Czy świat się kończy?

Page 1



CZESŁAW RYSZKA

Czy świat się kończy? Nasze problemy ostateczne

Wydawnictwo SALWATOR Kraków


Korekta Anna Śledzikowska Zofia Smęda Projekt okładki Artur Falkowski Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 026/P/2012 Kraków, 14 lutego 2012

© 2012 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-276-4

Wydanie zmienione i uzupełnione

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


„To nie stary świat się kończy, to nowy się zaczyna. Każdy koniec jest zawsze nowym początkiem”. Św. Augustyn



PRZEDMOWA

W

wigilijny wieczór 1938 roku radio CBS w Stanach Zjednoczonych nadało słuchowisko oparte na książce Herberta George’a Wellsa Wojna światów. Aktorzy zagrali tak wspaniale, że kilka milionów ludzi w panice wybiegło na ulicę, myśląc, że nastąpił najazd kosmitów. Jak pamiętamy, rzecz dotyczyła lądowania Marsjan. Z metalowych potworów – statków kosmicznych, wydobywał się dym i ogień, które dusiły i paliły wszystko wokół. Tylko w jednej potyczce zostało zadeptanych i spalonych żywcem 7 tysięcy żołnierzy. Efekty dźwiękowe wykorzystane w audycji były tak przejmujące, że nawet ci, którzy nie wpadli w panikę, pomyśleli, że gdy nadejdzie koniec świata – scenariusz będzie podobny. W Pittsburghu jakaś kobieta z buteleczką trucizny w ręce krzyczała na ulicy: „Wolę umrzeć od razu, aniżeli oglądać, co będzie dalej”. Tysiące ludzi wypełniło kościoły, aby w nich oczekiwać na bieg wydarzeń. Jak niewiele było potrzeba, aby rozbudzić emocje związane z nadejściem końca świata. Świadczą o tym zachowania ludzi po obejrzeniu filmów, które dosłownie wstrząsają widzami. Myślę tu o filmach Armagedon, The Day After Tomorrow, Powódź, Awatar, Legion, The Book of Eli, The Road czy Podróż zmarłych do krainy kanibalów. Każdy z tych filmów jest wydarzeniem reżyserskim, natomiast w przekazie wartości nie ma w nich miejsca na życie pozagrobowe, na wieczne przebywanie z Bogiem i świętymi. Wspomniane filmy, skupiając się na różnych formach zniszczenia świata, kwestionują podstawowe prawdy chrześcijańskiej eschatologii. Nawiązując jedynie do biblijnych postaci i obrazów, nie ukazują prawd, o których mówi Dobra

7


Nowina. W tych filmowych proroctwach o przyszłości brakuje tej najważniejszej prawdy: nagrody lub kary za dobre lub złe życie. Tytułem przykładu, pesymistyczny film The Road, który sprowadza się do pointy: „Bóg obdarował nas ludzkością, my zaś sami utraciliśmy tę ludzkość”. I typowa scena z filmu: ojciec wędruje z synem przez zniszczoną, wypaloną, bezludną ziemię. Napotykają starca odzianego w łachmany, wygłodzonego i opadającego z sił, który prosi ich o coś do jedzenia. „Czy możemy mu pomóc – pyta dziecko ojca. – Nie – odpowiada ojciec i dodaje: – On umrze. My mamy jeszcze coś, żeby przeżyć”. Po chwili otwiera ostatnią, zardzewiałą konserwę z mięsem i obaj z synem ją spożywają. Na końcu filmu, gdy już sami nie mają nic do jedzenia, syn stawia ojcu pytanie-stwierdzenie: „Przecież myśmy w życiu nie byli tacy źli!”. Czy w najbliższym czasie czeka nas psychoza końca świata? Takie pytanie zadają mi znajomi, uważając, że w tej dziedzinie orientuję się lepiej niż inni. Odpowiadam na to, że faktycznie przybywa na ten temat „literatury”, ale – jak sądzę – nie jest to wynik naszej skłonności do myślenia o rzeczach ostatecznych, a jedynie medialny niepokój wywołany konkretnym faktem: oto 21 grudnia 2012 roku kończy się kalendarz Majów, fenomenalny kalendarz dawno zaginionej cywilizacji. Pojawienie się na ten temat książki belgijskiego pisarza Patricka Geryla oraz Gino Ratinckxa, zatytułowanej Proroctwo Oriona na rok 2012, wywołało prawdziwe medialne tsunami. Opisują oni szczegółowo, że tego dnia dojdzie do tzw. przebiegunowania Ziemi, spowodowanego potężnym promieniowaniem elektromagnetycznym Słońca. Będzie to burza słoneczna, która tak mocno wstrząśnie Ziemią, że padnie cała sieć energetyczna naszego świata: stopią się wszystkie transformatory, świat zostanie pozbawiony prądu, w konsekwencji załamie się przemysł, bezużyteczne będą wszelkie systemy komputerowe, niemożliwa stanie się komunikacja. Katastrofę ma przetrwać jedynie garstka ludzi. Czy to jest możliwe? Naukowcy z NASA twierdzą, że teoretycznie, ale według nich forsują go jedynie poszukiwacze teorii o końcu świata, zafascynowani upadkiem ziemskiej cywilizacji. Niemniej jednak

8


naukowcy nie wykluczają, że opisana burza słoneczna jest możliwa i faktycznie w jej wyniku mogłyby zostać uszkodzone sieci energetyczne, sprzęt elektroniczny i wszystkie inne urządzenia, na które mają wpływ fale elektromagnetyczne. „Wiemy, że to nadchodzi, ale nie jesteśmy pewni, jak źle będzie” – mówi dr Richard Fisher, dyrektor wydziału heliofizyki (fizyki Słońca) w NASA. Przyczyną ma być wybudzenie się Słońca z „okresu ciszy”, w którym znajduje się obecnie. Cykl magnetyczny Słońca trwa 22 lata, natomiast nasilenie rozbłysków słonecznych następuje co 11 lat. Po 2012 roku oba zjawiska mają się nałożyć. Na dobrą sprawę co jakiś czas dosłownie wybuchają różnego rodzaju teorie lub przepowiednie wieszczące koniec świata, jedne bardziej, inne mniej katastroficzne, epatując strachem, powodując wzrost adrenaliny, zwłaszcza jeśli zawierają konkretną datę. Jeśli koniec świata nie nadejdzie w roku 2012, będzie on w 2060 – tak uważał Izaak Newton, genialny fizyk, matematyk, filozof, ale też znawca Biblii. Swoje obliczenia zawarł w liście napisanym w 1704 roku (ostatnio jego list został pokazany na wystawie zorganizowanej przez Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie). Newton datę końca świata wywiódł z Księgi Daniela: ma to nastąpić 1260 lat po założeniu Świętego Cesarstwa Rzymskiego, czyli po roku 800 naszej ery (koronacja Karola Wielkiego), a więc dokładnie w 2060 roku. Inną datę znajdujemy w żydowskiej legendzie rabinicznej. Jest w niej stwierdzenie, że świat ma trwać 6000 lat, licząc od dnia stworzenia, który przypadł 7 X 3761 roku przed narodzeniem Chrystusa. Dowodzić tego mają następujące okoliczności: 1) imię Boga (Jahwe) zawiera 6 liter; 2) hebrajska litera „m” występuje w Księdze Rodzaju 6 razy; 3) patriarcha Henoch, który według apokryficznej księgi biblijnej (Księga Henocha) po 365 latach świątobliwego żywota wzięty został do nieba z ciałem, był szóstym pokoleniem od czasów Adama (Set, Enos, Kajman, Malaleel, Jared, Henoch); 4) Bóg stworzył świat w 6 dni; 5) szóstka zawiera trzy pary – pierwszą 2000 lat praw natury, następne 2000 lat prawa pisanego i ostatnie 2000 lat prawa

