![](https://assets.isu.pub/document-structure/220428230052-34ab5e17222029606e7d8e3108328169/v1/d38cf7b658a5ef2314c80d8cec4e050d.jpeg?width=720&quality=85%2C50)
7 minute read
Prawdziwy pojedynek gladiatorów na śmierć i życie
PRAWDZIWY POJEDYNEK
GLADIATORÓW NA ŚMIERĆ I ŻYCIE
Advertisement
W 1/2 finału tegorocznej Ligi Mistrzów Liverpool zmierzy się z prawdziwym czarnym koniem, którego absolutnie nikt się na tym etapie nie spodziewał, czyli z Villarrealem. Motyw pojedynku w półfinale z rewelacją danej edycji Champions League od razu podsunął mi do głowy 2018 rok i starcie z AS Romą. Czas zatem trochę powspominać...
MIKOŁAJ SARNOWSKI
Liga Mistrzów 2017/2018 była szczególna pod wieloma względami. Pierwszy sezon Jürgena Kloppa z Liverpoolem w najlepszych europejskich rozgrywkach, pobicie rekordu asyst w jednej edycji przez... JAMESA MILNERA, Atletico odpadające po fazie grupowej, które musiało uznać wyższość Chelsea i AS Romy, czy ostatnie miejsce w grupie AS Monaco, które sezon wcześniej było w półfinale. Droga obu ekip przed półfinałowym starciem była naprawdę interesująca i nierzadko wyboista. Liverpoolczycy musieli przebrnąć przez ostatnią rundę kwalifikacji, by w ogóle dostać się do fazy grupowej. W decydującym pojedynku odprawili z kwitkiem Hoffenheim prowadzone wówczas przez absolutnego żółtodzioba, który robił niemałą furorę w drużynie Wieśniaków - Juliana Nagelsmanna. The Reds potem trafili do grupy E z Sevillą, Spartakiem Moskwa i Mariborem. Po wielu pasjonujących meczach (straceniu prowadzenia 3-0 z Sevillą, rozbiciu Mariboru i Spartaka po 7-0) udało się ostatecznie zająć pierwsze miejsce w grupie z dorobkiem 12 punktów. Rzymianie występowali w grupie C z Chelsea, Atletico i Qarabagiem. Już tam sprawili pierwszą niespodziankę, gdyż zajęli pierwsze miejsce (11 punktów). 1/8 finału to dla obu zespołów dość łatwe mecze na papierze, lecz podopieczni trenera Di Francesco awansowali tylko dzięki zniesionej już zasadzie bramek na wyjeździe. Takie kłopoty Rzymianom sprawił Szachtar Donieck, który w pierwszym meczu, u siebie, wygrał 2-1, lecz w rewanżu poległ 0-1. Liverpool załatwił sprawę dwu-
PRAWDZIWY POJEDYNEK
GLADIATORÓW NA ŚMIERĆ I ŻYCIE
W 1/2 finału tegorocznej Ligi Mistrzów Liverpool zmierzy się z prawdziwym czarnym koniem, którego absolutnie nikt się na tym etapie nie spodziewał, czyli z Villarrealem. Motyw pojedynku w półfinale z rewelacją danej edycji Champions League od razu podsunął mi do głowy 2018 rok i starcie z AS Romą. Czas zatem trochę powspominać...
MIKOŁAJ SARNOWSKI
![](https://assets.isu.pub/document-structure/220428230052-34ab5e17222029606e7d8e3108328169/v1/74a4fefbd3761f5bd30c8373a9278fea.jpeg?width=720&quality=85%2C50)
meczu z FC Porto już w pierwszym spotkaniu, w którym rozbił Smoki 5-0. Rewanż na Anfield był już tylko formalnością i zakończył się niezbyt ciekawym 0-0. Ćwierćfinały uraczyły kibiców Romy i The Reds starciami z prawdziwymi gigantami i jeszcze większymi emocjami. Giallorossi wylosowali FC Barcelonę, która w pierwszym meczu dała prawdziwy popis i wygrała 4-1. Gdy każdy kibic Blaugrany bukował bilety na następną rundę, Katalończycy rozpoczęli wstydliwą serię kompromitacji w Europie i polegli w rewanżu 0-3. Zespół Jürgena Kloppa czekał dwumecz z Manchesterem City. Genialny występ i wygrana 3-0 pozwoliła Liverpoolczykom nieco spokojniej podchodzić do drugiego starcia, lecz Obywatele od początku rewanżu naprawdę przycisnęli, zdobyli bramkę na 1-0 i byli bliscy podwyższenia rezultatu. Ta sztuka im się jednak nie udała i koniec końców to Liverpool wygrał 2-1. Po wylosowaniu Rzymian wśród kibiców The Reds panował niemały entuzjazm, lecz każdy miał z tyłu głowy myśli, że Giallorossi są zdolni do wszystkiego. Niemniej jednak, lepiej było bić się z czarnym koniem niż z potęgami jak Real Madryt i Bayern Monachium. Pierwszy mecz rozegrano na Anfield 24.04.2018r. Porównując składy obu ekip z tamtego spotkania można łatwo zauważyć, że trochę czasu już upłynęło. W Liverpoolu brak już Dejana Lovrena, Karius zniknął z radarów, Milner i Oxlade-Chamberlain nie odgrywają zbyt znaczących ról, a ławka nie jest złożona z zawodników pokroju Clyne'a, Moreno, Klavana, Solanke czy Mignoleta. W Romie zmieniło się jeszcze więcej. Z podstawowego składu w klubie po dziś dzień nie pozostał ani jeden zawodnik! Mało tego, z ławki takich piłkarzy też nie ma wielu, bowiem tylko Lorezno Pellegrini gra dalej na chwałę klubu z wiecznego miasta. Od pierwszego gwizdka sędziego Liverpoolczycy ruszyli z niezwykłym animuszem na rywali, lecz pierwsze poważne zagrożenie pojawiło się pod ich bramką, gdy po strzale Kolarova i niepewnej interwencji Kariusa piłka odbiła się od poprzeczki. Po kilku zmarnowanych naprawdę dogodnych sytuacjach przez Mané oraz Salaha, w 35 minucie nastąpiło przełamanie. Egipcjanin dostał piłkę na rogu pola karnego i genialnym strzałem w samo okienko bramki pokonał... ALISSONA. Po zdobyciu gola The Reds ruszyli jeszcze mocniej na przeciwników. Po rzucie rożnym w poprzeczkę trafił Lovren, a tuż przed przerwą było już 2-0. Dwójkowa kontra Firmino i Salaha wystarczyła, by rozmontować obronę gości. Brazylijczyk genialnym podaniem między dwóch stoperów wypuścił Egipcjanina sam na sam z bramkarzem, a Mo delikatnym lobem przerzucił piłkę ponad golki-
![](https://assets.isu.pub/document-structure/220428230052-34ab5e17222029606e7d8e3108328169/v1/55e40a608e7eef2fef531f1860d97408.jpeg?width=720&quality=85%2C50)
Dwumecz z AS Romą w 2018 to był prawdziwy rollercoster dla kibiców. Wygrana The Reds 7:6 mówi sama za siebie. 24 kwietnia 2018 roku wygraliśmy na Anfield 5:2 (bramki strzelali: Salah x2, Firmino x2 i Mané), by tydzień później na Stadio Olimpico przegrać 4:2 (trafienia Mané i Wijnalduma). fot.: thisisanfield.com
perem. Druga połowa to również był koncert Liverpoolczyków. W 55. minucie Alexander-Arnold obsłużył długim podaniem wychodzącego na czystą pozycję Salaha, ten ściął z piłką do środka i dograł na 11 metr do Mané, który płaskim strzałem wreszcie zdobył swoją bramkę w tamtym meczu. Było 3-0, a to dopiero początek emocji. Raptem 5 minut później sunął kolejny atak prawą stroną. Salah zatańczył z rywalem i zagrał płaską piłkę wzdłuż bramki Alissona, dopadł do niej Firmino i bezproblemowo wpakował ją do siatki z najbliższej odległości. Dzieła zniszczenia, wydawało się, dopełnił ponownie Brazylijczyk, który w 68. minucie zdobył bramkę na 5-0. Po wrzutce Milnera z rzutu rożnego oddał znakomity strzał po koźle w lewy róg bramki. Taki koncert w wykonaniu The Reds zaskoczył chyba nawet ich samych, bo po piątym golu tempo zdecydowanie siadło. Wówczas krew
![](https://assets.isu.pub/document-structure/220428230052-34ab5e17222029606e7d8e3108328169/v1/f98212e6e46f01e1604879d98907e236.jpeg?width=720&quality=85%2C50)
poczuła Roma, która zwietrzyła szansę na zniwelowanie strat na tyle, by rewanż nie był tylko formalnością. Na 9 minut przed końcem meczu Nainggolan posłał znakomitą, długą piłkę w pole karne do Edina Džeko, który, dzięki kardynalnemu błędowi Lovrena w ustawieniu, miał szansę pewnie wykończyć akcję i zmniejszyć nieco rozmiar porażki. W 85. minucie przewaga Liverpoolczyków jeszcze bardziej stopniała, ponieważ sędzia podyktował rzut karny za zagranie ręką Milnera. Do piłki podszedł Perotti i ustanowił wynik meczu na 5-2. Różnica trzech bramek i zdobycie dwóch goli na wyjeździe sprawiała, że tutaj jeszcze wszystko było możliwe, zwłaszcza mając na względzie cuda, które dotychczas działy się w tamtej edycji Ligii Mistrzów. Rewanż odbył się 02.05 na wypełnionym po brzegi Stadio Olimpico. Roma zamierzała szybko zdobyć bramkę, by emocje w tym meczu rosły z każdą minutą. Ich plan ziścił się w połowie, gdyż działo się naprawdę wiele, lecz bramkę pierwsi zdobyli The Reds. Po stracie Nainggolana w centralnej części boiska piłkę przejął Firmino, który obsłużył Mané prostopadłym podaniem, a Senegalczyk zdobył gola na 1-0. W 15. minucie Roma wyrównała, lecz powiedzieć, że któryś piłkarz przyczynił się do zdobycia tego gola, byłoby grubą przesadą. Prosta piłka zgrana głową na piąty metr od bramki trafia do nieatakowanego przez nikogo Lovrena, którego jedynym zadaniem było wyekspediować futbolówkę przed siebie. Niefrasobliwość Chorwata sprawiła jednak, że kopnął prosto w stojącego metr przed nim Milnera, który oberwał w głowę, a odbita piłka wpadła do bramki obok bezradnego Kariusa. Istne kuriozum, które dało tlen gospodarzom. Na szczęście dla nas, kibiców Liverpoolu, The Reds nie podłamali się tamtą akcją i 10 minut później odzyskali prowadzenie. Po zamieszaniu w polu karnym Romy podczas rzutu rożnego, jeden z obrońców gospodarzy zagrał piłkę przed swoją bramkę, a tam dopadł do niej Wijnaldum, który umieścił głową futbolówkę w siatce, zanim Alisson zdążył skrócić kąt. Tak zakończyła się pierwsza połowa, po której podopieczni Jürgena Kloppa byli zdecydowanie bliżej awansu, nawet jeśli ten spokój został zmącony w 52. minucie przez wyrównanie stanu gry za sprawą Edina Džeko. Po strzale jednego z Giallorossich Loris Karius odbił piłkę przed siebie, dokładnie w miejsce, w którym czekał niepilnowany Bośniak. Warto dodać, że w dobie VARu ten gol byłby najprawdopodobniej nieuznany przez wychylenie napastnika podczas wcześniejszego strzału. W 85. minucie serca kibiców The Reds zaczęły nieco szybciej bić, ponieważ po płaskim strzale prostym podbiciem z dystansu Radji Nainggolana piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Pozostało około 10 minut z czasem doliczonym na odrobienie dwóch bramek, nie takie historie już futbol widział. Niestety dla wszelkich sympatyków Romy i antyfanów Liverpoolu, comeback się nie udał, choć padła jeszcze jedna bramka, znów autorstwa Belga. W 94. minucie sędzia podyktował rzut karny za zagranie ręką Ragnara Klavana. Więcej emocji już w tym dwumeczu nie uświadczyliśmy i może to dobrze, bo oba spotkania mogły przyprawić niejednego widza o palpitacje serca.
Pojedynek z Romą w 2018 roku był jednym z najbardziej emocjonujących i szalonych dwumeczów w historii Ligi Mistrzów. Liverpool mierzył się wówczas z prawdziwym czarnym koniem, którym de facto sam też był w tamtej edycji. Teraz sprawa wygląda nieco inaczej. Rywal, czyli Villarreal, także jest niespodzianką, lecz The Reds są upatrywani jako jeden z głównych faworytów do końcowego triumfu od dłuższego czasu. Miejmy nadzieję, że rezultat potyczki z Żółtą Łodzią Podwodną będzie równie pozytywny jak półfinał z 2018 roku.