4 minute read

Marzec 1968 w ZSP

Next Article
Noty o autorach

Noty o autorach

nionejwtrakcieomawianych tu wydarzeńaktywności i jeśli tak, abym wpadł na Fredry 7 do Rady Okręgowej Zrzeszenia Studentów Polskich. Wpadłem. I zostałem na dłużej.

Studenckie wystąpienia roku 1968 niczego nie osiągnęły, jeśli patrzeć na nie z punktu widzenia realizacji zgłaszanych w ich trakcie żądań. Jednak wytrąciły ze swoistego letargu dużączęśćmojegoimłodegowówczaspokolenia.Byliśmyobecnipóźniejnaróżnychczęsto pozycjach w wydarzeniach, które miały nadejść i w trakcie których oczekiwania formułowane przez nas w 1968 roku zostały rozbudowane i w znacznej mierze spełnione.

Advertisement

Czy na zawsze?

Maria Zmierczak-Nowak

W marcu 1968 roku byłam studentką IV rokuprawaiwiceprzewodniczącąRadyUczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich (SZP) do spraw Nauki. Przewodniczącym Rady był wówczasTadeuszKiełczewski,wRadziedziałalimiędzyinnymi:wiceprzewodniczącyAndrzej Olszanowski, Michał Karoński, Jola Karońska, Zosia Sułek, Ania Łopatka, Ewa Śmierzchalska, Ali Bryl, Zbyszek Theus, AndrzejKlemenskiiwieluinnych,przepraszam, że niewymienionych. To, co tutaj opisuję, jest czysto subiektywne, opieram się na moim kalendarzu.

W sobotę, 9 marca mieliśmy – Tadeusz, Andrzej i ja – udać się do Torunia, gdzie była jakaś ważna narada w sprawie programu ZSP. Miałam w piątek kolokwium, bardzo mi zależało na ocenach, ale po tym kolokwium wpadłam do Rady Uczelnianej na Stalingradzką, gdziewakademiku„HankaSawicka”naIpiętrzemieściłasięsiedzibaRady,zniezapomnianą etatową sekretarką panią Marią Lüty, i tam się okazało, że Andrzej nie pojedzie do Torunia. Uzasadnienie było takie, że ktoś musi zostać w Poznaniu, bo w Warszawie studentów leją, a Tadeusz wrócił z Warszawy w piątek i w nocy ruszył do Torunia. Pojechałam sama, a w rozmowie z Tadeuszem dopiero 9 marca w sobotę dowiedziałam się o Dziadach, o Dejmku i o tym, że w stolicy to nie robotnicy,aORMOlałostudentów.WToruniubyłam o 12.00, spotkałam się z Tadziem; wracał do Poznaniawsobotę,ajawniedzielę.Popowrocie, kiedy zrobiłam korektę sprawozdań ZSP-owskich, dowiedziałam się w poniedziałek, że na wtorek 12 marca zapowiedziano „pod Adasiem” wiec solidaryzujący się z warszawskimistudentami,namurachbyłyhasła„Precz z Moczarem”, „Solidaryzujemy się ze studentami Warszawy”, „Precz z cenzurą”. O godzinie 14.00 we wtorek na terenie stołówki w „Hance Sawickiej” wisiała kartka „Adaś –15.00”;podobnoktośzbierałpodpisypodjakąś rezolucją. Ten wiec miał spokojny przebieg, złożono hołd Adamowi Mickiewiczowi, studentów zapraszano do Auli Uniwersyteckiej, zachęcał do tego też Tadziu Kiełczewski, ale oczywiściezebraninieweszliizapowiedzieli, że spotkają się wieczorem, o 20.00. Nie byłam na tym wiecu, bo zostałam wydelegowana na posiedzenie RU ZSP AM zamiast Andrzeja Gieca; to miało jakiś związek z Komisją Nauki, której Andrzej Giec był przewodniczącym w Radzie Okręgowej. W każdym razie na tym zebraniu zjawił się około 19.00 rektor Akademii Medycznej Michałkiewicz i błagał o spokój. W siedzibie Rady okazało się, że wiec o 19.00 był dość spokojny, że były hasła takiejak„Domagamysiędemokratyzacjiżycia wewnętrznego”, wznowienia Dziadów, że palonojakieśgazety,alepodobnosekretarzwojewódzkiPZPRSzydlaknie pozwolił rektorowi

PolitechnikiJasickiemuprzemówićdostudentów,nieodczytanoteżrezolucjidowładz,którąprzygotowaliprotestujący.Podobnoułożyli ją Tadeusz, Sławek Pietras i Andrzej Olszanowski. Na wiecu padło hasło „jutro o 15.00 io12.00–ażdoskutku”.Wśrodęjednakwiece już były nielegalne, bo kolegium rektorów zakazało ich zwoływania, milicja zachowała się bardzo brutalnie, masę osób zatrzymano izabieranonaul.Taborową.Krążyłwśródnas gorzki dowcip, że szef Komisji Ekonomicznej i Spraw Bytowych ZSP w Radzie Okręgowejśp.BoguśSobczaksięcieszy,bomanowy akademik na Taborowej. Taktyka i działania ZSP zmierzały do uspokojenia nastrojów i organizowania legalnych zgromadzeń i spotkań w zamkniętych pomieszczeniach uczelni. Pamiętam,żetakiespotkanieodbyłosięnażądanie działaczaZMW,AndrzejaSyguta,wblokuB; natymspotkaniupojawiłsięprofesorJanWąsicki. Ale gdy studenci wyszli, a rzecz działa się na Winogradach, bardzo wielu z nich zostało zatrzymanych. Stojąc z kolegą „Mrówą” na przystanku na Pułaskiego, naliczyliśmy 15 gazików w ciągu 5 minut na ul. Pułaskiego. W czwartek nic się nie działo, ludzie zebrali się o 15.00, ale przyjechała armatka wodna, zwinięto gapiów. Natomiast wieczorem odbyły się trzy legalne spotkania organizowane przez ZSP; ja uczestniczyłam w zebraniu w DS „Hanka”, w dużej stołówce; na zebraniu pojawił się prorektor Witalis Ludwiczak, pseudoMelon,profesorprawaiprzedwojenny olimpijczyk, reprezentant polskiego hokeja na lodzie. Sala wybrała czteroosobową delegację reprezentującąstudentów,którzymieliprzygotowaćrezolucjęimiałabyćonawydrukowana. Wśród wybranych byli Stanisław Barańczak i Piotr Czartołomny, dwóch innych nazwisk nie pamiętam. W piątek rano przedstawiciele ZSP,wtymjaitadelegacja,pojawilisięnaSenacie UAM; rektor i I sekretarz POP Olszewski potraktowali ich i nas zdawkowo, wysyłając ich do redakcji „Głosu Wielkopolskiego” wsprawiedruku.TamudałsięznimiAndrzej Olszanowski;oczywiścienamiejsceniedotarli. Wieczorem w piątek we wszystkich trzech tych samych domach studenckich odbyły się wiecesprawozdawcze;okazałosię,żewszystkie propozycje delegatów zostały odrzucone, na przykład ta, żeby zorganizować spotkania studentów z przedstawicielami robotników zzakładówpracy.Nawiecusprawozdawczym w bloku B uczestniczył profesor Adam Łopatka, który powiedział, że będzie mówił tylko na tematy ekonomiczne i naukowe, na co ponoć 100 osób wstało i opuściło salę. W DS „HankaSawicka”pojawiłsięizdobyłnajwiększyaplauzprofesorFeliksSiemieński.Natym spotkaniu w pewnym momencie wstała jedna zuczestniczekirozpaczliwymgłosemzaczęła mówić,żedostudentówŻydówdocierająanonimyzwyzwiskamiiżądaniemwyjazdu.Była to drobna blondynka, na pewno z wydziału filologicznego. Ponieważ ZSP-owcy siedzieli pomiędzy uczestnikami, a nie w prezydium, pamiętam, że najbliżej było mi do Andrzeja Klemenskiego,któregozapytałam:„Ocochodzi? Co wyście jej zrobili?”, ale Andrzej też nic nie wiedział. Najgorszym dla mnie dniem okazała się sobota 16 marca. Na placu Mickiewicza odbywał się organizowany wiec aktywupartyjno-robotniczego,studencizebrani pod „Hanką” chcieli tam dołączyć, ale droga – aleja Stalingradzka, bo tak się wówczas nazywała dzisiejsza aleja Niepodległości – była zastawionasukamiiapelowaliśmypokoleido zebranychnadolekolegów,żebynieruszalina ten wiec. Rozległy się okrzyki: „Chodźcie do nas,głosowaliśmynawas,ZSPdonas!”.Przemawialiśmy po kolei, nawołując do rozsądku i niewystawiania się na pałki milicyjne. Najbardziej to przeżyłam, bo zajmowałam się kołaminaukowymi,aterazusłyszałam,żejestem tchórz i zdrajca. Popłakałam się wieczorem, szczególnie gdy dowiedziałam się, że wśród postulatówzgłoszonychnablokuBnaDożynkowej widniał taki, żeby „nasze postulaty nie były przedstawiane przez żadną organizację młodzieżową, ani ZSP, ani ZMW, ani ZMS”. Jedyną pociechą dla mnie był fakt, że ZSP nie zostałozmuszonedopodpisaniarezolucjipotępiającychstudentów,doczegozmuszonodziałaczyZMSiZMW.Wtymmomencienaprawdę współczułam Andrzejowi Sygutowi.

Ten brak zaufania do ZSP widoczny był teżpodczasorganizowaniauczelnianejkonferencji sprawozdawczo-wyborczej, która miała odbyć się w marcu, ale z powodu wydarzeńbyłaprzekładanaiwkońcurozpoczęłasię

This article is from: