Stanisław Morgalla SJ
Miłość a narcyzm
REDAGUJE
Centrum Formacji Duchowej Salwatorianie – Kraków Krzysztof Wons SDS (redaktor naczelny) s. Aleksandra Markiel SDS (sekretarz redakcji) KOREKTA
Magdalena Mnikowska ADRES REDAKCJI
Zeszyty Formacji Duchowej ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 269 23 97; faks 12 254 60 60 e-mail: zeszyty@salwatorianie.pl www.cfd.salwatorianie.pl
PROJEKT OKŁADKI
Artur Falkowski
SKŁAD I ŁAMANIE
Artur Falkowski br. Krzysztof Konecko SDS
Za pozwoleniem władzy zakonnej
ISSN 1426-8515
© Copyright by 2018 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków www.salwator.com
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. (1 Kor 13, 1)
Słowo z Centrum Formacji Duchowej
Oddajemy do rąk naszych Czytelników publikację Stanisława Morgalli SJ Miłość a narcyzm będącą owocem kolejnej sesji formacyjnej w CFD. Jej treść zrodziła się nie tyle przy biurku, ile z doświadczenia bezpośrednich, twórczych spotkań z ludźmi. Sesje weekendowe w naszym Centrum mają już ponaddwudziestoletnią tradycję. Są to przede wszystkim dni przedłużonej, osobistej modlitwy Słowem prowadzone w klimacie pustyni, pełnego milczenia, z możliwością spowiedzi św. i indywidualnych rozmów z kierownikiem duchowym. Sesje tworzą rodzaj szkoły, w której proponujemy różnorakie nurty formacyjne. Jednym z nich jest Szkoła Kierownictwa Duchowego. Wychowuje ona do dojrzalszego i pogłębionego korzystania z indywidualnego towarzyszenia duchowego w codzienności. Podejmowane są tematy „z życia wzięte”, z którymi mierzy się na co dzień osoba wierząca, pragnąca świadomie i odpowiedzialnie przeżywać swoje życiowe powołanie i miejsce w świecie. Szkoła przeznaczona dla osób świeckich, konsekrowanych i duchownych proponuje formację integralną: psycho-pedagogiczną i psycho-duchową i pomaga w ten sposób kształtować ludzką, intelektualną i duchową dojrzałość. Uczy uważniej wsłuchiwać się w siebie, uzyskać głębszą świadomością siebie przed Bogiem i przeżywać swoje ludzkie relacje z coraz większą wolnością i odpowiedzialnością. Ważny jest dobór tematów sesji, tak aby odpowiadały one na głębsze potrzeby uczestników. Szczególnie ważna jest takWIOSNA
▪ 79/2018
5
że sama osoba prowadzącego, który dzięki swojej wiedzy psychologicznej, pedagogicznej i teologicznej oraz doświadczeniu wynikającemu z towarzyszenia ludziom potrzebującym indywidualnej pomocy potrafi zamienić głoszone konferencje w żywe spotkania z ludźmi, trafiając w sedno ich aktualnych pytań i poszukiwań. Taką osobą jest o. Stanisław Morgalla SJ, kapłan, teolog z długoletnim doświadczeniem pracy formacyjnej jako psychoterapeuta, kierownik duchowy, formator i rekolekcjonista. Wyrażam wdzięczność Autorowi za wieloletnią współpracę z naszym Centrum i za gotowość do dalszej posługi w CFD. Dziękuję za przygotowanie i przeprowadzenie sesji o miłości i narcyzmie – na temat tak dzisiaj newralgiczny, wymagający pogłębionej, kompetentnej refleksji. Dziękuję za trud włożony w przygotowanie niniejszej publikacji, która zachęca nie tylko do uważnej lektury, ale także do przemodlenia w świetle Słowa tematów, które dotykają głęboko ludzkich myśli, serca i duszy. Krzysztof Wons SDS
Wprowadzenie
„Narcyzm epidemią młodych ludzi!” – grzmią na alarm psycholodzy. „Selfies znakiem czasu!” – dorzucają inni badacze. „Idealne ciało złotym cielcem dzisiejszej kultury!”... Czy rzeczywiście narcyzm jest znakiem czasu charakteryzującym współczesność? Czy poprawnie interpretujemy ten znak czasu jako symptom zasadniczych trudności z miłością własną, a tym samym z miłością bliźniego i samego Boga? Czy tym samym nasze odniesienie całej tej rzeczywistości do przykazania miłości jest właściwym odniesieniem? Obecna publikacja stanowi próbę odpowiedzi na te pytania i ufamy, że okaże się pożyteczna i owocna. Na treść tego „Zeszytu Formacji Duchowej” złożyły się głównie materiały, którymi posługiwałem się w trakcie sesji formacyjnej pt. „Będziesz miłował!... Miłość w czasach epidemii narcyzmu”, która odbyła się w dniach 3-5 listopada 2017 r. w Centrum Formacji Duchowej Księży Salwatorianów w Krakowie. Dołączyłem też kilka artykułów, które w ciągu ostatnich paru lat napisałem dla dominikańskiego miesięcznika „W Drodze”, gdyż ściśle wiążą się z tematyką sesji. Pierwszy z nich opublikowany pod wymownym tytułem Karnawał własnego ja dał impuls do sformułowania tematu tej sesji formacyjnej, stąd też w obecnej publikacji pełni funkcję obszernego wprowadzenia. Ostatni – Święta cisza – jest natomiast zwieńczeniem moich różnych po-
WIOSNA
▪ 79/2018
7
szukiwań dotyczących narcyzmu i przenosi całą kwestię w sferę modlitwy. Każdy z ważniejszych rozdziałów kończy się zachętą do modlitwy, ale konkretne punkty do medytacji zostały umieszczone na końcu „Zeszytu” i służą jako rodzaj modlitewnego dodatku. Chodziło o to, by nie rozbijać zbytnio logiki systematycznego wykładu na temat narcyzmu. Choć przygotowując tę publikację, opierałem się na różnych teoriach i badaniach psychologicznych, to jednak aparat naukowy został tu ograniczony do minimum, by nie zakłócać popularyzatorskiego charakteru „Zeszytów Formacji Duchowej”. Mimo to zainteresowany czytelnik odnajdzie wystarczające odnośniki do literatury naukowej, by ewentualnie pogłębić zrozumienie tematu.
Najtrudniej kochać siebie1
Nienawidzić siebie jest łatwiej, niż się zdaje. Łaską jest zapomnieć siebie. Ale gdyby wszelka pycha w nas umarła, najwyższą łaską byłoby kochać pokornie samego siebie jak każdy z umęczonych członków Jezusa Chrystusa. Georges Bernanos, Pamiętnik wiejskiego proboszcza
Żyjemy w ciekawych czasach. A wszystko wskazuje na to, że idą jeszcze ciekawsze. Wdzięcznym polem obserwacji w zakresie tego tematu jest tytułowa miłość samych siebie. Cichaczem dokonał się w niej swoisty przewrót kopernikański i to do takiego stopnia, że poczciwy św. Paweł nie mógłby się już posłużyć sformułowaniem w stylu: „Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje” (Ef 5, 29). I nie chodzi tylko o dość popularne dziś samookaleczanie się czy zaburzenia łaknienia (np. anoreksję czy bulimię), ale o podstawowe odniesienie do samych siebie – problemy w postrzeganiu własnego ciała stały się tego odniesienia ikoną. Ciało, a dokładniej jego wyidealizowana wersja, jest złotym ciel
1
Tekst ukazał się pod tytułem Karnawał własnego ja w miesięczniku „W Drodze”, 506 (10/2015).
WIOSNA
▪ 79/2018
9
cem współczesnej kultury, znakiem czasu, symptomem współczesnych trudności z miłością własną. Sądzimy, że podobając się sobie, wreszcie zaczniemy siebie kochać. Jakże bardzo się mylimy… Selfie – znak czasu A cóż w tym złego, że ludzie zaczęli dbać o siebie, że dobrze się ubierają, zdrowo się odżywiają, uprawiają sporty itp.? – ktoś słusznie zapyta. Ba, mógłby na dokładkę podeprzeć się wcześniejszym cytatem ze św. Pawła. Anomalia polega na tym, że środek zastąpił cel, a z przykazania miłości Anomalia polega na tym, bliźniego – gdzie miłość własna („jak siebie że środek zastąpił cel, samego”) była tylko metaforyczną podstaa z przykazania miłości wą osiągnięcia właściwego celu, tj. miłości bliźniego zostało już tylko bliźniego – zostało już tylko „miłuj… sie„miłuj… siebie samego”. bie samego”. Wydłubano cenną zawartość i została wyłącznie krucha skorupka. Niczym w słynnym skeczu Kabaretu Dudek pt. Sęk: porównanie zastąpiło rzeczywistość. I w tym sęk: to, co miało pomóc wyjaśnić, zasłoniło wszystko. Zdradzona rzeczywistość zemściła się jednak okrutnie niczym mityczni bogowie, którzy sprawili, że Narcyz zakochał się we własnym odbiciu w lustrze wody: współczesny człowiek zakochał się w sposób niezdrowy w samym sobie. Elokwentnym znakiem tej miłości jest tak popularne dziś robienie zdjęć samemu sobie, tzw. selfie. Niby nic takiego, ale jednak coś jest nie tak, skoro w centrum każdego selfie musi być właściciel smartfonu, a dopiero na dalszym planie, niczym krążące wokół niego satelity, pojawiają się znajomi, przyjaciele, ewentualnie egzotyczne obrazy, sławne postaci i piękne miejsca. Jeden wielki karnawał ludzkiego „ja”, odmienianego przez wszystkie miejsca, osoby, czasy i przypadki. Ja w Londynie, ja w Bangkoku, ja i papież Franciszek, ja i wielbłąd dwugarbny… Ja, ja, ja… Istne szaleństwo. Na dodatek każde takie zdjęcie pod10
Zeszyty Formacji Duchowej
lega drobiazgowej weryfikacji: czy dobrze wypadłem lub wypadłam? Czy nie widać jakichś mankamentów twarzy czy figury? Tylko te najbardziej udane trafiają na konta Facebooka, tylko te najkorzystniejsze można pokazać znajomym. Dzisiejszy narcyz już nie ślęczy w bezruchu nad kałużą wody, on lub ona wygina się przed lustrem, wciąga brzuch, napina mięśnie, poprawia w nieskończoność fryzurę, a wszystko po to, by wypaść jak najlepiej, uwiecznić na zdjęciu własną doskonałość. Anatomia narcyzmu Dla znawców ludzkiej psychiki narcyzm nie jest niczym nowym. Upraszczając, można powiedzieć, że każdy przez to przechodził i nietrudno to wytłumaczyć. Nasz świat na początku naszego życia jest bardzo malutki, ale w jego centrum jesteśmy my, a właściwie nasze budzące się nieśmiało do świadomego życia „ja”. I ono jest centrum tego miniwszechświata, bo wszystZ pierwszych faz życia ko kręci się wokół niego, a przynajmniej tak (autyzmu czy symbiozy mu się wydaje. Z pierwszych faz życia (auz matką) wychodzimy z potyzmu czy symbiozy z matką) wychodzimy z poczuciem, że każde nasze życzenie od czuciem, że każde nasze żyrazu się spełnia. Bo gdy chciało nam się jeść, czenie od razu się spełnia. to po nawet lekkim zakwileniu pojawiała się obfita pierś matczyna lub przynajmniej butelka z ciepłym mlekiem. Gdy zrobiliśmy pod siebie, to od razu niczym siły szybkiego reagowania materializowały się usłużne ręce, które usuwały śmierdzącą pieluchę, a w jej miejsce wkładały nową, pachnącą i przyjemną w dotyku. I tak w nieskończoność, jak w bajce Stoliczku, nakryj się. Sęk w tym, że stosunkowo szybko rzeczywistość przywołuje nas do porządku i z bólem odkrywamy, że jednak nie jesteśmy największą gwiazdą wszechświata, ba, nawet nie jesteśmy gwiazdą, ale lichym satelitą, który na dodatek dość łatwo obija się o inne satelity lub jest przez nie obijany. Pierwotny narcyzm jednak nie znika, ale przekształca się w relacje z osobami, które pozwalają nam go jakoś zachować. WIOSNA
▪ 79/2018
11
Narcystyczne potrzeby a dojrzałość
Na narcyzm trzeba nauczyć się patrzeć w pewien nowy sposób, zwłaszcza na rodzaj relacji, jaką stwarza narcyz. Nie są to bowiem relacje dojrzałe, ale raczej przeniesienia – tzn. relacje, w których uruchamiają się schematy relacji z figurami znaczącymi z przeszłości, relacji, które nie znalaNarcyz odgrywa wciąż na zły dobrego zakończenia i nie rozwinęły się nowo jakiś rodzaj przedstaw prawidłowy sposób. Dlatego w pewnym wienia, w którym on sam sensie narcyz odgrywa wciąż na nowo jakiś jest w centrum każdej sceny. rodzaj przedstawienia, w którym on sam jest w centrum każdej sceny, a inne osoby muszą nauczyć się swoich ról i odgrywać je perfekcyjnie; tylko w tej pozycji są postrzegane jako osoby. Gdy zaczynają być sobą, czyli nie odpowiadają na potrzeby narcyza, wtedy dochodzi do wybuchów agresji i złości oraz gwałtownych ataków na nie. Ponieważ zwykle osoba zaatakowana nie rozumie tego, co się dzieje, nie wie, że jest częścią jakiegoś zagranego już przedstawienia, dlatego bierze zbyt dosłownie atak na siebie i często z poczuciem winy wraca do odgrywania swojej roli albo… zrywa kontakt. W każdym razie narcyz jest zwykle bardzo inteligentny, więc nigdy nie atakuje na oślep – jego strzały są dobrze przygotowane i celne. Odpowiedź otoczenia musi być ta, której się spodziewa. Zatem przyjrzyjmy się z bliska owym narcystycznym przeniesieniom, aby zrozumieć ich genezę i funkcję oraz opisać struktury osobowości, w które powinny były się przekształcić. 28
Zeszyty Formacji Duchowej
Narcyzm a rozwój struktur osobowości Wszystko zaczyna się od rozwoju ludzkiego „ja”, od wyłonienia się w świadomości niemowlęcia, a potem większego dziecka tego podstawowego przeświadczenia, że jest kimś, a nie czymś, kimś odrębnym od innych, kimś, kto zachowuje poczucie swojego istnienia w czasie i w przestrzeni, kto z biegiem lat zyskuje poczucie własnej tożsamości i wartości. U początków tego procesu jest obecny narcyzm, tj. z okresów autyzmu i symbiozy z matką dziecko wychodzi z przekonaniem, że jest centrum wszechświata, najjaśniejszą gwiazdą, wokół której krąży wszystko inne. Jeśli wszystkie jego potrzeby były zaspokajane, to każdorazowo takiemu przeżyciu towarzyszyło przekonanie przyczynowo-skutkowe o jego sprawczości: kiedy niemowlę było głodne i zakwiliło, od razu pojawiała się matczyna pierś, a z nią pokarm; gdy było mu zimno lub mokro, od razu matczyne ręce przytulały do piersi, rozgrzewały, myły i pielęgnowały. I mały narcyz rósł w przekonaniu, że kontroluje w sposób perfekcyjny nie tylko matkę, ale cały otaczający go świat. Taki pierwotny narcyzm nie trwa jednak wiecznie, bo dziecko szybko się uczy, że nie tylko nie jest największą gwiazdą tego układu słonecznego, ale okazuje się jedynie małym satelitą i to bardzo kruchym i podatnym na zranienie. By przeszło pomyślnie wszystkie kolejne fazy rozwoju i uzyskało stabilne poczucie własnej wartości, własną tożsamość i samodzielność, musi wzrastać we właściwym środowisku, które zaspokoi jego potrzeby i pozwoli przekształcić je w trwałe struktury osobowości. I tu niezwykłą rolę do spełnienia mają osoby znaczące – najczęściej rodzice – na które dziecko przelewa część swoich narcystycznych „cudownych zdolności”. Kiedy dziecko poczyna rozwijać świadomość własnej wartości i spójności, własnego istnienia jako określonego bytu, potrzebuje, by inni je w tej świadomości utwierdzili. To głęboka potrzeba. Owi inni nie są kochani dla nich samych. Nie są ważni jako ośrodki aktów wolitywnych czy inicjatywy, tj. jako byty ludzkie WIOSNA
▪ 79/2018
29
niezależne i z własną celowością. Liczą się tylko o tyle, o ile służą wzrostowi i zachowaniu poczucia własnej wartości dziecka5. Kohut określa owe inne osoby wymownym terminem self-obiekty (od ang. selfobject), ale my dla prostoty będziemy je nazywać obiektami. Pierwotny narcyzm dziecka ewoluuje z czasem i przekształca się w trzy podstawowe struktury: (1) wyidealizowany obraz rodzica (ang. idealized parental imago), (2) „ja” wielkościowe (ang. grandiose self) oraz (3) tzw. alter ego, czyli struktura bliźniacza. Struktury te są ze sobą ściśle powiązane, ale jednocześnie różne i oddzielone6. Dzięki tzw. uwewnętrznieniu przeobrażającemu te trzy struktury (selfobiekty) stopniowo zostają przekształcone w wewnętrzne struktury „ja” i spełniają ściśle określone funkcje, które pozwalają osobie zachować psychofizyczną odrębność od innych, ciągłość w czasie i przestrzeni oraz wewnętrzną spójność i tożsamość. Spróbujmy się przyjrzeć króciutko tym obiektom i ich pozostałościom w dojrzałych już stadiach rozwoju. Wyidealizowany obraz rodzicielski Część pierwotnego narcyzmu niemowlęcego zostaje zachowana poprzez wykształcenie się wyidealizowanego obrazu rodzicielskiego. Obiekt, którym najczęściej jest matka, a następnie ojciec, zostaje narcystycznie uposażony przez prymitywne „ja” dziecka: odtąd poczucie pewności siebie, siły, zadowolenia i szczęścia dziecka będzie związane z obecnością i dyspozycyjnością tego obiektu7. Ta idealizacja chroni delikatne i podatne na zranie5
6
7
30
The Kohut Seminars on Self Psychology and Psychotherapy with Adolescents and Young Adults, red. M. Elson, W.W. Norton and Company, New York 1987, s. 49; cytaty z literatury obcojęzycznej, o ile nie podano inaczej, w przekładzie autora artykułu. Por. H. Kohut, The Analysis of the Self, International University Press, New York 1971. Por. tamże, s. 45nn. Zeszyty Formacji Duchowej
Spis treści
Słowo z Centrum Formacji Duchowej
5
Wprowadzenie
7
Najtrudniej kochać siebie
9
Na początku jest relacja
17
Narcystyczne potrzeby a dojrzałość
28
Chcę więcej, więcej, jeszcze więcej…
39
Odkryć wewnętrzny świat
48
Nawrócenie czy optymalna frustracja?
63
Jak żyć? Trudny dar wolności
75
W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy…
87
Święta cisza
99
Teksty pomocne do modlitwy
108