9 minute read

Szczęśliwie nad wszystkim stoi Bóg

Anna Dąbrowska

Advertisement

Biuro Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto

28 listopada 1988 r. dwóch franciszkanów wsiadło do samolotu lecącego do Moskwy, aby stamtąd dalej polecieć do Limy w Peru. Byli to o. Zbigniew Strzałkowski i o. Jarosław Wysoczański. 24 lipca 1989 r. w podobną podróż wyrusza o. Michał Tomaszek, aby dołączyć do nich i wspólnymi siłami utworzyć misyjna placówkę w Pariacoto.

W drodze do Pariacoto, bł. Zbigniew Strzałkowski

Świadomi ryzyka

W Peru od kilku lat władzę próbuje przejąć maoistowska organizacja „Świetlisty Szlak” (Sendero Luminoso), a jej przywódcy nie cofają się przed aktami terroru wobec lokalnych władz i ludności. Franciszkanie poznają zagrożenie i w pełni świadomie podejmują wyzwanie pracy misyjnej. Nie rezygnują także wtedy, gdy w lutym 1990 r. do Pariacoto wkracza grupa terrorystów, podkłada kilka bomb, wysadzając m.in. urząd pocztowy i posterunek policji. Bł. Zbigniew, już po tych wydarzeniach w rozmowie z jedną z sióstr zakonnych pracujących na terenie parafi i powie: Nie możemy opuścić ludzi. Nigdy nic nie wiadomo, lecz jeśli nas zabiją, pochowajcie nas tutaj.

Noc ciemności 9 sierpnia 1991 r. w parafi i było obecnych dwóch franciszkanów: Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski. O. Jarosław już w maju wyleciał do Polski na urlop, niedługo miał powrócić na misje, aby kolejny z misjonarzy mógł odwiedzić ojczyznę. Wieczorem do miasteczka wtargnęli terroryści. Według relacji świadków była ich spora, ok. 20-osobowa grupa, a dowodził nimi „Towarzysz Jorge”. Ojcowie, powiadomieni o obecności terrorystów przez pracującą w parafi i s. Bertę Hernández Guerra, nie zmienili planów: Msza Święta wieczorna i adoracja odbyły się jak co dzień. O. Zbigniew wygłosił kazanie o zaufaniu i wierze. Po Mszy, gdy miały rozpocząć się spotkania z młodzieżą na salkach parafi alnych – na teren parafi i wtargnęli terroryści. Uprowadzili franciszkanów, zabrali samochody należące do parafi i, odjechali w kierunku Pueblo Viejo. Tam ok. godziny 21 zastrzelili ojców oraz wójta Pariacoto. Na plecach o. Zbigniewa zostawili kartkę z napisem – wyrokiem śmierci: „Tak giną lizusy imperializmu”. Nad ranem ciała zabrano do szpitala w Casma na autopsję. Rozpoczął się czas żałoby.

Żałoba i radość

Pogrzeb ojców odbył się 11 sierpnia. Ciała, na udekorowanych kwiatami samochodach, wieziono z Casma do Pariacoto, gdzie zostali pochowani w koś-

FOT. ZDZISŁAW GOGOLA OFMCONV

ciele. Droga, która normalnie zajmuje około godziny trwała 5 razy tyle. Ludzie, mimo fałszywie rozgłaszanych pogłosek, że misjonarze zostaną pochowani w Polsce, czekali z kwiatami na trasie konduktu oraz w kościele. 5 grudnia 2015 r. podczas Mszy Świętej w Chimbote, ojcowie Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski wraz z ks. Alessandro Dordim, zamordowanym kilka tygodni później na terenie tej samej diecezji, zostali ogłoszeni błogosławionymi. Tm razem także były kwiaty i tłumy ludzi – jednak już nie smutnych, ale radosnych. Błogosławieni Michał i Zbigniew oddali życie za wiarę, za gotowość głoszenia Ewangelii. 9 sierpnia 2021 r. mija 30 lat od śmierci błogosławionych Męczenników z Pariacoto*. Z okazji 30. rocznicy męczeńskiej śmierci pierwszych polskich misjonarzy męczenników chcemy ukazać ich realia pracy na misjach poprzez spojrzenie bł. Zbigniewa Strzałkowskiego, zawarte w listach, jakie pisał do rodziny oraz znajomych. Podobne listy, ukazujące detale życia misyjnego, pisał także bł. Michał Tomaszek (Można je znaleźć w książce: Jacek

Raczek, Błogosławiony Michał Tomaszek. Historia życia, Bielsko-Biała 2018).

