Medium
Nr 1/2012 dwumiesięcznik
Taniec na Tęczy Felinoterapia Tajemnice grafologii
ezoteryczno-psychologiczny e-magazyn rozwoju osobistego
Pudełka umysłu
Karma Isis Reiki
Czas Aniołów
Na dzień dobry...
Rok 2012 od dawna budzi mnóstwo emocji. Zastanawiamy się, czy faktycznie zbliża się koniec świata, jak zapowiada kalendarz Majów? Czy może jest to magiczny czas, w którym wszyscy przejdziemy na subtelniejszy poziom energetyczny, a na Ziemi zacznie realizować się prawdziwe marzenie o duchowym raju? A może nie stanie się nic niezwykłego i świat utartym krokiem zmierzać będzie przed siebie? Zagadka ta niebawem się wyjaśni. Niezależnie od dalszych losów planety i całej ludzkości, uważam, że warto żyć godnie i szczęśliwie. Myślę, że nie bacząc na okoliczności, w jakich przyszło nam istnieć, szkoda czasu na zmartwienia i strach przed jutrem. Moim zdaniem jesteśmy tu na Ziemi po to, by cieszyć się danym nam pięknem świata, zmysłami i duchową wolnością. Nawet, jeśli czasem wydaje się to być skomplikowane, w rzeczywistości można być pogodnym, spokojnym i zadowolonym z życia. Czasem tylko trzeba się tego nauczyć. Oddajemy do rąk czytelników nowe elektroniczne pismo. Powstało ono z myślą o tych wszystkich, którzy szukają wskazówek dotyczących osobistego rozwoju. Psychologia, parapsychologia, ezoteryka, natura, filozofia – tematy te będą się nawzajem przenikać i uzupełniać na stronach naszego magazynu. O wyjątkowości Medium stanowi fakt, że piszemy z głębi naszych serc, opierając się na najbardziej osobistych, wewnętrznych i duchowych doświadczeniach. Piszemy od siebie i o sobie, ponieważ wiemy, że rozwój osobisty to nade wszystko nasze własne doznania. Nikt za nas nie obudzi w środku serca światła, podobnie jak nikt
str. 1
za nas nie wymedytuje choćby skrawka Oświecenia. Możemy jednak podzielić się z innymi efektami naszych przemyśleń, inspirując ich do poszukiwania własnych niepowtarzalnych dróg. Mówimy nie tylko o duchowości. Pokazujemy również praktyczne metody pracy nad sobą, aby codzienne funkcjonowanie, a w szczególności tworzone przez nas relacje z innymi, były satysfakcjonujące i pełne ciepła. Życie może być szczęśliwe, jesli tylko wiemy, jak odnaleźć w sobie tę szczególną umiejętność. Chcemy pokazać czytelnikowi wydeptane przez nas ścieżki osobistego rozwoju. Medium, to z definicji zarówno środek przekazu informacji, jak i szczególnie uwrażliwiona osoba, która ma dostęp do tego, co niewidzialne. Nasze czasopismo łączy w sobie te cechy, ponieważ przedstawiana przez nas wiedza jest często niedostrzegana i nieznana zwykłemu człowiekowi. Pisać będziemy głównie o tym, co dobre, piękne i pełne miłości. Ponieważ przede wszystkim pragniemy, by ta gazeta wnosiła dobrą energię do serc czytelników, by rozjaśniała Wam świat.
Medium
W numerze Psychologicznie Psychologicznie Pudełka umysłu................................... 3 O tym, jak kocham świat .................... 5 Inteligencja Emocjonalna ................... 7 Sekret szczęśliwego związku Kogo kochać, a kogo nie?................... 9
Prosperująco Prosperita i duchowość ................... 29 Samoakceptacja .............................. 31
Praktycznie
Isis Reiki .......................................... 33 Felinoterapia .................................... 35
Tajemnice grafologii.......................... 37
Naturalnie Taniec na tęczy.................................... 13 Magia Drzew Tajemnice Akacji.................................. 15 Matka Natura....................................... 16
Magicznie Numerologia Harmonizacja portretu...................... 39 Wenus w horoskopie........................ 41 Magia tworzenia .............................. 44 Psychologiczna moc Tarota.............. 45
Uniwersalnie Duchowo Karma ................................................. 21
Czas Aniołów ...................................... 26
Po co mi ta wiedza? ........................... 28
str. 2
Radość życia ................................... 47 Recenzje .......................................... 50 Z życia wzięte Zazdrośnica ..................................... 51
Medium
teraz ci, którzy żyją w nieco większym pudełeczku. – Nie masz wpływu na rzeczywistość, wszystko się po prostu wydarza! – mówią nasi nauczyciele. – Prawa fizyki są niezmienne i wszystkie odkryte! – przekonują zwolennicy teorii Newtona. – Fizyka kwantowa to bzdury – krzyczą inni. I tak w kółko. Na końcu tego łańcuszka są ciktórzy wołają: “Masz mnie słuchać bo ja wiem lepiej! Jestem starszy i mam doświadczenie, wszystkiego już dotknąłem, zmierzyłem i spróbowałem, lepiej więc wiem, co dla ciebie jest dobre!” W końcu, kiedy wydarzenia wokół ciebie dotykają cię w bolesny sposób, zaczynasz szukać wyjścia ze swojej trudnej sytuacji, ale gdziekolBożena Wojciechowska – terapeutka, specja- wiek ruszysz, zderzasz się ze ścianą, której nie umiesz przekroczyć. Z tej prostej przyczyny, że listka psychosomatyki, doradca życiowy, twój mózg nie funkcjonuje dalej niż ta ściana. nauczyciel reiki, astropsycholog Masz zbyt mało połączeń w sieci neuronów. Tak więc robisz to, co pozostałe "barany" w stadzie. Wykańczasz się emocjonalnie, masz lęki, dopada cię złość i pomstujesz na swój parszywy los. Poza twoim pudełkiem, w którym sama się zamknęłaś, jest wolność. Ale ty tego nie dostrzePonieważ domyślam się, o co będziesz mnie gasz. Pytasz: – Jak mogę żyć w społeczeństwie nie stosupytać, spróbuję uprzedzić twoje pytania. Wyobraź sobie, że ludzie na ziemi wsadzani są do pu- jąc się do obowiązujących zasad i praw? – Ano, możesz – odpowiadam. – Dlaczego dełek, w których żyją. Istnieje dużo takich pudełek - jedne wsadzone w drugie, jak w rosyj- nie stworzysz własnych praw, choć na tyle, ile to skiej drewnianej zabawce - babie. W szkole nau- jest możliwe? Dlaczego nie żyjesz radością, dlaczyciele pilnują, aby dzieci siedziały w swoich czego nie tworzysz swojego dnia wesoło i w ufnopudełkach. Na studiach są one przenoszone do ści, że masz na wydarzenia wpływ? Nie tworzysz, bo… walisz głową w ścianę nieco większych. Wszędzie dzieciaki uczą się, że otaczają je ściany, poza którymi już nic nie ist- pudła! A tuż obok jest wyjście na zewnątrz, ty jednieje. Tak wyposażeni , w pudełkową wiedzę, już nak go nie widzisz, bo tak ciebie zaprogramojako młodzi dorośli idą do pracy i swoje dzieci wano, a ty na to pozwoliłaś. Tak, pozwoliłaś na uczą o ograniczeniach, jakie istnieją wokół, zaprogramowanie. Zapytasz: jak mogłam nie pozwolić na to, o ścianach, nieprzekraczalnych barierach, poza przecież byłam dzieckiem? Tak, byłaś dzieckiem, które nawet wyobraźnia nie sięga. Nauczono więc nas, że musimy umrzeć, że ale teraz już chyba nie jesteś? Twoje horyzonty nie możemy latać ani uzdrawiać się w inny spo- są wąskie to prawda, lecz cóż cię powstrzymuje, sób niż za pomocą pigułek lub operacji chirur- aby je rozszerzyć? Sieć neuronów całe życie gicznej. W naszym mózgu, któremu postawiliśmy tworzy nowe połączenia. Możesz w każdej chwili ograniczenie-ścianę, wytworzyliśmy określoną z tego cudu skorzystać, tylko włącz wyobraźnię. ilość połączeń neuronalnych … i basta. Dalej ani Zacznij planować swój dzień. Zacznij siebie programować na radość i na rozumienie, że inni rusz. – Ziemia jest płaska! – wołali kiedyś ci, co żyli wciąż siedzą w swoich pudełeczkach. To, że ktoś wmawiał ci, iż jesteś czemuś winna, to tylko brak w bardzo małym pudełku. – Nie ma innych cywilizacji! – zapewniają połączeń w jego mózgu. Tak go nauczono i on
Psychologicznie
Pudełka umysłu
str. 3
Medium
Psychologicznie
Pudełka umysłu
czy ona, nie rozumie, że sami są twórcami swoich własnych nastrojów. To ty i tylko ty jesteś "dyrektorem" od spraw emocji w swoim ciele i swej psychice. To tylko ty możesz spowodować, że czujesz się źle, smutno czy radośnie. Dyrektor natomiast powołany jest zwykle po to, aby swoją mądrością podejmował słuszne decyzje. Więc jeśli ty jako swój dyrektor od emocji zdecydowałaś, że chcesz tkwić w złości, obrażaniu się, poczuciu bycia urażoną, czy też winną czegoś, to ponieś tego konsekwencje ze świadomością, że tylko sama odpowiadasz za swoje nastroje. Masz bowiem wybór: albo się złościsz, smucisz i masz do wszystkich żal, albo rozumiesz, że inni pozostając w ograniczeniu pudełkowych ścian nie wiedzą co czynią. Oni nie robią tobie afrontów aby ciebie zniszczyć czy nawet rozzłościć. Oni po prostu nie umieją inaczej. Nie umieją, bo ich mózgi nie wytworzyły ścieżek po których mogłyby przepływać prądy miłości, radości i dobra. U nich uczęszczane są tylko ścieżki bólu I lęków. Chcesz być też taka? Proszę bardzo, bądź, lecz licz się z tym, że swoje życie uzależniasz od tych, którzy nie potrafią nawet rządzić sobą, a cóż dopiero innymi. Uczono ciebie, że jesteś “jakaś”. Ale czy nie zauważyłaś, że nawet rodzice wzajemnie się ze sobą nie zgadzają? Ojca prawda jest taka, a matki inna. Jako dziecko miałaś dylemat, w końcu wybrałaś albo prawdę taty albo mamy lub też stworzyłaś twoją własną. Może też jest tak, że czasem myślisz jak ojciec , a czasem jak matka. W szkole miałaś kilku nauczycieli. Zauważ, że tam także – choć niby wszyscy reprezentowali podobny pogląd – w pewnych tematach każdy z nich miał własne zdanie, własną prawdę. Jeden był bardziej, drugi mniej tolerancyjny, trzeci wymagał znajomości materiału na pamięć, czwarty wolał jak uczeń mówił własnymi słowami. Wszystko to wprowadzało mętlik w młodych głowach, zamiast rozwoju. Ponieważ czułaś wewnętrzny bunt przeciw prawdom innych, a nie było to mile widziane, czasem nawet było karane, to czułaś się winna. Nie bardzo wiedziałaś dlaczego. Ale to minęło. Minął czas, kiedy musiałaś się dostosowywać do prawdy starszych. Już wreszcie możesz tworzyć własną teorię i praktykę na każdy temat, na jaki sobie zażyczysz. Cóż kiedy nawyk pozostał. Czy to nawyk czy wygodnictwo, czy też zbyt betonowe ściany twojego pudełka,
str. 4
wszystko jedno co to – ty siedzisz w środku, nie widząc wyścia z sytuacji. Wystawienie choćby głowy z pudła jest męczące i niebezpieczne. Wszyscy natychmiast chcą ci ją uciąć. Więc nie masz odwagi na własne myślenie. Tobie, moja droga, tylko się zdaje, że myślisz. Ty drepczesz ścieżką jaką ci pokazano, kompletnie bezmyślnie, więc trudno się dziwić, że jesteś nieszczęśliwa. Nieszczęście twoje wynika z faktu, że twój mózg I umysł jest przygotowany na więcej. A jako nieużywany "dostaje szału", że tak go marnujesz. To prawdziwy powód do złości i zmartwienia. Jak tylko zaczniesz używać więcej, niż te 3% swoich możliwości, które ci służą teraz, to poczujesz ulgę. Zaprogramuj siebie na radość zamiast na ból i lęki, zamów szczęście, pomimo że wszyscy chcą ciebie widzieć nieszczęśliwą, zrób innym na przekór. Bądź szczęśliwa! Sposoby programowania siebie na radość i szczęście przecież znasz. Są to; 1. Szukanie piękna wokół 2. Afirmowanie własnych pozytywnych cech 3. Wyłączanie się ze złych, negatywnych rozmów 4. Podsumowywanie pozytywnych wydarzeń dnia 5. Świadomość własnych myśli 6. Zapisywanie snów 7. Pamiętanie, że istnieje tyle prawd, ilu jest ludzi na świecie i nic na to nie poradzisz. Sposobów jest bez liku. Tysiące, setki tysięcy. Rusz głową i wymyślaj kolejne - według SWOJEJ WŁASNEJ PRAWDY!!! Bożena Wojciechowska
Medium
nie stać ich na zrobienie tego lepiej, czy też nie otrzymaliby w tym pomocy, ale dlatego, że nisko cenią swoje prace i podświadomie umieszczają je (a przez to i siebie) w takim, a nie innym kontekście i szacie. To, co mi sprawia największą frajdę, to pomóc komuś zrozumieć, że jest kimś wartościowym, wyjątkowym i że to, co robi, lub może robić, jest bardzo cenne. Uwielbiam widzieć, jak ludzie rozwijają swój potencjał, ofiarowując w ten sposób sobie i innym to, co najlepsze.
Rozwój wewnętrzny, czyli rozwój duchowy, emocjonalny, mentalny to jednak coś, czego nie umiemy sztucznie przyspieszyć.
Jakub Qba Niegowski - publicysta, redaktor naczelny kilku serwisów poświęconych rozwojowi osobistemu, duchowości oraz parapsychologii. http//jakubniegowski.pl
O tym, jak kocham świat
Kiedy usiadłem dziś przed monitorem z myślą, aby napisać coś nowego, zacząłem się zastawiać - zapytałem więc swojego wnętrza, co proponuje? „Napisz o tym jak kochasz świat i ludzi” usłyszałem. Hmmm.. dobrze… choć ta propozycja nieco mnie zaskoczyła. Dobrze więc, to może być ciekawe. Uwielbiam tworzyć i współdziałać z różnymi ludźmi. Tworzenie traktuję jako wyraz ekspresji, który powinien służyć rozwojowi wewnętrznemu, ale i zewnętrznemu. Uwielbiam ten świat i ludzi, za ich potencjał, który w każdej chwili mogą objawić. Ludzie często sami nie wiedzą, jak dobrzy są w jakiejś dziedzinie i jak wielopłaszczyznowe wrażenia na kimś wywierają poprzez to, co robią. Niektórzy piszą do szuflady, inni rysują, czy malują nigdzie nie wystawiając swoich prac, jeszcze inny dużo i obficie mówią. Bardzo wielu ludzi dziś wystawia też swoje prace na niedbale zrobionych stronach internetowych, nie dlatego, że
str. 5
Można go tylko (i aż) inspirować, stwarzać możliwości. Tym w istocie jest praca wielu z nas – inspirujemy, stwarzamy możliwości. Różnica między dojrzałym duchowo człowiekiem, a niedojrzałym jest taka, że dojrzały duchowo człowiek wybiera inspirowanie do najwznioślejszych, najlepszych duchowo rzeczy, podczas gdy niedojrzały człowiek inspiruje innych w sposób zazwyczaj nieświadomy, do rzeczy niemalże zupełnie losowych, a wynikających z jego postawy i działań. Człowiek nie może się rozwinąć duchowo „na zamówienie”, bo rozwój wynika ze zrozumienia własnych doświadczeń i wyciągnięcia odpowiednich wniosków, a to dzieje się dopiero, kiedy pewne doświadczenia się „wypełnią”, to znaczy zostaną właściwie zaabsorbowanej i zrozumiane na wszystkich poziomach. Choć nie można bezpośrednio rozwinąć się duchowo, przeczytawszy książkę czy zaliczywszy jakiś kurs z zakresu rozwojowego – to jednak można pośrednio rozwinąć się w wyniku takich sytuacji, ponieważ poprzez inspirację i stworzenie tej możliwości, ktoś pomógł nam w naszym własnym odkrywaniu siebie. Zainspirował. Całkiem możliwe, że to akurat ten moment i bodziec, który dopełnia jakiegoś naszego doświadczenia (lub on je właśnie inspiruje) i pozwala na zrozumienie na głębszym poziomie. Wówczas faktycznie robimy ważny krok na drodze swojego rozwoju. Miało być jednak o miłości do świata i ludzi. Otóż ludzie są różnorodni i to czyni ich fantasty-
Medium
Psychologicznie
O tym, jak kocham świat i ludzi
cznymi i wartymi wielu zachwytów! Czy wiesz, że to, co wnosisz do świata jest zawsze unikatowe? Zawsze. Nawet, jeśli się na kimś wzorujesz to robisz to na swój sposób i jedyną ważnąpowinnością, która do Ciebie należy, to uzmysłowić sobie, co wnosisz i tym pokierować. Możesz bowiem wybierać i w istocie zawsze wybierasz, co wnosisz do świata. Czy coś robisz na dużą skalę, czy małą, jednostkowo, czy społecznie, czy też stwierdzasz, że nie będziesz się angażował i nie robił nic – zawsze i w każdej sytuacji wnosisz sobą coś do świata. Możesz tylko zadecydować o jakości, jaką wniesiesz. Tom Peters powiedział kiedyś: „Nie ma żadnego usprawiedliwienia, by nie stać się wielkim.” Bycie wielkim to niekoniecznie znaczy bycie sławnym, czy bogatym (chociaż może), ale wielkim poprzez przejawianie sobą najlepszych cech, jakie można przejawiać sobą. Miłości, zrozumienia, akceptacji, wsparcia, inspiracji najwyższej jakości. Kocham ludzi za ich poszukiwania i starania. Kocham ludzi, kiedy widzę ich niezłomność i tym bardziej cenię, kiedy ktoś mimo porażek nie przerywa pracy nad sobą i tym, co robi, tylko idzie dalej, udoskonalając siebie, aż osiągnie zamierzony sukces.
Zawsze jest oczywiście większy sukces do osiągnięcia i na tym polega zabawa, ale żaden z nich, czy mały czy duży nie daje na dłuższą metę samorealizacji i spełnienia, jeżeli nie wiąże się z faktycznym wniesieniem pozytywnych wartości do otaczającego świata i życia innych ludzi.
Tylko poprzez tworzenie i urzeczywistnianie pozytywnych wartości, człowiek może poczuć samorealizację i spełnienie.
Moim przesłaniem jest Miłość wynikająca z Tworzenia. Tworzymy zawsze, a skoro tak, warto byśmy wybierali tworzenie tego, co pozytywne, tworzenie tego, co wzbogaca nasze wnętrze, co wywołuje poruszenie i wyzwala pozytywne uczucia. Pozytywne uczucia zostają zazwyczaj przełożone na pozytywne tworzenie, pozytywne tworzenie na pozytywne uczucia i tak fala się rozchodzi i zatacza coraz większe kręgi. To absolutnie niesamowite, a najlepsze, że może to robić każdy z nas. Jakub „Qba” Niegowski
http://jakubniegowski.pl
http://portal-duchowy.pl
http://warsztaty.portal-duchowy.pl
str. 6
Medium
Bogusława M. Andrzejewska - trener rozwoju osobistego, publicystka, konsultant NAO, nauczyciel reiki, astropsycholog, numerolog. http://prosperita.edu.pl
Inteligencja Emocjonalna To niedawno wykreowane pojęcie pozornie niewiele ma wspólnego ze zdolnościami intelektualnymi. Oznacza ono umiejętność nie tylko panowania nad emocjami, ale raczej zarządzania nimi. Jest to wypracowana starannie zdolność odkrywania, nazywania, a nade wszystko rozumienia samych emocji: czym są i po co manifestują się w naszym życiu. Kiedy zajmujemy się różnymi metodami duchowego rozwoju nie zawsze przychodzi nam do głowy, ze jedną z podstawowych ścieżek jest praca z emocjami. Czasami postrzegamy emocje – głównie te negatywne, które nas męczą – jako dowód na konieczność popracowania nad sobą. Zazwyczaj odbieramy je jako „oczyszczanie” lub „atak negatywnych energii”. Przede wszystkim jednak problemy emocjonalne pokazują jakiś obszar psychiczny, który wymaga korekty. Patrząc na to z poziomu duchowego, można powiedzieć w przenośni, że negatywne emocje to nasi duchowi nauczyciele. Albo raczej drogowskazy. Każda z nich ma nam coś do pokazania. Jeśli się pojawia, jeśli cierpimy, odczuwając złość, zazdrość, żal, to trzeba zabrać się do roboty i zmienić coś w sobie. Zmienić na lepsze. Emocja pokazuje co i gdzie. Nam pozostaje
str. 7
wybór narzędzi i zdecydowanie: w jaki sposób. Jest to zadanie ważniejsze, niż całe godziny medytacji czy rozwijanie widzenia aury. Z jednej strony medytacja jest sama w sobie czynnikiem uzdrawiającym, więc oczywiście medytujmy. Jednakże negatywna emocja pokazuje ważną lekcję do przerobienia. Medytacja nas wyciszy, pomoże odnaleźć odpowiedzi na ważne pytania, ale najpierw trzeba zauważyć problem i owo pytanie zadać. Wszechświat tak został skonstruowany, że dał nam emocjonalne narzędzia do rozpoznawania siebie i nie przeskoczymy tematów dotyczących rozwoju wewnętrznego za pomocą na przykład tylko modlitwy. Jak zatem wykorzystać swoje emocje? Otóż najpierw wypada nauczyć się nieco dystansować. Nie należy się z nimi identyfikować i „być złym”, „być rozżalonym”, „być smutnym”. Można jedynie odczuwać złość, rozżalenie, smutek. Różnica istotna. To tak, jak stać po pas w rzece lub stać na moście i patrzeć na przepływającą rzekę.
Obserwuj emocje jak spacerującą po liściu biedronkę.
Jedna z moich nauczycielek mówiła: obserwuj emocje jak spacerującą po liściu biedronkę. Zwróć uwagę, że w obserwacji biedronki jest zarówno akceptacja, jak i odrobina życzliwego zainteresowania: dokąd ona pełznie? To ważne! Najczęściej popełnianym błędem bywa odżegnywanie się od odczuwania emocji. Świeżo upieczeni adepci „kursów duchowych” typu „Otwieranie trzeciego oka” za nic w świecie nie przyznają się, że czują gniew lub zazdrość. To przecież takie ... nie-duchowe! Tymczasem podstawą uzdrowienia siebie poprzez emocje jest zauważenie, że one są! Podobnie jak uleczenie alkoholizmu nie jest możliwe u ludzi, którzy nie widzą u siebie uzależnienia. Dlatego terapie alkoholowe wymagają tak śmiesznego rytuału, jak wielokrotne powtarzanie: „jestem Janek, jestem alkoholikiem”. Cóż za afirmacja... Niestety konieczna. Kiedy już zaakceptowałeś fakt, ze odczuwasz np. gniew, nie daj się wpędzić w poczucie winy. Nie myśl kategoriami: nie wolno mi się złościć, jestem przecież joginem, mistrzem reiki, (bądź innym dumnym adeptem duchowych ścieżek). Pewnie za rzadko ćwiczę, za mało medytuję...
Medium
Psychologicznie Inteligencja emocjonalna
Ciesz się, że masz drogowskaz. I skup się na tym, co pokazuje. Zadaj sobie pytanie, kto cię rozzłościł i czym, dlaczego cię to denerwuje. Miej przy tym świadomość, że niemal pod każdą negatywną emocją, na samym dnie czai się lęk. Nad tym lękiem możesz popracować, zlikwidować go w sobie. Może wydawać się to nieprawdopodobne, bo przecież gniew czy smutek mają zupełnie inne źródło niż lęk. Gniew odczuwamy, kiedy ktoś zaatakuje nas, nasze systemy wartości, nasze przekonania, przyczyną smutku jest strata. A jednak... Przykładowa sytuacja: Ewa czuje złość, ilekroć jej mąż zostaje z kolegami na piwie dłużej wieczorami. Przyczyna zewnętrzna: robi coś, w czym ona nie uczestniczy, pozbawia ją swojego towarzystwa na rzecz kolegów (a więc i elementy zazdrości?). Przyczyna prawdziwa: Ewa boi się, że traci nad mężem kontrolę, a co za tym idzie, nie może być go pewna, boi się, że mąż mając własne życie i kolegów nie będzie jej potrzebował. Boi się, że przestaje być dla męża atrakcyjna, że on woli kolegów, ponieważ ona wydaje mu się nudna. Oczywiście Ewa nie przyzna się głośno do przyczyn prawdziwych, bo to wstyd. Ewa rozwija się duchowo i wzdycha, że to pewnie związek karmiczny, że mąż uczy ja cierpliwości, a ona ma za zadanie oduczyć go chodzenia na piwo z kolegami...
str. 8
Może nawet sobie nie uświadamia prawdy? Tymczasem uchwycenie jej i zrozumienie to prosta droga do uzdrowienia. Aby zlikwidować lęki, Ewa może rozwinąć swoje poczucie wartości. Popracować nad tematem: jestem atrakcyjna i interesująca. Wymaga to trochę wysiłku, ale bardzo się opłaca! Ponadto może pozbyć się potrzeby kontrolowania. Po co to robić? Jeśli mam w sobie poczucie bezpieczeństwa, nie muszę nikogo kontrolować. Ufam, ze wszystko toczy się zgodnie z harmonią wszechświata, a ten dostarcza mi wszystkiego, co dla mnie ważne. Takie podejście również można sobie wypracować. A negatywne emocje pokazują, że w przypadku Ewy jest to potrzebne, że tego właśnie jej brakuje. Gdyby nie odczuwała gniewu, nie mogłaby tego braku zauważyć... Na poziomie duchowym są tylko dwa bieguny: miłość, jako pozytywny kreujący wzorzec i lęk, jako matryca destrukcyjna. Ważne, by umieć odkryć sedno swojego najgłębszego strachu i zamienić go na poczucie bezpieczeństwa. Umiejętność dotarcia do głębi jest nie do przecenienia. Takie działanie, to pokonanie kolejnego stopnia duchowego rozwoju.
Bo jesteś tu na ziemi po to, by się doskonalić i usuwać kolejne ograniczenia. Zadaj sobie pytanie: jaka jest osoba duchowo rozwinięta? Jak się zachowuje? Może masz swojego duchowego idola. Dla mnie doskonałym przykładem jest Dalaj Lama. Zawsze uśmiechnięty, pełen ciepła, opanowany, wyciszony – a jednocześnie z dużym poczuciem humoru, traktujący ludzi serdecznie. Ten ostatni czynnik jest w moim pojęciu ogromnie ważny. Nie wyobrażam sobie, że można być duchowo rozwiniętym i jednocześnie „warczeć” na ludzi, którzy myślą inaczej niż ja lub postępują niezgodnie z moimi oczekiwaniami. Zatem choć odczuwanie emocji jest rzeczą normalną i ludzką, to „wyżywanie się” na innych na pewno nie świadczy o emocjonalnej inteligencji. Relacje z innymi bardzo wyraźnie pokazują poziom naszego rozwoju. Jednak samo tłumienie gniewu nie rozwiązuje problemu. Trzeba umieć sobie z nim poradzić.
Medium
Psychologicznie Inteligencja emocjonalna
Inteligencja emocjonalna to także motywowanie siebie do działania. Niezależnie od ponoszoInteligencja emocjonalna to z definicji nych klęsk, należy umieć się podnosić i zaczynać umiejętność rozpoznawania emocji w sobie i w innych, radzenie sobie z tymi od nowa. Radością twórczego działania jest przecież przede wszystkim dążenie do celu, próboemocjami. wanie, analizowanie, działanie na różne sposoby w poszukiwaniu najlepszego rozwiązania. Cel Ważne jest to szczególnie w związkach oso- jest tylko uwieńczeniem naszego wysiłku, choć bistych, we wszelkich relacjach, ponieważ właś- jednocześnie powinien być na tyle silny, by stać nie tam konfrontujemy się ze swoimi przed naszymi oczami i zachęcać do wytrwałowewnętrznymi wzorcami. To w tym obszarze ści. działa zasada tzw. „lustra”, która brzmi: „cokolWidać z tego, że im ktoś jest większym rapwiek denerwuje mnie w innej osobie, to jakiś tusem, cholerykiem, im ktoś bardziej przypomina aspekt tej jakości jest we mnie”. Drażni nas nie brakiem taktu gruboskórnego nosorożca, tym niżdrugi człowiek, lecz jakies jego słowa, zachowa- szy jej współczynnik. nie, wygląd, zapach... Coś w tej osobie jest przeTutaj nasuwa się jeszcze jedno skojarzenie: krzywionym odbiciem naszego własnego z definicji dojrzałość rozpoznajemy miedzy inproblemu. Charakterystyczne, że kiedy uleczymy nymi po tym, jak człowiek reaguje na stres, jak ów wzorzec w sobie, to nagle cała sprawa prze- rozwiązuje problemy – czy wpada w szał lub staje nas denerwować i problem znika. w histerię czy też uruchamia swoje intelektualne Przykładowa Ewa także odczuwa trudne zdolności. Podsumowując: jeśli chcemy uchodzić emocje spowodowane zachowaniem męża. Jej za duchowo rozwiniętą osobę, nie możemy grzeukochany mężczyzna sam w sobie nie wywołuje szyć emocjonalną niedojrzałością. Choćby dlagniewu czy rozdrażnienia. Powoduje to moment, tego, że w ślad za nią idą beznadziejne w którym Adam zakłada kurtkę i wychodzi z ko- toksyczne relacje z innymi oraz nieświadomość legami. Kiedy Ewa podniesie samoocenę, wyj- własnych nieprzerobionych problemów. A to ma ście męża nie poruszy jej emocjonalnie. Będzie się nijak do duchowości... spokojnie zajmowała sie tym, co lubi lub spotykała ze swoimi przyjaciółkami, bo wierzyć będzie, Bogusława M. Andrzejewska że jest wystarczająco interesująca, by nie bać się http://prosperita.edu.pl samotności i tego, że mężowi wyda się nieciekawa.
str. 9
Medium
Sekret szczęśliwego związku Kogo kochać, a kogo nie? Związki partnerskie to czasem dla nas jeden z najtrudniejszych tematów. Kosztują nas wiele emocji, nierzadko bolesnych. Ciężko przeżywamy kolejne rozstania, zastanawiając się: co w nas jest nie tak. Rzadko spotkać można związek, który opanował sztukę kompromisu na tyle, by odnajdywać szczęście we wzajemnym byciu razem i dzielnie stawia czoła codziennym problemom. Mamy też mnóstwo wątpliwości co do prognozowania i wcześniejszego sprawdzania, czy będzie nam dobrze z dana osobą. Nie ma przecież stuprocentowej metody na określenie, jak długo będzie trwała nasza miłość – jeśli to miłość – lub zauroczenie. Relacja partnerska podobnie jak inne relacje funkcjonuje na zasadzie lustra. Oznacza to, że przyciągamy do siebie ludzi, którzy jak najlepsi nauczyciele pokażą nam, z czym powinniśmy się zmierzyć, jakie swoje słabości przepracować. Już zabrzmiało groźnie... Ale wcale tak być nie musi. Przecież możemy sprawdzić, na ile jesteśmy dojrzali do związku. Owa dojrzałość wynika nie tyle z naszej wiedzy o obowiązkach wynikających z założenia rodziny ani też z naszych dobrych
str. 10
chęci, ile z naszego psychicznego bagażu wyniesionego z dzieciństwa i wychowania. W tym bagażu mogą być cenne przekonania, ale i szkodliwe trucizny. W sumie czasem jesteśmy fatalnym partnerem (partnerką), bo nie umiemy inaczej. Bo taka jest nasza wpojona nam w dzieciństwie wizja związku. I jednocześnie możemy być sympatyczni, szlachetni, pracowici – jednym słowem fantastyczni, tylko w kontekście związku zamieniamy się w jakieś dziwne istoty... Jak tę wizję rozpoznać, podpowie nam prosty test. Weź kartkę i długopis, wyobraź sobie swój rodzinny dom – dom w sensie rodziny oczywiście, a nie budynku – a następnie napisz kilka słów czy zwrotów, które odzwierciedlają twoje skojarzenia z domem. Bądź szczery, robisz to dla siebie. Jeśli obok miłości, ciepła, bezpieczeństwa i zapachu ciasta, przychodzi ci do głowy takie określenie jak: kłótnie, bieda, alkohol, czy faworyzowanie starszego rodzeństwa, to także to napisz. Kiedy skończysz – zamień słowo „dom” na słowo związek. To co wypisałeś, jest twoim bagażem z dzieciństwa i wewnętrznym projektem twojego związku. Jeśli napisałeś: miłość, poczu-
Medium
Psychologicznie Tajemnice szczęśliwego związku
jedna z odmian toksycznej teściowej, która zrobi wszystko, by zniszczyć nasze małżeństwo lub zmusić nas do odgrywania określonej roli w jej prywatnym teatrze. Najczęściej to rola niewolnika. Czasem fatalny związek jest niezależny od samego partnera. Możemy poznać kogoś naprawdę wartościowego, kochającego i dojrzałego, jednak to co z sobą dźwiga, z góry zapowiada same kłopoty. Bo toksyczna może być nie tylko teściowa czy teść, ale również była żona lub nawet pociechy z poprzedniego związku. Niestety ,jak wskazuje doświadczenie, większość matek z niezrozumiałych dla mnie powodów nastawia dzieci przeciwko ojcu, który ośmielił się odejść i związać z inną kobietą. Dodatkowym „wyposażeniem” takiego partJaki powinien być nasz nera mogą być głębokie rany emocjonalne, które wybranek? nas oczywiście nie dziwią, kiedy patrzymy na „potwora”, z jakim musiał zmagać się w poprzedOczywiście lepsze byłoby zastanowienie się, nim związku. Bardzo obciążający psychikę bywa związek kogo unikać. Nie wybieramy sobie ukochanego (ukochanej) świadomie. Nie chodzimy z kartką na odległość. Zazwyczaj odradzam, bo bliskość, po ulicy, szukając tego czy tej, którzy spełnią dotyk i seks są dla uczucia ogromnie ważne. wszystkie wymogi idealnego męża lub żony. Nie- Równie trudne mogą być małżeństwa osób o jednokrotnie miłość spada na nas jak grom z jas- dużej różnicy wieku, pochodzących z rożnych nego nieba i nagle odkrywamy, że to ten kultur lub – co jeszcze bardziej skomplikowane – wyznających inne religie. Nie są one niemożliwe, wyśniony, na którego czekamy całe życie. W pewnym sensie każdy partner może być ale na pewno wymagają rozsądku, wyrzeczeń dobry, o ile nie należy do grupy tzw. „toksycz- oraz wielu kompromisów. nych”. Ci „trujący”, to przede wszystkim alkoholicy, narkomani, furiaci, despoci oraz ludzie Czego zatem szukać u przyz syndromem ofiary, z zaburzeniami seksualszłego partnera? nymi, niedostępni emocjonalnie i niedojrzałe duże dzieci. Przede wszystkim dojrzałości i odpowiedzialPierwsze cztery „toksyny” łatwo zobaczyć, na długo przed tym, zanim powiemy ostatecznie ności, zainteresowania własnym rozwojem, „tak”. Od razu należy się wycofać z takiego otwartości emocjonalnej. Ktoś, kto pracuje nad związku. Nie wierzcie mitom, w których miłość sobą, dba o siebie i swoje pasje, jest zazwyczaj wszystko zwycięża. Dzieje się dokładnie odwrot- interesującym i otwartym towarzyszem życia. nie: alkoholizm, furia lub mania władzy potrafią Jest pogodny i optymistyczny, nie popada w dezabić najpiękniejsze uczucia. Oczywiście, jeśli presje. Będzie też starał się likwidować w sobie ktoś bardzo chce, zawsze może próbować, ale jakieś szczególnie uciążliwe dla otoczenia wady, niech robi to ze świadomością ryzyka, jakim od ponieważ z założenia chce być w porządku. Jeśli samego początku będzie obarczony taki związek. ktoś pracuje nad sobą, to znaczy, że uważnie obNie warto budować przyszłości z kimś, kto serwuje swoje relacje i stara się by były one prajest niedojrzały. Poznamy go od razu po tym, że widłowe. Będzie też bardziej wymagającym o wszystko pyta swoja mamę, pomimo ze dawno partnerem, ale zazwyczaj w granicach rozsądku, jest dorosły. Tworząc z nim relację, w gruncie rze- a to dobrze zrobi i nam, ponieważ stymuluje nas czy tworzymy ją z … mamą. Jest to zazwyczaj do rozwoju. cie bezpieczeństwa, radość, wspólne zabawy to tego będziesz szukać w swoim związku i to będziesz w tym związku tworzyć. To potrafisz budować instynktownie. Jeśli napisałaś: alkohol, awantury, brak pieniędzy, zazdrość – to masz w sobie wzorzec, którym przyciągasz trudnego partnera i ciężki związek. Podświadomie wybierzesz kogoś, kto pije, robi awantury, zdradza. Oczywiście to jest tylko test – pomaga odkryć trudne kody ukryte w podświadomości. Wzorce te można zmienić, pracując nad sobą. Zatem im szybciej wyłonią się na światło dzienne, tym lepiej. Pierwsze najważniejsze pytanie, to kogo wybrać sobie na partnera – partnerkę?
str. 11
Medium
Psychologicznie Tajemnice szczęśliwego związku
Ogromna rolę w związku odgrywa poczucie własnej wartości.
Im wyższe, tym lepsza relacja, ponieważ w interakcję z drugą osobą wchodzimy poprzez pryzmat postrzegania samych siebie. Kompleksy powodują, że robimy awantury o byle drobiazg i wytykamy partnerowi każdą najmniejszą gafę, każdy minimalny bodaj błąd. Wysoka samoocena zwiększa nasza tolerancję, wyrozumiałość, daje nam dystans do wydarzeń i pozwala wybaczać nawet poważne przewinienia. A bez wybaczenia, jak wiemy dobrze, nie ma miłości i pełnego udanego związku. Wreszcie rzecz najpiękniejsza: optymizm. Warto szukać osoby, która jest pogodna, wesoła, uśmiechnięta. Z prozaicznego choćby powodu: bo z takim kimś jest miło iść przez życie. Ale są też ważniejsze przyczyny. Taka osoba potrafi dać nam oparcie w trudnych sytuacjach. Potrafi pocieszyć i wnieść w nasze istnienie trochę światła, kiedy życie nas przerasta. Roztaczając pozytywna aurę wokół nas, taki partner będzie przyciągał mnóstwo dobrych wydarzeń i równie
str. 12
sympatycznych ludzi jak on sam. Bez wątpienia lepiej żyć z roześmianym i pogodnym człowiekiem, niż z jęczącą marudą, która nikogo i niczego nie lubi, na wszystko narzeka, wszystko krytykuje, a najczęściej oczywiście … ruga nas, bo my jesteśmy najbliżej.
Jest taki prosty test zgodności partnerskiej. Należy zadać sobie następujące pytania: 1.Czy chciałbym mieć z tą osoba dziecko? (nie jest ważne, czy w ogóle chcemy mieć dzieci, ale gdyby… kiedykolwiek…) 2.Czy chciałbym mieć dziecko podobne do tej osoby? 3.Czy chciałbym być podobny do tej osoby? 4.Czy chciałbym się z nią zestarzeć? Odpowiedzi na te pytania nie wyczerpią wszystkich ważnych dla dobra relacji tematów, ale może zwrócą nam uwagę na cos niezmiernie istotnego? Jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiemy przecząco, to powinna nam się zapalić lampka ostrzegawcza… Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Medium
Po wiekach prób aroganckiego oderwania się naszego gatunku od źródła, znów zauważamy, że przecież ... jesteśmy częścią Przyrody. Kogóż nie wzrusza piękno kwiatów, śpiew słowika w majowych bzach? Kto nie uspokaja się czując na twarzy bryzę i słuchając szumu morza, czy szemrzącego potoku? Wyraźny jest wpływ barw natury na ludzką psychikę i ciało. Zieleń uspokaja, odpręża, obniża ciśnienie krwi i reguluje krążenie. Jednak uwaga! Tylko czyste odmiany maja takie działanie. Zielenie zgniłe, z domieszką brązów działają przygnębiająco! Podobnie rzecz ma się z błękitem, chłodną barwą czystej wody lub letniego nieba. W ostatnich latach obserwuje się wzmożoną migrację mieszkańców miast na tereny wiejskie i podmiejskie. Wzrasta popularność "wczasów pod gruszą", kupowania siedlisk, jako wakacyjMagda Kaczyńska – naturoterapeutka, trener nych domków, z perspektywą przeprowadzki, kiedy przestają nas trzymać w mieście obowiązki rozwoju osobistego, nauczyciel i praktyk Usui zawodowe. Wszystko to jest przejawem ogromReiki oraz Isis Reiki nej tęsknoty za Matką Naturą, podświadomej pohttp://www.zielonapozytywka.com trzeby odzyskania tego, od czego sami, jako ludzkość, odgrodziliśmy się betonem i szkłem. Z ulgą zrzucamy obuwie, wchodząc na czysty piasek plaży, czy świeżą trawę pachnącej łąki. Stopami czujemy puls Matki Ziemi, całymi sobą chłoniemy czyste, świeże powietrze, pozwalając, by wszystkie troski, smutki i zabieganie dnia codziennego spłynęły z nas i zniknęły w niebycie. "Znów mi się nie udało" - czujesz narastający pod Po urlopie wracamy łagodniejsi, odświeżeni, barczaszką krzyk, a w sercu kiełkującą rozpacz. dziej życzliwi dla siebie i dla bliźnich. Niestety po "Dlaczego ja?!" - w poczuciu niesprawiedliwości jakimś czasie często znów pozwalamy się ogari krzywdzącego Cię losu zaczynasz odczuwać nąć stresom, zapominamy o tym, co mamy pod bunt przeciwko życiu, które tak Cię krzywdzi, ręką i całkiem za darmo. O Naturze, która jak Bogu, rodzinie, osobom, które uważasz za swo- czuła Matka zawsze przygarnia swoje, nawet najbardziej zbłąkane dzieci. ich dręczycieli. Kiedy czujesz, że zmęczenie i stresy nie poChyba każde z nas zna takie uczucie, przeżyło podobne chwile. Wiele osób w takich mo- zwalają Ci cieszyć się życiem, kiedy zagubiło się mentach szuka ukojenia w naturze. Idzie na Twoje źródełko wewnętrznego szczęścia, pamięspacer do lasu, czy parku, głaszcze kota, lub psa, taj, że jesteś Dzieckiem Natury i że zawsze moalbo karmi rybki w akwarium podziwiając ich po- żesz szukać w niej ukojenia. Podlej kwiatek na dwodny świat, a czasem ... zazdroszcząc ciszy, parapecie, spójrz na niego z czułością, jak na część siebie. Pogłaszcz zwierzaka, spójrz na spokoju i rybiej (pozornej) obojętności. Nic dziwnego. Wszak moce Natury od wie- niego jak na równą sobie istotę. Inną, lecz nie ków znane były najwcześniejszym nawet cywili- gorszą. Czujesz się już trochę lepiej? Wspaniale zacjom, a i w dzisiejszym, zabieganym świecie Kiedy znajdziesz chwilę czasu, usiądź wygodnie, coraz częściej do nich wracamy. Wzrastająca po- lub połóż się tak, żeby Twój kręgosłup był wypropularność medycyny naturalnej, czy animalotera- stowany. Możesz włączyć muzykę, która pomoże pii świadczą o przebudzeniu ludzkości i wracaniu Ci się wyciszyć i zrelaksować. Sama w takich chwilach słucham przepięknych utworów Enyi, do korzeni.
Naturalnie
Taniec na Tęczy
str. 13
Medium
Naturalnie Taniec na tęczy
Dariusza Bartosiewicza, Barbary Romantowskiej, lub Jacka Gałuszki i gorąco Ci polecam wysłuchanie ich. Może i w Twojej Duszy gra podobna melodia? Zamknij oczy i pozwól myślom płynąć swobodnie. Kiedy ucichnie zgiełk w Twojej głowie rozejrzyj się. Jesteś na najpiękniejszej polanie, jaką możesz sobie wyobrazić. Czujesz żywiczny zapach lasu pomieszany z delikatną wonią kwiatów. Jest ciepło. Twoją skórę delikatnie muska lekki, ciepły wietrzyk.... O ... widzisz? Tam, za tą piękną, starą sosną rosnącą na skraju polany coś Ci mignęło. Idziesz tam. Pod stopami czujesz miękką trawę i mech. Dłonią dotykasz wielkiej sosny, czujesz jej gładko - szorstką korę, czujesz, że jest Ci przyjazna. Spoglądasz w górę, ze zdumieniem zauważasz, że porusza gałęziami. Czujesz, jak Cię przyzywa. Nie zastanawiając się, wtulasz się w potężny pień, jak dziecko tulące się do matki. Otacza Cię magia Drzewa, jego mądrość i spokój,. Czujesz jak wzrasta Twoja wewnętrzna siła, jak rośniesz wraz z sosną, jak zakorzeniasz się mocno wraz z nią. Czujesz jej głęboko oczyszczającą Moc. Narasta w Tobie radość i wdzięczność za wszystko czego doświadczasz. Wiesz już, że wszystko co Cię spotyka dzieje się nie Tobie, lecz dla Ciebie, żeby Twoja Dusza mogła się rozwijać. Czujesz przepełniającą Cię Miłość. Kiedy wszystkie emocje, które są dla Ciebie dokuczliwe odpłyną, dziękujesz sośnie z czułością. Wiesz, że zawsze możesz do niej wrócić, bo jest w Tobie, jest częścią Ciebie, a Ty jesteś częścią niej .. Jesteście jednością. Idziesz dalej, w kierunku tego, co Cię tak zaintrygowało na początku. Tuż za pięknym drzewem, które dało Ci ukojenie, spośród mchów, połyskuje leśne oczko o wodzie srebrzystej jak
str. 14
rtęć. Zanurzasz się w nim, czując jak oczyszcza Cię ze wszystkiego, co Cię obciąża. Lekko i z łatwością pozbywasz się wszystkiego co Ci niepotrzebne, a srebrna woda jeziorka zmywa z Ciebie resztki trosk, zmęczenia i zwątpienia. Choć nie rozumiesz, jak to sie dzieje, czujesz jak srebrzysta woda Cię przenika, aż w końcu stajecie się jednym. Rozpływasz się w niej, nadal zachowując świadomość swojej odrębności, ale zyskując zupełnie nowe poczucie bycia częścią otoczenia. Integralną i niepodzielną. Pływasz tak długo, jak chcesz, rozkoszując się, tworząc wiry, muskając wodne rośliny. Kiedy uznasz, że masz dosyć, znów przybierasz formę swojego ciała tak, jakbyś zakładał dobrze sobie znane ubranie. Z poczuciem świeżości i radości postanawiasz iść dalej, ku tęczy, która rozciąga się jak wielobarwna wstęga, tuż, tuż..... Śmiejąc się beztrosko jak dziecko wbiegasz na nią i zaczynasz tańczyć. Tańczyć lekko, radośnie, jak motyl nad rozgrzaną słońcem letnią łąką. Tańczysz dziękując za życie, za szczęście, które nosisz w sobie, za nową ścieżkę właśnie odkrytą. Za Matkę Ziemię, która zawsze da Ci wszystko, czego potrzebujesz. Czujesz wdzięczność za wszystko, za każdy dzień, każdą chwilę. Za każde doświadczenie, bo teraz już wiesz, że wszystkie miały sens i głębokie znaczenie. I że żadne z nich nie było przypadkowe. To Twój Taniec na Tęczy. Możesz go powtarzać tak często, jak potrzebujesz. Jest Twój i nikt i nic nie może Ci go odebrać Laguna http://zielonapozytywka.com
Medium
Magia Drzew Akacja Drzewa działają na człowieka nie tylko poprzez własne piękno lub uzdrawiające działanie specyfików sporządzanych z kory czy liści. Otaczające je silne pole energetyczne wpływa na duszę i na emocje. Pobudzają nas lub uspokajają, podnoszą nastrój, wywołują określone myśli i uczucia, łagodzą stresy. Już bardzo dawno temu zauważyli to ludzie tworząc świątyniew lasach i gajach, stawiając ołtarze pod świętymi drzewami, odpoczywając w ich dobroczynnej bliskości. Z rozłożystych konarów lipy czerpał natchnienie poeta Jan Kochanowski. Wpływ drzew doceniał też znany myśliciel, pisarz i miłośnik przyrody Wolfgang Goethe, który chętnie korzystał z inspirującego oddziaływania leśnych olbrzymów. W zależności od rodzaju drzewa, pojawiają się w duszy człowieka różne stany, wywołane obecnością charakterystycznej dla rośliny energii. Duszki natury towarzyszące drzewu mogą kontaktować się z nami, poprzez wysyłanie nam pewnych skojarzeń, obrazów i myśli. Mogą nas inspirować do rozmaitych zadań, chętnie też wspierają nasz wewnętrzny rozwój.
cony i ospały, pomoże ci zebrać siły i napełni ochotą do pracy. Dodając witalności, obdarzy cię także umiejętnością szybkiego działania. Jest doskonałą pomocą dla wszystkich, którym brakuje dobrego tempa, którzy zbyt długo się zastanawiają, przepuszczając dobre okazje, ponieważ akacja pomaga podejmować decyzje. Ponadto drzewo to wspiera w procesie rozpuszczania emocjonalnych blokad. Poszerza twoje postrzeganie, ułatwia dostęp do podświadomych wzorców, a dzięki temu prowadzi człowieka do uwolnienia odprzeszłości. Ma to znaczenie zarówno w problemach opartych na zapiekłym żalu wobec innej osoby, jak i w różnego rodzaju lękach wynikających z trudnych doAKACJA świadczeń. To cudowne drzewo pozwala ci To piękne drzewo rozpowszechnione w na- spojrzeć na życie z bardziej dojrzałej perspekszym klimacie w rzeczywistości nazywa się gro- tywy, abyś mógł iść naprzód, odcinając się od michodrzew lub robinia akacjowa. Tak popularna nionych wydarzeń. Akacja działa ogólnie wzmacniająco na cały wśród ludzi nazwa akacja, przez botaników przyorganizm. Łagodzi wszelkiego rodzaju bóle. Jest znawana jest jedynie rosnącej w Australii i Europie Południowej akacji srebrzystej,wrażliwej na skuteczna w leczeniu reumatyzmu oraz rozmaimrozy krewniaczce naszego drzewa. Nasz gro- tych schorzeniach żołądka. Z drzewa akacji w starożytnym Rzymie wyrachodrzew jest odporny na niskie temperatury. Osiąga wysokość do 25 metrów. Jego kwiaty biano amulety, którymi pocierano bolące miejsca. przepięknie pachną, są miododajne i uwielbiane Bogusława M. Andrzejewska przez pszczoły, ale — uwaga!— w korze znajduje http://velveth.webd.pl się trująca substancja, a gałązki uzbrojone są w kolce. Akacja jest drzewem o dużej energii. (fragment e-booka Magia Drzew) Jeśli czujesz się osłabiony psychicznie, zniechę-
str. 15
Medium
Matka Natura
Magda Kaczyńska
Każdego dnia zadaję sobie pytanie, czy naprawdę mój gatunek jest tym, który rządzi planetą? Czy ktoś dał nam takie prawo? Skąd przekonanie o wyższości Homo sapiens nad resztą ożywionej i nieożywionej przyrody? A może powtarzając od wieków wpajane nam teorie, nauczyliśmy się traktować z wyższością inne gatunki, a także przedstawicieli własnego? Czy nasze życie i poczucie wartości nie są budowane na byciu lepszym? Od psa, wróbla, mrówki czy nawet sąsiada, czy koleżanki? Brak szacunku dla siebie, niskie poczucie własnej wartości sprawia, że innych traktujemy z wyższością. Czy uzasadnioną? Jeżeli u choć jednej osoby którekolwiek z wyżej zadanych pytań spowoduje chwilkę zadumy ... będę szczęśliwa! Od kiedy pamiętam, byłam zawsze blisko zwierząt, roślin, świata natury. Dzięki zawodom i miejscom pracy moich rodziców miałam możliwości, jakie ma niewiele dzieci. Od zupełnego
str. 16
maleństwa byłam nauczona ścisłej dyscypliny w czasie obserwacji zwierząt w naturze. Jako kilkuletnie dziewczynka potrafiłam wiele godzin siedzieć w zupełnej ciszy, starając się za wszelką cenę ignorować ukąszenia komarów, żeby wreszcie otrzymać najcudowniejszą z nagród, chwilę czystej magii, spotkanie z prawowitymi mieszkańcami lasu: bobrem, borsukiem, dzikiem, żółwiem błotnym czy jenotem krzątającym się w poszukiwaniu pożywienia. Mój ojciec w moim wczesnym dzieciństwie pracował w ogrodzie zoologicznym, więc miałam dostęp do bezpośredniego kontaktu z jego mieszkańcami. Głaskałam słonie, hipopotamy, bawiłam się z malutkimi lwiątkami, czy niedźwiadkami. Jeden z moich towarzyszy zabaw zostawił mi pamiątkę na całe życie. Ząb tygrysiego dziecka zostawił spory ślad na mojej nodze. Jestem zatem osobą „naznaczoną” przez tygrysa...
Medium
Naturalnie Matka Natura
Jako mała i większa dziewczynka miałam doświadczenia, które dla większości dzieci porównywalne są ze spotkaniem kosmitów. Karmiłam z butelki małego łosia, jelenie, daniele, jeździłam na lamie, wraz z ojcem filmowałam dziką naturę, uczyłam się łapać żmije zygzakowate tak, żeby ani im, ani mi nie stała się krzywda. Żmije, po wykonaniu ujęć były bezpiecznie wypuszczane z powrotem w rodzime środowisko. Poznawałam ludzi żyjących poza cywilizacją, których towarzyszami życia były dziki, lisy czy zające. Mimo, że urodziłam się i mieszkałam w wielkim mieście, miałam to szczęście, że było ono stolicą jedynego europejskiego państwa, które ma w swoich granicach puszczę. Puszczę Kampinoską, bo o niej mowa. Kiedy tylko podrosłam nieco, zostałam zaprowadzona do szkółki jeździeckiej i tam połknęłam bakcyla, którego noszę do dzisiaj. Moje dorosłe życie, tak prywatne, jak zawodowe, jest ściśle związane z końmi, ale także innymi zwierzętami i roślinami. Przesiąkłam światem przyrody po cebulki włosów i w końcu, po trzydziestu kilku latach spełniłam największe ze swoich marzeń. Pewnego wczesnoletniego dnia spakowałam skromny dobytek, dzieci, dwa psy, klatkę z zeberkami i ruszyłam rozpocząć nowe życie w małym domku otulonym z trzech stron lasem, a plecami odwróconym do śródleśnej łąki. Dzisiaj, po prawie sześciu latach, nadal twierdzę, że była to najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam. Każdego dnia podziwiam przepiękne drzewa, wącham zapach lasu i ziół, pod moimi oknami spacerują łosie, dziki, zające, a do ogrodowych kwiatów przylatują baśniowe pazie królowej, admirały, mieniaki tęczowce i inne motyle, które przepyszną urodą, śmiało mogą konkurować z tropikalnymi pięknościami. Staram sie, żeby mój ogród był szczęśliwy. Żyją w nim rośliny, które naturalnie dobrze czują się w warunkach klimatycznych i glebowych, jakie są w mojej okolicy. Mile widziani są także goście zza płotu. Rosną u nas dzikie grusze, leśne żarnowce i mnóstwo jednorocznych i bylinowych roślin, które są równie piękne, jak te wyhodowane przez ogrodników, czy sprowadzone z dalekich krajów. Obok obłędnie pachnących zdziczałych lilaków przycupnęły dystyngowane róże, a pod budlejami, które w czasie kwitnienia przyciągają wielobarwne stada motyli, ścieli się
str. 17
skromna, a jakże śliczna macierzanka, obezwładniająca zapachem. Wszędzie są miejsca stanowiące naturalne domki dla mieszkańców okolicy. Pod stosem desek i w stodole mieszkają padalce i zaskrońce, a pod kamieniami jaszczurki zwinki. W spróchniałym pniu starej wierzby żyją mrówki, a zimą służy on za przytulny dom dla gromad złotooków, które ramię w ramię z biedronkami pomagają nam utrzymać w ryzach populację mszyc. Domowe ścieki spływają do hydroponicznej oczyszczalni, gdzie są dzielnie filtrowane przez rośliny i bakterie. Żeby nie utrudniać im życia, chemię ograniczamy do minimum. Przez szacunek dla Matki Natury używamy wyłącznie naturalnych nawozów, obornika od koni i kóz oraz kompostu z organicznych resztek. W domu mamy gromadkę mruczących, mięciutkich kotów, a członkami naszej rodziny są też dwa konie i dwa psy. Naturalną konsekwencją życia zgodnego z rytmami przyrody, jest wegetarianizm. Nie jemy niczego, co wymaga zabijania. Nasza dieta uzupełniana jest o jajka, od naszych własnych, szczęsliwych kur, mleko i sery od naszych kóz. Wielkim moim marzeniem jest pokazać ludziom, że zwierzęta i rośliny nie są od nas w żaden sposób gorsze. Są inne. Przy uważnej obserwacji i odrzuceniu wpajanych nam w dzieciństwie zasad zobaczymy, że zwierzęta rozumieją nas znacznie lepiej niż my je. Odbierają nasz język ciała, ton głosu, a nawet słowa. My ludzie raczej rzadko rozumiemy co mówią do nas nasi Bracia i Siostry Mniejsze. Narzucamy własny punkt widzenia, uczłowieczamy je, błędnie tłumaczymy reakcje. Z tego czasem wynikają problemy.
Medium
Naturalnie Matka Natura
które do niedawna skazane były na śmierć, a wiele chorób uznanych za nieuleczalne, nagle okazało się stosunkowo niegroźnych. Genialny Leonardo da Vinci także inspirował się doskonałością natury i jego wynalazki są oparte na obserwacjach z niej poczynionych. Mistrz Leonardo szacunek do przyrody miał tak wielki, że nie jadał mięsa. Był jednym z najsłynniejszych wegetarian. Tulimy się do drzew, czerpiąc ich uzdrawiającą , oczyszczającą energię. Osoby żyjące z kotami na pewno wiedzą, że kiedy coś nas boli, fizycznie, czy duchowo, koty kładą się w miejscu, w którym czujemy ból i śpiewając swoje uspokajające mruczanki, leczą. Czy tak postępują bezduszne stworzenia pozbawione rozumu i uczuć? Matka Natura jest czystą magią, pełną DuPodobnie rzecz ma się z przedstawicielami chów. Od nas zależy, czy otworzymy się na możKrólestwa Roślin. Nie rozumiemy ich języka, więc liwość, że istnieje coś więcej, poza zmysłowym traktujemy jako nieme i nieczułe. postrzeganiem i doniesieniami naukowymi. Kiedy Spójrzmy na to z innej strony. W leczeniu spojrzymy na drzewo, jak na prastarą, mądrą ischorych dzieci i dorosłych coraz częściej stosuje totę, bardzo odległą, ale też bardzo bliską, na nasię terapię z udziałem zwierząt. Psy, konie, delszego zwierzęcego towarzysza, jak na równego finy, a czasem także koty , swoim ciepłem, mięksobie, choć zupełnie innego, naprawdę wrócimy kością sierści, ufnością i cierpliwością pozwalają na łono Matki Natury, a wtedy życie staje się zuw przyjemny i bezstresowy sposób złagodzić pełnie inne. Dopiero wtedy nasze Wewnętrzne przykurcze, poprawić sprawność kończyn, Dziecko jest szczęśliwe. Dopiero wtedy zaczywzorce przestrzeni i własnego ciała. W czasie namy rozumieć, czym naprawdę jest życie. zajęć hipoterapii niechodzący pacjenci doświadDlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. czają i kodują prawidłowy ruch miednicy podczas Dlatego, że wszyscy jesteśmy jednością, chodu. Osoby z zaburzeniami psychoemocjonalwszyscy jesteśmy dziećmi Natury, a dzieląc na nymi rozwijają empatię, uczą się nawiązywania lepszych, gorszych, głupszych, czy mądrzejprawidłowych kontaktów społecznych. Połączone szych, panów i sługi, zaprzeczamy samym sobie. jest to z ciepłym masażem boków żywego, duCzyż nie uczymy dzieci, że ludzie różnią sie miężego, przyjaznego zwierzęcia. Psy pracujące dzy sobą i kolor włosów, skóry, czy język, którym w dogoterapii nie tylko pozwalają na czysto fimówimy nie ma znaczenia? To samo tyczy się zyczne ćwiczenia znacznie przyjemniejsze niż na wszystkich Dzieci Ziemi. Nie tylko ludzkich... sali rehabilitacyjnej i bezbolesne, ale także pokaJak krople wody różnimy się między sobą. zują czym jest bezwarunkowa miłość. Zwierzęta Mamy różny kształt, wielkość, różny skład cheleczą nie tylko nasze ciała, ale i dusze, często miczny, różne proporcje tego, z czego zbudopłacąc za to wysoką cenę. Przejmują nasze obwane są nasze ciała. Wszystkie te krople ciążenie, frustracje, zaburzone energie i same wspólnie tworzą wielki, bezkresny ocean. Tak chorują. Te żyjące w laboratoriach oddają życie, i my, dzieci matki Ziemi tworzymy jedność, zażeby medycyna i kosmetyka, a także koncerny chowując swoją odrębność. Pamiętajmy o tym produkujące żywność mogły sie rozwijać. dla naszego wspólnego dobra. Większość wielkich odkryć i wynalazków zawdzięczamy naturze. Przełom w leczeniu infekcji Laguna bakteryjnych nastąpił, kiedy francuski uczony, http://zielonapozytywka.com Ludwik Pasteur, odkrył zadziwiające właściwości pewnego gatunku pleśni. W krótkim czasie zastrzyki z penicyliny zaczęły ratować życie osób,
str. 18
Medium
Duchowo
Jakub Qba Niegowski Pojęcie Karmy, czyli duchowego prawa przyczyny i skutku, a pierwotnie nagrody i kary zostało bardzo chętnie zaczerpnięte z filozofii wschodu i włączone do różnych odmian filozofii New-Age. Dzięki swojej prostocie, doskonale tłumaczyło ono ogólne zasady prawa przyciągania zdarzeń, dając obraz sprawiedliwego losu, który zawsze odpowiada na czyny człowieka. Nagradza dobro, każe zło. Ponieważ jednak nasza ludzka świadomość wzrasta odkrywając coraz to nowe poziomy własnego istnienia, warto co jakiś czas przyjrzeć się powszechnie uznawanym przekonaniom i skonfrontować je z nową świadomością. Zacznijmy jednak od przypomnienia. Pojęcie Karmy zakłada, że każdy uczynek, wywiera wpływ, który wraca do osoby w postaci adekwatnej energii. Pojęcie Karmy wywodzi się z hinduizmu oraz buddyzmu. Do nas dotarło pierwotnie w już spłyconej formie często łączone z reinkarnacją, gdzie za dobre uczynki człowiek miałby się odrodzić w lepszej postaci, lepszym ciele, a za złe mógłby nawet zostać zdegrado-
str. 20
Karma
wany do poziomu jakiegoś pomniejszego zwierzątka. Różne szkoły głoszą też, że karma może objawiać się w zdarzeniach pojawiających się w życiu człowieka i zarówno realizować się bardzo szybko – czyli gdy odpowiedź na czyny pojawia się bardzo szybko – jak również dopiero w kolejnych wcieleniach. Tym sposobem tłumaczy się często kiepski los niektórych ludzi, którzy mieliby sobie na niego zasłużyć w poprzednich żywotach. Spójrzmy jednak na zagadnienie z nieco szerszej perspektywy. Karma to ogólnie rzecz biorąc prawo przyczyny i skutku. Jeśli kierują nami czyste intencje i tworzymy pozytywne okoliczności, los powinien odpowiedzieć nam adekwatną jakością przyciągniętych zdarzeń. Ta część się jak najbardziej zgadza, ponieważ jakość, którą tworzymy, staje się jakością naszego doświadczenia. Innymi słowy, jeśli tworzymy miłą atmosferę to się w niej miło czujemy. Jeśli tworzymy konflikty, to z czasem doświadczamy coraz więcej konfliktów.
Medium
Duchowo Karma
Karmę jednak często podciąga się pod schemat nagrody i kary.
W tym kontekście mówi się, że dobre uczynki generują dobrą karmę, złe uczynki generują złą karmę oraz, że karma musi w taki czy inny sposób zostać rozładowana (czyli zrealizowana poprzez doświadczenie), jak nagromadzona energia. Po części to prawda, a po części zupełnie nieprawda. Oto dlaczego. Każda akcja wywołuje reakcję, o tym wiemy z najprostszych praw fizyki. Pozytywna akcja powinna wiec wywołać pozytywną reakcję, negatywna zaś adekwatną do niej, czyli też negatywną. Z grubsza można by się zgodzić, bo ktoś kto jest nieuczciwy, prawdopodobnie obraca się w kręgu podobnych sobie ludzi i prędzej czy później sam zostanie oszukany lub ukarany za swoje czyny. Ktoś kto tworzy pozytywną atmosferę, jest uczciwy, godny zaufania, prawdopodobnie będzie miał większa szanse na to że powierzy mu się odpowiedzialną rolę czy stanowisko, oraz że ludzie będą traktować go uprzejmie jako kogoś godnego zaufania i powierzenia swoich sekretów. Pobieżnie więc przyglądając się tej sytuacji można powiedzieć, że - faktycznie - człowiek generuje jakiś ładunek energii pozytywnej lub negatywnej i ma to jakiś oddźwięk w jego życiu. Ale ile razy zdarzyło się wam, że pomimo dobrych intencji, coś nie wyszło najlepiej? Albo odwrotnie, ile raz widzieliście nieuczciwych ludzi śmiejących się innym w twarz. I gdzie tu sprawiedliwość? Otóż na to niektórzy mają następującą odpowiedź. Mówią, że nagroda czy kara przyjdą później, za kilka lat, a może nawet w kolejnym życiu. Jednak znając historie inkarnacji wielu ludzi zaobserwowałem, że wielu ma na koncie jakieś mroczne wcielenia i wcale niekoniecznie z tego powodu mieli ciężko w kolejnych żywotach. Co się wiec stało z tą całą karmą? Otóż tu dochodzimy do prawdziwego znaczenia Karmy. Karma zależy od tego, jakie przekonania na swój temat ma dana osoba. Jeśli czuje się winna na jakimś podświadomym poziomie, to faktycznie przyciągnie sytuacje, poprzez które będzie chciała odpokutować. Jeśli ktoś natomiast nie nosi w sobie poczucia winy, to bez względu
str. 21
na to, co kiedyś zrobił, nie będzie miał z tego tytułu problemów - poza tymi, które byłyby bezpośrednią konsekwencją tego działania. Poczucie winy generuje karmę. Przebaczenie samemu sobie uwalnia od karmy.
Poczucie niewinności sprawia natomiast, że żadnej negatywnej karmy po prostu nie ma.
Aby rozwinąć temat i dać materiał do rozważań, jeśli nie jesteście jeszcze w pełni przekonani, przejdźmy do następującego zagadnienia. Żyjemy w świecie dualizmu. Poprzez przeciwieństwa, mamy możliwość postrzegania. Wiemy, co to jest światło, wiedząc, co to jest ciemność i odwrotnie. W tym znaczeniu wszystkie zdarzenia i działania, generują nam punkty odniesienia, poprzez które jesteśmy zdolni do samookreślenia i postrzegania rzeczywistości. To poprzez tak zwane zło, człowiek ma możliwość poznania, czym jest dobro i szlachetność. Bez tego nie zdawalibyśmy sobie sprawy, czym i kim naprawdę jesteśmy oraz jacy jesteśmy. Aby doświadczyć rzeczy pozytywnych, na świecie musza istnieć zdarzenia negatywne, tak więc w pewnym sensie oddają nam one przysługę, pozwalają odkryć kim naprawdę jesteśmy, oraz jacy chcemy być. Czy należało by karać za to jakąś duszę skoro jest to nieodłączony element pozwalający nam na tworzenie i wybieranie tego kim chcemy się stawać? Bez punktów odniesienia nie było by doświadczenia i nie było by żadnej świadomości, ani też samoświadomości. Karma więc jako kara ani jako nagroda istnieć niezależnie nie mogą. Istnieją one tylko, gdy sami nadamy takiego znaczenia efektom swoich doświadczeń. Jeśli uznamy, że tak być powinno – to tak się w naszej rzeczywistości będą sprawy realizować. Ale nie ma odgórnej kary czy nagrody, poza tymi, które sami jesteśmy sobie w głębi siebie skłonni przyznawać. A że bywamy dla samych siebie wbrew pozorom bardzo surowi, stąd i negatywne efekty karmy wydają się czasem bardzo rzeczywiste. Istnieją tak zwane więzy karmiczne. Jest to nazwa, którą posługujemy się, kiedy chcemy wskazać na przywiązanie człowieka do określo-
Duchowo Karma
nych zachowań i wzorców, zazwyczaj zakorzenionych w konkretnych osobach, z którymi przeżywaliśmy wcześniej dane doświadczenia. Dawne traumy czy namiętności potrafią wracać niezależnie od tego w jak odległych wcieleniach miały miejsce. Co nam to mówi na temat karmy?
Więzy karmiczne są wibracjami, z którymi człowiek się utożsamia.
Przychodzące wspomnienie z innego wcielenia pobudzone jest zazwyczaj spotkaniem osoby, z która dane doświadczenie się przeżywało, bo w istocie dana osoba jest jak nadajnik telewizyjny czy radiowy – emituje różne pasma kanałów. My nagle łapiemy znajomy sygnał z życia, które razem wiedliśmy, są tam jakieś budzące emocje treści i bodźce – jesteśmy z powrotem zaangażowani w całą tą sytuację, przezywając ją na nowo, czy w jakiś sposób usiłując ją kontynuować. Dawne miłości, od których trudno się uwolnić, dawne zatargi, których echo powoduje określone, zupełnie podświadome reakcje. Wszystko to wydaje się móc wskazywać na jakąś zwierzchnią moc Karmy. Dlatego niektórzy twierdzą, że Karma to odgórne prawo, nadając mu niemal boskiego znaczenia i twierdząc, że jest to prawo nieuniknione. Owszem, dopóki jesteśmy nastawieni na wibracje reprezentowane przez dane zdarzenie karmiczne - dopóty jesteśmy w nie uwikłani. Niesie więc ono stale jakiś ładunek w sobie, jakieś następstwa, jakieś sprawy - jak to się mówi – do przepracowania. Ale wystarczy, że zmienisz się wewnętrznie i całe to karmiczne „olaboga” znika jak ręką odjął. Zrozum, nie musisz przepracowywać cierpiąc, choć możesz i bywa to naszym odruchowym sposobem radzenia sobie z problemami, bo ostatecznie cierpienie wypala w nas potrzebę przeżywana danej sytuacji, gdy mamy nareszcie dosyć. Ale to jest dłuższa i mniej przyjemna droga. Przypomina ona sytuację, w której aby dostać się z wielkiej góry na dół, wybralibyśmy z niej zjechać rozklekotanym wózkiem po niepewnej drodze, podczas gdy obok do dyspozycji mamy
str. 22
teleport, który automatycznie przeniesie nas w wybrane miejsce. Ale my powiedzieliśmy sobie wtedy; eee... teleportacja nie istnieje, wsiadam do tego wózka... i jedziemy, rzuca nami niemiłosiernie, w końcu na dole wychodzimy poobijani, bo zabrakło nam wiary w inne możliwości. Jest prostsza droga. Zmiana. Po prostu – zmiana. Jeśli człowiek całościowo – nie tylko powierzchownie, ale całym sobą postanawia wprowadzić zmianę, postanawia wejść na obroty, które nie generują poczucia winy etc. to karma pryska.
Człowiek jest wolny, jedyną niewolę, tą najskuteczniejszą, tworzy sobie sam, poprzez przekonanie o własnej niemocy.
W istocie mamy moc zmiany w sobie cały czas. Nie ma potrzeby też czuć się źle, jeśli nie wszystko od razu udaje nam się w sobie zmienić czy zaakceptować. Ludzie nieraz bardzo się „spinają”, martwią, denerwują czy czynią sobie wyrzuty mówiąc – próbuję tak mocno i mi nie wychodzi, jestem do niczego, na pewno coś jest ze mną nie tak. Od tego tylko krok do stwierdzenia „no tak, widocznie jednak zasługuję by cierpieć”. Po co dodatkowo się jeszcze bardziej obciążać, źle się czując z tym, że nie umiemy sobie do końca wybaczyć czy dodatkowo się obciążać tym, że nie reagujemy tak, jak byśmy sami od siebie oczekiwali?
Duchowo Karma
Działajmy najlepiej jak potrafimy, ale nie lepiej. To znaczy nie obarczajmy się winą za to, że nie jesteśmy lepsi niż umiemy być. To dobry początek do faktycznej zmiany na lepsze, jeśli uwolnimy się od poczucia winy za to, że jesteśmy, jacy jesteśmy. Pamiętacie? Wszystko jest względne. To człowiek tworzy znaczenie swojego życia, interpretuje doświadczenia, nadaje im znaczenie, na bazie tego znaczenia wybiera kolejne ścieżki i nadaje kolejne znaczenia.
Poczucie winy jest jednym z najbardziej tłamszących człowieka – a zarazem najbardziej iluzorycznych zjawisk we wszechświecie.
Skoro wszystko ma swoje miejsce i jest potrzebne, to jak można się karać za to ze było się tym, czym na dany czas się było? Ważne jest, kim wybieramy być TERAZ, a teraz najlepiej wybierać zawsze najwyższą jakość bycia, jaka budzi największą radość w naszym sercu i z jaką jest nam prawdziwie dobrze. To, że ktoś może „widzieć karmę” lub „zdejmować karmę” jest w istocie zdejmowaniem wygenerowanej energii i wzorców związanych z poczuciem winy i wszystkim tym, co człowiek może „wziąć na siebie”. W tym kontekście karma jest namacalną formą energii, istnieje nie tylko jako koncepcja, ale jako energetycznie namacalna forma, którą niektórzy potrafią postrzegać. Zdjęcie takich wzorców, które człowiek bardziej lub mniej świadomie przyjął na siebie jest jednak konieczne tylko wtedy, kiedy człowiek ten pozostaje w obrębie ich wibracji. Zmiana częstotliwości, w której rezonujemy i wejście na wyższy pułap świadomości automatycznie kasuje stare wzorce, które nowa świadomość natychmiast transformuje. Jeśli obciążające wzorce spotykają się z wibracją wysokiej świadomości, rozpuszczają się niczym sople lodu w promieniach wiosennego słońca. Karma wydaję się czasem bardzo silna, nie dlatego, że to ona jest silna, ale dlatego, że człowiek mocno rezonuje z daną wibracją, którą okre-
str. 23
ślenie karmy tylko przedstawia i pozwala jakoś nazwać. Więzy karmiczne bywają silne, bo przedstawiają silny rezonans i wibrację z danymi wzorcami. Często wspomagane przez sentyment do przeszłości. Dopóki ten rezonans trawa, dopóty można mówić o silnej więzi karmicznej, której nieraz człowiek myśli, że nie da się pozbyć. Ale z tysiąca powodów to tylko on się jej nie chce pozbyć, podświadomie, na jakimś poziomie, jeszcze nie ma tego dosyć. Najtrudniejsza prawda o nas samych jest taka, że wybieramy cierpienie często bardzo długo i mimo że krzyczymy – pomóżcie – w rzeczywistości nie mamy jeszcze dosyć sami siebie karając i doświadczając w ten sposób. Trudno to czasem zaakceptować, ale kiedy sobie człowiek to uświadomi, chociaż częściowo, zyskuje szansę by zacząć zmieniać swoje życie, co warto uczynić zaczynając od przebaczenia sobie – jeśli nie od razu i nie całkiem – to może chociaż trochę, a efekt będzie – chociaż trochę lepszy. W ten sposób uczymy się o nas samych, badamy i poznajemy samych siebie.
Gdyby nie trudne doświadczenia, nie wiedzielibyśmy ile w nas dobra, ile szlachetności, ile miłości, ile cierpliwości, ile łagodności.
Dopiero postawieni w trudniej sytuacji uzmysławiamy sobie powoli to wszystko, a z czasem już bardziej świadomie możemy powiedzieć – nie potrzebuje już takich doświadczeń, wiem kim jestem, wiem kim chcę być, postanawiam być tym i tym, a wówczas jeśli postanowienie jest całkowite, wszechświat nie ma innego wyboru jak pozwolić nam na jego realizację. Istnienie iluzorycznej karmy wynika też w dużej mierze z... sentymentalnej natury człowieka. Widać to przede wszystkim w związkach karmicznych polegających na odnawianiu się starych związków partnerskich z innych wcieleń. Przecież to takie romantyczne, odnaleźć swoją miłość znowu, po tysiącleciach, znowu być
Duchowo Karma
razem. Tylko okazuje się często, że po tych tysiącleciach pasujemy do siebie jak tysiącletnia pięść do tysiącletniego nosa. Człowiek jednak z uwagi na swój sentyment ceni „to co stare”. Pielęgnujemy więc stare znajomości, stare miłości i choć bywa to faktycznie fajne i satysfakcjonujące, równie często prowadzi do kłopotów, bo jedną z niewielu stałych rzeczy we wszechświecie jest – zmiana. Zmieniamy się i nie zawsze to, co było, pasuje do nas nadal, nieważne jak usilnie chcemy wejść w stare buty. To właśnie niezdolność do patrzenia z otwartym umysłem nie uwarunkowanym przeszłymi animozjami w głównej mierze tworzy następstwa, które nazywamy potocznie karmą. Karma jest zjawiskiem, które niezależnie od swojego źródła i obiektywności istnienia – podatne jest na naszą wewnętrzną postawę. Zgodnie z jedną z zasad wszechświata, która mówi, że wszechświat podobnie do lustra odzwierciedla nasze wewnętrzne przekonania - karma jest odzwierciedleniem wewnętrznego nastawiania
str. 24
i przez zmianę owego nastawienia może zostać zmieniona. Każdy człowiek ma prawo do samodoskonalenia, którego jednym z niezbędnych elementów jest przebaczenie sobie i samoakceptacja, w efekcie czego możemy zacząć pozytywnie dla dalszego rozwoju wykorzystywać przebyte doświadczenia. Dzięki temu mamy szansę porzucenia starych wzorców i ciążących nam relacji na rzecz kreowania i przyciągania faktycznych nowych, lekkich, przyjemnych jakości w swoim życiu osobistym. Jakub „Qba” Niegowski http://jakubniegowski.pl
MEDYTACJA
Szlakiem gwiazd przemierzam otchłanie
w miękką ciemność zanurzam znów włosy jasnych spiral srebrzyste podwoje
w ciszy nocy ze śmiechem otwieram Żółty promień słoneczny ze świtu rubin zorzy złociście zakwita
kiedy dzień lekko spływa na ziemię kiedy wznosi mnie z objęć niebytu
Kryształ dźwięku wysoko zabrzęczy szelest dziwny zanuci czakramu w niepojętej melodii nirwany
skrzydeł łopot nad głową zaszumi Uniesiona pod niebo i wyżej
trwam tak sekund malutkie ułamki
aby lotem małego skowronka
opaść w życie codzienne na powrót str. 25
Szarotka
Medium
Bogusława M. Andrzejewska
Czas Aniołów
W moim życiu Anioły zajmują szczególne miejsce. Są dla mnie Światłem i moja wiarą, są wsparciem i są czymś więcej: nadzieją, że nasze modlitwy, westchnienia i marzenia o duchowości odnajdują sens. Piszę, że wierzę w Anioły, ale zgodnie z definicją w moim stosunku do Aniołów nie ma wcale wiary - jest pewność, miłość i wiedza, bo są One dla mnie tak oczywiste, jak drzewo rosnące za oknem. Od kiedy jest mi dane odczuwać inne energie, odbierać ich obecność, kwestia kontaktu i obcowania z Aniołami przestała być rozważana jako wiara lub nie. To raczej doświadczanie. Na początku uczyłam się rozpoznawać co manifestuje się obok, jakiego rodzaju energia, jak się przejawia, czego chce - jeśli w ogóle czegoś chce. Potem latami uczyłam się pracować najpierw z niższymi energiami - bo to rzecz jasna trudniejsze - potem z Aniołami. Dzisiaj już wiem, kiedy się pojawiają... Zweryfikowałam swoją wiedzę z innymi osobami, które mają podobny lub całkiem inny dar odbioru niewidzialnych energii. To na pewno w znacznym stopniu pomaga pracować z Aniołami.
str. 26
Kontakt z Aniołami jest dla mnie oczywisty i naturalny. W moim pokoju stoi ołtarzyk z Aniołami, na którym mogę symbolicznie zapalić świeczkę, by zadać jakieś swoje trudne pytanie albo postawić wybrana dzisiaj kartę do medytacji... Ponieważ nigdy nie stosowałam żadnych skomplikowanych rytuałów, a jedynie modliłam się najprostszą dziecięcą modlitwą - tak pozostało do dzisiaj. To działa tak, jak zadziała każda forma kontaktu, którą człowiek sobie wymyśli. Zawsze powtarzam, że wystarczy z głębi serca gorąco poprosić o pomoc lub odpowiedź. Niczego więcej nie trzeba... Choć zapewne nie zawsze rozumiem wszystkie przekazy, zazwyczaj wiem, kiedy powinnam zadać pytanie. Anioły odpowiadają. Mówią do nas. Szczególnie nasz Anioł Stróż próbuje przekazać nam ważne informacje. Nie zawsze je słyszymy. Czasem nie ufamy swojej intuicji i temu, co pojawia się w naszym sercu. Wtedy pomagają nam Karty Aniołów. Przekazują odpowiedź jasno i zrozumiale. Niezmiennie zadziwia mnie rozkładanie anielskich kart. Za każdym razem pokazują wszystko
Duchowo Czas Aniołów
tak trafnie, że nie sposób porównać tego rozkładu z czymkolwiek innym. Jest też w tych rozkładach przesłanie duchowe i element dobrej rady. Pokazują, co można zrobić, żeby lepiej realizować swoje życie na ziemi. Jest to takie spojrzenie z zupełnie innego poziomu, które pokazuje ważne aspekty naszego istnienia. Trafność wyboru kart zaskakuje nawet wtedy, kiedy wyciągamy tylko jedną - bezbłędnie określa sedno naszego problemu. Korzystam często z Kart Aniołów, jednak wcale nie po to by wróżyć. Czasem losuję jedną, jako symbol Niebieskiego Pomocnika w szczególnie ważnej sprawie. Kiedy zastanawiam się nad sprawami finansowymi, wyciągam Anioła Obfitości. Kiedy ktoś zrobi mi przykrość – Anioła Wybaczenia. Kiedy to temat dotyczący związku, któregoś z Aniołów Miłości lub Dojrzałości. Nieprzypadkowo wylosowana karta trafia w dziesiątkę. Jednak czasem mnie samą zdumiewa anielska magia... Któregoś dnia wybierałam się z mężem na ważne spotkanie z rodziną. Przygotowywaliśmy się na ten dzień prawie dwa tygodnie. Wszystko było ustalone, załatwione, jednak tego dnia rano czułam w sobie lęk i napięcie. Ponieważ moje ciało ma wiedzę profetyczną, której ja świadomie nie posiadam, zaczęłam się zastanawiać, czego się lękam. Ponieważ zawsze może się wydarzyć coś nieprzyjemnego, np. może zepsuć się samochód albo można utknąć na długie godziny w wielkomiejskim korku, postanowiłam zrobić to, co mogę, aby było dobrze. Zrobiłam reiki na sytuację, pomodliłam się do Aniołów, zapaliłam świecę i wylosowałam Kartę Opiekuna tego ważnego dla nas spotkania. Wyszedł Anioł Łagodności. Zdziwiłam się, bo z natury jestem łagodna i tej cechy mam w sobie naprawdę sporo. Poza tym moje kontakty z rodziną zawsze przebiegają spokojnie i przyjaźnie – miałam w rodzicach prawdziwe oparcie. Nie zrozumiałam przesłania – planowane spotkanie z zasady miało być „łagodne” – ale uśmiechnęłam się do Anioła i wróciłam do przygotowań.Chwilę przed wyjazdem mój mąż dostał telefon – musiał natychmiast zgłosić się do pracy. Co gorsza, nie była to żadna pilna awaria, lecz zwykła awantura, którą spokojnie można było przełożyć na popołudnie lub nawet inny dzień. Cała sytuacja była nieprzyjemna i niepotrzebna, a co ważne: nie miała nic wspólnego
str. 27
z moim mężem. Miał jedynie pomóc wyjaśnić coś komuś, jako mimowolny świadek sprawy – i jak to bywa w takich sytuacjach: natychmiast! Nie ukrywam, że przez chwilę zrobiło mi się przykro, ponieważ poczułam bezsilność wobec ludzkiej głupoty. Zawsze trudno mi zrozumieć pieniaczy, ktorzy z nudów utrudniaja innym życie. Bez ważnej przyczyny, a jedynie przez jedną agresywną i awanturniczą, obcą mi zupełnie osobę, musiałam sama pojechać na umówione spotkanie z rodziną. Kiedy smutna usiadłam na krześle naprzeciw mojego anielskiego ołtarzyka, spojrzałam na wyciągniętą rano kartę – Anioła Łagodności. W tym momencie zrozumiałam, że dostałam wcześniej przesłanie, żeby nie martwić się i nie denerwować, aby zachować w sobie łagodność, nie pozwalając na gniew. Karta uprzedziła, że w tym dniu, w związku z naszym ważnym spotkaniem pojawi się sytuacja, wywołująca negatywne emocje. Anioł podpowiadał: bądź łagodna, cokolwiek się wydarzy... Jeśli komuś się wydaje, że łagodność w niczym nie pomoże, bo przecież nie naprawi sytuacji, to warto wziąć pod uwagę, że o wiele ważniejszy od wydarzeń jest stan naszego ducha. Żadna awantura, żadne nerwy i nawet łzy niczego nie zmienią, kiedy coś nam nie wyjdzie. Natomiast zadziałają negatywnie na nasza energetykę i na nasze zdrowie. Po co zatem poddawać się niepotrzebnym emocjom, jeśli to w niczym nie pomaga? Lepiej zachować łagodność w sercu, również dla agresywnego pieniacza, który swoim bezsensownym zachowaniem burzy nasze plany. Gniew na taką osobę jest zupełnie niepotrzebnym bagażem, wikłającym nas w kolejne lekcje i przepracowania. Korzystniej dla nas zaakceptować sytuację i powiedzieć sobie: trudno, niech tak będzie. Rzeczywiście: niebo nie spadło na Ziemię… Chociaż planowane spotkanie nie potoczyło się po mojej myśli, nie miało to większego znaczenia dla mnie. Natomiast potrzebę łagodności od tamtej pory stale doceniam i bez wyciągania karty wiem, kiedy nie warto poddawać się niepotrzebnym emocjom. Takie mądre wskazówki dostajemy stale od naszych niebiańskich opiekunów. Wystarczy nauczyć sie ich słuchać. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Bożena Wojciechowska
Po co mi ta wiedza? Od kilku lat prowadzę warsztaty "Trening widzenia aury". Zawsze, po trwających kilkanaście godzin ćwiczeniach, wszyscy uczestnicy widzą otoczkę eteryczną wokół ciał współćwiczących. Zawsze też sprawia nam to ogromną, wspólną radość. Często po warsztatach, podekscytowana wspólnymi sukcesami, opowiadam o nich w gronie znajomych i ... tu spotykam się z dziwnym dla mnie pytaniem... Dobrze, wszystko rozumiem - mówią moi słuchacze - tylko powiedz, po co nam ta umiejętność? Zwykle odpowiadam: Osoba, która odczuwa wewnętrzną tęsknotę, pragnienie tej umiejętności, sama wie po co jej to potrzebne. Niektórym ludziom nie jest potrzebna wiedza dlaczego i po co żyją. Uważają, że "nie prosili się na ten świat", obwiniając rodziców za swoje zaistnienie w fizycznej postaci. Inni żyją po to, aby jeść. Znam wiele osób, których życie kręci się wokół kupowania, przygotowywania i konsumowania. Dla takich osób znajomość "anatomii energetycznej" jest zbędna. Każdy z nas przyszedł na ziemię ze specjalnym zadaniem wobec siebie i wobec społeczeństwa. Dlatego nie możemy nikogo potępiać za inne poglądy i nikim pogardzać. Być może zadaniem pewnych osób jest tworzenie nowych przepisów kulinarnych, a doświadczenie objadania się potrzebne jest im do życiowych lekcji i posuwania się w rozwoju... Ewolucja na naszej planecie wciąż postępuje w kierunku "lżejszych" wibracji energetycznych. Z fizyki wiemy, że każde ciało - czy to gazowe, ciekłe czy stałe jest energią o określonej częstotliwości drgań. Im wyższe częstotliwości, tym ciało subtelniejsze, rzadsze. Przykładowo ciało człowieka wibruje z częstotliwościami od około 7,8 do 8 Hz. Każdy z naszych narządów wykazuje inny przedział częstotliwości. Jeśli mamy ochotę np. na jabłko - oznacza to, że nasz organizm wyczerpał energię o częstotliwości jabłka i daje nam wskazówkę, iż należy ją
str. 28
uzupełnić. Brzmi to śmiesznie, ale zapytajcie znajomego fizyka, a powie wam ile Hz "przypada" na jabłko... Polem energetycznym otaczającym nas zajmowali się filozofowie i naukowcy od czasów tak dawnych, że trudno ustalić daty. Wzmianki jakie odnaleziono sięgają roku 3000 pne i lat wcześniejszych. Nie zawsze jednak używano określenia "pole energetyczne". 500 lat przed naszą erą Pitagoras postrzegał "energię witalną" jako świetliste ciało o zdolnościach leczniczych. Wiele lat później, Paracelsus, uważany za ojca medycyny, "materię witalną" nazwał "iliaster". Dziewiętnasty wiek przyniósł nowe nazwy dla pola energetycznego w pracach wybitnych uczonych. Anton Mesmer opisał je jako "fluid magnetyczny", Wilhelm von Reichenbach jako "siłę odyczną". W wieku XX rozpoczęto badania pola energetycznego człowieka za pomocą specjalnych przyrządów. Walter Kilner posługiwał się barwnymi ekranami do oglądania aury. Zauważył, że jej wygląd ma związek z chorobami. Elektroniczne pomiary częstotliwości "biopola" prowadziła Valerie Hunt w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W tym samym czasie Robert Becker dokonał pomiaru ludzkiego "pola elektromagnetycznego", a Victor Iliuszyn stwierdził, że pole to zawiera substancję zbudowaną z wolnych jonów, o innych właściwościach niż dotychczasowo znane stany skupienia. Nazwał ją bioplazmą. Jak widać wielu naukowców zajmowało się problematyką aury. Bynajmniej jednak, nie jest to powodem aby "wciskać" tę wiedzę komuś na siłę. Myślę, że zainteresowany czytelnik sam odpowie sobie na pytanie po co mu ta wiedza...
Prosperująco
Bogusława M. Andrzejewska
Prosperita i duchowość Duch wciela się w materię po to, aby z nią pracować. Zmaganie się z problemami ciała lub pieniędzy jest najlepszą lekcja, która rozwija w nas najpiękniejsze jakości. Jest więc rzeczą naturalną pojmowanie materii jako naturalnego poligonu dla duszy. W tym znaczeniu duchowość jest we wszystkim, co jest. Próba rozumienia działania pieniądza poprzez poznawanie zasad rządzących wszechświatem jest logiczna i w pełni uzasadniona. Człowiek rozwinięty duchowo to osoba, która zna te zasady i potrafi je w praktyce stosować. Również w sferze finansowej. Z pewnością rozwój duchowy powoduje docenianie niezmierzonego bogactwa, które znajdujemy w głębi siebie, dlatego też taka osoba nie zabiega o duże ilości pieniędzy i nie zajmuje się ich pomnażaniem. Bardzo często potrzebuje niewiele: garść strawy i dach nad głową. Nie chce więcej. Ale przede wszystkim: nigdy niczego jej nie brakuje, a pieniądze jakoś same do niej płyną w takiej ilości, jak trzeba. Może też zatem jeździć pięknym samochodem i mieszkać w ładnym domu. Może też posiadać niewiele, ale wystarczająco do szczęścia. Rozwój polega na pozna-
str. 29
waniu zasad rządzących materia, a zatem daje nam władzę nad materią. Nie musimy chodzić po wodzie, ale nie możemy chodzić głodni. Najczęściej występujący mit to oddzielanie duchowości od materii. Wydaje nam się, że człowiek jest albo materialistą, posiadającym dużo albo biednym mnichem, który pości i żyje w sposób ascetyczny. Tymczasem duch przepełnia materię, materia wyrasta z ducha – są ze sobą nierozerwalnie splecione. Nie może istnieć jedno bez drugiego. Człowiek – materialista, który zajmuje się głównie liczeniem posiadanych dóbr i wielkością zasobów na koncie nie jest mniej duchowy od mnicha odmawiającego cały dzień różaniec. Podlega tym samym prawo wszechświata – np. „Prawu Przyciągania”, „Zasadzie Lustra”. Obok niego stoi jego Anioł Stróż. Kobieta, dla której jest najważniejszy, kocha go prawdziwa miłością i każdego dnia poprzez swoje kochanie napełnia Światłem… Różnica polega tylko na ogniskowaniu przez niego uwagi na innym temacie, a tym samym niejednokrotnie na wolniejszym rozwoju wewnętrznym.
Prosperująco Prosperita i duchowość
Jeśli pojmiemy duchowość jako znajomość zasad rządzących wszechświatem – poznanie prosperity pomaga nam posiadać więcej. W technikach duchowego rozwoju znajdziemy wiele dróg do poprawienia swojego losu i napełnienia portfela. Pusty portfel zazwyczaj jest sygnałem, że jakaś cząstka nas domaga się uzdrowienia. Poznając metody rozwoju wewnętrznego, odnajdujemy zarówno sposób wyleczenia siebie, jak i usunięcia objawu, jakim jest brak pieniędzy. Problemy z pieniędzmi, ze zdrowiem, ze związkami to nauczyciele. Nazywam ich nauczycielami „z rózga”, ponieważ zadając nam cierpienie, skutecznie zmuszają nas do nauki. Kiedy pojawia się kłopot, kiedy jest nam źle, automatycznie szukamy sposobu na poprawienie sytuacji. Nierzadko sięgamy do metod, które wcześniej wydawały nam się bzdurne i niewiarygodne – tym samym otwieramy się na rozwój. Uważam, że w większości wypadków problemy pojawiają się w naszym życiu właśnie po to, abyśmy zaczęli pracować nad własnym rozwojem. Osoba, której dobrze się powodzi, przegląda katalogi biur podróży lub planuje budowę nowego domu. Osoba, która cierpi – sięga do internetu i książek, traktujacych o poprawie jakości życia lub przychodzi do mnie na kurs prosperity. Szuka ratunku. Zatem to cierpienie lub jakiś dręczący brak prowadzi nas ku duchowości. Oczywiście czasem dzieje się odwrotnie. Człowiek duchowo rozwinięty odczuwa radość i błogość. Jest spełniony, ma wszystko. Ciesząc się pieniędzmi odkrywa, że praca z nimi daje mu harmonię. Zaczyna zatem zajmować się współdziałaniem pieniędzy i ducha, utwierdzając się w przekonaniu, że bogactwo jest wynikiem jego duchowej pracy nad sobą. Pieniądz jest energią. Taką samą jak stoły, krzesła, sprzęt AGD lub RTV, jak owoce lub zagraniczna wycieczka. Jest ułatwieniem wymiany energii (nie muszę uzasadniać – został wymyślony po to, aby ułatwić handel i wymianę towarów). Nie jest niczym więcej i niczym mniej. Proszę wyobrazić sobie kartę kredytową. Kawałek plastiku, który sam w sobie kosztuje grosz lub dwa. Pieniądze są w nim tylko potencjalnie. Wchodząc z kartą do domu towarowego dostajemy wszystko czego pragniemy: towary, usługi, bilety do kina… Symbolicznie jest w karcie kredytowej taka sama moc jak w pieniądzach.
str. 30
Jeśli stanę się wszechmocnym guru i będę uzdrawiać dotykiem, to nie potrzebuję nawet karty. Ludzie w zamian za uzdrowienie będą mi składać u stóp wszystko, czego zapragnę i także to, czym oni sami zechcą mnie obdarować. Wówczas mój uzdrawiający dotyk nabiera mocy karty kredytowej i pieniędzy. Cenimy sobie wiele rzeczy materialnych, cenimy rzeczy pyszne i piękne, i te dające nam komfort lub przyjemność – natomiast pieniądze same w sobie są tylko kawałkiem metalu lub papieru. Każdy z moich uczniów potrafi powiedzieć dokładnie, czego pragnie: domu, samochodu, wycieczki, utrzymania dla dzieci i żony, ubrań, komputera… Każdy człowiek wie, że jeśli będzie miał własnego dżina, to będzie go prosił o konkretne rzeczy, a nie o monety czy banknoty. Zatem jeśli możemy błogosławić jedzenie, nowy samochód lub nowy dom, to możemy błogosławić także pieniądze. Są tym samym. Warto sobie jednak uzmysłowić, że to nie pieniądze rozwiązują problemy, ale nasza twórcza wyobraźnia. Wystarczy znać swoje możliwości i uświadomić sobie, że zawsze możemy wykreować sobie nadwyżkę finansową (czyli znaleźć sposób na zarobienie dodatkowych pieniędzy). To sposób myślenia i wiara we własne możliwości tworzy pieniądze lub raczej sposobność ich zarobienia. O pieniądzach mówi się różnie. Każdy chce je mieć, a jednocześnie krążą mity, że zmieniają człowieka i to oczywiście na gorsze. Otóż pieniądz nie jest ani dobry ani zły... Jest tylko energią. Tak silną, że oczyszcza i wydobywa na wierzch prawdziwą twarz każdego człowieka. Jeśli ktoś jest szlachetny, to żadna ilość pieniędzy nie zrobi z niego cynicznego egoisty. Jeśli ktoś przed zdobyciem dużej ilości pieniędzy był miły, a teraz odwraca się do nas plecami, to znaczy tylko tyle, że całe życie nosił maskę, pod którą ukrywał swoje prawdziwe oblicze. Pieniądz to prawdziwy tester, który odsłoni przed wami twarze interesownych znajomych i odróżni ich od szczerych przyjaciół. Jak by na to nie patrzeć, jest fantastyczną energią o mocy nie do przecenienia. Szczerość to luksus, na który niewielu sobie pozwala. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Bogusława M. Andrzejewska
Samoakceptacja Jednym z najważniejszych tematów w prospericie jest akceptacja siebie. Zastanów się i szczerze odpowiedz, czy lubisz siebie takim, jakim jesteś? Czy podoba ci się twoje ciało, wygląd, uśmiech, reakcje, czy też wstydzisz się i denerwujesz kiedy ktoś patrzy na ciebie. Nikt z nas zapewne nie jest idealny... a zresztą jak wygląda ideał? Jak mówi ideał? Jak śmieje się ideał? Jak reaguje? Czy zdajesz sobie sprawę, że każdy z nas ma wewnątrz własną różną od innych wizję ideału? Czy zatem jest jakiś wzorzec, do którego za wszelką cenę musisz się dopasować, czy tez wolno ci być sobą dokładnie takim, jakim jesteś? Czy jest gdzieś ściśle określone, że masz mieć takie i takie wymiary, mówić takim tembrem głosu, w taki konkretny sposób dobierać słowa, tak się poruszać? Wyobraź sobie przez chwilę, że obserwujesz zachód słońca w ciepły dzień nad morzem. Przyjrzyj się jak złote promienie malują chmury w różne barwy. Zobacz jak obłoki układają się w najdziwniejsze kształty. Czy kiedykolwiek, podobnie jak Dyzio Marzyciel, wyobrażałeś sobie, co przedstawiają? Ta chmura to głowa i pysk konia, tamta to zamek, jeszcze inna to lew w biegu... Przesuwający się przed tobą kalejdoskop obłoków porusza fantazję i możesz tak godzinami obserwować coraz to inne postacie wyłaniające się z kłębów chmur. Świetliste promienie zachodu także tworzą falbanki, miraże, aureole... Wracajmy jednak do tematu – mówimy o ideale. Zatem jakie są idealne chmury i idealne promienie? Jeśli jasno określisz, co podoba ci się najbardziej, zdecydujmy, ze tak już będzie zawsze i ze takie właśnie formy przybiorą chmury – raz jeden i na zawsze. Powiedz szczerze, po ilu godzinach poczujesz się rozczarowany i znudzony brakiem zmian i ruchu na niebie? Jeśli jesteś kobietą, wyobraź sobie uroczyste przyjęcie, na którym wszystkie panie prezentują identyczne sukienki i jednakowe fryzury. Jednakowymi wystudiowanymi ruchami sięgają po kieliszki szampana, błyskając w świetle lamp
str. 31
identycznymi tipsami na końcach palców, ozdobionych takimi samymi złotymi pierścionkami. „Toż to freudowski koszmar!”* – krzyknie niejedna z was. Sięgając dalej, przypominam sobie film pt. „Dzień Świstaka”, którego bohater utknął w pętli czasowej i każdego dnia budził się w tej samej dacie i przeżywał po kolei te same doświadczenia, spotykał tych samych ludzi. Podstawowym sensem bycia stało się dla niego maksymalne urozmaicenie i odwracanie wydarzeń. Ta głęboko mądra komedia pokazuje w istocie, jak większość z nas tkwi w bylejakości codziennych takich samych wydarzeń, podporządkowując się ustalonemu dawno rytmowi: budzik, prysznic, śniadanie, droga do pracy, praca, powrót do domu, obiad... Doskonale opanowane czynności, które można wykonywać z zamkniętymi oczami. Wielką sprawą staje się impreza imieninowa u koleżanki, która raz na miesiąc zmienia utarty rytuał codzienności. Jak niewielu z nas ma odwagę wyrwać się z takiego schematu i zmienić... choćby drogę do pracy... A teraz zastanów się, czy piękno świata nie polega przede wszystkim na jego różnorodności? Czy największym urokiem ludzkości nie jest przypadkiem fakt, że każdy z nas jest inny, że różnie się ubieramy, zachowujemy, śmiejemy, mamy różne zainteresowania? Czy kiedy poznajesz nowego kumpla, nową koleżankę, nowego współpracownika nie jest największą w nim atrakcją niewiadoma? Ciekawość, jak się zachowa, o czym powie, jak się uśmiecha i czy lubi taką samą kawę ja ty? Zapewne – choć czujemy się swojsko i pewnie wśród starych przyjaciół – wszyscy jednak lubimy poznawać nowych ludzi. Właśnie dlatego, że są ... inni. Zapewne masz sobie do zarzucenia, ze zrobiłeś to czy tamto nie tak jak trzeba, ze nie byłeś w porządku wobec innej osoby, ze jesteś leniwy, złośliwy, nerwowy, impulsywny. Oczywiście, jeśli ktoś inny robi ci wymówki, będziesz się zasłaniałpracą, przemęczeniem, trudnymi warunkami domowymi, brakiem pieniędzy, niewyrozumiałym
Prosperująco Samoakceptacja
szefem. Sam ze sobą jednak stajesz się krytyczny i nietolerancyjny. Zauważyłam, że najtrudniej jest człowiekowi powiedzieć dobre słowo o sobie. Tak łatwo jest chwalić innych, a tak trudno docenić siebie. A ja namówię cię, abyś poszedł dalej, abyś docenił siebie, ba nawet pokochał! Jesteś wspaniałym człowiekiem, tylko jeszcze tego nie odkryłeś, bo twoje otoczenie przywykło do tego, ze wszystko i wszystkich wokół należy krytykować. Nie wiem kto i kiedy wymyślił, że jeśli człowieka pochwalimy, powiemy mu cos miłego, to on niechybnie „obrośnie w piórka” i odleci do ciepłych krajów. Nic bardziej błędnego! Mówienie człowiekowi miłych słów, docenianie go, to nie tylko motywacja i zachęta, ale też i puszczanie w obieg dobrej energii ciepła i życzliwości. Zastanów się, kogo wśród swoich znajomych lubisz najbardziej. Zamknij na chwilkę oczy i wyobraź sobie tą osobę blisko ciebie. Posłuchaj, co mówi i jak to robi. Czy krytykuje cię, poniża, wyśmiewa? Czy też wspiera cię, chwali, pomaga ci dobrym słowem? Skąd w tobie dla niej tyle życzliwości, czy nie w odpowiedzi na jej sympatyczne zachowanie? Pomyśl też o tym, ze w osobach które lubisz niewiele cię drażni, a kiedy ktoś raz zaszedł ci za skórę, to cokolwiek zrobi, masz do tego krytyczny stosunek. Tak działają relacje... Wykorzystaj tą wiedzę do polubienia siebie. Wielokrotnie w czasie psychologicznej konsultacji opartej na analizie osobowości klienta za pomocą technik alternatywnych, padały słowa: „cały czas mówi pani same dobre rzeczy, a jakie mam wady, proszę powiedzieć coś złego.” Ludzie przyzwyczajeni do stałej krytyki, do wszelkiego rodzaju werbalnych ataków ze strony innych nie potrafią zaakceptować, że można w drugim człowieku widzieć tylko dobro. Smutne to, bo przecież w każdym z nas jest choćby mała iskierka światełka. Niejednokrotnie wystarczy ją rozdmuchać, aby zamieniła się w piękny ogrzewający płomień. Nie oznacza to, że jesteśmy bez wad, oznacza tylko, że pozytywy są korzystniejszą energią niż negatywy i to na pozytywach warto się skupiać. Po co na przykład leniowi powtarzać to, co słyszy codziennie od matki, żony czy szefa. On doskonale wie, że jest leniwy i jeśli dotąd nic z tym nie zrobił, to wątpliwe, że zmieni się, kiedy psycholog powtórzy: „jest pan leniwy”. Słuchanie ciągłej krytyki nie tylko nie podnosi na duchu, ale
str. 32
wręcz zniechęca. Niewykluczone, że taka osoba właśnie dlatego nie próbuje nic zmienić. Poza tym wysyłanie ciągle negatywnych sygnałów koduje w człowieku jego negatywne cechy. Jestem zdania, że jeśli całkiem uczciwemu człowiekowi będziemy codziennie powtarzać, ze jest złodziejem, to po jakimś dłuższym lub krótszym czasie – mogą to być miesiące lub lata – osoba ta naprawdę może zacząć kraść. Będzie to dla niej zupełnie naturalne... I wreszcie ostatni argument przemawiający za tym, aby skupiać się na swoich dobrych stronach. Każdy, kto kiedykolwiek zajmował się psychologią, marketingiem czy jakąkolwiek formą socjotechniki wie, że kiedy chcemy osiągnąć jakiś cel, ważne jest jakich słów używamy. Powszechnie stosowaną zasadą jest unikanie określeń o negatywnym wydźwięku. Zatem projektując choćby ulotkę reklamową dobieramy same pozytywne wyrażenia, proponujemy zdrowie, zadowolenie, odpoczynek, urodę, wygodę, funkcjonalność. Profesjonalizm reklamowy wyklucza (za wyjątkiem oczywiście produktów tak specyficznych jak np. lekarstwa) opisy tego, czego chcemy uniknąć, czyli chorób, przemęczenia, bólu. Badania rynku dowiodły, że na pozytywne określenia reagujemy chętniej. Wizja rozrywki, odpoczynku pod palmami, prowadzenia szczególnie atrakcyjnego samochodu bardziej przyciąga niż coś, co jest przede wszystkim antidotum na kłopoty. Skoro tak jest, dlaczego nie wykorzystać tej wiedzy dla własnej korzyści i nie punktować w sobie swoich dobrych stron, zapominając o wadach? Dlaczego nie skupiać się na swoich zaletach, rozwijając je jednocześnie dla siebie i naszych bliskich? Wzmacniamy przecież to wszystko, na czym zatrzymujemy myśli.
Praktycznie
Magda Kaczyńska
Isis reiki
Kiedy zostałam poproszona o napisanie kilku słów na temat mojego ukochanego Isis Reiki, poczułam wielką radość, że mogę podzielić się z wami tym, co kocham, co wołało mnie od zawsze, na długo przed tym, zanim usłyszałam pierwszy raz nazwę "Isis Reiki". Wielka radość, a w następnej chwili lęk, czy podołam zadaniu opisania czegoś tak nieuchwytnego, subtelnego, co wymyka się wszelkim próbom określenia? Jednak, jako typowy Wańka Wstańka, typ, który nie poddaje się nigdy, postanowiłam nieco obejść to zadanie i napisać to, co czuję, bardzo prywatnie. Nie będę tu przytaczać pełnej genezy Isis Reiki, bo historię przywrócenia ludzkości tego systemu można znaleźć w internecie w różnych językach. Napiszę przede wszystkim o moich z nią doświadczeniach. Najpierw, tytułem wstępu, kilka słów z historii. W 1986 roku, holistyczny uzdrowiciel i nauczyciel Reiki, praktykujący buddysta Jim Purner, otrzymał przekazy, nawołujące go do opracowania systemu energetycznego, który miałby nieść ulgę osobom cierpiącym, przede wszystkim z powodu emocjonalnych i psychicznych dolegliwości. Kilka miesięcy później w czasie medytacji poczuł wpływającą przez trzecie oko potężną energię, która - jak twierdzi - unieruchomiła go na kilka godzin. Wiedział, że właśnie otrzymał inicjację, a Istotą, która go dotknęła, była ta, którą w starożytnym Egipcie nazywano Boginią Izis. Izis prowadziła go dalej, ucząc pracy z nowo pozyskaną energią, aż nabrał pełnej wprawy i mógł przy jej pomocy pomagać cierpiącym, a także inicjować kolejne osoby. Teraz o moich doświadczeniach z Isis Reiki. Urodziłam się w trudnych latach 70-tych, w rodzinie chłodnych, naukowych umysłów, odrzucających wszystko, co duchowe. Moje dzieciństwo nie było ani beztroskie, ani radosne, a było mi tym trudniej, że od zawsze widziałam i czułam
str. 33
więcej niż moje otoczenie. Zawsze miałam silny pęd do duchowości, do tego, czego wyjaśnić się nie da. Powodowało to , że byłam traktowana jak odmieniec i bardzo szybko nauczyłam się ukrywać moje, jak je nazywałam: "drugie życie". W tym trudnym czasie towarzyszyła mi Istota, którą nazywałam Matką. Była zawsze blisko, otaczała bezwarunkową miłością. W chwilach między jawą a snem chodziłam do niej, żeby się wygadać albo po prostu przytulić. Dawała mi mądre wskazówki, pocieszała, pokazywała jaśniejszą przyszłość. Dla mnie była prawdziwą Matką. Wiele lat później natknęłam się w sieci na artykuł o Isis Reiki i poczułam przemożną, nieopanowaną potrzebę przyjęcia inicjacji w ten system. Czułam wielką radość i oczekiwanie, choć jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Szybko dowiedziałam się, że aby przyjąć inicjację w Isis Reiki muszę mieć ukończone seminarium II stopnia w Usui Reiki. W ten sposób trafiłam na piękną drogę Reiki Usui, za co jestem nieustająco wdzięczna. Po otrzymaniu inicjacji II stopnia w Usui Reiki, szybko znalazłam nauczyciela, inicjującego w moje wymarzone Isis Reiki. Przyznam, że nigdy nie zgłębiałam ani historii, ani mitologii starożytnego Egiptu i wiedzę na temat egipskich Bóstw i ich rodzinnych koligacji, miałam bardzo nikłą. Już na kilka dni przed umówionym terminem inicjacji zaczęłam widzieć na wysokości trzeciego oka wirujący złoty trójkąt, tak charakterystyczny dla Isis Reiki, zwanej tez Reiki Złotego Trójkąta. Tyle, że na "moim" widniało bardzo wyraźne Oko Horusa, o czym literatura źródłowa nie wspominała. Przy próbie zmazania tego symbolu, natychmiast zaczynało mnie boleć w okolicach szóstej czakry. Postanowiłam nie poprawiać tego, co mi się ukazuje.
Praktycznie Isis Reiki
Przyszedł dzień inicjacji. Ogromnie przejęta udałam się w ciche i ustronne miejsce, żeby w należytym skupieniu przyjąć tę piękną energię. Kiedy dotarłam mentalnie w wyznaczone miejsce, spotkałam Ją ... Matkę. Była taka jak zwykle, ale tym razem miała na sobie złotą szatę, a na ramieniu złotego sokoła. Dopiero po kilku dniach sprawdziłam i okazało się, że Horus był synem Isis i występował pod postacią sokoła właśnie. Sama energia Isis Reiki, nazywana tez Reiki Złotego Trójkąta albo Egipskim Reiki, jest niezwykle subtelna, bardzo delikatna w przepływie, ale bardzo silna w działaniu. Barwę ma jasnozłotą, świetlistą z mnóstwem srebrzystych punkcików, jakby rozsiewanych iskierek światła. Od wszystkich osób odbierających ode mnie przekazy Isis Reiki słyszę, że bardzo silnie reaguje na nią czakra serca. Także ja, jako kanał przepływu, czuję wzmożoną aktywność czakry serca, ale też trzeciego oka i czakr dłoni. IR na ogól "włącza" się u mnie automatycznie. Podobnie jak Usui Reiki to inteligentna energia i należy dać się jej prowadzić. Zauważyłam, że często się włącza, kiedy w grę wchodzi ból,
str. 34
który należy uśmierzyć, czy to fizyczny, czy psychiczny. Jak matczyna miłość delikatnie kołysze, uspokaja, utula. Bardzo często pojawia się przy zabiegach i przekazach dla ciężko chorych, czasem umierających zwierząt, pomagając łagodnie przejść na drugą stronę, ale także uśmierzyć ból, uspokoić, wyciszyć i zacząć działać uzdrawiającej mocy Usui Reiki. Łagodzenie agonii może się wydawać przykre, ale w sytuacjach, w których nie można zrobić już nic innego, to ogromnie dużo. W Isis Reiki nie używamy żadnych symboli. Praca z tą śliczną energią oparta jest na wizualizacji i intencji. Inicjacje odbywają się na odległość, można inicjować naraz kilka osób. System jest jednostopniowy, co oznacza, że po przyjęciu inicjacji i nauczeniu się pracy z tą energią oraz nabraniu wprawy, można inicjować kolejne osoby i nieść światełko Isis Reiki dalej, co poza bardzo wymiernymi korzyściami dla odbierających, niesie też dodatkową. Nie pozwala zapomnieć o Bogini Izis. Laguna http://zielonapozytywka.pl
Bogusława M. Andrzejewska
Felinoterapia Większość z nas żyje pod jednym dachem z jakimś zwierzątkiem. Hodujemy pieski, kotki, żółwiki, chomiki, papużki. Czasem trafiają do nas przypadkiem, czasem starannie je wybieramy. Za każdym jednak razem, kiedy zamieszka z nami kot lub pies, pojawia się w naszym domu swoisty terapeuta. Jego skuteczność zależy zarówno od naszych potrzeb, jak i umiejętności otwarcia się na ich działanie. Jedni z nas z rozkoszą wtulają się w nocy w puszyste futerko swojego ulubieńca, wierząc szczerze, że zabezpiecza nas przed reumatyzmem. Inni cierpliwie i konsekwentnie zabraniają zwierzaczkowi wchodzić do łóżka i biegając po domu, odkurzają zapobiegliwie każdy kłaczek sierści. Zwierzęta pojawiły się obok nas nieprzypadkowo. Udomowiliśmy psy i koty, potem także inne stworzonka, ponieważ ich obecność okazała się potrzebna. Myślę jednak, że ani zjadanie dokuczliwych gryzoni przez kota, ani pomoc w polowaniu i ostrzeganie szczekaniem przez psa nie były głównym powodem tej niezwykłej przyjaźni. Sądzę, że człowiek bardzo szybko docenił fakt, że kiedy zwierzę jest obok niego, to czuje się lepiej, radośniej, przyjemniej. Zwierzęta koją, wyciszają, rozbawiają, poprawiają nastrój. Jedną z najmilszych i najciekawszych form terapii jest terapia ... kotem – „felinoterapia”. Czasem wierzyć się nie chce, że te dumne i aroganckie zwierzęta mogą wcielić się w terapeutów. Zazwyczaj nie dają się niczego uczyć, ani tresować, są zbyt niezależne i uparte. Często widzimy wyraźnie ich „udawanie”, że nie rozumieją, czego od nich oczekujemy. Inteligencja bowiem wyziera z ich slepiów. Jednak terapeutyczne zdolności
str. 35
kotów są czymś wrodzonym, czego uczyć się nie mają potrzeby. Przez wiele lat zdążyłam poznać te magiczne zwierzęta, a także nauczyłam się doceniać ich kojący wpływ. Koty wyciszają, uspokajają, działają lepiej niż środki psychotropowe. Kiedy ułożą się nam na kolanach lub tuż obok, na naszej ulubionej, otwartej właśnie do czytania książce, budzą w nas ukojenie i wyjątkowe poczucie bezpieczeństwa. Być może ich leniwe, a pełne gracji ruchy i zdolność do zasypiania w rożnych dziwnych miejscach sprawiają, że przestajemy czuć się zagrożeni. Każdy z nas wie przecież, że gdyby miało nastapić trzęsienie ziemi, to kot pierwszy to wyczuje. A on tymczasem beztrosko śpi w najlepsze. Koty także rozbawiają nas i rozśmieszają swoimi „hopsankami”. Nie pozwalają nam martwić się lub tkwić w smutnych rozważaniach. Człowiek, który posiada w domu kota nie zapada na depresję. Jest to po prostu niemożliwe. Wesołe zabawy tych zwierzątek odwracają uwagę od najtrudniejszych problemów. Są też lekiem na samotność. Kiedy właściciel wraca do domu, jest witany czule ocieraniem się o nogi. Trzeba pochylić się i pogłaskać, trzeba napełnić miseczki… Nie ma czasu na chandrę. Jest za to do kogo wracać po ciężkim dniu pracy. Właściciel kota czuje się kochany i potrzebny. Jeśli tylko o tym zapomina i oddaje się smutkom, natychmiast pod jego dłonią wyrasta kudłaty łebek i domaga sie pieszczot. Życie właściciela ma sens. Wielki i ważny - już kot potrafi udowodnić człowiekowi, jak istotną misją jest nasypanie do miski jedzenia lub sprzątnięcie kuwety!
Praktycznie Felinoterapia
Koty swoim mruczeniem harmonizują nas wewnętrznie. Ciekawostką jest, że układają się na naszym ciele akurat w takim miejscu, którerzeczywiście potrzebuje energii. Jakby ich wewnętrzny radar sygnalizował energetyczne zaburzenia, ktore towarzyszą chorobie czy jakiemuś bólowi. Chociaż dumne i niezależne koty rzadko kojarzą się z uzdrawiająca mocą, mają jej w sobie mnóstwo. Charakterystyczna wibracja ma interesujące działanie, ponieważ zaobserwowano, że chory narząd, na którym kot śpiewał swoje „mruczanda”, wraca szybciej do zdrowia. Kilka osób opowiedziało mi, że „okład z żywego kota” usunął (lub też przyczynił się w znacznym stopniu do zlikwidowania) choroby nowotworowej. W jednym znanym mi przypadku kot uparcie układał się na brzuchu swojej pani w miejscu, gdzie miała guza. Po pewnym czasie okazało się, że guz zniknął, choć kobieta nie stosowała żadnej farmakoterapii. Kot nie zastąpi zapewne leków, ale warto zastanowić się i zbadać, jak skutecznie wzmacnia nasz system immunologiczny. Być może ta uwielbiana przez nas wibracja związana z mruczeniem, wpływa na pozytywne działanie naszych komórek. Przypomina mi to nieco uzdrawianie za pomocą mis tybetańskich lub innych form terapii dźwiękiem. Koty są stosowane również w resocjalizacji. W jednym z więzień wprowadzono jako swoistą terapię - zajmowanie się kotami. Każdy biorący
str. 36
udział w eksperymencie więzień, dostał pod opiekę jedno zwierzę, które musiał czesać, karmić, pielęgnować. Wyniki okazały się zaskakujące. Przede wszystkim tego typu proces rozwinął w resocjalizowanych osobach odpowiedzialność. Ponadto głaskanie i przytulanie się do kota powoduje, że człowiek odnajduje w sobie mnóstwo pozytywnych emocji. W jakiś sposób te niewielkie istoty łagodziły poranione dusze więźniów, wydobywając z nich to, co najlepsze. Dobrze jest, jeśli kot-uzdrowiciel może wychodzić na zewnątrz i spacerować po trawie. Wówczas w swoisty sposób "uziemia" się, czyli odprowadza nagromadzoną negatywną energię do ziemi. Koty, które nie wychodzą z domu, mogą być narażone na choroby, ponieważ nie mają jak oddać tej niekorzystnej energii. Pamiętajmy o tym i wypuszczajmy lub wyprowadzajmy nasze koty na zewnątrz, jeśli widzimy, że lubią się na nas układać. Oczywiście są i sprytne leniwe koty, które nigdy nie wejdą nam na kolana ani nie przytula się do nas. Nie zamierzają ściągać z nas szkodliwej energii i w ten sposób chronią również siebie. Jak w każdym gatunku, tak i wśród kotów są kochające i życzliwe, duchowo rozwinięte istotki i zwykłe leniuszki, dla których celem życia jest najeść się i wyspać. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.p
Bogusława M. Andrzejewska
Tajemnice grafologii
Od dawna ludzie szukali sposobów na odkrycie tajników charakteru drugiego człowieka. Nic zresztą dziwnego, bo warto wiedzieć wcześniej z kim będziemy mieć do czynienia, kiedy zatrudniamy nowego kasjera w firmie lub wybieramy sobie partnera na całe życie. To, co kryje się w głębi duszy, można jednak odkryć dzięki takiej metodzie jak psychografologia. Jest to dziedzina grafologii zajmująca się badaniem charakteru człowieka. Wyraźnie odróżniamy ją od grafometrii, zajmującej się sprawdzaniem autentyczności złożonego ręcznie podpisu oraz innych działów skupiających się np. na aktualnym stanie zdrowia piszącego. Psychografologia jest jedną z nielicznych metod chętnie wykorzystywanych w diagnozie psychologicznej, a to dzięki dużemu podobieństwu do wielu testów projekcyjnych stosowanych z powodzeniem przez psychologów. Na dobrą sprawę podstawowe zasady, na których opiera się analiza pisma nie odbiegają wiele od podłoża takich badań, jak popularny test „rysunek drzewa” czy „rysunek domu”. Kiedy próbujemy zastanowić się, jak stawiane przez nas litery pokazują nasze wnętrze, warto pomyśleć o próbce pisma, jak o obrazie człowieka. Działa to nieco podobnie, jak np. wygląd i gest. Jeśli staniemy w ruchliwym punkcie miasta i zaczniemy obserwować przechodzących
str. 37
ludzi, zauważymy z pewnością, że różnią się od siebie tym, co mają na sobie i tym, jak się poruszają. Jeden idzie wolno, porusza się sztywno, drugi podąża niemal tanecznym krokiem, ktoś biegnie pospiesznie, inny kuleje, opierając się na lasce. Podobne wrażenia odczujemy, kiedy rozłożymy przed sobą kartki zapisane przez różne osoby. Jeden tekst wyda nam się sztywny i sztuczny, inny zaniedbany i brzydki, kolejny zachwyci nas artystycznymi zawijaskami, a w jeszcze innym szczególnie uderzy nas dyscyplina i uporządkowanie.
Pismo pochylone w prawo, podobnie jak człowiek który się spieszy, reprezentuje charakter energiczny, dynamiczny i otwarty.
To ludzie żywiołowi, ruchliwi, szybko reagujący. Litery stawiane pionowo przypominają osobę, która zatrzymała się na ulicy i przygląda przechodniom. Właściciel takiego pisma jest opanowany, spokojny, pełen rezerwy. Jest też dobrym obserwatorem i organizatorem. Pismo pochylone w lewo wygląda tak, jakby ktoś ze strachu cofał się lub odchylał do tyłu. Osoby tak piszące są pełne wewnętrznych obaw
Praktycznie Tajemnice grafologii
i lęków. Charakteryzuje je brak zaufania do innych, duża rezerwa, zamknięcie i niechęć do podejmowania decyzji. Jeśli tekst jest mały, prawie niewidoczny, to jego autor też nie chce być zauważany. To nieśmiała, skromna, lękliwa osoba, która niechętnie się wychyla ze swojego kącika. Jest wręcz przeciwnie, kiedy litery są duże i pełne rozmachu, wówczas możemy być pewni, że ten kto je stawiał, to człowiek ambitny, śmiały, autorytarny, czujący potrzebę zdobycia rozgłosu.
Pismo szerokie pokazuje ludzi, którzy są ciekawi życia, optymistycznie nastawieni do świata
Lubią się bawić, mają bogata wyobraźnię i szeroki gest, dlatego też na stawianie liter nie żałują sobie miejsca. Odwrotnie jest, kiedy człowiek jest oschły, zimny, pesymistyczny i skąpy. Wówczas i jego pismo stanie się wąskie, a chude literki tworzyć będą nieco smutne wrażenie. Ale właśnie takim osobom brakuje często zwykłej radości życia i poczucia humoru. Osoba pisząca starannie, pismem regularnym jest uporządkowana, etyczna, zdyscyplinowana. Pismo nieregularne, rozchwiane świadczy o impulsywności, chwiejności, indywidualizmie i niechęci do wszelkich norm i konwenansów. Osoby silne, odważne, witalne i zdecydowane stawiają litery z mocnym naciskiem. Piszący tak, ma duże poczucie własnej wartości, najczęściej jest samodzielny i niezależny. Słaby nacisk pióra jest charakterystyczny dla ludzi delikatnych, niepewnych, wrażliwych. Taka osoba
str. 38
jest mało odporna i najprawdopodobniej boi się życia. Jeśli każda literka jest napisana oddzielnie, autor rękopisu może być nieco ekscentryczną osobowością. Jest niezależny, lubi chodzić własnymi drogami i chociaż lubi ludzi, ma kłopoty z nawiązywaniem kontaktu. W jego życiu ważną rolę odgrywa intuicja. Pismo połączone jest charakterystyczne dla osób szybko myślących. Piszący tak są logiczni i dociekliwi, lubią porządek. Im bardziej oryginalne połączenia w tekście, tym większa błyskotliwość i pomysłowość piszącego.
Jeśli pismo jest ostre, pełno w nim pazurów, haków, szpiców, to jego autor najprawdopodobniej jest osobą zadziorną, kłótliwą i krytyczną wobec innych.
Tacy ludzie lubią dominować nad innymi i raczej brakuje im poczucia humoru. Natomiast rękopis ozdobiony wieloma dekoracjami, zakrętasami, kółkami, spiralkami świadczy o dużym poczuciu piękna i zdolnościach artystycznych, o ile wszystkie dekoracje są harmonijne i rzeczywiście dodają uroku, nie utrudniając jednocześnie czytania tekstu. Jeśli jest inaczej, autor jest osobą niepewną siebie i pragnącą za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. Kokietuje innych i dziesięć razy zastanawia się nad każdym problemem. Duże odstępy między wierszami pisma świadczą o klarowności myślenia, podczas gdy ciasno splątane linie pokazują chaos w głowie autora.
Praktycznie Tajemnice grafologii
Niezwykle cenną informację dają nam marginesy. Jeśli są z obu stron równe, to mamy do czynienia z osobą stabilną wewnętrznie, odważną, świadomą własnej wartości. Jeśli natomiast są nierówne i postrzępione, to autor jawi nam się jako osoba pełna kompleksów, nieśmiała i niestała. Taki człowiek boi się ludzi, niechętnie nawiązuje nowe znajomości i ciężko przełamać jego wewnętrzne opory. Szeroki margines z lewej strony kartki to niezrównoważenie. Tak pisze człowiek, którego załamuje każde niepowodzenie. Z jednej strony jest perfekcjonistą, narzucającym sobie ambitne cele, z drugiej strony zniechęca się przy pierwszej przeszkodzie. Szeroki prawy margines to dowód zamknięcia w sobie, budowania wokół siebie muru w obronie przed innymi. Taka osoba nikomu nie zaufa. Nie wierzy także we własne siły i rzadko kiedy kończy to, co zaczyna. Nadmiernie szeroki margines u góry kartki zostawiają osoby, które czują się gorsze od reszty świata i chętnie wykonują polecenia innych ludzi. Wąski margines w tym miejscu jest charakterystyczny dla tych, którzy chcą rządzić innymi i wykłócają się o wszystko. Jeśli zdarzy się, że u góry marginesu nie ma w ogóle, to tekst pisała osoba niedojrzała emocjonalnie, która za nic ma wszelkie autorytety. Brak marginesów ze wszystkich stron pokazuje skąpca i materialistę, dla którego pasją jest oszczędzanie pieniędzy. Taki człowiek odmawia sobie każdej przyjemności, a jednocześnie panicznie boi się, że może mu czegoś zabraknąć. Jeśli ponadto z prawej strony kartki linie opadają w dół, mamy do czynienia z egoistą, który rozpycha się w życiu łokciami potrafi bez wyrzutów su-
str. 39
mienia żyć cudzym kosztem. Współczucie jest mu obce i wychodzi z założenia, że cel uświęca środki. To wszystko jest tylko maleńką próbką tego, co można zobaczyć w piśmie człowieka. Analiza grafologiczna jest bardzo obszerna i sięga najgłębszych tajników ludzkiej duszy. Dość powiedzieć, że na podstawie pisma możemy określić przeszłość danej osoby, jej upodobania seksualne, poziom wrażliwości, umiejętność pracy w zespole. Dzięki grafologii możemy odkryć u badanego człowieka skłonność do nadużywania alkoholu, krętactwo, „lepkie ręce”, tchórzostwo, chwiejność. Bez wątpienia to ważne informacje, jeśli analizujemy pismo potencjalnego partnera na całe życie lub ewentualnego pracownika na stanowisko kasjera w banku. Jak widać psychografologia jest bardzo ciekawą metodą diagnostyczną w psychologii, niezastąpioną w psychoterapii i profesjonalnym doborze kadr. Dlatego też zdobywa coraz większą popularność. Na Zachodzie Europy każda szanująca się firma konsultigowa zatrudnia odpowiednio przeszkolonych i doświadczonych grafologów. Widać to wyraźnie zwłaszcza wtedy, kiedy ubiegamy się o przyjęcie do polskiej filii zachodniego przedsiębiorstwa i musimy odręcznie napisać życiorys. Bogusława M. Andrzejewska http://velveth.webd.pl/grafologia/
Magicznie
Numerologia
Harmonizacja portretu
Osoby, które nie zajmują się profesjonalnie numerologią bardzo często wpadają w pułapkę ignorancji, podobnie jak ci, którzy namiętnie czytują gazetowe horoskopy astrologiczne. Wyliczają sobie liczbę z dnia urodzenia i ze zdziwieniem zastanawiają się, dlaczego nie wszystko, co gdzieś wyczytali o liczbach pasuje do tego, jacy są naprawdę. Podobnie jak domorośli miłośnicy astrologii bazują tylko na interpretacji opartej na położeniu słońca w dniu ich przyjścia na świat, jakby nie istniały zupełnie inne planety. Gdyby ważna była wyłącznie Liczba Urodzenia (inaczej: Przeznaczenia, Losu, Droga Życia) to byłoby na świecie wyłącznie 9 rodzajów ludzi, 9 typów osobowości, charakteru, reakcji, zachowania. Plus ewentualnie „szlachetne” liczby mistrzowskie 11, 22, 33, 44. A przecież wszyscy wiemy, że tak nie jest, że różnimy się od siebie jak przysłowiowe gwiazdki śniegu. Nie ma dwóch identycznych osób. Każdy z nas jest absolutną indywidualnością. Jedyną i niepowtarzalną. Na pełny portret numerologiczny składa się wiele liczb, które wzajemnie na siebie oddziałują i wspólnymi wibracjami tworzą tę właśnie wyjątkowość każdego z nas. Oprócz Liczby Urodzenia, którą każdy potrafi sobie obliczyć, sumując składowe daty urodzenia, bardzo ważnym wyznacznikiem portretu jest ... Liczba Dnia Urodzenia. W numerologii wedyjskiej właśnie ona – nazywana tam Liczbą Psychiki – gra pierwsze skrzypce w interpretacji. Na Zachodzie jest inaczej i z doświadczenia wiem, że rzadko kiedy ludzie zwracają na nią uwagę. Jak wygląda w praktyce taka konfrontacja dwóch wibracji? Wybierzmy sobie przykładową datę urodzenia: 3.06.1978. Z sumy całości wyłania się SIÓDEMKA. Niemal każdy wie, że to oznacza marzyciela, myśliciela, po trosze samotnika. Człowieka, który chce przede wszystkim
str. 40
skupić się na własnym wewnętrznym świecie, a zewnętrzne relacje traktuje głównie jako klucz do zrozumienia siebie. Najistotniejsze dla niego jest poszukiwanie duchowych wartości. Liczba Dnia Urodzenia natomiast jest TRÓJKĄ, reprezentującą potrzebę lekkości, zabawy, radości. Uruchamia potrzebę kontaktów towarzyskich, spotykania się w większym gronie i chęć grania pierwszych skrzypiec. Dominuje w niej śmiech, żart, niechęć do pracy. Obie te wibracje działają razem i obie są aktywne. Osoba taka może zatem odczuwać dyskomfort psychiczny i czuć się rozdarta pomiędzy obowiązkiem a zabawą. Może tęsknić za ludźmi i towarzystwem, wybrać się na dyskotekę i nagle poczuć się strasznie zmęczona całym rozgardiaszem, ludzkim gadaniem, śmiechem i bezsensownością takiej czynności jak lekkie pogawędki, żarty i śmiechy. Będzie szybko uciekała do swojej pustelni, gdzie znowu poczuje, że źle jej z samotnością. Może i odwrotnie: kochać ludzi i zabawę, a potrzebę badania własnego wnętrza załatwiać poprzez odmienne stany świadomości pojawiające się w wyniku środków odurzających. Ale może też bardzo sprawnie wykorzystywać obie wibracje: SIÓDEMKĘ dla nauki, samorozwoju do poziomu np. terapeuty czy psychologa, a TRÓJKĘ do nawiązywania harmonijnych kontaktów z klientami. Może też Liczbę Dnia Urodzenia uruchomić poprzez twórczość artystyczną, a Liczbę Urodzenia wykorzystać jako źródło natchnienia – pojawia się tutaj przykład człowieka, który maluje obrazy, będące przekazem z innych wymiarów. To jak będzie się ten człowiek realizował, zależy od pozostałych elementów portretu. Mówimy, że Liczba Urodzenia pokazuje program duszy na to wcielenie, a Liczba Dnia Urodzenia – wrodzone skłonności, zdolności i talenty. Są to
Magicznie Numerologia - Harmonizacja portretu
te wibracje, na które nie mamy wpływu. Otrzymaliśmy je w momencie przyjścia na świat. Pozostałe elementy: imiona, nazwiska, przydomki, podpis – to narzędzia do realizacji karmicznego programu. Są w pewnym stopniu zależne od nas, a co najmniej od naszych rodziców. W każdym razie możemy częściowo na nie wpływać poprzez zmiany numerologiczne. Wyliczamy ich wartość, podstawiając pod litery określone liczby. Suma imion i nazwisk daje nam trzy kolejne wyznaczniki: Liczbę Duszy, Liczbę Ekspresji, Liczbę Celu Życiowego. Pierwsza mówi o naszych wewnętrznych potrzebach, druga o sposobie realizacji, a trzecia o wyniku naszych poczynań. Całość tworzy tzw. kombinację. Niektore kombinacje sa dla nas korzystne, inne nie bardzo, są też takie, które wręcz nam szkodzą. Należą do nich miedzy innymi układy zawierające PIĄTKI oraz SIÓDEMKĘ I SZÓSTKĘ obok siebie. Ten ostatni zestaw działa depresyjnie, skłania do smutku, pasywności, trudnych emocji. PIĄTKI z kolei powodują brak spełnienia, utrudniają realizację, przyciagają pecha. Dlatego sprawa harmonizacji portretu jest taka ważna. Po obliczeniu kombinacji liczymy, ile we wszystkich imionach i nazwiskach pojawia się wibracji 1, 2, 3, 4... Możemy odkryć nadmiar lub niedobór określonych cech, który jest zazwyczaj bardzo wyraźnie odczuwany w codziennym życiu. Przykładowo nadmiar CZWÓREK powodować będzie pewnego rodzaju skostnienie, surowość, nieustępliwość, upór, natomiast niedobór – lenistwo, niezadowolenie z pracy, niespełnienie. Z kolei nadmiar PIĄTEK to napięcie i nerwowość. Brak TRÓJEK to kłopoty z komunikacją, problemy w związkach uczuciowych i zwykły brak szczęścia. Wszystkie te dane nazywamy Potencjałem. To kolejne dziewięć elementów portretu. Następny składnik to Podpis, a nawet dwa: oficjalny i nieoficjalny. Zsumowanie Podpisu z Liczbą Urodzenia tworzy z kolei tzw. Przeznaczenie i równiez wpływa na nasze losy. Często już sama korekta podpisu na właściwy pomaga zmienić zycie na lepsze. Kombinacja jest podstawowym wyznacznikiem do zmiany numerologicznej. Pokazuje miejsca, w których jesteśmy zablokowani energetycznie. Numerolog zmienia kombinację poprzez dodanie specjalnie wybranych imion, równolegle dobierając odpowiednie liczby poten-
str. 41
cjału tak, aby wszystkich było dokładnie tyle, ile dana osoba potrzebuje. Najpierw poszukujemy odpowiedniej dla danego człowieka kombinacji, która zmieni jego wewnętrzne pragnienia, zewnętrzną ekspresję i wreszcie cel codziennego funkcjonowania. Te trzy dane powinny idealnie realizować program wytyczony przez datę urodzenia. Kiedy wybierzemy kombinację, dobieramy nowe imiona, które ją utworzą, wzbogacając jednocześnie potencjał o brakujące wibracje. Właściciel portretu pracuje z dobranymi imionami, poprzez wprowadzenie ich w swoje pole energetyczne około trzech miesięcy. Nie jest konieczne oficjalne rejestrowanie zmiany w jakimkolwiek urzędzie. Ważne jest „przyjęcie” swoich nowych imion i uświadomienie sobie, ze odtąd mamy tych imion właśnie tyle i dokładnie tak brzmią. Wielu z moich klientów wykorzystuje dodane imiona jako nicki internetowe lub pseudonimy artystyczne. Możliwości jest sporo. Zmiana jest formą terapii psychologicznej. Uruchamia bowiem w człowieku siły i możliwości, do których wcześniej nie miał dostępu. Kombinacja nie jest siłą karmiczną, której trzeba się poddać, a „walizeczką z narzędziami do realizacji programu”. Czy zatem może być błędem dobranie sobie lepszych narzędzi? Czy jest naganne wyrzucenie zardzewiałego młotka i skorzystanie z nowoczesnej wiertarki? Nie ma przypadków na duchowej ścieżce i trafiają do mnie wyłącznie osoby, które są na taką zmianę gotowe. Ci ludzie po prostu czują, że coś chcą zmienić, zaczynają intensywnie szukać i kiedy przeczytają lub usłyszą o zmianie, od razu odzywa się w ich wnętrzu dzwoneczek: „to jest to!”. Wierzę, że przewodnicy duchowi prowadzą człowieka i ktoś, kto ma z jakichś duchowych przyczyn „pomęczyć się” jeszcze ze starymi układami numerologicznymi, nigdy o zmianie nie usłyszy. Zresztą zmiana numerologiczna nie uwalnia nas od życiowego programu, tylko ułatwia przebrnięcie przez życiowe zakręty. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Bogusława M. Andrzejewska
Wenus w horoskopie Wenus w horoskopie oznacza z definicji planetarnego symbolu nasz system wartości. Pokazuje, co dla nas jest istotne, jakie mamy podejście do spraw sprawiających nam przyjemność. Mówi, w jaki sposób wyrażamy uczucia, pokazuje nasz stosunek do pieniędzy i objaśnia, gdzie szukamy swojego szczęścia. Ten sektor horoskopu, w którym rezyduje, jest zazwyczaj tą dziedziną życia, w której odnajdujemy radość i spełnienie. O ile oczywiście Wenus nie odbiera negatywnych aspektów, nie leży w ostatnim stopniu znaku czy nie jest w upadku. To tak bardzo ogólnie. Jest rzecz jasna więcej uwarunkowań i szczegółów, tu jednak nie chcę robić skomplikowanego wykładu, a jedynie zwrócić uwagę na pewną astrologiczną ciekawostkę, którą możecie sprawdzić w swoich horoskopach. Otóż Wenus w horoskopach mężczyzn pokazuje ideał kobiety, ten wymarzony wzorzec, z którym chciałoby się spędzić jak najwięcej czasu, a może nawet całe życie. Na podstawie położenie tej planetki można dowiedzieć się, jaka kobieta byłaby najlepszą partnerką. Wenus w Baranie – to kobieta wysportowana, aktywna, dynamiczna. Zazwyczaj silna i odważna. Szybko podejmuje decyzje, nie boi się zmian i nowych przedsięwzięć. Mężczyzna z tak położoną Wenus chciałby mieć w partnerce dobrego kumpla, z którym mógłby przemierzać górskie szlaki lub żeglować po jeziorach. Wenus w Byku – wskazuje gospodarną domatorkę. To kobieta o dużym wyczuciu smaku, zazwyczaj wspaniale gotuje, dekoruje dom, robi zapasy na zimę. Ale może reprezentować również bogatą kobietę, która z powodzeniem prowadzi własne przedsiębiorstwo i jest w stanie utrzymać całą rodzinę.
str. 42
Wenus w Bliźniętach – to kobieta inteligentna, oczytana, wykształcona. Błyskotliwa i wyróżniająca się z otoczenia. Towarzyska i elokwentna – to typ partnerki, z którą można przedyskutować całą noc, ale i w dzień można z nią się świetnie bawić, ponieważ ma duże poczucie humoru. Wenus w Raku – dla niej najważniejsza jest rodzina, szczególnie dzieci. Każdym się zaopiekuje, każdego nakarmi i przygarnie wszystkie bezdomne zwierzątka w okolicy. Mężczyzna, który ma tak położoną Wenus w horoskopie, podświadomie szuka... dobrej troskliwej mamy. Wenus w Lwie – oczekuje od partnera nieustannego zachwytu. To urodzona księżniczka, którą można podziwiać i rozpieszczać. Potrafi jednak rządzić innymi sprawiedliwie, ma dobry kontakt z dziećmi i zazwyczaj jest bardzo hojna dla bliskich. Takiej żony szuka mężczyzna z Wenus w Lwie, choć co ciekawe – sam też oczekuje podziwu od bliskich. Wenus w Pannie – to kobieta pracowita i czyściutka. Takiej partnerki szukają panowie, dla których najważniejsze jest, aby dom lśnił czystością, a obiad był zawsze ugotowany w porę. To kobieta dbająca o zdrowie swoje i bliskich, stosująca diety i naturalne składniki potraw. Niezmiernie ważne są dla niej pieniądze. Wenus w Wadze – jest przede wszystkim kobietą piękną, reprezentacyjną, elegancką. Takiej żony pragnie każdy, kto chce się nią pochwalić przed znajomymi. Poza tym jest to doskonały psycholog, który potrafi wysłuchać i zrozumieć każdego, w tym także swojego partnera. To wspaniały i urodziwy zarazem przyjaciel. Wenus w Skorpionie – jest partnerką tajemniczą, zaskakującą, niezwykłą. Potrafi kochać
Magicznie Wenus w horoskopie
z prawdziwą pasją i nigdy do końca nie odkryje swoich kart. Bardzo lubi seks. Mężczyznę z taką Wenus pociągają kobiety magiczne i te, dla których miłość fizyczna jest najważniejsza na świecie i nie boją się łóżkowych eksperymentów. Wenus w Strzelcu – to istota mądra, wykształcona o starannie dopracowanym światopoglądzie. Lubi się rozwijać, uczyć, zaliczać kolejne fakultety i kursy. Także zapalona podróżniczka zwiedzająca obce kraje. Czasem taka Wenus reprezentuje kobietę religijną, której życiowym priorytetem bywa wiara lub duchowy rozwój. Wenus w Koziorożcu – jest kobietą ambitną, zaradną życiowo, pracowitą. Najistotniejsza jest dla niej kariera zawodowa i w tej sferze najlepiej się realizuje. Mężczyzna z taką Wenus oczekuje od swojej partnerki biznesowych zdolności i dążenia do sukcesu. Liczy też na partnerstwo z osobą konkretną, rzeczową i praktycznie podchodzącą do życia. Wenus w Wodniku – reprezentuje kobietę rozrywkową, towarzyską, która najchętniej spędza czas w gronie znajomych. Jest wymarzoną partnerka dla panów, którzy cały wolny czas spędzają na dyskotekach, spotkaniach, grillach z przyjaciółmi. Powinna to być osoba oryginalna, odważna i trochę nieprzewidywalna.
str. 43
Wenus w Rybach – to marzycielka żyjąca w swoim własnym zamkniętym przed innymi świecie. Wyciszona, ogromnie wrażliwa romantyczka, która kocha piękno i potrafi tak urządzić dom, że staje się zacisznym gniazdkiem. Jest to też partnerka otwarta na rzeczy tajemnicze i niezwykłe, mająca prorocze sny, widząca wszędzie inne byty... Aby podsumować temat dodam jeszcze, że również dom, w którym jest położona Wenus ma wpływ na jej wymowę. Jednakże są to tylko marzenia, to pewien upragniony wzorzec kobiety. Jaka będzie (czy jest) prawdziwa partnerka, pokaże w horoskopie Księżyc. Jeśli leży w tym samym lub podobnym znaku, marzenia udaje się zrealizować. Jednak bywają i takie horoskopy, w których Wenus leży w zupełnie innym znaku i domu niż Księżyc. Wówczas trudno spotkać taką kobietę, o jakiej w głębi duszy się marzy. Co oczywiście nie przeszkadza kochać, być kochanym i szczęśliwym. Czasem przecież zakochujemy się i odnajdujemy szczęście u boku kogoś, kto zupełnie nie przystaje do naszych wewnętrznych wzorców i planów. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Jakub Qba Niegowski
Magia tworzenia
Te trzy prawdy są niezbędne do zrozumienia i opanowania własnej Mocy Twórczej: 1. Magia jest stanem świadomości, w którym tworzymy swoją rzeczywistość. 2. Magia jest uświadomieniem sobie własnego wpływu na rzeczywistość i świadomym jej kreowaniem. 3. Wiara jest niezbędna w procesie Kreacji.
Aby wspomagać swój umysł i nakierowywać go w procesie kreacji możemy używać różnych przyborów, rekwizytów, z którymi mamy odpowiednie skojarzenia, lub też tworzyć je specjalnie, co wówczas czyni je „przedmiotami magicznymi”. Ważne jest by zrozumieć, że nie jest to oszukiwanie siebie czy swojego umysłu, a zmienianie własnych wzorców myślowych z chaotycznych, przypadkowych, bądź wręcz niekorzystnych, na takie, które dobrze wykorzystają drzemiący w nas potencjał. Jak wiadomo podświadomość człowieka przechowuje różne wzorce myślowe, z których wiele jest nabytym balastem zakłócającym harmonię umysłu i zaniżającym nasze możliwości. Kiedy przystępujemy do działania, niezależnie czy ma mieć charakter przyziemny i czysto fizyczny, czy też jest to działanie na planie metafizycznym, najważniejszą częścią jest świadome zapanowanie nad chaotycznie poruszającymi się mocami swojego umysłu. Skupienie ich i właściwe pokierowanie można nazwać właśnie Magią. Moc magiczna jest proporcjonalna, do Wiary lub Siły Woli danej osoby. Wśród osób praktykujących różne odmiany magii często spotyka się zastępowanie wiary koncentracją. Owszem to działa, ponieważ koncentracja jest zubożoną wersją wiary. Mag może zatem nauczyć się na jakiś czas wytwarzać koncentrację jako substytut wiary. Ale po pierwsze kosztuje do dużo wysiłku/energii – im doskonalsza koncentracja, tym więcej wysiłku/energii wymaga. Wiara istnieje czasem w postaci, która może nam się źle kojarzyć, np. z zaślepieniem religijnym. Ale prawdziwa wiara objawia się pod wpływem osiągania wyższego stanu świadomości i rozwoju, kiedy istota uświadamia sobie w jak dużym stopniu jest kreatorem w swojej rzeczywistości. Wiara sprawia, że w naturalny sposób przychodzi to, co inni mogą osiągnąć
str. 44
tylko dzięki dużemu wysiłkowi koncentracji. Ba, efekty, jakie oferuje Wiara, aby osiągnąć samą koncentracją… cóż, trudno to nawet porównywać. Oczywiście łatwo powiedzieć „Wierzcie”, ale wiary się trudno nauczyć, a jeszcze trudniej ją odzyskać, gdy się ją utraciło. Jednak jest to możliwe i warto poświecić odpowiednią ilość czasu, co zaowocuje w przyszłości wielokrotnie. Mówiąc, że wiara jest niezbędna w procesie kreacji miałem oczywiście na myśli świadome tworzenie tego, co wyjątkowe i piękne. Do tworzenia rzeczy przeciętnych lub mocno niedoskonałych, wystarczy człowiekowi chaos jego podświadomości. Wiara jest ponad to wszystko. Czy widzieliście kiedyś ludzi, którzy pomodliwszy się, dokonywali po chwili cudów? To nie sama modlitwa, a ich Wiara w tak naturalny i łatwy sposób uruchamiała procesy, dzięki którym mogły zaistnieć owe niezwykłe zjawiska. Historia mówi też o wielu prorokach i postaciach religijnych obdarzonych wielką mocą. Jednym z kluczowych i niezbędnych elementów ich działań była prawdziwa Wiara, przekonanie, a wręcz wiedza będąca skondensowaną wiarą. Wiara jako coś neutralnego może zostać wykorzystana do dobrych jak i złych celów. Jednak ten, kto używa Wiary do czynienia zła, tworzy sobie prawdziwe piekło, ponieważ deformuje i okalecza własną rzeczywistość, a zatem siebie samego. Jest to zadziwiające i zastawiające jak wiele potężnych narzędzi człowiek ma do dyspozycji, praktycznie się o nie potykając, a nie dostrzegając często ich faktycznego znaczenia i możliwości. Doświadczenie z czasem przynosi jednak kolejne poziomy uświadomienia, co pozwala nam odkrywać niezwykły magiczny potencjał świata, w którym żyjemy. Prawdziwie świadome używanie Wiary może i z pewnością zmieni oblicze ludzkości, kiedy wspólnie uświadomimy sobie, iż wiara = swobodna kreacja i to, że poprzez nasze wierzenia określamy jakość naszej rzeczywistości. Ludzkość ucząc się miała okazję na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat poznać skutki użytkowania wiary nie zawsze w sposób szczytny i faktycznie najlepszy. Kiedy wiec nastąpi ta wielka zmiana? Myślę, iż znajdujemy się w jej przededniu, na pograniczu
nowego, kiedy to zaczyna do nas docierać, iż najważniejsze rozwiązanie mieliśmy cały czas pod nosem. Jakub Qba Niegowski http://jakubniegowski.pl
Bogusława M. Andrzejewska
Psychologiczna moc Tarota Talia „Gilded Tarot” - autor Ciro Marchetti
Niezwykła talia kart pokrytych dziwnymi obrazkami zachwyca i niepokoi. Jest rzeczywiście dziełem diabła wodzącym na pokuszenie czy narzędziem nowoczesnej psychologii?
Dzisiaj chyba już nikt nie boi się Tarota i nie ma wątpliwości, że jest to ciekawe narzędzie do pracy z rozwojem osobistym. Jedyne co łączy Tarota z biblijnym diabłem – to wiedza. I podobnie jak kusiciel w raju namówił Ewę do zerwania jabłka z drzewa poznania, tak zaprzyjaźnienie się z kartami Tarota, jest sięganiem po cenne informacje drzemiące w naszej podświadomości. Ale nie sadzę, by było to coś złego i powody podam dwa. Po pierwsze: chyba nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, że zdobywanie wszelkiego rodzaju wiedzy jest pozytywne i przynosi wiele korzyści, szczególnie jeśli mówimy o rozwoju wewnętrznym człowieka. Po drugie: sięgając do podświadomości wydobywamy z niej informacje, które już się tam znajdują, zatem jest to raczej proces psychologiczny i odkrywanie siebie, a nie bezsensowna zabawa. Tarot fascynował mnie od dawna, choć przyznaję, że kiedyś również budził we mnie nieco lęku. W tamtych czasach, a było to 20 lat temu, o Tarocie opowiadano szeptem, budząc dreszczyk emocji i wymyślając niesamowite historie o jego tajemniczym działaniu. Wszystkie obawy minęły bezpowrotnie, kiedy sama pierwszy raz rozłożyłam talię kart i zobaczyłam w niej bardzo ciekawą symbolikę. Na tejże symbolice opierają się wszystkie niemal metody, z którymi z dużym powodzeniem pracuję. Jest ona częścią wszyst-
str. 45
kich wzorców zamkniętych w ludzkiej podświadomości. Tym samym jest sprawdzonym kluczem do każdej psychologicznej diagnozy, a następnie terapii. Tarot to tylko narzędzie, które pomaga odczytać właściwy kod w psychice człowieka. Jest tym czym np. samochód. I od człowieka zależy, jak to narzędzie zostanie wykorzystane. Jeśli za kierownicą usiądzie drogowy pirat lub alkoholik, to może się zdarzyć, ze jazda skończy się wypadkiem, kalectwem, tragedią. Jeśli pojazd prowadzi normalny zrównoważony człowiek, to jest to wspaniały środek lokomocji, pozwalający szybko przemieszczać się w przestrzeni. Podobnie jest z kartami: w rękach mądrej pani psycholog są nieocenionym narzędziem diagnostycznym, w rękach nawiedzonej „oszołomki” mogą zrobić dużo krzywdy. Choć prawdę mówiąc to nie karty czynią w tym wypadku zło, tylko niemądre słowa odczytującej układy osoby. Karty same w sobie niczego nie zawierają, poza bardziej lub mniej symbolicznymi obrazkami. Dopiero nasze dłonie nasycają je ciepłem, dobrą energią, emocjami i myślami. Dlatego zanim zaczniemy z nimi pracować, warto z każda kolejną kartą szczerze się zaprzyjaźnić, pomedytować, ogrzać ją w rękach. Wybierzmy sobie taką talię, która nam się szczególnie podoba, której kolory i grafika najlepiej harmonizują z naszą osobowością. Kontakt z talią ma sprawiać przyjemność, zatem obrazki na poszczególnych kartach mają w naszym odczuciu być po prostu ładne i ciekawe. Pamiętajmy, że talia Tarota jest przede wszystkim narzędziem, które ma za zadanie uruchomić naszą podświadomość.
Magicznie Psychologiczna moc Tarota
O ile duże arkana rozpatrywane przez specjalistów na tysiące sposobów, pokazują z reguły wizję ścieżki duchowej człowieka, o tyle małe – odnoszą się do codziennych wydarzeń, do zwykłych życiowych sytuacji, do emocji i uczuć, którymi pulsuje dzień powszedni człowieka.
Istnieje wiele publikacji dotyczących Dużych Arkanów. Niektóre książki ograniczają się wyłącznie do nich, tak jakby Małe w ogóle nie istniały. Są tez wróżbici, którzy rozkładając Tarota korzystają wyłącznie z kart Wielkich Wtajemniczeń (to inna nazwa Dużych Arkanów), traktując je jako szczególny drogowskaz. Tymczasem Małe Arkana są ogromnie ciekawe w swojej symbolice i niejednokrotnie bardziej nam bliskie, poprzez dotykanie naszej najzwyklejszej codzienności. Jest ich 56 i dzielą się na cztery kolory. Są nierozerwalnie związane z numerologią i czasem wystarczy odrobina intuicji i skojarzenie liczby karty z symboliką koloru (żywiołu) i od razu wiemy, co dana karta oznacza. Mają tez bardzo wyraźne odnośniki astrologiczne, które są szczególnie przydatne w sytuacji, gdy pytamy „KIEDY” coś się wydarzy. Tymczasem jednak warto uważnie przyjrzeć się i przestudiować swoje karty, gdyż niektóre talie posiadają na obrazkach zaznaczone symbole związane z porą roku, miesiącem, dniem. Posiadam włoska talię, w której małe arkana maja wyraźnie opisane okresy roku kalendarzowego, za które odpowiadają. Pierwsze w kolejności Buławy (inaczej: Kije, Pałki, Berła) związane z żywiołem ognia reprezentują duchowość oraz intuicję. Kojarzyć je możemy z iskrą życia, tworzeniem idei, kreacją, twórczą energią i wyobraźnią. Zatem w rozkładach odpowiadać będą za nowe przedsięwzięcia, pomysły, plany, entuzjazm. W zwykłej talii kart wiążą się z treflami. Kielichy (inaczej: Puchary, Kubki) to uczucia i emocje, które towarzyszą nam w codziennym życiu, a często decydują o podejmowaniu takich czy innych kroków. Przede wszystkim łączą się z miłością, która jakże często staje się motorem wszelkich naszych działań. Zazwyczaj ich przesłanie zapowiada radość, szczęście, uczucie przyjemności, przyjaźń, erotyczne spotkanie, zdolności artystyczne. Odpowiada im żywioł wody, a w kartach kiery.
str. 46
Miecze symbolizują intelekt we wszelkich jego przejawach. Mówią o przewadze myśli nad materią i mocy kształtowania tejże poprzez nasz sposób myślenia. Choć tradycyjnie postrzegane są jako negatywne wskaźniki, pamiętajmy, że pokazują także zdolności refleksji i pojmowania skomplikowanych problemów. W rozkładach informują o powodzeniach i stratach w różnych dziedzinach. Łączą się z żywiołem powietrza i pikami. Denary (inaczej: Monety lub Pentakle – od narysowanego na nich pentagramu) dotyczą zdecydowanie świata materialnego, a przede wszystkim pieniędzy. Oczywiście mogą reprezentować ciało, zmysły i wszystko to, co związane jest z żywiołem ziemi. W układach najczęściej odnoszą się jednak do sytuacji finansowych. Zdaniem niektórych specjalistów: im wyższy nominał karty, tym wyższe kwoty przedstawia. W zwykłej talii odpowiada im karo. As to personifikacja żywiołów i najczęściej nowy początek (As odpowiada liczbie 1). Symbolizuje również dar związany z kolorem. Dwójka reprezentuje równowagę dwóch elementów, Trójka – syntezę, Czwórka – stabilność i dopełnienie całości. Piątka to najczęściej walka, a Szóstka – obfitość, bogactwo (również uczuć). Siódemka kojarzy się z pracą wewnętrzną, natomiast Ósemka z transformacją, a Dziewiątka z zakończeniem cyklu, spełnieniem. Dziesiątka to transformacja. W kartach dworskich najogólniej: król wiąże się z wewnętrznym doświadczeniem, królowa z przestrzenią psychologiczną, rycerz to ego, a giermek – materia, ciało. Jest to oczywiście bardzo ogólna symbolika, która ma za zadanie tylko trochę przybliżyć sposób interpretacji i zrozumienie, czym są karty Tarota. Tarot jest nierozerwalnie związany z numerologią i znajomość znaczeń poszczególnych liczb sprawi, że małe arkana przemówią same. Niezbędna do tego jest znajomość symboliki, podstawy psychologii oraz intuicja. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.p
Uniwersalnie
Jakub Qba Niegowski
Radość życia Zacznijmy od prostego ćwiczenia. Wyobraź sobie, że w tym momencie możesz wybrać sobie jakieś inne, dowolne życie. Możesz wybrać sobie postać w przeszłości, teraźniejszości albo wymyślonej przyszłości. Możesz wybrać sobie wiek, płeć, rolę, każdy element, jaki ci odpowiada. Poświęć chwilę na planowanie i wyobrażanie sobie osoby, w którą chciałbyś się wcielić. Kiedy już twoje wyobrażenie nabierze kształtu, zacznij w myślach eksplorować świat, który tą osobę otacza. Z czym ona się styka, czego doświadcza w swoich czasach? Jak wyglądają meble, pomieszczenia, budowle, przyroda, inni ludzie w otoczeniu tej osoby? Kiedy będziesz tak badać to alternatywne życie z pewnością odkryjesz, że budzi ono twoją fascynację. Fascynującym jest moc zobaczyć świat inaczej, wszystko jest nowe, unikatowe, ciekawe. Podobnie, gdy oglądasz film, czy to stare kino z lat czterdziestych, czy futurystyczna wizja przyszłości, pociągać cię może antyczny wystrój pomieszczeń, niezwykłe dekoracje, ubiór oraz zwyczaje ludzi. Mężczyzna w stylowym kapeluszu, kobieta z cygaretką i charakterystyczną manierą, sposobem poruszania się. Wszystko to jest ciekawe, unikatowe, niepowtarzalne. Z pewnością dla przybysza z przyszłości, powiedzmy człowieka, który żyłby dwieście lat po nas, możliwość odwiedzenia naszej teraźniejszości byłaby równie fascynująca. Gdybyście zaprosili go do swojego „zwyczajnego” domu badałby on i oglądał z zaciekawieniem każdy jego element – zastawę stołową, meble, zasłony, przyglądałby się w zapartym tchem waszym ubraniom, z zaciekawieniem słuchał waszego sposobu mówienia, rozważał gesty, przyglądałby się zachowaniu. Dla niego byłaby to jedna wielka fascynująca przygoda, podobnie jak dla nas odwiedziny innej epoki.
str. 47
Dlaczego? Za sprawą perspektywy. Z życiem jest jak z oglądaniem pięknego obrazu – trzeba robić to z odpowiedniej perspektywy, inaczej niczego ciekawego nie zobaczymy. Jeśli za bardzo się oddalimy – obraz będzie za mały i nic nie dostrzeżemy lub zgubimy wiele ciekawych szczegółów. Jeśli zaś podejdziemy za blisko – a to przede wszystkim się nam w życiu zdarza – ustawimy głowę centymetr od płótna i będziemy się wpatrywać – stwierdzimy, że to nic ciekawego, to nie ma sensu, gdzie tu jest jakiś kształt? Gdzie tu jakiś sens? Za bardzo zbliżając się do oglądanego obiektu tracimy dobrą perspektywę i widząc jedynie fragment nie możemy się nim w pełni nacieszyć. Podobnie jak mrówka, która chodzi po słoniu i trudno jest jej stwierdzić, jaki jest naprawdę słoń.
Człowiek przywykł do trywializowania własnego doświadczenia.
Podczas gdy dla przybysza z przyszłości nasze życie byłoby fascynujące, „antyczne” i w każdym calu by chłonął jego wyjątkowość, wiedziałby, że za sto czy dwieście lat to będzie już historia – dla nas wydaje się, że życie jest zwyczajne, a więc banalne. Jest to złudzenie spowodowane zatraceniem perspektywy. Gdybyście byli więc duszą, z nieograniczonym potencjałem i możliwością doświadczania – co byście wybrali? Z pewnością niektórzy powiedzą – chciałbym być bogaty i mieć władzę, chciałabym być księżniczką, chciałbym być muzykiem rockowym w latach 70-tych, jakaś kobieta powie-
Uniwersalnie Radość życia
działaby – chciałabym być dziennikarką. Jeszcze ktoś inny powiedziałby – chciałbym być pierwszym człowiekiem, który poleci w podróż poza system słoneczny. Świetnie, fajnie, fantastyczne pomysły i z pewnością fantastyczne doświadczenia. A gdybyście to już wszystko zrealizowali? Co byście zrobili? To tak jak w grach komputerowych lub RPG, ci którzy grywają, z pewnością zrozumieją analogię – kiedy byliśmy już wszystkim, super wojownikiem, wielkim magiem, elfem łucznikiem, machającym toporem krasnoludem, zbawcą ludzkości w takiej czy innej postaci z czasem zaczyna nas cieszyć odgrywanie postaci... zwyczajnych - pozornie zwyczajnych, niejednoznacznych. Nagle okazuje się, że pucybut to ciekawy zawód, bo można wiele usłyszeć, co się mówi na mieście. Nagle okazuje się, że robotnik budowlany to ciekawe życie, bo ćwiczy siłę i hart ducha oraz daje praktyczne umiejętności. Nagle okazuje się, że tysiące niby trywialnych i zwyczajnych wcieleń jest równie ciekawych, co archetypy typowych bohaterów, w których moglibyśmy się wcielić. Nagle okazuje się, że może nasze życie też jest takim fascynującym doświadczeniem i przygodą z porywającej perspektywy. Prawda? Przyjrzyjcie się swojemu życiu z poziomu przybysza z przyszłości. Jakby on was widział? Co by go fascynowało? Co by budziło sentyment związany z wasza antycznością? Co by było nietypowe, unikatowe? A teraz przyjrzycie się swojemu życiu z perspektywy przybysza z przeszłości. Kim dla niego byli byście? Co by go dziwiło? Co by przykuwało jego uwagę? Co by mogło budzić jego respekt i fascynację? Kiedy tak będziecie oglądać siebie z różnych odmiennych punktów odniesienia, możecie odkryć jak fascynującymi ludźmi jesteście i jak fascynujące życie cały czas prowadzicie. Wystarczy to dostrzec i nic nie stoi na przeszkodzie, aby mając tę perspektywę bycia uczestnikiem niezwykłego doświadczenia życia, uczynić je jeszcze ciekawszym, traktując je tak, jak potraktowałby je przybysz z innej epoki – jako wielką przygodę, pełną sposobności do poznania niezwykłych rzeczy i doświadczeń. To absolutnie fantastyczne, jeśli spojrzymy z odpowiedniej perspektywy, zamiast tkwić twarzą w tym obrazie, próbując zrozumieć, o co tutaj chodzi.
str. 48
Filmy, opowieści, fantastyka, historia w każdej postaci przypominają nam o tym, jak ważna jest odpowiednia perspektywa dla doświadczenia i jeśli doświadczenie potraktować z dystansem, ale jednoczenie z fascynacją, każda chwila staje się unikatowa, wspaniała, fascynująca! Pamiętacie kiedy byliśmy dziećmi, jakie wrażenia na nas wywierało otoczenie? Dywan wydawał się niezwykle ciekawą powierzchnią, miękką, w niezwykle wzory, w których godzinami można się było czegoś doszukiwać. A może jakieś rośliny wydawały się czymś absolutnie niezwykłym i pięknym? A może było jeszcze coś innego, co cię wtedy fascynowało?
Spójrz oczami zafascynowanego dziecka na to, co Cię teraz otacza.
Przyjrzyj się biurku czy ścianom, jak gdybyś widział je po raz pierwszy w życiu. Wyjrzyj przez okno i spójrz w ten sam sposób, jakbyś nigdy wcześniej nie widział tego widoku i takich roślin. Wspaniale, prawda?
Uniwersalnie Radość życia
Im bardziej uda ci się to ćwiczenie, tym większą fascynację odczujesz i dostrzeżesz, że powody do radości z życia masz absolutnie na każdym kroku. Są one wszędzie wokół Ciebie w najdrobniejszych szczegółach. To dlatego tak kochamy podróże, gdyż ułatwiają nam one zmianę perspektywy w odniesieniu zarówno do siebie jak i do otaczającego nas świata. Ten sam efekt jednak możemy uzyskać, nie ruszając się z miejsca, zmieniając za to naszą perspektywę i bawiąc się jej położeniem. Podobnie jednak jak przed podróżą, czasem przed zmianą punktu odniesienia powstrzymuje nas strach przed nieznanym. To naturalne, ale pamiętajmy, że podróż zazwyczaj wszystkie te obawy wynagradza nam z nawiązką za sprawą niepowtarzalnych przeżyć. Traktowanie tego, czego doświadczamy, jako „normalnego” i przechodzenie do porządku dziennego nad tym, służy naszemu umysłowi zrobieniu miejsca na inne rzeczy. Inaczej nie mielibyśmy czasu pomyśleć, zastanowić się, zaplanować czegoś, bo wiecznie skupieni byli byśmy na zachwycaniu się wciąż na nowo odkrywanym otoczeniem. Ale kiedy to wieczne skupienie poza miejscem i chwilą obecną staje się nawykiem, z czasem okazuje się, że nasz umysł przez większość
str. 49
czasu wcale nie wypełnia się czymś szczególnie potrzebnym czy pożytecznym, a dzieje się to kosztem przegapiania chwili obecnej. Najlepiej wiec nauczyć się świadomie wybierać i sterować tym zjawiskiem – kiedy chcemy poświęcić swoje myśli rozważeniu czegoś, co nie dotyczy chwili obecnej, a kiedy chcemy w pełni chłonąć z fascynacją swoje otoczenie. Ćwiczenie z wcielaniem się w inne postaci warto powtarzać ilekroć chcemy uzyskać dystans, jak również wtedy, kiedy chcemy spróbować zmienić nasze nawyki i odruchowe reakcje. Jak postąpiłby ktoś inny? Jak zachowała by się ta wymyślona przez nas postać w danej sytuacji? Co by powiedziała? Co by zrobiła? Jeśli mamy problem z nawykowym podejściem do życia, wcielenie się na chwilę w alternatywnego bohatera może nam pomóc nie tylko w zmianie perspektywy, ale także w zmianie zachowania, a przez to ostatecznie w zmianie doświadczenia na takie, które nas najbardziej interesuje. Jakub „Qba” Niegowski http://jakubniegowski.pl
Recenzje
Andrzej Bednarz „Życie z Reiki”
Jest to bez wątpienia najciekawsza pozycja na ten temat, jaka ukazała się w naszym języku. Zamiast kompendium „ochów i achów” na temat metody doktora Usui, dostajemy do rąk rzetelne, szczegółowe opracowanie, opisujące wszystkie aspekty Reiki. Od 20 lat zajmuję się przekazywaniem energii w tym systemie i uważam, że książka Bednarza odpowiada na wszystkie drzemiące jeszcze chwilami w ludziach pytania i wątpliwości. Przede wszystkim dlatego, że jest obszerną publikacją, podchodzącą do tematu z każdej niemal strony. Reiki w oczach autora jest zarówno modlitwą, medytacją, sposobem uzdrawiania jak i drogą osobistego rozwoju. Zostają obalone stare mity dotyczące tej techniki. Bednarz nie boi się zmierzyć z najtrudniejszymi i najbardziej kontrowersyjnymi sprawami, jak np. zapłata za zabieg Reiki, jakiego mistrza wybrać na swojego nauczyciela, różnice w ilości stopni u różnych nauczycieli, dlaczego czasami zabieg nie działa, kwestia oczyszczania organizmu. W jego przepojonej głeboką mądrością książce znaleźć możemy także sporą dawkę poczucia humoru i wybór żartów związanych z Reiki. Przecież Reiki zawiera w sobie Światło Miłości i Radości. Musimy zatem umieć śmiać się z różnych zabawnych sytuacji i przestać traktować Reiki jak wyniesioną na ołtarze religię, co w konsekwencji prowadzi do traktowania jej przez niektórych jak sektę. Dzieki książce Bednarza możemy w pełni poznać, czym jest Reiki, jakie niesie z sobą dobrodziejstwa, a jakie niebezpieczeństwa... Gorąco polecam, zarówno tym, którzy mają Reiki, jak i tym, którzy zastanawiają się czy przystąpić do inicjacji...
str. 50
S. Roman i D. Packer „Tworzenie pieniędzy”
To doskonały podręcznik prosperity, który w przystępny i wyczerpujący sposób tłumaczy zasady zarabiania i gospodarowania pieniędzmi. Podtytuł „Klucze do obfitości” zapowiada, że bycie człowiekiem zamożnym jest nierozerwalnie związane z poczuciem bogactwa, ze sposobem myślenia i odczuwania. Jest to zatem opracowanie, które w sposób wiarygodny i sensowny pokazuje drogę do osiągania w życiu sukcesu finansowego. Nie ma nic wspólnego z biznesowymi poradnikami, gdyż sedno treści opiera się na pracy z własnym wnętrzem, na rozwijaniu sztuki pozytywnego myślenia, na odszukiwaniu swoich prawdziwych umiejętności i na kształtowaniu swojej przyszłości zgodnie z własnymi pragnieniami. I chociaż tytuł sugeruje jednoznacznie, że lektura ta dotyczy zdobywania pieniędzy, to bardzo szybko zorientujemy się, że tak naprawdę mówi o wszystkich aspektach życia: związkach, relacjach z ludźmi, pracy, awansie, sukcesie w dowolnej dziedzinie. Książka ta jest oparta na channelingowych przekazach Orina i DaBena – dwóch Opiekunów, którzy od wielu lat pracują z autorami książki, pomagając im prowadzić seminaria i warsztaty na ten temat. Omawiana pozycja została napisana po latach doświadczeń i pracy z ludźmi, zwiera zatem konkretne przykłady z życia wziętych sytuacji, w których pomogły proponowane przez autorów sposoby. Każdy rozdział zakończony jest szczegółowym opisem ćwiczeń i medytacji, dzięki którym rozwija się umiejętności prawidłowego myślenia oraz przyciągania do siebie pozytywnych sytuacji, ludzi i upragnionych rzeczy.
Z życia wzięte Zazdrośnica
Zanim nienawiść na dobre rozgościła się w sercu Gabrysi, była przyjaźnią. Mniej lub bardziej udawaną. Może tylko z jednej strony? Poznały się z Gosią w klinice położniczej, bo w tym samym czasie rodziły dzieci. Potem okazało się, ze mieszkają blisko siebie. Ich mężowie tez znaleźli wspólny język. Czas upływał na przyjaznych spotkaniach obu małżeństw, kolacjach z winem, grze w karty, pożyczaniu sobie książek i wesołych wieczornych imprezach. W pogodnych układach mijało 10 lat. Od czasu do czasu pojawiał się mały zgrzyt. Ot taki, jak egoizm Gabrysi. Małgosia miała serce na dłoni i zawsze najpierw myślała o innych, potem o sobie. Kiedy wybierali się z mężem na wycieczkę na Niezwykle Targi Cudowności, organizowane w odległym mieście, od razu pomyślała o przyjaciółce. Mieszkali już wtedy gdzie indziej, nie wystarczyło przebiec przez ulicę, zadzwoniła więc do Gabi: – Wybierzesz się z nami? Będziemy się świetnie bawić. Gabrysia ucieszyła się. Jej mąż w tym czasie pracował, pojechali zatem tylko we troje i spędzili wspaniałe dwa dni. Nocowali u przyjaciółki Małgosi. Nie obyło się bez wesołych przygód, kiedy na powrocie zgubili tłumik od samochodu. Mniej więcej rok później Małgosia zadzwoniła jak zwykle do Gabrysi, aby zaprosić ją na sobotni wieczór z winem i kartami. Telefon odebrała mama Gabrieli: – Gabi wyjechała z Wojtkiem na Niezwykle Targi Cudowności, a ja im tu pilnuję dzieci. – Przecież nic mi nie powiedziała – zdziwiła się Gosia – a rozmawiałyśmy przedwczoraj. – A bo oni się tak szybko zdecydowali. Wczoraj po mnie przyjechali, bo nie mieli z kim zostawić maluszków… Małgosi zrobiło się przykro. W erze telefonów prawdziwa przyjaciółka powinna zadzwonić i powiedzieć, że wyjeżdżają. Powinna tez zaproponować miejsce w samochodzie, choć Gosia i tak by się nie wybrała, miała inne sprawy. Jednak… czuła, że Gabi zachowała się egoistycznie. To wyglądało tak, jakby
str. 51
wcale Gosi nie lubiła, a jedynie chciała sprowokowac Gosię do zazdrości. Gosia jednak zazdrosna o wyjazd nie była i chyba nie znała tego uczucia. Miała dobre serce, trzy dni się martwiła niemiłym zachowaniem koleżanki, a potem szybko zapomniała. Takich zachowań było jednak coraz więcej i więcej. Nienawiść wykiełkowała w sercu Gabrysi i wypuszczała pędy złośliwych prowokacji średnio raz w miesiącu. Dziewczyny miały podobne zainteresowania i kiedy dzieci podrosły, wymyśliły sobie zaoczne studia marketingowe. Odtąd co dwa tygodnie wsiadały w pociąg i jechały razem na zajęcia. W pociągu zamiast odsypiać zarwaną noc, rozmawiały i rozmawiały. Dyskusjom na ulubione tematy nie było końca. Któregoś wieczoru rozmowa była inna niż zwykle. Rozdrażniona podwyżką ceny hotelowego pokoju Gabriela zaczęła opowiadać o swoim trudnym dzieciństwie, o ustawicznym ciułaniu pieniędzy prze rodziców, o nawyku oszczędzania na wszystkim. W którymś momencie przyznała się, że znała Gosię od dziecka. – Jak to mnie znałaś? A ja ciebie nie? – Znałam cię, bo mama ciągle podawała mi ciebie za przykład. Nigdy mnie nie pochwaliła, nigdy nie doceniła. Stale tylko słyszałam, że Małgosia zrobiłaby to lepiej, że Małgosia ma same dobre oceny, ze jesteś takim ideałem, któremu ja nigdy nie dorównam. Gabrysia stała tyłem do koleżanki, patrząc w okno, w którym odbijały się światła miasta. Gosia milczała zaskoczona. Teraz dopiero zrozumiała, dlaczego Gabi stale zachowuje się nieprzyjemnie i w taki sposób, jakby chciała całemu swiatu udowodnić, że jest od przyjaciółki lepsza. Po dłuższej chwili Małgosia odezwała się cicho: – Twoja mama bardzo ciebie skrzywdziła. – Wyciągnęła ramiona i przytuliła koleżankę. Nic nie zapowiadało życiowego dramatu. Jak w filmie, świat Gosi runął w ciągu jednej chwili. Mąż poinformował ją, że chce odejść, ponieważ ma romans z inną kobietą. Małgosia cierpiała. Miała wrażenie, że
Uniwersalnie Zazdrośnica
życie wycieka z niej po kropelce. Pomogli jej przyjaciele. Odwiedzali. Trzymali za rękę. Pocieszali. Tłumaczyli. Aż w końcu po wielu tygodniach pozbierała się i stanęła na nogi, a wszystko wróciło na swoje dawne tory. Gabrysia obserwowała sytuację z boku. Nie chciała lub nie umiała dać przyjaciółce żadnego wsparcia. Choć gdyby się przyjrzeć dokładniej, to w jej oku można było zobaczyć pełen satysfakcji błysk. Wyglądała tak, jakby czekała na ostateczną klęskę przyjaciółki. Jadąc pociągiem na zajęcia, Gosia opowiadała Gabi o swoim problemie i o tym, że chce mężowi dać jeszcze jedną szansę. – No wiesz! – Gabrysia się oburzyła. – Ja bym nigdy nie pozwoliła Wojtkowi na powrót, jakby mnie zdradził. – Dlaczego? Przecież żyjemy z naszymi mężami tyle lat. – Brzydziłabym się nim, jakbym wiedziała, że dotknął innej kobiety. Wygoniłabym z domu! Nie mogłabym na niego nawet patrzeć. Gosia otworzyła usta i jeszcze szybciej je zamknęła. Wiedziała od swojego męża, ze Wojtek zdradza Gabrysię. Nie miał żadnego poważnego romansu tylko zwykły seks na boku, bo Gabi niestety nie należała do namiętnych kobiet i Wojtek radził sobie jak mógł. I co teraz zrobić? Uczciwość wobec przyjaciółki kazałaby powiedzieć prawdę. Ale co to da, poza cierpieniem? Małgosia zdecydowała, że zachowa te rewelacje dla siebie. Nie skrzywdzi Gabi. Niech przynajmniej ona będzie szczęśliwa i ma całe małżeństwo.
Minęło kilka miesięcy. Gosia żyła w separacji z mężem, ale odzyskała dobry humor i zapewne w wyniku kłopotów zeszczuplała. Znowu mogła nosić krótkie spódniczki i pokazywać światu piękne długie nogi. A potem zakochała się w Marku, który razem z nią studiował. To był początek końca przyjaźni z Gabrysią. Chociaż nadal razem jeździły pociągiem, w hotelu Gabi musiała szukać sobie współlokatorki do pokoju, bo Gosia spędzała wszystkie noce z Markiem. Seks im służył. Kwitli oboje i promieniowali ogromną radością. Jak to zakochani. Gosia starała się spędzać z Gabi jak najwięcej czasu, aby ta druga nie czuła się odrzucona. Cała paczka przyjaciół bawiła się wspólnie w czasie wolnym od zajęć. Jednak coraz częściej Małgorzata słyszała nieprzyjemne uwagi o swojej przyjaciółce: – Słuchaj, ona się nie myje i cuchnie potem. – Ona nie umie się zachować! W knajpie targo-
str. 52
wała się o złotówkę napiwku dla kelnera. Jaki wstyd dla wszystkich! Skąd ona się wzięła?! – Ja nie wejdę z nią do lokalu, zobacz ona po dworze chodzi w kapciach. Jakaś nienormalna! Gosia tylko spuszczała głowę, a potem szybko zmieniała temat. Jej poetycka dusza nie widziała w Gabi takich braków. Gabi to Gabi i już. Może trochę zaniedbana i niedomyta, ale przecież sednem człowieka jest jego dusza, a nie częstotliwość używania mydła. Za to Gabrysia coraz częściej pozwalała sobie na złośliwe uwagi pod adresem Gosi. Rzucane ot tak, od niechcenia. Gosia to łykała jak żabę. Do czasu.
Krzysztof założył czasopismo studenckie. Sam z własnej inicjatywy i własnymi środkami. Kilka osób - w tym obie dziewczyny - pisały artykuły. Materiałów nazbierało się sporo i Gosia zaproponowała pomoc. Całymi wieczorami poprawiała i redagowała teksty. Niektóre bez obróbki nie nadawały się przecież do niczego. Nierzadko najeżone były błędami ortograficznymi. – Napracowałaś się Małgosiu – Krzysztof odebrał kolejna porcję tekstów. – Spoko. Sam nie dasz rady ze wszystkim. – Ale wiesz, że nie mam kasy, żeby ci za to zapłacić? – Dobrze. Nie szkodzi. – Małgosia machnęła ręką. Cieszyła się, że może pomóc. Krzysztof wymyślił inny sposób rewanżu za ciężką pracę Gosi. Uczynił z niej oficjalnie zastępcę redaktora naczelnego i natychmiast umieścił to w stopce gazetki. – Co to za zastępca? – Gabrysia zaatakowała go, jak tylko przeczytała informację. – Jakim prawem? Ja się nie zgadzam! – Spokojnie Gabrysiu – Krzysztof mitygował dziewczynę. – To jak na razie moja gazeta i ja mam prawo decydować o takich rzeczach. – Nie masz prawa! My wszyscy tu piszemy artykuły i mamy też prawo głosu. – Ale to ja pokrywam wszystkie koszty papieru i druku, a nie ty. – Ale ja tu piszę. Tu są moje artykuły. Krzysztof rozejrzał się dookoła po twarzach innych osób z redakcyjnego zespołu. – Czy komuś jeszcze przeszkadza, że mianowałem Gosię swoim zastępcą? Wszyscy w milczeniu potrzasnęli głowami. Widać było, że są zaskoczeni awanturą zrobioną przez Gabi. – Do wiadomości wszystkich: Małgosia odwaliła
Uniwersalnie Zazdrośnica
za mnie całą najgorszą robotę, zredagowała i zrobiła korektę wszystkich artykułów. Napracowała się. Tytuł zastępcy jej się należy. – No dobrze, ale dlaczego nie powiedziałeś wcześniej o tym – nie ustępowała Gabi. – Można było głosować i w głosowaniu wybrać zastępcę. – Jeśli ci się nie podoba, to możesz nie pisać w ogóle. Mam dosyć materiałów. – warknął Krzysztof i odwrócił sie od Gabrysi.
Małgosia wysłuchała relacji Krzysia ze smutkiem. – Ona mnie nienawidzi… Za co? – Podniosła oczy na Marka. – Nic jej nie zrobiłam. – Ona ci po prostu zazdrości mnie – obrócił wszystko w żart Marek. – Jesteś śliczna i masz wspaniałego faceta, a ona jest gruba, brzydka i niedomyta. – Tak, ona jest po prostu zazdrosna – przytaknęła Lila i dodała – Zazdrości ci od samego początku wszystkiego. Masz powodzenie, jesteś atrakcyjna, inteligentna, cenią cię i chwalą wykładowcy. Nic więcej nie trzeba takiej osobie. Wystarczy być lepszym, by zasłużyć na nienawiść. Apogeum zawiści miało miejsce nad morzem na szkoleniowym wyjeździe. Mieszkali w domkach letniskowych dużego pięknego ośrodka. Pogoda była cudowna. Zajęcia ciekawe, a profesor Roman – fascynujący. Przystojny, tajemniczy, inteligentny. I nie wiedzieć czemu przez cały wykład wpatrywał się w oczy Małgosi, która całkiem o to nie dbała, wpatrzona dla odmiany w oczy Marka. Gabi zaczęła napomykać tu i ówdzie o tym, jak bardzo podoba jej się profesor. Nikt się tym nie przejął, czasem padł jakiś żart. Nikt nie brał poważnie deklaracji nieco zaniedbanej dziewczyny i do tego mężatki. Ot, zabawa… Pod koniec pobytu Małgosia miała urodziny. Urządzili z przyjaciółmi przyjęcie w jednym z domków ośrodka. Zebrało się około 10 osób. Kupili szam-
str. 53
pana i ciasto, zaprosili profesora Romana. A ten, gdy tylko się pojawił, wręczył solenizantce piękną różę i trzymając jej dłoń, zaczął mówić: – W dniu urodzin, chciałbym życzyć mojej najlepszej studentce… I w tym momencie spod ściany rozległ się wrzask Gabryśki: – Jak to najlepszej?! Dlaczego najlepszej?! Dlaczego ona jest najlepsza?! Zapadła niezręczna cisza. Wszyscy byli zszokowani, a profesor Roman zaczął się niepewnie tłumaczyć: – To jej święto, ona dzisiaj jest najważniejsza… Nic nie było w stanie naprawić zwarzonego nastroju, ani zniwelować szeptów po kątach i wrogich spojrzeń rzucanych na Gabrysię, która zachowywała się tak, jakby nie zdawała sobie sprawy, że to co zrobiła, było nie tylko szczytem nietaktu, ale i wielkim dla niej poniżeniem.
Mijały tygodnie. Gosia zajęła się pracą i sprawą rozwodową. Jednak myśl o Gabrysi często wracała do niej. „Czym zasłużyłam na tyle nienawiści? Przecież nic złego jej nie zrobiłam”. Na to pytanie nie znajdowała odpowiedzi. Wiele razy brała do ręki słuchawkę. Zadzwoniła tylko dwa razy. Gabrysia była oschła, nie chciała rozmawiać, nie była zainteresowana spotkaniem, wykręcała się brakiem czasu. Nie umiała powiedzieć, czemu atakuje Gosię i o co ma pretensje. Podawała jakieś dziwne mętne wykręty. Najwyraźniej sama nie wiedziała, o co jej chodzi poza tym, że wszystkiego Małgosi zazdrości... A życie pisało ciąg dalszy utartym schematem. Małgosia rozkwitała w miłości do Marka i realizowała coraz to nowe projekty, a Gabrysia tyła, gorzkniała i wprowadzała w swoje życie zamęt seksem z obcymi, poznanymi przypadkiem mężczyznami…
Uniwersalnie Zazdrośnica KOMENTARZ
Każdy z nas zna takie lub podobne historie. Każdy komuś zazdrości sukcesu, pieniędzy, urody, powodzenia. Wiele osób toczy jad zawiści, niszczącej im zdrowie i spędzającej sen z powiek. Jednak lekceważymy te uczucia myśląc sobie, że nie ma w tym nic złego. Po co zatem zawracać sobie głowę takim tematem? Otóż Gabrysia i każdy podobny do niej „zazdrośnik” robi sobie krzywdę. Gabrysia zepchnęła do podświadomości swój najważniejszy problem i przyczynę wszystkich swoich nieszczęść – zawiść. Pozornie daje jej to impuls do działania. Gabi pracuje intensywnie i chce osiągnąć sukces, którego Małgosia jej pozazdrości. Chce rzucić jej pod nogi swoje zwycięstwo i powiedzieć: a masz, jestem sto razy lepsza od ciebie! Specjalistom od motywacji od razu mówię – to się nie uda, ponieważ tylko właściwe intencje kierują naszą energię na właściwą drogę. Jeśli podłożem działania jest poczucie bycia nikim i przemożna potrzeba utarcia komuś nosa, to cel osiągnięty nie zostanie. Niskie poczucie wartości jest przeszkodą w osiągnięciu sukcesu. Zatem najpierw trzeba poczuć się wielkim i ważnym, a dopiero potem sięgać po owoce swojego działania. Jakie to wszystko daje efekty? Otóż poczucie winy wobec Małgosi oraz siła zawiści blokują wszystko, co Gabi mogłaby osiągnąć. Podcinają jej nogi w różnych przedsięwzięciach. Gabrysia od 10 lat próbuje zeszczupleć. Zrzuca parę kilo, potem znowu tyje i znowu zrzuca. Grzebie w różnych dietach szukając sposobu na efekt jo-jo, a nie chce się przyznać, że zwały tłuszczu chronią ją przed światem, bo czuje się beznadziejna i zła. Beznadziejna, bo widzi, że na każdym polu Małgosia ją przewyższa. Zła – bo czuje do koleżanki nienawiść. Wymyśliła sobie nieprawdziwe preteksty do pogardy i złości, ale podświadomości nie da się oszukać. Podświadomość wie – „Małgosia jest OK., nigdy nic złego ci nie zrobiła i zawsze była dla ciebie dobra, a ty się oszukujesz, bo jej zazdrościsz, że jest lubiana i podziwiana…”. W prospericie pracujemy zawsze nad wieloma tematami. Jednym z nich jest podziw dla drugiego człowieka. Jeśli ktoś obok mnie osiąga sukces, ma lepsze efekty, to ja mu nie zazdroszczę, lecz pozwalam by mnie inspirował. Zaprzyjaźniam się z nim i uczę od niego, jak pracować. Ponieważ każdy, kto osiągnął więcej ode mnie, jest dla mnie wspaniałym nauczycielem. W takim podejściu nie ma miejsca na zazdrość.
str. 54
Gabrysia albo o tym nie wie, albo wiedzieć nie chce, bo adrenalina nienawiści smakuje jej bardziej niż własne szczęście. Tłumi w sobie emocje, zamiast przekodować szkodliwy wzorzec na taki, który będzie dla niej korzystny. Wszystkie metody dotyczące kreowania sukcesu zawierają element oczyszczania z poczucia winy. Bez tego, nic się nie uda. Zanim zaczniemy tworzyć wizualizacje swojego wymarzonego samochodu, domu, pracy, miłości – bezwzględnie musimy wprowadzić do każdej komórki swojego ciała wzorzec: „CAŁKOWICIE I SZCZERZE WYBACZAM WSZYSTKIM, KTÓRZY MNIE SKRZYWDZILI”. To absolutna podstawa. Wzorzec zawiści i złych emocji względem drugiej osoby jest jak trucizna. Dlatego właśnie nienawiść nie tylko niszczy nasze zdrowie, prowadząc nierzadko do schorzeń nowotworowych, ale i blokuje jakikolwiek sukces. Kolejny ważna afirmacja „CAŁKOWICIE I SZCZERZE WYBACZAM SOBIE BEZPODSTAWNĄ ZAWIŚĆ W STOSUNKU DO TYCH, KTÓRZY WIĘCEJ OSIAGNĘLI NA TĘ CHWILĘ”. Jak wyglądałby najlepszy wzorzec dla Gabrysi? „KAŻDY SUKCES MAŁGOSI INSPIRUJE MNIE I ROZWIJA”. To wszystko. Bez zaprzeczania. Bez nienawiści. Bez zawiści. Wystarczy zaakceptować piękno w drugim człowieku, aby samemu stać się pięknym. Wystarczy zaakceptować i szczerze cieszyć się sukcesem kolegi, aby samemu stać się gotowym na sukces. To proste. Pytanie brzmi: dlaczego ludzie noszą w sercach jad zazdrości, który służy tylko zniszczeniu? Metafizycznie można odpowiedzieć, że diabeł Rokita miesza ludziom w głowach i sprowadza z właściwej ścieżki. Fizjologicznie – kochamy nienawidzić, bo adrenalina jest przyjemna. Psychologicznie – łatwiej odczuwać zawiść i mieć za złe komuś, że jest lepszy, niż pokochać cudzy sukces i tą drogą budować swoje szczęście. Bogusława M. Andrzejewska http://prosperita.edu.pl
Medium
ezoteryczno-psychologiczny magazyn elektroniczny rozwoju osobistego http//velveth.webd.pl/medium
Redaktor Naczelna: Bogusława Andrzejewska Zespół redakcyjny: Magda Kaczyńska Jakub Niegowski Bożena Wojciechowska
Skład i łamanie: Bogusława Andrzejewska Okładka: Bogusława Andrzejewska
Zdjęcia: Magda Kaczyńska zasoby http://morguefile.com zbiory prywatne autorów Kontakt z redakcją: medium@velveth.webd.pl
Wydanie własne - za pośrednictwem portalu WYDAJE.PL Magazyn elektroniczny „Medium” jest BEZPŁATNY. Wszystkie artykuły zamieszczone w „Medium” są chronione prawem autorskim. Rozpowszechnianie ich bez zgody autorów jest niedozwolone.
str. 55