9


łaski. Podsumowując, koniec świata według kalendarza żydowskiego przypadnie za około 240 lat. Jeszcze innego rodzaju przepowiednię o końcu świata znajdujemy w Złotej legendzie Jakuba de Voragine, opartą o znalezisko św. Hieronima w hebrajskich rocznikach. Nie ma w niej podanej daty, natomiast wymieniono 15 znaków poprzedzających Sąd Ostateczny, które pojawią się w ciągu kolejnych 15 dni. Są to: 1) morze wzniesie się na 15 łokci; 2) morze opadnie; 3) potwory morskie ukażą się i zaryczą; 4) morze się zapali; 5) z roślin wydzieli się krwawa rosa; 6) budynki runą; 7) kamienie rozpękną się i będą tłuc o siebie; 8) wystąpi trzęsienie ziemi; 9) ziemia wyrówna się; 10) ludzie wyjdą z pieczar i będą się błąkać bez słowa; 11) kości powstaną z grobów; 12) spadną gwiazdy; 13) umrze wszystko, co żyje; 14) niebo i ziemia zapłoną; 15) stanie się nowa ziemia i nowe niebo, a wszyscy zmartwychwstaną. W zasadzie odkrycia św. Hieronima nie odbiegają od biblijnych zapowiedzi końca świata, z tą różnicą, że katastrofy mają następować po sobie w ciągu piętnastu dni. Nieco inaczej koniec świata został opisany w tak zwanym proroctwie św. Malachiasza, zawierającym m.in. poczet 111 ostatnich papieży. Jest to w zasadzie najczęściej cytowana przepowiednia o końcu świata na przykładzie dziejów papieży i walki z Bogiem. Jej autor był Irlandczykiem, urodził się w 1094 roku w Armagh. Wyświęcony w 1119 roku, został opatem cystersów w Bangor, cztery lata później biskupem w Connor, a następnie prymasem Irlandii oraz legatem papieskim. Dał się poznać jako dobry duszpasterz i organizator życia kościelnego. Zmarł w drodze do Rzymu, w opactwie cystersów w Clairvaux w wieku 54 lat. W 1190 roku papież Klemens III wyniósł go na ołtarze. Niestety, do XVI wieku nikt nie wiedział o proroctwach św. Malachiasza. Dopiero w tym czasie pojawił się w Wenecji traktat Arnolda Wiona z Padwy zatytułowany Drzewo życia, ozdoba i chwała Kościoła, spisana w pięciu księgach, w których zawarto wszelkie zasady zakonu św. Benedykta. W jednym z rozdziałów znalazł się tekst: Proroctwa Malachiasza o najwyższych arcykapłanach ze wspomnianą

10


listą 111 papieży, poczynając od Celestyna II (1143-1144) do ostatniego, po którym nastąpi koniec świata. W tym proroctwie każdy z papieży posiada swój kryptogram, który w jakimś stopniu oddaje cechę jego osoby lub pontyfikatu. Na przykład papież Jan XXIII posiada kryptogram Pastor et nauta – Pasterz i żeglarz; jako patriarcha Wenecji sporo pływał gondolą, on też rozpoczął pielgrzymowanie papieskie w naszych czasach. Paweł VI, Flos florum – Kwiat kwiatów, miał w herbie lilię, czyli królową kwiatów. Jan Paweł I, De mediate lunae – z przepołowienia księżyca – został wybrany dzień po połowie księżyca, zmarł również o tej samej porze. Jan Paweł II – De labore soli – z pracy słońca, kryptogram nawiązujący do fizycznej pracy papieża w czasie wojny pod gołym niebem. Po Janie Pawle II kolejny kryptogram: Gloria olivae – Chwała oliwki. Czy oznacza, że czeka nas ostatni pontyfikat papieża albo o kolorowej skórze, albo związanego w jakiś sposób z tym kolorem? Papież Benedykt XVI ma w herbie m.in. postać Murzyna, co pasowałoby do przepowiedni. Zakończenie proroctwa św. Malachiasza o papieżach brzmi: „Podczas ostatecznego prześladowania Świętego Rzymskiego Kościoła zasiądzie Piotr Rzymianin, który paść będzie owce wśród wielu utrapień, po przeminięciu których państwo na siedmiu wzgórzach położone, zniszczone zostanie, a straszny Sędzia będzie karał swój lud. Koniec”. Dla wielu zapisy proroctwa św. Malachiasza dotyczą naszych czasów, ponieważ walka z chrześcijaństwem, z wartościami chrześcijańskimi ma absolutnie charakter prześladowania ludzi wierzących, odrzucenia Bożego Dekalogu. W efekcie obserwujemy dążenie do ustanowienia „nowego porządku”, nowego „ładu moralnego”, a właściwie nieładu, co najbardziej widoczne jest w dekadentyzmie i amoralizmie kultury i obyczajów, a dokładnie pisząc, w jakimś pędzie ku moralnej samozagładzie. Jak bowiem inaczej ocenić plany globalnego przejęcia rządów nad umysłami ludzi, nad ich sumieniem i zachowaniem, a także nad światową gospodarką. Powyższe tendencje pomijają sens istnienia człowieka i świata nadany im przez Stwórcę, niszczą tożsamość i fundament życia ludzkiego.

11


Już papież Paweł VI ostrzegał na zakończenie II Soboru Watykańskiego, że „świecki, sprofanowany humanizm, objawił się w końcu w najokropniejszej formie. (…) Prawda Boga, Stwórcy człowieka, została przeciwstawiona prawdzie człowieka, który się mianuje Bogiem...”. Paweł VI powiedział dalej, że świadomość zagrożenia Kościoła także od wewnątrz pozwala mu mówić o „samozagładzie Kościoła”, dlatego wprost ostrzegał, że „swąd szatana dostał się do wewnątrz Kościoła”. Kardynał Karol Wojtyła, nawiązując do słów papieża Pawła VI, powiedział w USA w 1976 roku: „Stoimy dzisiaj w obliczu największego w historii konfliktu, ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, Ewangelią a antyewangelią. (...) Konfrontacja ta leży w planach Bożej Opatrzności. Jest to próba nie tylko dla naszego narodu i dla Kościoła, ale jest to w pewnym sensie próba dotycząca dwóch tysięcy lat kultury i chrześcijańskiej cywilizacji, ze wszystkimi konsekwencjami dla ludzkiej godności, indywidualnych praw i praw narodów”. Później jako papież, Jan Paweł II z determinacją ostrzegał, że są siły, które staną na przeszkodzie dalszej misji Kościoła. Ten homo misticus, szukając możliwości ocalenia, wołał do narodów i do sumienia każdego człowieka, aby otworzyć się na znaki czasu, opamiętać się, aby nie przywoływać kary niebios. Między innymi w homilii wygłoszonej 13 maja 1982 roku w Fatimie mówił o „zagrożeniu narodów i ludzkości na miarę apokaliptyczną, (...) o złu, które rozprzestrzenia się po całym świecie...”. Jego wynikiem jest nagromadzenie w naszych czasach różnego rodzaju kataklizmów w przyrodzie, ludzkich tragedii, nieznanych dawniej wykroczeń przeciw Bogu i naturze. To wszystko przywodzi na myśl czekającą świat samozagładę. Stąd też epatowanie datami końca świata. Ciekawość o los ludzkości, a także całego wszechświata, jest czymś naturalnym, natomiast spekulacje o dacie końca świata są czczym poszukiwaniem sensacji, ponieważ Biblia mówi jasno, iż „o dniu owym i godzinie nie wie nawet Syn, a jedynie Ojciec” (Mt 13, 32). Wszystkie więc obliczenia i daty są nic nie warte. Człowiek jednak nie byłby sobą, gdyby nie próbował zajrzeć Panu Bogu do rękawa. Już w staro-

12


żytności mówiono: Nec Babylonios temptaris numerom, czyli: Nie ufaj babilońskim liczbom i horoskopom. Chaldejczycy byli przecież najsłynniejszymi astrologami, musieli jednak sporo ludzi zawieść, skoro takie przysłowie przytoczył Horacy w Pieśniach. Dlatego nie twierdzę, że czeka nas wkrótce koniec świata, wszystko jednak wskazuje na zbliżanie się ludzkości i świata do punktu krytycznego. Potwierdza to, jak wspomniałem, panujący obecnie w świecie prąd neoliberalizmu, który prowadzi do ogromnego zamieszania moralnego: ludzkość traci sens miłości i ofiary, rozpada się naturalna rodzina, człowiek kroczy doliną śmierci, o czym świadczą uchwalane niemal na całym świecie ustawy o zabijaniu nienarodzonych, eutanazji czy tzw. małżeństwach homoseksualnych. Dlatego pytanie o czas końca świata jest nie tyle wyznaczaniem daty, ile przypomnieniem słów Jezusa: „Strzeżcie się, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas nastanie” (Mk 13, 32). *** Swego czasu napisałem dwie książki, które nawiązywały do tematyki eschatologicznej: Obrazy końca czasów (1993) oraz Apokalipsa i miłosierdzie (1996). Dzisiaj wracam do tej tematyki, zebrawszy nowe wydarzenia i problemy, które w naszych czasach nabrały, moim zdaniem, charakteru ostatecznego. Nikt nie ucieknie od podobnych kwestii i pytań. Niezależnie od systemu religijnego czy ustroju, w jakim przyszło komuś żyć, człowiek zawsze będzie szukał nieprzemijających wartości, pytał o godność, dobroć i miłość. Święty Augustyn zauważył, że ludzie zaczynają się poważnie zastanawiać nad sobą, kiedy przydarzy im się jakaś tragedia albo natrafią na jakieś rzadkie zjawisko. Dlatego w mojej książce na dobrą sprawę nie zajmuję się tematem końca świata, nie epatuję scenami z apokalipsy, a jedynie przywołuję różne znaki i zjawiska, konfrontuję je z Biblią oraz nauczaniem Kościoła, aby zachęcić Czytelnika do refleksji i zadumy nad sensem chrześcijańskiej wizji „życia po życiu”.


CZĘŚĆ I

Przemija postać tego świata


Ś

więty Franciszek Salezy rozgrywał kiedyś z przyjacielem partyjkę szachów. Zapytany przez towarzysza, co zrobiłby, gdyby nagle nastąpił koniec świata i przyszedł Pan, święty uśmiechnął się szelmowsko, spojrzał na szachownicę i powiedział: „A pewnie przesunąłbym jeszcze tę wieżę”. Ktoś powie: taki spokój może cechować tylko świętego, natomiast zwykły zjadacz chleba – jeśli już myśli o końcu świata – musi dostrzec w tym katastrofę, koniec wszelkich marzeń, prawdziwą apokalipsę. Tymczasem Łukasz Ewangelista, opisując obrazowo koniec świata, zanotował, że ujrzymy Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 28). Apostoł Paweł dopowiada, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Oznacza to, że wierzący chrześcijanin, dociekając spraw ostatecznych, powinien zawierzyć Ewangelii. Uczyniła tak św. Teresa z Lisieux (zm. 1897), mówiąc na łożu śmierci: „Wchodzę do życia”. I dodała: „Pragnę żyć w niebie, czyniąc dobro na ziemi”. Wszyscy ci, którzy modlą się do niej, mogą zaświadczyć, że to prawda. Co oznacza zawierzyć Ewangelii? Nie wystarczy sama ciekawość, która w sprawach wiary niekoniecznie prowadzi do Boga (nie zawsze ciekawość jest dążeniem do prawdy). Zawierzenie Ewangelii oznacza ni mniej, ni więcej, tylko aktywne współtworzenie królestwa z Jezusem już tu, na ziemi. Bo kto nie buduje z Chrystusem – czytamy w Apokalipsie – ten stawia się na zewnątrz, gdzie jest miejsce dla

17


„psów, guślarzy, rozpustników, zabójców, bałwochwalców i żyjących kłamstwem” (Ap 22, 15). Jednym słowem, chrześcijanin nie żyje w jakiejś ciemności i strachu przed nadejściem końca świata, ale w blasku radosnego spotkania z Chrystusem. To pozwala nie tylko radować się, ale także cierpieć dla Chrystusa, dostrzegać we wszystkim znaki przychodzącego Pana. Dlatego św. Paweł pisze, że dla niego umrzeć to zysk. Nie znaczy to jednak, abyśmy bez zaciekawienia, bez emocji podchodzili do tzw. spraw ostatecznych człowieka, do Dnia Sądu, a także do tematu końca świata. Właściwie od początku chrześcijaństwa ten temat budził sprzeczne uczucia, raz nadzieję, częściej jednak grozę. Między innymi św. Justyn, męczennik, tłumacząc w III wieku zawiedzionym chrześcijanom, dlaczego nie nadchodzi zapowiedziany koniec świata, pisał, że „Bóg ma wzgląd na wschodzące chrześcijan nasienie i w nim widzi przyczynę zachowania świata” (Apologia II). Czy tylko w pierwszych wiekach po Chrystusie możliwe było takie wyjaśnienie – kiedy dzieje chrześcijaństwa dopiero się rozpoczynały? Czy dzisiaj nie należałoby przyjąć podobnego wytłumaczenia? Każdy, kto śledzi przemiany w Kościele i na świecie, może dojść do wniosku, że dane jest nam żyć w schyłkowej fazie chrześcijaństwa, w jakimś okresie posthistorycznym, dokładniej mówiąc, u końca czasów. Tym bardziej więc potrzebny jest dzisiaj czas na nawrócenie, zatrzymanie karzącej ręki Boga. Oczywiście, myśląc o końcu świata, dotykamy także jego fizycznego końca, wyczerpania się zasobów naturalnych Ziemi, jakiegoś zastoju czy wręcz cofnięcia się ludzkości w rozwoju. W tym kontekście wydaje się, jakby wszystko już było, zwłaszcza w minionych dwóch wiekach powtórzyła się niemal cała historia ludzkości: wiara w postęp i marzenia o ziemskiej szczęśliwości; wiara w naukę i zwycięstwo nad śmiercią; sekularyzacja i odstępstwo. Powtórka dziejów wydaje się niemożliwa. Jak zauważa Jean Guitton, „przemiany przedhistorycznej epoki trwały miliony lat. Przejście ze średniowiecza do czasów współczesnych trwało trzy lub cztery wieki. Lecz przejście od broni konwencjonalnej do broni atomowej zajęło tylko czas jednego

18


pokolenia. I nawet ta broń atomowa co dziesięć lat jest odnawiana. Komputery z 1941 roku wydają nam się równie śmieszne, jak pierwsze aeroplany. Wszystko odbywa się tak, jakbyśmy szli coraz to szybciej, w stronę jakiegoś progu”. Skoro nie będzie już kolejnego etapu ewolucji, to należałoby mówić o ostatniej eschatologicznej fazie świata. Faktycznie, obserwujemy jakby pospieszne trwanie ludzkości, nasycone pogonią za niezwykłościami, bogate także w nadzieję. Optymistycznie ujął ten proces wybitny filozof przyrody – Pierre Teilhard de Chardin, którego lubią cytować tzw. oświecone środowiska w Kościele. Zauważył on analogię między sytuacją Ziemi przy końcu okresu trzeciorzędu a religijną sytuacją obecnego świata. Pisze: „Gdyby tak milion lat temu pewien obserwator przyglądał się w celu klasyfikacji naczelnym, mógłby on drogą indukcji wywnioskować, że pewna rodzina wielkich małp z ludzką głową nosiła w sobie obraz przyszłości. W podobny sposób możemy dostrzec w obecnym wszechświecie pierwsze zarysy nowego chrześcijaństwa lub raczej jakiejś dokonanej religii, która nie byłaby niczym innym, jak tylko w pełni rozwiniętym katolicyzmem”. Kiedy żył Teilhard de Chardin, walka z katolicyzmem nie przybrała jeszcze takich rozmiarów jak obecnie. Czy z tak mocną wiarą powtórzyłby te słowa dzisiaj? Wiemy, że koniec czasów według Biblii ma być objawieniem się pełni chwały Chrystusa, czyli wielkim odnowieniem Kościoła, punktem Omega. Jednak ten ostatni etap życia człowieka i świata owiewa mrok tajemnicy. Nic i nikt nie jest w stanie rozświetlić go na tyle, aby określić dokładnie, co nas czeka. Pozostaje tylko strach i wiara. Niektórzy żyją tylko strachem. Tym będzie jeszcze trudniej.

Dzień Pański W biblioteczce domowej mojego ojca na eksponowanym miejscu stała opasła księga Starego i Nowego Testamentu. Było to wydanie ilustrowane z dołączoną księgą Apokalipsy św. Jana Apostoła z ryci-

19


nami Alberta Dürera. Tekst był dla mnie, wówczas całkowitego laika, kompletnie niezrozumiały, trafiał jednak do wyobraźni w podobny sposób jak baśnie lub bajki, dlatego jako chłopiec wertowałem te karty, z przejęciem oglądałem pełne grozy walki aniołów z dzikimi zwierzętami, wizje srogich kar spadających z nieba na rozpustną ziemię. Pamiętam jak dzisiaj, choć minęło już tak wiele lat, że na tytułowej stronie księgi Apokalipsy były ręcznie dopisane słowa: „Dzień Pański przyjdzie jako złodziej, zjawi się jako grom z nieba”. Kto te słowa dopisał? Czy stanowiły memento kogoś, kto poszukiwał w tej księdze odpowiedzi na pytania o los człowieka i świata? Czy je odnalazł? W innych miejscach księgi znalazłem podkreślone niektóre zdania. I tak w Liście do Hebrajczyków były pogrubione ołówkiem słowa: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (9, 27). W kilku listach św. Pawła zakreślono zdania, z których wynika, że Apostoł Narodów spodziewał się życia wiecznego bezpośrednio po śmierci (Flp 1, 21-24; 2 Kor 5, 6-8). Z kolei w innym miejscu znalazłem zakreślony tekst mówiący o sądzie Bożym nad całą ludzkością, który będzie podsumowaniem całej naszej ludzkiej historii: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25, 31n). I na końcu ostatniej księgi Biblii, w Apokalipsie św. Jana, znalazłem podkreślone ostatnie wezwanie: „Przyjdź, Panie Jezu”. Marana tha. To te słowa wywołały prawdziwą burzę wśród chrześcijan czasów apostolskich, którzy zamiast oczekiwać z ufnością na powtórne przyjście Chrystusa, spodziewali się lada dzień... końca świata. Wypatrywali z niecierpliwością wielkiej Paruzji, ostatecznego tryumfu Boga. Nawet Apostoł Jakub upominał, a jednocześnie umacniał w przekonaniu o rychłym dniu końca. Pisał: „bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie” (Jk 5, 8). Czy w tej sytuacji można było powstrzymać emocje? Niektórzy porzucali codzienne obowiązki i trwali w pseudomistycznym

20


CZĘŚĆ II

Tajemnicza księga Apokalipsy


K

tóż nie chciałby uchylić rąbka wydarzeń, jakie rozegrały się kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa na wyspie Patmos, gdzie przebywał skazany na wygnanie ostatni ewangelista – św. Jan Apostoł. Żył wśród zbrodniarzy, którzy z mocy cesarskich wyroków nie mieli prawa cieszyć się wolnością. Mogli jedynie na tej skalistej wyspie położonej na Morzu Egejskim tęsknić i umierać z udręki. Może podobna śmierć stałaby się udziałem wiernego ucznia Mistrza z Nazaretu, gdyby nie było mu objawione tak wiele rzeczy. W tych latach samotności i oddalenia zamiast doznać goryczy, przeżył niewyobrażalne piękno innego świata, do którego zmierza wszystko, co żyje – doznał widzenia końca czasów. Apostoł Jan raz po raz popadał w zachwycenie, ponieważ oglądał Syna Człowieczego. Nie był to już Mąż Boleści, Baranek skazany na śmierć, ale Pan nieba i ziemi, Władca wszystkich królestw. Spisywał więc Jan swoje objawienia „pod dyktando” Chrystusa, a później na wszystkie swoje słowa nałożył pieczęcie tajemnicy. Od początku ten proroczy zarys przyszłości niełatwo było zrozumieć. A i obecnie stwarza on ogromne trudności egzegetom biblijnym. Dlatego należy od razu nadmienić, że mamy do czynienia z gatunkiem literackim obcym naszemu piśmiennictwu i chociażby z tego powodu trudnym do interpretacji. Właśnie sprawa gatunku literackiego jest tu rzeczą najbardziej istotną, a tylko przez jego właściwą interpretację możemy zrozumieć, co miał zamiar powiedzieć autor biblijny. Nie jest prawdą, że tekst apokaliptyczny musi dotyczyć czasów ostatecznych – powiedział mi to jeden z biblistów. Wśród znawców Apokalipsy św. Jana, tylko jedna grupa uważa, że ten tekst jest

57


w całości poświęcony eschatologii, czyli zapowiada koniec świata z wszelkimi zjawiskami z tym związanymi. Inna grupa uczonych biblistów twierdzi, że Objawienie św. Jana przedstawia kolejne etapy dziejów ludzkości aż do końca świata. Natomiast trzecia grupa jest zdania, że św. Jan odwołuje się tutaj przede wszystkim do historii mu współczesnej, a zatem przedstawia w sposób symboliczny refleksje dotyczące zdarzeń jego własnej epoki. Spróbujmy chociaż pobieżnie przyjrzeć się tym trzem teoriom. Apokalipsa jest gatunkiem literackim, który powstał w kulturze judaistycznej na przełomie III i II wieku przed Chrystusem i rozwijał się co najmniej do końca II wieku po Chrystusie. Bodaj z tego już widać, że dzieła apokaliptyczne powstawały w najtrudniejszych momentach dziejów Izraela, w momentach prześladowań po to, aby czytelnicy „nabrali ducha i podnieśli głowy”. Apokalipsy – jak pisze prof. Anna Świderkówna – zaczynają powstawać wówczas, gdy przestają mówić prorocy, zawdzięczają jednak swym poprzednikom bardzo wiele. Dlatego, aby zrozumieć ten gatunek literacki, warto spojrzeć na różnice między nimi a księgami prorockimi. I tak prorocy wzywali do nawrócenia, wszystko mogło jeszcze się zmienić na lepsze, jeśli pokuta i skrucha będą szczere. Natomiast dla autora apokalipsy ucieczki od nieszczęść już nie ma, wzywa więc do niezłomnego wytrwania w wierze, gdyż to Bóg kieruje losami świata i On ostatecznie zwycięży. Z tego wniosek, że apokalipsy to pisma w całości symboliczne, pisane w czasach ucisku, prześladowań religijnych, zapowiadające wtargnięcie Boga w rzeczywistość i prowadzące do Jego ostatecznego zwycięstwa. Apokalipsy mają umacniać i nieść nadzieję. Taki jest ich główny sens. Ksiądz prof. A. Rubinkiewicz pisze, że literatura apokaliptyczna powstawała w epoce, gdy naród żydowski doświadczał wielkich prześladowań religijnych ze strony pogan, a ogrom panującego zła uświadamiał wierzącym niemoc wobec otaczającego ich świata. Stąd owa często powtarzająca się w tekstach apokaliptycznych pesymistyczna wizja rzeczywistości. Obecny świat jest zły – uważano – a życie człowieka wierzącego jest w nim bardzo trudne. Jest to świat bez Boga,

58


królestwo zła, w którym panuje książę ciemności. Przeciwstawiano mu królestwo Boże, świat przyszły, który lada moment ma nadejść, w którym dla wszystkich sprawiedliwych zapanuje miłość i pokój. Aby zrozumieć treść Apokalipsy św. Jana, należy nadto odnieść się do samego rdzenia słowa: „apokalipsa”. Czasem bowiem słysząc: „to prawdziwa apokalipsa”, myślimy o jakiejś straszliwej katastrofie czy kataklizmie. Tymczasem greckie słowo „apokalipsa” (apokálypsis) oznacza „objawienie”, a ściślej „odsłonięcie” jakiejś tajemnicy. Tak właśnie rozumieli istotę swoich pism autorzy apokalips. Dlatego złe rozumienie znaczenia tego słowa spowodowało wyobraźniowe skojarzenia o czymś przerażającym, o jakiejś niewyobrażalnej katastrofie. Przeczy temu tekst Apokalipsy św. Jana. Mimo że jest wypełniony mrowiem groźnych postaci, przerażających bestii, mrocznych tajemnic, kończy się wspaniałą ucztą weselną, będącą zarazem początkiem nowego życia w Bogu. Typowym przykładem apokaliptycznego tekstu jest rozdział 21 Ewangelii św. Łukasza, w którym Jezus w „apokaliptycznym” stylu zapowiada swoim uczniom, że „będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. (…) Wtedy ujrzą Syna Człowieczego nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. A gdy się to dziać zacznie...”. No właśnie, w tym miejscu należałoby oczekiwać wezwania do wszystkich, aby porzucili swoje domy i majątki, i uciekali, ukryli się w górskich pieczarach, albo przynajmniej rozpoczęli pokutę. Tymczasem czytamy dalej: „A gdy to się dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. (…) Spójrzcie na figowiec i wszystkie drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż bliskie jest królestwo Boże” (Łk 21, 25-31). Widać z tego, że sensem myślenia apokaliptycznego w Biblii nie jest strach i katastrofizm, ale orędzie o zbawieniu, nadzieja zwycięstwa.

59


CZĘŚĆ III

O końcu świata w sektach i nie tylko


T

a koronka przygotuje świat na Moje ostateczne przyjście” – po„ wiedział Jezus do św. siostry Faustyny. Te słowa padły tak niedawno, kilkadziesiąt lat temu. Dobrze je zrozumiał Jan Paweł II, który w Łagiewnikach ofiarował uroczyście świat Bożemu miłosierdziu, powtarzając z mocą zdanie: „Niech przesłanie Bożego miłosierdzia rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. I niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście”. Czy przez Łagiewniki Jezus nie daje nam odczuć, że że jest już blisko. Bardzo blisko człowieka, ale też blisko w czasie! Jak jednak rozumieć znaki – zapowiedzi końca świata? Jednym z nich, o którym mówił Jezus, miało być zburzenie Świątyni Jerozolimskiej. Było to bardzo konkretne wydarzenie historyczne, dalekie od jakiejkolwiek metafory. Żydzi nie wyobrażali sobie życia bez świątyni, więc kiedy została zburzona w 70 roku po Chrystusie, mieli prawo uznać, że koniec świata nadchodzi. Na czym polegał ich błąd? Biblista powie, że Żydzi pomylili symbol z tym, co ma on symbolizować. Że pokładli ufność nie w samym Bogu, lecz w dziele swoich rąk, które utożsamili z Bogiem. O co jednak chodzi w tym obrazie zburzenia Świątyni Jerozolimskiej? Odpowiedź jest tylko jedna: bez wiary ani Świątynia Jerozolimska, ani kościoły chrześcijańskie, ani obrazy święte, ani nawet modlitwa i sakramenty nie mają zbawczego znaczenia. Odnosząc to do czasów obecnych, można napisać, że Jezus przestrzegał przed wiarą, która zamiast ufności w Bogu, zajmuje się rzekomymi objawieniami czy fałszywą interpretacją Słowa Bożego.

105


Świątynia oraz to wszystko, co ona symbolizuje, kieruje naszą uwagę ku wspólnocie wiary, kładzie nacisk na nauczanie, na trwanie przy Bogu, jako Prawdzie, Pięknie i Dobru. To nie przypadek, że różni „prorocy” apokalipsy wyrywają ludzi ze wspólnoty Kościoła, wprowadzają nieufność i nienawiść w rodzinach, społecznościach, narodach. Tak było zawsze, tak jest również i dzisiaj, kiedy sekty oszukują ludzi, głoszą fałszywy mistycyzm, wprowadzają zamęt religijny. Pożywką dla sekt mogą być również różnego rodzaju ideologie polityczne, prowadzone wojny czy głoszenie haseł rewolucji społecznych. Obecnie, u początków trzeciego tysiąclecia, świat jest w sytuacji osobliwego zamieszania i niespełnionych nadziei. Zamieszanie spowodował głównie upadek „imperium zła”, jak określono Związek Sowiecki. Rozsypał się jeden z największych totalitaryzmów współczesnej historii, do niedawna uważany za „wieczny”. Choć spełniło się pragnienie milionów prześladowanych, szybko jednak opadła z ludzi radość, a wkradł się zwyczajny strach o dzień jutrzejszy. Wywołał go chaos gospodarczy i polityczny, prowokowane konflikty narodowościowe w byłej Jugosławii, zakończone bratobójczą wojną. Jednym słowem, rozpad Związku Sowieckiego nie przyniósł końca totalitarnych rządów, czego się spodziewano. Sterowane przez postkomunistów czy neokomunistów masy złorzeczą przeciw wolności i demokracji, tylko czekają, aby wyjść na ulice. Mało kto orientuje się w tym zamęcie. Może więc trafne jest postrzeganie w upadku współczesnego politycznego Babilonu znaku nadejścia czasów ostatecznych! Należy dostrzec w rozpadzie Związku Sowieckiego również znaki religijne. Spełniła się wizja św. Maksymiliana Kolbego, który w czasie podróży przez Moskwę w latach trzydziestych XX wieku, zobaczył w mistycznym uniesieniu statuę Niepokalanej na najwyższej wieży Kremla. W latach dziewięćdziesiątych stanęła tam piękna świątynia, sobór Zbawiciela, zburzony na rozkaz Stalina w 1931 roku. Także statua Matki Bożej Fatimskiej triumfalnie przeszła przez Rosję, nawiedzając również Kazachstan i daleki Sachalin, a także Białoruś i Ukrainę.

106


CZĘŚĆ IV

Nasze problemy ostateczne


B

yć może jakiś historyk w roku 2100 opisujący wydarzenia naszego wieku zbierze wiele dowodów, które pozwolą mu stwierdzić, że świat u progu trzeciego tysiąclecia był na krawędzi katastrofy. Nie trzeba czekać na taką analizę 90 lat, można już dzisiaj wyliczyć zagrożenia, które gotują człowiekowi samozagładę. Czy należy je łączyć z eschatologią, czyli z końcem świata? Tak naprawdę nikt poważnie nie myśli o końcu świata, skoro we wszystkich dziedzinach nauki oraz technologii zaplanowano rozwój na odległe lata. Ale, o czym wspomina Biblia, za czasów Noego także pito i ucztowano, i nikt nie zwracał uwagi na słowa proroków. Czy więc należy myśleć i pisać o końcu świata? Czy jest on tak odległy, że nie warto sobie zaprzątać nim głowy? A może przeciwnie: koniec nadejdzie już jutro? To prawda, że żyjemy w czasach spełniania się marzeń wielu pokoleń, urzeczywistniania ludzkich fantazji. Kiedy w 1957 roku pierwszy sputnik pojawił się na niebie, nie wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że lądowanie na Księżycu jest już tylko kwestią kilku lat. Zainteresowanie kosmosem było wówczas ogromne. Obecnie, chociaż epopeja kosmiczna trwa nadal, jedynie uczeni orientują się w rozwoju badań. Nikogo już nie fascynuje uścisk dłoni kosmonautów wychodzących na spacer w przestrzeni kosmicznej. Myślami wybiegamy o wiele dalej. Nawet wylądowanie Pathfindera na Marsie tylko w pierwszej chwili skupiło uwagę świata na tym wydarzeniu. Dlaczego? Ponieważ wszystko stało się możliwe, sukcesy stały się czymś oczywistym. Naukowcy zapewniają, że wkrótce rozwiążą wszystkie zagadki życia i świata. Czy jednak wraz z rozwojem tech-

143


niki nie rosną zagrożenia w świecie wartości? Czy niekontrolowany rozwój nie zniszczy podmiotu tego rozwoju, człowieka? Czy nieustanna rewolucja technologiczna nie pożre własnych dokonań? Piszę o tym w nieco dramatycznym tonie, ponieważ mam wątpliwości, czy ludzie bez tożsamości, nieszanujący swoich praw i godności mogą ocalić Ziemię? Czy nie będzie tak, że nowe zagrożenia i problemy przerosną możliwości rozwiązania ich przez współczesne państwa? Cóż bowiem z tego, że Europa Zachodnia jest coraz bogatsza i „pokojowo” nastawiona, skoro nie uniknięto wybuchu okrutnej wojny na Bałkanach, której podłożem była etniczna nienawiść? Podobnie jest w innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej oraz w Rosji: niby zaniechano walki z Bogiem, ale ludzie wcale nie czują, że mogą w sposób wolny praktykować wiarę. Chrześcijańskie wartości wyszydza się i ośmiesza. W katolickiej do niedawna Francji spotkany na ulicy kapłan w koloratce jest karany grzywną 20 euro. W Polsce haniebne ekscesy pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie należałoby porównać do bolszewickich zachowań po rewolucji w Rosji. Także masowy rozwój sekt w obecnych czasach – o czym była mowa wyżej – czyż nie jest dowodem upadku ducha i wiary? Nie jesteśmy już w stanie zatrzymać wszystkich zagrożeń, jakie zawisły nad światem. Możemy jedynie złagodzić pewne tragiczne objawy, a na lęki i frustracje spojrzeć przez pryzmat zapowiedzianego końca, który nie będzie końcem wszystkiego, a jedynie – za boskim przyzwoleniem – totalną zmianą stanu bycia, przejściem z życia w materii do życia w stanie niemożliwym w tym momencie do opisania. „Bóg otrze z oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe” (Ap 21). Co konkretnie grozi światu? Jakie zjawiska są najbardziej niebezpieczne dla dalszego trwania planety? Wśród licznych niebezpieczeństw jedne mają charakter fizyczny, inne – duchowy, moralny. Te pierwsze ogniskują się wokół zaburzeń w przyrodzie, także spowodowanych działalnością człowieka, drugie – to nuklearne arsenały,

144


CZĘŚĆ V

Przyszłość Polski i świata


M

yślenie o przyszłości, o końcu świata, poszukiwanie znaków potwierdzających nadchodzącą apokalipsę, jest czymś naturalnym i zrozumiałym w świecie ludzkim. Stąd pytanie, czy w początkach trzeciego tysiąclecia czeka Polskę i świat jakiś kataklizm przywołujący myśl o końcu świata, mieści się w granicach zdrowego rozsądku. Świadczą o tym różnego rodzaju analizy sytuacji świata, a także odpowiednie sondaże. Między innymi według sondaży instytutu Pew Research Center i Smithsonian Magazine, wielu Amerykanów wierzy, iż powtórne przyjście Jezusa nastąpi przed 2050 rokiem. 41 procent ankietowanych osób przyznało, że Paruzja nastąpi w ciągu najbliższych 40 lat, 46 procent odpowiedziało zaś, że prawdopodobnie lub na pewno ona się nie zdarzy. Spośród przekonanych o tym, że Sąd Ostateczny nastąpi za kilkadziesiąt lat, 58 procent to biali przedstawiciele protestanckich środowisk ewangelikalnych, a 32 procent stanowią katolicy. Osoby bez wyższego wykształcenia są trzykrotnie bardziej skłonne wierzyć, że Chrystus przybędzie osądzić świat w ciągu najbliższego półwiecza, niż ci z wyższym wykształceniem – wynika z badania. Czy przystoi, aby podobne sondaże lub konkretne przepowiednie traktować poważnie? Trudno nie przyznać racji naszemu wybitnemu poecie, Franciszkowi Zabłockiemu, który w mało znanym wierszu Zabobonnik pisał: „Wszystkie wróżby przyszłości, wszystkie przepowiednie \ Są szczere bałamuctwa, są wierutne brednie.\ Znajdą się prawda wielkie przykłady w tej mierze, \ Ale jak ten tak i ów bajarz równie stary, \ Dobrze pisał na swój wiek, w naszym nie ma wiary”. Przepowiednie zawsze poruszały wyobraźnię, i takie jest ich zadanie. Dlatego dokładne ich odczytywanie mija się z celem. Stąd

231


też przepowiednie nie mogą być optymistyczne, muszą wywoływać strach, w tym celu bowiem powstają. W tym kontekście jest rzeczą zrozumiałą, że nieszczęścia i wojny łączono zawsze z jakimiś zjawiskami atmosferycznymi, znakami astronomicznymi, na przykład pojawieniem się nowej komety. Dzisiaj nauka potrafi wyjaśnić zjawiska zachodzące w kosmosie, ale nie jest jednak w stanie zapobiec masowo powstającym opowieściom o UFO czy o istnieniu trójkąta bermudzkiego. Tak, jak kiedyś tworzono legendy o istnieniu syren czy skrzatów, tak i dzisiaj wyobraźnia ludzka, nie znając granic, upaja się science fiction. Nie wszystko jednak, co jest niezgodne z logiką i nauką, należy albo bezrefleksyjnie przyjmować, albo absolutnie wykluczyć. Dla przykładu obserwujemy dzisiaj nawrót do jasnowidztwa i astrologii. Niegdyś uprawiali je zawodowo astrologowie. W XV i XVI wieku wielu władców przed podjęciem ważnej decyzji zasięgało porady astrologa. Prawie każdy ówczesny lekarz umiał wróżyć z gwiazd i przed przystąpieniem do leczenia układał horoskop chorego. Jeżeli wynikająca z niego przepowiednia nie była pomyślna, to nie zabierał się do leczenia. Zdarzały się więc przypadki, że chory wbrew „wyrokowi gwiazd” i bez pomocy lekarza wracał do zdrowia. Także wielu wybitnych astronomów zajmowało się wtedy praktykami astrologicznymi. Większość robiła to nie tyle z przekonania do sztuki wróżenia z gwiazd, ile raczej dla celów zarobkowych. Finansowo nigdy nie stali oni dobrze i stąd zapewne zainteresowanie astrologią nawet przez uczonych z prawdziwego zdarzenia. Mało bowiem który monarcha skłonny był ofiarować fundusze na naukowe badania nieba, nie widząc w tym pożytku dla siebie i swych poddanych. Do nielicznych astronomów tego okresu, nieprzejawiających zainteresowania sztuką wróżenia z gwiazd, należał Mikołaj Kopernik. Jako kanonik fromborski miał zapewnione odpowiednie dochody, toteż cały wolny czas i wszystkie swe siły poświęcał nauce o niebie. W zupełnie innej sytuacji był Jan Kepler, którego warunki finansowe zmuszały do układania horoskopów i opracowywania prognoz astrologicznych, choć w wynikające z nich przepowiednie nie bardzo wierzył. W każdym razie w jednym ze swych dzieł wielki uczony nie-

232


miecki pisze: „astrologia jest głupią córką astronomii. Ale mój Boże, czy matka byłaby taka mądra, gdyby tej głupiej córki nie było?”. Nieco zaś dalej dodaje: „musiałaby umrzeć z głodu, gdyby nie jej pomoc”. Wydawałoby się, że po Koperniku i Newtonie nie można dzisiaj bezkarnie tkwić w astrologii. Bywa inaczej. Choć skończyły się bezkrytyczne komentarze do przepowiedni królowej Saby, a do lamusa głupoty przeszły rejestry złowionych syren czy skrzatów, powstają nowe zwariowane historie dowodzące istnienia latających spodków czy kontaktów z UFO. Co za paradoks: tak wspaniały rozwój nauk przyrodniczych nie tylko nie wyplenił zabobonów i przesądów, nie doprowadził do upadku tak zwanej pseudonauki, ale przeciwnie, wpłynął na jej rozwój. Najlepszym dowodem na to jest niezwykła poczytność książek szwajcarskiego dziennikarza Erika von Daenikena. Większość niewytłumaczalnych zjawisk dziejących się na Ziemi, przypisuje on ingerencji mieszkańców innych planet. Oni również mieliby posiadać znajomość przyszłości, której, niestety, brakuje nam, Ziemianom. Co warte są wszystkie wróżby i przepowiednie? Wiele z nich zostało z różnych powodów, głównie komercyjnych, spreparowanych, przerobionych, zmieszanych w tygielku zabobonów, mitów i pseudoreligijnych przesądów. O tym należy stale pamiętać. Nie znaczy to jednak, byśmy musieli przepowiednie całkowicie usunąć z pola widzenia. Jest to swoisty ludzki folklor i niech tak pozostanie. Dlatego trzeba zdroworozsądkowo przyjrzeć się niektórym legendom, mitom i przepowiedniom, które wywarły wpływ na świadomość i pojmowanie tzw. rzeczy ostatecznych. Nie będę jednak ich szczegółowo analizował czy też podawał do wierzenia. Chodzi o pewien przegląd zapisów, a może raczej o stan mentalności na ten temat.

Wizje i przepowiednie Spekulacje na ten temat zagłady świata pojawiały się zawsze, a ich podłożem były i są czyjeś naukowe, astrologiczne czy religijne odkry-

233


cia lub wypowiedzi. Wiele z nich nawiązywało do wielowiekowych przepowiedni, ostrzegających przed katastrofami, jakie mogą wyniknąć np. z ustawienia się w jednej linii wszystkich planet układu słonecznego, co groziłoby powodziami i trzęsieniami ziemi. W każdym niemal wieku do różnego rodzaju wcześniejszych przepowiedni czas dopisywał nowe tragiczne fakty i znaki. Dzisiaj w zasadzie niewielu poruszają dawne przepowiednie, które się nie sprawdziły. Myślę tu np. o znanym wizjonerze Edgarze Cayce, nazwanym „śpiącym prorokiem” (zm. w 1964 r. w USA), który twierdził, że w latach 1958–1998 nastąpią na ziemi radykalne zmiany: mówił o trzęsieniach ziemi i zmianach klimatu, nawiązując do przepowiedni znanego astrologa francuskiego z XVI wieku Nostradamusa, który wraz z każdą zmianą stulecia widział nowe katastrofy wywołane bliskim końcem świata. Inny jasnowidz, Alois Ilmayer z Bawarii, przed śmiercią w 1959 roku powiedział: „Cieszę się, że już umieram i nie będę zmuszony oglądać tych okropności, jakie czekają ludzkość przy końcu świata”. Nie powiedział jednak, kiedy on nastąpi. Skoro koniec świata nie nastąpił, nie znaczy to, że przepowiednia nie spełniła swojej misji. Należy bowiem podkreślić, że przepowiednie nigdy nie mają charakteru ostatecznego, a ich sens w głównej mierze polega na tym, aby ostrzegać ludzi, zmusić ich do refleksji. Trzeba jasno stwierdzić, że katastrofy i wszelkiego rodzaju kataklizmy zdarzały się zawsze, trudno byłoby nawet wyszczególnić jakieś okresy, w których było ich więcej. Czy niektóre z nich miały charakter apokaliptyczny, czyli szczególnie groźny dla przetrwania ludzkości? Z Pisma Świętego wiadomo, że koniec świata mają poprzedzić apokaliptyczne znaki, dlatego wielu kieruje swoją uwagę ku takim zjawiskom, zgodnie ze słowami św. Piotra, że w Dniu Pańskim niebiosa przeminą, żywioły od żaru stopnieją, a ziemię i jej dzieła strawi ogień. Święty Paweł, nadając temu obrazowi jeszcze więcej grozy, ostrzega: „Kiedy bowiem będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo, tak niespodziewanie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą” (1 Tes 5, 2-3).

234


Mistyczny pontyfikat Są przepowiednie, które – jak już wyżej wspomniałem – spełniają się, zmuszają do zastanowienia. Do nich należy ów tajemniczy fragment przepowiedni z Tęgoborzy, o tym, „że trzy rzeki świata dadzą trzy korony pomazańcowi z Krakowa”. Chodzi o przepowiednię związaną z Mickiewiczem, a według Stanisława de Valois – z duchem poety przemawiającym przez medium podczas seansu w Tęgoborzy w 1893 roku. Spora część tej przepowiedni, zwłaszcza związana z drugą wojną światową sprawdziła się. Według tego proroctwa, „Warszawa środkiem ustali się świata, lecz Polski są trzy stolice” oraz „sięga nasz orzeł aż po Morze Czarne”. Ten znany tekst był szeroko kolportowany w polskim społeczeństwie, zwłaszcza w czasie drugiej wojny światowej. Tiara na głowie kardynała Karola Wojtyły stała się faktem, którego w żaden sposób nie można było przewidzieć. Czy więc należy mówić o szczęśliwym przypadku, czy też o czymś więcej? Swego rodzaju fenomenalną przepowiednią stała się zapowiedź przyjścia słowiańskiego papieża, wyrażona przez Juliusza Słowackiego. Wiersz na ten temat mówi wyraźnie o cudownej mocy człowieka ze „Wschodu” na papieskim tronie, który nie będzie tak płochliwy jak Włosi. „On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze / świat mu – to proch”. Przepowiednię Słowackiego spotykamy również w pismach bł. ks. Bronisława Markiewicza (1842–1912), założyciela zgromadzenia michaelitów, który mówiąc o polskim papieżu, nazywa go wielkim znakiem dla całego świata. Należy dodać, że od bł. ks. Bronisława Markiewicza pochodzi również inna przepowiednia na temat zagłady czekającej świat. Pochodzi z 1863 roku, kiedy to jako młody gimnazjalista spotkał w Przemyślu tajemniczego młodzieńca z różańcem w ręku, mówiącego: „Pokój wam, słudzy i służebnice Pańscy! Ponieważ Pan was więcej umiłował aniżeli inne narody, dopuścił na was ten ucisk, abyście oczyścili się z grzechów waszych, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od waszej za swoje grzechy. Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku, straszliwie morder-

249


czą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, że naród położony na południu Polski wyginie w niej zupełnie. Groza w niej będzie tak wielka, że wielu ze strachu rozum postrada. Za nią przyjdą jej następstwa: głód i mór na bydło, dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną aniżeli sama wojna. Ujrzycie zgliszcza, gruzy naokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się wojną religijną. Walczyć będą dwa przeciwne obozy: obóz ludzi wierzących w Boga i obóz ludzi niewierzących w Niego. Nastąpi wreszcie bankructwo powszechne i nędza, jakiej nikt nie widział, do tego stopnia, że wojna sama ustanie z braku środków i sił. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, że Bóg rządzi światem, nawrócą się i pomiędzy nimi będzie wielu Żydów. Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie popełniane na całym świecie. Wy, Polacy, przez ucisk niniejszy oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, ale nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludom, nawet wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie niewidziane dawno braterstwo ludów. Bóg wyleje na was wielkie łaski i dary, wzbudzi między wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowiska na kuli ziemskiej, języka waszego będą się uczyć na uczelniach na całym świecie. (...) Najwyżej zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża. Ufajcie przeto Panu, bo dobry, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy jest”. Przepowiednia o papieżu z Polski sprawdziła się w cudowny sposób. Czy mamy oczekiwać wypełnienia się dalszych zapowiedzianych wydarzeń? Ważną przepowiednię dotyczącą młodego księdza Wojtyły goszczącego w San Giovanni Rotondo w 1947 roku, wypowiedział św. ojciec Pio: „Zostaniesz papieżem. Widzę krew na twoich rękach...”. Nigdy Jan Paweł II nie zdementował tej przepowiedni. Że mogła zostać wypowiedziana, świadczy tyle innych cudownych zdarzeń z życia ojca Pio, a przede wszystkim sam pontyfikat Jana Pawła II, który upłynął pod znakiem zamachu i związanego z tym cierpienia.

250


Spis treści PRZEDMOWA. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

Część I Przemija postać tego świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Dzień Pański . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Obrazy raju, piekła i czyśćca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 Znaki zbliżającego się końca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42 Przepowiadanie Ewangelii po krańce świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Nawrócenie narodu izraelskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45 Ukazanie się Antychrysta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46 Odstępstwa od wiary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50 Wielki ucisk i zaburzenia w naturze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Część II Tajemnicza księga Apokalipsy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55 Odsłonić, co zakryte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60 Symboliczne liczby i obrazy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64 Księga o zagładzie oraz nadziei . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 Natchnienie dla wizjonerów i katastrofistów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 76 Scenariusze zagłady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81 Podróż do środka planety . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84 W pierścieniu ognia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89 Spadające gwiazdy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93 Niewiele mniejszy od aniołów. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 96

277


Część III O końcu świata w sektach i nie tylko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .103 Argumenty sekt . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .108 Prorocy zagłady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .112 Według Świadków Jehowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .118 Spisek Wodnika. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .122 Ostatnie kuszenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .132 Część IV Nasze problemy ostateczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .141 Pod mieczem Damoklesa (zagłada nuklearna) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .145 Gigantyczna trumna (zagłada ekologiczna) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .153 Furtka do doliny śmierci (aborcja) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .164 U bram piekieł (manipulacje genetyczne) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .170 Po nas choćby potop (niszczenie rodziny) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .181 Puste kołyski (zapaść demograficzna) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .189 Rewolucja homoseksualna (obłędny instynkt) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .193 Zabijanie na życzenie (eutanazja) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .202 Nowe zniewolenie (czwarta władza). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .207 Wojna z chrześcijaństwem (masoneria jako biblijna Bestia). . . . . . . . . . . . . .216 Część V Przyszłość Polski i świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .229 Wizje i przepowiednie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .233 Romans z królową . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .237 Tajemniczy Nostradamus . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .239 Rok 2012 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .243 Przepowiednie o losach Polski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .245 Mistyczny pontyfikat . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .249 W objawieniach o losach świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .258 Polska w ramionach Bożego miłosierdzia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .267 ZAKOŃCZENIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 273



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.