Pierwsza podróż samolotem

Pomyślnie i bez przeszkód, chociaż po bardzo długim locie – Moskwa – Shannon (Islandia) – Gander (Kanada) - Hawana (Kuba) - dotarliśmy do Limy. Na lotnisku oczekiwał nas o. Jan Sasin ze zgromadzenia Oblatów św. Józefa, dwóch o. Włochów z tego samego zgromadzenia, pracownik biura podróży, któremu biskup zlecił zorganizowanie naszej odprawy i jakaś bardzo miła Peruwianka pracująca na lotnisku, dzięki której cała procedura odprawy (łącznie z wejściem do budynku portu lotniczego) trwała kilkanaście minut. Nie zdążyłem nawet lepiej spojrzeć na lotnisko. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Rodziców, Lima 3 grudnia 1988, fragm.)

Ojcowie w trakcie podróży mieli przesiadkę w Moskwie, gdzie nocowali. Zachowała się kartka pocztowa wysłana przez bł. Zbigniewa z pozdrowieniami z Moskwy do rodziny. Widać było, że pierwszy i to tak długi lot samolotem, jest dla nich wielki przeżyciem. Po przylocie przebywali jakiś czas w Limie, gdzie poznali warunki pracy w uboższych dzielnicach miasta. Widzieli tam również skrajną przepaść między najbiedniejszymi osiedlami, a domami bogaczy.

Michał przybył do Peru

Przedwczoraj powitaliśmy trzeciego z Polski i idziemy już do „naszej” parafi i górskiej. Życie tam inne surowe, ale też piękniejsze, spokojniejsze (może jedynie dokuczyć „przeskok cywilizacyjny”). (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Haliny J., Lima 27 lipca 1989, fragm.)

Lipiec i sierpień 1989 r. franciszkanie spędzili w Pariacoto na pracach remontowo-budowlanych, w które włączyła się okoliczna młodzież i mieszkańcy. Trzeba było naprawić instalację elektryczna, agregat, bo w Pariacoto nie było prądu, przystosować na cele klasztorne i salkę parafi alną zabudowania przy kościele. 30 sierpnia parafi a została uroczyście przekazana franciszkanom. Odtąd praca ojców będzie koncentrowała się na docieraniu do wiosek w górach, sprawowaniu tam sakramentów, przygotowywaniu świeckich katechistów do systematycznej pracy z wiernymi, spotkaniach z młodzieżą a także pomocy charytatywnej na terenach dotkniętych suszą i cholerą.

Pierwsi naśladowcy

Oczywiście praca z powołaniami miejscowymi (i to praca dosłownie) jest podstawą przyszłości Zakonu, ale jeżeli na cztery miesiące zostajemy z Michałem sami, z dwoma postulantami, kursami, katechezą i wszystkimi wioskami (całą parafi ą) – to można liczyć tylko na Bożą Łaskę, która może coś zdziałać na gruncie fantazji (jeżeli chce się iść rytmem jaki ustaliliśmy na ten rok). Wszystkie nieszczęścia typu terroryzm, cholera itp. grasują po kraju i kontynencie, ale i za to wielkie Bogu dzięki – nas na razie nie zaczepiają. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Renaty K., Lima 4 maja 1991, fragm.)

Jarek został proboszczem parafi i i gwardianem. Michał wikariuszem parafii i konwentu, ja mam być odpowiedzialny za kontakt z kandydatami, którzy zgłaszają się do Zakonu. Człowiek jest leniwy ale trzeba się zmobilizować, żeby oprócz dobrego opanowania hiszpańskiego nauczyć się quechua (keczua) i angielskiego. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Rodziców, Pariacoto 6 maja 1990, fragm.)

Dość szybko do klasztoru zgłosili się młodzi ludzie, którzy chcieli żyć według reguły św. Franciszka. Postulantami zajmowali się Zbigniew i Michał. Okazało się, że jeden z postulantów, który został przez ojców usunięty z postulatu z powodu braku szczerości i niejasności w zachowaniu i dokumentach, był podstawionym przez terrorystów szpiegiem. Ojcowie jednak nie mieli szans zorientować się od razu z kim mają do czynienia, choć prawda wyszła na jaw. Ojciec Jarosław Wysoczański napisze potem we wspomnieniach: Również wśród nas był Judasz […] nazywał się Romel”. W 1997 r. został schwytany i okazało się, że Romel David Cabada Temoche miał pseudonim operacyjny „Lucas”, a działał też jako „Doctor Anselmo”.

Wrząca zupa grochowa

Wszystko tutaj – na pozór spokojne – przypomina wrzącą zupę grochową. Szczęśliwie nad wszystkim stoi Bóg, a my jesteśmy tutaj, aby głosić Jego Słowo. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Adama K., Pariacoto 2 grudnia 1989, fragm.)

Kryzys gospodarczy i polityczny w Peru pogłębiający się niemal z tygodnia na tydzień to jest rzecz powiedziałbym normalna. Związane z tym potrzeby i zjawiska religijne można sobie wyobrazić. Jednak najniebezpieczniejszym zjawiskiem jest chyba rozwijający się terroryzm – czy patrząc z innej strony „rewolucja”. […] Wydaje się, że jedynym programem SL [Sendero Luminoso – przyp. red.] jest zastraszyć społeczeństwo morderstwami, sabotażem i utrzymać lud (masa) w swojej władzy. Dlatego wydaje się, że niekiedy albo raczej w ogólności wszelką pomoc dla ludu (prostego, biednego) traktują jako „grzech” przeciw rewolucji (straszliwy i [obskurny?] totalitaryzm)... Ale jak miałem w Polsce nadzieję (po 1981 r.), że w tych wszystkich rachubach ludzkich Bóg ma ostatnie słowo, tak i tutaj mam tą nadzieję. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do ks. Andrzeja M., Lima 26 lipca 1989, fragm.)

Niestety jesteśmy ziarnem zasianym na gruncie trudnym, więc teraz problem, żeby dobrze zakiełkować. Sytuacja jest taka, że chciałoby się powiedzieć iż „najstarsi Indianie nie pamiętają czegoś takiego”.

Sytuacja wewnętrzna Peru może się odbić na Kościele. Wprawdzie wybory prezydenckie w kwietniu nie przyniosły rozstrzygnięcia, ale nowo wybrani członkowie parlamentu i senatu (duży ich procent) zdradza tendencję, by potraktować Kościół jako jedną z sekt – a jest ich w Peru ok. 60. Oczywiście jest to absurd – ale

ileż Kościół cierpiał i cierpi z powodu owych absurdalnych idei. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do o. Józefa Sz., Pariacoto 6 maja 1990, fragm.)

Sytuacja w Peru stawała się coraz trudniejsza, czego franciszkanie mieli pełną świadomość. Ludzie byli zamknięci, zastraszeni. Wielu po cichu też sprzyjało lewicowym ugrupowaniom w nadziei na poprawę swojego bytu. Szalała infl acja, wymiana pieniądza z soli na intis nie na wiele się zdała. Działania franciszkanów były terrorystom nie na rękę. Franciszkanie głosząc Ewangelię opóźniali nadejście rewolucji. Ewangelia była bardzo nie po drodze terrorystom, a także franciszkańska misja „dobra i pokoju”. Rewolucja miała być krwawa, a jej przeciwnicy mieli zginąć. Solą w oku była także działalność charytatywna franciszkanów, ich walka z epidemią cholery, starania o dostęp dla ludności do dobrej jakości wody pitnej.

Bożą Opieka dla tego przedsięwzięcia

Po zwizytowaniu Pariacoto o. Prowincjał [o. Feliks Staszica – przyp. red.] ocenił, że bez przesady to jest prawdziwa misja. W tym przypadku rzeczywistość w jakiej wypadnie nam żyć odpowiada znaczeniu słowa misja. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Leszka Rz., Moro 28 lutego 1989, fragm.)

W naszej obecnej parafi i praca duszpasterska na razie jest skoncentrowana wokół świąt patronalnych po osiedlach, mszy okolicznościowych. Do tego ludzie byli przyzwyczajeni z powodu braku księdza. Nasz asystent generalny zaofi arował się sprowadzić relikwie św. Franciszka. Jest więc idea, aby przed tym wydarzeniem zorganizować misje w parafi i – w większych osiedlach – zapraszając Ojców naszego Zakonu innych krajów Ameryki Południowej. Myślę, że byłby to bardzo dobre i pożyteczne. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Rodziców, Lima 11 listopada 1989, fragm.)

Patrząc z perspektywy czasu spędzonego w Peru wyraźnie widać Bożą Opiekę dla tego przedsięwzięcia – nie będzie więc źle. Aż do grudnia ciągle mamy msze odpustowe w różnych osiedlach. Przerwa w wyjazdach w góry wypada na miesiące grudzień, styczeń, luty i marzec – a więc pora deszczowa. Tutejsza ziemia ma to do siebie, że bez wody robi się twarda jak skała, a kiedy przychodzą deszcze wprost – niekiedy - rzeki błota płyną. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do Rodziców, Lima 8 września 1989, fragm.)

Ojcowie rzucili się w wir pracy z niespożytą energią i dość szybko – o czym świadczą nadsyłane z misji zdjęcia – na parafi i pojawili się młodzi ludzie, dzieci, rodziny. O. Michał odprawiał Msze Święte dla matek z dziećmi, ojcowie docierali do wiosek w górach, gdzie ważnym dorocznym świętem była fi esta ku czci patrona wioski. Codzienność biegła szybko. Listy często pisali już w nocy, po wypełnieniu obowiązków.

Ostatnie listy

Cholery się nas nie imają – za co wielkie dzięki Bogu. Zdrowie dopisuje. Jedynie czego brakuje to ochota do pisania listów i życzeń należnych. Proszę niech Pan Bóg uzupełni, bo cóż dla Niego znaczy taka drobnostka jeżeli tyle dla nas robi. Od maja Jarek będzie na urlopie w Polsce i na pewno Was odwiedzi. (Bł. Zbigniew Strzałkowski, List do rodziców, Pariacoto 1 kwietnia 1991, fragm.)

Zdanie to, poza kartką wysłaną jeszcze z Moro, pochodzi z ostatniego zachowanego listu Zbigniewa do rodziny. W podobnym – trochę żartobliwym tonie – pisał do bliskich o. Michał. Już wtedy jednak sytuacja w Pariacoto i okolicy była groźna. Ojcowie jednak nie chcieli niepokoić najbliższych w dalekiej Polsce. Ufali, że Bóg jest we wszystkim. Bł. Michał w czasie Wielkiego Postu w 1991 r. napisał do znajomej w Polsce: Mogę ci powiedzieć całkiem świadomie i spokojnie, że każdej chwili mogę oddać tu życie, ale jest Bóg i nikt nie pokrzyżuje Jego planów (Jacek Raczek, Błogosławiony Michał Tomaszek. Historia życia, Bielsko-Biała 2018, s. 317).

Dziś, 30 lat od ich męczeńskiej śmierci, zastanawiamy się, co z przesłania swojej misyjnej pracy jest dla nas aktualne. Pasja życia i ufność Bogu aż do końca – tego na pewno, patrząc na ich życie i pracę, możemy się od nich uczyć i z ich postawy przyjmowania trudnej peruwiańskiej rzeczywistości – czerpać siłę na dzisiejsze czasy. 

* Relacja z ostatnich godzin przed śmiercią ojców została opisana w kilku publikacjach: Alex Cordero, „Pasja Michała i Zbigniewa”, Kraków 2018; s. Berta Hernandez, „Ojcze nadeszła godzina…”, Kraków 2019. Wspomnienia spisał też o. Jarosław Wysoczański: Joachim Bar, Jarosław Wysoczański „Znak miłości w Peru”; Jarosław Wysoczański, Alberto Friso, „Bracia Męczennicy. Historia opowiedziana przez trzeciego współbrata”, Kraków 2018.

FOT. ARCHIWUM BIURA PROMOCJI KULTU MĘCZENNIKÓW Z PARIACOTO Procesja pogrzebowa

This article is from: