4 minute read

Ławka szeroka, ale czy wystarczająco dobra

W piłce nożnej już tak jest, że najwięcej mówi się o największych gwiazdach każdego zespołu. Jest to oczywiste, lecz nie można zapominać o piłkarzach, którzy są przeważnie odpowiedzialni za grę w pucharach i wejścia z ławki w końcówkach. Jednak mimo ich marginalnej roli, muszą oni mieć wystarczająco dużo umiejętności, by drużyna zyskiwała podczas ich pobytu na boisku, a nie traciła. Zapraszam na przegląd występów graczy, którzy znacznie rzadziej pojawiają się w na murawie w trykocie Liverpoolu.

fot.: facebook.com/liverpoolfc MIKOŁAJ SARNOWSKI

Advertisement

ŁAWKA SZEROKA, ALE CZY WYSTARCZAJĄCO DOBRA?

W piłce nożnej już tak jest, że najwięcej mówi się o największych gwiazdach każdego zespołu. Jest to oczywiste, lecz nie można zapominać o piłkarzach, którzy są przeważnie odpowiedzialni za grę w pucharach i wejścia z ławki w końcówkach. Jednak mimo ich marginalnej roli, muszą oni mieć wystarczająco dużo umiejętności, by drużyna zyskiwała podczas ich pobytu na boisku, a nie traciła. Zapraszam na przegląd występów graczy, którzy znacznie rzadziej pojawiają się w na murawie w trykocie Liverpoolu.

MIKOŁAJ SARNOWSKI

Japończyk od momentu przyjścia na Anfield nie może liczyć na regularną grę, lecz dokładnie tego powinien był się spodziewać. Na transfer do Anglii zapracował sobie przede wszystkim błyskotliwymi występami w Lidze Mistrzów w zeszłym sezonie. Jednak do tej pory, w barwach The Reds pokazał zaledwie ułamek swoich umiejętności. Ten sezon miał być przełomowy, Taki po 6 miesiącach adaptacji miał zacząć grać na miarę swoich prawdziwych możliwości. I mecz o Tarczę Wspólnoty zdawał się tę teorię potwierdzać. Po wejściu Japończyka na boisko w drugiej połowie, The Reds wreszcie zaczęli wyglądać dobrze w ofensywie. Gra ożywiła się, a Minamino doprowadził do wyrównania. Później niestety nie było już tak przyjemnie. Taki uzbierał w Premier League raptem 57 minut w 8 meczach. Do tego 90 w Lidze Mistrzów i dwa pełne spotkania w Carabao Cup. Jedyny warty odnotowania występ z powyższych to pojedynek z Lincoln City. Na tle trzecioligowej drużyny Minamino pokazał się z naprawdę dobrej strony, strzelił dwie bramki i zanotował jedną asystę, lecz umówmy się, ekipa z League One nie może być wyznacznikiem jakości dla piłkarza występującego w aktualnym mistrzu Anglii. Moim zdaniem, Takumi to jak na razie dość spore rozczarowanie. Nawet oglądając jedynie jego mecze w Lidze Mistrzów w barwach Salzburga, można było odnieść wrażenie, że to piłkarz wręcz skrojony pod system gry Liverpoolu. Przebojowy, dynamiczny, kreatywny, pracujący w defensywie, dodając do tego śmieszną wręcz kwotę odstępnego, jaką The Reds musieli za niego wyłożyć, mamy materiał na naprawdę wartościowego zmiennika dla Salaha, Mané lub Firmino. Jednakże, jak na razie, Taki sprawia wciąż wrażenie nieco zagubionego na boisku oraz chaotycznego.

Divock Origi

Zasług tego pana dla Liverpoolu nie trzeba nikomu przedstawiać. Bohater nieoczywisty sezonu 18/19 oraz początku 19/20. No właśnie, początku. Wraz z upływem czasu, Divock znów zaczął notować średnie występy. Przez taki stan rzeczy wielu kibiców było za tym, żeby Belga w letnim okienku sprzedać. Tak się jednak nie stało, a kto wie, czy taki stan rzeczy nie byłby lepszy. Origi w tym sezonie gra dosłownie „ogony”. W lidze nie pojawił się ani razu na placu gry, w Champions League zagrał raptem godzinę w meczu z Midtylland, a w Pucharze Ligi cały pojedynek z Lincoln (zdobywając bramkę i asystę) oraz pół godziny z Arsenalem. Niewiele prawda? Widać, że Divock w hierarchii zawodni-

Czy Szwajcar będzie super rezerwowym podczas nieobecności kolegów z pierwszej „11”? fot.: goal.com

ków ofensywnych mocno spadł, a znakomita forma Diogo Joty nie zwiastuje rychłej poprawy sytuacji Belga. Aczkolwiek jakiś powód pozostania belgijskiego napastnika na Anfield musi być. Zakładam, że ma być on opcją stricte ostatniej deski ratunku, gdyby inni napastnicy wypadli z gry, coś na podobę pamiętnego sezonu 18/19 właśnie. A patrząc na tempo pojawiania się nowych urazów w ekipie Liverpoolu, taka wizja nie jest niestety zbyt abstrakcyjna...

Naby Keïta

U Gwinejczyka możemy zaobserwować szereg wydarzeń powodujący niemałe déjà vu. Występy w kilku meczach

pod rząd, niezła forma, zastanawianie się na grupach kibicowskich, czy wreszcie będzie to ważny element układanki Kloppa i ostatecznie kontuzja, co najmniej kilkutygodniowa. Brzmi znajomo, prawda? Naby rozpoczął ten sezon od wejścia z ławki w meczu o Tarczę Wspólnoty, lecz już w lidze pierwsze cztery spotkania rozpoczynał w podstawowej jedenastce. Wtedy też pojawiła się przerwa na reprezentację, a Keita złapał COVIDa, przez co musiał swoje odczekać na kwarantannie i na boisku pojawił się dopiero w końcówce meczu z Atalantą. Podejmując się oceny dotychczasowych poczynań Gwinejczyka w tym sezonie, aż się prosi, żeby zarzucić cytatem z posiedzenia mafii rybnej z Kapitana Bomby: „nie jest dobrze, co prawda nie jest też źle, można powiedzieć, że jest średnio”. Według Sofascore.com jego oceny za mecz wahają się od 6.0 do 6.8. To oznacza, że Naby niczym szczególnym się nie wyróżniał. Ciężko cokolwiek znaczącego wywnioskować na podstawie tak nędznej liczby minut spędzonych na boisku, lecz obecna sytuacja kadrowa każe nam sądzić, iż Keita, jeśli tylko będzie zdrowy, dostanie szansę na pokazanie swoich umiejętności. A te bez wątpienia posiada, tylko wciąż zmusza kibiców The Reds do oczekiwania na ujawnienie ich.

Xherdan Shaqiri

Kariera Szwajcara na Anfield jest prawdziwym rollercoasterem. Kiedy gra, zazwyczaj daje dużo drużynie od siebie, lecz wtedy pojawiają się urazy, bo zdrowie to on ma iście Sturridge'owe. Potem nie ma go w kadrze przez wiele tygodni, aż nagle, ni stąd ni zowąd, wyskakuje niczym Filip z konopi i zapewnia jakąś ważną

This article is from: