6 minute read

Umiłowane drzewa Wyczóła

piOtr cyniAK

umiłOwAne DrzewA wyczółA

Advertisement

Leon Wyczółkowski zwykł mawiać, że jest dzieckiem lasu. Głębokie umiłowanie drzew i leśnych scenerii znalazło dobitne potwierdzenie w setkach zachowanych dzieł jego autorstwa.

Podobno prac o tematyce arboralnej jest w œuvre Wyczóła około pół tysiąca. Należą do nich zarówno olejne studia, akwarele, pastele, rysunki tuszem, jak i mistrzowskie litografie. Drzewa towarzyszyły artyście przez całe życie. W jego malarstwie pojawiły się w latach 80. XIX wieku, w grafice zaś około 1906 roku. Każde z wymienionych mediów artysta traktował odmienne, wydobywając w nim inne walory plastyczne. W malarstwie olejnym, akwarelach i znakomitych pastelach swoją uwagę koncentrował na kolorze. W grafice świadomie ograniczał się do tworzenia subtelnych rozmów zróżnicowanych walorów czerni i bieli. Niekiedy wzbogacał je jedynie delikatnymi akcentami koloru. Miały one pobudzać wyobraźnię kolorystyczną widza, by podążając czarno-białym szlakiem, sam mógł dośpiewywać wedle swego uznania harmonie barwne. To rozkochanie w graficznej mowie czerni i bieli artysta komentował w typowym dla siebie telegraficznym stylu:

(…) dęby kolorowane na kamieniu bardzo dyskretnie. Nie lubię tego koloru. Można bez koloru. Najbardziej wyszukane kolorowe rzeczy nie biorą mnie. Wolę dać w czarnym całą klawiaturę od basu do wiolinu. Muzyka, malarstwo, poezja. Trzy kolory w malarstwie, tony zasadnicze. Są ludzie, którzy widząc kolory, słyszą muzykę i odwrotnie. (…) Fortepian to sam ołówek1 .

Zapytany o to, jaki gatunek drzewa jest mu najbliższy, bez zastanowienia odpowiadał: sosna. Sosny królują przede wszystkim w jego wczesnej twórczości. Portretował je podczas pobytów w Połądze i nad polskim morzem. Tatrzańskie limby stały się natomiast tematem wielu szkiców olejnych i akwarelowych. Fascynowały go jako świadectwa działania elementarnych sił: zmagania roślinności z żywiołem wiatru i niesprzyjającym skalnym podłożem.

61

SZTUKA

„nawet w krótkim i dla jego twórczości nieistotnym okresie symbolizmu nie przestał być realistą, co wyrażało się w dość niezwykły sposób. Mianowice, żeby namalować ponure i pajęczyną zasnute sarkofagi, naprzód je rzeźbił w glinie i odlewał, bo musiał malować konkretne przedmioty. (…) Do tego stopnia nie ufał wyobraźni, a tym bardziej swobodnej fantazji”2. We Wspomnieniach z Legionowa 1916 grafik wyraził jednak – bez patosu i ckliwości – tragizm wojny, znikomość ludzkiego istnienia i wieczną potęgę natury. Elegijny nastrój dominuje zaledwie w jednej planszy należącej do omawianej teki: Cmentarzu w Wołczecku. Tutaj sosny stanowią jedynie tło, ustępując miejsca znajdującemu się na pierwszym planie skupisku mogilnych krzyży.

Twórczość Leona Wyczółkowskiego to nie tylko opowieść o sosnach – strażniczkach piaszczystych mazowieckich lasów. W pierwszej połowie lat 20. XX wieku artystę zafascynowały również prastare dęby. W 1922 roku wydał tekę Wrażenia z Białowieży. Z 1926 roku pochodzą natomiast pełne wrażliwości studia dębów rogalińskich.

Motywy samotnych sosen dominują także w niezwykle subtelnej Tece litewskiej, wydanej w 1907 roku. Drzewa są tutaj lapidarnymi znakami. Nakreślone dynamicznymi pociągnięciami kredki litograficznej wyłaniają się z mgły lub wieńczą ledwie zaznaczoną linię horyzontu. To milczący świat podpatrzony z dalekiej perspektywy. Zdecydowanie bardziej drobiazgowe są studia strzelistych sosen z wydanej w 1920 roku teki Wspomnienia z Legionowa 1916. Szybkie ruchy kredki układają się w dynamicznie wygięte konary. Biały puch subtelnych pociągnięć okrywa gałęzie rozszczebiotaną iglastą okrywą. W tle majaczą pojedyncze krzyże, znaczące groby legionistów. Prace te wyraźnie wpisują się w symboliczny dyskurs, w którym – co najmniej od czasów Gloria victis Elizy Orzeszkowej – drzewa pełnią straż nad grobami. Dla twórców Młodej Polski las pełnił niejednokrotnie rolę metasymbolu. Choć sosny Wyczóła zdają się opłakiwać zmarłych żołnierzy, artystę najbardziej interesował nie literacki symbolizm, lecz piękno samotnych drzew. Zaczarowanie urodą roślinnego życia uciszało pokusę symbolizmu. Jak słusznie zauważał Tadeusz Dobrowolski, Wyczółkowski Już pastelowe widoki tatrzańskiego boru ciemnosmreczyńskiego z 1905 roku zapowiadały przemianę, która dokonała się w twórczości Wyczóła u progu lat 20. Świadectwem oczarowania pięknym tatrzańskim lasem są zjawiskowe pastele z początku XX stulecia, w których grafik poświęcił wiele uwagi detalom leśnego poszycia i zazielenionych muraw. Po raz pierwszy zastosował wówczas odważne wycinkowe kadrowanie i żabią perspektywę. Do rozwiązań wypróbowanych w Tatrach w 1905 roku Wyczół powrócił dopiero po kilkunastu latach. Począwszy od lat 20. konsekwentnie preferował bowiem wycinkowe kadrowanie, ukazując pojedyncze drzewa lub ich grupy na tle leśnej gęstwiny. Istotny akcent stanowiły masywne, czcigodne pnie – miernik wiekowej

, ), 1916–1919, wydanie 1920, litografia, plansza 1. z teki Wspomnienia z Legionowa 1916 mogiłki Leon Wyczółkowski, Sosny i krzyże ( Muzeum Narodowe w Warszawie , 1929, rysunek, akwarela, Muzeum Okręgowe im. Leona Leon Wyczółkowski, Zachód słońca w parku w Gościeradzu Wyczółkowskiego w Bydgoszczy

, 1926, litografia, Muzeum Narodowe w Warszawie Leon Wyczółkowski, Dąb w Rogalinie egzystencji portretowanych drzew. Światło ślizgało się subtelnie po pniach i niepewnie penetrowało wnętrze lasu. Wyczółkowski bywał rasowym opowiadaczem, snując narrację na temat spękań kory i podsłuchując rozmowy wygiętych konarów. Czasem – jak w przypadku Dębu w Rogalinie – otulał drzewa delikatną mgiełką tajemnicy. Ryciny tego typu nazywał Balladami. Wyróżniają się one melancholijnym, romantycznym nastrojem przywodzącym na myśl niektóre utwory Fryderyka Chopina czy Claude’a Debussy’ego.

Lasy były dla Wyczółkowskiego przedmiotem nieustannej tęsknoty i najsilniej działającym bodźcem twórczym. Od lat 20. podpatrywał je z bliska, „od wewnątrz”, przyjmując pozycję typową dla wzrostu człowieka i zakreślając stosunkowo niewielki obszar obserwacji. Od około 1929 roku przedstawienia drzew zdominowały œuvre artysty. Pisząc o tematyce arboralnej w twórczości Wyczóła, nie sposób pominąć postaci Kazimierza Szulisławskiego, nadleśniczego z Różanny w Borach Tucholskich3. To on stał się wieloletnim

powykręcanym, o których Wyczółkowski mówił, że brak na nich [tylko] podpisu Bolesława Chrobrego. W Świętym Gaju bywał Wyczółkowski wiele razy, zawsze do niego tęsknił, czule witał, a jeszcze czulej się z nim żegnał. Sama myśl o wyjeździe do cisów wywoływała u Wyczółkowskiego podniecenie. A gdy mu rozłożyłem jego sprzęt malarski i gdy zasiadł do pracy, często w nerwowym rozgorączkowaniu dostawał wypieków na twarzy. (…) Rysował od świtu do wieczora. Trudno go było oderwać od pracy na posiłek lub wypoczynek4 .

Dla artysty rezerwat w Wierzchlasie był świętym borem i słowiańskim sanktuarium. Porównując go do matecznika z Pana Tadeusza Adama Mickiewicza5, grafik snuł równocześnie projekt zbudowania w uroczysku rekonstrukcji pogańskiej, prasłowiańskiej gontyny. Fascynowała go ustronność i dzikość tego wyjątkowego miejsca – prastarego leśnego ustępu, do którego niemal nie dociera światło słoneczne.

Z ostatnich lat życia artysty pochodzą znakomite rysunki tuszem i litografie, ukazujące drzewa rosnące w jego prywatnym parku przydworskim w Gościeradzu. Kredką litograficzną artysta wyczarowywał olśniewające, pełne czułości i wrażliwości portrety modrzewi, świerków i kwitnących drzew owocowych. Kluczowe znaczenie dla ekspresji tych dzieł mają dość rozległe plamy bieli. Jej rozmigotane, sumaryczne plamki tworzą puszyste, ukwiecone korony grusz i jabłoni. Bielą wyróżniają się także plątaniny gałązek drzew iglastych. Sugestywnie ruchliwe gałęzie modrzewi i świerków tworzą niemal abstrakcyjne wzory o ogromnym potencjalne ekspresyjnym. W 1933 roku artysta wyznawał: „w zimie robię sobie wiosnę i kwitnące drzewa, w lecie śnieg, okiście”6. Z największą czułością przypatrywał się gruszy, którą nazwał Małgorzatka. Pisał, że to „rozkoszne drzewko, jak panna młoda”7. Nie była ona jedyną rośliną, której nadał imię. Niemal stale obcując z drzewami, darzył je miłością i przywiązaniem. Były jego natchnieniem i – przez dzieła o tematyce arboralnej – także sposobem komunikacji ze światem. W pracach z lat 30. często pojawiały się motywy o wymowie eschatologicznej, takie jak obumarłe pnie, konary i gałęzie. W Zachodzie słońca w parku w Gościeradzu plątaniny obumarłych gałęzi jaśnieją na tle złowieszczej wieczornej zorzy. Około 1933 roku Wyczół stworzył wiele przedstawień obumarłych lub obumierających drzew.

przewodnikiem grafika, odkrywając przed nim uroki lasów tego regionu Polski. Motywy arboralne z Borów Tucholskich zostały włączone do wydanej w 1931 roku teki Wrażenia z Pomorza. Ukochanym tucholskim miejscem Wyczóła był rezerwat cisów w nadleśnictwie Wierzchlas, który artysta odwiedził po raz pierwszy w 1926 roku. Szulisławski wspominał:

Uroczysko to stało się dla Wyczółkowskiego nieprzebraną kopalnią tematów przez swoją tajemniczość, prastarość, mieszaninę różnych gatunków drzew poprzetykanych kolumnami sosen, pamiętających zaciągi ludu pomorskiego na wyprawę wiedeńską króla Jana, przez swą dziwaczność kształtów, a przede wszystkim dzięki wiekowym cisom, niekiedy konwulsyjnie

63

SZTUKA

W Sucharze na tle kwitnącego drzewa pień widać starej, uschniętej jabłonki, który częściowo przysłania obsypane kwiatami drzewo tego samego gatunku. Kontrast śmierci i życia – martwego drewna i miękkiego jak puch kwiecia – przypomina o ciągłym odradzaniu się natury.

Wyczółkowski był wielkim czcicielem przyrody i panteistą – ostatnim wielkim romantykiem zasłuchanym w tajemnicze szepty świata natury. Pokorne wsłuchiwanie się w mowę drzew stawało się dla niego modlitwą-ucztą w magicznym refektarzu natury. Las był dla niego świątynią. Jak pisał Mircea Eliade: „Dzięki świątyni świat staje się na nowo uświęcony w swej całkowitości. Niezależnie od tego jak nieczysty jest świat, stale jest oczyszczany świętością przybytków świętych”8 . Wydaje się, że ucieczka Leona Wyczółkowskiego w świat natury mogła pełnić także taką sakralizującą i apotropaiczną funkcję. Dostrzegalny w jego twórczości wyjątkowy rodzaj głębokiej wymiany energii między człowiekiem a drzewem nie zdarza się zbyt często. Przedstawienia sosen, dębów, świerków, modrzewi, jabłoni i grusz autorstwa Wyczółkowskiego należą do najsubtelniejszych świadectw fascynacji pięknem świata roślin w sztuce polskiej.

przypisy

1. M. Twarowska, Leon Wyczółkowski: listy i wspomnienia, Wrocław 1960, s. 133. 2. T. Dobrowolski, Nowoczesne malarstwo polskie, t. II, Wrocław–Kraków 1960, s. 240. 3. W. Milewska, Drzewa i lasy w twórczości Leona

Wyczółkowskiego, w: W kręgu Wyczóła, [red. nauk. M. F. Woźniak], Bydgoszcz 2013, s. 61. 4. Tamże, s. 60. 5. Tamże, s. 61. 6. M. Twarowska, dz. cyt., s. 192. 7. Tamże, s. 192. 8. M. Eliade, Sacrum i profanum: o istocie religijności, przeł. R. Reszke, Warszawa 1999, s. 48.

, 1933, litografia, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy Leon Wyczółkowski, Kwitnąca grusza Małgorzatka

This article is from: