Krzysztof Wons SDS
Powrót do życia Słuchanie Słowa – towarzyszenie duchowe – uzdrowienie serca
REDAGUJE
Centrum Formacji Duchowej Salwatorianie – Kraków Krzysztof Wons SDS (redaktor naczelny) Piotr Stawarz SDS (sekretarz redakcji)
PROJEKT OKŁADKI
Anna Olek
KOREKTA
Zofia Smęda Piotr Ślęczka SDS
ADRES REDAKCJI
Zeszyty Formacji Duchowej ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (0-12) 269 23 97; faks (0-12) 254 60 60 e-mail: zeszyty@salwatorianie.pl http://www.cfd.salwatorianie.pl
SKŁAD I ŁAMANIE
Anna Olek
Za pozwoleniem władzy zakonnej ISSN 1426-8515
© Copyright by 2007 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków www.salwator.com
Słowo z Centrum Formacji Duchowej
W Ewangelii Łukaszowej jednym z głównych motywów jest temat drogi. Pan Jezus naucza, przemierzając drogę do Jerozolimy. Idzie do Świętego Miasta, ponieważ odkrył, że na tej jedynej drodze wypełni się wola Ojca. Stopniowo odsłania tę wolę uczniom, do których jednak nie dociera Jego słowo o Synu Człowieczym – odrzuconym przez faryzeuszów i starszych, skazanym na śmierć, ale i zmartwychwstałym trzeciego dnia. Dla uczniów droga Jezusa skończy się na wzgórzu Golgoty – pozostanie tylko ból, pustka, zawiedzione nadzieje. Z tej ciemnej otchłani zgorszenia krzyża nie będą mogli wyjść o ludzkich siłach. A jednak tę ciemność przebije mocny słup światła, docierając również do uczniów uciekających z Jerozolimy w stronę Emaus. Ewangeliczny motyw drogi do Emaus nie przestaje inspirować wierzących w Zmartwychwstałego. Łukasz Ewangelista streścił w nim doświadczenie wiary, bez którego nie można wiedzieć, czy wierzy się autentycznie. W okresach życia naznaczonych cierpieniem fizycznym lub psychicznym, związanym np. ze śmiercią bliskiej osoby, zmartwychwstanie jako prawda wiary często wybrzmiewa tylko w intelekcie, serce natomiast pozostaje na nią nieczułe. Pan Bóg wydaje się wówczas nieobecny, wokół panuje pustka, a ludzkie słowa pociechy tylko wzmagają ból. W jaki sposób Jezus zmartwychwstały może zbliżyć JESIEŃ
▪ 37/2007
5
Droga do głębi serca i uzdrowienie wewnętrzne
Tajemnice, którymi pragniemy się dzielić Przechowujemy w sercu osobiste tajemnice, każdy jedyne w swoim rodzaju. Nie rozmawiamy o nich na rynku. Są zastrzeżone dla nas. Słusznie chronimy je przed niepowołanymi osobami. Pozostają strzeżone najpierw dlatego, że mamy prawo do intymności. Mamy prawo dzielić się nimi tylko z osobami, którym ufamy. Tak, potrzebujemy podzielić się nimi, chociażby dlatego, że nierzadko stanowią one zagadkę dla nas samych: kryją wydarzenia, których znaczenia do dzisiaj nie rozumiemy. Usiłujemy odkryć sens osobistych tajemnic, ale ciągle pojawiają się nowe pytania. Są w naszej historii życia stronice ciemne jak grób, są też i te jasne jak horyzont zmartwychwstania. Niezależnie od tego, w jakim wieku jesteśmy, przeżyliśmy „czasów wiele”. Bardzo bliski jest nam Kohelet, kiedy pisze: „Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” (Koh 3, 2-4). Słuchając tych słów, mamy wrażenie, że Kohelet „przepisał” tajemnice pochodzące z naszej historii życia; jakby znał nas do głębi. Tajemnice przechowywane w sercu należą do przeszłości, która nie przeminęła, a przynajmniej nie przeminęła całkowicie. 8
Zeszyty Formacji Duchowej
Spotkanie z cierpieniem. Od rozżalenia do żalu
Zanim wyruszymy w drogę Naszą drogę rozpocznijmy od stwierdzenia, do którego poprowadziło nas pierwsze rozważanie: droga do wyjścia z zagubienia i do odnalezienia pełni życia rozpoczyna się od powrotu do własnego serca, do jądra naszej istoty. „Ruszamy w tę drogę, by spotkać Boga tam, gdzie On się znajduje, w sercu”17. Chcemy do niego powrócić, ponieważ wierzymy, że to, co się wydarza w naszym życiu, nigdy nie jest w stanie naruszyć w nas owej głębi, w której rozprzestrzenia się obecność Boga. W każdym z nas jest taka głębia, w której obecny jest i przemawia jedynie Bóg. Poza Nim i nami nikt inny nie ma do niej dostępu. Trzeba podkreślić, że głębi serca nie należy traktować jako oddzielonego, zamkniętego miejsca, w którym możemy schronić się przed cierpieniem. Serce, rozumiane jako epicentrum osoby, jest ściśle związane z naszą psychiką, duszą i ciałem. Żyje wszystkim, czym żyje nasza pamięć. Kiedy jest w nas ból, ono żyje zranione naszym bólem. Rozpocząć drogę od własnego serca nie oznacza więc zamykać się w swoim świecie czy uciekać przed osaczającym nas cierpieniem. Powracanie do serca oznacza drogę do miejsca, w którym czujemy się umiłowani i przyjmowani przez Boga – także z naszym bólem, smutkiem, zagubieniem, 17
S. Pacot, Powrócić..., s. 180.
JESIEŃ
▪ 37/2007
29
Otwieranie się na pomoc. Od niszczącego do twórczego słuchania
„I stało się...” (kai egeneto). Tak Łukasz rozpoczyna opis sytuacji przełomowej, która ma miejsce na drodze do Emaus. Chce w ten sposób zwrócić naszą uwagę na znaczenie tego, co dzieje się w bieżącej chwili. Narzuca się pytanie: Co takiego się stało? Łukasz odpowiada: „Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali” (24, 15-16). Jesteśmy w sercu wydarzenia. Jest nim spotkanie uczniów z samym Jezusem. Zanim zobaczymy ich idących i rozmawiających z Jezusem, musimy jeszcze przez chwilę zatrzymać się przy obrazie dwóch uczniów samotnie zmierzających do Emaus. Są w stanie cierpienia, zagubienia, rozczarowania. I oto do schodzących „w dół” zbliża się Ten, który „powstał”, „podniósł się”. Zbliża się Zmartwychwstały i powoli wyprowadza ich z dołu zagłady! Z obrazem tym związane są trzy ważne obserwacje. Pierwsza obserwacja: „Twój i mój ból są tak bardzo osobiste...” Widzimy dwóch ludzi opanowanych przez cierpienie. Chociaż razem uczestniczyli w tym samym bolesnym wydarzeniu, to jednak każdy z nich doświadcza zranienia w odmienny sposób. Cierpią w sposób jedyny i niepowtarzalny. Ból dotyka każdego 40
Zeszyty Formacji Duchowej
Uzdrawianie mocą Słowa. Od polegania na sobie do wiary w moc Słowa
Niezastąpiona moc Słowa W Liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2002 roku Jan Paweł II napisał: „Do spotkania dochodzi w perspektywie Słowa Bożego, które jest tożsame ze Słowem i Obliczem Chrystusa. Taki też jest niezbędny punkt wyjścia dla każdego autentycznego spotkania w sprawowaniu Sakramentu Pokuty. Biada, jeśli wszystko sprowadziłoby się do posługiwania jedynie poprzez ludzkie środki zaradcze. Zwracanie uwagi na zasady ludzkiego porozumiewania się może być przydatne i nie powinno być pominięte, jednak wszystko musi być oparte na Słowie Bożym” (nr 7). Chociaż uwaga ta bezpośrednio odnosi się do sprawowania sakramentu spowiedzi świętej, można ją przenieść w całej rozciągłości na grunt kierownictwa duchowego. Towarzyszenie duchowe jest niemożliwe bez słuchania Słowa Bożego, przyjmowania jego uzdrawiającej mocy i otwierania się na światło potrzebne w rozeznawaniu właściwych kierunków życia i decyzji. Tylko ono może poprowadzić na głębiny serca, na których przemawia Bóg. Zdolne jest także osądzić pragnienia i zamysły serca, to znaczy pomaga w odróżnianiu zamysłów czysto ludzkich od zamysłu Bożego. Słowo nie tylko pomaga nazwać po imieniu nasze najgłębsze rany, ale potrafi także uwalniać nas od nich i otwierać na nowe życie. Kiedy osoba jest zdolna do JESIEŃ
▪ 37/2007
51
Dojrzewanie do samodzielności. Od ucieczki do odpowiedzialności za życie
Słuchanie, które wskrzesza pragnienia Wróćmy do uczniów, którzy słuchają Jezusa. Z komentarza Łukasza wynika, że słuchali długo, cierpliwie i uważnie, skoro pozwolili Nieznajomemu, aby wykładał im Pisma od Mojżesza poprzez wszystkich proroków. Słuchali aż do zachodu słońca. Możemy przypuszczać, że są w stanie wewnętrznego napięcia, ponieważ Nieznajomy mówi im o najdroższej dla nich Osobie, o wszystkim, co odnosiło się w Pismach do Jezusa. Jednak obecne napięcie jest inne od przeżywanego wówczas, gdy rozprawiali w drodze do Emaus. Jeszcze nie rozpoznali nowej sytuacji, w której się znaleźli, nie rozpoznali ani osoby Nieznajomego, ani swojego stanu ducha. Ich oczy są nadal przesłonięte przez ból i smutek. Czują jedynie, że dotykają ich i poruszają słowa Nieznajomego. Wydaje się także, że powoli ustępuje agresja, skoro potrafią słuchać. Rozczarowanie i rozżalenie już nie dominują. Ma się wrażenie, że pojawia się w nich cisza i nowe pragnienia. Jak potem sami wyznają ze zdziwieniem: pojawiło się w nich serdeczne pałanie. Póki co, z ciekawością słuchają Nieznajomego. Chętnie z nim pozostają. Za chwilę wypowiedzą to głośno. A więc już nie atakują Go słownie ani nie ranią siebie swoim 64
Zeszyty Formacji Duchowej
Znaki powrotu do życia. Od uzdrowienia do dzielenia się życiem
Sztuka „odchodzenia w cień” Wróćmy na chwilę do momentu, w którym Jezus znika uczniom z oczu. Znika, to znaczy pozostawia im pełną wolność w kierowaniu życiem. Łukasz nie napisał, że Jezus wyszedł. On pozostaje nadal obecny, jak był obecny wówczas, gdy wyruszyli w drogę do Emaus, gdy kłócili się, gdy zatrzymali się smutni. Jest obecny, uzdrawia serca i pozwala, aby biły własnym rytmem życia i wiary. Niczego nie narzuca, nie wymusza. Pozostaje jakby w cieniu, nawet jeśli pełni bólu idziemy w odwrotnym kierunku; jest zawsze obecny: w Słowie, w Eucharystii, w przechodniach, w znakach prostych jak chleb. Zawsze pragnie jednego: abyśmy zmartwychwstali. Zachowanie Jezusa pomaga nam głębiej zrozumieć, na czym polega towarzyszenie duchowe w drodze do uzdrowienia. Jeszcze raz w skrócie zwróćmy uwagę na jego dynamikę. Najpierw Jezus zbliża się, chce dołączyć od uczniów, ale czeka na ich zgodę. Potem słucha, zdobywa zaufanie, okazuje wiele ciepła, przyjmuje uczniów z ich cierpieniem, słucha do końca. Wreszcie przejmuje inicjatywę, w swoich słowach staje się wymagający i przekonujący. Dba jednak o przestrzeń dla ich osobistych decyzji. Pokazuje to w momencie, gdy dochodzą do Emaus. Oni sami przejmują inicjatywę, prosząc, aby nadal im towarzyszył. Wydaje się, że 76
Zeszyty Formacji Duchowej
Wprowadzenie do modlitwy Słowem Bożym: Łk 24, 13-35
I. Postawić diagnozę stanu serca Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Pierwszą pokusą w stanie cierpienia i rozgoryczenia może być ucieczka, schodzenie w dół osamotnienia. Pierwszym słusznym krokiem jest przyznać się do swego stanu. Czy w moim sercu nie noszę niszczącego mnie bólu z powodu jakiejś życiowej straty? Czy potrafię się z nią spotkać, przyznać się do niej? Jeśli taka strata żyje we mnie, spróbuję nazwać ją po imieniu. Co czuję, kiedy o niej myślę? Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Przywołam w pamięci rozmowy z bliskimi prowadzone w stanie wewnętrznego cierpienia. Czy mnie wzmacniały i uwalniały? Czy nie pogłębiały stanu smutku, nie „rozlewały” pretensji? Przypatrzę się moim rozmowom: Czy są wokół mnie osoby, które stają się ofiarą mojego cierpienia? Czy nie izoluję się w cierpieniu?
JESIEŃ
▪ 37/2007
87
Spis treści
Słowo z Centrum Formacji Duchowej Droga do głębi serca i uzdrowienie wewnętrzne
5 8
Spotkanie z cierpieniem. Od rozżalenia do żalu
29
Otwieranie się na pomoc. Od niszczącego do twórczego słuchania
40
Uzdrawianie mocą Słowa. Od polegania na sobie do wiary w moc Słowa
51
Dojrzewanie do samodzielności. Od ucieczki do odpowiedzialności za życie
64
Znaki powrotu do życia. Od uzdrowienia do dzielenia się życiem
76
Wprowadzenie do modlitwy Słowem Bożym: Łk 24, 13-35
87