13 minute read
Podwodne dary dla boga deszczu - archeologia jeziora Petén Itzá
tekst: Magdalena Krzemień, Małgorzata Mileszczyk, Elżbieta Łuba, Andrzej Górnicki, Iga Ściana, Anna Szewczyk
zdjęcia: A. Górnicki, E. Łuba, M. Krzemień, M. Mileszczyk
Podwodne badania archeologiczne polsko-gwatemalskiego zespołu w jeziorze Petén Itzá, których pierwszy sezon badawczy odbył się w 2018 roku, i już wówczas przyniosły zdumiewające efekty. Podczas weryfikacji powierzchni dna badacze pozyskali ponad 800 zabytków. Kolejny etap badań terenowych przyniósł dalsze spektakularne odkrycia i pozwolił na sformułowanie pierwszych koncepcji dotyczących rytualnego znaczenia akwenu.
Ostatnie niepodległe królestwo Majów
Flores w północnej Gwatemali to urokliwe miasteczko kolonialne, które swoimi kolorami i specyficzną gęstą zabudową przyciąga wielu turystów. Zwiedzający przybywają tam głównie ze względu na jej atrakcyjne położenie na malowniczej wyspie oblanej wodami rozległego jeziora Petén Itzá, jednego z największych i najgłębszych zbiorników wodnych w kraju. W kontekście historii wyspa kojarzona jest głównie z Hiszpanami. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak długie są jej dzieje, i jak istotną rolę odegrali jej mieszkańcy w czasach poprzedzających epokę kolonialną. Archeologia jeziora Petén Itzá pozwoli tę wiedzę upowszechnić i uzupełnić.
Pomimo że na samej wyspie nie prowadzi się systematycznych badań archeologicznych, to znaleziska zarówno z Flores, jak i z innych okolicznych stanowisk wskazują na zainteresowanie człowieka tym rejonem już w okresie preklasycznym kultury Majów (lata 2000 p.n.e.–250 n.e.). O ile w innych ośrodkach majańskich położonych nad jeziorem (Tayasal, Nixtun-Ch’ich’) prowadzone były długoletnie kompleksowe badania terenowe, to archeologia miasteczka Flores ogranicza się do okazjonalnych interwencji ratowniczych. Na tej podstawie uzyskano wiedzę, że zasiedlenie wyspy sięga co najmniej przedziału czasowego obejmującego lata 900–600 p.n.e. Potwierdza to nieliczna, ale jednak obecna pod powierzchnią ulic ceramika charakterystyczna dla tego okresu. Z racji bardzo ograniczonych możliwości prowadzenia działalności wykopaliskowej na wyspie, badania podwodne w jej otoczeniu mogą dostarczyć wielu brakujących informacji na temat życia jej mieszkańców na przestrzeni wielu stuleci.
Na długo przed przybyciem w okolice jeziora pierwszych hiszpańskich konkwistadorów (w roku 1525) tereny te zasiedlili Majowie Itza. Wśród badaczy do tej pory nie ma pełnej zgody co do momentu pojawienia się Itzów w tym regionie. Początkowo uznawano, że była to połowa XV wieku. Coraz więcej badań wykopaliskowych wskazuje jednak na późny (600–800 lata n.e.), a być może nawet na wczesny okres klasyczny kultury Majów (250–600 lata n.e.). Itzowie byli znani ze swojej agresji i waleczności, co udowodnili opierając się Hiszpanom aż 172 lata. Dopiero w 1697 roku doszło do ostatecznego starcia na wodach jeziora. Hiszpanie uderzyli w Nojpeten (majańska nazwa dzisiejszego Flores), stawiającą opór stolicę Majów Itza, która nie była w stanie wytrzymać natarcia z użyciem broni palnej. Tak upadło ostatnie niepodległe królestwo Majów.
Archeologia jeziora Petén Itzá. Trudne początki
Podczas inauguracyjnego sezonu terenowego w roku 2018 w jeziorze Petén Itzá prowadzono jedynie podwodne badania powierzchniowe. Rozpoznano wówczas głównie obszary wokół wyspy Flores i otoczenie dwóch sąsiednich wysepek – Hospital i Santa Barbara. Zespół badawczy przywiózł ze sobą z Polski cały niezbędny sprzęt nurkowy. Problem stanowiło ładowanie butli. Pomimo wysłania z Polski sprężarki wraz ze stosownymi dokumentami i zapewnieniami ze strony przewoźnika, że dotrze na czas do bazy położonej na Wyspie Flores. Mimo to utknęła na gwatemalskiej granicy. Archeolodzy zobaczyli ją dopiero ostatniego dnia kampanii, tuż po ostatnim zanurzeniu w jeziorze... Ponieważ najbliższe centrum nurkowe wyposażone w sprężarkę znajduje się w oddalonej o niemal 500 kilometrów stolicy, z pomocą przyszedł lokalny aktywista i instruktor nurkowania, który skontaktował archeologów z ochotniczą strażą pożarną. Panowie „bomberos” mieli na szczęście dostęp do sprężarki. Kolejną kwestią było poruszanie się po zbiorniku. Docieranie do miejsc nurkowania, zbyt odległych, by można było się na nie dostać „z płetwy” ze wschodniego nabrzeża wyspy, gdzie znajduje się zaplecze ekspedycji. Zwyczajowym środkiem transportu na jeziorze są „lanchas” – niewielkie łódki z zadaszeniem, napędzane przez zręcznych sterników pojedynczymi silnikami. Korzystają z nich zarówno turyści, jak i lokalni mieszkańcy. Ta forma okazała się idealna także do celów archeologicznych. Obsługiwane przez doświadczonych „lancheros” barki są bardzo zwrotne. Dzięki niskim burtom wchodzenie do wody i wychodzenie na pokład nie sprawia nurkom trudności, a przestrzeń pod ławkami zdaje się zaprojektowana do bezpiecznego przechowywania znalezisk. Do tego – jak się okazało dwa lata później – na łodzi bez problemu da się na nich zamontować także niewielką pompę wodną do zasilania sprzętu wykopaliskowego. „Lanchas” są więc niemal stworzone do podwodnych ekspedycji archeologicznych.
W roku 2018 nurkowania były bardzo zróżnicowane, ponieważ badacze starali się rozpoznać jak największą część jeziora. Te najpłytsze, w okolicach nabrzeży i zatopionych wysepek, urozmaicały głębsze, do dwudziestu kilku metrów – na przykład w rejonie, gdzie potencjalnie odbywała się bitwa Majów z konkwistadorami. Jezioro okazało się także bardzo urozmaicone pod względem formy dna. Na niektórych obszarach archeolodzy napotkali kamieniste stoki, gdzieniegdzie podwodne piaskowe pustkowia, najczęściej jednak zmagali się z mułem z kredy wapiennej, który wzniecony podczas pracy długo utrudniał obserwacje, utrzymując się w toni wodnej. Ponadto, letnie miesiące były tamtego roku w Gwatemali bardzo gorące i temperatura wody wynosiła powyżej termokliny 30 stopni. Popołudnia codziennie ożywiały ulewne deszcze, wobec czego pracę trzeba było zaczynać bardzo wcześnie rano.
Podczas rekonesansu odkryto w większości zabytki ceramiczne, ale także artefakty wykonane z kamienia, drewna, muszli, żelaza, czy też szkła. Naczynia z wypalonej gliny zostały poddane skrupulatnej analizie eksperckiej przez wieloletniego współpracownika Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bernarda Hermesa. Wiek najstarszych chronologicznie naczyń został określony na tak zwany okres protoklasyczny kultury Majów, czyli lata 150 p.n.e.–250 n.e. Do najmłodszych, pochodzących z XIX i XX wieku, zaliczono drewniane elementy zabudowań, żelazne okucie pasa oraz szklane buteleczki po medykamentach.
Większość naczyń pochodzących z przedziału czasowego 150 p.n.e.–800 n.e. (czyli od okresu protoklasycznego do późnego okresu klasycznego) ma specyficzne formy i zdobienia charakterystyczne dla ceramiki używanej podczas rytuałów. Udało się odnaleźć choćby specyficzny ornament w formie twarzy, który niegdyś zdobił naczynie do palenia kadzidła. Wszystkie te zabytki zostały znalezione w strefie rozciągającej się na północ od Wyspy Flores aż do obszaru położonego na wschód od Wyspy Hospital. Na tej podstawie wysnuto hipotezę, że ofiary były składane na tym obszarze co najmniej od okresu protoklasycznego (150 B.C.–A.D. 250). Ceramika z tak zwanego schyłkowego okresu klasycznego (800–950/1000 n.e.) i ta najliczniej występująca – z okresu zwanego przez badaczy postklasycznym (dla regionu Petén Itzá są to lata 1000–1697 n.e.) – to w większości naczynia do użytku codziennego. Zabytki z okresu po podboju hiszpańskim (kolonialnego, datowanego od bitwy o Flores – 1697 – do roku 1821) to głównie dzbany średniej wielkości, o funkcji zdecydowanie użytkowej. Niemałą ciekawostkę stanowi znalezisko dość dużej muszli z Morza Karaibskiego, na której wciąż widoczne są prawdopodobne ślady zdobienia oraz otwory. Mogła ona służyć jako instrument muzyczny lub trąba sygnałowa. Nie tylko ona może zostać potencjalnie powiązana z wydarzeniami roku 1697 – można to założyć także w przypadku kamiennej głowicy majańskiej buławy, która spoczywała na kamiennych umocnieniach zachodniego nabrzeża Wyspy Flores.
Archeologia jeziora Petén Itzá to wiele odpowiedzi, ale także liczne znaki zapytania. Niemal wszystkie znalezione zabytki w momencie ich odkrycia swobodnie spoczywały na dnie jeziora, wobec czego przypuszcza się, że niejednokrotnie zmieniały swoje położenie wskutek działania prądów jeziora oraz fal, a także „z pomocą” nurkujących w akwenie turystów lub kursantów klubu nurkowego. Były przez to całkowicie pozbawione kontekstu archeologicznego, czyli dodatkowych informacji, które mogły pomóc wytłumaczyć to, jak zabytki znalazły się pod wodą, i powiązać je z innymi znaleziskami.
Depozyt z krzemiennym nożem i naczynie na frymuśnych nóżkach
Wśród znalezisk zdarzyły się jednak wyjątki. Jednym z nich był obiekt archeologiczny określony jako depozyt, czyli grupa zabytków składająca się z pięciu naczyń oraz krzemiennego ostrza, które pierwotnie mogło być częścią noża ceremonialnego używanego podczas krwawych rytuałów. Kolejnym było naczynie na czterech nóżkach (z których niestety zachowały się jedynie trzy), tak zwanych „mamiformes”, przypominających swoim kształtem kobiece piersi. Tego typu naczynia znane są z badań na stanowiskach lądowych i zwykle odkrywane są w kontekście odprawianych przez starożytnych Majów rytuałów.
Te dwa odkrycia dokonane zostały „in situ”. To sformułowanie oznacza, że przedmioty znajdowały się w punkcie pierwotnego umiejscowienia, często w otoczeniu innych zabytków lub materii pochodzenia naturalnego. Na tej podstawie, a także bazując na wiedzy o występowaniu podobnych znalezisk w kontekście rytualnym, uznano depozyt i naczynie z „mamiformes” za dary dla boga deszczu. Już wówczas odkrycia zdawały się sugerować, że obszar jeziora znajdujący się na północ od dzisiejszej Wyspy Flores był ściśle związany z aktywnością rytualną mieszkańców regionu. W celu potwierdzenia tego przypuszczenia członkowie zespołu przeprowadzili w 2021 roku wykopaliska archeologiczne w dwóch sektorach jeziora, które podczas pierwszego sezonu terenowego obfitowały w znaleziska o ewidentnym charakterze rytualnym.
Jezioro Petén Itzá po raz drugi!
Nieco wody upłynęło (!), zanim udało się zrealizować kolejną kampanię terenową. Szczęśliwie, w lipcu 2021 roku zespół badawczy wylądował w Gwatemala City. Tym razem we Flores czekała już sprężarka, do ekipy dołączył Tomasz Skrzypiec – konserwator zabytków, a ponadto, ekspedycja otrzymała wsparcie sprzętowe od firmy XDeep. Plan zakładał krótkie rozpoznanie obszarów o największym potencjale badawczym i przeprowadzenie prac wykopaliskowych w najbardziej obiecujących miejscach. Tę konkurencję w przedbiegach wygrały Wyspa Hospital i rejon na północ od Wyspy Flores, gdzie uprzednio odkryto depozyt i naczynia rytualne. Podczas wstępnego zwiadu opracowano także plan rozmieszczenia zabytków zalegających luźno na dnie, wraz z uwzględnieniem ich głębokości. Już pierwsze zanurzenie potwierdziło, że i w tym sezonie nie będzie czasu na lenistwo...
Najbardziej interesujące zabytki wydobyto i zostały one natychmiast oddane w zręczne ręce specjalisty w dziedzinie konserwacji zabytków archeologicznych. Były wśród nich, między innymi, wyjątkowo duże krzemienne groty. Stanowią one niemałą zagadkę. Odnalezione na północ od wysepki, na łagodnie opadającym stoku, na głębokości około 17 metrów, w towarzystwie naczyń ceramicznych o różnym datowaniu i niejednorodnym przeznaczeniu, same nie mają jasnej ani funkcji, ani chronologii. Ponieważ w jednym miejscu odnaleziono aż trzy sztuki, mogły zostać złożone w ofierze podczas rytuału. Nie można jednak wykluczyć, że znalazły się w wodzie podczas bitwy z 1697 roku, lub w trakcie innego konfliktu zbrojnego, niekoniecznie toczonego z Hiszpanami, o którym źródła pisane milczą. Przypomnijmy: według źródeł główne starcie bitwy majańsko-hiszpańskiej odbyło się na zachód od Flores, a jednak to w okolicy Wyspy Hospital odnaleziono w 2018 roku domniemaną muszlę sygnałową...
Na wschód od wyspy natrafiono na prawdziwe archeologiczne eldorado. Od porastających brzeg wyspy szuwarów, na początkowo mulistym dnie, oraz na twardym, piaszczysto-żwirowym podłożu na głębokości „nastu” metrów – wszędzie odnajdowano spektakularne zabytki. Niestety, większość z nich nie posiadała kontekstu archeologicznego. Powtórzyła się więc sytuacja z 2018 roku: lwia część odnalezionych przedmiotów mogła swobodnie zmienić swoje miejsce na dnie wraz z prądami wodnymi lub falowaniem. Archeolodzy zaś poszukiwali czegoś, co opowie im swoją historię!
Spotkanie z bóstwem
Podczas jednego z zanurzeń odnaleziony został zabytek zupełnie wyjątkowy. Nurkowie stanęli twarzą w twarz z majańskim bóstwem! Na głębokości pięciu metrów ich oczom ukazało się naczynie ceremonialne do palenia wonnych kadzideł z przedstawieniem twarzy Słońca Nocnego – Jaguara Boga Świata Podziemnego. Bóstwo można rozpoznać po cechach charakterystycznych: garbatym nosie oraz ozdobach oplatających oczy i nos. Jedną z nich uważa się za symboliczne przedstawienie sznura będącego częścią narzędzia służącego do rozpalania ognia. Jest to postać związana z rytuałami ognia i często przedstawiana na kadzielnicach, których Majowie używali podczas ceremonii. Wierzyli oni, że dym tlący się z wnętrza naczyń przekazuje prośby i podziękowania w kierunku świata niebiańskiego, zamieszkiwanego przez bogów. Kadzielnica, wydatowana na okres postklasyczny (1000–1697 lata n.e.), stanowi bezwzględne potwierdzenie hipotezy o ceremonialnym użytkowaniu tej części jeziora Petén Itzá. Ponieważ kadzielnica tkwiła częściowo w dnie, postanowiono o założeniu w jej sąsiedztwie wykopu. Skonstruowano do tego celu eżektor. Urządzenie, zasilane w tym wypadku pompą wodną, działa na zasadzie różnicy ciśnień i pozwala badaczom delikatnie i w kontrolowany sposób kopać pod wodą, a ponadto kontrolować materiał, który został pobrany z wykopu, w tym wypadku na specjalnym sicie. Archeolodzy delikatnie wyeksplorowali zabytek, przy okazji monitorując, czy w jego bezpośrednich okolicach nie znajdują się inne „skarby”. W wykopie nie odnaleziono tym razem artefaktów na miarę widowiskowej kadzielnicy. Jej otoczenie i wnętrze przesycone były jednak węglami drzewnymi, natrafiono także na pojedyncze drobne fragmenty ceramiki i krzemieni, a także drewniane koraliki.
Żółwik!
W wodach jeziora znaleziono więcej niezwykłych naczyń i kadzielnic, także bogato zdobionych, niestety – zachowanych fragmentarycznie. Najczulej badacze wspominają jednak ułamek (niestety...) naczynia, którego nóżki miały formę żółwich głów. Jest to znalezisko nie tylko niezwykle sympatyczne, ale także bardzo ważne w kontekście rozważań nad rytuałami. Żółwie do dziś mają dla Majów istotne symboliczne znaczenie. W ich mitologii skorupa żółwia była formą, w jakiej Ziemia wyłoniła się z Pierwotnego Oceanu. Znamy również przedstawienia, na których jest ona ukazana jako miejsce odrodzenia się boga kukurydzy.
Ofiary sensu stricto
Wyspa Hospital nie miała jednak zamiaru przestać zaskakiwać. Na wschód i południowy wschód od wyspy odkryto szczątki ludzkie: cztery czaszki, samotną żuchwę i cztery kości długie. Znane jest powszechnie zamiłowanie Majów do składania ofiar z ludzi. Przywołać w tym miejscu można choćby osławione cenotes, studnie krasowe, owiane legendą misteriów topienia w nich młodych dziewcząt (co jednak nie znalazło potwierdzenia w analizach wydobytych ze Świętej Studni kości, które, jak się okazało, należały w głównej mierze do dzieci płci męskiej). W zaistniałej sytuacji w głowach badaczy natychmiast wykiełkowało pytanie: czy ich znaleziska na pewno znalazły się w jeziorze jako efekt rytuałów? Również i w tym przypadku zostały wykonane analizy, których dokonała ekspertka z zakresu antropologii fizycznej na ziemiach Majów, Verę Tiesler. Dzięki nim wiadomo, że to przede wszystkim młodzi i młodzi dorośli (tylko jedna kość długa należała do dziecka) spoczęli na dnie jeziora w niejednoznacznych, zagadkowych okolicznościach. Tym, co przykuło szczególną uwagę podczas analizy czaszek, był ich kształt. Dla niewprawnego oka wyglądały one anatomicznie naturalnie. Ekspertka ustaliła jednak, że każdy z osobników przeszedł w dzieciństwie modyfikację czaszki. Praktyka ta była bardzo popularna wśród Majów. Główki dziecięce od najmłodszych lat owijane były materiałową taśmą, która miała utrzymywać w odpowiednim miejscu ściskające głowę deseczki. Miały one ograniczać rozrost kości czaszki w miejscach styku, powodując ich nadmierne rozrastanie się w innym kierunku. Najbardziej pożądaną modyfikacją było wydłużenie czaszki w górę, co miało najprawdopodobniej naśladować kolbę kukurydzy. Nawiązywało to w symboliczny sposób do boga kukurydzy. Osoby, których czaszki zostały znalezione w jeziorze Petén Itzá, miały jednak w dzieciństwie deseczki usytuowane z przodu i tyłu głowy. W efekcie zwiększano zarówno wysokość, jak i szerokość, przy jednoczesnym spłaszczeniu czoła.
Odrodzenie wyspy
Północna Gwatemala zdumiewa różnorodnością fauny i flory, ale podczas pierwszego sezonu badawczego samo jezioro okazało się pod tym względem dość ubogie. Podczas nurkowań, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nie widywano właściwie ryb ani innych mieszkańców zbiornika (w przypadku krokodyla to może nawet lepiej...). Przez dwa lata wiele się jednak zmieniło. Jezioro Petén Itzá zawrzało życiem. Do południowego zbiornika powróciły ryby, które tym razem, wraz z krabami, asystowały archeologom przy pracy. Wokół Wyspy Hospital napotykaliśmy liczne, zwykle niewielkie, żółwie. Na gałęziach krzewów i niskich drzew porastających wyspę wygrzewały się iguany, a z powietrza i nabrzeżnych trzcin obserwowało nas wiele egzotycznych ptaków. Także i tutaj tragiczna w skutkach dla ludzi epidemia okazała się zbawiennym oddechem dla przyrody.
Wiele obiektów odkrytych przez ekspedycję Petén Itzá Project trafiło pod wodę wieki temu; niektóre z nich mają setki lat, inne ponad tysiąc i każdy ma ogromną wartość historyczną. Zabytki, które powiązać można z rytuałami, dzieli często ponadtysiącletni odstęp w czasie. To daje nam obraz bardzo trwałego kultu samego jeziora, wody, a także najpewniej Chaaka, boga deszczu. Jezioro Petén Itzá po raz drugi udowodniło, jak wielki potencjał drzemie w badaniach podwodnych jego głębi!