Jolanta Anna Hernik RMI
Powołani, by być
Wydawnictwo SALWATOR Kraków
Redakcja Anna Śledzikowska Korekta Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 095/P/2015 Kraków, 23 marca 2015
© 2015 Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-421-8
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
R ozdział I
Troska o obraz Boży w człowieku Człowiek jest obrazem Boga, ponieważ mówi. Człowiek jest obrazem Boga, ponieważ umie patrzeć. Człowiek jest obrazem Boga, bowiem potrafi panować nad zwierzętami, ćwicząc jednocześnie swoje panowanie nad światem. Człowiek jest obrazem Boga, bo potrafi i może odpoczywać. Xabier Pikaza
1. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,26-27) Zgodnie z przekazem biblijnym w ostatni dzień stworzenia Bóg dokończył swoje dzieło bardzo osobistym akcentem. Bóg stworzył człowieka z prochu i dał mu życie, dzieląc się z nim swoim własnym tchnieniem (Rdz 2,7). Wedle tego człowiek jest wyjątkowy pośród wszystkich stworzeń, posiada zarówno cielesną (ciało), jak i duchową część swojej istoty (dusza/duch). Co to znaczy, że istniejemy na „obraz i podobieństwo” Boga? Oznacza to, że zostaliśmy stworzeni, by być podobnymi do Boga. Adam nie był podobny do Boga w sensie fizycznym, tak jakby Bóg posiadał ciało
13
i krew. Pismo św. mówi, że Bóg jest duchem ( J 4,24) i dlatego istnieje poza ciałem. Jednak ciało Adama odzwierciedlało życie Boga, ponieważ zostało stworzone w pełni zdrowia i miało nigdy nie umrzeć. Do czego więc odnosi się obraz Boga? Odnosi się do nieśmiertelnej części człowieka. Określa człowieka jako tego, który nie stanowi części świata zwierzęcego, obsadza go w roli „pana”, czyli w roli, której chciał dla niego Bóg (Rdz 1,28), i daje mu zdolność do porozumiewania się ze Stwórcą. O jakim podobieństwie mówimy? Jest to podobieństwo: a) Duchowe – duchowo człowiek został stworzony jako istota racjonalna, o wolnej woli, innymi słowy człowiek może myśleć i wybierać. Jest to obraz Bożego intelektu i wolności. Zauważmy, że człowiek nie zdobywa wolności, nie posiada jej, lecz człowiek jest wolnością. Bóg przygotował dla mojego życia wspaniały plan. O ile szukam Bożej woli, o ile szukam Bożego planu wobec mnie i odpowiadam Bogu z wolnością, o tyle jestem szczęśliwa. Szukanie wymaga wysiłku, zmagania, ciemności. Bóg dał nam jednak swego Ducha, swoje Słowo i daje nam ludzi, którzy mogą pomóc nam w odkryciu Bożego planu wobec nas. Potrzebna jest pokora, czyli stanięcie w prawdzie. Człowiek wciąż i nieustannie, na każdym etapie życia powinien szukać woli Boga, pytać: czego chcesz ode mnie, Panie? b) Moralne – moralnie człowiek został stworzony w prawości i doskonałej niewinności, co jest obrazem świętości Bożej. Nasze sumienie, innymi słowy „nasz kompas moralny”, jest tym, co pozostało z naszego pierwotnego stanu. Czuję się dobrze, kiedy czynię dobro. Czuję się źle, kiedy czynię zło. Jest nawet takie powiedzenie: człowiek, który sieje dobro, w przyszłości zbiera dobro, ono wraca do niego jak bumerang. Człowiek, który sieje zło, w przyszłości zbiera zło. c) Społeczne – człowiek jest bytem relacyjnym, został stworzony do życia z innymi. Odzwierciedla to naturę Boga, w Trójcy Jedynego, i Jego miłość. Dygresja: siedmioletnie dziecko na jednej z moich lekcji powiedziało, że „tajemnica Trójcy Świętej jest bardzo prosta. Istnieje Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Oni się tak kochają, że
14
nie potrafią bez siebie żyć”. Każdy gest życzliwości, troski, miłości w stosunku do drugiego człowieka jest potwierdzeniem, że zostaliś my stworzeni na obraz Boży. Faktem potwierdzającym, że zostaliśmy stworzeni na Boży obraz, jest to, że Adam miał zdolność podejmowania samodzielnych wyborów. Choć dana mu była natura sprawiedliwości, Adam dokonał złego wyboru, kiedy zbuntował się przeciwko Stwórcy. Czyniąc to, zniszczył Boży obraz w sobie i przekazał to uszkodzone podobieństwo swoim dzieciom, włączając w to nas (Rz 5,12). Dziś nadal mamy w sobie obraz Boży ( Jk 3,9), ale mamy też piętno grzechu. Konsekwencje tego są duchowe, moralne, społeczne i fizyczne.
2. Co to znaczy, że jestem obrazem Boga? 1. Posiadam godność, która wymaga szacunku. Nie można mną manipulować. Nie można mnie kochać tak, jak się kocha psy lub niemowlęta, czyli nie można mi narzucić dobra lub zła, albo daru, który ktoś uważa, że jest dla mnie najlepszy, i odwrotnie. Nie można dać mi miłości, nie licząc się ze mną. Dlatego decydującym pytaniem o miłość nie jest pytanie, czy bardzo kochamy drugiego człowieka, lecz – czy kochamy go miłością godną człowieka. W miłości godnej człowieka jest obraz i podobieństwo Boga. Pokusą jest chęć narzucania czegoś bez liczenia się z wolnością drugiego człowieka. Żyjemy w czasach uprzedmiotowiania człowieka, powszechnej manipulacji, a jednocześnie zewsząd słyszymy krzyk o poszanowanie godności człowieka. Nie będzie szacunku do człowieka bez odniesienia do Boga. 2. Tylko do mnie, człowieka, Bóg zwraca się jak do swojego „Ty” – to jest zaskakujące. Człowieka definiuje dialog z Bogiem1. Człowiek definiuje się jako ten, który rozmawia z Bogiem, nie po to, aby dodać coś do swojego życia, lecz aby żyć jak człowiek. Bóg znajduje we mnie 1
X. Pikaza, Antroplogia teologia, Ediciones Sigueme, Salamanca 1993.
15
swoje odbicie i oczekuje ode mnie odpowiedzi. Stąd rodzi się odpowiedzialność na przykład za świat, który Bóg mi powierzył. Obraz Boży pociąga za sobą odpowiedzialność. Dziś możemy zauważyć, jak chętnie człowiek zwalnia się z odpowiedzialności – za siebie, za drugiego, za świat. W szkole uczniowie mają więcej praw niż obowiązków, w rodzinie dziecko zaczyna mieć więcej praw niż rodzice lub prawni opiekunowie; w małżeństwie zaczyna się mówić: „ślubuję do czasu, do kiedy będzie nam ze sobą dobrze” etc. W zakonie słychać: „niech zrobią to inni, ja mam swój świat i swoje sprawy”. 3. Jestem obrazem Boga w wolności. Mogę stanąć przed Bogiem i powiedzieć Mu „nie”. Jednak wolność człowieka jest prawdziwym „podobieństwem” do Boga wtedy, kiedy mówimy Bogu „tak”. Wówczas człowiek jest wolnością, w której Bóg daje siebie jako Miłość. 4. Jestem stworzony do relacji przyjaźni z Bogiem. Jako obraz Boży mogę patrzeć na świat w zawsze nowy sposób, bo oczyma Boga. Rzeczy są sakramentem, jeśli patrzymy na nie „oczyma Boga”. 5. „Kobieta jest człowiekiem, mężczyzna jest człowiekiem; będąc dwojgiem ludzi, są jednym bytem ludzkim”2. Jesteśmy powołani do komplementarności. Jedno uzupełnia drugie, a nie wypiera je, starając się udowodnić, kto jest lepszy czy mocniejszy. Mamy ze sobą współpracować w budowaniu świata. Dziś mówiąc o wierze w Boga, mówimy o relacji, o więzi Boga z człowiekiem. We współczesnej antropologii teologicznej mówi się, że najważniejsza jest relacja miłości i ojcostwa Boga. Człowiek jest wezwany do synostwa Boga, a to synostwo realizuje się w Chrystusie. Ta relacja/ więź człowieka z Bogiem w dużej mierze zależy w człowieku od tego, jaki nosi w sobie obraz Boga, skoro człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Dlaczego korzystamy z sakramentu spowiedzi świętej? Bo grzech niszczy w nas obraz Boga, zniekształca go. Grzech oddala nas od 2
Rdz 2,24.
16
R ozdział II
Powołanie drogą wzrostu miłości „Żywe i skuteczne” Słowo Boże zapewnia nas, że źródłem powołania człowieka jest Bóg Trójjedyny, który w swoim odwiecznym zamyśle i niepojętej oraz nieskończonej miłości przygotował dla człowieka wspaniały plan. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” ( Jr 1,4-5). Te głębokie, a zarazem przejmujące słowa proroka Jeremiasza dają nam, ludziom wiary, pewność, że Bóg na powołanej drodze nie zostawia nikogo samym. „Nie lękaj się, bo jestem z tobą, by cię chronić” ( Jr 1,8), co nie znaczy, że nie doświadczamy tej ogromnej samotności, której doświadczył Jezus i której dał wyraz z wysokości krzyża: „Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił” (Mt 27,46). Kryzysy, wątpliwości, samotność bliskie są temu, kto na drodze powołania nie drepcze w miejscu, kto nie trzyma się niezachwianie „ustalonych prawd”, lecz pozwala się wyprowadzić na pustynię głębokich egzystencjalnych kryzysów, by dojrzewać w wierze, a tym samym w powołaniu. Słowo Boże zapewnia, że Bóg nas powołuje z miłości dla większej miłości: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Myślę, że tylko ten prawdziwie żyje, kto na drodze powołania idzie drogą miłości. Miłość bliźniego, do której zaprosił nas Jezus (Mt 22,39), to osobisty zysk, a nie wynik poświęcenia się dla in-
24
nych czy lęku przed konsekwencjami życia bez miłości. Dlaczego zysk? Bo spotkania z drugim człowiekiem oparte na miłości stają się źródłem szczęścia, rozwoju, umacniają w dobru, prawdzie oraz poczuciu bezpieczeństwa. Naturalnie największą szansę na to, by być kochanymi, mają ci, którzy sami kochają.
1. Powołanie to zaproszenie do więzi z Jezusem Kiedy przyjrzymy się powołaniu uczniów w Ewangelii, dla przykładu u św. Marka (Mk 1,14-20; Mk 2,13-17, Mk 3,7-19), zauważymy, że powołanie jest zaproszeniem do więzi z Jezusem: „Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych” (Mt 22,14). Jezus zapraszający do kroczenia proponowaną przez Niego drogą zostawia jednocześnie przestrzeń na wolność ucznia, to znaczy: nie wymusza decyzji ucznia. On woła, ale decyzja należy do powoływanego. „Jeśli chcesz...”. Powołanie wiąże się ściśle z wyborem. Wybór jest decyzją. Jest zajęciem miejsca, ma charakter publiczny. Co oznacza wybór ze strony ucznia? Oznacza stanięcie po stronie Jezusa, czyli powiedzenie: świadomie i dobrowolnie chcę żyć tak, jak On żyje. Świadomie i dobrowolnie wybieram życie, które jednocześnie oznacza zgodę na śmierć: „weź krzyż swój”. Można powiedzieć, że już na początku drogi chodzi o to, by uczeń widział jej koniec, czyli wieczność. Chodzi o to, by uczeń wiedział, że kroczenie za Jezusem nie jest pasmem sukcesów, że ta droga prowadzi do cierpienia: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną (...), niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). To droga podejmowania nieustannego wysiłku, by być bliżej Jezusa i bardziej kochać. Bo wybór Jezusa to wybór miłości większej. Kiedy wybieram „Być z Jezusem”, mam jednocześnie pewność, że na tej drodze On mnie uprzedza. Nie jestem sam/-a. I tak naprawdę to On mnie uzdalnia do miłości większej, ofiarnej, w której jestem w stanie pokonać siebie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych,
25
którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,44). Na drodze bycia z Jezusem On sam zachęca do nieustannego weryfikowania swojego wyboru: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38). Widzimy, że Jezus nie tylko weryfikuje wewnętrzny stan ducha, ale też umacnia, buduje mocną tożsamość ucznia. Daje mi swoje Słowo po to, by mnie pociągnąć wyżej, On chce rozpalić we mnie żar serca. Najbardziej osłabia nasze serca w pójściu za Jezusem połowiczność. Kiedy trwam w połowiczności, nie wzrastam w miłości.
2. Być powołanym znaczy zostać postawionym na drodze Wiemy z doświadczenia, że na tej drodze może dochodzić do wielu przemian. Jezus, powołując uczniów, mówi: chodź, pójdź za mną. Wyrusz ze swojego miejsca, w którym się znajdujesz i w którym wszystko jest ci znane. Chodź, zostaw to, co masz. Doświadczenie powołania jest zatem mocno związane z doświadczeniem zostawiania. I okazuje się, że najtrudniej jest zostawić własne myślenie, własną mentalność. Dlatego Jezus mówi, że alternatywą dla myślenia powołanego jest Ewangelia. A to wezwanie jest bardzo radykalne! „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – to forma niedokonana, która znaczy, że droga nawracania się jest procesem, jest to trud rozłożony w czasie. Wiara ucznia potrzebuje jego nieustannego nawracania się. Tak więc kroczenie tą drogą wiąże się z nieustannym podejmowaniem wysiłku, ponieważ wysiłek mieści się w przestrzeni ludzkich zmagań, poszukiwania wartości i sensu życia, poznawania nauki Jezusa i jednocześnie doświadczania Jego obecności. Pycha, wywyższanie się, podobnie jak nadmierna pewność, że się już bez reszty rozumie swoje powołanie, ponownie człowieka zamykają.
26
3. Miłość na drodze powołania Jest to decyzja, by troszczyć się o relację z Bogiem, samym sobą i drugim człowiekiem, by troszczyć się o swój rozwój oraz rozwój drugiego człowieka: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39). Ta decyzja rodzi się w wolności. Miłość i wolność przenikają się wzajemnie. W swojej wolności chcę się uczyć kochać. To zakłada trud, wysiłek, ale... Ja chcę. Nie jest to decyzja jednorazowa. Wysiłek musi być podejmowany codziennie od nowa, tu i teraz. Dlaczego chcę? Bo zawierzyłam/-em Słowu Bożemu, które mówi: „Miłować Boga całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary” (Mk 12,33). „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał (...) byłbym niczym” (1 Kor 13,1). Myślę, że wzrastamy w miłości, jeśli: • stajemy się bardziej wolni, • doświadczamy miłosierdzia Bożego, • troszczymy się o dobry humor.
a) wolność Święty Paweł w Liście do Koryntian mówi: „Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje. Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego” (1 Kor 10, 23). W tych słowach otrzymujemy jasną i konkretną odpowiedź, jak stawać się człowiekiem bardziej wolnym. Trzeba nam trwać w postawie rozeznawania, bo wybór dokonuje się w sercu. Święta Edyta Stein (karmelitanka bosa, profesor fenomenologii) powiedziała: „Miłość to coś najbardziej wolnego, co tylko istnieje”. Te słowa, ponieważ bardzo mnie poruszyły, stały się przedmiotem moich rozważań. Przesłanie Edyty Stein rozumiem w sposób następujący: Bóg,
27
R ozdział III
Przyjaźń w życiu konsekrowanym W Ewangelii możemy zaobserwować, że Jezus w momentach kluczowych swego życia wstępuje do Betanii. Dlaczego? Bo tam miał przyjaciół: Marię, Martę i Łazarza. Chociaż nie chodzili oni za Jezusem i niejako nie należeli do wąskiego grona uczniów, to w sercu Zbawiciela zajmowali wyjątkowe miejsce. „Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza” ( J 11,5). Zapewne częściej niż dwukrotnie, o czym mówią ewangeliści, znajdował w ich domu gościnę. Spędził z nimi także ostatni szabat przed pójściem do Jerozolimy na mękę, co świadczy o łączącej ich wielkiej zażyłości. Kim byli przyjaciele Jezusa? Prawdopodobnie byli ludźmi zamożnymi, być może należeli nawet do warstwy arystokratycznej. Z całą pewnością wiemy, że otworzyli dla Niego swój dom w niedalekiej od Jerozolimy Betanii, w miejscu bardzo dogodnym dla pielgrzymów zdążających do świętego miasta. Jednak nie z powodu lokalizacji ich dom stał się domem Pana. Możemy przypuszczać, że Marta, Maria i Łazarz byli bardzo gościnni i tym zdobyli serce Zbawiciela. Betania była zawsze dla Niego i Jego uczniów miejscem dającym schronienie, zapewniającym bezpieczeństwo, obdarowującym miłością. Tu, w ich domu, Jezus znajdował to, czego tak często odmawiał Mu świat, a co z bólem wyraził w przysłowiu: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by mógł głowę oprzeć” (Mt 8,20).
31
Na tę otwartość serca i domu Jezus odpowiedział przyjaźnią. Nie tylko lubił przebywać w domu Marty, Marii i Łazarza, ale dał im prawo do tego, by mogli szczerze dzielić się z Nim swoimi troskami i bólem. Siostry nie będą więc miały żadnych obiekcji, posyłając Jezusowi wiadomość o chorobie Łazarza. Podczas kolejnych spotkań z Marią i Martą Jezus wypowiada ważne słowa, które stały się pretekstem do objawienia niezwykle ważnych treści zbawczych. Otwartość ludzkiego serca zawsze wcześniej czy później zaowocuje Bożym nawiedzeniem. Dla lepszego zrozumienia ich przyjaźni krótko przypomnę sceny biblijne. Pierwsze spotkanie, znane z Ewangelii według św. Łukasza, to scena z Martą uwijającą się wokół gości i Marią siedzącą u stóp Jezusa, wsłuchaną w Jego słowa. Marta, zapewne starsza z sióstr, rozżalona tym, że Maria jej nie pomaga, zwróciła się bezpośrednio do Jezusa z pytaniem, czy jest Mu to obojętne, że siostra zostawiła ją samą przy usługiwaniu. Wówczas Jezus jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10,41). Marta pragnęła jak najlepiej usłużyć Jezusowi, Maria przylgnęła do Niego sercem. Najlepszą cząstką jest trwanie w bliskiej relacji z Jezusem, a dopiero potem konkretne działanie wynikające z tej bliskości. Naturalna gościnność i otwartość Marty zostaje przez Jezusa niejako „zewangelizowana”, aby przyjęła wymiar nadprzyrodzony i prowadziła do zjednoczenia duchowego. Przyjąć Jezusa oznacza najpierw Go posłuchać, a dopiero potem coś dla Niego czynić. Marta także później będzie tą, która widzi więcej, reaguje szybciej, zachowuje postawę szczerą i bezpośrednią oraz umie się odnaleźć w trudnej sytuacji. Nade wszystko jednak będzie gotowa do przyjęcia słowa Jezusa – słowa, które rodzi prawdziwą wiarę! Historia wskrzeszenia Łazarza znana z Ewangelii według św. Jana jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej poruszających w całym Piśmie Świętym. „Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” ( J 11,3). Taką wiadomość posyłają do Jezusa siostry Łazarza świadome łączącej ich głębokiej więzi. „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go
32
obudzić” ( J 11,11) – mówi Chrystus do apostołów, wybierając się do Betanii. W tych scenach może nas poruszać głębia relacji, jaka powstała między nimi. Dostrzegamy bowiem umiejętność przyjęcia drugiej osoby taką, jaka ona jest. Umiejętność cierpliwego i uważnego słuchania, empatii. Umiejętność przebywania ze sobą w ciszy, bez konieczności mówienia. Umiejętność bycia „lustrem” dla drugiej osoby, bez oceniania i osądzania, wyrażającą postawę szczerą i bezpośrednią.
1. Co rozumiem przez przyjaźń? • Jest to relacja między dwoma osobami lub większą liczbą osób polegająca na wzajemnej akceptacji, na przyjmowaniu siebie bez zastrzeżeń, i rozwijająca się w dialogu pełnym szacunku, otwartości i życzliwości. Jest to relacja pomagająca rozwijać się osobie i zawsze „podciągająca ją w górę”, przyjmująca drugą osobę w wolności. Zdrowa przyjaźń jest otwarta i dyspozycyjna, pobudza do miłości i służenia innym, pozwala stawać się lepszym „dzień za dniem”. • Przyjaźń jest darem. Na pewno nie jest deklaracją. Przyjaźni się doświadcza, przeżywa ją. W pewnej chwili, czasem od pierwszego momentu znajomości, czujemy porozumienie bez słów. Czasami nie potrafimy wytłumaczyć, jak to się dzieje, i nie skupiamy się na tłumaczeniu, tylko na przeżywaniu. • Przyjaźnie pomagają nam wzrastać w człowieczeństwie. Osoby konsekrowane żyjące w czystości i celibacie, kiedy przeżywają zdrowe przyjaźnie, czyli kobieta nie lęka się mężczyzny, a mężczyzna nie lęka się kobiety, wzrastają w wolności do miłości. • W przyjaźni jest miejsce na „nie”. Jestem zdolna/-y przyjąć krytykę i zdolna/-y krytykować.
33
2. Przyjaźń jest darem Boga Osoba konsekrowana – jak każdy człowiek – potrzebuje miłości, która wyraża się w osobistych więziach przyjaźni. Różni się ona od miłości funkcjonalnej (to taka miłość, która wyraża gorliwość w służbie względem tych, do których jesteśmy posłani) w taki sposób, że w przyjaźni, okazując miłość drugiej osobie, sami też tej miłości doświadczamy. Miłość funkcjonalna nie zakłada odwzajemniania tego uczucia przez tych, którym służymy, bo polega ona na miłosnym darze z siebie. W przyjaźni otrzymujemy miłość za miłość i doznajemy płynącej z tego radości. Sam Chrystus dał nam przykład w swojej przyjaźni z Marią, Martą i Łazarzem oraz św. Janem – umiłowanym uczniem. Nie ma żadnych powodów, aby miłość przyjacielska nie mogła obejmować osób płci przeciwnej; miłość między kobietą i mężczyzną niekoniecznie musi się wiązać z ich aktywnością seksualną. Osoba konsekrowana (kapłan, zakonnik, siostra zakonna) może naturalnie doświadczać seksualnego pożądania, jednak musi potrafić zapanować nad tym dzięki tak zwanej miłości powściągliwej. Jeśli nie kieruje nami wspaniałomyślna ludzka miłość, wówczas z łatwością daje o sobie znać egoistyczne pożądanie, które może nawet przejąć nad nami władzę i zrujnować przyjaźń. Kiedy jednak jesteśmy zdolni do miłości wspaniałomyślnej i potrafimy sobie okazywać uczucie w sposób wolny od seksualnych aluzji, w rezultacie takiego związku może się rozwinąć przyjaźń odznaczająca się większym ciepłem i spontanicznością3. Jeśli przyjaźń heteroseksualna w życiu konsekrowanym może nas wzbogacać, nie dziwmy się, że niektórzy za taką przyjaźnią tęsknią, a nawet cierpią, kiedy jej nie doświadczają. Temu cierpieniu niejednokrotnie towarzyszy pytanie o zdolność do miłości. Skupiając się na cierpieniu, można zapomnieć, że przyjaźń jest darem Boga, jest drogą do Niego. Przyjaźń rodzi się w wolności – nie można jej szukać na siłę ani wymuszać, ponieważ wtedy nie będzie to przyjaźń prawdziwa. 3
Por. C. Baars, Psychologia miłości i seksualności, W drodze, Poznań 2005.
34
R ozdział IV
„Razem czy w pojedynkę”? Apostolat mój – apostolat wspólnoty Jeśli brakuje Ducha: • nie ma miłości, tylko pragnienia, • nie ma komunii, tylko rozbicie, • nie ma misji, tylko wykonywanie funkcji, • nie ma wzrostu, tylko organizowanie struktur, • nie ma życia, tylko śmierć, • nie ma pokrzepienia, tylko dominacja. Bp Angel Garachana CMF (tłum. własne)
I. Jestem żywym obrazem Boga „Bezpośrednio po Soborze wyłoniła się nowa koncepcja osoby, która bardzo dowartościowała jednostkę i jej inicjatywy” – czytamy w dokumencie Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego Życie braterskie we wspólnocie. Ta nowa koncepcja osoby to zauważenie, że jest ona żywym obrazem Boga wobec wszystkiego innego, jest oryginalną prawdą objawienia i zasadniczym wymiarem chrześcijańskiej koncepcji człowieka. W chrześcijaństwie „osoba ludzka jest i powinna być zasadą, podmiotem i celem wszystkich urządzeń spo-
45
łecznych” (Gaudium et spes, 25). Osoba ludzka nie jest nigdy środkiem, nawet dla Boga, lecz celem, chociaż nie jest celem dla samej siebie, jako że może być zrozumiana tylko w Bogu i w odniesieniu do Boga. Powiedzieć, że ja jako człowiek jestem celem, to potwierdzić, że powinnam/powinienem być miłowana/-y, szanowana/-y i oceniana/-y dla samej/samego siebie, dla samego faktu, że jestem osobą, niezależnie od jakiejkolwiek motywacji; to podporządkować wszystko inne – struktury, działania, prawodawstwo itp. – integralnemu dobru człowieka, jego pełnemu rozwojowi naturalnemu i nadprzyrodzonemu, zgodnie z miłos nym zamysłem Boga wobec człowieka. Człowiek nie może być zatem manipulowany, oszukiwany ani traktowany instrumentalnie. Człowiek ma prawo do prawdy. Bóg kocha mnie „dla mnie samej/-ego” (Gaudium et spes, 24). We współczesnym życiu zakonnym na szczęście podkreśla się wartość osoby, co ma pozytywny wpływ na życie wspólnotowe. Niemniej jednak pozostaje jeszcze do przebycia długa droga7. Sobór Watykański II, mówiąc o przełożonych zakonnych, podkreśla, że mają oni kierować swoimi braćmi „jako dziećmi Bożymi, z szacunkiem należnym osobie ludzkiej” (Perfecta caritatis 14). To samo dosłownie powtarza nowy Kodeks prawa kanonicznego (por. Kan. 618), posługując się słowem jeszcze bogatszym w treść niż słowo szacunek, bo słowem poszanowanie oznaczającym szacunek święty, niemal liturgiczny. Nikt nie jest „przełożony” nad innymi w godności ani jako osoba, ani jako wierzący. Jako dzieci Boże i Jego obraz wszyscy obdarzeni są tą samą niezaprzeczalną godnością, chociaż oczywiście nie wszyscy mają te same talenty. Dlatego z tego punktu widzenia nikt nie zasługuje na więcej szacunku niż inni. Chrześcijaństwo dopuszcza jednak i uznaje „hierarchię urzędów”, posługiwania i funkcji, której nikt nie ma prawa kwestionować ani tym bardziej odrzucać. Za wolą Jezusa i dzięki wolnemu działaniu Jego Ducha nie wszyscy pełnią w Kościele ten sam urząd. 7
S.M. Alonso, La Vida consagrada, Madryt, 1988, s. 53.
46
W p r a k t y c e: może mi pomóc w patrzeniu na innych członków mojej wspólnoty zakonnej takie myślenie: w godności dziecka Bożego mam prawo do tego, by być kochaną/-ym, i moja współsiostra/współbrat ma takie samo prawo jak ja. Każda osoba ludzka jest z woli Bożej podmiotem pewnych niezbywalnych praw, z których w żadnym wypadku nie może zrezygnować. Przede wszystkim jest to prawo do bycia człowiekiem ze wszystkim, co to implikuje, i do bycia w nieustannym wzroście aż do miana wielkości według pełni Chrystusa (por. Ef 4,13). Tym samym człowiek jest podmiotem prawa do myślenia, działania w odpowiedniej wolności, do kochania i do nieprzerwanego wzrostu – z biegiem lat – w tych trzech sferach osobowości. To „prawo” skupia i streszcza wszystkie pozostałe prawa: prawo do integralnej formacji (ludzkiej, chrześcijańskiej, zakonnej, apostolskiej, zawodowej), do bycia i czucia się kochanym i znajdowania w siostrach/ braciach, przede wszystkim w przełożonych, sakramentalnego wyrazu miłości, którą kocha Bóg. Jest to także prawo do zaufania, do prawdy, do szacunku, do głębokich więzi międzyosobowych; prawo do bycia pytanym, wysłuchiwanym i właściwie informowanym; prawo do siostrzanego/braterskiego upomnienia, do zrozumienia, zachęty i pomocy w przeżywaniu swego powołania, które jest w istocie „współpowołaniem” i które dlatego zmienia odpowiedzialność we współodpowiedzialność; prawo do odpowiedzi na własne najlepsze dążenia itp. Z drugiej strony trzeba odróżniać określone prawo od korzystania z niego. Naprawdę ważne jest, aby „mieć” prawo, a niekoniecznie z niego korzystać. Ważne i nieodzowne jest, by być zdolnym do zaplanowania własnego życia; na wyrabianie i kultywowanie tej „zdolności” powinien być zorientowany proces formacji w życiu zakonnym. Kiedy człowiek jest naprawdę do tego zdolny, może zrezygnować z wyraźnego korzystania z danego „prawa” nawet poprzez ślub stawiający go obok Chrystusa „wyniszczonego”. Taka rezygnacja nie pociąga za sobą żadnego zagrożenia. Więcej, jak podkreśla sam Sobór Watykański II, „posłuszeństwo zakonne nie tylko nie umniejsza godności osoby ludzkiej, ale owszem,
47
doprowadza ją do pełnej dojrzałości, pomnażając wolność dzieci Bożych” (PC 14). Trzeba uznać, że w życiu zakonnym ukształtowały się autentyczne osobowości ludzkie, spełnione i dojrzałe. Myślę, że nie trzeba patrzeć jedynie na wielkich świętych kanonizowanych przez Kościół, jak nasi święci założyciele, ale można i chyba nawet trzeba szukać takich osobowości wśród świętych żywych, których, jak się dobrze przyjrzeć, nie brakuje w naszych wspólnotach zakonnych. Jednak w ramach tej samej sprawiedliwości i uczciwości należy również przyznać, że wielokrotnie nie zadbano o prawdziwy wzrost ludzki i nadprzyrodzony poszczególnych osób. Nietrudno stwierdzić, że wśród osób zakonnych są i takie, które nie zostały uformowane, aby umieć myśleć samodzielnie, dochodzić do własnych sądów i przekonań, wykształcić w sobie poważnego ducha krytycyzmu, aby wszystko badać, a co szlachetne – zachowywać, wedle zalecenia św. Pawła (por. 1 Tes 5,21). Musimy przyznać, że niejednokrotnie trudno wyraźnie dostrzec, co jest dla człowieka „najlepsze”, co jest dla niego prawdziwym dobrem – jeśli chodzi oczywiście o jego osobiste powołanie, przynależność do określonego instytutu, szczególną misję do spełnienia w Kościele. Zawsze jednak można zobaczyć z całkowitą jasnością, co nie jest dobrem, co jest prawdziwym złem, czego na pewno nie chce Bóg, czyli ogarnąć to, co papież Paweł VI nazywa „pewnym i ciężkim złem”, kiedy to, dodaje papież, „nie istnieje obowiązek posłuszeństwa” (ET 28), „tego” bowiem nigdy nie można rozkazać jako sprzecznego w wolą Bożą. Na przykład Bóg nie chce, żeby jakiś człowiek żył w ustawicznym strachu, w sytuacji napięcia, zbyt wyczerpującej pracy, która zagraża jego równowadze ludzkiej albo jego życiu duchowemu itp. Wiadomo jednak, że w życiu zakonnym dość często zdarzają się obiektywne sytuacje, w których w imię ewangelicznego posłuszeństwa prawdziwe dobro osób – ich równowaga, formacja, życie duchowe, życie wspólnotowe – zostaje bezlitośnie podporządkowane konieczności pracy, co w rezultacie doprowadza je do niepohamowanego aktywizmu. Kiedy indziej bez żadnego uprzedniego
48
Spis tre ści Słowo wstępne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Od autorki (wstęp) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Rozdział I Troska o obraz Boży w człowieku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 1. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga (Rdz 1,26-27). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 2. Co to znaczy, że jestem obrazem Boga?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 3. O jakim Bogu mówi Biblia?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 4. Spotkanie z „Ty”, które prowadzi do spotkania z Bogiem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 5. Jak odkrywać w sobie obraz Boga? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20 6. Jakim obrazem Boga żyję?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Rozdział II Powołanie drogą wzrostu miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24 1. Powołanie to zaproszenie do więzi z Jezusem. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 2. Być powołanym znaczy zostać postawionym na drodze. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26 3. Miłość na drodze powołania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 Rozdział III Przyjaźń w życiu konsekrowanym. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 1. Co rozumiem przez przyjaźń?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .33 2. Przyjaźń jest darem Boga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34 3. Rozeznawanie relacji przyjaźni. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 4. Kryteria rozeznawania przyjaźni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38 Rozdział IV „Razem czy w pojedynkę”? Apostolat mój – apostolat wspólnoty . . . . . . . . . . . . . . 45 I. Jestem żywym obrazem Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45 2. Bóg Trójjedyny wzywa mnie do życia w jedności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49 3. Życie w jedności wymaga dialogu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53 Rozdział V Relacje we wspólnocie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57 1. Miłość siostrzana fundamentem relacji. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58 2. Kryteria dojrzałych relacji przełożona – podwładna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 62
185
Rozdział VI Maryja wzorem relacji we wspólnocie zakonnej. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 67 1. Maryja posłuszna pośrednikom Boga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68 2. Maryja włączona w duchowość ubogich. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 3. Maryja inspiratorką życia w czystości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74 Rozdział VII Udział w skrajnym ubóstwie Chrystusa – szczególne umiłowanie ubogich i solidarność z biednymi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77 1. Wyzwania, jakie stawia nam ubóstwo ewangeliczne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78 2. Jak odpowiedzieć na wyzwania ubóstwa ewangelicznego?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84 Rozdział VIII Posłuszeństwo – drogą stopniowego zdobywania prawdziwej wolności. . . . . . . . . 88 Fundament biblijny. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 90 Rozdział IX Władza we wspólnocie – posłuszeństwo i dialog, odpowiedzialność i zaufanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 101 1. Punkt wyjścia: rzeczywistość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103 2. Posłuszeństwo i dialog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104 3. Odpowiedzialność i zaufanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107 Rozdział X Pokusy i zagrożenia na drodze rad ewangelicznych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116 1. Zdrowe życie wewnętrzne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 118 2. Zgoda na rzeczywistość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 120 3. Więzi, które nadają życiu sens . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122 4. Szczera wdzięczność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 123 Rozdział XI Odkrywanie osobistej tożsamości w charyzmacie instytutu . . . . . . . . . . . . . . . . . . 126 1. Co się kryje pod pojęciami: tożsamość ludzka, chrześcijańska, charyzmatyczna?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 129 2. Spojrzenie na siebie jak na osobę obdarowaną. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130 3. Plan życia osobistego pomocą w odkrywaniu osobistej tożsamości w charyzmacie instytutu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 131
186
Rozdział XII Rola założyciela w rozwoju charyzmatu i duchowość członków instytutu. . . . . . 139 1. Charakterystyka założyciela i założycielki instytutu zakonnego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139 2. Różne sposoby bycia założycielem/założycielką. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 140 3. Charyzmat a duchowość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 142 4. Włączenie w misję Kościoła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 144 5. Przekazywanie charyzmatu i dziedzictwa instytutu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145 Rozdział XIII Sens życia konsekrowanego we współczesnym świecie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149 1. Powołanie osobiste zawarte w Jezusie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150 2. Osoba konsekrowana w świecie współczesnym. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 3. Gdzie i jak szukać sensu życia konsekrowanego?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158 4. Odniesienie osobiste. Jak badać puls „sensu” mojego stylu życia? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160 ANEKS Projekt życia osobistego. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Opracowanie projektu osobistego. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Model projektu osobistego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Projekt życia wspólnotowego (pżw). . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Model projektu życia wspólnotowego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
165 168 169 174 176