Wartość człowieka

Page 1


Wartość człowieka


Redakcja Ryszard Paluch Korekta Marta Stęplewska Anna Śledzikowska Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek

Projekt okładki Artur Falkowski

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 536/P/2011 Kraków, 12 grudnia 2011

© 2012 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-262-7

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Jest z pewnością bardzo trudno określić naturę człowieka. Wykracza on poza wszelkie ramy nadawanych mu określeń przez swoje czyny, czasem bohaterskie, a czasem straszliwe, przez niezmierną różnorodność swego charakteru i zamierzeń, jakie usiłuje realizować, przez nie dającą się wyczerpać nowość swych dzieł i przez podziwu godną zdolność do regeneracji po każdym prawie swym upadku. Roman Ingarden, Książeczka o człowieku

mojemu bratu


Na wstpie Już niemal przyzwyczailiśmy się do tego, że jesteśmy doceniani jedynie „za coś”. Dzisiejszy świat ceni nas warunkowo. Wmawia nam, że „jesteśmy coś warci, jeśli”: ładnie wyglądamy, modnie się ubieramy, jeśli jesteśmy inteligentni, dobrze wykształceni, jeśli mamy dobrą pracę, pozycję i znajomości, jeśli dużo produkujemy, sprzedajemy, kupujemy. Kiedy świat mówi do nas, że „jesteśmy wiele warci”, dotyka jednej z naszych najgłębszych i najbardziej wrażliwych potrzeb. Ale kiedy stawia warunek „jeśli”, głęboko tę potrzebę w nas rani. Nieraz nie jesteśmy tego świadomi. Dlatego pozwalamy się ranić. Gonimy za tym, by świat nas dowartościował. Sądzimy, że musimy rozprawić się z mnóstwem podyktowanych nam „jeśli”: aby się liczyć, aby być cenionym, aby nie wypaść z gry. Tak bardzo ulegamy mnożącym się „jeśli”, że przestajemy żyć własnym życiem. Żyjemy na życzenie innych, w „gorsecie” ludzkich oczekiwań. Zgadzamy się być „tablicą” do zapisywania oczekiwań pod naszym adresem czy opinii o nas. Uwierzyliśmy reklamom, że „jesteśmy tego czy tamtego warci” – lecz w domyśle oznacza to, że bez „tego” czy –7–


Fenomen wartoci Opracowując temat obecnej sesji1, miałem wrażenie, że stanowi on jakby wspólny mianownik a zarazem dobrą syntezę wszystkich dotychczasowych konferencji, które dane mi było wygłosić w Centrum Formacji Duchowej. Były to konferencje o depresji, o znaczeniu sakramentu pokuty i pojednania, o słuchaniu i ta ostatnia, o uczuciach niekochanych. Temat wartości człowieka wiąże wszystkie te zagadnienia i jednocześnie jest jednym z najistotniejszych tematów. Profesor Antoni Kępiński mówił, że pytanie „Kim jest człowiek?”, jest najprawdopodobniej najważniejszym pytaniem, jakie możemy postawić. Pierwszą część obecnej sesji chciałbym poświęcić pojęciu wartości ogólnie i dlatego zatytułowałem ją Fenomen wartości. Mam wrażenie, że treści, które tu przedstawię, są dla wielu odbiorców oczywiste. I dobrze, że tak jest. Największą 1

Niniejsza publikacja stanowi zredagowany zapis nagrań audio konferencji, które zostały wygłoszone w ramach Szkoły Kierownictwa Duchowego prowadzonej w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, podczas sesji poświęconej tematowi: Wartość człowieka (3–5 października 2008 roku). – 11 –


zachwycone i mówi: „Boże, jakie to piękne! Mamusiu, zobacz, jakie piękne jest to morze, może byśmy go troszkę w słoiczku do domu wzięli”. Widzimy to w oczach dziecka, ale moglibyśmy również w naszych. Doświadczenie wartości, szeroko pojętej wartości, może ubogacić nas jakimś świadectwem, wejść w nasze serce, pozostawiając pewien skutek. Gdy dostrzegamy rzeczywistość wartościową, koncentruje ona naszą uwagę: mamy ochotę na nią patrzeć, poświęcić jej nasze spojrzenie. Rzecz wartościowa koncentruje – gdy widzimy rzecz piękną, dobrą albo prawdziwą, mamy ochotę popatrzeć: „Nie odchodźmy jeszcze, popatrzmy jeszcze na to”. Gdy widzimy piękny wschód słońca nad Bałtykiem, mamy ochotę tam pozostać, „popatrzeć jeszcze”. Wartość koncentruje uwagę. Człowiek jest skoncentrowany wtedy, gdy znajduje się w świecie wartości. Problem braku koncentracji wynika z braku doświadczenia wartości. Wartość potrafi skupić naszą uwagę. Doświadczenie wartości rodzi następnie zachwyt, podziw. Niektórzy twierdzą, że początkiem wszelkiej działalności człowieka jest zachwyt. Bóg stał się człowiekiem po to, aby w nas wcielić zachwyt, Boski zachwyt. Wartość wywołuje, rodzi zachwyt: „Jakież to piękne!”, „Jakie to dobre!”, „Jaki ten człowiek jest dobry!”, „Jakie to było prawdziwe!”, „Jakie to było sprawiedliwe!”, „Jakie to niezwykłe!”. Ktoś, kto nie zna zachwytu, w życiu daleko nie zajdzie. Jest takie stare piękne przysłowie, któ– 14 –


mówi „Stop!”, najpierw wytwarza we mnie jakiś ból, jakiś dystans, jakąś samotność po to, żeby w tej samotności zrodziła się we mnie, w tym bólu, prawdziwa tęsknota za głębszym spotkaniem: „Tęskniłem za Tobą. Lubię się z Tobą spotykać. Brakuje mi Ciebie” – tych głębszych, bardziej intymnych rozmów, osobistych spotkań. Takie doświadczenie rodzi się z bólu, którym obdarowuje mnie wartość, wprowadzając dystans i samotność: „Jak dziwnie czuję się, kiedy jestem w tym parku, w tej filharmonii, jakoś dziwnie poczułem się sam”, po to, aby samotność stała się drogą do innej osoby. Samotność jest drogą do drugiej osoby, tak jak Maryja idzie samotnie do Elżbiety. Jest to bolesna droga. Samotna droga do osoby. To nie jest izolacja czy osamotnienie, ale samotność. Wartość nie chce izolacji. Ona nie daje mi osamotnienia. Wartość daje mi samotność. Samotność, która natychmiast rodzi potrzebę czułych więzi. Nie tylko tych na poziomie pytania, czy wygrała Odra Opole, czy cena paliwa wzrosła, czy też zmalała, lub co tam się dzieje w tej piłce nożnej w Polsce. Niestety, tak można przez całe życie rozmawiać – na takim poziomie. Wartość tego nie chce. Świat wartości jest bardzo intymnym światem – jest czuły i delikatny, dlatego ktoś, kto wchodzi w promieniowanie wartości, w prawdziwe doświadczenie wartości osoby, będzie tęsknił za bliższym spotkaniem. Boli go, gdy tej wartości zabraknie, wtedy czuje swoją samotność. Dlatego samotność, dystans, który daje – 23 –


przy stole z osobami, które odkrywam, które odsłaniają przede mną szlachetność i wartość człowieka – żeby taka chwila trwała wiecznie. To jest bardzo trafne i precyzyjne w tej swojej „poezji” stwierdzenie: „To może trwać wiecznie”. Przez doświadczenie wartości promieniuje świat, który się nie kończy, świat wieczny. A jednocześnie właśnie w tym świecie doświadczam swojej kruchości. Tylko w tym, co jest trwałe w wartości, mogę doświadczyć swojej kruchości. Wtedy czuję, jak szybko przemijają chwile, i rozumiem, dlaczego mówimy, że „piękne chwile przemijają szybciej”. Dla kogoś, kto siedzi w więzieniu, wszystko może być nudne. Gdy spotykam się z kimś, kogo cenię, kto jest dla mnie wartością, czas jakby inaczej płynie: „Dwie godziny?! Chyba mi się coś przestawiło, to już dwudziesta, co ty powiesz?! A niedawno była szesnasta. No popatrz”. Gdzie nie ma wartości, tam czas się dłuży, tam się ludzie nudzą. Kurczowo trzymają się przemijających chwil, które są piekielnie nudne. Gdy nie ma świata wartościowego, nuda trwa jak wieczność, tymczasem w oczach Bożych tysiąc lat jest jak dzień, który mija (por. Ps 90,4). Mówimy: „Piękne chwile przemijają szybko”, bo właśnie w blasku świętości doświadczamy kruchości i przemijalności naszego życia. Wartość jest krucha, przemijająca i wieczna jednocześnie. Widzimy, że życie jest kruche, ale też widzimy głęboki związek pomiędzy kruchością życia – to jest pewną oczywistością – a doświadczeniem wiecz– 28 –


Poczucie braku wartoci Chciałbym przyjąć istnienie świata wartości jako założenie, które będzie obowiązywać w tych rozważaniach. Moim zdaniem podważanie istnienia tego świata jest szaleństwem – aktem wielkiej destrukcji i nieodpowiedzialności. Przyjmuję zatem, że istnieje świat wartości obiektywnej i subiektywnej, jak pokazał to w swojej powieści Krew świętego Januarego Sándor Márai (†1989)2. Na początku książki autor kreśli romantyczny obraz świata okolic Neapolu, małych miejscowości, wzruszających dzieci, które często były umorusane, ale nigdy nie były brudne. Przepiękne opisy spotkań ludzi i ludzkich dramatów, gdzie subiektywnemu światu grozi subiektywne uwikłanie. Jednocześnie na końcu powieści w przejmujący, niespodziewany sposób nagle dochodzą do głosu – dosłownie zabierając głos – i morze, i wiatr, i wulkan. Reprezentując obiektywny świat, obiektywnie komentują i podsumowują dramat subiektywnego świata 2

S. Márai, Krew świętego Januarego, przeł. F. Netz, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 2007. – 32 –


Pewnego razu wezwano mnie do szpitala do umierającej kobiety, która odebrała sobie życie. Krótko rozmawialiśmy przed jej śmiercią… Powiedziała: „Umieram, ponieważ nic nie jestem warta”. Inaczej jest, gdy ktoś mówi: „Mam niskie poczucie wartości”, „Nie czuję swojej wartości” – to znaczy, że gdzieś tam w głębi serca świadomie albo nieświadomie przeczuwa, że wartość istnieje, ale teraz za bardzo jej nie czuje. Nie czuje tego, lecz w takiej wypowiedzi ukryta jest wiara, że jednak gdzieś w głębi – w jakiś sposób przesłonięta – ukryta jest wartość, której dzisiaj nie czuje. Mówimy wtedy o niskim poczuciu wartości, aż po jego brak. Wypowiedź: „Nie czuję swojej wartości”, ma zatem więcej nadziei w sobie niż stwierdzenie: „Nic nie jestem wart”. Kwestia poczucia wartości człowieka jest jednym z najważniejszych zagadnień. Kim jest człowiek? W jednym ze swoich wierszy Ewa Lipska pyta: „Czego więcej we mnie jest wody czy kamienia?”. Jacob Levy Moreno (†1974), twórca jednego z kierunków psychoterapii – psychodramy, uważał, że lęk przed możliwością bycia niewartościowym jest najbardziej podstawowym lękiem człowieka. Podobnie cała twórczość przywołanego już Sándora Márai jest tak naprawdę poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego człowiek jest wartościowy. Co jest takiego w człowieku, że jest wartościowy? Podobnie można spojrzeć na Czarodziejską Górę Tomasza Manna (†1955) – wszystkie – 34 –


wartości, sprawia, że ludzie coraz chętniej patrzą w oczy. Podobnie ludzie o niskim poczuciu własnej wartości częściej się czerwienią – gdy słyszą krytykę lub coś nieprzyjemnego, jakby się bali, że to odsłoni prawdę o nich, o ich domniemanej mierności i obali te wszystkie fasady, które zbudowali, żeby to ukryć, żeby się w tym świecie jakoś pokazać, aby inni ich nie odrzucili. Nagle jednak ktoś próbuje zniszczyć tę rzeczywistość, skruszyć ją, przebić się. Wtedy kolor czerwony mówi „Stop! Nie posuwaj się dalej, bo zginę, bo zobaczysz, kim jestem, zobaczysz, jaki jestem niewartościowy, jak słabe jest moje poczucie wartości. Nie przekraczaj bariery mojej fasady. Niejednokrotnie takie osoby zbyt mocno koncentrują się na nieraz drobnych uchybieniach swojego ciała. Mąż patrzy całe życie i „tego” nie widzi, a ona „to” widzi. Bo tu jest krzywe. Mąż patrzy z daleka, z bliska, przez lupę, no i powiada: „Nie widzę, kochanie”. „Ja widzę!” Wiele lat wszystko obraca się wokół tego jednego defektu fizycznego. Natomiast ludzie o wysokim poczuciu wartości potrafią podejść do tego humorystycznie – widzą bardziej to, co mają, niż to, czego nie mają. Nikt nie jest idealny ani w swoim ciele, ani w swoim zachowaniu. Jeżeli chodzi o poziom psychiczny, u osób o niskim poczuciu wartości pojawia się bierność, często lenistwo. Zgodnie z łacińską zasadą, którą przywołałem na początku, że działanie wyni– 41 –


ści, odejścia… Robią to często w sposób ukryty, manipulacyjny, żeby się też nie odsłonić. Często w nieświadomy sposób prowokują do odejścia lub też w dziwny, paradoksalny sposób, w jakieś narcystycznej tęsknocie, wzdychają do znajomości z wielkimi ludźmi, bardzo wartościowymi w ich oczach: „O…o… tak… Tomasz Mann to byłby dobry przyjaciel. Tak bym sobie z nim usiadł w fotelu. I tak byśmy sobie porozmawiali o współczesnej literaturze. To by było… Tomasz Mann… A Jessye Norman – z nią by można o muzyce porozmawiać. To jest kandydatka na moją przyjaciółkę, Jessye Norman”. Oczywiście nigdy do takiej przyjaźni nie dochodzi, a jeśli już, to trwa ona krótko. Bardzo krótko i jest zrywana. Występuje tu tęsknota za relacją, której nigdy nie będzie. Takie osoby, gdy spotykają ludzi wartościowych, to robią wszystko, by udowodnić, że nie są wartościowi. Zawsze coś znajdą: „A ja się czegoś innego spodziewałem. Pani Jessye Norman, oprócz tego, że ładnie pani śpiewa, nic w pani nie ma”. Osoby z niskim poczuciem wartości „węszą” i prowokują do zerwania relacji, bo przecież wiadomo, że z wartościową osobą nie wytrzymają – w blasku jej wartości ich brak będzie ewidentny. Ludzie o dobrym, wykształconym poczuciu wartości potrafią pięknie przyjąć dary, prezenty, pochwały, to, co wartościowe. Ucieszą się, proszą nawet o to: „Zbliżają się moje urodziny. Mam nadzieję na jakiś prezent, dar”. Ludzie o niskim po– 50 –


w modlitwie, jest ważne. Odsłania ono tajemnicę człowieka. Antoni Kępiński mówił: „Każdy sam dla siebie jest zagadką. I takąż zagadką jest dla drugiego człowieka; prawdopodobnie zawsze człowiek stawiał sobie pytanie: «Kim jestem?, Kim jest człowiek?»”. Dobrym miejscem, miejscem właściwym, aby to pytanie postawić samemu Bogu, jest właśnie modlitwa: „Panie, kim ja jestem, że o mnie pamiętasz? Kim jest syn człowieczy, że się nim zajmujesz?”. Zadając Bogu te pytania, wierzymy, że odpowie nam, kim jesteśmy. Będzie mówił w taki sposób, że Jego słowa przenikną i przemienią nas. Wiemy, że odpowiedź nie jest równa odpowiedzi. Można szybko ustosunkować się do tego pytania. Posiadamy przecież mnóstwo książek, na dodatek istnieje cała antropologia chrześcijańska, ale i tak nic nie musi się wydarzyć. Ta odpowiedź spłynie jak deszcz – szybko, ale jeśli odpowiada sam Bóg, to Jego słowo trafia głęboko. Dalej niż świadomość i podświadomość. Ta odpowiedź przenika nas – tu nie chodzi tylko o to, że coś usłyszałem, ale też uwierzyłem, że odpowiedź Boga w tym czasie przemieniła moje życie.

– 63 –


Psychologiczne podstawy zagadnienia Dzisiaj żyjemy w czasach, kiedy ludzie często w dziwnym, nieświadomym handlu zamieniają poczucie wartości na poczucie bezpieczeństwa. Wolą być bezpieczni niż wartościowi. Bardzo niebezpieczny handel. Poczucie bezpieczeństwa za poczucie wartości… W trzeciej części naszych rozważań chciałbym poruszyć temat psychologicznych podstaw zagadnienia poczucia wartości, kolejna część natomiast będzie przedstawiała spojrzenie teologiczne. W chrześcijaństwie zawsze musimy iść tymi dwoma ścieżkami – antropologiczną i teologiczną. Byłoby zdradą chrześcijańskiej mądrości i intuicji, gdybyśmy wybrali tylko jedną – w centrum chrześcijaństwa jest Osoba Chrystusa, która łączy dwie natury: ludzką i Boską. Dlatego to, co jest fascynujące w chrześcijaństwie, to niezwykły szacunek dla tego, co ludzkie, dla antropologii, dla psychologii. Chrześcijaństwo powinno być wielką szkołą dobrej psychologii, ponieważ Chrystus jest człowiekiem – jest opowieścią o człowieku, czystą psychologią, ale jest też Bogiem, czystą teologią. To połączenie, – 64 –


psychologię i psychoterapię w świetle tego zagadnienia. Widzimy również, że koncepcje wartości krążą wokół dwóch teorii. Pierwsza z nich koncentruje się bardziej na tym, że człowiek jest wartościowy – owo wspomniane już esse: „Jestem wartościowy niezależnie od mojego działania”. Jest to rzadsza szkoła, rzadziej występujące teorie. Drugi kierunek koncentruje się na działaniu – agere, to jest szkoła Williama Jamesa – człowiek musi mieć sukcesy i aspiracje, wtedy będzie wartościowy: „Musisz zdobywać wykształcenie, języki, znajomych, pieniądze, nowy dom, nowe ubrania itd. Im więcej masz sukcesów, tym bardziej jesteś wartościowy”. Można również spojrzeć ze strony esse i postawić sobie pytanie: „Jeżeli to wszystko stracę, czy dalej będę wartościowy?”. Czy Hiob w takim stanie, w jakim się znalazł, jest nadal wartościowy? Większość wspomnianych tu szkół bazuje na koncepcji, że trzeba coś nabyć, zrobić coś cennego – wtedy dopiero człowiek staje się cenny. Trudniej natomiast jest bazować wokół teorii, że ja jestem wartościowy. Co zrobić zatem, żeby moje bycie było wartościowe po prostu jako bycie niezależne od działania? Jestem wartościowy, tak jak obraz Leonarda da Vinci jest wartościowy… Z tą pierwszą koncepcją mamy kłopot, wymaga ona więcej czasu i jest długim procesem. Żeby człowiek mógł rzeczywiście powiedzieć: „Jestem wartościowy, głęboko wartościowy”, potrzeba wielu, wielu lat, całego procesu wychowania. Zaczyna – 73 –


jest agresja, tam też jest lęk. A jeżeli nie są świadome i są tłumione, nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Tacy ludzie potrafią być nieobliczalni. Potrafią się mścić, złamać komuś karierę, zniszczyć kogoś… dlatego inni się ich boją. Mamy tu do czynienia z dziwnym lękiem oraz dziwną, ponurą aurą tych osób. Za murem kompensacji znajdują się niekontrolowane żywioły. To niejasne postaci – na przykład naukowiec, który utrudnia rozwój naukowy swojemu koledze z wydziału. Tu nie chodzi o wartość, to jest kompensacja, dlatego taki człowiek boi się wartościowych ludzi, niszczy ich, nie potrafi z nimi współpracować. Inni się go boją, a on przeżywa osamotnienie… Naraz przychodzi Chrystus. I co robi? Spojrzał na niego. Patrzy się na rzeczy wartościowe. Na kartach Ewangelii wielokrotnie widzimy, że coś w tym spojrzeniu jest niezwykłego, że można kogoś dowartościować takim spojrzeniem. Co się kryje za słowami, kiedy mąż mówi do swojej żony: „Patrz na mnie”? Na rzeczy niewartościowe nie patrzymy. Patrzymy na rzeczy wartościowe. We Włoszech to nietakt, kiedy mężczyzna nie spojrzy na kobietę, którą spotka na ulicy. U nas, w Polsce, kobieta może powiedzieć: „Co on tak na mnie patrzy?!”. Opowiadał mi kiedyś pewien chłopak, że gdy był jeszcze dzieckiem, pewnego razu gdzieś pod Neapolem szedł z ojcem, który zwrócił mu uwagę: „Dlaczego, nie spojrzałeś na kobietę, która przeszła obok nas? Mężczyźni powinni patrzeć na kobiety” – to – 96 –


musielibyśmy rzeczywiście pozostać wierni koncepcji Adlera, że poprzez nabywane więzi staję się wartościowy. Natomiast wprowadzając kontekst teologiczny, tylko w nim mogę powiedzieć, że człowiek jest więzią do końca. Dlatego nie można zrozumieć człowieka i jego wartości bez podstaw teologicznych i to zagadnienie chciałbym teraz poruszyć. Teza, że człowiek jest wartościowy, jest zrozumiała również w kontekście teologicznym. Rozpocząłem od kwestii psychologicznej nie bez powodu, nasz problem jawi się bowiem w fenomenologicznym oglądzie – poprzez to, co ludzkie, idziemy do tego, co Boże. Osobiście ta perspektywa jest mi bliska: odkrywałem wiarę w wierze swoich rodziców, w ich człowieczeństwie, ich byciu. Samarytanka, która spotkała Chrystusa, w pierwszym oglądzie rzeczywistości spotkała mężczyznę, człowieka, który był sympatyczny, ciepły, nie krzyczał na nią, nie mówił „odejdź stąd”, tylko dowartościowywał ją, pięknie z nią rozmawiał, patrzył na nią. Ona zaś po chwili odkryła, że ten mężczyzna jakiś taki dziwny: „prorok czy co?!”. Dopiero w toku ludzkiego spotkania, przez to, co ludzkie, odkrywała Jego Bóstwo. Tak jak mówił święty Augustyn: „Przez ludzką naturę Chrystusa idziemy do tego, co Boskie”. Tak jest też w życiu: kto nie potrafi być ludzki, nie potrafi też być duchowy. Oczywiście nie jest to „ulica jednokierunkowa”, ale mam wrażenie, że – jeśli można tak powiedzieć – bez– 102 –


uprawiając alpinizm – wspinam się kolegą wariantem „R” na Mnichu i patrzę na tych biednych ludzi pod schroniskiem. Jednakże w każdej chwili mogę spaść i życie się skończy. Ryzykowne to jest… Albo jestem wyjątkowy w czymś złym. Tu możemy mieć już do czynienia z patologią – już nie będę wyjątkowy w czymś dobrym, będę wyjątkowy w czymś złym, zrobię coś wyjątkowo złego. Słyszeliśmy w mediach o osobach, które w amoku wchodzą do szkół i zabijają kolegów. Są w tej zbrodni kimś wyjątkowym, niepowtarzalnym, ale poprzez zły czyn. Potrzeba wyjątkowości może obrócić się przeciwko człowiekowi. Człowiek jest przeznaczony do bycia wyjątkowym obrazem Boga i psychika na to czeka. Jeśli nie będzie normalnej, spokojnej wyjątkowości, będzie musiała być ona wyjątkowa w inny sposób – bardzo często zagrażający życiu, jak to było na przykład z alpinistą, który w każdej chwili może zginąć. Człowiek może w takiej sytuacji odczuwać pewien imperatyw: „Muszę być kimś wyjątkowym, mam prawo do wyjątkowości, nawet jeśli nie w czymś dobrym, to w złym. Ale będę wyjątkowy!”. Taki człowiek gdzieś w głębi czuje to dziwne przeznaczenie, którego nie rozumie i które źle interpretuje. W tym znaczeniu zgadzam się z Carlem Gustavem Jungiem i z jego koncepcją imago Dei pod warunkiem, że obraz ten rozumie jako dialog, a nie jako nieosobową ikonę. Ale mam wrażenie, patrząc na twórczość Junga, w której jego koncepcja ima– 133 –


jest pierwsze. Kto pierwszy, komu? Teoretycznie wiemy, że pierwszy Bóg oddał chwałę, ale „chwałą Boga żyjący człowiek” – jak mówi święty Ireneusz z Lyonu (ok. †202). Żyjący człowiek jest chwałą Boga, bo Bóg ofiarował mu całą swoją chwałę. Zatem źródło człowieka jest w Nim i – podkreślmy – to jest Jego źródło: „Strumienie wody żywej płyną z jego wnętrza” (por. J 7,38). To jest moje ja, moja tożsamość, moja istota. Ponieważ wartość rodzi wartość, inność. Tylko fasada rodzi fasadę. Fasadę trzeba naśladować, Bóg zaś nie naśladuje, nie kopiuje, tylko mi daje. To jest moja tożsamość, która jest Jego chwałą. Tak jak Syn jest Słowem Ojca (por. J 1,1), a nie swoim własnym Słowem, ale to jest Jego Słowo, to jest Jego tożsamość. Ja jestem Ja, Ja jestem Synem, a On jest Ojcem. Dlatego, oddając chwałę Bogu, otwieram się na jej przyjęcie. Cała liturgia jest w swej istocie oddawaniem chwały Bogu. „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Chwalimy Cię…” – non stop ta chwała. Ludzie o niskim poczuciu wartości męczą się na liturgii, bo ona jest modlitwą uwielbienia, nieustannym oddawaniem Bogu chwały, krążeniem chwały. Chwały, która jest Osobą. Podkreślmy – nie tylko mądrość Boża, nie tylko Jego świętość i siła, chwałą Boga jest On sam. I to jest właśnie wartość: ja oddaję Bogu chwałę, a On mi oddaje swoją chwałę. Przypatrzmy się sakramentowi pokuty i pojednania – to jedno z najbardziej dowartościo– 138 –


Spis treci Na wstępie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .7 Fenomen wartości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .11 Poczucie braku wartości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .32 Psychologiczne podstawy zagadnienia . . . . . . . . . .64 Teologiczne podstawy zagadnienia . . . . . . . . . . . .101 W trosce o swoją wartość. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .122 W trosce o wartość drugiego człowieka . . . . . . . .159



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.