11 minute read

O ziołach, kwiatach, drzewach i uprzedmiotowieniu słów kilka

JOAnnA hAńDereK

O ziOłAch, KwiAtAch, DrzewAch i uprzeDmiOtOwieniu słów KiLKA

Advertisement

Lulek czarny, ciemierzyca biała, bieluń dziędzierzawa, naparstnica wełnista, buławinka czerwona, wawrzynek wilczełyko. Trujące rośliny i szpetna baba – czarownica. Obraz bajek, mitów i zabobonu. Roślina występuje w roli równorzędnej z wiedźmą, razem z nią będzie zadawać cierpienie, uśmierci lub sprowadzi na człowieka serię nieszczęść. W najszczęśliwszym przypadku doprowadzi do zgagi i niestrawności, w najgorszym skaże nieszczęśnika na ciężką śmierć. Obraz wiedźmy warzącej śmierdzące, odrażające wywary z dzikich i trujących roślin przenika literaturę i imaginarium wyobraźni. Należy się wystrzegać niektórych kobiet i niektórych roślin.

Ciemiernik zielony, grążel żółty, komosa piżmowa, aloes, babka, ślaz dziki, rumianek. Rośliny lecznicze – ich obraz łączy się z wizerunkiem wiedźmy, starej, mądrej kobiety, lub z zielarzem. Z jednej strony przywołują mądrość ludową, z drugiej – strach przez szarlatanerią. Zielarz może się okazać sprytnym kuglarzem, a źle uwarzone zioła mogą nie leczyć, lecz zabijać (wywar z kory brzozy nie uleczy chorego na raka, a zastąpienie nim właściwej terapii skończy się śmiercią). Anemon oznaczał siedem boleści Matki Boskiej, barwinek wierność, bluszcz wieczność i życie wieczne, bratki Trójcę Świętą, bukszpan nieśmiertelność i nadzieję na zbawienie, cedr królestwo Boże, cyprys oddanie Boga dla człowieka, dąb drzewo życia, aksamitka pokutę i wstrzemięźliwość, głóg nadzieję. Rośliny traktowano jak symbole pozostawione człowiekowi na ziemi, dlatego średniowieczny mnich pracując w ogrodzie, przede wszystkim kontemplował tajemnice swojej wiary. Po dziś dzień rośliny niosą znaczenie;

Justyna Stoszek, projekt Forest Forever , dzięki uprzejmości artystki czerwona róża wręczona ukochanej staje się symbolem miłości i każdy o tym wie, chociaż w same symbole czy transcendencję wierzyć już nie musi.

Zioła, rośliny w kulturach świata są nie tylko przyrodą, elementem otaczającej nas rzeczywistości. Zarówno wilczełyko, jak i szałwia przemawiają do naszej wyobraźni, znajdują swoje miejsce w naszym kulturowym imaginarium. Odkąd człowiek odkrył ich właściwości, odkąd zaczął z nimi eksperymentować, stały się czymś więcej niż tylko roślinami. Wiele ziół ma podwójne właściwości i to od dawna napawało człowieka lękiem, a poza tym wyznaczyło roślinom dwuznaczną pozycję w kulturze i takąż symbolikę. Wystarczy lekko zmienić ich sposób przygotowania, bardziej podgrzać, bardziej rozcieńczyć wodą albo wysuszyć, a to, co miało leczyć, może zabić i na odwrót – to, co mogło otruć, okazuje się dobrodziejstwem. Ta dwojaka rola roślin nadal budzi w ludziach strach, zwłaszcza że nie tylko oni im ulegają.

Zwierzęta nie czekały na człowieka i jego eksperymenty. Pies zjadający perz dobrze wie, że w ten sposób uwolni się od niestrawności. Kot tarzający się w kocimiętce – pierwszy heroinista mruczący w ekstazie – pokazuje, że tego, co dobre, można nadużyć. Małe rudziki sięgające po zasuszone owoce na jesiennym krzewie rozumieją, co to zbieranie zapasów; słodkie, zasuszone owoce pełne są kalorii, a jesienne podjadanie tuczy. W tym aspekcie ludzka zwierzęcość nie znika. Dalej jesteśmy zwierzęciem, tylko tego nie widzimy i nie rozumiemy. Problem polega na tym, że człowiek skrył się za murami miasta, obudował kulturą, zapomniał, co dla niego jest dobre, a co niebezpieczne. Ukrywamy naszą zwierzęcość i przynależność do świata natury, jakby były powodem do wstydu. Dlatego czasami w kuchni wydarza się nieszczęście, trujący grzyb jest wyrzutem sumienia naszej utraconej instynktowności. Rośliny stały się bardziej symboliczne niż biologiczne, w myśleniu człowieka przeważa bowiem tendencja do mitologizowania świata, wpisywania rzeczywistości w świat znaczeń i symboli kulturowych.

Człowiek od zawsze wykorzystywał otaczającą go przyrodę. Zjadanie, leczenie, ubieranie, konstruowanie, budowanie to czynności wykorzystujące rośliny i zwierzęta, wymagające ich ciała, ofiary, śmierci. Im bardziej rozwijało się kulturowe życie człowieka, tym bardziej brutalna i eksploatacyjna stawała się jego gospodarka otaczającym go światem. Utracona jedność z własną zwierzęcą kondycją przyniosła negację życia zwierząt i utratę empatii wobec innych istot żyjących. Rośliny znalazły się na samym dole hierarchii. Ich wypalanie, wycinanie, przycinanie, przecinanie, koszenie, suszenie, zrywanie, przetwarzanie stały się codziennością, nad którą nikt się nie zastanawiał. Roślina była i wciąż jest traktowana jak rzecz – martwa, bez czucia, bez receptorów, bez doznań, a przede wszystkim bez osobowości. Rzeźnik czasami musiał odwrócić głowę, by nie patrzeć w oczy mordowanemu zwierzęciu. Zwierzęta domowe doczekały się miłości i naszej atencji. Podczas gdy rośliny cały czas trwają w sferze przedmiotów użytkowych lub zawadzających, czy wręcz zbędnych śmieci. Róża awansowała do „godności ozdobnej”, zaś łopian stał się zanieczyszczeniem krajobrazu, niegodnym centralnego miejsca w ogrodzie.

Relacje z roślinami to nie-relacje, zostają dostrzeżone tylko wtedy, kiedy pozwalają na to uwarunkowania kulturowe lub kiedy rośliny są nam po prostu potrzebne. Roślina jest albo niedostrzegana, albo włącza się ją w ciąg znaczeń, rytuałów, oraz działań kulturowych. Roślinne olejki wykorzystywane są w przemyśle, zarówno perfumeryjnym, jak i spożywczym, można tak wymieniać dalej: kalia musi być na pogrzebie, róże przy wyznawaniu miłości, garbniki są niezbędne w przemyśle garbarskim, włókna w przemyśle tekstylnym, a barwniki nie tylko w tkactwie, ale

5

PLANTROPOLOGIA

, dzięki uprzejmości artystki Justyna Stoszek, Łapacz deszczu

też w archeologii. Na co dzień zapominamy o tym, że drewno było drzewem, farbę pozyskano z rośliny, zapach wytworzono z żyjącego kwiatu. Tak samo jak przyprawy, które były ziołami. Otaczamy się światem przyrody, żyjemy, czerpiąc z naturalnego środowiska, bazujemy na świecie roślin w kuchni, w przemyśle, w życiu codziennym, a równocześnie nie szanujemy jego istnienia. Rośliny stały się dla nas oczywistością i równocześnie faktem, o którym nie trzeba myśleć, nie trzeba się nimi przejmować. Ot, taka nasza wypaczona perspektywa: dla nas rośliny po prostu są; zawsze były i będą.

Relacje z roślinami to nie-relacje. Już w klasycznym obrazie filozofii widać to bardzo dobrze. Gernot Böhme, pisząc o świecie przyrody, zwrócił uwagę na tradycję, jaka rodzi się w myśli Platona. Malarska scena otwierająca Fajdrosa jest zaskakująco drobiazgowym opisaniem przyrody1. Böhme jest zdziwiony, że tyle miejsca Platon poświęca tak drobiazgowemu jej opisowi, ale od razu wyciąga z tego wnioski: tak szczegółowo i poetycko odmalowana stanowi tylko dekorację. Platon dla całych pokoleń myślicieli i ludzi Europy stworzył obraz przyrody jako pięknego elementu dekoracji dla-człowieka2. Gdy Fajdros i Sokrates siadają nad brzegiem rzeki, nie są w relacji do świata, do otaczającej ich przyrody, oni są w miejscu, które zaczynają posiadać, świat zostaje zinstrumentalizowany. Woda jest dla ochłody, drzewa, krzewy i kwiaty służą jednemu: kontemplacji. Żywa tapeta. Filozof może uprawiać swój fach w komforcie, jaki daje mu dekoracja przyrody.

Platon wyznaczył w swoim tekście wyrazistą granicę między kulturą a naturą. Przyroda została wciągnięta w krąg kulturowych znaczeń i dlatego rośliny otaczające filozofa nabrały dla niego znaczenia. Ale było to nie tylko ich instrumentalne wykorzystanie, lecz także wkomponowanie w oczekiwania człowieka. Tak naprawdę żadna z roślin nie interesowała Sokratesa sama w sobie, co więcej to zainteresowanie nie byłoby dla niego ani właściwe, ani godne. Wpisane w kulturowy porządek estetyczny rośliny spełniały swoją funkcję, dlatego można było kontemplować ich estetyczną wartość.

W ten sposób drzewo staje się albo cieniem, schronieniem, albo życiodajną mocą, albo axis mundi, drzewem życia, symbolizującym kosmiczny porządek i jednoczącym to, co transcendentne, z tym, co ziemskie. Ale drzewo może też być kubikami drewna. W porządku ekonomii miękkie drewno (na przykład lipa) trafi do pracowni rzeźbiarskiej lub zostanie spalone, twarde (dąb) zostanie przerobione na meble lub zużyte przy budowie domu. W porządku energii i eksploatacji drzewo będzie się liczyło jako ilość energii, jaką jest w stanie wyprodukować. Karczowanie i wypalanie puszcz oraz lasów, wielkie wylesianie świata to przejaw instrumentalizacji; drzewo nie ma wartości w sobie, człowiek uczynił z niego surowiec. Spalane staje się energią tak potrzebną ludziom do życia. Wraz ze zmianą technologii drzewo zostanie spalone nie po to, żeby energię uzyskać, ale żeby wydobyć tę bardziej kaloryczną w postaci węgla czy ropy.

Drzewo, pod którym usiadł Sokrates z Fajdrosem, nie liczyło się dla nich, tak jak dzisiaj dla współczesnego człowieka nie liczą się drzewa amazońskiej dżungli. Sokrates szukał schronienia, miejsca, gdzie będzie mógł pogłebiać swoje wrażenia, szukał scenerii do godnego rozważania. Współczesny człowiek karczując dżunglę, nie szuka drzewa, nie interesuje się jego istnieniem, pochłonięty jest przez swój cel: uzyskanie nowej przestrzeni do eksploatacji surowców kopalnych lub terenów pod uprawy. Wprawdzie Sokrates nie niszczył otaczającego go świata, ale w ujęciu Platona zapoczątkowane zostało to, co pozwoliło na degradację przyrody i jej drapieżczą eksploatację: uprzedmiotowienie i obojętność na istnienie przyrody samej w sobie. Grecki filozof pokazał całym generacjom, że natura ma znaczenie tylko, jeśli stanie się użyteczna, zostanie przerobiona, dostosowana do potrzeb i oczekiwań człowieka.

Ciąg znaczeń łączy się ze sobą i wzajemnie warunkuje kulturowe konstrukty uprzedmiotowienia: kwiaty w wazonie dostarczają estetycznych wzruszeń, ogród staje się kulturową kompozycją znaczeń i grą z rzeczywistością. Karczowane lasy i pola uprawne są kolejnym elementem kulturowej układanki i jeszcze jednym przejawem zaspokajania potrzeb człowieka. Jedno zapowiada drugie. Oddzieliliśmy się murem kultury i w efekcie rośliny, przyroda zostały zestetyzowane, zsymbolizowane lub przerobione na strukturę użytecznej rzeczy.

Zwierzę, jakim jesteśmy, z jednej strony zbyt drapieżczo eksploatuje świat, od którego się odwraca, a z drugiej nie do końca go rozumie. Nie widzimy zniszczeń, jakie czynimy w biosferze, i nie pojmujemy, jak bardzo jesteśmy z nią związani. Człowiek stał się największym szkodnikiem na Ziemi i co gorsza, jest na to ślepy. Gdy Karl Clark (twórca technologii wypłukiwania bitumenu gorącą wodą z piasków roponośnych) przyjechał

7

PLANTROPOLOGIA

do Alberty, by obejrzeć, jak działają kopalnie działające według technologii, przeraził się. Wypłukiwanie bitumenu możliwe jest wtedy, kiedy karczuje się i wypala lasy, by dotrzeć w ten sposób do roponośnych piasków. Clark miał oblecieć tereny kopalni Suncore, gdy jednak helikopter się wzniósł i chemik zobaczył połacie wykarczowanej i wyniszczonej ziemi, spanikował. Kazał od razu lądować. Uciekł z Alberty i nigdy do niej nie powrócił3. Unaocznienie strat, które powoduje człowiek, których my sami jesteśmy przyczyną, może być przerażające. Ale co z tego? Rafinerie działają nadal. Nadal eksploatujemy ziemię. Olej palmowy, którego produkcja zabija dżungle i zwierzęta, ciągle leje się strumieniami. Batoniki i czekoladki produkowane z jego użyciem lubią wszyscy. Nikt się nie zatrzyma, spożycie nie maleje.

Przyroda może też zostać użyta przeciwko drugiemu człowiekowi. Może stać się bronią wyparcia. Symbolicznego zabójstwa drugiego. Aleksander von Humboldt w swoich barwnych opisach „dzikich” krain i niedostępnych terenów, do których dotarł, drobiazgowo opisuje przyrodę. Wszystkie drzewa i krzewy, egzotyczne kwiaty i piękne rośliny, świat dziki, egzotyczny, piękny i czekający, aż wreszcie ktoś go zdobędzie. Jak ujęła to Mary Louise Pratt, „Pan wszystkiego” nie dostrzegał drugiego człowieka, tego, kto już tam był, i przed Europejczykami uprawiał ziemię, budował domy, zakładał całą kulturową strukturę mapy. Dzika przyroda i jej opis miały podkreślić w dziennikach podróżnych i analizach XIX-wiecznych antropologów, że Afryka i Ameryki tylko czekają, aż pojawi się w nich człowiek i zagospodaruje tę dzikość. Rośliny zasłoniły ludzi4 .

Pojezierza Afryki Środkowej Richarda Burtona, Opowieści o wyprawie do Zambezi Davida Livingstone’a, Dziennik odkrycia źródeł Nilu Johna Hanninga Speke’a, Eksploracje i przygody w Afryce równikowej Paula du Chaillu to spośród licznych publikacji XIX wieku tylko przykłady powszechnej metody przedstawiania świata. Dzielny zdobywca, taki jak Humboldt, Speke czy Livingstone, przedziera się przez dzikie przestrzenie, wśród nieokiełznanej i przerażającej przyrody, gdzie zwierzęta są groźne i zadziwiające. Gdzieś na krańcu świata, w Afryce czy Ameryce Południowej, nasz dzielny bohater musi walczyć z nieujarzmioną roślinnością, utrudniają mu każdy krok, z egzotyczną rzeczywistością pozaludzkiej barbarii. Tam NIE MA LUDZI. Jeżeli jednak się tam odnajdą, jeżeli nasi podróżnicy i domorośli antropolodzy pozwolą im zaistnieć, to stają się tylko elementem pejzażu i niczym więcej. Dzikie rośliny, zwierzęta i tubylcy – to dehumanizująca człowieka logika kolonizatorów. Tubylcy na tle krajobrazu są jak to, co ich otacza: rośliny i zwierzęta – nieprzeniknieni, nieuporządkowani, brutalni, a przede wszystkim podatni na ujarzmienie.

W ten sposób roślinność zostaje w nowy sposób zinstrumentalizowana, razem ze światem zwierząt staje się bronią wymierzoną w Innego, staje się elementem zaświadczającym o świecie pozaludzkim, pozakulturowym. Wijące się liany, strzeliste drzewa, grube konary, gęste listowie tworzą plątaninę, chaos, groźną przestrzeń, w której nie da się „normalnie” żyć. Tubylcy jak zwierzęta nie radzą sobie z tą nadmiarową przyrodą, zostają przez nią wchłonięci. Dlatego wniosek z lektury może być tylko jeden: Afryka czy Ameryka potrzebują władcy, który wniesie ład, porządek, organizację, cywilizację. Rośliny czekają tam na kultywację, na moc twórczą białego człowieka. Tak samo jak zwierzęta i „tubylcy-troglodyci”.

Obraz kolonialny potrzebował bezradnego i będącego jak dziecko „dzikusa”. Dlatego roślinność,

Justyna Stoszek, projekt Forest Forever, dzięki uprzejmości artystki

opisy przyrody stały się elementem swoistej gry światopoglądowej. Im bardziej fascynująca, ale równocześnie przytłaczająca była roślinność, im bardziej przyroda pociągała swoim pięknem i równocześnie przerażała swoją dzikością, tym łatwiej Europejczyk mógł pojąć swoją misję cywilizowania. W większości opisów dzienników z podróży i książek podróżniczych tubylcy nie występowali, a główną rolę grała bujna roślinność i zwierzęta, co sugerowało, że dzielny Europejczyk z narażeniem życia odkrywał lądy nieznane, niedotknięte ludzką ręką. W narracji kolonialnej była to ziemia niczyja. Miejscowi przedstawiani byli jak zwierzęta, część dzikiego krajobrazu oddającego ich niepokojący dla białych charakter. Dlatego tak długo w Europie ludzie nie mogli uwierzyć, że istnieją obozy dla ludności rdzennej, a niewolnicy są katowani w morderczej pracy. Jądro ciemności Josepha Conrada oraz artykuły i działalność Edmunda Dene’a Morela i Rogera Davida Casementa zszokowała Europejczyków. Wielu Brytyjczyków i Belgów, wielu Europejczyków dopiero po latach od zakończenia terroru dowiedziało się, czym były w istocie kolonie.

Egzotyka roślin, ich wybujałe piękno, niesamowitość opowieści o odkrywanych przestrzeniach na długie lata pozwoliły zakryć człowieka, wyeliminować jego prawa. Świat NIE-LUDZKI zgubił się w gąszczu roślinności. Imperialne spojrzenie zawładnęło wizją rzeczywistości. Rośliny okazały się skuteczną bronią w zakłamywaniu wizji świata.

To całe stulecia i całe pokolenia nauczyły nas przedmiotowego traktowania świata. Nasze kultura, gospodarka, społeczeństwa oparte są na systemie zawłaszczania przyrody. Wychodząc do warzywniaka, sadu, kwietnika, oranżerii czy parku, nawet się nie zastanawiamy, jak bardzo niszczymy ekosystem, przesadzając, przycinając, ogólnie rzecz ujmując: uprawiając tereny zielone. Ogród ma zawsze swoje założenia, wyraża nasze kulturowe zasady. Kulturę przenieśliśmy w świat rozciągający się poza nasze miasta. Pola uprawne, tak samo jak lasy, ogrody botaniczne i rezerwaty przyrody podlegają naszej racjonalizacji i planowaniu. Człowiek wie lepiej, jak ma wyglądać przyroda. Dlatego drzewa są karczowane i przycinane, drzewostan jest kontrolowany, a życie zwierząt (nieważne, czy są dzikie, hodowlane czy domowe, jak drzewa w lesie i kwiaty w doniczkach) podlega zarządzaniu i planowaniu – wszystko zostało już zakomponowane. Badania między innymi takich naukowców, jak: Monica Gagliano, Anthony Trewavas, Paco Calvo Garzón, Fred Keijzer, Amadeo Alpi, pokazały nam, że nasze podejście do roślin jest płytkie, stereotypowe i ogromnie uprzedmiatawiające. Zapomnieliśmy starej prawdy Arystotelesa o tym, że wszystko, co istnieje, ma duszę: roślina to również (dusza wegetatywna). Przestaliśmy dostrzegać, jak żyją otaczające nas rośliny. Nie widzimy ich i nie pozwalamy im na swobodną ekspresję. Książki w rodzaju Sekretnego życia drzew Petera Wohllebena traktujemy jak miły dodatek do wieczornej herbaty. Wyznania szalonego leśnika, który tłumaczy nam, że drzewa żyją i mają cały system komunikacji, receptorów i percypowania świata, swoje strategie i potrzeby, budzą w nas uśmiech i niedowierzanie. Niektórzy przestrzegają, że to antropomorfizowanie. W końcu to człowiek jest najwspanialszym stworzeniem na świecie i tego się trzymamy. Świat jest nasz i ma zostać przystrzyżony na naszą modłę.

„Sękate pozostałości ogromnego, prastarego pniaka (…) uzyskały wsparcie od sąsiednich drzew – poprzez korzenie. (…) Otaczające go buki pompowały weń roztwór cukrów, by zachować go przy życiu. (…) Wymiana składników pokarmowych – sąsiedzka pomoc w razie potrzeby – jest widocznie regułą, co prowadzi do stwierdzenia, że lasy stanowią superorganizmy, czyli są podobnymi tworami jak na przykład mrowiska”5 .

przypisy

1. Por. Platon, Fajdros, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1993, s. 19–20. 2. Por. G. Böhme, Filozofia i estetyka przyrody, tłum. J. Marecki, Warszawa 2002. 3. Por. M. Popkiewicz, Świat na rozdrożu, Katowice 2016, s. 124–125. 4. Por. M.L. Pratt, Imperialne spojrzenie. Pisarstwo podróżnicze a transkulturacja, Kraków 2011. 5. P. Wohlleben, Sekretne życie drzew, tłum. E. Kochanowska, Kraków 2016, s. 12–13.

9

PLANTROPOLOGIA

This article is from: