4 minute read

Podróże

Next Article
Muzyka

Muzyka

Welcome to the United States

Pomysł na odwiedzenie USA zrodził się w mojej głowie w 2019 roku. Rok później moja stopa miała stanąć na amerykańskiej ziemi, jednak pandemia dość skutecznie pokrzyżowała te plany. Na lotnisku w San Francisco wylądowałam z dwuletnim opóźnieniem. Pocieszam się, że przynajmniej miałam dużo czasu na dopięcie planu podróży na ostatni guzik. Przez te trzy tygodnie razem z moim partnerem chcieliśmy wycisnąć ze Stanów tyle, ile się da – przejechaliśmy 5 tysięcy kilometrów, zobaczyliśmy największe miasta Zachodniego Wybrzeża i najpiękniejsze Parki Narodowe. Nawet wzięliśmy ślub!

Advertisement

TEKST EWELINA ŻUBEREK / FOTO EWELINA ŻUBEREK

- Zobacz, pan przed nami ma bardzo dużo tych kartek. I ta pani za nami też. Dlaczego oni mają tyle dokumentów, a my tylko jedną kartkę? Na pewno czegoś zapomniałam – panikuję w kolejce do kontroli paszportowej. – Ty też masz stos papierów, ale schowane w plecaku, bo nie są ci teraz potrzebne. Dostałaś potwierdzenie z numerem ESTA na maila. Uspokój się – odpowiada mój przyszły mąż. Kolejka posuwa się w ślimaczym tempie, a w mojej głowie kotłują się tysiące myśli. To podróż, do której przygotowywałam się bardzo długo, skrupulatnie planowałam całą trasę, sprawdzałam i przygotowywałam niezbędne dokumenty. Nic już nie mogę zrobić. Decyzja należy do celnika. Po blisko dwóch (!) godzinach w końcu podchodzimy do okienka. Strażnik prosi tylko o nasze paszporty, zbiera odciski palców i pyta, w jakim celu przyjechaliśmy. Po wszystkim słyszymy „Welcome to the United States”. Łatwo poszło. Przed nami trzy tygodnie podróży po Stanach Zjednoczonych.

Pomarańczowe Wrota

San Francisco to jedna z największych i najbardziej fascynujących metropolii w Kalifornii. Zaskakuje swą różnorodnością - drapacze chmur sąsiadują z domami w stylu wiktoriańskim, a po ulicach, obok luksusowych samochodów, jeżdżą zabytkowe tramwaje linowe. To miasto pełne kontrastów, gdzie obok pięknych miejsc, ciekawych atrakcji i luksusowych sklepów, zobaczycie osoby zmagające się z bezdomnością. Ikoną miasta i jednym z najsłynniejszych mostów na świecie jest Golden Gate. Patrzę na niego i nagle ściska mnie w gardle, a oczy robią się wilgotne. To nie od wiatru, który w San Francisco jest wszechobecny. To ze szczęścia. Tyle razy widziałam go w filmach i na zdjęciach, a teraz przed nim stoję. Mam ochotę się uszczypnąć, by upewnić się, że to prawda. Golden Gate to niewątpliwie jedna z największych atrakcji San Francisco. Widać go z wielu punktów miasta - z plaż nad zatoką, z wyspy Alcatraz, czy ze szczytu wieży Coit Tower. Ta 2737-metrowa konstrukcja prezen-

tuje się świetnie, niezależnie od pory dnia i pogody: robi wrażenie zarówno w kalifornijskim słońcu, jak i spowita mgłą (chyba że akurat w ogóle go nie widać). Łączy dwa brzegi cieśniny Golden Gate i jest symboliczną bramą wjazdową do wietrznego miasta. Ma też swoją mroczną historię – od chwili jego otwarcia odnotowano tu ponad 2,5 tysiąca prób samobójczych, z których większość, niestety, zakończyła się tragicznie.

Tramwajem po wzgórzach

Czy może być coś bardziej szalonego niż wskoczenie do jadącego z górki tramwaju, który nie posiada silnika? Na szczęście, wbrew pozorom, podróż Cable Cars nie jest aż tak niebezpieczna. Tramwaje linowe w San Francisco to ostatnie tramwaje na świecie operowane systemem ręcznie sterowanej kolejki linowej. Powstały z potrzeby transportowania mieszkańców po stromych wzgórzach miasta. Wcześniej tę rolę pełniły konie. Dziś są przede wszystkim atrakcją turystyczną San Francisco, do której ustawiają się długie kolejki. Na szczęście jeden z przystanków znajduje się tuż za naszym hotelem, więc na podróż tramwajem nie czekamy długo. Zabytkowe, wykończone drewnem wagoniki zabierają nas w romantyczną podróż po ulicach San Francisco. Szczególnie widowiskowa jest trasa wzdłuż ulicy Mason, gdzie z wolno jadącego wagonika roztacza się wspaniały widok na Fisherman Wharf, zatokę i znajdujące się na jej środku więzienie Alacatraz. Warto wspomnieć, że tramwaj na początku i końcu swojej trasy jest obracany przez maszynistę ręcznie, przy pomocy wielkiego, obrotowego koła.

Ucieczka z Alcatraz

Gdzie najbezpieczniej umieścić najgroźniejszych przestępców kraju? Prawdopodobnie w pilnie strzeżonej twierdzy, na skale otoczonej zimną i niebezpieczną wodą. Więzienie Alcatraz to kolejna ikona miasta, którą my, niestety, podziwiamy z daleka. Bilety na rejs na wyspę trzeba kupować z ponad 2-miesięcznym wyprzedzeniem. Nieczynne już więzienie o zaostrzonym rygorze zostało wybudowane w 1909 roku. Przetrzymywano tutaj najniebezpieczniejszych przestępców z całej Ameryki, a jednym z najsłynniejszych był amerykański gangster Al Capone. Przez 29 lat Alcatraz było miejscem izolacji, kary i surowej dyscypliny. Mówiło się, że ucieczka z niego jest niemożliwa. A jednak… w roku 1962, osadzeni Frank Morris, Jonhn i Clarence Anglinowie zapisali się w historii Alcatraz jako jedyni, którzy zniknęli pod osłoną nocy. Więźniowie zdołali wydostać się za mury, dotrzeć do zatoki San Francisco i … słuch o nich zaginął.

Miasto wielu kultur

W San Francisco zachwycamy się nie tylko Golden Gate, Cable Cars i Alcatraz. To miasto ma do zaoferowania o wiele więcej. Odwiedzamy więc tętniącą życiem, gwarną dzielnicę Little Italy. Na najstarszym i największym poza Azją Chinatown zagłębiamy się w kulturę i kuchnię chińską. Spacerujemy po Lombard Street – jednej z najbardziej krętych ulic na świecie, a w samym centrum miasta podziwiamy wygrzewające się w słońcu uchatki kalifornijskie. Całe miasto jest urocze i warto powłóczyć się po nim bez celu. Jedyny minus? Wędrówka po stromych wzgórzach San Francisco jest naprawdę męcząca. Z San Francisco ruszamy w dalszą trasę po Zachodnim Wybrzeżu. Czas przekonać się, czym zaskoczy nas Los Angeles i Las Vegas! Ale o tym opowiem Wam następnym razem. Tam emocje będą jeszcze większe. W końcu, czy nie wspomniałam, że wzięliśmy ślub?

This article is from: