9 minute read

Zagrajmy w zielone, czyli o roślinach w polskich miastach

mAgDALenA miLert

zAgrAJmy w zieLOne

Advertisement

czyLi O rOśLinAch w pOLsKich miAstAch

Kojarzycie grę w zielone? Na pytanie: „Grasz w zielone?” należało szybko znaleźć coś zielonego i odpowiedzieć: „Mam zielone!”. Jeśli spróbujemy przenieść tę grę na mapę naszych miast, może się okazać, że to wcale nie taka prosta sprawa. Cierpimy na powszechne betonowanie przestrzeni. Ciągle chętnie wycinamy drzewa i zastępujemy je rachitycznymi namiastkami krzaków w donicach. Trawniki ustępują miejsca kostce Bauma lub śliskim granitowym płytom. Niestety terenów biologicznie czynnych, jak parki, skwery czy nawet trawniki, jest w polskich miastach coraz mniej. Dotyczy to zarówno nowo powstających osiedli i dzielnic, jak i rewitalizowania już istniejących przestrzeni. Betonowanie każdej działki i zabudowywanie wolnych terenów staje się naszą codziennością. Nic dziwnego, przecież metry kwadratowe mieszkań osiągają niebotycznie wysokie ceny, niezależnie od lokalizacji. Wydaje się, że na parki i skwery nie starcza nam już miejsca – w końcu to „cenne powierzchnie”, których miasto nie chce „zmarnować”. A to poważny błąd. Miasto bowiem to organizm, który funkcjonuje na zasadzie wielu zależności – to system naczyń połączonych. Jeśli szwankuje jeden element, szybko się przekonujemy, że odbija się to na reszcie. Widać to doskonale na przykładzie naszych polskich rewitalizacji.

rewitALizAcJA, czyLi ODnOwA

To znamienne, że zrewitalizowane przestrzenie współczesnych miast wyglądają często jak hektar kostki brukowej. Znamienne, ponieważ to z definicji rewitalizacją nie jest. Niestety gdzieś po drodze zatracił się pierwotny sens słowa „rewitalizacja”, które zawiera w sobie bardzo ważny segment – vita, czyli „życie”. Rewitalizacja dosłownie oznacza zatem ożywienie lub przywrócenie do życia. To długi, inkluzywny proces wyprowadzania zdegradowanych obszarów miasta ze stanu kryzysowego. Jego efektem powinna być poprawa jakości danej przestrzeni i stworzenie nowego standardu, który będzie zachęcał użytkowników do przebywania w niej. To nie zmiana powierzchniowa, tuszowanie niedoskonałości czy zwyczajna estetyzacja. W tym procesie nie chodzi tylko o to, żeby było ładnie. Jak podkreśla prof. Krzysztof Skalski z Uniwersytetu Jagiellońskiego: „Rewitalizacja to połączenie działań technicznych – jak np. remonty – z programami ożywienia gospodarczego i działaniem na rzecz rozwiązania problemów społecznych”1, obejmuje ona zatem szereg zabiegów prowadzących do poprawy jakości życia mieszkańców. Dlatego tak ważne jest, by nie ograniczała się do wybetonowania przestrzeni połączonego z postawieniem kilku niewygodnych ławek i wycinką całej zieleni

25

PLANTROPOLOGIA

na danym terenie. Efektem rewitalizacji ma być przestrzeń, która będzie służyć ludziom.

DALeKA DrOgA DO iDeAłu

Pod hasztagiem #betonoza na polskim Twitterze możemy znaleźć mnóstwo przykładów polskiej rewitalizacji. Niestety są to głównie „dewitalizacje”, czyli projekty, które właściwie uśmiercają remontowaną przestrzeń. Nie uwzględniają one tego, czego chcą mieszkańcy, są sztampowe i wykonywane po linii najmniejszego oporu. Sytuacji nie poprawiają przepisy programów rewitalizacji, które nadal promują pseudopoprawne działania, wskutek których stare drzewostany znikają lub są zastępowane tańszmi i ładniej wyglądającymi na wizualizacjach drzewkami w donicach. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy protestują i walczą o zatrzymanie wycinek. To dzięki nim ten temat coraz częściej trafia na nagłówki lokalnych gazet. Problematyczność skuteczności zazieleniania miasta podkreślają także specjaliści. Starając się uwrażliwiać na potrzebę posiadania zieleni, powołują się na przykład na badania, według których już pas zieleni wysokości i szerokości dwóch metrów jest w stanie spełnić funkcję filtra pyłowego. Bardzo wiele polskich miast stara się o poprawę jakości powietrza. W walce z zanieczyszczeniami może pomóc odpowiednie planowanie zieleni – rośliny magazynują wiele szkodliwych substancji, a oprócz tego produkują tlen. Szczególnie ważną funkcję w procesie oczyszczania powietrza pełnią drzewa, dlatego należy dbać, by w miastach było ich coraz więcej. Analizy PAP potwierdzają zaś, że u dzieci mieszkających w sąsiedztwie terenów zielonych rzadziej występowały objawy chorobowe w wieku dorosłym – ryzyko zachorowań zmniejszyło się aż o 71%. Coraz częściej także zieleń określa się jako „zieloną infrastrukturę”, ponieważ jest ona bardzo technicznym narzędziem. To dzięki niej możemy unikać miejskich wysp ciepła. Wśród innych korzyści są także: utrzymanie odpowiedniej wilgotności powietrza oraz ochrona przed hałasem. Roślinność jest też pomocna tż w zarządzaniu wodą, także tą burzową, w zapobieganiu jej nadmiernej retencji. To ważne w obliczu kryzysu klimatycznego i zdarzających się coraz częściej gwałtownych opadów, które z kolei wiążą się z niebezpieczeństwem powodzi. Zapewnienie retencji jest kluczowe w miastach, gdzie dużą powierzchnię zajmują chodniki, ulice czy parkingi. By przeciwdziałać problemom, istotne jest zapewnienie odpływu wody oraz właściwego jej gromadzenia. Jakby tego było mało, Polska należy do krajów zagrożonych deficytem wody. Dlatego każda kropla jest tak cenna i należy ją chronić. Wynika z tego ogromna potrzeba inwestowania w tereny zielone, które dosłownie mogą nas uratować.

rOLA DO spełnieniA

Miasto ze względu na swoją złożoność musi stawiać na rozwój wszystkich komponentów, w tym roślinności. Zieleń w miastach przynosi wiele korzyści człowiekowi i jego organizmowi: sprzyja

dobremu samopoczuciu, wspomaga walkę z chorobami cywilizacyjnymi oraz pozwala rozładować stres – bieganie i spacery w zielonym otoczeniu to dla wielu ludzi sposób radzenia sobie z problemami. Takie miejsca jak parki mogą się również stać przestrzenią integracji mieszkańców.

Warto podkreślić, że zieleń w ośrodkach miejskich coraz częściej przybiera również mniej oczywiste formy, na przykład zielonych dachów czy ścian oraz łąk kwietnych, które pojawiają się na miejscu dawnych trawników. To dobrze, bo im więcej terenów biologicznie czynnych, tym lepiej dla wszystkich. Takie zróżnicowanie dotyczy także dbania o bogactwo ekosystemu: roślin, zwierząt i mikroorganizmów oraz ich wzajemnych oddziaływań z otoczeniem.

Zaczynają zdawać sobie z tego sprawę wszystkie miasta pretendujące do bycia smart. Smart city, nazywane miastem przyszłości, powinno być inkluzywne, łączące, zrównoważone. W końcu idea miasta, czyli wspólnego funkcjonowania wielu ludzi na relatywnie niewielkiej przestrzeni, to jedno z największych osiągnięć ludzkości. Należy jednak pamiętać, że nie mieszkamy w nim sami i musimy iść z duchem czasu – jak podkreśla Jacek Gądecki: „(…) miasto to najważniejszy i prawdopodobnie najbardziej innowacyjny wynalazek, jaki pojawił się w ciągu ostatnich 10 tys. lat. Tu współistnienie i współpraca jednostek wyzwala nowe zależności, prowadzi do wymiany myśli i nowych reakcji”2 . No właśnie. Miasto musi szukać nowych rozwiązań, adaptować się, być innowacyjne. W końcu city wywodzi się z łacińskiego civitas i civilitas, a więc ma związek z pojęciem cywilizacji. Chociaż wciąż nowoczesne miasto może się nam kojarzyć z betonowo-szklanymi budynkami i piętrowymi autostradami, powinniśmy mocno pracować nad zmianą światopoglądową. Celem miast przyszłości musi się stać stworzenie dobrych warunków do życia w ich przestrzeni. Ukierunkowanie rozwoju ma bezpośrednio poprawiać jakość i bezpieczeństwo życia mieszkańców, ale też wyrażać dbałość o środowisko. Dlatego tak ważny jest temat, zrównoważonego planowania i wprowadzenia do miast zieleni. Parki – zarówno tradycyjne, jak i nowe, kieszonkowe – prywatne ogrody i zielone dachy oraz fasady powinny stać się nowym paradygmatem. Nowoczesne miasta muszą oddać przestrzeń roślinom, bo te mogą rozwiązać wiele problemów, z którymi borykają się ośrodki miejskie oraz ich mieszkańcy.

mieJsKie DziAłAniA

Nic więc dziwnego, że coraz więcej samorządów zachęca mieszkańców do włączenia się w proces planowania terenów zielonych. Lublin jako pierwsze w Polsce miasto wprowadziło tzw. zielony budżet. Podobnie działa zakładanie w mieście łąk zamiast trawników. Prekursorką jest tu Fundacja Łąka i projekt realizowany w ramach budżetu obywatelskiego Warszawy. Projekt łąki warszawskiej zrealizowano w siedmiu różnych

27

PLANTROPOLOGIA

lokalizacjach. Jego efektem było przywrócenie właściwego stanu siedlisk przyrodniczych i ostoi gatunków na wybranych fragmentach warszawskiego odcinka OSOP Natura 2000 Dolina Środkowej Wisły. Z kolei w projekcie Owocowa Łódź Fundacji Transformacja wzięto sobie za cel odtworzenie starych odmian drzew owocowych. Pokazuje to, że coraz więcej organizacji i instytucji włącza się w akcje przywracania odmian roślin w miastach. Co ważne, towarzyszą temu projekty uzupełniania ekosystemu, takie jak choćby budowanie domków dla owadów. W Polsce powstają hotele dla gatunków zapylających. Domki dla pszczół rozdawane są w wielu akcjach na terenie całego kraju (m.in. w Zgierzu, Warszawie, Krakowie czy Bydgoszczy).

Część miast stawia także na o wiele szersze działania. Wrocław bierze udział w eksperymentalnym projekcie Grow Green, który ma na celu zazielenienie większej powierzchni miasta. Na wrocławskim osiedlu Ołbin powstanie między innymi siedem parków kieszonkowych, do których współtworzenia zostaną zaproszeni mieszkańcy. Dzięki temu roślinność ma się pojawić tam, gdzie najbardziej jej brakuje, i w takiej formie, jakiej oczekują wrocławianie.

Podobnie działa także Kraków, który postawił na projekt „Ogrody Krakowian – 18 parków kieszonkowych w 2018 roku”. Pomysł realizowany jest przez Zarząd Zieleni Miejskiej i ma na celu stworzenie małych, przyjaznych terenów zielonych służących szeroko pojętej rekreacji. Jak argumentują projektanci, parki kieszonkowe są dobrym pomysłem w dużych miastach o bardzo gęstej zabudowie, ponieważ ważną kwestią jest dbałość o tworzenie chociażby niewielkich przestrzeni zielonych, które będą dawały ludziom możliwość odpoczynku i kontaktu z przyrodą. Powierzchnia tych parków przeważnie nie przekracza 5000 m2 . Mimo niewielkich rozmiarów odgrywają one kluczową rolę w zwiększaniu dostępności terenów zielonych dla mieszkańców metropolii. Kiedy mamy teren zielony w odległości 5–15 minut spaceru od naszego mieszkania, żyje się nam o wiele lepiej. Jak możemy przeczytać na stronie Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie, właśnie na takim założeniu opierali się twórcy tego programu. W ciasnej tkance miasta postarali się wygospodarować przestrzenie, które gdy się je odpowiednio urządzi, stają się miejscami dającymi możliwość wypoczynku, spędzenia czasu z rodziną czy przyjaciółmi. W kolorowej, pachnącej kwiatami scenerii można odpoczywać mniej lub bardziej aktywnie.

