4 minute read
Tatuaże w miejscu pracy
TATUAŻE
W MIEJSCU PRACY
TEKST MIKOŁAJ BUCZYŃSKI
Ozdabianie swojego ciała to trend, który cały czas rośnie w siłę. Już kilka lat temu praktycznie jedna na dziesięć osób miała tatuaż. A co na to pracodawcy?
Aby zdać sobie sprawę, jak wiele osób nosi tatuaże, nie trzeba się odwoływać do żadnych badań – wystarczy przejść się latem na plażę. Niemniej sprawdźmy, jak to wygląda oficjalnie: według ostatniego raportu Centrum Badania Opinii Społecznej z 2017 r. około 8% Polaków ma chociaż jeden tatuaż. Można przypuszczać, że od czasu 2017 r. odsetek osób mających go znacznie wzrósł. W studiach tatuażu jest nawał pracy, a terminy u dobrych artystów wiążą się z oczekiwaniem kilku miesięcy. Temat wydaje się zatem co najmniej ważny, szczególnie jeżeli przypomnimy sobie, że jeszcze nie tak dawno według wielu ludzi posiadanie tatuażu oznaczało problemy ze znalezieniem pracy.
DLACZEGO SIĘ TATUUJEMY? Powodów jest wiele, nawet jeżeli wykluczymy spontaniczną motywację podczas wieczoru kawalerskiego. Ludzie mają różne pobudki i trudno wskazać najważniejszą – to kwestia bardzo indywidualna. Jedną z nich jest estetyka. Tatuaże są formą ozdabiania ciała. Jedne osoby wolą rozległe, realistyczne wykonania, a innym wystarczy skromny napis. Nie każdemu „dziary” się podobają, ale jest ogrom ludzi, którzy widzą w nich piękno. Ja zresztą jestem jedną z takich osób.
Był jeszcze inny powód, by to zrobić, a mianowicie symbolika. Mam wytatuowane łacińskie powiedzenie „Finis coronat opus”, czyli „koniec wieńczy dzieło”, które dla mnie oznacza tyle, że dopóki żyjemy, życie można zmienić. Mam również wytatuowanego feniksa, który jest symbolem odradzania się. Przeróżnych symboli i znaczeń poszczególnych wzorów jest mnogość. Taka symbolika działa motywująco i sprawia, że zaczynamy być zżyci z jej znaczeniem.
FOTO: DUSAN JOVIC, UNSPLASH
Tatuowanie się może też być celebracją (np. wytatuowane daty urodzenia dzieci) lub odwrotnie – rytuałem przejścia traumy.
Jeszcze innym motywem (częściowo związanym z symboliką) jest po prostu chęć wyróżnienia się czy zaznaczenia swojej indywidualności. Jednocześnie ten powód wraz pobudką, jaką jest bunt, lub też celebracją związku z kimś, z kim się rozstaniemy, mogą być faktycznie tymi, które przerodzą się w chęć usunięcia tatuażu lub też coverowania (zakrycie lub przerobienie oryginalnego dzieła).
JAK LUDZIE PATRZYLI NA TATUAŻE KIEDYŚ? Tutaj musimy sięgnąć pamięcią wstecz, chociażby dziesięć lat wcześniej. Według wielu tatuaż symbolizował tylko jedną rzecz: „będę miał problemy ze znalezieniem pracy”. Zresztą takie podejście było uzasadnione, gdyż „dziary” kojarzyły się raczej z przestępcami, recydywistami. To oczywiście miało odzew u pracodawców, którym wytatuowany pracownik właśnie tak się jawił. Zresztą, nawet kiedy pracodawca był
postępowy, to i tak nie chciał, aby wytatuowani pracownicy mieli kontakt z klientem, szczególnie w branżach wymagających dużego zaufania społecznego (np. bankier).
CO SIĘ ZMIENIŁO OD TEGO CZASU? Podejście do tatuowania uległo znacznej liberalizacji. Cóż, wszystko się zmienia z duchem czasu. Ludzie zauważyli, że tatuaże noszą nie tylko przestępcy, ale i popularne gwiazdy. Nastąpiła więc wręcz moda na nie, która trwa do dziś.
Nie bez znaczenia jest zmiana techniki robienia tatuaży. Tatuaże z „kiedyś” po pewnym czasie stawały się wypłowiałe, wyblakłe. Poza tym sami artyści nie mieli takich możliwości jak dzisiaj, kiedy sprzęt pozwala na utrwalenie na skórze najmniejszych szczegółów. A skoro mowa o artystach – dzisiaj większość z nich to prawdziwi mistrzowie – zresztą często po ASP.
Powyższe kwestie (między innymi) sprawiły, że coraz więcej osób się tatuuje, co z kolei jeszcze bardziej napędza trend. A świadomość i wyrozumiałość dla tej formy sztuki rośnie.
DZISIEJSZE PODEJŚCIE PRACODAWCÓW Podejście pracodawców również się bardzo zliberalizowało. Ponadto obawy, że któryś z klientów będzie niezadowolony z tego powodu, że obsługuje go wytatuowana osoba, właściwie są minimalne.
Przeanalizowałem wiele raportów, w których menedżerowie HR wypowiadali się na temat tatuaży w miejscu pracy. Zdecydowana większość miała podejście neutralne. Co więcej, w przypadku stanowisk czy branż kreatywnych (np. graficy) tatuaże są dobrym prognostykiem, ponieważ wyrażają pewną kreatywność. Możemy więc powiedzieć, że co do zasady tatuaże nie staną się powodem odrzucenia kandydatury i nie są źle oceniane w oczach pracodawców.
Są oczywiście wyjątki. Szefowie w mniejszych miastach czy wsiach mogą mieć bardziej konserwatywne poglądy. Jak już wspomniałem, na temat należy patrzeć również z uwzględnieniem branży, panującego w firmie ogólnego dresscodu, a ponadto na sam tatuaż – ponieważ te są różne. Wiadomo, że tatuaże więzienne mogą znacznie utrudnić otrzymanie stanowiska, podobnie jak dzieła przedstawiające skrajne poglądy, wulgarne czy obecne na newralgicznych częściach ciała (np. dłonie, szyja, twarz).
Skoro już jesteśmy przy umiejscowieniu tatuaży – na pewno nie musimy się stresować z powodu rynku pracy, kiedy mamy tatuaż w miejscach, których nie pokazujemy światu na co dzień – np. na plecach, klatce piersiowej czy nawet przedramieniu, jeżeli do pracy chodzimy w garniturze.
Tatuaże przestają mieć dla pracodawców znaczenie jeszcze z innych względów. Przede wszystkim mamy dzisiaj rynek pracownika i najważniejsze są kompetencje. Szczególnie w branżach, gdzie trudno znaleźć specjalistę, zapewne pracodawca wiele „wybaczy”. Inną kwestią jest prawo, a to jasno mówi, że pracodawca nie może pracownika dyskryminować, zatem jeżeli tatuaż nie przełoży się na efektywność podwładnego, to nie powinien w ogóle być brany pod uwagę przy rekrutacji.
PODSUMOWANE Czasy się zmieniły, zmieniają się też pokolenia „u sterów”. A to oznacza postępującą liberalizację. Reasumując – jeżeli chcemy i zrobimy to z głową – tatuujmy się. Oczywiście zważając na skrajności. ⚫