7 minute read
Wraki Dover 2022 - ruszamy na eksplorację !
tekst i zdjęcia: Stefan Panis
Nareszcie! Po dwóch latach zabranych przez pandemię i wynikłe z niej obostrzenia w podróżowaniu znów jesteśmy w drodze do Wielkiej Brytanii. Wszystko za sprawą Richiego Kohlera i jego żony Katy, którzy zorganizowali wyprawę na wraki w rejonie Dover, na którą zaprosili paru dobrych przyjaciół oraz kilka wielkich nazwisk z branży nurkowej. W tej grupie znaleźli się m.in. Edoardo Pavia, Jakub Slama czy Leigh Bishop, by wymienić tylko kilka znamienitych person.
Podczas wyprawy do celów nurkowych wykorzystaliśmy statek „Maverick” z Dover. Było to o tyle przyjemne i łatwe, gdyż wraki znajdują się tu niedaleko brzegu, a po każdym nurkowaniu wracaliśmy do portu. Dwaj lokalni nurkowie Eddie i Brian dołączyli do nas jako przewodnicy i podczas każdego nurkowania dbali o zabezpieczenie opustówki na wraku, tak, aby ułatwić nam wszystkim życie.
Złoty początek
Naszym pierwszym celem był wrak parowego żaglowca Pommerania z 1873 roku, który pływał dla linii Hamburg-Amerika. Statek zatonął w 1878 roku po zderzeniu z barką Moel Elian. Ponieważ jednostka zatonęła w błyskawicznym tempie, to 172 pasażerów i załoga stracili cały swój dobytek, który razem ze statkiem wylądował na morskim dnie.
Razem z moim druhem Eddiem znaleźliśmy się na wraku jako pierwsi. Niestety, ponieważ kilka dni wcześniej wiał silny wiatr ze wschodu, to tym razem widoczność nie była najlepsza. Niemniej dało się nurkować i z pewnością nie był to czas stracony.
Eddie zabrał mnie do ciekawego obszaru, który odkrył podczas poprzedniego nurkowania na tym wraku. Był to pokój noclegowy pierwszej klasy, gdzie wciąż mogliśmy zobaczyć np. toaletę w łazience. Eddie prześwietlał kieszenie piaskowe pod skręconymi stalowymi płytami, kiedy nagle wskazał na błyszczący okrągły obiekt, który od razu rozpoznałem, ponieważ znaleźliśmy taki kilka lat temu – złota moneta! Dokładnie ją obejrzałem i mogłem wyraźnie odczytać napis „dwadzieścia dolarów – 1878”. Było to bardzo rzadkie i unikalne znalezisko! Z kolei pierwsze nurkowanie okazało się niesamowite i nadało ton na kolejne dni wyprawy!
Głęboko w ładowniach
W końcu udało mi się zanurkować na wraku jednostki SS Toward, która od dawna był na mojej liście życzeń. Statek został zbudowany w 1899 roku i po morzu pływał przez kolejnych 16 lat, aż do 31 października 1915 roku, kiedy podczas rejsu z Londynu do Belfastu został zatopiony przez niemiecki okręt podwodny UC-6. Właścicielami wraku są moi przyjaciele Tony Goodfellow i David Knight, którzy nie mają nic przeciwko temu, żeby również inni mogli na nim nurkować.
Z Eddiem zanurzyliśmy się pod wodę jako pierwszy zespół i po zabezpieczeniu opustówki ruszyliśmy na eksplorację wraku. Mniej więcej w połowie wraku znajduje się duża kotwica, która stanowi dobry punkt orientacyjny. Tymczasem mijamy z Eddiem kwatery pasażerskie, gdzie wciąż wyraźnie widać rząd toalet. Bezpośrednio za tym punktem muszą znajdować się pozostałości czegoś, co według mnie było kiedyś jadalnią, ponieważ jest tam piękna mozaikowa podłoga. W tym miejscu znaleźliśmy również srebrne sztućce, co tylko jeszcze bardziej uwiarygadnia moje przypuszczenia. Następnie przepłynęliśmy przez burtę, aby nieco lepiej przyjrzeć się sterowi i śrubie napędowej, która jest do połowy zakopana, ale 2 łopaty wystają ponad dno i są ładnym obiektem do uwiecznienia na kilku zdjęciach... W trakcie drogi powrotnej zauważyliśmy otwartą ładownię i nie mogliśmy się oprzeć, aby nie zajrzeć do środka. Eddie założył poręczówkę, gdyż jest to dość ciasne miejsce pełne osadów, które łatwo jest wzbudzić, co błyskawicznie redukuje widoczność. We wnętrzu orientujemy się, że cała przestrzeń jest wypełniona różnymi ładunkami. W pewnym momencie dostrzegłem połamane skrzynki z butelkami, a chwilę potem Eddie dał mi znak i wskazał na zestaw kół. Po bliższych oględzinach okazało się, że jest to właściwie… kompletny samochód! Koła automobilu wykonane są z drewna i mają gumowe opony, a jak się później okazało, jest to samochód ze stajni Henry'ego Forda, co za znalezisko! Jako że byłem drugi w ładowni, to warunki nie były idealne do robienia zdjęć, ale przynajmniej wiem, gdzie powinienem szukać następnym razem, gdy będę nurkował na tym wraku!
SS Cuvier
W ciągu tygodnia mieliśmy prognozę, która wyglądała naprawdę dobrze w perspektywie nurkowania offshore. Oznaczało to, że musieliśmy płynąć środkiem kanału La Manche pomiędzy Wielką Brytanią a Francją. Zespół podjął decyzję, że celem naszego nurkowania będzie wrak XIX-wiecznej jednostki SS Cuvier. Był to statek pasażerski zbudowany w 1883 roku, który zatonął po kolizji ze statkiem SS Dover w marcu 1900 roku. W katastrofie zginęło łącznie 26 osób.
Schodząc po opustówce, szybko zauważyliśmy, że widoczność jest znacznie lepsza niż na wrakach położonych bliżej brzegu, które odwiedziliśmy kilka dni wcześniej. Biorąc pod uwagę wiek tego wraku, zdumiało mnie to, że nadal znajduje się w tak nienaruszonym stanie! Opustówka spadł na śródokręcie, gdzie zajrzeliśmy do pomieszczeń mieszkalnych pierwszej klasy, nadal z kilkoma pomieszczeniami nad głową, które można spenetrować i poszperać... Przesuwając się w kierunku rufy, zanurzyliśmy się do ładowni. Tutaj wszędzie, gdzie tylko spojrzeliśmy, znajdowała się ceramika. Większość przedmiotów była ręcznie malowana i miała stempel, który wskazywał, że zostały wykonane w Maastricht w Holandii. Zauważyliśmy też niebieską obręcz wystającą z piasku i od razu wiedziałem, że to naczynia należące do linii żeglugowej, naprawdę rzadkie znalezisko! Tuż obok znaleźliśmy jeszcze dwa kubki z pięknym logo firmy Liverpool, Brazil & River Plate. Ponieważ wrak leży na maksymalnej głębokości 46 metrów, to czas leci na nim nieubłaganie. Dlatego po przyjemnym czasie spędzonym na eksploracji, rozpoczęliśmy naszą drogę ku powierzchni przez przejrzyste wody kanału.
Wisienka na torcie
Po całej wyprawie miałem szczęście zostać na miejscu trochę dłużej i wybrać się na kolejne nurkowanie z Eddiem i Davidem, który zlokalizował dziewiczy wrak żaglowca. Ci z Was, którzy znają mnie już trochę doskonale wiedzą, że od chwili, gdy usłyszałem o tym, gdzie będziemy nurkować, po prostu nie mogłem się doczekać!
Wskakujemy do wody i gdy kierujemy się w stronę dna, szybko dociera do mnie, że widoczność jest naprawdę dobra. Po chwili jesteśmy już na wraku i nie wiem, od czego mam zacząć! Mijamy sporą kotwicę, a całe dno wokół wraku jest po prostu zasypane artefaktami. Tuż obok kotwicy znajdujemy kilka szklanych naczyń, takich jak kieliszki i piękna karafka. Robię kilka zdjęć i ruszamy dalej, bo cały wrak czeka na odkrycie.
Kierujemy się powoli w stronę rufy, oglądając pokład i drewniane belki, które wciąż są w zaskakująco dobrym stanie. W pewnej odległości od wraku odkrywamy kompletny miedziowany ster, który jest zachowany wprost w idealnym stanie! Jest w stu procentach kompletny i ma nawet pintele oraz mechanizm łączący go ze statkiem, czego nigdy wcześniej nie widziałem na żadnym wraku żaglowca!
Sam obszar w pobliżu rufy jest również bardzo interesujący. To właśnie tutaj znalazłem mały dzwon (tylko po to, aby ujawnić numer -5) i kilka mosiężnych pierścieni na serwetki, które prawdopodobnie pochodzą ze statku, i nie stanowiły części ładunku.
Pod koniec nurkowania Eddie odkrył kilka lamp naftowych i o dziwo nawet kruche szkło osłaniające płomień przetrwało zatonięcie żaglowca!
Wartą wspomnienia ciekawostką jest z pewnością fakt, że w czasie pisania tego artykułu, podczas jednego z kolejnych nurkowań udało się odnaleźć dzwon okrętowy. Niestety nie znaleziono na nim nazwy jednostki ani niczego, co mogłoby pomóc w identyfikacji i ustaleniu tożsamości wraku. Śledztwo jest zatem w toku i kto wie, jakie będą jego efekty? Na tę chwilę zespół uważa, że wrak stanowi pozostałość po francuskiej jednostce. Mam nadzieję, że kolejne nurkowania pozwolą rozwikłać tę tajemnicę, a zebrany materiał pozwoli napisać osobny artykuł, w którym postaram się jak najlepiej przybliżyć wrak, jego historię oraz nurkowanie na nim.