8 minute read

Idealne miejsce do spełniania matrzeń rozmową z Idą Jeżółkowską�������������������������������������������������������������������������������

Idealne mIejsCe do spełnianiamarzeń

Katarzyna Szarek: Ido, powiedz, skąd wzięła się u Ciebie pasja do gotowania i pieczenia?

Advertisement

Ida Jeżółkowska: Gotowanie pojawiło się u mnie naturalnie. Dorastałam w domu, gdzie się gotowało i piekło. Jako dziecko obserwowałam te czynności i w nich 14 Mistrz Branży kwiecień 2022

uczestniczyłam. Babcia zachęcała mnie do pomocy przy lepieniu pierogów czy uszek. Mama do zrywania owoców na przetwory, zabierała mnie często na grzybobranie. Nie wiem, czy to wtedy kochałam, ale na pewno miało to wpływ na moje późniejsze zainteresowanie kulinariami. „ Rozmawiała:

Katarzyna Szarek

Dorastałam w czasach bez internetu i smartfonów. Była szkoła, podwórko z trzepakiem, działka z warzywami i owocami za miastem i dom, gdzie zawsze czekały ciepły obiad na stole i pachnące ciasto w weekend. Były też bardzo częste spotkania z rodziną i znajomymi przy stole zastawionym jedzeniem przygotowywanym w domu. I myślę, że dlatego, mając już własną rodzinę, zaczęłam po prostu gotować. A nawet odczuwać związaną z tym przyjemność.

Nie da się ukryć, że na Twoich fotografiach dominuje kuchnia francuska. Jesteś z wykształcenia romanistką i lektorką języka francuskiego. Uwagę przyciągają zwłaszcza Twoje francuskie ciasta.

Bardzo lubię piec, wyjątkowo mnie to relaksuje. Interesuje mnie kuchnia francuska i bogactwo kulinarne tego kraju. Każdy region ze swoimi specjałami nieustannie mnie zachwyca. Kiedy pracowałam jako lektor języka francuskiego, na zajęciach przywiązywałam wagę do wplątania elementów kultury. Kuchnia francuska była na nich obecna bardzo

FOT. AnnA KOndRAciuK często. Z dorosłymi próbowaliśmy beaujolais nouveau, z grupami dziecięcymi jedliśmy galette des rois (tradycyjne ciasto francuskie, wypiekane na Trzech Króli – przypis redakcji), a w prezencie bożonarodzeniowym przynosiłam słuchaczom bûche de Noël (francuska rolada wypiekana na święta Bożego Narodzenia – przypis redakcji). Tak więc ta kuchnia od dawna pojawiała się w moich zainteresowaniach.

Moją wyobraźnię rozpaliło Twoje uczestnictwo w warsztatach w prestiżowej paryskiej szkole kulinarnej Le Cordon Bleu. Bywają one marzeniem wielu cukierników, kucharzy, restauratorów. Opowiedz coś o tych warsztatach.

Przed pandemią często uczestniczyłam w warsztatach kulinarnych w Polsce. Czytałam Julię Child, która Le Cordon Bleu ukończyła, i Kulisy Kulinarnej AkademiiMarka Brzezińskiego, od dawna po cichu marzyłam, by chociaż raz znaleźć się w tej prestiżowej paryskiej szkole gotowania. Jest to dla mnie miejsce idealne do spełniania marzeń, nauki, a także relaksu. Oczywiście moim wielkim marzeniem są dyplomy: Le Grand Diplôme albo Le Diplôme de Pâtisserie. Jak na razie z różnych powodów jest to nieosiągalne. Dlatego też, aby poczuć atmosferę oraz zdobyć nowe umiejętności, postanowiłam zapisać się na warsztaty. W szkole czuć fantastyczną atmosferę, uwagę zwraca też bardzo dobra organizacja. Warsztaty rozpoczynają się punktualnie. Odbywają się w bardzo dobrze wyposażonej sali. Stanowiska pracy są doskonale przygotowane. Po powitaniu uczestników szef pokazuje i tłumaczy krok po kroku, jak Ida Jeżółkowska spełniła swoje wielkie marzenie – wzięła udział w warsztatach w słynnej paryskiej szkole kulinarnej Le Cordon Bleu. Jest nauczycielką języka francuskiego, ekonomistką i pasjonatką gotowania. Marzy też o napisaniu książki z przepisami. Póki co prowadzi bloga kulinarnego My white cuisine. Tytułowy biały kolor dominuje w kompozycjach fotograficznych na jej social mediach. „Mistrzowi Branży” opowiada o pasji do kuchni, paryskich warsztatach i kolejnych marzeniach.

