9 minute read
10 najdroższych firm na świecie
TEKST WOJCIECH KONDRACIUK
SIEDZIBA APPLE, CUPERTINO, KALIFORNIA
Historia sukcesu największych firm świata wygląda często podobnie – zaczyna się od jednego człowieka i jego pomysłu. Początkowo ten pomysł wydaje się szalony, niepotrzebny, czasem zbyt nowoczesny. Wystarczy jednak odrobina wytrwałości, aby mała firma, założona przez rodzinę lub grupę przyjaciół, wyewoluowała w światową potęgę. Wystarczy wyprzedzić swoje czasy i poczekać, aż świat dojrzeje do wizji założyciela. Wyznaczanie trendów i rozwijanie ich przez lata nie jest jednak takie łatwe. Jest jeszcze druga, dużo prostsza opcja. Wystarczy dać ludziom produkty, których naprawdę potrzebują – w dobrej cenie i dużej ilości. To ta mniej romantyczna twarz wielkiego biznesu.
ZMIANY NA SZCZYCIE W maju najdroższą firmą świata ponownie, bo po dwuletniej przerwie, stało się Saudi Aramco – koncern naftowy z Arabii Saudyjskiej. To największy producent ropy naftowej na świecie, którego wydobycie zaspokaja aż 10% światowego zapotrzebowania na ten surowiec. Na wzrost wartości spółki złożyło się wiele czynników, w tym przede wszystkim zwiększony popyt ze strony Europy, która chce się jak najszybciej odciąć od dostaw ropy z Rosji. Saudi Aramco jest spółką akcyjną, należącą w większości do państwa. W obrocie giełdowym znajduje się jedynie 1,5% akcji firmy. Jeśli uważacie, że to bardzo mało – macie rację. Współczesne firmy technologiczne oferują akcjonariuszom nawet do 90% swojej wartości. Warto jednak wspomnieć, że te 1,5% jest warte łącznie około 115 miliardów dolarów. Całkowita wartość Saudi Aramco przekroczyła 2,426 biliona dolarów.
To pozwoliło arabskiej spółce naftowej wyprzedzić dotychczasowego lidera, czyli firmę Apple, dosłownie o włos, bo o niecałe 11 miliardów dolarów. Sytuacja na szczycie listy może więc być dynamiczna, ponieważ różnica pomiędzy spółkami to zaledwie 0,1%, ale według giełdowych prognoz obecne trendy się utrzymają – Saudi Aramco będzie stopniowo zyskiwać na wartości – wraz ze wzrostem znaczenia spółki dla światowej gospodarki. Tymczasem Apple może zaliczyć pewny spadek, związany z pogłębiającym się kryzysem i szalejącą na całym świecie inflacją.
O Apple słyszał każdy – w roku 1976 dwóch mężczyzn o imieniu Steve postanowiło zacząć produkować i sprzedawać komputery. Panowie Jobs i Wozniak miewali wzloty i upadki, a w roku 1997 ich firma była bliska bankructwa. Na szczęście (choć dla antyfanów to wielki problem) firmę udało się uratować i przekształcić w prawdziwego giganta technologii i stylu. Dla wielu osób, szczególnie w krajach rozwijających się, nadgryzione jabłko to symbol statusu społecznego i majątkowego. Choć zmarły przed 11 laty Steve Jobs raczej nie byłby do końca zadowolony z obecnych produktów marki, Apple wciąż wyznacza trendy, sprzedaje mnóstwo urządzeń, a jednocześnie utrzymuje swój prestiżowy status. Obecny prezes marki, czyli Tim Cook, często jest krytykowany za swoje posunięcia, jednak chyba nic nie jest już w stanie osłabić pozycji Apple na rynku nowych technologii. To prawdziwy kult.
Nie jestem do końca pewien, czy Apple faktycznie zaliczy poważny spadek wartości. Niespełna dwa lata temu wycena marki przebiła pułap 2 bilionów dolarów, co było absolutnym światowym rekordem. To był sierpień 2020 roku – ludzie co chwilę byli zamykani w domach przez koronawirusa, tracili stanowiska pracy i... kupowali laptopy, tablety i smartfony, potrzebne m.in. do zdalnej pracy i nauki. W tym samym czasie Saudi Aramco traciło – popyt na paliwa był rekordowo niski, podobnie jak ich ceny. Warto wspomnieć, że Apple nie tylko pobiło światowy rekord wartości firmy, ale też podwoiło swoją wartość w ciągu zaledwie dwóch lat. Tak niesamowitego wzrostu raczej nie uda się już powtórzyć, a już na pewno nie w ciągu najbliższych lat. Wojna w Ukrainie już teraz zmusza miliony ludzi do zaciśnięcia pasa, a będzie jeszcze gorzej. Drogie elektroniczne zabawki będą musiały poczekać na lepsze czasy. W poszukiwaniu tańszych alternatyw klienci mogą zwrócić się w stronę tańszych konkurentów, którzy również znajdują się wysoko na naszej liście.
PRODUKCJA IPODA DOBIEGŁA KOŃCA W MAJU 2022 ROKU. BEZ TEGO URZĄDZENIA APPLE NIE BYŁOBY TYM, CZYM JEST DZIŚ.
FOTO: NAYRIS AQUINO, UNSPLASH FOTO: MATTHEW YOHE, WIKIPEDIA
STEVE JOBS I IPHONE 4
LICZY SIĘ TECHNOLOGIA Kolejne spośród najdroższych firm świata również zajmują się najnowszymi technologiami – każda z nich tworzy własne urządzenia elektroniczne, aplikacje i sklepy internetowe. Wspomniałem już o problemach Apple w roku 1997, kiedy kolejne posunięcia nowych prezesów ciągnęły ją na dno. Wiecie, kto uratował firmę z Cupertino przed zniknięciem z rynku? Bill Gates.
Gdy Steve Jobs wrócił do Apple po 12 latach rozłąki, firma była 90 dni od bankructwa. Biznesmen zrozumiał, że jedyną szansą na przetrwanie jest pakt z największym wrogiem i zawieszenie wojennego topora. Połączone siły Microsoftu i Apple pomogły obu firmom – Apple zyskało większą popularność dzięki oprogramowaniu Microsoftu, a Bill Gates zyskał cenny argument w procesie o praktyki monopolistyczne. Pomoc tonącemu konkurentowi odebrała przeciwnikom Microsoftu kolejny argument, a obaj panowie doszli do wniosku, że zdrowa konkurencja będzie dla nich lepsza niż próby wzajemnego wykończenia rywali. Od tej pory każdy komputer Apple, począwszy od kultowego iMaca, posiadał pakiet Microsoft Office, a domyślną przeglądarką był... Internet Explorer. To były szalone czasy!
Już wtedy Microsoft był jedną z najdroższych firm świata, a Bill Gates zyskał tytuł najbogatszego człowieka na Ziemi już w roku 1995. Założona 4 kwietnia 1975 roku firma od początku skupiała się na tworzeniu systemów operacyjnych i oprogramowania. Wszelkie próby tworzenia własnych urządzeń (poza konsolą Xbox i komputerami z serii Surface) z czasem okazywały się klapą, ale popularność systemów Windows zapewniła Microsoftowi stałe miejsce wśród liderów branży. Gates był prezesem firmy w latach 1975-2000, pracę etatową zakończył w roku 2008, a całkowicie opuścił zarząd spółki w roku 2020. Dziś z Microsoftem nie łączy go już nic, a mimo to firma dalej świetnie sobie radzi, osiągając kapitalizację przekraczającą 2 biliony dolarów – to ostatnia z trzech firm, której udało się przebić ten wynik.
Po piętach depcze Microsoftowi producent najpopularniejszego systemu operacyjnego na świecie – z tym że chodzi o system mobilny. Utworzony w roku 2015 holding Alphabet zrzesza 12 spółek zależnych, wśród których znajduje się też znany wszystkim Google. Holdingiem zarządzają Larry Page i Sergey Brin, którzy stworzyli najpopularniejszą wyszukiwarkę świata we wrześniu 1998 roku. Obaj panowie są stałymi bywalcami czołówki najbogatszych ludzi świata, ale dziś interesuje nas tylko ich spółka. Alphabet jest wart ponad 1,5 biliona dolarów. Nieźle, jak na dostawcę tylu „darmowych” usług, prawda?
Jedną z firm, która zyskała najwięcej podczas pandemii, był Amazon, który uczynił Jeffa Bezosa najbogatszym człowiekiem świata. Zakupy przez internet były dla milionów ludzi prawdziwym wybawieniem w czasie lockdownów i – jak to bywa w takich sytuacjach – najwięcej zyskali najwięksi. Jednak zarówno Bezos, jak i sam Amazon sporo ostatnio stracili. W ciągu ostatnich tygodni wartość spółki drastycznie spadła i wróciła do stanu z początku pandemii. Obecnie wycena Amazona to około 1,2 biliona dolarów, co oznacza spadek o astronomiczne 400 miliardów w ciągu dwóch miesięcy. Nie zmieniło to jednak wysokiej pozycji handlowego giganta – zamyka on listę 5 najdroższych firm na świecie, których wartość przekracza 1 bilion dolarów. To niesamowite, jak założona w 1994 roku księgarnia internetowa urosła do rangi międzynarodowego giganta. Co prawda ten gigant nie kojarzy się zbyt dobrze (zwłaszcza byłym i obecnym pracownikom), ale liczby mówią same za siebie. Jeff Bezos stworzył firmę, której pozycji nic nie zagraża.
OPRÓCZ HANDLU AMAZON ZAJMUJE SIĘ TAKŻE PRODUKCJĄ URZĄDZEŃ, W TYM PRZEDE WSZYSTKIM BARDZO UDANYCH CZYTNIKÓW KSIĄŻEK ELEKTRONICZNYCH.
KOLEJNE POZYCJE Na miejscu 6. plasuje się Tesla, stworzona przez Elona Muska – prekursora mody na samochody elektryczne, natomiast 7. pozycja należy do holdingu Berkshire Hathaway. To chyba pierwsza nazwa na naszej liście, którą nie każdy od razu kojarzy, ale za to każdy słyszał o prezesie tej spółki, którym jest Warren Buffett. Miejsce 8. zajmuje Meta Platforms, znana wcześniej jako Facebook. Zmiana nazwy uzasadniona była tym, że spółka zarządza dziś znacznie większą liczbą platform niż sam tylko Facebook, a jej celem jest stworzenie wielkiego internetowego metawersum. Logo Meta widnieje m.in. przy takich aplikacjach, jak Instagram, WhatsApp i Messenger – a to tylko część portfolio marki. W tym miejscu zróbmy małą pauzę. Wszystkie wymienione dotąd firmy, poza Saudi Aramco, powstały i działają w Ameryce. Dopiero na miejscu 9. znajduje się przedsiębiorstwo Taiwan Semiconductor Manufacturing Company. W lipcu 2020 roku TSMC było warte 274 miliardy dolarów, by w styczniu 2022 roku podskoczyć do poziomu 729 miliardów. Obecnie, po mocnej korekcie, wycena największego producenta półprzewodników na świecie to około 500 miliardów dolarów. Zasługą tak ogromnego wzrostu jest trwający na świecie niedobór półprzewodników – a jak wiadomo, niska podaż oznacza automatyczny wzrost cen. Fabryki na całym świecie nie nadążają z produkcją mikroprocesorów, a ich właściciele z radością liczą pieniądze.
Na miejscu 10. miała ostatnio miejsce spora zmiana. Amerykańska Nvidia, czyli znany wszystkim graczom producent kart graficznych, przeskoczyła w rankingu firmy Johnson & Johnson oraz UnitedHealth. Tutaj sytuacja ma podobne wytłumaczenie – ceny kart graficznych, wynikające z ich niskiej podaży, osiągają niebotyczne poziomy.
JAKA BĘDZIE PRZYSZŁOŚĆ? O żadnej z tych firm nie można powiedzieć, że jest całkowitym monopolistą – nawet biorąc pod uwagę ogromne udziały rynkowe, istnieją dla nich silne alternatywy. Mimo to prognoza na przyszłość jest tylko jedna: będą dalej trząść światową gospodarką. Technologia jest nam potrzebna i choć nawet wielbione przez fanów Apple i Tesla miewają gorsze momenty, to mają też pewne zalety, dzięki którym przetrwają nawet największe wizerunkowe wpadki i najostrzejszą krytykę. Udało im się wykreować swoje marki na zupełnie wyjątkowe. Choć samochody elektryczne na ulicach przestają być rzadkością, wciąż są kojarzone w pierwszej kolejności z Teslą – firma stała się niemal synonimem elektryfikacji pojazdów i zgromadziła wokół siebie miliony wielbicieli (i co ważniejsze – klientów), których nie zrażają zbytnio nawet poważne problemy jakościowe produktów. Apple dorzuca do tego markę kojarzoną z prestiżem oraz cały ekosystem urządzeń, które wzajemnie się uzupełniają, zachęcając do kolejnych zakupów. Zbliżająca się premiera iPhone'a 14 już jest szeroko krytykowana przez media, ale to nie pierwszy raz. Sprzedaż urządzeń z pewnością wciąż będzie zadowalająca i niesłychanie zyskowna. Zdaniem większości użytkowników dla urządzeń Apple po prostu nie ma alternatywy – i w pewnym stopniu mają rację.
Nawet gdyby którejś z tych firm przytrafiła się ogromna katastrofa wizerunkowa, taka jak np. afera Dieselgate wokół grupy Volkswagena (miejsce 110. na liście), nie strąci żadnego z tych gigantów ze szczytu. W myśl zasady „duży statek tonie wolniej” gigantyczne problemy potrafią zniszczyć małe firmy, zaś wielkimi tylko zachwiać. Krótkotrwały spadek zyskowności to najgorsze, co może im się przytrafić. Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której wszyscy klienci wielkich koncernów całkowicie porzucili ich produkty na rzecz innych. W dodatku megakorporacje mają wszelkie środki ku temu, aby radzić sobie z podobnymi wypadkami i rozwiązywać problemy, zanim te pociągną je na dno. Volkswagen odciął się od zatruwania środowiska, wypłacił sowite odszkodowania i stał się jednym z głównych lobbystów w sprawie zakazu sprzedaży aut spalinowych, promując kolejne auta elektryczne. Niektórzy nie muszą nawet przyznawać się do błędów – Apple nigdy już nie będzie dołączać ładowarek do swoich smartfonów i nie zwróci im złącza słuchawkowego, a iPhone 14 prawdopodobnie nie będzie się różnił od poprzednika absolutnie niczym, by zachęcić klientów do zakupu przełomowej wersji Pro. I to im się opłaci. I oczywiście nie mam tu na myśli klientów. ⚫