1 minute read

Miłosz Nowakowski o Filipie Leoniaku

Miłosz Nowakowski o Filipie Leoniaku

Igrzyska w antyku wyznawały wartości bardzo odmienne od tych uznawanych współcześnie. Jedną z trzech dyscyplin była walka dwóch atletów – zapasy. Dzisiejsza forma tego sportu jest całkowicie odmienna, od tego, co odbywało się w Olimpii. Nie było kategorii wagowych, więc ambitny, ale niewymiarowy zawodnik po prostu ryzykował przeciwko większym rywalom. Mimo potrzeby opanowania przez zawodników technik zapaśniczych sport ten wciąż opierał się na brutalnej sile i fizyczności. W przypadku nierównej walki lepszy atleta raczej nie okazywał litości. Niektórzy walczący byli tak przerażający, że ich przeciwnicy po prostu rezygnowali, co pozwoliło rozstrzygać pojedynki bez konieczności brudzenia się kurzem i piachem. Grecki zapaśnik musiał powalić przeciwnika na ziemię, sprawiając, by jego plecy lub ramiona dotnęły podłoża, lub rozciągnąc drugiego na leżąco. Aby wygrać zawody były konieczne trzy upadki . Stawy mogły być naciągane wbrew ich normalnemu zakresowi ruchu. Wykorzystywano chwyty na ramiona i blokady barków, które są nielegalne we współczesnych zapasach olimpijskich. Walka była prawdopodobnie gorzka i intensywna, niezależnie od tego, jak wyszukana była taktyka. Greckie źródła nie pozostawiają wątpliwości, że duszenie przeciwnika do poddania się, mogło skutkować utratą przytomności. W przypadku zawziętej walki -zgonem. W pracach Filipa Leoniaka nie odnajduję nawiązań do historii sztuki. Konstruowanie wypowiedzi na temat kompozycji, środkach wyrazu czy zagadnień technologicznych sprawia mi problem, jednak przeczuwam, że w tym przypadku nie są to istotne aspekty prac. To, co uderzą nas w konfrontacji to seria ciosów zestawień kolorystycznych i chwytów. Przytłaczająca forma obezwładnia i skraca oddech.

Advertisement

This article is from: