13 minute read

Andrzej Bargiel: „Napędza mnie pasja”

Andrzej Bargiel to jedna z najciekawszych postaci wśród polskich zdobywców gór. 3-krotny mistrz Polski w narciarstwie wysokogórskim, rekordzista w biegu na Elbrus, zdobywca kilku himalajskich szczytów (m.in. Sziszapangmy, Broad Peak czy K2) zjeżdżający z nich na nartach, rekordzista w szybkości zdobycia tzw. Śnieżnej Pantery (5 najwyższych szczytów byłego ZSRR), ratownik TOPR, a przy tym wszystkim niezwykle sympatyczny i skromny człowiek.

EWA SZUL-SKJOELDKRONA: Czy jest coś, czego boi się Andrzej Bargiel?

Advertisement

ANDRZEJ BARGIEL: Myślę, że każdy się czegoś boi. Strach jest naturalną cechą i chroni nas przed szaleństwem. Bo przecież nie jest tak, że robię jakieś rzeczy i z założenia jestem pewny, że się uda. Pewność siebie przychodzi dopiero w tym momencie, kiedy zaczynam czuć, że mam kontrolę nad tym, co się dzieje.

Pamiętasz sytuacje, w których się bałeś? Takie, które były dla Ciebie trudne?

Na różnym etapie naszego rozwoju mają miejsce takie momenty. Kiedy jesteśmy bardzo młodzi, szukamy swoich limitów, granic. Poznajemy dopiero to, co robimy, zbieramy doświadczenie, które przecież nierzadko buduje się na bazie naszych błędów. Miałem w górach różne sytuacje, które były bardzo stresujące i to zarówno takie, które same wygenerowałem, ale też zupełnie zewnętrzne. Dla przykładu, kiedyś znalazłem się pod lawiną i na to wydarzenie obiektywnie nie miałem wpływu, bo wydarzyło się to podczas zawodów – ktoś wygenerował tę lawinę, a ja byłem poszkodowany w tej sytuacji. Takich sytuacji miałem naprawdę sporo.

Robisz rzeczy niedostępne dla nas, zwykłych śmiertelników. Gdy patrzysz wstecz, o czym myślisz w kategoriach „najtrudniejsze”?

Na pewno bardzo dużo zdrowia kosztował mnie projekt K2 –to było tak złożone przedsięwzięcie, że dużo o nim myślałem, a przy tym obawiałem się wielu rzeczy. Ja nawet o tym projekcie śniłem po nocach i to były raczej negatywne scenariusze. To było dla mnie mocne przeżycie emocjonalne, bo skala tego zamierzenia była naprawdę duża, a zwłaszcza w pierwszej fazie. Musiałem do tego rozsądnie podejść, poznać jego wszystkie aspekty i oswoić się z nim.

A co wspominasz najlepiej? Pytam o sytuację kiedy wszystko szło jak „po maśle”?

Na pewno było wiele takich momentów, kiedy różne rzeczy po prostu mi wychodziły. I chyba mogę powiedzieć, że gdy patrzę na całokształt mojej działalności, to jestem zadowolony z tego, że mogę zajmować się zawodowo tym, czym się zajmuję. To jest duży sukces, bo wszystkie rzeczy, które w życiu zrobiłem, to była wymagająca walka, która skończyła się dla mnie dobrze.

Co Cię motywuje do działania?

To, co robię, to jest po prostu czysta pasja i to ona mnie napędza. Gdyby jej nie było, nie miałbym radości ze swoich działań. To jest coś, dzięki czemu w ogóle jestem w górach i regularnie wyjeżdżam, żeby realizować cele, które sobie stawiam.

Zawsze wiedziałeś, że góry to Twoja droga i że będziesz chciał robić to, co robisz?

Ta moja droga do miejsca, w którym obecnie jestem była trudna, bo w zasadzie nie miałem backgroundu ani w narciarstwie alpejskim, ani w skialpinizmie. Co ciekawe, ten ostatni miał stać się sportem olimpijskim, ale przez lawinę, o której wspomniałem, ta perspektywa się odsunęła. W sport zaangażowałem się dopiero w wieku 15, a nawet 16 lat. Wszyscy spisywali mnie na straty i mówili, że już za późno, że w Polsce nie ma tradycji narciarskich, ale ja się zaparłem, bo czułem, że chcę to robić. I naprawdę się temu poświęciłem. Niestety otoczenie nie było zbyt sprzyjające. W 2008 r. finansowanie tego sportu opierało się wyłącznie na prywatnych funduszach. Było kilka osób i firm, które mnie wspierały, ale mimo wszystko nie mogłem z tego żyć. To oznaczało, że musiałem łączyć to z pracą, a tym samym cała moja działalność stawała się mało racjonalna. Miałem dużo szczęścia w tym, że spotkałem dużo przychylnych mi osób, które pokazały mi różne możliwości. Pojawiły się wysokie góry i to przyszło nawet tak naturalnie. Tak więc nie było jednej klarownej ścieżki do przejścia – najważniejsze było to, żeby utrzymać właściwy kurs, trzymać się pasji i realizować ją, poświęcać na nią czas, bo tylko to w długiej perspektywie mogło zaprowadzić mnie do miejsca, o którym wcześniej nawet bym nie pomyślał.

Czy jest w Twoim życiu przestrzeń na inne hobby? Jeśli nie góry, to co?

Oczywiście, mam w życiu też inne zainteresowania, ale sport zawsze był ważny i to niezależnie od tego, czy był to sport w górach, czy nie. Lubię uprawiać przeróżne aktywności i lubię próbować nowych rzeczy. A wokół sportu jest ta przestrzeń. Poza sportem… studiów nigdy nie udało mi się skończyć, bo musiałem wybrać i wybrałem sport. Studiowałem wiele razy, ale nie udało mi się nigdy tego połączyć z moją największą pasją. Nie było możliwości, żeby te dwie rzeczy robić jednocześnie na przyzwoitym poziomie. Ale robię też rzeczy poza sportem: projekty biznesowe czy spędzanie czasu z ludźmi, których lubię i z którymi dzielę zainteresowania typu rajdy samochodowe czy sporty okołogórskie, do których mam łatwiejszy dostęp z racji miejsca, w którym mieszkam. Udało mi się też zrobić międzynarodowy kurs przewodnicki. Krótko mówiąc, z racji tego, że mieszkam na południu, muszę przystosować się do tego, co mi oferuje otoczenie.

Biegasz po górach, wspinasz się, zjeżdżasz na nartach z najwyższych gór świata – która z tych aktywności daje Ci największą frajdę?

Wszystkie te aktywności są fajne, a ich wspólnym mianownikiem jest to, że mogę spędzać czas w górach, w pięknym, dzikim otoczeniu. Być w spokoju blisko przyrody, kiedy świat zewnętrzny gdzieś pędzi. To jest duży przywilej. Każdy z tych sportów to dla mnie inny poziom zaangażowania. Narciarstwo to najprzyjemniejsza forma, ale oczywiście lubię się też wspinać, pobiegać czy pojeździć na rowerze.

Byłeś w wielu pięknych miejscach świata. Które z nich zrobiło na Tobie największe wrażenie?

Jeszcze nie byłem w takim miejscu, w które chciałbym wracać cały czas. Najciekawsza jest dla mnie sama eksploracja, czyli proces podróżowania i poznawania nowych miejsc. Po prostu prowadzi mnie ciekawość. Każde z tych miejsc jest na swój sposób wyjątkowe.

Zdarza Ci się jeździć dla przyjemności w miejsca inne niż góry?

Jasne, są takie momenty, gdy jedziemy po prostu odpocząć nad morzem w ciepłych krajach czy obejrzeć jakąś stolicę europejską, odwiedzić muzeum, pójść do teatru czy na koncert. Robię te same rzeczy, co każdy inny człowiek. Nie jest tak, że nie dostrzegam nic poza górami. Mam znajomych, najbliższych, którzy zajmują się innymi niż ja rzeczami, a ja jakoś w tym funkcjonuję. Żyję normalnie.

Jak pandemia wpłynęła na Twoje życie?

To było skomplikowane. Sam przechodziłem COVID-19 w tej pierwszej fazie i to nie było przyjemne, kiedy przez parę tygodni musisz nagle siedzieć w domu, pod dom przyjeżdża policja, aby sprawdzić, czy na pewno jesteś w miejscu odbywania kwarantanny, a do tego cały czas musisz się testować. Miałem w sobie też niepokój w kontekście tego, jak wszystko u nas w Tatrach się zatrzymało. Nagle nie wiesz, co ze sobą zrobić, nie możesz wyjść z domu, bo nie chcesz generować ryzyka dla służb ratunkowych. To było trudne i mocno zaburzyło funkcjonowanie wszystkich ludzi, którzy z gór żyją.

Czym się zajmujesz między wyprawami?

Staram się codziennie mieć czas na sport, żeby być w dobrej formie na wyprawy. Zajmuję się też organizacją, czyli wszystkim tym dookoła wyprawy. Teraz np. realizujemy „DOO SAR. A Karakoram Ski Expedition Film”, który będzie miał premierę za kilka dni. Mam też jakieś swoje biznesowe sprawy. Tak więc, jak u każdego, tak i u mnie tych obowiązków jest bardzo dużo. Ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że sporo rzeczy mi wychodzi, to mam z tego sporą satysfakcję i motywację do działania.

Ile czasu dziennie poświęcasz na sport?

Jeśli jadę na wyprawę, to 3 miesiące przed są bardzo intensywne. Wtedy spędzam dużo godzin na przygotowaniach. Wiedząc, że mam przed sobą sportowy cel, po prostu się na nim koncentruję. A w okresach przejściowych to jest od 1,5 do 3 godzin dziennie.

Jakie masz plany na nadchodzący rok?

Chciałbym wrócić w góry wysokie, ale o konkretnych planach nigdy nie mówię przed ich realizacją. Po prostu tak jest spokojniej. Wychodzę z założenia, że nie ma sensu robić wokół siebie niepotrzebnego zamieszania. Wolę powiedzieć o tym na kilka dni przed startem wyprawy, bo wtedy to już w zasadzie nie mam wyjścia.

Rozumiem i szanuję takie podejście, więc zapytam o coś innego: czy któryś z Twoich planów się nie udał?

Musiałem kilka pomysłów przebudować przez ten ostatni czas. Miałem też dwa projekty, których nie udało się dokończyć, ale może kiedyś jeszcze tam wrócę i to zrobię. Na szczęście nie mam w sobie chorobliwej, obsesyjnej potrzeby kończenia zaczętych rzeczy, które sobie wymyśliłem. Ważne dla mnie jest to, że – tak jak powiedziałem wcześniej – mogę podróżować, eksplorować i poznawać nowe miejsca. To daje mi dużo pozytywnych bodźców. Gdybym koncentrował się na maksa na jednej tylko rzeczy, to byłoby to niezdrowe i zaprzeczałoby filozofii tego, co robię.

Czy mam zatem rozumieć, że Andrzej Bargiel potrafi odpuścić?

Potrafi – to jest moja pasja i nie jest ona najważniejsza na świecie. Z perspektywy czasu ważniejsze niż końcowe osiągnięcie jest to, że w ogóle mogę to robić. Koncentrowanie się tylko na sukcesie czy na porażce byłoby po prostu nierozsądne i do niczego dobrego by nie prowadziło.

Czyli nie jesteś chorobliwie ambitny…?

Jestem uparty. Jak widzę, że się da i jest to rozsądne, to jestem w stanie włożyć w dane zadanie energię, nawet jeśli zajmuje to więcej czasu, niż przewidywałem. Ale jeśli czuję, że jest duże ryzyko i że nie jest to rozsądne, to odpuszczam na dany moment.

Zeskanuj kod i obejrzyj film

Zahaczyliśmy o kilka Twoich cech, więc pociągnę temat. Co w sobie lubisz, a co Cię irytuje?

Nie lubię robić normalnych rzeczy. (śmiech) Jak coś jest skomplikowanego czy trudnego, to mi to łatwiej przychodzi niż to, co zazwyczaj się robi. Mam problem z tym, żeby codzienne zadania robić na bieżąco, więc je odkładam na później. Poza tym, żebym mógł coś robić, musi mnie to zainteresować. Jeśli czegoś nie czuję, po prostu tego nie robię. Nawet jeśli ktoś by mnie do tego bardzo namawiał, albo by mi się to super opłacało. Potrafię się też zdystansować do różnych rzeczy. Co jeszcze? Jak nie mam fokusa na maksa, czasem ucieka mi czas. Jestem człowiekiem skrajności – albo robię za dużo, dziesięć rzeczy na raz, albo – jak tego nie ma – nie mam w sobie spokoju i czuję niedosyt.

Czyli trzeba Cię wkręcać na wysokie obroty?

Tak, ale to nie jest zdrowe długofalowo, no i może być trudne do zniesienia dla otoczenia.

A Twoje zalety?

Cieszę się z tego, że mimo sytuacji wymuszających na ludziach zachowania czy styl działania, udało mi się uniknąć wchodzenia w niezdrowe zależności. To jest bardzo trudne w dzisiejszych czasach. Jestem niezależny i robię wszystko po swojemu, nikt nie mówi mi, co i jak mam robić. Mam poczucie wolności i ono jest dla mnie bardzo wartościowe. Często takie podejście bardzo mi się nie opłacało, a mimo to nigdy nie zgubiłem swojego kursu i z tego bardzo się cieszę.

Czyli wewnętrzna niezależność?

Dokładnie.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? Jaka wartość?

Życie w zgodzie ze sobą i ta niezależność, o której przed chwilą wspomniałem. Na pewno rodzina jest dla mnie bardzo ważna – mam bardzo dużą rodzinę i staram się o nią dbać, na ile potrafię i poświęcać jej czas.

A robiąc wszystkie te rzeczy, masz dla nich czas?

Może nie mam go tyle, ile powinienem, ale w ramach tej niedużej ilości wolnego czasu, staram się go jak najwięcej dawać rodzinie. Jeśli jest jakaś potrzeba pomocy, ja zawsze jestem. W ogóle pomaganie ludziom, nie tylko rodzinie, jest dla mnie ważne. Wyznaję taką zasadę, że skoro mam trochę szczęścia i coś mi się udało, to fajnie jest się tym podzielić. Sam kiedyś byłem w takim miejscu, że potrzebowałem pomocy i wiele osób mi pomogło. Nie mówię tylko o finansach, ale też o mentalu czy inspiracji. Ważne jest, żeby nie zgubić takiej wrażliwości, bo ona jest potrzebna. I jeszcze jedna wartość jest dla mnie bardzo ważna. To otwartość na różne rzeczy, bo z tym mamy duży problem, szczególnie w Polsce. Czasem na siłę i zupełnie niepotrzebnie trzymamy się konserwatywnego spojrzenia na świat.

Wspomniałeś o inspiracji – czy masz w swoim życiu taką jedną postać, a może grupę postaci, które są dla Ciebie autorytetem i inspirują cię do działania?

Na różnych etapach życia inspirowały mnie różne osoby, ale gdy patrzę szerzej, to często inspirują mnie zwykli ludzie. Choćby studenci, którzy pracują w McDonaldzie i kończą trudne, wymagające studia, rozwijają swoje talenty mimo tego, że nie mają do tego warunków i muszą w to włożyć masę pracy. Czy ludzie, którzy nie zajmują się niczym spektakularnym, ale nie poddają się, walczą i są konsekwentni w tym, co robią. Staram się zrozumieć historie innych i to jest dla mnie niesamowicie ciekawe.

Jakie życzenia złożyłbyś czytelnikom Tatra Premium Magazine na 2022 r.? Czego byś życzył sobie i nam wszystkim?

Przede wszystkim zdrowia i dużo spokoju, żeby czas był rodzinny i niezaburzony, choćby w kontekście zeszłorocznych świąt, kiedy musieliśmy się zastanawiać, czy spotkać się ze starszymi członkami rodziny. A druga rzecz, której bym wszystkim życzył, to żeby ludzie byli dla siebie po prostu sympatyczni. Zrobiło się strasznie dziko w Polsce i jest za dużo agresji.

Dziękuję za rozmowę.

PARTNERZY POD WZGLĘDEM LICZBY GOŚCI TEGOROCZNE LATO BYŁO DLA PODHALA REKORDOWE. W LIPCU I SIERPNIU REGION ODWIEDZIŁO 2 MILIONY TURYSTÓW. WIELE WSKAZUJE NA TO, ŻE KOLEJNY REKORD FREKWENCJI PADNIE W SEZONIE ZIMOWYM. CZY MOŻNA JESZCZE W TATRACH ODPOCZĄĆ Z DALA OD ZGIEŁKU I LUDZI?

Dla wielu z nas Tatry – choć najpiękniejsze w Polsce – nie są pierwszym wyborem urlopowym. Często dzieje się tak ze względu na ogromną popularność tego niesamowitego regionu. Okazuje się jednak, że nawet w Tatrach można obcować z przyrodą w ciszy, spokoju i na własnych warunkach. Oto nasze propozycje aktywnego wypoczynku na Podhalu niezależnie od pory roku.

CHODŹ NA SKITURY!

Skitury to narty, które pozwalają nie tylko zjeżdżać z gór, ale też po nich chodzić. Dzięki wykorzystaniu tzw. fok, czyli specjalnego materiału montowanego do ślizgów nart, możliwe staje się podchodzenie w górę na nartach. Korzystanie ze skiturów jest więc alternatywą dla klasycznego chodzenia po górach w butach. Ich podstawową zaletą i przewagą nad zdobywaniem szczytów sposobem tradycyjnym jest wygoda i możliwość wejścia tam, gdzie turysta w butach po prostu nie dojdzie. Jednak tym, co przede wszystkim doceniają miłośnicy tego sportu, jest wolność i niezależność z dala od kolejek do wyciągów i zatłoczonych tras. Tatry są idealnym miejscem do narciarstwa skiturowego – jest tu ponad 200 km legalnych tras o różnych poziomach trudności i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Możesz skorzystać z pomocy licencjonowanego przewodnika współpracującego z WYPOŻYCZALNIĄ SKITUROWĄ i BAJKOWYM ZAKOPANEM, który pokaże Ci Tatry, jakich nie znasz.

Nie wiesz, czy skitury są dla Ciebie? Wypożycz sprzęt! W naszej wypożyczalni mamy kompletne zestawy od najlepszych producentów: narty Völkl, buty Dalbello oraz zestawy lawinowe Mammut.

ROWEREM Z ENERGIĄ

Zwykło się uważać, że Tatry nie są zbyt przyjazne rowerzystom, ale to mit. Jest wiele tras, które najpiękniej wyglądają z perspektywy siodełka rowerowego. Owszem, często są one wymagające, ale i na to jest sposób. W ostatnich latach na podhalańskich drogach coraz częściej widuje się rowery elektryczne, które nie tylko pomagają pokonać najbardziej strome podjazdy, ale też pozwalają zobaczyć więcej w tym samym czasie, zapewniając masę radości z pedałowania. Rower elektryczny to drogi sprzęt, na który nie każdego stać. Z pomocą przychodzi wypożyczalnia świetnych i regularnie serwisowanych rowerów klasycznych i elektrycznych Bike Point, która od blisko 10 lat obsługuje świadomych i wymagających klientów. Dodatkowo Bike Point udostępnia swoim klientom apkę z autorskimi trasami rowerowymi. Ci, którzy na dobre rozsmakują się w jeździe „elektrykiem”, mogą w Bike Point kupić nowy lub potestowy rower.

Wypożycz rower elektryczny! W naszej ofercie mamy rowery elektryczne renomowanych producentów Husqvarna i Raymon.

ZABIERZ EKIPĘ NA PODHALE

Podhale to wymarzone miejsce na event firmowy czy imprezę integracyjną. Piękna przyroda, świetna atmosfera i góralski klimat to niezaprzeczalne atuty regionu. Jednak, aby najlepiej wykorzystać tutejsze możliwości, warto skorzystać ze wsparcia lokalnego partnera. ActivEvents.pl jest godną polecenia firmą, która organizuje szyte na miarę wydarzenia. Doświadczony zespół przewodników i ratowników górskich oraz instruktorów sportu zabierze Ciebie i Twoich gości – partnerów biznesowych lub pracowników – w mniej znane i rzadziej uczęszczane miejsca w Tatrach, zorganizuje szkolenie skiturowe czy wycieczkę rowerową. Efekt wow murowany!

Sprawdź ofertę ActivEvents.pl!

This article is from: