Kurier Plus - e-wydanie 20 sierpnia 2022

Page 8

W tym szczególnym dniu Polonia z³¹czy siê w ho³dzie dla Genera³a Kazimierza Pu³askiego, bohatera Rewolucji Amerykañskiej, który zgin¹³ w bitwie pod Savannah w Georgii w paŸdzierniku 1779 roku. Niew¹tpliw¹ atrakcj¹ tegorocznej parady bêdzie Miss Œwiata, Karoli na ParadaBielawska.ruszy od skrzy¿owania Pi¹tej Alei z 39th Street o 12: 30 i przemaszeruje na czele z Gwardi¹ Honorow¹ Nowojorskiej Policji i Stra¿y Po¿arnej, która bêdzie wiod³a Paradê do skrzy¿owania z 54th Street.Tradycyjny bankiet Parady Pu³askiego odbêdzie siê w sobotê, 17-go wrzeœnia o godzinie 18: 00 w Hotelu Marriott Marquis, znajduj¹cym siê w samym sercu Times Square (adres: 1535 Broadway, New York). Na bankiecie równie¿ bêdzie obecna Miss Œwiata, Karolina Bielawska. W sprawie rezerwacji prosimy kontaktowaæ siê z Jadwig¹ Kopala (908) 764-7810, e mail: jadziaheidipulaski@gmail.com Prezydent komitetu Parady Pu³askiego Richard D. Zawisny z dum¹ og³asza, ¿e 2-go paŸdziernika o godz. 9:00 rano odbêdzie siê Msza Œwiêta koncelebrowana, której przewodzi³ bêdzie Ks. Biskup Witold Mroziewski, Biskup pomocniczy Diecezji Brooklinskiej. ➭ 6 85. doroczna Parada Pu³askiego odbêdzie siê w niedzielê, 2-go paŸdziernika 2022 roku w Nowym Jorku. Nowojorska Pi¹ta Aleja ponownie zostanie zamkniêta dla ruchu publicznego. Od 12:00 do 18:00 serce Manhattanu bêdzie bi³o w rytm Mazurka D¹browskiego. ➭ 12 paŸdziernika 85 Parada Pu³askiego

NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS KURIER POLISH WEEKLY MAGAZINE NUMER 1458 (1758) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 20 SIERPNIA 2022

8 ➭ Dla cia³a i dla ducha – str. 9 ➭ Fastfood- œmiercionoœne zauroczenie – str. 15 ➭ Social Security, gdy nie pracowa³eœ w USA – str. 17 ➭ W ¿o³nierskim rytmie – str. 20 PE£NE WYDANIE KURIERA W INTERNECIE: WWW.KURIERPLUS.COM Karolina Bielawska Miss Œwiata i goœæ specjalny 65 Parady Pu³askiego. McAllister County Park. Po rewizji w domu Donalda Trumpa republikanie wzywaj¹ do zniszcze nia FBI. Na wojnie za Trumpa Tomasz Bagnowski F OT . W ERONIKA K WIATKOWSKA

2

➭ Czym jest azbest? – str. 5 ➭ Tajemnica doliny rzeki Nahanni – str

Agenci œledczy w posiad³oœci Trumpa na Florydzie odkryli 11 pudel z rz¹dowymi dokumentami, które by³y prezydent mia³ za braæ ze sob¹ opuszczaj¹c Bia³y Dom, po przegranych wyborach o drug¹ kadencjê. W wiêkszoœci by³y to materia³y oznaczone ja ko œciœle tajne, lub poufne. Do rewizji w Mar a Lago dosz³o w zwi¹zku z jednym ze œledztw, w które zamieszany jest Trump. W tym przypadku chodzi o potencjalne z³a manie regulacji dotycz¹cych przechowywania rz¹dowych dokumentów, o których mówi tzw. Espionage Act, czyli federalne prawo an tyszpiegowskie. Nakaz rewizji w domu Trumpa autoryzowa³ osobiœcie prokurator ge neralny i jednoczeœnie szef Departamentu Sprawiedliwoœci Merrick Garland. Zosta³ on odtajniony ze wzglêdu na du¿y kaliber spra wy i fakt, ¿e do przeszukania dosz³o w rezy dencji by³ego prezydenta. Wynik rewizji wskazuje na to, ¿e Trump przetrzymywa³ taj ne materia³y niezgodnie z regulacjami, w miejscu gdzie nie by³o odpowiednich za bezpieczeñ i dostêp do nich mog³y uzyskaæ osoby do tego niepowo³ane. Co by³o w dokumentach odkrytych w do mu Trumpa dok³adnie nie wiemy. Ró¿ne amerykañskie media, powo³uj¹c siê na anoni mowych informatorów zwi¹zanych ze œledz twem, pisz¹ o materia³ach dotycz¹cych pre zydenta Francji Emmanuela Macrona, doku mentach, w których wymieniany jest Roger Stone, by³y bliski wspó³pracownik Trumpa skazany na trzy lata wiêzienia i u³askawiony przez niego, a „Washington Post” utrzymuje, ¿e byly tam równie¿ materia³y dotycz¹ce bro ni atomowej.Rewizjai odkrycie rz¹dowych dokumen tów nie oznaczaj¹ jeszcze, ¿e Departament Sprawiedliwoœci oskar¿a Trumpa o dokona nie przestêpstwa. Na razie prowadzone jest œledztwo. By³y prezydent utrzymuje, ¿e nie z³ama³ ¿adnego prawa, a wszystkie dokumen ty, które znajdowa³y siê w Mar a Lago, zosta ³y przez niego odtajnione, zgodnie z przys³u guj¹cymi mu uprawnieniami. Po tym, ¿e Trump rzeczywiœcie odtajni³ materia³y nie ma ¿adnego œladu. Nawet jed nak jeœli faktycznie to zrobi³ wydaj¹c np. ustn¹ deklaracjê, to i tak móg³ z³amaæ prze pisy, które reguluj¹ w jaki sposób doku menty takie maj¹ byæ przechowywane i udostêpniane.

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com2

ZDJÊCIA

ZOSIA

Dowodem tego s¹ kolejki i czas oczeki wania dochodz¹cy do godziny. Pocz¹tkowo, w zwi¹zku z obostrzenia mi sanitarnymi, maseczkami itp. by³a to sprzeda¿ wy³¹cznie na wynos. Obecnie mo¿na delektowaæ siê pizz¹ „nie z tej zie mi” na miejscu przy kilku stolikach. : ZELESKA-B i piknik wolnoœci religijnej Józefa Pi³sudskiego w Ameryce 138 Greenpoint Ave., Brooklyn NY 11222 30 sierpnia (wtorek) o godzinie 18:00 zapraszamy na wyk³ad prof. S³awomi ra £ukasiewicza pt.”Polscy sowietolo dzy na emigracji – szkic do portretu”. Tematem wyk³adu bêd¹ losy polskich sowietologów, którzy w 1939 roku zmu szeni byli opuœciæ Polskê, jak równie¿ m³odego pokolenia znawców Zwi¹zku Sowieckiego, wykszta³conych ju¿ na Za chodzie. W tej pierwszej grupie znaleŸli siê m.in. Wiktor Sukiennicki, Ryszard Wraga (Jerzy Niezbrzycki), w drugiej zaœ m.in. Zbigniew Brzeziñski, Leopold £a bêdŸ czy Adam Ulam. Dzisiaj gdy coraz czêœciej mówi siê o kolejnej zimnej woj nie, szczególnie warto siêgaæ po ich doro bek i badaæ ich losy. Profesor S³awomir £ukasiewicz, dr hab., prof. KUL, historyk, politolog i eu ropeista. Laureat Fulbright Senior Award 2019/2020, associate Davis Center for Russian and Eurasian Studies, Harvard University. 2015-2019 dyrektor Instytutu Europeistyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Paw³a II. W latach 2005-2021 historyk w lubel skim oddziale Instytutu Pamiêci Narodo wej, gdzie koordynowa³ program badaw czy dotycz¹cy dziejów polskiej emigracji politycznej okresu „zimnej wojny”. Jego zainteresowania badawcze obej muj¹ historiê emigracji polskiej i emigra cji œrodkowoeuropejskich w okresie zim nej wojny, zwi¹zanych z nimi operacji wywiadowczych, historiê idei, koncepcje integracji europejskiej, historiê polskiej historiografii i sowietologii. Profesor opublikowa³ m.in. Poland, w: East Central European Migrations during the Cold War. A Handbook, red. An na Mazurkiewicz (Münich: The Gruyter Oldenbourg 2019); Third Europe: Polish Federalist Thought in the United Sta tes, 1940-1971 (Helena History Press, 2016), Partia w warunkach emigra cji. Dylematy Polskiego Ruchu Wolno œciowego „Niepodleg³oœæ i Demokracja” (ISP PAN, IPN: 2014). ❍ Publikujemy bo inicjatywa ciekawa i warta polecenia. Data: 21 sierpnia (niedziela) Miejsce: Ogrody przy Papieskim Wydziale Teologicznym we Wroc³awiu Godzina: 11:00 22 sierpnia przypada Miêdzynarodowy Dzieñ Upamiêtniaj¹cy Ofiary Aktów przemocy ze wzglêdu na religiê lub wyznanie. Jest to okazja do globalnego infor mowania o skali przeœladowañ na œwiecie i podnoszenia œwiadomoœci spo³eczeñ stwa w zakresie ochrony wolnoœci religijnej. Z tej okazji 21 sierpnia br. o godzinie 11: 00 we Wroc³awiu odbêdzie siê plene rowa konferencja prasowa, zorganizowana przez Stowarzyszenie Polskich Me diów, na zlecenie Laboratorium Wolnoœci Religijnej. Po konferencji zapraszamy na Piknik Wolnoœci. Oba wydarzenia odbêd¹ siê w Ogrodach przy Papieskim Wydziale Teologicznym we Wroc³awiu. Od pewnego czasu kulinarn¹ atrakcj¹ Greenpointu sta³a siê wyœmienita piz za wypiekana na drewnie w kamiennym przewo¿nym piecu.

www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 3 Zofia Doktorowicz-K³opotowskaki Maria Bielski, Andrzej Józef WeronikaKrzysztofCzes³awMa³gorzataD¹browski,Ka³u¿a,Karkowski,K³opotowski,Bo¿enaKonkiel,Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska Zosia ¯eleska-BobrowskiJohnTapper Zofia Doktorowicz-K³opotowskaAdamMattauszek : 176 Java PokójBrooklyn,StreetNY11222numer10 : (718) 389-3018 (718) 389-0134 : :kurier@kurierplus.comwww.kurierplus.com NEW YORK PENNSYLVANIA CONNECTICUT NEW JERSEY MASSACHUSETTS A sta³o siê to za spraw¹ Anthony Fidu cia. Pomys³ obwoŸnej pizzy zrodzi³ siê podczas pandemii, kiedy wszystkie re stauracje by³y zamkniête. M³ody Sycylijczyk z pochodzenia, po stanowi³ skorzystaæ z goœcinnoœci dyrekto ra Domu Œw. Franciszka – Josepha Cam po i otworzy³ w³asny biznes gastronomicz ny przed jego posesj¹ na 132 Eagle Street. W ka¿dy pi¹tek w godzinach od 5 do 9 wieczorem serwuje on dziesiêæ rodzajów pizzy. Wszystkie rodzaje pizzy maj¹ fan tazyjne nazwy jak: Truffle Shuffle, Alo ha, Tree Little Pigs, itp. Wszystkie maj¹ te¿ niebiañski smak, co nie dziwi bior¹c pod uwagê dwójkê œwiêtych patronów.

Instytut

OBROWSKI San Antonio's Pizza Instytut zaprasza Konferencja

Zapewne ka¿dy chcia³by byæ cz³owie kiem sukcesu. Pojêcie sukcesu ma trochê inne znaczenie dla ka¿dego z nas. Jim Rohn, przedsiêbiorca, autor licznych best sellerów na temat samodoskonalenia, roz woju i sukcesu osobistego tak okreœla suk ces: „Mo¿esz mieæ wiêcej ni¿ masz, gdy¿ mo¿esz staæ siê kimœ wiêcej ni¿ jesteœ”. W swoich ksi¹¿kach podaje tak¿e zasady osi¹gniêcia sukcesu ¿yciowego. Inny au tor Dawson Roger zatytu³owa³ swoj¹ ksi¹¿kê „13 sekretów ludzi sukcesu”. Na stronach Internetowych podobnych pozycji, i rad osi¹gniêcia sukcesu jest za trzêsienie. Co œwiadczy, ¿e zapotrzebowa nie na tego typu publikacje jest ogromne. Wybra³em kilka rad, aby ukazaæ kierunek szukania dróg prowadz¹cych do sukcesu. 1. Traktuj innych tak jak sam chcia³byœ byæ traktowany. Upominaj¹c, pomagaj¹c innym, nie zapominaj o szacunku dla nich. 2. Kiedy pracujesz dawaj z siebie sto procent. Nie mo¿esz staæ siê jednak praco holikiem, pracuj¹cym 24 godziny na dobê, zaniedbuj¹c rodzinê lub ¿ycie towarzy skie. 3. Mimo, ¿e zdoby³eœ dyplom z wy ró¿nieniem, musisz siê ci¹gle uczyæ, zdoby waæ wiedzê, rozwijaæ siê, bo inaczej sta niesz w miejscu lub zaczniesz siê cofaæ. 4. Aby osi¹gn¹æ sukces musisz byæ wytrwa³y w d¹¿eniu do celu. Jeœli zdarzy ci siê krok w ty³ to zrób dwa do przodu. 5. Musisz wie dzieæ do czego d¹¿ysz. Konieczne jest wy znaczenie celów, du¿ych i ma³ych. 6. Nie lêkaj siê zmian, ale potraktój je jak nowe wyzwania, nawet gdy wywracaj¹ twój œwiat do góry nogami. 7. Bierz odpowie dzialnoœæ za swoje ¿ycie. Nie narzekaj i nie obwiniaj innych ludzi za swoje proble my. 8. Jasno stawiaj swoje priorytety ¿ycio we. Nie rozmieniaj siê na drobne. 9. Tony Robbins kiedyœ powiedzia³: „Sukces bez wdziêcznoœci jest najwiêksz¹ pora¿k¹ ze wszystkich”. Bez niej zawsze bêdziesz pra gn¹æ wiêcej, wiêcej i wiêcej. Wdziêcznoœæ nauczy ciê doceniaæ to co ju¿ masz. itd. Mo¿na przytoczyæ setki podobnych rad. Mog¹ byæ one pomocne w osi¹gniê ciu doczesnego sukcesu. Niektóre z nich mog¹ okazaæ siê po¿yteczne w osi¹gniê ciu „sukcesu”, jakim jest osi¹gniêcie zba wienia, o którym mówi Ewangelia na dzi siejsz¹ niedzielê. Bo tak pojmowany suk ces zawarty jest w pytaniu: „Czy tylko nieliczni bêd¹ zbawieni?” W wiecznej perspektywie osi¹gniêcie zbawienia jest naszym nadrzêdnym celem. Chrystus mó wi: „Có¿ bowiem za korzyœæ odniesie cz³owiek, choæby ca³y œwiat zyska³, a na swej duszy szkodê poniós³? Albo co da cz³owiek w zamian za swoj¹ duszê?” D¹¿enie do sukcesu ¿yciowego jest zapi sane na pierwszych kartach Biblii. Bóg kieruje s³owa do pierwszych rodziców: „Czyñcie sobie ziemiê poddan¹”. Cz³o wiek, wystrzegaj¹c siê niszczenia œrodo wiska naturalnego ma wykorzystywaæ œwiat stworzony w rozwoju swoich mo¿li woœci. Jednak celem ostatecznym jest zbawienie. Co zatem robiæ, aby osi¹gn¹æ? W pierwszym czytaniu prorok Izajasz w imieniu Boga mówi: „Z wszelkich naro dów przyprowadz¹ jako dar dla Pa na wszystkich waszych braci – na koniach, na wozach, w lektykach, na mu³ach i na dromaderach – na moj¹ œwiêt¹ górê w Jeruzalem – mówi Pan – podobnie jak Izraelici przynosz¹ ofiarê pokarmow¹ w czystych naczyniach do œwi¹tyni Pana. Z nich tak¿e wezmê sobie niektórych jako kap³anów i lewitów”.

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com4

Ludzie sukcesu Raz ktoœ Go zapyta³: „Czy tylko nieliczni bêd¹ zbawieni?” On rzek³ do nich:” Usi³ujcie przejœæ przez ciasne drzwi; gdy¿ wielu, powiadam wam, bêdzie chcia³o wejœæ, a nie zdo³aj¹. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stoj¹c na dworze, zacznie cie ko³ataæ do drzwi i wo³aæ: Panie otwórz nam, lecz on wam odpowie: nie wiem sk¹d jesteœcie. Wtedy zaczniecie mówiæ: Przecie¿ jadaliœmy i piliœmy z Tob¹, i na ulicach naszych naucza³eœ. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem sk¹d jesteœcie. Odst¹pcie ode Mnie wszyscy dopuszczaj¹cy siê niesprawiedliwoœci!”. (£k 13, 22-27)

W Nowym Testamencie Jerozolima sta nowi wa¿ne miejsce dzia³alnoœci Jezusa. Biblia mówi, ¿e mêdrcy ze Wschodu, któ rzy przybyli oddaæ pok³on Mesjaszowi, najpierw udali siê do Jerozolimy, na dwór króla Heroda. Ewangelista £ukasz opisa³ historiê 12-letniego Jezusa, który uda³ siê wtedy po raz pierwszy na Œwiêto Paschy w³aœnie do Jerozolimy – tam m³ody Zba wiciel rozprawia³ z uczonymi w Piœmie. W Jerozolimie spe³ni³o siê proroctwo Za chariasza: „Raduj siê wielce, Córo Syjonu, wo³aj radoœnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwy ciêski. Pokorny – jedzie na osio³ku”, a mia³o to miejsce, gdy Jezus przed swoj¹ mêk¹ tryumfalnie wjecha³ do Jerozolimy. W tym mieœcie Jezus zosta³ ukrzy¿owany, umar³ i zmartwychwsta³, otwieraj¹c dla nas bramy zbawienia. Dlatego pytanie o zbawienie przedzie ra siê przez wieki i zostaje skierowane pod w³aœciwy adres – do Jezusa: „Panie, czy tylko nieliczni bêd¹ zbawieni?” Pyta nie k³adzie nacisk na liczbê zbawionych. W odpowiedzi Jezus pomija aspekt ilo œciowy i k³adzie akcent na nasz osobisty wysi³ek w d¹¿eniu do zbawienia. Zanim zapytasz o zbawienie innych, pomyœl o swoim zbawieniu. To nie dzieje siê na zewn¹trz, ale w nas. To w naszym wnêtrzu, w naszej duszy doœwiadczamy „ciasnych drzwi” prowadz¹cych do zba wienia. Ca³y ten proces rozgrywa siê miê dzy wyborem dobra i z³a. Wiemy, ¿e wybór dobra wi¹¿e siê z pewnymi wyrzeczeniami. A zatem nie ma ¿adnych zewnêtrznych bo¿ych ograni czeñ, które spowodowa³by, ¿e ktoœ „nie zmieœci” siê w w¹skich drzwiach. Pójœcie na ³atwiznê ¿yciow¹ „szeroko otwartych drzwi” mo¿e zatrzasn¹æ przed nami ciasne drzwi zbawienia. Zgromadzeni przed za trzaœniêtymi drzwiami bêd¹ wo³aæ do Chrystusa: „Przecie¿ jadaliœmy i pili œmy z Tob¹, i na ulicach naszych naucza ³eœ. Lecz On rzecze: Powiadam wam, nie wiem sk¹d jesteœcie. Odst¹pcie ode Mnie wszyscy dopuszczaj¹cy siê niesprawiedli woœci!” Chrystus wskazuje, ¿e do zbawie nia nie wystarcza sam fakt poznania Jezu sa ani przynale¿noœæ do konkretnego na rodu, do danej rasy, tradycji, instytucji, godnoœci sprawowanej w koœciele. Potrze ba czegoœ wiêcej. To „wiêcej” Chrystus ujmuje w s³o wach: „Odst¹pcie ode Mnie wszyscy do puszczaj¹cy siê niesprawiedliwoœci!” Na sze czyny musz¹ byæ sprawiedliwe. Bi blijna koncepcja sprawiedliwoœci wskazu je na bliski zwi¹zek miêdzy sprawiedli woœci¹, a wiar¹. W Starym Testamencie nazywano mêdrcem, sprawiedliwym tego, kto dobrze rozumie swoj¹ relacjê z Bogiem i stara siê tak ¿yæ, aby tej relacji nie zniszczyæ, tylko ubogaciæ. Ewangelie u¿ywaj¹ terminu „sprawiedliwy” w sensie „pobo¿ny, reli gijny”. Chrystus jest „sprawiedliwoœci¹ Boga”. To, co kiedyœ by³o prawem, sta³o siê ¿yw¹ osob¹. To, co kiedyœ zosta³o za powiedziane jako droga odkupienia, zre alizowa³o siê w ¿yciu, œmierci i zmar twychwstaniu Jezusa. Krzy¿ Chrystusa sta³ siê zwieñczeniem Jego ¿ycia, które od po cz¹tku do koñca by³o drog¹ krzy¿ow¹ zgodnie z Bo¿ym planem zbawienia. Pod¹¿aj¹c za Chrystusem drog¹ zba wienia wyzbywamy siê wszelkiej pychy, faryzeizmu, ocen i oskar¿eñ bliŸniego, a przyoblekamy siê w wyrozumia³oœæ i po korê. To „zawê¿a” nasze drzwi, bo takie wybory nie s¹ ³atwe. Ale w³aœnie to jest wyborem „wiêcej”. Za tym „wiêcej” kryje siê osobista decyzja ka¿dego z nas. Jezus ukazuje nam dwie drogi, które mog¹ obie raæ chrzeœcijanie w Jego koœciele. Pod¹¿a j¹c pierwsz¹ drog¹ chrzeœcijanin uwa¿a, ¿e nic nie ma sobie do zarzucenia, gdy¿ nale ¿y do Koœcio³a, spe³nia praktyki religijne. A co nosi w sercu to nie jest wa¿ne. Drug¹ drog¹ id¹ chrzeœcijanie, którzy nale¿¹ do Koœcio³a, praktykuj¹, ale najwa¿niejszy wysi³ek wiary dokonuje siê w ich sercu, ¿yj¹ wiar¹, okazuj¹ mi³oœæ bliŸniemu, mo dl¹ siê za niego. Ta druga droga jest trud niejsza, ale s¹ to ewangeliczne w¹skie drzwi prowadz¹ce do zbawienia. ❍

Na drogach Prawdy Bo¿ej Ks. Ryszard Koper Zapraszamy na stronê Autora: www.ryszardkoper.com.pl

Czym jest azbest? Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wy padku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapra szamy do bezp³atnej konsultacji pod nu merem telefonu 212-514-5100, emalio wo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w na szej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie in ternetowej (www.plattalaw.com) u¿y waj¹c emaila lub czatu, i mi³oœæ

Jest w budowaniu czegokolwiek w ¿yciu spora dawka nadziei, ¿e siê uda. ¯yczê Ci tej Nienadziei…porzucaj narzêdzi do budowy takich jak wiara, nadzieja i mi³oœæ tylko dlate go, ¿e masz doœæ… Zawsze ktoœ, gdzieœ, kiedyœ, ma doœæ. Zobacz proszê kto przychodzi do Jezusa na kartach ewangelii. Przychodz¹ ludzie, którzy maj¹ doœæ. I to jest ten moment, kiedy Jezus pokazuje, jak u¿ywaæ w³aœciwie narzêdzi by budowa czegoœ wartoœciowego w ¿yciu nie by³a pora¿k¹. Pokazuje czym jest naprawdê mi³oœæ, o co chodzi w wierze, co kryje siê za ¯yczênadziej¹.Ci dobrych ludzi wokó³, ¿eby w razie czego po¿yczyli Ci swych narzêdzi: ich wiary, ich nadziei, ich mi³oœci bo wtedy zrozumiesz si³ê wspólnoty, która chce budowaæ i ³¹czyæ. Taka jest w³aœnie definicja chrzeœcijañstwa. Z³o bêdzie nas dopadaæ. Budzi w nas najgorsze instynkty. Dyktatura z³a na co dzieñ.Tomasz Merton pisze: „My, którzy twierdzimy, ¿e kochamy pokój i sprawiedli woœæ, zawsze musimy byæ ostro¿ni, abyœmy nie wykorzystywali naszej sprawiedli woœci do prowokowania przemocy, i w ten sposób doprowadzali do konfliktu, za którym sami – podobnie jak inni ludzie – têsknimy w sekrecie, w swoim t³umio nymTrzymajbarbarzyñstwie.”siêdzielnie kimkolwiek jesteœ Drogi Czytelniku i nie daj siê z³u… ❍

Przez bardzo d³ugi czas uwa¿ano, ¿e azbest jest idealnym materia³em dla wielu rodzajów izolacji. Z tego powodu, wiele izolacji budynków w Nowym Jorku maj¹ cych wiêcej ni¿ 50 lat zawiera w³aœnie azbest. Jednak¿e, na przestrzeni ostat nich 50 lat, toksycznoœæ azbestu sta³a siê powszechnie znana. Od tamtego czasu, usuwanie izolacji budynków wykonanych z azbestu, sta³o siê g³ówn¹ czêœci¹ reno wacji takich konstrukcji. Wypadek spowodowany azbestem Prawnik od azbestów reprezentuje osoby, które cierpi¹ na miêdzyb³oniak, oraz na inne choroby bêd¹ce wynikiem kontaktu z azbe stem. Dodatkowo, reprezentuje on równie¿ pracowników budowlanych, którzy ulegli wypadkowi podczas prac remontowych, do tycz¹cych usuwania azbestu. W przypadku, który przedstawia tê sytuacjê, mamy tutaj do czynienia z pracownikiem budowlanym, który uleg³ obra¿eniom przy pracy w budyn ku organu w³adzy mieszkaniowej Nowego Jorku na WspomnianyBrooklynie.organ w³adzy mieszka niowej zatrudni³ g³ównego wykonawcê do prac renowacyjnych. Azbest obecny by³ w dachu remontowanego budynku. G³ówny wykonawca zatrudni³ z kolei fir mê budowlan¹. Pracownicy budowlani usunêli ceg³y zawieraj¹ce azbest, stano wi¹ce izolacjê dachu budynku. Byli on wówczas jedyn¹ firm¹, których praca po lega³a na usuwaniu elementów zawieraj¹ cych azbest przy tym projekcie. Po usuniêciu cegie³ zawieraj¹cych azbest, firma budowlana zaczê³a pakowa nie wyeliminowanych z dachu cegie³. Za pakowane ceg³y zosta³y nastêpnie prze transportowane z dachu do utylizacji. Jed nak¿e po³amane ceg³y pozostawa³y przez jakiœ czas na dachu, a dopiero póŸniej zo sta³y usuniête i zapakowane, w celu prze znaczenia ich do utylizacji. W dniu wypadku, pracownik przygoto wa³ stanowisko swojej pracy na pod³odze. Umieœci³ plastik na œcianach poni¿ej dŸwigu/podnoœnika. W momencie nak³a dania plastiku, kawa³ki cegie³ spad³y z da chu i uderzy³y pracownika w plecy. Przed wypadkiem, pracownik nie zauwa ¿y³ ¿adnych cegie³ spadaj¹cych z dachu. Jednak¿e, wczeœniej s³ysza³ innych pra cowników, którzy narzekali na nieustan nie spadaj¹ce z dachu ceg³y. Prawo dotycz¹ce rusztowañ wymaga, aby w³aœciciele oraz wykonawcy zapew nili pracownikom budowlanym sprzêt bezpieczeñstwa, w celu ochrony przed za gro¿eniami zwi¹zanymi z upadkiem osób lub przedmiotów z wysokoœci. W tej sytu acji, umowa pomiêdzy organem w³adzy mieszkaniowej, a generalnym wykonaw c¹, wymaga³a od g³ównego wykonawcy zabezpieczenia stanowiska pracy na dachu przed spadaj¹cymi obiektami. Prawnik poszkodowanego pracownika poprosi³ sêdziego o podjêcie decyzji o opowiedzeniu siê po stronie poszkodo wanego. Prawnik stwierdzi³, ¿e wypadek by³ skutkiem braku zabezpieczenia cegie³ przed spadniêciem z dachu, za co pe³n¹ odpowiedzialnoœæ ponosili pozwani w sprawie. Ceg³y spad³y z dachu, bowiem ochrona nad g³owami pracowników nie zosta³a zapewniona, co oznacza, ¿e po zwani nie przestrzegali prawa dotycz¹ce goPozwanirusztowañ.stwierdzili jednak, ¿e nie byli zobowi¹zani do zapewniania ochrony nad g³owami pracowników, poniewa¿ w tym samym czasie ceg³y nie by³y usuwa ne, tylko by³y ju¿ wówczas zapakowane. Decyzja sêdziego o odpowiedzialnoœci karnej Sêdzia opowiedzia³ siê po stronie po szkodowanego pracownika, a pozwani zo stali uznani winnymi i na³o¿ona zosta³a na nich odpowiedzialnoœæ karna, bowiem nie zapewnili ¿adnego sprzêtu bezpie czeñstwa, aby zapobiec spadaniu cegie³, które uderzy³y pracownika. W ten sposób, naruszyli oni nowojorskie prawo dotycz¹ ce rusztowañ. Gdyby zapewnili pracowni kom sprzêt bezpieczeñstwa, wypadek bu dowlany dotycz¹cy cegie³ zawieraj¹cych azbest, móg³by nigdy nie mieæ miejsca. Sêdzia uzna³ pozwanych winnymi. Sêdzia przekaza³ równie¿ sprawê do procesu s¹ dowego, dotycz¹c¹ jedynie szkód powsta ³ych w wyniku wypadku. Prawnik od azbestów gra kluczow¹ rolê w przypadku wypadków zwi¹zanych z azbestem, bowiem praca zwi¹za na z usuwaniem azbestu nale¿y do jednej z najbardziej niebezpiecznych. Pracowni cy budowlani powinni byæ zaznajomieni nie tylko z typowymi zagro¿eniami zwi¹ zanymi z prac¹ na budowie, ale równie¿ z wyj¹tkowo toksycznymi zagro¿eniami jakie mog¹ mieæ miejsce w przypadku pracy z azbestem. Zajmie to jeszcze tro chê czasu zanim azbest zniknie raz na za wsze z budynków Nowego Jorku. Zanim ten dzieñ nadejdzie, pracowników budow lanych czeka jeszcze wiele prac zwi¹za nych z usuniêciem toksycznego azbestu. ❍

5www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

który jest do stêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bê dziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ. PORADY W ZAKRESIE: NIERUCHOMOŒCIPRAHEALPOWERNURSINGHOMETRUSTSTESTAMENTYCAREMEDICAIDHOMEMEDICAIDOFATTORNEYTHCAREPROXYWOSPADKOWE 122 Nassau Avenue, Brooklyn, New York 11222 tel. (718) 349-2300, fax: (718) 349-2332 e-mail: joannagwozdzlaw@gmail.com Bardzo proszê o kontakt pod numer (718) 349-2300 aby umówiæ siê na bezp³atn¹ konsultacjê w celu omówienia Pañstwa sprawy. NIE POZWÓL, aby Twój maj¹tek przej¹³ dom starców, by Twoi najbli¿si byli pozbawieni spadku. NIE DOPUŒÆ, aby Twoje niepe³nosprawne dziecko straci³o œwiadczenia socjalne. Chcê ci powiedzieæ... Ojciec Pawe³ Bielecki Buduj wiarê, nadziejê

W styczniu tego roku by³y prezydent, po d³ugotrwa³ych negocjacjach zwróci³ do Narodowego Archiwum 15 pude³ z inny mi dokumentami, które zabra³ opuszczaj¹c urz¹d. W tych paczkach równie¿ mia³y znaj dowaæ siê materia³y tajne. Nie jest jasne w jakim celu Trump trzyma³ u siebie w do mu wszystkie te dokumenty. Szefem FBI, które przeprowadzi³o rewi zjê jest Christopher Wray, mianowany na to stanowisko przez Donalda Trumpa w 2017 roku, który jest republikaninem. Jego kan dydatura zosta³a zaakceptowana przez Se nat, zarówno przez demokratów jak i cz³on ków GOP (rzadkoœæ w dzisiejszej sytuacji politycznej) stosunkiem g³osów 92-5. Merrick Garland twierdzi, ¿e prezydent Joe Biden nie by³ wczeœniej informowany o rewizji i o ca³ej sprawie dowiedzia³ siê z mediów.Wielu republikañskich polityków, w szczególnoœci tych sprzyjaj¹cych Trumpo wi, nie przyjmuje jednak do wiadomoœci tych wyjaœnieñ i oskar¿a Departament Spra wiedliwoœci oraz FBI o motywowane poli tycznie przeœladowanie by³ego prezydenta. Czêœci idzie nawet dalej, postuluj¹c odwo³a nie Merricka Garlanda. Kongresmanka Mar jorie Taylor Greene, reprezentuj¹ca stan Georgia, zapowiedzia³a wszczêcie wobec niego procedury impeachmentu. Jej zdaniem w ca³ej sprawie chodzi o „uniemo¿liwienie by³emu prezydentowi ponownego sprawo wania urzêdu.” Paul Gosar, republikañski kongresman z Arizony wezwa³ na Twitterze do „zniszczenia FBI.” Marjorie Taylor Gre ene przy³¹czy³a siê do tego apelu zak³adaj¹c czapkê z napisem: „Defund the F. B. I.” Przywódca republikañskiej mniejszoœci w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy, w swoim oœwiadczeniu dotycz¹cym prze szukania u Trumpa zawar³ pogró¿ki wobec sekretarza sprawiedliwoœci, „Kiedy odzy skamy wiêkszoœæ przeprowadzimy natych miastowe sprawdzenie Departamentu Spra wiedliwoœci. Prokuratorze generalny przy gotuj dokumenty i zarezerwuj czas” – napi sa³RewizjaMcCarthy.zelektryzowa³a te¿ wielu wybor ców Trumpa. Jeden z jego uzbrojonych zwolenników próbowa³ dostaæ siê do biura FBI w Ohio. Zosta³ zastrzelony po poœcigu i wymianie ognia z policj¹. Na platformie spo³ecznoœciowej Truth Social, za³o¿onej przez Trumpa, napisa³ m. in.: kill the F. B. I. on sight. Joe Kent popierany przez by³ego prezydenta kandydat do Kongresu w jed nym z podcastów stwierdzi³ wprost: jeste œmy w stanie wojny.” za Trumpa

„Mówimy tutaj o œciœle tajnych materia³ach rz¹dowych, które dotycz¹ bez pieczeñstwa narodowego i mog¹ byæ bardzo cenne dla obcych agentów” – mówi Mary McCord, by³a wysoka urzêdniczka Departa mentu Sprawiedliwoœci.

Na wojnie

„Dziennik Gazeta Prawna” opublikowa³ w ubieg³ym tygodniu informacje na temat planowanego zwiêkszenia liczby sejmowych okrêgów wybor czych z 41 do 100. Decyzje maj¹ za paœæ w najbli¿szych tygodniach. Anonimowy polityk PiS mia³ powie dzieæ: „Spodziewam siê rozstrzy gniêcia najpóŸniej we wrzeœniu”. Wed³ug dziennika partia Jaros³awa Ka czyñskiego ma ju¿ szczegó³owe wyliczenia zrobione na podstawie wyników wyborów prezydenckich z 2020 r. oraz parlamentar nych z 2019 r. Plan zak³ada, ¿e w ka¿dym ze stu okrêgów do zdobycia by³oby od trzech do oœmiu mandatów, a celem zmian jest podniesienie tzw. realnego progu wyborczego (czyli wysokoœci poparcia, ja kie trzeba by³oby uzyskaæ w okrêgu, by ob j¹æ mandat). Nowy system polepszy³by szanse koalicji rz¹dowej na zdobycie samo dzielnej wiêkszoœci sejmowej w rezultacie wyborów parlamentarnych w roku 2023.

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com6

➭ 1

Zmiana ordynacji wyborczej?

Tydzieñ na kolanie

Widziane z Providence Kazimierz Wierzbicki

Kierownictwo PiS zamierza najpierw zbadaæ stanowisko prezydenta Andrzeja Dudy. Szef klubu sejmowego PiS Ryszard Terlecki oœwiadczy³ niedawno: „Na pew no nie bêdziemy chcieli doprowadziæ do takiej sytuacji, ¿eby by³o weto, bêdzie my konsultowaæ te zmiany z prezyden tem”. Pytany, jak na dzisiaj ocenia szansê na zmianê ordynacji wyborczej, odpowie dzia³, ¿e „pó³ na pó³”. Terlecki zosta³ tak¿e zapytany o doniesienia, ¿e we wrzeœniu, zaraz po sejmowych wakacjach, PiS z³o¿y w Sejmie projekt ustawy o przesuniêciu wyborów samorz¹dowych i zaproponuje, by wybór w³adz lokalnych przenieœæ z je sieni 2023 na wiosnê 2024 roku, aby nie kolidowa³y z wyborami parlamentarnymi. Zanim rozpocznie siê proces zmiany or dynacji wyborczej w³adze PiS zapowiedzia ³y reformê swych struktur partyjnych. Og³o szona po posiedzeniu komitetu politycznego reforma przyniesie wzmocnienie centrali w stosunku do w³adz okrêgowych. Z 41 okrêgów zrobi siê 94 (zbli¿onych do okrê gów senackich), co w oczywisty sposób zmniejszy w³adzê lokalnych prezesów – im wiêcej ich bêdzie, tym mniej bêd¹ mogli. Intencj¹ Jaros³awa Kaczyñskiego jest o¿ywienie nieruchawej po epidemii partii. Na niedawnym posiedzeniu klubu parla mentarnego prezes oceni³ nawet, ¿e struktu ry s¹ „w zapaœci”. Czêœæ mediów wskazuje, ¿e jest to jeszcze jeden powód, dla którego Kaczyñski nie chcia³ staraæ siê o skrócenie kadencji Sejmu i przyspieszenie wyborów. Sugeruje siê równie¿, ¿e przywódcy koalicji rz¹dowej wzoruj¹ siê na doœwiad czeniach wêgierskiego Fideszu. Chodzi o napisanie takiej ordynacji, która utrwali przewagê partii w parlamencie. Pomys³y w szczegó³ach s¹ ró¿ne, ale myœl za nimi stoj¹ca jest jedna: okrêgów mia³oby byæ wiêcej, co podnios³oby realny próg wyborczy do kilkunastu procent. Gdyby np. okrêgów by³o sto, to w ka¿dym mieszkañcy wybieraliby czterech – piêciu pos³ów, co w praktyce oznacza³oby wy kluczenie z podzia³u mandatów partii o poparciu od piêciu do 12 procent. W ta kiej sytuacji w sejmie mog³yby znaleŸæ siê tylko dwie partie: Zjednoczona Prawica oraz KO/PO. Wyeliminowane zosta³yby mniejsze ugrupowania: PSL, Polska 2050, Konfederacja i byæ mo¿e nawet Lewica. Inny wariant to wprowadzenie ordyna cji mieszanej, takiej jak w Niemczech, gdzie po³owa deputowanych pochodzi z okrêgów jednomandatowych, a po³owa z partyjnych list. Komentator „Rzczpo spolitej” Andrzej Stankiewicz w artykule „Stan po Burzy” wspomnia³ z kolei o po myœle, by uzale¿niæ liczbê mandatów w okrêgu od liczby jego mieszkañców w ta ki sposób, by w wiêkszych miastach stwo rzyæ du¿e okrêgi, a na prowincji mniejsze. Faworyzowa³oby to oczywiœcie PiS, który móg³by liczyæ na zdecydowan¹ wiêkszoœæ mandatów z ma³ych okrêgów i pojedyn cze zdobycze w du¿ych miastach. Zmiana ordynacji id¹ca w kierunku utrwalenia hegemonii PiS uderza³aby w d³ugofalowe interesy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, walcz¹cej o zdolnoœæ do samodzielnego bytowania. Bez g³osów ziobrystów ¿adnej zmiany przeprowadziæ siê nie da. Nie wiadomo te¿, jak zachowa³ by siê Pawe³ Kukiz, który jest zwolenni kiem nowelizacji prawa wyborczego, ale publicznie opowiada³ siê za tym, by zmiany zaczê³y obowi¹zywaæ dopiero w 2027 roku. PiS musia³by sobie te¿ zagwarantowaæ zgodê Andrzeja Dudy, który ju¿ raz, w 2018 r., zawetowa³ forsowan¹ przez PiS nowelizacjê ordynacji do europarlamentu. Prezydent t³umaczy³ wtedy, ¿e zmiana na rusza zasadê proporcjonalnoœci wyborów i interesy mniejszych ugrupowañ. Duda mia³ zasugerowaæ, ¿e nie podpisa³by po dobnej nowelizacji ordynacji do Sejmu. Mo¿na siê te¿ domyœlaæ, ¿e pomys³ PiS natrafi³by na opór nie tylko opozycji, lecz tak¿e Brukseli i Waszyngtonu. Wbrew te mu, co mówi¹ rz¹dz¹cy, oba te oœrodki maj¹ narzêdzia, by zniechêciæ PiS do uchwalenia nowej ordynacji b¹dŸ sk³oniæ prezydenta Dudê do jej zawetowania. Jeœli nawet PiS zdecyduje siê na ordyna cyjn¹ rewoltê, to wcale nie musi siê ona za koñczyæ sukcesem. Koszty polityczne mobilizacja opozycji i jej wyborców oraz wra¿enie, ¿e rz¹dz¹cy chc¹ manipulowaæ prawem wyborczym, by zapewniæ sobie trzeci¹ kadencjê, mog¹ okazaæ siê wysokie. * Centralne uroczystoœci Dnia Wojska Pol skiego i rocznicy zwyciêstwa w Bitwie Warszawskiej 1920 r. odby³y siê w Warsza wie na Placu Marsza³ka Józefa Pi³sudskie go. Udzia³ wziêli przedstawiciele w³adz pañstwowych z Prezydentem RP na czele. W swym przemówieniu Andrzej Duda podkreœla³, ¿e minê³y 102 lata od wielkiej bitwy, która, jak niektórzy nie bez powo du mówi¹, by³a jedn¹ z tych niewielu, które przes¹dzi³y o losach œwiata. Zazna czy³, ¿e niedoceniana przez sowieckich komunistów polska armia okaza³a siê ba rier¹ nie do Prezydentpokonania.zaznaczy³: „Wiemy doskona le, z kart historii i dokumentów archiwal nych, ¿e w tamtych dniach sierpnia 1920 roku bardzo wielu – zdecydowana wiêk szoœæ – nie wierzy³a w to, ¿e Polska, War szawa jest siê w stanie obroniæ. Sowieccy dowódcy byli pewni zwyciêstwa – mo¿ na œmia³o powiedzieæ, ¿e dzielili ju¿ skórê na niedŸwiedziu. Tymczasem okaza³o siê, ¿e Polacy maj¹ serca lwów, ¿e umiej¹ sta n¹æ do walki, zmobilizowaæ siê i prze³a muj¹c wszelkie bariery – strach, czêsto braki w wyszkoleniu i uzbrojeniu – swoim mêstwem i determinacj¹ odwróciæ losy”. Andrzej Duda oœwiadczy³, ¿e ogromne wydatki na wyposa¿enie armii s³u¿¹ temu, aby nikt nas nie zaatakowa³, aby Polska mia³a potencja³, którego bêd¹ siê obawiali wszyscy potencjalni agresorzy. Prezydent podziêkowa³ ¿o³nierzom za wytrwa³¹ s³u¿ bê dla Ojczyzny oraz za dzielnoœæ i odpo wiedzialnoœæ. Podczas uroczystoœci na Pla cu Pi³sudskiego wrêczono nominacje gene ralskie oraz odznaczenia pañstwowe. ❍

Niedziela Zwi¹zek przyczynowo skutkowy, któ rego nie chc¹ zrozumieæ zaczadzeni. Pi sane przez kogoœ, kogo ceniê (mniejsza o nazwisko). „Polityka prowadzona przez lewicowe rz¹dy, tak bardzo zafiksowane na walce ze zmianami klimatycznymi spowodowa³a wzrost cen gazu ziemnego, co zwiêkszy³o cenê nawozów sztucz nych, co z kolei ma wp³yw na ceny ¿yw noœci”. Przyczyna i skutek. A na koñcu mo¿e byæ realny g³ód w niektórych miej scach na ziemi. Wtorek Bardzo ciekawy wywiad z Borisem Juljewiczem Kagarlickim, rosyjskim so cjologiem o lewicowych pogl¹dach o tym, co obecnie tam siê dzieje (rozmo wa dostêpna na internetowej stronie le wicowego periodyku „The Jacobin”). Wœród ciekawostek – s³ynne badania opinii publicznej w Rosji i w których „akcjê specjaln¹” na Ukrainie popie ra 65-70 proc. spo³eczeñstwa, to w pory wach... 10 proc. ludzi, którzy w ogóle siê zgadzaj¹ odpowiadaæ. A tak naprawdê to 5-6 proc., czyli co dwudziesty pytany w ogóle decyduje siê rozmawiaæ z ankie terami. W tej sytuacji zakrawa na praw dziwe bohaterstwo, ¿e komuœ w Rosji w ogóle mo¿e siê nie podobaæ wojna na GeneralnyUkrainie. wydŸwiêk: spo³eczeñstwo rosyjskie ma wszystko w de, o ile im siê nie wpierniczaj¹ do w¹skiego, rodzinne go krêgu. Wyuczona (pokolenia, poko lenia) ale i „wymuszona” bezradnoœæ. Kagarlicki dobrze opisuje tu kwadraturê ko³a rosyjskiej satrapii: Car Putin zrobi³ wszystko, ¿eby zabiæ jak¹kolwiek ak tywnoœæ i inicjatywê nie pochodz¹c¹ z Centrum. W efekcie mamy spo³eczeñ stwo, któremu wszystko zwisa, zdemo bilizowane, bo i tak siê nie da. Ale to Jeremi Zaborowski

7www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

Ocean pieniêdzy, które instytucje fi nansowe po¿ycza³y niemal na zero pro cent przez ponad dziesiêæ lat spowodowa³ wielkie bañki spekulacyjne, z których ta zwi¹zana z rop¹ naftow¹ oraz gazem ziemnym, by³a jedn¹ z najwiêkszych. Ocean pieni¹dza bez pokrycia na pra wie zero procent dla spekulantów = ogromnie zwiêkszone zyski rosyjskiej oligarchii oraz bud¿etu. Dziêki czemu mo¿na by³o finansowaæ wydatki na zbrojenia i armiê. A skoro jest armia, to przecie¿ mo¿e i musi walczyæ. I tak za czê³y siê konflikty w Syrii, na Ukrainie od 2014 r. czy interwencje rosyjskich armii najemniczych w Afryce. No i teraz Zachód na w³asnej skórze odbiera lekcjê co oznacza tuczenie i przymilanie siê do bogatych w surow ce naturalne dyktatorów. Œroda Pisze Artur Kurasiñski, biznesmen i „kreator treœci” w internecie: „Czy mo¿ na byæ szczêœliwym? Jak osi¹gn¹æ taki stan?OdpowiedŸ nie jest prosta i polega „tylko” na zrozumieniu zagadnienia „bie¿ni hedonicznej” i uwarunkowañ ludzkiego mózgu. Otó¿ (w wielkim skrócie) nie mo¿emy osi¹gn¹æ szczêœcia, poniewa¿ jest to stan, do którego szybko siê przyzwyczajamy. Dlatego nasz mózg programuje nas do nieustannego zdobywania przyjemno œci oraz „wspinania siê” (lub bardziej bie gniêcia) na drabinie spo³ecznej. Lepsza pensja, m³odsza, atrakcyjniejsza ¿ona, bardziej wypasiony tytu³ zawodowy, ka¿ dego dnia wiêcej osób obserwuj¹cych nas w mediach spo³ecznoœciowych? Takie w³aœnie zdobycze premiuje nasz mózg w nagrodê zalewaj¹c nas dopamin¹. St¹d „bie¿nia hedonistyczna” czyli dreptanie w miejscu spalaj¹ce kalorie. Wydaje nam siê, ¿e gdzieœ zmierzamy, wydatkujemy energiê po to, aby za jakiœ czas byæ dok³adnie w tym samym miej scu. Biegniemy, a stoimy. Zdobywamy kolejne laury i nagrody a nasz mózg szyb ko obojêtnieje na te bodŸce… Niby to wszystko wiemy, ale wci¹¿ wpadamy w te same koleiny. Potrzebujemy wiêcej i mocniej. Kolej na dawka, teraz, naraz, jeszcze mocniej…

W Lublinie smakuje mi wielce „Piwo Klasztorne”. Niestety nie mogê podaæ, w którym klasztorze siê nim raczê, bo obieca³em dochowaæ tajemnicy. Przy piwie ró¿ne poga duszki z zakonnikami. Te matów jest wiele, poczyna j¹c od coraz mniejszej licz by powo³añ, w¹tpliwych cudów i przewidywañ, co do dowolnoœci celibatu. Zakonnicy ¿artuj¹, ¿e obecnie najwiêcej ateistów jest wœród absolwentów KUL u, czyli Katolickiego Uniwer sytetu Lubelskiego. Ja opowiadam im o swoich dawnych kontaktach z t¹ uczelni¹, m.in. ze studentami profesor Ireny S³awiñskiej, którymi siê opiekowa³em, kiedy prze je¿d¿ali do warszawskich teatrów i na teatrologiczne za jêcia do warszawskiej PWST. Œwietnie mi siê z nimi roz mawia³o i wino popija³o. Zw³aszcza z tymi, którzy z przejêciem wystêpowali na Scenie Plastycznej prowa dzonej przez Leszka M¹dzika. Wydawali mi siê skrom niejsi i pokorniejsi od kolegów z warszawskiej polonisty ki i wspomnianej szko³y teatralnej. Pamiêtam, jak silnie prze¿yli m.in. przedstawienie „Wyzwolenia”, które kra kowski Stary Teatr przywióz³ do stolicy i spektakl „Plu skwy” w Teatrze Narodowym. By³y to dzie³a wielkiego Konrada Swinarskiego, na które Warszawa wali³a drzwiami i oknami. Fascynuj¹c¹ osobowoœci¹ by³a oczy wiœcie sama profesor S³awiñska. Jej pasje badawcze in spirowa³y i rozgrzewa³y niejedn¹ mózgownicê. Z zakon nikami wspominamy równie¿ biskupa Józefa ¯yciñskie go, z którym onegdaj uda³o mi siê przeprowadziæ kilka bardzo ciekawych rozmów. Dziœ ju¿ jego osoba nie wzbudza takich kontrowersji jak wtedy, kiedy ¿y³ i za rz¹dza³ Koœcio³em Lubelskim oraz rzeczonym KUL em. Lublin by³ pierwszym du¿ym miastem, które w dzie ciñstwie mog³em porównywaæ z Warszaw¹. W Warsza wie Krakowskie Przedmieœcie i w Lublinie Krakowskie Przedmieœcie. W Warszawie Ogród Saski i w Lublinie Ogród Saski. Tu i tam Grób Nieznanego ¯o³nierza i zwi¹zane z nim okupacyjne narracje mamy. Tu i tam trolejbusy z pa³¹kami odpadaj¹cymi od sieci na zakrê tach. Tu i tam ludzie mieszkaj¹cy w suterenach. Z dzie ciñstwa pamiêtam te¿ okr¹g³y chleb lubelski, samochód ciê¿arowy „Lublin” i wagi pochodz¹ce z Lubelskiej Fa bryki Wag. W Warszawie po Zamku Królewskim pozo sta³y tylko kikuty, zaœ w Lublinie osta³ siê ca³y zamek. Tyle tylko, ¿e wtedy by³ wiêzieniem, w którym prze trzymywano tak¿e skazañców politycznych. Niemcy katowali tu polskich patriotów a wycofuj¹c siê z miasta, dokonali 22 lipca 1944 roku masowego mordu 300 wiêŸniów. Dzieñ wczeœniej wywieziono z Zamku na œmieræ 800 wiêŸniów. Uciekaj¹cy oprawcy nie zd¹ ¿yli rozstrzelaæ jej najbli¿szej przyjació³ki Leontyny Próchniakówny i jej m³odszego brata Jurka. Oboje dzia³ali w AK. Kilka dni po tzw. wyzwoleniu znów tra fili na Zamek, aresztowani przez NKWD. O tym, jak ich tam katowano, wiem bezpoœrednio od nich. Mama te¿ by³a na liœcie osób poszukiwanych najpierw przez Gestapo a póŸniej NKWD, chowa³a siê zatem w podlu belskich wsiach i na lubelskich przedmieœciach. Od aresztowania wybawi³ j¹ mój ojciec, oficer dwu krotnie ranny w Bitwie pod Lenino, przyby³y do Lubli na wraz z dywizj¹ im. Tadeusza Koœciuszki. Tak siê w mamie zakocha³ i tak zaj¹³ siê jej spraw¹, ¿e pó³ roku póŸniej zostali ma³¿eñstwem. PóŸniej on sam te¿ okre sowo trafi³ na Zamek jako wiêzieñ polityczny. Podczas niemieckiej okupacji przez ten¿e Zamek „przeszed³” równie¿ Aleksander Wojciechowski, brat mojej babci ze strony mamy, oraz jej szwagier Andrzej Grzywacz. Obaj byli w AK, obaj zginêli z r¹k Niemców. Z trans portu na Zamek uda³o siê cudem zbiec narzeczonemu mamy kapitanowi Józefowi Milertowi, zakonspirowa nemu dowódcy AK na okrêg W³odawa i Che³m Lubel ski. Przez jakiœ czas przechowywa³a go wraz z mê¿em najstarsza siostra mamy. PóŸniej zaszy³ siê w Lasach W³odawskich i Parczewskich. Tam – jak wynika z naj nowszych informacji IPN -u– zosta³ zastrzelony 22 lu tego 1944 roku przez sowieckich dywersantów. Jego rodziców, wraz jego siostrami, sowieci wywieŸli do A³ tajskiego Kraju. Kiedy wybuch³a wojna, pan kapitan prosi³, ¿eby mama pojecha³a do jego rodzinnego dworu w Dubicy nad Bugiem i czeka³a a¿ on wróci z frontu. Wtedy mieli siê pobraæ. Mama do tego¿ dworu nie do tar³a, bo wojna zatrzyma³a j¹ w Warszawie a póŸniej w Lublinie. Mam w swym warszawskim archiwum piêkne listy, które pan kapitan do niej pisa³. Niektóre wrêcz poetyckie, z opisami nastrojów i przyrody oraz dziewczêcych uroków mamy. Poznali siê w Lublinie, w Bibliotece im. Hieronima £opaciñskiego, kiedy ma ma by³a maturzystk¹ z warkoczami do pasa. Teraz na Zamku, o którym piszê, jest wspaniale dzia ³aj¹ce Muzeum Narodowe ze s³ynnymi na ca³¹ Europê freskami w zamkowej kaplicy pod wezwaniem œw. Trój cy. Zosta³y ukoñczone pod kierunkiem mistrza Andrze ja 604 lata temu. Fotografujê je po raz kolejny, bo po raz kolejny mnie zachwycaj¹. S¹ dzie³em malarzy, którzy œwiadomie wype³nili typow¹ dla Europy Zachodniej œre dniowieczn¹ architekturê sakraln¹ obrazami bizantyñ sko ruskimi. Efekt jest nadzwyczajny. Koronnym dzie ³em w tym¿e Muzeum jest obraz Jana Matejki „Unia Lubelska”. I kiedy nañ patrzê, przypominam sobie pierwsze lekcje historii, które dawa³a mi w³aœnie moja mama. Lublinianka. To ona pierwsza pokaza³a mi ten obraz i opowiedzia³a o postaciach, które na nim wystê puj¹. Od mamy dowiedzia³em siê równie¿, ¿e na Zamku wiêzieni byli za udzia³ w Powstaniu Styczniowym bra cia Leon i Aleksander G³owaccy. Aleksander okaza³ siê póŸniej… Boles³awem Prusem. Kszta³ci³ siê m.in. w Lublinie. Lubliniank¹ by³a jego ¿ona Oktawia Trem biñska.Tegorocznym moim lubelskim odkryciem jest wybit ny rzeŸbiarz Marian Pude³ko. Przy ulicy Jezuickiej w klubie artystycznym o przewrotnej nazwie „Warsztat RzeŸniczy” wziê³y mnie bez reszty dwa jego dzie³a: „Boles³aw Leœmian” i „Ikar”. Przy najbli¿szej sposob noœci wybiorê siê do Na³êczowa, gdzie artysta ten mieszka i pracuje, bo chcê zobaczyæ wiêcej jego prac. „Ikara” chêtnie zdoby³bym dla siebie. A iw samym Na ³êczowie te¿ chêtnie poprzebywam. Tam równie¿ czeka j¹ na mnie miejsca, do których chcê ponownie zajrzeæ. ❍ Kartki z przemijania Andrzej Józef D¹browski dzia³a w dwie strony: teraz trudno ich zmobilizowaæ do entuzjazmu do „opera cji specjalnej” (to wymuszone, na wiece poparcia zwo¿eni s¹ autobusami z zak³a dów i urzêdów), zreszt¹ do czegokol wiek, bo to te¿ w terenie. Wiêc gdy na jakiejœ Syberii coœ nie tak, Moskwa musi u¿ywaæ nieproporcjonalnych si³ i œrodków, ¿eby osi¹gn¹æ zamierzony efekt. To jest ta „apolitycznoœæ”. Bardzo ciekawe - socjolog mówi, ¿e represje s¹ ostrzejsze ni¿ za Bre¿niewa, bo w epoce internetu, t³umione s¹ nawet nie tyle w zarodku, ale uniemo¿liwiaj¹ powsta nie zarodka. Ale w tej sytuacji poza rytu aln¹ propagand¹ trudno im wykrzesaæ entuzjazm...Wartotutaj nadmieniæ, ¿e pojawi³y siê nowe dane o zabitych Rosjanach na Ukrainie, opublikowane przez rosyj skie medium iStories. 5 107 zabitych to tylko potwierdzeni na sto procent w mediach lub w mediach spo³ecznoœciowych (a wiêc pogrzeby, oficjalne uroczystoœci etc.). Wywiady an glosaskie oceniaj¹, ¿e oznacza to co naj mniej 15 TYSIÊCY ZABITYCH Ro sjan..., a wiêc..., a wiêc tyle ile zginê³o w Afganistanie Sowietów (grudzieñ 1979 luty 1988). Dodatkiem do artyku³u jest mapka, gdzie widaæ sk¹d pochodz¹ zabi ci ¿o³nierze. I tu te¿ siê wszystko zgadza, jak w powiedzeniu, ¿e „biedni ludzie p³a c¹ za wojnê ¿yciem swoich synów”. Gin¹ ¿o³nierze pochodz¹cy z biednych rejo nów Rosji – Dagestañczycy, Buriaci, mieszkañcy Tuwy, Kraj A³tajski, Pó³noc na Osetia, generalnie Zakaukazie i Daleki Wschód, raczej wsie i ma³e miasteczka. Ma³o, albo wcale zabitych z Moskwy czy Petersburga, co oznacza, ¿e ciepe³ko ro syjskiej bur¿uazji jeszcze nie zosta³o chyba naruszone i mo¿e ona popieraæ Pu tina, dopóki ich syneczkowie nie gin¹ na Ukrainie.Ijeszcze godna uwagi konstatacja Ka garlickiego. Rosyjska agresja to tak¿e wynik dzia³ania Zachodu, a w³aœciwie polityki gospodarczej prowadzonej po krachu finansowym lat 2008-2009. Dru kowanie przez Rezerwê Federaln¹ przy wsparciu kolejnych rz¹dów USA, gigan tycznych iloœci pustego pieni¹dza przy zerowych stopach procentowych, spo wodowa³a, ¿e bogata w ropê i gaz Ro sja… napêcznia³a pieni¹dzem.

Marian Pude³ko – „Boles³aw Leœmian”

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com8

Z³oto odkryto w Klondike na Alasce, w miejscu, które znajduje siê na zachód od doliny Nahanni i ci którzy nie znaleŸli tam szczêœcia, ruszyli do Kanady. Dotar³ tam irlandzki imigrant, Murdoch McCloud, który pracowa³ w Fort Liard w górach McKenzie. Fort zosta³ zbudowany przez Hudson Bay Company i skupowano tam od Indian i traperów cenne futra, p³ac¹c tkaninami, jedzeniem i amunicj¹. Niewiele wiadomo o ¿yciu McClouda i panuje opinia, ¿e jego ¿on¹ zosta³a Indianka, z któr¹ mia³ czterech synów. Ch³opcy chowali siê w dzikiej tajdze, bawi¹c siê z rówieœnikami z plemienia Dene. Kiedy dwaj œrodkowi McCloudowie: Frank i Willy stali siê mê¿ czyznami, doskonale znali ¿ycie tajgi i po trafili w niej przetrwaæ. Najstarszy z synów Murdocha – Fred – zosta³ szefem oddzia³u Hudson Bay Company w Fort Liard. To w tym czasie pojawili siê tam pierwsi po szukiwacze z³ota, którzy nie znaleŸli szczê œcia na Alasce, ale opowiadali legendy o bo gactwach doliny Nahanni. Na samym pocz¹tku XX w. do Fort Liard wkroczy³ nieznany Indianin, ale nie wygl¹da³ tak jak inni Indianie Dene. By³ ubrany jedynie w skóry karibu. Indianin mia³ zamiar zrobiæ zakupy w forcie, ale mia³ ze sob¹ tylko kilka przedmiotów, z których ¿adne nie by³o futrem, jakie chcia³by sprzedaæ lub wymieniæ w forcie. Na szyi mia³ niewielki woreczek a w nim kilka sporych samorodków z³ota. Zdumiony Fred ogl¹da³ niekszta³tne kawa³ki z³ota. Sa morodki takiej wielkoœci sugerowa³y boga t¹, z³ot¹ ¿y³ê. Wiedzia³, ¿e Indianin nie po wie mu, gdzie znalaz³ z³oto, ale mimo to po stanowi³ siê z nim zaprzyjaŸniæ. Postawi³ mu s³odk¹ herbatê i podarowa³ fajkê nabit¹ tytoniem. Zaczêli rozmawiaæ, ale Indianin powiedzia³ tylko tyle, ¿e z³oto znalaz³ w do linie rzeki Nahanni. Fred zacz¹³ podejrze waæ, ¿e dziwnie wygl¹daj¹cy Indianin jest cz³onkiem legendarnego plemienia Naha. Indianin wypi³ herbatê, wypali³ fajkê, zabra³ swoje zakupy i opuœci³ Fort Liard. Mimo, ¿e informacje jakie zostawi³ by³y sk¹pe, to Fred widzia³ samorodki na w³asne oczy. By³ to dowód, ¿e w dolinie Nahanni by³o z³oto i myœl aby porzuciæ stacjê kom panii stawa³a siê coraz bardziej natrêtna. W koñcu rozs¹dek wzi¹³ nad ni¹ górê. Mia³ ciep³¹ i bezpieczn¹ posadê w forcie i szaleñ stwem by³o j¹ rzuciæ po to, aby szukaæ szczêœcia w odleg³ej i niebezpiecznej tajdze. Mija³y lata, ale pamiêæ o tajemniczym In dianinie wci¹¿ ¿y³a w jego g³owie. W 1903 r. w forcie pojawi³ siê kolejny tajemniczy goœæ. Tak¿e by³ Indianinem i przedstawi³ siê jako Ma³y Nahanni. On tak¿e p³aci³ samorodkami z³ota, które trzy ma³ w plecaku z ³osiowej skory. Tym razem Fred zacz¹³ naciskaæ Indianina, chc¹c siê dowiedzieæ, gdzie znalaz³ z³oto. Przybysz powiedzia³ mu, ¿e z³oto znalaz³ przy potoku Benneta. Fred s³ysza³ o tym potoku, ale ni gdy tam nie by³. Potok przep³ywa³ przez sa mo serce doliny Nahanni. Fred by³ teraz pe wien, ¿e dolina kryje w sobie ogromne z³o ¿a z³ota, o których nikt nie mia³ pojêcia. Na pisa³ o tym w liœcie do swojego brata Wille go, który opowiedzia³ wszystko Frankowi. Bracia zapalili siê do pomys³u wyprawy w poszukiwaniu z³ota. Swoje dzieciñstwo spêdzili wœród Indian i uwa¿ali, ¿e ich opo wieœci s¹ tylko po to, aby odstraszyæ obcych od tego miejsca. Willy i Frank natychmiast porzucili wszystko to, czym zajmowali siê dotychczas i ruszyli w poszukiwaniu z³ota Kanady, wierz¹c ¿e dotr¹ do rzek, których kamieniste dno bêdzie siê b³yszczeæ z³otymi samorodkami. Ca³e generacje Indian Dene unika³y doli ny Nahanii w obawia przed monstrami, kani balami i z³ymi mocami, ale bracia McCloud nie wierzyli w te opowieœci. Fred widzia³ bry³ki z³ota na w³asne oczy i by³ przekonany, ¿e jego fort odwiedzi³ jeden z Indian Naha. Jesieni¹ 1903 r. bracia ruszyli wzd³u¿ rzeki Liard w stronê gór McKenzie. Szczê œliwie uda³o im siê przedrzeæ przez kipiele rzeki, ale kiedy znaleŸli siê w dolinie nie wiedzieli, gdzie maj¹ szukaæ potoku, o któ rym wspomina³ Ma³y Nahanni. Zima zbli¿a ³a siê wielkimi krokami, ale zaprawieni w tajdze bracia wiedzieli jak j¹ przetrwaæ. Za³o¿yli obóz nad brzegiem rzeki i zaczêli p³ukaæ kamyki z jej dna w poszukiwaniu z³ota. Szukali go w napotykanych potokach i zdarza³o siê, ¿e znajdowali bry³ki z³ota wielkoœci ziarnka fasoli. Przez ca³y czas by li czujni i gotowi stawiæ czo³a wszystkim strasznym stworom z indiañskich opowieœci o dolinie Nahanni. Mija³y miesi¹ce i wszystko wygl¹da³o zupe³nie spokojnie. Kiedy nadesz³a wiosna, bracia powrócili do cywilizacji. Byli wymizerowani, ale zado woleni. Uda³o im siê wyp³ukaæ spore iloœci cennego kruszcu. Z najwiêkszych znalezio nych samorodków, zamówili u jubilera ³añ cuszek, który dali w prezencie ich bratu Fredowi. Bez niego, nigdy by siê nie odwa ¿yli wyruszyæ na tak¹ wyprawê. Resztê z³ota przepili i przegrali w karty. Nie przejmowali siê tym. Byli pewni, ¿e dolina w której spê dzili zimê, kryje w sobie ogromne bogactwo. Cdn.

Jeszcze na pocz¹tku XX w. w Ameryce Pó³nocnej wci¹¿ by³y miejsca, gdzie nie dotar³ cz³owiek. Szybko zmieni³a to chciwoœæ i gor¹czka z³o ta, która sprawia³a, ¿e osadnicy do cierali w nawet najbardziej niedo stêpne czêœci kontynentu. Jednym z tych wci¹¿ nieznanych miejsc w taj dzie by³a dolina rzeki Nahanni, w ka nadyjskim Terytorium Pó³nocno Za chodnim. Dotrzeæ mo¿na tam by³o na dwa sposoby. Albo konno lub pie szo lub przedzieraj¹c siê rw¹cymi rzekami. Ci, którym ¿¹dza z³ota skutecznie zag³u sza³a zdrowy rozs¹dek, wybierali bardziej niebezpieczn¹ drogê wodn¹. Rzeka Nahanni sp³ywaj¹c z gór McKenzie stawa³a siê bardzo rw¹c¹ i pêdzi³a skalnym korytem na z³amanie karku. Ludzie przy wios³ach mieli niewielkie szanse aby omin¹æ p³yn¹ce z pr¹dem k³ody wyrwanych z korzeniami drzew lub unikn¹æ wystaj¹cych z wody kamieni. Przetrwanie ta kiej podró¿y wymaga³o wyj¹tkowej si³y, od pornoœci, granicz¹cej z szaleñstwem œmia³o œci i przede wszystkim szczêœcia. Kilku po szukiwaczom z³ota uda³o siê przedrzeæ przez ten niebezpieczny odcinek rzeki i dotrzeæ do owianej tajemnic¹ doliny Nahanni. By³o to odludne, zasnute mg³ami miej sce w górach McKenzie. Ci co tam dotarli ochoczo zabierali siê za poszukiwania boga tych ¿y³ z³ota, którymi mia³a byæ usiana do lina. Czêsto jako przewodnicy towarzyszyli im Indianie Dene, którzy nie chcieli jednak wejœæ na teren doliny. Bali siê jej. Uwa¿ali, ¿e ¿yje tam z³y i niebezpieczny duch, a tak ¿e ludzie o krwio¿erczym charakterze. Na d³ugo zanim kanadyjscy osadnicy za czêli osiedlaæ siê w pó³nocnej czêœci konty nentu, tereny te zamieszkiwali Indianie, którzy nale¿eli do wielu plemion, ale nazy wali siebie ogóln¹ nazw¹ Dene, co znaczy ludzie.Denezamieszkiwali wiêkszoœæ lasów za chodniej, kanadyjskiej tajgi, ale wszyscy unikali jednego miejsca, które dziœ nazywa my dolin¹ rzeki Nahanni. Ich legendy mó wi³y o tym, ¿e w dolinie ¿yje plemiê Naha. Naha zamieszkiwali górskie i niedostêpne miejsca, ale czêsto schodzili w doliny po to, aby zaatakowaæ Dene. Dene mówili o Naha z trwog¹, uwa¿aj¹c je za plemiê ludo¿er ców. Indiañska legenda mówi³a, ¿e Dene postanowili siê zjednoczyæ i ruszyæ na woj nê z wrogim plemieniem. Wytropili wioskê w której mieszkali Naha. Wbiegli z bojo wym krzykiem do obozu, ale wioska by³a kompletnie pusta! Sprawdzono ka¿de tipi i nie znaleziono ¿ywego ducha. W wiosce p³onê³y ogniska, na których wci¹¿ gotowa³o siê jedzenia. Broñ le¿a³a obok sza³asów i ni gdzie nie by³o widaæ œladów panicznej ucieczki Naha. Wygl¹da³o to tak, jakby wrogie plemiê kanibali w magiczny sposób odparowa³o. Dene powoli ogarnia³ strach. W powietrzu wyczuli obcy, nieprzyjemny zapach... Wojownicy krok za krokiem za czêli wycofywaæ siê z wioski. Kiedy osi¹ gnêli liniê lasu ich mê¿ne serca stopnia³y jak wosk i wszyscy rzucili siê do ucieczki. Od tej pory nie ujrzeli ju¿ wiêcej ¿adnego z wrogich Indian. Od tamtego czasu Dene szerokim ³u kiem omijali tê czêœæ gór McKenzie. Czasa mi w dolinê rzeki Nahanni ruszali m³odzi, nieostro¿ni wojownicy i wielu nigdy nie wróci³o z takiej wyprawy. Ci którym siê to uda³o, opowiadali straszne historie. Niektó rzy z nich widzieli kosmate, gigantyczne stworzenia, które nocami wychodzi³y ze swoich jaskiñ. Stwory uwa¿a³y dolinê za swoj¹ w³asnoœæ i przepêdza³y ka¿dego, kto siê tam pojawi³. Widziano tam odbite w œniegu wielkie odcisku stóp, które przy pomina³y odciski mamutów i mastodontów. Niektórzy wojownicy jako dowód przynosi li z gór McKenzie wielkich rozmiarów ka wa³ki kosmatego futra. Czy¿by upolowali tam ostatnie mamuty jakie przetrwa³y do naszych czasów? Wœród poszukiwaczy przygód byli i tacy, którzy widzieli tam inne niebezpiecznie zwierzêta. By³y to ogrom nych rozmiarów wilki, które ¿ywi³y siê ludŸmi. Ich wycie przyprawia³o o atak pani ki. Jeszcze inni opowiadali o dziwacznych monstrach. By³y to istoty, które wygl¹da³y jak cz³owiek skrzy¿owany z ma³p¹. Istoty te by³y groŸne i agresywne – z zasadzki rzuca ³y siê na obcych. Uzbrojone by³y w potê¿ne pa³ki, którymi ³ama³y koœci napotkanych nieszczêœników. Dene opowiadali sobie te legendy przez ca³e generacje. Pierwsi biali osadnicy, woleli s³uchaæ Indian i trzymali siê daleko od doliny Na hanni. Jednak obok legend o krwio¿erczych istotach zamieszkujacych tajgê w dolinie rzeki, kr¹¿y³y tak¿e legendy o bogatych ¿y ³ach z³ota, jakimi mia³a byæ wy³o¿ona ca³a dolina. Chciwoœæ to silne uczucie i jest w stanie prze³amaæ tak strach jak i rozs¹dek.

cz. 1

Tajemnica doliny rzeki Nahanni

Vincent van Gogh – Zjadacze kartofli

9www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 Ceremonia

Henry Ossawa Tanner – The Thankful Poor

Dla cia³a i dla ducha

Jak¿e ró¿ny posi³ek holenderskich ch³opów (obraz powsta³ w 1885 r.) od idea³u Normana Rockwella przed stawionego w poprzednim tygodniu. Wyidealizowany, idylliczny wizerunek amerykañskiego grafika ukazuje po nad dziesiêæ szczêœliwych, rozeœmianych osób przy stole nakrytym czystym, bia³ym obrusem, radoœnie witaj¹cych podawane go w³aœnie jako danie g³ówne, wspaniale upieczonego, œwi¹tecznego indyka. By³a to nie tylko rzeczywistoœæ (wiêkszoœci) spo³eczeñstwa USA czasów drugiej woj ny œwiatowej, ale i postulat na przysz³oœæ: ludzkoœæ ma byæ wolna od niedostatku, zgodnie z orêdziem wyg³oszonym wcze œniej przez prezydenta Roosevelta. Byle zjeœæ Na znanym p³ótnie Vincenta van Go gha „Zjadacze kartofli” sprzed po nad wieku, czwórka ch³opów zasiada do wspólnego posi³ku. Po skoñczonej pracy, codziennie, wieczorem, przy œwie tle lampy naftowej. Ciemna ponura izba wiejskiej chaty, surowy i prosty wystrój, a w³aœciwie – jego brak. W tej ciemnoœci do sto³u zasiadaj¹ ciemni ludzie – ich twarze maj¹ kolor œcian – brudny. S¹ to ludzie przede wszystkim zmêczeni bardzo – ciê¿k¹ ha rówk¹, ¿yciem. Smutni i zrezygnowani. W tym pó³mroku upodobniaj¹ siê do sie bie – trudno odró¿niæ kobiety od mê¿ czyzn (tylko po nakryciu g³owy – mê¿ czyŸni nosz¹ kaszkiety, kobiety – czepki). Ich ¿ycie nie jest radosne, nie mog¹ spo dziewaæ siê niczego innego: dzieñ nastêp ny bêdzie taki sam, jak miniony. D³onie koœciste, twarze wychud³e, rysy ostre wydatne nosy, koœci policzkowe, wiel kie oczy. Posi³ek po pracy ich nie cieszy. Jedz¹ te kartofle z musu, obowi¹zku i przyzwyczajenia. Trzeba czymœ nape³niæ ¿o³¹dki przed kolejnym dniem pracy. Na stole niezdarnie zbitym z desek, na kolacjê – g³ówny posi³ek – tytu³owe ziemniaki popijane ciemnym p³ynem, za pewne kaw¹. Taca na po¿ywienie jest jed na, widaæ nie maj¹ osobnych talerzy. Zreszt¹ po co? Nie jadaj¹ wykwitnie, ich posi³ek nie sk³ada siê z wielu dañ. Historycy sztuki widz¹ w tym dziele van Gogha wznios³oœæ ma³ej wspólnoty dziel¹cej z godnoœci¹ trud pracy i jej skromne owoce. Jak napisa³ jeden z kryty ków: ten stó³ to o³tarz, a po¿ywienie – sa krament dla ka¿dego cz³owieka pracy. Ja natomiast widzê ten obraz ca³kowicie inaczej. Ci ludzie nie stanowi¹ wspólnoty: znajduj¹ siê razem przy jednym stole, ale w³aœciwie ka¿da postaæ siedzi osobno, za mkniêta w sobie, w milczeniu, prawie nie ruchomo – jeden odbiera fili¿ankê kawy, kobieta z lewej na wprost dzieli ziemniaki na tacy. Wykonuj¹ na po³y automatyczne gesty. Ci ludzie s¹ umêczeni ciê¿k¹ prac¹; sponiewierani i zdegradowani do roli na rzêdzi; ich brudne twarze, chude oblicza wiêcej ni¿ skromny posi³ek: kartofle i ka wa – tylko tyle zdo³ali wypracowaæ dla siebie – obrazuje nêdzê nie tylko material n¹ ale i duchow¹ nizin spo³ecznych. Van Gogh zna³ tych ludzi dobrze – nim po œwiêci³ siê malarstwu, chcia³ byæ pasto rem, kaznodziej¹ wœród w³aœnie najubo¿ szych warstw. Nie wytrzyma³ d³ugo. G³êbia duchowego posi³ku Holenderscy zjadacze kartofli przedsta wieni przez van Gogha s¹ ca³kowicie upodleni codzienn¹ harówk¹ Niby podob n¹, ale jak¿e w rzeczywistoœci inn¹ scenê widzimy na obrazie amerykañskiego arty sty, Henry Ossawa Tannera (1859 – 1937). Pobo¿na dwójka – ojciec/dziadek i syn/wnuk? – modli siê przed bardzo skromnym posi³kiem: chleb i coœ jeszcze na pó³misku, do picia – woda. Starszy mê¿czyzna siedzi na krzeœle, dziecku mu si wystarczyæ zydelek. Stó³ nakryty obru sem, na nim dwa talerze, dzbanek i kubki. Go³e œciany, okno, skromnoœæ i prostota, ale zarazem g³êbia duchowoœci tych ludzi. Z godnoœci¹ i dostojeñstwem znosz¹ swój los. Bogactwo duchowe tej dwójki z nad miarem rekompensuje ubóstwo material ne. Poza tym dba³oœæ o drobnostki, detale wyró¿nia tych dwoje od bylejakoœci egzy stencji ch³opów holenderskich. Dwójka czarnych nie zapomina o nakryciu sto³u, o w³asnych, czystych talerzach, a nade wszystko o modlitwie dziêkczynnej: choæ biedni, wdziêczni s¹ Bogu, losowi, za to, co maj¹. Posi³ek to nie tylko po¿ywienie dla cia³a, to tak¿e codziennie odnawiania (odœwiêtna) ceremonia, rodzaj uczestnic twa w religijnym misterium. Jak¿e wiêc ró¿ne funkcje jedzenia przedstawiono: u van Gogha niemal wy³¹cznie biologicz na zaspokojenie g³odu, u Ossawy Tannera -kulturowo znacz¹ca ceremonia. Nie jest w koñcu istotne, co siê ma na stole. Wdziêczni biedacy „Zjadacze kartofli” s¹ tak umêczeni, wyczerpani ciê¿k¹ prac¹ na roli, ¿e ju¿ w³aœciwie stracili ca³kowicie godnoœæ: je dz¹ byle co ibyle jak. Jak na ironiê jeszcze „Thankful Poor” jest obrazem w intencjityleczeñstwie.chowej,œci,œwiadczynicyrykaniewparadniu.goskutkiprzedstawiaj¹cymamerykañskierasizmunaPo³uTymczasemtaprzyposi³kujestzdecydowanielepszympo³o¿eniu,nietylematerialnym,coduchowymw³aœnie,ni¿rzekomowolnich³opiHolandii.Tymdrugimbraknajwa¿niejszego–porz¹dku,³aduwewnêtrznego,wcobogacis¹Ame–byliniewolPo³udnia.Tooichgodnooichwolnoœciduoichcz³owieJedz¹niebyzregenerowaæ biologiê, ale przede wszystkim, aby odno wiæ si³y duchowe. Byæ mo¿e to jest w³a œnie istot¹ wspólnego (nie tylko) posi³ ku…Ciekaw¹ postaci¹ by³ twórca tego obra zu, jeden z nielicznych czarnych artystów tamtych lat, Henry Ossawa Tanner (1859 1937). Urodzony w Pittsburghu i wy chowany w Filadelfii, by³ pierwszym w ogóle czarnym studentem akademii sztuk piêknych. Zdoby³ nienajgorsze wy kszta³cenie. Po studiach próbowa³ rozma itych œrodków na ¿ycie, m.in. otworzy³ pracowniê fotograficzn¹ w Atlancie („The Thankful Poor” namalowa³ ze zdjêcia). Nie wiod³o mu siê najlepiej, ale zdo³a³ od³o¿yæ pieni¹dze na wyjazd i dalsz¹ na ukê w Pary¿u. Zaakceptowany w œrodo wisku akademickich malarzy stolicy Fran cji, wystawia³ swe obrazy na kolejnych Salonach. Nastêpnie wróci³ do Filadelfii, gdzie wspólnie ze swym dawnym profe sorem za³o¿y³ galeriê. Ca³kiem dobrze prosperuj¹c¹. W sztuce dzieli³ swój czas na malarstwo akademickie i rodzajowe, z ¿ycia czarnej mniejszoœci USA. Pod ko niec kariery artystycznej zaj¹³ siê wy³¹cz nie malarstwem „biblijnym”. ❍ posi³ku

Bohaterska kpt. dr Zdziarska-ZaleskaMaria

Nowy Jork Nr 288 20 sierpnia 2022 W 35. rocznicê

Maria Zdziarska Zaleska (1898-1987)

Jest to opowieœæ o wybitnej Polce, bohaterce kilku wojen XX wieku, ko biecie odznaczonej najwy¿szymi od znaczeniami bojowymi; rzecz o Marii ze Zdziarskich Zaleskiej, która uro dzi³a siê w XIX wieku (1898), zmar³a w koñcu XX wieku w 1987 roku. Walczy³a w I wojnie œwiatowej, bra³a udzia³ w wojnie polsko ukraiñskiej 19181919 walcz¹c m. in w obronie Lwowa, or ganizowa³a transporty rannych obroñców Lwowa. Bra³a udzia³ w wojnie polsko ra dzieckiej 1919-1920, w Powstaniach Œl¹ skich 1919-1921. W czasie II wojny œwia towej ¿o³nierz Armii Krajowej, prze¿y³a niemiecki obóz koncentracyjny, PRL choæ mieszka³a po wojnie we Francji. Doczeka³a za³amania i upadku komuni zmu w Polsce, powstania „Solidarnoœci”. Na koniec ¿ycia wróci³a do kraju, do swo jego starego domu w Warszawie, zmar³a tu 13 sierpnia 1987 r. i pochowana zosta³a w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Pow¹zkowskim.Piêkny¿yciorys piêknego Cz³owieka, polskiej kobiety, ziemianki, lekarza, ¿ony, matki czworga utalentowanych dzieci, bab ci wnuków. By³a dzia³aczk¹ tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej, kapitanem Woj ska Polskiego, odznaczona zosta³a Orde rem Wojennym Virtuti Militari 5 kl. (krzy¿ srebrny nr 439 za I wojnê œwiatow¹), Krzy ¿em Walecznych, Krzy¿em Niepodleg³o œci, Srebrnym Krzy¿em Zas³ugi z Miecza mi, Krzy¿em Armii Krajowej i innymi. Rodzinny dom – dwór polski Maria Zdziarska urodzi³a siê w szla checko ziemiañskim dworze w Grotowi cach w pow. rawskim, po 1918 r. woj. warszawskie, a od 1939 ³ódzkie. Wieœ le ¿y w gminie Rzeczyca, niemal¿e nad Pili c¹. Grotowice nale¿a³y do Zdziarskich h. Gozdawa, do ojca Marii. Kazimierz Emil Wiktor Zdziarski (1856-1926), in¿ynier, budowniczy dróg i kolei w Rosji, ¿onaty by³ z Kamill¹ z Ar kuszewskich h. Jastrzêbiec (1867-1943), rodem z maj¹tku Krubki (o którym dalej). W 1897 r. osiedli w Grotowicach, a w 1910 r. dokupili maj¹tek £êgonice k. Nowego Miasta n. Pilic¹. Mieli siedmioro dzieci, czterech synów i trzy córki, w tym Mariê. Maj¹tek w £êgonicach (230 ha) oj ciec przekaza³ synowi Stanis³awowi Kazi mierzowi, który gospodarzy³ tu do 1944 r.; maj¹tek Grotowice (260 ha) otrzyma³a córka Anna Kamilla, panna, kobieta cha rakterna, bardzo aktywna w wielu dziedzi nach, in¿ynier rolnik, zm. w 1989 r. Zdziarscy to znani w miêdzywojniu dzia³acze patriotyczni, wojskowi, samo rz¹dowi – radni sejmiku powiatowego, dzia³acze w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Pani Kamilla organizowa³a ¿y cie spo³eczno towarzyskie dla pracowni ków folwarcznych i dla wsi, zajmowa³a siê dzieæmi wiejskimi, kobietami wiejski mi tworz¹c im m.in. kó³ka zainteresowañ dla gospodyñ – w tym teatralne. Dokszta³ ca³a wiejskich nauczycieli, wiejskie ko biety i dzieci, w pracy tej pomaga³y jej córki, w tym Maria. By³a dzia³aczk¹ Stronnictwa Narodowego, szefowa³a przez 35 lat okrêgowemu Stowarzyszeniu Ziemianek, za³o¿y³a z ziemiankami w Ra wie sklep z materia³ami b³awatnymi. Ich maj¹tek ziemski wspomaga³ polskich ¿o³ nierzy i wojsko w I wojnie, w II wojnie pomagali „Hubalowi”, partyzantom Pod ziemia, walczyli z broni¹ w rêku. Dwór w Grotowicach by³ drewniany, parterowy, siedmioosiowy z gankiem po œrodku, podpiwniczony; typowe polskie siedlisko ziemiañskie. Do dworu nale¿a³y grunty uprawne w Grotowicach i lasy za Pilic¹ tzw. Chojny Mysiakowskie nale ¿¹ce do Marii Zaleskiej, stanowi¹ce osob ne gospodarstwo leœne. Dziœ po dworze nie ma œladu, zosta³ zniszczony czêœciowo przez Niemców w czasie II wojny œwiatowej, a po wojnie spalony jako „relikt starych czasów”. We dworze znajdowa³a siê kolekcja obrazów w tym portrety króla Stanis³awa Augusta i Józefa ksiêcia Poniatowskiego autorstwa G. B. Lampiego, rysunki i plany Stanis³a wa Zawadzkiego (zm. 1806, s³ynnego ar chitekta doby stanis³awowskiej), zabytko we wazy z Pompei, meble antyki, cen na biblioteka, by³ te¿ pó³koncertowy for tepian Bechstein, na którym grywa³ ocho czo m.in. i Zygmunt Zaleski, m¹¿ Marii, niespe³niony pianista. Czêœæ dzie³ sztuki uda³o siê ocaliæ (zabezpieczyæ) w 1939 r., resztê ukradli Niemcy w czasie wojny. Zachowa³ siê do dziœ park dworski, bar dzo zaniedbany, ale historyczny i wpisany do rejestru zabytków. W parku jest górka zwana „Szymank¹”, ulubione miejsce Marii, która zapamiêta³a j¹ jako poroœniê t¹ piêcioma ogromnymi lipami, a wg le gendy zakopano w niej broñ powstañ ców 1863 roku. Z górki tej dziœ miejsco we dzieci zje¿d¿aj¹ zim¹ na sankach. W parku s¹ pojedyncze stare drzewa, aleja lip od szosy Rzeczyca Nowe Miasto pro wadz¹ca prosto do bramy wjazdowej, wi doczna jest alejka prowadz¹ca od bramy do podjazdu dworu, resztki schodów par kowych, murowane s³upy ww. bramy wjazdowej.Naskraju parku stoi urokliwa barokowa kolumnowa kapliczka z pocz. XVII w., wystawiona na pami¹tkê bitwy pod Guzo wem w 1607 r., gdzie wojska królewskie pokona³y rokoszan Zebrzydowskiego. W bitwie bra³ udzia³ po stronie króla ów czesny tutejszy dziedzic Mateusz Grotow ski.Zdziarscy byli katolikami, nale¿eli do parafii Rzeczyca. Byli kolatorami i darczyñcami koœcio³a, tu byli chrzczeni, brali œluby i tu by³y ich pogrzeby. Kilka lat temu rodzina Zdziarskich zjecha³a do Rzeczycy na zjazd rodzinny, który roz poczêli wys³uchaniem mszy œwiêtej, a po niej udali siê na cmentarz, na rodzin ne groby. W 2018 r. pokazano w koœciele film dok. R. Lewandowskiego pt. „Z dala od orkiestry”, film o Zygmuncie Lubicz Zaleskim. Du¿o w nim o jego ¿onie, o Grotowicach, £êgonicach i tych piêk nych nadpilicznych terenach. Ogromna nie tylko wojenna aktywnoœæ Marii Maria dorasta³a w owym rodzinnym mazowieckim dworze ziemiañskim, na stêpnie ukoñczy³a prywatn¹ pensjê w Kla rysewie k. Warszawy. W czasie I wojny œwiatowej rozpoczê³a studia na Uniwersy tecie Warszawskim ale przerwa³a je, by zaci¹gn¹æ siê do wojska. Najpierw by³a sanitariuszk¹ w 4. Pu³ku Piechoty Legio nów w 5. kompanii w II batalionie, na stêpnie lekarzem III batalionu. Niebywa³e osi¹gniêcia mia³a w organi zacji s³u¿by sanitarnej, transporcie ran nych ¿o³nierzy z pól bitew, kompanii sa nitarnych dla I Brygady Jazdy w lip cu 1920 r. Zauwa¿y³a wczeœniej takie pro blemy w czasie odwrotu Pi³sudskiego z Kijowa. Dla przypomnienia, do Kijowa Wojsko Polskie wkroczy³o 7 maja 1920 r., 9 maja by³a tam wspólna defilada z ukraiñskimi ¿o³nierzami Petlury, zaœ w czerwcu odwrót i pora¿ki z sowietami. Zorganizowa³a dwie kompanie sanitarne ka¿da po 10 wozów taborowych, ok. 30 koni z uprzê¿ami, a „za³atwi³a” to – z po parciem ojca – u lokalnych ziemian. Po prosi³a o spotkanie z Ko³em Ziemian w Rawie, na którym ci mówili, ¿e ju¿ opodatkowali siê na wojsko, nie chc¹ roz praszaæ pomocy itd. Ale przekona³a ich, ¿e obecny czas i Polska ¿¹daj¹ wiêkszej ofiarnoœci, jej projekt zaakceptowa³o do wództwo wojsk, jest wiarygodny, ko nieczny i musi byæ zrealizowany! Pano wie w g³osowaniu poparli j¹, przekazali konie, wozy, uprzê¿e, owies etc. Za³atwi³a z harcerzami obs³ugê techniczn¹ taborów, z kole¿anek sanitariuszek skompletowa³a zespo³y sanitarne i wyruszyli na front ra towaæ i transportowaæ rannych ¿o³nierzy! Po wojnach ukoñczy³a w 1923 r. Uni wersytet Warszawski uzyskuj¹c dyplom lekarski, pracowa³a w sanatoriach, leczy ³a dzieci chore na gruŸlicê. Wyje¿d¿a³a te¿ na Kresy Wschodnie, zaœ po roku uda³a siê „na specjalizacjê” do Pary¿a. Pracowa³a tam w szpitalu Hérold u prof. Armanda de Lisle, wysz³a za m¹¿, osiad³a w Pary¿u. œmierci

Gdy wybuch³a II wojna œwiatowa, pani Maria by³a z mê¿em i dzieæmi w Polsce, natychmiast w³¹czy³a siê w obronê ludno œci cywilnej. Niemcy bombardowali ca³y kraj, tak¿e jej rodzinn¹ wieœ i gminê, by³o mnóstwo zabitych i rannych, tych drugich trzeba by³o umieæ opatrzyæ. Zorganizowa ³a w gminie Rzeczyca – przy pomocy wójta i sekretarza gminnego – trzy punkty sanitarne: Rzeczyca, Grotowice, Bobro wiec. Przeszkoli³a dziewczêta i kobiety wiejskie do s³u¿by sanitarnej. Od 15 wrzeœnia 1939 r. do koñca mie si¹ca pracowa³a w obozie wojennym po lowym w Rawie Mazowieckiej, zg³osi³a siê by pomagaæ rannym. Organizowa³a z jednym cywilnym lekarzem, który zosta³ w Rawie, pomoc medyczn¹ w owym obo zie jenieckim dla polskich ¿o³nierzy, urz¹ dzonym prowizorycznie przez Niemców pod go³ym niebem w parku. Szpital po wiatowy w Rawie Niemcy zajêli w po³o wie na swoje potrzeby, ale udawa³o siê umieœciæ w nim najbardziej chorych i ran nych z obozu. Wynajê³a pokój do spania na mieœcie, organizowa³a te¿ pomoc ¿yw noœciow¹ dla jeñców, wodê, postawiono kilka baraków – by³a zbudowana ofiarno œci¹ i pomoc¹ rawian. Na pocz¹tku II wojny œwiatowej te nadpiliczne tereny to obszar aktywnoœci mjra „Hubala”, którego ¿o³nierze zacho dzili i do grotowickiego dworu po pro wiant, konie, owies dla koni. Maria opisu je we wspomnieniach spotkanie z „Huba lem”, po¿¹dane i ¿yczliwe, bo Major za trzyma³ siê 27 IX 1939 r. we dworze ro dowym jej matki w Krubkach (ob. Krub ki Górki pow. Wo³omin), id¹c na pomoc Warszawie. Jak wiadomo, po kapitulacji stolicy uda³ siê z oddzia³em dalej w kie leckie i rawsko opoczyñskie. Do „Huba la” rozkazy zanosi³ od dowództwa ZWZ brat Marii – Stanis³aw Zdziarski, dziedzic £êgonic. Maria opisa³a szerzej spotkanie z „Hubalem” we Fryszerce k. Inow³odza. W pocz¹tku wojny Niemcy ograbili maj¹tek Grotowice z najlepszych koni, z ziarna, póŸniej przejêli go na liegen schaft i osadzili w nim swojego zarz¹dcê z poznañskiego. W 1941 r. wyrzucili z dworu dziedziczkê Kamillê Zdziarsk¹, która wyjecha³a do Warszawy i zamiesz ka³a w domu Marii na Mokotowie przy ul. Lenartowicza 16, zmar³a tam w 1943 r. i zosta³a pochowana na Pow¹zkach. Ten warszawski dom to du¿a piêtrowa kamie nica z ogródkiem, wybudowana tu¿ przed II wojn¹ œwiatow¹ przez Mariê i Zygmunta Zaleskich, ocala³a z po¿ogi wojennej, stoi do dziœ i mieœci siê w niej m.in. Fundacja im. Zygmunta Zaleskiego, prowadzona przez rodzinê Zaleskich. W Grotowicach hitlerowcy chcieli aresztowaæ „m³od¹” dziedziczkê Annê Kamillê Zdziarsk¹, ale zosta³a ostrze¿o na i zdo³a³a im uciec. Jesieni¹ 1941 roku Niemcy chcieli aresztowaæ i Mariê, dzie dzic z Rzeczycy (Szweycer) dowiedziaw szy siê o tym jakimœ sposobem, wys³a³ do niej pos³añca z wiadomoœci¹ i sugesti¹, by siê ukry³a. Istotnie Maria natychmiast opuœci³a dwór, do którego wieczorem przyjecha³a ¿andarmeria w celu areszto wania jej. Tu³aczkê wojenn¹ zaczê³a od zatrzymania siê we dworze brata w £ê gonicach, by³a z ni¹ córka i dwaj synowie, którzy uczêszczali tu na tajne komplety. Nastêpnie wyjecha³a do bratanicy matki tj. Zofii Arkuszewskiej do ww. maj¹tku Krubki, by w 1942 roku udaæ siê do War szawy, zamieszkaæ w swoim domu na Mokotowie i podj¹æ pracê jako lekar ka. Nale¿a³a do Izby Lekarskiej, leczy³a w Poradni PrzeciwgruŸliczej przy ul. Czerniakowskiej 80, przeœwietla³a dzieci w Oœrodku Zdrowia przy Pu³awskiej, przyjmowa³a w gabinecie w domu: „Dr Maria Zdziarska Zaleska – specjalistka od leczenia gruŸlicy Wspó³pracowa³adzieci”.z Podziemiem i 1 XI 1942 r. zosta³a zaprzysiê¿o na do Armii Krajowej pod ps. „Doktor Zygmuntowa”; by³a lekarzem VII Zgru powania II Rejonu Obwodu AK Œródmie œcie; by³o w nim piêæ kompanii i dywi zjon kawalerii. Syn Kazik by³ te¿ zaprzy siê¿onym ¿o³nierzem AK, w domu trzy ma³ nawet dwa pistolety, co budzi³o nie pokój matki – ale i ona przynosi³a i roz dziela³a dalej konspiracyjny tygodnik „Biuletyn Informacyjny”. Kazik mieszka³ z matk¹, podobnie jak m³odszy syn Ro man, który po aresztowaniu jej zachowa³ siê bardzo dzielnie, przenosi³ meldunki a mia³ raptem 11 lat. W stolicy postanowi³a urz¹dziæ tak po trzebne Podziemiu oddzia³y sanitarne i zorganizowa³a w VII Zgrupowaniu: cztery punkty opatrunkowe (mo¿na rzec, ma³e szpitaliki), trzyosobowe patrole sani tarne dla ka¿dego plutonu, skompletowa³a sanitariuszki i przeszkoli³a je, wyposa¿y³a wszystko w sprzêt sanitarny. Dowództwo AK bêd¹c pod wra¿eniem aktywnoœci i skutecznoœci pani Marii, przyzna³o jej Srebrny Krzy¿ Zas³ugi z Mieczami za do brze zorganizowan¹ s³u¿bê sanitarn¹. Po aresztowaniu przez gesta po 27 IV 1944 r. zosta³a uwiêziona na Pa wiaku, a nastêpnie wykupiona za 1000 dolarów ³apówki tak, ¿e Niemcy ocalili j¹ i wys³ali do niemieckiego obozu koncen tracyjnego w Ravensbrück. W obozie le czy³a wspó³wiêŸniarki, wykona³a nawet zabieg odbarczania odmy ratuj¹cy ¿ycie jednej z nich. Po wyzwoleniu obozu po wróci³a do Francji, zajê³a siê rodzin¹, w tym opiek¹ nad mê¿em, który ciê¿ko prze¿y³ obóz w Buchenwaldzie. Pracowa ³a jako pielêgniarka i lekarz, dzia³a³a w Polskim Towarzystwie Historyczno Li terackim. Przyjmowa³a z mê¿em polskich stypendystów, goœci z Polski w tym tych najwybitniejszych ludzi kultury – tak przed wojn¹ jak i po wojnie. Maria Zdziarska to tak¿e autorka dwóch ksi¹¿ek wspomnieniowych z okre sów Ii II wojny œwiatowej: „W okopach. Pamiêtnik kobiety lekarza batalionowego” (1934) i „P³omienne czasy. Dzieje rodziny polskiej w czasie II wojny œwiatowej” (Pary¿ 1985) – obie wznowione ostatnio staraniem Fundacji im. Z. Zaleskiego. „P³omienne czasy” to tytu³ wiersza Zyg munta Zaleskiego. Opracowywa³a te¿ i re dagowa³a ksi¹¿kê wydan¹ w 1937 roku, o udziale kobiet w wojsku w dziesiêciu krajach ogarniêtych I wojn¹ œwiatow¹. Rodzina Zaleskich polski Pary¿ – Pary¿ Zaleskich W styczniu 1925 r. w Pary¿u Maria po zna³a Zygmunta Zaleskiego h. Lubicz. Od razu przypadli sobie do gustu, zako chali siê w sobie i on oœwiadczy³ siê jej, ale wys³a³a go do rodziców do Grotowic, by najpierw ich poprosi³ o jej rêkê. Zosta³ przyjêty i m³odzi pobrali siê. Œlub mia³ miejsce 25 VII 1925 r. w koœciele w Rze czycy: ona poœlubi³a tego dnia Zygmunta, zaœ jej siostra Janina p. Eugeniusza Wenc la. Wspólne wesele odby³o siê w groto wickim dworze, a w sto³owym pokoju za siad³o do biesiady ok. stu goœci. Pañstwo Zalescy zamieszkali na sta³e we Francji, regularnie bywali przed wojn¹ w kraju, pani Maria z dzieæmi w ka¿de wakacje w Grotowicach u matki – a dzieci u babci; raj ten i beztroskoœæ wspominaj¹ do dziœ. Byli tu i w wakacje 1939 roku. W Pary¿u p. Maria prowadzi³a tradycyjny dom polski, zawodowo zajmowa³a siê ba daniami lekarskimi naukowymi, „zabra³a” nawet z Rzeczycy do Pary¿a zdoln¹ m³o d¹ ch³opkê, by op³aciæ tam jej naukê i na wet studia na Sorbonie – a przy okazji w paryskim domu owa dziewczyna opie kowa³a siê dzieæmi, które i poprzez ni¹ mia³y sta³y kontakt z jêzykiem ojczystym.

W Pary¿u mieszkali przy Rue Boissiere, ich dom mieszkanie by³ zawsze pe³en go œci z Polski, nazywali go „Soplicowem”. Goœcili polskich poetów, pisarzy, mala rzy, muzyków; bywali u nich m. in.: H. Sztompka, W. Ma³cu¿yñski, J. A. Makla kiewicz, P. Perkowski, A. Sza³owski i in. We Francji p. Maria dzia³a³a w polskim harcerstwie, w stowarzyszeniu komba tanckim. Tu¿ przed II wojn¹ œwiatow¹ or ganizowa³a tu szko³y polskie dla polskich dzieci, m.in. z siostr¹ ambasadora RP we Francji Juliusza £ukasiewicza – ambasa dor mia³ syna w wieku syna Marii. W 1936 roku, w Wielkanoc, zostali zapro szeni do I. J. Paderewskiego do Morges na podwieczorek, wtedy trzyletni Romek usiad³ mistrzowi na kolanach, a ten bar dzo by³ kontent z tej dzieciêcej naturalno œci i szczeroœci. Po II wojnie œwiatowej administrowa³a will¹ nale¿¹c¹ do Towa rzystwa Historyczno Literackiego w Pary ¿u, wspó³pracowa³a z Bibliotek¹ Polsk¹. Zygmunt Lubicz Zaleski (1882-1967) m¹¿ Marii Zdziarskiej, pochodzi³ z zie miañskiej rodziny z K³onowca Koracza w radomskiem, w 1910 roku emigrowa³ do Francji. By³ to znany naukowiec (prof. dr hab.), poeta, profesor literatury na Sor bonie, autor wspomnieñ, krytyk literatury, nauczyciel i t³umacz, piêknie i skutecznie promowa³ nad Sekwan¹ polsk¹ kulturê i popularyzowa³ jêzyk polski. We Francji zaanga¿owa³ siê przy Wac³awie G¹sio rowskim w dzia³alnoœæ wydawnicz¹ na rzecz Armii Polskiej we Francji, tzw. „B³êkitnej Armii”, która od IV 1919 r. przybywa³a do Polski. Zaleski by³ w sk³a dzie polskiej delegacji na Konferencjê Po kojow¹ w Wersalu. Po I wojnie œwiatowej pracowa³ we Francji jako delegat Mini sterstwa Wyznañ Religijnych i Oœwiece nia Publicznego. Po II wojnie by³ sekreta rzem generalnym Towarzystwa Histo ryczno Literackiego, walczy³ skutecznie w obronie pozostawienia we Francji zbio rów Biblioteki Polskiej, które komuniœci chcieli zabraæ po 1945 r. do Polski i dziœ mog³yby byæ np. w Petersburgu lub Mo skwie. Nagrodzony zosta³ przez prezyden ta Charlesa de Gaulle'a Krzy¿em Koman dorskim z Gwiazd¹ Orderu Legii Honoro wej (1956), a komandoriê otrzyma³ w 1957 r. Kilka jego portretów namalo wa³a Olga Boznañska, Xawery Dunikow ski wyrzeŸbi³ jego popiersie, a Tadeusz Makowski zilustrowa³ tomik jego poezji. Pierworodny syn Zaleskich – Andrzej Jan (Jêdruœ) urodzi³ siê w maju 1926 r. w Grotowicach. Wakacje 1939 roku spê dza³ w Polsce i zdecydowano, ¿e w 1940 r. bêdzie przedziera³ siê z ojcem przez zie lon¹ granicê do Francji – co im siê uda³o. Niestety zachorowa³ tam na gruŸlicê i zmar³ w 1943 roku. Kazimierz Piotr Zaleski urodzi³ siê w Pary¿u w 1928 r., jest fizykiem specja lizuj¹cym siê w fizyce j¹drowej, profeso rem kilku œwiatowych uniwersytetów, a tak¿e Politechniki Lubelskiej. Na Za chodzie pracowa³ m.in. nad nowym pali wem dla reaktorów j¹drowych. W dzie dzinie fizyki j¹drowej prowadzi³ wiele ba dañ, wydawa³ publikacje i pracowa³ g³ów nie we Francji i Stanach Zjednoczonych. Aktualnie jest prezesem Towarzystwa Hi storyczno Literackiego w Pary¿u, prowa dz¹cego Bibliotekê Polsk¹. Zosta³ odzna czony m.in. Orderem Virtuti Militari. Roman Kamil £ukasz urodzi³ siê w 1933 r. w Pary¿u, wojnê spêdzi³ w Pol sce, we Francji ukoñczy³ presti¿ow¹ uczelniê techniczn¹ Mines Paris (za³o¿on¹ w 1783 r. przez Ludwika XVI). Przez lata inwestowa³ we W³oszech i Francji w sek torze energetycznym, bankowym, motory zacyjnym (FIAT). Obecnie szacuje siê je go fortunê na ok. 11 mld euro, nale¿y do czo³ówki najbogatszych Francuzów. Za³o¿yciel Alior Banku w Polsce w 2008 r. Kawaler Legii Honorowej, znakomity bryd¿ysta, mieszka we W³oszech, utwo rzy³ Fundacjê im. Zygmunta Zaleskiego, której skarbnikiem jest jego córka Helene Zaleski. Monika Anna Zofia urodzi³a siê w 1935 r., wojnê tak¿e spêdzi³a w Polsce, a po niej jako obywatelka francuska zosta ³a z bratem Romanem odes³ana w 1945 r. tzw. transportem sanitarnym do Francji. Etnograf, wyk³ada³a historiê Polski na Uniwersytecie w Lille. Biblioteka Polska w Pary¿u wiele za wdziêcza panom Kazimierzowi i Roma nowi Zaleskim, wczeœniej ich ojcu Zyg muntowi, który prowadzi³ tê Bibliotekê jeszcze przed I wojn¹ œwiatow¹, gdy po wymarciu starej emigracji polskiej dzia³alnoœæ Biblioteki i Towarzystwa Li terackiego by³y zagro¿one i Polacy (w tym on) utworzyli nowe towarzystwo. Po I wojnie wci¹gn¹³ do aktywnoœci w œrodowiskach polonijnych tak¿e ¿onê Mariê.Zapyta³em pana prof. Kazimierza Zale skiego o to, kiedy ostatnio by³ w Grotowi cach. Odpowiedzia³, ¿e po wojnie, przed ucieczk¹ do Francji, pojecha³ tam wówczas (w 1946) z kuzynem motocy klem, w nocy, by odkopaæ wg wskazówek ciotki zakopane w ogrodzie srebra rodo we. Wykopali pakunek i odjechali… Grotowice, kapliczka barokowa z XVII w. na skraju parku Zdziarskich Maria i Zygmunt Zalescy, Pary¿ 1930, arch. Funda cji im. Z. Zaleskiego Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com12 Msza odbêdzie siê jak co roku w Katedrze Œwiêtego Patryka, znajduj¹cej siê na skrzy¿owaniu Pi¹tej Alei z 50th Street. Œniadanie nast¹pi o 10: 00 rano bezpo œrednio po Mszy Œwiêtej, w 3 West Club pod adresem: 3 W 51th Street. W sprawie informacji i rezerwacji nale¿y skontaktowaæ siê z Davidem M. Kopala (908) 265 8165, e-mail: dmkpulaski@gma il.com. „Maszerujemy z sercem, dum¹ i dusz¹” to has³o tegorocznej 85. Parady Pu³askiego w Nowym Jorku. Pan Marcin Luc ze stanu Nowy Jork jest G³ównym Marsza³kiem Parady Pu³askie go 2022, która zgromadzi Poloniê ze stanów Nowy Jork, New Jersey, Connecticut, Penn sylvanii i okolic. Marcin Luc, Marsza³ek 85. Parady Pu³askiego bêdzie mia³ zaszczyt po prowadziæ Poloniê wzd³u¿ Pi¹tej Alei w centrum Manhattanu. Zaprasza on wszystkich, którzy posiadaj¹ polskie korze nie, b¹dŸ s¹ zwolennikami polskiej kultury, aby licznie przybyli na paradê oraz wszyst kie wydarzenia zwi¹zane z uhonorowaniem wielkiego Polaka Amerykanina, Genera³a Kazimierza Pu³askiego. W sprawie informacji zwi¹zanych z wpi sami i reklamami do ksi¹¿ki pami¹tkowej, prosimy kontaktowaæ siê z Richardem D. Zawisny (718) 4990026, e-mail: pula ski_parade@verizon.net

Parada Pu³askiego jest œwiêtowa nana Pi¹tej Alei od 1937 roku. Jest drug¹, najd³u¿sz¹, aktywn¹ parad¹ w historii Nowego Jorku i maszeruje co ro ku, bez wzglêdu na pogodê. paŸdziernika 85 Parada Pu³askiego ➭ 1

2

Kwiatkowska

13www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

Na portalu poœwiêconym architekturze przeczyta³em o planie zbudowania w Arabii Saudyjskiej bloku mieszkalnego o d³ugoœci bodaj 70 kilometrów. Jakby ma³o by³o tego horroru, budynek nie ma wyraŸnie zaznaczonych okien i balko nów – jego œciany zewnêtrzne to g³adka, lustrzanaKoszmarpowierzchnia.rodemze z³ych filmów science fiction, prawda? Tysi¹ce, mo¿e setki tysiêcy, ludzi st³oczonych w za mkniêtej bryle, niczym w ³odzi podwod nej. Oderwani od przyrody, surowej co prawda, pustynnej, ale zawsze. Miejmy nadziejê, ¿e to tylko ¿art, ¿e plan nigdy nie zostanie zrealizowany, a zamiast tego projektu zbuduje siê… no w³aœnie, co? Kilkaset tysiêcy domków z ogródkami, na uzbrojonych dzia³kach, z doprowadzon¹ wod¹ i pr¹dem? Z dro gami prowadz¹cymi do autostrady? Ze szko³ami, szpitalami, supermarketami i stacjami benzynowymi? Z dwoma sa mochodami pod ka¿dym domkiem? Mamy problem. Niemal wszyscy wole liby mieszkaæ we w³asnym domku z ogródkiem, czy palm¹. BliŸniaki s¹ lepsze ni¿ zabudowa szeregowa, a wille wolno stoj¹ce – lepsze ni¿ bliŸniaki. Byle byæ osobno, nie dziel¹c nawet jednej œciany z innym cz³owiekiem. K³aniaæ mu siê, ale byæ od niego oddzielonym metrowym pa sem ¿wiru i wysokim p³otem. Pomys³ rozmieszczenia ludnoœci w osobnych domkach nie jest wcale czymœ oczywistym. Owszem, tak mieszkano na wsiach, ale miasta mia³y zabudowê zwart¹, a te œredniowieczne mia³y lud noœæ st³oczon¹ wewn¹trz murów obron nych, wygl¹da³y wiêc bardziej jak Saj gon ni¿ Sopot. A mo¿e jak Manhattan: w Bolonii w XIII w. by³o kilkadziesi¹t wie¿ o wysokoœci 50 do stu metrów! Jeœli jednak ktoœ mieszka w Stanach, uwa¿a wyj¹tkami s¹ mieszkañcy ekscentrycz nego Nowego Jorku – ¿e tak siê po pro stu powinno mieszkaæ. W osobnym do mu na du¿ej dzia³ce. Tak Amerykanie zaczêli jednak miesz kaæ dopiero od lat 30. a na szersz¹ skalê lat 50. ubieg³ego wieku. Po³¹czenia ko lejowe zaczê³y traciæ znaczenie, a ca³¹ go spodarkê oparto na transporcie ciê¿arów kami i komunikacji prywatnymi samocho dami osobowymi. L¹d by³ tani, a nowy sposób zabudowy uruchamia³ kolejne, po tê¿ne ga³êzie gospodarki: budowy domów i dróg, sieci elektrycznoœci, wody, kanali zacji, szkó³, komisariatów i urzêdów miej skich; wreszcie po³¹czeñ z centrami du ¿ych miast. By³ to sposób zabudowy mar notrawczy, kosztowny, zabójczy dla kli matu – i dla stosunków miêdzyludzkich. Choæ zawsze mia³em s³aboœæ do otwartych, amerykañskich przestrzeni, widzia³em te¿, jak tutejszy styl ¿ycia jest mi obcy. Bo nie lubiê prowadziæ samo chodu, bo szkoda mi na wóz pieniêdzy, bo wola³bym chodziæ po ulicach gwarne go miasta i wpadaæ wieczorem do przyja ció³, zamiast jechaæ do nich (po uprzed nim umówieniu siê) 50 mil autostrad¹. Dychotomia: potrzeba mieszkania w luksusowym, du¿ym i otoczonym ci

LatusJan sz¹ domu, ale te¿ – ¿ycia w bliskoœci biz nesu i rozrywek, zauwa¿alna jest wszê dzie. Na pocz¹tku polskiej transformacji po 1989 r., wiêkszoœæ warszawiaków de cydowa³a siê budowaæ pod miastem. Do piero niedawno za szczyt wygody uznano apartamenty w Œródmieœciu. Nie wiem, dlaczego ludzie uparli siê, ¿eby mieszkaæ daleko od siebie, ale w budkach z ogródkiem, a nie w kamieni cy. Przecie¿ mieszkanie w Pary¿u, Zury chu, nie wspominaj¹c o miasteczkach w Lombardii i Grecji, ma du¿o uro ku. I to we Florencji i Pary¿u powstawa³a wybitna sztuka i pierwsze uniwersytety. Gdy spojrzeæ z wysoka na zabudowê na wszystkich kontynentach, widaæ ogromne marnotrawstwo. Wszêdzie do prowadziæ wodê i wyprowadziæ œcieki, uszczelniæ i pomalowaæ ka¿d¹ œcianê, na prawiæ dachówkê. Produkowaæ roczniemi liony samochodów, skuterów, riksz i rowe rów, ¿eby ludzie mogli siê przemieszczaæ, pracowaæ, handlowaæ i spotykaæ siê. Rozumiecie ju¿, do czego pijê? Ten sre brzysty kloc w Arabii Saudyjskiej, widocz ny z satelitów, to byæ mo¿e odpowiedŸ na przysz³e problemy ekologiczne. To gi gantyczne Las Vegas: klimatyzowane, od izolowane od upa³u i py³u, miasto tysiêcy luksusowych pokoi i apartamentów, obs³u giwanych przez wewnêtrzne sieci przewo dów, duktów i rur, napêdzane i ch³odzone bateriami s³onecznymi, z w³asnym syste mem oczyszczania œcieków, pozyskiwania wody, oczyszczania powietrza. Kilka, a mo¿e kilkaset, tysiêcy ludzie mieszka³oby w gigantycznym statku pasa ¿erskim. Nie wychodz¹c na zabójcze s³oñ ce przemieszczaliby siê – windami? Ru chomymi korytarzami? Jakimiœ elektrycz nymi kolejkami? – do szko³y, pracy, fry zjera, na kryty basen, do meczetu, do przyjació³. ¯yliby jak na olbrzymiej ko smicznej stacji intergalaktycznej, karmieni pomidorami z w³asnej szklarni. Pewnie mieliby wielkie okna, z których widzieliby zmieniaj¹ce siê oœwietlenie pustyni. Byliby bezpieczni od udaru s³onecznego i œmierci z odwodnienia, blisko pomocy medycznej. Czy prze¿ywaliby klaustrofobiê? Zale ¿y od urz¹dzenia wnêtrza tego mieszkal nego molocha. Poza tym, to nie film o ucieczce przed ska¿onym powietrzem planety. Ci ludzie mieliby przecie¿ do dyspozycji ca³y obszar wokó³. Nienaru szony, nieska¿ony ludzk¹ stop¹, niezesz pecony milionem budek, domków, warsz tatów i parkingów. Pewnie utworzono by tam rezerwaty przyrody, miejsca wypo czynku i obszary upraw rolnych. Czy czasem nie by³oby to lepsze eko logicznieProjektyrozwi¹zanie?coraztowy¿szych drapaczy chmur budz¹ zdziwienie i z³oœæ, gdy¿ czê sto s¹ to kosztowne pomniki megaloma nii. Gdy jednak zrezygnowaæ z tych cien kich jak o³ówki, wysokich na kilometr wie¿owców, a budowaæ sensowne werty kalne miasta mo¿e okaza³oby siê, ¿e nie trzeba tysiêcy nowych dróg dojazdowych, kana³ów œciekowych, s³upów i latarñ, mi lionów kilometrów p³otów i krawê¿ników. Mo¿e rozwi¹zaniem dla coraz bardziej zdewastowanej i coraz gêœciej zaludnio nej Ziemi by³oby upchniêcie ludnoœci w takich, samowystarczalnych, gigan tycznychZachwyci³emstrukturach?swoim oryginalnym i obiecuj¹cym konceptem. A¿ pomyœla ³em sobie, jak wtedy mog³yby wygl¹daæ wojny, o ile¿ prostsze i tañsze sta³oby siê wtedy mordowanie, i to na odleg³oœæ. To ju¿ lepiej mieszkajmy w domku w szczerym polu. Mo¿e go nie zbom barduj¹.

❍ ¯ycie w mrówkowcu

To by³ jeden z tych dni, o których W. G. Sebald napisa³by: niezm¹cony. S³o neczny. Przejrzysty. Z rzêdami ob³oków na niebie w kolorze ultramaryny. I szczy tami srebrzystych wie¿owców sun¹cymi jak ¿agle. Miasto oddycha³o swobodnie. Czuæ by³o pi¹tkowe rozprê¿enie. Kierow cy rzadziej u¿ywali klaksonów. Rikszarze stacjonuj¹cy przy po³udniowo zachodnim wejœciu do Central Parku byli w swym na gabywaniu mniej natarczywi. Niemieccy turyœci na wypo¿yczonych rowerach za gl¹dali w papierowe pude³ka, w których przynios³yœmy lunch z baru sa³atkowego. Czarnoskóry mê¿czyzna z nagim, nieco zapadniêtym torsem, na widok grillowa nych warzyw, kiwn¹³ g³ow¹ z uznaniem i wykrzykn¹³: yummy. Kilka minut wcze œniej, stoj¹c w kolejce do kasy, przypo mnia³am sobie o S³awku spod Tarnowa. By³ jednym z pierwszych rodaków, z któ rymi zetkn¹³ nas imigrancki los. Postawny blondyn, z okr¹g³¹, szczer¹ twarz¹. Mówi³ du¿o. I g³oœno. Nieproszony udziela³ rad i wskazówek, z których wiêkszoœæ doty czy³a sposobów na obejœcie systemu ce lem uzyskania korzyœci materialnych. Tak by³o w przypadku food courts. Nak³adam kopê ¿arcia – mówi³. I zanim dojdê do ka sy, po³owê zd¹¿ê zjeœæ. To co zostanie, wa¿¹. I tylko za to p³acê. Opowiada³ z du m¹. Raz zaprosi³ dziewczynê do eksklu zywnej restauracji na homara. Relacjono wa³ ze szczegó³ami ceny w karcie dañ, wystrój wnêtrz i gwiazdki Michelina. Po czym – z rozbrajaj¹c¹ szczeroœci¹ wyzna³, ¿e tak siê najedli chlebem ma czanym w oliwie, który podano zanim kelner przyj¹³ zamówienie, ¿e… zrezy gnowali z kolacji. I poszli do domu. S³awomir prenumerowa³ Forbes’a i Fi nancial Times, cytuj¹c obszernie rankingi najbogatszych i zach³ystuj¹c siê ¿yciem jednego procenta. Zaprosiwszy na kawê, wymienia³ detaliczne ceny tortów, p¹cz ków i pralinek, którymi czêstowa³ goœci. ¯eby pojeŸdziæ na rolkach przeprawia³ siê na drugi koniec miasta, bo „uznawa³ tylko asfalt w Central Parku”. I podobno kiedyœ uda³ siê na wakacje do Aspen. Cztery dni spêdzi³ w podró¿y. Jedn¹ noc w najtañ szym hotelu. Na nartach nie zjecha³ ani razu. Bo nie potrafi³. Wykona³ seriê zdjêæ w najbardziej reprezentacyjnych miej scach kurortu, a odbitki wys³a³ znajomym i rodzinie w kraju. Kiedy postanowi³ spra wiæ sobie garnitur, wybra³ siê do butiku Hugo Boss’a przy 5 Alei. Po kilku godzi nach spêdzonych na starannej selekcji, wybra³ zestaw, w którym jego zwalista sylwetka prezentowa³a siê najkorzystniej i zadowolony, trzymaj¹c zdobycz zapako wan¹ w elegancki pokrowiec, wsiad³ do metra i wróci³ do wynajmowanego po koju na Queensie. Roz³o¿y³ marynarkê na ³ó¿ku, kontempluj¹c gramaturê tkaniny i misternie wykoñczone mankiety, wyg³a dza³ szlice i g³aska³ guziki, a¿ nagle za uwa¿y³ niepozorny napis na metce, który przyprawi³ go o palpitacjê serca – MADE IN POLAND! Wróci³em nazajutrz i zrobi ³em im niez³¹ awanturê – opowiada³. Nie wydam dwóch tygodniówek na garnitur uszyty pod £odzi¹! – pomstowa³, zdegu stowany.Przezkilka lat ciu³a³ dolary, od¿ywia j¹c siê g³ównie jajkami na twardo. Dziwi³ siê, ¿e kupujemy bia³y ser (za drogi!) i chodzimy do kina. Narzeczon¹, dla któ rej porzuci³ seminarium, mia³ piêkn¹ i do brze wykszta³con¹. Kelnerowa³a we fran cuskim bistro. Z niepojêt¹ cierpliwoœci¹ znosi³a tyrady zacietrzewionego partnera, nie reaguj¹c na lapsusy jêzykowe wybran ka, gdy¿ polszczyzna nie by³a mocn¹ stro n¹ S³awomira. Angielskim te¿ w³ada³ s³a bo. Ale nie brakowa³o mu fantazji. I am bicji. Wróci³ do Polski. Planowa³ otwarcie biznesu w rodzinnej miejscowoœci, ale coœ posz³o nie tak i znowu wyemigrowa³. Ostatnie wieœci nadesz³y z Londynu. List, utrzymany w stylistyce reklamy garnków nierdzewnych, odmalowuj¹cy zalety ¿ycia na Wyspach, kipi¹cy daleko posuniêt¹ idiolatri¹ i megalomani¹, by³ ostatnim akordem tej dziwacznej znajomoœci. Nie myœla³am o S³awku spod Tarnowa wyjadaj¹cym ukradkiem kawa³ki kurcza ka i grillowanej brukselki, w ogonku do kasy, w podziemiach centrum handlo wego przy Columbus Circle. A¿ do dzi siaj.Jak potoczy³o siê jego ¿ycie? Czy zro bi³ karierê i pieni¹dze, o których marzy³? Wybudowa³ dom? Posadzi³ drzewo? Sp³odzi³ syna? Córkê? Osi¹gn¹³ ten rodzaj spe³nienia, które potocznie nazywamy szczêœciem? Nie, ¿eby mnie to specjalnie obchodzi³o. Pewnie i tak nie dowiedzia³a bym siê prawdy. Nale¿a³ bowiem do lu dzi, którzy sprzedaj¹ wypucowane wersje historii, pozbawione rys, pêkniêæ. Nie za gl¹daj¹ w otch³añ, która wyziera ze œrod ka. Nie zapuszczaj¹ siê w grzêzawiska zw¹tpieñ, têsknot, w¹tpliwoœci. Nie maj¹ wgl¹du w siebie. Z lêku. Ignorancji. A mo¿e ze wszystkiego po trochu. Stojê w kolejce do kasy. I czujê jak strumieñ czasu spowalnia, zatrzymuj¹c siê na chwilê. Nie d³u¿sz¹ ni¿ mrugniêcie po wiek. Próbujê wywo³aæ zdjêcie zapomnia nej twarzy. Ale pojawiaj¹ siê tylko kontu ry. Cienie. ❍ Stany wewnêtrzne Weronika

Mrugniêcie

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com14 4 sierpnia przypada 60. rocznica œmier ci Marilyn Monroe. Tragiczne losy ikony œwiatowego kina od dekad wzbudzaj¹ za interesowanie, dlatego co rusz pojawiaj¹ siê nowe biografie artystki i filmy zainspi rowane jej ¿yciem. 23 wrzeœnia Netflix za prezentuje „Blondynkê” – ekranizacjê s³ynnej powieœci Joyce Carol Oates, której fabu³a dotyczy tajemniczej œmierci gwiaz dy. Podobn¹ tematykê podejmuje doku ment „Tajemnice Marilyn Monroe: Nie znane Nagrania”, który jest ju¿ dostêpny na Przypomnijmy,platformie. ¿e gwiazda niezapo mnianych filmów, takich jak „Mê¿czyŸni wol¹ blondynki” i „Pó³ ¿artem, pó³ serio” zmar³a w wyniku przedawkowania leków nasennych. Mia³a zaledwie 36 lat. Norma Jean Baker – bo tak brzmia³o prawdziwe nazwisko gwiazdy – nie mia³a szczêœliwego dzieciñstwa. Wychowywa na przez samotn¹ matkê choruj¹c¹ psy chicznie tu³a³a siê po rodzinach zastêp czych i dalszych krewnych. Jako 16-latka zgodzi³a siê wyjœæ za m¹¿ za swojego 20letniego s¹siada, Jamesa Dougherty'ego. W przeciwnym razie trafi³aby do sierociñ ca, gdy¿ jej ciotka postanowi³a wyprowa dziæ siê do innego stanu i nie zamierza³a jej zabraæ ze sob¹. Para pozostawa³a w zwi¹zku przez cztery lata. Marilyn wy sz³a za m¹¿ jeszcze dwukrotnie: w 1952 r. poœlubi³a gwiazdê sportu, Joe DiMaggio, zaœ w 1956 r. zosta³a ¿on¹ s³ynnego pisa rza Arthura Millera. Monroe ca³e ¿ycie zmaga³a siê z wize runkiem g³upiutkiej blondynki, który czê sto by³a zmuszona kreowaæ na ekranie. W rzeczywistoœci gwiazda, mimo braku formalnego wykszta³cenia, by³a niezwykle oczytana i siêga³a po wyrafinowan¹ litera turê. Jej osobista biblioteczka sk³ada³a siê z kilkuset tomów rzadkich okazów – czê sto pierwszych wydañ. Gwiazda chêtnie pozowa³a do zdjêæ z ksi¹¿k¹ w rêku na jednym z portretów czyta „Listy m³o dego poety” Rilkego, na innym „Ulissesa” Joyce'a.Cociekawe, jedyny dom, jaki Monroe kiedykolwiek posiada³a, hacjenda w Bren twood w Kalifornii, który zosta³ po jej œmierci kupiony przez parê aktorów Mi chaela Irvinga i Veronicê Hamel, by³ wy posa¿ony w skomplikowany system pod s³uchów. Sprawa wysz³a na jaw podczas przebudowy willi na pocz¹tku lat siedem dziesi¹tych. Da³o to pocz¹tek spekulacjom dotycz¹cym rzeczywistych okolicznoœci œmierci gwiazdy i teorii, ¿e by³a inwigilo wana przez FBI ze wzglêdu na swoje bli skie powi¹zania z prezydentem Johnem F. Kennedym oraz jego bratem Bobbym. Czy te w¹tki zostan¹ poruszone w „Blondynce”? Oka¿e siê niebawem. Tymczasem trwaj¹ zaciek³e spory fa nów MM dotycz¹ce aktorki, która zosta³a obsadzona w g³ównej roli. Ana de Armas jest z pochodzenia Kubank¹. Dlatego dzie wiêæ miesiêcy przed wejœciem na plan za czê³a próby z trenerem g³osu, który mia³ jej pomóc w opanowaniu charakterystycz nego dialektu Marilyn Monroe. „To by³a mêka” – wyzna³a aktorka podczas jednego z wywiadów. I rzeczywiœcie, porównuj¹c poprzednie role Kubanki, wyraŸnie s³y chaæ, jak ogromn¹ pracê wykona³a, by przygotowaæ siê do roli. Jednak dla wielu fanów Monroe to zdecydowanie za ma³o. Niektórzy posuwaj¹ siê dalej i uwa¿aj¹, ¿e Ana de Armas jest „nie doœæ bia³a”, i „nie doœæ eteryczna”. „Ka¿da aktorka, która gra Marilyn, zdaje sobie sprawê, jak wielkie wyzwanie przed ni¹. Ju¿ sam zwiastun po kazuje, ¿e Ana de Armas to by³ œwietny wybór. Aktorka odda³a jej blask, cz³owie czeñstwo i wra¿liwoœæ” – powiedzia³ Marc Rosen, prezes dzia³u rozrywki Au thentic Brands Group, która jest w³aœcicie lem maj¹tku Marilyn Monroe, w rozmo wie z magazynem Variety. Z kolei Brad Pitt, który jest jednym z producentów „Blondynki”, równie¿ broni „kontrower syjnego” wyboru castingowego. „Praco waliœmy nad tym filmem dziesiêæ lat, ale dopiero gdy znaleŸliœmy Anê de Armas, uda³o nam siê doprowadziæ go do mety” podkreœli³. Emocje wywo³uje te¿ ograni czenie wiekowe (+18) dla tego filmu. Sceptycy podejrzewaj¹, ¿e bêd¹ w nim brutalne sceny, które mog¹ wypaczyæ ¿y cie gwiazdy. „Jak d³ugo jeszcze Marilyn Monroe musi byæ odcz³owieczana, aby lu dzie w koñcu zostawili j¹ w spokoju?” pytaj¹ zaniepokojeni. „Filmowa wersja ksi¹¿ki bêdzie karmiæ opiniê publiczn¹ wiêksz¹ iloœci¹ k³amstw na jej temat” – pi sz¹ internauci. I dodaj¹: „Ta kobieta nigdy nie spocznie w spokoju”. I rzeczywiœcie, jest w tym sporo prawdy. MM to przede wszystkim produkt, marka. Który „trzeba sprzedaæ”. Tak by³o za jej ¿ycia. I bêdzie trwaæ pewnie jeszcze bardzo d³ugo.

* 8 sierpnia Dustin Hoffman obcho dzi³ 85 urodziny. Wybitny aktor znany jest m.in. z takich filmów, jak: „Rain Man”, „Sprawa Kramerów” czy „Tootsie”, które zapisa³y siê na sta³e w historii kina. Punk tem zwrotnym w karierze aktora by³ „Ab solwent” z kultow¹ œcie¿k¹ dŸwiêkow¹ duetu Simon & Garnfunkel. Choæ aktor mia³ ju¿ trzydziestkê na karku, mistrzow sko wcieli³ siê w absolwenta colle ge’u Benjamina Braddock’a, który po otrzymaniu dyplomu, bez planu na dal sze ¿ycie i wiêkszych ambicji, wraca do domu rodzinnego i uwiedziony przez dojrza³¹ kobietê, wdaje siê z ni¹ w romans. A potem… zakochuje w jej córce. Obraz zgarn¹³ Oscara za re¿yseriê i by³ szeœcio krotnie nominowany do z³otej statuetki, w kategoriach: najlepszy film, g³ówna rola mêska (Hoffman), g³ówna rola kobieca (Bancroft), drugoplanowa rola kobieca (Katharine Ross) oraz zdjêcia i scenariusz adaptowany.„Absolwent” by³ w Ameryce jednym z pierwszych wielkich 'filmów kontestacji'. „To przede wszystkim opowieœæ o kon flikcie pokoleñ, rodziców i ludzi m³odych, mówi¹ca, ¿e m³odzi maj¹ prawo do w³a snego zdania, do ¿ycia na w³asny rachu nek, tak jak chc¹” – pisz¹ krytycy. I doce niaj¹ kreacjê Hoffmana, który potwierdza³ swój geniusz aktorski w kolejnych rolach. Aktor jest znany z tego, ¿e wk³ada du¿o pracy w przygotowanie postaci. Czêsto opowiada anegdotê o tym, jak w 1982 ro ku prze¿y³ wielkie rozczarowanie swoj¹ charakteryzacj¹ do filmu „Tootsie”, w którym gra kobietê. „Kiedy ju¿ mnie przebrali i umalowali i zobaczy³em siê w lustrze, rozp³aka³em siê. A to dlatego, ¿e wydawa³o mi siê, ¿e bêdê atrakcyjniej sz¹ kobiet¹. Myœla³em, ¿e w tej ca³ej cha rakteryzacji bêdê ³adniejszy” – wspomi na Hoffman. „Kiedy ludzie z ekipy powie dzieli mi, ¿e nic wiêcej nie da siê zrobiæ, dos³ownie siê za³ama³em. Wiedzia³em, ¿e jeœli pozna³bym sam siebie na imprezie, nie podrywa³bym siê, bo fizycznie nie spe³nia³em wszystkich wymogów, jakie ma siê wobec kobiet, z którymi chce siê pójœæ na randkê” – wyzna³ potem. Hoffman by³ dwukrotnie ¿onaty, ma szeœcioro dzieci, a na swoim koncie po nad 60 filmowych ról. Dosta³ dwa Oscary (za „Sprawê Kramerów” i „Rain Mana”), trafi³ tak¿e do ksiêgi rekordów Guinessa w kategorii: Najwiêksza rozpiêtoœæ wieku zagrana przez jednego aktora. W filmie „Ma³y wielki cz³owiek” zagra³ g³ównego bohatera zarówno w wieku 17 lat, jak i… 121! Co ciekawe, jedna z jego ról oka za³a siê… prorocza. „W 2012 roku – tak jak w swoim filmie „Przypadkowy boha ter” – uratowa³ ¿ycie mê¿czyŸnie, który dosta³ ataku serca podczas porannego jog gingu. Aktor spacerowa³ wtedy po parku i kiedy zobaczy³, jak biegacz upada na zie miê, od razu wezwa³ karetkê i tym samym ocali³ mu ¿ycie” – czytamy. Jednak ostatnio coraz czêœciej s³ychaæ g³osy o… zupe³nie innej stronie wielkiego aktora. W 2017 roku pad³o pierwsze oskar¿enie o molestowanie seksualne, któ rego w przesz³oœci mia³ siê dopuœciæ wzglêdem 17-letniej sta¿ystki, na planie „Œmierci komiwoja¿era”. Potem kolejne osoby pisa³y o „obrzydliwym zachowa niu” aktora wzglêdem bardzo m³odych kobiet. Jednak ¿adna sprawa, jak dot¹d, nie trafi³a do s¹du. Zwolennicy Hoffma na broni¹ go przed pomówieniami i ¿¹daj¹ faktów. A Hollywood… postanowi³o ska zaæ aktora na banicjê. Jednoczeœnie pod kreœlaj¹c niebagatelny wp³yw Dusti na Hoffmana na historiê œwiatowej kine matografii. ❍ Weronika Kwiatkowska Dustin Hoffman Marilyn Monroe i Ana de Armas

GRUBE RYBY I PLOTKI

Dooko³a sto³u Adam Ma³osolny

Fastfood– œmiercionoœne zauroczenie

Restauracje sprzedaj¹ce fast food Pink slime – miêso na hamburgery.

Nasza cywilizacja, tempo jej rozwoju sprawia, ¿e mamy dla siebie coraz mniej czasu. Obowi¹zki coraz szczelniej wype³ niaj¹ 24 godzinn¹ dobê i próbuj¹c z niej wykroiæ coœ dla siebie, okradamy siê nie tylko ze snu, ale tak¿e z dobrego, domo wego jedzenia. Przygotowanie porz¹dne go obiadu zabiera czas, a przecie¿ trzeba jeszcze kupiæ wszystkie potrzebne pro dukty, a na koniec pozmywaæ naczynia i uporz¹dkowaæ kuchniê. Czy dziœ ktoœ mo¿e sobie na to pozwoliæ? OdpowiedŸ jest zaskakuj¹co prosta. Wiêkszoœæ ludzie nie gotuje ju¿ w domu i aby to wiedzieæ nie trzeba przeprowadzaæ skomplikowa nych i pracoch³onnych badañ statystycz nych i wysy³aæ ankiet, bo wystarczy wyjœæ na ulicê – w któr¹ stronê nie spoj rzeæ, widaæ restauracje serwuj¹ce tzw. fast food. Restauracje te tworz¹ licz¹ce sobie tysi¹ce punktów sieci, a w ich menu znaj duj¹ siê g³ównie hamburgery, pizza, fryt ki, precle i wysokokaloryczne napoje. Jest to jedzenie g³êboko przetworzone i zawie ra minimaln¹ iloœæ sk³adników od¿yw czych. Ma w sobie wiele toksyn w formie sztucznych barwników, chemicznie stwo rzonych smaków, substancji zabezpiecza j¹cych przed psuciem, pestycydów czy chemicznych zagêszczaczy. Sk³adniki te nadaj¹ produktowi wygl¹d i po¿¹dan¹ konsystencjê. Mimo to, w USA popular noœæ „fast foodów” nieustannie roœnie iw przysz³oœci nie nale¿y spodziewaæ siê wiêkszych zmian tego trendu. Amerykanie kochaj¹ jeœæ fast food. Sta tystyczny Amerykanin, wydaje na takie jedzenie ponad 2300 dolarów rocznie! Fast food serwuj¹ nie tylko restauracje, ale tak¿e bufety na stacjach benzynowych, w sklepach szybkiej obs³ugi, supermarke tach, sto³ówkach szkolnych i koszarach wojskowych. Tylko cztery procent Ame rykanów utrzymuje, ¿e nie je fast food! Ka¿dy cz³owiek musi jeœæ. Chce zjeœæ tak¿e jak najszybciej, jak najtaniej i wy maga aby jedzenie mia³o dobry smak. Fast food idealnie mieœci siê w takich kry teriach. Tyle, ¿e takie jedzenie na d³u¿sz¹ metê rujnuje zdrowie, staj¹c siê najwiêk sz¹ przyczyn¹ oty³oœci, a co za tym idzie, wielu chorób. Nikt nie ma w¹tpliwoœci, co do szkodliwoœci palenia papierosów, ale ma³o kto wie, ¿e jedzenie „fast foodu” ma o wiele gorszy wp³yw na zdrowie ni¿ ni kotyna.NaHarvardzie przeprowadzono szero ko zakrojone badania nad du¿¹ grup¹ lu dzi ¿ywi¹cych siê w sieciach fast foodu Po³owa z tych osób dla celów badaw czych zadeklarowa³a porzucenie takiego stylu ¿ycia i okaza³o siê, ¿e w tej grupie iloœæ chorób serca spad³a o 90 procent! Na University of Minnesota ustalono, ¿e jedzenie „fast foodu” trzy razy w tygodniu podnosi ryzyko ataku serca o 50 proc., a cztery razy w tygodniu ju¿ o 80 procent! Gwa³towna absorpcja kalorii z takiego je dzenia zwiêksza produkcjê dopaminy w mózgu, destabilizuje hormony i dopro wadza do uzale¿nienia. Nadprodukcja in suliny, która pozwala na rozk³adanie cu kru w organizmie powoduje odk³adanie siê t³uszczu, wzrost wagi, zaburza procesy komórkowe i wywo³uje nowotwory. Naj bardziej niebezpieczne dla zdrowia s¹ produkty zawierajace m¹kê pszenn¹. Ko mercyjnie sprzedawany chleb, pizza czy ciasta to jak ¿ywienie siê kostkami cukru woduje zwiêkszenie jego konsumpcji, do prowadzaj¹c do œmiercionoœnego cyklu. Oprócz cukru fast food zawiera wiele toksycznych substancji chemicznych, przez co doprowadza do rozregulowania metabo lizmu, stanu zapalnego systemu pokarmo wego, a co za tym idzie powa¿nych proble mów gastrologicznych. Te œrodki chemicz ne s¹ niemal¿e we wszystkim co jemy. M¹ ka na tani chleb jest pe³na bromku potasu, który jest odpowiedzialny m.in. za choroby tarczycy. Taka m¹ka zakazana jest w Euro pie, Indiach, a nawet Chinach. W USA jest powszechnie u¿ywana od p³atków œniada niowych, przez chleb, po torciki urodzino we. Do ciasta dodaje siê fosforan sodu, dziêki czemu pieczywo jest miêciutkie i delikatne, ale niszczy w tym procesie pra cê nerek. Fosforan sodu sprawia, ¿e doda ny sztuczny kolor rozk³ada siê równomier nie po ca³ym produkcie. Chemiczne barw niki s¹ równie truj¹ce dla organizmu. Ta œmiercionoœna trójca os³abia system immu nologiczny i jest powodem wszelkich aler gicznych reakcji organizmu. Obni¿a IQ i niszczy trzustkê. Czêsto wiele problemów medycznych zrzuca siê na wiek, bo korpo racje nie s¹ zainteresowane aby badaæ bez poœredni zwi¹zek pomiêdzy tymi sk³adni kami chemicznymi a zdrowiem. W koñcu chory cz³owiek utrzymuje armiê lekarzy, firmy ubezpieczeniowe, przemys³ farma ceutyczny, domy opieki itd. Restauracje fast food s¹ bardzo docho dowym i lukratywnym biznesem. Nie trze ba koñczyæ kulinarnej akademii, aby sprze dawaæ nieskomplikowane i tanie jedzenie. Na ca³ym œwiecie tego typu restauracje tworz¹ 770 miliardów dolarów rocznego zysku! Tylko w USA fast food generu je 150 miliardów dolarów zysku ka¿dego roku. A¿ trudno uwierzyæ, ¿e jest to tak po tê¿ny biznes, ale s¹ ku temu powody. 90% amerykañskich dzieci wieku od trzech do dziewiêciu lat odwiedza „McDonald’s” co najmniej raz w miesi¹cu. „McDonald’s” jest najwiêksza na œwie cie sieci¹ „fast food”, drugi jest Starbucks” a trzecie miejsce zajmuje chiñska sieæ „Yum”. „McDonald’s” ma swoje punkty w ponad stu krajach œwiata! Franczyzy ta kie jak „McDonald’s” tworz¹ w³asne, kor poracyjne imperia. To korporacja decydu je, gdzie i w którym miejscu powstanie ko lejna restauracja sieci. Ziemia na której stoi budynek nie nale¿y do w³aœciciela takiego punktu, a do korporacji. By³y szef finan sów „McDonald’s”, Harry J. Sonneborn, opisa³ to tak: „Tak naprawdê nasz biznes nie dotyczy jedzenia. Jesteœmy biznesem handluj¹cym nieruchomoœciami. Jedyny powód dlaczego sprzedajemy wart 15 cen tów hamburger jest to, ¿e jest to najlepsze Ÿród³o zysku dla ludzi, którzy wynajmuj¹ od nas te nieruchomoœci.” Cena wynajmu i franczyzy nie jest niska i czêsto siê zda rza, ¿e w³aœciciel „McDonaldsa” po prostu nie jest w stanie p³aciæ za wynajem. Mimo to „fast foodowe” biznesy, takie jak „McDonalds” czy „Wendy’s” powstaj¹ jak grzyby po deszczu i wypelniaja sob¹ krajo braz. Nie ma ju¿ miejsca na niezale¿ne punkty gastronomiczne, które nie s¹ w sta nie wytrzymaæ konkurencji w której za pracê p³aci siê najni¿sze stawki. Osoby, znajduj¹ce zatrudnienie w „McDonaldsie” najczêœciej s¹ przypadkowe, bo nie po trzebne s¹ tam ¿adne umiejêtnoœci. Ca³y proces przygotowywania hamburgerów i frytek jest zautomatyzowany. Wystarczy nacisn¹æ odpowiedni guzik i wszystko robi siê samo. Pracownicy nie przywi¹zuj¹ siê do takiego miejsca pracy i z byle powodu je porzucaj¹. W „McDonaldsie” w ci¹gu jednego roku mo¿e zmieniæ siê sto procent za³ogi i nie jest to niczym zaskakuj¹cym. Taka praca nie tylko nie daje satysfakcji, ale nie tworzy ¿adnych szans na lepsz¹ przysz³oœæ. To z tego powodu korporacja chce maksymalnie zredukowaæ udzia³ cz³o wieka w ca³ym procesie. Innymi s³owy maszyny maj¹ tworzyæ produkt, a cz³owiek ma je tylko kupowaæ i bogaciæ korporacjê. Restauracje fast food s¹ tak¿e w ra¿¹ cym konflikcie ze œrodowiskiem natural nym. U¿ywa siê tam jednorazowych sztuæ ców i naczyñ, co sprawia, ¿e ka¿da z nich produkuje codziennie ciê¿arówkê œmieci! Produkcja plastiku tworzy te¿ gazy cieplar niane odpowiedzialne wed³ug naukowców za zmiany klimatu i co ciekawe, to my, konsumenci, jesteœmy uznawani za win nych tworzenia tego plastiku a nie korpora cje, które plastikiem handluj¹. Czy jesteœmy w stanie powstrzymaæ zalew „fast foodu”? Jest to mo¿liwe, ale wymaga ogromnego, indywidualnego wy si³ku aby wyrwaæ siê z tego na³ogu. Po trzebna jest tak¿e edukacja, bo wiêkszoœæ ludzi jest ignorantami w kwestii prawdzi wej natury jedzenia i uwa¿a, ¿e taka wie dza jest im zbêdna. Niemiecki filozof Lu dwig Feurbach powiedzia³ kiedyœ: „jeste œmy tym co jemy” i wszystko wskazuje na to, ¿e mia³ racjê. ❍ lub s³odyczami. Wysokie spo¿ycie cukru ma silny zwi¹zek z nowotworami jelita grubego, rakiem piersi, p³uc, prostaty i trzustki. Wywo³uje cukrzycê, problemy z sercem a nawet depresjê. Cukier w fast food pochodzi najczêœciej z syropu kukurydzianego. Ponad po³owa tego syropu stanowi skoncentrowana w nieznanych przez naturê iloœciach fruktoza, która powoduje ot³uszczenie w¹troby, bo organ nie jest w stanie prze robiæ tak ogromnych iloœci tego sk³adnika. Fruktoza z syropu kukurydzianego dopro wadza do nadprodukcji insuliny w trzust ce, co koñczy siê uszkodzeniem tego or ganu. Eksplozja cukrzycy typu 2 jest bez poœrednim efektem spo¿ywania tego sk³adnika.Obecnie w USA choruje lub jest zagro ¿one tym rodzajem cukrzycy 83 mln osób. Wkrótce ma to byæ 1/3 ca³ej populacji. Syrop kukurydziany odpowiedzialny jest tak¿e za gwa³towny wzrost cholesterolu w organizmie i wzrost ciœnienia têtnicze go. Jakby tego by³o ma³o syrop kukury dziany w wyniku technologii, dziêki któ rej jest produkowany, zawiera tak¿e rtêæ. Z tego powodu zjedzenie donutsa z popu larnej sieci kawowych bufetów jest jak poca³unek œmierci. American Heart Asso ciation ustali³o, ¿e bezpieczna iloœæ dzien nego spo¿ycia cukru to 25 g, gdy tymcza sem najwiêksza szklanka Coca Coli w „Mac Donaldsie” to 200 g cukru, czy li 50 ³y¿eczek! Mo¿na za³o¿yæ, ¿e takie dane s¹ ³atwe do sprawdzenia, dziêki czemu ³atwo jest zrezygnowaæ z takiej niebezpiecznej die ty, ale okazuje siê, ¿e fast food uzale¿nia, bo chce siê jeœæ wiêcej i wiêcej takiego je dzenia. Ogromna iloœæ spo¿ywanego cu kru sprawia, ¿e s³abnie aktywnoœæ kub ków smakowych. Dzieci wychowane na „fast foodzie” nie chc¹ jeœæ owoców czy warzyw, bo s¹ dla nich bez smaku. Cukier uzale¿nia w taki sam sposób jak kokaina czy inne narkotyki. Fast food je siê nie po to, aby zaspokoiæ g³ód a po to, aby prze¿yæ przyjemne doœwiadczenie. Tymczasem nadprodukcja dopaminy po woli niszczy mózg takiej osoby. Iloœæ re ceptorów tego hormonu maleje aby zwiêkszyæ tolerancjê na olbrzymi¹ iloœæ dostarczanego organizmowi cukru. To po

15www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

To dla matki – powiedzia³a poprawia j¹c bukiet. – By³am dla niej trochê niedobra. Naprawdê masz ochotê na tê wy cieczkê? – spyta³ cicho Marek. – Czy je dziesz dlatego, ¿eby im nie przeszkadzaæ? Odwróci³a siê powoli. Marek dotkn¹³ d³oni¹ okularów, popra wi³ je na nosie, prze³kn¹³ szybko œlinê. Wyda³ siê Ulce bardzo mi³y i bardzo wzruszaj¹cy. On jeden kocha³ j¹ i nie chcia³ jej uwodziæ, nigdy nie odwa¿y³ siê nawet jej Poca³ujpoca³owaæ.mnie!– powiedzia³a. – Zaraz mnieMarekpoca³uj!zadr¿a³ i nie ruszy³by siê mo¿e z miejsca, gdyby sama nie przytula³a siê doWyczekuj¹coniego. podnios³a ku niemu twarz, wtedy dopiero pochyli³ g³owê i do tkn¹³ ustami jej ust. Ulka objê³a go za szy jê i zrozumia³a nagle, ¿e Marek ca³owa³ po raz pierwszy. Po raz pierwszy ca³owa³ dziewczynê i w³aœnie tê, któr¹ kocha³. Stali przy sobie nie maj¹c odwagi siê odezwaæ ani odetchn¹æ, gdy w pracowni rozleg³o siê otwieranie drzwi, kroki i gwar wieluOczywiœcie,g³osów. ¿e mam ochotê na tê wy cieczkê – powiedzia³a Ulka. – Pojedziemy przez Mazury do Warszawy, musimy zd¹ ¿yæ na œlub. Bêdê musia³a pomóc mamie w ró¿nych przygotowaniach, sama nie bê dzie mia³a g³owy do niczego. No, chodŸ ¿e! Musimy siê pokazaæ. Stanê³a na progu, kiedy w pracowni byli ju¿ wszyscy: panowie z prezydium, matka, M-lle Eugenie, ach! – i pani Basia, i dyrek tor z „Polcargo”! Skupili siê wokó³ po dium, na którym sta³... GwóŸdŸ. GwóŸdŸ z czerwon¹ ró¿¹ w pysku, uœmiechniêty uszami i ogonem, dr¿¹cy prawie ca³y od pragnienia skoku ku komuœ, komu pragn¹³ oddaæAnna,kwiat.M lle Eugenie, Be, pani Basia i Kamyk wstrzymywali uœmiech b³¹kaj¹ cy siê wokó³ ust. Panowie z prezydium wpatrywali siê w rzeŸbê lekko skonsternowani. Grzegorz poszuka³ wzrokiem tego, który podczas pierwszego zebrania wysun¹³ pod jego ad resem sugestie artystyczne. Sk³oni³ mu siê z uœmiechem, wskazuj¹c na cztery ³apy GwoŸdzia.Jakpan widzi, pana ¿yczenie przynaj mniej w po³owie zosta³o uwzglêdnione. Za rêce nie mog³em gwarantowaæ, ale no gi s¹ a¿ Wszyscycztery.rozeœmieli siê, a GwóŸdŸ prawdziwy przyskoczy³ do rzeŸby i za szczeka³. Nie móg³ znieœæ zainteresowa nia, które ludzie okazywali psu na po dium. Nie by³ w stanie zrozumieæ, ¿e to jest jego portret i po¿era³a go zazdroœæ tym namiêtniejsza, ¿e tamten pies sta³ w pe³ni wdziêku swoich kud³ów, a on by³ ostrzy¿ony przy skórze, jak salonowe psiaki, których nigdy nie uwa¿a³ za praw dziwe, szanuj¹ce siê psy. Pan nie tylko, ¿e nie rozumia³ jego udrê ki, ale przechodzi³ sam siebie, aby tamtego drugiego uczyniæ jak najbardziej uroczym. Chcia³em, ¿eby w Sopocie zosta³a po mnie jakaœ pami¹tka – mówi³ Grzegorz. Pami¹tka dla miasta i dla mnie. By³em tu szczêœliwy. Byæ mo¿e stanie tu kiedyœ rzeŸba bardziej reprezentacyjna dla mojej twórczoœci. Ale teraz ofiarowujê wam ¿art w postaci mego psa, który w moim imie niu podaje ró¿ê wszystkim kobietom tego miasta.Rozleg³y siê brawa, panowie byli wy raŸnie udobruchani. Okaza³o siê nawet, ¿e jeden z nich jest cz³onkiem Towarzystwa Opieki nad Zwierzêtami. Ulka wnios³a kie liszki, ch³opcy otwierali butelki z winem. Atmosfera sta³a siê mniej oficjalna i Grzegorz móg³ raz po raz patrzyæ na An nê, w jej oczy uœmiechniête i szczêœliwe. Wyjaœnia³ teraz swoim goœciom, ¿e rzeŸba zostanie przekuta w granicie, ¿e w tym celu zabiera model do Warszawy, a najpóŸniej za dwa miesi¹ce powinien stan¹æ ju¿ gotowy w plenerze. Marek nape³ni³ kieliszki, zaczêto wzno siæ toasty. Be ca³owa³a siê ukradkiem z Kamykiem, GwóŸdŸ szczeka³. Jeszcze jeden toast trzeba wznieœæ powiedzia³ Grzegorz, wci¹¿ patrz¹c w oczy Anny. – Za zdrowie lata! Za zdro wie morza! Za zdrowie radoœci, któr¹ oby ka¿dy móg³ tu znaleŸæ!* I znów przysz³o lato, nadmorski skwer kwitnie, stary ogrodnik przychodzi o œwi cie i wk³ada w uœmiechniêty pysk GwoŸ dzia czerwon¹ ró¿ê. Z zielonej konewki poi psa i kwiat, aby nie zwi¹d³ do nastêp negoLudzieranka.przechodz¹c obok przystaj¹ i opowiadaj¹ sobie o rzeŸbiarzu, który za kocha³ siê w tym mieœcie. Kto wie? Mo¿e tak samo jak oni... Stoi wiêc GwóŸdŸ na nadmorskim traw niku, ³owi w nozdrza wiatr wiej¹cy znad zatoki, a kiedy pada deszcz, to GwóŸdŸ moknie i czeka na s³oñce.

KONIEC

Przebudzone Hollywood odc. 52 Stanis³awa Fleszarowa-MuskatPowieœæ w odcinkach

Strach pad³ na „fabrykê snów”. Strach, jaki budz¹ „przebudzeni” dla sprawiedliwoœci. Poczuje to ca³y œwiat, skoro Hollywood dostarcza globalnej rozrywki. Masz pecha byæ bia³ym mê¿czyzn¹? Trudno bêdzie ci znaleŸæ pracê. A powiesz coœ niepo prawnego, to mo¿esz w ogóle wy paœæ z zawodu. Zniszcz¹ ciê w me diach spo³ecznoœciowych, albo w prasie bran¿owej. Studia maj¹ pracê g³ównie dla kobiet i mniejszoœci seksualnych, rasowych i et nicznych. O kwalifikacje pyta siê niechêt nie. Powsta³a baza danych filmowców: kobiet i ró¿nych mniejszoœci, w tym LGBT. Z tej bazy nale¿y braæ pracowni ków produkcji, kamerzystów, czy oœwie tleniowców. Akademia Filmowa przyzna j¹ca Oscary zaleca w procentach udzia³y mniejszoœci w realizacjach. Trzeba je spe³niaæ, bo inaczej film nie bêdzie brany pod uwagê do nagrody. By³y prezes Akademii Howard Koch przyznaje, ¿e wielu utalentowanych arty stów nie ma pracy bo ani nie s¹ czarnymi, ani Indianami, ani kobietami, ani gejami w ró¿nych odmianach. Biali filmowcy bo j¹ siê o tym rozmawiaæ nie ufaj¹c kole gom. Za to czarny scenarzysta Rochefee Jeffery ma to gdzieœ. Wiele razy musia³ gryŸæ siê w jêzyk, mówi, ¿eby nie obraziæ bia³ych, to teraz nie obchodzi go, ¿e s¹ nerwowi.

Lato nagich dziewcz¹t St. Fleszarowa - Muskat KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com16

Panuj¹cy strach wp³ywa na treœæ fil mów i seriali. Nie wolno pokazywaæ mniejszoœci w z³ym œwietle. Staj¹ siê za kazane filmy klasyczne. „Tootsie” z Du stinem Hoffmanem o transwestycie rzeko mo ich obra¿a. „Rocky” jest z³y, bo z³o czyñca nie mo¿e byæ czarny. Najwa¿niej szy serial lat 1970 „Wszystko w rodzinie” odpada, gdy¿ g³ówny bohater móg³by byæ dzisiaj wyborc¹ Donalda Trumpa. Chodzi te¿ o pieni¹dze. Hollywood du ¿o zarabia³o na powtórkach filmów i wi dowisk w telewizji. Od ka¿dej emisji bra ³o op³aty, a twórcy dostawali tantiemy. W ostatniej dekadzie serwisy, jak Netflix, czy Amazon podwa¿y³y finanse kina. Fil mowcy mniej zarabiaj¹. A to wzmacnia konflikt rasowy, klasowy i seksualny. Ki nu bije dzwon, jak uwa¿a Quentin Taran tino. Ideologia staje siê wa¿niejsza od sztuki i twórczego wysi³ku. Co robiæ? Sposób znalaz³a wielka firma jubilerska.Audrey Hepburn, graj¹c kobietê raczej lekkomyœln¹, wpatrywa³a siê w wystawê sklepu z bi¿uteri¹ w filmie „Œniadanie u Tiffany’ego. Ceny w tym sklepie s¹ nie mal dla ka¿dego, od 300 dolarów za wi siorek dla nastolatki do milionów za klej noty dla kobiet dojrza³ych. Sklep ma te¿ swój rodowy klejnot. To ¯ó³ty Brylant wart 130 milionów dolarów razem z na szyjnikiem ze 128 brylantami. Milion za ka¿dy karat. Nawet w Nowym Jorku chyba nikogo na to nie staæ. Lady Gaga tylko po¿yczy³a klejnot na ceremoniê rozdania Oscarów.Beyonce jest pierw sz¹ kolorow¹ kobiet¹, która za³o¿y³a ¯ó³ty Brylant z okazji z kam panii szyjnikuAudreycemownelat.firmyodœwie¿yæjestFrancuzi.skiejLegendêpromocyjnej.amerykañbi¿uteriiwykupiliNowyszef30-latkiem.Chcewizerunekdzia³aj¹cej185Takpowsta³owyzdjêcie.BeyonstoiwczarnejsukniHepburninaz¯ó³tymBrylantem.Oboksiedzim¹¿ Jay-Zw czar nym smokingu z w³osami w dredach. W tle obraz Jean Michele Basquiata pod tytu³em „Równa siê pi”. Pi to liczba okreœlaj¹ca stosunek obwo du ko³a do œrednicy. Nie da siê jej obli czyæ, a tylko podaæ wartoœæ przybli¿o n¹ 3,14 z nieskoñczonym ci¹giem dal szych cyfr. To podobne do wartoœci bi¿u terii, te¿ mo¿e nieskoñczenie rosn¹æ. Co wspólnego z brylantami ma obraz Basquiata? T³o w firmowym kolorze Tif fany. To akwamaryna. Kupiony za milio ny wisi w eleganckim wnêtrzu sklepu. Ba squiat zmar³ maj¹c 27 lat wskutek przedawkowania narkotyku. Ten artysta uliczny wyniesiony do s³awy w la tach 1980 zaprzecza³ wszystkiemu, co wyra¿a kultura korporacji. W sztuce iw ¿yciu szar¿owa³ przeciwko hierar chiom i rasizmowi. Stworzy³ wyj¹tkowy jêzyk z bazgro³ów grifitti. Prace sprzeda wa³ za tysi¹ce dolarów. Ale kilka lat temu obraz pod tytu³em „Bez tytu³u” poszed³ na aukcji za 110 milionów. Przedstawia g³owê Murzyna w gniewie. Dzisiaj bardzo to szykowne.Has³okolejnej kampanii promocyjnej brzmi: „To nie jest Tiffany twojej matki”. Czy Audrey Hepburn w grobie siê prze wraca?

L ato nagich dziewcz¹t przenosi nas do Sopotu lat 50. Trwa gor¹ce lato, pachn¹ce rozpalon¹ s³oñcem pla¿¹ i olejkiem do opalania. Monciak têtni ¿y ciem – rz¹dzi nim barwny t³um spragnio ny kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeŸbiarz, przyjecha³ tutaj w poszukiwaniu na tchnienia i modeli do swoich prac. Oto czony kobietami, które zabiegaj¹ o jego wzglêdy i uczucia, walcz¹c o chwilê uniesienia, odnajdzie wreszcie mi³oœæ. Odbêdzie siê to jednak w doœæ zaskakuj¹ cych okolicznoœciach...

Ca³owali siê d³ugo, tak jakby nie mieli ju¿ za sob¹ wielu wspólnych nocy i wci¹¿ byli ciekawi siebie, swoich ust i dotkniêæ. Uderzy³a ich nagle dziwna cisza. Ulka i Marek zachowywali siê w umywalni obok, jakby ich nie by³o. Co oni tam robi¹? – szepnê³a Be. Daj spokój – Kamyk by³ pe³en przy jaznych uczuæ do ca³ego œwiata. – Pewnie to samo, co i my. Zaœmiali siê i ca³owali siê znowu. Ulka sta³a z d³oni¹ na kranie. W umy walni moczy³y siê butelki i ró¿e.

Lato nagich dziewcz¹t

Zdarza siê czêsto, ¿e imigranci, którzy przyjechali do USA w póŸniejszym wie ku, czy ¿ony opiekuj¹ce siê dzieæmi, nie pracowali w Stanach wystarczaj¹co d³ugo, by nabyæ uprawnienia do w³asnej emery tury. Ale warto wiedzieæ, ¿e na œwiadcze nia Social Security mog¹ liczyæ nawet osoby, które w Stanach nie by³y zatrud nione, a nawet takie, które nigdy tu nie by³y. Dla kogo Social Security A¿eby nabyæ prawa do œwiadczeñ So cial Security, trzeba byæ w pe³ni ubezpie czonym, tzn. mieæ przepracowan¹ wyma gan¹ liczbê lat (co najmniej dziesiêæ lat, czyli 40 kwarta³ów) oraz osi¹gn¹æ wyma gany wiek – co najmniej 62 lata. Pe³ny wiek emerytalny wynosi 66 lat dla urodzonych w latach 1943-1954 i stopniowo wzrasta do 67 dla urodzonych w latach 1955-1960. Osobom z roku 1960 i póŸniejszych pe³ne œwiadczenia emery talno rentowe s¹ wyp³acane w wieku 67 lat. Wczesne przejœcie na emeryturê czy rentê powoduje permanentne pomniejsze nie œwiadczeñ nawet o trzydzieœci pro cent.Do najwa¿niejszych œwiadczeñ syste mu Social Security nale¿y emerytura albo renta disability, renty rodzinne oraz ubez pieczenie medyczne Medicare. Do œwiad czeñ Social Security kwalifikuj¹ siê nie tylko pracownicy, którzy p³acili sk³adki na system ubezpieczenia spo³ecznego co najmniej dziesiêæ lat, lecz równie¿ ich ro dziny, które w odpowiednich okoliczno œciach mog¹ otrzymaæ renty rodzinne: wdowie, sieroce, ma³¿eñskie. I w³aœnie dziêki rentom rodzinnym ubezpieczeniem spo³ecznym staj¹ siê objête osoby, które nigdy w Stanach nie pracowa³y albo pra cowa³y zbyt krótko. Oto cz³onkowie rodziny w pe³ni ubez pieczonego pracownika (czyli osoby, któ ra pracowa³a co najmniej dziesiêæ, lat p³a c¹c sk³adki na Social Security), którzy mog¹ otrzymaæ rentê rodzinn¹. Wspó³ma³¿onek Ma³¿onek (¿ona, m¹¿) ubezpieczonego pracownika dostanie rentê ma³¿eñsk¹ (spousal benefit), je¿eli: ● osi¹gn¹³ wiek emerytalny: ma 62 lata lub wiêcej albo opiekuje siê dzieckiem do lat 16 lub niepe³nosprawnym, ● minê³o co najmniej 12 miesiêcy od œlu bu oraz ● pracownik z³o¿y³ wniosek o swoj¹ eme ryturê.Czastrwania ma³¿eñstwa nie ma zna czenia, ani fakt, czy ma³¿onkowie miesz kaj¹ razem czy oddzielnie, czy planuj¹ rozwód itp. Urz¹d Social Security nie wnika w osobiste uk³ady. Jak widaæ, za warcie ma³¿eñstwa nie tylko umo¿liwia wielu osobom zalegalizowanie statusu imigracyjnego, ale równie¿ zapewnia utrzymanie na stare lata. Pobieranie renty przez ma³¿onka czy by³ego ma³¿onka nie powoduje pomniejszenia œwiadczeñ pra cownika.Wpe³nym wieku emerytalnym renta ma³¿eñska wynosi po³owê emerytury pra cownika. Je¿eli pracownik przeszed³ na emeryturê przed ukoñczeniem pe³nego wieku emerytalnego, to zarówno jego œwiadczenia jak i renta ma³¿onka s¹ po mniejszone. Rozwiedziony wspó³ma³¿onek Rozwiedziony ma³¿onek pracownika mo¿e otrzymaæ rentê tytu³em ma³¿eñstwa, je¿eli spe³nione s¹ wszystkie poni¿sze wa runki: ● osi¹gn¹³ 62 lata, ● ma³¿eñstwo trwa³o co najmniej 10 lat, ● nie zawar³ drugiego zwi¹zku, ● pracownik ma co najmniej 62 lata lub pobiera rentê inwalidzk¹; je¿eli pracow nik ukoñczy³ 62 lata, ale dalej pracuje, osoba rozwiedziona nabywa prawa do renty ma³¿eñskiej dopiero po dwóch latach po rozwodzie, Czas trwania ma³¿eñstwa nie ma znacze nia, je¿eli eks ma³¿onek opiekuje siê dziec kiem pracownika poni¿ej 16 lat. Gdy eks ma³¿onek pobiera w³asn¹ równ¹ lub wy¿ sz¹ emeryturê, nie kwalifikuje siê do renty. Po œmierci pracownika jego eks ma³¿o nek dostanie rentê wdowi¹, je¿eli by³ w zwi¹zku przynajmniej dziesiêæ lat i nie o¿eni³ siê po raz drugi przed 60-tk¹. Wdowa/wdowiec Wdowa (wdowiec) pracownika otrzy ma rentê wdowi¹, je¿eli pozostawa³a z nim w zwi¹zku ma³¿eñskim przez co najmniej dziewiêæ miesiêcy. Jeœli ma³¿eñ stwo trwa³o krócej ni¿ dziewiêæ miesiêcy, renta jej nie przys³uguje, chyba ¿e œmieræ mê¿a nast¹pi³a w wyniku nag³ego wypad ku lub chyba ¿e w czasie œlubu by³o nie mo¿liwe do przewidzenia, ¿e ma³¿onek umrze w ci¹gu dziewiêæiu miesiêcy. Renta wdowia wynosi sto procent pod stawy emerytalnej pracownika. Dzieci Nieletnie dziecko pracownika mo¿e otrzymywaæ rentê, je¿eli pracownik prze szed³ na emeryturê albo zmar³. Œwiadcze nia dostaj¹ dzieci stanu wolnego do 18 lat (do 19, je¿eli uczêszczaj¹ do szko³y pod stawowej lub œredniej), a dzieci niepe³no sprawne w ka¿dym wieku, je¿eli kalectwo nast¹pi³o przed ukoñczeniem 22 lat. W niektórych okolicznoœciach renta przys³uguje wnukom pracownika (patrz poni¿ej).Dzieci adoptowane i przybrane trakto wane s¹ przez przepisy Social Security na równi z naturalnymi. Dzieckiem mo¿e opiekowaæ siê by³y ma³¿onek pracownika miejsce zamieszkania dziecka ani osoba opiekuj¹ca siê nim nie wp³ywa na rentê dziecinn¹ czy sieroc¹. Wniosek: Twój status imigracyjny ani d³ugoœæ pracy nie ma znaczenia, gdy opie kujesz siê swoim nieletnim dzieckiem, które jest równie¿ dzieckiem w pe³ni ubezpieczonego emeryta czy osoby zmar ³ej. To dziecko otrzymuje rentê po oj cu/matce, a nie ty. Wnuki Dziadek (babcia) na emeryturze opieku j¹cy siê wnukiem mo¿e dostaæ œwiadcze 2022 nia na rzecz tego wnuka, pod warunkiem, ¿e rodzice dziecka zmarli lub s¹ niepe³no sprawni albo dziadkowie dziecko adopto wali. Oprócz tego, wnuk musi zamieszkaæ z dziadkiem (babci¹) przed ukoñcze niem 18 lat, a dziadek pokrywaæ co naj mniej po³owê kosztów utrzymania wnuka przez co najmniej rok przed dat¹, kiedy za cz¹³ kwalifikowaæ siê do renty czy emery tury. Rodzice nie mog¹ regularnie ³o¿yæ na utrzymanie dziecka. Rodzice Nie wszyscy wiedz¹, ¿e starsza osoba mo¿e dostaæ œwiadczenia z tytu³u œmierci swego doros³ego syna albo córki. Ojciec czy matka pracownika w wieku 62 lat lub powy¿ej otrzyma rentê, je¿eli przed œmierci¹ pracownik ³o¿y³ co naj mniej po³owê na utrzymanie rodzica. Ren ta wyniesie 82.5 proc. podstawy emerytal nej pracownika. Gdy kwalifikuje siê oboje rodziców, ka¿de otrzyma po 75 proc. pod stawy.Mo¿liwoœæ otrzymywania œwiadczeñ po zmar³ych doros³ych dzieciach mo¿e byæ ratunkiem dla starych rodziców za równo w Stanach jak i w Polsce. Rada: Je¿eli utrzymujesz swoich ro dziców, to trzymaj na to dowody, ¿eby oni mogli udowodniæ swoj¹ finansow¹ zale¿noœæ od ciebie. Rodzina w Polsce równie¿ uprawniona Nale¿y podkreœliæ, ¿e renty rodzinne przys³uguj¹ rodzinie mieszkaj¹cej rów nie¿ w Polsce dziêki polsko amerykañ skiej umowie emerytalnej. Zapomniane czy porzucone ¿ony (mê¿owie), wdowy i wdowcy, rodzice nieletnich dzieci ame rykañskich pracowników mieszkaj¹cy w Polsce powinni z³o¿yæ wnioski o œwiadczenia w Biurze Œwiadczeñ Fede ralnych przy amerykañskiej ambasadzie czy konsulacie: https://pl. usembassy. gov/pl/u s-citizen services pl/ubezpiecze nie spoleczne/kontakt/. Gdy pracowa³eœ krótko W przesz³oœci traci³o siê ca³kowicie uprawnienia do œwiadczeñ Social Securi ty, je¿eli nie mia³o siê przepracowanych w Stanach 40 kwarta³ów. Ale to zmieni³o siê od 1 marca 2009 roku dziêki Umowie o zabezpieczeniach spo³ecznych miêdzy Polsk¹ a Stanami. Ktoœ, kto nie przepracowa³ w Sta nach 40 kwarta³ów (ale ma przepracowa nych szeœæ albo wiêcej), po osi¹gniêciu amerykañskiego wieku emerytalnego mo ¿e uzupe³niæ brakuj¹ce okresy ubezpie czenia sta¿em pracy w Polsce i otrzymaæ tzw. emeryturê ³¹czon¹, zwan¹ te¿ propor cjonaln¹ (totalized benefits). £¹czyæ okre sy ubezpieczenia mo¿e nawet osoba bez legalnego statusu imigracyjnego, pod wa runkiem, ¿e pracowa³a na dobry numer Social Security. Z tego powodu kilka lat spêdzonych „na saksach” bez statusu mo ¿e zaowocowaæ maleñk¹ amerykañsk¹ emeryturk¹. Lepszy rydz, Polsce, maj¹tkowej” Polonia, Park Lane, Douglaston, do Polski? Masz tam maj¹tek? Pomog¹ ci ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner” „Powrót do Polski” – finansowe i prawne dylematy amerykañskich reemigrantów „Emerytura reemigranta w Polsce” – podrêcznik seniora wracaj¹cego z USA. „Emerytura polska i amerykañska” ich ³¹cznie i skutki Umowy emerytalnej. Równie¿: „WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków” ($30), “Amerykañskie emerytury”, “Ubezpieczenie Social Security” oraz “Obywatelstwo z przeszkodami” (z nowymi pytaniami na egzamin obywatelski).

Podrêcznik ochrony

Social Security, gdy nie pracowa³eœ w USA

i „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem”. S¹ one dostêpne w ksiêgarni

882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255

NY 11363, tel. 1-718-224-3492 www.PoradnikSukces.com Wracasz

Cena: po $35 plus po $5 dolary za przesy³kê. Ksi¹¿ki s¹ dostêpne w Ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, i u wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492. Przy nabyciu czterech ksi¹¿ek od wydawcy pi¹ta jest bezp³atna i nie ma op³at za przesy³kê. Spis treœci tych i trzydziestu innych poradników w Internecie: www.PoradnikSukces.com

17www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA

ni¿ nic. ❍ El¿bieta Baumgartner radzi El¿bieta Baumgartner nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradników, m.in. „Planowanie spadkowe, czyli jak uporz¹dkowaæ swoje sprawy w Stanach i w

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com18 ANIA TRAVEL AGENCY ✓ Bilety Lotnicze ✓ Wysy³ka pieniêdzy i paczek ✓ T³umaczenia ✓ Sprawy imigracyjne ✓ Notariusz 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653 Acupuncture and Chinese Herbal Center Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D – jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni. ● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● ● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp. Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku 144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354 Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223 Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com Anna-Pol Travel 821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222 Tel. 718-349-2423 WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM Zamów og³oszenie drobne Cena $10 za maksimum 30 s³ów MICHA£ PANKOWSKI TAX & CONSULTING EXPERT ✓ Rejestracja biznesu i licencje ✓ Konsultacje ✓ Bezpodatkowa zamiana domów ✓ #SS - korekty danych ✓ Ksiêgowoœæ ✓ Rozliczenia windywidualnepodatkoweibiznesowe,tymsamochodówciê¿arowych Us³ugi w zakresie: Email: Info@mpankowski.com 96 Manhattan Avenue Suite 27 (na piêtrze) - Brooklyn, NY 11222 Tel: (718) 609-1560, (718) 383-6824, Fax: (718) 383-2412 ● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW ● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE ● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS ● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY ● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION ● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152 tel. 718-609-0088 email: Kobomusic@verizon.net Szko³a z tradycjami Rejestracja Bo¿ena Konkiel Nauka gry na fortepianie, gitarze i skrzypcach oraz lekcje œpiewu Zatrudniê mê¿czyznê, part time. Od poniedzia³ku do pi¹tku, w godz. 9:30 - 14:30. JP2 Senior Center. Text or call at 917-648-9485.

Pietro Bertelli Mattaccino XVI w.

Chodzi³o w tej ca³ej zabawie nie tyle o trafiane do celu, co o bardziej czy mniej skuteczne zwrócenie na siebie uwagi. Pa nie obrzucane jajkami kry³y siê i ucieka³y, ale te¿ z pewnoœci¹ by³y i takie, które cze ka³y na ten dowód zainteresowania ze strony m³odych mê¿czyzn. Rzuci we mnie czy nie rzuci? Podobam siê czy nie? Coœ z naszego œmigusa dyngusa, prawda? Kiedy pod koniec lat siedemdziesi¹tych ubieg³ego wieku karnawa³ powróci³ do Wenecji, jednym z pierwszych zarz¹ dzeñ w³adz miasta by³ zakaz rzucania ja jek „i innych przedmiotów” przez uczest ników zabawy. Wspomnienie Mattaccino i Frombolatori i ich nie zawsze ogranicza j¹cych siê do adoracji poczy nañ ¿ywo trwa³o w wenec kiej pamiêci. Ba³agan jaki po swoich wystêpach zosta wiali te¿. Kto potem sprz¹ta³ skorupki?Jajkazast¹piono bezpiecz niejszymi z wielu punktów widzenia papierowymi kon fetti, to znaczy tym co my na zywamy konfetti i kojarzymy g³ównie z Sylwestrem. Jako filolo¿ka muszê tu wtr¹ciæ swoje trzy (ciekawe) grosze.Konfetti (confetti) to we W³oszech glazurowane mig da³y, które w torebeczkach rozdaje siê w czasie wesela, albo obrzuca siê nimi m³od¹ parê. Smaczny zwyczaj, który wró¿yæ ma m³odym dostatek i potomstwo. U¿ywa siê ich równie¿ w czasie chrzcin. Ró¿owych dla dziewczynek i niebieskich dla ch³opców. To, co my (i nie tylko my) nazywamy konfetti, to po w³osku coriandoli Ten wyraz ma te¿ „niepapierowe” po chodzenie. Otó¿ dawniej rzucano w czasie zabaw, karnawa³owych parad s³odkie kul ki z ziarnami kolendry (coriandolo). No có¿ jêzyk – ka¿dy – to niezwyk³y wehiku³ przechowywania zwyczajów. Znaczenie s³owa czêsto „przeœlizguje siê” w inn¹ jakoœæ, ale zachowuje swoje orygi nalne pochodzenie. A wracaj¹c do zakazu rzucania jajek w czasie wspó³czesnego karnawa³u.Zastanawia³am siê czy sprz¹tanie papierowych co riandoli z ulic i placów kar nawa³owej Wenecji jest lep sze, z punktu widzenia s³u¿b miejskich, ni¿ sprz¹tanie skorupek?Nieumiem tego oceniæ, niemniej wieczorem ulice miasta us³ane s¹ papierowymi konfetti. A rano prawie œladu po nich nie ma. Ze skorupkami pewnie nie posz³oby tak ³atwo! ❍

19www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

Kocha³ zabawê, lekcewa¿y³ z³orzecze nia, zawsze gotowy ¿artowaæ, bawiæ siê, czasem przekraczaj¹c dozwolone granice. Uzbrojony w procê i w³asn¹, lekk¹ „amu nicjê”, niekiedy prawie ³obuzerski, pro wokacyjny. Lubi³ dzia³aæ sam, ale nie gardzi³ towarzystwem sobie podobnych. Nieakceptowany przez wielu, nie przejmo wa³ siê tym wcale. Nikt nie zna³ jego twarzy, bo ukrywa³ j¹ pod bia³¹ karnawa³ow¹ mask¹… £obuziak Mattaccino Nie zawsze zachowywa³ siê Ÿle! W XIII wieku, z którego pochodzi pierwszy przekaz o m³odych mê¿czy znach w maskach rzucaj¹cych jajka w kie runku m³odych kobiet, chodzi³o o flirt. Karnawa³ to by³ czas kokietowania, za czepiania, czas zbli¿enia siê obu p³ci. Mê¿czyŸni stawali pod oknami ukocha nej, adorowanej kobiety i rzucali w jej stronê – nie bezpoœrednio w ni¹ – wy dmuszkami wype³nionymi ró¿an¹ wod¹. Tu wszystko jest ³adnie i przyzwoicie, prawda? Prawie romantycznie. Ale potem ten zwyczaj rozprzestrzeni³ siê na ulice, a nawet na plac œw. Marka, na teren wokó³ bazyliki. Tego by³o za wiele. Rzucania jaj zakazano w tym sa mym XIII Czym¿ewieku.jednak jest karnawa³ bez flir tu? Czemu na ogó³ s³u¿¹ zakazy? Temu, ¿eby je jakoœ obejœæ. Nie wiemy, czy zakaz z 1268 roku by³ ca³kowicie przestrzegany, z pewnoœci¹ wiemy, ¿e rzucanie jaj od¿y³o trzy wieki póŸniej.Zwyczaj nabra³ jednak trochê innego wymiaru, przybiera³ coraz gwa³towniejsze formy. To wtedy pojawi³ siê Mattaccino ³obuziak! Mattaccino procarz! Imiê, jakie mu nadano pochodzi podob no od s³owa poranek, ale nie miejmy ¿ad nych z³udzeñ: Mattaccino nie by³ nigdy rannym ptaszkiem. Raczej nocnym Mar kiem, który gdzieœ nad ranem, a czêsto i du¿o póŸniej, koñczy³ swoje szelmostwa. Inna etymologia, bar dziej mnie przekonuj¹ca i wpisuj¹ca siê w cha rakterek naszego bo hatera, to s³owo mat toPasujezwariowany.doniegojakula³:reago wa³ impulsywnie, emocjonalnie, irracjo nalnie.Jednak nie przesadzajmy: wzbudza³ g³ównie weso³oœæ nie obawê, lêk. No, chyba, ¿e trochê przesadzi³! Proca s³u¿y³a mu do rzucania wydmu szek wype³nionych ró¿an¹ wod¹, co brzmi romantycznie i pachn¹co, ale perfu mowan¹ wodê zastêpowa³ niekiedy mniej rozkoszny zestaw zapachów. Bywa³y te¿ jaja zepsute, które miotano silnym ruchem z procy ju¿ nie w ferworze zwrócenia na siebie uwagi piêknej wenecjanki, ale serwowano paniom, które z jakichœ powo dów odmówi³y swoich ³ask. Albo mierzo no w mê¿ów, ojców, szczêœliwszych wiel bicieli…Bywa³y jajka wype³nione rodza jem niezmywalnej farby, no w ka¿dym ra zie niszcz¹ce piêkne suknie. Ubrany by³ Mattaccino bardzo lekko, co mia³o praktyczne znaczenie. Nakrycie g³o wy przytrzymuj¹ce prost¹ bia³¹ maskê zwieñcza³y kolorowe pióra. Nasz rozrabia ka musia³ zachowaæ swobodê ruchu nie tyl ko w celu rzucania jajkami, ale aby, kiedy trzeba, salwowaæ siê szybk¹ ucieczk¹. Mattaccino odzia³ siê w XVIII wieku w nieco inny strój. Mo¿e by³o w nim wiê cej pozornego wyrafinowania i elegancji. Rycina z tego czasu przedstawia mê¿czy znê w kolorowym, lekkim ubiorze. W rê ku trzyma procê, to swoje narzêdzie, które tak wielkie przera¿enie, ale mo¿e i po¿¹ danie, chêæ bycia adorowan¹, wzbudza³o wœród m³odych kobiet. Frombolatore procarz, to by³a in na nazwa Mattaccino. Strzela³ ten procarz czasem zastanawiaj¹cym tekstem: Piêkna moja, jeœli dasz mi kwiat mi³oœci Dam ci, z dobrego serca, dwie grzechotki. Nie bêdziemy tej treœci analizowaæ, przeczytajmy nastêpny tekœcik, skompo nowany przez najwyraŸniej zawiedzione go, odrzuconego kochanka: Kiedyœ by³em twoim b³aznem, twoj¹ uciech¹ Teraz kiedy nosisz per³y i satynê Nie mo¿na dotkn¹æ nawet twojego nosa! Frombolatore. to nazwa przejêta ze sta ro¿ytnego Rzymu. Oznacza³a najemników u¿ywaj¹cych proc jako groŸnej i skutecz nej broni miotaj¹cej. Proca jako broñ zna na by³a od wieków. Pasterz Dawid poko na³ ni¹ wielkiego wojownika Goliata. Specjalizowali siê w tym rodzaju broni mieszkañcy Balearów. Ch³opców wycho wywano na „procarzy”. Zarabiali w ten spo sób na ¿ycie. Ci frombolatore byli bardzo cenieni za precyzjê z jak¹ atakowali wroga. Byli „miotaczami” najwy¿szej klasy. To nie by³y proce jak je rozumiemy wspó³czeœnie. Sporz¹dzano je ze splecione go konopnego, lnianego, we³nianego sznu ra. Poœrodku mia³y rodzaj miseczki na ka mieñ/pocisk. Frombolatore trzyma³ oba koñce w jednym rêku i wprawia³ w szybki ruch obrotowy. Kiedy osi¹gn¹³ odpowied ni¹ prêdkoœæ, puszcza³ jeden koniec. Nie które kamienne pociski mia³y wy¿³obione na powierzchni otwory, które w czasie lotu wydawa³y przera¿aj¹cy wroga œwist. Broñ miotaj¹ca o wielkiej sile ra¿enia. Tej precyzji nie mieli m³odzi mê¿czyŸni ustawieni pod balkonem piêknotki, któr¹ zamierzali obrzuciæ wonnymi jajkami. By li raczej przeœmiewcz¹ wersj¹ rzymskich wojowników. Myœlê, ¿e mogli powodo waæ wiele drobnych obra¿eñ tylko z po wodu braku odpowiedniego treningu! Wiêcej by³o w tym zabawy, która mog³a siê nie podobaæ, niemniej stanowi³a czêœæ karnawa³owego szaleñstwa.

Prawo maski… £obuziak Mattaccino

Giovanni Grevembroch, Frombolatore XVIII w. Frombolatore - rzymski procarz Zapraszamy na stronê Autorki: www.anna4book.com

KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 www.kurierplus.com20

W ¿o³nierskim rytmie

Harcerstwo z Sydney, (Australia) bra³o udzia³ w uroczystej Mszy Œwiêtej w Polskim Koœciele w Marayong w intencji poleg³ych na polu chwa³y.

Harcerstwo na uroczystoœci Œwiêta Wojska Polskiego w Orchard Lake, MI. Hufiec Harcerzy „Kresy” i Hufiec Harcerek „Ziemia Rodzinna”. Harcerstwo na obchodach Œwiêta ¯o³nierza w Amerykañskiej Czêstochowie.

Œwiêto ¯o³nierza obchodzone przy Sanktuarium Matki Boskiej Czêsto chowskiej to tradycja siêgaj¹ca wielu lat. Hufiec Harcerek „Podhale” wraz z Hufcem Harcerzy „Warmia” co roku otrzymuje zaproszenie od Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej i stara siê w tym œwiêcie uczestniczyæ, choæ wypada ono w samym œrodku lata, kiedy równo czeœnie odbywaj¹ siê akcje harcer skie: zloty, z³azy, kursy i wêdrówki, a tak ¿e pielgrzymki, bo data przypada na Œwiêto Wniebowziêcia Matki Boskiej. W latach 90-tych harcerki wziê³y udzia³ w Dniu M³odzie¿y w Czêstochowie w Pol sce w³aœnie w tym okresie. Tam te¿ zaopie kowali siê nimi Ojcowie Paulini, a szcze gólnie Kapelan Zuchowy, Ojciec Stanis³aw Dziuba, który obecnie jest biskupem w Po ³udniowej Afryce. Ojciec Dziuba odnalaz³ nasze harcerki w t³umie tysi¹ca m³odzie¿y i zapewni³ im lepsze warunki. Gdziekolwiek znajduje siê braæ harcer ska, to zawsze pamiêta o rocznicy zwyciê skiej Bitwy nad Wis³¹. W tym roku w mediach pojawi³y siê zdjêcia z obchodów „Cudu nad Wis³¹” w których bra³o udzia³ harcerstwo w ró¿ nych zak¹tkach œwiata. Grono instruktorskie stara siê wycho waæ m³odzie¿ w duchu s³u¿by i ofiarnoœci to cechy przekazane nam od prawdzi wych bohaterów, tych, którzy oddali krew za Ojczyznê. Wzorzec postepowania we d³ug has³a „Bóg, Honor i Ojczyzna” prze kazywany nam przez Weteranów oraz Korpus Pomocniczy Pañ, to ziarno, które zasiane na glebie szeregów harcerskich na pewno zaowocuje, i pamiêæ o Polskim ¯o³nierzu nigdy nie zaginie.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.