| SZTUKA |
Dr Dariusz Kacprzak - na wystawach zostawiam ślad mojej duszy Z zamiłowania historyk sztuki, z zainteresowania i zaciekawienia - juror teatralny, z wyboru - szczecinianin lekko już narzekający, czyli prawdziwy szczecinianin. Dr Dariusz Kacprzak od lat uczy nas piękna, organizując wystawy w Muzeum Narodowym w Szczecinie. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ANDRZEJ SZKOCKI
Wystawa „Piękność twą widzę… Od Čiurlionisa do Kairiūkštisa – sztuka litewska pierwszej połowy XX wieku ze zbiorów Narodowego Muzeum Sztuki im. M.K. Čiurlionisa w Kownie”, prezentowana w Muzeum Narodowym w Szczecinie, zdobyła tytuł Zachodniopomorskiego Wydarzenia Muzealnego Roku 2020. To kolejna nagroda dla pana jako kuratora za wystawę organizowaną w szczecińskim muzeum. - Ta nagroda ogromnie mnie ucieszyła z kilku powodów. Doceniono – jak sądzę – rangę dzieł, które udało się po raz pierwszy sprowadzić z Litwy i zaprezentować szczecińskiej publiczności (a były to prawdziwe skarby z kolekcji kowieńskiej), ale także atrakcyjną koncepcję ekspozycji i jej aranżację, oraz – jak potwierdzono w komentarzu werdyktu – dostrzeżony został wymiar naukowy przedsięwzięcia, którego widocznym śladem jest potężna, trójjęzyczna, polsko-niemiecko-litewska publikacja. Bodaj pierwsze takie obszerne, przekrojowe kompendium sztuki litewskiej po polsku. Rzeczywiście, w jakiś sposób była to szczególna wystawa, bowiem zarówno powstawała, jak i została udostępniona w trudnym czasie ograniczeń pandemicznych. Chyba nie w pełni udało się nam wszystkim nią nacieszyć, w końcowym okresie jej trwania muzeum musiało przejść wyłącznie na tryb działań online i nie było dostępne w formie stacjonarnej. Tak więc to, co najcenniejsze w sztuce, to, o co chodzi w muzeum – bezpośredni, osobisty kontakt z oryginałem - był niestety ograniczony. Czy ta wystawa jest szczególna?
38
- Każda wystawa jest jednak w jakiś sposób szczególna, niepowtarzalna, wyjątkowa. Każda ekspozycja to starannie dobrane dzieła, kreacja przestrzeni, koncept, idee, pytania, które stawia kurator, problemy naukowe, które podejmuje, nie zawsze je rozwiązując. Za każdym razem „kuchnia wystawy” jest inna, o ostatecznym kształcie wystawy często decydują wewnątrzmuzealne, międzyinstytucjonalne rozmowy kuratorskie i umiejętności negocjacyjne, wzajemne zaufanie muzealników do siebie, wreszcie całkiem prozaiczne możliwości finansowe instytucji, kwestie transportowe, ubezpieczeniowe itd. Ostateczny kształt wystawy to zawsze wypadkowa rozmaitych okoliczności miejsca i czasu, kompetencji, wiedzy i doświadczenia kuratora, zespołu współpracujących muzealników i specjalistów rożnych dziedzin, ale też czasem kuratorski pazur. Chyba w przypadku wybitnych kuratorskich osobowości można czasem mówić o indywidualnym stylu, charakterystycznych cechach kreacji kuratorskich – o czymś takim nieuchwytnym, co sprawia, że wchodzimy na wystawę oglądamy i rozpoznajemy wyjątkowy zamysł, wnikliwe spojrzenie, wyrafinowany koncept konkretnej twórczyni czy twórcy ekspozycji. Taka pieczątka, podpis, ślad duszy pozostawiony w sali muzealnej. Podczas prac nad wystawą zdarzają się trudne decyzje, rozmaite zwroty akcji, bywa nerwowo, ale też są momenty ekscytujące, radosne. Szczęśliwe kuratorskie chwile to te m.in. w dniu wernisażu, kiedy kurator po raz pierwszy dzieli się efektem swojej pracy z gośćmi w muzeum. Wystawa to rodzaj kuratorskiej gry z widzem, opowieści, rozmowy z nim.