9 minute read

Trebunie-Tutki: Górale otwarci

„TREBUNIE-TUTKI

Od początku byliśmy sobą, podhalańskimi Góralami, którzy hołubią swoją tradycyjną muzykę, a równocześnie są otwarci na twórcze eksperymenty.

Advertisement

Fot.: Magda Hueckel

Zaczynali muzyczną karierę jako kapela góralska, by ostatecznie stać się zespołem występującym na największych festiwalach nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Wielokrotnie ich nagradzano i doceniano na światowej scenie muzycznej. Dzięki nim cały świat poznał muzykę góralską. Byli nie tylko prekursorami fuzji międzykulturowych, ale także stworzyli swój własny, unikalny styl, nazywany Nową Muzyką Góralską. O wspomnieniach, najważniejszych wartościach, muzyce góralskiej, ale i planach na przyszłość opowiada Krzysztof Trebunia-Tutka, założyciel zespołu Trebunie-Tutki.

IZA TROJANOWSKA: Jak się zaczęła historia zespołu Trebunie-Tutki? KRZYSZTOF TREBUNIA-TUTKA:

Tradycja muzykowania w naszej rodzinie sięga ponad 100 lat, a to zobowiązuje. Kapela rodzinna Trebuniów-Tutków nadal istnieje i co jakiś czas grywa na uroczystościach rodzinnych. Nie możemy jednak być tylko kopią naszych przodków, bo żyjemy w innym czasie, w innych warunkach, mamy inne horyzonty. By podjąć to wyzwanie, założyłem w 1994 r. wraz z tatą i siostrą profesjonalny zespół Trebunie-Tutki, specjalizujący się w muzyce inspirowanej góralszczyzną. Potem dołączył młodszy brat, a kilka lat temu – kuzyn Andrzej Polak. Od początku byliśmy sobą, podhalańskimi Góralami, którzy hołubią swoją tradycyjną muzykę, a równocześnie są otwarci na twórcze eksperymenty.

Dzięki Wam cały świat poznaje muzykę góralską. Jak była i jest ona odbierana za granicą?

Nasze nagrania z Twinkle Brothers wydane w Londynie w 1992 r. wywołały ogromne zainteresowanie polską muzyką, która w kategorii world music zaczęła być utożsamiana właśnie z góralszczyzną, choć przecież większość naszego kraju to niziny, na których muzykowało się zupełnie inaczej. W 1995 r. nagraliśmy już sami, jako The Trebunia Family Band, płytę z muzyką tradycyjną Music Of The Tatra Mountains dla prestiżowej wytwórni Nimbus Records. To były bardzo ważne lata również dla rozwoju polskiej muzyki inspirowanej tradycją zwanej potocznie folkową: powstawały nowe festiwale i nowe zespoły. Cieszę się, że byliśmy prekursorami nie tylko fuzji międzykulturowych, fuzji etno-jazzowych, etno-rockowych, etno-techno, ale również udało nam się stworzyć własny styl, który nazwałem Nową Muzyką Góralską.

Jakaż to jest muzyka?

Nasza muzyka rządzi się swoimi prawami. Komponując, staramy się zachować jednak najistotniejsze cechy góralskie, np.: unikalną skalę, instrumentarium, styl wykonawczy, budowę muzyczną wzorowaną na tradycyjnej. Zaś pisząc teksty, dbamy o jakość gwary, aby nie przypominała współczesnej „nowomowy”. Słuchacze na całym świecie doskonale wyczuwają tę autentyczność i doceniają nasze starania o utrzymanie odmienności stylistycznej, bo w nurcie world music nie ceni się naśladowców.

Za twórczość i całokształt pracy wielokrotnie Państwa nagradzano. Które wyróżnienie było najważniejsze?

Cenię sobie bardzo Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, który otrzymałem w 2014 r., „Złoty Krzyż Małopolski”, tytuł „Ambasador Polszczyzny”, przyznany zespołowi Trebunie-Tutki w dziedzinie gwary przez Radę Języka Polskiego, nominacje do nagrody Fryderyk i „Złote Płyty”. Dla muzycznej działalności zespołu Trebunie-Tutki chyba najważniejsza jest wielokrotna obecność naszych płyt w pierwszej dziesiątce Transglobal World Music Chart i 3 miejsce dziesięciolecia Europejskiej Unii Radiowej za album Trebunie-Tutki w Sherwood. Dla mnie jako muzyka ważne są też indywidualne Grand Prix zdobyte wielokrotnie w konkursach muzyki tradycyjnej. W 2018 r. otrzymałem w Limassol na Cyprze niezwykłą nagrodę zwaną „Oskarem Muzyki Tradycyjnej” od IGF Gold Star, przyznaną przez World Folklore Union zrzeszającej ponad 50 krajów.

Doceniono Państwa, zapraszając też na festiwale muzyki światowej! Tak. Choćby na koncerty na EXPO’98 w Portugalii, EXPO AICHI 2005 w Japonii. Zwłaszcza egzotyczne podróże koncertowe do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Azerbejdżanu, Indii, Bangladeszu i Chin mobilizowały zespół Trebunie-Tutki do rozwijania repertuaru i środków scenicznych, by pokazywać to, co najpiękniejsze w kulturze Górali polskich.

Czy wizja góralszczyzny jest rozumiana za granicą?

Utwierdzaliśmy się w tym przekonaniu przez lata muzycznej wędrówki przez kraje i kontynenty.

Nasza wizja góralszczyzny jest nie tylko rozumiana, ale i bardzo dobrze odbierana wszędzie na świecie. Rodzina Trebuniów-Tutków zaczynała muzyczną karierę jako kapela góralska, by ostatecznie stać się zespołem występującym na największych festiwalach nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Od początku za linię programową i repertuar grupy odpowiedzialny byłem ja. Tworzyłem go w rozpoznawalnym stylu, mocno osadzonym w pasterskich i artystycznych korzeniach naszej rodziny. Tak wyjątkowi muzycy jak mój niezastąpiony, nieżyjący już tata i rodzeństwo – siostra Anna i brat Jasiek – swoim talentem wzbogacają naszą muzykę.

Koncept artystyczny zespołu nieco odbiega jednak od tradycyjnie pojmowanej góralszczyzny. Trebunie-Tutki eksperymentują, występowali z czarnoskórymi rastamanami z wcześniej wspomnianego Twinkle Brothers, a jakiś czas temu również z Marią Peszek podczas Męskiego Grania.

Tak było od samego początku naszego pojawienia się na scenie world music. Wybitni producenci muzyczni: Adrian Sherwood z Londynu i nieodżałowany Wojciech Przybylski pomogli nam stworzyć niepowtarzalne, oryginalne brzmienie zespołu w oparciu o jamajską technikę dub. Wiele nauczyliśmy się, współpracując z jazzmanami: Włodkiem „Kinorem” Kiniorskim, Michałem Kulentym, Krzysztofem Herdzinem, Krzysztofem Ścierańskim, z zespołem VOO VOO Wojciecha Waglewskiego. Wspólne muzykowanie ze Szkotami na Orkadach czy Kirgizami to jednorazowe, ale inspirujące przygody. W ostatnich latach wielki sukces międzynarodowy odniósł Duch Gór/ Spirit Of The Mountains zespołu Trebunie-Tutki i Quintetu Urmuli z Gruzji. Przyjęliśmy zaproszenie do współpracy od Marii Peszek, a wspólne koncerty dla publiczności festiwalu Męskie Granie przeżyliśmy bardzo emocjonalnie. Podobnie jak Koncert Wolności w Gdańsku. Poleciały łzy – na scenie i pod sceną, tak ważne i poruszające słowa tam padły: „dzieli nas wszystko, nie łączy nic – daj mi być sobą, pozwól mi żyć” czy „inny nie znaczy gorszy lub zły”…

Przekaz, który płynie do publiczności, nie zmienia się od lat, a z upływem czasu coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że jest potrzebny.

Fot.: Konrad Ćwik

Wolność, szacunek, równość, walka z ksenofobią, homofobią i rasizmem, solidarność międzyludzka. Pokojowe przesłania dla świata były dla nas zawsze bardzo ważne, a teraz są jeszcze bardziej aktualne.

Gdyby mógł Pan w kilku słowach opisać przyświecające Państwu wartości, to byłyby to…

Wolność, szacunek, równość, walka z ksenofobią, homofobią i rasizmem, solidarność międzyludzka. Pokojowe przesłania dla świata były dla nas zawsze bardzo ważne, a teraz są jeszcze bardziej aktualne.

W najbliższych miesiącach Trebunie-Tutki planują jakieś koncerty?

Przed nami planowane koncerty kolędowo-noworoczne w całej Polsce. Nasze grudniowe i styczniowe koncerty są chyba najbardziej oczekiwane i popularne. To program z niepowtarzalną atmosferą, przepięknymi polskimi kolędami i pastorałkami góralskimi, z fragmentami naszych jasełek i interakcją z widownią. Szykujemy też pomału nową płytę. Dodatkowo w czasie izolacji napisałem nowe utwory, które czekają na rejestrację w studiu, ale bardzo nam będzie miło móc najpierw „przetestować” je na scenie. Czas

pandemii, bardzo trudny mentalnie i ekonomicznie również dla artystów, uświadomił nam, że choć lubimy kameralne spotkania połączone ze wspólnym graniem, bardzo tęsknimy za publicznością.

Na konice chciałabym jeszcze wrócić do tematu kultury góralskiej. Czy uważa pan, że trzeba dzisiaj walczyć o jej przetrwanie?

Fot.: Magda Hueckel

Jak zmienia się stosunek do niej z biegiem lat?

Kultura góralska jest kulturą żywą, ale trzeba się mocno natrudzić, by przetrwała w swoich najlepszych przejawach. Nie chodzi przecież tylko o odświętne stroje, występy zespołów czy parzenice używane dziś wszędzie i umieszczane na wszystkim, zupełnie niezgodnie z pierwotną funkcją. Staram się nie trywializować i nie nadużywać góralszczyzny. Pokazywać ją w świecie jako oryginalną, rdzenną kulturę, która nie zamyka się na innych i tym jaśniej błyszczy na ich tle. Ciągle trzeba dbać i rozbudzać świadome zainteresowanie naszą kulturą i tradycją – również wśród samych Górali. Bardzo różnie ją okazujemy i definiujemy, ale dla każdego z nas jest bardzo ważna. To, co kiedyś było naturalne, dziś czasem trzeba wypracować. Oryginalność, a nawet swego rodzaju egzotyka kultury góralskiej sprawia, że jest „zaraźliwa”. Wciąż wzbudza zainteresowanie i chęć jej poznawania.

Kultura góralska jest kulturą żywą, ale trzeba się mocno natrudzić, by przetrwała w swoich najlepszych przejawach.

Wśród młodych ludzi również wzbudza zainteresowanie? Pracuje Pan jako dyplomowany nauczyciel muzyki ludowej. Czy młodzi ludzie dalej chętnie uczą się tradycyjnej muzyki?

Młodzież chętnie zapisuje się na zajęcia, które prowadzę od 27 lat w Tatrzańskim Centrum Kultury Jutrzenka. By utrzymać ten zapał, staram się wprowadzać innowacyjne metody nauczania, a naukę w relacji mistrz-uczeń uzupełniać multimediami, co przydało się w dobie pandemii. Przed laty napisałem podręcznik Muzyka Skalnego Podhala, który służył moim uczniom i wielu instruktorom. W tym roku został wydany przez renomowane Polskie Wydawnictwo Muzyczne i cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Po 90 latach od ukazania się pierwszego nutowego opracowania melodii góralskich autorstwa S. Mierczyńskiego w tym samym wydawnictwie, kontynuuję jego dzieło w znaczniej szerszej formie. Jest efektem moich wieloletnich badań nad podhalańską muzyką i doświadczenia w nauczaniu.

Jakie treści znajdziemy w podręczniku i komu jest dedykowany?

Podręcznik to 3 pięknie wydane tomy – garść teorii, melodie podhalańskie w zapisie nutowym i w autorskim zapisie palcowym, dla osób nieznających nut. Korzystają z niego zarówno moi uczniowie, osoby interesujące się muzyką góralską w Polsce, jak i muzycy i kompozytorzy, dla których jest pomocą i inspiracją w ich działalności artystycznej. Muzyka góralska trafia nie tylko pod strzechy! Mam wielką satysfakcję, bo przez moje zajęcia przewinęło się już ponad 350 uczniów, prawie połowa z nich czynnie muzykuje, a kilkunastu jest świetnymi młodymi skrzypkami-prymistami. Najstarsi absolwenci przyprowadzają do mnie już swoje dzieci, przyznając tym samym, że nauka u mnie była dla nich ważna - choć jak wiadomo każdy Góral „wszystkiego nauczył się sam”.

Gratuluję i dziękuję za rozmowę.

TATRY w liczbach

Jak wynika z rachunków Tatrzańskiego Parku Narodowego, tego lata Podhale odwiedziła rekordowo duża liczba turystów. W lipcu odnotowano 987 000 osób, w sierpniu zaś do parku narodowego weszło ich ponad 800 000, co dodatkowo w połączeniu z grupą, która wjechała kolejką na Kasprowy Wierch oraz weszła do Doliny Lejowej i Chochołowskiej, daje około miliona osób! W ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy w Tatry przyjechało więc około 2 mln turystów. Największą popularnością cieszyły się Morskie Oko, Dolina Kościeliska oraz Giewont.

Od 1957 r., cyklicznie, dwa razy do roku, odbywa się w polskich i słowackich Tatrach oficjalne liczenie kozic. To najstarszy monitoring przyrodniczy prowadzony przez dwa państwa równocześnie. Liczenie polega na spisywaniu kozic przez przyrodników podzielonych na 2-osobowe zespoły. Ci eksplorują wyznaczone rewiry, notując wynik na specjalnych kartach. Skrupulatnie, co do sztuki. Rekordową liczbę kozic odnotowano w 2018 r. – łącznie 1431 po obu stronach Tatr. Dla porównaniu tej jesieni liczba kozic wynosiła 1095.

2

1431

Pod koniec lutego 2021 r. polski ultramaratończyk, Roman Ficek, w ciągu jednej doby wbiegł na Rysy (2 501 m n.p.m.) aż 9 razy! Wyzwanie przeprowadził pod nazwą Rysy Sky 24h. Co prawda jego celem było 10-krotne zdobycie ośnieżonego szczytu, ale 9 brzmi równie imponująco. Tej doby przebiegł łącznie 63 km i pokonał ponad 10 000 m przewyższenia.

9

207

Po słowackiej stronie Tatr paliwo, woda czy jedzenie dostarczane są do schronisk, zarówno latem, jak i zimą, przez tragarzy nazywanych nosiczami. Transportowane ładunki ważą zazwyczaj około 60-80 kg. Tymczasem rekordowy ciężar, jaki udało się wnieść do Schroniska Zamkovskiego, ważył aż 207 kg. Dokonał tego Laco Kulanga. U naszych południowych sąsiadów organizowane są nawet zawody tragarzy: Serpa Rallye, które polegają na pokonaniu wyznaczonej trasy z 60-kilogramowym ciężarem w jak najkrótszym czasie.

17-23

Prawdziwy oscypek to taki, który posiada certyfikat „Chroniona Nazwa Pochodzenia”. By podhalański ser takowy uzyskał, musi spełniać bardzo konkretne normy dotyczące wymiarów, kształtu, koloru i wagi. Prawidłowy ma wrzecionowaty kształt i lśniącą, żółtawą skórkę, zdobioną góralskimi wzorami. Ważyć powinien ok. 600-800g i mierzyć 17-23 cm. W jego składzie zaś znajdować się musi głównie mleko owcze, z ewentualną domieszką mleka od krów rasy polskiej czerwonej, nieprzekraczającą jednak 40%.

This article is from: