9 minute read
Tło historii na pierwszym planie
JuLiA nieDzieJKO
tłO histOrii nA pierwszym pLAnie
Advertisement
Przemijanie, jako immanentna cecha życia, równa ze sobą zwierzęta, ludzi i rośliny. Słońce, wschodząc i zachodząc, nieustępliwie powiela dni, złożone z zależności między tym, co żywe, a tym, co nieożywione. Najnowsza powieść Julii Fiedorczuk pt. Pod słońcem wskazuje te powiązania i dowodzi, że wobec przemijania nic, co jest poza nim, nie ma większego znaczenia dla życia jako takiego. Autorka tworzy świat, w którym losy podlaskiej, nauczycielskiej rodziny, a także jej sąsiadów wpisane są w wojenne i powojenne realia. Czerpiąc z zebranej w Starym Testamencie mądrości Koheleta, własnego zamiłowania do botaniki oraz badań historii i kultury Podlasia, Fiedorczuk poszukuje nowej perspektywy relacjonowania dziejów. W dobie coraz większego zainteresowania dyskursami antropocentrycznymi przebrzmiałe wielkie narracje, sytuujące człowieka w toku wydarzeń historycznych, przestają się sprawdzać, a współczesny czytelnik oczekuje od literatury zmiany perspektywy. Historia musi zatem podążać za językiem nowych potrzeb, a razem z nią powinien się zmieniać sposób kreowania i opisywania świata przedstawionego.
Powieść Fiedorczuk zwrócona jest przeciw tym narracjom, w których aspekty polityczne oraz społeczne regulują poglądy bohaterów i bohaterek, wyznaczają ich moralne granice, kształtują stosunek do wiary. Czytając Pod słońcem, łatwo odnieść wrażenie, że wydarzenia dziejowe pozornie nie dotyczą ani nie ciekawią większości ukazanych postaci. Dlaczego miałoby być inaczej? Rytm ich życia poddany jest innym imperatywom niż decyzje polityczne – cyklowi pór roku, regularności codziennej pracy, biologizmowi. „Co wieczór to samo. Na tym polega całe ludzkie życie, na powtarzaniu w kółko tych samych czynności1 – mówi Zofia, jedna z bohaterek, szykując się do spania, i jednocześnie wskazuje na rozpoznanie rytmu ludzkiego istnienia w określonym porządku. Prawie każda postać podpisuje się pod hasłem: „Będziesz pracował, to będziesz dobrze żył”2, które wybrzmiewa w stresujących sytuacjach równie często, co obietnica lepszego jutra. Bierność wobec dziejowych zdarzeń nie została jednak zobrazowana jako życiowa bezradność i ignorancja. To reakcja na wynik rachunku przystawalności problemów szerokich (ogólnopolskich, międzynarodowych) do problemów „wąskich (lokalnych, rodzinnych), z którego jasno wynika, że to te pierwsze jawią się jako mniej ważne czy odległe. Choć brzmi to może nieco cynicznie, wygląda na to, że dopóki żadna zewnętrzna siła nie okazuje się wystarczająco silna, by przełamać cykl dnia i nocy, pracy i odpoczynku, dopóty nie ma istotnego wpływu na rytm teraźniejszości.
81
Spychając kontekst społeczno-ekonomiczny na dalszy plan, Fiedorczuk nie bagatelizuje powagi wojny czy czasów komunizmu ani też nie zajmuje się kwestiami relatywizmu moralnego, ale przetwarza historię w taki sposób, by możliwie najwiarygodniej przedstawić ją jako moment dopiero „dziejący się”. Dlatego właśnie pisarka mnoży obrazy, w których niemieccy albo sowieccy żołnierze są goszczeni przez poszczególne postaci w atmosferze uprzejmości – dzieci recytują wiersze, gospodynie dzielą się jedzeniem. Trudno o krytykę tej postawy. Fiedorczuk opisała odruchy, wynikające być może z obaw, być może z braku rozpoznania powagi sytuacji, a być może z trwania w wojennych realiach, w których takie gesty były w istocie drobne i nieznaczące, a ich podniosła perspektywa historyczna może być wyłącznie intencyjnie odszukiwana przez czujnych badaczy z przyszłości. Odrzucenie prezentyzmu przez Fiedorczuk sprzyja budowaniu przekonujących postaci, które w toku wydarzeń dziejowych pozbawione są szerszej perspektywy i wielu kontekstów łatwo dostępnych dla dzisiejszego analityka historii.
Poza tym zastosowana przez autorkę narracja spychająca wydarzenia dziejowe na dalszy plan pasuje do specyfiki miejsca, w którym toczy się historia bohaterów. Miejsca, gdzie – mówiąc słowami profesora Koniarskiego, jednej z epizodycznych postaci – „rozbrzmiewały różne języki, bo różne narody mieszkały tam obok siebie, czasem w przyjaźni, ale często we wrogości”3. Kształt lokalnych relacji społecznych nie zawsze jest zatem formowany przez dominujący dyskurs władzy. Tożsamościowe narracje, które sprawdzają się w centralnych częściach kraju, na pograniczu bledną – tutaj polskość rozmywa się w katolicyzmie oraz tradycji ludowej, a relacje międzynarodowe kształtują się w sposób empiryczny. Zrozumiałe zatem, że w tym regionie Rosja to nie tylko czerwony sztandar niesiony przez zdeterminowanych przodowników pracy, ale przede wszystkim cerkwie, uprawa lnu, handel bydłem, szczyty Uralu, za którymi dzieją się obce sprawy odległych światów, próbujących nieraz dobitnie zaznaczyć swoją obecność na terenach zupełnie wobec nich obojętnych. Dobrze ilustruje to fragment, w którym opisano pogrzeb pomnika Lenina na podlaskiej wsi, gdzie toczy się akcja powieści. Reakcje mieszkańców dalekie są od oczekiwań władzy – nie ma łez, ale jest zaciekawienie. Zupełnie nieprzystawalny do wiejskich realiów patos polityczny pozostaje w pamięci bohaterów jako niecodzienne wydarzenie urozmaicające prozę dnia. Jako że tożsamość oraz światopoglądy postaci budują się na skutek osobistych doświadczeń, Fiedorczuk przedstawia wiele zarówno pozytywnych, jak i negatywnych przykładów przygranicznej asymilacji. Sceptyczna wobec prawosławia matka Miłki obawia się rodziny swojego przyszłego zięcia, lecz przełamuje się po udanej konfrontacji z nimi. Z kolei jej syn – Eugeniusz – wplątuje się w działalność powojennego podziemia militarnego, które celuje w sąsiadów ze Wschodu. Główny bohater – Michał, zwany także Miszą – wywodzi się z polsko-rosyjskiej rodziny i stoi na pograniczu obu tradycji. Marzy o porozumieniu ponad podziałami, a jego żywe zainteresowanie literaturą sprawia, że za idealne narzędzie krzewienia swojej idealistycznej wizji świata uznaje język esperanto – lingwistyczny wynalazek Ludwika Zamenhofa, powstały właśnie na Białostocczyźnie. Michał/Misza oraz jego żona Miłka zajmują się córkami, pracują, starzeją się, a przy tym obserwują zmiany zachodzące dookoła nich. Starają się zachować dystans do wydarzeń politycznych i społecznych, co jednak nie oznacza, że pozbawieni są własnych poglądów na rzeczywistość. Wierzą w Polskę otwartą i nowoczesną, dlatego przychylnie postrzegają powojenne zmiany. Młodzieńczy idealizm głównego bohatera ustępuje jednak wraz z wiekiem oraz życiowym doświadczeniem. Ostatecznie podejmuje
z żoną decyzję o przeżywaniu życia spokojnego i poukładanego, nieco wycofanego z toku bieżących dla Polski i świata spraw, wyczuwając, że ich jednostkowe wizje rzeczywistości nie mają wpływu na otoczenie. Skupieni na pracy w szkole oraz pielęgnowaniu gospodarstwa domowego, żyją skromnie i bez pretensji do losu, a przetaczający się przez ich historię ludzie dopełniają obrazu prostego życia poprzedniego stulecia.
Odnoszę wrażenie, że poza sensownością zastosowanej narracji, w której wydarzenia społeczne i polityczne stanowią tło, Fiedorczuk z zamierzeniem oraz konsekwencją konstruuje fabułę o możliwie szerokim rozmachu obiektywizmu, jakby chciała się odciąć od nurtu literatury rozliczeniowej. Opisując losy postaci biernych wobec przemian ekonomiczno-społecznych, pisarka oddaje głos niemej codzienności, która w kontekście historycznym najczęściej stanowi tło. Odwrócenie tych napięć nie jest, zwłaszcza wobec powieści osadzonych w realiach wiejskich lub tekstach złożonych głównie z opisów, metodą stosowaną jedynie przez Fiedorczuk. W Pod słońcem znajduję podobieństwo do Trybów Magdaleny Tulli oraz książki Prawiek i inne czasy Olgi Tokarczuk. Wymienione twórczynie obficie układają stylistyczne kompozycje z rozmaitych środków, podczas gdy Fiedorczuk w pakiecie literackich narzędzi przebiera ostrożniej.
Choć w jej nowej powieści wyraźnie czuć, że oddziaływanie przyrody na postaci literackie jest ogromne, nigdy nie czytamy o niej wprost. Tu pojawia się ciekawe rozłożenie narracyjnego napięcia – o ile polityka oraz kwestie społeczno-ekonomiczne rządzące krajem toczą się w tle i zdają się nie współgrać z codziennością bohaterów, o tyle przyroda w swojej niedostrzegalności ma ogromną siłę sprawczą.
Dowody na zależności między światem ludzkim a przyrodniczym tkwią nie w walorach duchowych, a biologicznych. Opisane w tekście badania naukowe na temat natury pozwalają lepiej zrozumieć mechanizm działania świata, a także człowieka uwikłanego w tkaną przez nią sieć biologicznych zależności. Ucząc wiejskie dzieci, nauczyciel Franciszek opowiada im o roślinach, a rozkładając ich budowę na czynniki pierwsze – od płatków i liści poczynając, a na atomach kończąc – wskazuje na podobieństwo do człowieka.
Pokazywał, że przyroda jest rytmiczna, jak piosenka. Że ta piosenka samą siebie stwarza. Pokazywał, że naturalne formy powtarzają się w różnych zjawiskach, co czasem odzwierciedla głębsze pokrewieństwo, a kiedy indziej ogranicza się do zewnętrznej, estetycznej tylko zbieżności4
– czytamy. Franciszek tłumaczy, że w przyrodzie nierozerwalnie wszystko łączy się ze sobą. W myśl tych słów Fiedorczuk utkała sieć zależności między postaciami, których losy spajają się w spójną narracyjnie historię. Czytając o losach Michała, dowiadujemy się też wiele o jego rodzinie, rodzinie jego żony, sąsiadach, którzy mimo różnic między sobą żyją w bardzo podobny sposób. Tak jak w przyrodzie, tak i tu zdarzają się jednak odstępstwa od normy – Fiedorczuk konstruuje kilka sylwetek zdających się nie przystawać do społeczeństwa. Oni z kolei nie odnajdują w przyrodzie wyłącznie prawideł naukowych, ale doszukują się w niej wymiaru metafizycznego.
W powieści pojawia się Jurek uciekający nocami przed własnymi myślami w pole, Saszka, który nie rozróżnia wsi i często snuje się po lesie, spacerująca boso Marianna, która znika pośród przyrody na całe godziny, albo córka Michała – Basia, dla której świat jest wiecznie za mały, dlatego nie ustępuje w dalekich podróżach. Okazuje się, że gdy inni ludzie zawodzą oczekiwania outsiderów, a codzienność nie wydaje się już interesująca, to właśnie w przyrodzie można się doszukiwać śladów harmonii. Bliski kontakt z naturą nie gwarantuje jednak rozwiązania problemów, ale porusza duchowo zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie.
Natura u Fiedorczuk nie objawia się ani jako przestrzeń zagrażająca człowiekowi, ani też specjalnie mu przychylna.
Noce były pełne dźwięków — ptasich, owadzich, roślinnych — te dźwięki zaczęły wnikać głęboko w duszę Jurka i budzić tęsknotę za czymś nieokreślonym. Wsłuchiwał się w nie. Im uważniej słuchał, tym większej nabierał pewności, że układają się w melodię, w jakiś bezsłowny sens.
Wysilał uwagę, chciał to uchwycić, ale harmonia, którą przeczuwał, zatrzymywała się na progu istnienia, na wpół rzeczywista, nienarodzona5
– czytamy myśli Jurka. Przyroda kusi tajemnicą i uwiera metafizycznie, a w efekcie – pociąga. Mniej uspołecznione jednostki świata przedstawionego zawsze znajdują w naturze ślad jakiejś nieobjawionej prawdy uniwersalnej na temat życia lub samych siebie. Z perspektywy ich rodzin zbytnie przywiązanie do przyrody jest objawem szaleństwa, co dobrze ilustruje przykład
83
Marianny, która „chodziła po wsi jak obca. Chodziła i chodziła. Jakby czegoś szukała. Szukała, ale nie mogła znaleźć”6. Jej najczęstszą destynacją były lasy i pola, w których potrafiła stanowczo tkwić, na przekór powszechnemu sceptycyzmowi mieszkańców jej wioski. Cytując swojego ojca, Jurek powtarza, że „w lesie człowiek dziczeje”6, a mimo to przechadza się po nim, jakby właśnie tam było jego miejsce. Zatyka uszy i po cichu przemierza leśne ścieżki. W swoim tekście pt. Życie wśród drzew. Doświadczenie lasu Tadeusz Sławek przykłada lupę do opisów lasów w literaturze powszechnej. Notuje ciekawe uwagi na temat egzystencjalnej rangi tego skrawka przyrody w poszczególnych dziełach. Jeden z fragmentów szczególnie trafnie sprawdza się w odniesieniu do najnowszej powieści Fiedorczuk. Jak pisze Sławek:
Doświadczenie lasu jest doświadczeniem innego rodzaju bycia, a zatem potrzebuje milczenia lub innej mowy. Kto inaczej niż zwykle zakorzenia się w byciu, temu potrzebne są inne znaki, by to wyrazić7 .
U Fiedorczuk postaci niejednokrotnie nawiązują relację z przyrodą lub szukają w niej swojego odbicia. Przykładowo: oczekująca narodzin prawnuka Nadzieja przygląda się jajkom włochatek, pewna, że oba istnienia muszą przyjść na świat w tym samym czasie, z kolei Marianna szuka z naturą bardziej bezpośredniego kontaktu, by w ten sposób skonfrontować się lepiej ze swoim wnętrzem.
Lipa Ziemakowej, ogołocona z liści, trwała w zimowym letargu, głęboko w swoim wnętrzu ukrywając pulsujące życie. Marianna gładziła jej pień, wyczuwając uśpione ciepło, płakała, wycierała oczy rękawem płaszcza8
– czytamy. Fiedorczuk nie zdradza, skąd w naturze tyle metafizyki inspirującej bohaterów – pozostawia ten temat w sferze tajemnicy. Dostrzegamy, że w konfrontacji z przyrodą postaci zmieniają się lub ulegają wzruszeniom, że coś je nieustannie przyciąga do lasów lub na pola, ale nie dowiadujemy się, na czym ten magnetyzm polega. Wiemy jedynie, że otoczenie roślin wywiera wpływ na bohaterów powieści, jakby obecność natury miała tajemnicze, specjalne właściwości, których nie sposób odszukać w kontaktach międzyludzkich. Przyrodę czytamy przez pryzmat ludzkich zachowań, do których zostali przez nią doprowadzeni.
Pod słońcem to ciekawa propozycja literacka także ze względu na swoją konstrukcję. Jej niewątpliwym walorem jest fabularna oraz językowa przejrzystość, dzięki której lektura powieści jest lekka i szybka. Autorka stosuje częste inwersje czasowe, które dobrze ważą napięcia między rozdziałami. Choć narracja jest najczęściej trzecioosobowa, niekiedy postacie mówią same za siebie – Michał prowadzi pamiętnik, pisze lisy do przyjaciółki z Sarajewa. Różnorodny jeżyk dynamizuje narrację powieści.
Biorąc pod uwagę zarówno sprawność literacką Fiedorczuk, jak i konsekwencję w formułowaniu autorskiej koncepcji relacjonowania historii, która stawia silny akcent na narracji ekokrytycznej oraz mniejszościowej, nie mam wątpliwości, że powieść ta może odegrać istotną rolę w procesie literackich przemian narracyjnych. Być może w niedalekiej przyszłości twórcy sięgną po jeszcze odważniejsze i nowatorskie rozwiązania, lecz jest prawdopodobne, że na drogę tę prowadziła ścieżka wydeptana przez Fiedorczuk oraz innych twórców poszukujących metod twórczej ekspresji, wolnej od antropocentrycznych przyzwyczajeń w postrzeganiu historii i natury.
Julia Fiedorczuk Pod słońcem, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
przypisy
19. J. Fiedorczuk, Pod słońcem, Kraków 2020, s. 26. 20. Tamże, s. 24. 21. Tamże, s. 48. 22. Tamże, s. 172. 23. Tamże, s. 214, 215. 24. Tamże, 276. 25. Tamże, s. 221. 26. T. Sławek, Życie wśród drzew. Doświadczenie lasu, w: O jeden las za daleko, pod red. P. Czaplińskiego, J. B. Bednarek, D. Gostyńskiego, Warszawa 2019, s. 228. 27. J. Fiedorczuk, dz. cyt., s. 276.