5 minute read

Nieść piękno i nadzieję

KASIA BOGUSZ JEST SZCZECINIANKĄ ZAKORZENIONĄ OD PONAD DEKADY W KRAKOWIE. ŁĄCZY PASJĘ I ZAWÓD, ZAJMUJĄC SIĘ ŚPIEWANIEM. AKTUALNIE JEST RÓWNIEŻ CZŁONKIEM WSPÓLNOTY UWIELBIENIA I EWANGELIZACJI JANKI, KTÓRA DZIAŁA PRZY KRAKOWSKIM KLASZTORZE OO. DOMINIKANÓW. KASIA JEST POSIADACZKĄ GŁOSU, KTÓRY WIĘKSZOŚĆ PAMIĘTA Z HYMNU ŚDM 2016 BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI, ALBOWIEM ONI MIŁOSIERDZIA DOSTĄPIĄ. LOURDES ESMERALDA LOPEZ RODRIGUEZ W ROZMOWIE Z KASIĄ BOGUSZ O PASJI DO MUZYKI, PLANACH MUZYCZNYCH I PRACY PRZY ŚWIATOWYCH DNIACH MŁODZIEŻY. Jak się urodziła Twoja pasja do śpie‐wania, co zainspirowało Cię do po‐święcenia się muzyce?

Od zawsze śpiew był moim środkiem wyrazu, językiem. Jako małe dziecko śpiewałam w scholi w mojej parafii w Szczecinie. Później by ł zespó ł dziecięcy, audycje w radiu, profesjonalne sceny, spektakle muzyczne, nagrania, dubbing – to było moje środowisko naturalne, odkąd pamiętam, jednak nigdy nie myślałam, że będę z tego żyła. Podejmowałam studia zupełnie niezwią‐zane z tą drogą, ale dorabiałam sobie, śpiewając trzy razy w tygodniu standar‐dy muzyki rozrywkowej w kawiarni. W międzyczasie poznałam muzykę źródeł, czyli folklor różnych stron świata, i zafascynowałam się tym, zgłębiając oraz eksplorując ciągle nowe rejony muzyczne. Był więc w moim życiu zespół ludowy, a potem spotkałam w moim rodzinnym Szczecinie ludzi z Dikandy i zaczęliśmy wspólnie działać. Wiele rzeczy działo się trochę jakby poza mną, z dzisiejszej perspektywy widzę pewną konsekwencję (nie swoją – raczej Nieba), która doprowadziła mnie do dnia, w którym nagle żyłam z muzyki.

Advertisement

W jakich zespołach śpiewasz?

Na co dzień śpiewam w zespole Dikanda – to zespół z nurtu world music, który współtworzę od 2009 roku. Przez ten czas zagraliśmy setki koncertów na czterech kontynentach od USA po Bangladesz i od północnej Szwecji po M a ro ko. W 20 1 5 ro ku pows t a ł a

uwielbieniowa Owca, dla której staram się znaleźć czas na wspólne działania, a od 2004 roku jestem członkiem zespołu Deus Meus. Niestety w związku z licznymi wyjazdami rzadko mogę uczestniczyć w koncertach Deusów. Poza tym jest jeszcze Boguchwała, kolędowy Zespół w Składzie i wiele innych projektów, na przykład związa‐nych z muzyką filmową, a także corocz‐ne rzeszowskie koncerty Jednego Serca Jednego Ducha, w których biorę udział od wielu lat, czy już kilkuletnia współpra‐ca z Modlitwą w Drodze. „ (...) pamiętam też ra‐dość, wzruszenie, Kraków zalany młodymi ludźmi z całego świata i odgłosy milionów gar‐deł, które razem z nami śpiewały Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią...

W którym momencie zaczęłaś myśleć o sobie jako o wokalistce?

Śpiewam od dziecka, można powiedzieć, że od siódmego roku życia stoję na profesjonalnych scenach. Nie wiem jednak, kiedy zaczęłam o sobie myśleć jako o wokalistce, pewnie dużo później.

Ile czasu spędzasz dziennie, ćwicząc śpiew?

Za mało <śmiech>. Najczęściej w inten‐sywnym sezonie koncertowym po pro‐stu oszczędzam głos, mało mówiąc, i powoli rozgrzewam się kontrolowanym mówieniem. Kiedy jestem w domu, staram się utrzymywać głos w dobrym stanie, ale ciągle mam poczucie, że poświęcam temu za mało czasu i uwagi.

Co uważasz za swoje największe osią‐gnięcie w muzycznej karierze?

