| TEMAT WYDANIA |
Olga Dąbkiewicz w czerwcu 2020 roku podjęła życiową decyzję – będzie modelką, ale wyłącznie prezentującą style: retro, pin-up i vintage. Jak postanowiła, tak zrobiła. Dziś jest jedną z najbardziej rozpoznawanych twarzy na naszym rynku. Mimo tego nie osiada na laurach. Jej dewizą jest hasło „Pracuj ciężko, a plony będą obfite, bo nic na tacy podane nie ma takiej wartości”. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK
Zabawa modą zrobiła się bardzo popularna w ostatnich latach i mnóstwo osób chętnie do niej sięga. - Myślę, że to wynik tego, iż te ubrania są ponadczasowe. To klasyka sama w sobie, podkreślenie kobiecości. Do tej pory było tak, że kobiety ubierały się na ciemno, szaro-buro, w spodnie, kurtki. Ja lubię te schematy przełamywać. Lubię ubierać sukienki i podkreślać swoją kobiecość. Na początku mojej przygody z modelingiem miałam mniej sprecyzowany styl, ale dwa lata temu ten styl rozbudził się we mnie na nowo. Może to z racji wieku. Przekroczyłam trzydziestkę i może dojrzałam już do decyzji, żeby się ukierunkować na styl pin-up, retro i vintage, bo te trzy elementy składają się na ten styl. Jako osoba zajmująca się modą, mogę powiedzieć, że coraz więcej modelek się interesuje tym stylem. U mnie na plenerach występują modelki w strojach retro i to jest piękne, że się wraca do mody, która była kiedyś. Retro to nie tylko sukienki, bo Marlena Dietrich nosiła spodnie w latach 30. - To był czas, kiedy ona propagowała styl męski – biała koszula, szelki, czarne spodnie. Ja też lubię ten styl. Poniekąd kojarzy mi się z serialem „Peaky Blinders”, w którym jest dosyć mocny angielski styl. Bardzo lubię się bawić modą, lubię eksperymentować. Na tę rozmowę ubrałam bluzkę z żabotem i broszkę, która jest typowo w stylu wiktoriańskim z końca XIX wieku, a jednak fryzura
32
jest nawiązaniem do lat 40. Uważam, że moda jest po to, żeby się nią trochę bawić, a nie podchodzić do niej sztampowo. Moda wiktoriańska była inspiracją artystów spod znaku new romantic w latach 80. XX wieku, którzy chętnie ubierali koszule z żabotami, kamizelki, marynarki czy buty nawiązujące do tamtych czasów. - Weźmy nawet zespół Modern Talking, w którym Thomas Anders też nosił koszule z wysokimi żabotami, stójkami czy koronkami. Kiedy oglądamy teledyski z tamtych czasów, to widać, że nie tylko kobiety nosiły takie rzeczy, ale również mężczyźni. Mężczyźni wracali do stylu dandysowatego. A kobiety dzięki Yves’owi Saint Laurentowi, nosiły smokingi i spodnie cygaretki. - Karl Lagerfeld, którego bardzo lubiłam i żałuję, że już go z nami nie ma, przełamywał stary styl z nowoczesnością. Sam sobie stworzył charakterystyczny kołnierz ze stójką oraz skórzane rękawiczki bez palców. Do tego jeszcze wydłużona marynarka stylizowana na dawne czasy. Ale wracając do vintage, ten styl obejmuje mnóstwo dekad, bo moda się układała dekadami. Jaka jest twoja ulubiona dekada? - Na to mają wpływ moje cechy charakteru i moja osobowość, bo po części jestem osobą mocno stąpającą po ziemi, kobiecą i pewną siebie. Takim typem była Sophia Loren, która nie wstydziła się swojej seksualności. Wtedy, w latach 50., kobiety podkreślały biust, nosiły rozkloszowane spódnice, pokazywały nogi. Maksyma, którą utożsamiam ze sobą, czyli dolce vita. Z drugiej strony chętnie wracam do czasów wiktoriańskich, romantycznych i kobiet takich jak Elizabeth Bennet z „Dumy i uprzedzenia”. Nawet można w tym przypadku sięgnąć po Anię Shirley z „Ani z Zielonego Wzgórza”. Ania na początku była nieokrzesana, nieoczywista w swoich decyzjach, ale była też pełna empatii, działała jako wolontariuszka podczas I wojny światowej. Podziwiałam Anię za to, że miała w sobie determinację. Drzwi zamykali, a ona wchodziła oknem. Nawet jak wszyscy mówili jej, że coś nie wyjdzie, ona i tak osiągała cel. Podsumowując, z jednej strony lubię lata 50., z drugiej strony styl wiktoriański. Aczkolwiek lubię też lata wojenne w Paryżu, no i lata 20.,