Praski Świerszcz nr 41

Page 1

Nr 41 23 Rok V III

Marzec 20182016 Październik

Praski Świerszcz Miesięcznik Hufca ZHP Warszawa Praga-Południe im. 1 WDP

Historia Rajdu Olszynki Grochowskiej ...

hm. Danuta Rosner o Olszynce ...

Bitwa pod Stoczkiem ...

Goście z Hufca Łódź-Widzew ...


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016

Wyjaśnienie, czyli „dlaczego nie ma mojego zdjęcia?“.

W lutowym numerze „Praskiego Świerszcza“ (nr.40) przedstawiliśmy „Braterski krag 100-lecia Harcerstwa“. Są to ukazane w poczwórnym kręgu (z powodu dużej liczby zdjęć i małej powierzchni) zdjęcia naszych starszych instruktorów i młodszej kadry - tej, która działała niegdyś i tej działającej obecnie w hufcu. Są to osoby, które tworzyły i dalej tworzą jego przeszło 56-letnią historię. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy instruktorzy tam się znajdują. Było nas łącznie kilka tysięcy! Są więc zdjęcia tylko małej garstki naszej kadry. Stąd licznie zadawane pytania: „Dlaczego nie ma mojego zdjęcia lub zdjęcia druhny/druha...?“. Już wyjaśniam. Jest to pomysł, który powstał w ostatnim momencie przed składaniem i łamaniem gazetki. Dlatego w „Braterskim kręgu 100-lecia Harcerstwa“ umieściłem tylko te zdjęcia, które aktualnie posiadałem w moim archiwum. Wszystkich, których tam nie ma, serdecznie przepraszam i obiecuję umieszczenie waszych zdjęć (jeśli tylko takie zdobędę) w kolejnych numerach „Świerszcza“. Być może macie jakieś pomysły związane z tym tematem, dlatego bardzo proszę o kontakt mailowy lub telefoniczny. Mój adres i telefon znajdują się w stopce redakcyjnej na końcu numeru. Również bardzo proszę o nadsyłanie swoich zdjęć lub jakichkolwiek innych dotyczących historii naszego hufca. Mile widziane będą także wasze przemyślenia i wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie. Czuwaj!

hm. Jacek Czajka redaktor naczelny

Spis treści: Wyjęte z Lamusa .........................................

str.3

Echa urodzinowej gali .............................. str.12

Heblowanie .....................................................

str.4

List gratulacyjny Michała Boni ............. str.13

Harcerstwo, polityka, demokracja .....

str.4

Napisane Wieczorkiem ............................ str.13

Świat okiem Kamienia .............................

str.5

Kącik Poezji ...................................................... str.15

Dobre rady druha ACz. .............................

str.6

Co nas czeka w najbliższym czasie? str.16

Boimy się tego, czego nie znamy ......

str.7

Bitwa pod Stoczkiem ................................

str.10

Strona 2


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Wyjęte z Lamusa Słowo o Olszynce

Ojczyzna – to ziemia i groby Narody, które tracą pamięć – tracą życie To tylko kilka słów, lecz jakże wymownych. GROBY – to symbol przeszłości nakazujący potomnym pamiętać o wielkich tradycjach i bohaterach narodowych. ZIEMIA – to symbol życia, Ojczyzny wciąż żywej, opartej na mądrym i oddanym narodzie. Kult pamięci Olszynki Grochowskiej to piękna harcerska karta historii, sięgająca 29 listopada 1930 roku. W tym dniu 22 Drużyna Harcerzy z pobliskiego Grochowa miała zbiórkę na miejscu bitwy przy symbolicznym krzyżu. Harcerze w historycznych mundurach odegrali fragment „Nocy listopadowej” i śpiewali pieśni patriotyczne. Wiele lat później, w 1958 roku, Hufiec Grochów rozpoczął tradycję rajdów w rocznicę bitwy pod Olszynką, a potem Hufiec ZHP Praga Południe stał się organizatorem tej pięknej patriotycznej imprezy. Nieprzerwanie przez 40 lat przychodzimy tutaj na „Polskie Termopile”, by oddać hołd bohaterom powstania listopadowego. BOHATEROM, którzy 168 lat temu w trwającej kilkanaście godzin strasznej bitwie przelali krew w obronie najwyższej wartości Polaka, tej wartości, która nazywa się WOLNOŚCIĄ. To tutaj, kiedy raniony został dowodzący bitwą generał Józef Chłopicki – rozległa się pieśń „Jeszcze Polska nie umarła”. Pieśń legionów Dąbrowskiego staje się w jednej chwili melodią, która wiedzie Polaków do boju. W ogniu walki w Olszynce zdobywa sobie rangę Narodowego Hymnu. Niemiecki poeta Julius Mosen w swoim utworze napisze: „Wiadoma światu ta sławna Olszyna” i odda hołd 4 pułkowi piechoty, sławiąc jego czyny „z bagnetem w ręku” we wszystkich bitwach powstania listopadowego. W bitwie pod Olszynką straty (rannych, zabitych, wziętych do niewoli) wyniosły około 17 tysięcy żołnierzy po obu stronach (10 tysięcy Rosjan i 7 tysięcy Polaków). Rosjanie na drugi dzień zabrali swoich żołnierzy. Zwłoki Polaków zostały na pobojowisku i dopiero po wielu dniach przyszli ludzie, by w długich, wykopanych rowach pogrzebać zmarłych. Z olszynkowego lasku pozostały sterczące kikuty powalonych drzew. To z nich robiono później „Olszynowe krzyżyki” Nosiły je na sercu żałobne wdowy, matki, siostry i dzieci. Taki krzyżyk z powstańczego olchowego drzewa znajduje się w Kościele Najświętszej Marii Panny przy placu Szembeka.

Jakie były dalsze losy Olszynki? Na początku II wojny światowej we wrześniu 1939 r. żołnierze 21 pułku piechoty „Dzieci Warszawy” bronili Olszynki przed hitlerowskim najeźdźcą. I znów Olszynka Grochowska przyjęła krew polskich żołnierzy. Trzeci bój o Olszynkę stoczyli również we wrześniu, ale w 1944 r. żołnierze I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. To właśnie ta Dywizja jest bohaterem naszego hufca. Po II wojnie część terenów Olszynki zajęła trasa kolejowa i rurociąg ciepłowniczy. Okoliczna ludność i pseudo turyści uczynili z Olszynki prawie że wysypisko śmieci. Nie pomaga nawet to, że Olszynka otrzymała statut rezerwatu przyrody. Największym zagrożeniem były plany budowy przez teren Olszynki arterii szybkiego ruchu. Wysiłkiem Towarzystwa Przyjaciół Warszawy i ludzi dobrej woli do budowy tej nie doszło. To tutaj nieżyjący już wieloletni prezes Towarzystwa Przyjaciół Grochowa prof. Henryk Wierzchowski wielokrotnie dziękował instruktorom i harcerzom naszego hufca za pomoc w ratowaniu Olszynki, za sprzątanie ciągle zaśmiecanego lasku, za piękne patriotyczne wychowanie młodzieży i wieloletnie kultywowanie tradycji olszynkowych. Bo prawdą jest, że tutaj trwamy od 40 lat i przykro nam, że na wielu imprezach poświęconych Olszynce pomija się wkład naszego hufca, który na tradycji rajdów olszynkowych wychował tysiące dzieci i młodzieży. Są ludzie, którzy twierdzą, że przychodzili tutaj w konspiracji. My zawsze przychodziliśmy jawnie i nikt nam tego nie zabraniał. Od lat uczymy naszą harcerską brać miłości do ojczystego kraju, szacunku dla bohaterów przeszłości – i będziemy tutaj przychodzić i trwać będą nasze Olszynkowe Rajdy. Bo dobrze rozumiemy cytowane już słowa, że:

Ojczyzna – to ziemia i groby, a narody, które tracą pamięć – tracą życie. My, instruktorki, instruktorzy, harcerki, harcerze i zuchy – Hufca Warszawa Praga Południe – wierni ideałom spod znaku Szarej Lilijki. Pamięci o bohaterach nie stracimy.

hm. Danuta Rosner Praski Świerszcz, luty 1999, (str.1)

hm. Danuta Rosner Urodzona 22 marca 1926r., w Czechowicach-Dziedzicach. Nauczycielka języka polskiego i wychowania muzycznego, pedagog i wychowawca młodzieży.

Bitwa pod Olszynką nie była ani przegrana, ani wygrana. Zahamowała jednak napór wojsk rosyjskich na Warszawę. Po paru miesiącach powstanie upadnie. Rosjanie wydają zakaz chodzenia na Olszynkę. Dopiero w 1916 roku po 85 latach można było przyjść na to święte miejsce. Przybyło tutaj z różnych stron Polski z wszystkich 3 zaborów około 100 tysięcy ludzi, wśród nich była 2 Drużyna Harcerzy „Watra” z Grochowa. W miejscu, gdzie jest mogiła, postawiono krzyż.

Instruktorka harcerska w stopniu harcmistrzyni. Założycielka Szczepu 147 WDHiZ "Błękitni" im. Tadeusza Sygietyńskiego. Poetka, kompozytorka, autorka hymnu Hufca ZHP Warszawa Praga Południe oraz wielu piosenek harcerskich i turystycznych. Obecnie instruktorka Hufca Warszawa Wawer.

W stulecie bitwy w 1931 r. były uroczyste obchody. Położono kamień węgielny pod budowę Pomnika – Mauzoleum na polach Olszynki, a w 105 rocznicę w 1936 r. bitwy zbudowano kryptę, w której pochowano szczątki i zebrane kości poległych. Ustawiono metalowy krzyż i umieszczono napis, który co roku odczytują uczestnicy rajdu. Ostatnia olcha pamiętająca powstanie uschła i została ścięta. Ale posadzone nowe drzewa, odtworzono lasek olszynkowy. Patriotycznym obowiązkiem było zasadzenie drzewa przez każdego, kto czuł się Polakiem. Nad prochami poległych zaszumiał młody, nowy las. Niezliczone rzesze ludzi odwiedzających miejsce wielkiej bitwy oddawało hołd bohaterom.

Członek kadry programowej PTTK; Organizator Turystyki, Przodownik Turystyki Górskiej i Zasłużony Instruktor Krajoznawstwa . Członkini zarządu Stowarzyszenia Miłośników Mazurka Dąbrowskiego, Kawaler Orderu Uśmiechu, Wicekanclerz Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu.

Strona 3


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Heblowanie Jak nas widzą, tak nas piszą

Przyznam, że miałem nie lada problem z doborem tematu do tego „Świerszcza”. Dzieje się dużo, nawet bardzo dużo - nie tylko w hufcu, ale przede wszystkim w drużynach i szczepach. To bardzo dobry znak. To znaczy, że ciągle nieprzerwanie pełnimy służbę i realizujemy naszą misję.

musimy tym się zająć. Przy każdym swoim działaniu próbujcie wyjść z tym, co robicie, poza swój własny ogródek. Powiedzenie „jak nas widzą, tak nas piszą” idealnie odnosi się do nas harcerzy. Ale będą pisać tylko wtedy, gdy będą wiedzieć o naszym istnieniu. W przeciwnym razie jedyne źródło, z którego dowiecie się o tym, co robimy, to nasz „Praski Świerszcz”. I dobrze. To powinno być podstawowe medium, w którym opisane są nasze działania, ale na pewno nie powinno być jedyne.

phm. Jan Korkosz komendant szczepu 160 WDHiGZ

Podsumowując niedawno ostatnie pół roku, co działo się w naszym praskim harcerstwie, zauważyłem, że nikt oprócz bezpośrednio tym zainteresowanych nie mamy o tym pojęcia. Tak, moi drodzy, trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie dbamy kompletnie o zewnętrzny PR. Tak naprawdę poza organizowanym przez nas finałem WOŚP żadne inne wydarzenie nie było nagłaśniane, nie rozwieszamy o nim plakatów i nie rozdajemy ulotek. Przygotowując się do największego jak dotąd w mojej instruktorskiej karierze wyzwania, jakim jest funkcja komendanta rajdu Olszynka Grochowska, zacząłem myśleć, jak ugryźć kwestię promocji. Wiadomo, że najlepszym sposobem jest pokazanie się w sile ponad pięciuset osób podczas apelu na pl. Szembeka i później na grach po dzielnicy. Bardzo fajnie, ale ilu ludzi to zobaczy? Ile osób specjalnie przystanie na chwilę, żeby obejrzeć harcerzy „w akcji”?. Myślę, że nie będzie ich za wiele. Dlatego ten problem postanowiłem potraktować wielopłaszczyznowo. Już na etapie zdobywania partnerów na rajd (oduczmy się słowa sponsor, źle się kojarzy, poza tym naprawdę dla wielu możemy być partnerem) stwierdziłem, że każdemu z nich opiszę to wydarzenie oraz każdego osobno zaproszę na apel. Wiem, że szanse na to, że się na nim zjawią, są niewielkie, ale bardziej chodziło o zbudowanie świadomości, żeby pamiętali, iż jest takie wydarzenie jak nasz rajd. Konsekwencją tych działań jest, że informację o naszym rajdzie znajdą się nie tylko na stronie dzielnicy i w gazecie „Mieszkaniec”. O naszym rajdzie będzie można usłyszeć na antenie radia Wawa i radia Złote Przeboje, przeczytać na portalu wiadomoscisasiedzkie.pl. Kilku partnerów dało już znać swoim klientom, że wsparli nasz rajd. Różnymi sposobami staramy się zagościć w świadomości mieszkańców Warszawy. Chcemy, żeby każdy myśląc „harcerze”, myślał właśnie o PradzePołudnie. Po raz pierwszy w tym roku podczas rajdu będziemy prowadzić relację na żywo z apelu oraz wszystkich tras rajdowych. W lokalach naszych partnerów zawisną specjalne podziękowania od nas za wsparcie z piękną rajdową grafiką. Tak żeby każdy, kto wejdzie od lokalu, mógł przeczytać o tym, że taki rajd istnieje. Przykładem była Olszynka, bo było mi o niej pisać najłatwiej. Ale tak naprawdę wszystko, co robimy, możemy promować w ten sposób. Mam wrażenie, że panuje u nas przekonanie o tym, że to ktoś musi przyjść do nas. A to bardzo złe myślenie, bo jeśli my nie wyjdziemy z inicjatywą, to nikt sam się nami nie zainteresuje. Stąd też może brać się pośrednio problem z naszą siedzibą hufca. Gdyby nasze władze lepiej znały naszą działalność, gdyby mieli okazję częściej i więcej o nas czytać i nas oglądać, może mieliby do nas lepszy stosunek. Wyobraźmy sobie jakiegoś radnego który akurat prowadzi auto i słucha radia, gdzie mówią o naszym rajdzie. Później zabiera dziecko do parku zabaw, gdzie na wejściu przy recepcji wisi nasze podziękowanie za wsparcie. Możliwe jest, że w różnych miejscach spotka się jednego dnia z kilkoma informacjami na temat Olszynki. Dzięki temu przy następnym spotkaniu w Urzędzie Dzielnicy ów radny przypomni sobie, że to są ci harcerze, o których słyszał, gdy jechał do pracy. Takie działania naprawdę nie wymagają od nas godzin pracy - to tylko wysłanie maila i znalezienie kontaktu do odpowiedniej osoby w firmie. Dlatego jeśli chcemy, żeby zaczęto nas traktować jak partnerów, sami

Strona 4

Harcerstwo, polityka, demokracja Heblu, pisałeś w poprzednim numerze „Praskiego Świerszcza” o polityce, o różnych jej rodzajach i w każdym przypadku uznawałeś politykę za coś negatywnego. Bo polityka jest dla Ciebie tym, co się dzieje w Sejmie czy radzie dzielnicy. W efekcie uznajesz, że jeżeli jest gdzieś polityka, coś jest polityczne, to jest złe i nie powinniśmy mieć z tym nic wspólnego. Polityka to jednak nie tylko sposób na zdobycie i utrzymanie władzy w stylu wojny polsko-polskiej. Polityka jest definiowana jako sposób sprawowania władzy oraz „określony zestaw idei dotyczących tego, co można osiągnąć” i jako taka jest pojęciem neutralnym. Jako że jesteśmy organizacją, a nie anarchistyczną komuną, istnieje u nas hierarchiczny podział obowiązków i konieczność podejmowania decyzji przez jednostki odpowiedzialne za poszczególne sfery naszej działalności. Prawo do podejmowania tych decyzji legitymizują demokratyczne wybory. ZHP promuje demokrację, czyli władzę ludu,


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016

ludu mającego różne poglądy lub, co jest jej słabością, nie mający żadnych. Nasze decyzje - racjonalne lub irracjonalne wybory (drugie częściej) - oparte są na własnych przekonaniach lub tych, którzy nas do swoich przekonali. Ludzie podejmują decyzje z błahych powodów w każdej dziedzinie życia, nie tylko przy urnie, bo są ludźmi. Zauważ, jak słaby jest udział Polaków w wyborach. Oczywiście wychowankowie ZHP powinni być dojrzalsi jako wyborcy, ale są tylko ludźmi, którzy skupiają się na życiu na swoich drużynach i często nie zwracają uwagi na to, jak działa hufiec a tym bardziej chorągiew i władze naczelne. Nawet nie umieją określić, czy ktoś dobrze zarządza i kieruje hufcem, czy może ktoś zrobiłby to lepiej. Delegaci nie mając wyrobionego zdania głosują podpatrując doświadczonych instruktorów ze swych środowisk lub bez wgłębiania się w szczegóły oddają głos „za”. A w trakcie przedłużających się wyborów już nie chcieliby głosować, tylko iść do domu. Powinniśmy pisać, wychowywać i przypominać delegatom, by myśleli w trakcie głosowania o wychowankach, misji Związku Harcerstwa Polskiego. By pamiętali, że demokracja oznacza, że ta organizacja należy do nich. Krytykujesz działalność instruktorów w PZPR oraz udział aktywnych i byłych członków organizacji w sprawowaniu władzy jako zaprzeczenie apolityczności ZHP. Pierwszy przykład to brudna plama na naszej historii, kiedy Polska nie była państwem niezależnym. Punkt w Statucie na temat apolityczności jest odcięciem się od tamtych czasów. Statut nie zabrania jednak członkom organizacji na czynny lub bierny udział w wyborach. Co więcej - naszym celem jest wychowanie człowieka na patriotę i osobę służącą innym. Można się jedynie dziwić, dlaczego więcej wychowanków ZHP nie kandyduje do władz, gdzie mogliby czynić świat odrobinę lepszym (tak, wiem, że w Polsce system polityczny nie działa za dobrze – nie dyskutujmy o tym). Apolityczność oznacza, że ZHP nie jest związany z żadną partią, ruchem politycznym, ani takich nie popiera. Poza tym muszę ciebie zmartwić Heblu, ale to już nie jest „nie tak dawno”. 29 lat temu (mówiąc o końcu komunizmu) dla wielu drużynowych i przybocznych, którzy, mam nadzieję, czytają „Praskiego Świerszcza”, to odległa historia osnuta mgłą legend o tym, że „za moich czasów dzieci...”, historia bliższa epoki tyranozaurów niż czasom współczesnym. Zresztą ma to jeden minus, o który zahaczyłeś w swoim felietonie: nie jesteśmy pępkiem świata. Naszym konkurentem na polu zajęcia czasu dzieciom i młodzieży i ich wychowania nie jest Związek Młodzieży Socjalistycznej. Nie jesteśmy też kościołem mającym wpływ na światopogląd milionów, który zawsze potrzebny jest politykom. W naszej dzielnicy jesteśmy jedną z wielu organizacji pozarządowych i żadne protesty pod sejmem nie pomogą. Najwyżej można się ośmieszyć z wyciąganiem dział w tak nieistotnej sprawie w porównaniu z problemami kraju. Zresztą podobnie byłoby, gdybyśmy protestowali przeciwko filmowi „Czuwaj”. GK nie zrobiła nic, bo przecież nikt nie zmusi kin do wycofania filmu, a zamiast tego film miałby darmową reklamę. To nie „Pokot”, „Ostatnia rodzina” czy nawet „Botoks”. Był film, wyszedł z kin i teraz mało kto o nim pamięta. Podsumowując - polityka zawsze była w harcerstwie, czy to odzwierciedlając wojnę na górze, czy po prostu fakt, że jesteśmy społeczną, złożoną organizacją. Więc harctrycy mogą spokojnie stanąć obok WOŚPolityków PoliTTKów, PAHityków, kolartyków, wioślartyków itp. I nie będą ani lepsi, ani gorsi. Zresztą nie będą nas tak nazywać, bo to, co się dziś dzieje w harcerstwie niestety niewiele społeczeństwo obchodzi.

Świat okiem Kamienia Aby miało sens Dyskutowałem kiedyś o organizacji harcerskich przedsięwzięć. I mój rozmówca przedstawił mi swój plan i sposoby rozwiązania niektórych elementów logistycznych, jednak zaznaczył, iż jest trochę przerażony. Przecież jest tyle do załatwienia - dopilnować, by wszystkie patrole rozstawiły się w szkole, zebrać zgodny, przygotować sale, wydawać obiad, zebrać patrolowych na odprawę, wyjaśnić im wszystko. A ja na to: - Zaraz, koleś – zepchnij to na patrolowych! - Jak to? – zapytał. - Normalnie. Jesteś organizatorem, ale to nie znaczy, że ty wszystko masz zrobić. Masz zorganizować. Przedstaw patrolowym tylko, o której mają być godzinie i co mają mieć gotowe. Nie prowadź ich za rączkę. Niech patrolowi sami dowodzą swoimi ekipami, a ty jedynie wymagaj realizacji zadań. A to, jak to zrobią – ich sprawa. Byle był porządek i zdążyli na czas. Tak działa system małych grup. - Ojej – czuję wyraźne zaskoczenie mojego rozmówcy. – Tak na to nie spojrzałem. Nie wpadłem na to, że można działać z kadrą tak jak z zastępowymi. To, co chciałem przekazać tym krótkim dialogiem, to przypomnienie, że nie zawsze rozumiemy harcerską metodę. Pamiętamy frazesy z kursu i coś tam z naszego harcerzowania i bez refleksji jedziemy po schemacie. Przygotowujemy zajęcia w grupkach – scenki, majsterki itp., siadamy zastępami w kręgu i tyle. A zapominamy, że praca w małych grupach wyłącznie w czasie zbiórek to element metodyki zuchowej! Zastęp harcerski potrzebuje zadań do wykonania, odpowiedzialności. I niech będzie jak patrolowy na Olszynce. Niech usłyszy: - Druhno/Druhu o 10.00 zaczynamy apel. Do tego czasu macie się spakować, zjeść śniadanie i pojawić na miejscu. Możecie wstać o 5.00 i zrobić poranną zaprawę, możecie wstać o 9.00, spakować się, wyjść i po drodze zjeść kanapki. - Traktujmy naszych zastępowych poważnie. Życie drużyny (to ważne – życie, nie działanie) opiera się na zadaniach zespołowych (u harcerzy starszych – projektów), realizowanych przez zastępy. Należy powierzać zastępom zadnia i rozliczać je. Ale nie zadania zbyt proste, byle jakie (narysujcie krzyż harcerski). W takim wypadku harcerze słusznie poczują ich bezsensowność. Nauka przez działanie musi być naturalna. Czyli nie róbmy zbiórek o mapie i kompasie. Jedźmy na biwak np. pociągiem, a ze stacji zastępy same docierają na miejsce. A może znaki patrolowe? Proszę bardzo – kadra rusza pierwsza i zostawia za sobą takowe. I jesteśmy na biwaku. A tam: Zastęp A – rozpala ogień, rozstawia namioty, zbiera drewno Zastęp B – przygotowuje obiad Zastęp C – idzie na zwiad A komendant biwaku zarządza. Wtedy prawdziwie uczymy się poprzez działanie. Tak jak w przypadku biwaku – zadania zastępów muszą składać się w większość całość. Na kursie określiliśmy to efektem Megazorda (lub Kapitana Planeta, dla młodszych Witch). Nie bądźmy animatorami czasu wolnego, a mądrymi wychowawcami – inicjatorami aktywności.

Wasz namiestnik Staś Matysiak

pwd. Bogdan Ciechomski

Strona 5


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Dobre rady druha ACz. (32) O zdobywaniu stopni

List, który piszę, kieruję do druha lub druhny, która prowadzić będzie na kursie drużynowych zajęcia na temat zdobywania stopni harcerskich. To trudny temat. Naprawdę trudny. Tak się złożyło, że w naszych drużynach zdobywanie stopni harcerskich nie jest zbyt popularne. Zapytajmy członków pierwszej lepszej drużyny. Jaki aktualnie stopień zdobywają? Jaką otworzyli próbę? Ręczę, że co drugi odpowie, że żadnego stopnia nie zdobywa, że go to niezbyt interesuje, że nie warto zdobywać, że to nic nie daje… Powinniśmy wszyscy zrozumieć - osoba prowadząca zajęcia też - że system metodyczny jest spójny, a więc nie składa się z odrębnych klocków, którymi można bawić się oddzielnie. Osobno niebieskimi, osobno żółtymi lub osobno będącymi sześcianami a osobno walcami. Nasz system jest jak puzzle, każdy element jest ze sobą precyzyjnie powiązany. Wyjmiesz jeden fragmencik i obrazek już jest do niczego. Dlatego nie jest w harcerstwie tak, że jednego dnia zajmujemy się zdobywaniem stopni, drugiego Prawem Harcerskim, trzeciego pracą małymi grupami a czwartego realizujemy program. Niestety niektórzy nasi drużynowi traktują pracę z drużyną, jakby system metodyczny nie istniał. Otóż, druhu a może druhno prowadzącą zajęcia na kursie, przekaż kursantom, że stopień harcerski harcerz i harcerka zdobywają na każdej zbiórce. Bo właśnie tak plan pracy drużyny musi być skonstruowany, by harcerze stopień zdobyli. Od drużynowego, od całej rady drużyny wymaga to właściwego zaplanowania zbiórek. Zaplanowania wycieczek, rajdów i biwaków. Dlatego Twoje zajęcia to także realizacja standardu związanego z planem pracy drużyny. Pamiętasz o tym? Wszyscy wiemy (piszę tu o stopniach zdobywanych w drużynach harcerskich), że wymagania poszczególnych stopni podzielone są na działy. Praca nad sobą, Życie rodzinne, Zaradność życiowa itd. Nie będę tu analizował poszczególnych wymagań i działów, musiałbym wtedy napisać podręcznik a nie (i tak długi) felieton do hufcowego miesięcznika. Zaprezentuję tylko przykłady na podstawie stopnia wywiadowcy/tropicielki.

„Wiem, jak powstała tradycja Dnia Myśli Braterskiej”. Przecież harcerz – przyszły wywiadowca - nie będzie szukał tej informacji w Wikipedii. Opowie mu o tym drużynowy w czasie kominka 22 lutego. A może inscenizację na ten temat przygotuje zastęp? Rozpocząć można od spotkania twórcy skautingu z Olave i rozmową o ich dacie urodzenia (a cała drużyna pluszcze i świszcze jak wiatr). A później listonosz z życzeniami urodzinowymi, i jeszcze prośba do skautek na całym świecie – inne czczenie tego dnia. A nawet formalna decyzja ruchu żeńskiego. Przy okazji tej zbiórki można sięgnąć do programu WAGGGS oraz porozmawiać o skautowej lilijce i gajdingowej koniczynce. Zrealizować więc część innego wymagania na stopień wywiadowcy/tropicielki. „Przeczytałem dwie książki o tematyce harcerskiej”. Nie mówcie, że harcerz lub harcerka ma drużynowemu opowiedzieć ich treść. Może zorganizować wielki konkurs z nagrodami na recenzję (ocenę) książki? A może każdy zastęp przeczyta inną lekturę i przygotuje inscenizację fragmentu? Na pewno na zbiórce jakiś efekt pracy harcerek i harcerzy musi się znaleźć. Czyli kolejny element planu pracy drużyny. Koniec z przykładami. Powtarzam. Członkowie naszej organizacji muszą swe stopnie zdobywać na zbiórkach. Oczywiście te dotyczące sfery osobistej – w domach z rodzicami. Ale to inny fragment tej długiej opowieści. I jeszcze jedno. Niektórzy drużynowi są niesłychanie dumni z przyjętego przez siebie sposobu pracy ze stopniami. Po zbiórce zostają jeszcze kilkanaście minut i podpisują karty prób. Czasami oddelegowują do wykonywania tych czynności przybocznego. Mam pytanie: Dlaczego? Cóż przeszkadza, aby harcerz pod wymaganiem: „Osiągnąłem dobre wyniki w grach na spostrzegawczość” wpisał, że w konkretnej grze na zbiórce uczestniczył i wykazał się spostrzegawczością. Przecież na tejże zbiórce drużynowy przeprowadził popularnego „kima” lub (co jest oczywiście lepsze) zorganizował grę na spostrzegawczość. Druhno/druhu, którzy prowadzić będą zajęcia na kursie drużynowych – weź moje uwagi do serca, bo nie chcę już słyszeć: „Zdobywanie stopni nie jest interesujące”. Musi być interesujące i musi być codzienną pracą drużyny.

hm. Adam Czetwertyński

W wymaganiach czytamy: „Uczestniczyłem w akcji zarobkowej drużyny”. Proste? Jeżeli drużynowy nie zaplanuje tejże akcji zarobkowej, harcerze i harcerki nie będą mogli zdobyć stopnia. Ale jeżeli zaplanuje (i drużyna podejmie to zadanie), to ten punkt z wymagań na stopień zostanie zrealizowany. Wystarczy, że harcerz normalnie w drużynie pracuje. Czytamy: „Korzystałem z informacji PKP, PKS…”. Oczywiście na zbiórce można zorganizować grę z najszybszym wyszukiwaniem w internecie najtańszego połączenia między Szczecinem a Przemyślem. Od czego mamy portal e-podróżnik, który łączy informację autobusową z kolejową. Przy okazji uczymy też mapy Polski i może (?) wiedzy o polskich miastach, które warto odwiedzić. A może będzie to gra w poszukiwaniu połączenie Mazowsza z Dolnym Śląskiem i przy okazji realizacja wymagania o znajomości krain geograficznych Polski (to dział „Wiedza obywatelska”). Wydaje mi się, że przy okazji owego korzystania z informacji najlepiej będzie zorganizować konkurs między zastępami na zaplanowanie prawdziwej wycieczki. Ale wtedy być może wykorzystana będzie strona ztm. Korzystanie z tej strony (a może „Jak dojechać”) też powinno być harcerzom znane.

Strona 6

Uzupełnienie albo dygresja na marginesie Gdy przygotowywałem się do napisania tego felietonu, musiałem przeczytać wszystkie wymagania na wszystkie stopnie i wtedy zwróciłem uwagę na jeden fakt. Otóż wywiadowca ma przeczytać dwie książki o tematyce harcerskiej, odkrywca ma po prostu czytać książki o tej tematyce, zaś ćwik przeczytać jedną książkę. Jeżeli przyjmiemy, że czytanie książek przez przyszłego odkrywcę to poznanie co najmniej dwóch książek (bo zapis brzmi „czyta książki”), razem jest to pięć różnych tekstów. Jak wiecie, jestem członkiem Komisji Stopni Instruktorskich. W wymaganiach na stopień przewodnika ponownie pojawiają się lektury. I jak sądzicie, ilu przyszłych przewodników może się pochwalić przeczytaniem przed otwarciem próby tych pięciu tekstów? Nie, tego nie napiszę. Mam tylko prośbę do przyszłych przewodników – przed otwarciem próby (mogę też napisać – przed objęciem funkcji drużynowego) uzupełnijcie swą wiedzę i umiejętności na poziomie ćwika/samarytanki.


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Boimy się tego, czego nie znamy

(Wywiad z pwd. Julią Ryznar)

Pwd. Piotr Michalak: Czuwaj! W naszym hufcu niewiele wiadomo o działaniu i pracy gromad wodnych. Prowadzisz 8 Wodną Gromadę Zuchową „Kurs Atlantyda”. Opowiesz nam coś o swojej gromadzie?

Pwd. Julia Ryznar: Czuwaj! W 8 WGZ „Kurs Atlantyda” działam od samego początku jej istnienia, czyli od 2012 r. Jednak jej drużynową mianowano mnie w lipcu 2015 r. Ósemka jest gromadą koedukacyjną, działającą w Hufcu Łódź-Widzew. Nasza obrzędowość oparta jest na legendzie o Atlantydzie. Obecnie w gromadzie mamy 52 zuchów, które aktywnie działają w 6 wachtach. Są to: błękitni, granatowi, lazurowi, turkusowi, morscy oraz niebiescy. W trakcie swojej działalności zdobywaliśmy tytuły Najlepszej Gromady, Najsympatyczniejszej Gromady, Mistrzowskiej Gromady oraz Gromady unoszącej się do gwiazd. Niejednokrotnie zajęliśmy też wysokie miejsca w różnorakich konkursach piosenki. Mam do pomocy trójkę wspaniałych przybocznych, którzy od początku rozwijają się przy mnie, są przeszkoleni do pełnienia swoich funkcji (kursy przybocznych i drużynowych).

PM: A dlaczego wybraliście akurat specjalność wodną? Jak wykorzystujesz ją w pracy wychowawczej? Czy jest to taka sama praca ze specjalnością, jak w drużynie harcerskiej?

skich umiejętności. Jest to dla nich super przygoda, która może przerodzić się w pasję na całe życie.

PM: Jakie dodatkowe umiejętności potrzebne są drużynowemu do prowadzenia gromady wodnej?

JR: Myślę, że przede wszystkim drużynowy wodnej gromady powinien mieć umiejętność przekazania dość skomplikowanej żeglarskiej wiedzy w ciekawy, łatwy dla zuchów sposób. No i oczywiście powinien tę wiedzę posiadać i rozwijać. Drużynowy jest dla zuchów przede wszystkim autorytetem i przyjacielem, który powinien wspierać ich w dalszym rozwoju.

PM: Jakie masz dalsze plany na rozwój gromady?

JR: Moim głównym celem jest dalsze zaszczepianie w zuchach miłości do harcerstwa i żeglarstwa. Planujemy wyjeżdżać na różnorodne biwaki, rajdy oraz organizować niepowtarzalne kolonie zuchowe. Dodatkowo staramy się zorganizować dla dzieciaków zajęcia na jachtach typu Optymist, aby pozyskaną wiedzę mogły wykorzystać w praktyce również w roku szkolnym.

PM: Bardzo dziękuję za udzielony wywiad i życzę wszystkiego dobrego na harcerskim szlaku!

phm. Piotr Michalak JR: Nie do końca był to mój wybór. Moja poprzedniczka, która zafascynowana była żeglarstwem, chciała pokazać dzieciakom, jakie jest ono cudowne. Również wtedy narodziła się moja miłość do wody, więc zdecydowałam, że chciałabym kontynuować to, co on rozpoczęła. Jak wykorzystuję ją w pracy wychowawczej? Przede wszystkim próbuję w formie gier i zabaw przekazać dzieciakom podstawy żeglarstwa, takie jak budowa jachtu, węzły, poprawne składanie żagle, etykietę żeglarską itd. W trakcie roku harcerskiego przeprowadzamy kilka zbiórek o tematyce żeglarsko-marynarskiej. A w trakcie biwaków i kolonii staramy się kształtować te umiejętności w praktyce. Trzeba przyznać, że praca ze specjalnością wodną w drużynie harcerskiej jest inna niż w gromadzie zuchowej. Między innymi większość zadań należy dostosować do wieku i umiejętności dzieci. Jednak uważam, że jest to idealny wstęp do ich żeglarskiej przygody.

PM: Jak na specjalność Twojej gromady zapatruję się szczep oraz rodzice dzieci i otoczenie gromady?

JR: Jesteśmy częścią Szczepu 58 Łódzkich Wodnych Drużyn Harcerskich i Gromad Zuchowych "Zdrowa Woda". Jest to idealna szansa na to, aby dzieci, które w gromadzie zuchowej zainteresowały się żeglarstwem, mogły dalej rozwijać swoje pasję i umiejętności. W drużynach harcerskich mają do tego idealne możliwości. Rodzice dzieciaków oraz nauczyciele bardzo wspierają nasze działania, ponieważ są zadowoleni, że zuchy robią coś ciekawego i niezwyczajnego. Nie wszystkie dzieci w tym wieku mają szansę na spróbowanie swoich sił za sterem łódki oraz na rozwinięcie różnego typu żeglar-

Strona 7


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Historia Rajdu Olszynka Grochowska w zbiorze plakietek (1958-2018)

60 lat temu, 23 lutego 1958 roku, w 127 rocznicę bitwy pod Olszynką Grochowską, dla uczczenia bohaterów powstania listopadowego, którzy w tej bitwie polegli, ówczesny Hufiec Warszawa Grochów zorganizował Turystyczny Rajd Olszynka Grochowska. Przez kolejne trzy lata, dzień ten stał się świętem Hufca Grochów. Od 1961 roku tradycje te, które stanowią bardzo ważny element patriotycznego wychowania dzieci i młodzieży, przejął nowopowstały Hufiec Warszawa Praga-Południe. Z niewielką przerwą, organizuje rajdy do dnia dzisiejszego Poniżej prezentuję zbiór plakietek Rajdu Olszynka Grochowska. Kilka wyjaśnień. W latach 1963-1964 rajdy się nie odbyły. W latach 1958-1959 nie było plakietek rajdowych, plakietka pojawiła się dopiero na rajdzie trzecim. Niektóre rajdy posiadały plakietki w kilku wariantach i wersjach kolorystycznych. I jeszcze jedna uwaga - plakietka 50-tego jubileuszowego rajdu zawiera błędny (1957) rok powstania rajdu. Życzę miłego oglądania.

hm. Jacek Czajka

Strona 8


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016

Strona 9


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Bitwa pod Stoczkiem

Bitwa pod Olszynką Grochowską była, jak wiemy, największą i najbardziej krwawą bitwą powstania listopadowego. Nie wygraliśmy jej, ale i nie przegraliśmy, i chociaż Polacy opuścili pole bitwy a Rosjanie na nim pozostali, to jednak dalszy ich pochód na Warszawę został zatrzymany. O tej batalii powiedziano już wiele, również na łamach naszego „Praskiego Świerszcza”. Natomiast dużo mniej wiemy o pierwszej wygranej w tym powstaniu bitwie, jaką była bitwa pod Stoczkiem Łukowskim. Warto napisać kilka słów o niej, ponieważ jako symbol walki i patriotyzmu, stała się częścią tradycji narodowej. Do dziedzictwa literackiego wprowadził ją Wincenty Pol, sławiąc w wierszu „Krakusy” męstwo polskiego żołnierza:

Grzmią pod Stoczkiem armaty, Błyszczą białe rabaty A Dwernicki na przedzie Na Moskala sam jedzie (…) Pieśń ta, wykonywana w tempie mazura, stała się niezwykle popularna wśród powstańców. Nie zaginęła wraz z przegranym powstaniem listopadowym, wspomnienie o Stoczku zagrzewało także do boju pokolenie powstańców styczniowych z lat 1863-1864. Bitwa 5 lutego 1831 r. w odpowiedzi na detronizację przez polski sejm cara Mikołaja I jako króla Polski do Królestwa Kongresowego wkroczyła licząca 115 tys. żołnierzy i 336 dział armia rosyjska. Jej wódz, opromieniony chwałą pogromcy Turków, feldmarszałek Iwan Dybicz Zabałkański był niezwykle pewny siebie. Sądził, że bez problemu pomaszeruje wprost na Warszawę i szybko stłumi powstanie. Tymczasem polski Rząd Narodowy wysłał korpus gen. Józefa Dwernickiego na Wołyń. Tam miał on wzniecić powstanie. Na wieść o wkroczeniu wojsk Dybicza Dwernicki został skierowany przeciwko II dywizji konnej gen. Fiodora Geismara.

Gen. Geismar zlekceważył nieprzyjaciela, traktując Polaków jako niewyszkoloną zbieraninę, dlatego też nie rozpoznał pola bitwy i pchnął w ciemno swoje oddziały. Od strony Seroczyna wysłał gen. Paszkowa na czele sześciu szwadronów wspartych 4 armatami, zaś sam na czele drugiego pułku wraz z 6 działami planował przejście od strony Toczysk i obejście Polaków na prawym skrzydle i atak od tyłu. Walka rozpoczęła się o godzinie 9 rano. Pierwszy zaatakował gen. Paszkow, który przedzierając się przez ciasne, leśne drogi musiał poruszać się trójkami. Rozwijając szyk pod ogniem polskiej artylerii pośpiesznie zajął pozycje i odpowiedział ogniem działowym swoich sześcio- i dziesiąciofuntówek. Ogień rosyjskiej artylerii boleśnie odczuła polska piechota zgrupowana w centrum, w szczególności zaś batalion 1 pułku piechoty płk. Rychłowskiego. Huraganowy ogień rosyjski zachwiał szykiem batalionu, który opanowany został tylko dzięki przytomności umysłu jego dowódcy. Dla dodania żołnierzom ducha, zaśpiewał donośnym głosem „Jeszcze Polska nie zginęła“. Gen. Dwernicki wiedział, że mimo bohaterskiego poświęcenia piechoty jego oddziały nie wytrzymają długo pod ostrzałem rosyjskich dział. Zdecydował się więc na ryzykowny manewr. Rozkazał mjr. Russjanowi szarżować pod górę na dywizjony rosyjskich strzelców konnych. Gdy polscy jeźdźcy zbliżyli się do wojsk rosyjskich, gen. Paszkow popełnił brzemienny w skutkach błąd, który zaważył nie tylko o losach jego kolumny ale i o losach całej bitwy. Zamiast wysłać kontruderzenie jazdy, kazał oddać w kierunku Polaków salwę z karabinów. Ogień rosyjskich karabinów z powodu zbyt dużej odległości nie poczynił wielkich szkód w polskich oddziałach. Ułani wyjechawszy na odległość 200 metrów ruszyli galopem. W tym momencie już nic nie mogło ich zatrzymać. Ranny mjr Russjan na czele dywizjonu 1 pułku ułanów starł sie z Dywizjonem Perejasławskim, zaś szwadron 2 pułku ułanów pod dowództwem kpt. Lewińskiego ruszył na armaty. Polacy w oka mgnieniu dopadli rosyjskich szeregów i przełamali je. Do walki włączył się również szwadrony 3 pułku ułanów pod dowództwem mjr. Wierzchleyskiego i kpt. Sadowskiego. Potężne natarcie Polaków doszczętnie załamało rosyjskie szeregi, które zaczęły się bezładnie wycofywać, tracąc – z wyjatkiem jednego – wszystkie działa! Wkrótce pozostali rosyjscy żołnierze salwowali się ucieczką a wielu kawalerzystów utopiło się w stawie u brzegów rzeki Świder. Zagładzie Paszkowa Geismar mógł się tylko przyglądać. Jego maszerująca wąskim traktem od strony Toczysk kolumna dopiero się rozwijał w linię bojową. Ustawił 3 dywizjon złożony z wirtemberskiego pułku strzelców konnych, wyposażony w baterię artylerii konnej i rozpoczął ostrzał polskich pozycji.

Rankiem 14 lutego polski oddział wkroczył do opuszczonego przez Rosjan Stoczka. Gen. Dwernicki wysunął swoje odziały na północny kraniec miasta, gdzie zajęły one pozycję na wzniesieniu u zbiegu dróg z Seroczyna i Toczysk. Osiem szwadronów ułanów blokowało drogę od Toczysk, pięć szwadronów w kierunku Seroczyna, a trzy szwadrony pozostały w odwodzie. W centrum znajdowała się bateria kpt. Puzyny, mogąca ostrzeliwać oba kierunki, którą osłaniałł batalion 1 pułku piechoty oraz dywizon 3 pułku strzelców konnych.

Strona 10


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016

Dwernicki nie tracąc czasu rozkazał atakować czterem szwadronom jazdy. Szarża jednak załamała się w ogniu rosyjskich dział. Wtedy do walki rzucił się sam Dwernicki. Porwał ze sobą odwód złożony z krakusów i dwóch szwadronów strzelców konnych i na ich czele, dając przykład męstwa i geniuszu wodza, ruszył do ataku.

Bibliografia źródłowa: Łepkowski T. ,Powstanie Listopadowe, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987, str.22,ISBN 83-03-01972-4 Ostapowicz D., Boreml 1831, Bellona, Warszawa 2010, str.88-89,ISBN 978-83-11-11708-2 Staniszewski M., Stoczek 1831, Edipresse-Kolekcje, Kraków 2015, ISBM 978-83-79-89096-5 Strzeżek T., Stoczek-Nowa Wieś 1831, Bellona, Warszawa 2010, ISBN 978-83-11-11947-5 Strony internetowe: https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1727306,Bitwa-podStoczkiem-walka-o-morale https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Stoczkiem https://historia.org.pl/2011/02/14/bitwa-pod-stoczkiem/ http://www.sekscinski.net/bitwy-historyczne/23-bitwa-pod-stoczkiem -14-luty-1831r http://lublin.ap.gov.pl/nauka-popularyzacja-i-edukacja/galerieonline/15-najwazniejszych-

Uderzenie polskiej kawalerii zachwiało szeregami Pułku Wirtemberskiego. Por. Dunin osobiście zarąbał szablą rosyjskiego dowódcę dywizjonu. Na ten widok carscy kawalerzyści rzucili się do panicznej ucieczki wpadając wprost na nadchodzące i rozwijające się szeregi 2 dywizjonu oraz resztę sił rosyjskich. Kto nie zawrócił konia, ginął od polskiej szabli. Rosjanie uciekali tratując kanonierów próbujących ratować działa. Geismar postanowił jeszcze stawić opór, ale jego oddziały, zdemoralizowane postawą kolegów, rzuciły się do ucieczki. Bitwa w końcowej fazie przerodziła się w serię potyczek rosyjskich dragonów i Kozaków z polskimi ułanami. Gen. Geismar ledwo uszedł z życiem, zawdzięczając je wyłącznie swojemu szybkiemu rumakowi. Bitwa nie miała większego znaczenia strategicznego, jednak jako pierwsza bitwa regularnego wojska polskiego z rosyjskim najeźdźcą miała ważne znaczenie symboliczne i podnosiła morale mieszkańców Królestwa Polskiego.

hm. Jacek Czajka P.S. Późniejsze losy głównych bohaterów boju pod Stoczkiem. Gen. Józef Dwernicki odniósł jeszcze dwa zwycięstwa, w bitwie pod Nową Wsią na Ziemi Radomskiej i pod Boremlem, na Wołyniu a po upadku powstania przez siedemnaście lat musiał przebywać na emigracji. Gen. Fiodor Geismar we wrześniu 1831 r. brał udział w szturmie na Warszawę, który zakończył listopadowy zryw i zdobył redutę, która do historii przeszła jako reduta Ordona. 3 pułk ułanów

Strona 11


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Echa urodzinowej gali Druh Stefan

Obozowy Ocypel Jego niewątpliwym dziełem jest ośrodek harcerski w Borach Tucholskich w Ocyplu. Choć podkreśla, że „to nie indywidualne dzieło – budowaliśmy go razem z kadrą instruktorską”. Uśmiecha się z satysfakcją, gdy dodaje: –Budowaliśmy go w latach ‘70 bez żadnego dofinansowa-

nia. W czynie społecznym. Nie dostaliśmy na ten cel od nikogo ani złotówki… Ośrodek stoi do dziś i w każde wakacje gości setki południowopraskich zuchów („w latach ’80 przebywało tam nawet 600 zuchów na kolo-

niach zuchowych”).

Trochę dziwnie się pisze o druhu Stefanie Romanowskim. Bo i jak na jednej stronie naszego czasopisma ująć sylwetkę człowieka, który nie jest żadną gwiazdą, żadnym celebrytą, a jednak znają go dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy, warszawiaków… Z tymi setkami tysięcy nie ma żadnej przesady. Już w 1977 roku, w harcerskim „Praskim Świerszczu” ówczesny podharcmistrz Michał Boni, tak pisał o druhu: „W ciągu dwudziestu lat zetknęło się z nim bezpośrednio lub pośrednio około 120 tysięcy młodych ludzi. Tyle bowiem osób przewinęło się przez drużyny i szczepy harcerskie Pragi Południe od roku 1957 do dzisiaj…”. Okazją zaś do dzisiejszego artykułu stały się 90. urodziny druha Romanowskiego, który nadal jest w świetnej kondycji. Gdy rozmawiamy przez telefon jego głos brzmi mocno i wyraźnie. Można odnieść wrażenie, że rozmówca ma nie więcej niż połowę rzeczywistych lat…

Wielu by wymieniać… Z perspektywy czasu wydaje się, że wspomniane lata osiemdziesiąte były złotym wiekiem dla harcerstwa. Hufiec Praga-Południe liczył ok. 10 tysięcy zuchów i harcerzy.– A w całej dzielnicy młodzieży w wieku szkolnym było 36 tysięcy – podkreśla druh. Czyli praktycznie co trzeci uczeń należał do ZHP. Nic więc dziwnego, że z tak licznej harcerskiej braci wyrosło wielu ludzi życia publicznego („Michał Boni został europosłem, ministrem

był śp. Paweł Wypych, w radzie Warszawy zasiada inny nasz wychowanek – Paweł Lech, Adam Czetwertyński też był radnym, oj, wielu by wymieniać…”).(…) Potrzebna siedziba Czuć smutek w głosie druha, gdy rozmawiamy o siedzibie Hufca. Od 1990 r. mieści się ona w dawnym ośrodku PZO nad Wisłą przy Wale Miedzeszyńskim. Sytuacja prawna pobytu tam harcerzy nie jest uregulowana, a warunki uniemożliwiają użytkowanie nieruchomości choćby zimą.

Hufiec potrzebuje naprawdę sensownej siedziby, aby w pełni móc prowadzić działalność na rzecz południowopraskiej młodzieży – druh potwierdza to, o czym od lat mówią inni członkowie kierowniczej kadry ZHP.

Wieczornica w CPK W sobotę, 17 lutego (na dwa dni przed urodzinami Druha), środowiska harcerskie zorganizowały jubileuszową wieczornicę w Centrum Promocji Kultury Dzielnicy Praga-Południe.

– Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że ze stuletniej historii ZHP aż 70 lat związane jest z druhem Romanowskim… –mówili na wieczornicy harcerscy działacze. W CPK był m.in. harcerski krąg z prawie prawdziwym ogniskiem, wspólne śpiewanie piosenek i pieśni, wspominki, prezentacje i wiele ciepłych słów o Jubilacie. Okupacyjne początki Stefan Romanowski urodził się w Warszawie i poza krótkim epizodem spędził tu praktycznie całe życie („do Powstania Warszawskiego miesz-

kałem na Woli, w 1945 r. przeniosłem się na Szmulowiznę, a teraz od połowy lat ’50 mieszkam na Grochowie”). Gdy go pytam o początki przygody z harcerstwem odpowiada krótkimi, wręcz żołnierskimi zwrotami: –Rok 1942. Szare Szeregi.

„Zawiszacy”. Rozmawiamy o czasach okupacji.– Tajne zbiórki mieliśmy raz w tygo-

dniu –wspomina druh.- W „Zawiszakach” realizowaliśmy program typowo harcerski, a potem, w Szkołach Bojowych, już bardziej w kierunku wojskowym. Były takie elementy, jak terenoznawstwo czy wywiad. W 1945 r. zorganizował międzyszkolną Praską Drużynę Harcerską, która działała przy bazylice przy ul. Kawęczyńskiej.

Strona 12

Harcerskie małżeństwa Stefan Romanowski jest autorem opracowań dokumentujących historię ZHP na szeroko pojmowanej Pradze Południe. Właściwie to sam jest chodzącą historią, z której należy czerpać garściami. Ma przy tym znakomitą pamięć. Bez wahania wymienia choćby nazwiska pierwszych „harcerskich małżeństw” sprzed pół wieku („to było w urzędzie

na Mycielskiego, a gratulacje nowożeńcom składał sam przewodniczący Rady Narodowej”). Takich harcerskich małżeństw, par skojarzonych w Hufcu Praga Południe, jest ponad osiemdziesiąt. Kilka z nich było na wspomnianym Jubileuszu druha w CPK. Razem z nim stanęli do pamiątkowego zdjęcia.

Adam Rosiński "Mieszkaniec" Nr.4 (702) Warszawa 22.02.2018r.


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 List gratulacyjny Michała Boni

Michał Jan Boni Urodzony 10 czerwca 1954 w Poznaniu – polski polityk i kulturoznawca. W roku 1990 i w latach 1992- 1993 podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej, w 1991roku minister pracy i polityki socjalnej, od roku 2008 do 2009 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w latach 2009 2011 minister-członek Rady Ministrów i przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, od roku 2011 do 2013 minister administracji i cyfryzacji. Poseł na Sejm I kadencji a od 2014roku do dzisiaj, deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji. W latach 1970-1978 czynny instruktor naszego hufca w stopniu podharcmistrza. Drużynowy a później zastępca komendanta szczepu 295 WDHiZ.

Napisane Wieczorkiem czyli kolonia zuchowa oczami praktykanta

Dzień 1 – wyjazd z Warszawy Dzisiaj było całkiem spokojnie. Może dlatego, że prawie całą drogę spałem, ale o tym za chwilę. Rano byłem jeszcze w Warszawie, nawet pamiętam, jak Kinia [1] pytała, czy jestem zestresowany. Oczywiście nie byłem, żałowałem tylko, że będę praktykantem, płakałem: bardzo. Przespałem niemal pół drogi do Ocypla, ale jakiś niegrzeczny zuch mnie obudził. Okazało się, że była to druhna Matylda (dalej nazywana Mati). To będzie bardzo długa kolonia. Gdy przyjechaliśmy do Ocypla, podniósł się dziki ryk zuchów: - Ale super! Jej, dojechaliśmy! Wee, ale fajnie! Nie wiem, jaki to ma cel, no chyba każdy zauważył, że jesteśmy już w Ocyplu, chcą się pochwalić swoją spostrzegawczością, czy jak? Dla mnie to przyznanie się do jej braku. Przypomniałem sobie taką historię: kiedyś Indie nawiedziła plaga kobr. Ten, kogo oni tam mieli za władcę, postanowił płacić pięć zyla za każdy przyniesiony ogon kobry. Chodziło mu o to, aby ludzie zaczęli kobry zabijać. Nie przewidział jednak, że ludzie zaczną hodować kobry na ogony, aby je sprzedać za duże pieniądze. No ale jak już to zauważył, to cofnął te benefity płynące z oddawania ogonów kobr. I teraz robi się śmiesznie, bo ludzie wypuścili te hodowane kobry, w efekcie pogłębiając plagę. Beka. W każdym razie dzień skończył się zabawne, gdzieś pomiędzy przyjazdem a wieczorem pewien zuch zwany Wiktorem (podobno znany w całym namiestnictwie) wybił szybę. Ale to nie była zwykła, standardowa szyba. Ta szyba była na wysokości dwóch Wiktorów! Jak on to zrobił, do dzisiaj pozostaje zagadką, chociaż powstało kilka teorii spiskowych. Zanim poszedłem spać, postanowiłem się umyć, bo bycie czystym i nieśmierdzącym druhem to podstawa budowania autorytetu. Jako psy praktykanci śpimy wspólnie w jednym domku, co jest kłopotliwe, gdy koledzy z 32 kończą zajęcia wcześniej – a ja na przykład się myję albo jestem na jakiejś radzie gromady, z której nie chcą mnie wypuścić a potem mówią, że mogłem zawsze wyjść. Kiedyś się zemszczę, Mati. Kiedyś się zemszczę, Alaś [2]. W każdym razie, w ogólnym rozrachunku, nie żałuję tego, że obudziłem kolegów z 32, bo jutro i tak oni się zrewanżują. Dzień 2 Jak pisałem wczoraj, rankiem obudzili mnie wspaniali koledzy z 32. Nie zgadniecie - poszli się myć. Jeszcze ktoś sądzi, że karma nie istnieje? Zapraszam na kolonię na stanowisku praktykanta. Miałem wstać o 8.30, ale wstałem o 7.40, więc poszedłem spać na czterdzieści minut. Wstałem oczywiście o 8.39. Gdy doszedłem do kolonii, nikogo nie było, więc pomyślałem, że wszyscy już jedzą. Na stołówce dowiedziałem się, że miałem wstać jednak o 7.50.

Strona 13


Praski Świerszcz

Nr 19

Styczeń 2016

Jakiś zuszek zbił talerz. Byłem święcie przekonany, że był to ten słynny Wiktor, tak samo jak Karolina (ta druga, Zielińska), która krzyknęła: Wiktor!. - Okazało się, że to nie on, kto by się spodziewał. Ale Wiktor się bardzo obraził i było mu bardzo smutno. Wracając do spraw bieżących – na śniadanko była pasta jajeczna. Ostatni raz pastę jajeczną jadłem na obozie miesiąc wcześniej. Tak mi wtedy zasmakowała, że udałem się do kuchni w nocy i ukradłem cztery menażki wypełnione tą pastą i zjadłem jej bardzo dużo. Tak samo dzisiaj pasta jajeczna była bardzo pyszna, niestety nie dano mi jej trochę więcej. Bardzo to przykre, ale na szczęście znalazłem jakiegoś zucha niejedzącego jajek. Wiśnia, jak każe na siebie mówić Überkucharka, narobiła tego tyle, że na obiad usmażyła tę breję i kazała nazywać je kotletami, które jednak były bardzo smaczne. Po obiedzie robiliśmy pionierkę naszej pięknej kolonii, w zasadzie nie my, tylko ja i druh Alaś. Wyszła nam cudnie, chociaż brakowało gwoździ (w Stężycy na obozie, który od dawno stał, było ponoć kilka kilogramów, co stanowiło dodatkowy powód mojego rozsierdzenia). Zrobiliśmy bramę, będącą norą królika, którą postanowił zdewastować nam któregoś dnia druh Olek. Zrobiliśmy (no dobrze, ja zrobiłem) rewolucyjny, wspaniały maszt, z którego w każdej sekundzie możemy zdjąć masztówkę, co i tak przydaje się tylko na koniec kolonii, ale to było bardzo rewolucyjne. Mieliśmy też hamak, którego w zasadzie nie można wpisać w żaden dogmat naszej obrzędowości (Alicja w krainie garów czarów), ale był bardzo fajny, więc go zatrzymaliśmy. Potem, po kilku dniach, mieliśmy też namiot należący do druha Zula (phm. Krzysztof Kowalczyk) i jego wspaniałych dzieci. Ten namiot pomagaliśmy mu postawić, oczywiście namiot tak jak każdy sprzęt harcerski był przegniły, ograbiony nawet z linek i musieliśmy dorabiać własne. Założę się, że za kilka miesięcy ten, kto ograbił ten namiot, będzie narzekał, że są tutaj prowizoryczne linki zrobione z gwoździa i snopki zabranej pożyczonej od pana Jerzego [3]. To chyba naprawdę problem harcerstwa - w zasadzie własność nie istnieje. Zawsze mówiłem, że socjalizm nie działa. Drużynowa Magdalena Szklarska wbija się do namiotu, pobiera podatek w wysokości 20% objętości paczki chipsów. Nikt nie protestuje, a NAP [4] został naruszony. Pies Praktykant Piotr Wieczorek zjada wszystkie kiśle kupione dla praktykantów, nikt nie protestuje. Więcej, Kinga kupuje mi nowe! Co się dzieje! Czy ktokolwiek słyszał tutaj o mechanizmach rynkowych albo chociażby czytał manifest libertariański? Wracając do naszej pionierki - przynieśliśmy trochę patyków na ognisko kadrowe całej gromady. I na tym skończyłaby się nasza pionierka, gdyby nie mój zmysł prawdziwego złomiarza harcerza – wyjąłem gwoździe ze starych żerdek. Niby takie oczywiste, ale nikt na to nie wpadł. Właściwie to trochę tak, jak z poetami: biorą oni te wszystkie piękne idee, o których istnieniu mgliście zdaje sobie sprawę każdy, ubierają je w słowa i sprzedają za setki pieniędzy. To nieistotne. Dzień się już kończy, a ja już po dwóch dniach na kolonii zauważyłem, czym różni się kadra harcerska od zuchowej. Harcerska nie tylko mnie obraża, ale jeszcze daje różne kary fizyczne w rodzaju „padnij” i nagany do książeczki harcerskiej, której nie wpisuje, abym przez cały obóz był grzeczny, bo jeszcze sobie "przypomni". Oczywiście ja to przejrzałem i jestem niegrzeczny automatycznie. Zuchowcy natomiast tylko obrażają, i to w mniej wysublimowany sposób, co jest fajne. W ciągu dnia, gdy ja robiłem za darmową siłę roboczą, zuchy ozdobiły swoje pokoje. Oczywiście użyły krepiny i na tym skończyła się ich inwencja twórcza. Zauważyłem, że zuchy kursowały pomiędzy swoimi pokojami, i gdy w jednym z pokojów pojawiał się pewien rodzaj ozdoby, pozostałe pokoje natychmiast dostosowywały się do ogółu. Te pokoje były obrzydliwe, umieszczenie w nich pięciu kawałków krepiny było jak położenie kwiatu na grobie. Niby powinno być lepiej, ale po dwóch dniach jest trochę bardziej smutno.

Strona 14

Nr 41 Marzec 2018

Pokoje zostały ocenione w skali od jednego do dziesięciu odpowiednio: 10 dziewczyny, 10 - drugie dziewczyny i standardowe 4 chłopcy. Dzień 3 Dzisiaj obudziłem się o 6.30. Nie mogłem zasnąć, więc postanowiłem się rozruszać – na kolonii miałem być o 8.00, więc poszedłem sobie nad jezioro. W zasadzie nic ciekawego tam się nie wydarzyło, ale w pewnym momencie przyszło trzech bezdomnych (chociaż do złudzenia przypominali obywateli Ocypla) i zaczęli śpiewać (?), więc się ulotniłem. Wróciłem do mojej kolonii i zaprowadziłem dzieciaczki do stołówki, oczywiście jeden z zuszków po drodze rozbił sobie kolano i musiałem polecieć do piguły, która jest bardzo niemiła. Ruda kucharka podała nam glutenowy chleb, czym prawie zamordowała jednego z chłopców, chociaż jak się teraz zastanawiam, to taki sam chlebek jadł wczoraj i przedwczoraj, więc w teorii do jutra powinien być już martwy. Będzie trzeba chować go na zdjęciach, no trudno. Chyba, że to słynne placebo działa też na trujące jedzonko. To by wyjaśniało, dlaczego tylko mały procent ludzi jedzących tę trującą rybę z Japonii umiera – po prostu reszta nie wierzy, że ryba może cię zabić. Śniadanie minęło bez problemów. Po powrocie robiłem dalej pionierkę, rozwaliłem sobie dwa palce i trzy żerdki, więc jako naczelny logistyk chorągwi uznaję ten czas za doskonale wykorzystany. Ja przepraszam bardzo, że nie opiszę tutaj bloku porannego, ponieważ robiłem pionierkę i leżałem na hamaku. Potem jedliśmy obiadek, w czasie którego jakieś dziecko trzymało talerz od spodu, podczas gdy kucharka nalewała zupę. Nietrudno się domyślić, że dzieciak biegł do stołu bardzo szybko, i tutaj zaczyna się dowcip, bo rozlał kolejno wszystkie zupy na stole, czym wywołał płacz zuchów i tych większych zuchów, czyli kadry oczywiście. W czasie bloku poobiedniego lataliśmy z zuchami po Ocyplu szukając pana Jerzego oraz Królowej. Problem w tym, że nie wiedzieliśmy, której królowej mamy szukać – jednak mój sprawny umysł zrozumiał, że królowa jest tylko jedna i polecieliśmy do domku komendantki. Śmiesznie było z panem Jerzym, bo nie mogliśmy go znaleźć w jego warsztacie naturalnym środowisku, więc zaczęliśmy go wołać. Po chwili, zwabiony, przyszedł i podpisał nam karteczkę, że mu pomogliśmy. Dzień był bardzo fajny. Czytałem gazetę. Król [5] nie napisał felietonu. Poszedłem do „Błękitnych”, u których jutro mam praktyki, powiedzieli mi, że mam jutro wstać o 7.30 i zanieść dziecko do piguły, której nie lubię. Najgorszy dzień kolonii. [1] Kinia – pieszczotliwe określenie Kingi Żelechowskiej, komendantki kolonii oraz Szczepu 32. [2] Alaś – Alan Dziubras, przyboczny w gromadzie Matyldy. Tak jak ja. [3] Pan Jerzy – głowa magazynów Ocypla, najbardziej rozpoznawalny kwatermistrz. [4] Non-Agression Principle – zasada nieagresji, jeden z dogmatów libertarianizmu. [5] Król, Krul – żartobliwe określenie obiektu uwielbienia kuców Janusza Korwin-Mikkego. (cdn.)

ćwik Piotr Wieczorek przyboczny 160 WGZ „Wolni Ciutludzie”


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016 Kącik Poezji Filip Kamać

Urodzony 28 lutego 1992 roku w Warszawie. Absolwent XXIII Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Autor pięciu tomików poezji pt. ,,Liryki”, ,,Liryki niebiańskie”, ,,Liryki alpejskie”, ,,Liryki białoruskie”, ,,Liryki rozkoszne” oraz jednego utworu prozatorskiego pt. ,,Jaskółcze Gniazdo”. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Wiersza Klasycznego ,,o Buławę Marszałka”. Członek Klubu Literackiego ,,Nasza Twórczość” działającego przy Stowarzyszeniu ,,Wspólnota Polska”.

Tu gromko nam wolność wybrzmiała pamięci poległych w Bitwie o Olszynkę Grochowską powstańców listopadowych dnia 25 lutego 1831 r.

Tu gromko nam wolność wybrzmiała Od czasu rozbiorów i zdrady. Tu naród przeciwko tyranom W bój rzucił wściekłości armady. Nie chcemy Moskala, cóż po nim? On tylko nam ucisk zadaje. My chcemy swobody na ustach I w życiu i cieszyć się krajem. Wnet żołnierz na koniu przybywa: – Wróg blisko, ach wodzu, co robić?! Generał mu tylko trzy słowa: – Tyrana rozgromić, rozgromić! I szable do boju powstańcy Wyjęli jak zemsty symbole, Lepiej dziś umrzeć tu, w walce, Niż umrzeć w niewoli padole. Walka nie była zwycięską, Nie była też walką przegraną, Lecz Polak Moskala pogonił, Sprzeciwił się krwawym panom. Dziś w miejscu, gdzie wolność powstała – Krzyż stoi, mogiła powstańców, I jasno dziś krzyczy jak działa, Że Polsce nie trzeba kagańców!...

Ach święta miłości kochanej ojczyzny!

Bitwa pod Grunwaldem – 15 lipca 1410 r. Pod wioską Grunwald bitwa Europy, Szczęk mieczy, huk armat, koni galopy. Tutaj Krzyżaka, co podły, przebiegły, Hufce, oddziały, tu padły, tu legły. Tu Rusin, tu Litwin – po stronie Korony. Na przedzie Zawisza Czarny wsławiony W rycerskich turniejach, siewca cnót wszelkich, Wzór oto rycerza, Polak oto wielki. Stojąc Krzyżaków w słońcu pełnym siły, Dwa nagie posłały miecze, co lśniły – Z intencją, iż może mało wojsk mamy, Bo tylko stoimy bez ruchu i trwamy. Na tę zniewagę wtenczas sił chorągwie – Wnet w bój ruszyły, ten trzaska, ten rąbie, Polak, Litwini, Rusini, Tatarzy... Razem do boju prą Czesi, Szwajcarzy. Polak w tej bitwie triumf odniósł, zwycięstwo. Krzyżak zaś podły, on okrył się klęską. Król z Litwy wojskom koronnym przewodził – Racja, lecz Polak, nie Litwin, triumf zrodził. Warto pamiętać, że króla od hańby Sztandar uchronił, i przy tym ostańmy: Wielkie zwycięstwo – oto prawda taka – Jednym z największych w historii – Polaka!... Bitwa pod Wiedniem – 12 września 1683 r.

na cześć Tadeusza Kościuszki

Kiedy Europie muzułmanów hordy – Dzikie, pogaństwa śpiewając akordy, Ach święta miłości kochanej ojczyzny! Wiarę bez Boga nam narzucić chciały, Ty w sercu Kościuszki niejako płomienie, Ruszył na odsiecz polski orzeł biały. Błyszczałaś podobnie jak słońce ogniste, Wodzu-marszałku wróć do nas kochany! On Polsce zaś błyszczał niejako zbawienie! Wezyr turecki Wiedeń jął oblegać. w hołdzie marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu Niemiec, Austriak, na kim ma polegać? W Ameryce bił się dla wolności krwawo. Na kim Europa również, ach! cała? – Dziś – Kościuszko – słowem dla niej dumWodzu-marszałku wróć do nas kochany! Ta, co z Chrystusa przed wiekiem powstanym, Zejdź w Polskę, zstąp z niebios, Polska – ła. Imię złotem szyte i owiane sławą. ojczyzną. Na kim? Odpowiedź brzmi zawsze jednako Pamięć! Nie dla ciebie groby ani trumny. Niech żywot Polaka będzie pisany – Kiedy w końcu wybił zegar, głosząc poKrwią i odwagą, stałością i blizną. Oddajcie tę sprawę chwackim Polakom, mstę, Skrzydła trzepocą anielskiej postaci – Tej, która w świecie wiary, cnót stróżem, Powstał naród na twe słowa – wielkiej roWodza narodu, monarchy dusz polskich. Była, jest, będzie – jej zawsze przedmuty: Wszyscy jesteśmy my przecież Polacy, rzem. – Ja przysięgam! Tak dopomóż, Boże, Śpiewajmy więc razem jedności zgłoski! Ruszyło z impetem wojsko, husaria. Chryste! Złączmy się wszyscy pod jego sztandarem. Na odgłos trzepotu skrzydeł janczaria, Utrwal w głębi, w sercu moim – miłość Bądźmy jak jedno, ach bracia i siostry! Na widok rycerzy w skórach na koniach – cnoty. Czcijmy w swych sercach historię i wiarę Uciekła turecka, padła na błoniach. W pierwszym boju – on, Kościuszko, hetI nie pozwólmy, by spory w nas wzrosły. To króla zasługa – hetman Sobieski man chłopów: O, żadne słowa nie spiszą miłości, Władzom jednakże triumf oddał niebie– Racławice! Dalej, naprzód, kosynierzy! Idei oddania, hołdu mistrzowi. skim My wierzymy w Polskę i jesteśmy gotów Niechaj marszałek skąpany w światłości! I rzekł po bitwie, jak piszą Lechici: Bić się zawsze, bo nie ginie ten, kto wierzy! Niech czasem radę da jakąś uczniowi. ,,Venimus, vidimus et Deus vicit”. O, nigdy nie zgaśnie płomień w mej duszy, Naczelniku! Aż do końca słowom roty To znaczy, że przybył tabun żołnierzy. Byłeś wierny, hetman chłopów w całym Nigdy nie wrzucę na szafot idei, Zobaczył, w zwycięstwo hetman uwierzył, ciele! Skały wierności czas nigdy nie skruszy Triumf oddał Bogu, niewiele wziął sobie, Tyś utrwalił w sercach miłość cnoty Dla wodza-marszałka – monarchy nadziei! Dziś w dziejach wielki i w ojczystej moI wziął udział w nieśmiertelnym losów Lata minęły i czasy są inne, wie… dziele… Ty jednak żyjesz, rozpalasz płomieniem, Żyją w sercach ideały niewinne, Tyś jest serc naszych i dusz uwielbieniem!

Strona 15


Praski Świerszcz

Nr 19

Nr 41 Marzec 2018

Styczeń 2016

(Ciąg dalszy Kącika Poezji) Kochać Polskę

Poczet władców na Wawelu

Kochać Polskę to nie głosić Piękne o niej tylko słowa, Lecz to dla niej trud ponosić, Bo czyn trwalszy niźli mowa. Kochać Polskę to nie śpiewać Pieśni, hymny, wszelkie roty, Kiedy wolność nam wybrzmiewa, Lecz gdy trzaska bat despoty. Kochać Polskę to nie dzielić Jeden naród polski przecież, Lecz się łączyć w pięknej bieli I czerwieni barw duecie. Kochać Polskę to nie marzyć O wielkości jej, potędze, Ale czynić, a się zdarzy Wielkość, która w dziejów księdze. Kochać Polskę to nie składać Oręż, broń, gdy trud, przeszkody, Lecz wciąż stać na barykadach I stałością kruszyć kłody. Kochać Polskę to nie płakać I rozwodzić się nad klęską, Lecz triumf sławić, właśnie taką, Polska winna być zwycięską! Kochać Polskę to nie wszystko. Kiedy trzeba oddać życie, To ze śmiercią stanąć blisko – To Polakiem właśnie bycie. O ty, który z Boga w wierze, Co się mienisz orła znakiem, Powiedz: czy na pewno, szczerze, Chcesz ty ciągle być Polakiem?...

Poczet władców na Wawelu, W mieście Kraka dziś spoczywa. Bohaterów, królów wielu Krypta zamku dziś ukrywa. Tu Sobieski, tu Piłsudski, Tu Kazimierz Wielki leży. Tu swój żywot złożył ludzki Polskiej ziemi kwiat rycerzy. Tu Jagiełło, tu Słowacki, Tu Mickiewicz, tu Batory, Tutaj leży ród sarmacki. Cześć im, chwała, hołd, splendory. Tu Kościuszko o wolności Ciągle będzie nas nauczał, Że innego od miłości Do drzwi swobód nie ma klucza. Niechaj Wawel nam wspomina Wielkość dziejów, trwałość mowy. Niech wie o tym każda gmina, Żeśmy naród, szczep piastowy. Niech wie o tym i pamięta, Żeśmy wszyscy Jagiellony I że nasza wielkość święta Trwała, póki biły dzwony. Poczet wielkich cnót rycerzy Na Wawelu dziś spoczywa. A ten kraj, co w niego wierzył? Jak on – powiedz – się nazywa? To kraj dumny i zwycięski, Lśniący, w blasku świętej chwały. Polska! Polska! się nazywa Ten wspaniały kraj nasz cały!

Co nas czeka w najbliższym czasie? Rada Szczepowych Dnia 6 marca 2018r., o godz. 18.30 w siedzibie hufca przy Wale Miedzeszyńskim 375 odbędzie się kolejna comiesięczna Rada Szczepowych na którą zapraszamy komendantów szczepów i szefów hufcowych zespołów.

Komisja Stopni Instruktorskich W dniu 8 marca 2018r. od godz. 18.30, w siedzibie hufca, rozpoczyna pracę Komisja Stopni Instruktorskich. Spotkania z osobami zainteresowanymi wg. wcześniejszych zgłoszeń w umówniku.

Zespół Historyczny Hufca 14 marca 2018r, o godz.19.00, w Klubie Mieszkańca, przy ul. Skaryszewskiej 10, odbędzie się spotkanie zespołu historycznego. Wszystkich zainteresowanych historią naszego hufca oraz osoby, które chciałyby zostać członkami zespołu serdecznie zapraszamy. Szef zespołu.

Namiestnictwo Zuchowe Wyjątkowo w poniedziałek, 19 marca 2018r., o godz. 18.30, w Szkole Podstawowej nr.163, przy ul. Osieckiej 28/32, odbędzie się zbiórka Namiestnictwa Zuchowego „Praski Świerszcz”.

Ekstremalne Powitanie Zieleni 24 marca 2018 roku (sobota), na terenie rezerwatu króla Jana III Sobieskiego, odbędzie się Rajd Ekstremalne Powitanie Zieleni. Wszystkie trzy trasy : zuchowa, harcerska i starszoharcerska startują o godz. 10.00. Regulamin i formularz zgłoszeniowy znajdują się w hufcowym Biuletynie.

phm. Julita Przesmycka komendant rajdu

hm. Jacek Czajka

Strona 16

Zespół redakcyjny:

Kontakt z redakcją:

- hm. Jacek Czajka - hm. Róża Karwecka - hm. Adam Czetwertyński - phm. Jan Korkosz - phm. Stanisław Matysiak - pwd. Marta Czajka - ćwik Kacper Walczak

hm. Jacek Czajka tel. 605 229 279 email: jacek288@onet.eu jacek.czajka@ pragapoludnie.zhp.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.