Ida Jeżółkowska wierzy, że jeśli spełnić marzenie o swojej własnej kawiarni lub cukierni to tylko z odpowiednim przygotowaniem, takim jak kurs w słynnej paryskiej szkole Le Cordon Bleu

zrobić danie/ciasto w zależności od tematu atelier. Wiedza, doświadczenie, umiejętności, organizacja pracy, poczucie humoru oraz kultura osobista szefów kuchni – chapeau bas. Następnie uczestnicy odtwarzają na swoich stanowiskach przepis, oczywiście można w międzyczasie dopytywać szefa, korzystać z przygotowanych materiałów z przepisami. Warsztaty są prowadzone w szybkim tempie. Nie miałam wrażenia ani jednej zmarnowanej minuty. Wymagają skupienia, bo momentami słownictwo jest dość specjalistyczne. Trzeba również wnikliwie obserwować i mieć dobrą pamięć. Zajęcia prowadzone są w języku francuskim i tłumaczone konsekutywnie na język angielski przez drugiego wykładowcę.

Jak wygląda strona organizacyjna, techniczna warsztatów?

Każdy uczestnik dostaje odmierzone składniki, niezbędne do przygotowania dania/ wypieku. Brudne naczynia/stanowisko pracy ogarniane są od razu przez asystentów – studentów. Towarzystwo w moich grupach było międzynarodowe. Uczestnicy warsztatów pochodzili ze Stanów Zjednoczonych, Japonii, Francji, Brazylii, Holandii. W ich trakcie odbywa się przerwa, podczas której można odetchnąć w kawiarni, gdzie sprzedawane są dania/wypieki zrobione przez uczniów szkoły (pyszne!), można tam także spotkać studentów z całego świata w różnym wieku.

Jak długo trwały warsztaty?

W Le Cordon Bleu spędziłam 3 dni. Pierwszego dnia uczestniczyłam w 5,5-godzinnym warsztacie „L’art de la Cuisine Française – La Provence”. Drugiego dnia był również 5,5-godzinny – „L’atelier de Financiers, Cakes et Quatre Quarts”. Trzeciego najpierw 2-godzinne „Les secrets des choux” i następnie kolejne 2,5 godziny „Les secrets des éclairs”. Mimo że po 5 godzinach gotowania oraz maksymalnego skupienia byłam po prostu zmęczona, byłam także bardzo szczęśliwa. Mam już wybrane kolejne warsztaty i bardzo bym chciała na nie pojechać. Gwar, pasja, wiedza – to tam czułam.

Mówiłaś, że póki co dwa duże kursy w Le Cordon Bleu są dla Ciebie nieosiągalne. Dlaczego? Jakie warunki trzeba spełnić, żeby się na nie dostać?

Z tego co się orientuję, aby zostać przyjętym do szkoły, należy złożyć CV, list motywacyjny, oczywiście niezbędna jest znajomość języka francuskiego i/lub angielskiego. Najmniej przyjemną kwestią są koszty. Opłaty są wysokie, do tego dochodzą koszty utrzymania się w Paryżu i mieszkania tam przez parę miesięcy. I tak przykładowo kurs cukiernictwa, którym byłabym zainteresowana, trwa 9 miesięcy i składa się z trzech poziomów (podstawowy, średniozaawansowany i zaawansowany), które, aby uzyskać dyplom, należy zaliczyć. Nie jest łatwo w dorosłym życiu tak po prostu zniknąć na tak długi czas. Ale nie tracę nadziei. Nie trzeba mieć doświadczenia, przygotowania, stażu pracy. Wszyscy i tak zaczynają od poziomu podstawowego. Na szczęście nie ma górnej granicy wieku studenta.

Co Cię zachwyca we francuskim cukiernictwie, piekarnictwie?

Francuskie cukiernictwo uchodzi za jedno z najlepszych na świecie. Ciastka wyglądają jak malutkie dzieła sztuki, są dopracowane w każdym względzie: od bardzo dobrej jakości składników używanych do wypieków, poprzez smak i wygląd. Duży nacisk położony jest na estetykę, sposób podania. Oglądając witryny we francuskich cukierniach, z trudem można wybrać jedno ciasto.

Jakie są Twoje ulubione francuskie wypieki?

Niewątpliwie są to prawdziwa bagietka z chrupiącą, złotą skórką i miękkim miąższem, maślany croissant i tarty. Te słodkie, ale też wytrawne. Tarta tatin jest zdecydowanie moją ulubioną.

Czy jak porównujesz francuskie ipolskie cukiernictwo, kawiarnie, cukiernie, to widzisz jakąś zasadniczą różnicę?

Polska ma swoje piękne tradycje kulinarne i cukiernicze, które bardzo lubię. Bez jesiennej szarlotki, polukrowanej drożdżowej baby czy sernika z rodzynkami trudno sobie wyobrazić nadchodzące święta. Jeśli chodzi o różnice, to mam wrażenie, że francuskie desery są mniejsze od polskich – deser jest integralną częścią posiłku, który składa się z kilku etapów. Ponadto, większą wagę przywiązuje się do jakości składników używanych do wypieków. Na szczęście, w Polsce również jest coraz więcej takich miejsc, gdzie zwraca się uwagę nie tylko na smak, ale też na to, z czego dany produkt jest wykonany. Dobra jakość kosztuje.

Myślałaś kiedyś o otwarciu własnej kawiarni?

Nie mam doświadczenia w biznesie gastronomicznym, a jednocześnie marzy mi się francuskie bistro. Dobra jakość – jak mówiłam – kosztuje, a nie za bardzo chciałabym iść „na skróty”, więc nie wiem, czy udałoby mi się finansowo sprostać przedsięwzięciu.

Prowadzisz blog i konto na Instagramie. Do założenia konta zachęcił Cię mąż?

Tak. Do założenia Instagrama zachęcił mnie mąż. Często fotografował moje ciasta i dania, o tym wiedziałam, ale, że prowadzi katalog zatytułowany „Sztuka kulinarna Idy”, tego nie zdradził. Gdzieś z tyłu głowy miałam taki pomysł, ale jakoś nie było czasu i odwagi, by go zrealizować.

Jak długo przygotowujesz aranżacje zdjęć? Są bardzo piękne. Jedno zostało nawet nagrodzone.

Dziękuję bardzo. Na początku zdjęcia zajmowały mi sporo czasu, teraz jest już lepiej, co nie znaczy, że nie ma obszarów do doskonalenia. Moje zdjęcie zwyciężyło w konkursie „Posmakuj Moniuszki” organizowanym przez Operę Narodową w Warszawie z okazji 201 rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki. Konkurs polegał na przygotowaniu jednego z czterech dań à la Moniuszko oraz sfotografowaniu potrawy. Zwycięska fotografia przedstawiała jajko w kokilkach ze szparagami i szczypiorkiem.

Twoje kompozycje często utrzymane są w tonacji białej. Stałym elementem jest również słynny serwis Rosenthala Biała Maria.

Jasne kolory, biel to moje ulubione barwy. Dobrze czuję się w jasnym otoczeniu i dlatego głównie te kolory widać na moich fotografiach. Lubię też porcelanę i całą oprawę stołu, jego stylizowanie i aranżację. Białą Marię zbieramy od 20 lat. Przywiązuję wagę do tego, w jaki sposób potrawy są podane. Moja mama do tej pory „dostaje alergii”, jak widzi delicje w plastikowym pudełku na stole, od razu przekłada je na paterę czy talerz. Ja mam podobnie jak moje dzieci jedzą zamówione sushi z plastikowych tacek. Uważam, że nawet woda lepiej smakuje z ładnego szkła, porcelany niż z byle jakiego naczynia.

Ido, nie mogę nie zapytać o Twoje oryginalne imię, które po filmie Pawła Pawlikowskiego stało się popularne, i o Twoje piękne, romantyczne sukienki, w jakich występujesz na zdjęciach.

Sukienki to moja słabość. Te romantyczne, ale także takie retro. Pierwsza wersja mojego imienia była jeszcze bardziej oryginalna. Urzędnik nie wyraził jednak na nie zgody i nakazał wybrać imię ze spisu imion dopuszczonych w tamtych czasach w Polsce. Wybór padł na Idę. Niemniej jednak uważam, że jak na tamte czasy imię było dość nowoczesne, a na pewno bardzo rzadkie. W ciągu całego życia spotkałam tylko jedną swoją imienniczkę. Faktycznie, po filmie Idaimię to stało się popularniejsze, a tym samym rozpoznawalne. Wcześniej często spotykałam się z pytaniami, czy to zdrobnienie i od jakiego imienia pochodzi, w papierowej korespondencji kierowanej do mnie nagminnie było przekręcane. Znali je głównie czytelnicy Małgorzaty Musierowicz. W szkole, na studiach, w pracy dzięki rzadkiemu imieniu wszyscy szybko mnie zapamiętywali. Generalnie bardzo je lubię.

Czego mogę Ci życzyć na koniec naszej rozmowy?

Życz mi, proszę, rozwoju pasji, szybkiego powrotu do Le Cordon Bleu w Paryżu, a w przyszłości pięknie wydanej książki z przepisami oraz być może maleńkiego bistro, gdzie będzie można wpaść rano na pyszną, chrupiącą bagietkę z domową konfiturą i solonym masłem, w południe na quiche i kawałek tarty tatin z crème fraîche, a wieczorem na szklaneczkę cydru i pyszną sałatę z kozim serem.

This article is from: