Anna Lutosławska-Jaworska
Kwiaty też zasypiają
Wydawnictwo SALWATOR Kraków
Redakcja Zofia Smęda Korekta Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 326/P/2010 Kraków, 14 czerwca 2010
© 2011 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-178-1
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Trzeba, spojrzawszy na dziecko małe, widzieć Boga. Cyprian Kamil Norwid
Pani doktor Joli Grabowskiej-Markowskiej najdzielniejszej z dzielnych Anna
WSTĘP, CZYLI DLACZEGO NAPISAŁAM OPOWIADANIA O HOSPICJUM DLA DZIECI
Mam na imię Anna. Jestem żoną, matką i babcią. Z zawodu – aktorką i pedagogiem. Grałam wiele poważnych ról w repertuarze poetyckim, a więc przebywałam w wyobraźni, którą stworzyli Ajschylos, Szekspir, Słowacki… Trwało to około czterdziestu lat. Sytuacja życiowa zmusiła mnie do wyjazdu na inny kontynent. Mąż, inżynier, podpisał kontrakt na ciekawą pracę w Algierii. Żona powinna dbać o męża, więc… poleciałam. Zostałam pięć lat w tym niezwykłym i pięknym kraju. Tam zaczęłam fotografować, malować i pisać – trochę poezję, trochę utworów dla dzieci. I tak, po powrocie do kraju, wydałam kilka płyt i książeczek. Gdy na dyrektorskim biurku Wydawnictwa SALWATOR znalazła się jedna z moich publikacji, dyrektor zaproponował mi też napisanie książki o ho—7—
spicjum dla dzieci. Zdrętwiałam. Dlaczego ja? „Bo pani napisze to ciepło, serdecznie, pogodnie”. Czy podołam? Wtedy sięgnęłam po książkę mojego syna: Tańcząc nad przepaścią. Syn przeżył i opisał swoją walkę z rakiem właśnie optymistycznie, niekiedy nawet z humorem. Cytuję kilka zdań ze wstępu do tej książki: (...) Dwanaście lat temu, na przełomie 1993/1994 zachorowałem na raka, co uderzyło w nas jak huragan, jak tornado. Patrzyłem wtedy na główki moich dzieci i przerażenie dławiło oddech w krtani, a świat wymykał się z dłoni do rytmu wskazówki zegara, podczas gdy ja żegnałem się z życiem. Upłynęły lata, wiele się zmieniło, a bliscy mi ludzie też chorowali na raka i szukali we mnie, w moich doświadczeniach oparcia, zrozumienia, pomocy. I z tego zrodziła się ta właśnie książka. Opowieść o człowieku, który przeżył koszmary niszczącej choroby, i o tym, co w nim podczas tej walki o Życie się działo. Pisałem z nadzieją, że przekażę Wam humanizm walki z ciężką chorobą, bo to właśnie dało mi siły na przeżycie. Nie wolno uciekać od cierpień ludzkich. Zgodziłam się na wizytę w hospicjum. Pojechaliśmy z dyrektorem naczelnym Wydawnictwa SALWATOR, księdzem Bartłomiejem, do znanego mu hospicjum. —8—
Miałam zapisane pytania. Było ich kilkanaście. Pani doktor Jola odpowiadała cierpliwie, zaprowadziła mnie do chorych. Poznałam też wolontariuszy: dziewczyny grające na gitarze, dojrzałą panią, która powiedziała pogodnie: „gdy muszę wyjechać choć na tydzień, dwa, to tęsknię za moimi podopiecznymi. Oni za mną też. Wiem, po co żyję, jestem potrzebna”. Obejrzałam niezwykłej urody obrazy, czy raczej obrazki, kilkunastoletniej pacjentki – na zdjęciu ładnej dziewczyny. Pytam: Czy mogłabym ją poznać, intrygująca jest jej wyobraźnia. Pani doktor Jola odpowiedziała, że już jej nie ma. I wtedy ze ściśniętym gardłem postanowiłam napisać tę małą książeczkę. Zawarłam w niej różne życiorysy, które w ciągu miesięcy poznałam, czy tylko dotknęłam, chcąc ukazać tę nieznaną stronę naszego życia. Najtrudniej jest poznać początki choroby u dzieci w wieku od 3 do 7 lat – infekcja, która atakuje, często długo się leczy, pojawia się senność, bladość buzi, pocenie się nocą. Badania krwi porażają. Życiorysy rodzinne zmieniają się. Ktoś musi całą dobę pilnować dzieciaka. Zabiegi przekraczają często umiejętności rodziców. Rezygnować z pracy? A co z innymi dziećmi, czyli rodzeństwem? Trzeba nakarmić, ubrać, pilnować nauki. I wtedy przychodzi —9—
z pomocą szpital czy hospicjum. Rodzice wierzą, że odbiorą dziecko wyleczone, bo widzą troskę o jego zdrowie fizyczne i – co ważniejsze – psychiczne. I są pocieszające przykłady, że z dziecka wyrośnie młodzieniec czy ładna panna. Trzeba więc wierzyć i mieć nadzieję.
MARTA MA WĄSY Agnieszka wiedziała, że Marta – jej starsza siostra – jest chora, bo przestała chodzić do gimnazjum. Agnieszka też chciała być tak chora, żeby nie chodzić do drugiej klasy. Chociaż czasem jest fajnie, zajęcia w świetlicy są ciekawe. Dwie koleżanki są z jej klatki, więc razem trzymają się na przerwach, ale samo pisanie czy chodzenie pod tablicę, żeby coś pisać kredą – to już przykrość. Przyszła nowa pani i nawet dzieci się ożywiły i zaczęły lepiej uczyć, ale Marta ma dobrze, bo jest w domu. Przychodzi do niej studentka i uczą się 2–3 godziny dziennie. Potem było gorzej, bo po wizycie pani doktor z hospicjum była w domu wielka narada, czy rodzice potrafią obsłużyć butle z tlenem, czy lepiej żeby Marta pojechała do hospicjum. Mama płakała, tata był milczący i też bardzo smutny. Przywieziono ten tlen, tak się to nazywa, ale na krótko. Ciągle ktoś się musiał zwalniać z pracy – albo mama, albo tata, żeby tego pilnować. Agnieszce nie — 12 —
AGATKA M
– amusiu, czy umiesz szyć większe sukienki, czy tylko dla moich lalek? – Umiem szyć, córeczko. Twoja sukienka w kwiatki to moja robota, nie pamiętasz, jak pomagałaś mi nawlekać igłę? – Tak, choć to było dawno temu i chyba ostatecznie ty, mamo, ją nawlekłaś. – Bo to było za trudne dla ciebie. A dlaczego pytasz, czy umiem szyć? – Stańmy przy oknie, to coś ci pokażę. O, widzisz, jaki kolor ma niebo? – Niebieski. – A chmurki? – Białe. – No właśnie, o to mi chodzi. Proszę o sukienkę niebieską w białe chmurki. – Ale czy akurat taki materiał dostanę? – To ja ci powiem, jak zrobisz. Na niebieskim miłym materiale wyhaftujesz trzy chmurki. Jedną — 19 —
NIEBIESKA SUKIENKA I PACYNKI Kiedy mama Agnieszki pochowała córeczkę w jej wymarzonej niebieskiej sukience, myślała, że już nigdy nie przekroczy progu hospicjum. Minęło kilka miesięcy i jeden z wolontariuszy zapytał przez telefon, czy jako fachowa krawcowa mogłaby im pokazać, jak uszyć pacynki. Pojechała do hospicjum. Niektóre dzieci ją poznawały, opowiadały o Agnieszce. Jedna dziewczynka mówiła z ożywieniem, że razem z Agnieszką huśtała się na huśtawce tak wysoko, jak to obie lubią. Trudno było to sobie wyobrazić, ale jakoś mamę Agnieszki, panią Dorotę, związało to z nieznajomą dziewczynką. – Jak ci na imię? – Kasia. – A wiesz, co to jest pacynka? – Taka laleczka, co się ją nakłada na rączkę. – Tak! A chcesz mieć taką laleczkę jak rękawiczka? — 32 —
SPIS TREŚCI Wstęp, czyli dlaczego napisałam opowiadania o hospicjum dla dzieci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Felek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Marta ma wąsy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12 Mariolka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 List ze spitala . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Agatka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Wolontariusze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Inny świat . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 Niebieska sukienka i pacynki . . . . . . . . . . . . . . . . 32 Kuzynka misjonarza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34 Pani Krystyna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 Znajda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40 Droga Gosiu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Nagroda za rysunek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46 Wojtek, Jacek i Jagusia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49 Jola . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52 — 91 —
Aneczka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55 Spotkajmy się . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58 List z Bieszczad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60 Niespodziewane zaproszenie . . . . . . . . . . . . . . . . 62 Polskie Radio . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 65 Rysiek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67 Grzech? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69 Pierniczki na choinkę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72 Wigilia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74 Autostopowicze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78 O księdzu kapelanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81 Dwadzieścia jeden czerwonych róż . . . . . . . . . . 83 Wywiad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 86 Pożegnanie – przywitanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89