ks. Krzysztof Grzywocz
Spowiedź święta i kierownictwo duchowe
REDAGUJE
Centrum Formacji Duchowej Salwatorianie – Kraków Krzysztof Wons SDS (redaktor naczelny) s. Bożena Kocik SDS (sekretarz redakcji) KOREKTA
Magdalena Mnikowska ADRES REDAKCJI
Zeszyty Formacji Duchowej ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 269 23 97; faks 12 254 60 60 e-mail: zeszyty@salwatorianie.pl www.cfd.salwatorianie.pl
PROJEKT OKŁADKI
Artur Falkowski
SKŁAD I ŁAMANIE
br. Krzysztof Konecko SDS ZDJĘCIE KS. KRZYSZTOFA GRZYWOCZA
Stanisław Zajączkowski
Za pozwoleniem władzy zakonnej
ISSN 1426-8515
© Copyright by 2019 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków www.salwator.com
„…dobroć i łaska pójdą w ślad za mną…” (Ps 23, 6)
Słowo z Centrum Formacji Duchowej
Ksiądz Krzysztof Grzywocz zaginął w Alpach, ale nie zaginął w naszej pamięci. Na zawsze pozostanie w naszych sercach przyjacielem krakowskiego domu Centrum Formacji Duchowej (CFD). W niecałe dwa miesiące po jego zaginięciu zebraliśmy teksty weekendowych sesji formacyjnych w CFD; zostały one opublikowane w księdze pamiątkowej nakładem Wydawnictwa Salwator1. To cenna spuścizna. Księga zawiera sześć z siedmiu sesji weekendowych, jakie przeprowadził u nas ks. Krzysztof w ramach Szkoły Kierownictwa Duchowego. W niniejszym, zimowym numerze „Zeszytów Formacji Duchowej” prezentujemy ową jedyną, dotąd nieopublikowaną sesję weekendową, której ks. Krzysztof nie zdołał osobiście przygotować dla nas do druku. To konferencje z drugiej sesji weekendowej, która odbyła się w krakowskim Centrum2. We wprowadzeniu do wspomnianej księgi pamiątkowej napisałem, że ks. Krzysztof: „Drugą sesję poświęcił korzystaniu z sakramentu pojednania i kierownictwa duchowego. Pamiętam, że zakończyła się w Niedzielę Miłosierdzia. Jest to jedyna sesja weekendowa, która nie została do tej pory opublikowana”. Już wtedy nosiliśmy się z zamieram, aby przygotować jej publikację. Cieszę się, że możemy spełnić obietnicę i przekazać do rąk naszych Czytelników spisane i zredagowane konferencje
1
2
K. Grzywocz, W duchu i przyjaźni, Kraków 2017. Sesja: „Sakrament pojednania a kierownictwo duchowe”, Centrum Formacji Duchowej, Salwatorianie – Kraków, 5-7 kwietnia 2002.
ZIMA
▪ 82/2019
5
ks. Krzysztofa poświęcone sakramentowi pokuty i kierownictwu duchowemu. Wśród Czytelników będzie z pewnością wiele osób, które osobiście brały udział w tamtej niezapomnianej sesji, oraz wielu uczestników, którzy spotykali się osobiście z ks. Krzysztofem w naszym krakowskim domu podczas innych konferencji. Wiem również, że wiele osób po zaginięciu ks. Krzysztofa zaczęło się interesować jego wykładami. Poruszeni piękną postacią światłego i skromnego katolickiego księdza, który wciąż w niezwykły sposób uczy kultury i piękna życia chrześcijańskiego, fascynacji człowiekiem i Bogiem, sięgają do jego tekstów. Ksiądz Krzysztof nadal daje się poznawać jako piękny człowiek o kapłańskim sercu. Pamiętam, że po jego pierwszej sesji w naszym CFD poświęconej duchowości i depresji zrodziła się we mnie myśl, aby poprosić Krzysztofa o sesję na temat spowiedzi i kierownictwa duchowego. Zauważyłem, jak na tamtych konferencjach porwał serca słuchaczy. Nie skupiał uwagi na sobie. Jego pasją było prowadzenie innych ku drugiemu człowiekowi i ku Bogu. Niezwykła subtelność, erudycja, głęboka duchowość i wrażliwość na człowieka, z jaką mówił o cierpiących na depresję, o ich ciemnej nocy, o bliskich relacjach i spotkaniach, których potrzebują, podsunęły mi od razu myśl, aby poprosić go o sesję na temat prezentowany w niniejszym „Zeszycie”. Trwający wtedy Biały Tydzień i zbliżająca się Niedziela Bożego Miłosierdzia bardzo temu służyły. Nasze CFD znajduje się niedaleko łagiewnickiego Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Przesłanie Bożego miłosierdzia w naszym domu jest bardzo żywe i często staje się tematem sesji i rekolekcji. Sesja weekendowa z ks. Krzysztofem była pięknym dopełnieniem przygotowania do Niedzieli Miłosierdzia. Miłosierdzie Boże objawiało się w konferencjach ks. Krzysztofa przez sam sposób, w jaki mówił o spowiedzi i kierownictwie, przez jego pasję i miłość do człowieka, przez treści, które głosił. Podczas jednej z konferencji zwierzył się: „Doświadczam tego, że Jego miłość jest miłosierna. Miłość miłosierna – charyzmat św. s. Faustyny – to taka miłość, która najpierw widzi człowie6
Zeszyty Formacji Duchowej
ka, a nie jego grzech; która bardziej patrzy na człowieka jako na istotę zdolną do miłości, a nie na kogoś, kto grzeszy”. Słowem kluczem w przepowiadaniu ks. Krzysztofa jest „wrażliwość”. Niekoniecznie wprost werbalizowana, ale wyczuwalna w jego sposobie mówienia o najtrudniejszych rzeczach, w jego spojrzeniu na człowieka, w jego sposobie przybliżania Boga i Jego największego przymiotu – miłosierdzia. Dla ks. Krzysztofa wrażliwość rodzi się z doświadczenia miłosierdzia. On sam – mogę to stwierdzić na podstawie osobistej z nim relacji – był w życiu taki, jak na wykładach i jak podczas spotkań ze słuchaczami. Wszystko, co najpiękniejsze, rodzi się w spotkaniu, w którym osoba czuje się przyjęta i kochana. Takie spotkanie niesie ze sobą najważniejsze konsekwencje: „Dopiero wtedy, gdy człowiek czuje się tak bezwarunkowo ukochany przez Boga, kiedy widzi Jego uśmiechniętą twarz – nawet po tym, gdy coś się nie udało, po upadku – wtedy się rodzi także jego wrażliwość etyczna, jego sumienie, które tę miłość chce uchronić”. Taka wrażliwość sumienia, jakie doświadczenie miłości: „Człowiek nigdy nie ukochany nie będzie zdolny do właściwej oceny moralnej swojego zachowania. Zawsze pozostanie w jakiś sposób uzależniony od zła, zniewolony przez zło”. Ksiądz Krzysztof przypomniał to, co w sakramencie pokuty i w kierownictwie jest fundamentem: doświadczenie miłości miłosiernej. Ono otwiera na prawdę, nawet tę najtrudniejszą – na prawdę o grzechu, otwiera także na pragnienie czegoś więcej, na życie ku pełni, które może się rozwijać pod okiem odpowiedzialnego przewodnika duchowego. Życzę wszystkim Czytelnikom ponownego odkrycia sakramentu pokuty i kierownictwa duchowego w perspektywie doświadczenia miłości miłosiernej. Ksiądz Krzysztof, człowiek o wielkiej wrażliwości duchowej, przez wiele lat ceniony spowiednik i kierownik duchowy, z pewnością w tym pomoże. ks. Krzysztof Wons SDS
Postawa otwartości
Temat naszych konferencji – „Sakrament pojednania i kierownictwo duchowe” – zawiera w sobie wiele aspektów i można go rozpatrywać z różnych perspektyw. Akcent położymy na pierwszą część tematu: na sakrament pokuty i pojednania, na spowiedź świętą, ale nim to uczynimy, przyjrzyjmy się przez chwilę drugiej części zagadnienia. Sformułowanie: „kierownictwo duchowe”, ujęte w kontekście sakramentu pojednania, oznacza, że to wszystko, co się wydarza w czasie tego sakramentu, w czasie spowiedzi, powinno być także tematem refleksji związanej z kierownictwem duchowym. Powinno stanowić temat rozmów z kimś, kto posługuje jako kierownik duchowy, ale także powinno być przedmiotem refleksji dla samych kierowników duchowych. Kierownik duchowy zawsze zwraca uwagę na tę szczególną sytuację, kiedy osoba, której towarzyszy, przeżywa właśnie sakrament pokuty i pojednania. Jak wygląda spowiedź? W jaki sposób łączy się ona z rolą kierownika duchowego? Aby to wyjaśnić, przywołajmy starą tradycję chrześcijańską. Kierownik duchowy Kierownik duchowy jest jest jak lustro, w którym można zobaczyć jak lustro, w którym można prawdę o sobie. To nie jest ktoś, kto coś zobaczyć prawdę o sobie. za nas robi, tylko ktoś, w kim, czy raczej: poprzez kogo, możemy zobaczyć prawdę o sobie. Posłużmy się prostym przykładem. Gdy rano ubieramy się i wychodzimy do pracy albo do kościoła, podchodzimy do lustra i patrzymy, jak 8
Zeszyty Formacji Duchowej
wyglądamy. Przyglądamy się, czy nasze ubranie jest schludne, czyste, czy nie jest poplamione, czy czasami nie założyliśmy czegoś na lewą stronę. Lustro cierpliwie odpowiada, pokazuje nam prawdę o tym, jak wyglądamy. Niczego nie zmienia. Lustro nie ma możliwości poprawienia nam czapki na głowie. Ono tylko odzwierciedla prawdę. Bardzo podobnie jest z kierownikiem duchowym. Z osobą, która mi towarzyszy, mogę rozmawiać o wszystkim, także o tym, jak przeżywam sakrament pokuty i pojednania, o wszelkich rzeczach, które się wydarzają. Im więcej pokażę, tym więcej będę mógł dostrzec – lustro odbija to, co przed nim postawię. Jeżeli swym odbiciem obejmie tylko but, nie zobaczę w nim niczego innego. Tak samo jest z kierownikiem duchowym – ile pokażę, ile objawię prawdy o sobie, tyle zostanie odbite. W tym znaczeniu użyłem spójnika – „i”: „Sakrament pojednania i kierownictwo duchowe”. Przeżywanie sakramentu pokuty i pojednania powinno być poddane także obiektywizacji w procesie kierownictwa duchowego. Ten temat jest częścią całego cyklu, który prowadzimy w Centrum Formacji Duchowej, dotyczącego właśnie kierownictwa duchowego. W ramach kierownictwa duchowego podejmujemy bardzo wiele różnych tematów, rozmawiamy o modlitwie, więzi, wspólnocie, ale także o przeżywaniu sakramentów, które są konieczne, aby dążyć do świętości. To bardzo piękny temat i piękny czas, gdy mówimy o darze sakramentu pokuty i pojednania, o spowiedzi świętej. Przeżywamy właśnie czas Wielkanocy, białego tygodnia, zakończonego białą niedzielą, Niedzielą Miłosierdzia. Również wolą Kościoła jest to, aby – oczywiście poprzez Kościół, który jest Ciałem Chrystusa, Boga samego – ten temat podejmować. W wielu ostatnich dokumentach nauczania Kościoła to pragnienie, aby doświadczyć odnowy poprzez korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania, zostaje podkreślone, chociażby w dokumencie nowomilenijnym Novo millennio ineunte, a także w dwóch ostatnich listach papieża skierowanych do kapłanów na Wielki ZIMA
▪ 82/2019
9
Czwartek. I, o dziwo, także w tym roku list, o wiele dłuższy, w zasadniczej części jest poświęcony właśnie temu sakramentowi, jest to w pewnym sensie apel do księży, aby przyczynili się do odnowienia przeżywania tego sakramentu. Ten sakrament, to misterium sakramentu pokuty i pojednania można zrozumieć, tylko modląc się. I dlatego ideą tych dni, piątku, soboty i niedzieli, jest, aby to był czas modlitwy. Wielkie prawdy wiary, te, które znamy od dzieciństwa, które często jawią nam się tylko w wymiarze teoretycznym, podczas naszej modlitwy objawiają swoje piękno, swoje bogactwo. Kto się nie modli, nie rozumie niczego z Bożego objawienia. Pomiędzy objawieniem, pomiędzy teologią a modlitwą istnieje zasadniczy, najgłębszy z możliwych zwiąKto się nie modli, nie rozuzek. Teologia, która się nie modli, staje się mie niczego z Bożego objaczęścią antropologii. Hugon od św. Wikwienia. tora taką teologię pozbawioną wymiaru modlitwy zaliczał do filozofii i do antropologii. Człowiek, który się nie modli, nie wyjdzie poza ramy antropologii. Jego teologia, jego myślenie o Bogu zawsze będzie uwięzione w kategoriach wyłącznie antropologicznych; taki człowiek nie wyzbędzie się subiektywizmu. Teologia stworzona przez człowieka jest nieciekawa, bo pierwszym teologiem jest sam Bóg. Sam Bóg w swoim Synu objawia się, mówi o sobie. I taka jest też różnica pomiędzy wielką Teologią, przez duże T, i małą teologią, która pozostaje częścią antropologii. Ta ostatnia jest teologią ludzi, którzy się nie modlą. Można to nazwać gnozą; ludzie, którzy przyjmują taką postawę, są w dużym niebezpieczeństwie. Nic tak nie odpycha od Kościoła jak teologia bez modlitwy. Nie ma większej trucizny w Kościele niż teolog, który się nie modli. Mniej zaszkodzi Kościołowi zdeklarowany ateista niż teolog, który się nie modli. Tak więc aby zrozumieć tę wielką teologię, trzeba się modlić, ponieważ tylko w dialogu z modlącym się teologiem człowiek doświadczy prawdziwej teologii – słowa, które sam Bóg objawił. Nie trzeba niczego szukać, wystarczy 10
Zeszyty Formacji Duchowej
Trud rachunku sumienia
Podczas ostatniej konferencji mówiłem o doświadczeniu takiej miłości, która jest większa od grzechu. Ilustracją naszych rozważań był fragment Ewangelii opowiadający o spotkaniu Chrystusa z kobietą grzeszną. Życie duchowe każdego człowieka zaczyna się właśnie od doświadczenia takiej miłości, która przewyższa grzech. Przywołajmy słowa św. s. Faustyny: „(…) choćbym miała na sumieniu grzechy świata całego i grzechy wszystkich dusz potępionych, to jednak nie wątpiłabym o Bożej dobroci, ale bez namysłu rzuciłabym się w przepaść miłosierdzia Bożego, która jest dla nas zawsze otwarta” (nr 1552). Najtrudniej jest mówić o rzeczach najważniejszych. To, co powiedziałem pod koniec poprzedniej konferencji, jest rzeczą najważniejszą. Można by na tym właściwie zakończyć i resztę dnia poświęcić na medytację, kontemplację tej prawdy, na spojrzenie w oblicze Chrystusa, który patrzy na mnie po moim grzechu, tak jak popatrzył na Piotra. Bo w kontemplacji oblicza ChrystuBez oddania grzechów Chrysowego tak naprawdę dokonuje się wszyststusowi człowiek traci całe ko. Tam jest początek wszystkiego. Bez swoje życie na ukrywaniu oddania grzechów Chrystusowi człowiek własnej podłości. traci całe swoje życie na ukrywaniu własnej podłości. Całą twórczą energię przeznacza na zastanawianie się, co zrobić, aby nie wyszło na jaw moje potknięcie; jak postąpić, żeby ktoś nie zobaczył mojego upadku. Powracają pytania, które przewijały się już wcześniej, a które w kontekście spowiedzi 64
Zeszyty Formacji Duchowej
wielu ludziom nie dają spokoju: „Co by się stało, gdyby ksiądz o mnie wszystko wiedział?”, „Co by się stało, gdyby osoba, którą kocham, wiedziała o mnie wszystko?”. Oczywiście bywają sytuacje odrzucenia. Otwieramy się, kosztuje nas to wiele wysiłku psychicznego, ufamy, pokładamy nadzieję, a ktoś, może być to ksiądz, tego nie docenia. Utwierdza nas tylko w przekonaniu, że bardzo zgrzeszyliśmy, że swoją postawą zawiedliśmy i najbliższych, i kapłana, i najpewniej Pana Boga. Takie zachowanie nie ma niczego wspólnego z miłosierdziem i może stanowić dobrą materię na przygotowanie rachunku sumienia – mowa tu, rzecz jasna, o rachunku sumienia osoby, która wysłuchiwała. Niech ten człowiek się przyjrzy, jaka jest jego miłość. Ten odrzucony pomaga mu zobaczyć, jak mała jest jego miłość. Jaką miłością on kocha. Skąd pochodzi taka miłość? Na pewno nie jest dziełem Bożym. Czy ten kapłan jest ikoną Boga, czy ikoną własnej produkcji? Miłość, która nie przekroczyła granicy, nie jest miłością teologiczną. Dlatego też, jeśli się przed kimś otworzę, a ten człowiek mnie odrzuci, to owo odrzucenie jest dla niego informacją zwrotną – wtedy ma okazję dostrzec, jak marna jest jego miłość, on nie kocha miłością Bożą, teologiczną, ale antropologiczną. Jak mówił Jan Kasjan, to, co jest najbardziej boskie w nas, to jest miłość z Boga, agape. Bóg nie tylko kocha, Bóg jest miłością i tą miłością mamy być przeniknięci, Bóg jest miłością i tą miłoprzebóstwieni. Tą miłością mamy kochać ścią mamy być przeniknięsiebie nawzajem. Doświadczenie takiej mici, przebóstwieni. łości jest początkiem naszego bycia dzieckiem Bożym, naszego życia duchowego, dlatego ta miłość jest tak miłosierna, jak miłość matki. Dopiero w doświadczeniu tej miłości rodzi się przeczucie etyczne. Kto nie doświadczył miłości ojca, matki, kto nie doświadczył miłosierdzia Bożego, nie ma najmniejszego pojęcia, czym jest etyka, co to jest grzech, czym jest dobro, a czym zło. Faryzeusz nie pojmuje, czym jest grzech, ponieważ nie potrafi zobaczyć miłości. Jeśli grzech jest wyrwą w miłości, to pozostałość miłości musi być większa niż ubytek ZIMA
▪ 82/2019
65
wywołany grzechem. A jeśli miłości jest mniej niż grzechu, zastanów się: jaką miłością kochasz? To jest dobre pytanie, by rozpocząć rachunek sumienia – to pytanie nie tylko dla tego, który się otwiera, ale też dla osoby, która słucha. Moje otwarcie powoduje otwarcie innych ludzi. Jeżeli ja się odsłaniam przed kimś i natrafiam na odrzucenie, to owo odrzucenie mówi dużo o osobie, która mnie słucha. Jeśli ktoś widzi we mnie tylko grzech, oznacza to, że jego życie jest przepełnione grzechem. Jeśli ktoś widzi we mnie Pamiętam takie wydarzenie, niezwykłe tylko grzech, oznacza to, że wydarzenie z mojego życia. Popełniłem jego życie jest przepełnione grzech i kiedy sobie go uświadomiłem, było grzechem. mi bardzo ciężko. Czułem się powalony tym grzechem, upokorzony nim. Wiedziałem, że nie jest to grzech ciężki, ale jednak bardzo wpłynął na moją samoocenę. I zdarzyło się wówczas, że w seminarium nie było nikogo, kto mógłby odprawić Eucharystię. Byłem sam. Musiałem tę Eucharystię odprawić, a jednocześnie nieustannie zadręczałem się myślami o grzechu. Przez głowę przebiegały mi myśli typu: „Jak ja się pokażę na Eucharystii z tym grzechem, jak ja się pokażę Jezusowi?”. I naraz podczas mszy – zupełnie jakbym to widział – do kaplicy wchodzą wszyscy święci. Patrzę, tu siada Teresa z Lisieux, tu siada Jan od Krzyża, tam Jan Kanty, obok niego Tomasz z Akwinu. Myślę: „Jezu, co oni sobie o mnie pomyślą?”. I co się dzieje? Nagle dostrzegam, że oni się do mnie uśmiechają, wszyscy są mili. Widzę życzliwość w oczach świętych. Przecież oni dobrze wiedzieli, co zrobiłem, a mimo to z ich oczu biła serdeczność; to było niepojęte. Ich spojrzenia wzruszyły mnie do łez, poczułem, że mnie nie potępiają, że moja wartość nie została umniejszona. Po tym wydarzeniu poszedłem do bliskiego kolegi, z którym współpracuję, i mu o tym opowiedziałem. Również w jego oczach dostrzegłem aprobatę, życzliwość, serdeczność. On też patrzył na mnie z miłością. Pamiętajmy, nie wolno się zamykać. Nie można tłumić w sobie problemów, bo wtedy one się deformują, powiększają, a człowiek zatraca zdolność racjonalnego myślenia. 66
Zeszyty Formacji Duchowej
Spis treści
Słowo z Centrum Formacji Duchowej
5
Postawa otwartości
8
Lęk i sakrament pojednania
29
Miłość i grzech
46
Trud rachunku sumienia
64
Słabość a grzech
83
Spowiedź katolicka
113