13 minute read
Tomasz Płociński - wywiad
rozmawiał: Paweł Tworek
Cykl wywiadów z polskimi fotografami podwodnymi nie byłby kompletny, gdyby nie pojawił się w nim Tomasz Płociński, którego zdjęcia od lat ukazują nam piękno czekające w na nurków w głębinach. Dlatego serdecznie zapraszam do zapoznania się z jego historią i tym, co miał mi do powiedzenia.
Czy pamiętasz, jak doszedłeś do fotografii podwodnej, czy pamiętasz swój pierwszy raz?
Oczywiście, że pamiętam! To pamięta chyba każdy. Ja swoją przygodę z fotografią podwodną zacząłem już ładnych parę lat temu – w 2011 r. kupiłem swój pierwszy aparat i to był taki moment, kiedy nurkowanie samo w sobie przestało mnie bawić, a świat podwodny był na tyle piękny i wspaniały, że chciałem go pokazać nienurkującej części mojej rodziny. Kupiłem prosty zestaw – kompaktowy aparat z plastikową obudową Olympusa, z lampami błyskowymi i skoczyłem od razu na głęboką wodę. Dosłownie, gdyż pojechałem na safari nurkowe razem z Piotrem Stósem i zacząłem fotografować pod wodą.
Czy pamiętasz swoje pierwsze doświadczenie z aparatem fotograficznym?
Jasne, chyba jak niemal każdy robiłem zdjęcia okazjonalnie, w trakcie różnych imprez etc., ale to wszystko działo się hobbystycznie w erze przed-smartfonowej, a nawet zanim upowszechniły się telefony komórkowe. Wtedy nie było tak jak teraz, że każdy, kto ma telefon, aspiruje do miana fotografa. Natomiast jeżeli pytasz, czy w jakikolwiek sposób pociągała mnie fotografia powierzchniowa to… Nie. Od razu wciągnął mnie wielki błękit.
W takim razie co motywuje Cię do robienia zdjęć podwodnych?
Świat ukryty pod lustrem wody jest wspaniały. Piękny i kolorowy. Poza tym jest to dość unikatowe hobby, które uprawia wielu ciekawych ludzi. Przy okazji nurkowania odkrywasz nowe miejsca i nieznane Ci wcześniej stworzenia. Fotografia podwodna to nie jest tylko i wyłącznie samo robienie zdjęć. Ważna jest cała otoczka, atmosfera, wyjazdy i wszystko, co się z tym wiąże. To jest szukanie miejsc, gdzie możesz sfotografować coś ciekawego, czego jeszcze wcześniej nie miałeś okazji uchwycić obiektywem. Nurkowanie to takie hobby, które co prawda nie zamienia się jeszcze w styl życia, bo nie wyjeżdżam tak często, jakbym chciał, ale to jest nie tylko robienie zdjęć.
Jako fotografowie czerpiemy inspirację z różnych źródeł, co lub kto był największą inspiracją dla Twojej fotografii podwodnej?
W czasach, gdy rozpoczynałem swoją przygodę z fotografią podwodną, nie było zbyt wielu wzorców do naśladowania, natomiast największe wrażenie wywarli na mnie Piotr Stós i Irena Stangierska. Miałem przyjemność poznać Irenę i Piotra na samym początku i to bardzo mi pomogło. W tamtych czasach żadne z nich nie miało swojej strony internetowej i ich zdjęcia pojawiały się tylko w różnych czasopismach. Dopiero kiedy poznałem Irenę i Piotra na safari fotograficznym, zobaczyłem ich warsztat. To, jak robią zdjęcia, jak je potem klasyfikują i obrabiają. Po tym, jak miałem szansę uczyć się tego warsztatu od nich, mogę powiedzieć, że to wszystko sprawiło, iż są moimi mentorami.
Co w zdjęciu jest najważniejsze, czego szukasz, kiedy robisz swoje zdjęcia?
Żeby wyszło (śmiech). Co wbrew pozorom nie jest takie proste i oczywiste. Tu jest trochę prawdy w pytaniu o to, co odróżnia fotografa amatora od profesjonalisty. Fotograf profesjonalny np. „ślubny”, w czasie pracy dostrzega jakiś moment, przykłada oko do aparatu i robi zdjęcie. I to jest „TO” zdjęcie, jedno z dwudziestu, które zrobi w trakcie imprezy i każde z tych dwudziestu będzie wyjątkowe. Mówimy o ludziach z najwyższej półki, tych, którzy mają za sobą tysiące podobnych imprez i oni widzą tę chwilę, potrafią ją jakoś wyczuć i rozpoznać – są gotowi. Fotograf hobbystyczny najczęściej dopiero szuka tej chwili i tego momentu, bo w fotografii są one niesłychanie ważne. Nie tylko to, czy zdjęcie jest ostre i dobrze naświetlone, ale przede wszystkim to, jaką historię opowiada. Do tego pod wodą nie możesz podpłynąć do rybki i powiedzieć „ej weź się przesuń albo zrób jakąś fajną minę”. Trzeba szukać tego momentu i zrobić kilka lub kilkadziesiąt zdjęć, a dopiero potem wybierać te, które wyszły. O tym dowiadujesz się dopiero na etapie postprodukcji, bo dopiero wtedy jesteś w stanie ocenić, że to szukanie się udało.
Jak można pomóc w tych poszukiwaniach? Czy wchodząc do wody, masz wcześniej plan i pomysł na konkretne zdjęcie?
Zdecydowanie tak. Na początku zachowywałem się tak, jak japońscy turyści na wakacjach – zrobionych trzy tysiące zdjęć tego, co jest widoczne po drodze. To oznacza w zasadzie prawie trzy tysiące zdjęć do wywalenia. Teraz podchodzę do sprawy inaczej. Użyję tu pewnej analogii – gdybym chciał zrobić zdjęcie wieży Eiffla, to najpierw studiuję, z jakiego kąta zdjęcie wyjdzie najlepiej, o jakiej porze dnia i jakim obiektywem fotografować, żeby uchwycić to, co bym chciał. Tak samo jest w fotografii podwodnej. W tej chwili pomysły polegające na tym, że ktoś zabierze aparat pod wodę z grupą rekreacyjnych nurków i przy okazji zrobi jakieś fajne zdjęcie, to jest nieporozumienie. Jeżeli jadę na nurkowanie, to najczęściej towarzyszy mi jeden partner, również fotograf. Wcześniej ustalamy temat, plan nurkowania, głębokości i czasy, ale również to, kto i jak komu pozuje, a także rodzaj ujęć. Staramy się zaplanować również nurkowanie tak, żeby przypadkowe osoby nie wpływały nam w kadr. Podobnie podchodzimy do fotografii zwierząt – polegamy na wiedzy przewodnika, który pomaga nam znaleźć na przykład ślimaka, ale potem zostajemy na miejscu i robimy tyle zdjęć, żebyśmy mogli wybrać jedno ze stu, które wyszło.
Które miejsce jest Twoim ulubionym do nurkowania i czy jest to też Twoje ulubione miejsce do fotografowania pod wodą?
Na to pytanie odpowiem tak – jest to każde miejsce, gdzie jeszcze nie byłem. Te, które już znam, z których mam już zdjęcia, nie są dla mnie niczym nowym. Co prawda zawsze znajdę jakiś świeży motyw czy temat na wraku, na którym byłem wiele razy i każde zdjęcie będzie inne, inaczej zrealizowane, ale wydaje mi się, że jest jeszcze tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia i do fotografowania, że to najbardziej ulubione jest jeszcze przede mną.
Gdybyś mógł sfotografować jedną rzecz lub miejsce, co lub gdzie by to było?
Jednym z tych miejsc na pewno mogłaby być Silfra w Islandii. Nurkowanie tam od zawsze było moim marzeniem. Teraz kiedy oglądam zdjęcia ciekawych obiektów zrobionych w różnych zakątkach świata i widzę unikatowe zdjęcie konika morskiego lub rzadkiego ślimaka, to wydaje mi się, że tym wyjątkowym miejscem mogłoby być właśnie to, gdzie będę miał szansę zrobienia takiej unikalnej fotografii. Wychodzi na to, że nie samo miejsce jest istotne, ale temat i możliwości, jakie potrafi zaoferować.
A czym jest to jedyne wyjątkowe zdjęcie, o którym mówisz?
Jako inżynier i naukowiec powiem tak. Można zrobić test. To jest takie zdjęcie, że jakbyś miał w galerii internetowej sto zdjęć, które byś przewijał w tempie dwie dziesiąte sekundy na zdjęcie, to gdy dojdziesz do tego wyjątkowego zdjęcia, będziesz wiedział, że to jest właśnie to. Miejsce, w którym się zatrzymasz i nie będziesz chciał przejść dalej do następnych fotografii.
Masz za sobą wiele różnych projektów fotograficznych, z którego jesteś najbardziej dumny, a który dał największą satysfakcję?
Najważniejszym osiągnięciem jest chyba założenie strony fotografpodwodny.pl. Czegoś takiego w naszym kraju wcześniej nie było, a towarzystwo naszych fotografów podwodnych było bardzo rozproszone. Na pierwszym safari fotograficznym było nas może ze trzy osoby, z czego jedna początkująca i myślałem, że jestem trochę sam. Wydawało mi się, że fotografów podwodnych nie ma zbyt wielu, natomiast po kilku latach okazało się, że jest ich całkiem sporo. Co jakiś czas spotykam kolejnego fotografa, który pokazuje mi świetne zdjęcia. Zawsze zadaję wtedy pytanie „słuchaj, gdzie Ty pokazujesz swoje zdjęcia?” Najczęściej słyszę, że nigdzie. Większość robi zdjęcia do szuflady. Niektórzy z nich mają plan, że może na stare lata, na emeryturze zabiorą się za te zdjęcia i wydadzą jakiś album. Patrząc na to, że na świecie praktycznie w każdym kraju jest dużo takich miejsc i stron, które zrzeszają fotografów, uznałem, że już najwyższa pora, aby stworzyć coś podobnego w Polsce. Uważam, że to jest spory sukces, bo mamy na stronie już ponad czterdziestu fotografów i ciągle pojawiają się nowi. To środowisko cały czas rośnie i się rozwija.
Powiedz, zdaniem instruktora fotografii podwodnej, jakie umiejętności musi posiadać każdy podwodny fotograf?
Przede wszystkim, są to umiejętności nurkowe. Ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z nurkowaniem i właśnie skończył podstawowy kurs, a następnie bierze do ręki aparat fotograficzny i zaczyna robić zdjęcia, to nie jest dobre połączenie. Nurkowanie z aparatem jest bardzo specyficzne. Jest to trochę tematem tabu, podobnie jak nurkowanie solo, ale uważam, że osoba nurkująca z aparatem powinna być przygotowana do nurkowania indywidualnego – nie namawiam wszystkich do nurkowania solo, ale do przygotowania się do samodzielności. Do bycia niezależnym od partnera nurkowego. Nurkując z partnerem, również fotografem, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest to zazwyczaj osoba zachowująca się, jak „klasyczny kursowy” partner nurkowy. Fotograf pochłonięty fotografowaniem czteromilimetrowego ślimaka w trybie makro jest mniej obecny i uważny. Możesz mu świecić latarką, rzucać kamieniami i sygnalizować rezerwę będąc w odległości pięciu metrów, a on może tego po prostu nie zauważyć. Oprócz tego ważne jest umiejętne planowanie nurkowania, nawigacja, bo trzeba jakoś wrócić na brzeg lub łódkę, zarządzanie gazem i czasem bezdekompresyjnym lub dekompresyjnym, bo to różnie bywa. Oczywiście pływalność też jest niesłychanie ważna.
Podsumowując, co uważasz za największe wyzwanie w robieniu zdjęć podwodnych i jak sam poradziłeś sobie z tym wyzwaniem?
Największym wyzwaniem jest odpowiedzenie sobie na pytanie „gdzie się kończą moje umiejętności, a gdzie zaczynają się ograniczenia mojego sprzętu fotograficznego?”. Zauważyłem tendencję do obwiniania swojego sprzętu za złą jakość zdjęć. Taki fotograf wydaje sporo kasy na nowy i lepszy sprzęt, nie zdając sobie sprawy z tego, że przyczyna leży gdzie indziej i że chodzi bardziej o jego własne umiejętności, a raczej ich braku lub niewystarczające doświadczenie. Oczywiście zdarza się i tak, że ta wina leży po stronie sprzętowej, bo środowisko typu jaskinia albo wraki lub fotografia super makro wymaga jednak wyjścia poza prosty standard sprzętowy i inwestycji w obiektywy, soczewki i światła. Oczywiście ten dodatkowy sprzęt wymaga również dodatkowej wiedzy na temat tego specyficznego sposobu fotografowania i koło się zamyka. Ja sobie z tym poradziłem metodą prób i błędów. Nie ma się co wstydzić tego, że sam się zapędziłem w jakiś fotograficzny zaułek i żeby w nim nie zostać, pytałem po prostu bardziej doświadczonych kolegów.
W tej serii wywiadów mam taką tradycję, że pytam każdego o jakąś zabawną anegdotę, która wydarzyła się podczas pełnej zakrętów ścieżki, jaką jest fotografia podwodna… Jak było u Ciebie?
Nurkowałem z nowo poznanym kolegą fotografem w Morzu Czerwonym, który akurat robił zdjęcia gorgonii (Gorgonacea). Jako dobry i świadomy partner fotografa zacząłem pozować i ustawiłem się odpowiednio na planie, tak, żeby kolega miał ładnego modela i fajny obiekt w tle. Kolega zrobił tyle zdjęć, ile potrzebował i zaczął się zbierać. No to ja mu pokazałem, że teraz moja kolej, że będę robił zdjęcia i żeby się trochę przesunął i odpowiednio ustawił, to mu zrobię fajne zdjęcie. Kolega zrobił jakiś dziwny ruch rękami i ramionami, tak, jakby się żachnął i odpłynął. Już na powierzchni zwraca się do mnie z lekką awanturą – no fajnie, że jak robiłem zdjęcia, to mi wpłynąłeś w kadr i zapozowałeś, ale dlaczego wyganiałeś mnie z miejscówki? To ja go wtedy pytam, jak już zrobiłeś zdjęcia i pokazałem Ci, że teraz moja kolej i że chciałbym, żebyś mi pozował, to dlaczego pokazujesz mi pod wodą akurat ten palec?
Inną sytuacją, która zapadła mi głęboko w pamięci i do dziś jest emocjonującym wspomnieniem, było fotografowanie rekinów. Nurkowanie wykonaliśmy w parze i wszystko było dograne. Każdy z nas wiedział to, że musi być w pionie i kontrolować swoje 180° pola widzenia, rekiny podpływają, robimy sobie z nimi zdjęcia, ja koledze, a kolega mi. Pod koniec nurkowania mój partner nurkowy, który pożyczył lampy po to, żeby jeszcze podpłynąć do rafy i zrobić parę zdjęć pokazuje mi, że to ten moment i żebym płynął za nim. Wszystko ok, tyle że między nami jest pewna subtelna różnica – ja jestem pracownikiem naukowym pracującym głównie zza biurka, a mój partner nurkowy jest w typie mistrza triathlonu oraz zwycięzcy potrójnego Iron Mana. Oczywiście za tym poszły różnice w zużyciu gazu. Dość szybko dotarło do mnie, że nie tylko kolegi nie dogonię, ale że w takim tempie nie wystarczy mi gazów na bezpieczny powrót. Pokazałem więc partnerowi, że poczekam. Po jakimś czasie mój partner rozpoczął powrót. Tu małe wyjaśnienie, łódki, z których pokładu nurkowaliśmy, są zazwyczaj zaparkowane w tej lokalizacji w specyficzny sposób i cumują jedna do drugiej obok siebie. Jeżeli któraś łódka, zacumowana bliżej do rafy skończy swój plan na dany dzień, to rzuca cumy i robi się małe zamieszanie, bo łodzie zmieniają swoje pozycje. Tak było i tym razem. Na piątym metrze pod powierzchnią zorientowałem się, że naszej łodzi nie ma w tym miejscu, gdzie ją zostawiliśmy. W moich butlach 20 bar, a partner jest już w zasięgu wzroku, ale jeszcze nie przy mnie. To był ten moment, gdy musiałem złamać zasady nurkowania w obecności rekinów – zostałem sam, na niewielkiej głębokości i wtedy to się stało… mój partner zrobił mi piękne zdjęcie, ukazujące, jak rekin podpływa do mnie od tyłu. Ja z kolei zrobiłem odlotowe zdjęcie rekina po tym, jak ten mnie wyprzedził. Na szczęście nie zdecydował się na sprawdzanie, jak smakują moje płetwy czy nogi, ale zwyczajnie zawrócił i popłynął centralnie na mnie. Rekina udało się odpędzić portem od obiektywu, partner dołączył i zakończyliśmy nurkowanie, wskakując do pontonu, prawie jak pingwiny na swoją krę. Była adrenalinka, suchy skafander pozostał suchy, a miłe wspomnienia oraz bardzo szczegółowe zdjęcie pokazujące dokładnie ampułki Lorenziniego na pysku rekina zostały ze mną.
Kiedyś pojechaliśmy większą ekipą na nurkowanie na „Koparkach”. Trzech fotografów i modelka. Mój aparat odmówił współpracy, więc jeden z kolegów pożyczył mi swój sprzęt. Miał fajny zestaw, w którym ostrość była ustawiona na obraz pozorny i nie trzeba wówczas polegać na autofocusie. Kolega przygotował zestaw i poszliśmy pod wodę. Koleżanka pozowała dzielnie. Chłopaki po godzinie nurkowania wymiękli z zimna, a ona jeszcze walczyła, pomimo widocznych drgawek. Nurkowanie trwało ok. 1,5 godziny i naprawdę zrobiłem wiele ciekawych ujęć. Na powierzchni okazało się, że wszystkie są nieostre! Kolega ustawił co prawda ostrość na obraz pozorny, ale potem zmienił baterię i ustawienie się zresetowało. Ja nie byłem w stanie ocenić pod wodą tej drobnej różnicy. Spędziliśmy fajnie czas, szkoda, że bez dobrych ujęć. Czasem w fotografii tak już bywa, człowiek uczy się na błędach i to daje motywację do dalszego rozwoju.