3 minute read

Esox lucius - mieszkańcy podwodnej Polski

tekst i zdjęcia: Paweł Żołynia

Jednym z czynników motywujących nurków, aby zanurzyć się właśnie w tym, a nie innym akwenie, jest z pewnością ilość podwodnego życia, którą ów zbiornik może się poszczycić. Jestem przekonany, że bardzo często wraz z rozwojem i uzyskiwaniem kolejnych uprawnień nurkowych, powyższy aspekt staje się mniej istotny i schodzi na dalszy plan. Jednak czy nie przyjemniej spędza się czas na nurkowaniu w towarzystwie podwodnych mieszkańców?

Król polskich wód napotkany podczas nurkowania

Fot. Paweł Żołynia

Zanurzając się w polskich wodach, niezależnie czy jest to rzeka, jezioro czy morze, wielokrotnie nie oczekujemy żadnych fajerwerków, albo też nie wiemy czego się spodziewać i błędnie zakładamy, że będzie zimno, pusto i do domu daleko. Natura bywa jednak zaskakująca i często sprawia, że powyższe popularne w naszym środowisku zdanie, nijak ma się do rzeczywistości.

Młody szczupak w podwodnym lesie

Fot. Paweł Żołynia

Z pewnością każdy z nas wiele razy słyszał pytanie – „tam w ogóle jest co oglądać?”, które padało z ust osób, którym podwodny świat polskich akwenów jest obcy, gdyż postrzegają go przez pryzmat tego, co widać z powierzchni lub swoich doświadczeń z nurkowań w cieplejszych zakątkach świata, gdzie życie jest bardziej bujne i barwne, a wody błękitne i przejrzyste. Nasze rodzime wody są bardziej wymagające i zasadniczo nie tętnią życiem aż w takim stopniu, jednak zdarza się i tak, szczególnie podczas nurkowań nocnych, że ilość i różnorodność wszelkich stworzeń jest niewyobrażalna.

Podwodne spotkanie z dorodnym okazem szczupaka

Fot. Paweł Żołynia

Dla mnie, osoby, która uwiecznia podwodny świat za pomocą aparatu fotograficznego, spotkania na przykład z Esox lucius w otoczeniu powalonego drzewa, jest niczym innym, jak darem od losu, który trzeba przyjąć i należycie wykorzystać. Podobne doświadczenia miało wielu z nas. Często jest to pierwszy temat, który po wyjściu z wody pojawia się podczas rozmowy. Fotografowanie takich obiektów wymaga, delikatnie mówiąc, wielu zabiegów. Pod wodą to ja jestem gościem i niekoniecznie ów napotkany gospodarz akwenu, może życzyć sobie, aby utrwalać jego wizerunek i rozpowszechniać dalej np. w mediach społecznościowych. Jednak, jeżeli dopisze nam szczęście i spotkany okaz będzie w dobrym humorze oraz skory do pozowania, to oszałamiający efekt jest gwarantowany!

Moment wytchnienia od tłumu nurków chętnych na wspólne zdjęcie

Fot. Paweł Żołynia

Widząc szczupaka, który jest słusznych rozmiarów i posiada na swoim ciele blizny po ugryzieniach ze strony większego osobnika, które dokumentują jego szlak bojowy i odbyte starcia, w myślach zaczynam się zastanawiać, jak wielki musiał być napastnik i dlaczego się przede mną ukrywa? Dlaczego to właśnie jego nie jest dane mi uwiecznić na zdjęciu?

Dobrze jednak wiem, że nie można mieć wszystkiego i cieszy mnie każdy napotkany okaz. Zwłaszcza że w perspektywie ostatnich kilkunastu lat odwiedzania polskich akwenów, muszę ze smutkiem przyznać, iż te spotkania są coraz rzadsze. Dlatego każde jedno wywołuje uśmiechem na mojej twarzy.

This article is from: