7 minute read
Intymność z Bogiem
ks. Robert J. Woźniak
Advertisement
dogmatyk, adiunkt na UPJPII w Krakowie
Tradycję franciszkańską cechuje wielka miłość do Kościoła. Franciszek bardzo zachęcał swoich braci, aby kochali Kościół, miłością otaczali kapłanów i szanowali kościoły. To zaskakujące, szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, że Kościół epoki Franciszka nie był idealny.
Giotto, Modlitwa przed krucyfiksem w San Damiano
Czy trzeba wierzyć w Kościół?
Święty z Asyżu znał słabości wspólnoty wierzących swoich czasów. Pomimo tego, nie wzywał do porzucenia Kościoła, nie szkicował niezliczonych planów reform. Jego miłość do Kościoła i wszystkich jego aspektów nie oznaczała naiwności i ślepoty na problemy, ale była wyrazem wiary w Boga, który Kościół zakłada i który go nieustannie podtrzymuje w istnieniu, uświęca i prowadzi cierpliwie do doskonałości, aby wzrastał aż do „miary według pełni Chrystusa”.
Postawa Franciszka jest wyrazem jego osobistej wiary w Boga. Właściwie rzecz ujmując, nie wierzymy w Kościół. Wierzymy natomiast w Trójcę Świętą, w Ojca, Syna i Ducha Świętego. W naszym niedzielnym wyznaniu wiary jest jednak mowa o wierze w Kościół. Zauważmy, iż pojawia się ona wewnątrz trzeciego artykułu Credo, który poświęcony jest Duchowi Świętemu. Nasza wiara w Kościół jest zatem przede wszystkim wiarą w Ducha Świętego. Nie dlatego, żeby Kościół był Duchem Świętym, ale dlatego, że stanowi Jego wyjątkowe dzieło w historii. Przyjęcie w wierze Kościoła jest znakiem wiary w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, którego mocą dokonuje się odpuszczenie grzechów i nasze włączenie w życie Trójcy.
Kościół – znak intymności z Bogiem
Właśnie w takich kategoriach traktuje o Kościele ostatni sobór i jego konstytucja dogmatyczna poświęcona tajemnicy Kościoła nosząca tytuł Lumen Gentium. „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, przeto, podejmując naukę poprzednich Soborów, pragnie on wyjaśnić dokładniej swoim wiernym i całemu światu naturę swoją i powszechne posłannictwo. Warunki naszej epoki nadają temu zadaniu Kościoła szczególnie pilny charakter, chodzi o to, aby wszyscy ludzie złączeni dziś ściślej więzami społecznymi, technicznymi, kulturalnymi, osiągnęli pełną jedność również w Chrystusie”. Przytoczony pierwszy punkt konstytucji nie pozostawia żadnych wątpliwości: Kościół jest przede wszystkim po to, aby ludzie byli zjednoczeni z Bogiem i ze sobą nawzajem. Warto podkreślić, że istotne są obie formy jedności, ta, przez którą łączymy się z Bogiem i ta, przez którą jednocześnie otwieramy się na innych ludzi. Kościół jest sakramentem, znakiem takiej jedności.
Zauważmy, iż tekst soborowy określa tę jedność jako wewnętrzną. W Kościele chodzi o wewnętrzne zjednoczenie z Bogiem. Trzeba przyznać, że polskie tłumaczenie tekstów nie jest nazbyt szczęśliwe i oddające myśl soborową. Tekst łaciński zawiera stwierdzenie intimae cum Deo unionis – Kościół jest intymnym zjed-
noczeniem z Bogiem. Widać, że polski tłumacz z jakichś, sobie jedynie znanych powodów, bał się słówka intymność. Pojęcie to jednak jest tu kluczowe. Oznacza ono daleko więcej niż zjednoczenie wewnętrzne. Zresztą słowo wewnętrzne wyłącza ze zjednoczenia to, co zewnętrzne, chociażby pozostawia poza nawiasem zainteresowania nasze ciało, zaangażowanie społeczne, relacje. Zjednoczenie intymne dotyczy natomiast całości naszego życia, każdego jego aspektu, życia naszego umysłu, wolności, ciała, nasze społeczne odniesienia, świat zewnętrzny, w którym żyjemy. Oglądany z perspektywy intymności z Bogiem, Kościół nabiera jakiegoś wielkiego powabu, przyciąga ciepłem rzeczywistej relacji z Bogiem dokonującej się we wszystkich wymiarach ludzkiego istnienia, przenikającej każdy jego aspekt. Przyjęcie na serio tego powołania Kocioła do intymności z Bogiem prowadzi do zmiany rozumienia podstawowej natury i misji wspólnoty założonej przez Jezusa i Ducha Świętego. Jej aspekty instytucjonalne, choć ważne, nie mogą już wysuwać się na pierwszy plan.
W tym znaczeniu, w nauczaniu ostatniego soboru dokonał się poważny postęp w rozumieniu tego, co Bóg objawił nam na temat natury Kościoła. Jeszcze kilka wieków temu obowiązywała bowiem inna defi nicja Kościoła, która ujmowała go jako doskonałą społeczność ludzi, którzy zgromadzeni pod przewodnictwem papieża wyznają tą samą wiarę, sprawują te same sakramenty i wspólnie podążają do zbawienia. Jak widać, defi nicja ta – trochę na potrzeby apologii wobec rodzącego się protestantyzmu i jego zanegowania zewnętrznych, instytucjonalnych, sakramentalnych aspektów Kościoła – podkreślała najbardziej właśnie te jego wymiary. Kościół jest oczywiście społecznością, wspólnotą, instytucją zorganizowaną w oparciu o konkretne normy i zasady prawa. Ale najbardziej jest on domem Trójcy, „przestrzenią” i „miejscem” wykluwania się i umacniania intymności z Ojcem, Synem i Duchem Świętym, intymności, która owocuje międzyludzką bliskością.
Prawdziwa intymność, każda prawdziwa intymność, potrzebuje w naszym świecie wymiaru cielesnego. Właśnie dlatego Kościół jest – jak przypomina św. Paweł – ciałem.
Z tego względu, ostatni sobór często przypomina, że Kościół jest tajemnicą. Słowo tajemnica nie oznacza zakazu myślenia, nie jest przeszkodą do zadawania pytań. Wręcz odwrotnie, im więcej ta-
Tak Kościół rozumie siebie: w perspektywie, w funkcji, w służbie Jezusowi. To On jest jedynym światłem naszego duchowego świata. Zadaniem Kościoła jest odnosić do Jezusa, prowadzić do Niego wszystkich ludzi dobrej woli, wskazywać na Niego jako na klucz, w którym wyjaśniają się dzieje człowieka i świata. Tu nie chodzi o zastępowanie Jezusa, ale o Jego uobecnianie, o świadectwo na temat Jego zbawienia i Jego miłości do każdego człowieka.
jemnicy tym więcej zachęty do poszukiwania, zgłębiania. Kościół jest określany jako tajemnica nie dlatego zatem, żeby nie można było stawiać mu poważnych pytań, także takich, które dotyczą jego funkcjonowania, jego wewnętrznej organizacji i zasad, jakimi się kieruje. Kościół jest tajemnicą – to znaczy, że jest w nim o wiele więcej niż można zobaczyć „szkiełkiem i okiem”. Żeby go zrozumieć do końca potrzeba wiary w Boga.
Kościół nie jest światłem świata
Ojcowie Soboru watykańskiego II włożyli wiele starań, aby nie stwarzać pozoru, że Kościół zastępuje Jezusa. Chodzi o to, aby nasza wspólnota wiary nie zasłaniała sobą Jego życia, dzieła, obecności między nami. W tym duchu autorzy konstytucji zapisują następujące słowa na samym początku swojego dokumentu: „Ponieważ Chrystus jest światłością narodów, obecny Sobór święty, w Duchu Świętym zgromadzony, pragnie gorąco oświecić wszystkich ludzi blaskiem Jego jaśniejącym na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”.
Najważniejszym zadaniem Kościoła nie jest budowanie obecnego świata, chociaż – jak pokazuje wiele miejsc w tekstach soborowych – wnosi on swój istotny wkład w jego rozwój. Kościół przygotowuje nadejście Królestwa, którego jest „zalążkiem”. Ma jednak świadomość, że jego prawdziwa ojczyzna nie jest tutaj, ale w Trójcy Świętej.
Te wszystkie prawdy pozostają na zawsze aktualne i ważne. Szczególnie wtedy, kiedy kusi nas w Kościele zastępowanie Jezusa, zabieranie Jego miejsca, zasłanianie Go przez wskazywanie na siebie i na naszą własną, często wydumaną świętość, niejednokrotnie trącącą powierzchownym i egocentrycznym faryzeizmem. Kościół, który chce stać się światłem świata staje się ciemnością. Kościół, który chce być pokornym przekazicielem, transmiterem boskiego światła w świecie, staje się przejrzystym świadkiem Jezusa, staje się piękny i pociągający. „Światło świeci w ciemności”: nie wolno nam zapominać, iż istotnym momentem i sposobem przekazywania światła Jezusa w świecie jest nasza pokorna
zdolność do przyznania się do naszych grzechów i do zła, którego jesteśmy sprawcami. Ewangelizacja jako przekazywanie światła Jezusa w świecie domaga się pokornego wyznania win. Ono rodzi się z naszej wiary w przebaczenie i jest wyrazem, że przyjęliśmy światło Jezusa do naszych serc i umysłów. Kiedy próbujemy przekonać świat do naszej własnej świętości, epatować przekonaniem o własnej doskonałości, o tym, że jesteśmy lepsi sami z siebie, zasłaniamy światło, które płynie z miłosiernie radosnej twarzy Chrystusa Zmartwychwstałego.
Tekst Lumen Gentium wskazuje mocno na konieczność naśladowania Jezusa w Kościele. Chodzi o to, aby nie iść w tym świecie inną drogą niż poszedł Jezus. Pamiętajmy, że ta droga nie została zus Chrystus, „mając naturę Bożą, …wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi” i ze względu na nas „stał się ubogim, bogatym będąc”, tak samo i Kościół, choć dla pełnienia swego posłannictwa potrzebuje ludzkich zasobów, nie dla szukania ziemskiej chwały powstał, lecz dla szerzenia pokory i wyrzeczenia również swoim przykładem. Chrystus został posłany przez Ojca, „aby głosić ewangelię ubogim… aby uzdrawiać skruszonych w sercu”, „aby szukać i zbawiać, co było zginęło”, podobnie i Kościół darzy miłością wszystkich dotkniętych słabością ludzką, co więcej, w ubogich i cierpiących odnajduje wizerunek swego ubogiego i cierpiącego Zbawiciela, im stara się ulżyć w niedoli i w nich usiłuje służyć Chrystusowi. A podczas gdy Chrystus,
Mu narzucona, On sam ją dobrowolnie i świadomie wybrał. „Do Niego – stwierdzają ojcowie soborowi – upodobniać się winny wszystkie członki, aż ukształtuje się w nich Chrystus. Dlatego też dopuszczeni jesteśmy do tajemnic Jego życia, z Nim współukształtowani, wespół z Nim umarli i wespół z martwych wskrzeszeni, aż wespół z Nim panować będziemy. Na ziemi jeszcze tułacze idący w Jego ślady wśród ucisków i prześladowań, złączeni jesteśmy z Jego cierpieniami jak ciało z Głową, współcierpiąc z Nim, abyśmy też wespół z Nim byli uwielbieni […]. A jak Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, aby udzielać ludziom owoców zbawienia. Je„święty, niewinny, niepokalany”, nie znał grzechu, lecz przyszedł dla przebłagania jedynie za grzechy ludu, Kościół obejmujący w łonie swoim grzeszników, święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie pokutę i odnowienie swoje”. Powyższe teksty są tak wyraźne w swoim znaczeniu, że nie potrzebują komentarzy. Wskazują jednoznacznie, że nasze świadectwo o Chrystusie musi stać się naszym naśladowaniem Go, kroczeniem Jego drogami, konsekwentnym obraniem Jego stylu życia i przepowiadania. Kościół, który chce naśladować Pana i walczy (przede wszystkim z własną słabością i stale obecną wieloraką pokusą niewiary) o bycie do Niego podobnym, jest prawdziwym Kościołem.
FOT. PIXABAY.COM