BEZPŁATNY MAGAZYN O PODRÓŻACH
STYCZEŃ/LUTY 2022› NUMER 48
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA Portofino Z DALEKA I Z BLISKA Twierdza Srebrna Góra REPORTAŻ Jezioro Aralskie
Fińska przygoda zimową porą ISSN 2353-2416
© 2020 Petzl Distribution - Stef Candé
IKO CORE
Ultralekka i uniwersalna latarka czołowa IKO CORE łączy w sobie wiele technologii, oferując 500 lumenów światła przy ciężarze zaledwie 79 g. Latarka ma opatentowaną opaskę AIRFIT, płaskie źródło światła oraz akumulator z tyłu. Jest znakomicie wyważona i tak wygodna, że po założeniu na głowę zapomina się o niej. www.petzl.com
OD REDAKCJI
Mam przyjemność powitać Państwa na łamach kolejnego wydania magazynu
W bieżącym wydaniu – wbrew dacie na okładce – prezentujemy tematy nie tylko zimowe! Długi na 156 kilometrów system umocnień przez 28 lat dzielił Berlin na część zachodnią i wschodnią. Stał się najsłynniejszym symbolem ideologicznego podziału Europy, który nastąpił po drugiej wojnie światowej. Upadek muru berlińskiego równie symbolicznie zakończył erę zimnej wojny. Więcej na ten temat na s. 16-24. Jak zwiedzić coś, czego nie ma? Po zamkach i twierdzach pozostają zawsze jakieś ruiny lub choćby fundamenty budowli. Po zniszczonych miastach odnajdujemy gruzy, zaś po spalonych lasach pogorzeliska. A co pozostaje po jeziorze wielkości morza, które zniknęło? Błoto? Równina? Wielka dziura w ziemi? Zapraszamy w podróż nad Jezioro Aralskie, które kiedyś było czwartym największym jeziorem naszej planety. Polecamy materiał na s. 50-58. Srebrna Góra to niewielkie historyczne miasteczko, pięknie położone na Dolnym Śląsku, pomiędzy Nową Rudą i Ząbkowicami Śląskimi, na granicy Gór Sowich i Bardzkich, u wlotu do malowniczej Kotliny Kłodzkiej. Najważniejszą, a przy tym największą atrakcją jest tutaj Twierdza Srebrna Góra – cenny zabytek militarny kontynentu i jedna z najważniejszych atrakcji Dolnego Śląska. To największa górska twierdza w Europie, a jej zwiedzanie z przewodnikiem ubranym w historyczny strój żołnierza epoki napoleońskiej to prawdziwa przyjemność i podróż w czasy militarnego funkcjonowania srebrnogórskich fortów. Zapraszamy na s. 38-44. Spontaniczne spakowanie bagażu i ulokowanie dzieci w samochodzie może nie wystarczyć, aby ze spokojną głową korzystać z atrakcji turystycznych wraz z naszymi niepełnoletnimi pociechami. Jak zatem podróżować z dziećmi, żeby nie narażać się na niepotrzebne problemy? O tym na s. 78-80. To zaledwie kilka propozycji spośród wielu innych – mam nadzieję – równie interesujących.
Z życzeniami inspirującej lektury
Redaktor naczelny
PISZĄ I FOTOGRAFUJĄ DLA WAS
Karina O’Neill
Maciej Majerczak
Zapraszamy na strony naszego wydawnictwa: facebook.com/TravelPolskaMagazyn
Kasia Jaszczuk
.
instagram.com/TravelPolska_Magazyn
FOTO: TOMASZ SIENICKI, WIKIPEDIA
SPIS TREŚCI
6
AKTUALNOŚCI 10 Gadżety, trendy, inspiracje
Z DALEKA I Z BLISKA 38 Największa górska twierdza w Europie
TRAVEL & HISTORIA 16 Mur, który podzielił Europę
NA RYNKU 48 Przydatne w podróży i nie tylko
NOWOŚCI WYDAWNICZE 26 Z księgarskiej półki
REPORTAŻ 50 Jezioro Aralskie
TRAVEL & NATURA 28 Fińska przygoda zimową porą
ROZMAITOŚCI 60 Ciekawostki ze świata
7
2021
FOTO: RICARDO GOMEZ ANGEL, UNSPLASH
SPIS TREŚCI
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA 64 Portofino – czyli luksus po włosku PODRÓŻE MAŁE I DUŻE 72 Ras Al Khaimah – morze i pustynia PRAWO W PODRÓŻY 78 Prawne aspekty turystyki dzieci i młodzieży POLSKA NA WEEKEND 82 Urokliwa Białka Tatrzańska PORADNIK 86 Jak przetwarzać i stosować zioła i rośliny lecznicze. Część I
8
WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ OD WODY
Odwiedź jedyne w Polsce centrum wiedzy o wodzie hydropolis.pl 9
GADŻETY / TRENDY / INSPIRACJE
CHORWACJA I WŁOCHY KAMPEREM Zapraszamy na wyprawy kamperowe do Chorwacji i Włoch w 2022 roku zorganizowane przez Wypożyczalnię Luksusowych Kamperów CamperyASONE. W wyprawach bierze udział maksymalnie 12 kamperów. Wystarczy wypożyczyć u nas kampera, a my zajmiemy się resztą. Przygotowaliśmy trasę, atrakcje, campingi. Zapewniamy podczas całego wyjazdu opiekuna, który jest cały czas razem z wami i służy pomocą oraz dzieli się doświadczeniem caravaningowym. - Dubrownik i południowa Chorwacja od 28 kwietnia 2022r. do 11 maja 2022r. – 13 dni - Chorwackie wyspy: Cres – Krk - Pag od 14 maja 2022r. do 25 maja 2022r. – 11 dni - Włochy: Rzym, Wenecja, Florencja, Garda od 28 maja 2022 do 10 czerwca 2022 – 13 dni Rezerwacje i szczegóły: wyprawykamperowe.pl
PRZEBADAJ SIĘ W 24 GODZINY! Kompleksowy Przegląd Stanu Zdrowia to zestaw starannie dobranych badań i konsultacji dla osób szanujących swój czas, chcących zadbać o swoje zdrowie. Wśród badań oferujemy diagnostykę obrazową, laboratoryjną i endoskopową oraz szereg konsultacji specjalistycznych, wszystko po to, by uzyskać spójny obraz stanu zdrowia. Diagnostyka odbywa się w ciągu 24 godzin w Szpitalu Centrum Medycznego Damiana w Warszawie. Zadbaj o siebie i swoich najbliższych! przegladzdrowia.damian.pl
Nie masz czasu zadbać o siebie?
Skorzystaj z Kompleksowego Przeglądu Stanu Zdrowia W Szpitalu Centrum Medycznego Damiana POTRZEBUJESZ JEDYNIE 24H! przegladzdrowia.damian.pl 696 076 701 opieka.szpitalna@damian.pl
PROFESJONALNY W KAŻDYM CALU Przenośny router LTE TP-Link M7650 to sprzęt skierowany do użytkowników ceniących sobie mobilność w dostępie do internetu. Router obsługuje technologię 4G LTE Cat 11 o prędkości pobierania danych do 600 Mb/s i prędkości wysyłania do 50 Mb/s. Potrafi również poradzić sobie z obsługą do 32 klientów korzystających z bezprzewodowych połączeń w tym samym czasie, a akumulator o pojemności 3000 mAh zapewnia do 15 godzin ciągłej pracy. Wystarczy do niego włożyć kartę SIM od lokalnego operatora i po kilku chwilach możemy cieszyć się nieograniczonym i tanim dostępem do internetu, gdziekolwiek jesteśmy. tp-link.com
ZDJĘCIA NA PIĄTKĘ PowerShot PX to mały i przyjazny aparat, który automatycznie zarejestruje zdjęcia i wideo w wysokiej jakości. Dzięki inteligentnym funkcjom sam śledzi akcję, kadrując obiekty tak, by uchwycić naturalną ekspresję i reakcje. Prosta, mobilna konstrukcja, ładowanie przez USB-C oraz Wi-Fi, które pozwala łączyć się np. ze smartfonem, sprawiają, że to świetny gadżet na wszelkie spotkania. canon.pl
10
GADŻETY / TRENDY / INSPIRACJE
MIEJSCE Z KLIMATEM Kopalnia Soli „Wieliczka” to miejsce, które odwiedza się przynajmniej trzy razy w życiu. Nic dziwnego – urokliwe solne wyrobiska i niekończące się kręte korytarze zapierają dech w piersiach. Czy pamiętacie, jak podczas szkolnej wycieczki próbowaliście smaku soli, a później pozowaliście do wspólnego zdjęcia? Wszyscy mamy taką fotografię i zerkamy na nią z sentymentem. Gdy wspominamy niezwykłe podziemia, chcemy do nich powrócić z rodziną, dziećmi, wnukami… Sprawdź na: kopalnia.pl/wieliczkatubylem
CZAS NA NOWE WYZWANIA W NOWYM ROKU! Niezależnie od tego, jakie miejsca znajdują się na twojej mapie noworocznych przygód zegarek Timberland TBL.TDWGD2103202 może stać się częścią każdej z nich. Model na skórzanym pasku z certyfikowanej skóry, z analogowo-cyfrowym odczytem, podświetleniem i precyzyjnym chronografem to idealny dodatek do codziennej stylizacji. Cena: 969 zł sklep.zibi.pl
PIĘKNY UŚMIECH GWARANTOWANY Ważne jest, aby codziennie czyścić przestrzenie międzyzębowe, ponieważ płytka nazębna i cząsteczki jedzenia mogą łatwo gromadzić się w tych ciasnych i trudno dostępnych miejscach. Eksperci w czyszczeniu międzyzębowym opracowali innowacyjne nowe rozwiązanie, aby uprościć uzyskiwanie pożądanych rezultatów. GUM® Soft-Picks® Comfort Flex to delikatne, łatwe w użyciu jednorazowe szczotki z supermiękkim włosiem z gumy. Są idealnym punktem wyjścia do czyszczenia między zębami i doskonałym wyborem, jeśli masz bardzo ciasne przestrzenie międzyzębowe, most, aparat ortodontyczny lub delikatne dziąsła. Te dyskretne szczotki są szczególnie przydatne do usuwania jedzenia i czyszczenia między przednimi zębami. Dostępne w aptekach oraz drogeriach. Więcej na sunstargum.pl
PRACUJ BEZ STRACHU, MYŚL BEZ OGRANICZEŃ Ponad 80% wszystkich cyberincydentów jest wynikiem błędu człowieka – z ich powodu firmy tracą fortunę na przywracanie sprawności po incydentach wynikających z pomyłek personelu. Platforma szkoleniowa Kaspersky ASAP nie tylko zbuduje świadomość pracowników w zakresie cyberbezpieczeństwa, ale da im również swobodę działania bez ograniczeń i jednocześnie uchroni firmę przed niebezpieczeństwem w sieci. Platforma jest narzędziem online, które pozwala nabyć silne umiejętności cyberhigieny przez pracowników. Uruchomienie platformy i zarządzanie nią nie wymaga specjalnych zasobów ani przygotowań, a ponadto oferuje ona wbudowaną pomoc na każdym etapie nauki. asap.kaspersky.pl
12
REKLAMA
TRAVEL & HISTORIA
60 LAT TEMU POWSTAŁ MUR DZIELĄCY EUROPĘ
16
FOTO: MARIE BELLANDO MITJANS, UNSPLASH
TEKST RAFAŁ NOWICKI
Długi na 156 kilometrów system umocnień przez 28 lat dzielił Berlin na część zachodnią i wschodnią. Stał się najsłynniejszym symbolem ideologicznego podziału Europy, który nastąpił po drugiej wojnie światowej. Upadek muru berlińskiego równie symbolicznie zakończył erę zimnej wojny. PODZIELONE MIASTO
FOTO: SSGT F. LEE CORKRAN, WIKIPEDIA
Po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku Niemcy, na mocy postanowień w Jałcie, podzielone zostały na 4 strefy okupacyjne, administrowane i kontrolowane przez USA, ZSRR, Wielką Brytanię i Francję. Podobnie, na 4 sektory, podzielono również Berlin. 23 maja 1949 roku ustanowiona została konstytucja nowego państwa niemieckiego, powstałego z połączenia trzech zachodnich stref okupacyjnych. We wrześniu na podstawie tej konstytucji utworzono Republikę Federalną Niemiec (RFN), a 7 października tego samego roku Niemiecką Republikę Demokratyczną (NRD). Formalnie Berlin miał status miasta zdemilitaryzowanego, składającego się z czterech sektorów (amerykańskiego, brytyjskiego, francuskiego i radzieckiego) i był niezależny od obu państw niemieckich. Miasto geograficznie leżało na terenie Niemiec Wschodnich, ale jego zachodnia część (nazywana Berlinem Zachodnim) okupowana była przez prodemokratycznych aliantów (Francję, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię). Wschodni obszar miasta określano jako Berlin Wschodni, który znalazł się
pod kuratelą rosyjską i był czwartą strefą okupacyjną. Początkowo obie części miasta (wschodnia i zachodnia) żyły wspólnie. Funkcjonował wspólny transport publiczny, mieszkańcy Berlina Wschodniego dojeżdżali codziennie do pracy do zachodniej części miasta, a rodziny odwiedzały się naprzemiennie. Sytuacja ta była w dłuższej perspektywie nie do pogodzenia, ponieważ mała enklawa Zachodu była stałym miejscem ucieczki dla wszystkich niezadowolonych z enerdowskich rządów. Chcące zaradzić tej sytuacji władze NRD pod osłoną nocy 13 sierpnia 1961 roku rozpoczęły budowę długiej na dziesiątki kilometrów fortyfikacji nazywanej murem berlińskim, która na zawsze odmieniła miasto. W kilka godzin tysiące żołnierzy i innych pracowników służb mundurowych NRD otoczyło drutem kolczastym Berlin Zachodni, który został w ten sposób całkowicie odgrodzony od terenów NRD. Stacje kolejki i metra umożliwiające podróże przez obie części miasta zamknięto, a wiele osób pozostało po nie swojej stronie muru.
Mur przy Bramie Brandenburskiej – 1989 r.
17
TRAVEL & HISTORIA
Jeden z odcinków muru – 1974 r.
Do dnia wzniesienia muru przez Berlin Zachodni uciekły z NRD dziesiątki tysięcy ludzi. Gdyby jednak z wyprzedzeniem ogłoszono plany budowy muru i wynikającej z tego blokady granicy, to do dnia jego wzniesienia na zachód uciekłyby prawdopodobnie setki tysięcy „Ossich”. Po wzniesieniu muru mieszkańcy Berlina Zachodniego mogli odwiedzać część wschodnią miasta, ale kierunek odwrotny był na początku całkowicie zablokowany. Po jakimś czasie powstały niewielkie udogodnienia, takie jak możliwość odwiedzania rodzin z okazji specjalnych wydarzeń, ale od dnia pojawienia się muru aż do jego upadku większość mieszkańców Niemiec Wschodnich została odcięta od zachodniej części miasta. Nie odstraszało to jednak mieszkańców NRD przed podejmowaniem prób przedostania się do wolnego świata. Drążono podkopy, próbowano uciec rzeką, tunelaFOTO: BUNDESARCHIV, BILD 145-P061246, O.ANG., CC-BY-SA 3.0, WIKIPEDIA
mi metra czy nawet kanalizacją. Przez kilka tygodni po wzniesieniu muru, po zachodniej stronie ulicy Bernauer Strasse, w gotowości czekała straż pożarna Berlina Zachodniego, która łapała uciekinierów skaczących z dachów czy okien wysokich pięter. Jedną z takich osób była Ida Siekmann, którą uważa sią za pierwszą śmiertelną ofiarę muru (zginęła w sierpniu 1961 r.). Ostatnią był Winfried Freudenberg, który spadł na ziemię podczas ucieczki (8 marca 1989 r.) balonem własnej roboty. Szacuje się, że przez 28 lat istnienia muru z Berlina uciekło nawet 5 tys. osób, ale nie wszystkim się udawało. W przypadku porażki czekało na nich więzienie lub w najgorszym przypadku śmierć. Zakłada się, że przez cały okres istnienia muru przy próbie ucieczki zginęło przynajmniej 136 osób, choć nieoficjalne szacunki są nawet dwukrotnie wyższe. Część ofiar zastrzelono, inne się utopiły w rzece Sprewie, która była elementem pasa granicznego i należała do Berlina Wschodniego. FOTO: BUNDESARCHIV, BILD 173-1321, HELMUT J. WOLF, CC-BY-SA 3.0
Budowa muru – 1961 r.
18
Określenie „mur berliński” nie całkiem odpowiada istocie tej struktury. Nie był to wąski mur przypominający średniowieczne fortyfikacje, lecz korytarz pustej ziemi (martwej strefy), który po obu stronach zamykał mur. Leżący pomiędzy nimi szeroki pas martwej strefy wypełniony był wieżami strażniczymi, zasiekami i zabezpieczeniami. Pas ten był jednak na tyle szeroki, żeby mieściły się tam czołgi i pojazdy opancerzone. Wspomnianą „martwą strefę” między murem zachodnim a wschodnim upodobały sobie króliki. Miały one tam idealne warunki do rozmnażania się – był to teren porośnięty trawą, gdzie mogły bezpiecznie mieszkać, bo nie niepokoiły ich ani inne zwierzęta, ani ludzie. Do dziś w Berlinie istnieje kilkanaście króliczych kolonii, głównie w zachodniej części miasta. W 2009 roku powstał „Królik po berlińsku” – polsko-niemiecki film dokumentalny z 2009 roku w reżyserii Bartosza Konopki. Opowieść o królikach żyjących w „strefie śmierci” jest swoistą alegorią potrzasku, w jakim znaleźli się mieszkańcy Berlina po powstaniu muru. Dokument był wielokrotnie nagradzany, został również nominowany do Oscara dla najlepszego krótkometrażowego filmu dokumentalnego.
FOTO: MARCO TEN DONKELAAR, UNSPLASH
KRÓLIK PO BERLIŃSKU
Fragment East Side Gallery
19
Miejsce Pamięci Muru Berlińskiego przy Bernauer Strasse
Mur berliński, tak samo jak wewnętrzna granica pomiędzy RFN i NRD, został uzupełniony zaporami przeciwczołgowymi, rowami, zasiekami, wieżami strażniczymi i drogami kontrolnymi. System ten był w ciągu minionych dziesięcioleci systematycz⚫ nie rozbudowywany i ulepszany. U zmierzchu jego istnienia (wiosna 1989) mur tworzyły: ⚫ • 156,4 km umocnień granicznych dookoła Berlina Zachodniego ⚫ o wysokości od 3,40 do 4,20 m, ⚫ • 111,9 km muru betonowego lub ceglanego, ⚫ • 44,5 km płotu z siatki stalowej, • 112,7 km umocnień granicznych w dzielnicy Poczdam, ⚫ • 43,7 km umocnień granicznych pomiędzy Berlinem Wschodnim a Berlinem Zachodnim, ⚫ • 0,5 km resztki murów zabudowań lub murów otaczających posesje, ⚫ • 58,95 km muru zbudowanego z płyt betonowych o wysokości 3,40 m, ⚫ • 68,42 km rozciąganych metalowych płotów o wysokości ⚫ 2,90 m („blokada pierwszoliniowa”), ⚫ • 161 km oświetlonego terenu granicznego, ⚫ • 113,85 km płotów granicznych i zaporowych, • 127,5 km płotów sygnalizacyjnych, ⚫ • 124,3 km umocnionych dróg dla zmotoryzowanych ⚫ oddziałów Straży Granicznej,
FOTO: MARKUS SPISKE, UNSPLASH
TRAVEL & HISTORIA
⚫ ⚫
Nastąpił dość niespodziewanie w nocy z 9 na 10 listopada 1989 roku. Sytuacja polityczna w Europie już wcześniej była rozchwiana, Związek Radziecki chylił się ku upadkowi, w Polsce koniec komunizmu stał się faktem po wyborach parlamentarnych w czerwcu 1989 roku, wygranych przez solidarnościową opozycję. Sprawujący władzę w NRD musieli zdawać sobie sprawę z nadchodzących zmian. Kluczową rolę w faktycznym upadku muru odegrał rzecznik Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) – Günter Schabowski. Podczas transmitowanej na żywo konferencji prasowej 9 listopada 1989 roku oświadczył on, że władze NRD złagodziły przepisy dotyczące podróży, pozwalając
każdemu obywatelowi wyjechać z kraju. Dopytywany przez dziennikarzy o termin wejścia nowych przepisów w życie, odpowiedział (błędnie), że zgodnie z jego wiedzą zaczynają one obowiązywać... natychmiast. Pomyłka NRD-owskiego dygnitarza wywołała efekt domina. Jego słowa zostały zinterpretowane jako ogłoszenie decyzji o natychmiastowym, bezwarunkowym otwarciu wszystkich granic. Mieszkańcy obu części podzielonego miasta zaczęli masowo gromadzić się w nocy przy przejściach granicznych. Po krótkiej wojnie nerwów przy placówce pograniczników na Bornholmer Strasse pierwszy szlaban poszedł w górę, a wszystkie pozostałe – wkrótce potem. Obywatele NRD zostali entuzjastycznie przyjęci przez berlińczyków z Zachodu, zaś na FOTO: DORIS ANTONY, WIKIPEDIA
UPADEK MURU
FOTO: SUPERIKONOSKOP, WIKIPEDIA
TRAVEL & HISTORIA
Mur w pobliżu Reichstagu – 1989 r.
reprezentacyjnej ulicy zakupowej Kurfürstendamm na spontanicznej imprezie zgromadziły się tysiące ludzi, a kawalkady trąbiących samochodów przetaczały się przez różne części miasta. Po 9 listopada i opanowaniu pierwszego zamieszania muru próbowano strzec z dotychczasową czujnością, jednak władze komunistycznych Niemiec zadecydowały w kolejnych tygodniach o ostatecznym otwarciu przejść granicznych. 13 czerwca 1990 rozpoczęto oficjalną rozbiórkę muru, a zakończono 30 listopada tego samego roku. Pozostawiono 6 odcinków budowli, które upamiętniają dawny podział. Obecnie
22
Fragment muru – 1986 r. Po lewej: otwarcie granicy – 1989 r.
FOTO: FLORIAN SCHÄFFER, WIKIPEDIA
FOTO: BUNDESARCHIV, BILD 183-1989-1118-028, CC-BY-SA 3.0, WIKIPEDIA
istnieje ponad 20 obiektów będących pomnikami muru – wlicza się w to m.in. kilkaset metrów muru stojącego w oryginalnym miejscu oraz kilka wież strażniczych. Jeszcze przez jakiś czas po 9 listopada istniały kontrole graniczne i wizy, ale symboliczny początek procesu zjednoczenia kraju został przypieczętowany i dla Niemców to właśnie 9 listopada 1989 jest symboliczną datą upadku muru.
MUR W POPKULTURZE Mur berliński od początku swego istnienia inspirował wielu artystów, zarówno tych uprawiających sztuki wizualne, jak i muzyków.
FOTO: CARMEL ROSSEN, UNSPLASH
East Side Gallery ciągnąca się wzdłuż Mühlenstraße jest chyba najbardziej znanym miejscem kojarzonym z murem. W 1990 roku, na zachowanym fragmencie
wewnętrznego muru (po jego stronie wschodniej) 118 artystów z 21 krajów stworzyło ponad 100 murali, w tym ikoniczny już dziś obraz przedstawiający całujących się Leonida Breżniewa oraz Ericha Honeckera (przywódcy NRD). ESG nazywana jest czasem najdłuższą na świecie galerią sztuki na świeżym powietrzu i trudno się temu przydomkowi dziwić – pracami graficznymi pokryto około 1300 metrów muru!
23
TRAVEL & HISTORIA
Co warto zobaczyć? • Miejsce Pamięci Muru Berlińskiego przy Bernauer Strasse, gdzie zobaczymy fragment fortyfikacji w historycznym, oryginalnym kształcie, • Checkpoint Charlie (na sąsiednich zdjęciach), czyli miejsce po dawnym przejściu granicznym, gdzie ustawiono pomnik w formie budki strażniczej. • Wspomnianą East Side Gallery, • Pałac Łez (niem. Tränenpalast) – historyczna hala odpraw oraz punkt kontroli, przez które musiał przejść każdy wybierający się z NRD do Berlina Zachodniego. • Most Glienicke łączący Berlin z Poczdamem, nazywany jest „mostem szpiegów”, ponieważ kilkukrotnie posłużył jako miejsce wymiany więzionych agentów pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim. Podczas jednej z nich (11 czerwca 1985 roku), za żelazną kurtynę powrócił Marian Zacharski. W 2015 roku na ekrany kin trafił film „Most szpiegów” (reż. Steven Spielberg) z Tomem Hanksem, który nawiązuje do historii mostu.
24
twórni Hansa Records w Berlinie, położonym około 500 metrów od... muru berlińskiego – oczywiście po stronie zachodniej. Najbardziej jednoznacznym muzycznym nawiązaniem do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej na naszym kontynencie jest utwór „Wind of Change” niemieckiej grupy Scorpions. Rockowa ballada napisana w 1990 roku przez Klausa Meine, stała się niemal hymnem tamtego czasu, kiedy to wiatr historycznych zmian zmiótł nie tylko mur, ale też komunizm w Europie... ■
ZDJĘCIA: UNSPLASH
Z kolei jednym z najbardziej dobitnych muzycznych przykładów na wpływ atmosfery z tamtych lat jest tytułowa piosenka z płyty „Heroes” (1977) Davida Bowiego, która miała być inspirowana parą kochanków spotykających się przy murze. Artysta mieszkał nawet przez kilka lat w Berlinie, ponieważ był wówczas bardzo zainteresowany nowo powstającą muzyką niemiecką. Inną płytą inspirowaną zimnowojenną atmosferą miasta oraz jego zjednoczeniem jest album „Achtung baby” (1991) irlandzkiej grupy U2. Ciekawostką jest fakt, że oba wymienione albumy były nagrywane w studiu wy-
z księgarskiej półki
ZNIKAJĄCA POLSKA Znikająca Polska to historia transformacji opowiedziana z perspektywy miasta średniej wielkości. Włocławek to polskie Detroit, przemysłowy ośrodek, który wbija gwóźdź do własnej trumny. Zamiast wielkiej polityki mamy tu historie ludzi: od tych, którzy zbierali złom, po tych, którzy flirtowali z rodzącym się kapitalizmem. W tle: zrujnowane fabryki, rodząca się drobna przedsiębiorczość i brutalna reforma administracyjna. Miasto upada, ale w nim pozostają ludzie. Oprawa miękka ze skrzydełkami, format 12,5 x 19,5 cm, 210 s. Cena 29,90 zł WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA sklep.zysk.com.pl
AMERYKA. ZIEMIA KOLOROWYCH PUSTYŃ Stany Zjednoczone Ameryki Północnej to młode państwo, ale to nie znaczy, że nie ma w jego granicach zabytków architektonicznych o wielowiekowej metryce sięgającej czasów prekolumbijskich. Na ogromnym obszarze podzielonym w XIX wieku na cztery stany – Arizonę, Nowy Meksyk, Kolorado i Utah – mieszkały liczne plemiona indiańskie. Niektóre z nich, jak lud Anasazi, osiągnęły bardzo wysoki stopień rozwoju. Monumentalne budownictwo, mnogość zabytków archeologicznych i ich różnorodność każą owych twórców zakwalifikować do rangi budowniczych wielkiej cywilizacji, nieodstającej tak bardzo od tych ludów, które dały początek cywilizacjom Meksyku i Peru. Budownictwo prehistorycznych Indian z południowego zachodu jest jedyne w swoim rodzaju, nigdzie indziej na świecie w podobnej postaci nie występuje. Co więcej, owe ludy zamieszkiwały obszar półpustyń o niewyobrażalnej piękności, na co składają się nie tylko spektakularne formacje skał i dziewiczość potężnych łańcuchów górskich, ale i opalizujące światło, które w różnych porach dnia i w różnych porach roku formuje świat natury niczym z bajki. Poprzez zamieszczone w książce liczne ilustracje autor próbuje oddać niezwykłość i urodę tego skrawka naszego globu. Oprawa miękka, format 16,5 x 20,5 cm, 288 s. Cena 44,90 zł WYDAWNICTWO BERNARDINUM ksiegarnia.bernardinum.com.pl
APARTAMENT W HOTELU WOJNA „Donieck to miasto jak każde inne – pod warunkiem że nie weźmie się pod uwagę wojny na jego przedmieściach, pustek na ulicach i strachu z tyłu głowy”. Mamuka jako czternastoletni chłopiec brał udział w wojnie w Gruzji, po latach wylądował na froncie w Donbasie, gdzie strzelał do Rosjan z automatu, walczył z nimi wręcz i namierzał ich pozycje przed ostrzałem z moździerzy. Jura to przestępca, który trafił w szeregi prorosyjskich bojowników. Liza żyła na przedmieściach Ługańska. Kiedy wyjechała na kilka tygodni, żeby schronić się przed atakami separatystów, nie podejrzewała, że już tam nie wróci. Tomáš Forró opowiada o wojnie w Donbasie z samego serca konfliktu. Rozmawia z ludźmi po obu stronach frontu, niejednokrotnie naraża życie i potajemnie jeździ tam, dokąd nie zapuszcza się żaden dziennikarz. Wnikliwie opisuje sytuację polityczną na wschodzie Ukrainy i rosyjską taktykę wojny hybrydowej, w której walka konwencjonalna miesza się z partyzantką, a fakty z propagandą. Jego analizy są nieodłącznie związane z historiami ludzi, dla których wojna i jej skutki są bolesną codziennością. Wielka polityka przeplata się tutaj z małą, a losy żołnierzy z losami zwykłych rodzin, którym konflikt odebrał wszystko. Oprawa twarda, format 13,3 x 21,5 cm, 432 s. Przekład: Andrzej S. Jagodziński. Cena 49,90 zł WYDAWNICTWO CZARNE czarne.com.pl
26
TRAVEL & NATURA
FIŃSKA PRZYGODA ZIMOWĄ PORĄ TEKST I ZDJĘCIA KARINA O'NEILL
Mam pytanie – jaka wydaje wam się północna Finlandia zimą? Niech zgadnę… zimna, ciemna i do tego droga? I tak właśnie zareagował mój mąż na pomysł wyjazdu tam w lutym. Nie dałam, rzecz jasna, za wygraną i przedstawiłam mu kilka niepodważalnych powodów, by tam pojechać!
28
Stary młyn przy kataraktach Myllykoski na rzece Kitka
29
TRAVEL & NATURA
1. Zamieszkamy w samym sercu Parku Narodowego Oulanka w jednym z najsłabiej zaludnionych obszarów w Europie. Populacja Finlandii to raptem 5,5 miliona, a im dalej na północ, tym mniej ludzi i miast. Tutaj dominuje wszechobecna dziewicza natura, a powietrze jest nieskazitelnie czyste, o czym świadczą porosty na drzewach. Pobyt w lesie potrafi zdziałać cuda – ukoić duszę i zmęczony umysł, szczególnie jeśli na co dzień mieszkamy w środowisku stworzonym przez człowieka. To idealne miejsce na praktykę Shinrin-yoku, czyli kąpieli leśnych, ale też na doświadczanie czegoś zupełnie nowego. To w tej części kraju znajduje się region, który się nazywa Laponia. Znamy ją jako ojczyznę reniferów, Świętego Mikołaja i zorzy polarnej. To już wystarczy, żeby tu przyjechać, ale… można też wybrać mniej oczywiste miejsce i zaszyć się w bazie otoczonej przyrodą i korzystać z uroków miejsca na różne sposoby.
30
2. Finlandia zimową porą ma wiele do zaoferowania osobom, które, tak jak my, lubią aktywność na świeżym powietrzu i przyrodę! Owszem jest zimno, ale za to pięknie! Na tej wysokości geograficznej śnieg jest gwarantowany. Często puch pokrywa każdą gałązkę i wszystko wokół wygląda jak zimowa kraina czarów… To raj dla kochających przyrodę, fotografów i idealne miejsce na dłuższe lub krótsze spacery w rakietach śnieżnych – w końcu nasza baza jest w parku narodowym i mamy kilka szlaków do wyboru. Z jednej strony jest jezioro, a w drugim kierunku płynie wartka rzeka ze starym młynem na brzegu, który można podziwiać z wiszącego mostu. I oczywiście bezkresne lasy, po których kicają zające, biegają lisy, chodzą łosie, a nad głowami latają arktyczne sójki. Śnieg utrzymuje się tu przez kilka miesięcy (najbezpieczniej jest pojechać
Wycieczka przez las na skuterach śnieżnych
między grudniem i marcem), co oznacza, że można uprawiać różne zimowe sporty. Będziemy mieli szansę spróbować swoich sił na uwielbianych przez Skandynawów nartach biegowych. Nie jest to takie łatwe, nawet dla narciarzy zjazdowych! A przynajmniej będzie frajda z nauki jazdy na zamarzniętym jeziorze, zanim pojedziemy do lasu. Wywrotki w miękkim puchu i dobra zabawa gwarantowane. Na tym samym jeziorze będziemy się uczyć budować schronienie ze śniegu, tzw. quinzee (to rodzaj igloo), i… w nim spać, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota! W niedalekiej miejscowości Ruka będzie możliwość pojeżdżenia na nartach zjazdowych lub snowboardzie, a nawet pojechania na safari skuterem śnieżnym, na którym będzie można poczuć wiatr we włosach podczas szybkiej jazdy po leśnych szlakach, a na koniec wcisnąć gaz do dechy na zamarzniętym jeziorze. Wisienką na torcie będą zaprzęgi psów husky w Parku Narodowym Riisitunturi. Spędzimy pół dnia zaopiekowani przez życzliwą rodzinę Finów, którzy psy traktują jak członków rodziny (a mają ich ponad 80!) i mogą się poszczycić nagrodami za etyczne i świado-
me działania. Na tę kilkugodzinną wycieczkę w przepięknej scenerii wyjątkowego parku narodowego, gdzie świerki są pokryte grubą warstwą skondensowanego szronu i tworzą fotogeniczny biały las, zabierze nas wspaniały człowiek i właściciel farmy, Lauri, który nauczy nas, jak bezpiecznie kierować saniami, i zadba o dobrą atmosferę na szlaku. Sunąc psim zaprzęgiem przez ciche, pokryte śniegiem lasy, poczujemy się najbardziej oderwani od zgiełku miejskiego życia. Po powrocie i obowiązkowym wygłaskaniu każdego z psiaków będzie czekała na nas pyszna i sycąca zupa fińska, którą zjemy w namiocie ogrzewanym żywym ogniem. Farmę reniferów też odwiedzimy – w końcu Skandynawia to kraj reniferów, a w samej Laponii jest ich więcej niż ludzi! Okazuje się, że nawet renifery widziane w lesie mają swojego właściciela – nie ma dzikich reniferów! Latem są wypuszczane, by pasły się swobodnie, a następnie zaganiane z powrotem na zimę do zagrody na farmie. Dzięki temu będziemy mogli je zobaczyć z bliska, przejechać się saniami, nakarmić młode renifery z ręki ich przysmakiem… porostami!
31
TRAVEL & NATURA
Lider zaprzęgu czeka na sygnał
3. Zadbają o nas wspaniali przewodnicy pasjonaci, którzy kochają to, gdzie mieszkają i co robią. Finowie są gościnni i doceniają wszystko, co oferuje im otoczenie. Żyją zgodnie z rytmem natury i starają się pokazać przybyszom, jakie mają szczęście. A przy okazji mówią dobrze po angielsku. Oddając się w ich ręce, mamy zagwarantowaną dobrą zabawę, punktualność, doświadczenie zgodne z oczekiwaniami i profesjonalną opiekę na najwyższym poziomie. Zabiorą nas na wycieczkę pieszą po parku narodowym, nauczą chodzić w rakietach śnieżnych i podstaw narciarstwa biegowego, opowiedzą o życiu w Finlandii, wybudują z nami quinzee i zrobią to wszystko ze szczerym uśmiechem na ustach.
32
4. Będziemy próbować lokalnych przysmaków, na przykład burgera z renifera czy zupy z łososia. Te sycące i pyszne dania przygotują dla nas kucharze w naszej leśnej bazie. Będzie również ognisko! Wieczorem wygrzejemy się w saunie i wskoczymy do zaspy śnieżnej, by się schłodzić. Pogramy w karty przy kominku z ciekawymi ludźmi z innych krajów albo będziemy czytać książki i słuchać muzyki w naszym pokoju z ogrzewaną podłogą i widokiem na ośnieżony las. Jednym słowem, nie będzie nam brakować do szczęścia niczego, a o owo szczęście i doskonałą organizację naszego czasu przez 8 dni zadbają profesjonalni i uśmiechnięci opiekunowie przewodnicy w bazie.
TRAVEL & NATURA
Jakiej bazie? Planując wyjazd do Finlandii, chciałam zaszyć się gdzieś pośrodku lasu, gdzie wychodząc na spacer w rakietach śnieżnych o wschodzie słońca (spokojnie, nie zwariowałam, wschód w lutym jest po 8. rano), usłyszę tylko skrzypienie śniegu pod nogami i nie spotkam nikogo innego na szlaku. Jest wiele takich małych i klimatycznych ośrodków zbudowanych z drewna i rozsianych po kraju. Funkcjonują jako samowystarczalne bazy dla przyjezdnych, gdzie wszystko jest wliczone w cenę: transfery, posiłki, sporty i wycieczki, opieka przewodników. Pozwala to na totalny relaks. Nie trzeba przeszukiwać godzinami sieci w poszukiwaniu transferów, porównywać zakwaterowania,
34
szukać organizatorów, którzy zabiorą nas na wycieczkę np. psim zaprzęgiem. Najlepiej znaleźć rodzinny interes, gdzie zadbane psy są traktowane jak członkowie rodziny, a o sposób na biznes nie jest tu tak łatwo. Ośrodek współpracuje ze sprawdzonymi firmami i możemy być pewni, że nasze pieniądze i czas są dobrze wykorzystane. Zaplanować każdy dzień nie do końca jest łatwo, gdyż wszystko się dzieje, kiedy jest jasno (a światła dziennego zimą jest niewiele), wszystko ma dokładnie ustalony czas i trzeba się stawić na konkretną godzinę we wskazanym miejscu. Nie musimy wynajmować pokoju w miasteczku i być otoczonymi budynkami zamiast ciszą i lasem za oknem. Nie musi-
my ciągle się spieszyć lub czegoś szukać, bądź też wynajmować domku gdzieś na uboczu, robić zakupów i gotować albo jeździć po oblodzonych drogach wynajętym autem. Będąc na takim zorganizowanym tygodniu, dostaniemy ubranie (buty, polarowe spodnie i bluzy, kombinezon), plecaki, a nawet sprzęt sportowy (rakiety śnieżne i narty biegowe) na cały pobyt do dyspozycji. Dzięki temu możemy wyjść na szlak czy pobiegać na nartach w parku narodowym, kiedy tylko chcemy, bez ograniczeń i dodatkowych kosztów. Nie musimy też kupować specjalnych ubrań przed wyjazdem i polegać na swoim obuwiu (wierzcie mi, że nasze zwykłe buty zimowe nie poradzą sobie całymi dniami w głębokim śniegu przy mrozie -15 stopni).
REKLAMA
TRAVEL & NATURA
Toaleta na trasie
W Finlandii spędziliśmy wyjątkowy tydzień na doświadczaniu czegoś zupełnie nowego w życiu każdego dnia, i to w otoczeniu pięknej przyrody. Każdy dzień rozpoczynaliśmy od spaceru o wschodzie słońca w rakietach śnieżnych do starego młyna, gdzie małe ptaszki nurkowały w rwącej rzece, a na świeżym śniegu widać było ślady arktycznych zajęcy. Zamieszkaliśmy w hotelu z drewna w parku narodowym, gdzie codziennie ucztowaliśmy przy kominku z ludźmi z dalekich krajów,
36
a po kolacji ogrzewaliśmy się w saunie. Czuliśmy się zaopiekowani przez cudownych lokalnych przewodników, których imiona wciąż pamiętamy. Ten tydzień w zimowej fińskiej dziczy to był prawdziwy relaks dla ciała i duszy. Niezapomniany tydzień pełen wrażeń w zimowej scenerii rodem z Narnii. Musimy kiedyś tam wrócić, bo nie dane nam było zobaczyć spektakularnej zorzy polarnej, ale planujemy odwiedzić to magiczne miejsce na dalekiej północy latem, kiedy światło dnia nigdy się nie kończy. ■
Nie masz czasu zadbać o siebie?
Skorzystaj z Kompleksowego Przeglądu Stanu Zdrowia W Szpitalu Centrum Medycznego Damiana
POTRZEBUJESZ JEDYNIE 24H! przegladzdrowia.damian.pl
696 076 701
opieka.szpitalna@damian.pl
Z DALEKA I Z BLISKA
NAJWIĘKSZA
GÓRSKA TWIERDZA W EUROPIE TEKST ANNA PIERNIKARCZYK
38
ZDJĘCIA: WIKIPEDIA
Srebrna Góra to niewielkie historyczne miasteczko, pięknie położone na Dolnym Śląsku, pomiędzy Nową Rudą i Ząbkowicami Śląskimi, na granicy Gór Sowich i Bardzkich, u wlotu do malowniczej Kotliny Kłodzkiej. Najważniejszą, a przy tym największą atrakcją jest tutaj Twierdza Srebrna Góra – cenny zabytek militarny kontynentu i jedna z najważniejszych atrakcji Dolnego Śląska. To największa górska twierdza w Europie, a jej zwiedzanie z przewodnikiem ubranym w historyczny strój żołnierza epoki napoleońskiej to prawdziwa przyjemność i podróż w czasy militarnego funkcjonowania srebrnogórskich fortów!
ZWIEDZANIE Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem, który świetnie zna ten teren i historię twierdzy, o której opowiada tak ciekawie, że nieco ponadgodzinna wędrówka mija jak mrugnięcie okiem. Do tego ton opowieści jest momentami żartobliwy, co zdecydowanie uprzyjemnia czas spędzony w labiryntach fortów i spodoba się również dzieciom. Jednak temat nie jest specjalnie rozrywkowy i po wizycie w twierdzy wiem jedno: nie chciałabym tam być w roli żołnierza w tamtym czasie, bo to miejsce w zasadzie niczym się nie różni od więzienia! Podczas zwiedzania wychodzi się też na koronę twierdzy, która jest zarazem wspaniałym punktem widokowym, można stąd podziwiać panoramę Sudetów, a dokładniej Gór Opawskich, Masywu Śnieżnika i bliżej wznoszących się grzbietów Gór Bardzkich i Sowich. Nam podziwianie widoków nie było dane, niebo zsunęło się niemal na nasze głowy i widok ledwo dochodził do połamanej sosny, przypominającej mi tę z Sokolicy w Pieninach!
Pamiętajcie, że temperatura powietrza w części podziemnej nie przekracza 10 stopni Celsjusza (nawet latem), zatem warto mieć ze sobą dodatkową bluzę czy sweter. Buty też trzeba wziąć wygodne i takie, które mogą się pobrudzić, bo nie wszystkie fragmenty są suche i wybrukowane. Miejscami wygląda to podobnie jak wtedy, kiedy twierdza była użytkowana.
DOJAZD Forty ze względu na swe rozmiary robią ogromne wrażenie na turystach, szczególnie Donżon. Aby go zobaczyć, należy dojechać do Przełęczy Srebrnogórskiej, a stąd koło schroniska udać się pieszo krętą, malowniczą drogą pod górę, która jest wyłączona z ruchu samochodowego. Spacerek trwa jakieś 15 minut, osoby niepełnosprawne mogą podjechać samochodem pod samą twierdzę. W okresie letnim w weekendy z przełęczy Srebrnogórskiej do Twierdzy kursuje odpłatna kolejka FortFan Express. Cena biletu w obie strony to kilka złotych.
39
Z DALEKA I Z BLISKA
HISTORIA Twierdza Srebrna Góra została zbudowana w latach 1765-1777 na rozkaz króla Prus Fryderyka II Wielkiego, według projektu inżyniera Ludwiga Wilhelma Regelera – pruskiego podpułkownika. Tak naprawdę nie było większego sensu militarnego do zbudowania tak ogromnej twierdzy w tym miejscu. Mówi się, że król Fryderyk po prostu nie lubił Słowian, a Polaków wręcz nienawidził, więc kiedy pewien Chorwat wystrzelił w jego stronę, oznajmił, że nikt nie będzie więcej do niego strzelał!
Tworzenie Twierdzy Srebrna Góra było tak wielkim przedsięwzięciem, że na miejscu zbudowano wówczas tartak, cegielnię, wapienniki, wodociąg i liczne drogi transportowe. Zewnętrzne mury forteczne wykonano z wydobytego na miejscu kamienia, a cegłę wykorzystano tylko do wykończenia wnętrz kazamat, wewnętrznego muru dziedzińca Donżonu i obu bram wjazdowych. Narożniki i rynny wykonano z białego lub czerwonego piaskowca.
FOTO: ANNA PIERNIKARCZYK
Oficjalnie Twierdza Srebrna Góra miała bronić Śląska, zdobytego przez Prusy w 1740 roku. Pod budowę fortyfikacji wybrano dwa górujące nad Przełęczą Srebrną
wzniesienia: Forteczną Górę (Warowną, 686 m n.p.m.) oraz Ostróg (627 m n.p.m.). Dziś Fort Ostróg można również zwiedzać, opiekuje się nim inny właściciel, ale można kupić wspólny bilet z Twierdzą. Tam zwiedzanie ma charakter musztry i też jest bardzo ciekawe.
40
KRÓLEWSKI WYPOCZYNEK
W PAŁACU HENRYKÓW
Pałac Henryków usytuowany jest nieopodal miasta Szprotawa (2 km od centrum) w województwie Lubuskim, położonego 50 km na południe od Zielonej Góry, 80 km od Zgorzelca i 140 km na wschód od Wrocławia. Szprotawa to malownicze i zabytkowe miasto z wieloma zabytkami i innymi atrakcjami turystycznymi, położone między dwiema rzekami - rzeką Bóbr i Szprotawa, gdzie latem organizowane są spływy kajakowe. Spacer z Pałacu do centrum Szprotawy trwa 15 minut. Nocleg w pałacu z historią, otoczonym dużym, malowniczym ogrodem, w którym słychać tylko niczym niezakłócony szmer wody spadającej z fontanny, zapewni doskonały wypoczynek.
Czas w ogrodzie przy śpiewie ptaków, dobrej książce i doskonałym posiłku przygotowanym przez naszego kucharza pomoże cieszyć się niezapomnianym pobytem. Posiadłość to ponad 6 hektarów zieleni – ukwiecony ogród z ławeczkami i leżakami, park pełen starych drzew oraz mały staw z wysepką, do której prowadzi malowniczy drewniany mostek. Bliskość autostrady A 4 i drogi S3 czyni lokalizację dostępną z każdego miejsca Polski oraz Europy.
Zapraszamy! Pałac Henryków Henryków 70 67-300 Szprotawa
info@palac-henrykow.pl | www.palac-henrykow.pl +48 68 888 00 44 | +48 505 609 906
Z DALEKA I Z BLISKA
ZALETY - ciekawy obiekt historyczny - autentyczne wnętrza -zwiedzanie z dużą dawką humoru - przewodnicy w strojach z epoki - możliwość strzelenia z broni - piękne widoki z twierdzy przy sprzyjającej pogodzie - bezpłatny parking - kobiety w ciąży i osoby niepełnosprawne mogą podjechać na górny parking
WADY - konieczność dojścia pieszo pod górę z niższego parkingu (około 15 minut) może stanowić dla niektórych problem
Co ciekawe, przy budowie twierdzy zatrudniano około 4 tys. robotników z zachodnich Niemiec i Czech, również okoliczna ludność była zmuszana do pracy przy budowie fortów. Cała twierdza składała się z 299 kazamat i 54 izb strzeleckich. Na wypadek wojny załoga miała liczyć blisko 4 tys., a w razie potrzeby nawet 5 tys. żołnierzy. Artyleria forteczna obejmowała 264 działa, haubice i moździerze. Twierdza była na tyle samowystarczalna, żeby wytrzymać nawet 3-miesięczne oblężenie, skrywała studnie w każdym forcie, piekarnie, browar, zwierzęta hodowlane i żywność w magazynach. Lata po II wojnie światowej przyniosły postępującą dewastację twierdzy, złupionej wcześniej przez wojska radzieckie. Dopiero w 1965 roku PTTK i Komenda Dolnośląskiej Chorągwi ZHP podpisała porozumienie, na mocy którego uprzątnięto II Fort Rogowy i nada-
42
no mu nazwę „Harcerz”. Fort Ostróg uprzątnięto przy pomocy ówczesnego (1969) ministerstwa górnictwa i przemianowano na Fort Górnik. W dniu 28 czerwca 1974 na terenie Fortu Donżon otwarto muzeum ciężkiej broni palnej. Dziś Twierdza Srebrna Góra to bardzo ważny element militarnego dziedzictwa kulturowego Europy. Rozporządzeniem Prezydenta RP z dnia 14 kwietnia 2004 r. została uznana za pomnik historii. W 2020 roku dostała duże dofinansowanie z funduszy norweskich – ponad 15 milionów złotych. Taka kwota pozwoli na otwarcie nowych, niedostępnych obecnie przestrzeni. Zostaną m.in. odbudowane mosty forteczne, powstaną też nowatorskie ekspozycje, których zwiedzanie będzie jeszcze ciekawsze i będzie się tu można poczuć jak w żywym muzeum.
ZDJĘCIA: ANNA PIERNIKARCZYK
WARUNKI ŻYCIA W TWIERDZY
OBRONNOŚĆ A należy pamiętać, że Twierdza Srebrna Góra w latach swej świetności, czyli w XVIII wieku, była najnowocześniejszą w Europie. Jej budowa była ogromnym przedsięwzięciem, składała się z 6 sporych fortów oraz wielu budowli pomocniczych.
FOTO: WIKIPEDIA
Były bardzo ciężkie i surowe. Nie można było opuszczać twierdzy pod groźbą śmierci, a nawet za błahostki obowiązywały kary, i to bardzo zmyślne i bolesne. A gdy już się dostałeś do szpitala, to rzadko opuszczałeś go żywy. Lekarze nie myli rąk, a anatomii uczyli się na zmarłych, tak więc do opatrunków i operacji często podchodzili prosto od ciał ofiar. Dodając do tego wilgotne i niehigieniczne warunki życia w twierdzy oraz
skromne jedzenie, nie dziwi wysoka śmiertelność żołnierzy stacjonujących w takich miejscach!
43
Z DALEKA I Z BLISKA
Ogromne, grube mury twierdzy i jej specyficzne położenie były kiedyś nie do pokonania. Do dziś czuje się tu chłód i wilgoć murów, zwłaszcza w korytarzach zbudowanych pod powierzchnią góry. Stacjonowało w niej zwykle około 3,5 tys. żołnierzy. Bardzo trudno było nie tylko dostać się do twierdzy, ale też wydostać się z niej. Ponoć udało się to tylko kilku śmiałkom. Inni przypłacili to życiem, ginąc od kul z karabinów lub spadając z prawie pionowych ścian. Twierdza do dziś robi ogromne wrażenie. Jest monumentalna, ma setki podziemnych tuneli i labiryntów, w których można się łatwo... zgubić. ■
ZDJĘCIA: ANNA PIERNIKARCZYK
Więcej na: www.polskieszlaki.pl
- INFORMACJE PRAKTYCZNE Kwiecień – październik: 10.00-18.00 Listopad – marzec: 10.00-17.00 W wakacje w weekendy: 10.00-19.00 - Bilety: normalny 25 zł, ulgowy 17 zł (rodzinny 72 zł) - Dzieci do lat 4 bezpłatnie, zniżka z Kartą dużej rodziny - Bilet wspólny z Fortem Ostróg-Spitzberg w weekend: normalny 34 zł, ulgowy 21 zł - Parking: bezpłatny na przełęczy, skąd można dojść do twierdzy w 15 minut pieszo (latem jeździ kolejka, 5 zł w obie strony) - Bezpłatny parking górny dostępny jest dla osób niepełnosprawnych i kobiet w ciąży - Zwiedzanie z przewodnikiem, indywidualnie można zwiedzać tylko część trasy - Obiekt dostępny dla psów, ale tylko na smyczy Na miejscu w sezonie gastronomia i pamiątki Więcej informacji pod adresem www.forty.pl
44
NA RYNKU
Przydatne w podróży
i nie tylko...
Przenośny głośnik SRS-XB13 jest wytrzymały, a jego specjalnie zaprojektowany pasek bardzo przydaje się w podróży. Technologia Extra Bass™ i procesor Sound Diffusion zagwarantują mocne brzmienie. Stopień ochrony przed wodą i pyłem IP671 oznacza, że głośnik spisuje się na zewnątrz równie dobrze jak w domu. Naładowany akumulator wystarczy nawet na 16 godzin pracy. Cena: 149 złotych sony.pl
Zegarek G-Shock Mudmaster GWG-2000-1A1ER (CASIO) z pewnością będzie przydatny podczas każdej wyprawy. Termometr i barometr pozwalają sprawdzać warunki atmosferyczne i unikać złej pogody. Cyfrowy kompas umożliwia kontrolę kierunku podróży, a wysokościomierz wskazuje wysokość do 10 000 m n.p.m. Czasomierz wyposażono też w radiową synchronizację czasu z zegarem atomowym oraz w zasilanie solarne. Klasa wodoszczelności WR 200 umożliwia swobodne pływanie i nurkowanie z zegarkiem. Cena: ok. 3600 złotych zibi.pl
Vx Touring Expandable 2-w-1 Carry-On Duffel jest nowoczesną hybrydą (plecak i torba) łączącą funkcjonalność i poręczność. To model stworzony z myślą o zapewnieniu maksymalnego komfortu i usprawnieniu pakowania na krótkie podróże. Ma przemyślany układ wnętrza z zapinaną na zamek kieszenią z siateczki umożliwiającą bezpieczne przechowanie. Przednia kieszeń mieści laptopa. Cena: 1800 złotych victorinox.com/pl
Liam Wallet to bardzo funkcjonalny portfel mocowany (samoprzylepną dwustronną taśmą) do etui telefonu. Pomieści karty płatnicze, prawo jazdy i gotówkę. Dodatkowo można łatwo przyczepić klucze do elastycznego paska, utrzymując wszystko w jednym miejscu. Wykonany z wysokiej jakości skóry ekologicznej, może też służyć jako stabilna podstawka smartfona. Cena: 16 dolarów elusefor.com
Latarka NEBO Torchy 2K posiada 5 trybów oświetlenia: wysoki, średni, niski, stroboskop i TURBO (2000 lumenów). Została wykonana z anodyzowanego aluminium lotniczego zapewniającego odporność na uderzenia. Wodoodporna, kieszonkowa konstrukcja z łatwością mieści się w torbie, plecaku lub tylnej kieszeni. Przydatny klips umożliwia przymocowanie do paska lub boku plecaka. Latarka ma zasilanie akumulatorowe (ładowarka w zestawie). Cena: ok. 50 dolarów nebo.acgbrands.com
48
REPORTAŻ
JEZIORO ARALSKIE
Jak zwiedzić coś, czego nie ma? Po zamkach i twierdzach pozostają zawsze jakieś ruiny lub choćby fundamenty budowli. Po zniszczonych miastach odnajdujemy gruzy, zaś po spalonych lasach pogorzeliska. A co pozostaje po jeziorze wielkości morza, które zniknęło? Błoto? Równina? Wielka dziura w ziemi? Zapraszam was w podróż nad Jezioro Aralskie, które kiedyś było czwartym największym jeziorem naszej planety.
50
FOTO: PATRICK SCHNEIDER, UNSPLASH
TEKST MICHAŁ WALCZEWSKI
D
ście odtworzenie granic tego gigantycznego jeziora jest dość problematyczne, zwłaszcza że przez miliony lat zmieniało ono swoją objętość; raz kurcząc się, innym zaś razem rozszerzając swój zasięg. Jezioro Aralskie jeszcze w latach 60. minionego wieku miało objętość ponad tysiąca kilometrów sześciennych wody. Czy to dużo? Ponownie odwołajmy się do porównań: najwięcej wody w Polsce znajduje się w jeziorze Mamry – 1 kilometr sześcienny (jeden!). Łącznie tysiąc największych jezior w naszym kraju to zaledwie niecałe 17 kilometrów sześciennych. A przecież jesteśmy krajem zasobnym w jeziora. Gdyby wodami Jeziora Aralskiego zalać całe województwo mazowieckie, otrzymalibyśmy powódź o głębokości 30 metrów. Niestety Jeziora Aralskiego dziś już nie ma. Znikło z powierzchni Ziemi w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat. Oczywiście można się spierać o nazewnictwo, studiować mapy satelitarne i analizować linię brzegową. Można udowadniać, że coś tam jeszcze – gdzieniegdzie – jest. Fakty są jednak takie, że z dumnego kiedyś jeziora zostały zaledwie skromne bajorka, a jego powierzchnia zmniejszyła się o 93 procent. Co się stało? Po zwycięstwie rewolucji władze sowieckie postanowiły zmienić tereny nowych republik azjatyckich w krainy mlekiem i miodem płynące. Reformy rolne trwały tutaj już od lat trzydziestych, a bezkresne przestrzenie stepów od zawsze rozpalały wyobraźnię sowieckich politruków. A gdyby tak na tych setkach milionów hektarów posadzić ziemniaki? Albo zboże? Spichlerze Ukrainy byłyby niczym w porównaniu z bogactwami dostarczanymi przez dwie republiki sowieckie: kazachską i uzbecką. Rozwiązując w ten sposób problem wyżywienia ludności Kraju Rad, można byłoby tworzyć milionowe armie żołnierzy. Można byłoby ponieść rewolucję dalej w świat.
ZDJĘCIA: NASA, WIKIPEDIA
ecyzja o wyruszeniu na zachód, nad Jezioro Aralskie, była dość trudna do podjęcia. Od starej stolicy Kazachstanu, Ałmaty, do Jeziora Aralskiego (a raczej do tego, co z niego zostało) dzielił nas dystans prawie 1600 kilometrów. I drugie tyle drogi powrotnej. Mimo wszystko zdecydował koronny argument – „nigdy więcej nas tutaj przecież nie będzie”. Wypożyczyliśmy więc samochód i wyruszyliśmy w czterodniową podróż przez kazachskie stepy – chcieliśmy dotrzeć do jeziora niegdyś tak wielkiego, że nazywano je morzem. Jezioro Aralskie jeszcze pięćdziesiąt lat temu było czwartym lub piątym co do wielkości jeziorem na świecie. Pod względem powierzchni zajmowało obszar równy powierzchni województwa wielkopolskiego i mazowieckiego razem wziętych. Albo inaczej – zajmowało tyle miejsca, co cała Litwa. Krótko mówiąc: było całkiem spore! By zrozumieć współczesną historię jeziora, należy najpierw pochylić się nieco nad jego geografią. Jezioro Aralskie jest jeziorem bezodpływowym, położonym w sercu Azji Centralnej. Otaczające ten region świata ze wszystkich stron góry i wyżyny spowodowały, że tutejsze rzeki nie mają ujścia i ich końcem – nawet tych największych – są jeziora położone w obniżeniach terenu. Miliony lat temu, gdy klimat był bardziej wilgotny niż obecnie, na centralnych terenach Azji istniało jedno ogromne jezioro – tzw. morze wewnętrzne. Był to największy zbiornik wody słodkiej na naszej planecie: ciągnął się na przestrzeni milionów kilometrów kwadratowych. Gdy klimat środkowej Azji zaczął się stawać coraz bardziej suchy, owo morze zaczęło się kurczyć – pozostał po nim szereg mniejszych jezior, takich jak Bajkał, Bałchasz czy właśnie Jezioro Aralskie. Oczywi-
Jezioro Aralskie w 1964 roku i w 2014 (po prawej)
51
ZDJĘCIA: MICHAŁ WALCZEWSKI
REPORTAŻ
Wielkie plany mechanizacji i kolektywizacji terenów rolnych obu republik kończyły się jednak za każdym razem katastrofami. Step okazał się twardy i niesprzyjający uprawom; tutejsze gleby nie chciały rodzić ani zbóż, ani ziemniaków, ani kukurydzy. W końcu, po serii kosztownych porażek, postanowiono zadziałać bardziej naukowo: zadano sobie pytanie – co można uprawiać w realnych warunkach panujących na stepie? Wyszło na to, że bawełnę. Skoro nie można wyżywić mieszkańców ZSRR, to chociaż ich ubierzmy. A nadmiar produkcji można będzie sprzedać za granicę! Był jednak – jak zawsze w sowieckiej gospodarce – pewien problem. Uprawa bawełny wymagała ogromnych ilości wody. Ale kłopot ten można było prosto rozwiązać: pod ręką było ogromne Jezioro Aralskie, zwane wręcz – nie bez podstaw – Morzem Aralskim. Należało tylko wykopać setki kilometrów kanałów, które doprowadzą do planowanych pól uprawnych wodę wprost z jeziora oraz zasilających je rzek. Sowiecka machina gospodarcza zawsze lubiła takie wizje: kopać, budować, przenosić. Takim wyzwaniom nowy socjalistyczny obywatel gotów był zawsze stawić czoła. Ruszyły więc w step hufce pracy. Z Leningradu, z Moskwy, z całego ZSRR jechały pociągi pełne młodzieży i ochotników chorujących na gorączkę socjalizmu. Kopali i budowali wytrwale, mając w umysłach nadchodzącą świetlaną przyszłość komunizmu. Gdy ukończono pierwsze kanały, step zazielenił się biało-zielonymi krzewami bawełny. Rosło! Działało! Jezioro dzieliło się wodą, a fabryki zaczęły produkcję bawełny. Związek Radziecki odniósł spodziewany i drobiazgowo zaplanowany sukces. Wręczano odznaczenia bohaterom pracy rolnej, kopaczom kanałów, twórcom potę-
52
gi socjalizmu. Sukces postanowiono wykorzystać bez ograniczeń. Kopano następne kanały; setki kilometrów kanałów. Rachunek wydawał się prosty; im więcej kanałów, tym więcej wody. Im więcej wody, tym więcej bawełnianych pól i bawełny. Czyli: im więcej kanałów, tym więcej bogactwa. Możemy się uśmiechać pod nosem, ale zjawisko to ma miejsce do dziś we wszystkich ustrojach. Nie ma na nie wyłączności socjalizm. Jeżeli coś przynosi dochód, to należy to maksymalizować i konsumować – nawet jeżeli doprowadzić ma to ostatecznie do katastrofy. Liczy się tylko tu i teraz, szybko i wydajnie. My, ludzie, zawsze tak działamy, to jest nasz gen bogactwa za wszelką cenę. Kopano więc więcej kanałów. Maszyna kopania rozpędziła się do takiej skali, że sieć kanałów pokryła dziesiątki tysięcy kilometrów kwadratowych stepu. Nie nadążano wręcz z przygotowywaniem pod uprawę kolejnych pól. Co gorsza, na potrzeby statystyki sukces mierzono długością wykonanych kanałów, a nie ich sensem. Brakowało pracowników do uprawy pól bawełny, ale kanały kopano nadal, z rozpędu. Bezsensowna pogoń za biciem kolejnych norm doprowadziła do tego, że kanały kończyły się głęboko w stepie. Kończyły się… niczym. Woda rozlewała się po powierzchni ziemi, wsiąkała w grunt i parowała do atmosfery. Jadąc w kierunku Morza Aralskiego, mijaliśmy dziesiątki takich kanałów. Głębokie na kilka metrów, szerokie na kilkanaście. Prowadzą znikąd donikąd – pojawiają się nagle na horyzoncie, po czym biegną prostą linią, przecinają drogę i giną w oddali po przeciwnej stronie. Zwykle suche, choć niektóre z nich nadal dostarczają wodę do pól uprawnych. Od tych głównych odchodzą co
jakiś czas mniejsze, przypominające rowy melioracyjne. Dziś wiele z tych kanałów to już tylko bruzdy szpecące piękno płaskiego kiedyś jak stół stepu. Najciekawsze są te, które poprowadzono w powietrzu: wsparte na słupach, ciągną się kilometrami w otwartych od góry betonowych korytach. Przez pierwsze lata Jezioro Aralskie dzielnie dawało sobie radę. Lustro wody obniżało się nieznacznie – zaledwie kilka czy kilkanaście centymetrów na rok. W miarę jednak jak budowniczowie kanałów się rozpędzali, wody w rzekach zasilających jezioro było coraz mniej. Do niedawna dumne jeszcze rzeki Syr-daria i Amur-daria u swych ujść do Jeziora Aralskiego coraz bardziej przypominały zaledwie strumienie. Ale wciąż były to czasy prosperity. Liczba mieszkańców Aralska – największego miasta położonego nad Jeziorem Aralskim – w latach siedemdziesiątych wzrosła z kilkunastu do ponad czterdziestu tysięcy. Powstawały fabryki przetwórstwa, osiedla, szkoły. Aralsk był wtedy portem rybackim przyjmującym duże, kilkudziesięciometrowej wielkości jednostki. Rybołówstwo było dla tego regionu ważną dziedziną gospodarki, choć w Moskwie raczej lekceważoną i marginalizowaną. Dziś ówczesny port w Aralsku jest jednym z najbardziej intrygujących dowodów katastrofy ekologicznej. – Nasi dziadowie i ojcowie byli rybakami – mówi spotkany przeze mnie nad „brzegiem” Jeziora Aralskiego Na-
zar. Mężczyzna w podeszłym już wieku z chęcią opowiada mi o losach miasta, jakby czekał na możliwość podzielenia się tą opowieścią. – W 1921 roku wysłaliśmy do Moskwy czterysta wagonów kolejowych pełnych ryb. W nagrodę sam Iljicz Lenin przysłał do nas tę oto wielką maszynę, by żyło nam się lepiej! – wspomina. Patrzę na dużą, starą, rdzewiejącą tokarkę stojącą przy byłym portowym nabrzeżu. Równo sto lat temu sam wódz rewolucji spojrzał łaskawym okiem na tutejszych rybaków, i by pomóc im w misji żywienia mieszkańców stolicy, przysłał maszynę, która stała się dla nich dowodem jego ojcowskiej opieki. Wokół mnie roztacza się księżycowy krajobraz byłego portu; muszę mocno wysilić wyobraźnię, by dostrzec, że przecież tak niedawno było tutaj morze… – Pamiętam, jak byłem mały, to kąpaliśmy się tutaj, w jeziorze. Na brzegu, na wysokiej piaszczystej skarpie stał cmentarz. Tam przebieraliśmy się w suche ubrania. Budowaliśmy z piasku zamki. Zbieraliśmy jajka ptaków. Gdy zostałem później pracownikiem fabryki, to jezioro jeszcze było widać – jak się weszło na dach magazynów, to było widać wodę, tam daleko. – Nazar pokazuje w kierunku ciągnącej się za moimi plecami pustyni. Katastrofa nadciągnęła wraz z latami 80. Każdego roku lustro wody w jeziorze obniżało się już nie o kilka, ale o kilkadziesiąt centymetrów. Bezodpływowe jezioro było dość płytkie, więc spadek poziomu wody o pół metra
53
REPORTAŻ
ZDJĘCIA: MICHAŁ WALCZEWSKI
powodował, że linia brzegowa uciekała w ciągu roku o kilkaset metrów. Wciąż jednak miasto żyło z jeziora – widać to na zachowanych zdjęciach przedstawiających błękit wody i pływające po nim statki. Gdy patrzę na rozpościerającą się przede mną pustynię, nie czuję nic. Wzruszenie ogarnia mnie dopiero wtedy, gdy trzymam w ręku zdjęcie i mogę porównać oba krajobrazy; dzisiejszy pustynny i ten sprzed czterdziestu lat, pełen niemal morskich fal i unoszących się nad wodą mew. – Na początku nikt się nie przejmował. Przecież jezioro nie zniknie, niby jak? A że na plażę było dalej? Szło się pieszo, a kogo było stać, ten wsiadał na rower. Port był głęboki, statki stały przy nabrzeżu, ale kłopot był, bo nie mogły do jeziora dopłynąć. Władze kazały jednak kopać kanał. I tym kanałem jakoś do jeziora te statki szły. I ryb było cały czas dużo, oj dużo. Nową fabrykę nawet zbudowali. Patrzę na port. Na wzniesieniu, które kiedyś było portowym nabrzeżem, wciąż stoją dwa ogromne dźwigi służące do wyładunku towarów. Bezpośrednio ze statków dziesiątki ton ryb przeładowywano do wagonów. Tory kolejowe także są wciąż widoczne, choć cała ta maszyneria już dawno nie funkcjonuje. Kanał łączący port z jeziorem miał najpierw kilka kilometrów długości. Potem kilkanaście. A potem człowiek się poddał. Choć na zdjęciach satelitarnych cały czas go widać – ciągnąca się na południe wąska i prosta linia długości wielu kilometrów – to w rzeczywistości po kanale nie ma już śladu. Jest tylko pustynia.
54
– Wody było coraz mniej. Ludzie zaczęli uciekać. Wcześniej od nas szły pociągi pełne ryb do Moskwy, ale w końcu ich zabrakło. Statki już nie miały jak wyjść z portu. Ale w mieście była przetwórnia, więc pociągi zaczęły przywozić ryby do nas – z Kaliningradu, z Bajkału, z oceanu. Do jeziora mieliśmy już kilkadziesiąt kilometrów. Po dnie teraz spacerują wielbłądy i psy. Wszystko wyschło. Władze ZSRR wiedziały, do czego doprowadzi rabunkowa gospodarka wodna. Było o tym wiadomo od dawna i nie była to zaskakująca katastrofa. Śmierć Jeziora Aralskiego oraz degradacja mieszkańców regionu wpisywały się w cenę, którą władze gotowe były zapłacić za budowę bawełnianego imperium. W poszukiwaniu pracy z regionu wyemigrowało podobno nawet sto tysięcy ludzi. W Aralsku żyje obecnie zaledwie kilkanaście tysięcy mieszkańców, tyle co pół wieku temu. Miasto straszy pustymi, walącymi się fabrykami oraz nieczynnymi szkołami i urzędami. Ludzie są jednak mili.
– Co u was warto zobaczyć? – pytamy atrakcyjną dziewczynę poznaną na dyskotece. Może to was zaskoczy, ale w Aralsku jest dyskoteka, są kluby wieczorowe a nawet hotel czterogwiazdkowy. Działa stacja kolejowa, a niedaleko jest krajowe lotnisko. Pośrodku miasta znajduje się centralny plac z dumnie celującymi w niebo armatami, z budynkami urzędowymi oraz obowiązkową statuą upamiętniającą ofiary wojny 1941-1945. – Jest tutaj piękny plac. I pomnik. I musicie koniecznie zobaczyć muzeum rybaków – odpowiada. – Chcecie, to zaraz was zaprowadzę, idziemy? Odmawiam jednak. Mija północ, i nie jest to chyba dobra pora na spacer z nieznajomą. Umawiamy się więc na jutrzejszy poranek. O ósmej rano jest już rześko, przyjemnie, a długi spacer pozwoli spalić nocne, obowiązkowo tutaj spożyte procenty.
POLSKI PRODUCENT AUTOmATYKI BRAmOWEJ
Napędy garażowe serii GO – niezawodność na lata. Zautomatyzowanie bramy garażowej zapewnia komfort podczas codziennego użytkowania. Montaż napędu to rozwiązanie nie tylko wygodne ale przede wszystkim bezpieczne. Bogata oferta polskiego producenta automatyki bramowej, firmy DTM System, wzbogacona została o napędy GO801 i GO1001. To funkcjonalne i szybkie napędy do bram garażowych o sile uciągu 800N i 1000N cechujące się uniwersalnością zastosowania w różnych typach bram. Przeznaczone są do montażu w bramach uchylnych, bocznych i segmentowych. Napędy posiadają elastyczny pasek zębaty, wytrzymały na zmęczenie i odporny na zużycie, gwarantujący cichą, płynną i niezawodną pracę na wiele lat. Nowoczesny design napędu wpasuje się estetycznie do każdego garażu, a wbudowana lampa LED oświetli równomiernie jego wnętrze. Zintegrowany odbiornik radiowy zapewni szybkie i wygodne otwieranie bramy za pomocą pilota. Zdalne sterownie realizowane może być za pomocą nadajników serii DTM433MHZ lub DTM868MHz. Napędy posiadają również wejście na przycisk sterowania ręcznego oraz przycisk sterowania na obudowie.
Dobrane podczas nauki precyzyjne parametry elektryczne zapewniają cichą i szybką pracę. Wbudowany mechanizm przeciwzgnieceniowy natychmiast zmieni kierunek ruchu bramy, gdy ta natrafi na opór. Napędy są testowane i certyfikowane zgodnie z rygorystycznymi dyrektywami. System kontroli siły gwarantujący proste programowanie, możliwość podłączenia zewnętrznego akumulatora jako zasilania awaryjnego oraz wyposażenie napędów w wejście na fotokomórki, będące dodatkowym elementem zabezpieczającym, pozwolą cieszyć się komfortowym a przede wszystkim bezpiecznym korzystaniem z bramy automatycznej. Wszystkie zestawy automatyki do bram garażowych firmy DTM System wykonane są z najwyższej jakości materiałów, odpornych na zużycie, wytrzymałych i zgodnych z normami. Zastosowane w napędach rozwiązania zapewniają niezawodność oraz sprawność roboczą i funkcjonalną na lata. Więcej o produktach i nowoczesnych rozwiązaniach w automatyce bramowej na stronie producenta:
www.dtm.pl
REPORTAŻ
– Tu jest muzeum, o proszę – pokazuje nasza nocna koleżanka. Pytamy, gdzie można sfotografować te słynne wraki statków stojące pośrodku stepu. Internet pełen jest takich zdjęć. Wpiszcie w przeglądarce hasło „wraki Morza Aralskiego”. – Wraki? Nie wiem. Może spytajcie w hotelu? W hotelu jednak także nikt nie umie wskazać nam na mapie lokalizacji wraków. Pomimo tego, że cały hotel jest wręcz obwieszony ich zdjęciami. Wraki są główną atrakcją turystyczną Aralska. A raczej ich zdjęcia, bo… wraki zniknęły. Pytamy także w muzeum. Wokół budynku panuje spore zamieszanie. Szybko okazuje się, że muzeum jest dopiero w stadium budowy. Wszędzie chodzą robotnicy, stukają młotkami, noszą materiały budowlane, malują. Pytamy o wraki, ale nikt nic konkretnego nie wie. W końcu wołają kogoś ważnego, jakiegoś kierownika. Rozmawiamy łamaną mieszkanką rosyjskiego i angielskiego. – Wraków już nie ma. – Jak to nie ma? Przecież tu są zdjęcia, a tutaj port. To gdzie są? Pokaż nam na mapie, mamy samochód, to pojedziemy. – Nie ma już wraków. Jesienią poszły na złom. – Te słynne wraki na złom? – Tak. Po co komu wraki? Tu mamy muzeum. Te trzy jednostki, które widzicie, to ostatnie, co udało nam się uratować. Nie ma pieniędzy na nic więcej. Ściągnęliśmy je tutaj, pomalujemy i będzie można zwiedzać. Tam, gdzie było jezioro, już nic nie ma. Wszystko na złom sprzedane.
56
– A możemy chociaż zwiedzić muzeum? – Niet, zakryte. Nie ma teraz wejścia. Remont, budowa, niebezpiecznie. – Ale my z daleka przyjechaliśmy. Specjalnie z Polski. Z Ałmat jechaliśmy dwa dni samochodem… Kierownik patrzy na nas uważnie. Coś myśli. Jest taka zasada, że jak czegoś nie można, ale się bardzo chce – to można. – Wchodźcie, tylko niczego nie dotykajcie, ściany jeszcze mokre od farby. Otwieramy uroczyście za tydzień. W środku jest zaskakująco nowocześnie. Zupełnie, jakbyśmy przenieśli się do innego świata. Absolutne zaprzeczenie ciągnących się wokół ruin. Budynek, w którym umieszczono muzeum, połączono jedną ze ścian z dużym statkiem rybackim – tak, że z muzealnych pomieszczeń wchodzi się bezpośrednio na statek. Oglądamy kajuty, zdjęcia, wyposażenie. Minioną codzienność tutejszych rybaków. Nokautują nas zdjęcia przedstawiające ławice ryb i uśmiechniętych mieszkańców miasta pływających po swoim jeziorze statkami wycieczkowymi. Czterdzieści lat temu był tu zupełnie inny świat. – Znaleźliśmy wrak dla was – oznajmia nasz kierownik muzeum. – Jest siedemdziesiąt kilometrów stąd, cztery godziny jazdy. Jak chcecie, to kierowca zawiezie was za 50 dolarów. Niestety, nie możemy skorzystać z propozycji. Czas goni, a przed nami są jeszcze dwa dni drogi powrotnej. Dziękujemy za fatygę, za możliwość zwiedzenia nieukończonego jeszcze muzeum i za rozmowę.
ZDJĘCIA: MICHAŁ WALCZEWSKI
– Mój ojciec pływał na statku. Matka pracowała w przetwórni. Teraz jest źle, ale dobre czasy jeszcze wrócą, zobaczycie. Zbudowaliśmy tamę na jeziorze, dwieście kilometrów stąd. Teraz woda z rzeki nie płynie do Uzbekistanu, tylko ją tutaj zatrzymujemy. Woda jest już coraz bliżej. Była nawet 100 kilometrów dalej, a teraz grząsko jest już 25 kilometrów stąd. Prawie widać! – dostrzegam błysk w oku naszego rozmówcy. To prawda. Najczarniejsze czasy dla Jeziora Aralskiego nadeszły wraz z rozpadem ZSRR. Kazachstan i Uzbekistan stały się niepodległymi krajami. Gdy Armia Radziecka opuściła te kraje, na środku jeziora znaleziono wyspę, a na niej dziwne zabudowania i fabryki. Enigmatyczna baza numer 7 okazała się centrum produkcji broni biologicznej. W porzuconym laboratorium natknięto się na kilka ton wąglika. Przy jego utylizacji pomagali Amerykanie. W latach 90. wody wciąż ubywało. Ponieważ Uzbekistan stał się największym na świecie producentem bawełny, to jego apetyt na wodę był nieograniczony. Jezioro podzieliło się w końcu na dwa małe, odrębne akweny. Ten północny, leżący na terenie Kazachstanu, kraj ten próbuje dziś uratować. Zbudowana specjalna grobla i tama zatrzymują wodę z Syr-darii, która nie płynie już do Uzbekistanu. Wywołuje to wprawdzie napięcia dyplomatyczne, ale w północnej części jeziora wody zaczęło przybywać. Mieszkańcy Aralska wierzą, że jeszcze za ich życia znowu zobaczą wodę u stóp miasta. Stare, porzucone plaże, po których wędrują dziś wielbłądy – wciąż czekają na plażowiczów. Spacerujemy po Aralsku. Po jego skromnych uliczkach, w większości piaszczystych – bo asfalt leży tylko na głównych drogach. Ponownie słyszę słowa, które stały się tutejszym mitem i chlubną kartą historii, z której dumni są wszyscy mieszkańcy:
– A mówili panu, że w 1921 roku wysłaliśmy 400 wagonów ryb? Sam Lenin nam dziękował! Po południu opuszczamy Aralsk i jego przyjaznych mieszkańców. Żyją skromnie, w dużej części wspomnieniami. Ale wciąż wierzą, że doczekają powrotu czasów, gdy z portu wypływali rybacy na połów. Przez kilkanaście kilometrów jedziemy na południe, dnem wyschniętego jeziora. Nasze auto nie jest jednak terenówką, i w końcu musimy się poddać. Robi się coraz bardziej piaszczyście, a dnem byłego zbiornika nie prowadzą żadne drogi. Wokół nas znajdują się także niebezpieczne grzęzawiska, pod którymi leżą warstwy grubego błota – gdybyśmy w nie wpadli, byłby duży kłopot z wydostaniem auta. Zawracamy, nie docierając do linii wody. Ale gdzieś tam przecież jest. Na trop jeziora ponownie wpadamy w drodze powrotnej. W kierunku na Bajkonur, na poboczu wiejskiej drogi dostrzegamy sprzedawców ryb. Obok stoi lekko przekrzywiony i nadjedzony zębem czasu znak drogowy: „Plaża 10 km”. Zatrzymujemy się instynktownie. Skąd ryby? Z jeziora. Jak to, gdzie ono jest? A tam, daleko, za wzgórzami. Ruszamy niemal z piskiem opon. I rzeczywiście, kilkanaście kilometrów dalej naszym oczom ukazuje się upragniony widok – ciągnąca się po horyzont tafla wody. Przed nami jezioro Qamystybas – jedno z kilku ostatnich pozostałości po Morzu Aralskim. Ma 25 kilometrów długości i 4-6 szerokości. W nim, tak jak dawno, dawno temu w Aralsku, rybacy wciąż jeszcze łowią ryby. Pozostało nam jeszcze jedno pytanie: czy warto poświęcić kilka dni na podróż do Aralska? Odpowiedź jest skomplikowana. Nikt raczej nie pojedzie specjalnie do Aralska bezpośrednio z Europy – chyba że jest szalonym oceanografem. Sensowne jest odwiedzenie tego niezwykłego miejsca tylko wtedy, gdy już jesteśmy w Kazachstanie. Kraj ten posiada jednak wiele ciekawych atrakcji turystycznych, z którymi Jezioro Aralskie
57
REPORTAŻ
musi rywalizować. Tymczasem leży ono poza głównymi szlakami; trzeba przyznać że „dość zupełnie nigdzie”. Na absolutnym – nazwijmy to kulturalnie – uboczu. Stawiamy więc na szali albo zapierający dech w piersi wschód Kazachstanu, albo pustkę zachodu. Jedno od drugiego oddalone jest o ponad półtora tysiąca kilometrów. Dylemat jest tym większy, że przecież tak naprawdę… tego jeziora nie ma. Jedziemy więc zobaczyć brak. Samo miasto Aralsk ma niewiele do zaoferowania. Jeden wieczór wystarczy, by je obejść. Muzeum i resztki portu rybackiego zajmą wam jeszcze mniej czasu. Możecie tak jak my wyruszyć w poszukiwanie jeziora, ale… przez najbliższych kilkanaście lat sytuacja raczej nie ulegnie zmianie; by dotrzeć do zbiornika wodnego, trzeba albo pokonać kilkadziesiąt kilometrów bezdroży, albo uważnie spojrzeć na mapę… i pojechać zupełnie gdzieś indziej. Tam, gdzie boczne drogi docierają w okolice ostatnich pozostałości po jeziorze. Macie do wyboru: albo zobaczyć miejsce, gdzie nie ma wody (i niczego innego, pustynia po horyzont) – albo zobaczyć wodę, ale sto kilometrów dalej. A woda ta będzie jak to woda: niebieska, wodnista i pluska, gdy coś do niej wrzucić. I tyle.
Moim zdaniem do Aralska powinni wyruszyć tylko ci z was, którzy są pewni, że tego chcą. Jeżeli w podróżach podnieca was sama podróż – wtedy Aralsk będzie w sam raz; podróż do tego miasta to właściwie… sama podróż. ■ Więcej na blogu autora: www.40latidopiachu.pl
Michał Walczewski – podróżnik i maratończyk, który od kilku lat realizuje projekt dotarcia do każdego kraju świata i przebiegnięcia tam maratonu. Miłośnik historii, architektury, starożytnych cywilizacji oraz niekoniecznie kamiennych zabytków. Autor prezentacji podróżniczych, które można znaleźć na stronie www.40latidopiachu.pl
ZDJĘCIA: MICHAŁ WALCZEWSKI
Pozostałości portowego nabrzeża
58
www.chrom-system.pl Balustrady i poręcze schodowe nierdzewne
Chcesz zrobić balustradę samodzielnie i tanio? Napisz lub zadzwoń: (+48) 784 90 03 30 sklep@chrom-system.pl Ceny gotowych
Ceny balustrad poręczy ściennych już od 450 pln już od 110 pln brutto/mb brutto/mb
NOWOŚĆ! PORĘCZE NIERDZEWNE MALOWANE PROSZKOWO 59
rozmaitości
Ciekawostki ze świata NAJSTARSZY ORGANIZM NA ZIEMI ZAGROŻONY
FOTO: WIKIPEDIA
FOTO: LANCE ODITT, WIKIPEDIA
W sercu amerykańskiego stanu Utah żyje największy i najstarszy organizm na świecie – Pando. Waży 6 tysięcy ton i zajmuje powierzchnię około 44 hektarów. Ale czym właściwie jest? To kolonia topoli osikowej Populus tremuloides (której nie należy mylić z rosnącą także w Polsce topolą osiką, Populus tremula). Należące do niej nowe drzewa wyrastają nie z nasion, ale z odrostów korzeniowych starych drzew. Topole osikowe często rosną w takich koloniach, jednak Pando wyróżnia się rozmiarem i wiekiem. Na obszarze wielkości ponad trzydziestu boisk piłkarskich rośnie około 40 tysięcy drzew, które stanowią jeden organizm. Są genetycznie identyczne i dzielą wspólny system korzeniowy. Naukowcy szacują, że mógł wyrosnąć w tym miejscu z końcem ostatniego zlodowacenia, czyli 16 tysięcy lat temu. Jest więc najstarszym organizmem na Ziemi. Ostatnio pojawiło się nowe zagrożenie dla drzew – jeleniowate. Kiedyś liczebność tych zwierząt regulowały drapieżniki: wilki i pumy. Dziś stada jeleni są znacznie większe, bo drapieżników już nie ma. Z kolei status Pando (jest rezerwatem) sprawia, że zwierzęta często uciekają tam przed myśliwymi. Zwierzętom nie sprawia wielkiej różnicy, czy skubią trawę, czy młode drzewa. Jednak trawa rośnie od podstawy, zaś drzewa od czubka. Podskubywanie nie szkodzi więc tym pierwszym, za to nadjedzone od wierzchołka młode drzewa nie mają szans na wzrost. Starszym pniom zagraża z kolei zmiana klimatu, który ociepla się w niezwykle szybkim tempie. Coraz częstsze są też susze i pożary lasów. Czy Pando przetrwa? Raczej tak, choć zapewne kosztem powierzchni. Zniósł już wszak wycinanie okolicznych lasów przez europejskich kolonizatorów w XIX wieku i gwałtowny rozwój turystyki w wieku ubiegłym. Przez tysiące lat dawał też sobie radę z pasożytami, pożarami i... zwierzętami.
60
ELŻBIETA II NIE JEST JUŻ KRÓLOWĄ BARBADOSU arbados został zajęty przez Hiszpanię pod koniec XV wieku, B potem przez krótki czas był kolonią portugalską. Portugalczycy porzucili jednak wyspę, a w 1625 r. zajęli ją Brytyjczycy. Od tamtej pory Barbados był kolonią brytyjską. W 1966 r. uzyskał status niepodległego państwa zrzeszonego we Wspólnocie (Commonwealth) byłych brytyjskich kolonii. Kilka tygodni temu parlament Barbadosu zdecydował, że wyspa stanie się republiką niezależną od brytyjskiej korony. Parlament na stanowisko prezydenta wybrał dotychczasową generalną gubernator Sandrę Mason. Do jej zaprzysiężenia doszło w Bridgetown (stolicy) w nocy z 29 na 30 listopada. Królowa Elżbieta II nie przyleciała na Barbados, w jej imieniu na wyspie pojawił się książę Karol. W swoim przemówieniu koniec brytyjskiego zwierzchnictwa nad Barbadosem nazwał „nowym początkiem”, a potem został odznaczony przez nową prezydent Orderem Wolności Barbadosu. Przed Barbadosem ostatnim narodem, który pozbawił królową Elżbietę II stanowiska głowy państwa, był Mauritius w 1992 roku.
FOTO: HELLE ASTRID KJAER, WIKIPEDIA
NAUKOWCY SZUKAJĄ ODPOWIEDZI W SPRAWIE KLIMATU NA ANTARKTYDZIE Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Włoch rozpoczęli ambitny projekt wierceń najdłuższego nieprzerwanego rdzenia lodowego na Antarktydzie. Celem badań (których koszt szacuje się na 11 mln euro) ma być uzyskanie danych na temat klimatu i zmian środowiska w ciągu ostatniego półtora miliona lat. Rdzenie lodowe z Arktyki i Antarktydy są niezwykle cennym źródłem informacji na temat zmian środowiskowych i klimatu, jakie zachodziły przed setkami tysięcy lat. Poszczególne warstwy lądolodu są zapisem warunków, jakie panowały w konkretnym czasie. W projekcie wierceń biorą udział brytyjscy naukowcy z The British Antarctic Survey (BAS) oraz z włoskiego Instytutu Nauk Polarnych Cnr. Badania są finansowane w ramach Europejskiego Projektu Rdzeni Lodowych Antarktyki (EPICA), który wspiera Komisja Europejska. Do końca stycznia 2022 roku prace wiertnicze będą wykonywane w tempie 170 metrów tygodniowo na obszarze Little Dome C na Antarktydzie Wschodniej, 40 kilometrów od włosko-francuskiej stacji badawczej Concordia. Naukowcy mają nadzieję, że projekt nie tylko dostarczy nowych informacji na temat dawnego klimatu i atmosfery, takich jak stosunek gazów cieplarnianych, ale także na temat struktury pokrywy lodowej i topografii podłoża skalnego, na którym jest ona osadzona.
Po licznych przesunięciach terminu startu Teleskop opuścił Ziemię na pokładzie rakiety Ariane 5, która wystartowała z portu kosmicznego w Gujanie Francuskiej 25 grudnia 2021 r. To największy w historii i najważniejszy od 31 lat (od czasu wystrzelenia Teleskopu Hubble'a) instrument naukowy umieszczony przez człowieka w przestrzeni kosmicznej. Konstrukcja jest wspólnym dziełem inżynierów z amerykańskiej, europejskiej i kanadyjskiej agencji kosmicznej. Prace nad projektem rozpoczęły się w 2007 r. i pochłonęły 10 mld dol. W odróżnieniu od Teleskopu Hubble’a (start w kwietniu 1990 r.), Teleskop Webba nie będzie poruszał się po orbicie okołoziemskiej, ale „zacumuje” w tzw. punkcie L2 (drugi punkt Lagrange'a). To miejsce w Układzie Słonecznym znajdujące się 1,5 mln km od Ziemi, które pozwoli na okrążanie Słońca. Jednym z zadań Teleskopu Webba będzie badanie atmosfer odległych planet, co pomoże badaczom ocenić, czy nadają się do zamieszkania lub czy rozwinęły się tam jakieś formy życia. Urządzenie będzie obserwować przestrzeń kosmiczną w podczerwieni, co pozwoli wykonywać szczegółowe zdjęcia odległych miejsc Wszechświata. Pierwsze fotografie spodziewane są za kilka miesięcy.
FOTO: NASA, WIKIPEDIA
TELESKOP JAMESA WEBBA JUŻ W KOSMOSIE
Opracowanie: Renata Nawrocka
61
TRAVEL & POLSKA
ZDJĘCIA: RADOSŁAW KAŹMIERCZAK
KATOWICE POSTAWIŁY NA ESPORT
„Wyróżnij się albo zgiń” to nie tylko tytuł inspirującej książki autorstwa Jacka Trouta, ale także jedna z fundamentalnych zasad marketingu – zarówno konsumenckiego, jak i samorządowego. Miasta, od początku istnienia, zawsze rywalizowały ze sobą w wielu obszarach. Tak dzieje się także dziś i to na każdym poziomie - globalnym, regionalnym i lokalnym. Sukcesywne budowanie wizerunku umożliwia gminom wykorzystywanie efektu kuli śniegowej. Widzimy to w Katowicach – nowi inwestorzy czy też realizacja dużych eventów wykreowały popyt na nowe miejsca hotelowe i powierzchnię biurową. W ostatnich kilku latach Katowice stały się jednym z najważniejszych ośrodków w sektorze nowoczesnych usług biznesowych z zatrudnieniem. Nie można również nie wspomnieć o przebudowie centrum Katowic. Była największą tego typu operacją, jaką kiedykolwiek podjęto w Europie Środkowej. Projekt zakładał realizację programu przebudowy systemu dróg, infrastruktury technicznej, modernizacji systemu transportu publicznego oraz rewitalizacji obszarów publicznych. W miejscu, w którym wcześniej funkcjonowała kopalnia, utworzona została Strefa Kultury, która wraz z Międzynarodowym Centrum Kongresowym, Muzeum Śląskim oraz siedzibą Narodowej Orkiestry Polskiego Radia stała się wizytówką nie tylko Katowic i regionu, ale całego naszego kraju
62
wśród gości wydarzeń międzynarodowych odbywających się w tym miejscu. Budowa wspomnianej nowej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, z jedną z najlepszych sal koncertowych świata, przyczyniła się do pozyskania prestiżowego tytułu Miasta Kreatywnego Muzyki UNESCO. Z kolei przyciągnięcie do Katowic w grudniu 2018 roku Szczytu Klimatycznego COP24, stało się wizytówką i przepustką do ubiegania się o możliwość goszczenia kolejnych prestiżowych wydarzeń. Dziś już wiemy, że następnym – i to w tym roku – będzie organizacja z ONZ Światowego Forum Miejskiego. Katowice ponownie znajdą się w centrum zainteresowania całego świata. – Postawię jednak tezę, że tego wszystkiego mogłoby w Katowicach nie być, a przynajmniej nie w takiej skali, gdyby nie pomysł sprzed 10 lat, żeby zainwestować w ściągnięcie do Katowic najlepszych globalnych zawodników w dyscyplinach… e-sportu! Niejeden samorządowiec popukałby się wtedy w głowę na myśl o wydanu dużych pieniędzy i użyczeniu hali legendarnego „Spodka” tysiącom komputerowych „nerdów”. Nikt nie przypuszczał, jak ten projekt zmieni nasze miasto i stanie się kamieniem milowym rozwoju na długie lata – wspomina prezydent Marcin Krupa.
Dzisiaj Intel Extreme Masters (IEM), bo o nim mowa, czyli mistrzostwa świata w grach komputerowych połączonych z targami branży IT, to największa biznesowa impreza w Polsce. Pierwsza edycja odbyła się w 2013 roku, a w lutym Katowice współorganizują już dziesiątą edycję. Nie każdy wie, że e-sport w Polsce dopiero nabiera rozpędu. W Azji gwiazdy takich gier, jak Counter Strike czy League of Legends cieszą się popularnością porównywalną z najlepszymi piłkarzami świata – jak Cristiano Ronaldo, czy Robert Lewandowski. To tylko niektóre przykłady, które obrazują, w jak dużym zakresie współorganizowanie IEM przekłada się na globalną promocję Katowic jako ośrodka, w którym stawia się na nowe technologie i wspomniany przemysł czasu wolnego. IEM nie jest zwykłym wydarzeniem cyklicznym, które raz do roku ożywia miasto. To swoisty katalizator dla podejmowania nowych inicjatyw, a jedną z ważniejszych jest realizacja Dzielnicy Nowych Technologii, czyli HUBu Gamingowo-Technologicznego. Obiekty będą mieścić się wokół szybów Poniatowski i Pułaski, należących do byłej kopalni Wieczorek. W portfolio HUBu mają znaleźć się między innymi powierzchnie biurowe na wynajem, strefy coworkingowe, najem stu-
diów telewizyjnych i do nagrań, zaplecze infrastruktury IT (Data Center, farma rendująca), sale konferencyjne i edukacyjne. Jest ziarno prawdy w powiedzeniu, że kto nie ryzykuje – ten nie pije szampana. - Jako samorządowcy powinniśmy w natłoku wielu ważnych i bieżących spraw znajdować także czas na szukanie czegoś, co nas wyróżni na tle innych i nada wyjątkowy charakter. Bo jeśli nie uda się nam tego zrobić – będziemy zawsze tłem dla innych, którzy byli bardziej ambitni, a nam pozostanie bolesna analiza niewykorzystanych szans – konkluduje prezydent. ■
63
FOTO: KRISTINE TANNE, UNSPLASH
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
64
PORTOFINO LUKSUS PO WŁOSKU TEKST MICHAŁ STOLAREWICZ
Portofino to klejnot w koronie Włoch. Położone na południe od Genui i na północ od największej atrakcji tego kraju – Cinque Terre, jest jednym z najpopularniejszych miast na Riwierze Włoskiej. Łączy w sobie romantyzm, delikatność i nieskończony urok. Znajduje się w samym sercu Ligurii, jednego z najmniejszych regionów Włoch. Początkowo było wioską rybacka, która z czasem wyrosła na ekskluzywne miejsce wypoczynku dla miłośników prostoty i luksusu. Idealne dla każdego, kto szuka piękna, zrównoważonego tradycyjnymi włoskimi potrawami i delikatnymi dźwiękami tamburynu, które odbijają się echem w każdej uliczce w mieście. Portofino to synonim luksusu i elegancji. Obowiązkowo powinno się znaleźć na liście miejsc do odwiedzenia, na przykład podczas tegorocznych wakacji...
65
NIESAMOWITA WŁOSKA RIWIERA LIGURII Liguria to region w północno-zachodnich Włoszech o kształcie półksiężyca. Jego wybrzeże śródziemnomorskie znane jest jako Riwiera Włoska. Dokładnie tam znajduje się idealne miasteczko Portofino. Z pewnością Liguria należy do najpopularniejszych i najbardziej tętniących życiem włoskich wybrzeży. Gdy po raz pierwszy odwiedziłem Portofino, byłem zaskoczony, jak malutkie jest to słynne miasteczko. Poczułem się tutaj magicznie. Wielokolorowe autentyczne domy wychylają się nad ruchliwymi ulicami pełnymi kawiarni. Powietrze pachnie letnią rozkoszą, świeżo upieczonym ciastem i gorącą filiżanką najlepszego włoskiego espresso. Idealnym sposobem na zwiedzenie tego rustykalnego miasta jest długi spacer. Na cyplu znajduje 66
FOTO: MIKITA YO, UNSPLASH
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
się ponad 80 km ścieżek i szlaków, prawdziwy raj dla miłośników pieszych wędrówek. Gęsta sieć szlaków i wiejskich dróg z widokiem na morze, wijących się wśród bujnej roślinności, starożytne młyny i kruszarki… zapewniają scenerię o niezwykłej urodzie.
OAZA LUKSUSU DLA BOGACZY ŚWIATA Mały port Portofino otoczony jest sklepami prawie wszystkich znanych marek mody na świecie (m.in.: Dior, Louis Vuitton, Balenciaga i Salvatore Ferragamo). Miasto liczy niewiele ponad pół tysiąca mieszkańców, ale przebywają tam turyści oraz bogaci i sławni. Podziwiać tu możemy ogromne i eleganckie luksusowe jachty. Czerwień i pomarańcz domów są pięknie podkreślone przez zieleń wzgórz i błękit wody.
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
Portofino jest znane jako miejsce dla VIP-ów. Dzięki uprzywilejowanemu, ale nieco odizolowanemu położeniu (łatwo dostępnemu jachtom), pod koniec XIX wieku wioska została „odkryta” przez angielskiego arystokratę, który uczynił z niej swój buen retiro, budując pierwsze luksusowe wille, takie jak Villa Altachiara. W latach pięćdziesiątych wioska stała się letnim miejscem rzymskiego dolce vita. Przyjeżdżali tu tacy aktorzy jak Richard Burton i Elizabeth Taylor, Clark Gable i Ava Gardner. To jedna z najbardziej ekskluzywnych małych miejscowości wypoczynkowych we Włoszech. Siedziba luksusowego hotelu Splendido przez dziesięciolecia była magnesem przyciągającym celebrytów. Richard Burton i Elizabeth Taylor wielokrotnie wracali do Splendido.
Pięknie odrestaurowany dawny XVI-wieczny klasztor to uosobienie włoskiego przepychu. Od lat jest uznawany za „najlepszy hotel na świecie”. Warto wybrać się do tutejszej restauracji La Terrazza, chociażby na drinka czy kawę, ponieważ rozpościera się stąd piękny widok na zatokę (najtańszy posiłek to frytki, koszt 16 euro). Kurort ten przyciąga także gwiazdy Hollywood oraz najbogatszych ludzi z całego świata. To tutaj nakręcono między innymi film „Al di là delle nuvole” z Johnem Malkovichem i Sophie Marceau oraz fragmenty serialu „Moda na sukces”. Portofino jest jednym z najdoskonalszych i najbardziej fotogenicznych portów rybackich na Morzu Śródziemnym. Jest pięknie! Ale uwaga, bardzo drogo.
W Portofino nie ma stacji kolejowej (na szczęście!). Można się tam dostać tylko samochodem lub statkiem. Przyjazd autem jednak nie jest zbyt dobrym pomysłem. Funkcjonuje tu tylko jeden, dość drogi parking (5,50 euro za godzinę), który w weekendy lub w szczycie sezonu prawdopodobnie będzie pełny. Miasteczko znajduje się w odległości około 45 minut jazdy samochodem od lotniska w Genui. Najlepszym sposobem na dotarcie do Portofino jest podróż pociągiem z Genui do okolicznego miasteczka Santa Margherita Ligure, z którego regularnie kursują busy. Z dworca Santa Margherita odjeżdża mały autobus numer 82, ale często jest zatłoczony (droga jest bardzo wąska i nie można korzystać z większych autobusów). Cena biletu to koszt 2 euro, płatność tylko gotówką. Podróż zajmuje 15-20 minut.
68
ZDJĘCIA: PIXABAY
PORTOFINO – JAK SIĘ TAM DOSTAĆ?
ATRAKCJE, ZWIEDZANIE, CO ZOBACZYĆ? Portofino wygląda jak półksiężyc kolorowych domów skupionych wokół małego portu. Jest zdominowany przez kościół San Giorgio i Castello Brown, który wychodzi na zatokę z góry. Na przestrzeni dziejów kaplica była czterokrotnie budowana i przebudowywana. San Giorgio był patronem Portofino, a jego relikwie można znaleźć za głównym ołtarzem. Mówi się, że – pochodzący z 1154 roku – kościół San Giorgio przynosi miłość i romans tym, którzy modlą się w środku. Castello Brown to miejsce, z którego jest najlepszy widok na Portofino (wstęp płatny 5 euro). Pochodzący z XV wieku, przez lata służył jako forteca, strzegąc miasta swoją majestatyczną figurą. Co ciekawe, uratował wioskę przed flotą Wenecjan w 1435 roku i był kilkakrotnie przebudowywany i rozbudowywany na przestrzeni wieków. W 1867 roku został kupiony przez angielski konsulat Sir Montague Yeatsa Browna, który przekształcił go w prywatny dom. Obecnie Castle Brown organizuje wystawy i wydarzenia specjalne, szczycąc się śródziemnomorskim ogrodem, który zakwita różami i lokalną roślinnością.
Cała reszta to wspaniałe wille ukryte w śródziemnomorskim zaroślach. Bijące serce Portofino to słynny Piazzetta (mały plac) z widokiem na wodę. Jest miejscem, w którym można się cieszyć minutą po minucie, bez pośpiechu, i delektować się wyjątkową atmosferą, jaka je przenika. Na pewno warto odwiedzić Caffè Excelsior, czyli historyczny lokal założony w 1924 roku. To tutaj wynaleziono słynne lody paciugo (dosłownie mieszanka). Deser składa się z lodów czekoladowych, bitej śmietany, świeżych letnich owoców, wiśni w syropie i siekanych orzechów laskowych. Spacerując po Piazzetta, możemy zobaczyć celebrytów chowających się za okularami przeciwsłonecznymi, gdy cieszą się wakacjami w tej małej wiosce rybackiej, która jest teraz centrum międzynarodowej turystyki elitarnej. La dolce vita – „życie w pobłażaniu” lub, bardziej dosłownie, „słodkie życie”. Ten sugestywny termin doskonale opisuje wrażenia, jakich możemy doświadczyć, będąc w Portofino. Szczerze mówiąc, jeden dzień w zupełności wystarczy, aby odkryć i poznać to magiczne miasto.
REKLAMA
Z NOTATNIKA PODRÓŻNIKA
PLAŻA W samym Portofino nie ma plaży. Ale zaledwie kilka minut od niego znajduje się niewielka plaża Paraggi. To czarująca mała zatoka ze szmaragdowym morzem i zadziwiającym krajobrazem. Idealne miejsce dla szukających relaksu, słonecznych dni, pięknego morza. Można tu podziwiać dobrze zachowany czerwony koralowiec. Piasek Paraggi znany jest przede wszystkim z romantycznej atmosfery i jest idealny dla par, nie tylko rodzin.
Podczas pobytu w Portofino nie można przegapić wycieczki do oszałamiającej zatoki San Fruttuoso di Camogli. To jeden z piękniej położonych zakątków w tej części Ligurii. Do tego wyjątkowego miejsca można dotrzeć pieszo szlakami turystycznymi lub statkiem. Tutaj krystaliczna woda ma niezwykły szmaragdowy kolor. Opactwo i wieża Saracenów z widokiem na zatokę nadają jej magiczną atmosferę. Co ciekawe, przed plażą San Fruttuoso znajduje się słynne miejsce do nurkowania, w którym można zobaczyć ogromny posąg z brązu przedstawiający Chrystusa z otwartymi ramionami. Statuetka została zamówiona przez jednego z najważniejszych włoskich płetwonurków, aby uhonorować przyjaciela, który stracił życie podczas testowania sprzętu do nurkowania.
SAN GIORGIO’S FIRE– LOKALNY FESTIWAL Co roku – 23 kwietnia – odbywa się tutaj magiczne święto San Giorgio (pogromcy smoków). Honoruje ono patrona Portofino, a uroczystości odbywają się na słynnej Piazzetta. Tego dnia rybacy i mieszkańcy wraz z dziećmi stawiają pień wiel-
FOTO: PIXABAY
Pomiędzy Santa Margherita Ligure i Portofino znajduje się piękna, wąska plaża Niasca, otoczona śródziemnomorską roślinnością. Bardzo mała i zaciszna, idealna na poranne pływanie, ponieważ jest skierowana na wschód. Plaże Paraggi i Niasca są również punktem wypadowym dla wypraw nurkowych i spływów kajakowych.
kiego drzewa – zwanego pennolla – pozyskanego przez młodych mężczyzn w górskim lesie w Portofino i sprowadzonego na Piazzetta. Przez wiele dni ludzie ustawiają stare łodzie i części płotów, stare drzwi, gałęzie drzew i wszystko, co mogłoby spłonąć wokół wielkiego pnia drzewa. Ten festiwal to tradycja, czas wielkich uroczystości w Portofino. W przeddzień 23 kwietnia rozpala się ognisko, a później ludzie jedzą, piją i śpiewają piosenki, aż pennolla spadnie na ziemię (tradycja głosi, że jeśli spadnie w stronę morza, oznacza to dobry sezon). San Giorgio’s Fire to jedno z największych wydarzeń w kalendarzu Portofino i obejmuje gigantyczne grillowanie ryb, procesję religijną i fajerwerki. ■ Więcej na blogu autora: BlogGlobtrotera.pl
Michał Stolarewicz – podróżnik, dziennikarz mieszkający dotychczas w Warszawie, Londynie i na Krecie. Prowadził młodzieżową audycję radiową „Trendymaniak” i grał w Teatrze PROdukcyjnym. Jest autorem bloga www.BlogGlobtrotera.pl i miłośnikiem spontanicznych podróży na własną rękę na drugi koniec świata. Zwiedził także Europę autostopem.
70
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE
RAS AL KHAIMAH MORZE I PUSTYNIA
CO WARTO ZOBACZYĆ? Ras Al Khaimah to emirat, do którego okoliczni turyści przyjeżdżają najczęściej na weekend, choć niewątpliwie warto dać sobie więcej czasu, by zwiedzić to miejsce i nacieszyć się czekającymi tutaj atrakcjami. Idealna pogoda sprzyja tym, którzy lubią odkrywać nowe zakątki, zwiedzać i cieszyć się pięknem otaczającej natury. Jednym z zabytków, które koniecznie trzeba zobaczyć, jest twierdza Al Dhayah znajdująca się nieco poza miastem. Fort ten ulokowany jest na wzgórzu i wymaga dość długiego spaceru. Jednak widok, który rozciąga się z twierdzy, jest tego wart. Można z tej wysokości dostrzec góry Al Hajar, a także całe miasto otoczone przez Zatokę Perską. Góry Al Hajar są same w sobie niezwykłą atrakcją. Można tutaj aktywnie spędzić czas, jeżdżąc na rowerze, motocyklu, czy też wędrując i zdobywając szczyty. Piękne górskie ścieżki, zapierające dech w piersiach krajobrazy, a także możliwość zjazdów linowych czy wspinania się sprawia, że nie sposób się tutaj nudzić.
72
FOTO: WIKIPEDIA
To niezwykłe miejsce znajdujące się na północnym wschodzie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Można tutaj doświadczyć zarówno górskich szczytów, jak i przepięknych rajskich plaż. Ogromne budynki, interesująca kultura, bogata historia oraz styl życia, który odbiega daleko od szarości dnia codziennego – Ras Al Khaimah potrafi zaskoczyć turystów. Emirat ten jest stworzony dla miłośników sportów wodnych, leniuchowania oraz odkrywania fascynujących zakątków. Wczasy w tej części świata to gwarancja niezapomnianych wrażeń.
I to właśnie w tych górach znajduje się najwyższy szczyt w całych Zjednoczonych Emiratach Arabskich – Jebel Jais, który jest nie tylko malowniczy, ale i daje możliwość naprawdę ciekawego spędzenia czasu. Wakacje w Ras Al Khaimah to także zaproszenie do tego, by głęboko się zrelaksować na tutejszym wybrzeżu. Na odwiedzających czeka tutaj rajska plaża, której linia brzegowa obfituje w luksusowe noclegi i mnóstwo atrakcji. Piasek zachwyca swoją miękkością i złocistym kolorem, a cała plaża tym, że jest zadbana i pełna udogodnień. Można tutaj odpocząć, pijąc pyszną kawę w jednej z kawiarni, wypożyczyć kajak czy skuter wodny, albo po prostu leżakować na słońcu i zażywać kąpieli. To także raj dla miłośników nurkowania oraz tych, którzy pragną spróbować wakeboardingu. Niedaleko miasta, kierując się na północ, można odnaleźć kolejną atrakcję – niedużą wioskę Shimal, w której czekają przedislamskie grobowce oraz niezwykle stara osada, która powstała prawdopodobnie w latach 2000-1300 p.n.e. W wiosce tej znajduje się
Różowe jezioro
73
FOTO: AUGUSTINE WONG, UNSPLASH
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE
Bardzo interesującą wioską jest także Al Jazirat Al Hamra, pochodząca z XIV wieku. To zakątek, który odkrywa przed odwiedzającymi kulisy życia mieszkańców Emiratów Arabskich w czasach przed tym, gdy odkryto ropę naftową. Wioska ta została opuszczona w połowie lat 20. i zachwyca domami pełnymi zdobień, meczetami, niewielkim rynkiem, a także twierdzą obronną. Warto tutaj przyjechać chociaż na trochę, by zanurzyć się w historii tego miejsca i całego regionu.
FOTO: ANSARI M. JOSHI, WIKIPEDIA
stanowisko archeologiczne, które obfituje w broń wykonaną z miedzi oraz brązu, ceramikę, czy też inne bardzo wiekowe przedmioty. Są tu także groby, z których najważniejszy jest ten pochodzący z okresu Umm Al Nar.
Panorama RAK City
74
FOTO: STEVEN MCCOMBE, WIKIPEDIA
Ras Al Khaimah to także pustynia RAK, na której można poszaleć, wybierając się na wycieczkę po wydmach autem posiadającym napęd na cztery koła, czy też decydując się na jazdę konną lub na wielbłądzie. Sama pustynia naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza gdy można sobie pozwolić na spokojne wchłanianie tutejszej atmosfery, obserwowanie, jak płynie życie w tej części świata, i odpoczynek od codziennych zmartwień. Z całą rodziną dobrze jest także zobaczyć niezwykle zielony Saqr Park, który jest zupełnym przeciwieństwem rozległej pustyni.
JAK DOTRZEĆ I KIEDY NAJLEPIEJ WYBRAĆ SIĘ TU NA WAKACJE? By dostać się do Ras Al Khaimah, warto wybrać jedną z opcji przelotu – albo razem z biurem podróży, albo lotem czarterowym do RAK. Do emiratu można dotrzeć także, jadąc samochodem z Dubaju. Ostatnia opcja to około dwóch godzin jazdy. Przelot z Polski do Zjednoczonych Emiratów Arabskich to około 6 godzin, więc dobrze jest zaplanować sobie cały dzień na spokojny dojazd na miejsce. W Ras Al Khaimah należy przesunąć zegarek o dwie godziny do przodu.
Jebel Jais – najwyższy szczyt w ZEA i znakomity punkt widokowy
FOTO: JSPHOTOGRAPHY, WIKIPEDIA
FOTO: GODWIN BEPHIN, UNSPLASH
PODRÓŻE MAŁE I DUŻE
Ras Al Khaimah to niezwykłe miejsce, które posiada historycznie bogaty krajobraz, pełen zróżnicowanego piękna. Są tutaj i góry, i niezwykłe wybrzeże, i zieleń, i pustynia. Można tu doświadczyć orientalnej kultury, luksusu i wyzwań. To zakątek dla miłośników przygód oraz tych, którzy bardziej cenią sobie leniuchowanie na plaży. Odpowiedni zarówno dla grupy przyjaciół czy zakochanych, jak i rodzin z dziećmi. ■ Opracowanie: redakcja na podstawie materiałów Travelplanet.pl
76
Rajdy samochodów terenowych po pustynnych wydmach to jedna z miejscowych atrakcji
FOTO: SAJ SHAFIQUE, UNSPLASH
Najlepszym czasem na odwiedzenie tej części świata są miesiące od stycznia do maja oraz od października do grudnia. Wtedy to pogoda sprzyja zarówno odpoczywaniu na plaży, jak i zwiedzaniu czy górskim wyprawom. Miłośnicy pływania docenią jednak także miesiące wakacyjne, kiedy to można liczyć na najwyższą temperaturę.
PRAWO
Prawne aspekty turystyki dzieci i młodzieży TEKST KAROLINA CIEĆKA, APLIKANTKA ADWOKACKA POD REDAKCJĄ KRZYSZTOFA BUDNIKA, ADWOKATA KANCELARIA PRAWNA BUDNIK, POSNOW I PARTNERZY
Spontaniczne spakowanie bagażu i ulokowanie dzieci w samochodzie może nie wystarczyć, aby ze spokojną głową korzystać z atrakcji turystycznych wraz z naszymi niepełnoletnimi pociechami. Jak zatem podróżować z dziećmi, żeby nie narażać się na niepotrzebne problemy?
C
zęsto dzieci wybierają się na wycieczki szkolne, jedno- czy wielodniowe, w kraju bądź za granicę. Powszechnym sposobem na turystyczne wyjazdy dzieci są kolonie, półkolonie czy obozy. Każdy z tych sposobów cechuje odmienna specyfika, ale nierzadko także odmienne regulacje prawne, z których warto zdawać sobie sprawę. Pozwoli to na bezstresowe korzystanie z urlopu oraz zapewni wewnętrzny spokój, gdy wyślemy dzieci na wyjazd. Organizację wypoczynku dla dzieci i młodzieży określają przepisy ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty oraz wydanego na jej podstawie Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 marca 2016 r. w sprawie wypoczynku dzieci i młodzieży.
78
Ustawa o systemie oświaty definiuje pojęcie wypoczynku jako: „wypoczynek organizowany dla dzieci i młodzieży w celach rekreacyjnych lub regeneracji sił fizycznych i psychicznych, połączony ze szkoleniem lub pogłębianiem wiedzy, rozwijaniem zainteresowań, uzdolnień lub kompetencji społecznych dzieci i młodzieży, trwający nieprzerwanie co najmniej 2 dni, w czasie ferii letnich i zimowych oraz wiosennej i zimowej przerwy świątecznej, w kraju lub za granicą, w szczególności w formie kolonii, półkolonii, zimowiska, obozu i biwaku”. Podmiot organizujący wypoczynek zobowiązany jest zapewnić przede wszystkim bezpieczne i higieniczne warunki pobytu. Konieczne jest, aby miejsce, w którym organizowany jest wypoczynek, spełniało wymagania
ochrony przeciwpożarowej, ochrony środowiska oraz warunki higieniczno-sanitarne. Dodatkowe wymogi obowiązują organizatora wypoczynku dzieci niepełnosprawnych. Inne obowiązki organizatora to zapewnienie odpowiednich opiekunów i wychowawców, posiadających wymagane kwalifikacje. Także opieki medycznej i żywienia, zgodne z zasadami higieny żywienia oraz bezpieczeństwa uczestników. Konieczne jest przygotowanie programu wypoczynku i zajęć, które będą dostosowane do wieku, zainteresowań i potrzeb uczestników, ich stanu zdrowia, sprawności fizycznej i umiejętności. Nie mniej ważne są regulacje dotyczące transportu i wymagań dla pojazdów i innych środków komunikacji, którymi przewożone będą dzieci. Wykonywanie tych obowiązków gwarantują szczegółowe przepisy prawne, uwzględniające różne uwarunkowania, w zależności od miejsca i form organizacji wypoczynku. Także my, rodzice i opiekunowie, mając świadomość zakresu obowiązków ciążących na organizatorze, łatwiej będziemy mogli rozpoznać, o co możemy przed powierzeniem naszych dzieci pytać i co sprawdzać. W tym zakresie każdy organizator ma obowiązek udzielić nam wszelkich wyjaśnień i zapewnień. W wyjazdach zagranicznych szczególnie ważne jest prawidłowe wykonanie obowiązku, polegającego na zawarciu umowy ubezpieczenia od ryzyk wszelkich wypadków i zdarzeń, w tym gwarantujących pokrycie kosztów leczenia i pomocy medycznej za granicą. Oczywiście organizator musi zapewnić, że co najmniej jedna osoba spośród kadry opiekuńczej będzie znała język obcy na poziomie umożliwiającym porozumiewanie się w kraju podróży. Organizator wypoczynku jest obowiązany zgłosić kuratorowi oświaty zamiar zorganizowania wypoczynku, nawet jeśli wypoczynek ma się odbywać w miejscu zamieszkania uczestników. Obowiązkowi zgłoszenia nie podlegają jedynie szkoły oraz placówki oświatowo-edukacyjne, gdy organizują wycieczkę nieprzekraczającą 3 dni. Zgłoszenie podlega sprawdzeniu przez kuratora oświaty i dopiero w razie pozytywnej weryfikacji jest umieszczane w bazie wypoczynku (wypoczynek.mein.gov.pl). Przed wysłaniem dziecka na zorganizowany wyjazd warto więc sprawdzić, czy organizator dokonał takiego zgłoszenia. Wpis w bazie wypoczynku świadczy o tym, że organizator dokonał zgłoszenia i w ocenie kuratora oświaty
planowany wypoczynek spełnia wymogi przewidziane prawem – zwłaszcza w zakresie obowiązków, które zostały wyżej opisane, a zatem, że gwarantuje on bezpieczeństwo małoletnich uczestników. Możliwe są sytuacje, kiedy dopiero po przyjeździe na miejsce okaże się, że nie spełnia ono przewidzianych prawem wymogów, a więc mówiąc wprost, stwarza zagrożenie dla dzieci. Stąd nadzór i kontrola nie kończą się na zatwierdzeniu zgłoszenia, ale kurator oświaty przez cały czas sprawuje nadzór nad wypoczynkiem, i to nie tylko z własnej inicjatywy, ale także wskutek zgłoszonych skarg i wniosków. Wysyłając dziecko na taki wyjazd, w razie powzięcia wiadomości o nieodpowiednim sposobie zorganizowania wypoczynku, można złożyć skargę do kuratora oświaty, który wówczas ma obowiązek podjąć odpowiednie czynności kontrolne. Kurator oświaty ma możliwość zarządzenia wykonania kontroli miejsca wypoczynku. W razie stwierdzenia nieprawidłowości kurator oświaty nakłada na organizatora obowiązek ich natychmiastowego usunięcia i zapewnienia zgodności warunków wypoczynku ze zgłoszeniem i wszelkimi przepisami prawnymi. Możliwe jest także nakazanie organizatorowi wypoczynku natychmiastowego przeniesienia uczestników do innego obiektu, który będzie spełniał odpowiednie wymogi. W razie niezastosowania się przez organizatora do wydanego nakazu kurator oświaty ma obowiązek zarządzenia zakończenia prowadzenia wypoczynku oraz nakazanie niezwłocznego zorganizowania powrotu uczestników do ich miejsca zamieszkania. Przeprowadzenie kontroli miejsca wypoczynku jest znacznie utrudnione w razie wyjazdu zagranicznego. W tym zakresie kurator oświaty może korzystać z pomocy miejscowych służb państwowych. Pojawia się naturalne pytanie, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla rodziców? Czy wystarczy, że oddadzą dziecko pod skrzydła wychowawcy i niczym więcej nie muszą się przejmować? Zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym rodzice mają obowiązki i uprawnienia wynikające ze sprawowanej pieczy rodzicielskiej i opiekuńczej, aż do momentu osiągnięcia przez dziecko pełnoletności. Niezależnie od tego, czy wypoczynek jest organizowany w ramach czasu wolnego od zajęć szkolnych (wakacje, ferie zimowe itp.), czy też dotyczy wycieczki szkolnej,
79
PRAWO
wymagana jest zgoda opiekunów prawnych na udział dziecka w wycieczce. Przy czym, mówiąc „dziecko”, mam tu na myśli każdą niepełnoletnią osobę. Fakt, że za dzieci odpowiadają rodzice, powoduje dalsze konsekwencje w kontekście turystyki. O ile sytuacja ma się inaczej w przypadku nastolatków, czyli osób od 13. roku życia, o tyle dzieci do 13. roku życia nie mają samodzielności. Na przykład nie można przypisywać im winy za wyrządzoną przez nie szkodę. W razie spowodowania szkody przez dziecko odpowiedzialność ponosi osoba sprawująca nad nim nadzór. Będąc rodzicem, trzeba jednak mieć z tyłu głowy, że nawet oddanie dziecka pod nadzór opiekuna może nie być wystarczającą okolicznością do zwolnienia się z odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez dziecko. Rodzic bowiem odpowiada także za zachowanie staranności w wyborze przejściowego opiekuna. Nie tylko profesjonalni organizatorzy, ale także rodzice i prawni opiekunowie organizują atrakcje turystyczne dla dzieci – czy to w miejscu zamieszkania, czy poza nim. Opisane wyżej wymogi i warunki prawne, stawiane przez ustawę o systemie oświaty organizatorom, nie dotyczą naturalnie organizacji wypoczynku dla własnych dzieci, czyli tzw. wyjazdów prywatnych. Prawodawca zakłada tutaj, że powinność dbałości o dzieci w wystarczającym stopniu wynika z miłości rodzicielskiej oraz istoty ogólnej pieczy rodzicielskiej regulowanej prawem rodzinnym.
Nie nastręczają większych problemów sytuacje, kiedy rodzice wspólnie wychowują dziecko i są zgodni co do sposobu wykonywania władzy rodzicielskiej, w tym co do sposobu organizacji wolnego czasu dziecka. Trudności zaczynają się w momencie, gdy rodzice zaczynają mieć odmienne pomysły na wdrożenie dziecka w turystyczne meandry, zwłaszcza gdy obojgu będzie przysługiwać pełnia władzy rodzicielskiej. Przykładowo, gdy tylko jedno z rodziców planuje wyjechać na zagraniczne wakacje razem z dzieckiem, konieczna jest na taki wyjazd zgoda drugiego rodzica. Gdy uzyskanie takiej zgody nie jest możliwe, konieczne będzie zwrócenie się do sądu opiekuńczego o udzielenie zezwolenia na wyjazd z dzieckiem. Ostateczną decyzję sąd podejmie po wysłuchaniu obojga rodziców, mając na względzie właśnie zasadę dobra dziecka. Zgoda sądu zastępuje zgodę drugiego rodzica. Podsumowując, turystyka dzieci i młodzieży jest obwarowana licznymi regulacjami prawnymi, mającymi na celu zagwarantowanie jak największego bezpieczeństwa młodym turystom. Znajomość podstawowych zasad rządzących turystyką małoletnich pozwoli zapewnić im bezpieczeństwo podczas korzystania z atrakcji turystycznych bez niepotrzebnych zmartwień. ■ ZDJĘCIA: PIXABAY
Pisząc o turystyce dzieci i młodzieży, nie sposób nie wspomnieć o podstawowej zasadzie prawnej, dominującej we wszelkich regulacjach i sprawach dotyczą-
cych dzieci, jaką jest „dobro dziecka”. Jest to wartość nadrzędna, wiodąca, przez której pryzmat oceniane są wszelkie inne regulacje prawne. Zasada ta wynika z licznych umów międzynarodowych, których Polska jest stroną (przede wszystkim z Konwencji o prawach dziecka z dnia 20 listopada 1989 r.), jak i z krajowego porządku prawnego – zwłaszcza z Konstytucji RP oraz Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
80
PRODUCENT PŁYTEK na ściany | podłogi | tarasy | schody | parapety
!#$ $ 9MEAEHDHDN;@AEQ CDNA9MFOMDJFG;Q= MODH=EDBFMXG z]gcdf{hd`^[fgbh
Z[\]^`abcde[fgbh
%[}dgk{d&\h'gbh
j^k]f[ephuk|uxZdexj^[m^d}[f]r
j^]k]glmnop[q[ogbh]rt]e]^durhj^k]eghv\h[^unf hj^du[edfunfwj^k]eghv\h[^uxyqo
j^]k]g(dk[fh]ubh]m[)^k]gk]phd *dpeo+,j^k]}xgc+h.gc+m
FMODH=EDBFMEA
9:;<=>@ABC;D:=EFGDHAG CDJD@K LDMFNFG;OF9MFOMDJP9MFJF@Q=
9F:>RD9ME;N>=S<=FM@EFUV
tel. +48 46 856 40 40 | tel. +48 602 292 707 biuro@elkaminodom.pl | www.elkaminodom.pl
9DBMFHDB=G>WXYWMD@D
0123
4567879 4"- -/-670971/26038" 56 7670787
POLSKA NA WEEKEND
UROKLIWA
BIAŁKA TATRZAŃSKA Podhale to często odwiedzany region w Polsce, zwłaszcza w okresie zimowym. Nie brakuje tu znakomitych kurortów, w których znajdziemy wiele ciekawych atrakcji. Oprócz Zakopanego turyści często odwiedzają też okoliczne miasteczka, m.in. kierują swoje kroki do Białki Tatrzańskiej.
Białka Tatrzańska ma status podhalańskiej wsi. Położona jest na południu Polski, w obrębie województwa małopolskiego, w gminie Bukowina Tatrzańska. To długa na 8 km miejscowość, która sąsiaduje m.in. ze wspomnianą Bukowiną. Urokliwe widoki w Białce Tatrzańskiej zapewniają Tatry oraz rzeka Białka, nad którą miejscowość jest położona.
ZIMOWY NAJAZD NARCIARZY Jak tylko spadnie pierwszy śnieg, w Białce zaczyna się robić tłoczno. Przybywają tu bowiem miłośnicy narciarstwa, ponieważ Białka Tatrzańska jest górskim kurortem stwarzającym znakomite warunki do uprawiania tzw. białego szaleństwa. Na nartach można tu jeździć w ośrodkach narciarskich: Kotelnica, Bania, Kaniówka, Litwinka-Grapa, Wysoki Wierch, Zebra. Dysponują one licznymi wyciągami krzesełkowymi, orczykowymi i talerzykowymi. Wzorem alpejskich kurortów narciarskich także Białka Tatrzańska wprowadziła
82
wspólne karnety (Tatry Ski) pozwalające na łatwiejsze i wygodniejsze korzystanie przez narciarzy z różnych stoków i stacji. ZDJĘCIA: WIKIPEDIA
POŁOŻENIE BIALKI
0
R
Ośrodek Narciarski Kotelnica Białczańska Sp. z o.o. ul. Środkowa 181B, 34-405 Białka Tatrzańska telefon: (18) 265-41-33 e-mail: bok@bialkatatrzanska.pl
www.bialkatatrzanska.pl ww
arn et onl in
e
ch y w o d z zja ch s a r t m 15 k s biegowy 5 km tra
pk
y p p a H
! s y a d i l Ho Ku
s
d' n a Pol
i k S t Bes
02 2 rt eso
PRZEŁOM BIAŁKI Niedaleko miejscowości Białka Tatrzańska, w kierunku Białki-Grapy, można dotrzeć do rzeki Białka. Pomiędzy wapiennymi skałami Pienin Spiskich – Kramnica i Oblazowa – znajduje się przełom Białki, nazywany po prostu Skałkami. To ścisły rezerwat przyrody, o malowniczych krajobrazach.
FOTO: WIKIPEDIA
POLSKA NA WEEKEND
DLA NAJMŁODSZYCH I NIE TYLKO Zarówno dla dorosłych, jak i najmłodszych turystów atrakcją Białki Tatrzańskiej będzie Lodowy Zamek. To konstrukcja z lodu, która pojawia się w Białce zimą, przy sprzyjających warunkach atmosferycznych – kiedy temperatury są ujemne. Kolejną atrakcją Białki Tatrzańskiej jest mały piętrowy budynek nazywany „Domem do góry nogami”. Iluzja tego, że wszystko stanęło dosłownie na głowie, jest bardzo dobrze przygotowana i co roku przyciąga w to miejsce wielu turystów. ■
FOTO: ISTOCK
Opracowanie: redakcja na podst. materiałów Travelplanet.pl
84
PORADNIK
JAK PRZETWARZAĆ I STOSOWAĆ ZIOŁA I ROŚLINY LECZNICZE CZĘŚĆ 1
W poprzednim wydaniu zdradziłam wam tajniki zbierania ziół i roślin leczniczych, w tym numerze dowiecie się, jak je przygotować do obróbki, jak prawidłowo suszyć i na co zwrócić uwagę, jeśli kupujemy susz w sklepie. Zebraliście właściwe zioła i rośliny w odpowiedni sposób, we właściwym miejscu, czasie i ilości... i co teraz?
Z
anim będziecie je wykorzystywać do sporządzania domowych wyrobów, trzeba je odpowiednio przygotować. Po pierwsze – nasze zbiory obrabiamy od razu po przyjściu do domu, a przy braku takiej możliwości przynajmniej tego samego dnia. Trzeba to zrobić jak najszybciej (a jest to bardziej czasochłonne, niż myślicie), gdyż zioła mogą się łatwo zaparzyć, stracić cenne właściwości i w rezultacie zmarnować. Rośliny czyścimy, wybieramy te zdrowe i dobrze wyglądające części, rozkładamy na białej powierzchni (papier bądź prześcieradło), aby pozbyć się żyjątek. Tak jak zbieramy nadziemne części roślin w ciepłe, suche dni, tak najlepiej przygotowywać rośliny „na sucho” i nie myć ich po przyjściu do domu.
86
Jeśli chodzi o korzenie, to będziemy musieli je szybko obmyć, a następnie osuszyć. Najlepiej przetwarzać i spożywać zebrane rośliny na świeżo, na przykład pijąc z nich soki. Wtedy czerpiemy z nich to, co najlepsze, i to w najczystszej postaci. Jako że sezon na zbiory jest często bardzo krótki, często jeździmy na nie poza teren swojego zamieszkania i zbieramy je „na później”, nie pozostaje nam nic innego, jak starać się zachować w roślinach to, co najcenniejsze poprzez szereg różnych metod. Chodzi tu o zatrzymanie działania enzymów, dzięki czemu substancje w roślinie pozostają w niezmienionej formie. Można najzwyczajniej zalać świeże rośliny wrzątkiem, gorącym olejem czy alkoholem – wszystkie te metody są bardzo efektywne i będą miały
ZDJĘCIA: PIXABAY
TEKST KARINA O'NEILL
największą moc leczniczą (więcej dowiecie się o nich w kolejnym numerze). Suszenie, choć w mniejszym stopniu, też pozwala zatrzymać w roślinie to, co najcenniejsze, ale proces ten, mimo że wydaje się najprostszy i jest najpowszechniej stosowany w domu, wcale nie jest taki oczywisty. Zatem jak prawidłowo suszyć zioła? • Susz jak najszybciej po zebraniu i jak najkrócej – im dłuższy proces, tym większe straty tego, co najważniejsze, czyli substancji aktywnych. • Miejsce do suszenia musi być przewiewne, suche, ciemne i ciepłe – najlepiej sprawdzi się strych czy szopa. Unikaj suszenia na słońcu! • Miejsce suszenia musi być wolne od owadów, gryzoni i zapachów (pachnieć powinny tylko suszone zioła!) • Nie myj ziół (wyjątkiem są korzenie i kłącza) – najlepiej zbieraj kilka dni po deszczu, kiedy zostały naturalnie umyte. • Doglądaj suszonych roślin regularnie – mieszaj je, sprawdzaj, czy się wysuszyły równomiernie. • W trakcie suszenia nie dokładaj świeżych zbiorów. • Zioła związuj w pęczki i wieszaj, inne części roślin rozłóż luźno, tak aby mogły oddychać – najlepiej na papierze leżącym na sicie.
• Suszenie w piekarniku jest możliwe, ale drzwi muszą być wtedy uchylone, a temperatura nie powinna przekraczać 35 stopni C. • Ususzone rośliny przechowuj w szklanych słoikach i ustaw je w szafkach bez dostępu do światła słonecznego. Nie zapomnij dodać etykiety z datą zbioru i nazwą rośliny, dobrym pomysłem jest dodanie informacji o sposobie dawkowania. • Susz najlepiej przechowuj w całości i rozdrabniaj dopiero przed użyciem. • Zużyj susz w ciągu roku, zanim straci swoje walory lecznicze. Najbezpieczniejsze i najlepsze pod względem jakości zioła i rośliny lecznicze to takie, które uprawiamy, zbieramy i przetwarzamy samodzielnie. Zioła ze sklepu? Oczywiście, ale... to jest trochę jak z obiadami „domowymi” w restauracji. Niby smakuje podobnie i wygląda tak samo, ale nie mamy pojęcia, skąd pochodzą składniki i jak nasze danie przyrządzono. W kwestii ziół nie mamy wiedzy na temat stanowiska ich zbioru, w jaki sposób były suszone, kiedy zbierane i czy były poddane sterylizacji. Wszystko to wpływa na zawartość substancji aktywnych. Nierzadko przegapiałam czas na zbiór rośliny
87
PORADNIK
Oto kilka zasad, o których warto pamiętać, kupując zioła lub rośliny lecznicze: • Wysuszone zioła powinny mieć swój naturalny, żywy kolor. • Susz nie powinien być ściemniały, nie może mieć plam. • Zapach powinien być intensywny – jeśli po roztarciu w palcach słabo go czuć, to znaczy, że został nieprawidłowo wysuszony (zapewne w wysokiej temperaturze) lub jest po prostu stary. • Należy kupować zioła tylko w nieprzezroczystych opakowaniach – tak jak suszenie powinno się odbywać z dala od promieni słonecznych, tak przechowywanie również. • Sprawdź, skąd pochodzi produkt, który chcesz nabyć – stosuj zasadę lokalności, dowiedz się więcej o producencie. • Kupuj zioła sprzedawane luzem, niezmielone na proszek – to gwarancja wartości surowca. Zioła zmielone w torebkach szybko się zaparzają, ale niestety są często gorszej jakości, szybko tracą aromat i smak, a sama torebka uwalnia do naszego kubka cząsteczki plastiku. • Obserwuj efekty! Przecież stosujemy zioła w konkretnym celu.
Ta bardzo wysoka i aromatyczna roślina o ciekawej nazwie jest nazywana również anielskim zielem czy anielskim korzeniem. Dlaczego? Podobno jego właściwości objawił archanioł Rafał. W czasach średniowiecznych wierzono, że chroni przed truciznami i plagami, a zakonnicy polecali żucie korzenia, aby długo żyć. W dzisiejszych czasach wykorzystywany jest wielorako.
Polecany w okresach wyczerpania nerwowego, działa antydepresyjnie, uspokajająco, pomaga w koncentracji. Arcydzięgiel działa również na system trawienny – pomaga w niestrawności, pobudza apetyt, likwiduje wzdęcia. Podnosi odporność organizmu, a także działa antybakteryjnie i odkażająco, koi ból menstruacyjny, obniża ciśnienie krwi. Można go stosować również zewnętrznie jako antyseptyk. ZDJĘCIA: PIXABAY
W momencie pisania tego poradnika leży śnieg za oknem, ale wy już będziecie czytać to w nowym roku, gdy wiosna będzie już tuż za progiem. A z wiosną oczywiście zaczyna się sezon na zbieranie ziół i roślin leczniczych! Na pierwszy ogień w roku 2022 polecam te oto dwie rośliny:
ARCYDZIĘGIEL LITWOR
ZDJĘCIA: FOTO:PIXABAY WIKIPEDIA
albo kończył mi się susz, z którego robię herbatę – kupowanie jest dobre, pod warunkiem że zwrócimy uwagę na barwę, zapach i smak kupowanych produktów.
88
A to wszystko dzięki zawartych w roślinie kumarynach, fenolokwasach, garbnikach, a także olejkach eterycznych. Jak widać, warto przygotować z niego szereg domowych wyrobów. Napar sprawdzi się na problemy z trawieniem i jako środek uspokajający, wywar będzie doskonałym dodatkiem do odprężającej kąpieli. Nalewka czy wyciąg na winie poprawią trawienie, wzmocnią, pomogą przy kaszlu (warto wtedy połączyć trunki z miodem). Nalewka wcierana w skórę da ulgę przy przeziębieniach i rozgrzeje przy przemarznięciu czy bólach mięśni. Surowcem leczniczym jest tu korzeń, który wykopuje się wczesną jesienią lub wiosną przed kwitnieniem w drugim roku (czyli po pierwszym roku wegetacji). Po jego oczyszczeniu należy przemyć go wodą, osuszyć, pociąć (wzdłuż) i zostawić do wysuszenia w suchym i przewiewnym miejscu. Suszyć i przechowywać należy oczywiście z daleka od światła, w wysokiej temperaturze, bo aż w 50 stopniach – z uwagi na to, że olejek eteryczny znajduje się w przewodach olejowych.
Jak stosować? Najlepiej zrobić samemu surowy sok z młodych liści pokrzywy, co jest banalnie proste (żadne urządzenie nie jest potrzebne), i pić codziennie po 2050 ml przed śniadaniem. Dla lepszego smaku polecam wymieszać go z łyżką miodu. Ja dodaję jej liście także do smoothie. Jako, że liście zbiera się jak są młode i przed kwitnieniem, czyli w kwietniu i maju, warto ususzyć sobie pokrzywę na zimowe zaparzanie albo nawet zamrozić sam sok. Herbatę z pokrzywy można pić nawet przed snem, gdyż nie zawiera pobudzających właściwości. Smakuje jak zielona herbata. Sok z pokrzywy najlepiej zażywać przez kilka tygodni, po czym należy zrobić sobie przerwę. Herbatę trzeba też ograniczać, gdyż za duża ilość może wypłukać sole mineralne z organizmu i obniżać poziom cukru we krwi. To, ile i jak długo go stosować, należy zawsze skonsultować ze specjalistą. Podczas ciąży i karmienia piersią szczególnie! Z pokrzywy można również ugotować zupę, dodaje się ją do paszy dla zwierząt, robi się z niej nawóz.
Roślina ta jest bardzo wysoka, bo może dochodzić aż do 2,5 m! Wielkie kiście kwiatów i wspaniały aromat sprawiają, że warto ją mieć w swoim ogrodzie. To dobry pomysł również dlatego, że rośnie przede wszystkim wzdłuż górskich potoków i jest u nas w kraju chroniona.
POKRZYWA Tak znana, a zarazem nielubiana! Tak łatwo dostępna, a tak niedoceniana! Pokrzywa lecznicza to gwiazda wśród dzikich roślin. Ma bogaty skład i pomaga przy wielu dolegliwościach. Można by rzec, że sok z pokrzywy czyni cuda! Zawiera witaminy A, C i K, a także kilka witamin z grupy B, liczne makro- i mikroelementy, kwasy, polifenole i pigmenty... nie starczyłoby stron na wymienienie wszystkich. Ze względu na swoje liczne właściwości i całą gamę związków potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu pokrzywa jest nazywana naturalnym antybiotykiem. Wzmacnia odporność i oczyszcza organizm. Pozytywnie wpływa na skórę, włosy i paznokcie. Może pomóc na problemy trawienne, nieżyt jelit czy żołądka, a także w biegunkach i chorobach reumatycznych. Płukanka na włosy da sobie radę z łupieżem, a naturalne kosmetyki z pokrzywą zaleca się do skóry trądzikowej. Pokrzywa ma w sobie dużo żelaza, zatem doskonale zapobiega anemii, pomaga przy osłabieniu, zaleca się ją kobietom w ciąży, kiedy poziom tego pierwiastka jest zwykle bardzo niski.
Świeżo zebrana pokrzywa pod wpływem gorącej wody przestaje parzyć, do zmiksowania nie trzeba jej zalewać wrzątkiem. Młode listki nie parzą tak bardzo jak te starsze, ale warto zawsze zbierać ją w rękawiczkach. Ja w sezonie zbieram pokrzywę w lesie nad rzeką niedaleko domu co kilka dni. Ucinam tylko pierwsze 3 rzędy liści od góry nożyczkami i wkładam do wiklinowego koszyka. Ten sposób się sprawdza idealnie. ■
89
n .: i . m u i n a d y w W następnym TA A I W Ś A Ł O K O DO
Meksyk
FO TO : FIL IP GIE LD
A, UN SPL AS H
Zapraszamy na strony naszego wydawnictwa: facebook.com/TravelPolskaMagazyn instagram.com/TravelPolskaMagazyn
Wydawnictwo MajerMedia ul. Warszawska 13 21-500 Biała Podlaska Tel. 535 089 641 www.majermedia.com redakcja@majermedia.com prenumerata@majermedia.com reklama@majermedia.com DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCY: Maciej Majerczak
90
REDAKCJA: Redaktor naczelny: Rafał Nowicki Redaktor prowadząca: Katarzyna Jaszczuk Zespół redakcyjny: Renata Nawrocka, Robert Nienacki, Karina O’Neill Współpraca: Michał Stolarewicz Korekta: Anna Nalikowska Skład i fotoedycja: Paweł Ilczuk
REKLAMA: Dyrektor ds. sprzedaży: Jakub Kleszcz Specjaliści ds. sprzedaży: Marek Jastrząb, Dorota Matwiejuk
Okładka: foto – Thomas Lipke, Unsplash Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadsyłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Wydawnictwo MajerMedia jest członkiem Izby Wydawców Prasy
Meble na pokolenia Fabryka Mebli Unimebel Jan Mucha | ul. Kamienna 28, 63-500 Ostrzeszów | tel. 062/586-06-39 | www.unimebel.pl