Krzysztof Wons SDS
Wieczorne rozmowy z Jezusem w świetle Słowa Bożego
Wydawnictwo SALWATOR Kraków
Redakcja Grzegorz Sztok Korekta Zofia Smęda Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski
Projekt okładki Artur Falkowski
Imprimi potest ks. dr Bogdan Giemza SDS, prowincjał l.dz. 544/P/02 Kraków, 12 września 2002
© 2002 Wydawnictwo SALWATOR Wydanie trzecie poprawione 2012
ISBN 978-83-7580-260-3
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260 60 80, faks (12) 269 17 32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Uspokój i oczy moje serce Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie”. Rzekł do nich Jezus: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
J 10, 22-30
Jedna z największych udręk, Panie, która niepokoi moje serce, to niepewność. Wciąż jestem czegoś niepewny: moich ideałów, moich wartości, moich wyborów, decyzji... niepewny mojego jutra. Czasami jestem nawet niepewny mojej wiary, niepewny –5–
słuszności Twoich przykazań, niepewny Twojej obecności w Kościele i w moim życiu. Och, długa jest lista dręczących mnie niepewności. Nie wiem, jak je w sobie pokonać. Im bardziej próbuję szukać pewności w sobie, tym bardziej dostrzegam, że sam sobie nie wystarczam. I wtedy mam pretensje do Ciebie – jak owi Żydzi z dzisiejszej Ewangelii, którzy zarzucili Ci, że to wszystko Twoja wina. Czasami mam ochotę krzyczeć z rozżaleniem: „Dokąd będziesz trzymał mnie w niepewności?”. Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz mi otwarcie, jak pokonać tę moją duchową, dręczącą mnie niepewność o siebie, o moje jutro, o moje wieczne szczęście! W odpowiedzi dajesz mi wyraźnie do zrozumienia, że to nie ja, ale Ty masz prawo do czynienia mi wyrzutów. Mówisz spokojnie i pewnie: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec”. „Nie wierzycie...” To prawda, Panie, z tym mam duże kłopoty: uwierzyć Ci na słowo. Uwierzyć, że jesteś moim Zbawicielem, że nie zginę na wieki, że nikt mnie nie wyrwie z Twoich rąk. Uwierzyć, że Ewangelią da się żyć na co dzień, że Twoje przykazania prowadzą do życia, że Ty jesteś najlepszym Pasterzem, doskonałym Przewodnikiem. „Uwierzyć”... Łatwo powiedzieć! Wolałbym raczej najpierw się upewnić. A jednak wiem, że masz rację. Ilekroć pozwalam Ci się prowadzić, –6–
Chc porozmawia z Tob o mojej modlitwie...
Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się”. Na to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. A On rzekł: „Przyjdź”. Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie”. Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”. Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. Gdy się przeprawiali, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego – 13 –
wszystkich chorych i prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
Mt 14, 22-36
Panie, chcę porozmawiać z Tobą o mojej modlitwie. Wiesz dobrze, że nieraz sprawia mi ona wiele trudności. Ciągle przyłapuję się na tym, że traktuję ją jak praktykę do spełnienia, chrześcijański obowiązek do wykonania. A przecież modlitwa to coś znacznie więcej. Jest jak głęboki oddech, który daje świeżość mojemu życiu. Jestem szczęśliwy, kiedy modlitwa staje się dla mnie takim właśnie oddechem. Wtedy umiem rozmawiać z Tobą w sposób naturalny, przemawiać sercem do serca. Czuję wówczas, jak wypełnia mnie pokój i radość życia. Wracają siły, wewnętrzna pewność. Słyszę Twoje słowa: „Odwagi, nie bój się, to Ja jestem”. Ile razy już tak było! Jedna rozmowa z Tobą potrafiła oddalić zniechęcenie, lęki. Wtedy jak Piotr umiałem Ci zawierzyć i iść po wodzie mojego życia, cudownie prowadzony przez Ciebie. Ale nie każda moja modlitwa jest taka. Czasami wystarczy lekki podmuch wiatru, spiętrzone obowiązki życia, małe zniechęcenie i przestaję się modlić z wiarą, odrywam wzrok od Ciebie, wszystko powszednieje, nawet modlitwa. Wtedy zachowuję się tak, jakbym wykonanym obowiązkiem chciał zadowolić Ciebie i siebie. – 14 –
Nie mog bez Ciebie y
Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: Dokąd idziesz? Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony.
J 16, 5-11
Panie, mówisz o sobie, że jesteś Zmartwychwstaniem i Życiem. Są dni, kiedy doświadczam tego namacalnie. Wydaje mi się wówczas, że jesteś tuż-tuż: w moim sercu, w moich myślach, pragnieniach. Stajesz się oddechem mojego życia. Wszędzie widzę Cię jako zmartwychwstałego, żyjącego, obecnego: w umajonych wiosennych łąkach, w śpiewie ptaków, w uśmiechu dziecka, w dobrym słowie – 17 –
matki, ojca, przyjaciela. Czuję wtedy, jak wzbiera we mnie życie, jak zmartwychwstaję razem z Tobą. Wyprowadzasz mnie, jak Łazarza, z grobu mojej duchowej letniości, opieszałości i każesz wracać do życia. Przychodzi pragnienie modlitwy, sakramentów, spotkania ze Słowem Bożym. Wydobywasz ze mnie naturalną dobroć: potrafię dobrze myśleć o innych, potrafię im pomagać, rozmawiać nawet z tymi, z którymi trudno mi się porozumieć, potrafię kochać. Bywają jednak dni, kiedy wszystko zaczyna się zmieniać. Mam wrażenie, że uchodzi ze mnie życie, że odchodzisz ode mnie, Panie. Odchodzisz coraz bardziej, zostawiając mnie samego. I wtedy pytam: „Dokąd idziesz?”. Wracają wszystkie trudności: trudność w dostrzeganiu sensu życia pośród nieustannych niepowodzeń, trudność w modlitwie, trudność szukania Ciebie w sakramentach, trudność w wierze, trudność w zwyczajnym okazywaniu dobroci. Przestaję oddychać Tobą i zaczynam się dusić moją samotnością i bezradnością. Mam wtedy wszystkiego dosyć, nade wszystko dosyć bezskutecznego szukania Ciebie i wołania, byś wrócił. Wracam wtedy do mojego grobu, grobu rezygnacji, opieszałości, grzechu. W sercu czuję do Ciebie pretensje: że odszedłeś, że mnie zostawiłeś, zapomniałeś o mnie. Mam chęć zrzucić na Ciebie winę za cały ten stan rzeczy i gniewać się w nieskończoność. Smutek napełnia moje serce. – 18 –
Prosz Ci za samotnych Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: „Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą”. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?”. I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
Mt 12, 46-50
I znów nastał wieczór... Kocham, Panie, wieczory, zwłaszcza te, w których nie czuję się samotny: wieczory rodzinne, przedłużane do nocy wspólnymi rozmowami. Jestem przekonany, Panie, że Ty też kochałeś swoje wieczory w Nazarecie, te spędzone przy Mamie Maryi, przy Józefie, który zastępował Ci Ojca... Jak wyglądały Wasze wieczory po ciężkiej pracy? Co robiliście? O czym rozmawialiście? Wiem, że bardzo się kochaliście. Tak sobie myślę, – 26 –
Pomó mi opuci siebie dla Ciebie Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Mk 10, 28-31
Panie, kocham wieczory, w których zmęczony całodzienną krzątaniną odzyskuję powoli ciszę i spokój. To dziwne, ale nieraz wydaje mi się, że dopiero wtedy wracam do życia. Wydostaję się ze świata moich niepokojów, opuszczam go, staję niejako obok siebie, obok wszystkiego, co zaprzątało mi głowę... i czuję, jak wraca właściwy rytm serca. Cisza wieczoru, ilekroć potrafię w nią wejść, tylekroć pozwala mi nabierać odpowiedniego dy– 61 –
stansu do mojej codzienności, która pochłania mnie bez reszty i wyczerpuje duchowo. Tak, Panie, często czuję się wyczerpany nie tyle fizycznie, ile duchowo. W mojej całodziennej gonitwie sprawiam czasami wrażenie uzależnionego. Sam to dostrzegam, ilekroć udaje mi się zatrzymać i popatrzeć na siebie z boku. Wtedy, analizując mój dzień, wyraźnie widzę, że zajęcia i zmartwienia są jak narkotyk, który mnie odurza, odbiera wewnętrzną równowagę, nie pozwala panować nad sobą. Wciąż jestem zaniepokojony o wiele spraw, wydaje mi się, że nigdy się od nich nie uwolnię, paraliżują mój spokój. I chociaż wiem, że beze mnie świat może istnieć, to jednak obowiązki pochłaniają mnie i niepokoją tak bardzo, że czuję się zniewolony. Pojawia się lęk, zdenerwowanie, zniechęcenie... Tym stanem ducha zarażam innych i ranię. Kiedy słuchałem dzisiejszej Ewangelii, ogarnęło mnie uczucie zazdrości. Myślę o tym, co powiedział do Ciebie Piotr. Zazdroszczę mu i pozostałym Twoim uczniom. Powiedzieć w szczerości serca: „Oto opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”... To jest to samo, co stwierdzić, że jest się wolnym, prawdziwie wolnym! Czyż nie tego szukam codziennie, Panie? Tak chciałbym należeć do nich, to znaczy do tych, którzy jak Piotr potrafią opuścić wszystko i iść za Tobą. Czuję pragnienie wyzwolenia się od wszystkiego, co mnie uzależnia. Dajesz mi klucz do we– 62 –
wnętrznej wolności: opuścić wszystko dla Ciebie, czyli przestać się zamartwiać w pojedynkę i zacząć dzielić się z Tobą codziennością. Opuścić dla Ciebie dom, siostry, braci, matkę, ojca, dzieci, pole – to znaczy zawierzyć Ci to, co mam najdroższego, oddać wszystko i wszystkich w Twoje władanie, pod Twoją opiekę. Problem leży właśnie w tym, że nieraz nie potrafię opuścić moich trosk, zmartwień, wydaje mi się, że wszystko zależy ode mnie, że ja sam najlepiej potrafię. I wtedy skazany przez siebie na samotność, wpadam w stan niepokoju, bo znam dobrze moją kruchość i nieporadność. Powiedziałeś do Piotra, że kto zdoła dla Ciebie opuścić wszystko, a więc zawierzyć Tobie, ten już teraz osiągnie stokroć więcej. Im więcej zaufam, tym więcej od Ciebie otrzymam... Myślę w tej chwili o tym, co mam w życiu najdroższego. Moja rodzina, dom, przyjaciele, pole, praca... Czy potrafię zostawić to wszystko Tobie, złożyć w Twoje ręce i powiedzieć: od tej pory będzie tak, jak Ty chcesz? Nie wiem, czy już jestem na to przygotowany... Ale tego wieczoru oddaję Ci wszystko, co dzisiaj Ci zabrałem i zagarnąłem tylko dla siebie. Otwieram Ci mój dom, zostawiam moje zmartwienia, nierozwiązane problemy. Potrzebuję Cię... Tak chciałbym jutro uczynić to samo: opuścić siebie i zawierzyć Ci wszystko. Zawierzyć od samego rana. Dobranoc, Panie, mój najlepszy Powierniku.
Spis treci
Uspokój i oczyść moje serce....................................... 5 Dlaczego zgodziłeś się na ubóstwo? ......................... 9 Chcę porozmawiać z Tobą o mojej modlitwie ....... 13 Nie mogę bez Ciebie żyć ............................................. 17 Ustrzeż mnie od grzechu letniości ........................... 22 Proszę Cię za samotnych ............................................ 26 Twoje słowa kryją moc................................................ 30 Nie uznajesz kompromisów... .................................... 35 Bardzo lubię, kiedy mówisz o czekaniu ................... 40 Pomóż mi powstać! ...................................................... 48 W Twoich ramionach odnajduję swoją godność ... 53 Nie chcę całe życie chodzić w masce ....................... 57 Pomóż mi opuścić siebie dla Ciebie.......................... 61 Powyrzucaj z mojego życia wszystkie „korce” ........ 64 Moje serce jest podobne do Kafarnaum .................. 68 Panie, obudź mnie do życia ........................................ 72 – 97 –
Zbyt rzadko mówię, że Cię kocham ......................... 76 Naucz mnie rozmawiać z Tobą.................................. 80 Daj mi serce rozmodlone i pracowite ...................... 85 Bardzo lubię Zacheusza .............................................. 89 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj moje serce ................... 93