2 minute read

Do łezki łezka, czyli pandemia z happy endem — Filip Leoniak o działaniu artystycznym Julii Kwatro

Do łezki łezka, czyli pandemia z happy endem — Filip Leoniak o działaniu artystycznym Julii Kwatro

W ostatnich dniach miałem możność zapoznania się z projektem Julii Kwatro składającym się z wieloelementowej instalacji oraz swego rodzaju teatrzyku cieni. Instalacja pt. “Ściana płaczu” jej autorstwa złożona jest z wielu prac malarskich w odcieniach błękitu. Przedstawiają one chmury, krople deszczu, ptaka w klatce, szklaną kopułę z zamkniętymi w środku niebem oraz taflę jeziora, o którą rozbijają się krople wody oraz tworzą kompozycję przypominającą deszczowy pejzaż. W moim odczuciu wyraża ona smutek, który być może spowodowany jest utratą wolności, ale być może tylko niesprzyjającą aurą. Treść tej kompozycji kłóci się jednak z jej tytułem, który nasuwa zupełnie inne, znacznie bardziej tragiczne skojarzenia. Gdy patrzyłem na tę pracę, przypomniały mi się słowa piosenki Maryli Rodowicz “Do łezki łezka”, które w tym miejscu pozwolę sobie zacytować:

Advertisement

Do łezki łezka, aż będę niebieska w smutnym kolorze blue, jak chłodny jedwab, w kolorze nieba, zaśpiewam kolor blue.

Kolejnym elementem projektu, który przedstawiła Julia Kwatro, składającym się z dwóch, całkowicie różnych i niezależnych części, są cienie powstałe z rzutowania wyciętych z papieru postaci, przedmiotów oraz roślin i zwierząt. Jedna z nich przedstawia wizję tancerki w pozie V tańca klasycznego, w nocnej scenerii, wśród roślin, zwierząt oraz istot przypominających ptaki lub anioły. Natomiast druga, dla której inspiracją był, jak sądzę, obraz Henri Matisse’a “Taniec” przedstawia zabawę grupy dziewcząt i chłopców wśród fantazyjnych kwiatów. Nastrój towarzyszący tej zabawie jest radosny i beztroski, przypominający Noc Kupały bądź noc świętojańską, a sceneria, w której postacie te się znajdują, jest magiczna, wręcz można rzec, bajkowa. Cienie się przesuwają, taneczny krąg zmniejsza się, odchodzą z niego kolejne postacie i znikają, pozostaje tylko samotna dziewczyna. Zabawa kończy się, ale po pewnym czasie jej uczestnicy spotykają się ponownie rozpoczynając nową, fantastyczną przygodę.

W tym cyklu można zauważyć inspiracje teatrem cieni, powstałym w starożytnej Azji, prawdopodobnie w Chinach lub Indiach, a w Europie znanym od XVII wieku pod kilkoma nazwami, w tym francuskiej ombres chinoises (chińskie cienie) czy latarnią czarnoksięską. “Aktorami” w tych przedstawieniach są marionetki wykonane z różnych materiałów np. kartonu, skóry czy metalu.

Projekt przedstawiony przez Julię Kwatro skłania do refleksji nad ulotnością uczuć, aktualną sytuacją, a zwłaszcza pandemią COVID-19, która zburzyła dotychczasowy porządek i zmusiła miliony ludzi do izolacji, samotności, rezygnacji z codziennych zwykłych zajęć i kontaktów z przyjaciółmi. W moim odczuciu jest on też wyrazem rozdarcia wewnętrznego artystki. Z jednej strony wyraża jej niepokój, niepewność i lęk oraz bunt i protest przeciwko rzeczywistości, w której się znalazła, a z drugiej strony, budzącą się nadzieję, że przeciwności losu wkrótce się skończą, pandemia zniknie i życie znów będzie piękne. Uważam, że w tej instalacji najmocniejszym elementem jest teatrzyk cieni oraz opowiedziana przy jego pomocy krótka, ale pełna ekspresji historia, gdyż z prostotą, rzec można dziecięcą, artystka stworzyła niezwykły nastrój - poetycki i pełen fantazji. Chociaż projekt obecnie jest w fazie prób - jak wynika to z wypowiedzi autorki - bez wątpienia można go uznać za niezmiernie interesującą formą wypowiedzi artystycznej. Na koniec chciałbym tylko stwierdzić, że zapoznanie się z tą pracą, świadczącą o ogromnej wrażliwości autorki, sprawiło mi prawdziwą przyjemność.

This article is from: