19 minute read
Książka i Komiks
from MM Trendy #3 (105)
by MM Trendy
„Moje wyspy. Kobiecość w stylu vintage ironicznie i na serio”
Małgorzata Czapczyńska, wydawnictwo Pascal
Advertisement
Małgorzata Czapczyńska, autorka fanpage’a Moje wyspy, zabiera nas w urokliwą podróż w czasie. Książka „Moje wyspy” to piękno fotografii w stylu vintage oraz historie w nich zaklęte, opatrzone pełnym humoru i ironii komentarzem. Pola Negri, Marlene Dietrich, Charlie Chaplin, Frank Sinatra, Eugeniusz Bodo, Greta Garbo, Marlon Brando i wielu innych. To książka o gwiazdach, głównie filmu i estrady, ale skupia się nie na ich dokonaniach artystycznych, ale raczej na życiu prywatnym. Jeśli chodzi o kwestie artystyczne, są one potraktowane pobieżnie, ale za to dowiemy się sporo o mężach, żonach i kochankach artystek i artystów. Autorka te krótkie opisy okrasza dowcipnymi uwagami na temat relacji damsko-męskich, jak choćby: „Daj spokój! Nie wiesz, że idealne kobiety mężczyźni wymyślili, by straszyć nimi swoje żony?”. Jedną z największych atrakcji tej książki są zdjęcia.
„Antonówki: kobiety i Czechow”
Sylwia Frołow, Wydawnictwo Czarne
„Kobieta może stać się przyjacielem mężczyzny tylko w tej kolejności: z początku dobra znajoma, potem kochanka, a potem dopiero przyjaciel” – twierdził bohater „Wujaszka Wani”, doktor Michaił
Astrow, a w rzeczywistości sam Czechow. Oficjalnie uznany za przyjaciela kobiet, ale dla tych, które go kochały, potrafił być okrutny i niesprawiedliwy. Sylwia Frołow wydobywa z cienia wielkiego pisarza swoje bohaterki, które jednocześnie były bohaterkami jego utworów. Książka skupia się na relacjach Czechowa z kobietami. Obraz przystojnego i utalentowanego pisarza, którego cenimy z za jego dzieła, nie jest zbyt pozytywny. Typowy mężczyzna tamtych czasów, który uważa kobiety za głupsze i mniej przydatne społeczeństwu. Może i są głupie, skoro tak się dla niego poświęcają rezygnując z własnych potrzeb i pasji. Może pisarz miała rację? Niemniej czyta się o tym z zainteresowaniem.
„Dzikie żądze: Bronisław Malinowski nie tylko w terenie”
Grzegorz Łyś, Wydawnictwo WAB - Grupa Wydawnicza Foksal
Wszyscy zapewne słyszeliśmy o książce „Życie seksualne dzikich”. Niewielu jednak wie, kim był jej autor, jak wyglądało jego życie i jak doszło do tego, że zajął się badaniem obyczajów ludzi na dalekiej wyspie. Ta błyskotliwa, napisana z werwą i reporterskim zacięciem, biografia przedstawia koleje życia wielkiego naukowca: od dzieciństwa w młodopolskim Krakowie, przez burzliwą młodość spędzoną w towarzystwie Leona Chwistka i Witkacego w Zakopanem i wielką wyprawę badawczą na Nową Gwineę i Trobriandy, po przełomową dla rozwoju antropologii pracę naukową i międzynarodową sławę. Niewielu Polaków miało tak istotny udział w naukowym dorobku Zachodu, jak Bronisław Malinowski. Jednak w Polsce był on i jest, poza środowiskiem naukowym, prawie nieznany. Warto sięgnąć po tę lekturę.
„Prawdziwe fałszerstwa: kilka niesamowitych historii o podrabianiu”
Lydia Pyne, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
„Prawdziwe fałszerstwa” to stworzony z pomysłem i dużą zręcznością zbiór zajmujących opowieści o tym, jak cienka i nieszczelna jest granica między prawdą i fałszem. Książka opisuje ludzkie dziwactwa czyniące nas podatnymi na oszustwa, gdy nasze marzenia są zbyt wygórowane i niemożliwe do zaspokojenia w rzeczywistości. Lydia Pyne, pisarka i historyczka, w fascynujący sposób opowiada o obiektach, których nie można jednoznacznie zaklasyfikować. Ta książka udowadnia, że z historią ludzkości nierozerwalnie związane są spektakularne fałszerstwa, śmiałe mistyfikacje i misterne kopie, które uznane zostały za oryginały.
„Zbyszek przez przypadki”
Zbigniew Zamachowski w rozmowie z Beatą Nowicką, wydawnictwo Znak
Zbigniew Zamachowski to dla jednych niezapomniany pan Wołodyjowski, dla innych – fenomenalny Shrek. Pracował z największymi: Grzegorzewskim, Kieślowskim, Kutzem, Wajdą. I choć zagrał ponad trzysta ról filmowych, telewizyjnych i teatralnych, dla niego najważniejsza jest wciąż muzyka, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło. Jest świetnym rozmówcą, o czym mogłam się przekonać osobiście podczas Dąbskich Wieczorów Filmowych. W rozmowie z Beatą Nowicką Zbigniew Zamachowski wspomina dzieciństwo, czasy studenckie i początki kariery. Opowiada o przygodzie z prohibicją, o tym, jak Bogusław Linda uratował mu życie, a Wojciech Malajkat złożył protest przed mauzoleum Lenina. To nie tylko wywiad ze świetnym aktorem, ale też opowieść o czterdziestu najlepszych latach historii polskiego kina i teatru.
Lucyfer, tom 3
Scenariusz: Mike Carey / Rysunki: Peter Gross, Ryan Kelly i inni Trzeci, ostatni tom zbiorczy opowieści o Lucyferze Gwieździe Zarannej i jego walce z Jahwe. Drzewo Kosmosu upada, a wilk Fenrir wykorzystuje okazję, by szturmem zdobyć Niebo. Lucyfer próbuje go powstrzymać podejmując podróż, której pierwszy przystanek to bramy piekieł, a ostatni – sam Bóg. Połączeni wbrew woli we wspólnej walce, Bóg i Diabeł ostatecznie rozstrzygają spory i odpowiadają na pytanie, czy wolna wola naprawdę istnieje.
Kaczogród. Skarb Pizarra i inne historie z lat 1958–1959, tom 9
Scenariusz: Carl Barks / Rysunki: Carl Barks Niniejszy album zawiera komiksy Carla Barksa z lat 1958–1959. Tytułowy komiks – najdłuższy w tomie – opowiada o jednej z najważniejszych wypraw Sknerusa. Najbogatszy kaczor świata wyjeżdża wraz z Donaldem i jego siostrzeńcami w Andy, aby odnaleźć zaginione inkaskie kopalnie złota. Po cenny kruszec nie zawsze trzeba jednak tak daleko podróżować – w historyjce „Złoto dla zuchwałych skautów” okazuje się, że można na niego trafić nawet w Kaczogrodzie. A kiedy nagrodą jest piknik w towarzystwie pięknej Daisy, warto poświęcić czas na szukanie czegoś mniej cennego, na przykład muszelek na plaży. Kaczory odbywają też kilka innych podróży – znowu jadą do Ameryki
DC Black Label. Batman Imposter
Scenariusz: Mattson Tomlin / Rysunki: Andrea Sorrentino Bruce Wayne działa jako Mroczny Rycerz dopiero od roku, ale nie ma wątpliwości, że jego czyny odciskają swoje piętno na Gotham. Niestety w tym czasie zyskał kilku potężnych wrogów. Wszyscy, którzy do tej pory dzierżyli władzę w mieście, źle znoszą zamieszanie, jakie wprowadza Batman... Wygląda na to, że ktoś z nich postanowił pozbyć się nowego obrońcy prawa. Na ulicach Gotham zaczyna działać drugi Batman. Oszust nie ma żadnych skrupułów, aby mordować przestępców. Gdy pojawiają się nagrania, na których widać, jak dokonuje egzekucji, stawia to prawdziwego obrońcę miasta w bardzo trudnym położeniu. Mimo depczącej mu po piętach policji Batman musi znaleźć przebierańca i oczyścić swoje dobre imię... Tylko czy mu się to uda, gdy będzie skrywał twarz za maską?
Cyberpunk. Gdzie jest Johnny? tom 3
Scenariusz: Bartosz Sztybor / Rysunki: Giannis Milonogiannis Niezłomny dziennikarz, który od dawna chce zniszczyć zepsute korporacje z Night City, wreszcie ma ku temu okazję. Ktoś użył ładunków atomowych, żeby wysadzić centralę wielkiej firmy. Plotka głosi, że był to niesławny Johnny Silverhand. Mówi się też, że zamachowiec nie żyje, a jego ciało wciąż znajduje się w podziemiach zrujnowanej wieży. Zadanie dla reportera: odnaleźć zwłoki. Ale czy Johnny rzeczywiście zginął, czy to tylko pogłoska? Na ulicach Night City można sporo usłyszeć, a upadek korporacji to dopiero początek.
Adaptacje literatury. Rzeźnia numer pięć
Scenariusz: Kurt Vonnegut, Ryan North / Rysunki: Albert Monteys Pierwsza wierna komiksowa adaptacja klasycznej powieści Kurta Vonneguta, jednego z najważniejszych antywojennych dzieł, jakie kiedykolwiek powstały. To opowieść o życiu Billy’ego Pilgrima, będąca farsowym spojrzeniem na okropności i tragedię wojen, w których walczą i giną dzieci, a także poruszająca rozprawa o niedoskonałości ludzkiej natury. Twórcami tej adaptacji są nagrodzony Eisnerem scenarzysta Ryan North („How to Invent Everything”) oraz nominowany do Eisnera rysownik Albert Monteys („¡Universo!”).
Kurzy Młyn ze sztuką
Pod koniec lutego rozpoczęło działalność nowe miejsce na kulturalnej mapie Szczecina. Historyczne magazyny dawnego niemieckiego Kückenmühle, znanego też jako Kurzy Młyn, przy ulicy Judyma 18, teraz służą twórczyniom i twórcom z Akademii Sztuki w Szczecinie. Co jednak najlepsze, jest to przestrzeń otwarta tak samo dla artystów, jak i zwiedzających, którzy mogą tu posiedzieć i pogadać. Na własne oczy zobacz, jak powstają dzieła.
TEKST MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
W przeszłości przestrzeń wystawowa była częścią dużego kompleksu Kückenmühle, w którym opiekowano się sierotami, dziećmi z niepełnosprawnością umysłową czy też chorymi na epilepsję. W rejonie dzisiejszych ulic Broniewskiego i Chopina wzniesiono łącznie 75 budynków, z których część przetrwała do dzisiaj. Przez wiele lat działał tam Wydział Biotechnologii i Hodowli Zwierząt ZUT.
Teraz budynki zagospodarowała Akademia Sztuki i zamierza łączyć industrialny klimat tego miejsca z pracami swoich studentów. Zamiast wernisażowej aury, jaką znamy z wielu galerii, widzów czeka raczej cykl spacerów, projekcji filmowych, sytuacji artystycznych, spotkań z autorkami i autorami realizacji i rozmów o efektach pracy zespołu oraz przestrzeń do eksploracji i odkrywania.
- Jest nowa przestrzeń na mapie Szczecina - mówi Anna Czaban, reżyserka wydarzeń. - Ostatnio była trochę opuszczona i służąca za magazyny. Ostatnio mieścił się tutaj Instytut Zoologii zajmujący się pszczelarstwem, do czego nawiązuje jedna z prac. Absolwentki Akademii Sztuki postanowiły to miejsce odrestaurować i przeznaczyć dla swojej społeczności, czyli dla osób twórczych, artystów, artystek. Są tu też pracownie i studia, w których można tworzyć większe obiekty.
Jak ustaliliśmy, na ten moment, z przestrzeni korzystają głównie studenci fotografii, filmu i malarstwa.
- Zostałam tutaj zaproszona wspólnie z Krzysztofem Łukomskim do tego, żeby przyglądać się temu, co robią studenci – mówi Anna Czaban. - Pracowaliśmy z nimi przez cztery miesiące, trochę na miejscu, trochę zdalnie. Nie znaliśmy dobrze studentów, bo ja nie jestem ze Szczecina, więc rzuciłam im wyzwanie dotyczące odpowiedzialności za to, co kreuje artysta w kontekście kryzysu klimatycznego. Natomiast Krzysztof rzucił wyzwanie dotyczące tego, jak inaczej artysta może podejść do widza, żeby go zaciekawić. Cały czas jest to materia płynna, dlatego postanowiliśmy dać studentom pewne formaty – open studios – czyli otwarte warsztaty.
W ramach programu open studios można uczestniczyć w prezentacjach sztuki i działań performatywnych, które są specjalnie przygotowane i dopasowane do wnętrz tego wyjątkowego starego magazynu, pobudzając niezwykłe referencje i refleksje na temat sposobów ekspozycji sztuki w kontekście. Duch site specific, jak określa się ten typ myślenia o prezentacjach artystycznych, oraz formuła otwartych pracowni sprzyjają bezpośredniemu spotkaniu z artystkami i artystami, poszerzonej dyskusji i świadomemu projektowaniu doświadczenia uczestnictwa w przygotowanych sytuacjach.
Tak, oznacza to, że idziemy do pracowni artysty i możemy sobie z nim porozmawiać w trakcie tworzenia.
- Zaczęłam się obwiniać o to, że wiele rzeczy po remontach zostaje wyrzucanych, głównie meble, półki – mówi Natalia Hałgas, studentka Akademii Sztuki. - Znalazłam rzeczy ze śmietnika i połączyłam je z metalami w geście, w którym chciałam powiedzieć ludziom, którzy wywalają takie rzeczy, że mogą wykorzystać te przedmioty na nowo.
Podczas otwarcia wypatrzyliśmy też projekt Eco lenses, który jest praktyką kuratorską. Polega na nakładaniu perspektyw (soczewek) ekologicznych na praktyki kulturowe, społeczne, ekonomiczne, artefakty, zbiory dzieł artystycznych, obiektów kultury, historii, przyrody w taki sposób, aby zobaczyć je w kontekście zmian klimatycznych. - Eco lenses to metoda przefiltrowania tego, co robią studenci, przez ekologiczne soczewki – mówi Anna Czaban. - Jest to strategia kuratorska, by patrzeć na kolekcje sztuki przez pryzmat zielonych soczewek. Na przykład patrzymy przez soczewki w kontekście czasu, czyli co było siedem pokoleń wstecz i co będzie siedem pokoleń w przód.
Krzysztof Łukomski jest drugim kuratorem i reżyserem wydarzeń, który czuwa nad pracą studentów. - Ważne jest to, żeby ludzie zrozumieli, że to jest formuła otwartych drzwi, otwartych pracowni – mówi Krzysztof Łukomski. - Ta przestrzeń będzie służyć artystom ze Szczecina, żeby tworzyć różne nietypowe elementy artystyczne. Z jednej strony otwieramy przestrzeń dla artystów, a z drugiej dla zwiedzających, którzy mogą tu posiedzieć i pogadać. Często sztuka współczesna jest czymś odległym, niezrozumiałym. My tutaj staramy się pokazać, że sztuki nie trzeba zrozumieć, a jak ktoś chce zrozumieć, to może porozmawiać z autorami i o wszystko zapytać. To bardzo otwarta formuła.
„Niefortunne pamiątki”, czyli jak pozbyć się niechcianego tatuażu na zawsze lub po to, aby zrobić sobie nowy
Rozmowa z dr Kamilą Stachurą, lekarzem dermatologiem, właścicielką Kliniki Dr Stachura.
Może to na pierwszy rzut oka dziwne, ale przyszłam do pani, lekarza dermatologa, aby naprawić swoje „błędy
młodości”. - Niech zgadnę. Chce pani pozbyć się starego tatuażu. Tak? Bardzo dobrze pani trafiła. Coraz więcej osób przychodzi do mnie z takim właśnie problemem. Ale też jest sporo takich, które chcą w miejscu starego tatuażu, zrobić sobie nowy. To też jest możliwe.
Jeśli poddam się zabiegowi usunięcia tatuażu, czy rzeczy-
wiście nie będzie po nim śladu? - Z reguły udaje nam się usunąć tatuaż całkowicie. Wszystko zależy od tego, jaki barwnik został użyty, jak głęboki jest tatuaż. Zależy to też od koloru tatuażu, od fototypu skóry. Zazwyczaj po zabiegu ewentualnie widoczne są pozostałości przy bacznej obserwacji miejsca po tatuażu przy bardzo dobrym świetle. Pamiętajmy jednak, nie zawsze usunięcie tatuażu jest bezpieczne.
Naprawdę? - W Niemczech jest nawet specjalna ustawa, w której jest wyraźnie powiedziane, że usuwaniem tatuażu może zajmować się wyłącznie lekarz lub wykwalifikowany personel pod okiem lekarza. Kilka lat temu bowiem było kilka przypadków, że osoby, które poddały się usunięciu tatuażu w przypadkowych gabinetach, miały poważne komplikacje po zabiegu.
Dlaczego? - Barwniki użyte do robienia tatuażu to różne substancje chemiczne, często toksyczne, które podczas rozbijania na mniejsze cząsteczki, po prostu rozlewają się po organizmie. Usuwanie tatuażu polega bowiem na tym, że cząstka barwnika jest przez laser rozbijana na mniejsze cząstki i te małe cząsteczki są fagocytowane, czyli inaczej – „zjadane” przez nasze komórki w skórze. Te nasze komórki przetwarzają barwnik na jeszcze mniejsze substancje, które są następnie wydalane z naszego organizmu. Cały proces niszczenia barwnika odbywa się więc w naszym organizmie. A w skład barwników wchodzą także metale ciężkie, np. kobalt. Nasza skóra musi sobie z tym wszystkim poradzić. Lekarz więc musi zakwalifikować, czyli ocenić, jaki fragment tatuażu może być na raz usunięty i jakim laserem.
A da się usunąć tatuaż podczas jednego zabiegu? - Nie ma takiej możliwości. Tatuaż usuwa się jakby partiami, warstwami.
Jak to przebiega? - Wykonuje się od czterech do sześciu zabiegów usuwania tatuażu. Liczba zabiegów jest uwarunkowana głębokością, na którą został wprowadzony tatuaż, a także kolorem tatuażu. Są kolory, które łatwiej można usunąć, są też takie, które szybko się nie poddają. Wbrew obiegowym opiniom, łatwiejsze do usunięcia są ciemne kolory. Natomiast tatuaże kolorowe z reguły wymagają więcej pracy. Poza tym musimy pozbywać się barwnika stopniowo, by nasz organizm miał czas i siłę pozbyć się tych obcych substancji.
W jakich odstępach czasu można bezpiecznie poddać się
kolejnemu zabiegowi? - Od jednego do następnego zabiegu musi upłynąć około sześciu tygodni. Tyle bowiem czasu trwa oczyszczanie skóry. Tak po prostu działa nasza skóra. Co prawda my urządzeniami do usuwania tatuażu przyspieszamy pewne procesy, ale to nasza skóra wykonuje całą pracę. My tylko dajemy tym procesom impuls, dajemy temu początek. Sześć tygodni potrzebne jest skórze, aby pozbyć się barwnika. Nie jesteśmy w stanie tego przyspieszyć.
Ile czasu mija od pierwszej do ostatniej wizyty w sprawie
usunięcia tatuażu? - Może to trwać cztery miesiące, ale może też trwać pół roku. Najskuteczniejsza teraz metoda usuwania tatuaży to działanie laserami foto-akustycznymi. To też najbardziej bezpieczna metoda.
Usuwanie tatuażu jest bolesne? - Usuwanie tatuażu odbywa się w znieczuleniu miejscowym. Nakładamy na okolicę tatuażu krem znieczulający, który niweluje dolegliwości bólowe. Ale niedogodności przy usuwaniu tatuażu nie mają żadnego porównania z bólem przy jego robieniu. Usuwanie jest dużo mniej bolesne i przede wszystkim trwa dużo krócej. Usuwanie średniej wielkości tatuażu to w trakcie jednego zabiegu kwestia kilku minut.
Czy trzeba się przygotować do usunięcia tatuażu? - Nie, można przyjść bez specjalnego przygotowania. Jedynym obostrzeniem jest przyjmowanie niektórych leków, jakie się stosuje, na przykład retinoidów. Najlepiej przed zabiegiem poinformować lekarza o wszystkich lekach, jakie się przyjmuje.
Ma pani dużo pacjentów, którzy chcą pozbyć się swoich
błędów młodości? - Coraz więcej. Jeszcze dwa lata temu pytania o usuwanie tatuażu zdarzały się bardzo rzadko. Dziś coraz więcej osób nie chce już mieć tatuaży. To zjawisko globalne. W zachodniej Europie jest to w tej chwili bardzo popularny trend. U nas jeszcze nie tak powszechny, ale to kwestia czasu. W Polsce sporo osób chce usunąć stary tatuaż, aby mieć nowy. Teraz dzięki nowoczesnym metodom laserowym mogą realizować swoje plany.
ul. Jagiellońska 87, Szczecin tel: 535 350 055 www.klinikadrstachura.pl
Kiszonki trzeba sobie samemu wypracować, eksperymentować, szukać smaku – radzi Agnieszka Delkowska, miłośniczka gotowania, doradca i trener kulinarny, autorka bloga Lady Kitchen.
ROZMAWIAŁA MAGDALENA DOMAŃSKA-SMOLEŃ
Kisiła już Pani całe główki kapusty?
- Kisiłam, a jakże! Moja babcia i jej babcia też. Bardzo lubię gołąbki w liściach kiszonej kapusty. Teraz faktycznie rzadko spotyka się kiszenie całych główek. Czasem daje się całe główki kapusty na dno beczki. Moja babcia do takiej kapusty dodawała jabłka i to jest jej pierwszy comfort food, jaki pamięta. Kiszone jabłka z kapusty. Pycha.
Dawniej, kiedy jadano bardziej sezonowo, kiszenie było sposobem na przechowywanie żywności, ale i zapewnienie sobie jedzenia na zimę. Kiszono kapustę, ogórki, marynowano paprykę i grzyby. Coś jeszcze?
- U nas w domu kiszono ogórki, kapustę i grzyby. Robiono kompoty z czereśni, moje ulubione. Marynowało się paprykę i koniecznie musiała być sałatka z zielonych pomidorów. Babcia opowiadała, że jej największym łakociem były ogórki małosolne, sprzedawane z beczki, przy okazji odpustu w sierpniu. I to chyba tyle z przetworów na zimę. Dopiero niedawno ja zaczęłam się bawić w kiszenie bardziej niekonwencjonalne, czyli fermentowanie w maślance czy kiszenie groszku, kalafiora i marchewki z przyprawami.
Na ile sprawdzają się dziś „przesądy” naszych babek odnośnie do kiszenia? Na przykład takie, że w czasie burzowej pogody wszystko kiśnie szybciej albo że kobieta miesiączkująca nie powinna robić przetworów?
- Najczęściej powtarzany jest przesąd „burzenia się”, jak mówiła moja babcia, przed burzą. Faktycznie przed burzą fermentacja zachodzi szybciej, wynika to z faktu, że przed burzą jest znaczniej cieplej, a to sprzyja szybszemu namnażaniu się bakterii tej dobrej i złej fermentacji. Co do gotowania czy robienia przetworów w trakcie miesiączki, myślę, że to raczej wynika z kwestii higienicznych. Można też sięgnąć trochę w głąb kultury żydowskiej, z której nasza kultura ma sporo zapożyczeń. Tam kobieta podczas miesiączki jest nida, czyli nieczysta i nie powinna nic w kuchni robić. Jednak obecnie to jest rzadko spotykane i kobiety mogą wykonywać dowolnie czynności kuchenne.
Nasze babki kisiły podstawowe produkty, bo wiadomo, że nie było tyle artykułów w sklepach, co teraz. Dziś chyba można ukisić wszystko?
- Dziś możemy ukisić wszystko, co nam przyjdzie do głowy. Możemy kisić warzywa, owoce, zioła. Ostatnio próbowałam kiszonego boczku, który był genialny w smaku. Teraz fermentuję ziarna kakaowca i wody z tej fermentacji będę używała do ciasta drożdżowego. W sumie ogranicza nas tylko strach przed tym, że się nie uda.
Spełnij swoje fantazje
Szukasz nietypowego prezentu na 18. urodziny? Przygotowujesz wieczór panieński? A może chcesz w miły sposób zaskoczyć swoją drugą połówkę? Jeśli tak – odwiedź Sex Shop 914 przy al. Wojska Polskiego 50/9.
Znajdziesz tu zmysłową bieliznę, erotyczne gadżety i niebanalne upominki. Dwudziestoletnie doświadczenie w branży skutkuje tym, że dla właścicieli nie ma praktycznie żadnych tematów tabu oraz tym, że potrafią odpowiedzieć na wszystkie zachcianki klientów. – Pomysł na biznes zrodził się podczas jednej z wielu podróży do naszych sąsiadów za Odrą. Odwiedzając tego typu sklep, zrodziła się we mnie myśl, że naszemu społeczeństwu też przydałoby się urozmaicenie i postanowiłem otworzyć pierwszy sklep z gadżetami w Gorzowie Wielkopolskim. Było to 20 lat temu. Zmiany, które nastąpiły w naszym społeczeństwie, sprawiły, że klienci coraz śmielej zachodzą do naszego sklepu, co spowodowało potrzebę rozszerzania działalności na inne miasta, w tym Szczecin. W naszym sklepie od lat służymy wsparciem, pomocą, doradztwem oraz odnalezieniem sposobu na wyjście z rutyny – mówi Sławomir Budnik, właściciel Sex Shopu 914. „Dobra zabawa zaczyna się od dobrych pomysłów” – takie jest motto Sex Shopu 914 w Szczecinie. Sklep mieści się przy al. Wojska Polskiego 50/9 tuż przy skrzyżowaniu z ul. Jagiellońską. Na miejscu znajdziemy dwie sale z różnymi prezentami, bielizną, olejkami do masażu, filmami i erotycznymi gadżetami. Asortyment w Sex Shopie 914 jest bardzo bogaty. Nowe dostawy odbywają się tu raz na tydzień lub raz na dwa tygodnie. Stale pojawiają się nowe produkty. Do tego, na życzenie klienta, sprowadzane są wybrane gadżety. – W naszym sklepie mamy szeroki asortyment gadżetów erotycznych, bieliznę erotyczną dostępną w dużych rozmiarach, śmieszne gadżety na każdą okazję (urodziny, imieniny, wieczór panieński i kawalerski). Wszelkiego typu afrodyzjaki, zwiększające libido, poprawiające doznania, erekcję u panów, powiększenie, stymulujące olejki do masażu. Akcesoria skórzane, gry dla par, zestawy akcesoriów. Wszystko, co może nam pomóc urozmaicić nasze życie seksualne, rozpalić płomień namiętności. Do każdego klienta podchodzimy indywidualnie. Staramy się odgadnąć i pomóc w odpowiednim doborze produktów do potrzeb. Zawsze jednak staramy się być przy tym delikatni i taktowni – podkreśla Sławomir Budnik.
Nowe menu pizzerii Perseusz w myśl powiedzenia La Dolce Vita
Ach słodkie życie, ach słodka pizza. A dokładnie czekoladowa pizza. Perseusz odświeża menu i wprowadza do karty niespodzianki. Okazja, aby skosztować ich wszystkich nadarzy się już 8 marca, w Dzień Kobiet. Choć kto potrzebuje okazji, jeśli chodzi o czekoladę?
Perseusz Ristorante działa na Warszewie przy ulicy Rostockiej, jednak jego smaki są doskonale znane w centrum Szczecina, a nawet na Prawobrzeżu. Wszystkie dania powstają na bazie oryginalnych składników sprowadzanych z Italii. Można to poczuć, szczególnie smakując pizzę parmeńską. Cienkie, delikatne ciasto, sos pomidorowy i surowa, długo dojrzewająca szynka parmeńska. Do tego świeże pomidory, rukola i parmezan. Sztandarowym daniem jest aglio olio w autorskiej wersji Perseusza, włoska pasta z pietruszką, czosnkiem, chilli i parmezanem (palce lizać!). Te pozycje zapewne pozostaną w menu na długo. Wiosną dołączają do nich nowe, lekkie przysmaki.
Na początek wspomniana czekoladowa pizza. W karcie znajdziemy ją w kategorii - desery, pod nazwą Chocokiss. Tworzą ją: słodka śmietana, nutella, biała czekolada i owoce do wyboru - ananas, melon czy truskawki. Pozostając przy słodkościach, warto też mieć na uwadze, aby zapytać obsługę o dostępne ciasta. Te również czekają na deserowych fanów. Z kolei amatorzy zdrowej kuchni na pewno ucieszą się z sałatek. Grecka, Cezar, Tuna i Andromeda. Wszystkie warte spróbowania, ale ta, która kusi najbardziej, to oczywiście Andromeda. Gorgonzola, żurawina, orzechy, soczysty melon, winogrona, miks sałat i pomarańczowa oliwa z oliwek. Co tu dużo mówić - doskonała kompozycja smaków.
Do lokalu można przyjść na szybki lunch, jak i na romantyczną randkę. Wystrój lokalu nawiązujący do śródziemnomorskich trendów sprzyja długim posiedzeniom. Do tego wszechobecna sztuka wprowadza przytulną atmosferę. Jak mówi menager - sztuka jest bardzo ważna dla zespołu Perseusza i jego gości. Tak jak dobre jedzenie, pozwala oderwać się od szarej rzeczywistości i przenieść w „inny świat”. Dzięki współpracy z Jackiem Karolczykiem i jego projektem „Sztuka u Fryzjera” na ścianach pizzerii goszczą obrazy artystów ze Szczecina i całego świata.