4 minute read
Anna Malacina-Karpiel: Za głosem ślebody. Folklor w obliczu II wojny światowej
Wszystkie cztery to rodowite Góralki, od dzieciństwa wychowywane w kulturze i tradycji góralskiej, występujące w regionalnych zespołach tańca i śpiewu. W 2010 r. postanowiły stworzyć zespół, by razem kultywować tradycję. W zeszłym roku światło dzienne ujrzała ich wspólna płyta, a w zasadzie słuchowisko, pt.: Za głosem Ślebody. Folklor w obliczu II wojny światowej, dedykowany pokoleniom zaangażowanym w walkę o wolną Polskę. O projekcie rozmawiamy z jedną z członkiń zespołu, Anną Malaciną-Karpiel.
(GÓRA) Od lewej: Małgorzata Rachwał, Anna Malacina-Karpiel (DÓŁ) Od lewej: Joanna Gut-Dorula, Barbara Zalińska
Advertisement
ANNA MALACINA-KARPIEL
IZA TROJANOWSKA: Proszę powiedzieć, skąd pomysł na taki projekt?
ANNA MALACINA-KARPIEL: Pomysł narodził się z potrzeby realizacji nagrań, które będą mieć wartość samą w sobie. Do tej pory na rynku muzycznym pojawiały się płyty z tradycyjną muzyką podhalańską, które pięknie prezentowały folklor góralski. Biorąc to pod uwagę, skupiłyśmy się na innym aspekcie, mianowicie na historycznej opowieści o czasach II wojny światowej w kontekście Podhala. Czułyśmy, że to, co chcemy zrobić, będzie słuszne i potrzebne.
Na płytę trafiły poruszające opowieści o codziennym życiu Górali podczas niemieckiej okupacji. Jakie to historie? Które ze wspomnień szczególnie zapadły Pani w pamięć?
Wywiady, których udzielali nam nasi goście, były poruszające do łez, ale i zdarzały się wspomnienia, które wywoływały uśmiech. Zapewne każdej z nas zapadło w pamięci coś innego. Rozmawiałam ze śp. Panią Agnieszką Skorusą. Leżąc na swoim łóżku, z oczyma uniesionymi do góry, wypowiedziała słowa: „Prościy Boga, coby siy te casy nie wróciyły…”. Z kolei śp. Pan Józef Kula ujmująco przywołał w pamięci zdarzenie z ucieczki przed wywózką, kiedy to oddający w jego kierunku strzał trafił w książeczkę do modlenia, którą miał w wewnętrznej kieszeni kurtki. Uratowało mu to wtedy życie.
Za głosem Ślebody (…) to w zasadzie słuchowisko – połączenie wspomnień z muzyką i śpiewem. Czy trudno było dotrzeć do starszych osób i przeprowadzić wywiady? Czy taka forma płyty spotkała się ze zrozumieniem i oczekiwaną aprobatą fanów/słuchaczy?
Nieskromnie wierzyłyśmy w powodzenie tej płyty o zasięgu lokalnym. Po informacji, jaką udostępniłyśmy na naszej stronie Facebookowej, że płyty już są do nabycia, ludzie byli bardzo zaciekawieni efektem naszej kilkuletniej pracy. Dotarcie do naszych respondentów nie było jakimś większym problemem. Każda z nas posiadała wiedzę, do kogo można się udać. Pytałyśmy także znajomych, którzy kierowali nas do odpowiednich osób. Każde spotkanie odbywało się w spokojnej, przyjaznej atmosferze. Obecność realizatora dźwięku z całym sprzętem do nagrań nie wprawiał nikogo w zakłopotanie. Nasi goście szybko oswajali się z naszą ekipą realizatorską. Sądzę, że wpływ na to miała m.in. nasza otwartość, życzliwe podejście i przede wszystkim to, że byłyśmy „stąd”.
Grupa Zyngry działa społecznie. Znana jest z działalności folklorystycznej i zaangażowania w szerzenie kultury góralskiej. Nowa płyta świetnie wpisuje się w tę działalność. Czy dostrzega Pani potrzebę szerzenia wiedzy o historii i tradycji Podhala wśród młodych? Czy coraz mniej są oni przywiązani do góralskich wartości?
Nie możemy narzekać, że nasza góralska młodzież i dzieci nie mają styczności z góralszczyzną w czystej postaci. Dbają o to rodzice, zespoły regionalne, ośrodki kultury, Związki Podhalan oraz ludzie społecznie oddający swój czas na rzecz krzewienia kultury. Żyję w przekonaniu, że góralszczyzna zawsze będzie miała się dobrze. Górale mają w sobie samoistną potrzebę pielęgnowania i kultywowania rodzimych tradycji. Być może moje pozytywne spojrzenie na ten temat jest wynikiem tego, że żyję pośród ludzi, którzy góralszczyznę mają naprawdę we krwi.
Z pozostałymi członkiniami grupy zna się Pani od kilkunastu lat. Skąd pomysł na „połączenie sił” i jaka przyświeca Zyngrom idea?
Faktycznie, wszystkie znamy się bardzo długo. Jesteśmy dobrymi koleżankami, które łączy nie tylko zespół, ale wiele innych życiowych sytuacji. Przyświeca nam idea działania na rzecz kultury, czy to razem, czy osobno w swoich miejscowościach. Jedna wspiera działania drugiej. Pomagamy sobie nawzajem. Tworzymy grupę, która angażuje się w różne wydarzenia, koncerty, a przy tym w sposób naturalny spotyka się wraz ze swoimi rodzinami i biesiaduje.
Wracając na koniec do płyty – w tym roku otrzymała ona Nagrodę Okolicznościową z Funduszu Promocji Kultury od Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Chciałam oczywiście pogratulować sukcesu i jednocześnie zapytać, co dalej? Jakie mają Panie plany? Na jaki kolejny ciekawy projekt możemy liczyć?
To prawda. Na Wniosek Zarządu Związku Podhalan w Poroninie, który został złożony do Ministerstwa Kultury i otrzymał pozytywną opinię, wyróżniono nas Nagrodą Okolicznościową. Nasz zespół obchodził 10-lecie działalności regionalnej. Wszystko to pięknie się ze sobą połączyło. Póki co przygotowujemy się do kolędowania. W głowach pojawiają nam się różne pomysły. Jednak musimy każdy z nich wyważyć i na spokojnie wybrać coś, czemu oddamy się w stu procentach. Wymaga to ogromnego wkładu i poświęcenia się.