2 minute read
Nadia Bailey, Liz Breslin – wiersze
Liz bresLin
przeł. Paweł Łyżwiński
Advertisement
sKype
because you won’t switch on the webcam, i can’t see you sitting at the dining room table as we speak, but i
can picture your hands around your cup of tea. you, framed by the pictures higglepiggle on the pride wall, tears
in your voiceovered news. the icon of the bluebell woods we walked in last time i was what you call, and i can’t, home, is the wallpaper
to the halting, screened conversation that peters, pixelstutters. you call out my name but you’re gone and the white screen asks how do you rate the quality of your call?
Wiersz pochodzi z tomu zatytułowanego Alzheimer’s and a spoon, który ukazał się nakładem wydawnictwa Otago University Press.
sKype
ponieważ nie włączysz kamerki nie mogę zobaczyć cię siedzącej przy stole w jadalni, kiedy rozmawiamy, ale
mogę sobie wyobrazić twoje dłonie wokół kubka z herbatą, ciebie w ramkach miszmaszu zdjęć na ścianie dumy, łzy
w źle zsynchronizowanych wieściach. ikonka hiacyntowych parków, w które weszłyśmy, kiedy ostatni raz byłam, jak to mówisz – ja nie mogę – w domu, jest tapetą
dla ciągłego przerywania, dla ukrytej rozmowy, która cichnie, zacina się. wymawiasz moje imię, ale już cię nie ma, a biały ekran pyta, jak oceniasz jakość połączenia?
89
Liz Breslin i Nadia Bailey w 2019 roku były stypendystkami Programu Rezydencjalnego Krakowa Miasta Literatury UNESCO, projektu realizowanego przez Krakowskie Biuro Festiwalowe we współpracy z Instytutem Kultury Willa Decjusza, wpisującego się w priorytet wzmacniania międzynarodowej współpracy w dziedzinie literatury i przemysłów kreatywnych.
Wybór wierszy: Adam Partyka
nADiA bAiLey
przeł. Paweł Łyżwiński
LAte mAy
Now autumn comes: a dim, unfocused veil before the keen eye of winter turns the sky
to milk glass.
This season is a half-life: a hymn before the evensong.
No rain, just damp shadows on damp earth, and a blue constellation rising:
the scattered head of a dandelion.
późny mAJ
I przychodzi jesień: mglisty, rozproszony woal przed bystrym okiem zimy zamienia niebo
w mleczne szkło.
Ta pora jest pół-życiem: hymnem przed wieczorną mszą.
Nie ma deszczu, tylko zawilgłe cienie na zawilgłej ziemi i wznosząca się niebieska konstelacja:
rozprysła główka dmuchawca.
nADiA bAiLey
przeł. Paweł Łyżwiński
everywhere i hAve ever been
For Stanislava Pinchuk
You brought the moon down with your fingertips. Autumn is finding its feet and outside, a heavy rain has stuck every leaf to the pavement. They are little deaths predicting bigger ones,
or maybe they’re just afterthoughts. The world works best when viewed from afar. You’re perched nine floors up at a desk covered in paper, and everything looks beautiful
from there: black umbrellas under tram wires and wrought iron branches, shallow puddles mimicking the sky. You work in close-up, in the sillage of memory (sweet and acrid
in the throat, like burned peat and quinine).
A story told in increments, in pin drops, mapped moment to moment in the weft. Paper towns. Paper moon.
A murmuration
of stars over Kharkov, an apiary in Vienna, the web of Parisian streets: a thousand pinpricks in paper. Your moon assembles, and rises again.
wszęDzie, gDzie DOtąD byłAm
Stanisławie Pinczuk
Ściągnęłaś księżyc koniuszkami palców. Jesień zadomawia się, a na zewnątrz silny deszcz przybił każdy liść do chodnika. Są jak małe śmierci zapowiadające większe,
albo może są tylko wątpliwościami. Świat działa świetnie, gdy patrzy się z daleka. Zasiadasz dziewięć pięter wyżej przy biurku pokrytym papierem i wszystko wygląda stąd
pięknie: czarne parasolki pod trakcjami tramwajów i gałęzie wykute ze stali, płytkie kałuże przedrzeźniające niebo. Pracujesz w zamknięciu, w pozapachu pamięci (słodkim i drażniącym
gardło, jak spalony torf i chinina). Historia opowiedziana w przyrostach, w pinezkach, mapowana w wątku chwila za chwilą. Papierowe miasta. Papierowy księżyc. Stado
gwiazd nad Charkowem, pasieka w Wiedniu, sieć paryskich ulic: tysiące ukłuć pinezki na papierze. Twój księżyc się zbiera i wschodzi na nowo.