2 minute read
Klimat puchatości
Sławomir Osiński
Dlaczego warto przytulać miękkie zwierzaki?
Advertisement
Niektóre stworzonka budzą w człowieku naturalną sympatię, jak wszelkie odmiany sierściuchów, buldożków, trusi czy misiaczków. Mysza, borcuch, dzika i morska świnia – też są miłe i przyjemne. Nade wszystko zachwyca swoim ryjkiem i obłością niesporczak, który – gdyby nie był bardzo malutkim żyjątkiem, a miałby rozmiary typowe dla psa lub kota – byłby uwielbiany i hodowany przez wielu przedstawicieli plugawego gatunku homo sapiens. Niesporczak, oprócz nienachalnej urody i puchatości, charakteryzuje się odpornością na wszystko. Dziarsko wytrzyma bez nawilżania ponad sto lat, niestraszne mu temperatury rzędu 150 stopni Celsjusza oraz zera absolutnego, ciśnienie 6000 atmosfer, promieniowanie kosmiczne i zderzenie z obiektem rozpędzonym do ponad 2500 km/h. Słowem – piękny i mocarny.
104 FELIETON REFLEKSJE 2/2022
Przed półwieczem niezwykle zainteresowała mnie ichtiostega – zwierzątko będące prapłazem, o wyjątkowej sympatyczności paszczy tak w wyrazie tępej, że nie udałoby się znaleźć dzisiaj obiektu nacechowanego politycznie, który mógłby stanowić konkurencję dla tej dewońskiej cudowności. Zdarzało mi się we wredności swojej nader często określać tym mianem niektórych moich rówieśników, którzy oczywiście nie pojmowali znaczenia owej inwektywy.
Koniecznie i patriotycznie wspomnieć należy, że dziesięć lat temu polscy paleontolodzy odkryli w Górach Świętokrzyskich stwora nieco doskonalszego w rozwoju, a żyjącego 18–20 mln lat wcześniej niż odkryta na Grenlandii ichtiostega. Warto prześledzić linię ewolucyjną onego aż do dzisiejszych ssaczo-ludzkich czasów. Wnioski mogłyby być porażające i wzbudzające poważne niepokoje społeczne.
Śmieszne są także: słoń, pingwin, koala oraz nosacz sundajski. Ten ostatni, przemiły małpiszon, zrobił się popularny dzięki setkom memów internetowych, wykorzystujących jego wyrazistą paszczę. Po ich obejrzeniu ludzie czują się lepiej, szybciej pracują oraz rozwiązują powierzone im zadania. Badania wykazały, że patrzenie na zabawne, rozkoszne i groteskowe stworzenia aktywuje ośrodki emocji w ludzkim mózgu oraz obniża poziom kortyzolu w organizmie i zwiększa poziom dopaminy i oksytocyny. Szczególnie intensywnie dzieje się tak w przypadku zwierzaczków młodych i nieco bezradnych. Uczeni twierdzą, iż wtedy dochodzi do stymulacji instynktów macierzyńskiego i ojcowskiego, które poprawiają samopoczucie i usprawniają działanie mózgu.
Jeszcze mocniej działa obserwowanie żywych zwierząt w naturze, które może zmniejszyć poziom codziennego stresu, prowadzi do uspokojenia, co mędrcy tłumaczą intensywną potrzebą więzi z innymi organizmami żywymi zwaną biofilią.
Zapomniałbym o świni futerkowej, o której powiada Mrożek w Indyku. Nie ma bowiem piękniejszej świni nad włochatą w owczy sposób mangalicę. W ogóle stworzonka mięciutkie, przyjemnie kosmate, zachęcające do głaskania i tulenia niezwykle dobrze czynią naszemu gatunkowi. Stąd też ogromna rola zoomorficznych pluszaków, które są nie tylko zabawkami, ale pełnią wiele funkcji istotnych dla rozwoju i samopoczucia dziecka.
Puchate przytulanki wpływają na rozwój wyobraźni dziecka, budują dobry klimat wśród często niedobrego i nieprzyjaznego otoczenia, są znakomitymi „terapeutami” – pocieszającymi i uspokajającymi w chwilach złości czy lęku. Miękkie i miłe w dotyku uczą opieki nad innymi osobami oraz prawdziwymi zwierzętami. Kształtują empatię, troskliwość i otwarcie na świat bliźnich i innych istot żywych. Wdrażają do dbałości o świat przyrody, uczą poprawnych relacji międzyludzkich, opierających się na szacunku, przyzwoitości, uczciwości, życzliwości i empatii.
Dzięki obcowaniu z puchatymi stworami, osobliwie z misiami, zaspokajana jest potrzeba bliskiego kontaktu oraz przynależności. Obie są niezwykle ważne, albowiem dają poczucie bezpieczeństwa, a w dorosłości – pozwalają określać wspólne cele i znaleźć swoje miejsce w zespole. Misie i inne włochacze przytulaśne są niezastąpione, jeśli chodzi o potrzebę akceptacji i dodatniej samooceny oraz potrzebę sensu i wartości; rozwijają wewnętrzny system wartościowania poprzez utożsamianie się z zabawką i przekazywanymi przez nią humanistycznymi treściami.
Czasami sobie myślę, że każdy nauczyciel, a dyrektor szkoły obowiązkowo, powinien dysponować dyżurnym misiem-przytulasiem, zyskałby na tym proces zarządzania placówką oraz dydaktyczno-wychowawczy. Klimat miejsca poprawiłby się natychmiast, osiągając wszelkie walory puchatości. Sławomir Osiński
Absolwent polonistyki, zarządzania w oświacie oraz marketingu i zarządzania w ochronie zdrowia. Nauczyciel, publicysta kulinarny i społeczny, rysownik satyryczny, czasem literat i tekściarz. Egzaminator maturalny, ekspert ds. awansu nauczycieli, wykładowca na studiach podyplomowych. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 47 im. Kornela Makuszyńskiego w Szczecinie.