12 minute read
WAŻNE PYTANIE
from OSOZ Polska
by OSOZ Polska
Jak koronawirus wpływa na sektor zdrowia cyfrowego?
Pandemia koronawirusa dotknęła wszystkie branże. System ochrony zdrowia został poddany wielkiemu testowi wydajności, a lekarze znaleźli się w zupełnie nowej rzeczywistości. Teleporady zanotowały kilkusetprocentowy wzrost zainteresowania, w miejscu stanęły duże projekty informatyzacji szpitali. Jak COVID-19 wpłynął na nowe technologie w ochronie zdrowia?
Advertisement
Telekonsultacje zyskują O tym efekcie ubocznym pandemii mówi się najczęściej. Wraz z zamknięciem gabinetów lekarskich i przychodni, poradę lekarską można było uzyskać tylko przez telefon lub Internet. Podobnie jak w innych krajach, także w Polsce liczba telewizyt znacznie się zwiększyła. Przykładowo, PZU Życie zanotowało w marcu
wzrost przeprowadzonych telekonsultacji o 200 proc. w stosunku do lutego. Z badania „Bezpieczeństwo zdrowotne Polaków podczas epidemii koronawirusa” (BioStat) wynika, że w połowie kwietnia 43,8% badanych skorzystało ze zdalnej pomocy medycznej. Z kolei w opublikowanym w połowie maja raporcie „Zdalne wizyty lekarskie” (Procontent Communication) czytamy, że 70% respondentów korzystających ze zdalnej wizyty uznała, że ma ona taką samą wartość jak zwykła wizyta w gabinecie lekarskim. Jedynie 17% badanych nie jest przekonana do porad online. Rynek zalały aplikacje umożliwiające prowadzenie telekonsultacji. Proste narzędzia do samodzielniej instalacji jako oprogramowanie na komputery lub aplikacje mobilne ułatwiły lekarzom szybkie dostosowanie się do nowych warunków. Duże sieci medyczne od dawna oferowały podobne rozwiązania – praktycznie od prawnego otwarcia drzwi dla telemedycyny w 2015 roku – jednak zainteresowanie nimi rosło bardzo powoli. Pacjenci cenili wprawdzie wygodę, ale fakt, że nie można było wystawić ani recepty, ani zwolnienia lekarskiego podważało ich sens, sprowadzając je jedynie do uzupełniającej rozmowy z lekarzem. Odkąd obydwa dokumenty mogą być przesyłane elektronicznie, wartość telekonsultacji znacznie wzrosła. Można się spodziewać, że ta forma usług medycznych na stałe zadomowi się w polskiej ochronie zdrowia. Wprowadzenie elektronicznego zwolnienia lekarskiego będzie kolejnym argumentem dla pacjenta, aby sięgać do tej formy kontaktu z lekarzem.
Przyspieszona adaptacja e-recepty Beneficjentem pandemii stały się też duże projekty digitalizacji prowadzone przez CSIOZ, a najlepszym przykładem jest e-recepta. Choć miała być obowiązkowa od 8 stycznia, szybko okazało się, że nie wszyscy lekarze zdążą z jej wdrożeniem, stąd Ministerstwo Zdrowia pozostawiło możliwość wystawiania druków papierowych. Z początkiem stycznia 70% recept miała formę cyfrową. Ich udział wprawdzie rósł, ale nie tak szybko jak oczekiwał resort zdrowia. Zakładany przez MZ wzrost do 90% w lutym nie sprawdził się. Dopiero pandemia koronawirusa i konieczność zdalnego udzielania konsultacji medycznych postawiły wielu lekarzy przez faktem dokonanym: wdrożenia e-recepty nie można było odłożyć na
» COVID-19 przyspieszył rozwój telekonsultacji, ale zatrzymał realizację wielu dużych projektów digitalizacji szpitali. «
później. Z końcem kwietnia udział e-recept w ogólnej liczbie wystawianych recept zbliżył się do 90%. W przeciwieństwie do tego bardzo powoli rośnie liczba Internetowych Kont Pacjenta. W listopadzie zarejestrowano ich 600 tys., z początkiem stycznia – 1,2 mln. I choć w kwietniu podwoiła się, nadal jedynie kilka procent Polaków założyło konto. Powodem jest brak konkretnych zachęt – e-receptę i tak można otrzymać w formie podanego przez lekarza kodu, a IKP nie oferuje żadnych dodatkowych korzyści.
Duże wdrożenia odsuwają się w czasie Często mówi się o tym, jak koronawirus przyspieszył digitalizację ochrony zdrowia. Tak się stało w przypadku e-recepty czy e-wizyt, ale nie ucyfrowienia placówek ochrony zdrowia i budowania architektury wymiany danych elektronicznych. Choć wiele szpitali zaplanowało na ten rok inwestycje w nową infrastrukturę informatyczną i wdrożenie edokumentacji medycznej, począwszy od marca wszystkie plany zostały zamrożone. Szpitale muszą się koncentrować na wyzwaniach dotyczących koronawirusa, a w związku z wprowadzanymi zakazami firmy IT nie mogą realizować wdrożeń i szkoleń personelu. W dłuższej perspektywie odbije się to m.in. na digitalizacji sektora zdrowia i możliwości wymiany danych. Dyrektorzy szpitali podkreślają, że COVID-19 obnażył takie braki jak słabe łącza internetowe (brak możliwości świadczenia stabilnych usług telemedycznych), przestarzałe i niewydajne wyposażenie informatyczne, brak możliwości przesyłania dokumentacji między placówkami medycznymi. I tutaj nie pomogą doraźne środki jak przykładowo te przeznaczone przez NFZ w ramach programu dofinansowania informatyzacji świadczeń opieki zdrowotnej udzielanych przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Limit wydatków wynoszący 6504 zł na jedno miejsce udzielania świadczeń to kropla w morzu potrzeb. Do tego NFZ postanowił wesprzeć jedynie wybraną grupę świadczeniodawców, co skrytykowała m.in. Naczelna Rada Lekarska. W stanowisku wydanym 18 lutego NRL podkreśla, że „prawo do dofinansowania kosztów wprowadzania rozwiązań informatycznych w zakresie prowadzenia dokumentacji medycznej w postaci elektronicznej powinno przysługiwać wszystkim na równych prawach, ponieważ zarówno obecne jak i planowane (np. w projekcie rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie dokumentacji medycznej) oczekiwania co do stosowania rozwiązań informatycznych przy prowadzeniu dokumentacji medycznej są jednakowe dla wszystkich podmiotów wykonujących działalność leczniczą. Przy dysponowaniu środkami publicznymi na ten cel nie można zatem pomijać potrzeb podmiotów realizujących inne rodzaje świadczeń zdrowotnych niż POZ.” Trudno się też spodziewać, że w kolejnych miesiącach MZ – którego budżet ugina się pod wydatkami związanymi z koronawirusem – przeznaczy na wsparcie digitalizacji większe środki. Również ciężko może być z pozyskaniem pomocy z innych źródeł – programy dofinansowania uruchamiane przez Komisję Europejską skupiają się raczej na priorytetach walki z pandemią.
Startupy na dwóch biegunach Przed kryzysem COVID-19, młode innowacyjne firmy były główną siłą napędową cyfryzacji. Korzystając ze wsparcia finansowego inwestorów, to właśnie startupy stawały się źródłem takich nowoczesnych rozwiązań jak zdrowotne aplikacje mobilne, systemy zarządzania zdrowiem dla osób chorych przewlekle, rozwiązania sztucznej inteligencji wspierające pacjentów w terapii i diagnozie. Koronawirus podzielił innowatorów na tych, którzy skorzystali na kryzysie i tych, którzy będą musieli walczyć o swoje przetrwanie. Po jednej stronie mamy młode firmy, których rozwiązania idealnie wpasowa-
ły się z wyzwania związane z pandemią. Przykładem jest Infermedica. Opracowany przez wrocławski startup system analizy symptomów choroby został zaadaptowany przez Ministerstwo Zdrowia, pomagając pacjentom we wstępnej ocenie ryzyka zakażenia koronawirusem. To otworzyło drogę na inne rynki. Analizator symptomów oparty na sztucznej inteligencji wdrożyło też m.in. ukraińskie Ministerstwo Zdrowia i 300 organizacji, w tym PZU Zdrowie. W zeszłym roku firma otrzymała dofinansowanie w kwocie 3,65 mln USD, co umożliwiło ekspansję na rynek USA. Na drugim biegunie są Ci, których rozwiązania nie mają żadnego punktu wspólnego z koronawirusem, działający przykładowo w takich obszarach jak kardiologia, pulmunologia, dermatologia. COVID-19 unieruchomił ich działalność, podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych firm. Inwestorzy niepewni przyszłości wstrzymali transakcje skupiając się na bezpieczniejszych formach lokowania kapitału. W skali globalnej, wartość nowych transakcji typu venture capital spadła o 20%. Odwołano międzynarodowe kongresy, podczas których odbywały się konkursy dla startupów, będące kluczem do nowych kontaktów i rynków. Duże hackatony, także będące szansą na zdobycie inwestorów, jak przykładowo pan-europejski #EUvsVirus, nie wychodzą poza ramy jednego tematu – walki z pandemią. Dla wielu startupów obecny kryzys będzie oznaczał zakończenie działalności. Zyskały jednocześnie duże firmy IT posiadające odpowiednie zaplecze eksperckie, gotowe systemy IT i rozbudowaną infrastrukturę sprzedażowo-serwisową. Szybko zareagowały na nową sytuację, rozszerzając swoją ofertę o najbardziej potrzebne rozwiązania, w tym systemy do konsultacji telemedycznych.
Kolejne miesiące e-zdrowia Koronawirus pokazał przydatność takich systemów jak zdalne konsultacje medyczne czy e-recepta, ale jednocześnie obnażył duże nierówności w informatyzacji placówek ochrony zdrowia. Są szpitale, gdzie dokumentacja medyczna już teraz jest prowadzona w pełni elektronicznie i może być wymieniana z innymi placówkami. Jednak nie brakuje takich, którzy borykają się z bazowymi problemami jak brakiem dostępu do szybkich łącz internetowych. Ta nierównowaga powoduje, że problem niedostępności kartoteki pacjenta online z każdego miejsca jeszcze długo nie zostanie rozwiązany. A to przecież najważniejsza funkcjonalność, dzięki której będzie można poprawić wyniki leczenia, obniżyć koszty ochrony zdrowia, zwiększyć rolę profilaktyki. W entuzjazmie związanym ze zwiększeniem znaczenia telemedycyny nie można zapomnieć, że COVID-19 jedynie odsuwa w czasie najbardziej strategiczne wyzwania związania z digitalizacją ochrony zdrowia w Polsce.
Pandemia koronawirusa uwypukliła problemy z infrastrukturą IT w wielu placówkach medycznych: brak dostępu do szybkich łączy internetowych, przestarzałe wyposażenie informatyczne, znajdująca się w powijakach digitalizacja dokumentacji medycznej i brak możliwości jej wymiany z innymi placówkami.
VisiMed
Zamów e-Receptę bez wychodzenia z domu
Decyzyjna żonglerka
Można pogubić się w zamrażaniu i odmrażaniu realizowanym przez rząd w związku z koronawirusem, a część epidemiologów bije na alarm. Kwestionowanie noszenia maseczek, potem nakaz, potem zniesienie w większości miejsc, mimo braku spadku liczby zakażeń, może spowodować, że w razie rozwoju epidemii niewielu będzie rządu słuchać. Bez maseczek na weselach, ale w maseczkach w teatrze – obywatele nie są w stanie zrozumieć, skąd akurat takie decyzje. Jak i wtedy, gdy jednego dnia wprowadzano zakaz poruszania się (poza np. wizytami u lekarza czy do miejsca pracy) i chodzenia do lasu, a już drugiego wyłączono z obydwu myśliwych.
Aleksandra Dziennikarka Kurowska
Polityka zdrowotna i media Wirus nasilił też działania zwolenników spiskowych teorii, co gorsza wielu celebrytów odkryło swoją niską wiedzę medyczną i opinie o lekarzach, firmach far- maceutycznych, rządowych spiskach, a telewizje i gazety chętnie eksponowały ich wypowiedzi. Organizacje pacjenckie oraz WHC (Watch Health Care) Krzysztofa Łandy i Mileny Kruszewskiej przygotowały i podpisały się pod apelem o zatrzymanie celebrytyzacji pseudonauki. Celebryci, którzy zabierają głos w kwestiach dotyczących ochrony zdrowia, coraz częściej rozpowszechniają tezy, które nie tylko nie znajdują potwierdzenia w badaniach naukowych, ale wręcz stoją w sprzeczności z faktami potwierdzonymi naukowo. Pod koniec maja zaczynało się też odmrażanie ochrony zdrowia, choć nie
wszędzie dobrze działało. W szpitalach, gdzie znoszono część obostrzeń, pojawiały się zakażenia. Postanowiono też uruchomić przekształcanie sieci szpitali jednoimiennych w normalne placówki. Kłopot w tym, że odmrażanie to m.in. konieczność lepszych zabezpieczeń. Wszędzie – od gabinetów fizjoterapii, stomatologicznych, POZ po szpitale. To środki ochrony indywidualnej, odkażanie pomieszczeń – a do tego potrzebne są zarówno preparaty oraz urządzenia jak i czas, by to zrobić. Tymczasem MZ i NFZ zgodnie twierdzą, że nie są planowane żadne dodatkowe środki na lepsze finansowanie świadczeń. Nie ma też mowy o testowaniu osób na obecność koronawirusa na poziomie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej czy szpitala, choć na poziomie sanatoriów rząd to zapowiedział. Wskazywano także brak jasnych, odgórnych rekomendacji dotyczących powrotu do udzielania planowych świadczeń zdrowotnych oraz pracy sanatoriów i uzdrowisk, uwzględniających badania na SARS-COV-2 wśród personelu i pacjentów, z określeniem dodatkowego finansowania w/w badań.
Finanse Wpływy ze składek do NFZ już zaczęły znacząco spadać. Może się okazać, że to co było porażką ustawy o 6 proc. PKB na zdrowie, czyli odnoszenie się do PKB dwa lata wstecz, a nie bieżącego, może choć raz być korzystne. GUS podał informację o PKB w roku 2019 oraz wzroście PKB w I kw. 2020 r. Na tej podstawie można wyliczyć, że minimalne publiczne wydatki na ochronę zdrowia w 2021 r. to kwota 120,5 mld zł. Tymczasem z różnych powodów zbliża się finansowe tsunami m.in. dla placówek. Choć MZ poinformowało pod koniec maja, że ich sytuacja finansowa się poprawiła, to jak twierdzą dyrektorzy, tylko dlatego, że dostawali co miesiąc 1/12 ryczałtu, a realizowali mało świadczeń. A te często są tak wyceniane, że generują straty. Ale o ile nic się nie zmieni prawnie, to placówki będą mieć kilka miesięcy, by pospiesznie potem nadrobić wykonywane procedury. A to raczej mało możliwe. Na dodatek czeka je tąpnięcie od 1 lipca. Wtedy dojdzie do kolejnych podwyżek związanych z podnoszeniem najniższych płac. W przypadku mniejszych szpitali to koszt ok. 1–2 mln zł rocznie, które muszą dodatkowo wygenerować. MZ uznało, że nie jest w sta
» Zbliża się finansowe tsunami dla placówek medycznych. «
nie zaproponować placówkom więcej niż obecnie proponuje NFZ.
System Tylko o 130 miejsc wzrosnąć ma limit przyjęć na studia lekarskie na kolejny rok akademicki. Z tego większość w języku innym niż polski, a to te studia, za które uczelnie pobierają czesne. Za to dobra, wyczekiwana od lat zmiana, czeka medycynę pracy. Teraz często oznacza wystawianie druków o zdolności do pracy, choć medycy tej specjalizacji mogliby robić o wiele więcej. Do konsultacji trafił projekt, który przewiduje, że lekarze medycyny pracy mają mieć możliwość kierowania na badania dotyczące chorób cywilizacyjnych. Nie będą też musieli kierować do innych specjalistów, jeśli uznają, że sami dadzą sobie radę.
Leki Ustawą o zawodzie farmaceuty zajął się Sejm. Skierowano ją do specjalnie powołanej podkomisji. Z kolei ustawa o darmowych lekach dla kobiet w ciąży przeszła przez całą legislację i pod koniec maja została opublikowana w Dzienniku Ustaw. Wejdzie w życie z 1 lipca, a do tego czasu MZ przygotuje listę leków, do których będzie dopłacać budżet państwa, tak by w aptekach dla ciężarnych były dostępne bezpłatnie. Branżę farmaceutyczną ekscytowały w maju zapowiedzi budowy systemu wsparcia dla firm tego sektora, składane zarówno przez polski rząd jak i Unię Europejską. MZ zebrało pierwszy raz kompleksowe dane dotyczące tego, jakie leki produkuje się w Polsce, jakie leki są sprzedawane (skąd pochodzą substancje czynne). Okazało się, jak poinformował wiceminister Maciej Miłkowski, że na rynku aptecznym mamy tylko 30 proc. leków produkowanych w Polsce, a w programach lekowych i chemioterapii ten udział jest znikomy. Ale są też przykłady produkcji w Polsce, która niemal cała trafia na eksport. Ponadto część firm i jedna z organizacji starały się zmienić decyzję o tym, że nowa lista leków refundowanych będzie obowiązywać dopiero od września. Ale próby, by była też lipcowa nie powiodły się na razie i są mało realne, bo wymagałoby to zmiany ustawy, a nawet wydanych już decyzji refundacyjnych, które mają wrześniową datę. W czasie webinarium Pracodawców RP, wiceminister Miłkowski przyznał, że nie można spodziewać się, że będzie następował taki wzrost wydatków ministerstwa zdrowia na leki, jak dotychczas. – Średnio wzrost w ostatnich latach był na programy lekowe na poziomie 15 proc. Będzie trudno utrzymać tę tendencję wzrostową – stwierdził wiceminister zdrowia. – Na pewno nie możemy dopuścić, by na leki było mniej niż w roku ubiegłym – dodał.
Raporty Alivia opublikowała raport dotyczący dostępu do leczenia i środków ochrony osobistej w ośrodkach onkologicznych w czasie pandemii. Na przykład, na pytanie „Czy Twoje leczenie lub diagnostyka były odraczane, lub odwoływane ze względu na epidemię koronawirusa (SARS-CoV-2)”, 36% (178) ankietowanych odpowiedziało twierdząco (na 491 odpowiedzi).
Personalia W ostatnich miesiącach z krakowskiego oddziału Narodowego Instytutu Onkologii odeszło wielu pracowników, w tym kilkudziesięciu lekarzy. Placówka zadłużała się. Szef placówki został odwołany, a obowiązki dyrektora krakowskiego oddziału Narodowego Instytutu Onkologii pełni prof. dr hab. n. med. Krzysztof Składowski, dyrektor Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach i zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, konsultant krajowy w dziedzinie radioterapii onkologicznej. Prof. Składowski zastąpił na tym stanowisku dr. n. med. Konrada Dziobka, który został 13 maja odwołany przez ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego – poinformował szpital.