Ciężko stwierdzić, osiągnięcie to coś, o co się człowiek stara, a mnie wiele rzeczy po prostu spotkało. Cieszę się, że przez tyle lat jest mi dane brać udział w tej przygodzie – nieść ludziom radość i wzruszenie, dzieląc się talentem, który dostałam. Każde nowe wyzwanie –przełamywanie niepewności i uczenie się nowych rzeczy – to coś ekstra.

Jak wspominasz pracę nad hymnem Światowych Dni Młodzieży 2016?

Trudno uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Praca i nagrania miały miejsce w 2014 roku. Począwszy od nagrywania wersji demo na konkurs w salce w klasztorze, aż po nagrania w studio w Alwerni z chórem i orkiestrą – to była ciekawa droga. Byliśmy zaskoczeni, że utwór wygrał konkurs na hymn ŚDM i to pociągnęło za sobą sporo działań. Zwrotki solowe do demo nagrywałyśmy we dwie z Olą Maciejewską, wersję docelową nagrywaliśmy w trójkę z Przemkiem Kleczkowskim. Pamiętam, jak oddzwaniał do mnie w tej sprawie, gdy stałam akurat w osiedlowym sklepie przy nabiale i tłumaczyłam mu, o co chodzi. Cieszę się, że mogłam być tego częścią.

Jakie były Twoje odczucia w czasie ŚDM?

Różne, pamiętam, że byłam okropnie zmęczona. To był jeden z najintensyw‐niejszych momentów mojego życia. Przez pewne organizacyjne niedocią‐gnięcia zdarzały się noce, w czasie których spałam po 40 minut. Miałam bardzo dużo wystąpień z różnymi składami, wiele prób, pojawiała się też konieczność przemieszczania się po pozamykanych ulicach. Były to dwa tygodnie na najwyższych obrotach i kiedy wróciłam do domu po niedzielnej Mszy w Brzegach wieńczącej obchody ŚDM, zasnęłam na siedząco w fotelu. Ale pamiętam nie tylko umęczenie, pamię‐tam też radość, wzruszenie, Kraków zalany młodymi ludźmi z całego świata i odgłosy milionów gardeł, które razem z nami śpiewały Błogosławieni miłosier‐ni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią... Kilka milionów ludzi obecnych w Brze‐gach i wiele więcej przed telewizorami na całym świecie – to było dla mnie dotychczas wystąpienie przed najlicz‐niejszą publicznością. Piękna przygoda i ogromny przywilej, że mogłam tam być.

Jakie masz plany na swoją przyszłość?

Przyznam, że moje plany zależą mocno od decyzji władz w związku z epidemią. Nie wiadomo, kiedy będzie nam dane wrócić na scenę w takim wymiarze, jak przed epidemią, kiedy będziemy mieli możliwość koncertowania za granicą. Nie nudzę się jednak, ciągle dzieje się coś nowego. Nagrywałam przez ten czas wiele utworów w domu na prośbę różnych instytucji, na przykład Fundacji Malak czy pieśń maryjną dla Fundacji Aniołów Miłosierdzia. Transmitowałam co piątek nabożeństwo majowe z domu dla Modlitwy w Drodze i również co piątek Jankowe uwielbienie domowe z sąsiedzkim składem. Nagraliśmy też z Owcą zdalnie dwa nowe utwory, każdy w swoim domu na tele fon. Nowe sposoby, nowe lądy – ale przyznam, że chciałabym już wrócić do spotkań na żywo z muzykami i publicznością.

Grasz na jakimś instrumencie?

Niestety nie, to trochę mój wyrzut sumienia, ale nigdy nie udało mi się nauczyć grać na niczym poza pewnymi rytmicznymi instrumentami, na których gram w Dikandzie, m.in. tajemnicze qarkabeb i sagaty.

Co chcesz przekazywać ludziom po‐przez swoją muzykę?

Nie wiem, czy to się udaje, ale chciałabym nieść piękno i nadzieję. Muzyka jest bardzo ważną częścią mojego życia, sama słucham dużo i niejednokrotnie pomagała mi ona przejść przez trudne momenty albo była świetnym soundtrackiem pod szczęśliwe chwile. Móc być takim soundtrackiem towarzyszącym cudzym wydarzeniom to duża radość. Cieszę się też ze wszyst‐kich projektów, dzięki którym ludzie się ze mną modlą. Nieraz spotykam kogoś, kto mówi, że zaczął dzień od modlitwy ze mną, odsłuchując na YouTube Litanię Dominikańską, a na koniec dnia Loretańską. Dla Modlitwy w Drodze nagrałam też m.in. Anioł Pański i Apel Jasnogórski, więc można się ze mną modlić cały dzień <śmiech>.

This article is from: