13 minute read

Bartosz Bartosik: Czeska droga środka

Czeska droga środka

Jesteśmy w trakcie poszukiwania naszej własnej drogi między tradycyjną religijnością ludową a otwartością na inne tradycje religijne i laickie. Napięcie między jednym a drugim będzie definiować przyszłość czeskiego chrześcijaństwa.

Advertisement

Bartosz Bartosik Weronika Reroń

„Naszą drogą jest obecność i aktywność. Nie rezygnacja – bo jest nas mało, bo w Kościele wielu się z nami nie zgadza, bo społeczeństwo jest do chrześcijaństwa uprzedzone – ale świadczenie o tym, że życie chrześcijańskie jest aktywne i leczy nas z obojętności” – mówi Jakub Můčka o chrześcijanach w „najbardziej zateizowanym kraju świata”. To obiegowa opinia o Republice Czeskiej. Sęk w tym, że kraj nad Wełtawą nie jest tak zateizowany, jak głosi stereotyp. Nie brakuje mu także zaangażowanych chrześcijan, którzy zmieniają Kościół, społeczeństwo i państwo.

Jakub nie zasypia gruszek w popiele. Sam działa na rzecz większej otwartości na różnorodność w swojej społeczności akademickiej. Prowadzi międzynarodowy projekt badawczo-edukacyjny „Encyclopedia of Migration”, który dokumentuje statystyki migracyjne na świecie, gromadzi historie i świadectwa migrantów oraz promuje fakty na temat doświadczenia migracji. „Zaangażowałem się w tę działalność, ponieważ niezwykle bolało mnie odmawianie uchodźcom człowieczeństwa w czasie europejskiego kryzysu migracyjnego. Jednocześnie w Czechach, także w Kościele, słyszałem fałszywe wypowiedzi o uchodźcach wpisujące się w opowieść o sporze cywilizacyjnym między chrześcijańską Europą a arabskimi przyjezdnymi. Stwierdziłem, że chcę pokazywać prawdziwe historie ludzi, ich twarze i różnorodność doświadczeń, które zmusiły ich do opuszczenia swoich domów” – opowiada Můčka.

Nieostre granice Kościoła „W czeskim chrześcijaństwie można dostrzec całą gamę zjawisk powstałych z napięć między przeszłością a współczesnością, ideologizacją a pogłębioną duchowością, sekularyzacją a tradycją religijną. W tym sensie wpisuje się ono w trendy typowe dla bogatych społeczeństw zachodnich. A jednak pewne elementy tej mozaiki są specyficznie czeskie” – mówi Pavol Bargár, badacz z Wydziału Teologii Protestanckiej Uniwersytetu Karola w Pradze i pracownik Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej. Ma na myśli relację chrześcijaństwa do nowoczesności i nowoczesnych ideologii politycznych. Z jednej strony czeski Kościół jest ostoją tradycyjnych wartości społeczno-politycznych. Bywa więc

uczestnikiem gorących dyskusji politycznych. Ale bywa w nich również argumentem. Tak było na przykład w trakcie europejskiego kryzysu migracyjnego w latach 2015–2016, gdy po stronie konserwatywnej – być może jeszcze głośniej niż w Polsce – wybrzmiał argument o „konieczności obrony cywilizacji europejskiej i dziedzictwa chrześcijańskiego” przed islamem. Według badań socjologicznych poziom niechęci do obcych, zwłaszcza Arabów i Romów, jest w Czechach najsilniejszy spośród wszystkich krajów środkowoeuropejskich. Z drugiej strony liczni chrześcijanie i całe stowarzyszenia wierzących biorą udział w formowaniu nowych polityk progresywnych w ruchu zielonych, na lewicy i w postępowej chadecji. „Trzeba sobie również uświadomić problem pojęciowy związany z czeskim Kościołem: ilu jest chrześcijan w Czechach i jak ich policzyć? Oficjalne dane ze spisu ludności bardziej zaciemniają obraz, niż go wyraźnie kreślą” – zauważa badacz. Rzeczywiście, w spisie ludności z 2011 roku prawie 80 procent Czechów określiło się jako bezwyznaniowi lub pozostawiło puste pole w rubryce wierzeń religijnych. Dodatkowo prawie 7 procent określiło się jako „wierzący, ale bezwyznaniowi”. Czy to znaczy, że aż osiem z nieco ponad dziesięciu milionów Czechów jest niereligijnych? Niekoniecznie. Czesi przede wszystkim uważają tożsamość religijną za sprawę bardzo prywatną, do której państwo nie musi mieć dostępu. Dla wielu wierzących ważniejszą tożsamością jest „chrześcijaństwo” niż na przykład „katolicyzm”. W tym sensie poszukiwanie szerszych, bardziej inkluzywnych tożsamości jest cenioną wartością. W trzecim wydaniu „World Christian Encyclopedia” Edinburgh University Press definiuje jako wierzących niemal 36 procent Czechów, spośród których przytłaczającą większością są chrześcijanie (prawie 35 procent całej populacji). W grupie niewierzących zdecydowaną większością są agnostycy, za których „World Christian Encyclopedia” uznaje ponad 58 procent populacji czeskiej. „Nawet jeżeli przyjmiemy, że przynależność religijną deklaruje mniejszość Czechów, to warto sobie uzmysłowić, jak zróżnicowana jest to grupa. Większość stanowią katolicy, ale mamy też liczne Kościoły protestanckie, z których największy jest Ewangelicki Kościół Czeskobraterski, a także liczne inne wyznania chrześcijańskie i inne religie” – dodaje Bargár. „Ale być może najważniejsze pytanie brzmi: kim są ludzie, którzy w →statystykach figurują jako «niereligijni»? Wiemy →

Największym wyznaniem w Czechach jest „cosizm” – zmienna i płynna wiara w bliżej nieokreślone „coś”.

z różnych badań, że w ich przypadku brak przynależności religijnej nie oznacza braku wierzeń o charakterze nadprzyrodzonym lub duchowości” – zastanawia się Bargár. I dlatego, w ramach grantu z Fundacji Templetona, Czeska Akademia Chrześcijańska prowadzi duży, międzynarodowy projekt badawczy „Faith and Beliefs of «Unbelievers»”, który ma ustalić, kim są ci „bez”: przynależności religijnej i wiary. Po pierwszych dwóch sesjach, które odbyły się na przełomie 2019 i 2020 roku, obraz tej grupy wydaje się bardzo zróżnicowany. Zdecydowanie widać między innymi, że wielu zdeklarowanych niewierzących wierzy w życie po śmierci, w niebo – choć już znacznie mniej w piekło – lub w duchy. Różne badania, także w Polsce i w Czechach, prowadzą do wniosku, że część osób uznawanych za „wierzących” wcale takiej wiary w życie nadprzyrodzone nie podziela. To tylko jeden z wielu przykładów pokazujących, że kategorie, którymi na co dzień operujemy, nie muszą dobrze odzwierciedlać rzeczywistości. Być może właśnie dlatego, że członkowie wszystkich wspólnot chrześcijańskich są w społeczeństwie wyraźną mniejszością, w Czechach łatwiej o współpracę ekumeniczną, a liczba inicjatyw łączących różne wyznania jest znaczna. Jednocześnie w takiej sytuacji najważniejszą relacją – no właśnie: ekumeniczną, międzyreligijną czy jeszcze inną? – staje się relacja ze społeczeństwem laickim, które trudno jednak uznać za ateistyczne. Jak mówi Tomáš Halík, największym wyznaniem w Czechach jest „cosizm” – zmienna i płynna wiara w bliżej nieokreślone „coś” ponad nami.

Obosieczne stereotypy „Wierzymy, że Bóg, który stworzył niebo i ziemię, a także uczynił człowieka na swój obraz i podobieństwo, kocha i przyjmuje osoby LGBT+ takimi, jakie są” – deklaruje na swojej stronie internetowej grupa Logos. To działające od przeszło 25 lat stowarzyszenie chrześcijan LGBT+, które między innymi prowadzi modlitwy, rekolekcje, akcje społeczne i grupy wsparcia dla nieheteronormatywnych osób wierzących w czterech miastach – Pradze, Brnie, Ostrawie i Hradcu Králové. Zakres jego działań jest szeroki. Stowarzyszenie na pierwszym miejscu stawia sobie za cel całościowe – czyli afirmujące każdy aspekt ich tożsamości – wspieranie wierzących przedstawicieli społeczności LGBT+. Jest też naturalnie ekumeniczne. Członkowie Logosu należą do różnych Kościołów, ale czasem określają się po prostu mianem chrześcijan.

Organizacji przewodzi Veronika Dočkalová. Jest katoliczką i lesbijką, mówi: „Gdy odkryłam napięcie między jedną a drugą tożsamością, miałam do wyboru: albo odrzucę jedną z tych tożsamości, albo zostanę aktywistką. Wybrałam to drugie”. Stowarzyszenie oprócz otwartych dla wszystkich chętnych działań prowadzi grupy wsparcia dla osób niepogodzonych ze swoją orientacją seksualną lub doświadczających

prześladowań ze strony własnych wspólnot czy rodzin. Modlitewne spotkania i nabożeństwa odbywają się regularnie między innymi dzięki zaprzyjaźnionym duchownym różnych wyznań. Najczęściej są to przedstawiciele Kościołów ewangelickich.

Członkowie grupy biorą udział w Prague Pride i odpowiadają w nim za przygotowywanie programu duchowego. W ramach koalicji „Jsme fér” (czyli „Godna sprawa”) grupa postuluje wprowadzenie w Czechach równości małżeńskiej dla osób tej samej płci. Obecne prawodawstwo umożliwia im co prawda zawieranie rejestrowanych związków partnerskich, ale od strony prawnej i symbolicznej jest to niższy rangą typ związku od małżeństwa.

Historia Veroniki Dočkalovej zawiera ciekawą anegdotę, która wiele mówi o podejściu Czechów do religii. „Gdy miałam szesnaście lat, powiedziałam rodzicom – ateistom – o swojej orientacji seksualnej. Chwilę trwało, zanim w pełni przyjęli ten fakt do wiadomości. Myśleli, że może jeszcze mi się odmieni, ale nie wywierali na mnie żadnych nacisków. Znacznie trudniej znieśli okres, gdy zaczęłam się przygotowywać do bierzmowania i bardzo zaangażowałam się w życie duchowe i sakramentalne. Wtedy naprawdę się o mnie bali” – mówiła w rozmowie z Czeskim Radiem.

Kościół – zwłaszcza rzymskokatolicki – jest bowiem w Czechach obciążony silnym stereotypem. Wielu uważa, że chrześcijanie to żyjąca ascetycznie grupa ludzi, którzy mają identyczne, konserwatywne poglądy, a ich jedynym źródłem wiedzy o świecie jest Biblia. Choć treść tego stereotypu kształtowała się głównie w latach realnego socjalizmu, a utrwalił go okres realnego kapitalizmu, to korzeniami sięga znacznie głębiej. Nowoczesna tożsamość narodowa naszych południowych sąsiadów rodziła się w opozycji do katolicyzmu. Przede wszystkim dlatego, że w XIX wieku Kościół był ściśle podporządkowany państwowej ideologii imperium Habsburgów, która polegała na bronieniu polityczno-etnicznego status quo w cesarstwie. Ziemie czeskie były postrzegane jako integralna część habsburskiego imperium, a ich mieszkańcy byli po wojnie trzydziestoletniej poddani przymusowej katolicyzacji. Hierarchowie Kościoła na ziemiach czeskich byli więc najczęściej austriackimi arystokratami, niechętnymi lub otwarcie wrogimi postulatom czeskiego odrodzenia narodowego. Nic dziwnego więc, że gdy po I wojnie światowej powstała niepodległa Czechosłowacja, wielu jej obywatelom przyświecało hasło „Z dala od Wiednia, z dala od Rzymu” będące wyrazem zerwania i z Austrią, i z Watykanem. Na początku I Republiki powstał nawet niezależny Czechosłowacki Kościół Husycki, który cieszył się nieoficjalnym poparciem ojca czeskiej niepodległości Tomáša Masaryka.

Dopiero jednak po nazistowskich prześladowaniach w czasie II wojny światowej, przymusowym wygnaniu etnicznych Niemców z →kraju tuż po jej zakończeniu

„Gdy powiedziałam rodzicom, że jestem lesbijką, chwilę trwało, zanim to przyjęli. Ale naprawdę się o mnie bali, gdy zaczęłam się przygotowywać do bierzmowania”.

i komunistycznym puczu w lutym 1948 roku Kościół został skutecznie wyalienowany ze społeczeństwa. Przemocowe odbieranie kościelnych majątków, prześladowania duchownych i aktywnych wierzących – włącznie ze zsyłkami do wojskowych kompanii karnych, w których wiele osób zginęło lub utraciło zdrowie – oraz głęboka infiltracja struktur kościelnych przez Służbę Bezpieczeństwa skutecznie doprowadziły do stopniowego rozkładu życia religijnego w kraju. Chrześcijaństwo – o ile nie wspierało reżimu – prezentowano w propagandzie jako sektę zacofanych, chciwych i wywrotowych obywateli drugiej kategorii. O wierze zaczęto myśleć wyłącznie w kategoriach prywatnych. Jednocześnie Kościół – jako instytucja zwalczana przez władze – przyciągnął wtedy zainteresowanie osób związanych z podziemiem i kontrkulturą – łącznie z legendą czeskiego undergroundu Ivanem Martinem Jirousem.

Po aksamitnej rewolucji doszło do nowej fali sekularyzacji, tym razem wspomaganej modernizacją i pluralizacją życia społecznego. Warto jednak odnotować różnice regionalne w tym aspekcie. Odejścia z Kościoła były liczniejsze w historycznych Czechach niż na Morawach, na których przetrwała silniejsza tradycja ludowego katolicyzmu. „Moje pokolenie urodziło się w demokratycznej Republice Czeskiej i nie jest obciążone komunistyczną propagandą, a jednak patrzy na Kościół podejrzliwie. Głównie dlatego, że nie widać w nim autentycznych przykładów życia w duchu służby, jakiego uczy Ewangelia. Samym mówieniem o cnotach i grzechach nikogo do siebie nie przyciągniemy” – relacjonuje urodzony w 1993 roku w niewielkiej morawskiej miejscowości Jakub Můčka.

Albo babcia, albo Halík z „Orlim okiem” „W mojej rodzinie za życia prababci był zwyczaj chrzczenia dzieci. To jej zawdzięczam fakt, że jestem chrześcijanką. Z kolei ja z babcią chodziłam do kościoła, gdy nikt inny z rodziny już tego nie robił” – opowiada Veronika Dočkalová. Opowieści o babci prowadzącej dzieci do kościoła powtarzają się w opowieściach czeskich chrześcijan. Rodzina Markety (imię zmienione) pochodzi ze wsi, ale ona urodziła się już na robotniczym osiedlu w Pradze. „Nikt z najbliższej rodziny ani przyjaciół nie jest wierzący. Ale ja zawsze bardzo lubiłam jeździć do babci na wieś i chodzić z nią do kościoła. To było zupełnie inne doświadczenie od wszystkiego, co znałam z miasta, i gdy wracałam do domu, czułam specyficzną tęsknotę za kościołem. Dzięki babci przystępowałam do kolejnych sakramentów” – opowiada. Marketa jest pracownicą seksualną. Do kościoła chodzi nieregularnie, lubi modlić się na otrzymanym od babci różańcu.

Ale nie tylko babcie odnoszą sukcesy ewangelizacyjne. „Kościół w Czechach przyciąga wielu młodych, ambitnych intelektualnie ludzi dzięki takim postaciom

jak Tomáš Halík i Marek «Orko» Vácha” – mówi pochodzący ze Słowacji, ale mieszkający już kilkanaście lat w Czechach Robert Ambrisko. Uważa, że atrakcyjność intelektualna i znacznie mniejszy dystans społeczny między duchownymi a świeckimi zdecydowanie wyróżniają czeski Kościół. Księdza Tomáša Halíka polskiemu czytelnikowi przedstawiać nie trzeba. Niemal wszyscy moi rozmówcy podkreślali, że odgrywa on ważną rolę w ich duchowym życiu, nawet jeśli nie we wszystkim się z nim zgadzają. Ale „Orko” – pseudonim harcerski oznaczający „orle oko” – to równie inspirująca postać dla wielu Czechów. Przyrodoznawca, biolog i pisarz dał się poznać jako pionier łączący chrześcijańską teologię z najnowszymi osiągnięciami biologii. Wielką popularnością cieszą się jego książki, z których objawieniem była zwłaszcza „Modlitwa argentyńskich nocy”. Te medytacje nad pięknem przyrody i sensem stworzenia można czytać jako doskonałe uzupełnienie encykliki Franciszka „Laudato si’” (choć zostały napisane wcześniej, bo w 2011 roku).

Czas na zmianę „Czeski Kościół nie jest tak sklerykalizowany jak w sąsiednich krajach” – powtarzają zgodnie moi czescy rozmówcy. „To przede wszystkim efekt sekularyzacji i zdziesiątkowania szeregów księży w okresie komunizmu” – mówi jedna z osób. Czesi są uwrażliwieni na obnoszenie się z wysoką pozycją w hierarchii. W tym sensie komuniści nieświadomie wyświadczyli Kościołowi przysługę. Duchowni, zwłaszcza w okresie tak zwanej normalizacji (czyli po zwalczeniu reform praskiej wiosny), byli zmuszeni zbliżyć się do ludu – pracowali w regularnych, często robotniczych, zawodach, a wielu musiało ukrywać swoją tożsamość religijną lub kapłaństwo przed państwem i otoczeniem. Dlatego w Czechach klerykalizm nie jest wielkim problemem i raczej niewielu uważa duchownych za „aniołów ziemskich”, jak to usłyszała w jednej ze swoich wizji święta Katarzyna Sieneńska.

Jeśli jednak mowa o duchownych, to czeski Kościół czeka w najbliższym czasie zasadnicza zmiana. W 2018 roku wiek emerytalny osiągnął metropolita praski, kardynał Dominik Duka, prymas Czech i od 2010 roku przez dziesięć lat przewodniczący Konferencji Episkopatu Czech. Duka to postać niejednoznaczna. Z jednej strony dał się poznać jako głos umiaru w relacjach na linii państwo–Kościół i w bardzo delikatnych sporach potrafił znaleźć kompromisowe rozwiązania ze świeckimi władzami. Wcześniej był prześladowany i więziony przez komunistyczne władze, a w więzieniu zaprzyjaźnił się z Václavem Havlem. Z drugiej strony ten skuteczny negocjator, który potrafił dobrze dogadywać się z trzema kolejnym – choć zupełnie różnymi – mieszkańcami praskiego zamku, nie potrafił zaproponować żadnej wyraźnej linii duszpasterskiej dla coraz bardziej zsekularyzowanego społeczeństwa. →

Krytyka, jakiej dopuszcza się wobec swojego biskupa ksiądz Halík, w Polsce już dawno skończyłaby się suspensą.

Dodatkowo w czasie europejskiego kryzysu migracyjnego dość wyraźnie zdystansował się od projektów przyjmowania uchodźców, a w jego wypowiedziach słychać było echa stereotypów kulturowych o Arabach i muzułmanach. Zasadniczo negatywnie odnosi się również do osób LGBT+ w Kościele. Poparł arcybiskupa Marka Jędraszewskiego po jego wypowiedzi o „tęczowej zarazie”. Zakazał również organizacji przez Logos wykładu siostry Jeannine Gramick w prowadzonej przez księdza Tomáša Halíka praskiej parafii akademickiej. Spór na linii Halík–Duka jest zresztą wyraźnym symbolem rozdarcia czeskiego Kościoła między dialogiem i współpracą z sekularnym światem a zakotwiczeniem w konserwatywnych wartościach. Niegdyś uważani za bliskich sobie duchownych, których łączyły liczne wspólne elementy w życiorysie, dziś często siebie nawzajem krytykują. Niemniej w Polsce krytyka, jakiej dopuszcza się wobec swojego biskupa proboszcz parafii akademickiej i wybitny teolog, już dawno skończyłaby się suspensą. I tym Czechy różnią się od Polski.

Oczekuje się, że w połowie 2020 roku papież Franciszek powoła na praską metropolię nowego biskupa. Od tego, kto nim będzie, w dużej mierze zależy kierunek duszpasterski i instytucjonalny, w którym podąży Kościół w Czechach. Wśród głównych kandydatów wymienia się biskupa pilzneńskiego Tomáša Holuba, który ma opinię pełnego pasji duszpasterza, oraz biskupa czeskobudziejowickiego Vlastimila Kročila uznawanego przede wszystkim za sprawnego administratora. Model funkcjonowania przyjęty przez kardynała Dukę nie ma jednak przyszłości. Być może na nominację nowego metropolity praskiego czekamy tak długo, bo nie widać na horyzoncie nikogo z alternatywną propozycją. „Kardynał Duka opierał się na koneksjach politycznych, sprawnie administrował i zarządzał majątkiem kościelnym. Marzy mi się nowy biskup, który będzie znany przede wszystkim z głoszenia Ewangelii służby i ogołocenia z przywilejów” – opowiada Jakub Můčka.

Wypłynąć na jakościową głębię „W Kościele inspiruje mnie papież Franciszek” – podkreślają niemal wszyscy moi rozmówcy. „Ale wielu czeskich katolików nie rozumie, dlaczego tak duży nacisk kładzie on na relacje z innymi – uchodźcami, obcokrajowcami, przedstawicielami innych religii i całym stworzeniem” – słyszę od jednej z osób. „Oprócz papieża mamy piękną tradycję czeskich patronów – od świętej Agnieszki Przemyślidzkiej po męczennika okresu komunizmu, księdza Josefa Toufara” – mówi Robert Ambrisko, członek praskiej Wspólnoty Sant’Egidio. Według niego najważniejsze zadanie dla Kościoła w Czechach to otwarcie się na osoby z peryferii – uchodźców, starszych ludzi, samotne matki i więźniów. „Skoro potrafimy znaleźć komercyjne

zastosowanie dla budynków kościelnych, to moglibyśmy też część tej przestrzeni przeznaczyć na zaspokojenie potrzeb osób w kryzysie bezdomności”.

Kościół w Czechach raczej nie skupia fanatyków jakiegokolwiek typu. W ostatnim czasie pojawiły się natomiast u naszych sąsiadów grupy i ruchy, które powoli tworzą nową jakość w życiu religijnym. Bible21 i Biblion proponują zupełnie nowy przekład Biblii i promują wartościową literaturę duchową. Niektóre zakony i zbudowane wokół nich duszpasterstwa świeckie coraz mocniej angażują się społecznie. Z zagranicy przywędrował z kolei ekologiczny ruch inspirowany encykliką „Laudato si’”. „Jesteśmy w trakcie poszukiwania naszej własnej drogi między tradycyjną religijnością ludową a otwartością na inne tradycje religijne i laickie. Napięcie między jednym a drugim będzie definiować przyszłość czeskiego chrześcijaństwa” – diagnozuje Pavol Bargár. Jakub Můčka natomiast postuluje, którędy ma wieść nowa droga: „Przede wszystkim życzyłbym sobie wypłynięcia na jakościową głębię. Chrześcijaństwo wzywa nas do ciągłego nawracania, czyli wrażliwości na innych, gotowości do ofiarowania siebie i brania odpowiedzialności za świat. Papierkiem lakmusowym dla Kościoła powinna być nie liczba kleryków w seminarium czy uczestników niedzielnej mszy, ale liczba osób, z którymi współdzieliliśmy trudny los i którym pomogliśmy”.

Bartosz Bartosik jest publicystą „Więzi”, sekretarzem think tanku Laboratorium „Więzi” i członkiem zespołu Komitetu Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej. Związany ze Wspólnotą Sant’Egidio. Autor wywiadu rzeki z Adamem Bodnarem „Obywatel PL”.

Weronika Reroń weronikareron.pl

This article is from: