łódzkie
1(26) marzec / kwiecień
2022
m a g a z y n
TUNE | Każdy koncert gramy tak, jakby miał być ostatnim Katarzyna Radziejewska i Michał Jesionowski | Sztuka rekomendacji Jan Niedźwiecki | Radość i ekscytacja Immergas | ...bo Kobiety mają Moc
Zamieszkaj bliżej natury
Energooszczędne domy już w sprzedaży Sprawdź na: www.alejadrzew.pl
Auto AutoSalon SalonSp. Sp.z zo.o. o.o. Zgierz, ul. Łódzka 28 ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa ul. Wiejska 5, 10-200 Warszawa Łódź, ul. Brukowa 2 Łódź, ul. Przybyszewskiego 176 tel. 42 612 12 22
www.jaszpol.pl
Dzień dobry „Róbmy swoje! Pewne jest to jedno, że Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce!” (Wojciech Młynarski i Jerzy Wasowski) Wojna w Ukrainie całkowicie zburzyła nasz dotychczasowy styl życia. Wstrząsnęła, sponiewierała emocjonalnie i rozbiła psychicznie. Pokazała jak łatwo stracić pewność, stabilizację i przewidywalność następnego dnia. Odgłos strzałów, bombardowanie miast, rozpacz ludzi – to wszystko widzieliśmy zwykle w serwisach informacyjnych. I zwykle działo się to gdzieś tam, za górami i morzami. Tym razem wojna zapukała do naszych drzwi... Parę ostatnich tygodni to dla mnie czas pełen emocji, które wciąż nie dają się opanować. Cały czas widzę zmęczone, zapłakane i pozbawione nadziei twarze kobiet i dzieci uciekających przed koszmarem. Wciąż nie pojmuję, jak mogło dojść do takiego dramatu, nie mam najmniejszego pojęcia, jak on się skończy dla milionów Ukraińców i co się stanie z tymi, których przyjęliśmy do naszego domu. Wielki szacunek należy się dziś bohaterkom i bohaterom, którzy walczą o Wolną Ukrainę. Dają z siebie wszystko. Czasami to, co najdroższe – życie. I choć ich bohaterstwo trudno porównać z jakimkolwiek innym, to jednak oddajmy też szacunek tym, którzy z ogromnym poświęceniem pomagają kobietom i dzieciom wygnanym do obcego kraju, przyjmują pod swój dach i dzielą się tym, co mają. Dzięki temu Polska jest dla nich mniej obca, a my, pomimo pokręconej przeszłości, bardziej bliscy. I wcale nie chodzi o to, żeby werbalnie ten szacunek wyrazić. To zostawmy politykom. Ja swój szacunek wyrażam tak, jak umiem najlepiej, swoją pracą. Bo trzeba teraz być silnym, odpowiedzialnym, zdeterminowanym i, jak w piosence, robić swoje. I gdy ktoś tak samo, jak ja targany emocjami, pyta mnie, czy to dobry czas na to, by chwalić się sukcesami firmy, opowiadać o nowych projektach i zdobytych kontraktach, to mówię z pełnym przekonaniem: – Tak, to bardzo dobry czas! Najlepszy. Mam spory kłopot z tym, żeby sobie wyobrazić jak to będzie za miesiąc, za pół roku, za rok... Już grubo ponad milion osób przekroczyło naszą granicę. Ta ludzka fala, głównie kobiet i dzieci, wciąż się przelewa. Oni czekają na naszą pomoc, a my chcemy im pomóc. Nie szukajmy zatem cudownych rozwiązań, bo takich nie ma. Róbmy po prostu swoje. Pracujmy, płaćmy podatki, budujmy kraj mocny swoją gospodarką. Przedsiębiorcy niech rozwijają swoje biznesy, realizują nowe projekty i kontrakty. Dzięki temu stać nas będzie na pomaganie tak długo, jak będzie trzeba. Aż do chwili, gdy na zmęczonych i zapłakanych twarzach naszych gości pojawi się uśmiech i nadzieja. Miłej lektury Redaktor naczelna 4
Pięknych Bożego ZamawiajŚwiąt kwiaty z dostawą Pięknych Świąt Bożego Narodzenia, zdrowia z naszej kwiaciarni online Narodzenia, zdrowia i radości z każdego dnia i radości z każdego dnia 2022 roku! 2022 roku! Życzy Rodzina Życzy Rodzina Skrzydlewskich Skrzydlewskich
www.skrzydlewska.pl www.skrzydlewska.pl
kwiaciarnieskrzydlewska kwiaciarnieskrzydlewska
kwiaciarnieskrzydlewska kwiaciarnieskrzydlewska
SPOTKANIA 14 22
TUNE Każdy koncert gramy tak, jakby miał być ostatnim Tier Capital Najlepsze przed Nami!
30 32 40 42 43 46 49 50 52 54 56
Jarosław Kluska Droga pełna wyzwań Immergas …bo Kobiety mają Moc Marcin Ślawski Dlaczego warto znać wartość swojej firmy? Mateusz Stypułkowski i Daniel Marczak Stworzyliśmy wizjonerski plan Katarzyna Radziejewska i Michał Jesionowski BNI jest dla wszystkich, ale nie dla każdego Justyna Marut i Witek Buraczyński Dostrzec potencjał w zmianie Kwiaciarnia H.Skrzydlewska Bukiety online czemu nie! Kwiaciarnia H.Skrzydlewska Kwiaty są dobre na każdą okazję Peugeot Nowy Autoryzowany Serwis w Grupie Jaszpol Michał Woszczek Meridian okrągłe 10 lat w Łodzi Marcin Kaczmarek i Bartłomiej Noga Łódzki NiK z sukcesami
58 62 64 66 68 70
Monopolis Kulinarny przewodnik Konrad Witkowski Zaskakujące Święte Niemcy Wolt Zamów jedzenie i kupuj przez aplikację Alfabet Mandorii Malwina Dziechciarow i Marcin Grabarczyk Tak pachną Portugalia i Polska Niciarniana Park Sypialnia pełna dobrego snu
72
Michał Kowalski Tu kluczowe są trzy liczby
74
Grupa Jaszpol Dacia Jogger wjeżdża na salony
78 80 82
Izabela Pietruszka-Kluska Ballada o włosach Grażyna Maciejewska i Magdalena Malinowska Tu odnajdziesz spokój Medicover Optyk w Łodzi Zadba o wzrok i… słuch
84 86 88
Teatr Powszechny Łódź znów teatralną stolicą Polski Sieradz Zajrzyj do świata Antoine’a Cierplikowskiego Jan Niedźwiecki Radość i ekscytacja
94 95 96
Mateusz Lipski Nic dwa razy! Kasia Malinowska Spróbuję… Kamil Maćkowiak Odpowiedzi brak
BINZES
STYL ŻYCIA
SMAKI
MOTORYZACJA
URODA
KULTURA
FELIETONY
Wydawca RSMEDIA Robert Sakowski Redakcja 509 499 400 91-174 Łódź, ul. Romanowska 55i lok. 46 redakcja@lifein.pl www.lifein.pl
6
Redaktor naczelna Beata Sakowska Współpracują z nami Mateusz Lipski Kamil Maćkowiak Katarzyna Malinowska
Foto Izabela Urbaniak Magdalena Kaczmarek Justyna Tomczak Grafika i skład KosMedia Jarosław Kosmatka Identyfikacja i lifting layoutu
Patronaty 509 499 400 patronaty@lifein.pl Reklama reklama@lifein.pl Katarzyna Stawicka 660 440 904 Damian Karwowski 727 925 865
polecamy
Dama polskiej piosenki FILHARMONIA ŁÓDZKA Znakomita artystka, wielka sceniczna osobowość – Edyta Geppert tym razem zespołem Vasie zaśpiewa piosenki, które cieszą się wielką popularnością wśród słuchaczy, a do tej pory były znane jedynie z nagrań płytowych. Edyta Geppert jest znana z tego, że z wielką starannością buduje swój repertuar. Jej precyzyjnie wyreżyserowane recitale są rzadką okazją usłyszenia prawdziwych perełek polskiej piosenki literackiej. Wśród tekstów prezentowanych przez nią w kunsztownej oprawie muzycznej są te, napisane m.in. przez: Agnieszkę Osiecką, Wojciecha Młynarskiego, Jonasza Koftę, Jacka Cygana czy Magdę Czapińską. 27 marca, godz. 19
OFF-Północna festiwal TEATR MUZYCZNY Spektakle, koncerty i recitale, a nawet literacki stand-up – na program tegorocznej edycji festiwalu OFF-Północna złoży się kilkanaście pozycji. Nie zabraknie festiwalowej premiery i tytułów, które zdążyły już wzbudzić emocje publiczności, jak krakowska „Kora. boska”, „Bronisław Piłsudski was here. Musical na wałki” Fundacji Pomysłodalnia czy monodram Anety Todorczuk zbudowany wokół piosenek Sinead O’Connor. Program tegorocznej edycji Festiwalu wpisuje się w hasło, które przyświeca Teatrowi Muzycznemu w Łodzi u progu trzeciego roku pandemii. Jest to cytat z listów Sławomira Mrożka: „Teatr jest praniem sumienia”. – Chcemy, by prezentowane przez nas spektakle wzbudzały głęboką refleksję. W tym roku towarzyszy nam podwójna trema. Nie tylko gościmy wspaniałych artystów, ale sami wystawiamy się na ocenę publiczności – mówi Krzysztof Wawrzyniak, kierownik artystyczny i pomysłodawca Festiwalu OFF-Północna. –Już pierwszego dnia Festiwalu zapraszamy na premierowe „Preludia”. Festiwal potrwa od 2 do 10 kwietnia
Great September ŁÓDZKIE KLUBY MUZYCZNE Artur Rojek, który kieruje OFF Festivalem i Łukasz Minta, twórca Spring Break, oraz miasto Łódź połączyli siły w nowej inicjatywie. Great September będzie miejscem spotkań branży muzycznej i szansą dla zespołów z całego kraju, by trafić do szerokiej publiczności. Inicjatywa o pełnej nazwie Great September Showcase Festival & Conference łączyć będzie występy gwiazd z koncertami artystów, którzy czekają na odkrycie (i jako gwiazdy tu wrócą, za kilka lat…). Rozmowy kuluarowe i nieformalne spotkania towarzyszyć będą oficjalnej części konferencyjnej, z dyskusjami panelowymi i warsztatami poświęconymi najważniejszym wyzwaniom gwałtownie zmieniającej się branży muzycznej. Koncerty odbywać się będą w łódzkich klubach muzycznych, wtopionych w unikalną architekturę miasta. Zapraszamy od 15 do 17 września 10
Kuba Badach i piosenki Zauchy KLUB WYTWÓRNIA „Obecny. Tribute to Andrzej Zaucha. Edycja specjalna” to reedycja albumu Kuby Badacha z 2009 roku o tym samym tytule. – Gdy nagrywaliśmy ten album w 2009 roku, do głowy mi nie przyszło, że w 2021 i 2022 roku nadal będziemy grali koncerty z tym repertuarem A Wy, najdrożsi słuchacze, wciąż będziecie chcieli się z nami spotykać – mówi artysta. Piosenki Andrzeja Zauchy okazały się być jednak najtrwalszym pomostem międzypokoleniowym. Ponadczasowe utwory w hołdzie znakomitemu artyście, zostały poddane procesowi remasteringu dźwięku oraz wydane w nowej szacie graficznej. Okładkę albumu zaprojektował Andrzej Pągowski. Utwory z płyty usłyszymy podczas koncertu. 20 marca, godz. 19.00
Atrament. Wczoraj. Żyrafa TEATR POWSZECHNY Komedia Juliusza Machulskiego w reżyserii Pawła Szkotaka to opowieść o wielopokoleniowej rodzinie z niechlubną historią łódzkiego esbeka w tle. Autor z czułością i dużą dozą humoru portretuje bohaterów. Na przykładzie rodzinnych relacji stawia fundamentalne pytania bliskie każdemu z nas. Jakie są współczesne więzi rodzinne? Czy coś takiego jeszcze w ogóle istnieje? Czy doceniamy ich wartość? I czy potrafimy jeszcze dbać o swoich bliskich? A może tylko kupujemy namiastkę miłości, by uciszyć sumienie? – Cieszę się, że po raz kolejny mogę reżyserować polską sztukę komediową, bo to rzadkość we współczesnej polskiej dramaturgii. Fakt, że w Łodzi odbywa się konkurs „Komediopisanie” jest czymś wyjątkowym dla polskiego teatru, bo poczucie humoru i dystans są nam wszystkim niezwykle potrzebne – podkreśla Szkotak. Prapremiera: 12 marca, Mała Scena
Prapremiera 12 marca 2022
Juliusz Mac hulski
Atrament. Wczoraj. Ży ra
Reżyseria: Pa weł Szkotak Scenografia i kostiumy: Ba rbara Guzik Projekcje wid eo, reżyseria światła i multimedia: Michał Janko wski Muzyka: Łuka sz Matuszyk
fa
Obsada: Paul ina Nadel, Wan da Neumann/ Zofia Plewińsk a, Magda Zają c, Beata Ziejka, Filip Jacak, Ja n Wojciech Po radowski, Artur Zawadzki
Partner prapremiery
polecamy
THE BEATLES symfonicznie KLUB WYTWÓRNIA The Beatles – ta wielka czwórka z Liverpoolu zdobywała swego czasu szturmem listy przebojów na całym świecie. Ich nieśmiertelne utwory, które zawładnęły sercami fanów są w czołówce największych hitów po dziś dzień. Znana polskiej publiczności z projektu Queen Symfonicznie, orkiestra Alla Vienna, która przez ostatnie 10 lat zagrała blisko 300 koncertów, we wszystkich większych miastach Polski, postanowiła podzielić się swoją drugą największą fascynacją – zespołem The Beatles i zaprezentować widowni unikatowe symfoniczne aranżacje piosenek Beatlesów. Wśród lubianych przez wszystkich utworów (Hey Jude, Yesterday, Let it Be, All You Need Is Love) znajdą się również niezwykłe adaptacje tych mniej znanych (Lady Madonna, Eleanor Rigby, Honey Pie). 27 marca, godz. 19.30
Visual Concert ATLAS ARENA Koncert muzyki filmowej i epickiej z filmową projekcją najpiękniejszych miejsc świata to niezwykłe multimedialno-muzyczne show. Blisko 80-osobowy zespół orkiestry symfonicznej CoOperate Orchestra z towarzyszeniem Chóru Akademickiego UAM pod batutą Adama Domurata wypełni muzyczną przestrzeń w rytm filmowego obrazu, ukazującego najbardziej spektakularne miejsca na naszej Ziemi: od uroczych plaż na hawajskich wyspach, poprzez 7 Cudów świata, niezwykłe Parki Narodowe, lasy tropikalne, ośnieżone szczyty górskie po miejskie dżungle na całym świecie. W symfonicznym brzmieniu usłyszymy utwory muzyki filmowej z takich filmów jak: Gladiator, Avatar, Piraci z Karaibów, James Bond, Marzyciel, Transformers, Władca Pierścieni. Koncert uświetnią utalentowani soliści: Beata Bielska oraz Krzysztof Iwaneczko. 26 marca, godz. 18
Wiśniowy sad TEATR IM. JARACZA Arcydzieło literatury światowej w interpretacji jednej z najwybitniejszych reżyserek młodego pokolenia – Małgorzaty Warsickiej. Ostatni dramat w dorobku Antona Czechowa, uznany za duchowy testament autora, jest poruszającą i niezwykle aktualną opowieścią o transformacji i nieuchronnej zmianie. Bohaterowie, przedstawieni z ciepłym liryzmem i pogodną ironią, są na wskroś współcześni. Niepewni co przyniesie jutro, muszą znaleźć swoje miejsce w dynamicznie przeobrażającym się świecie. Premiera na Dużej Scenie zaplanowana jest na 27 marca
Zombi Maćkowiaka
Przewodnik po filmowej Łodzi. Drugie wydanie
CENTRUM DIALOGU
Książka to blisko 400 stron, a na nich ok. 250 tytułów filmów i seriali, około trzystu miejsc na terenie miasta. Ten materiał podzielony jest na dziesięć tras pieszych, które można przejść w trakcie dwugodzinnych spacerów. Autorzy we wstępie zachęcają czytelników do dowolnego komponowania swoich autorskich tras, uwzględniając ulubiony film lub serial. Wśród opisanych tytułów znalazły się takie filmy jak m.in.: Akademia Pana Kleksa, Daleko od szosy, Dzieje grzechu, Kariera Nikodema Dyzmy, Powidoki, Vabank, Seksmisja, Psy, Komisarz Alex oraz Ziemia obiecana, Ida, Wojenne dziewczyny czy Zabij to i wyjedź z tego miasta. To drugie, poszerzone wydanie Przewodnika po filmowej Łodzi, którego autorami są Maciej Kronenberg i Krzysztof Olkusz.
Zombi Christiana Lollike to kalejdoskop przeróżnych, nierzadko skrajnych postaw Europejczyków wobec problemu uchodźctwa. Atrakcyjny formalnie dramat porusza temat uchodźctwa, problem, przed którym staje Stara Europa i długo jeszcze problemu tego nie rozwiąże, bo jak wiemy, nie ma tu prostych i łatwych rozwiązań. Lollike pokazuje zjawisko uchodźctwa z wielu różnych perspektyw, dając tym pełny obraz złożoności problemu. Patrzy na te wydarzenia w aspekcie politycznym, ekonomicznym, społeczno-kulturowym i czysto ludzkiej empatii. Autor odważnie i bezkompromisowo demaskuje lęki, pogubienie, obojętność a nawet okrucieństwo obywateli Unii, a także ból, strach, desperację i… bezwzględność uchodźców. 31 marca, godz. 19 12
Creativity that works.
20 YEARS YOUNG. www.progressivo.pl
Każdy koncert gramy tak, jakby miał być ostatnim
Każda chwila, każdy koncert i każda płyta są ostatnimi i tak będziemy do tego podchodzić. Mamy nadzieję, że najdłużej jak to możliwe będziemy zespołem ostatniej płyty i ostatniego koncertu – mówią muzycy zespołu TUNE: KUBA KRUPSKI, MICHAŁ CHOJECKI, ADAM HAJZER, WIKTOR POGODA, LESZEK SWOBODA.
W lutym wróciliście na scenę, by zagrać koncert w łódzkiej Scenografii z okazji 10. rocznicy wydania Waszej pierwszej płyty, Lucid Moments. Jakie emocje Wam towarzyszyły? Kuba Krupski: Ten koncert był dla nas ważnym testem, który zdaliśmy z sukcesem. Bardzo zbliżył nas do siebie i spotkał się ze świetnym przyjęciem. To prawdopodobnie najlepszy koncert, jaki zagraliśmy w życiu. Michał Chojecki: Emocje utrzymywały się długo po koncercie. Zagraliśmy po dwuletniej przerwie, więc towarzyszyła nam jakaś niepewność. Na szczęście wyszło nawet lepiej, niż planowaliśmy. Jaka publiczność przyszła Was posłuchać? Czy to były te same twarze, które widywaliście na koncertach dziesięć lat temu czy zupełnie inne osoby ? Adam Hajzer: Twarze były zupełnie inne, natomiast ludzie byli ci sami. Ci, którzy przychodzili na nasze koncerty dziesięć lat temu, przyszli z własnymi dziećmi. Wiktor Pogoda: Cieszymy się też z dużej liczby młodych ludzi, którzy przyszli na koncert. Fajnie, że publiczność była tak zróżnicowana, to znaczy, że jeszcze nie jesteśmy tacy starzy! Słuchając Waszych trzech płyt można odnieść wrażenie, że są od siebie zupełnie różne, poza pewnymi wspólnymi mianownikami, niemalże jakby nagrane przez trzy różne zespoły. Jak na przestrzeni tych lat zmieniliście się Wy sami i Wasza muzyka? Adam: Zawsze mieliśmy fioła na punkcie eksperymentowania. Pierwsza płyta została dobrze przyjęta i wypracowaliśmy pewną stylistykę, której być może powinniśmy byli się trzymać – tak zrobiłaby większość zespołów, zwłaszcza że odnosiliśmy z nią sukcesy w dużych komercyjnych programach. Po niej tak nam odbiło,
że pomyśleliśmy: „Spróbujmy jakoś inaczej”. Nie dlatego, żeby osiągnąć jakiś komercyjny sukces. Dopiero przy trzeciej płycie zaczęliśmy myśleć o tym, że fajnie by było być kiedyś wreszcie puszczanym w radiach, bo zaczynało to być trochę irytujące, że nikt nie chciał nas puścić. Musieliby obciąć połowę utworu. (śmiech) Wiktor: Dzięki tej trzeciej płycie byliśmy w stanie zaprezentować utwory z drugiej i z pierwszej, które były dla nas bardzo ważne. Faktycznie udało się trafić do zupełnie innej grupy i to zaprocentowało. Nie wstydzimy się niczego, co wyszło z naszych rąk, wiec dobrze, że trzecia płyta była szansą zaprezentowania wcześniejszego materiału. Zobaczymy, w którą stronę pójdziemy tym razem. Michał: Te zmiany wynikają z tego w jakim miejscu się aktualnie znajdujemy w życiu. Przez te dziesięć lat przerobiliśmy i osiemnaste urodziny, i zdawanie prawa jazdy, śluby, porody i całe szerokie spektrum innych wydarzeń. Wszystko to jakoś tak naturalnie ewoluuje. Kuba: Muzyka jest bardzo fajnym obrazem tego, kim byliśmy i tego co się działo w zespole. Pierwsza płyta była hermetycznym tworem złożonym przez Adama i Leszka. Przy drugiej wyraźnie widać, ze każdy z nas zaczyna dorzucać swoje pięć groszy – to ma swoje wady i zalety. A przy trzeciej płycie widać wnioski, do których doszliśmy po dwóch poprzednich – to hybryda tego, co graliśmy na samym początku i drugiej płyty. Zrozumieliśmy, że forsowanie wszystkich pomysłów na jednej płycie czy w jednym utworze nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. To chyba na niej słychać. Myślę, że jest najbardziej przyjazna odbiorcy. Czy wciąż uważacie, że ramy art rocka są dla was wystarczająco pojemne? Czy dalej definiujecie tak swój styl? Wiktor: Chyba nigdy za bardzo nie lubiliśmy tego pojęcia, które przylgnęło do nas, gdy było modne dziesięć lat
temu. Teraz nazwalibyśmy to pewnie bardziej muzyką alternatywną, pamiętając oczywiście o tym, że taka muzyka też może docierać do szerokiej publiczności. Kuba: Nie baliśmy się tego na samym początku, a potem okazało się, że sami wpadamy w ogromną niszę, dziurę z której nie możemy się wydostać. Nie wstydzimy się tego i nie uważamy, że art rock sam w sobie jest zły, ale bardzo chcielibyśmy wyjść z tej szufladki. W odróżnieniu od większości zespołów i wokalistów, którzy startują w talent showach bez własnego repertuaru, Wy poszliście do Must be the music jako kompletni i ukształtowani twórcy. Doszliście do finału. Jakie drzwi otworzył przed Wami program? Adam: Przede wszystkim poszliśmy do programu po nagraniu pierwszej płyty, wiec naturalnie pomógł on w jej promocji i sprzedaży. To dało nam niesamowitego kopa. Kuba: Program był doskonałą szansą, żeby wyjść z niszy art rocka, ale nawet w programie nieopatrznie zostaliśmy przedstawieni w ten sposób. (śmiech) Wiktor: To nawet dla profesjonalnego muzyka dosyć duże wyzwanie, żeby zagrać w programie telewizyjnym dla takiej liczby osób. Duża odpowiedzialność. Sprawdziliśmy, że możemy dać radę! Kubo, można powiedzieć, że jesteś prawdziwym weteranem Must be the music. Z twoją poprzednią grupą KamieńKamieńKamień też udało Ci się dotrzeć do finału. Jaki jest Twój przepis na (dwukrotny!) sukces w talent show? Kuba: To chyba żaden wstyd, że byliśmy w dwa zespoły na pierwszych castingach. To było bardzo śmieszne
doświadczenie, bo biegałem wtedy z piętra na piętro pomiędzy dwoma zespołami. Mieliśmy casting po castingu – najpierw Tune potem KamieńKamieńKamień – został wybrany ten drugi. Po ukończeniu tej całej przygody z Kamieniami w Must be the music dostałem telefon z programu, bo ktoś przypomniał sobie o tym naszym castingu. Przez telefon usłyszałem: „bardzo przepraszamy, ale pani, która was przesłuchiwała już dawno tutaj nie pracuje”. Dostaliśmy propozycję pójścia na casting jeszcze raz i wtedy się udało. To taki sygnał, że w tym wszystkim jest sporo przypadku. Jeśli coś nie uda się za pierwszym razem, to po prostu trzeba walczyć do samego końca. Będąc przy programie, nie mogłabym nie zapytać Was o Korę, której oddaliście hołd w swoim coverze Krakowskiego spleenu. Kim była dla Was przed programem i po nim? Wiktor: Dla wszystkich z nas była wielką inspiracją, wszyscy jej słuchaliśmy i wszystkich nas ukształtowała. Niesamowicie pomogła nam w programie. Tą piosenką chcieliśmy jakoś podziękować, przynajmniej na tyle, na ile mogliśmy. Kuba: To nie było łatwe, bo wszystkie dzieła Kory są skończone – tam nie można niczego dodać. To było wyzwanie, zagrać tę piosenkę tak, żeby nie próbować jej robić inaczej niż Maanam, a z wiadomych przyczyn nie mogliśmy zrobić jej dokładnie tak samo. To były wyzwanie wokalne, muzyczne i produkcyjne. A Kora – bez całej aury osoby „dziwnej”, którą wokół siebie roztaczała – to była bardzo ciepła, mądra i pozytywna osoba. To nie była diva i gwiazdorka jak o niej mówiono. Ceniła swoją prywatność i stworzyła sobie takie alter ego, pod którym funkcjonowała. Wspaniała osoba. Kto i co jeszcze Was inspiruje i ma wpływ na Waszą muzykę?
spotkania
18
spotkania
Leszek Swoboda: Mnie inspiruje muzyka, która jest zawsze na sto procent. Taka, w której widać, że każdy daje z siebie wszystko i czuć te wibracje nawet przez monitor i słuchawki. Lubię, jak ktoś nie kalkuluje i robi rzeczy na maksa. Oprócz klasyki jak Pink Floyd oczywiście inspirują mnie The Mars Volta – mają gdzieś, że występują na jakiejś gali czy rozdaniu nagród, mają swój świat i nie boją się go przestawić innym. Inspiruje mnie to, że ludzie potrafią się zatracić w muzyce i jestem pewien, że takie zespoły były, są i jeszcze będą. Wiktor: Mnie inspiruje to, co wysyła Leszek. (śmiech) Od paru lat wpadłem w ten wir Spotify i playlisty, że sam już nie rejestruję czego słucham. Michał: Słucham tego, co podrzuci internet, sporo ze sobą rozmawiamy i podsyłamy sobie różne rzeczy. To sprawia, że słucham, robię „stop”, lecę do pianina i wracam do tego i zaczynam analizować. I to jest bardzo zdradliwe, bo w dorosłym życiu, kiedy mamy już inne obowiązki, nie tylko przygotowanie muzyczne do koncertów i nagrania, powoduje sytuacje, że orientuję się, iż jest czwarta rano i powinienem już dawno spać. Ale właśnie wtedy, kiedy coś tak wciąga, powstają wartościowe rzeczy. Adam: Mnie nie inspirują zespoły, tylko jakieś poszczególne składowe, bity, powidoki dźwięków, książka, obraz. Czasem na przykład sobie chodzę po markecie, coś buczy i totalnie nie jestem w stanie zidentyfikować zespołu czy piosenki i ta zapamiętana mgła budzi we mnie emocje i zaczynam tworzyć. Kuba: Ja jestem dosyć blisko tego co powiedział Leszek. Muzyka na sto procent, niezastanawianie się nad tym co się robi. Chociaż jestem też wielkim fanem Davida Bowie, który jest absolutnym zaprzeczeniem muzyki na żywioł… a najbardziej inspiruje mnie to, co piszą chłopaki z TUNE. Rozumiem, że TUNE nie jest dla Was „etatowym” zajęciem. Czym zajmujecie się na co dzień? Kuba: Na co dzień Witek jest programistą, Adam UX designerem, Leszek prowadzi kursy angielskiego i projektuje strony internetowe, Michał pracuje w branży modowej, a ja zajmuję się architekturą. A jak oceniacie łódzką scenę klubową? Czy znajdujecie tu dla siebie miejsce? Jak ją widzicie zarówno jako twórcy, jak i odbiorcy muzyki? Kuba: Z jednej strony słabo, a z drugiej strony super. Łódź zrobiła się miastem koncertowym dla dużych i znanych, za to kompletnie wykruszyły się miejsca dla początkujących i nieznanych zespołów. Jak zaczynałem grać, to na każdym rogu był klub, w którym można było zagrać koncert. To były kultowe miejsca jak Stereo Krogs, New Yorker (wcześniej Lizard King). Tego wszystkiego już nie ma i trochę się martwię o młode zespoły. Dobrze, że jest Michał i jego festiwal (Rockowanie organizowane przez Łódzki Dom Kultury – przyp. red.) i dobrze, że są miejsca wspierane przez miasto jak dom kultury. Dla dużych i znanych mamy Atlas Arenę, Wytwórnię i mnóstwo innych miejsc na duże koncerty z przytupem. Leszek: Wydaje mi się, że to, co powiedział Kuba, jest nie tylko problem Łodzi, ale całej Polski, jeśli nie całego
19
spotkania
rynku muzycznego w ogóle. Wszystko strasznie się spolaryzowało – jest pewna zamknięta i hermetyczna grupa popularnych artystów, potem długo, długo nic i nieznane zespoły, które dopiero zaczynają. Wymarła „muzyczna klasa średnia”. Nawet medialnie widzimy kilka powtarzających się nazwisk, nie ma przestrzeni na nowe zespoły.
Myślę, że to bardzo ważne, żeby pilnować tych festiwali, które mamy w Łodzi i nie dać im odpłynąć do innych miast.
Michał: Łódź była kiedyś wytwórnią młodych zespołów, nazywana polskim Seattle i szkoda, że przez pandemię straciliśmy tyle miejsc, mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni.
Kuba: Postanowiliśmy sobie, że gramy każdy koncert tak, jakby miał być ostatni. Udało nam się to zrealizować na koncercie w Łodzi i myślę, że uda się też w Warszawie. Co będzie dalej? Tego nie wiemy.
Kuba: Wciąż mamy u nas perełki, ostatnio na przykład udało mi się odkryć młody łódzki zespół Heima. I fajnie, żeby dla takich fajnych zespołów znalazły się miejsca do grania. Człowieka w wieku od 17 do 25 lat nosi, po prostu chce grać, a nie zorganizuje sobie koncertu w Wytwórni ani w Atlas Arenie! Przydałoby się na to trochę przestrzeni.
Michał: Nie traktujemy tych koncertów jako trasy. Chcieliśmy dać jeden jubileuszowy koncert, ale dostaliśmy wiele pytań i próśb po koncercie w Łodzi, aby powtórzyć to wydarzenie. Być może zagramy gdzieś jeszcze, ale coraz bardziej skłaniamy się do pomyślenia nad pracą twórczą. To na pewno pochłonie dużo energii i czasu.
Czy mimo to wciąż znajdujecie w Łodzi takie miejsca lub inicjatywy, które są Wam szczególnie bliskie?
Czy to oznacza pracę nad nowym materiałem?
Michał: Miałem ostatnio okazję organizować festiwal Rockowanie. To twór, który powstał przy Łódzkim Domu Kultury. Zawsze byłem obok tego festiwalu, ale tym razem złożyło się tak, że w czasie pandemii byłem głównym organizatorem 7. edycji Rockowania. Zobaczyłem od kuchni, że środowisko muzyczne jest dosyć duże, a sam festiwal bardzo się rozrósł. Na samym początku zgłoszeń było kilkanaście, w realiach sprzed lockdownu nawet 200, a podczas edycji, którą organizowałem około 120. Cieszę się, że jest scena młodych zespołów, udało się odnaleźć kilka naprawdę dobrych. Kuba: Dla mnie największym festiwalowym przeżyciem w Łodzi było Camerimage, którego niestety już nie ma. 20
A jak z Waszymi koncertami? Czy w najbliższym czasie będzie można usłyszeć Was z materiałem z pierwszej płyty gdzieś jeszcze poza Warszawą, gdzie gracie 9 kwietnia?
Kuba: Jeśli będzie nowy materiał, to nad nim też będziemy pracować, jakby miał być ostatnim. (śmiech) Czego sobie życzycie jako TUNE? Kuba: Wracając do tego, co mówił Leszek o zespołach, które go inspirują – one mają taką energię właśnie dlatego, że w ogóle ich nie obchodzi, co będzie dalej albo to, że sobie skręcą nogę na koncercie. Każda chwila, każdy koncert i każda płyta są ostatnimi i tak będziemy do tego podchodzić. Mam nadzieje, że najdłużej jak to możliwe będziemy zespołem ostatniej płyty i ostatniego koncertu. Rozmawiała Aleksandra Żabowska Zdjęcia Izabela Urbaniak i Marta Nowicka
Najlepsze przed Nami!
Tier Capital to firma, w której powstają nieszablonowe pomysły na inwestycje, nawet w czasach kryzysu i niepewności. Transparentność usług, partnerskie relacje i indywidualne podejście to fundamenty, na których powstał i rozwija się fundusz inwestycyjny. O dalszych perspektywach rozwoju i budowaniu pozycji w branży medialnej rozmawiamy z EWELINĄ KACHNIARZ, KAMILĄ KOWAL i KAMILEM BILECKIM – zarządem Tier Capital ASI.
biznes
Wojna w Ukrainie, pędząca inflacja, zmiany związane z Polskim Ładem, pandemią, rosnące ceny gazu i prądu, nisko oprocentowane lokaty, zawirowania kadrowe – jednym słowem kryzys. Czy taki czas sprzyja inwestowaniu? Ewelina Kachniarz: Oczywiście! Utarło się błędne myślenie, że nie inwestujemy w kryzysie tylko w czasie hossy, a inwestować należy również wtedy, kiedy na rynku jest źle. Ważna jest strategia inwestycyjna, oparta na dywersyfikacji aktywów, które przynajmniej w części będą odporne na zmienne wskaźniki ekonomiczne, sytuację polityczną i bezpieczeństwo na świecie. Kamil Bilecki: Polscy inwestorzy nie mają łatwo. Lokaty mają nieadekwatne oprocentowanie, dalekie od panującej inflacji, większość funduszy inwestycyjnych traci, nawet opartych na obligacjach skarbowych, najbezpieczniejszych. Tak działa rynek przy rosnących stopach procentowych. Zdecydowana większość inwestorów nie ma odpowiedniej wiedzy do oceny podmiotów emitujących obligacje czy akcje. Konflikt wywołany przez Rosję dodatkowo utrudnił proces inwestycyjny. Pojawiają się olbrzymie emocje, panika i wiele niewiadomych. W takich sytuacjach trudno o racjonalne myślenie. Pod wpływem emocji kupujemy i sprzedajemy aktywa w nieodpowiednich momentach. Współcześnie wielu pośredników finansowych, „doradców” reprezentuje niewystarczający poziom kompetencji zawodowych. Obecnie na rynku panuje przesyt osób w tym zawodzie, szczególnie tych, dla których osiąganie własnych korzyści finansowych, zaburza realny obraz oferowanych produktów. Zapominają, że ich głównym zadaniem jest powiększanie i zabezpieczanie majątku klientów. Osobiście i w naszym zespole mocno stawiam na rozwój kompetencji i zdobywanie nowych kwalifikacji, które uwiarygadniają posiadaną wiedzę. Uważam, że dobry doradca to osoba posiadająca certyfikat lub licencję jako potwierdzenie standardu jego pracy. Kamila Kowal: W Tier Capital utworzyliśmy departament Relacji Inwestorskich, który prowadzi bieżącą komunikację z klientami na odpowiednio wysokim poziomie, a odbywając rozmowy z potencjalnymi współpracownikami, skupiamy się na badaniu fundamentalnej wiedzy na temat inwestowania. Do współpracy zapraszamy tylko osoby z ponadprzeciętnym doświadczeniem i wiedzą. Wszystko po to, aby wspólnie z nami świadczyć wysoką jakość usług dla naszych Inwestorów. Kamil Bilecki: Rynkiem inwestycyjnym kierują mody i owczy pęd. Inwestuje się w firmy, które są w danym momencie modne, a pośrednicy i inwestorzy sięgają po pozornie proste rozwiązania. W ciągu ostatnich kilku lat widzieliśmy firmy, które były na językach całej branży, lecz szybko kończyły swoją aktywność fundując inwestorom dotkliwe straty. My nie chcemy być modni, wolimy wyznaczać nowe trendy. Znamy swoje możliwości i miejsce w szeregu rynku kapitałowego. Znaleźliśmy ciekawą niszę, w której czujemy się dobrze i ciężko pracujemy nad naszym portfelem. Rozbudowujemy go z głową, bo nie chcemy mieć czkawki przez zbyt dużą ilość projektów, spółek portfelowych, a co za tym idzie, kosztów. Musimy to robić rozsądnie i systematycznie. Czyli jak? Ewelina Kachniarz: Najtrudniej mają inwestorzy z majątkiem pomiędzy jeden a pięć milionów złotych. To istotny kapitał inwestycyjny, ale zbyt mały,
24
aby inwestować go na własnych warunkach. Z reguły tacy inwestorzy muszą korzystać z rozwiązań rynkowych, często przy tym tracąc. Inaczej jest z tymi, którzy dysponują na przykład czterdziestoma milionami złotych i sami mogą postawić osiedle mieszkaniowe albo zainwestować bezpośrednio w spółki niepubliczne działające w Polsce. Dlatego dla tej pierwszej grupy inwestorów stworzyliśmy Tier Capital ASI. Łączymy ich kapitał, tworząc i zarządzając aktywnym portfelem inwestycyjnym. Nabywając akcje czy udziały określonych spółek, dokładnie badamy ich sytuację finansową i prawną, robimy analizę szans i zagrożeń, mocnych i słabych stron, a nawet współtworzymy biznesplan na ich rozwój. Każdego dnia wspieramy zarządy w rozwoju firm. Często delegujemy swoich pracowników do bieżącej pracy w spółkach, w które inwestujemy. Tego nie robią klasyczne fundusze akcyjne, które śledzą jedynie raporty giełdowe, a ich wyniki są mocno uzależnione od nastrojów na giełdzie. Kamil Bilecki: Jako zarządzający funduszami Tier podchodzimy do rynku z wielkim respektem. Nie mamy szklanej kuli, która powie o tym, jak będzie wyglądał rynek za rok czy dwa, ale w codziennej pracy pomagają nam opracowania naszego działu analitycznego. Dzięki takiej strategii jesteśmy gotowi na kryzys albo załamanie na rynku. Zbudowaliśmy wyjątkowy portfel, który działa w obecnych, ciężkich dla nas wszystkich czasach. Kilka miesięcy temu zainwestowaliśmy w spółki mediowe, a sytuacja w Ukrainie sprawiła, że notujemy w Polsce olbrzymi wzrost zainteresowania portalami i stacjami informacyjnymi. Mając w portfelu cztery kanały telewizyjne, w tym dwa informacyjne widzę, że zbudowaliśmy bezpieczną przystań inwestycyjną. Ewelina Kachniarz: Doceniają to nasi inwestorzy, którzy ze spokojem podchodzą dziś do pieniędzy ulokowanych w Tier. Oni są spokojni, a my pozostajemy z nimi w bieżącej komunikacji, przekazując kluczowe dane z realizacji naszych wspólnych planów inwestycyjnych. Jestem niesamowicie dumna z tego, że udało nam się wypracować tak wyjątkowe relacje. Wiem, że w innych firmach inwestycyjnych panuje dziś spory niepokój, jest dużo niewiadomych i pojawiają się pytania o to, czy sprzedawać posiadane akcje, obligacje i jednostki funduszy, a tym samym zanotować stratę, czy może zagryźć zęby i liczyć na odbicie? Niestety tego nikt nie wie, ale w Tier na szczęście nie musimy sobie odpowiadać na takie pytania. Kamila Kowal: Cieszymy się, że jesteśmy firmą coraz bardziej rozpoznawalną i że rynek powoli docenia nasze podejście, jednak wciąż chcemy pozostać spółką kameralną i niszową. Mamy ograniczony plan co do ilości zarządzanej gotówki, dlatego przyjdzie taki moment, że zamkniemy nasz fundusz dla nowych inwestorów. W takim razie, w co obecnie Państwa zdaniem najlepiej zainwestować? Ewelina Kachniarz: Majątki najbogatszych ludzi świata można podzielić na dwie główne części – sześćdziesiąt procent to nieruchomości, a czterdzieści procent akcje, obligacje, waluty. Widać zatem, że nieruchomości są ważnym składnikiem majątku, ale... Trzeba na nie patrzeć w długiej perspektywie, odpowiednio planować ich przeznaczenie i model, w jakim będą przynosiły zyski. Z kolei w czołówce najbogatszych Polaków znajdują się nazwiska związane
biznes
Ewelina Kachniarz: Portfel docelowo ma składać się z dwóch części w podziale pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Będą to nieruchomości oraz spółki publiczne i niepubliczne wychodzące poza sektor nieruchomości. Zamierzamy nadal koncentrować się na stabilnym wzroście i realizacji kolejnych inwestycji w sektorach z potencjałem, a nowy wizerunek ma podkreślić nasze wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu kapitałem i najwyższe standardy, z jakimi realizujemy nasze cele. Kamila Kowal: Postanowiliśmy zbudować firmę inwestycyjną, która nie ma bezpośredniej konkurencji, a rozwiązania, które oferuje, wykraczają poza standardowe oferty dostępne w Polsce. Współpracujemy z małym gronem inwestorów. Obsługujemy tylko Inwestorów Profesjonalnych, czyli takich, którzy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie, ale również wystarczający kapitał do tego typu inwestycji. Ponieważ lokujemy środki w sektory ważne dla polskiej gospodarki, postanowiliśmy zapraszać do inwestowania tylko rodzimy kapitał. Czy macie określone branże, na których zależy Wam bardziej niż na innych, czy może znajomość branż w procesie inwestowania nie jest kluczowa, może bardziej chodzi o określone mechanizmy?
Ewelina Kachniarz – Wiceprezes Zarządu / Realizacja Inwestycji; Kamila Kowal – Członek Zarządu / Finanse i Administracja z szerokim rynkiem medialnym i nowych technologii. To stwarza szanse na optymalne skalowanie działalności i zysków naszych spółek medialnych. Kamila Kowal: Długo skupialiśmy się na rynku nieruchomości. Jednak dziś nikt nie potrafi przewidzieć, jak w dłuższej perspektywie ukształtują się w tym segmencie popyt i ceny. To składowa wielu różnych czynników i nie ma między nimi prostych zależności. W związku z tym dostosowujemy strategię i dywersyfikujemy kapitał naszych klientów, a w ten sposób zabezpieczamy się na różne scenariusze i okoliczności. Kamil Bilecki: Zarządzam Tier Investment już trzeci rok, a od półtora roku spółka jest także własnością Eweliny Kachniarz i Kamili Kowal. Odkupiliśmy ją od poprzedniego akcjonariusza i przez ten czas udało się zbudować wyjątkową firmę z wyjątkowymi pracownikami, inwestorami, projektami i spółkami, w które cały czas inwestujemy. Wykonaliśmy przez ten czas ogromną pracę. Przyszła jednak pora na to, żeby Tier Investment przekształcić w Tier Capital i wprowadzić rewolucyjne zmiany na polskim rynku kapitałowym. Na czym będą one polegały? Kamil Bilecki: Wychodząc z założenia, że statystyczny inwestor z większą gotówką skupia się na prowadzeniu własnego biznesu i nie ma czasu, głowy, aby samemu budować swój portfel inwestycyjny, zmieniamy strukturę funduszy i budujemy dla niego jeden, wspólny portfel inwestycji. Tworzymy fundusz Private Equity, który za inwestora będzie podejmował decyzje w co, ile, kiedy i na jakich warunkach powinien zainwestować.
Kamil Bilecki: W zeszłym roku zaskoczyliśmy naszych inwestorów i rynek wychodząc poza sektor nieruchomości, na którym wyrośliśmy. Rozszerzyliśmy portfel o spółki mediowe Biznes24 i Astro S.A. Zbudowaliśmy tym samym portfel czterech kanałów telewizyjnych Biznes24, News24, eSport i 13. Trzeba dodać, że na inwestycje związane z telewizją patrzymy bardzo szeroko, dlatego wprowadzamy strategię polegającą na budowaniu grupy spółek uzupełniających. Mamy studio, cztery kanały telewizyjne, więc następnym krokiem jest zakup kolejnych komplementarnych spółek z branży mediowej oraz uruchomienie m.in. portalu news24, radia internetowego biznes24 i aplikacji mobilnych. Ewelina Kachniarz: Zyskujemy w ten sposób możliwość redukowania kosztów w poszczególnych spółkach, wzmocnienie ich pozycji poprzez wymianę doświadczeń czy wspólne wykorzystywanie zasobów kadrowych i technicznych. Wykonanie aplikacji mobilnych czy stron www zlecimy podmiotom działającym w ramach naszych spółek portfelowych. Przychód zostanie w naszej grupie kapitałowej, a my oszczędzimy na nakładach inwestycyjnych. Kamila Kowal: Ta strategia ma głęboki sens. Dzisiaj dużo trudniej prowadzi się spółki niż jeszcze kilka lat temu. Presja inflacyjna, płacowa, braki kadrowe, kwarantanny, lockdowny, Polski Ład, wojna w Ukrainie, to wszystko stwarza problemy wcześniej nieznane i generujące firmom dodatkowe koszty. Dlatego w 2022 roku chcemy postawić na spółki, które ułatwią życie zarządom i managerom, doprowadzą do redukcji kosztów, usprawnią procesy i przyspieszą bieg spraw. Na przykład każdy trafiający do nas klient zostanie objęty pełną opieką agencji marketingowej, która będzie promować spółkę w naszych kanałach telewizyjnych w formie standardowej reklamy lub reklamy specjalnej, portalach internetowych i aplikacjach mobilnych, a w przyszłości w gazetach. Wszystko bez dodatkowych marż, prowizji czy pośredników. Taki model przełoży się na przyszłe zyski naszych spółek, co odczują bezpośrednio portfele naszych inwestorów. 25
Ewelina Kachniarz: W trudnych czasach stawiamy na projekty i spółki, które będą użyteczne społecznie i przydatne w prowadzeniu biznesów. Czy myślicie Państwo o budowaniu kolejnej grupy medialnej przy tak dużej konkurencji? Kamil Bilecki: Nie wykluczamy tego, mamy rozpisane różne scenariusze i wykorzystujemy pojawiające się okazje. Jesteśmy do tego realistami, szacujemy ryzyko i wykorzystujemy najlepsze cechy spółek i kanałów telewizyjnych. Dla przykładu Biznes24 to czarny koń w naszym portfelu inwestycyjnym. Zawodowo i prywatnie jestem fanem tematyki gospodarczej i częstym widzem programu. Spółka posiada ogromny potencjał w rozwoju, nie tylko samej stacji, ale i towarzyszących kanałów dystrybucji, jak radio internetowe Biznes24, rozbudowany portal Biznes24.pl, czy dedykowana aplikacja mobilna z najważniejszymi informacjami biznesowymi i gospodarczymi. Kamila Kowal: Wspólnie z Biznes24 chcemy pracować nad uatrakcyjnieniem kanału, wprowadzając nowe autorskie programy do ramówki, czy rozpoczynając współpracę z nowymi prezenterami. Wymaga to czasu, pracy i pieniędzy, dlatego rozpoczęliśmy rozmowy o dodatkowym dofinansowaniu stacji. 20 marca 2022 roku mijają dwa lata od pierwszej emisji. Wiem, że jeszcze wiele przed nami i nie raz pozytywnie zaskoczymy naszych widzów. Ewelina Kachniarz: Z kolei, telewizyjny kanał News24 będzie konkurencyjny wobec największych stacji informacyjnych w Polsce, jako stacja wyróżniać się będzie większym przekazem informacji niepowiązanych z polityką. Nie interesują nas sensacje i kłócący się politycy. Ważne są informacje oparte na faktach i prezentacja szerokiego wachlarza poglądów. Trochę się śmiejemy, że to telewizja dla tych, którzy odwrócili się od tej formy przekazu, zdominowanej przez warszawskocentryczne poglądy. Wróćmy jednak do nieruchomości, od których firma zaczynała. Wspomnieliście Państwo, że mają stanowić pięćdziesiąt procent Waszego portfela, o jakiego rodzaju nieruchomościach mówimy? Ewelina Kachniarz: I w tym przypadku realizujemy wyjątkowo przemyślane projekty. Nasi inwestorzy wiedzą i doceniają to, że mamy nieszablonowe podejście do inwestycji. W Łodzi przy ulicy Pomorskiej budujemy pierwsze osiedle z zielonym certyfikatem w Polsce, wyznaczającym standard budynków energooszczędnych. Osiedle Aleja Drzew będzie składało się z dwudziestu dwóch bliźniaków o bryle nowoczesnej stodoły. Na jedno mieszkanie przypadnie ponad 500 mkw. ogródka. Budynki wyposażone zostaną w instalacje pod fotowoltaikę, pompy ciepła, przydomowe oczyszczalnie, system rekuperacji i zbiorniki na wodę deszczową, którą będzie można wykorzystać do podlewania ogródka. Przełoży się to znacząco na niższe koszty eksploatacyjne przyszłych mieszkańców, co w czasach rosnących cen surowców ma ogromne znaczenie. Będzie to miejsce przyjazne do zamieszkania, a nam zależy na tym, by przyszłym lokatorom żyło się tu dobrze. Zawsze szukamy balansu między ekologią i ekonomią.
Kamil Bilecki – Prezes Zarządu 26
Kamila Kowal: Kolejną naszą inwestycję, której koncepcja została poprzedzona dokładną analizą, realizujemy w Poznaniu. Tu także zagospodarowujemy niszę na rynku tworząc unikatowy, na skalę Polski, obiekt zbiorowego zamieszkania, w którym stworzyliśmy mix
biznes
Zarząd i Rada Nadzorcza Tier Capital 27
biznes
różnych użyteczności. W formule najmu elastycznego, na pierwszym piętrze znajdą się biura i sale konferencyjne, na kondygnacjach powyżej, małe apartamenty o różnej wielkości i na każdą kieszeń, przygotowane z myślą o studentach i osobach, które przyjeżdżają do miasta na krótkie, dwu-trzymiesięczne kontrakty. Na ostatnim piętrze zaplanowana jest restauracja z widokiem na panoramę miasta. W budynku znajdzie się również studio telewizyjne oraz otwarty taras, na którym organizowane będą eventy. Jedenastokondygnacyjny kultowy budynek Alfa zlokalizowany jest w samym sercu Poznania przy ulicy Św. Marcina 58. Kamil Bilecki: Portfele naszych funduszy oparte są na trzech sektorach szeroko pojętego rynku nieruchomości, czyli projektach wielorodzinnych, osiedlach domów ekologicznych i mieszkaniach na wynajem, ale we wspomnianej przez Kamilę formule miksu użyteczności. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat ceny nieruchomości charakteryzowały się stabilnym wzrostem, co oczywiście nie oznacza, że sytuacja nie może ulec zmianie. Dlatego tak duży nacisk kładziemy na wspomnianą już dywersyfikację naszych działań. Wasz zespół tworzą wyjątkowe i ambitne osoby. Jak motywujecie je do pracy? Kamil Bilecki: Postanowiłem, że dwadzieścia procent moich akcji oddam aktualnym pracownikom, dzięki czemu staną się naszymi wspólnikami. System jest prosty, wszyscy dzielimy się wypracowanym zyskiem. Siedemdziesiąt procent trafia do inwestorów, którzy są wspólnikami funduszu, a trzydzieści do członków zespołu Tier, którzy również są wspólnikami funduszu. Taki model będzie stale angażował cały zespół do osiągania najwyższego zysku. Naszym celem jest wypracowanie minimalnego średniorocznego poziomu ośmiu procent. W przypadku niższego wyniku proporcje spadają na naszą niekorzyść. Mamy jednak duży apetyt na sukces i zysk, który chcemy wspólnie wypracować dla naszych inwestorów i dla nas. Ewelina Kachniarz: Zaciskamy również stosunki z naszymi inwestorami, pięćdziesiąt procent członków Rady Nadzorczej będą stanowić nasi inwestorzy lub ich przedstawiciele, dzięki czemu jeszcze ściślej będziemy pracować nad dalszym rozwojem naszego wspólnego funduszu. Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Krzysztof Pietrzak
Na dzień publikacji wywiadu Tier Capital ASI jest spółką w organizacji, oczekującą na wpis do rejestru Zarządzających Alternatywnymi Spółkami Inwestycyjnymi prowadzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego z równoczesnym wykreśleniem z rejestru aktualnej firmy i zarządzanych przez nią ASI.
Siedziba główna Warszawa, ul. Józefa Piusa Dziekońskiego 1 tel. 22 100 45 40 Oddział w Łodzi ul. Narutowicza 126A lok. A www.tiercapital.pl 28
Ewelina Kachniarz – Wiceprezes Zarządu / Realizacja Inwestycji
FIRMĘ TWORZĄ LUDZIE Tier Capital tworzy ten sam zespół ekspertów i grono Inwestorów. Zarząd Spółki, Rada Nadzorcza, zespół menadżerów w dalszym ciągu dbać będą o nasze wspólne cele, lecz w uproszczonej strukturze.
LUDZIE TWORZĄ MIEJSCE Tier Capital znajduje się pod tymi samymi adresami — w Warszawie, Łodzi, Gdańsku i innych miastach.
WARTOŚCI TWORZĄ MARKĘ Tier Capital to nowa nazwa, nowe logo, nowa oprawa wizualna. Natomiast to nadal miejsce, w którym rodzą się nieszablonowe pomysły z poszanowaniem tych samych wartości: transparentności usług, partnerskich relacji i indywidualnego podejścia.
TIER CAPITAL TWORZY ZYSKI Koncentrujemy się na stabilnym wzroście i realizacji kolejnych inwestycji w sektorach z potencjałem. W naszym portfolio posiadamy m.in. 4 kanały telewizyjne, akcje producenta słynnej Familiady czy też ekologiczne osiedle Aleja Drzew zlokalizowane w Łodzi.
Tier Capital Sp. z o.o. w organizacji ul. Józefa Piusa Dziekońskiego 1 00-728 Warszawa Kontakt: +48 22 100 45 40 www.tiercapital.pl
biznes
Droga pełna wyzwań Niedawno odebrał prestiżową branżową nagrodę. Jego firma we współpracy z biurami architektonicznymi realizuje projekty, które zyskują uznanie w międzynarodowych konkursach. W ciągu dziesięciu lat zrealizowała ponad tysiąc wielobranżowych projektów z zakresu inwestycji infrastrukturalnych na terenie całego kraju. Rozmawiamy z JAROSŁAWEM KLUSKĄ, prezesem firmy Budovia, zajmującej się infrastrukturą drogową.
Otrzymał Pan niedawno prestiżową branżową nagrodę Kreatora Budownictwa Roku i to w trzech kategoriach. Czy może nam Pan powiedzieć więcej na ten temat? Zgadza się, Nasz zespół został wyróżniony nagrodą Kreatora Budownictwa Roku 2021. Pierwszy raz otrzymaliśmy takie duże wyróżnienie o znaczeniu Krajowym. Stanęliśmy ramie w ramię z największymi firmami budowlanymi w Polsce. Bardzo się denerwowałem wchodząc na scenę, by odebrać nagrodę, a w zasadzie trzy – jedną dla inwestycji Dworzec Metropolitalny w Lublinie, drugą dla firmy za świeże spojrzenie w realizacje i trzecią osobistą za kreatywność i śmiałość w działaniach. Każda nagroda cieszy, ale nagroda z rąk Prezesa Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa cieszy podwójnie. Wspomniał Pan, że w zakresie inwestycji nagrodzono Dworzec Metropolitalny w Lublinie. Rozumiem, że firma Budovia odpowiadała za całokształt prac związanych z układem drogowym. Dokładnie tak. Zostaliśmy zaproszeni do udziału w bardzo trudnym i złożonym projekcie budowy dworca 30
multimodalnego w Lublinie w zakresie infrastruktury drogowej. Był to dla nas pierwszy tak duży projekt w dodatku nie na swoim podwórku. Pani Prezes dużego
Jarosław Kluska • Absolwent Politechniki Łódzkiej, Warszawskiej i Krakowskiej. Specjalista z zakresu inżynierii lądowej, a także zarządzania projektami oraz certyfikowany audytor Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. • Na przestrzeni ostatnich lat firma Budovia pod jego kierownictwem współpracując m.in. z samorządami, zrealizowała ponad 1000 wielobranżowych projektów z zakresu inwestycji infrastrukturalnych na terenie całego kraju, od niewielkich po te warte miliony złotych. • W realizacji projektów najważniejsze są dla niego jakość, profesjonalizm i doświadczenie. Jakość gwarantuje certyfikat Audytora Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przyznany przez ministra infrastruktury. Profesjonalizm zapewnia m.in. najnowocześniejsze oprogramowanie Autodesk, m.in.: AutoCAD Civil 3D, AutoCAD Map 3D, Revit Structure, 3ds Max, InfraWorks oraz terminowość działań. A doświadczenie gwarantuje 10-letnia obecność na rynku oraz referencje klientów.
To duży i efektowny projekt, gratuluję, ale w rodzimej Łodzi też ma się Pan czym pochwalić. Lada moment pojedziemy nową podziemną ulicą Hasa w Nowym Centrum Łodzi. Jakim zakresem prac w tym projekcie zajmowała się firma Budovia? Również przy tym zadaniu jako zespół inżynierów byliśmy odpowiedzialni za kompletną dokumentację projektową (koncepcja, projekt budowlany, projekt wykonawczy) oraz nadzór nad realizacją budowy. Tym razem do współpracy zaprosiło nas łódzkie biuro architektoniczne. Widać architekci nas lubię (uśmiech) i z wzajemnością, chętnie podejmujemy się współpracy zarówno przy dużych skomplikowanych projektach, jak i tych mniej efektownych, o których głośno się nie mówi, a które są niezbędne. Kolejny duży projekt – ulica Nad Dobrzanką – w realizacji. To tylko projekt drogi dojazdowej, czy także dróg wewnętrznych na terenie strefy ekonomicznej? Cieszę się, że możemy uczestniczyć przy przebudowie łódzkich ulic, zwłaszcza że jako firma zostajemy zapraszani do składania ofert i negocjacji przez duże firmy wykonawcze i biura architektoniczne. Ulica Nad Dobrzynką, dziś niestety w tragicznym stanie, niebawem zyska na znaczeniu dla miasta i okolicy. Będzie to dojazd do terenów przeznaczonych na specjalną strefę ekonomiczną. Powstanie tam nowa infrastruktura, nowe miejsca pracy dla wielu ludzi. Ten rejon Łodzi zostanie aktywowany do życia. O jakich dużych projektach realizowanych przez Pana firmę jeszcze nie wspomniałam? W ostatnim roku wygraliśmy kilka dużych przetargów na opracowanie kompletnych projektów przebudowy kilkunastu kilometrów dróg gminnych na terenie gminy Kleszczów oraz Tomaszowa Mazowieckiego. Budovia to nie tylko projekty dróg... Razem z firmą ZRD Wiśniewska, realizujemy projekt i budowę kilkunastu kilometrów ścieżek rowerowych w Pabianicach. Pomału zbliżamy się do ukończenia projektów i budowy. Już w najbliższe wakacje mieszkańcy Pabianic i nie tylko będą mogli cieszyć się z nowych dróg rowerowych.
i wewnętrznych układów drogowych dla inwestycji, nad którymi pracują. Firmy wykonawcze współpracują z nami przy dużych zadaniach z zamówień publicznych w formule zaprojektuj i wybuduj. Jesteśmy wtedy zapraszani jako partner do udziału w realizacji zadania. Deweloperom pomagamy w opracowaniu koncepcji i kompleksowych projektach oraz w kontaktach z urzędami. Jeśli chodzi o samorządy, to oczywiście czasami bierzemy udział w zamówieniach publicznych, ale w tym przypadku musi wygrać najtańszy. A jeśli coś jest najtańsze, to nie może być najlepsze. To jest ułomność naszego systemu. Z urzędami jest jeszcze inna dziwna sprawa, której zupełnie nie rozumiem – same ze sobą nie współpracują, a na terenie Łodzi obserwujemy wręcz zaciekłą walkę między nimi. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. Generalnie wszyscy pracujemy dla naszego miasta, aby żyło się w nim lepiej. Dochodzi nawet do takich sytuacji, że jeden urząd prosi nas, abyśmy coś uzgodnili w ich imieniu z innym urzędem, bo oni nie mogę się dogadać. Przyzna Pani, że to nie jest normalna sytuacja.
biznes
Warszawskiego biura architektonicznego Tremend obdarzyła nas zaufaniem i powierzyła do realizacji wielowariantową koncepcję, projekt budowlany i wykonawczy po nadzór nad realizacją inwestycji, która obecnie jest w trakcie budowy. Cały proces projektowania nad tak dużym zadaniem trwał trzy lata. W tym roku, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zakończy się budowa. Pierwsi podróżujący skorzystają z najnowocześniejszego dworca w Polsce już jesienią tego roku. Projekt ten otrzymał Real Estate Impactor 2020 – nagrodę przyznaną przez redakcję działu nieruchomości dziennika Rzeczpospolita. Został nominowany także do nagrody World Building of the Year w kategorii Infrastructure, przyznawanej w ramach World Architecture Festival.
Co jest najważniejsze przy projektowaniu inwestycji drogowych, na co należy zwrócić szczególną uwagę? Gdyby Pani zapytała mnie co jest najważniejsze w nieruchomościach – odpowiedziałbym: lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. W projektowaniu infrastruktury drogowej jest podobnie, ale trochę inaczej. Najważniejsza jest komunikacja, komunikacja i komunikacja. I nie mówię tu tylko o dobrych rozwiązaniach komunikacyjnych, ale także o umiejętności komunikowania się, pracy w zespole. Podczas studiów na politechnice przyszłych inżynierów uczy się jedynie kompetencji twardych, nikt nawet nie wspomina o relacjach międzyludzkich, tak jakby ten czynnik w ogóle nie był istotny w przyszłej pracy. Projekt zrobi prawie każdy inżynier. To jest proste. Mamy prawo, przepisy, warunki techniczne, trochę umiejętności, kilkaset godzin pracy i projekt gotowy. Ale z ludźmi już tak łatwo nie jest… w proces projektowania jest zaangażowane, trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt a czasami więcej osób, jak np. przy projekcie dworca w Lublinie. Dużo czasu po pracy poświęcam na czytanie na temat samorozwoju osobistego, być może dlatego nasza firma zostaje zapraszana do uczestnictwa w ciekawych dużych projektach bez konieczności udziału w zamówieniach publicznych, gdzie nie liczy się kim jesteś, co zrobiłeś, czy co umiesz, najważniejsze żebyś był najtańszy… Ja nigdy nie chciałem być najtańszy, ale za to chciałem być najlepszy i do tego dążę. Plany na najbliższe miesiące… Ostanie dwa lata pracowałem po dwanaście godzin przez sześć, a czasami siedem dni w tygodniu. Czekam na ładną pogodę, abym mógł pojechać motocyklem na południe Europy. Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Justyna Tomczak
Dla kogo Budovia przygotowuje swoje projekty? Czy to są samorządy, czy głównie odbiorcy indywidualni? Mamy szeroki zakres usług. Klienci indywidualni korzystają z naszych usług, gdy potrzebują projektu zjazdu do swojego domu lub pomocy w załatwieniu formalności z urzędami. Biura architektoniczne potrzebują zjazdów
Łódź, ul. Siewna 15 tel. 42 307 07 99 e-mail: biuro@budovia.com www.budovia.com 31
biznes
…bo KOBIETY mają MOC Branża instalacyjna kojarzy się przede wszystkim z mężczyznami. Stanowiska, które w pierwszej kolejności przychodzą na myśl: instalatorzy, serwisanci, handlowcy, pracownicy techniczni, czyli mężczyźni. Jak jest w rzeczywistości? Czy naprawdę to męski świat?
32
czas się rozwija i jest coraz bardziej znana na polskim rynku. Kobiety w firmie Immergas - producenta pomp ciepła i kotłów gazowych to ponad połowa zespołu, a to potwierdza, że branża instalacyjna przestaje należeć tylko do mężczyzn, a panie nadają jej zupełnie nowe oblicze. Bo tak naprawdę INSTALACJA JEST KOBIETĄ.
biznes
W tym materiale poznacie siedem wyjątkowych kobiet, które swoje życie zawodowe związały z tą teoretycznie męską branżą. Kobiety te odpowiadają za ważne działy: logistykę, finanse, dział handlowy, zajmują menedżerskie i dyrektorskie stanowiska. Czują się zawodowo spełnione i cieszą się, że pracują w firmie, która cały
BOŻENA JACHIMSKA, starszy specjalista ds. płynności finansowej: Praca w Immergas zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa i możliwość stałego rozwoju. Jestem dumna, że pracuję w firmie, która rozwija się biznesowo i jest coraz bardziej rozpoznawalna na rynku polskim. AGNIESZKA CHOŁODY, analityk finansowy: Po latach pracy czuję firmę, doskonale rozumiem też wymagania Zarządu, jestem w stanie dosyć szybko reagować na zmieniającą się sytuację i otoczenie. BEATA WÓJCIK, dyrektor administracji, główna księgowa: Świat liczb zawsze był mi bliski. Chciałam pracować w księgowości, rozwijać się i dojść do stanowiska głównej księgowej. I to mi się tu udało. JOANNA CHRUŚCIEL, kierownik magazynu: Do zespołu Immergas dołączyłam ponad trzynaście lat temu, a od czterech mam przyjemność kierować zespołem składającym się z sześciu wspaniałych mężczyzn i dwóch niezwykłych kobiet. Panowie są naszym sercem, a panie mózgiem. Wspólnie, jak jeden organizm stawiamy czoła wyzwaniom, które zmieniają się dynamicznie. JUSTYNA WASIAK, kierownik operacyjny ds. wsparcia sprzedaży: W zarządzaniu ważna jest autentyczność, kreatywne podejście, intuicja, życzliwość, empatia, możliwość konstruktywnej rozmowy. Ważna jest też współpraca, a nie rywalizacja. I tak działamy w firmie. KAROLINA KUBACKA, HR menedżer: Konsekwentnie pracujemy nad tym, aby zarówno wśród obecnych pracowników jak i kandydatów być postrzeganym jako firma odpowiedzialna i zaangażowana społecznie. MAGDALENA OSKIERA, dyrektor marketingu: Dużą satysfakcję daje mi wypracowane – nie tylko przez marketing – hasło, będące jednocześnie misją Immergas: „Dostarczamy komfort, którego potrzebujesz”. Już w 2016 roku zaczęliśmy mówić o wartości, jaką jest komfort, rozumiany wielowymiarowo. W branży budowlanej byliśmy pierwsi, wielu nie rozumiało, co komunikujemy. Dziś niemal wszyscy odmieniają go przez wszelkie przypadki.
nuję jeszcze zostać kolejne trzy lata, żeby przez ten czas przygotować młodsze pokolenie do przejęcia moich obowiązków. Plan przekazania moich czynności został rozpisany na trzy działy, czyli administrację, księgowość i finanse. Skąd taki rozległy zakres? Ponieważ nigdy nie bałam się żadnych wyzwań i w miarę rozwoju firmy, kiedy pojawiały się nowe obszary i była taka potrzeba, brałam je na siebie i dlatego moje stanowisko stało się takie hybrydowe (uśmiech). Dodam, że pracuję ponad dwadzieścia dwa lata w Immergas, więc przez tak długi czas, zakres moich czynności tak bardzo się rozbudował. Dba Pani o płynność finansową w firmie, na czym to dokładnie polega?
BOŻENA JACHIMSKA starszy specjalista ds. płynności finansowej Czy to prawda, że gdy przejdzie Pani na emeryturę, to trzeba będzie na Pani miejsce kilku nowych osób? Doprecyzuję tylko, że na emeryturze jestem już od lipca ubiegłego roku, jednak cały czas pracuję. Pla-
Na płynność finansową składa się wiele elementów. Z jednej strony kontrola należności, czyli począwszy od akceptacji zamówień, poprzez weryfikację nowego klienta, po ubezpieczenie należności, planowanie wpływów. Do tego kontrola przepływów finansowych w danym miesiącu, współpraca z bankami. Odpowiadam również za ryzyko walutowe, czyli analizuję kursy walut, zawieram transakcje walutowe, aby zoptymalizować różnice kursowe. Zajmuję się także windykacją, egzekucją sądową czy komorniczą. Nie korzystam już z pomocy kancelarii prawnych w tym zakresie, sama potrafię napisać pozew do sądu, złożyć wniosek o nadanie klauzuli wykonalności, jak i złożyć wniosek o egzekucję do komornika. 33
biznes
Jak się Pani pracuje przez te wszystkie lata?
Jak minął ten czas w Immergas?
Tak jak w życiu bywały różne chwile, ale ja lubię pracować. Moja praca jest bardzo zróżnicowana, nie ma miejsca na nudę. Ta różnorodność wymaga ode mnie koncentracji, samodyscypliny i samodzielności. Każdy dzień staram się dobrze zaplanować. Na tablicy w swoim biurze, mam taką sentencję: „chodzi o to, by człowiek robił chętnie to co robić musi, by tego, co robić musi, nie robił dlatego że musi, by w robieniu tego co musi znalazł upodobanie”. Ja po prostu lubię pracować, lubię czynności, które wykonuję. Praca w Immergas sprawa mi ogromną satysfakcję i mam poczucie, że robię coś ważnego.
To ewidentnie czas stałego rozwoju i ogromnych wyzwań stawianych przez firmę, która działa niezwykle prężnie. Sprostanie jej wymaganiom wymaga bardzo dużej dyscypliny.
A pojawiła się kiedyś myśl, by zmienić pracę? Nie ma świata idealnego, czasami przychodzą trudniejsze momenty. Dla mnie zmiana pracy to rewolucja. A praca w Immergas zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa i możliwość stałego rozwoju. Firma cały czas się rozwija, a ja jestem jednym z elementów tego sukcesu. Dobrze mi tu zresztą jak widać, nie mogę się z firmą rozstać. Jestem dumna, że pracuję w firmie, która rozwija się dynamicznie, jest coraz bardziej znana na rynku polskim. Z tego, że wdraża nowe technologie w tym rozwiązania ekologiczne. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy znają markę Immergas i jej produkty. Jak już uda się Pani przejść na emeryturę, to co planuje Pani robić? Planuję podróżować i wszystkim mówię, że jest we mnie trochę duszy Tony’ego Halika (śmiech). Kiedyś marzyłam o domku na Krecie, ale jestem realistką i pozostanie mi pewnie mieszkać tam, gdzie do tej pory. Podróże to przygoda, odkrywanie i budowanie wspomnień. A jak budżet na to nie pozwoli, to zostanie jazda rowerem i spacery.
Czy to prawda, że Excel nie ma przed Panią tajemnic? Myślę, że tak. Jestem osobą, która na co dzień pracuje z liczbami i Excel w tym mocno pomaga. Przyznam, że to bardzo dobre narzędzie, które przyspiesza i ułatwia pracę, a do tego praca z Excelem sprawia mi frajdę. Może nam Pani w kilku zdaniach powiedzieć, czym zajmuje się analityk finansowy? W dużym uproszczeniu to analiza i kontrola finansowa. Kontrola przychodów, kosztów i marżowości. Odpowiadam za przygotowanie budżetu rocznego oraz kontrolę jego realizacji (czy wszystko idzie zgodnie z planem). Równie ważny element to planowanie przepływów finansowych, a następnie monitorowanie i kontrolowanie. Przygotowuję również raporty i sprawozdania za dany okres rozliczeniowy. Praca ta wymaga ode mnie skrupulatności i cierpliwości. Oprócz analizy sytuacji finansowej firmy przygotowuje Pani również plan na przyszłość i dba o jego wdrożenie? Zdecydowanie przygotowanie budżetu to stworzenie planu na przyszłość. Przewidujemy, jak będzie wyglądał kolejny rok, z jakim wynikiem finansowym go zamkniemy, na jakiej marży, na jakich obrotach. Tworząc budżet, w naszej firmie pod uwagę trzeba wziąć wiele wskaźników. A w ciągu roku na bieżąco analizuję i kontroluję realizację jego wykonania oraz informuję Zarząd o efektach. W firmie Immergas połowa zespołu to kobiety. Czy dobrze pracuje się w takim gronie? Rzeczywiście w dziale księgowości i finansach pracują same panie. Uważam, że to dobrze, ponieważ kobiety są ambitne, pracowite, elastyczne, świetnie dostosowują się do różnych zmian, które zachodzą w firmie, a jest ich całkiem sporo. Firma dynamicznie się rozwija i żeby za nią nadążyć, trzeba być niezwykle elastycznym. A my kobiety na pewno jesteśmy bardzo elastyczne, przez to, że musimy pogodzić wiele ról w naszym życiu – żony, matki, pracownika. Ponadto uważam, że mamy w sobie naprawdę wiele empatii, to nasza bardzo pozytywna cecha. Dobrze się rozumiemy. Czego nauczyły Panią lata pracy w tej firmie?
AGNIESZKA CHOŁODY
Po latach pracy czuję firmę, doskonale rozumiem też wymagania Zarządu, jestem w stanie dosyć szybko reagować na zmieniającą się sytuację i otoczenie. I w tym bardzo pomaga budowane przez lata doświadczenie.
analityk finansowy Od jak dawna jest Pani analitykiem finansowym? Pracuję w firmie Immergas Polska od pięciu lat, a finansami i kontrolą finansową zajmuję się łącznie już ponad dziesięć lat. 34
Skoro rozmawiamy o liczbach, to proszę powiedzieć, ile osób pracuje w Immergas? Obecnie około siedemdziesięciu osób, ale w związku z rozwojem firmy nasz zespół wciąż się powiększa.
Lubię spędzać czas z przyjaciółmi i rodziną. Staramy się wypoczywać aktywnie – spacerując, jeżdżąc na rowerach i zimą na nartach.
Padało wiele pytań, ale prawda jest też taka, że wcześniej niewielu się tym interesowało, co tak naprawdę składa się na pensję. Nikt nie zaglądał do pasków, po prostu stałe wynagrodzenie wpływało na konto. Uważam, że w tym zakresie potrzebna jest edukacja.
biznes
Jak Pani odpoczywa po pracy?
Zarządza Pani też zespołem, kto wchodzi w jego skład? Tak, w skład struktury, którą zarządzam, wchodzą działy: księgowość, finanse, magazyn oraz administracja. Co dla Pani jest największym wyzwaniem w zarządzaniu ludźmi? Ogólnie myślę, że jest to wyzwanie samo w sobie. Człowiek mierzy się ze swoimi emocjami i emocjami innych ludzi. Emocje drugiej osoby trzeba dobrze rozumieć i trzeba dobrze zarządzać swoimi. Największym wyzwaniem jest zrozumienie drugiej osoby, często słuchamy, ale nie słyszymy. Niezwykle istotna jest także empatia. Mój zespół składa się głównie z kobiet, mamy jednego mężczyznę w naszym zespole. Bardzo lubię pracować z kobietami, doceniam wszystkie te rzeczy, które w sobie mają, czyli jakie są silne, zorganizowane, wielozadaniowe. Pracują całą dobę, wychodzą z pracy i myślą, co trzeba zorganizować w domu, będąc w domu myślą, jak będzie wyglądał kolejny dzień pracy.
BEATA WÓJCIK dyrektor administracji, główna księgowa Ma Pani w Immergas najdłuższy staż, ile to już lat? Nie muszę długo liczyć, doskonale wiem, wystarczy, że obserwuję mojego syna. Gdy zaczynałam, miał trzy lata, teraz ma dwadzieścia osiem, więc w tym roku minie już 25 lat. To jak ten czas Pani minął i co się zmieniło? Prawie wszystko, od struktury firmy, po skład osobowy. Kiedyś pracowały tu osoby w jednym wieku, teraz jesteśmy dużą wielopokoleniową rodziną.
Poza godzinami pracy, co sprawia Pani największą radość, gdzie oddycha Pani od liczb, wykresów? Oprócz syna mam jeszcze jedenastoletnią córkę i spędzam z nią sporo czasu, wchodzi w okres dojrzewania i jest najlepszym nauczycielem różnych emocji. Jest moim przeciwieństwem, jest ekstrawertyczką, a ja introwertyczką, nawet odpoczywamy w różny sposób. Ja potrzebuję ciszy, by się zregenerować, ona towarzystwa i rozmów. Lubię kwiaty i pracę w ogrodzie. Ostatnio zajmuję się też samorozwojem, wyciszeniem, medytacją, czuję, że jest mi to potrzebne. Żeby ludziom dać coś dobrego, sama też muszę naładować akumulator.
Co przyciągnęło Panią do tego miejsca? Chciałam pracować w księgowości, rozwijać się i dojść do stanowiska głównej księgowej. I to się udało. Kilka lat temu, po śmierci jednego z dyrektorów, zmienił się sposób zarządzania, pozostał jeden dyrektor i postanowił zaangażować ludzi, którzy mają wiedzę, doświadczenie i pracują dłużej w firmie, do współtworzenia w pewnym sensie nowej firmy. Każdy lubi mieć wpływ na to, co dzieje się w organizacji, więc przyjęliśmy to zaproszenie. Skąd u Pani zrodziła się taka miłość do liczb? Skończyłam politechnikę, więc chyba zawsze ta miłość we mnie była. Bliżej mi do liczb niż pisania notatek czy wypracowań. Jak sobie przypominam, matura z polskiego to był dla mnie horror. Matematykę zawsze lubiłam, umysł ścisły, analityczny zdecydowanie u mnie dominuje. Ostatni czas to dosyć duże wyzwanie w sferze księgowej, chodzi o Polski Ład, czy wszystko już pod kontrolą? Było sporo emocji po pierwszej styczniowej wypłacie, wiele rzeczy było niezrozumiałych dla pracowników.
JOANNA CHRUŚCIEL kierownik magazynu 35
biznes
Jak długo trwa Pani kariera w Immergas? Od czego się zaczęła? Z Immergas Polska jestem związana już prawie czternaście lat. Zaczynałam od biura obsługi klienta, później współtworzyłam od podstaw nasz magazyn – system WMS, procesy i procedury, komunikację z pozostałymi działami, standardy, pracowałam jako specjalistka do spraw magazynowych, następnie jako pełniąca obowiązki kierownika, a od czterech lat mam przyjemność zarządzać tym wyjątkowym zespołem. Pracuje ze mną sześciu niesamowitych mężczyzn i dwie wspaniałe kobiety. Panowie są naszym sercem, a panie mózgiem. To zespół profesjonalistów w każdym calu. Zawsze sądziłem, że logistyka to branża zdominowana przez mężczyzn? Tak było jeszcze kilka lat temu, ale te trendy ciągle się zmieniają. Choć wciąż mam wrażenie, że panuje przekonanie, iż kobieta nie jest dobrze przygotowana do pełnienia takiej roli. Kobiety ze swoją empatią, osobowością, doświadczeniem i profesjonalizmem doskonale sprawdzają się w wymagającym środowisku operacyjnym i cieszę się, że pojawia się w niej nas coraz więcej.
Mam wspaniałą córkę, której poświęcam dużo czasu. Bardzo lubimy wyjeżdżać poza miasto. Miasto trochę nas przytłacza. Lubię też gotować, a w ostatnim czasie trenuje badmintona, bardziej amatorsko, ale wszystko jeszcze przede mną. Łódź i okolice słyną w pewien sposób z dobrze rozwiniętej logistyki, z dużej ilości firm, magazynów. Uważa Pani to za atut? To prawda, Łódź i jej okolice ze względu na swoje położenie geograficzne w centrum Polski stały się zagłębiem magazynowym. Uważam, że absolutnie jest to atut, ale wyzwaniem stało się utrzymanie dobrego zespołu ludzi do pracy. Rotacja na stanowiskach jest spora w tym sektorze. Nasz zespół jest w miarę stabilny, dobrze znający się na tym co robi. Szczególnie doceniam to, że darzymy się zaufaniem, jesteśmy wobec siebie uczciwi i potrafimy dobrze współpracować.
Mężczyźni chętnie słuchają poleceń swojej przełożonej? Sądzę, że tak. To zapewne kwestia dobrej współpracy i komunikacji. Praca w tym obszarze daje dużą satysfakcję? To poniekąd moja pasja, która daje mi dużo satysfakcji. Przed dołączeniem do zespołu Immergas moja praca była związana z logistyką magazynową i wiedziałam, że chcę związać z nią swoją przyszłość. Tu mogłam budować od podstaw, współtworzyć nowy dział, którego w Immergas nie było. W zrozumieniu potrzeb pomogła mi praca na różnych stanowiskach w strukturze. To było dla mnie duże wyzwanie, sporo się nauczyłam i zdobyłam doświadczenie. Robię to, co lubię i staram się to wykonywać najlepiej jak potrafię. Jak można zorganizować przestrzeń w magazynie, by łatwo w niej wszystko odnaleźć? O co powinno się zadbać? Przede wszystkim o dobrą organizację i porządek, wszystko musi mieć swoje miejsce. Magazyn ma 3300 mkw. powierzchni, mamy 23 regały wysokiego składowania, do tego małe regały pułkowe. Każdy regał oznakowany jest kodem lokalizacyjnym, każdy produkt posiada swój kod towarowy. To już nie te czasy, że chodzi się z notesem i długopisem. Mamy system zarządzania magazynem WMS , który automatycznie przypisuje sugestię pobrania, pracujemy na terminalach mobilnych. Łatwo jest odnaleźć towar i go skompletować. A co przez te wszystkie lata uznaje Pani za największy sukces w tej firmie? Uważam, że było ich dużo i to te mniejsze sukcesy składają się w jedną całość. Na pewno zespół, który tworzymy, jest jednym z największych sukcesów. Jak w czasie wolnym odpoczywa Pani od zawodowych obowiązków? 36
JUSTYNA WASIAK kierownik operacyjny ds. wsparcia sprzedaży Klienci potrafią być bardzo różni. Co dla Pani jest największym wyzwaniem w kontaktach z nimi? Emocje. Pandemia koronawirusa, która rozpoczęła się dwa lata temu, spowodowała, że żyjemy w czasach, gdzie nieprzewidywalność staje się naszą codziennością. Mam tu na myśli między innymi dostępność produktów czy opóźnienia w dostawach. Nasi klienci byli przyzwyczajeni do tego, że wcześniej zamówienia realizowaliśmy z dnia na dzień, a dziś klient otrzymuje informację, że niektóre produkty otrzyma w terminie późniejszym, co powoduje, że nie każdy jest zadowolony i tu pojawiają się emocje. Mimo nowych, utrudnionych warunków działania staramy się zadbać o wysoki poziom obsługi klienta. Najważniejsze to wysłuchać cierpliwie każdego klienta, a później odpowiedzieć na jego potrzebę, oczekiwania. Im dokładniej słuchamy, zadajemy więcej pytań, tym szybciej się porozumiemy. Ważna jest empatia, która sprawia, że dobrze rozumiemy wszystkie potrzeby naszych klientów.
Myślę, że w zarządzaniu takimi działami ważna jest autentyczność, kreatywne podejście, intuicja, życzliwość, empatia, możliwość konstruktywnej rozmowy. Ważna dla mnie jest też współpraca, a nie rywalizacja, ufam sobie i swoim decyzjom, wiem do czego dążę. A każdy zespół to nowe doświadczenie. I jeszcze jedna ważna sprawa, nigdy nie patrzę tylko na cel mojego zespołu, patrzę szerzej na cel całej firmy. Jeśli jeden mały trybik nie zadziała dobrze, to mój zespół też będzie mieć kłopoty. Od dwudziestu lat pracuję w różnych zespołach sprzedażowych, głównie były to zespoły w 80 procent składające się z mężczyzn. Męski biznes kojarzy nam się z ciągłą rywalizacją, konfrontowaniem się, nawet czasami z walką czy agresją, tymczasem ja staram się zachować równowagę między wartościami męskimi i kobiecymi. Wybieram to co najlepsze z jakości męskiej, czyli dążenie do celu, proaktywność, chęć działania i dokładam do tego swoją kobiecą wrażliwość.
się o relacje z ludźmi i posiada umiejętność czytania ich emocji. Zawsze znajdzie czas na rozmowę, jeśli zajdzie taka potrzeba. Daje możliwość popełnienia błędu. Motywuje do wspólnej pracy, a nie rywalizacji. Pracuje „ramię w ramie” z zespołem i „celebruje” jego sukcesy.
biznes
Działy sprzedaży pracują pod dużą presją, często od ich działań zależy kondycja całej firmy, jak radzi sobie Pani z presją zarządzania zespołem i stresem?
Rozumiem, że dział sprzedaży ściśle współpracuje z działem marketingu. Jak się ona układa? Bardzo dobrze, nasz dział marketingu jest bardzo kreatywny, a my mu dostarczamy danych do działania. Na bieżąco monitorujemy zarówno potrzeby naszych klientów jak i handlowców działających w terenie. Wspólnie pracujemy nad kampaniami dla klientów, bo to daje dużo większą skuteczność. Bazujemy na wcześniejszych doświadczeniach, analizujemy trendy na rynku i potrzeby klientów.
Czym powinien wyróżniać się dobry handlowiec? Odpowiedź nie jest łatwa i jednoznaczna. W każdej osobie możemy znaleźć wyjątkowy potencjał, każdy go ma, tylko trzeba umieć go odkryć. Powinna to być osoba wielozadaniowa, potrafiąca dbać o relacje z klientem, dążąca do celu, mająca też odrobinę empatii i opanowaną sztukę komunikacji. Powinien posiadać umiejętność słuchania i zadawania „właściwych” pytań. Ważne, by chciał się uczyć i doskonalić swoje kompetencje zawodowe. Jaką strukturę wiekową ma zespół, którym Pani zarządza? Między najmłodszą a najstarszą osobą jest jedenaście lat różnicy. Każda z nich ma inne doświadczenia, inne podejście do pracy i kompetencje. I bardzo dobrze, jedni uczą się od drugich i uzupełniają nawzajem. Dział wsparcia sprzedaży łączy w sobie odpowiedź na potrzeby klienta zewnętrznego i wewnętrznego. To połączenie doskonale się sprawdza i przynosi wiele korzyści. Atutem takiej struktury są różne osobowości, zainteresowania i poglądy. Uważam, że różnorodność w zespole nie tylko „pokoleniowa” wpływa na jego większą efektywność, kreatywność i prowadzi do osiągnięcia sukcesu całej firmy. Jakie cechy powinien mieć dobry kierownik zespołu? Myślę, że dobry kierownik to osoba, która potrafi ułożyć i wdrożyć procesy w zespole. Przede wszystkim ufa swojej intuicji, potrafi się skutecznie komunikować, troszczy
„ Jestem dumna, że pracuję w firmie, która rozwija się dynamicznie, jest coraz bardziej znana na rynku polskim. Z tego, że wdraża nowe technologie w tym rozwiązania ekologiczne. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy znają markę Immergas i jej produkty. „
KAROLINA KUBACKA HR menedżer Panuje powszechne przekonanie, że w dzisiejszych czasach trudno znaleźć dobrego pracownika. Jak jest w przypadku Immergas? Rynek pracy przechodzi transformację. Zmienia się między innymi sam sposób postrzegania pracy, szczególnie wśród osób młodych. Coraz częściej pracownicy świadomie podkreślają, że to nie ona definiuje ich całe życie, poszukują balansu, oprócz rozwoju zawodowego, równocześnie chcą mieć możliwość realizowania własnych pasji. Jako firma, z jednej strony jasno określamy oczekiwania wobec kandydatów, z drugiej strony staramy się rozwijać naszą kulturę organizacyjną. Od wielu lat angażujemy się w różnego rodzaju inicjatywy społeczne, wychodzimy poza kwestie czysto biznesowe, promujemy rozwój pasji naszych pracowników, ale również prowadzimy działania na rzecz lokalnych społeczności, a ważne z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju. To stanowi dodatkową wartość dla potencjalnych pracowników, przy podejmowaniu decyzji o tym, że chcieliby pracować akurat z nami. Pracujemy nad tym, aby być postrzegani zarówno przez obecnych pracowników jak i kandydatów jako firma odpowiedzialna i zaangażowana społecznie. 37
biznes
Jakie cechy są dzisiaj pożądane w firmie, jakich ludzi poszukujecie? Funkcjonujemy w branży technicznej, co oczywiście determinuje konieczność poszukiwania eksperckiej wiedzy i umiejętności. Jednak to, co staje się właściwą wartością dla budowania silnej organizacji to kompetencje miękkie, ich postawy. W pracownikach zdecydowanie cenimy proaktywność, czyli przejawianie zaangażowania i inicjatywy, poszukiwanie nowych rozwiązań, kreatywne podejście do nowych sytuacji. Otaczający nas świat sam nam podrzuca nowe wyzwania. Dobrym przykładem jest pandemia, która zastymulowała nas do tego, aby pewne zadania realizować inaczej, aby przedefiniować nasze procesy. Ale takich czynników w biznesowej codzienności jest dużo więcej. Traktujemy je jako szansę, którą trzeba odpowiednio wcześniej zauważyć i wykorzystać. Dlatego niezwykle istotna jest również gotowość do podejmowania odważnych decyzji. Dbając o jasną komunikację – nie tylko w kontekście dzielenia się pomysłami, refleksjami, ale też oczekiwaniami i feedbackiem – kluczowa jest empatia, aktywne słuchanie. Ten zestaw wiedzy, umiejętności i postaw pozwala nam nie tylko na rozwijanie współpracy w naszych zespołach, ale przede wszystkim na wsłuchiwanie się w potrzeby rynku, naszych klientów i partnerów. Są one niezbędne, aby efektywnie pracować nad wspólnym celem i rozwojem.
aby każdy pracownik rozumiał swój wkład w realizację wspólnego celu, aby każdy z nas wiedział, kto za co jest odpowiedzialny. Aspekt komunikacji wewnętrznej, wspierają wartości, którymi się kierujemy na co dzień. Szacunek czy otwartość na rozmowę, mówienie o swoich problemach, proszenie o wsparcie tworzą kulturę zaufania, w której wiemy, że możemy liczyć na siebie nawzajem. Dobrej komunikacji sprzyja struktura naszej organizacji, w której hierarchia jest symboliczna, raczej przybiera rodzinny charakter. Relacje między pracownikami, często wychodzą poza mury firmy. Wspólnie celebrujemy sukcesy, otwarcie mówimy o wyzwaniach. Czym wyróżniają się firmy odnoszące sukcesy? Jaki powinien być współczesny menedżer? Bycie ekspertem w swojej dziedzinie, dyplomy nawet tych prestiżowych uczelni, to za mało, aby wyróżnić się na tle innych, osiągnąć sukces. Siłę firm budują silne zespoły z silnymi liderami. Współczesny menedżer to osoba, która wyznacza kierunek działania, dostarcza inspiracji, a jednocześnie chce i potrafi otworzyć się na drugiego człowieka (czy pracownika, czy klienta), spojrzeć na świat, na firmę jego oczami.
W Immergas przeważają pracownicy z dłuższym stażem, czy raczej krótszym i z czego to wynika? Immergas dynamicznie się rozwija, zwiększa się również liczba pracowników. Dużą część stanowią pracownicy z dłuższym stażem, nawet ponad 20-letnim. Ale wśród nas są również osoby rozpoczynające swoją karierę zawodową. Jesteśmy różnorodni, zarówno jeśli chodzi o wiek, wiedzę, doświadczenie, płeć, ale i osobowości. Dla nas to spore wyzwanie, ale i ogromna szansa. Finalnie ważne jest, żebyśmy jako firma byli spójni, żebyśmy czuli, że chociaż każdy z nas wypełnia inną rolę, jesteśmy jedną silną drużyną, która gra do jednej bramki. Odpowiada Pani także za szkolenia, pracownicy chętnie biorą w nich udział? Jedna z naszych kluczowych wartości to chęć rozwoju. Szkolenia są oczywiście ważnym elementem doskonalenia naszych kompetencji, ale nie jedynym. Równie ważne jest to, co dzieje się między szkoleniami. Przede wszystkim koncentrujemy się na tworzeniu kultury wspierającej rozwój. Punktem wyjścia są kompetencje, które chcemy rozwijać w naszych zespołach. Efekt, który chcemy osiągnąć, determinuje dobór środków, które wykorzystujemy. Warsztaty na sali szkoleniowej, webinary to tylko część z działań, które podejmujemy. Chociażby praca w zespołach interdyscyplinarnych, sprawia, że możemy realizować nowe zadania, przy tym dzielić się wiedzą, obserwować wzajemnie i stymulować do doskonalenia. Niezwykle ważne jest również wspieranie rozwoju pracowników przez samego lidera. W tym aspekcie staje się on mentorem, często coachem wspierającym rozwój. A jak układa się w firmie współpraca między działami, bo to niemałe wyzwanie, by się uzupełniały, a nie rywalizowały? Z dużą uwagą dbamy o to, żeby zarówno strategia jak i najważniejsze komunikowane cele były transparentne, 38
MAGDALENA OSKIERA dyrektor marketingu W firmie Immergas pracuje Pani ponad dziesięć lat. Skąd pomysł, by związać zawodowe życie z taką branżą? Ta branża to wyzwanie, a ja lubię wyzwania! Zanim dołączyłam do Immergas kilka lat pracowałam dla jednej z wiodących marek z segmentu automatyki dla domu i przemysłu. Mimo nieco innej branży i produktu struktura biznesu oraz klientów była bardzo podobna. Już wówczas wiedziałam, że dobrze się czuję w tym technicznym, pozornie męskim świecie. Również z punktu widzenia rozwoju osobistego taka branża to mnóstwo wyzwań. Marketing w branży grzewczej, czy szeroko pojętej budowlanej, oznacza bardzo bliską współpracę ze sprzedażą, wymaga bycia w rynku, słuchania klienta, rozumienia biznesu, obserwowania trendów. To dużo szersza perspektywa niż tylko wsparcie sprzedaży produktu przez
promocję. Każda nowa technologia, nowy produkt, to wyzwanie dla działu marketingu. To wszystko oznacza rozwój. Kotły kondensacyjne, pompy ciepła, instalacje solarne, sterowniki, m.in. to firma ma w swojej ofercie. Czy trudno stworzyć atrakcyjny w formie przekaz do konkretnego odbiorcy? Kluczowe jest dostosowanie komunikatu do odbiorcy. A to oznacza słuchanie, obserwowanie, zrozumienie potrzeb, motywacji do zakupu. Innych narzędzi i innej komunikacji potrzebuje profesjonalista, czyli klient B2B, a innych użytkownik końcowy. A w każdej z tych grup dodatkowo wyróżniamy inną wrażliwość na określone z produktem cechy. Są klienci, którzy zwracają uwagę głównie na aspekty „twarde” jak dane techniczne, ekonomia, czyli realne oszczędności, bezpieczeństwo, czyli serwis i opiekę gwarancyjną. Są też tacy, dla których aspekt ekologiczny jest kluczowy, a czasem prestiż, bo produkt typu pompa ciepła zrobił się w pewnym momencie rozwoju rynku po prostu modny. To jest największym wzywaniem – aby z odpowiednim komunikatem pojawić się we właściwym kanale, uwzględniając dodatkowo sezonowość branży i czas podejmowania decyzji zakupowych. Jakie projekty marketingowe stanowiły dotąd dla Pani najciekawsze wyzwania? Takie, na które nie można znaleźć „przepisu” w Internecie czy podejrzeć u konkurencji. Czyli moje/nasze, stworzone, wymyślone i uszyte na potrzeby firmy, marki, z uwzględnieniem konkretnej potrzeby biznesowej. W Immergas przez ostanie dziesięć lat było ich wiele, ale jednym z pierwszych, odważnych, był projekt stworzenia systemu identyfikacji wizualnej Immergas przy okazji rebrandingu marki dokonanego przez centralę we Włoszech. Centrala dała nam „logo”, ale to jak dziś prezentuje się marka Immergas i co komunikuje, to wyłącznie dzieło zespołu w Polsce. Ogromnym wyzwaniem było stworzenie identyfikacji, która będzie aktualna przez lata, dająca możliwości elastycznego wykorzystania na każdym polu eksploatacji. Projekt zrealizowany w 2016 roku pracuje skutecznie do dziś. Dużą satysfakcję daje mi także wypracowane – nie tylko przez marketing – hasło, będące jednocześnie misją Immergas: „Dostarczamy komfort, którego potrzebujesz”. Już w 2016 roku zaczęliśmy mówić o wartości, jaką jest komfort, rozumiany wielowymiarowo. W branży budowlanej byliśmy pierwsi, wielu nie rozumiało, co komunikujemy. Dziś – proszę spojrzeć na branżowe reklamy (uśmiech) – niemal wszyscy odmieniają go przez wszelkie przypadki. To daje satysfakcję, a jak mówią „naśladownictwo jest najwyższą formą uznania”.
biznes
„ Najważniejsze to wysłuchać cierpliwie każdego klienta, a później odpowiedzieć na jego potrzebę, oczekiwania. Im dokładniej słuchamy, zadajemy więcej pytań, tym szybciej się porozumiemy. „
Immergas Polska • Immergas jest częścią międzynarodowej grupy Immerfin, działającej w branży grzewczej od ponad 55 lat. Polski oddział w 2021 roku obchodził jubileusz 25-lecia działalności. • Firma jest laureatem wielu nagród. Czterokrotnie znalazła się w gronie laureatów „Diamentów Forbes” w 2018, 2020, 2021 i 2022 roku. • Podstawowa oferta firmy to rozwiązania dla mieszkań i domów, czyli kotły gazowe od 12 kW do 35 kW, świetnie sprawdzające się również w inwestycjach wielorodzinnych, wymagających zastosowania wielu urządzeń małej mocy. Oprócz gazowych kotłów kondensacyjnych firma rozwija ofertę pomp ciepła typu monoblock i split oraz hybrydowych pomp ciepła, a urządzenia marki Immergas spełniają normy rządowego programu „Czyste Powietrze”. • Drugim ogniwem spółki jest segment oferty obiektowej, z ofertą kotłów o mocy do 900KW, pozwalających na tworzenie systemów kaskadowych pokrywających zapotrzebowanie obiektów komercyjnych, deweloperskich i użyteczności publicznej. • Siedziba firmy mieści się w Łodzi. W jakich rodzajach aktywności czuje się Pani najlepiej? Jako ekstrawertyczka cenię każdą aktywność, w której pojawia się interakcja z drugim człowiekiem. Dotyczy to nie tylko obszaru zawodowego. To ludzie dają mi energię, inspirację, a ja to potem oddaję z całym swoim doświadczeniem, kreatywnością, inspiracjami. Niezwykle cenię także możliwość sprawczości – każda aktywność, w której wiem, że mam wpływ i coś dzieje się dzięki mnie, czy mojemu zespołowi, daje ogromną satysfakcję. Dlatego lubię pracę projektową, kreatywne spotkania z zespołami. Cenię także siłę wydarzeń typu targi, kiedy mam możliwość bycia blisko klienta, a także spotkania z „branżą” i wymianę doświadczeń. Bardzo liczę na powrót eventów, w tym wyjazdów zagranicznych, bo one są niezwykłym narzędziem budowania relacji z klientem, a na etapie tworzenia dają ogromną możliwość do kreacji. Jednak dziś moją najważniejszą rolą jest rola menedżera, która z założenia oznacza bycie mentorem, gotowym na wsparcie, rozmowę, czasem tylko wysłuchanie. Obserwowanie jak współpracownicy rozwijają się dzięki tym narzędziom, daje największą satysfakcję. A po pracy, co Pani sprawia największą przyjemność? Zdecydowanie trening – to czas, kiedy skupiam się wyłącznie na sobie, na tym co tu i teraz, oczyszczam głowę i ciało. Ale jak powiedziałam wcześniej – tylko z ludźmi. Energia grupy daje mi siłę, motywację, pozwala przełamywać własne ograniczenia. Po pracy także podróżuję – w ostatnim czasie przez pandemię nieco mniej, albo nie w kierunkach, które są na mojej liście marzeń. Zwiedziłam do tej pory 25 krajów, a to co najważniejsze w każdej podróży, to możliwość doświadczania – ludzi, kuchni, obyczajów. Bo jak mówią „Podróże to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze, a stajemy się bogatsi”. Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Justyna Tomczak
www.immergas.pl e-mail: marketing@immergas.pl 39
biznes
Dlaczego warto znać wartość swojej firmy? Czy łatwiej określić wartość giełdowej firmy niż startupu? Kto najczęściej decyduje się na wycenę przedsiębiorstwa? Jakie elementy bierze się pod uwagę podczas tego procesu? O wycenie przedsiębiorstw opowiada MARCIN ŚLAWSKI, doradca, analityk finansowy i właściciel firmy Superior Investment. Apple, Amazon, Google to firmy, o których się mówi, że są najdroższe na świecie. W takim przypadku wycena wartości nie jest trudna, ponieważ wszystkie są notowane na giełdzie. Ale są firmy, których na giełdzie nie ma, a mają określoną wartość. Jak się ją liczy? Rynek kapitałowy rzeczywiście wycenia firmy notowane w ofertach publicznych, ale często te wartości różnią się od tak zwanej wewnętrznej wartości danego przedsiębiorstwa. Dzieje się tak na przykład na skutek euforii na rynku, przez co wartości firm są często zawyżone i odwrotnie – w przypadku negatywnych nastrojów i strachu zdarza się, że rynek przesadnie przecenia realne wartości firm. Warto dodać, że na rynku kapitałowym funkcjonują różni ludzie, często również spekulanci oraz niedoświadczeni inwestorzy. Chcąc jednak być racjonalnym inwestorem, warto mieć pojęcie o wycenach, modelach biznesowych, finansach, ekonomii, etc. Jest co najmniej kilka metod wycen przedsiębiorstw, wśród nich są na przykład metody majątkowe – księgowa, odtworzeniowa, skorygowanych aktywów netto, likwidacyjna, metody dochodowe – głównie zdyskontowanych przepływów pieniężnych, zdyskontowanych dywidend, dochodu rezydualnego, metody rynkowe – porównawcze, wykonywane za pomocą odpowiednich mnożników i inne, jak chociażby metoda wycen za pomocą opcji realnych. Najczęściej, dla osiągnięcia bardziej precyzyjnych wycen, w danym projekcie stosuje się dwie lub trzy metody i wyciąga odpowiednią średnią ważoną. Trzeba pamiętać, że inaczej wyceniamy duże przedsiębiorstwo notowane
Marcin Ślawski Doradca, menedżer i analityk finansowy. Od kilkunastu lat związany z branżą inwestycyjną. Certyfikowany Analityk Inwestycyjny (CAI) – Związek Maklerów i Doradców (ZMID). Uczestnik międzynarodowego programu z zakresu ekonomii, finansów inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych „The Chartered Financial Analyst” w ramach CFA Institute (USA). Certyfikowany marketer The Chartered Institute of Marketing (Anglia) i posiadacz tytułu „Associate” w ramach tej organizacji. Absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego o specjalności Zarządzanie Spółkami Kapitałowymi, studiów podyplomowych Rachunkowość i Zarządzanie Finansowe oraz Rynek Nieruchomości. Uczestnik kursów z zakresu doradztwa inwestycyjnego. 40
na giełdzie, inaczej małą firmę, a jeszcze inaczej start-up, czy mikroprzedsiębiorstwo. Stare powiedzenie mówi, że coś jest tyle warte, ile ktoś chce zapłacić. Po co zatem wyceniać przedsiębiorstwa i w jakich sytuacjach zachodzi taka potrzeba? Wycenę firmy wykonuje się głównie w kilku przypadkach. Zwykle jest ona stosowana w sytuacji, kiedy wspólnicy podejmują decyzję o rozstaniu. Na skutek różnych wizji, motywacji do dalszego wspólnego prowadzenia biznesu, dochodzi do napięć i chęci ułożenia dalszego biznesowego życia w innej konfiguracji. Dotyczy to wspólników, ale również małżonków. Inną równie częstą sytuacją jest sprzedaż firmy lub chęć dalszego rozwoju poprzez fuzje i przejęcia innych przedsiębiorstw. To często życiowe decyzje, do których warto być dobrze przygotowanym. Czasami, i nie są to rzadkie sytuacje, dochodzi do błędnego wyobrażenia o wartości danego biznesu. Dlatego w takich przypadkach uważam, że ważna jest wycena lub przynajmniej konsultacja z ekspertem. Bardzo modnym hasłem jest dziś startup. Wielu młodych ludzi marzy o tym, żeby stworzyć firmę, którą po dwóch, trzech latach działalności sprzedadzą za kilka milionów euro. I choć te firmy nie przynoszą zysków, to tak się dzieje. Skąd takie wyceny? Myślę, że warto uświadomić sobie realia. Statystyki mówią, że tylko około kilkunastu procent firm z sukcesem funkcjonuje dłużej niż trzy lata. Poza tym nigdy nie ma gwarancji, że daną firmę w ogóle uda się sprzedać za satysfakcjonującą cenę, nie mówiąc już o milionach euro czy USD. Ale rzeczywiście niektórym się udaje. To trochę jak w sporcie – trenuje wiele osób, ale tylko nielicznym udaje się osiągnąć duży sukces. A odpowiadając na Pana pytanie skąd takie wyceny, powiem, że głównie biorą się one z dobrego modelu biznesowego. Wycenia się perspektywy wzrostu firmy, daną branżę, zespół ludzi, który to realizuje, etc. Często nie ma zysków, ale można zauważyć inne wskaźniki, chociażby marketingowe, na przykład wzrost udziału w rynku, penetracji rynku, wzrost liczby klientów, rentowności na kliencie. W dalszych latach będzie to prawdopodobnie prowadzić do dochodowości danego
biznes
biznesu. Ktoś, kto później będzie potencjalnie zainteresowany dokapitalizowaniem takiego startupu lub jego przejęciem, musi zobaczyć potencjał wzrostu. A jeżeli firma to niewielki biznes, na przykład praktyka medyczna, stomatologiczna, kancelaria prawna, biuro rachunkowe lub restauracja. Da się określić wartość? W takich sytuacjach trzeba uświadomić sobie, że tego rodzaju biznes to głównie doświadczenie i wiedza oraz relacje jego właścicieli. Dochody w przyszłości mogą się diametralnie zmienić, jeśli dany właściciel przestanie prowadzić ten biznes, a jeszcze gorzej, jak założy biznes konkurencyjny. Trzeba to mieć na uwadze. Niemniej jednak mam doświadczenie w wycenach tego rodzaju biznesów. Jeśli są na przykład stałe umowy z klientami lub baza klientów, którzy systematycznie powtarzają zakupy i będą dalej to robić, nawet jeśli danego właściciela nie będzie już w biznesie, wówczas można taką firmę wycenić metodą dochodową. W większości przypadków wycenia się wartość aktywów netto, powiększoną o tak zwaną wartość goodwill, szacowaną przy pomocy określonych mnożników. Jakich informacji potrzebuje Pan, by wycenić firmę? W przeciwieństwie do wartości nieruchomości, którą można wycenić, nawet jeśli nie mamy dostępu do dokumentów, w przypadku wyceny przedsiębiorstwa ważne są aktualne dokumenty finansowe, przede wszystkim Bilans oraz Rachunek Zysków i Strat, bieżące oraz za kilka poprzednich lat. Do dokładniejszej wyceny, potrzebna jest również rozmowa z właścicielami, odnośnie potencjalnych, przyszłych warunków funkcjonowania firmy, przyszłych projektów, umów, klientów etc. Oczywiście takie informacje trzeba właściwie zweryfikować i zdyskontować. To naturalne, że ten, który będzie chciał sprzedać udziały, będzie mocno zachwalał potencjał biznesu, a strona kupująca będzie argumentowała przeciwnie. Dlatego ważna jest wiedza, doświadczenie i rzetelne spojrzenie na biznes z pozycji zewnętrznej. *** Materiał należy traktować jako wyłącznie wyraz osobistych poglądów autora. Nie stanowi on oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego ani oferty publicznej w rozumieniu ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych, doradztwa inwestycyjnego, innego rodzaju doradztwa, ani rekomendacji do zawarcia transakcji kupna lub sprzedaży jakiegokolwiek instrumentu finansowego, jak również innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategie inwestycyjne.
„ Myślę, że warto uświadomić sobie realia. Statystyki mówią, że tylko około kilkunastu procent firm z sukcesem funkcjonuje dłużej niż trzy lata. Nigdy nie ma gwarancji, że daną firmę w ogóle uda się sprzedać za satysfakcjonującą cenę, nie mówiąc już o milionach euro czy USD. „
Łódź, al. Kościuszki 39 lok. 12 tel. 608 477 112 e-mail: biuro@speriorinvestment.pl www.superiorinvestment.pl 41
biznes
Stworzyliśmy wizjonerski plan Businessland pomaga lokalnym przedsiębiorcom. Jednym z przykładów rzetelnej współpracy z nami jest firma Chabin. DANIELA MARCZAKA, dyrektora strategicznego zaprosiłem do rozmowy – mówi MATEUSZ STYPUŁKOWSKI. Pamiętasz, jak zaczęła się nasza współpraca?
Co udało się usprawnić przez ponad trzy lata wspólnych działań?
Oczywiście, poszukiwałem wsparcia biznesowego i kogoś, kto pomoże pozyskać mi unijne dofinansowanie, tak by móc zrestrukturyzować firmę i dalej ją rozwijać. Wybór padł na Businessland, ponieważ już kiedyś spotkaliśmy się na swojej drodze, walczyliśmy na jednej macie. Obaj trenujemy brazylijskie ju-jitsu, a ty przecież jesteś wytrawnym judoką.
Usprawniliśmy strukturę organizacji, zarządzanie na szczeblu kierowników oraz wspólnie stworzyliśmy wizjonerski plan zbudowania ekosystemu branży ogrodniczej – fakt, jest to trochę idylla, ale podobno trzeba mierzyć wysoko. Ekosystem branży ogrodniczej jest owocem naszych wspólnych pomysłów. To wizja Dlaczego potrzebowałeś stworzenia kolekty w u bra ndów, produk tów, wsparcia kogoś z zewnątrz? usług, a co za tym idzie podmiotów gospodarPracując w danym biznesie Daniel Marczak i Mateusz Stypułkowski od lat, trudno czasami doczych odpowiadających strzec pewne rzeczy. Zewnętrzni eksperci dostrzegają kompleksowo na wymagania dzisiejszego przedsięwiele istotnych spraw, zupełnie obiektywnie bez branbiorcy, a z czasem też klienta ostatecznego w branży żowego paradygmatu, co sprawia, że ich rekomendacje ogrodniczej. Zaczęliśmy od hurtowni części i silników, są dla nas bezcenne. Zależy nam też na tym, by nasi praprodukujemy polską, naturalną farbę do trawy z nacownicy byli na bieżąco z nowinkami technologicznymi, notechnologią NANOCOLOR, niebawem rozpoczyobsługą social mediów, czy trendami w zarządzaniu, więc namy branżową dystrybucję ekologicznego paliwa alpotrzebne są nam szkolenia. kilatowego marki WARTER, otwieramy w łodzi sklep i serwis maszyn ogrodniczych, robotów koszących, pił, traktorów etc., pracujemy nad kolejną odsłoną Jak ważne jest partnerstwo w biznesie? naszego portalu branżowego www.serwister.pl – jest Partnerstwo w biznesie, w ogóle współpraca między tego odrobinę, a wsparcie ze strony Bussinesland ludźmi, przedsiębiorstwami czy nawet państwami, to bywa na wagę złota. Kroki milowe staramy się wykoklucz do sukcesu. Założyciel naszej firmy, Piotr Chabin nywać każdego dnia, a eksperci pomagają nam dobrać na partnerstwie zbudował współpracę polsko-ameryodpowiednie obuwie i trenerów. kańską, stąd Chabin nazywany jest Briggs&Stratton Polska, a my staramy się tę tradycję pielęgnować, do Rozmawiał Mateusz Stypułkowski Zdjęcie Justyna Tomczak dziś współpracując z blisko dwoma tysiącami polskich przedsiębiorców i Tobą. Kompetencje miękkie w branży technicznej to równie ważny czynnik co wiedza techniczna o samych produktach? Myślę, że praktycznie w każdej branży kompetencje miękkie są naprawdę istotne. Osobiście lubię robić biznes na zasadzie Human2Human, a nie B2B czy B2C. Nie będę tu zgrywał mechanika z krwi i kości albo tego, który od dzieciaka grzebał w motorynce. Jak mawiał klasyk „ja kończyłem podstawówkę nie politechnikę” i zdecydowanie bliżej mi do analizy SWOT niż do diagnozy usterki gaźnika. Czy kompetencje miękkie są równie ważne co wiedza techniczna, branżowa? Trudno mi to oceniać, ale według mnie zarówno umiejętności techniczne, jak i kompetencje miękkie powinny się uzupełniać, wtedy działają najlepiej. 42
habin
®
Chabin www.chabin.pl Szukaj na Facebooku: Chabin Businessland www.business-land.pl tel. 730 002 501 Szukaj na Facebooku: Businessland
biznes
BNI jest dla wszystkich, ale nie dla każdego O tym, jak zwiększyć przychody firmy, poznać potencjalnych partnerów biznesowych i nauczyć się rozwijać biznes dzięki rekomendacjom, rozmawiamy z KATARZYNĄ RADZIEJEWSKĄ, dyrektorem obszaru BNI Region Łódzki oraz MICHAŁEM JESIONOWSKIM, franczyzobiorcą BNI w regionie łódzkim. Czym jest BNI? Katarzyna Radziejewska: Zgodnie z definicją, to największa na świecie organizacja networkingowa, która pozwala rozwijać biznes poprzez rekomendacje. Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę określenie, że to platforma doradczo-rozwojowa dla przedsiębiorców. BNI działa na całym świecie, organizacja powstała trzydzieści siedem lat temu w Stanach Zjednoczonych. Wszędzie funkcjonuje w identyczny sposób, a przyświecają nam te same wartości. Givers Gain® (dający dostaje – przy. red.) to filozofia, na której opiera się idea BNI i jedna z wartości, którą wszyscy członkowie powinni się kierować. Bazuje ona na zasadzie wzajemności, co oznacza, że członkowie grup dokonują wszelkich starań, aby umożliwić prowadzenie interesów swoim znajomym przedsiębiorcom, a nie tylko skupiać się na własnych potrzebach. Kolejne to budowanie relacji, nieustanny rozwój i edukacja, pozytywne nastawienie i odpowiedzialność. Dlaczego zdecydowaliście się Państwo na przystąpienie do BNI, światowej organizacji zrzeszającej przedsiębiorców? Michał Jesionowski: W moim przypadku to była decyzja, z którą wiązałem nadzieje na rozwój swojego biznesu i nawiązanie nowych kontaktów biznesowych, których jako młody przedsiębiorca nie miałem. Spodobała mi się kultura organizacyjna BNI, to że przedsiębiorcy wzajemnie się wspierają, a nie rywalizują, a każde spotkanie z nową osobą zaczyna się od pytań: Jak ci mogę pomóc? Czym się zajmujesz? Jakie masz wyzwania? Z BNI związany jestem już dziesięć lat i nigdy nie żałowałem podjętej decyzji, mój biznes w tym czasie znacznie się rozrósł, a teraz rozwijam także organizację w Łodzi. Katarzyna Radziejewska: Z organizacją związana jestem od czterech lat. Na spotkanie jednej z grup w Łodzi zaprosiła mnie moja klientka, a ja chętnie skorzystałam. Na co dzień miałam jedynie kontakt ze wspólniczką, pracownikami i klientami. Nie było z kim wymienić doświadczeń, brakowało mi partnerów biznesowych, relacji i wsparcia. Potrzebowałam tego, choć mój biznes prosperował bardzo dobrze. Chciałam usiąść przy jednym stole z ludźmi, którzy mają podobne wyzwania. I kiedy
43
biznes
branży, nie ma firmy, która w BNI, by się nie odnalazła i dla której nie mielibyśmy rozwiązań. Ale jest jeden warunek – chęć rozwoju. Dlatego trzeba wiedzieć, że BNI jest dla wszystkich, ale nie dla każdego. Powody przystąpienia do BNI mogą być różne, ale łączy potrzeba działania i rozwoju opartego na rekomendacjach. Jedni chcą zwiększyć sprzedaż, inni rozwinąć kompetencje własne i firmy, by skutecznie zarządzać swoim biznesem. My im to umożliwiamy. Tu wymieniamy doświadczenia, oferujemy pomoc w zakresie podatków, marketingu, rozwoju i wielu innych kwestiach. Ważne jest też to, że spotykają się tu przedsiębiorcy działający w różnych branżach. I ostatnia wartość, chyba najważniejsza – w BNI nie jesteśmy sami! W grupie zawsze jest ktoś, kto może nam pomóc i ktoś, komu my możemy pomóc. A wartości materialne? Jakie są wymierne korzyści z przystąpienia do BNI, jeśli w ogóle da się to określić? Michał Jesionowski: W przypadku mojej firmy to kilka tysięcy procent. Gdy przychodziłem do organizacji, zarządzałem firmą mikro, teraz to spore, dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. Biznes rozwinąłem jednak nie tylko dzięki rekomendacjom, ale przede wszystkim dzięki wiedzy, którą czerpałem od innych przedsiębiorców. To jeden z nich uświadomił mi, jak ważna jest strategia działania. Katarzyna Radziejewska: Wiedza jest także dla mnie największą wartością, którą czerpię z BNI. Zawsze wiedziałam, że muszę się rozwijać i działać, ale nie miałam określonej strategii. Chciałam poznać praktyków i od nich zdobyć wiedzę na ten temat. I udało się, przez cztery lata otworzyłam dwie nowe spółki i zdywersyfikowałam biznes. Dzięki temu w pandemii udało mi się utrzymać klub fitness połączony z kawiarnią. Miałam z czego dokładać. Podniosłam też swoje kompetencje. Dzisiaj jestem dużo odważniejsza w biznesie, ponieważ mam wokół siebie kompetentne firmy. Jeśli ktoś zadzwoniłby dzisiaj do mnie i powiedział: Kasia stawiamy fabrykę, nie wahałabym się ani chwili tylko zapytała gdzie. znalazłam się w sali z trzydziestoma przedsiębiorcami, od razu wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu. Czym się różni BNI od organizacji zrzeszających biznes? Katarzyna Radziejewska: Nasza organizacja jest najbardziej wymagająca ze wszystkich, które znam. Wymaga od nas zaangażowania i pełnej dyscypliny. Choćby tego, że mamy obowiązek spotykać się co tydzień. Wiele osób dziwi ten obowiązek i pytają, po co taka częstotliwość spotkań? Otóż każdy biznes jest dynamiczny, ciągle pojawiają się inne potrzeby i wyzwania. I nie ma co czekać z rozwiązaniami i decyzjami, tylko trzeba działać. Ponadto nie ma takiej organizacji, która byłaby tak świetnie przygotowana merytorycznie do rozwoju biznesowych kontaktów i przedsiębiorców. Mamy swoją platformę e-learningową, aplikację mobilną, dzięki której dysponujemy kontaktami z biznesem na całym świecie. Michał Jesionowski: Cieszy nas, że istnieją inne organizacje biznesowe, bo to oznacza, że przedsiębiorcy mają potrzebę zrzeszania się. Naszym priorytetem jest rozwój przedsiębiorców i ich przedsiębiorstw. Nie ma
44
Ilu przedsiębiorców działa w łódzkich strukturach BNI? Katarzyna Radziejewska: Stu pięćdziesięciu siedmiu skupionych w pięciu grupach. W każdej z nich działają przedsiębiorcy z różnych branż. Zależy nam na wyłączności branży, więc jeśli są firmy specjalizujące się w marketingu, to muszą one oferować inne usługi, na przykład jedna pozycjonowania, a inna zarządzania social mediami. Dzięki temu mogą powstawać power teamy skupione wokół jednego klienta i przekazujące sobie rekomendacje, a nie rywalizujące ze sobą. Czy to znaczy, że między firmami działającymi w BNI nie ma rywalizacji? Michał Jesionowski: Rywalizacja jest niezbędna, ale zdrowa. Na przykład grupy rywalizują między sobą, o to, by osiągnąć jak najlepsze wyniki, co oczywiście przekłada się na rozwój samych firm. Mamy specjalne wskaźniki, które są jednakowe dla wszystkich grup BNI w całej Polsce. Dzięki nim mierzymy skuteczność działania poszczególnych firm. Lubię porównywać naszą organizację do siłowni. Nie wystarczy sobie kupić złotej karty i czekać bez wysiłku na efekty. Bez naszego
biznes
udziału ich nie będzie. Tak samo jest w BNI – bez zaangażowania nie ma efektów i przychodzi rozczarowanie. Dlatego każdy z naszych członków ma określone zadania do wykonania. Organizacja daje narzędzia, ale to, jak je wykorzystamy zależy tylko od nas samych. Z tego co wiem, właśnie budowane są kolejne grupy, w tym jedna dla „rekinów biznesu”. Dlaczego próg wejścia do poszczególnych grup mierzony jest zasobnością portfela firmy? Duzi gracze nie chcą rozmawiać z tymi mniejszymi? Jakie są kryteria doboru? Katarzyna Radziejewska: Może bardziej dla „rekinków biznesu”. Organizacja dąży do tego, aby żadna z firm nie wyrosła z BNI. Bywało, że przedsiębiorstwa stawały się bardzo duże i BNI zaczynał być dla nich za ciasną i mało atrakcyjną organizacją. Stąd pomysł poszerzenia oferty. Dziś BNI to tak naprawdę cztery organizacje: BNI, BNI+, Corporate Connections, Corporate Connections+. I faktycznie próg wejścia do poszczególnych grup określa przychód danej firmy. W pierwszej grupie są firmy do pięciu milionów złotych przychodu, druga od pięciu do stu, kolejna od stu do miliarda i ostatnia skupia właścicieli firm generujących przychody powyżej miliarda i tu mówimy już o przedsiębiorcach z pierwszej setki Forbsa. W Corporate Connections+ działa ich już dwudziestu. W Łodzi jesteśmy w trakcie tworzenia BNI+. Mówicie Państwo, że działalność BNI opiera się na rekomendacjach. Na czym to polega? Michał Jesionowski: Rekomendacja to możliwości zrobienia biznesu i zarobienia. My nie gwarantujemy, że tak się wydarzy i biznes się powiedzie. Do BNI nie wchodzi się po to. Założenie jest takie, że każdy członek grupy powinien polecać innych członków na zewnątrz, swoim partnerom biznesowym. Im większa grupa, tym większa jest pula kontaktów, a tym samym większe możliwości na potencjalny biznes. Uczymy naszych członków, czym są dobre i wartościowe rekomendacje, jak je przygotować, jak o nie prosić, a jak już je dostaniemy, to jak się nimi zaopiekować. Ważne w tym jest to, że nikt nie bierze za to żadnych prowizji. Ważniejsza jest wdzięczność. A zatem jeśli dzięki moim rekomendacjom Kasia zrealizuje świetny kontrakt, to ja z tego tyłu nie będę miał ani złotówki. Za to wiem, że Kasia szybko mi się odwdzięczy, rekomendując mnie firmie, z którą współpracuje. Tak właśnie działa zasada Givers Gain®, określająca naszą filozofię działania. Co musi zrobić przedsiębiorca, chcąc do Was dołączyć? Katarzyna Radziejewska: Umówić się z nami na spotkanie, przyjść do biura, wypić z nami kawę i porozmawiać. Zapytamy o to, jakie ma wyzwania w biznesie i zobaczymy, czy my jako organizacja jesteśmy w stanie im sprostać. Pokazujemy wtedy nasz potencjał, ale też obserwujemy, czy przedsiębiorca ma potencjał. Potrzebujemy świadomych i odważnych ludzi, chcących się rozwijać, a nawet takich, którzy nie boją się zmiany branży. W pandemii mieliśmy jednego rekordzistę, którego firma, dzięki zmianie branży, osiągnęła przychód na poziomie pięciu milionów złotych. Gdybyście chcieli zachęcić kogoś do dołączenia do BNI, to co byście mu powiedzieli?
Michał Jesionowski: Nie zachęcamy. To ludzie sami przekonują się do nas. Jedni tym, że dostaną rozwiązanie na każde wyzwanie, inni, że zagwarantujemy im sukces, a kolejni możliwością robienia biznesu na całym świecie. Bo BNI działa wszędzie i wszędzie obowiązuje zasada Givers Gain®. W ostatnich 12 miesiącach członkowie łódzkich grup przekazali sobie 7928 rekomendacji, dzięki którym mieli możliwość wygenerowania dodatkowych zleceń na kwotę 47 794 527 zł netto. Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia Justyna Tomczak
tel. 516 031 331 e-mail: k.radziejewska@bnipolska.pl www.biznesprzezrekomendacje.pl 45
biznes
Dostrzec potencjał w zmianie Inspirują do tego, by na problemy w biznesie spojrzeć w nieco inny sposób. Rozmawiamy z JUSTYNĄ MARUT i WITKIEM BURACZYŃSKIM z firmy Map Team.
Witku, gościłeś już na łamach naszego dwumiesięcznika, jako Business Architect. Dzisiaj pojawiasz się z Justyną, co to za zmiana? Podobno jest tak, że jak chce się zajść gdzieś szybko, to idzie się samemu, jak daleko to koniecznie trzeba iść z kimś. I właściwie zrozumiałem to w 2020 roku, kiedy doszedłem do ściany, bo już nie za bardzo wiedziałem, w którym kierunku się rozwijać. Czegoś brakowało mi do poukładania pełnej oferty. No i przyszło zlecenie, w którym poczułem, że sam nie dam rady – bo poza czystą analityką, konieczna była praca ze zmianą w organizacji – zbudowanie nowej struktury, opracowanie nowych procedur, wprowadzenie wskaźników, opracowanie narzędzi do wyceny – i potrzeba było kogoś, kto ma talent w obszarach związanych z budowaniem zaufania i komunikowania zmiany ludziom. Z Justyną znaliśmy się wcześniej prywatnie, podziwiałem jej umiejętności w obszarach zawodowych. Od słowa do słowa no i złożyliśmy wspólną ofertę. I tak zaczęła się przygoda. 46
Kojarzony jesteś z różnymi hasłami: modele biznesowe, strategie biznesowe. Jak określiłbyś siebie? Witek: Faktycznie wytworzyłem w ostatnich latach dużą chmurę słów. Myślę, że chciałbym być kojarzony z człowiekiem, który pomaga ludziom w podejmowaniu trafnych decyzji i jest skuteczny w tym, co doradza i wykorzystuje narzędzia, które wymieniłeś i o wiele więcej. Po prostu inspiruję, by spojrzeć na problemy w biznesie w nieco inny sposób. Ba, pomagam nazwać problem. Dla mnie bezpiecznym jest świat liczb, jestem fanem ekonomii behawioralnej, analizy procesowej, symulacji, delektuje się obserwacją nieracjonalności decyzyjności ludzkiej. Nieracjonalność ludzkich decyzji powoduje, że można szukać schematów zachowań w liczbach, trochę się w nim zamknąłem, przyznaję. Teraz dzięki Justynie, na wiele spraw spoglądam z nowej perspektywy. Justyna: Witek jest naprawdę dobry w inspirowaniu. Ma ogromne pokłady cierpliwości i ciekawości. Wzajemnie
Justyno przez lata pracowałaś z trudną młodzieżą, byłaś też opiekunką w schronisku dla zwierząt, pracowałaś jako behawiorystka. Czy te doświadczenia przydają Ci się w pracy z przedsiębiorcami? Justyna: Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, ale myślę, że w jakiś sposób na pewno tak. Moja dotychczasowa kariera zawsze na jakimś podświadomym poziomie związana była z pomaganiem. Pomagałam opiekunom zwierząt zrozumieć przyczyny zachowań pupili, i jak ci opiekunowie wpływają na zwierzęta. Z opiekunami w ośrodkach z dziećmi starałam się budować jakieś bezpieczne granice funkcjonowania w mikrospołecznościach. Jeżeli przyjmiemy, że szefowie firm to tacy opiekunowie, a mikrospołeczności to firmy, to jestem przekonana, że całe moje doświadczenie jest przydatne w tym, co robimy teraz z Witkiem.
„ Justyna ma niezwykły dar, dosłownie w mikrosekundzie potrafi odkryć podłoże pewnych zachowań u ludzi. No i potrafi zadawać bardzo dobre pytania. Ja zafiksowany w tym swoim świecie, w którym to liczby, ogrywają najważniejszą rolę, nie zwracam uwagi tak detalicznie, na to co Justyna. Ale na tym przecież polega praca w duecie, żebyśmy mogli uzupełniać swoje kompetencje. „ Witek: Dodam coś od siebie. Justyna ma niezwykły dar, dosłownie w mikrosekundzie potrafi odkryć podłoże pewnych zachowań u ludzi. Potrafi też zadawać bardzo dobre pytania. Ja zafiksowany w swoim świecie, w którym to liczby, odgrywają najważniejszą rolę, nie zwracam uwagi tak detalicznie, na to co Justyna. Ale na tym przecież polega praca w duecie, żebyśmy mogli uzupełniać swoje kompetencje. Justyna dzięki swojemu doświadczeniu i naturalnemu talentowi wie, jak pracować z ludźmi, by osiągnąć namacalne efekty. W jednym z ośrodków wpadła na pomysł tzw. kontraktowania się z podopiecznymi, chodziło o określenie pewnych reguł i ich przestrzeganie. Justyna: Kontrakty z moimi dzieciakami mobilizowały też mnie do realizowania tego, do czego się zobowiązałam. Pracując z dziećmi, zrozumiałam, że nie ma rzeczy niemożliwych, niektóre wymagają po prostu więcej czasu i zaangażowania. Dzieci są różne, ale mechanizmy podobne. Przekładając to na firmy i przedsiębiorców, to właśnie kwintesencja konsekwencji i zdolności do osiągania wyznaczonych celów. Odnoszę wrażenie, że mówimy o takich bardzo pierwotnych zachowaniach, których się uczymy już jako dzieci. Czy to znaczy, że dostrzegacie w przedsiębiorcach takie większe dzieci, które gdzieś się w tym pędzie pogubiły? Justyna: Myślę, że dzieci mają swoje doświadczenia adekwatne do swojego wieku, dorośli również. Na każdym
etapie są równie ważne. Pamiętajmy, że w firmach nie tylko są przedsiębiorcy (właściciele firm czy prezesi). Zespoły zarządzane przez tych przedsiębiorców to też społeczności, w których codziennie wchodzimy w różne role, które wykształciły się przez całe ich życie, a okres dojrzewania ma istotny wpływ na to jak dzisiaj się zachowujemy, jak radzimy sobie w sytuacjach stresowych, jak reagujemy na sukcesy, jak wpływamy na otoczenie.
biznes
się inspirujemy w rozwoju, poszukiwaniu tego co nie oczywiste, z korzyścią dla naszych klientów.
Witek: My pracujemy jednak z osobami dorosłymi, które w mojej ocenie potrzebują kogoś, kto z zewnątrz popatrzy na to, co robią. Przedsiębiorcy zostali zmuszeni do tego, żeby stłamsić to swoje wewnętrzne dziecko, które de facto poprzez swoją ciekawość, doprowadziło ich do miejsca, w którym się znajdują. Poprzez rolę, w którą weszli, wyłączyli to swoje wewnętrzne dziecko, by dostosować się do otoczenia, które na siłę próbuje być dorosłe. I faktycznie w naszej pracy staramy się wspierać to ich wewnętrzne dziecko. Dzisiaj coraz częściej mówi się o tym, jak ważne są kompetencje miękkie. Czy przedsiębiorcy z którymi pracujecie dobrze sobie z nimi radzą, czy obszar ten wymaga zdecydowanej poprawy? Justyna: Kompetencje miękkie są coraz ważniejsze w dzisiejszym świecie, postawiłabym je absolutnie na równi z twardymi. I przedsiębiorcy są już tego świadomi. Zdają sobie sprawę, że wiedza na temat zachowań ludzkich jest niezwykle istotna. Tyle w teorii, w praktyce bywa to bardzo różnie. Cześć przedsiębiorców po wstępnej euforii, kiedy dostrzega, że najpierw trzeba trochę popracować na sobą, a dopiero potem z zespołem, wycofuje się. Wielu uważa, że to zbyt długi proces. Brak cierpliwości, jest główną przeszkodą w budowaniu świadomości jak ważne jest korzystanie z kompetencji miękkich do budowania przewagi firmy na rynku. Witek: Dla niektórych kompetencje miękkie to taki twór z pogranicza magii. Ja w tym magii nie dostrzegam, wystarczą zwykle chęci. Weźmy choćby taką empatię, można się jej nauczyć, przynajmniej zrozumieć część mechanizmów wpływających na relacje międzyludzkie. Pamiętajmy też, że dla każdego to słowo może też mieć inne znaczenie. Naszym zadaniem jako doradców jest pomoc w jej zdefiniowaniu na potrzeby danej firmy, tak by każdy rozumiał, je w ten sam sposób. Podobnie jest z zaangażowaniem, kolejną miękką kompetencją, która jest wszędzie pożądaną, ale jak się zadaje pytanie „to kiedy poznasz, że człowiek jest zaangażowany” odpowiedzi są co najmniej zaskakujące, np. to taka osoba co zostaje ciągle po godzinach. W mojej ocenie to zupełnie nie o to chodzi. W obszarach kompetencji miękkich potrzeby będą bardzo różne, więc najpierw trzeba je zdefiniować, by potem wiedzieć o jakim zaangażowaniu na poziomie danej firmy, przedsiębiorstwa mówimy. Na którym etapie budowania biznesu Wasza wiedza i doświadczenia mogą przynieść najlepsze efekty? Witek: Jeżeli patrzymy na krzywą rozwoju firmy, to najlepszy jest moment początkowy przy wchodzeniu na rynek i pierwszy etap nasycenia, stagnacji. W momencie, gdy firma już jest po stagnacji, przeżyła najlepsze chwile, zaczyna być trudno, a wyniki zaczynają spadać, wówczas niecierpliwość bierze górę i efekty 47
biznes
naszej pracy zwyczajnie są mniej dostrzegalne. Klienci nie wierzą, że można uprościć poziom skomplikowania, który widzą. Nie wprowadzają wskaźników, bo boją się, że coś może być powtarzalne. Często właśnie przez to mają problem z wyceną usług czy produktów. Uważam, że w 99 procent firm, w których byliśmy cena danego produktu czy usługi może być zdecydowanie wyższa, co przełożyłoby się na ich sytuację finansową i rozwojową. Justyna: No, ale firma to ludzie. Wiadomo, że wszystko zależy od człowieka i gotowości na zmiany. Jeżeli przyjmiemy, że rozwój człowieka to rozwój firmy i odwrotnie, to znaczy, że na każdym etapie można znaleźć rozwiązania. I na każdym etapie dostarczamy jakiejś wartości. Ostatecznie to zamawiający definiuje potrzebę, my wiemy jak ją dostarczyć. Współpracowałeś z mikro, małymi, średnimi i naprawdę dużymi przedsiębiorcami i firmami. Prowadzisz statystyki własnych działań? Ile firm skorzystało z Twoich usług? Witek: Oczywiście, że prowadzę statystyki, liczby to moje życie. Myślę, że pomogłem ponad dwustu firmom na różnych etapach rozwoju. A na swojej biznesowej drodze spotkałem już ponad dziesięć tysięcy osób. Na pewno część z nich zainspirowałem do działania, część do zmian. To dzięki temu doświadczeniu wreszcie poskładaliśmy to w naszą metodę 5-5-5. Twoje działania w ostatnim czasie ewoluowały, powiedz na czym polega ta zmiana? Czym jest metoda 5-5-5? Witek: Dwa lata temu postanowiliśmy z Justyną połączyć siły. Ja zacząłem wychodzić ze swojej strefy komfortu, czyli liczb i zacząłem otwierać swoją skorupę, wchodzić w świat emocji, w rozumienie, że to człowiek kształtuje firmę, że można ludzi inspirować, by wprowadzali zmiany. Wówczas w jednym z realizowanych projektów pojawiła się opcja zbudowania struktury organizacyjnej w firmie. Ja wiedziałem, jak się buduje schemat, Justyna potrafi rozmawiać z ludźmi, więc ruszyliśmy do działania razem. I tak doszliśmy do metody, którą nazwaliśmy 5-5-5. Przez pierwsze pięć dni przyglądamy się strukturze stanowisk w firmie, analizujemy, obserwujemy, rozmawiamy. Kolejne pięć dni konfrontujemy liczby z wywiadami przeprowadzanymi przez Justynę, ewentualnie jeśli są potrzebne, prowadzimy dodatkowe obserwacje. Ostatnie pięć dni to wybranie jednego narzędzia, czy maksymalnie dwóch i próba wprowadzenia ich w życie z zespołem. Myślę, że wielu ludzi zapomina, iż w usłudze doradczej chodzi o obserwację, wnioskowanie i dawanie rekomendacji. Czyli podsumujmy – pięć dni obserwacja, kolejne pięć to wnioskowanie i pięć dni pilotażu rekomendacji. Justyna: Ja wyspecjalizowałam się w pierwszych pięciu dniach – prowadzę obserwacje na stanowiskach pracy i próbuje dostrzec, gdzie potencjalnie są zgrzyty. Lubię ten moment, kiedy spotykamy się z Witkiem i ja opowiadam o swoich odkryciach a on o swoich. Fascynujące jest to, jak w niezależny sposób potrafimy zobaczyć to samo. Potem ja przekładam to na matrycę kompetencji lub opracowanie zakresu obowiązków w ramach pilotażu. Miło jest zobaczyć, jak ludziom wiele rzeczy się prostuje dzięki temu, że my z Witkiem trochę się „skonfrontowaliśmy”.
48
Jak świadczone przez Was usługi mają się do zmieniającego się świata, do cyfryzacji, automatyzacji? Witek: Myślę, że w tym zakresie nieco wyprzedzamy nasze czasy, tym zresztą właśnie powinny charakteryzować się firmy doradcze. Jednym z obszarów naszego zainteresowania jest metawersum, tokenizacje, optymalizacje procesów w oparciu o blockchain. To, że dzisiaj firmy nie są jeszcze na to gotowe, nie znaczy, że to się nie stanie. My eksplorujemy te tematy, żeby móc doradzić jak najlepiej. Justyna: Potrzebą każdego człowieka jest rozwój, potrzebujemy wyzwań. To, co przyniosła nam czwarta rewolucja przemysłowa, jest tylko kolejnym etapem, mocno opartym o technologie. Nasz mózg nie ewoluuje tak szybko. Myślę, że wiele pracy przed nami w tym obszarze jak nadążyć za zmieniającymi się trendami. I w tym upatruję szansy. Jakie widzicie szanse i zagrożenia na tak dynamicznie zmieniającym się rynku? Witek: Nie widzę żadnych zagrożeń, widzę tylko szanse. Nowe narzędzia w postaci blockchain czy metawersum pozwolą na to, że będziemy mogli optymalizować działania w firmie, fizycznie do niej nie wchodząc. Justyna: Już dzisiaj możemy korzystać z narzędzi pozwalających na zaawansowaną analizę czynności na stanowiskach pracy, w której my jako konsultanci możemy zaoszczędzić czas i szybciej wnioskować. Ja jestem dynamiczną osobą, lubię te zmiany, więc dobrze się w tym czuję Drogie są Wasze usługi? Witek: Nie chcę tego rozważać na poziomie drogie i tanie. Zachęcam, żeby spojrzeć na to w kategorii inwestycji. Tani na pewno nie jesteśmy, wynika to z nabytych doświadczeń i tego, że opracowana metodyka pracy daje realne efekty. Problem polega na tym, że trudno docenić pracę doradczą. Próbujemy przeliczać to na dni, ale myślę, że to zły wskaźnik. Ostatecznie płaci się nam za to, co dostrzeżemy, wywnioskujemy i zarekomendujemy. Wiem, że gdy wejdziemy do firmy, znajdziemy zależności i dostarczymy wartości, których ludzie nie potrafią dostrzec prowadząc swój biznes od wielu lat. A to przekłada się na zyski, czasem nawet 3-7 krotne wyższe niż zainwestowane w naszą usługę pieniądze. Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Justyna Tomczak
Map Team Sp. z o.o. e-mail: Witek@mapteam.pl Justyna Marut linkedin.com/in/justyna-marut-b6305418 Witold Buraczyński linkedin.com/in/witekb Także na Facebooku
Popularność kwiaciarni internetowych jak twierdzą eksperci, rośnie z dnia na dzień, zresztą jak cały rynek e-commerce. Już dwa lata temu kanał online miał czternaście procent udziału w wartości sprzedaży detalicznej w Polsce, na co oczywiście wpływ miała m.in. pandemia i przyspieszony rozwój platform e-commerce. Niemal 85 procent Polaków deklaruje, że nawet po zakończeniu pandemii nie zamierza zmniejszyć częstotliwości e-zakupów. Należy się więc spodziewać stałego dwucyfrowego wzrostu w tym sektorze przez najbliższe lata. Żyjemy w ciągłym biegu, brakuje nam czasu dla siebie, rodziny i przyjaciół, poświęcamy się pracy. W tym natłoku często zdarza nam się zapomnieć o urodzinach, imieninach, rocznicy ślubu, czy też innej okazji, bo kalendarz w telefonie nie przypomniał nam na czas. I co wtedy? Wtedy najlepszym rozwiązaniem jest kwiaciarnia internetowa Sieci Kwiaciarni Skrzydlewska.
Na internetowej stronie kwiaciarni www.skrzydlewska.pl każdy bukiet można na spokojnie obejrzeć. Podzielone są one nawet na różne okazje, tak by ułatwić kupującemu wyszukiwanie. Fotografie w szczegółach prezentują ofertę kwiaciarni,
Dobrych okazji ku temu, żeby podarować kwiaty, nie brakuje. Ale co zrobić, by trafiły do obdarowanego w odpowiednim momencie, a my nie mamy czasu zajrzeć do kwiaciarni. Żaden problem, wystarczy komputer lub smartfon i strona Sieci Kwiaciarni Skrzydlewska – www.skrzydlewska.pl. A jeszcze do niedawna dostawa przez kuriera kojarzyła nam się głównie z romantycznymi, hollywoodzkimi produkcjami. więc nie ma problemu z wyborem odpowiedniej wiązanki. Dużym ułatwieniem dla zamawiających jest także możliwość szybkiej realizacji zamówienia. Po wybraniu odpowiedniego bukietu i wypełnieniu krótkiego formularza wystarczy wskazać miejsce i czas dostawy oraz osobę, do której zamówione kwiaty mają dotrzeć. Ostatnim elementem zamówienia jest przelew. Resztą zajmują się florystki i dostawcy, którzy dbają, by zamówienie zostało nie tylko zrealizowane na czas, ale by
było również zgodne z wymaganiami klienta. I nie przejmujmy się mitami krążącymi po sieci, że bukiet zostanie uszkodzony w transporcie, a kwiaty będą nieświeże. Nie ma takiej możliwości. Rzeczywiście metoda przewożenia roślin ma kluczowe znaczenie i chyba nie ma wątpliwości, że doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, wszak w biznesie kwiatowym działamy od lat dostarczając, każdego dnia świeże kwiaty do 40 naszych kwiaciarni.
www.skrzydlewska.pl
– Atutem e-kwiaciarni H. Skrzydlewska jest bogata oferta. Z wielu dostępnych tam rodzajów bukietów, wiązanek okolicznościowych, wieńców czy też drobiazgów dołączanych do kwiatów, można wybrać te, które najbardziej nam odpowiadają. Jest to wygodne i pozwala zaoszczędzić kupującemu czas. Poza tym gwarantujemy dostarczenie zamówienia na czas i we wskazane miejsce – mówi Witold Skrzydlewski.
www.skrzydlewska.pl
Bukiety online czemu nie!
www.skrzydlewska.pl www.skrzydlewska.pl
Kwiaty są dobre na każdą okazję!
Jest w kwiatach coś takiego, że na ich widok od razu mamy uśmiech na twarzy, a dzień staje się jakby nieco lżejszy i pogodniejszy. Kwiaty od wieków są częścią ludzkiego życia. Towarzyszą nam w chwilach radosnych, ale także tych smutnych. Imieniny, urodziny, dzień kobiet, ślub – okazji jest co niemiara, a nawet bez okazji, ale… No właśnie, po przekroczeniu progu kwiaciarni, okazuje się, że trudno się zdecydować. To może nieco ułatwimy życie i podpowiemy, jakie kwiaty naj-
lepiej pasują na konkretną okazję oraz co mówią ich kolory.
Róże – w zależności od okazji Najpopularniejszymi i najczęściej wręczanymi kwiatami są róże. Na świecie występuje
ponad 200 dzikich gatunków tych kwiatów i prawie 20 tysięcy szlachetnych. Mają co najmniej kilka kolorów i każdy z nich ma inną symbolikę. Skupmy się na tych najbardziej popularnych. Przynoszę Tobie moja dziewczyno siedem czerwonych róż. Powiedz czy będziesz moją na zawsze już – śpiewał przed laty Mieczysław Fogg. W kwiatowej symbolice czerwone róże zawsze oznaczają płomienną miłość. Dlatego są idealne, gdy chcemy je podarować ukochanej lub osobie, z którą chcielibyśmy, by połączyło nas gorące uczucie. Pojedyncza
czerwona róża doskonale pasuje na pierwszą randkę.
Tulipany, gerbery, anturium Niewiele mniej popularne od róż są tulipany, z których można komponować bukiety w różnych kolorach. Takie kompozycje doskonale sprawdzają się w dzień kobiet i z innych okazji, podczas których obdarowujemy kobietę. Nie są tak zobowiązujące jak róże. Gerbery i słoneczniki wyrażają szacunek i uznanie. Stateczne i eleganckie są doskonałe, jeśli wręczamy je przełożonym, partnerom biznesowym, ale także uznanym artystom i politykom. Warto o nich pomyśleć także z okazji jubileuszu czy uroczystości państwowej. W wyjątkowych sytuacjach i wtedy, gdy chcemy podkreślić nasze bezgraniczne uznanie dla osoby gerbery i słoneczniki może zastąpić anturium – kwiat piękny i znacznie trwalszy od innych.
Narcyzy, żonkile, storczyki
Żonkile symbolizują rycerskość i odwagę, więc doskonale mogą pasować jako dodatek do podziękowań czy gratulacji z jakiejś wyjątkowej okazji. Ze względu na kolor, który symbolizuje zdradę, starajmy się ich nie wręczać ukochanej osobie.
A co mówią kolory kwiatów? Kolor biały oznacza niewinność, szlachetność i czystość. Najlepiej wybierać go na chrzest, komunię, ślub, ale również na pogrzeb. Żółty i niebieski wyrażają sympatię, wierność i przyjaźń. Idealnie sprawdzą się w bukietach dla przyjaciół i znajomych. Jednak niektórym żółty kojarzy się z zazdrością, dlatego raczej nie wręczajmy ich nieznajomym, mogą źle odczytać nasze intencje. Z miłością, przyjaźnią, pasją i uznaniem kojarzą się czerwony, różowy i pomarańczowy. To idealny wybór na rocznice i dla ukochanej osoby. Kolor kremowy jest kolorem neutralnym, oznacza on sympatię oraz szacunek, uczucia te są na dość nieokreślone, dlatego kolor ten będzie odpowiedni dla każdej osoby. Kolor herbaciany jest niezobowiązujący, oznacza sympatię do drugiego człowieka. Kwiaty w takim kolorze można spokojnie dać dobrej koleżance w pracy, np. z okazji dnia kobiet czy urodzin lub innego święta.
Czas na bukiety Kolorowy bukiet kwiatów to trafiony prezent na każdą okazję, z czerwonych róż zdecydowanie polecamy na romantyczną randkę. Na ślub sprawdzą się przede wszystkim kompozycje subtelne i delikatne. Z białych róż otulonych białą gipsówką i zielenią oraz hypericum, lilii lub orchidei. Pięknie podkreślą ważny charakter uroczystości. Na imieniny czy urodziny możemy nieco zaszaleć i tworzyć ciekawe zestawienia – dobrym pomysłem będzie połączenie róż, lilii, gerber, kompozycja z tulipanów oraz anemonów. A może róże z irysami? Na każdą okazję i bez okazji można zawsze wybrać flower box, czyli pudełko z kwiatami.
Flower box od zwykłej wiązanki kwiatowej różni się nie tylko wyglądem, ale także funkcjonalnością. Bukiet w pudełku nie wymaga wazonu, codziennego zmieniania wody, podcinania końcówek i specjalnej pielęgnacji. Wystarczy codziennie dolać niewielką ilość wody. Taka kompozycja bez wątpienia wygląda bardzo atrakcyjnie, niebanalnie i na dodatek jest praktyczna. Obdarowana osoba nie musi szukać wazonu, którego akurat nie ma pod ręką. Boksy kwiatowe to także doskonałe rozwiązanie, gdy kwiaty muszą pokonać długą drogę. Dobrze znoszą trudy podróży, bo mają stały dostęp do wody, a kwiatowe pudełko nie zajmuje dużo miejsca. Jeśli nadal nie wiemy, na co się zdecydować chętnie pomogą florystki z Sieci Kwiaciarni Skrzydlewska. W Łodzi i regionie działa już 40 kwiaciarni pod tym szyldem.
www.skrzydlewska.pl
Z narcyzami lepiej być ostrożnym. Kwiaty te symbolizują bowiem miłość bez wzajemności oraz zdradę. Nie należy ich wręczać osobom, które słabo znamy, a które mogą znać mowę kwiatów. Taki bukiecik możemy sprawić sobie dla poprawy samopoczucia.
www.skrzydlewska.pl
Róże pomarańczowe oznaczają fascynację i przyjaźń, a także uznanie i wdzięczność. Pasują jako kwiaty imieninowe i na takie okazje, jak awans w pracy, albo spotkanie po długim czasie. Inne kolory, które także się sprawdzają na takie okazje to róże herbaciane i różowe. Biała róża to z kolei symbol niewinności, czystości i delikatności, podobnie jak frezja. Jest zatem idealna dla dziecka, ale świetnie sprawdzi się także na przeprosiny. No i oczywiście jako bukiet ślubny.
Storczyki i orchidee to bardzo efektowne kwiaty, wyrażają piękno, elegancję i zmysłowość. Każdemu, kogo nimi obdarowujemy, wyrażamy wdzięczność i coś nieuchwytnego, co niesie ze sobą luksus, przepych i bogactwo. Warto też wiedzieć, że są doskonałym prezentem dla osób, którym nie wypada dawać drogich podarunków.
biznes
PEUGEOT: NOWY AUTORYZOWANY SERWIS W GRUPIE JASZPOL Przy ulicy Szparagowej 4 w Łodzi otworzyliśmy nowy autoryzowany serwis marki Peugeot, który świadczy pełen zakres usług dla samochodów osobowych i dostawczych tej marki – mówi Krzysztof Jaroszewicz, Prezes Grupy Jaszpol. – To kolejna marka, która pojawia się w naszym portfolio. W DNA naszej firmy wpisany jest bowiem nieustanny rozwój. Mamy jasno wyznaczone cele i konsekwentnie je realizujemy oferując naszych klientom coraz szerszą gamę usług. I w tym zakresie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.
Grupa Jaszpol nieustannie się rozwija. W portfolio firmy pojawiła się kolejna marka – Peugeot z Autoryzowanym Serwisem. Tym samym Grupa może poszczycić się niezwykłą ofertą aż czterech wiodących marek samochodowych. 52
Dziś Grupa Jaszpol może pochwalić się już czteroma salonami samochodowymi pracującymi zgodnie z najwyższymi standardami obsługi. To salony marki Renault, Dacia i Opel, przy których działają autoryzowane serwisy samochodowe. Teraz do Grupy dołącza nowy serwis samochodowy, tym razem marki Peugeot. – Nasi specjaliści doradzą w każdej kwestii i odpowiedzą na wszystkie pytania dotyczące prawidłowego serwisowania pojazdów, częstotliwości odkażania klimatyzacji, sezonowych kontroli samochodów marki Peugeot czy przeglądów okresowych – informuje Beata Cyrulińska, odpowiedzialna za marketing w Grupie Jaszpol. – Przed przystąpieniem do prac serwisowych wysyłamy klientom krótkie video z informacją o tym, co należy zrobić w pojeździe klienta, żeby mógł bezpiecznie poruszać się po drogach. Dopiero po wyrażeniu zgody na naprawę dokonujemy jej w sposób profesjonalny, zgodnie z najwyższymi standardami obsługi klienta. W każdym z autoryzowanych serwisów Grupy Jaszpol także i w nowym marki Peugeot, zespół mechaników dobierany i szkolony jest zgodnie z surowymi kryteriami i odpowiedzialnie tak, by zapewnić
biznes
„ Dziś Grupa Jaszpol może pochwalić się już czteroma salonami samochodowymi pracującymi zgodnie z najwyższymi standardami obsługi. W portfolio firmy znajdują się także serwisy czterech samochodowych marek, w tym najnowszy serwis Peugeot. „ jakość usług na najwyższym z możliwych poziomów. – Oddając swój samochód do profesjonalnego Serwisu Peugeot Jaszpol możesz być pewien, że zostawiasz go w najlepszych rękach, świadczą o tym liczne wyróżnienia i certyfikaty, jakie zdobyliśmy przez ponad trzydzieści lat działalności w motoryzacji. Wysoko wykwalifikowany zespół mechaników bazując na wieloletnim doświadczeniu rzetelnie zaopiekuje się Twoim samochodem dbając o najmniejszy szczegół – mówi Prezes Krzysztof Jaroszewicz.
Dlaczego serwisy Grupy Jaszpol – Oddając auto do autoryzowanego serwisu, mamy pewność, że trafia on w ręce profesjonalnych stale podnoszących swoje kwalifikacje profesjonalistów, co pozwala na utrzymanie samochodu w dobrym stanie technicznym, ograniczając tym samym możliwość powstania poważnych awarii, mogących generować duże koszty – wylicza Beata Cyrulińska. – Nasze autoryzowane serwisy mają też dostęp do aktualnej dokumentacji technicznej, najnowszego oprogramowania i systemów diagnostycznych. Dzięki temu stawiamy właściwe diagnozy, które pozwalają na obniżenie kosztów naprawy. Spełniamy wysokie standardy narzucone przez producenta samochodów marek, które mamy w ofercie – dodaje prezes Krzysztof Jaroszewicz. – Nasze autoryzowane serwisy znają też historię naprawianych samochodów, dzięki czemu jesteśmy w stanie szybko zdiagnozować problem i doradzić, co dokładnie
trzeba zrobić w samochodzie. Stosujemy tylko i wyłącznie oryginalne części zamienne, wysokiej jakości oleje i płyny eksploatacyjne. Ponadto mamy stały dostęp do pomocy technicznej producenta. Serwisowanie samochodów w autoryzowanym serwisie znacząco podnosi jego wartość w momencie sprzedaży tego samochodu, bo kolejny właściciel chce wiedzieć, co kupuje – tłumaczy Krzysztof Jaroszewicz.
Największy dealer wielomarkowy w województwie łódzkim Grupa Jaszpol to największy autoryzowany dealer marek Renault, Dacia, Opel i Peugeot w województwie łódzkim. W 2019 roku Firma obchodziła jubileusz 30-lecia działalności. Ta dynamicznie rozwijająca się firma motoryzacyjna, cieszy się doskonałą renomą wśród swoich klientów. Osoby, które korzystają z usług Grupy Jaszpol, najbardziej chwalą sobie przyjazną obsługę i możliwość załatwienia wszystkich swoich motoryzacyjnych potrzeb w jednym miejscu. Oprócz sprzedaży samochodów nowych marek Renault, Dacia i Opel klienci mogą skorzystać z szerokiej oferty samochodów używanych różnych marek, profesjonalnego doradztwa w zakresie usług finansowych i ubezpieczeniowych. Firma świadczy usługi na najwyższym możliwym poziomie w zakresie napraw gwarancyjnych i pogwarancyjnych samochodów marek Renault, Dacia, Opel i Peugeot. W serwisach blacharsko-lakierniczych naprawiane są samochody wszystkich marek. Zapraszamy do naszych salonów i serwisów.
Renault i Dacia Zgierz, ul. Łódzka 28 Łódź, ul. Brukowa 2, Łódź, ul. Przybyszewskiego 176/178 tel. 42 612 12 22 Opel Łódź ul. Szparagowa 4 tel. 42 207 07 77 Autoryzowany serwis Peugeot Łódź, ul. Szparagowa 4 tel. 42 207 08 88 www.jaszpol.pl 53
biznes
MERIDIAN
okrągłe 10 lat w Łodzi O branży kredytowej kiedyś a dziś, o zadowolonych klientach, działaniu lokalnie i zaangażowaniu w sport na różnych płaszczyznach – opowiada MICHAŁ WOSZCZEK, prezes firmy Meridian Eksperci Kredytowi, która na łódzkim rynku rozwija się już dziesięć lat. Od dziesięciu lat z powodzeniem prowadzi Pan firmę Meridian Eksperci Kredytowi. Jak przez te lata zmieniało się jej funkcjonowanie? Dużo siwych włosów mi przybyło. (śmiech) A na poważnie, było wiele trudnych momentów, ale na szczęście są już one za nami. Zbudowaliśmy silne fundamenty i z optymizmem patrzymy w przyszłość. To poczucie stabilizacji dają nam nasi klienci. Działamy transparentnie, nie stosujemy szemranych praktyk, bo wiemy, że zadowolony klient da nam najlepsze referencje. Klienci zaczęli doceniać to, że jesteśmy w stanie przedstawić im konkretną ofertę. Sami nie muszą marnować jednego lub nawet kilku dni, aby w różnych bankach zweryfikować swoje możliwości. My po spotkaniu jesteśmy w stanie ocenić ich sytuację i dopasować produkt bankowy do możliwości i sytuacji finansowej. Czasem niestety wiąże się to z koniecznością odłożenia na inny czas decyzji o zakupie nieruchomości i o tym też rozmawiamy z naszymi klientami. Na pewno przez te dziesięć lat zmienił się sposób funkcjonowania całej branży. Kiedyś wszystko opierało się o kalkulacje w Excelu i noszeniu dokumentów w teczce do banku, dzisiaj w dobie cyfryzacji, wiele operacji można wykonać zdalnie. Udało się stworzyć stabilny zespół dobrych Ekspertów, w którym nie rywalizujemy na wyniki sprzedażowe, nie mamy żadnych rankingów, po prostu lubimy ze sobą pracować, co przekłada się oczywiście na nasze efekty. Ostatni rok był najlepszy w naszej dziesięcioletniej historii, a każdy miesiąc generuje przyrost. Gratuluję! Bardzo dziękuję, systematyczna praca w zgranym zespole zawsze przynosi dobre efekty.
54
Czy Łódź jest łatwym czy trudnym terenem do działania w takiej właśnie branży?
O czym powinien wiedzieć klient, żeby nie dać się mówiąc wprost naciągnąć na niekorzystny kredyt?
Z jednej strony Łódź nie jest łatwym rynkiem, ponieważ wkładając tyle samo pracy zarabiamy o wiele mniej niż koledzy z Gdańska, Warszawy czy Wrocławia, z drugiej strony mamy tutaj niedużą konkurencję i jeśli się jakaś pojawia, to raczej nie wchodzimy sobie w drogę. Do nas jak klient już trafi, to najczęściej z nami zostaje. Co oczywiście nie oznacza, że nie musimy się wysilać. Nie, zaręczam, że tak łatwo nie jest. Kładę duży nacisk na to, aby nasi klienci czuli się dobrze i spokojnie przeszli proces uzyskania kredytu.
Przede wszystkim o tym, że osoby fizyczne starające się o kredyt hipoteczny czy gotówkowy mają gwarancję, że nasze usługi są bezpłatne. Nie można pobierać opłat za przygotowanie dokumentów czy dostarczenie ich do banku. To nasze zadanie i za to otrzymujemy wynagrodzenie od naszych partnerów i na każdym spotkaniu o tym rozmawiamy. Ekspert nie może też przedstawić tylko oferty jednego banku i na nią naciskać. Naszą rolą jest przedstawienie szerokiego wachlarza możliwości, pokazanie różnych symulacji
W jaki sposób sytuacja ekonomiczna wpływa na chęć korzystania z tego typu usług? Niestety nie mamy wpływu na odgórnie podejmowane decyzje, a ostatnie kilka miesięcy, to jedno wielkie ekonomiczne zamieszanie. Nikt nie przewidział, że stopy procentowe gwałtownie wzrosną w bardzo krótkim czasie, a co za tym idzie wskaźnik WIBOR, który jest podstawą oprocentowania zmiennego wszystkich kredytów. Do tego bardzo wzrosły koszty budowy więc deweloperzy podnieśli ceny, wzrost cen materiałów, to również wyższe koszty remontu czy wykończenia nieruchomości. Przed wybuchem pandemii mieliśmy dość stabilne czasy i stopy procentowe były bardziej przewidywalne. W trakcie pandemii, ze względu na sytuację, stopy musiały zostać obniżone, zmienił się też system pracy, wielu przeszło na home office, a to spowodowało, że zaczęliśmy myśleć o większym mieszkaniu, bo potrzebna była większa przestrzeń. Informowaliśmy klientów, że kredyty są tanie, bo są niskie stopy procentowe, a taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie , ale nikt nie przewidział, że wzrost będzie tak gwałtowny. Osoby decydujące się dzisiaj na kredyt są w dobrej sytuacji, ponieważ teraz jest drogo, a gdy stopy zaczną spadać, będzie to oczywiście z korzyścią dla nich, bo raty i koszty kredytu będą maleć. Na pewno naszym klientom dzisiaj o wiele trudniej podejmuje się decyzję o zaciągnięciu kredytu, bo niestabilność stóp procentowych oraz wprowadzenie Nowego Ładu powoduje, że nie wiadomo czego się spodziewać. Niektórzy odkładają decyzję o kredycie na przyszłość, inni boją się dalszego wzrostu cen, a jeszcze inni po prostu nie mają chwilowo zdolności kredytowej i muszą ten okres przeczekać. Choć rynek kredytów będzie przechodził trudniejszy okres w tym roku, to ja jestem dobrej myśli, przecież ludzie muszą gdzieś mieszkać, a firmy się rozwijać, powiększają się rodziny, potrzebna jest przestrzeń do życia. Przy zawiłości procedur i zmianach, jakie zachodzą praktycznie z tygodnia na tydzień, nasze usługi wydają się teraz jeszcze bardziej potrzebne, klienci po prostu się gubią w tej sytuacji, pomagamy ją opanować. Kredyty pomagają ludziom zaspokajać swoje potrzeby. Pan lubi pomagać, angażuje się jako partner w różne imprezy. Dlaczego? Lubię pomagać, lubię się dzielić doświadczeniem i wiedzą a zyski przekazywać dla potrzebujących i na wsparcie imprez sportowych. Akurat mieliśmy dobry rok, więc uznałem, że mogę pomóc. Wolę budować dłuższy stół niż wyższy płot. Chętnie wspieram też schronisko dla zwierząt, sam mam psa ze schroniska. Za namową jednego ze współpracowników zaangażowałem się w program Urzędu Miasta Łodzi i ufundowałem nagrodę pieniężną dla jednego ze startup-ów. Pamiętam, jak sam zaczynałem i wiem, że niekiedy drobna pomoc znaczy dla początkującej firmy bardzo dużo. Czy to, że jest Pan byłym sportowcem, pomaga w działaniach biznesowych?
Jestem bardziej sportowcem amatorem, miłośnikiem wysiłku sportowego, owszem grałem przez wiele lat w koszykówkę, jednak bez większych sukcesów. Dzisiaj za to chętnie biorę udział w zawodach triathlonowych, pływam, biegam, jeżdżę na rowerze, chodzę po górach. Nie piję alkoholu, nie palę papierosów i dla mnie spędzanie wolnego czasu to obóz pływacki, a nie wylegiwanie się na basenie. Kiedy mam wolny weekend jadę nad morze, jezioro lub w góry, biorę buty do biegania lub rower i zwiedzam okolicę na sportowo. Uprawianie sportu, to bardzo przyjemny rytuał, a nie obowiązek i zapewnia życie w dobrej kondycji do późnej starości (mam taką nadzieję). Sport bez wątpienia pomaga w życiu, chociażby przełamywać własne słabości, wprowadza systematyczność, daje umiejętność znoszenia porażek, cieszenia się z sukcesów, bazuje na współpracy, cechuje go fair play, pomaga w kategoryzowaniu pewnych wartości. Te wszystkie cechy niezwykle przydają się w biznesie.
biznes
kwotowych, tak by ostatecznie klient wybrał najlepszą z możliwych dla niego opcji. W Meridian nigdy nie będziemy forsować oferty, po to, aby zarobić więcej. Klienci doceniają naszą lojalność i nasze działania, wystarczy spojrzeć na nasze oceny chociażby w Google czy na Facebooku. Zawsze działaliśmy etycznie i nadal tak będziemy działać.
Gdzie widzi Pan siebie za kolejne dziesięć lat? W jakim kierunku zmierza branża, którą Pan reprezentuje? Krótko powiem – tutaj. Często śmieję się z kolegami i koleżankami z pracy, że nawet w wieku 70 lat nadal tu będziemy jako najstarszy zespół Ekspertów Kredytowych. Ta branża to ciężki kawałek chleba, ale dla mnie osobiście bardzo przyjemny. Powoli obserwuję jak nasz biznes przenosi się do sieci i najbliższe lata zweryfikują pewnie jego ostateczny kształt, ale myślę, że nadal będą osoby chcące korzystać z bezpośrednich porad. Nasz biznes zależny jest od banków, dla których jesteśmy partnerem dostarczającym dochód i klientów. Widzimy, jak cyfryzacja zawładnęła tym obszarem, dlatego na bieżąco się szkolimy, czasem czuję się nawet jak na studiach. Oprócz kredytów hipotecznych oferujemy naszym klientom pomoc przy kredytach konsumenckich, ubezpieczeniach i kredytach firmowych. Może trzeba będzie się przebranżowić, nie wiem, zobaczymy, czas pokaże. Dużo czasu spędza Pan w pracy? Lubię to, co robię, moja praca, jest przyjemnością, a wtedy inaczej mija czas. Atmosfera w pracy jest bardzo dobra, ciągle z czegoś żartujemy, lubimy się spotykać w biurze, a to też powoduje, że często spędzamy czas na stopie prywatnej, bo to jest po prostu przyjemne. Nie muszę tak jak niektórzy odsiadywać ośmiu czy dziesięciu godzin w miejscu, którego nie lubią, a które zapewnia im byt. W trakcie dnia z reguły mam dużo zawodowych spotkań, czy to z klientami, czy to partnerami biznesowymi, a rano lub wieczorem codziennie znajduję czas na sportowe aktywności. Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Justyna Tomczak
Łódź, ul. Piotrowska 249/251 tel. 792 771 109 e-mail: mwoszczek@meridiandoradcy.pl www.meridian-eksperci.pl www.facebook.com/ekspercikredytowi 55
biznes
Łódzki NiK z sukcesami Nie skupiamy się tak mocno na tym, co większość podmiotów działających w naszej branży, czyli odszkodowaniach osobowych i rzeczowych, choć na tym polu ze względu na nieszablonowe podejście uzyskujemy atrakcyjne poziomy roszczeń dla poszkodowanych. Mocniej skoncentrowaliśmy się na rynku produktów finansowych. I na tym polu mamy duże sukcesy – mówią MARCIN KACZMAREK i BARTŁOMIEJ NOGA, właściciele Kancelarii NiK Noga i Kaczmarek.
56
Jak zrodził się pomysł na wspólną pracę i powołanie do życia Kancelarii NIK?
względu na ofertę, z drugiej jakość wykonywanych usług. Tak powstała Kancelaria NiK Noga i Kaczmarek.
Marcin Kaczmarek: Spotkaliśmy się w 2018 roku na jednym ze śniadań biznesowych i śmiało mogę powiedzieć, że było to szczęśliwe zrządzenie losu. Szybko okazało się, że liczą się dla nas te same wartości i zasady. I muszę przyznać, że do tej pory doskonale się rozumiemy, mamy takie samo zdanie we wszystkich sprawach. Bazując na swoich wcześniejszych doświadczeniach, moim m.in. w branży finansowej, w której spędziłem blisko dekadę i Bartka, fachowca od zarządzania zespołem i sprzedaży, stworzyliśmy idealnie funkcjonujący system współpracy z klientami. Ale także całą procedurę, która daje dobry przepływ informacji i sprawną obsługę spraw. I tak powstał wspólny brand NiK Odszkodowania. Początkowo działaliśmy we dwóch, efekty były bardzo dobre, więc stwierdziliśmy, że pora na rozwój, czyli stworzenie dużego rozpoznawalnego pod wieloma względami podmiotu. Z jednej strony ze
Od razu kojarzycie się z Najwyższą Izbą Kontroli. Celowy zabieg? Bartłomiej Noga: Nie, to po prostu pierwsze litery naszych nazwisk połączone spójnikiem „i” – Noga i Kaczmarek. A że nazwa kojarzy się z jednym z organów państwowych trzymających rękę nad prawidłowymi procesami i przestrzeganiem prawa, to dobrze. To się wpisuje w filozofię naszego działania, ponieważ chcemy, by nasi klienci od samego początku wiedzieli, że bardzo skrupulatnie i efektywnie będziemy drążyć ich sprawy. Co konkretnie oferujecie swoim klientom? Marcin Kaczmarek: Nie skupiamy się tak mocno, na tym, co większość podmiotów działających w naszej
Na co mogą liczyć Wasi klienci? Bartłomiej Noga: Na profesjonalną opiekę w czasie trwania sprawy. Obecnie nasz zespół obsługi klienta, specjalistów działu prawnego oraz dział administracyjny liczy 21 osób. To one są pierwszą linią kontaktu z klientem, one czuwają nad obiegiem dokumentów, tak aby jak najbardziej skracać czas operacyjny sprawy i kierować do sądu, aby otrzymać roszczenia dla naszych klientów. Zespół, bez którego nie osiągnęlibyśmy sukcesu jakim możemy się dzisiaj pochwalić. Jest jeszcze zespół prawny liczący prawie 40 osób, który obsługuje naszych klientów, dodatkowo systematycznie nawiązujemy współpracę z mecenasami, którzy wspierają nas w nietypowych sprawach i ich mamy około 30. W sumie pracuje i współpracuje z nami prawie 100 osób, a zaczynaliśmy we dwóch. Związaliście się z niełatwą branżą odszkodowań. Jak obecnie kształtuje się ten rynek, chętniej decydujemy się na walkę o odszkodowanie, czy wolimy skorzystać z tego, co oferują nam, chociażby ubezpieczyciele? Marcin Kaczmarek: To prawda, branża odszkodowań nie jest łatwa. Z jednej strony jest duża konkurencja i wiele podmiotów widzi w tym szansę dla rozwoju własnych firm, z drugiej strony non stop zmieniające się przepisy, a także ciągle rosnąca ilość spraw oraz usług, które pojawiają się na rynku związanym z branżą prawną, powodują duże zatory w sądach. Ale my się tych zmian nie lękamy, wypracowaliśmy sobie bardzo mocną i stabilną pozycję na rynku, dzięki dużemu portfolio wygranych spraw. Ponadto staramy się zawsze być może nie prekursorami, ale w czołówce podmiotów z branży prawnej, które zajmują się nowymi usługami. Bartłomiej Noga: Co do świadomości klientów – to zdecydowanie na przestrzeni ostatnich lat bardzo wzrosła i chętniej dochodzą swoich praw. Zawsze też przestrzegam, że zanim na własną rękę podejmie się jakieś działania ugodowe z bankiem czy towarzystwem ubezpieczeniowym, lepiej przyjść do nas i skorzystać z naszej bezpłatnej konsultacji i dopiero po niej podjąć decyzję, czy działa się na własny rachunek, czy jednak ta osoba, chce byśmy to my ją reprezentowali.
Jaką macie skuteczność w prowadzonych sprawach?
biznes
branży, czyli odszkodowaniach osobowych i rzeczowych, choć na tym polu ze względu na nieszablonowe podejście uzyskujemy atrakcyjne poziomy roszczeń dla poszkodowanych. Mocniej skoncentrowaliśmy się na rynku produktów finansowych. Od 2000 roku przez okres piętnastu lat panowały idealne warunki do powstania toksycznych produktów finansowych, które wpędzały ludzi w niemałe tarapaty finansowe. Mówię tu głównie o osobach posiadających kredyty walutowe i to nie tylko te w sławnych frankach, ale też w dolarach, euro czy nawet japońskim jenie. Pomagamy też osobom posiadającym poliso-lokaty, a obecnie pracujemy nad projektem, który pomoże też mającym kredyty w złotówkach. I w tym obszarze widzimy wiele nieścisłości z ustawą i przepisami, które dają nam podstawy do podważenia i unieważnienia takich umów. Coraz bardziej popularna wśród osób, które wpadły w spiralę zadłużenia, jest upadłość konsumencka i nią się też zajmujemy. Pomagamy też w negocjacjach z wierzycielami, dążąc do tego, by wierzytelności zostały obniżone, a majątek naszych klientów nienaruszony.
Bartłomiej Noga: Dział prawny, który realizuje sprawy naszych klientów na przykład w zakresie kredytów walutowych, a mamy tutaj już znacznie ponad 2000 prowadzonych spraw, na dzisiaj nie ma żadnej prawomocnie przegranej sprawy. Mamy na koncie już blisko 200 korzystnych wyroków na rzecz naszych klientów, w tym wyroki prawomocne, które zostały zrealizowane. Myślę, że ta skuteczność jest duża i wynika z tego, że dogłębnie analizujemy każdy przypadek już na samym początku. Nie obiecujemy czegoś, czego nie jesteśmy w stanie zrobić. Przy kredytach walutowych mamy kilka asów w rękawie, które w dużym stopniu zwiększają szanse na sukces. Ale ich nie zdradzę tu na łamach, a chętnie podzielę się z naszymi klientami. Należy tutaj również wspomnieć o szerokim spektrum pomocy, ponieważ nie realizujemy tylko tych najprostszych przypadków. Lubimy pomagać klientom, którzy często nie znaleźli pomocy u innych pełnomocników ze względu na złożoność sprawy: kredyty zaciągnięte na działalności gospodarcze, finansowanie udzielone przed 2004 rokiem, czy nawet nieobsługiwane terminowo kredyty. Jak w praktyce wygląda cała procedura. Zgłaszam się do Was z problemem i co dalej się dzieje... Marcin Kaczmarek: Każdą współpracę z klientem rozpoczynamy od dogłębnej analizy jego sprawy. I pragnę podkreślić, że ta analiza jest bezpłatna. Dopiero później możemy określić zasadność prowadzenia sprawy, bądź określić kierunek działania. Wówczas klient podejmuje decyzję, czy chce z nami współpracować czy nie. Większość usług, którymi dysponujemy i w ramach, których pomagamy klientom, rozliczane są tylko za efekt, czyli my otrzymujmy prowizję i to nas motywuje do pracy, a klient widzi, że tak powiem kolokwialnie, że strzelamy do tej samej bramki. Po decyzji i nawiązaniu współpracy, zaczynamy przygotowanie i kompletowanie dokumentów, tutaj też wspieramy klienta i już na tym etapie pozyskujemy za niego różne dokumenty z instytucji. Później każdy klient ma dedykowanego opiekuna, czyli prawnika, z którym prowadzi sprawę i jest z nim w stałym kontakcie. Bartłomiej Noga: Chcemy, by każdy klient, który rozpoczyna z nami współpracę czuł się zaopiekowany zarówno od strony informacji, jak i samej analizy jego sytuacji. Nie traktujemy spraw szablonowo. Bardzo często mogą wydawać się podobne, ale ich geneza może dawać zupełnie inne rozwiązania. Dlatego myślę, że naszym atutem jest właśnie indywidualne podejście do klienta oraz to, że nie zamykamy się na nowe rozwiązania. Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Robert Szymczak
Łódź, ul. Andrzeja Struga 26 lok 2 bud A tel. 605 244 393, 537 577 975 www.kancelarianik.pl Szukaj nas na Facebooku: Kancelaria NiK 57
styl życia
Monopolis od kuchni Zjemy tu pieczoną ośmiornicę, ślimaki morskie w sosie pomidorowym, ramen w kilku wydaniach, rewelacyjne sushi, doskonałe steki z najlepszej wołowiny, filety z sandacza na paprdelle, ariancini grzybowe, ręcznie robione ravioli, najlepszą pizzę neapolitańską w Łodzi oraz doskonałe śniadania. I dla łasuchów coś się znajdzie – doskonałe ciasta i wypiekane na miejscu pieczywo. Gości zapraszają: Arteria, Indian Steak, La Mia Fabbrica, Mono Cafe&Bistro, Piekarnia, Sendai Sushi, Trattoria. Warto tu zajrzeć i miło spędzić czas z przyjaciółmi, rodziną, wybrać się na romantyczną randkę czy biznesowe spotkanie. Każda z restauracji z chęcią przygotuje też dedykowane przyjęcie.
Zabieramy Was w kulinarną podróż po Monopolis. Róże koncepty, różne kuchnie i jeden wspólny mianownik – raj dla podniebienia.
Arteria Arteria to restauracja z klimatem. To także nowa jakość w kulinarnym świecie – połączenie ogromnej pasji do gotowania i szacunku do sztuki. To wreszcie przestrzeń, gdzie przychodzi się po to, by dobrze zjeść, poznać interesujących ludzi, posłuchać muzyki na żywo i obejrzeć ciekawą wystawę. Można tu także zorganizować eleganckie przyjęcie czy wystawną kolację. Na takie okazje kucharze przygotowują specjalne menu dostosowane do potrzeb klientów. Arterię stworzyli Anna Rubaj i Artur Schutter. W lokalu króluje kuchnia śródziemnomorska i goście codziennie zabierani są w kulinarną podróż do Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Grecji. Ważną częścią Arterii jest ArtBar, który proponuje wyjątkowe koktajle i doskonałe wina, m.in. z winnicy Dom Jantoń. Nie brakuje także polskich wódek, do spróbowania których zobowiązuje historia miejsca. Śródziemnomorska uczta to obowiązkowo owoce morza. Z przystawek można skosztować krewetek w białym winie. Jest też wątróbka z gęsi z wiśnią i piernikiem. Zupy to przede wszystkim consomme wołowe, krem z dyni i cebulowa. Z dań głównych na pewno będą smakowały filet z sandacza na papardelle, kurczak kukurydziany z borowikami i pljeskavica gurmanska. Do wyboru są też makarony – pangrattato z szynką dojrzewającą albo z jarmużowym pesto dla wegetarian. 58
Godziny otwarcia: pon. 13.00-20.00 wt., śr., czw. 13.00-22.00 pt. 13.00-23.00 sob. 12.00-23.00 niedz. 12.00-20.00 Szef kuchni: Michał Błaszczyk i Michał Zieliński tel. +48 603 161 462 e-mail: restauracja.arteria@artkombinat.pl www.restauracja.artkombinat.pl
styl życia
Indian Steak Indian Steak to miejsce, które stworzyli Lech Domagała i Zbigniew Stempień. Obaj są fanami motocykli, a szczególnie jednej amerykańskiej marki – Indian. Stąd też nazwa restauracji. Obaj myśleli też wcześniej właśnie o takim koncepcie gastronomicznym. Lokal został doskonale przyjęty i cieszy się sporym powodzeniem. Zebrane doświadczenie sprawia, że wspólnicy doskonale wiedzą, co i jak zrobić, żeby było dobrze i żeby goście restauracji byli zadowoleni. Warto wiedzieć, że z początkiem kwietnia w restauracji wprowadzona będzie nowatorska, amerykańska metoda smażenia/grillowania steków, burgerów, warzyw, owoców i różnego rodzaju sosów. Tym bardziej warto się tam wybrać. Atmosferę w restauracji robią ściany z czerwonej cegły, łukowe sklepienia i żeliwne słupy pofabrycznego budynku. Uwagę gości przyciąga zabytkowa, ceglana arkada, na której wspiera się cały budynek i otwarta kuchnia. W menu Indian Steak rządzi najlepsza w Polsce długodojrzewająca, krucha, soczysta wołowina firmy Konkret. Zajmuje ponad 70 procent wszystkich propozycji, a resztę uzupełniają, dziczyzna i ryby. Warto spróbować doskonałe Rib Eye Steak i T-Bone Steak, burgery, a także Tomahawk Steak i Fiorentina Steak. Do dyspozycji gości są też doskonałe desery, lody rzemieślnicze własnej produkcji, z naturalnych składników i bez konserwantów.
Godziny otwarcia: pon., wt., śr., czw. 12.00-23.00 pt., sob. 12.00-00.00 niedz. 12.00-23.00 Szef kuchni:
Patryk Okraska tel. +48 573 560 056 e-mail: restauracja-monopolis@indiansteak.pl www.indiansteak.pl
La Mia Fabbrica La Mia Fabbrica mieści się w zrewitalizowanych wnętrzach stuletniego magazynu i łączy włoską nazwę z fabrykanckim duchem miejsca. Pizzeria gwarantuje rodzinną atmosferę i najlepszą neapolitańską pizzę w Łodzi i nie tylko! Składają się na to odpowiednio dobrane składniki oraz tradycyjny, wysokiej jakości piec do pizzy Stefano Ferrara Forni. Warto wiedzieć, że La Mia Fabbrica przygotowuje się do certyfikacji AVPN (Zrzeszenie Prawdziwej Pizzy Neapolitańskiej z Neapolu). W Polsce tylko 16 pizzerii posiada taki certyfikat, a na świecie około 900. Jest szansa, że jeszcze w marcu La mia Fabbrica stanie się jedyną pizzerią z certyfikatem AVPN w Łodzi, a Wiktoria Sobiech, szefowa kuchni, zostanie pierwszą kobietą Pizzaiolo Verace AVPN w Polsce. W menu pizzerii oprócz gotowych, skomponowanych już pizz na prostym, aromatycznym, idealnym cieście jest też pięć pizz, do których można swobodnie dobierać dodatki i komponować własną. Warto wiedzieć, że wszystkie dodatki są sprowadzane bezpośrednio od włoskich rolników. Choć pizza jest tu królową, w karcie La Mia Fabbrica nie brakuje innych dań. Goście mogą spróbować najwyższej jakości oryginalnych produktów – długo dojrzewającej szarpanej wołowiny z komina, podawanej w Sakwie Zibiego, najlepszego burgera w Łodzi, w którym tradycyjną bułkę zastępuje ciasto do pizzy. Na gości czekają makarony, lasagne, suszone pomidory i najlepsza oliwa.
Godziny otwarcia: pon., wt., śr., czw. 12.00-22.00 pt., sob., niedz. 12.00-22.30 Szef kuchni:
Wiktoria Sobiech tel. +48 603 727 374 e-mail: biuro@lamiafabbrica.pl www.lamiafabbrica.pl 59
styl życia
Mono Cafe & Bistro Mono Cafe & Bistro to miejsce inspirowane włoską, francuską i hiszpańską kulturą i stylem życia. Jego właścicielami są Anna i Jakub Zając, influencerzy i podróżnicy. Włoska Vespa, aromat najlepszej francuskiej herbaty i włoskiej kawy, barwny wystrój inspirowany Andaluzją, ale także lokalne akcenty – właśnie to oferują wnętrza lokalu. Mono Cafe & Bistro to nowoczesna kawiarnia, do której przychodzi się nie tylko na kawę z deserem, ale też, żeby coś zjeść i posłuchać muzyki na żywo. Przygotowując dania, kucharze chętnie sięgają po produkty lokalne, a same potrawy dostosowują do sezonu, dzięki czemu zmieniające się pory roku widać również na talerzu. W lokalu mile widziane są maluchy. Właśnie z myślą o nich powstała Kawiarenka czyli kącik dla dzieci. Drewniane, ekologiczne zabawki nie tylko pobudzają wyobraźnię, ale i cieszą oko. Najmłodsi mogą bawić się w odgrywanie ról, skorzystać z książeczek czy pokolorować kolorowanki. W Mono Cafe & Bistro mile widziane są też psy. Kuchnię tego uroczego bistro zdominowały dania śródziemnomorskie i europejskie, które są uzupełniane gastronomicznymi ciekawostkami z innych regionów świata. Kucharze Mono Cafe & Bistro wszystkie dania wykonują samodzielnie. Specjalnością lokalu są przede wszystkim ręcznie robione makarony. Bistro zaprasza na śniadania, lunche i kolacje. W lokalu zawsze można wypić doskonałą kawę i skosztować pysznych makaroników.
Godziny otwarcia: pon., wt., śr., czw. 10.00-21.00 pt., sob. 10.00-23.00 niedz. 10.00-20.00
tel. 518 039 031 e-mail: kawiarnia@monocafe.com.pl www.monocafe.com.pl
Piekarnia Łódź Piekarnia to lokal pełen smaków i zapachów. Można w nim rozpocząć dzień pysznym śniadaniem, później zjeść dobry obiad, a zakończyć oryginalną kolacją. W lokalu wypiekane jest także naturalne pieczywo na zakwasie – chleb tradycyjny, razowy, graham, orkiszowy, żydowski, z maślanką, gryczany, a nawet bananowy. Oprócz tego dostępne są bagietki, ciabatty, chałki, brioszki i drożdżówki ze świeżymi owocami. Co ważne, świeże pieczywo można kupić również w niedzielę. Wnętrze Piekarni wpisuje się w pofabryczny charakter Monopolis. Cegła i takie detale, jak łopaty do chleba, wspólny stół z kolorowymi deskami, worki mąki czy rolka papieru z wypisanymi pozycjami menu nadają miejscu przytulności. Kuchnia Piekarni zmienia się wraz z sezonem – inne smaki szef kuchni proponuje klientom wiosną, a inne na lato, jesień zimę. Śniadania dostępne są tu przez cały dzień – klasyczne zestawy z jajkami czy kiełbaskami, pasty do smarowania, omlety, tosty francuskie z syropem klonowym czy jaglanka. Dużą popularnością cieszą się dania na ciepło – Stefka, czyli grzanki z jajecznicą, wędzonym boczkiem, awokado i chilli oraz szakszuka ze słodkim pomidorem, chrupiącą papryką dla jaroszy i z chorizo dla pozostałych. 60
Godziny otwarcia: pn., wt., śr., czw., pt. 8.00-20.00 sob., niedz. 9.00-20.00 Szef kuchni: Justyna Szalwa tel. 600 964 064 e-mail: monopolis@piekarnia.eu www.piekarnia.eu
styl życia
Sendai sushi & ramen Sendai sushi & ramen to rodzinna restauracja z pięknym wystrojem i autorskim menu. Na gości czeka klimatyczne wnętrze i piękny ogród. To wszystko sprawia, że jest to świetne miejsce na firmowy lunch, spotkanie z przyjaciółmi i rodziną. O kuchni japońskiej mówi się, że to nie tylko jedzenie, lecz także filozofia jedzenia. Właściciel restauracji i jednocześnie szef kuchni zgłębia ją od wielu lat, a co więcej potrafi i chce dzielić się swoją wiedzą z innymi. Jest trenerem sushi w różnych szkołach kulinarnych i mentorem, wprowadzającym kucharzy w tajemniczy świat tej wyjątkowej kuchni. Dania przygotowane są bezpośrednio przed podaniem i w tradycyjny sposób. Tutaj jakość i różnorodność sprowadzanych ryb i innych produktów jest najważniejsza. Przygodę z kuchnią japońską można zacząć od genialnej wołowiny gyu no tataki. O wielkich możliwościach sushi mastera zaświadczą niepowtarzalne rolki szefa. Później czas na doskonały ramen, choć można mieć kłopot z wyborem, bo jest w kilku wydaniach. Problem robi się większy, gdy trzeba wybrać sushi. Dlatego polecanym sposobem na poznanie kuchni japońskiej w Sendai sushi & ramen są przygotowywane przez Michała Przybysza kolacje degustacyjne z autorskim menu. Z alkoholi warto spróbować wyselekcjonowane sake i shochu, które przyjechały do Łodzi z japońskich manufaktur. Minideser mochi lub torcik matcha z pikantnym musem mango dopełni uczty.
Godziny otwarcia: pon., nieczynne wt., śr., czw. 12.00-21.00 pt., sob. 12.00-22.00 niedz. 12.00-21.00 Szef kuchni i właściciel:
Michał Przybysz tel. 606 467 644 www.sendaisushi.pl
Trattoria Italiana We włoskiej kulturze trattoria to miejsce, w którym można poczuć się jak w domu – spędzić miło czas, zjeść pyszny obiad i wypić doskonałe espresso. We włoskiej trattorii zazwyczaj babcia albo mama przygotowują potrawy według własnych przepisów i ze specjalnie dobranych produktów. Trattoria Italiana, prowadzona przez Monikę i Francesco Mameli to autorska, rodzinna restauracja, której specjalnością są owoce morza i mięsa. Nie ma tam klasycznej karty dań, ponieważ najważniejszy jest aktualnie dostępny produkt. I to właśnie Francesco podpowie, co warto aktualnie zjeść, a nawet za nas wybierze, przygotuje i poda posiłek w prostej, bezpretensjonalnej formie. Trattoria Italiana pracuje od czwartku do niedzieli. Tak zdecydował Francesco, szef kuchni i jednocześnie menedżer. Aranżacja lokalu przywodzi nadmorskie klimaty – dominuje biel i błękit, ozdobami są dzioby łódek, a sale przedziela duże akwarium. Są pozycje, które w Trattori dostępne są prawie zawsze jak tatar z tuńczyka. Z kuchni Sardynii można wybrać ślimaki morskie w sosie pomidorowym. Sycylię reprezentuje pieczona ośmiornica z ziemniakami, pomidorami, oliwkami i kaparami. Środkowo-północne Włochy można posmakować w formie pappardelle z kawałkami miecznika, sosem ze smardzami, borowikami, podgrzybkami i białą truflą.
Godziny otwarcia: pon., wt., śr., nieczynne czw. 13.00-21.00 pt., sob. 13.00-22.00 niedz. 13.00-20.00 Szef kuchni:
Francesco Mameli tel. 42 230 96 08 e-mail: woronicza@wp.pl www.woronicza.wixsite.com/trattoria-italiana 61
styl życia
Templok, EUM i IV Rzesza – zaskakujące „Święte Niemcy”… Fantastyka, z elementami historii, trzymająca w napięciu i częściowo osadzona w Łodzi – tak w wielkim skrócie można powiedzieć o nowej pozycji na rynku wydawniczym. Dzisiaj porozmawiamy z autorem „Świętych Niemiec” KONRADEM WITKOWSKIM. Jak to się stało, że Konrad Witkowski, lekarz został autorem powieści fantastyczno-naukowej? To był impuls czy może przez wiele lat przygotowywał się Pan do napisania „Świętych Niemiec”? Jednego impulsu nie było, raczej zebrało się kilka koncepcji i inspiracji. Jestem człowiekiem, który od czasu do czasu ma „pomysły”, czy „idee”. Niektóre z nich staram się zapisać „na potem” w formie krótkich notatek. Interesuję się tematyką science-fiction. Niezmiernie lubię, gdy fabuła dzieje się w alternatywnej rzeczywistości. Często też myślę o przyszłości. Ostatnio – uwzględniając to, co się dzieje w Polsce i jej sąsiedztwie – patrzę na przyszłość z coraz większym niepokojem. W pewnym momencie pojawiła się koncepcja, aby ukazać, że kierunek, w którym podążamy, nie jest do końca dobry, z tym że pokazać to jakby od drugiej strony – czyli w momencie, w którym pewne procesy już zaszły, a decyzje zostały dawno podjęte… stąd właśnie IV Rzesza. Pokazać nie elity, ale żywot przeciętnego mieszkańca. Dodatkowo pojawiła się kwestia typowo fantastyczna, choć trochę wysiłku włożyłem, żeby była bardziej science niż fantasy – wykorzystując pewne paradoksy fizyki kwantowej / astronomii między innymi – aspekt czasu. Dla mnie o tyle kuszący, że tak jak pewnie dużej części z Was, Drodzy Czytelnicy, życie upływa w wiecznym niedoczasie… Można powiedzieć, że mnie naprawdę przydałby się templok (rodzaj przenośnego wehikułu czasu, który odgrywa ważną rolę w powieści przyp. redakcja). Oprócz wspomnianych notatek, nie przygotowywałem się wcześniej. Raczej było na odwrót – po tym jak wykrystalizowała się koncepcja, podczas tworzenia kolejnych rozdziałów, doszkalałem się na bieżąco pragnąc zgłębić na tyle dane zagadnienie, aby nie było ono sprzeczne z rzeczywistością. Czy w jakiś sposób utożsamia się Pan z Adamem Utkowskim, głównym bohaterem, który też jest lekarzem? Czy chciał Pan, aby Czytelnicy dostrzegli w książce nawiązania do naszej rzeczywistości? Choćby te związane z sytuacją polityczno-ustrojową? Czy się utożsamiam? Jestem lekarzem i bohater też, więc… Dodam, że według niektórych teoretyków literatury, a w szerszym zakresie sztuki – praktycznie każde dzieło w mniej lub bardziej zawoalowany sposób opiera się o osobiste przeżycia autora. Idąc dalej, nadmienię, iż zdecydowanie bliżej mi do introwertyka niż ekstrawertyka tak więc raczej opieram się na swoich obserwacjach, przemyśleniach i świecie wewnętrznym
62
styl życia
niż przeżyciach innych ludzi. Czy chciałbym, aby czytelnicy dostrzegli odniesienia do rzeczywistości? Cóż, krótka odpowiedź jest taka, że nie tworzyłbym dużej części przypisów i nie dodawał addendów gdybym nie chciał. Tak, zdecydowanie, tak. Jak wyglądał Pana warsztat pracy nad książką? Pisał Pan, kiedy pojawiała się tzw. twórcza wena czy raczej było to metodyczny proces, zaplanowany i rozłożony w czasie? Krótko – i tak, i tak. Dłużej – część idei, koncepcji miałem zapisane wcześniej, część pojawiała się jako efekt – nazwijmy to „twórczej (przeklętej) iskry” – a część była dość metodycznym procesem, z reguły tworzeniem jednego rozdziału. Pomysły, które pojawiały się w trakcie pisania – jeśli nie były związane z danym rozdziałem, starałem się, jedynie po niewielkiej obróbce myślowej, zapisać na potem. Ciekawi mnie, czy czerpał Pan inspiracje z innych autorów? Czy jest postać, książka, która ma dla Pana szczególne znaczenie? Starałem się nie korzystać z inspiracji innych autorów, a głównie oprzeć się na obserwacji rzeczywistości w różnych jej aspektach, jednakże osoba obeznana z kulturą, w tym popkulturą, z pewnością odnajdzie, mniej lub bardziej jawne, odniesienia. Powiem tak, jeśli ktoś lubił (w tej chwili już klasykę) Science-Fiction taką jak Star Trek TNG czy Lema to „Święte Niemcy” mogą mu się spodobać… nie mówiąc już o pewnym polskim klasyku gatunku, gdzie przechodzi się przez szafę. Takich – jak to się mówi w świecie gamingu – „Easter Eggów” trochę się znajdzie. Oprócz dość jasno zarysowanych – chciałem w pewien sposób oddać hołd ich kreacjom i twórcom, jest kilka mniej oczywistych. Święte Niemcy to nie tylko świetna powieść o niebanalnej treści, niesie też przesłania, przypisy autorskie. Jedną z nich jest utworzenie EUM – (European Unity Movement / Ruch Jedności Europejskiej). Może Pan przybliżyć tę ideę? Ideą jest głęboka integracja europejska w taki sposób, abyśmy my, jako Polacy mogli z niej korzystać. Obecne władze robią wszystko, aby doszło do PolExitu, a nawet – trochę jak w mechanice kwantowej – aby doszło do dezintegracji całej Unii. W aspekcie tego co się obecnie dzieje za (jak i na samej) wschodnią granicą jest chyba oczywiste, że wbrew zapewnieniom władz, NIE jesteśmy sami w Euroazji, a nie jesteśmy – jak Wielka Brytania – niezatapialnym lotniskowcem… tylko korytarzem. Poza tym ja jako obywatel wolę być rządzony na sposób zachodni – to znaczy, gdzie system (prawa) jest ponad konkretnym człowiekiem, niż na modłę wschodnią, gdzie prawo dostosowuje się do konkretnych osób (z reguły tych u władzy)… Nie jestem typem przywódcy, raczej ideowca, więc to Wam, Drodzy Czytelnicy, zostawiam ideę do dalszej, że tak powiem, obróbki… Powiem tak, jako Polakowi, ciężko mi jest patrzeć, jak władze w moim imieniu marnują i zaprzepaszczają przyszłość moją i moich dzieci… w imię czego? Doraźnych korzyści politycznych? Interesów wschodnich sąsiadów? Skąd nazwa DEiP, przewijająca się przez całą powieść jako nazwa organizacji? Tak, organizacja X-org/DEiP pojawia się nawet w notce wydawniczej. Rzeczywiście DEiP towarzyszy mi
od dzieciństwa. Jej początków należy doszukiwać się w „wyobrażeniach” jakie zdarzało mi się mieć po przeczytaniu książki, obejrzeniu filmu. Potem stało się dość dobrą „ksywką”, zwłaszcza w Internecie – zazwyczaj są duże szanse na wolny login czy mail. Wreszcie trafiło do „Świętych Niemiec” mocno zmodyfikowane i zinstytucjonalizowane, ale nadal niepozbawione pewnych cech mojego dziecięcego pierwowzoru. Na obecną chwilę zakładam, że DEiP/X-org będzie przewijać się w wielu moich przyszłych książkach – mniej lub bardziej epizodycznie. Uwzględniając charakterystykę zawartą w powieści jest miejsce zarówno na opisy historii czy funkcjonowania samej organizacji, jak i drobne „wtręty” przy tworzeniu opowieści o zupełnie czymś innym. Trochę jak Bractwo Stali z pewnego uniwersum, lub wolnomularstwo w naszej rzeczywistości… Zdradzi Pan naszym Czytelnikom plany na kolejną książkę?... Pierwotnie zakładałem, że „Święte Niemcy” będą początkiem trylogii, w której DEiP odgrywa ważną rolę, lecz potem zmieniły się nieco okoliczności, a ja zapisałem kilka – moim zdaniem – ciekawych koncepcji do rozwinięcia. Obecnie obiecałem sobie, że jeśli spełnią się scenariusze dotyczące wschodu – a mogą się ziścić na dniach – trzeba mi będzie napisać książkę, której pierwotnie nie planowałem, a będącej pewnym dopełnieniem historii „Świętych Niemiec”, jeszcze bardziej odnoszącej się do przyszłości naszej, już nie do końca alternatywnej. Oczywiście nie zabrakłoby wątku podróży w czasie, ale także jeszcze bardziej „prowokacyjnych” opisów i zdarzeń – w aspekcie naświetlania co może się stać jeśli dalej my jako Polska będziemy ze wszystkiego „wychodzić”. Czy chciałby Pan dodać coś jeszcze, co mogłoby zainteresować naszych Czytelników? Choć większość fabuły „Świętych Niemiec” dzieje się w rzeczywistości alternatywnej, duża część miejsc jak przystało na inną linię czasową ma swoje odpowiedniki tutaj, u nas. W pewnym momencie założyłem, że książka mogłaby także promować Łódź i okolice, więc starałem się, aby zawierała miejsca, które można odszukać (oczywiście jak fani fantastyki zapewne dobrze wiedzą – w alternatywnej linii czasowej lokacje mogą być podobne, ale nie muszą). Byłbym rad, gdyby po przeczytaniu mojej powieści część osób zechciała zobaczyć „Dętkę”, czy śledząc losy bohaterów, odkryć piękno i specyficzny charakter łódzkich ulic. Kto wie, może niektórzy znajdą kilka Temportofinejów, takich jak ten na Brusie? Może ktoś zdoła je aktywować? 63
styl życia
Wolt: zamów jedzenie i kupuj przez aplikację Trzydzieści minut – zaledwie tyle będziemy czekać na dostarczenie jedzenia lub zakupów pod nasze drzwi, zamawiając je w aplikacji Wolt. W całej Polsce, również w Łodzi, korzystanie z tej formy dostawy staje się coraz bardziej popularne. Dlaczego? O tym rozmawiamy z AGATĄ POLITYŁO, General Managerem w firmie Wolt Polska. Nasz styl robienia zakupów cały czas się zmienia. Coraz częściej kupujemy bez wychodzenia z domu i coraz bardziej denerwuje nas długi czas oczekiwania na zamówione produkty. Dzięki takim firmom, jak Wolt również ten problem znika. Proszę powiedzieć, na czym polega zamawianie przez aplikację? Jest to niezwykle proste i intuicyjne. Aplikacja Wolt pozwala za pomocą kilku kliknięć zamówić jedzenie i zrobić zakupy. Gdy klient złoży zamówienie w jednej z restauracji lub sklepów, które z nami współpracują, zaczynamy szukać kuriera, który zrealizuje je w ciągu trzydziestu minut. Ważne jest to, że zarówno strona, jak i aplikacja Wolt pozwalają na bieżąco śledzić status zamówienia – od przygotowania posiłku w restauracji czy zrobienia zakupów w sklepie, aż po dostawę pod drzwi. Co istotne, w razie potrzeby, klient może w każdej chwili skontaktować się z centrum obsługi Wolt, które jest jednym z najszybszych na rynku. Średni czas udzielenia odpowiedzi na live chat wynosi mniej niż 60 sekund, a z klientami kontaktują się pracownicy firmy zatrudnieni na miejscu, a nie chatboty. Wolt przywiązuje także dużą wagę do doboru kurierów, tak aby tworzyli zgrany i komunikatywny zespół. Istotną rolę odgrywa również ich szkolenie, które gwarantuje wysoki poziom obsługi. Wolt, to polski startup? Wolt to startup pochodzący z Finlandii. Obecnie oprócz rodzimego rynku – wybranych miast w Polsce – obsługuje również Czechy, Danię, Estonię, Węgry, Litwę, Łotwę, Gruzję, Norwegię oraz Szwecję. Skąd taka popularność zamawiania żywności i innych artykułów z dostawą do domu? Brak czasu, nasze lenistwo czy może są jakieś inne powody? Na pewno i lenistwo, i brak czasu. Jesteśmy ciągle przemęczeni, więc warto ułatwiać sobie życie, a zamawianie przez aplikację nie jest skomplikowane i trwa zdecydowanie szybciej niż przez przeglądarki internetowe czy telefon. Poza tym nasze algorytmy uczą się upodobań klienta, więc przy kolejnym zamówieniu, aplikacja sama zasugeruje określone dania, co jeszcze bardziej uprości proces. Mamy specjalny zespół, który pracuje z restauracjami i sklepami, żeby poznać je lepiej, wiedzieć czym się wyróżniają. Wszystko po to, żeby sprostać oczekiwaniom naszych konsumentów.
64
Ostatnie dwa lata to trudny czas dla nasz wszystkich. Jak Wolt poradził sobie z pandemią? Wyzwanie było ogromne, ponieważ nikt nie spodziewał się pandemii i jej konsekwencji. Popyt od razu poszedł w górę, a my robiliśmy wszystko, aby zapewnić zamawiającym, ale również naszym partnerom bezpieczną dostawę i odbiór zamówienia.
styl życia
Co było i jest dla was największym wyzwaniem? Na początku to, że znacznie wzrosła liczba korzystających z naszych usług. Wiele osób zaczęło pracować w domu i zamówienia na dostawy jedzenia wzrosły skokowo. Cieszyliśmy się z tego, ale jednocześnie wyzwaniem było zapewnienie dostaw na czas. Pojawiły się także pytania o możliwość robienia zakupów. Właśnie wtedy zaczęliśmy rozwijać naszą usługę sklepową. Dziś to już ważna część naszego biznesu i wciąż widzimy w niej duży potencjał rozwoju, jednak wtedy musieliśmy ją zorganizować bardzo szybko. Dziś oprócz restauracji, mamy w aplikacji sklepy spożywcze, z kosmetykami, kwiaciarnie i wiele innych. A wasi klienci, szczególnie gastronomia, o której mówi się, że jest największym poszkodowanym pandemii, jak sobie poradzili? Zdecydowana większość naszych klientów przetrwała te trudne pandemiczne czasy i przystosowała swoje biznesy do zamówień na wynos. Zamawiający przyzwyczaili się już do takiej formy kupowania posiłków, dlatego restauracje z nich nie rezygnują. Dzięki współpracy z nami, wciąż mogą zyskiwać coraz to nowych klientów. Dodatkowo niektóre restauracje zdecydowały się na koncepty dark kitchen, czyli wspólną przestrzeń, która jest wykorzystywana przez kilka lub kilkanaście lokali gastronomicznych w celu przygotowywania i dystrybucji zamówień online. Ułatwia to logistykę, a przy naszym wsparciu, pozwala zoptymalizować działania i dostarczać jedzenie do jeszcze większego grona odbiorców. Jaka kuchnia jest najpopularniejsza wśród zamawiających przez waszą aplikację? Zdecydowany prym wiodą burgery i pizza. Zaraz za nimi są dania kuchni azjatyckiej – ramen i pho. Kuchnia polska zajmuje trzecie miejsce. Nie przywiązywałabym jednak wagi do tego rankingu, bo to się cały czas zmienia. Na przykład jeszcze niedawno dużą popularnością cieszyły się chińskie kuchnie barowe. Pod względem zamówień realizowanych przez aplikację rekordy bije Warszawa. Jak to wygląda w innych miastach? Rzeczywiście najmocniej rozwinięta pod tym względem jest Warszawa, ale tutaj działamy najdłużej. Jednak popularność aplikacji Wolt znacznie rośnie także w innych polskich miastach. Oprócz Warszawy jesteśmy dostępni także we Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Rzeszowie, Lublinie i Łodzi. No właśnie, od jakiegoś czasu z aplikacji Wolt mogą korzystać łodzianie. Jak trafiliście do naszego miasta? Kulinarna mapa Łodzi obfituje w wiele ciekawych i wyjątkowych restauracji. Dlatego kwestią czasu było uruchomienie tutaj dostaw. Przygotowując się do tego, musieliśmy mieć pewność, że nasza usługa będzie wyróżniała się krótkim czasem dowozu, a także jakością obsługi ze strony kurierów i centrum obsługi klienta. Wysoki standard usług jest dla nas najważniejszy. Odpowiedzieliśmy na wszystkie te wyzwania i… jesteśmy!
zagęszczonego w ciągu dnia. Tu też jesteśmy najaktywniejsi. Jest to związane z logistyką – chcemy dowozić ciepłe jedzenie, dlatego dopasowujemy dystanse do istniejących restauracji. Wraz z rozwojem gastronomii w Łodzi, mam nadzieję, że poszalejemy także na przedmieściach. (śmiech) Cały czas poszerzacie asortyment dostępny przez aplikację. Co oprócz jedzenia można zamówić za waszym pośrednictwem i w jakich sklepach? Wygląda to różnie w zależności od miasta. Oczywiście oferujemy wiele innych artykułów z różnych sklepów, które są naszymi partnerami. W dużych miastach współpracujemy z siecią SPAR, staramy się także podpisywać umowy z lokalnymi biznesami – cukierniami, lodziarniami, piekarniami, kwiaciarniami, sklepami oferującymi regionalne produkty. W Łodzi dodatkowo oferujemy chociażby kwiaty z kwiaciarni H.Skrzydlewska, klapki Kubota, suplementy, odżywki czy świece. Czy ceny produktów zamawianych przez aplikację są wyższe niż podczas tradycyjnych zakupów? Każdy z partnerów prowadzących biznes jest niezależnym przedsiębiorcą, więc sam ustala ceny na swoje produkty. My jedynie rekomendujemy, aby cen w aplikacji nie podnosić, by były takie same, jak na miejscu w lokalu czy sklepie. Wiąże się to także z satysfakcją klientów – różnicowanie cen często wypada negatywnie w ich odczuciu. Nam zależy, aby wspierać działania lokalnych sklepów i budować ich bazę kupujących. Wiele firm narzeka na brak pracowników. Jak Wolt radzi sobie z tym problemem? Rzeczywiście problem braku pracowników, szczególnie na rynku kurierskim, jest mocno odczuwalny. Dlatego trzeba się starać, aby mieć dla nich atrakcyjną ofertę finansową i nie tylko. Przygotowaliśmy kilka dodatkowych bonusów, jak chociażby ubezpieczenie drogowe, które posiadamy jako jedyni na rynku, czy wygodne plecaki i ubrania przeciwdeszczowe. Rozmawiał Robert Sakowski
Z każdej części miasta można dziś złożyć zamówienie? Pokrywamy znaczną część Łodzi, ale najwięcej zamówień mamy ze śródmieścia, czyli z obszaru mocno
www.wolt.com 65
styl życia
Alfabet Mandorii Mandoria to wyjątkowy park rozrywki. Otworzył się przed kilkoma miesiącami i szybko zyskał popularność jako największy tego typu obiekt w kraju, który znajduje się „pod dachem”. Oznacza to, że cały park funkcjonuje w specjalnie przygotowanym budynku. Takie rozwiązanie jest w Polsce stosunkowo nowe, ale właśnie dzięki niemu zabawa w Mandorii nigdy się nie kończy. To park całoroczny, który zaprasza Gości bez względu na sezon i pogodę.
A
mbasada Mandorii. To zarówno strefa kas, jak i punkt informacyjny. Tu można zakupić bilety do Mandorii, zrealizować bon turystyczny oraz zaopatrzyć się w mapę Mandorii. Bilet nabyty w Ambasadzie (lub online) to przepustka do całodziennej zabawy. Uprawnia on do wielokrotnego korzystania z parkowych atrakcji.
A
telier Kazmira. Wielopiętrowy dom do zabawy, własność Kazmira Wielkiego – projektanta kochającego modę i luksus. Na Odkrywców czeka tutaj tor pełen przeszkód.
B
al Butów. Jedyne w Polsce zderzające się auta, które wyglądają jak buty. Rozmiar butów umożliwia zabawę również dorosłym Gościom Mandorii Miasta Przygód.
B Jazda na roller-coasterach, zabawa na karuzelach, odkrywanie renesansowego miasta – wszystko to w ciepłym i klimatyzowanym budynku. Mandoria Miasto Przygód zaprasza na wyjątkową zabawę, a my zapraszamy do lektury Alfabetu Mandorii. W ten sposób szybko poznacie to wyjątkowe miejsce. 66
on turystyczny. Za bilety wstępu do Mandorii można zapłacić bonem turystycznym. Formalności można uregulować na miejscu w parku (w Ambasadzie Mandorii) lub online, jeszcze przed przyjazdem do Miasta Przygód.
C
zynne cały rok. Mandoria to całoroczny park rozrywki. Można się tutaj bawić zarówno latem, jak i zimą!
D
uża Rodzina. Mandoria to miejsce rodzinnej zabawy. Im więcej w niej osób, tym weselej. Posiadacze Karty Dużej
atusz. Jeden z największych figlorajów w kraju, przeznaczony dla małych i dużych. Doskonałe miejsce do wspinaczki, wędrowania między przeszkodami i pływania w suchym basenie.
styl życia
R
S
karbiec. Gigantyczny lustrzany labirynt, w którym kręte korytarze, ukryte komnaty i niezwykła precyzja iluzji dawnych mistrzów chronią skarby i tajemnice Mandorii. Tylko wytrwali odkryją je wszystkie.
Rodziny mogą liczyć na specjalną zniżkę.
E
stelle. Lady Estelle to rodowita Mandorianka, przywódczyni miasta. Jedna z wielu postaci, jakie można spotkać w Mandorii.
F
retki. Raskal i Lili to dwie psotne fretki zamieszkujące Mandorię. Często można je spotkać w chwili porannego otwarcia bram Miasta Przygód.
G
aleon. Olbrzymi okręt wirujący nad portem – gratka dla miłośników morskich podróży.
H
istoria. Każdy zakątek w Mandorii ma swoją historię. To tętniące życiem miasto!
Roczną i odwiedzać Mandorię zawsze wtedy, gdy tylko przyjdzie na to ochota.
L
atarnia Leonarda. Zachwycająca karuzela typu Magiczne Rowery. Przy odrobinie wysiłku i lekkiej pracy nogami pozwala oderwać się od ziemi i pobujać w przestworzach.
Ł
ódki. Mandoria to miasto portowe, zatem nie mogło zabraknąć w nim… łódek. Dla początkujących żeglarzy idealną atrakcją będzie Rybak Bartek. Ahoj przygodo!
M
erkant. Najdłuższy w Polsce roller-coaster pod dachem. Przejażdżka dostarcza wielu emocji wszystkim Odkrywcom, bez względu na wiek.
I
M
J
N
K
O
nspiracje. Twórcy Miasta Przygód inspirowali się renesansem. Za wzór posłużyły największe miasta handlowe w wieku rozkwitu. edzenie. Głód podczas przygody? To niemożliwe! W Mandorii każdy znajdzie coś dla siebie: od pizzy, przez gofry, po przepyszne słodycze. lejnot. Karuzela łańcuchowa z podwójnymi krzesełkami. Zapiera dech w piersiach!
K
arawana. Największa w Polsce dwupoziomowa karuzela wenecka. Niektórzy twierdzą, że w trakcie przejażdżki kupieckie zwierzęta przemawiają ludzkim głosem...
K
arta Roczna. Zabawa może trwać przez cały rok! Wystarczy wyposażyć się w Kartę
roczny Dwór. Jedyny w kraju roller-coaster jeżdżący w ciemności! Podobno podczas przejażdżki można spotkać ducha. iespodzianka. Mandoria jest pełna tajemnic, zaułków, sekretnych przejść. Tutaj każdy może zamienić się w Odkrywcę renesansowego Miasta Przygód. dkrywca Tygodnia. Cotygodniowy konkurs na Facebooku Mandorii, w którym można wygrać dwa bilety do parku. Nagradzane są kreatywność i zaangażowanie.
P
asowanie na Rycerza. Mandorianie uwielbiają tańczyć oraz urządzać zabawy dla swoich Gości. Jedną z nich jest pasowanie na Rycerza i Damę Dworu.
S
trzelnica. Wyjątkowa strzelnica z historycznymi karabinami. Znajduje się we wnętrzu wraku statku Anetka.
T
rzy Dzwony. Tawerna prowadzona przez Kapitana Azulejosa. Idealne miejsce do skosztowania mandoriańskich trunków.
U
rodziny w Mandorii. Przyjęcie urodzinowe w Mandorii? Zarezerwuj tematyczną salkę i połącz świętowanie z przygodą w parku rozrywki!
W
zrost. W Mandorii o możliwości skorzystania z atrakcji decyduje nie wiek Odkrywcy, a jego wzrost. Szczegółowe informacje są na stronie www.mandoria.com/atrakcje.
W
ycieczka. Mandoria to idealne miejsce na wycieczkę szkolną czy imprezę firmową. W parku jest szereg udogodnień, czyniących wyprawę niezapomnianym przeżyciem.
Z
ima w Mandorii. Cały park jest ogrzewany i klimatyzowany, dzięki czemu przygodę można zorganizować nawet w środku zimy.
Miasto Przygód znajduje się w Rzgowie, w samym centrum Polski, ul. Miasto Mody 2 Park czynny w godzinach: poniedziałek-czwartek od 10 do 18, piątki 10-20, weekendy oraz święta 10-18 67
styl życia
Tak pachną Portugalia i Polska Świece vammos powstają w Łodzi W naszych świecach najistotniejsza jest kompozycja zapachowa. I właśnie przygotowanie wyjątkowego zapachu jest istotą tworzenia świecy. Ona ma pachnieć tak, jak sobie wyobraziliśmy – mówią MALWINA DZIECHCIAROW i MARCIN GRABARCZYK, producenci oryginalnych świec. vammos znaczy...? Malwina Dziechciarow: vamos, pisane przez jedno „m” oznacza w języku portugalskim wyzwanie do działania. Chodźmy gdzieś, zróbmy coś – tak można je rozumieć w wolnym tłumaczeniu. A drugie „m” skąd się wzięło? Malwina Dziechciarow: Od naszych imion. Tworząc markę dla naszych świec chcieliśmy podkreślić właśnie potrzebę działania i to, że są to nasze świece. Romantyczna kolacja we dwoje, relaks w SPA, intymny nastrój – dlaczego lubimy miejsca, w których płoną świece? Jakie niosą emocje i co takiego w sobie mają, że znajdziemy je praktycznie w każdym domu? 68
Malwina Dziechciarow: Świece są namiastką i symbolem ogniska, które w dawnych czasach, oprócz ciepła dawało poczucie bezpieczeństwa i rozświetlało mrok. Proszę zauważyć, że gdy siedzimy przy ognisku albo kominku i patrzymy w ogień, to spływa na nas spokój i relaks. Warto też dodać, że badania naukowe potwierdzają ten kojący efekt ognia i wskazują na jeszcze jedno – spada nam wtedy ciśnienie krwi. Moim zdaniem właśnie dlatego lubimy rozświetlony knot świecy. Marcin Grabarczyk: Oprócz tych właściwości, o których wspomniała Malwina, kochamy świece za to, że pachną. Są one dla nas ważne podwójnie – raz, że umożliwiają relaks, a dwa, że swoimi zapachami pozwalają przenieść się w wyobraźni do miejsc, z którymi te zapachy kojarzymy. Wyzwaniem w naszej pracy są właśnie zapachy i tworzenie kompozycji pasujących
polskie sady, łąki i lasy. Jak przygotowujecie zapachy vammos? Wystarczy sama fantazja?
Na swojej stronie www.vammos.pl napisaliście, że świece, które wytwarzacie to połączenie pasji i chęci kreowania produktów unikalnych. Skąd pomysł na produkcję świec?
Marcin Grabarczyk: Bazą dla powstania zapachów są inspiracje, doświadczenia, to co lubimy. Zapachy wybieramy spośród tych obecnych na rynku, by następnie łączyć je w unikalne kompozycje. Warto wiedzieć, że inny zapach mają stężone olejki zapachowe, inny gdy zostaną zmieszane z woskiem, a jeszcze inaczej pachnie płonąca świeca.
Marcin Grabarczyk: Pójdźmy na skróty, bo to historia na długą opowieść. Każde z nas osobno i niezależnie od drugiego rozpoczęło jakiś czas temu przygodę ze świecami. Poszukiwaliśmy wosków, zapachów. Malwina Dziechciarow: Każde z nas miało swoje doświadczenia w wytwarzaniu świec. Oboje wiedzieliśmy, co się udaje, a z czym jest problem. Postanowiliśmy połączyć pasje i to, co osobno robiliśmy w dwóch miastach i w dwóch krajach, zacząć robić wspólnie. Marcin Grabarczyk: Malwina zajęła się sferą wizualną i stworzeniem sklepu, ja sprawami produkcyjnymi. Wspólnie stworzyliśmy konwencję całego projektu, jak będzie wyglądać technologia i jakie naczynia dla nich wybrać. Dziś z dumą podkreślamy, że świece vammos to produkcja warsztatowa – ręczna, a porcelanowe naczynia są unikalne i nie znajdziemy wśród nich dwóch takich samych. Zwykle świece przygotowuje się z parafiny. W świecach vammos używacie wosku pozyskiwanego z ziaren soi. Skąd bierzecie taki wosk i czym różni się on od parafiny? Malwina Dziechciarow: Warto dodać, że z wosków naturalnych, oprócz sojowego, na rynku dostępne są także woski rzepakowy czy kokosowy. Również pszczeli. Z przyczyn typowo technicznych i ze względu na dostępność surowców zdecydowaliśmy się na wosk sojowy. Wytwarzacie świece w dwóch pracowniach – jedna jest w Łodzi, a druga w Lizbonie. Łódź rozumiem, ale skąd w waszym projekcie wzięła się Lizbona? Malwina Dziechciarow: Od ponad czterech lat mieszkam w Lizbonie, przeprowadziłam się z Łodzi, w której skończyłam Akademię Sztuk Pięknych. Jeżeli chodzi o proces produkcji świec, to on w całości odbywa się w Łodzi. W Lizbonie prowadzimy wszystkie prace związane z designem świec, grafiką materiałów informacyjnych i opakowań. Lizbona, którą uwielbiamy oboje oraz Portugalia, to też inspiracje dla powstających zapachów. Jak przebiega proces tworzenia świec? Marcin Grabarczyk: Obserwując z boku ten proces, można powiedzieć, że nie jest on zbyt skomplikowany. Mieszamy tu podgrzany wosk z kompozycją zapachową, który następnie trzeba wlać do odpowiedniego naczynia z bawełnianym lub drewnianym knotem. Ten proces poprzedzony jest jednak wielomiesięcznymi próbami technologicznymi, testami zapachów, naczyń, knotów. Nam te przygotowania zajęły 1,5 roku, a wprowadzenie nowego zapachu zajmuje kilka miesięcy. Malwina Dziechciarow: W naszych świecach najistotniejsza jest kompozycja zapachowa. I właśnie przygotowanie wyjątkowego zapachu jest istotą tworzenia świecy. Ona ma pachnieć tak, jak sobie wyobraziliśmy. No właśnie, wasze świece charakteryzują wyjątkowe zapachy, dla których inspiracją są miejski klimat Lizbony,
styl życia
do naszych inspiracji. To w produkcji świec vammos lubimy najbardziej.
Malwina Dziechciarow: Z zapachami jest trochę tak, jak z jedzeniem – pamiętamy smaki i zapachy dzieciństwa. To samo jest z miejscami, które odwiedziliśmy. Zawsze kiedy o nich wspominamy kojarzą się nam z jakimś aromatem. I właśnie te nasze zapamiętane zapachy staramy się zawrzeć w świecach vammos. A fantazja w procesie tworzenia jest niezbędna, ponieważ pozwala łączyć i tworzyć nowe kompozycje. Owocowe, jak gruszka czy jabłko, kojarzące się z Polską i wytrawne, jak zapach pieczonych kasztanów, bardzo charakterystyczny dla Lizbony. Skąd pomysł na świecę pachnącą pieczonymi kasztanami i jak pachnie taka świeca? Malwina Dziechciarow: Właśnie z Lizbony, w której pieczenie kasztanów jest powszechne. To tutejsza tradycja, której mieszkańcy są wierni od lat. A sam zapach pieczonych kasztanów to połączenie zapachu wytrawnego i intensywnego z kremową, delikatną końcówką. Gdzie można kupić wasze świece? Marcin Grabarczyk: Zapraszamy do naszej wirtualnej pracowni, czyli na stronę www.vammos.pl. Tam można znaleźć pełną ofertę i można złożyć zamówienie z wysyłką lub odbiorem osobistym w Łodzi. Dodatkowo mieszkańcy Łodzi mogą je znaleźć w aplikacji Wolt. Jakie kolejne kroki przed Wami? Marcin Grabarczyk: Zbliżamy się do pierwszych urodzin vammos w czerwcu. Z tej okazji planujemy wprowadzenie do naszej oferty nowego zapachu. Pracujemy też nad kolejną serią świec. Jesteśmy tu na etapie ostatniej selekcji zapachów, które sprawdzamy od dawna, tworzymy etykiety. W naszej pracowni czekają już piękne porcelanowe naczynia. Wciąż dopracowujemy detale opakowań świec i zestawów świec, by vammos było idealnym pomysłem na wyjątkowy prezent. Wprowadzamy do sprzedaży zestawy próbek świec w minisłoiczkach, by łatwiej można było nas poznać. Pracujemy też nad indywidualnymi zamówieniami od osób i firm, które zgłaszają się, by stworzyć produkt spersonalizowany lub pod własnym brandem. Rozmawiał Robert Sakowski Zdjęcia archiwum prywatne
tel. 501 480 979 ww.vammos.pl e-mail: czesc@vammos.pl 69
styl życia
Sypialnia pełna dobrego snu. Znajdziesz ją w Niciarniana Park Leonardo da Vinci spał trzy godziny na dobę, Napoleon Bonaparte od czterech do pięciu godzin, Albert Einstein aż jedenaściedwanaście, Elon Musk, twórca Tesli, śpi w ciągu doby tylko przez sześć godzin. Czy długość snu ma znaczenie dla naszego organizmu? Czy ważny jest przede wszystkim jego komfort, czyli spokojny sen w łóżku z wygodnym materacem? I tu rodzi się kolejne pytanie, co znaczy wygodnym? O tym przekonamy się zaglądając do Galerii Wnętrz Niciarniana Park w Łodzi. Jak długo tak naprawdę powinniśmy spać, by nasz organizm funkcjonował właściwie? Badacze sugerują, że optymalne rozwiązanie dla osób od 18 do 64. roku życia to sen trwający od siedmiu do dziewięciu godzin na dobę. Gdy skończymy 65 lat, wystarcza nam już sen o godzinę krótszy.
Co się dzieje z organizmem, gdy śpimy za krótko? Z rana z trudem opuszczamy łóżko, popołudniami czujemy się ociężali i ospali. Po posiłku i dłuższej jeździe samochodem, czy komunikacją miejską odczuwamy senność, a w ciągu dnia potrzebujemy chwilę na drzemkę. Wieczorem zaś zasypiamy niemal natychmiast po położeniu się do łóżka.
A gdy śpimy za długo? Po przebudzeniu dokuczają nam poranne bóle głowy, czujemy się rozdrażnieni, osłabieni, brakuje nam energii, a wieczorem mamy kłopot z zaśnięciem. Zbyt krótki jak i zbyt długi sen niesie też za sobą ryzyko chorób układu krążenia, cukrzycy, szybszego starzenia się mózgu. Jak podkreślają na70
ukowcy takie absolutne minimum dla naszego organizmu to sześć godzin na dobę.
Jak zadbać o zdrowy sen? Pamiętajmy, że nie tylko długość snu jest ważna, niezwykle istotny jest także jego komfort. Sprawmy więc sobie przede wszystkim wygodny materac, komfortową pościel (uważamy na tę z pierzem, bo może prowadzić do alergii), wywietrzmy pomieszczenie przed snem, ograniczmy wszystkie rozpraszające bodźce i wspomóżmy się naturalnym wyciszającym olejkiem.
Komfortowy materac, czyli jaki? Zdrowy sen zapewnia odpowiednią regenerację naszemu organizmowi. A gdzie najlepiej się zregenerujemy jeśli nie we własnym łóżku. Ułatwi nam to komfortowy materac, nie za twardy, ale też nie za miękki. Zbyt twardy materac powoduje ucisk naczyń krwionośnych, co w konsekwencji prowadzi do drętwienia kończyn, i dyskomfortu podczas snu. Doprowadza także do nieprawidłowego ułożenia kręgosłupa i powoduje nacisk na miednicę
oraz ramiona. Miękki materac, powoduje zbyt duże zapadanie się ciała w jego powierzchnię, a w konsekwencji, niepoprawne podparcie kręgosłupa prowadzące do bólu pleców. Odpowiednio dobrana twardość materaca powinna idealnie wspierać sylwetkę, gwarantować anatomiczne ułożenie kręgosłupa, wsparcie punktów nacisku na powierzchnię materaca, oraz umożliwiać prawidłowe krążenie krwi. Każdy z nas jest inny, dlatego tak ważne jest, by materac był dobrany indywidualnie, aby podpierał prawidłowo kręgosłup niezależnie od tego, w jakiej pozycji leżymy. Materac powinien być dobrany także do wagi użytkownika. A najlepiej wypróbować na własnej skórze wybierając się do Galerii Wnętrz Niciarniana Park, tam każdy znajdzie coś dla siebie. W Galerii Wnętrz znajduje się aż pięć specjalistycznych sklepów oferujących materace najwyższej jakości – NEW HEVER, SENPO, PAN MATERAC, DREAMS DESIGN, EXPERT SNU. Pamiętajmy także o tym, że pod materacem powinien znajdować się odpowiedni stelaż, przykładowo dla większości materacy piankowych stosuje się stelaże elastyczne, które odpowiednio reagują na nacisk ciała ludzkiego, zapewniając dzięki temu optymalne podparcie sylwetki w każdej pozycji. Sama rama łóżka powinna być przede wszystkim stabilna i mocna.
Jakie mamy rodzaje materacy? Do wyboru mamy materace piankowe, bardzo popularne, lekkie, wygodne i wytrzymałe. Charakteryzują się dobrą przewiewnością oraz zapewniają odpowiednie odprowadzenie wody, dzięki czemu roztocza się tak bardzo nie namnażają.
styl życia
NEW HEVER tel. 661 898 889 e-mail: sklep@new-hever.pl new-hever.pl facebook.com/salonysnuhever SENPO tel. 535 635 716 e-mail: sklep@senpo.pl senpo.pl facebook.com/senpo.spijdobrze/ PAN MATERAC tel. 42 670 29 30 e-mail: lodz1@panmaterac.pl panmaterac.pl facebook.com /PanMateracNiciarnianaPark DREAMS DESIGN – SYPIALNIA TWOICH SNÓW tel. 42 644 66 57 e-mail: lodz@dreamsdesign.pl dreamsdesign.pl facebook.com /dreamsdesignsypialnie EXPERT SNU tel. 530 530 052 e-mail: salon@expertsnu.pl expertsnu.pl facebook.com/expertsnu Na szczególną uwagę zasługują materace z pianki termoelastycznej i wysokoelastycznej. Te pierwsze reagują na nacisk pod wpływem zmiany temperatury, dając przy tym idealne podparcie dla kręgosłupa. Te drugie szczególnie poleca się dla par. Ich cechą charakterystyczną jest bowiem to, że odkształcają się wyłącznie w miejscu nacisku. Tak więc nawet jeśli jeden z partnerów bardzo się w nocy wierci lub często wstaje, drugi tego nie odczuje i będzie mógł spać spokojnie. Wyróżnia się także materace lateksowe, choć tak naprawdę powinny być zaliczane do materacy piankowych. Czym się charakteryzują? Utrzymują kręgosłup w prawidłowym ułożeniu, idealnie rozkładając ciężar ciała. Są elastyczne, posiadają właściwości antygrzybiczne i antybakteryjne, nie gromadzą kurzu, zapewniają odpowiednią cyrkulację powietrza. To materace idealne dla alergików. Mamy jeszcze do wyboru materace sprężynowe. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują materace kie-
szeniowe, niezwykle wygodne zapewniające idealne podparcie dla kręgosłupa. Zbudowane są w szczególny sposób, każda ze sprężyn schowana jest w osobnej kieszeni, a dopiero poszczególne kieszenie są ze sobą połączone. Każda sprężyna pracuje samodzielnie, dzięki czemu materac w pełni dostosowuje się do kształtu ciała. Gdy potrzebujemy nakładki na materac, który już kupiliśmy, idealnie sprawdzi się materac nawierzchniowy, skoryguje twardość, poprawi komfort snu i przedłuży żywotność dowolnego podłoża. Z reguły wykonany jest z pianki lub lateksu. Szczególnie często ten typ materaca wykorzystywany jest w łóżkach kontynentalnych.
SENPO, PAN MATERAC, DREAMS DESIGN, EXPERT SNU. Znajdziecie w nich szeroki wybór różnych rodzajów materacy w różnych rozmiarach, nawet tych niestandardowych. Podczas zakupów możecie liczyć na profesjonalne doradztwo, szeroki wybór asortymentu i oczywiście szybki termin realizacji zamówień. Pamiętajcie najlepiej sprawdzić na miejscu, jaki materac będzie dla nas idealny.
Szukasz idealnego materaca? Zapraszamy więc serdecznie do Galerii Wnętrz Niciarniana Park, przy al. Piłsudskiego 153 w Łodzi, gdzie znajduje się aż pięć specjalistycznych sklepów oferujących materace najwyższej jakości – NEW HEVER,
Galeria Wnętrz Niciarniana Park Łódź, al. Piłsudskiego 153 Godziny otwarcia: poniedziałek-sobota 10-20, w niedziele handlowe 10-18. 71
smaki
Tu kluczowe są trzy liczby O tym, dlaczego o sztuce wypieku pizzy decydują pewne liczby, jak podzielić się obowiązkami prowadząc rodzinny biznes i dlaczego robot pomaga kelnerom, opowiada MICHAŁ KOWALSKI, właściciel łódzkiej restauracji Dzielna 43. Pamięta Pan dzień, w którym po raz pierwszy pojawiła się myśl o otwarciu własnej restauracji? Myślę, że to bardziej splot różnych wydarzeń doprowadził mnie do miejsca, w którym się obecnie znajdujemy, czyli Dzielnej 43. Nazwa intryguje. Kto ją stworzył? Przyznam nieskromnie, że ja i też mi się podoba. (śmiech) Początkowo korzystałem z usług agencji marketingowej. Pomysły przez nich przedstawione były interesujące, ale nie pasowały do tego miejsca. Szukając inspiracji, pomyślałem o historii Łodzi i natrafiłem na informację o tym, że ulica Narutowicza, przy której mieści się nasz lokal, kiedyś była Dzielną. Pomyślałem, że to jest to, czego szukam i tak zostało. Zresztą historycznych odnośników mamy nieco więcej. Na jednej ze ścian wisi neon z logo restauracji, rysunkową podobizną architekta Gustawa Landau-Gutentegera, który na przełomie XIX i XX w. stworzył jedne z najpiękniejszych łódzkich kamienic. Otworzył Pan restaurację w pandemicznych czasach. Gratuluję odwagi, ale czy nie było to zbyt ryzykowne? Nie powiem, żebym już sypiał spokojnie. Po prostu każdego dnia robimy swoje, najlepiej jak potrafimy i na razie nie narzekam. Nie oferujemy też dowozów, ponieważ serwowana przez nas pizza w stylu neapolitańskim najlepiej smakuje na miejscu. Ale jeśli ktoś ma taką potrzebę, by zjeść ją w domu, zawsze może do nas zadzwonić i wyznaczonym czasie osobiście odebrać. No właśnie jeśli mowa o pizzy neapolitańskiej, to o tym, by smakowała wyśmienicie, decydują ponoć pewne liczby. Dobrze pan słyszał. Pizza neapolitańska musi być wypiekana w temperaturze 450-500 stopni, a czasami nawet nieco większej, w zależności od przepustowości pieca, ciasto musi dojrzewać przez 24 godziny, a czas wypieku to zaledwie 60-90 sekund. Oprócz czysto technicznych aspektów niezbędne jest także serce i wyjątkowo zwinne ręce. Gdzie się Pan szkolił? Jestem samoukiem. Do wszystkiego dochodziłem metodą prób i błędów, a doświadczenie zdobywam codzienne w praktyce. Może właśnie dlatego oferowane przez nas smaki, tak bardzo spodobały się gościom, ponieważ są autentyczne i naturalnie wypracowane.
72
smaki
We Włoszech mamy prawie 1000 browarów, podczas gdy w Polsce działa zaledwie 400. Mamy sporo do nadrobienia. Jedzenie w restauracji wiadomo jest kluczowe, ale to ludzie zawsze tworzą klimat. Rodzinny biznes to coraz częściej spotykany pomysł i tak jest w przypadku Dzielnej 43. Jak dzielicie się Państwo obowiązkami?
Czym ujęła Pana kuchnia włoska, która przeważa w menu restauracji? O kuchni włoskiej, a szczególnie sposobie funkcjonowania restauracji, podejściu kelnerów, zachowaniu gości, mógłbym długo opowiadać, a chciałbym się skupić na tym, co my mamy do zaoferowania. Na pewno nie jest to typowo włoska kuchnia, oczywiście w ofercie góruje pizza w stylu neapolitańskim, której ciasto składa się tylko z mąki, wody, soli i drożdży i tak ja wspomniałem wcześniej dojrzewa przez 24 godziny. Do tego pomidory San Marzano i kremowa Mozzarella Fior di latte i oczywiście dodatki. Serwujemy także makarony i dania kuchni europejskiej jak, chociażby Dzielny kotlet schabowy z kostką smażony na smalcu podawany z ziemniakami puree i kapustą zasmażaną. Jest też spory wybór sałat. Od poniedziałku do piątku można się do nas wybrać także na lunch. To już taka tradycja tego miejsca, w którym funkcjonujemy. No i macie też dobre piwo. Z tego, co wiem, przez wiele lat pracował Pan w Piwotece? Tak, zgadza się, piwo można powiedzieć mam we krwi (śmiech) i wiem o nim naprawdę sporo, zresztą tą wiedzą chętnie dzielę się z moim zespołem. Szkoda, że tak bardzo niedoceniane jest w lokalach, owszem znajdziemy już w nich bogatą kartę win, ale piw zaledwie kilka i to tych najpopularniejszych marek, a piw rzemieślniczych niewiele. Dużo Pana zdaniem przychodzi do restauracji osób, które się znają na piwie? Myślę, że coraz więcej. I dobrze, choć ubolewam nad tym, że nadal piwo rzemieślnicze stanowi naprawdę mały procent ogólnego rynku. Świadomy gość jest niezwykle cenny, on od razu wie, że lepiej wypić jedno nieco droższe piwo niż dwa tańsze, które są po prostu niesmaczne. Jak to wygląda we Włoszech? Jaka jest kultura dobierania napoju do posiłku? Włochy oczywiście kojarzą się z winem, ale jak się okazuje działa tam o wiele więcej browarów niż u nas.
Razem ze mną pracują moi rodzice i narzeczona. Tata zajmuje się sferą administracyjną, czyli potocznie mówiąc całą tą papierkową robotą, mama dba o stronę wizualną i dodatkowo tworzy dla nas talerze, na których podajemy pizze, dania czy desery. Te talerze można również kupić na miejscu, jeżeli ktoś lubi tego typu niepowtarzalne przedmioty. Laura, moja narzeczona zajmuje się promocją i marketingiem. Jak na restaurację myślę, że działamy dosyć prężnie w sferze social mediów. A ja generalnie odpowiadam za wszystko, od zrobienia pizzy, zamawiania towarów po dobór odpowiednich piw. Sporo mam zadań, ale w żaden sposób nie narzekam, sam wybrałem taką drogę i jestem szczęśliwy. Które z tych wszystkich zadań są dla Pana wyzwaniem, a co może Pan robić z zamkniętymi oczami? Dobre pytanie. Myślę, że z zamkniętymi oczami zrobię pizzę, reszty muszę dopilnować już przy otwartych oczach. (śmiech) Bez wątpienia największym wyzwaniem jest to, by wszystkie elementy całej tej restauracyjnej układanki współdziałały ze sobą jak najlepiej. Mamy sporo gości, z czego naprawdę się cieszę i nie chciałbym ich w żaden sposób zawieźć. Gratuluję, że w tak krótkim czasie udało się Panu stworzyć miejsce, do którego tak tłumnie przychodzą goście. A może oprócz dobrego jedzenia chcą także zobaczyć robota – pomocnika kelnera? Skąd w ogóle taki pomysł? Robot pojawił się w ramach współpracy z łódzką firmą LSI Software, dostarczającą oprogramowanie. Pomaga nam w pracy, szczególnie kelnerom. To taka ciekawostka na rynku, pewnego rodzaju nowość, która – jak się okazuje – budzi wiele emocji, moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. Niektórzy uznali, że przez robota pracę stracą kelnerzy, co jest totalnym nieporozumieniem, jak wspomniałem robot jest jedynie ich pomocnikiem. Kiedyś ludzie bali się samochodów, nie myśleliśmy, że pojawią się telefony bez przycisków itd. A teraz ze swoich nowoczesnych smartfonów wypisują komentarze o robotach. Taki mamy świat. Najważniejsze jednak byśmy potrafili w tym wszystkim zachować pewien umiar. Ja na pewno pozostanę otwarty na wszelkiego rodzaju nowinki. Rozmawiał Damian Karwowski Zdjęcia Magdalena Kaczmarek, Tymoteusz Malinowski
Łódź, ul. Narutowicza 43 tel. 571 309 002 e-mail: dzielna43@gmail.com Szukaj nas na Facebooku: Dzielna 43 73
motoryzacja
Idealna na wyprawy w nieznane
Rodzinna i wszechstronna Dacia Jogger łączy w sobie to, co najlepsze z każdego segmentu: długość kombi, przestronność kombivana i godne SUV-a możliwości terenowe. Nie daje się zaszufladkować. Została stworzona wprost do wypadów w nieznane. Macie ochotę się przekonać, zapraszamy już w kwietniu do salonów Grupy Jaszpol w Łodzi i Zgierzu. 74
Za kierownicą Nowej Dacii Jogger czekają nas doznania z jazdy godne samochodu z segmentu C. Rozstaw osi 2,90 m i 16-calowe obręcze kół zapewniają stabilność na drodze. Sztywna konstrukcja nadwozia zwiększa wytrzymałość. Wyciszenie i wysokość kabiny zapewniają komfort wszystkim pasażerom, również tym,
motoryzacja
którzy siedzą w trzecim rzędzie. Dacia Jogger jest idealnym towarzyszem dla rodzin, które potrzebują samochodu na co dzień, ale także tych, którą lubią wypady za miasto. Nowa Dacia Jogger jest dostępna w wersji 5 i 7-miejscowej oraz trzech poziomach wyposażenia (Essential, Comfort oraz serii limitowanej Extreme) i sześciu kolorach nadwozia: niemetalizowanym Biel Alpejska oraz metalizowanym Niebieski Iron, Szary Comète, Szary Moonstone, Czarna Perła i zupełnie nowym kolorze Brązowy Terracotta Dostępna będzie w dwóch wersjach silnikowych z 6-biegową skrzynią manualną: nowy silnik benzynowy TCe 110 oraz dwupaliwowy silnik TCe 100 LPG. W 2023 roku oferta zespołów napędowych zostanie uzupełniona o wersję hybrydową.
Dynamiczna linia nadwozia Dacia Jogger charakteryzuje się typowym dla tej marki pionowym przodem z dużą osłoną chłodnicy, mocno zarysowanymi nadkolami, kołami przesuniętymi w stronę rogów nadwozia i poziomo umieszczoną, wyprofilowaną pokrywą silnika. Dynamiki dodają mocno zarysowane nadkola oraz spojler wieńczący pokrywę bagażnika. Wyprofilowany kształt pionowo umieszczonych tylnych świateł podkreśla muskularną linię tylnych błotników, wzmacniając wrażenie stabilności auta. Przednie i tylne światła mają charakterystyczny układ w kształcie litery Y, który jest nowym wyróżnikiem Dacii. Przednie światła dzienne i światła mijania są wykonane w technologii LED. Oprócz mniejszego zużycia energii diody LED zapewniają też lepsze oświetlenie zarówno w dzień, a auto lepiej widziane jest przez innych użytkowników drogi.
Przestronne wnętrze Ze względu na przestronność wnętrza i jego wszechstronność Dacia Jogger spełnia niezbędne w codziennym użytkowaniu 75
samochodu potrzeby rodziny. Zapewnia komfort pasażerom na przednich i tylnych siedzeniach, również tych, którzy siedzą w trzecim rzędzie! Dzięki mierzącemu 4,55 m nadwoziu i znacznemu, wynoszącemu 2,90 m rozstawowi osi Dacia Jogger może poszczycić się najprzestronniejszym w tym segmencie wnętrzem. Drugi i trzeci rząd siedzeń zapewniają równie dobry poziom komfortu podróżowania, jak na przednich siedzeniach oraz dużo miejsca na wysokości kolan i stóp. Dzięki trzem rzędom siedzeń Dacią Jogger może podróżować nawet siedem dorosłych osób. Ten zaprojektowany na wzór 76
„szwajcarskiego scyzoryka” samochód oferuje ponad 60 wariantów aranżacji wnętrza! Dacia Jogger to towarzysz codziennego życia rodzin, których skład może się zmieniać z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc lub z roku na rok.
Wszechstronne auto Tylną część kabiny zajmuje trzymiejscowa kanapa składana w układzie 2/3-1/3 razem z oparciem (w drugim rzędzie) oraz, w wersji 7-miejscowej, dwa składane fotele, które można pojedynczo wyjąć (w trzecim rzędzie). Maksymalna pojemność przestrzeni ładunkowej Dacii Jogger (po złożeniu tylnych siedzeń) wynosi 2094 litry.
Oferta Dacii Jogger obejmuje trzy pakiety multimedialne, tak aby każdy klient mógł wybrać odpowiadający mu poziom wyposażenia w zależności od wersji: pomysłowy Media Control, który może być obsługiwany z użyciem lub bez użycia smartfona, Media Display z 8-calowym ekranem dotykowym oraz Media Nav z nawigacją i bezprzewodową replikacją smartfona.
Wzmocniona konstrukcja nadwozia Dacia Jogger zbudowana na nowoczesnej platformie zapewnia skuteczniejszą ochronę w przypadku zderzenia dzięki wzmocnionej konstrukcji nadwozia
w obrębie komory silnika oraz kabiny. Obecność nowych czujników nacisku w drzwiach i przyspieszeniomierza umożliwia wcześniejsze wykrywanie bocznych zderzeń, a w konsekwencji szybsze napełnianie się nowych bocznych i kurtynowych poduszek powietrznych chroniących jamę brzuszną, klatkę piersiową i głowę.
System wspomagania nagłego hamowania Podczas przejazdu przez skrzyżowanie system wykrywa samochody nadjeżdżające z przeciwnego kierunku z prędkością od 30 do 55 km/h, pod warunkiem, że Jogger porusza się z prędkością od 7 do
25 km/h i ma włączony kierunkowskaz. W przypadku wykrycia ryzyka kolizji system ostrzega o tym kierowcę sygnałami wizualnymi i dźwiękowymi, a następnie: zwiększa siłę działania układu hamulcowego, jeśli kierowca hamuje, ale nadal istnieje ryzyko kolizji, automatycznie uruchamia hamulce lub wzmacnia siły hamowania, jeśli kierowca nie hamuje lub hamuje zbyt słabo. Cztery czujniki ultradźwiękowe wykrywają obecność pojazdów (również dwukołowych) poruszających się w martwym polu widzenia. Kontrolka LED umieszczona w danym lusterku
bocznym zapala się w razie wykrycia pojazdu w martwym polu. Jogger jest zwrotny i łatwy w codziennym użytkowaniu. Kabina jest dobrze wyciszona i zapewnia przyjemną jazdę. A dopracowane aerodynamicznie nadwozie łączy atrakcyjny styl z wysokimi osiągami. Nic tylko ruszać w podróż.
Zgierz ul. Łódzka 28 Łódź ul. Brukowa 2, ul. Przybyszewskiego 176/178 tel. 42 612 12 22 www.jaszpol.pl 77
uroda
Ballada o włosach Stan skóry głowy to tak naprawdę wypadkowa wielu czynników. Stres, napięcia, zanieczyszczenie środowiska, stosowanie agresywnych zabiegów chemicznych, nieodpowiednia dieta i pielęgnacja, to tylko kilka z możliwych przyczyn wypadania włosów u kobiet – mówi IZABELLA PIETRUSZKA‑KLUSKA, właściciela salonu BB Hair Spa by Izabella. Czy wypadanie włosów u kobiet jest powszechnym zjawiskiem? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytaniem. Na pewno, coraz więcej pań skarży się na problem wypadania włosów i staje się on dla nich wielkim wyzwaniem. Kobiety zdecydowanie gorzej od mężczyzn radzą sobie z tym problem, wszak piękne włosy są symbolem kobiecości. Ich nadmierna utrata może więc rodzić duże napięcia psychiczne, a niekiedy nawet depresję. Jakie czynniki wpływają na to, że tracimy włosy – hormony, geny, styl życia czy może sposób pielęgnacji? Stan skóry głowy to tak naprawdę wypadkowa wielu czynników. Stres, napięcia, zanieczyszczenie środowiska, stosowanie agresywnych zabiegów chemicznych, nieodpowiednia dieta i pielęgnacja, to tylko kilka z możliwych przyczyn wypadania włosów u kobiet. Bardzo dużo osób boryka się także z problemem zaburzeń hormonalnych. Pamiętajmy, że na kondycję włosów wpływ mają przede wszystkim dwa rodzaje hormonów: androgeny – hormony płciowe odpowiadające za najczęstszą postać utraty włosów – łysienie androgenowe oraz estrogeny działające na włosy ochronnie. To dlatego kobiety w ciąży mają zwykle gęste i bardziej błyszczące włosy, a po urodzeniu dziecka, wskutek gwałtownego spadku estrogenów, pojawia się u nich wzmożone wpadanie. Teraz doszedł jeszcze problem nazywany pocovidowym wypadaniem włosów. Jeśli po chorobie nie zadbamy o siebie, to zdecydowanie więcej czasu zajmie przywrócenie włosom zdrowego
Cykl życia włosa Cykl życia włosa przebiega indywidualnie dla każdego mieszka i składa się z trzech faz: • anagen (faza wzrostu) – zwykle trwa ok. 3-6 lat, to czas wzrostu włosa; jednocześnie w fazie tej znajduje się ok. 80-85% włosów. Podczas anagenu włosy rosną około 1 cm w ciągu 28 dni. • katagen (faza przejściowa) – jest bardzo krótki, trwa zaledwie 1-2 tygodnie, w tym czasie mieszek kurczy się (jego średnica skraca się o 1/6 w porównaniu do średnicy w fazie wzrostu), a brodawka zmniejsza swoją wielkość – w fazie tej jednocześnie zwykle znajduje się 1% włosów. • telogen (faza spoczynku) – to zwykle 2-4 miesiące, włos oddziela się całkowicie od brodawki i wypada, wypychany przez nowo rosnący w mieszku włos anagenowy. Włos znajdujący się w tej fazie jest całkowicie martwy, zrogowaciały, nieaktywny metabolicznie. W tej fazie jednocześnie znajduje się ok. 15-20% włosów. 78
Kiedy wypadanie włosów jest normalnym zjawiskiem, a kiedy powinno nas zaniepokoić? Średnio na głowie człowieka znajduje się około 100150 tysięcy włosów. Już w życiu płodowym kształtuje się ich ilość i gęstość. Nie rosną w jednakowym tempie, sąsiadujące ze sobą mieszki włosowe znajdują się w różnych fazach cyklu. Na zdrowej skórze głowy najwięcej włosów znajduje się w fazie wzrostu, te w fazie spoczynku, w której wypadają, stanowią około 10-15 procent. Każdy włos żyje przeciętnie trzy, cztery lata, następnie wypada. Mieszki włosowe na głowie są genetycznie zaprogramowane do produkcji ok. 20-30 włosów w trakcie całego życia. Utrata około 100-150 włosów dziennie jest więc naturalnym zjawiskiem biologicznym. Problem pojawia się, gdy ilość ta wzrasta.
„ Średnio na głowie znajduje się około 100-150 tysięcy włosów. Nie rosną w jednakowym tempie. Na zdrowej skórze głowy najwięcej włosów znajduje się w fazie wzrostu, te w fazie spoczynku, w której wypadają, stanowią około 10‑15 procent. Każdy włos żyje przeciętnie trzy, cztery lata, następnie wypada. „ Czym różni się łysienie androgenowe od plackowatego i które z tych problemów jest uleczalne i odwracalne? Łysienie plackowate to przewlekła choroba zapalna z kręgu autoimmunologicznych, z predyspozycją genetyczną. Dochodzi wówczas do uszkodzenia mieszków włosowych i wypadania włosów. Na skórze głowy powstają rozległe „łyse” plamy, kształtem przypominające placki. Leczenie tego typu łysienia jest trudne, długotrwałe i może nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Łysienie androgenowe występuje z powodu wrażliwości mieszków włosowych na pochodną testosteronu – dihydrotestosteronu (DHT). Hormon ten powoduje miniaturyzację, a na końcu zanik mieszków włosowych, który jest nieodwracalny. U mężczyzn charakteryzuje się cofaniem linii włosów na skroniach i czole, później proces zaczyna obejmować koronę głowy. U kobiet włosy przerzedzają się na środku głowy w postaci rozproszonej. Łysienia androgenowego nie da się wyleczyć, ale można spowolnić chorobę.
trafnej diagnozy. Często niezbędne mogą okazać się dodatkowe badania.
uroda
wyglądu. Inne choroby mogą także nasilić wypadanie włosów, jak chociażby niedoczynność i nadczynność tarczycy, choroby przewlekłe jak cukrzyca, choroby zakaźne czy nawet psychiczne. Także choroby owłosionej skóry głowy takie jak łupież, łojotokowe zapalenie skóry głowy, łuszczyca czy niektóre z grzybic, mogą powodować utratę włosów.
W jaki sposób leczy się problem utraty włosów? Przede wszystkim trzeba zadbać o odpowiednią pielęgnację: oczyszczanie, lepsze ukrwienie skory i jej odżywienie. Tu zarówno dużą rolę odgrywają zabiegi, jak i pielęgnacja w domu. Warto rozpocząć od serii zabiegów nieinwazyjnych, to znaczy oczyszczających z użyciem aparatury do infuzji tlenowej i tlenoterapii. Gdy skóra jest przygotowana można skorzystać z karboksyterapii i mezoterapii. Oczywiście najpierw niezwykle ważne jest wykonanie badania krwi, które może wykazać niedobory lub zaburzenia hormonalne, które mogą mieć wpływ na wypadanie. Czego unikać w pielęgnacji i stylizacji włosów, żeby nie prowokować utraty włosów? Zbyt agresywne rozczesywanie splątanych pasm sprawia, że włosy bardziej wypadają albo zostają mechanicznie uszkodzone. Ciasno i mocno spięte fryzury też mogą przyczynić się do wzmożonego wypadania włosów. Nadmierne tarcie i ciągnięcie włosów, zbyt wysoka temperatura podczas stylizacji włosów przy użyciu lokówki bądź prostownicy, noszenie ciasnych, nieprzewiewnych okryć głowy. Na co zwrócić uwagę, żeby wzmocnić włosy zewnętrznie oraz od środka? Przede wszystkim na zbilansowaną pielęgnację dostosowaną do potrzeb skóry głowy i włosów, a pamiętajmy, że to często różne potrzeby. Przykładowo skóra głowy wymaga peelingu, szamponu na łojotok i przeciw wypadaniu, a jednocześnie włosy mogą być bardzo suche, więc na długościach stosujemy maski do włosów suchych o właściwościach regenerujących. Zwracajmy też uwagę na składniki w używanych kosmetykach, warto by zawierały proteiny, które stanowią podstawowy budulec włosów, pomagają odbudować strukturę włosa, a także zapobiegają wypłukiwaniu keratyny z ich wnętrza. Humektanty – to substancje posiadające zdolność wiązania wody wewnątrz włosa, zapewniają odpowiedni poziom ich nawilżenia. Emolienty – za sprawą właściwości natłuszczających pokrywają włosy niewidoczną warstwą lipidową, której zadaniem jest zapobieganie odparowywaniu wody z wnętrza włosów. I oczywiście odpowiednia dieta bogata w żelazo, cynk, białka i aminokwasy, bogata w warzywa i owoce. Warto też zadbać o aktywność fizyczną, która dotlenia komórki, poprawia krążenie i działanie całego organizmu, w tym skóry głowy, odpowiedni wypoczynek, wystarczający sen i unikać sytuacji stresowych. Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcie Justyna Tomczak
Kiedy powinniśmy rozważyć skorzystanie z pomocy trychologa? Jak w przypadku każdego schorzenia, im wcześniej, tym lepiej. Trycholog uważnie zbada skórę głowy i włosy przy pomocy specjalnego trychoskopu, zada niezbędne pytania, które ułatwią mu postawienie
BB Hair Spa by Izabella Łódź, ul. Franciszkańska 99 tel. 793 015 386 www.facebook.com/bbhairspa 79
zdrowie
Tu odnajdziesz spokój
Żyjemy w czasach ciągłej gonitwy i natłoku myśli, w ciągłym napięciu nerwowym, zestresowani. A potem ze zdziwieniem odkrywamy, że zaczynamy chorować, dokuczają nam permanentne bóle głowy. Dlatego warto pomyśleć o sobie i zatrzymać się choć na chwilę, aby zadbać o swój organizm – od wewnątrz i zewnątrz! W odzyskaniu wewnętrznej równowagi i przywróceniu naturalnego piękna pomogą nam Grażyna Maciejewska i Magdalena Malinowska, które stworzyły wyjątkowe miejsce: Divali – masaż i piękno. – Skupiamy się nie tylko na prozdrowotnym działaniu masażu, ale także na naturalnym pięknie. Stąd w ofercie zabieg Facelift Marie Margo. To jedna ze współczesnych technik masażu mięśniowo-powięziowego. Ma doskonałe działanie terapeutyczne, korygujące oraz odmładzające. Sprawia, że mięśnie stają się podatniejsze na modelowanie, bardziej elastyczne. Zabieg Marie Mar80
go działa na tkankę łączną oraz mięśniową na wszystkich warstwach — od skóry do okostnej, a także na takie elementy tkanek jak tkanki okołostawowe, okołookostne tkanki, mięśnie prostowniki ciała. Estetyczna rehabilitacja może być wykorzystana w celach leczniczych i profilaktycznych (problemy z napięciami, zwyrodnienia, procesy zrostowe, zastoje krwi i limfy,
degeneracja tkanki różnego rodzaju) oraz jako element kompleksowego odmładzania – podkreśla Grażyna Maciejewska. W ofercie znajdziemy także lifting bez skalpela, czyli facemodeling – naturalną metodę modelowania i odmładzania twarzy. Stosuje ją wiele gwiazd jak Scarlett Johansson, Kate Moss czy Meghan Markle. Na czym polega? Jakie efekty daje? – Terapia pobudza skórę do odnowy, widocznie poprawia jej wygląd oraz witalność. Oparta jest na różnych technikach masowania (również wewnątrz jamy ustnej). Ma za zadanie modelować i stymulować skórę twarzy, ujędrniać ją i spowalniać procesy starzenia. Facemodeling polega na masażu twarzy, szyi, ramion i barków, poprzez uciskanie odpowiednich punktów i ich stymulację. Jest to całkowicie nieinwazyjny i bezpieczny zabieg – mówi Grażyna Maciejewska. – Na uwagę zasługuje też masaż mioplastyczny, jeden z najbardziej intensywnych masaży
W Divali bez problemu zregenerujemy też nasz organizm. Pomoże nam w tym refleksologia, oparta na wiedzy starożytnej, dzięki której uruchamiają się procesy samoleczenia naszego organizmu i wzmacnia nasz układ immunologiczny. Już w czasach starożytnych wierzono, że praktyka ta jest sposobem na powrót do zdrowia i pozbycie się wszelkich schorzeń, które mogą utrudnić codzienne funkcjonowanie. – Po jej stosowaniu odczuwamy ulgę, gdyż większość występujących napięć w ciele odpuszcza. Stajemy się spokojni i wyciszeni, pobudza się przepływ energii w ciele. Zanika poczucie nawet długotrwałego bólu. Poprawia się nasza koncentracja, często również ustępują bóle głowy. Stabilizuje się praca
serca, a chroniczne zmęczenie po prostu nas opuszcza. Budzą się narządy uśpione złą dietą, takie jak: wątroba, trzustka, nerki, pęcherz moczowy i jelita – wylicza zalety refleksologii Magdalena Malinowska. Wiele osób po zabiegu refleksologii mówi o tym, że mają uczucie, jakby od nowa uzyskały umiejętność oddychania pełną piersią, inni natomiast cieszą się z obniżenia ciśnienia krwi. Również duża grupa uważa, że refleksologia pozwoliła im wyjść ze stanów depresyjnych czy lękowych. – Z której strony byśmy nie patrzyli, widzimy płynące z refleksologii korzyści. Być może dlatego zabieg cieszy się powodzeniem wśród wielu naszych pacjentów – mówi Magdalena Malinowska. A na czym polega zabieg ref leksologii? Ref leksologia zwana jest inaczej terapią zonową i jest zaliczana do medycyny holistycznej. Opiera się na umiejętnym uciskaniu konkretnych miejsc na stopach, dłoniach, twarzy oraz uszach. Miejsca te nazywa się refleksami. Uciskając dane punkty, można poprawić ogólne samopoczucie i wpłynąć na funkcjonowanie całego organizmu.
Refleksologia uważana jest za proces samoleczenia, który nie wymaga stosowania dodatkowych środków. Dzięki refleksologii organizm uodpornia się, a tym samym mniej choruje. A o tym, z jakimi problemami zdrowotnymi boryka się nasz organizm, przekonamy się dzięki diagnostyce i terapii biorezonansem – Mezator M1 i Mezator Quantum. Oba przekazują informacje o stanie naszych organizmów oraz o ewentualnych niedoborach witamin lub mikroelementów.
zdrowie
– widocznie przywraca napięcie i elastyczność układu mięśniowego twarzy i szyi. Ponieważ masaż mioplastyczny działa również na głębsze warstwy naszej tkanki, jego dodatkowym celem jest odbudowa tkanek na poziomie komórkowym. Coraz częściej mieszam różne techniki masażu, w zależności od tego, co skóra potrzebuje – dodaje Grażyna Maciejewska.
Mezator M1 (Biorezonansowy Skaner Magnetyczny Technologii NLS) umożliwia szybkie zdiagnozowanie stanu organizmu. Wykazuje z dokładnością do 95 procent: stany zapalne ze wskazaniem ich miejsca; obecność pasożytów, grzybów, wirusów i bakterii w organizmie ze wskazaniem ich położenia; energetyczny stan organizmu i poszczególnych narządów wewnętrznych; choroby i dolegliwości dotyczące poszczególnych organów. Badanie urządzeniem jest krótkie, bezbolesne i bezinwazyjne. Mezator Quantum przeprowadza kompleksową analizę składu ciała osoby badanej. Precyzyjnie ustala niedobór witamin i minerałów, wykrywa i określa pierwiastki śladowe. Ten Mezator zapewnia bezpieczny, nieinwazyjny i niebolesny test diagnostyczny zaledwie w minutę! Zapraszamy do cudownego świata Divali, gdzie każdy znajdzie ukojenie, relaks i powróci do pełni zdrowia, a przy okazji może jeszcze zamówić dedykowaną biżuterię z kamieni półszlachetnych, w których żaden kamień nie jest przypadkowy. Tekst Beata Sakowska Zdjęcie Magdalena Kaczmarek
Divali – masaż i piękno Łódź, ul. Łąkowa 11 tel. 514 380 708 www.facebook.com/divalimasaz 81
Medicover Optyk w Łodzi zadba o wzrok i… słuch
82
Oprócz badań optometrycznych i doradztwa w zakresie doboru okularów i soczewek kontaktowych, salon optyczny Medicover, jako jedyny w Łodzi, oferuje kompleksowe badanie… słuchu i dobór aparatów słuchowych.
Od początku lutego można korzystać z usług nowego salonu Medicover Optyk, który działa w kompleksie Green Horizon przy ul. Pomorskiej 106.
Nowy salon optyczny pod marką Medicover Optyk rozpoczął działalność 1 lutego 2022 r. w biurowcu Green Horizon przy ul. Pomorskiej 106 w Łodzi. Salon
oferuje profesjonalne badania optometryczne bez skierowania, a także profesjonalne doradztwo w zakresie doboru szkieł korekcyjnych, opraw okularowych i
soczewek kontaktowych. Klienci mogą skorzystać ze spersonalizowanego pomiaru optycznego, realizowanego za pomocą technologii Visioffice®, która pozwala
dobrać soczewki okularowe jak najlepiej dostosowane do indywidualnych potrzeb pacjenta. Takie soczewki dają szansę w pełni wykorzystać możliwości okularów, osiągnąć szerokie pole widzenia, również w przypadku wysokich wad wzroku. Jednocześnie dobierane przez ekspertów w salonie oprawki dają klientowi poczucie najwyższej estetyki i komfortu użytkowania. Po raz pierwszy w ofercie Medicover Optyk, w łódzkim salonie pojawiła się możliwość doboru, nieodpłatnego testowania i zakupu aparatu słuchowego. – Od pewnego czasu, głównie na Zachodzie, zauważamy rosnącą tendencję do dobierania aparatów słuchowych w salonach optycznych. Korzystając z profesjonalnej diagnostyki i konsultacji specjalistów, pacjent w jednym miejscu może jednocześnie zadbać nie tylko o swój wzrok, lecz także o
słuch – komentuje Magdalena Lipczyńska, Dyrektor Działu Medicover Optyk. – Szacuje się, że problem niedosłuchu dotyczy ok. 30 proc. osób między 65. a 74. rokiem życia. Chcemy, korzystając z możliwości, jakie daje nam rozwój naszej sieci Medicover Optyk, zaoferować profesjonalną diagnostykę wykonaną przez dyplomowanego audiofonologa-protetyka słuchu i dopasować osobie z problemem niedosłuchu urządzenie, które będzie go wspierać w codziennym życiu – dodaje Malwina Świeciak, protetyk Medicover Optyk. Gorsza jakość słyszenia, jak i widzenia, wpływają negatywnie na samopoczucie, relacje z najbliższymi i komfort życia. Tymczasem wellbeing jest jednym z fundamentów dobrego zdrowia. Medicover stawia na zintegrowaną opiekę i oferuje
swoim pacjentom w Łodzi szeroki zakres usług. – Salon Medicover Optyk jest uzupełnieniem szerokiego zakresu usług świadczonych przez Medicover w biurowcu Green Horizon przy ul. Pomorskiej 106 w Łodzi. Pacjent, który decyduje się na leczenie w tym miejscu, jest otoczony holistyczną opieką, co wpisuje się w filozofię działania Medicover – dodaje Magdalena Lipczyńska. Na terenie kompleksu Green Horizon równolegle funkcjonuje centrum medyczne Medicover Pomorska, a także centrum stomatologiczne Medicover Stomatologia – stworzone w koncepcie „Rytuał Uśmiechu”, który zakłada m.in. niestandardowy dla gabinetów dentystycznych projekt wnętrz zapewniający komfort emocjonalny, wielospecjalistyczne leczenie, wyjątkowy standard obsługi klienta. 83
kultura
Łódź znów teatralną stolicą Polski. Rozpoczyna się XXVIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych miejsca powodują, że w Teatrze Słowackiego „Dziady” mają niepowtarzalny wydźwięk – zaznacza Ewa Pilawska.
19 marca rozpocznie się XXVIIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, który w nowym roku tradycyjnie otwiera cykl najważniejszych polskich festiwali teatralnych. Łódź znowu będzie teatralną stolicą Polski. W tym roku temat Festiwalu to „Artysta. Wizjoner”. Spektakle tematycznie skupione są wokół kondycji człowieka, dekonstrukcji świata wartości oraz wolności i jej granic – mówi dyrektorka artystyczna Festiwalu i dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi Ewa Pilawska. Festiwal zainaugurujemy 19 marca 84
pokazem „Dziadów” w reżyserii Mai Kleczewskiej – na spektakl zaprosimy Widzów do Teatru Słowackiego w Krakowie. Na tamtej scenie „Dziady” mają ciężar i ładunek artystyczny, który trudno byłoby przenieść. Architektura, neobarokowe dekoracje, malowana kurtyna Siemiradzkiego i historia tego
Na Festiwalu będzie można obejrzeć również „1.8 m” w reżyserii Iwana Wyrypajewa, „Odlot” w reżyserii Anny Augustynowicz, „Śnieg” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego, „Ciemną wodę” w reżyserii Iwo Vedrala, „Wujaszka Wanię” w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. Teatr Powszechny w Łodzi, gospodarz Festiwalu, pokaże dwie prapremiery zrealizowane specjalnie na Festiwal. Pierwszą będzie „Maria” – sztuka Radosława Paczochy w reżyserii Adama Orzechowskiego. Druga to „Imagine” w reżyserii Krystiana Lupy, koprodukcja Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Powszechnego w Warszawie. – Zaprosimy także na projekcje zapisów dwóch spektakli w reżyserii Krystiana Lupy, które zrealizował w ostatnim czasie poza Polską. Pokażemy „Austerlitz” z Państwowego Teatru Młodzieżowego w Wilnie oraz „Dziennik Szaleńca” zrealizowany w Chinach. Odbędzie się także międzynarodowa konferencja poświęcona Krystianowi Lupie (materiały z niej zostaną wydane jako wydawnictwo) oraz dwie wystawy. Jedna wystawa poświęcona będzie twórczości Lupy, druga będzie prezentacją jego rysunków. Zaprosimy także na koncert „Climate Keys”, czyli prapremierowe wykonanie projektu koncertowo-edukacyjnego zrealizowane specjalnie na Festiwal – dodaje Ewa Pilawska. Szczegółowy program Festiwalu jest na stronie internetowej: powszechny.pl/pl/festiwal XXVIII Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych współfinansowany jest przez Urząd Miasta Łodzi.
Światowa
Prapremiera 23 kwietnia 2022
Imagine Reżyseria, scenariusz i scenografia: Krystian Lupa Muzyka: Bogumił Misala Kostiumy: Piotr Skiba Kierowniczka produkcji: Michalina Żemła Wideo: Natan Berkowicz, Joanna Kakitek Asystent reżysera: Dawid Kot Współpraca kostiumograficzna: Aleksandra Harasimowicz Inspicjentka: Iza Stolarska Obsada: Karolina Adamczyk, Grzegorz Artman, Michał Czachor, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Michał Lacheta, Mateusz Łasowski, Karina Seweryn, Piotr Skiba, Ewa Skibińska, Julian Świeżewski, „Imagine” jest koprodukcją Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera w Warszawie. Spektakl realizowany w ramach projektu „Prospero. Extended Theater”, dzięki wsparciu z programu „Kreatywna Europa” Unii Europejskiej
Festiwal współfinansowany przez Urząd Miasta Łodzi
kultura
Zajrzyj do świata Antoine’a Cierplikowskiego
Przestrzenie inspirowane sztuką, kobietami, ulubionym ogrodem Mistrza… W Sieradzu powstało Muzeum Wirtualne Antoine’a Cierplikowskiego. To hołd złożony nie tylko fryzjerowi, ale artyście, który łamał schematy, żył po swojemu i robił światową karierę. Urząd Miasta Sieradza konsekwentnie buduje swój wizerunek miasta otwartego – jak mówi choćby sama nazwa cyklicznego Festiwalu Open Hair, ale też budując promocję na postaci Antoine’a Cierplikowskiego – światowej sławy fryzjera urodzonego w Sieradzu. Tworząc ten projekt, twórcy musieli odpowiedzieć sobie na pytania: kim jest Antoine? Jak o nim opowiadać? Człowiek takiego formatu nie może być 86
wciśnięty w konwencję… to nie Antoine… Chcieli złamać schemat i zrobić coś nielinearnego, coś ze środka i od środka. Czy udało się tego dokonać?
Bezpłatne zwiedzanie Muzeum Wirtualne Antoine’a Cierplikowskiego jest dostępne w Centrum Informacji Kultury w każdy dzień roboczy w godzinach od 9 do 16 i jest zupełnie bezpłatne. Zwiedzanie grupowe musi być
poprzedzone rejestracją. Każdy, kto założy gogle VR przenosi się do otwartej przestrzeni, w której monumentalne drzwi prowadzą go do innego świata. Odbiorca może przemieszczać się po pokojach – symbolach Antoine’a. Przestrzeniach, które sam tworzył i które tworzyły jego. – Zamiar utworzenia Muzeum Wirtualnego Antoine’a Cierplikowskiego zrodził się w 2019 roku. Gdy rozpoczynaliśmy prace koncepcyjne nad jego stworzeniem w najśmielszych snach nie przypuszczaliśmy, w jak wielkim stopniu przedsięwzięcie to będzie odpowiadać na potrzeby świata spowitego pandemią koronawirusa. W dobie ograniczonych możliwości poruszania się, zamknięci w domach, coraz częściej poszukujemy narzędzi, które nie
kultura
tylko umożliwiają komunikowanie się, ale także poznawanie świata. Muzeum Wirtualne Antoine’a Cierplikowskiego daje taką możliwość – wyjaśnia Paweł Osiewała, Prezydent Miasta Sieradza. – Antoine całe życie łamał schematy, stworzył „nową kobietę”. Dlatego chcemy o nim opowiadać niekonwencjonalnie, zaskakując widza dzięki technologii, która pomoże nam ukazać koloryt Antoine’a i pozwoli każdemu, ktoś się na to zdecyduje poznać Mistrza – dodaje Magdalena Sosnowska, Kierownik Referatu Promocji UMS.
Najlepsza wirtualna rzeczywistość Antoine Cierplikowski był wyjątkowym człowiekiem, który pod wieloma względami wyprzedzał swoją epokę. Wielkiego Mistrza trudno zaszufladkować do tylko jednej dziedziny. Odwiedzając Wirtualne Muzeum można poznać i zrozumieć tę nietuzinkową postać, która swoją podróż na szczyt zaczęła z zaledwie pięcioma frankami w kieszeni. W realizację projektu Urząd Miasta Sieradza zaangażował nastolatków – uczniów sieradzkich szkół, którzy w fazie testów przekazywali swoje uwagi, wypełniali ankiety. Jak dotąd w Sieradzu nie udało się stworzyć muzeum w standardowym rozumieniu tej instytucji. Brakowało infrastruktury. Wirtualna rzeczywistość okazała się najlepszym rozwiązaniem.
Pomogli kolekcjonerzy Tworząc muzeum, Urząd Miasta Sieradza korzystał z pomocy wielu instytucji i prywatnych kolekcjonerów. Podczas wirtualnego spaceru można dotknąć unikatowych puderniczek z logo Antoine’a, opakowań kosmetyków, można „użyć” wymyślonego przez Niego lakieru do włosów, czy też zobaczyć biegnącego charta ufarbowanego na niebiesko. Można też zobaczyć Sieradz sprzed stu lat, wąskie uliczki Dominikańskiej, przy której znajdował się dom wówczas kilkuletniego Antka. Przewodnikiem w tej wirtualnej podróży jest także głos samego Antoine’a.
Zanim projekt powstał, pracownicy Urzędu Miasta Sieradza przeanalizowali archiwalne nagrania TVP i Polskiego Radia, docierając do wyjątkowych wspomnień Mistrza. W wirtualna podróż można się wybrać także nie wychodząc z domu. Każdy posiadacz gogli VR może pobrać plik Muzeum
Wirtualnego ze strony cierplikowski.art i „zabrać” muzeum do własnego domu. Dwa stanowiska MWAC zlokalizowane w Centrum Informacji Kulturalnej w Sieradzu są mobilne, przez co Muzeum może być prezentowane np. na Tragach Turystycznych czy na spotkaniach autorskich.
Antoine Cierplikowski • Jak sam przyznał sławę zawdzięcza kobietom, to one wyniosły go na szczyt czyniąc z Antka z Sieradza Antoine’a de Paris. W mojej pracy stawiałem kobiety zawsze na czymś w rodzaju piedestału, a one potrafiły to docenić, pisał we wspomnieniach. Marlena Dietrich, Greta Garbo, Pola Negri, Isadora Duncan, Mata Hari, Edith Piaf, Betty Davies, Josephine Baker, Anna de Noailles, Sara Bernhard, Eleonor Roosevelt, księżna Windsoru, Brigitte Bardot... to tylko kilka z nich. • Antoine był pionierem artystycznego fryzjerstwa i podniósł je do rangi sztuki. Po latach francuska prasa pisała, że był największym z tych, którzy na równi z Coco Chanel, stworzyli kobietę współczesną. • Przełomowe dla niego było wydarzenie z 1909 roku, kiedy to ściął na krótko włosy popularnej wówczas aktorce francuskiej Evie Lavalliere. Zrewolucjonizował tym damskie fryzjerstwo, rozpoczynając modę na krótkie włosy u kobiet. Tak narodził się nowy styl „garconne” (chłopczyca) i tak rozpoczęła się prawdziwa światowa kariera Antoine’a. • W Paryżu przy Rue Cambon 5 otworzył pierwszy na świecie wytworny damski salon, który stał się zalążkiem międzynarodowego imperium fryzjerskiego i kosmetycznego. • W czasach największej świetności filie paryskiego zakładu Antoine’a działały m.in. w Londynie, Tokio, a w Stanach Zjednoczonych pod jego szyldem istniało ponad 120 nowoczesnych na owe czasy zakładów fryzjerskich. 87
kultura
88
kultura
Radość i ekscytacja Kiedy nadejdzie ten moment, zapewne trudno mu będzie pożegnać się z projektem Queen Symfonicznie, który od 10 lat cieszy się wciąż niesłabnącą popularnością. Jak podkreśla, z muzyką zespołu Queen osiągnął już wszystko, a wielu artystów w takim momencie zastanawia się, czy może to już czas – cytując klasyków – „odejść niepokonanym”. Poznajcie JANA NIEDŹWIECKIEGO, łódzkiego muzyka, lidera zespołu Alla Vienna i Hollyłódzkiej Orkiestry Filmowej, kontrabasistę Filharmonii Łódzkiej. Skoro mamy rozmawiać o muzyce, to zaczniemy od matematyki. 300 koncertów, 200000 widzów, 10 lat. Tak w skrócie można podsumować projekt Queen Symfonicznie. Jakie emocje towarzyszą Panu, kiedy kolejny raz pojawia się na scenie z tym niesamowitym projektem?
Pod względem liczby koncertów i gromadzonej publiczności możemy się równać z małą filharmonią, a tymczasem koncerty Queen Symfonicznie organizujemy w dwie rodziny – ja, moja żona Marta i nasz menedżer Michał Kapuściarz z małżonką.
Wciąż radość i ekscytacja. A zawodowo to są nadal najprzyjemniejsze chwile mojego życia. Oczywiście, równie wielką radość sprawia mi granie IX symfonii Beethovena podczas koncertów w Filharmonii Łódzkiej, w której orkiestrze jestem kontrabasistą, a także sukcesy uczniów szkoły muzycznej, w której uczę. Ale projekt Queen Symfonicznie, który sam stworzyłem, jest mi szczególnie bliski.
Największe marzenie związane z tym projektem – występ w Atlas Arenie – zrealizował Pan w rodzinnej Łodzi. Wielu marzy, ale niewielu takie widowisko potrafi skonstruować. Jak to się robi?
Muzyka zespołu Queen była obecna w Panu życiu od dzieciństwa. Freddie Mercury zawsze był Pana idolem. Chciał mu Pan oddać hołd jednym koncertem. Jak to się stało, że Queen Symfonicznie od tylu lat gości na różnych scenach i słuchaczy nigdy nie brakuje? To prawda, że zainteresowanych nie brakuje. Przybywa fanów, ale często na koncertach widujemy osoby, które po raz kolejny nas oklaskują. Skąd to wiem? Po prostu pytam o to i zawsze pojawia się las rąk. A dlaczego przez tyle lat ten projekt cieszy się niesłabnącym powodzeniem? To wypadkowa kilku czynników, jak to zwykle bywa. Przede wszystkim muzyka zespołu Queen jest po prostu wspaniała i fantastycznie znosi upływ czasu. Na pewno wzbudza teraz jeszcze większe zainteresowanie po filmie „Bohemian Raphsody”. Poza tym – może zabrzmi to nieskromnie... – ale ten projekt dopracowałem w każdym szczególe. To nie jest tylko odgrywanie piosenek. To budowanie napięcia, dobrze dobrane aranże i wysokiej klasy muzycy. Niebagatelną rolę w tym widowisku odgrywa również chór, będący integralną częścią zespołu Alla Viena. Ponadto szanujemy się nawzajem, doceniamy i dopingujemy. I na scenie to czuć, że się lubimy, mamy dobrą energię, a koncerty cały czas nam muzykom sprawiają radość. Wyrobiliśmy sobie dobrą markę. Z roku na rok gramy coraz więcej koncertów.
Faktycznie koncert w Atlas Arenie okazał się dużym sukcesem. Ale duża w tym zasługa byłego dyrektora tego obiektu Krzysztofa Maciaszczyka, bez którego ogromnego zaangażowania, ten koncert zapewne nie doszedłby do skutku. W tym przypadku obaj chcieliśmy sukcesu – i to się nam udało. A w realizacji marzeń najważniejsi są ludzie, którymi się otaczamy. Szanuję ich, daję im jak najwięcej od siebie, dzielę się dobrą energią i oni odwzajemniają mi się tym samym. Czy połączenie brzmienia symfonicznego z rockowym ma wydobyć coś nowego z tej muzyki? Tak, oczywiście, mamy na scenie dużo większy aparat wykonawczy, niż zespół rockowy. Możemy dzięki temu uwypuklić wszystkie niuanse tej muzyki, dodać barwy, wzbogacić aranżacyjnie. To zespół Queen, szczególnie koncertując na żywo, nie zawsze mógł przekazać. Możemy też niektóre utwory zmienić nieco stylistycznie; na przykład, gdy gramy The Millionaire Waltz, możemy ten utwór „pchnąć” nieco w stronę wiedeńskiego walca. Te aranżacje poszerzają delikatnie i wydobywają coś nowego z tej muzyki. To Pan je przygotował, czy zespół osób nad tym pracował? Aranże to moja część projektu. Ale fantastycznie jest wsłuchiwać się w te nuty stworzone przez Czwórkę z Londynu, a potem przelewać je na papier i delikatnie dodawać coś od siebie. Jestem wielkim fanem zespołu Queen, więc nie pozwalam sobie na jakieś drastyczne 89
kultura
To bardziej spełnienie kolejnego marzenia „małego chłopca”. Zawsze chciałem grać w zespole rockowym i któregoś dnia poprosiłem chłopaków, byśmy zostali po próbie, trochę pograli i fajnie wyszło. Z tym składem po prostu, od czasu do czasu, gramy w nieco mniejszych salach, w których prezentacja rozbudowanego projektu Queen Symfonicznie jest po prostu niemożliwa. Są takie miasta, w których publiczność reaguje w jakiś szczególny sposób, zwłaszcza podczas drugiej, bardziej rockowej części projektu? W każdym z miejsc, w których się pojawiamy, publiczność reaguje żywiołowo. Jeszcze bardziej żywiołowo, gdy przyjeżdżamy do miasta po raz drugi, trzeci, czwarty, czy – jak do Gdańska i Szczecina – po raz 20. Niektórzy słuchacze to już nasi dobrzy znajomi – na przykład w Szczecinie pewien pan zawsze siedzi w pierwszym rzędzie z żoną, a byli już chyba na naszych 12 koncertach. Zawsze bardzo żywiołowo jest na Śląsku, no i oczywiście w naszej kochanej Łodzi! Wiosną chce Pan wystartować z nowym projektem Muzyka The Beatles Symfonicznie. Rozumiem, że to kolejni idole z lat Pana młodości... Utwory zapewne już wybrane, aranżacje przygotowane. Zatem co usłyszymy podczas koncertów?
odejście od oryginalnych piosenek. A muszę powiedzieć, że – jako muzyk filharmonii – brałem udział w kilku projektach, w których nagle okazywało się, że ze znanej i ładnej piosenki po przeróbkach niewiele zostało i bardziej zakrawało to na pastisz. U nas coś takiego nigdy się nie wydarzy.
Czy projekt Muzyka The Beatles Symfonicznie, podobnie jak Queen Symfonicznie, będzie dwuczęściowy?
Czy repertuar podczas koncertów Queen Symfonicznie zawsze jest ten sam? Dyskografia zespołu jest bogata. Czym się Pan kierował podczas wyboru piosenek do show – własnym upodobaniem czy popularnością utworów?
Projekt będzie podzielony na dwie części, ale na pewno nie będzie miał takiej dynamiki, jak druga część koncertu Queen Symfonicznie. Jednak wierzę, że zaśpiewamy razem z publicznością i będziemy się dobrze bawić.
Gramy przede wszystkim moje ulubione piosenki i może jedną lub dwie, które nie są w moim panteonie, ale dobrze pasują do charakteru koncertu. W każdym roku nieco zmieniamy setlistę, właśnie dla tych osób, które na koncerty przychodzą po raz kolejny. Najczęściej są to piosenki nieoczywiste dla największych fanów – na przykład w tym sezonie gramy The March Of The Black Queen. Nie usłyszymy tych utworów w radiu, ale one fantastycznie wzbogacają muzyczny portret zespołu Queen.
Wejście z nowym projektem oznacza pożegnanie z Queen Symfonicznie?
Niedawno narodził się projekt – młodszy rockowy brat – zespół Queentet. To poszerzenie oferty, czy wymóg pandemicznych czasów? 90
Mam nadzieję, że nie tylko moi idole, ale tysięcy tych, którzy będą chcieli znów do Beatlesów powrócić... Pod koniec marca premiera tego projektu będzie miała miejsce, oczywiście w Łodzi, w klubie Wytwórnia. Potem ruszamy z koncertami w Polskę. Zespół The Beatles to taka druga moja miłość i kolejny naturalny krok w naszym artystycznym rozwoju. Większość aranży jest już gotowa, ćwiczymy od kilku miesięcy. Nie zabraknie wielkich hitów: Hey Jude, Yesterday, She love you, ale oczywiście – jak to mam w zwyczaju – przemycę kilka mniej znanych kompozycji, które dobrze pasują do dynamicznego charakteru koncertu, jak chociażby The End. Na pewno będzie to fantastyczne muzyczne wspomnienie dla fanów Czwórki z Liverpoolu, ale dobrze bawić będą się także osoby, które po prostu lubią muzykę i ciekawe aranżacje.
Zobaczymy jak to będzie wyglądać, bowiem nie da się wydłużyć tygodnia. Na co dzień jestem muzykiem Filharmonii Łódzkiej, pracuję też w szkole muzycznej, więc na koncerty zostają nam tylko soboty i niedziele, a przecież... kiedyś trzeba też odpocząć. Nie wiem, czy ten nowy projekt zastąpi Queen Symfonicznie, ale z muzyką zespołu Queen w zasadzie osiągnęliśmy już wszystko i wydaje mi się, że z tym projektem trudno nam będzie zrobić coś więcej. W takiej chwili zapewne wielu artystów zastanawia się, czy może to już czas – cytując klasyków – „odejść niepokonanym”. Takie
kultura
91
myśli chodzą mi po głowie, ale myślę, że życie pokaże, jak to się będzie toczyło. Moje życie rodzinne będzie też miało wpływ na dalsze losy projektu. Bywa Pan czasem w domu? Zdecydowanie za mało czasu mamy na codzienne, domowe życie. Dostrzegłem to szczególnie w pandemii, kiedy mogłem być częściej w domu. Zauważyłem , jak bardzo cieszą mnie drobne rzeczy i czas spędzony z rodziną. Poza tym spodziewamy się z żoną... kolejnego dziecka, więc być może to wszystko będzie potrzebowało małego resetu. Koncertuje Pan wspólnie z żoną Martą, która jest skrzypaczką Filharmonii Łódzkiej. Łatwiej iść przez życie, gdy dzieli się wspólne pasje? Oczywiście, że tak. Pomagamy sobie, wyręczamy się w wielu sytuacjach, a przede wszystkim rozumiemy się doskonale. Ma Pan dwóch synów. Obaj dzielą pasje rodziców, czy każdy idzie własną drogą? Dzielą nasze muzyczne pasje, choć im niczego nie narzucamy. Chłopcy chcą się kształcić, bo muzyka sprawia im wiele przyjemności. Starszy syn, Stasio, który ma 15 lat, gra na fortepianie, a młodszy Wojtuś na skrzypcach. Mieliśmy już taką wzruszającą chwilę, gdy Staś zagrał u boku taty na scenie, zastępując naszego pianistę, który się rozchorował. Okazało się, że jest już prawie „muzykiem pełną gębą”. Zawsze podczas koncertów podkreślacie, że jesteście z Łodzi. Kocha Pan Łódź? Łódź jest w moim sercu, nie wyobrażam sobie, żebym miał się przeprowadzić do innego miasta, co więcej nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci miały wyjechać do innego miasta. Łódź była, jest i będzie zawsze w moim sercu. Mam Pan swoje ulubione miejsce? Generalnie uwielbiam Bałuty, tu się czuję najlepiej. Rozmawiała Beata Sakowska Zdjęcia Justyna Tomczak
Jan Niedźwiecki • Urodził się w 1979 roku w Łodzi. Tu, w 2006 r., ukończył Akademię Muzyczną (kierunek kontrabas), a trzy lata wcześniej historię na Uniwersytecie Łódzkim. Studiując, doskonalił swe umiejętności muzyczne na stypendium Erasmus w Enschede w Holandii oraz na kursach mistrzowskich. Grał w Orkiestrze Kameralnej Juventus (1997–2001), z Warszawską Filharmonią Młodzieżową (2001) i Polską Operą Kameralną (2001). Od sezonu 2002/2003 jest członkiem orkiestry Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina. Od 2003 r. nauczycielem kontrabasu w Zespole Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki w Łodzi, a od 2016 r. jej wicedyrektorem. W 2008 r. założył septet Alla Vienna, realizując nowatorskie projekty, łączące różne gatunki muzyczne: Ale Kino, Kochamy Seriale, Filmowe Piosenki z Chórem, Muzyka Zespołu Queen Symfonicznie, Gwiezdne Wojny Koncertowo. Rozszerzona wersja Alla Vienna to Hollyłódzka Orkiestra Filmowa. 93
felietony Fot. Krzysztof Pietrzak
Nic dwa razy! Нічого двічі! Mateusz Lipski
właściciel agencji PROGRESSIVO Związany z branżą marketingu nieprzerwanie od 2001 roku. Twórca marek, strategii komunikacji, sloganów i haseł reklamowych, które trwale zapisały się w świadomości masowej. Kreatywnie wspiera i angażuje się w kampanie społeczne, promocję wydarzeń oraz instytucji kultury.
„Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny”. Napisała Wisława Szymborska. Nie znajduję dziś słów bardziej mądrych i trafnych, będących tak czytelną wskazówką. Zastanawiając się nad tym, w którym momencie nasze wsparcie uznane zostanie za wypowiedzenie wojny – nie mamy w istocie żadnej pewności, że ta wojna już się nie toczy. Stojąc zachowawczo, słuchając lękliwie, broniąc utopijnych stref komfortu prawdopodobnie tracimy szansę, by broniąc innych – obronić samych siebie. Z barbarzyńskim złem się nie dyskutuje – uderza się weń z całą posiadaną mocą. Z zasady. Dla sprawiedliwości, prawdy i przykładu. Wizja zatrzymania się agresora gdzieś tam – niedaleko, ale jednak tam – jest co prawda chwilowo bardziej wygodna. Stanowi jednak wyraz naiwności oraz przejaw słabości i strachu. A ten jest, i zawsze bywał najgorszym doradcą. „Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś – a więc musisz minąć. Miniesz – a więc to jest piękne”.
94
«нічого двічі не стається і не станеться. з тієї причини зродилися ми без вмінь і помремо без рутини.» Писала Віслава Шимборська. Сьогодні не можу знайти більш мудрих і слушних слів, які були б настільки чіткою підказкою. Розмірковуючи про те, коли наша підтримка буде вважатися оголошенням війни, ми не можемо бути впевнені, що ця війна не відбувається вже зараз. Стоячи консервативно, зі страхом слухаючи, захищаючи утопічні зони комфорту, ми, ймовірно, втрачаємо шанс захистити інших – захистити себе. З варварським злом не сперечаєшся – ти б’єш його з усієї сили. Як правило. Задля справедливості, правди і прикладу для наслідування. Уявлення про те, що агресор зупиниться десь там, недалеко – але все ж таки там, насправді для нас може бути тимчасово зручним. Однак це прояв наївності, слабкості та страху. А страх завжди є і був найгіршим радником. «Ти чого, лиха годино, сієш марний страх невчасно? Існуємо – тож минемо. Ми минемо – це прекрасно.»
felietony
Spróbuję...
Dziś jest zupełnie inaczej. Po raz pierwszy zamilkły. Ucichły. Wycofały się. Zrobiły miejsce, które stało się jedną wielką pustką. Pustką, której na ten moment nie potrafię niczym wypełnić. Próbowałam, ale nie umiem. Może to nie ten czasz. Dlatego postanawiam w niej pobyć. Tak po prostu. Bez planu, bez żadnych założeń, bez oczekiwań. Nie wypełniam jej słowami, bo żadne z nich nie wydaje mi się być właściwe. Wypełniam ją troską, uważnością, życzliwością i czułością. Robię w niej miejsce dla wszystkich emocji, które sklejają się ze sobą niczym mocno zapleciony warkocz. Tak jakby się bały, że kiedy poluzują swój uścisk rozpadną się na drobne kawałki.
Fot. Michał Marzec
Lubię pisać. Lubię przelewać myśli na papier. Stukać rytmicznie w klawiaturę. Ustawiać zdania w szeregu. Poprawiać, przestawiać, dodawać, usuwać. I czytać wszystko od nowa. To ma swój przewidywalny, niezachwiany rytm, któremu z przyjemnością poddaję się od pierwszego słowa. Pisanie przychodzi mi z łatwością. Noszę w sobie wiele interesujących tematów. Wszystkie cierpliwie czekają na swoją kolej. Są spokojne, bo wiedzą, że żadnego z nich nie pominę. Tylko czasami lekko zazdrosne o kolejność próbują zwrócić na siebie moją uwagę. Tak jakby chciały mi powiedzieć, że właśnie nadszedł ich moment.
Kasia Malinowska
certyfikowany coach, trener Trenerka rozwoju osobistego, certyfikowany coach, ambasadorka fundacji Sukces Pisany Szminką oraz programu Sukces To Ja. Ekspertka w zakresie budowania pewności siebie. Prowadzi szkolenia oraz sesje coachingowe w języku polskim oraz angielskim.
Każdego dnia odbijam się od bezsilności do nadziei, od złości do akceptacji, od smutku do radości, od milczenia do mówienia. Próbuję znaleźć w tym szalonym tańcu rytm i balans. Życiowej równowagi potrzebuję równie mocno jak powietrza. Oddycham. Świadomie, powoli, miarowo. To przynosi ulgę. To nic, że tylko na moment. Posklejam te momenty w jedną całość i otulę się nimi niczym mięciutkim kocem, który daje ciepło i przynosi ukojenie. „Nie wdychaj gniewu do płuc” – napisała dr Eva Edith Eger. Cholernie to trudne, ale próbuję. Staram się również nie wdychać strachu, lęku i zwątpienia. To zbyt wiele dla mojego mocno już doświadczonego serca. Uczę się czuć spokój w czasach niepokoju. Trenuję w sobie siłę na wszystkie momenty bezsilności. Wzmacniam pewność siebie na kolejne niepewne dni. Kurczowo trzymam się najmniejszych radości i podnoszę wysoko głowę rozświetlając moje zielone oczy promieniami słońca. Właśnie to mi dziś służy. Spróbuję o tym pamiętać ... 95
felietony Fot. Izabela Urbaniak
Odpowiedzi brak... Kamil Maćkowiak aktor, reżyser, scenarzysta i choreograf
Laureat ponad dwudziestu nagród teatralnych, Prezes Zarządu Fundacji Kamila Maćkowiaka, dyrektor artystyczny Sceny Monopolis. Jednym z najsłynniejszych jego spektakli jest monodram „Niżyński”. Zagrał główną rolę w filmie Jerzego Stuhra „Korowód”, grywa w licznych serialach. Od kilku lat produkuje spektakle pod szyldem własnej Fundacji.
Drodzy, nie wiem co mam Wam napisać, czym się podzielić, żeby nie zarażać Was swoim strachem, wątpliwościami, bezsilnością. A może po prostu czujemy to teraz wszyscy, wspólnie i jednak warto się tym dzielić? Oglądanie wojny w telewizorze, prawdziwej wojny, nie filmu fabularnego czy nawet dokumentu, ale takiej dziejącej się jeden do jednego, tu i teraz, raptem kilkaset kilometrów dalej, wydaje mi się niemoralne, a jednocześnie nie mogę się od tego uwolnić… Wszystko, co do tej pory tworzyło granice rozsądku, poczucia bezpieczeństwa, jakichś standardów – legło w gruzach. A przecież siedzę sobie w swoim mieszkaniu na wygodnej sofie, mogę w każdej chwili przełączyć kanał i wybrać inną rzeczywistość, odciąć się, nie widzieć, nie pogrążać w coraz większej otchłani lęku… Jak dać sobie prawo, by wyobrazić sobie co czują ci ludzie? Czy w ogóle jesteśmy w stanie? Czy siedząc na tej sofie z pilotem i jaśminową herbatą mam prawo wczuć się w przerażenie tych, którzy kryją się w piwnicach, tracą bliskich i jednocześnie z heroiczną wiarą i niewiarygodną desperacją walczą o swój dom… Czy ja też bym potrafił? Czy w chwili próby okazałbym się
96
tchórzem, a może po prostu w naturalnym odruchu samozachowawczym ratowałbym życie? Czy byłbym w stanie poświecić je dla swojego kraju? Takie pytania ostatni raz zadawałem sobie w liceum, pisząc rozprawki o bohaterach romantycznych, o mitycznych postaciach, z którymi nijak nie potrafiłem się zidentyfikować. Byli wielcy, ale nierealni… papierowi. Ci, w Ukrainie, są prawdziwi… patrzę na ich twarze, na ich gniew i niewiarygodną siłę… Patrzę i nie wiem, co czuję. Ten podziw miesza się z rosnącym przerażeniem, że to już nie jest jakaś wojna, gdzieś tam daleko. To jest tak blisko, że nie można udawać, że nas to nie dotyczy. W pięknym zrywie, który oby trwał jak najdłużej, ruszyliśmy z pomocą. Otwieramy swoje domy, serca, dzielimy się tym, co mamy. Ale wciąż w głowie kolejne pytania. Jak teraz funkcjonować? Wychodzić na scenę, kurczowo trzymać się dotychczasowej codzienności, bo przecież to naturalne, że póki możemy, póki się da, chcemy żyć jak dotąd. Czy to jeszcze możliwe? Jak to się skończy? Kto powstrzyma szaleńca, który pogrąża nasz dotychczasowy świat w chaosie i cierpieniu setek tysięcy? Mnóstwo pytań. Odpowiedzi brak… Bądźcie bezpieczni. Sława Ukrajini!