uczymy się miAstA nA nOwO

Chociaż zarządy zieleni miejskiej coraz częściej przejmują kontrolę nad sensownym planowaniem zieleni w miastach, wciąż jest nad czym pracować. Włodarze nadal nie wykorzystują wszystkich istniejących możliwości badania, planowania, utrzymania i powiększania terenów roślinnych. Samorządy powinny usprawnić zarządzanie terenami zieleni, a wciąż odwołują się jedynie do danych GUS i lokalnych statystyk zbieranych przez urzędy. Liczby te dotyczą tylko

powierzchni „oficjalnych” terenów zielonych: parków, skwerów, zieleńców i lasów, a także zieleni przyulicznej i osiedlowej. Pod lupę wzięli ten problem naukowcy z Polski i Niemiec w publikacji Urban Forestry & Urban Greening. Sprawdzili, jak źródła danych wpływają na skuteczność zarządzania. Z badań wynika, że gminy niechętnie posługują się innymi źródłami informacji. Ponadto analiza danych z 18 polskich miast dowiodła, że w zależności od pochodzenia danych można uzyskać zupełnie inny obraz terenów zieleni. Jak wskazuje Jakub Kronenberg, zidentyfikowane różnice dotyczyły wszystkich analizowanych miast. Podkreśla on też, że tylko traktowanie zieleni miejskiej w całościowy sposób pozwoli na wykorzystanie drzemiącego w niej potencjału3 . W efekcie miasta staną się bardziej przyjazne dla mieszkańców. Z badań wynika również, że niektóre pracownie czy zarządy zieleni miejskiej już dziś korzystają z rozszerzonych źródeł danych na temat zieleni – nie jest to jednak reguła.

Przechodząc do mniejszej skali, warto podkreślić, że wciąż mamy także problem z projektowaniem zieleni i zapewnieniem jej znaczącej roli w naszym mieście. Dewaluuje się rosnące wzdłuż ulic drzewa, często zastępując je słupkami. Tymczasem zieleń zlokalizowana przy mniejszych ulicach ma na nas największy wpływ – zauważa architekt krajobrazu dr inż. Krzysztof Herman4 . Do parków chodzimy rzadziej. Ulice nie powinny więc być przeznaczone tylko do jazdy samochodem – argumentuje.

Wyczuwalny nacisk oddolny zaczyna kształtować działania prezydentów i burmistrzów miast. Zmiany zaczynamy widzieć w postulatach kampanii, budżetach miast. Coraz więcej mieszkańców bierze sprawy we własne ręce i zakłada stowarzyszenia. To istotne, ponieważ dzięki takim inicjatywom w społecznych dyskusjach coraz częściej podnoszona jest kwestia „miast przyjaznych mieszkańcom”, a dostępność zieleni okazuje się być jedną z podstawowych potrzeb. Niejako uczymy się miasta na nowo. W wielu ośrodkach zaczynają działać miejsca informujące o miejskim rolnictwie, przy ratuszach powstają także programy edukacji przyrodniczo-leśnej dla dzieci. Jeśli uwzględnimy kontekst kryzysu klimatycznego, możemy założyć, że osób doceniających znaczenie drzew i zieleni w miastach będzie coraz więcej. Niewątpliwie rośnie świadomość i wiedza na temat bogactwa tkwiącego w niedocenianych do tej pory roślinach. Oby prozielonych działań było coraz więcej!

przypisy

1. Por. K. Skalski, Rewitalizacja obszarów starej zabudowy w miastach, Kraków 2002. 2. J. Gądecki, Miasto – innowacyjny wynalazek, „Polityka”, 3.11.2011, https://www.polityka.pl/niezbednik/1597617,1,miasto--innowacyjny-wynalazek.read (dostęp: 18.06.2020). 3. http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C29065%2Czielen-w-miastach-jakie-dane-takie-zarzadzanie.html (dostęp: 18.06.2020). 4. R. Czubiński, Zieleń w miastach: rośnie świadomość, ale..., Transport Publiczny, 9.06.2018, https://www. transport-publiczny.pl/mobile/zielen-w-miastach-rosnie-swiadomosc-ale-58742.html (dostęp: 18.06.2020).

mAgDALenA miLert – absolwentka

Politechniki Śląskiej. Architektka, która porzuciła pracę w biurze na rzecz dzielenia się wiedzą o tym, jak robić miasto. W social mediach opowiada o gospodarce przestrzennej, architekturze, urbanistyce oraz psychologii architektury i przestrzeni. Propaguje dobry miejski UX. Współtwórczyni Archipogotowia – miejsca bezpłatnych porad architektonicznych dla mieszkańców Poznania, członkini Klubu Jagiellońskiego, fundacji LAB 60+ i Na Dużą Skalę, wiceprezeska Ambasady Społeczności, tutorka warsztatów Architektour, bywalczyni konferencji o miastach, architekturze i marketingu.

29

PLANTROPOLOGIA

This article is from: