14 minute read

Weronika Rzeżutka, Bartosz Wróblewski: Nikt nie powinien czuć się tu jak w domu

Nikt nie powinien czuć się tu jak w domu

To, jacy jesteśmy i jak się czujemy, zależy od otoczenia, w którym przebywamy. Od otoczenia, które można zaprojektować. W Turcji grupa artystów scenicznych wzięła sobie tę ideę do serca i postanowiła stworzyć przestrzeń idealną dla sztuki, polegającą na spotkaniu z drugim człowiekiem.

Advertisement

Weronika Rzeżutka, Bartosz Wróblewski Bartosz Wróblewski

Niedaleko antycznego Efezu, gdzieś między słynącą z owocowych win wioską Şirince a Nesin Matematik Köyü – wioską matematyków, na kamiennych schodach amfiteatru siedzi młody Włoch. Siedzi i śpiewa smutną włoską arię o ojcu, który rozpacza po stracie ukochanej córki. Słucha go Amerykanin, który za chwilę odpowie tradycyjną piosenką z Kentucky. Ale zanim dojdzie do rewanżu, dolewa wszystkim wina, stuka się szklanką z Włochem i wznosi toast za spotkanie. Ot, kolejny zwykły letni dzień w Tiyatro Medresesi – wiosce teatru.

Włoch ma na imię Simone i jest aktorem grupy teatralnej Collettivo Hospites w Bolonii. Śpiewał na prośbę Amerykanina Nathana, który w liceum postanowił, że zostanie artystą, i od tej pory błąka się po świecie, na przemian występując jako aktor i nagrywając występy różnych trup teatralnych jako operator. Obecnie współpracuje z Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards, ośrodkiem pracy twórczej z włoskiej Pontedery. To właśnie takich ludzi – aktorów, reżyserów, tancerzy, muzyków i filmowców, ale też filozofów, psychologów czy socjologów – przyciąga i gości Tiyatro Medresesi. Spotykają się tu, żeby pracować, ćwiczyć i dzielić się swoją wiedzą lub twórczością. Tak samo jak matematycy, którzy przyjeżdżają z różnych krajów, by wspólnie liczyć i dawać wykłady lub wykładów słuchać.

Ze względu na materiały wykorzystane do budowy – cegły i kamienie – oraz antyczną architekturę może się wydawać, że Tiyatro Medresesi jest rówieśniczką starożytnego Efezu lub chociaż sąsiadującej z nią starej greckiej wioski Şirince (obecnie na terenie Turcji). Ale tak nie jest. Medrese powstała w 2011 roku z inicjatywy Celala Mordeniza, dyrektora artystycznego Tiyatro Medresesi i grupy teatralnej Seyyar Sahne. Od początku miała być międzynarodowym centrum badań artystycznych, twórczości i performance’u – pierwszym takim miejscem w całej Turcji. „Idea Medrese ma swoje korzenie w wymyślaniu nowych sposobów tworzenia teatru, decentralizacji produkcji artystycznej oraz wyobrażeniu, jak powinny wyglądać prawdziwe spotkania artystów” – twierdzą założyciele.

Tiyatro Medresesi została zaprojektowana jako rezydencja, w której może się zatrzymać prawie sto osób. Znajdują się tam pokoje pojedyncze i wieloosobowe, sale koncertowe i sale prób, biblioteka, kuchnia i jadalnia, amfiteatr oraz dziedziniec otoczony drzewami oliwnymi. Architektoniczne inspiracje stanowiły starożytne projekty medres i szkół z internatami z Anatolii z czasów przednowoczesnych. „Tiyatro Medresesi ma taki kształt nie tylko ze względów estetycznych, lecz także dlatego, że z jednej strony służy do wspólnego życia i tworzenia, a z drugiej strony to miejsce odosobnienia” – tłumaczą gospodarze Medrese.

Wioska została zbudowana bez żadnych dotacji od instytucji państwowych i prywatnych. Zespół założycielski oddał wszystko, co miał, na budowę, która trwała osiem lat. Prace konstrukcyjne nigdy nie zostały przerwane dzięki darowiznom od przyjaciół i miłośników teatru z całego świata, a także dzięki artystom, którzy wspierali Medrese występami i koncertami.

Siłą sprawczą całego przedsięwzięcia, a obecnie gospodarzami Medrese są obok wspomnianego już Celala Mordeniza jego żona Ilke Yiğit oraz Nesrin Uçarlar i Erdem Şenocak. Dwa małżeństwa czworga artystów i akademików ze Stambułu organizują tam obecnie warsztaty i festiwale oraz zapraszają do siebie różne grupy twórców i naukowców z całego

świata. Stworzyli to miejsce i dbają, by tętniło życiem – najlepiej pełnym sztuki.

Od kilku lat organizują między innymi Międzynarodowy Festiwal Monodramu MonoFest. My odwiedziliśmy ich podczas współtworzonych przez Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards warsztatów i festiwalu Constellations Summer Camp – pierwszego międzynarodowego wydarzenia na tak dużą skalę, podczas którego do Tiyatro Medresesi przybyli artyści ze wszystkich kontynentów. Gospodarze i organizatorzy tego twórczego zamieszania (podczas festiwalu przez ponad trzy tygodnie od wczesnych godzin porannych do późnego wieczora można było bez przerwy oglądać występy lub brać udział w licznych warsztatach) opowiedzieli nam o swoim wielkim marzeniu, które udało się urzeczywistnić i które zaczęło żyć własnym życiem – o teatralnej wiosce, która przestała być zespołem budynków, a stała się żywą istotą.

Witając gości, mówisz, że Tiyatro Medresesi to przestrzeń możliwości. Co masz na myśli?

Nesrin Uçarlar: Oba słowa: „przestrzeń” i „możliwość” pochodzą z języka arabskiego. Mekan oznacza przestrzeń, a Ikman – możliwość. Nawet nie znając języka, słyszysz, że brzmią podobnie. Można więc powiedzieć,

że przestrzeń ma potencjał i daje możliwości tym, którzy potrafią go wykorzystać. To było dla nas ciekawe odkrycie i chcieliśmy, aby w Tiyatro Medresesi dało się to odczuć.

Ale co to właściwie znaczy, że przestrzeń ma potencjał i daje możliwości?

NU: To, co możesz osiągnąć, zależy od przestrzeni, w której mieszkasz i pracujesz. Od tego, jakie dźwięki słyszysz i jakie ruchy możesz wykonać. Jeśli masz ciasne mieszkanie w betonowym bloku, prawdopodobnie trudno będzie ci się poruszać po okręgu i zmieniać ścieżki, którymi po nim chadzasz. To przekłada się na nastrój, samopoczucie, myślenie i widzenie świata.

Mam wrażenie, że Medrese to przestrzeń, która zmienia percepcję czasu i relacji międzyludzkich. Sposób, w jaki spotykasz drugiego człowieka, w jaki rano mówisz „dzień dobry”. Nawet jeśli rozmawiasz z kimś jedynie piętnaście minut w otoczeniu przyrody czy w amfiteatrze, to ta rozmowa jest inna. Zawsze powtarzamy, że nie ma czegoś takiego jak czysta ludzka natura. Człowiek jest zależny także od środowiska, w którym przebywa. A Medrese daje spokój. Ale jednocześnie jest też nieregularne i niekomfortowe. →

To, co możesz osiągnąć, zależy od przestrzeni, w której mieszkasz i pracujesz.

Celowo?

NU: Tak. Nie chcę, aby ktokolwiek czuł się tutaj jak w domu – bezpieczny i zrelaksowany. To miłe uczucie, ale sprawia, że człowiek jest mniej uważny i ciekawy innych. Od czasu do czasu dobrze jest przebywać poza domem, w nowym otoczeniu. W swoim środowisku, zwłaszcza w mieście, może być ci trudno zacząć prawdziwą rozmowę, bo w codziennym zabieganiu brakuje na to czasu, panuje zbyt wielki hałas. Do tego masz już gotowy obraz siebie, który stworzyłeś ty oraz ludzie, którzy cię znają. Tutaj możesz porzucić ten obraz, bo spotykasz obcych, co zawsze jest trochę niekomfortowe. Tak samo jak ta nowa przestrzeń, do której musisz się przystosować. Siadanie na kamiennych stopniach amfiteatru może być z początku niewygodne, musisz do tego przywyknąć, znaleźć swoją pozycję. Podobnie jest, gdy nawiązujesz relacje z ludźmi. Jeśli jednak podejmiesz wysiłek, możesz dostrzec w tym szansę, a nie przeszkodę.

Czasami okazuje się, że czujemy większą swobodę w rozmowie z nieznajomym, który nie ma jeszcze żadnych wyobrażeń na nasz temat, nie ma w stosunku do nas żadnych uprzedzeń. Przestrzeń funkcjonuje tak samo – czasami wystarczy zmienić miejsce, by w nowy sposób spojrzeć na świat i ludzi. Jeśli otworzysz się na możliwości, jakie daje Tiyatro Medresesi, masz szanse na prawdziwe spotkanie i dialog. Oswajając otoczenie, jednocześnie oswajasz obcych. Rozmowa rodzi się naturalnie jako zwyczajny element bycia tutaj z innymi. Ciało i umysł dopasowują się zarówno do miejsca, jak i do ludzi.

Jak projektowaliście Tiyatro Medresesi, aby mogło działać w ten sposób?

Celal Mordeniz: Nasza wizja nie była od zawsze tak precyzyjna, trochę to trwało, zanim się wyklarowała.

Na początku chcieliśmy po prostu kupić miejsce odpowiednie do pracy, żeby rozwiązać nasze problemy organizacyjne. Byliśmy z Erdemem na wschodzie Turcji i tam znaleźliśmy Sülüklü Han – to miejsce nas zainspirowało. Dużo rozmawialiśmy o tym, jak relaksująco działają na człowieka łuki dookoła dziedzińca i pokoje za tymi łukami. Pomyślałem, że ta architektura jest stworzona po to, aby koić, ale też uświadamiać istnienie w społeczeństwie choroby mimetyzmu – nieustannego ukrywania, naśladowania i upodabniania się. Będąc tam, zdałem sobie sprawę z własnych barier. Zauważyłem też, że niektórzy ludzie po dwóch – trzech dniach spędzonych w tym miejscu zaczynają się inaczej zachowywać. Jakby w końcu przestali udawać.

Od tej chwili wiedziałem już, jaki cel chcę osiągnąć.

Dlatego dokładnie i świadomie planowałem każdy element Tiyatro Medresesi. W centralnym punkcie, wokół którego znajdują się wszystkie budynki, jest ogród – plac. To umyślnie niezagospodarowana przestrzeń wspólna, którą mogą zapełniać tylko kontakty między ludźmi, rozmowy. To było dla nas kluczowe.

Tiyatro Medresesi powstała w 2011 roku, ale na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że to miejsce antyczne.

NU: Już sama nazwa Tiyatro Medresesi wskazuje, że to miejsce łączy historię i współczesność. Medrese

tradycyjnie oznaczało szkołę, ale nie podstawową czy liceum w dzisiejszym rozumieniu. To bardziej uniwersytet, na którym dorośli i już świadomi ludzie pogłębiają określoną dziedzinę wiedzy. Natomiast słowo tiyatro kojarzy się ze współczesną Turcją. Dawniej nie było tu teatrów w nowoczesnym znaczeniu tego słowa – ze sceną i widownią. Przedstawienia oglądało się na ulicach. A my szukamy korzeni naszej wiedzy i naszych działań. Chcemy świadomie nawiązywać do tradycji, a nie zachowywać się tak, jakbyśmy jako pierwsi pojawili się na Ziemi. Było przed nami wielu mądrych ludzi i pragniemy się od nich uczyć. Dlatego zdecydowaliśmy się na styl architektoniczny, który nawiązuje do

historii. Wymagało to użycia cegieł, kamieni i drewna. Przecież nie można zbudować Medrese z betonu albo materiałów używanych do budowania domów w miastach. Takie podejście daje możliwość łączenia się z przeszłością.

Skąd wzięła się potrzeba stworzenia takiego miejsca?

CM: Zajmuję się teatrem od 1999 roku. Zacząłem jako aktor w klubie teatralnym na Uniwersytecie Boğaziçi w Stambule. Rok później razem z przyjaciółmi założyliśmy własną grupę. Już wtedy zaczynałem myśleć o sobie jako o reżyserze i zainteresowałem się teorią teatru. Wciąż byłem jednak przede wszystkim aktorem. Po sześciu latach w bardzo restrykcyjnej →

Nie czuję się właścicielem tego miejsca. Tak samo jak moje dzieci nie są moją własnością. Po prostu doceniam to, że są, i o nie dbam.

grupie odkryłem, że moje podejście do teatru i relacji międzyludzkich było błędne. Pracowałem wtedy z pewnym reżyserem, który był dla mnie prawie bogiem. To było naprawdę trudne, ale pozwoliło mi odkryć, że najbardziej odpowiada mi teatr, który polega na dialogu – między reżyserem a aktorem, ale też między aktorem a widzem. Dialogu, w którym żadna ze stron nie jest mniej ważna. Dzięki temu przestałem myśleć o sobie jako o reżyserze-bogu i poczułem potrzebę stworzenia miejsca, w którym problem nierównych relacji między ludźmi, reżyser – aktor, mistrz – uczeń, mógłby zostać rozwiązany.

To dlatego w Tiyatro Medresesi dominuje przestrzeń wspólna?

NU: Wierzę, że życie w pojedynkę nie leży w ludzkiej naturze. Aby człowiek mógł dostrzec pełnię swojego potencjału, musi przebywać z innymi. Być może właśnie z tymi, których nie zna. Dobrze jest mieć bliskich, ale za każdym razem, gdy spotykasz obcego człowieka, musisz się otworzyć i w pewnym sensie od nowa dla niego stworzyć. Im bardziej ta osoba różni się od ciebie, tym większa to dla ciebie szansa, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie i innych.

Chyba dlatego nie przestajemy opowiadać o naszych doświadczeniach. Powtarzamy te same historie wiele razy. Być może jeśli nie podzielisz się swoim doświadczeniem z innymi, to ono nie jest do końca ludzkie? Jakby nigdy nie miało miejsca? Jak twierdziła Hannah Arendt – to rozmowa z drugim i poprzez nią myślenie o sobie czyni nas ludźmi. Dlatego różnorodność i bycie razem stanowiły przez lata nasze motto. Zapraszamy do Tiyatro Medresesi ludzi, którzy tworzą, eksperymentują i poszukują, ale istotne jest też dla nas to, żeby byli z różnych stron świata, z różnych kultur i żeby mieli różne pola zainteresowań. U nas mogą pracować razem, bo tu przestrzenie publiczna i prywatna mieszają się ze sobą.

W codziennym życiu zwykle staramy się je od siebie oddzielać.

CM: Znów, za Nesrin, powołam się na Hannah

Arendt, która pisze, że sfera publiczna jest jedyną sferą, w której człowiek jest w stanie wykroczyć poza własne życie biologiczne. Dlatego Tiyatro Medresesi zostało zaprojektowane w taki, a nie inny sposób – aby dać ludziom, którzy zajmują się filozofią czy sztuką, możliwość izolacji od świata zewnętrznego. A jednocześnie tak, aby mogli się tu dzielić tym, co tworzą.

NU: Możesz się zamknąć w swoim pokoju i tworzyć, ale gdy z niego wyjdziesz, znajdziesz ludzi, którzy chcą cię wysłuchać. Możliwe, że zastanawiają się nad podobnymi kwestiami. Jednak aby to miejsce mogło

tak funkcjonować, aby przestrzeń mogła oferować takie możliwości, należy o nią dbać. Dlatego stworzyliśmy pewne zasady i prosimy wszystkich, którzy są w Medrese, o ich przestrzeganie.

Jakie to zasady?

NU: Na przykład zachowywanie ciszy o określonych porach doby. Nie tylko my, ludzie, potrzebujemy ciszy, ale też przestrzeń jej potrzebuje. Ona także musi odpocząć. Dlatego podkreślamy, że Tiyatro Medresesi to nie hotel, i prosimy naszych gości, aby w określonych porach panował tu spokój. To ważne, żeby goście szanowali nawzajem swój czas na sen, żeby kolejnego dnia wszyscy byli wypoczęci i znów mogli wspólnie pracować.

Prosimy też, aby wszyscy używali słuchawek, gdy chcą słuchać muzyki. W mieście dociera do nas nadmiar dźwięków, muzyka jest wszędzie – w sklepach, galeriach, autobusach, samochodach, kawiarniach.

Nie można od niej uciec. Nie chcemy przynosić miejskiego życia do Medrese.

Dzielicie się też obowiązkami.

NU: Goście i uczestnicy warsztatów dbają zarówno o siebie nawzajem, jak i o przestrzeń, w której się znajdują. Dlatego każdy – student, filozof, wykładowca, aktor, reżyser czy muzyk – pomaga w zmywaniu

naczyń i przygotowywaniu posiłków. Wszyscy uczestniczą w sprzątaniu, przynoszą szklanki zostawiane w różnych miejscach Medrese, opróżniają popielniczki – nawet jeśli nie palą. Dbanie o przestrzeń i o siebie nawzajem też jest formą spotkania. Dzięki temu praca i sztuka się uzupełniają.

Dlaczego to jest ważne?

NU: Dbanie o przestrzeń to wykorzystywanie jej potencjału. Musimy z tego miejsca korzystać, sprawiać, że będzie żywe. Ale musimy też dawać coś od siebie, troszczyć się o nie. Dbanie o naszą przestrzeń to tak naprawdę dbanie o nas samych i ludzi dookoła.

Czasem mówicie o Medrese jak o żywej istocie.

NU: Naprawdę czuję, że mam z tym miejscem relację jak z człowiekiem. Medrese potrzebuje troski, ale daje dużo w zamian. Mario Biagini z Workcenter of Jerzy

Grotowski and Thomas Richards zwrócił moją uwagę na gości, którzy sprzątali pierwszego dnia Constellations Summer Camp. Jedni pomagali zamiatać, inni porządkowali krzesła. „Widzisz zmianę?” – zapytał. Zwolniłam, skupiłam się i rzeczywiście – miejsce było nie tylko czystsze, ale też jakby „dotknięte” przez nowo przybyłych. Zostało oswojone. Od tej chwili mogliśmy w nim wspólnie pracować. →

CM: Nie czuję się właścicielem tego miejsca. Tak samo jak moje dzieci nie są moją własnością. Po prostu doceniam to, że są, i o nie dbam. Wielką przyjemność sprawia mi wyobrażanie sobie tego miejsca za sto lat. Stworzyliśmy tak monumentalny kompleks, żeby przetrwał dłużej niż my. Po naszej śmierci nie zostanie podzielony jako spadek dla naszych dzieci ani nie stanie się nieruchomością na sprzedaż. Bo jak określić pieniężną wartość czegoś takiego? Tiyatro Medresesi wciąż figuruje jako własność prywatna, ale już wkrótce chcemy uczynić ją fundacją.

Zebranie funduszy i budowa tak imponującego obiektu nie mogła być łatwa. W jaki sposób przeszliście od marzeń do czynów?

CM: Uznałem, że do rzetelnej refleksji nad sztuką i relacjami z ludźmi potrzebujemy wyrwać się z naszej codziennej rutyny w Stambule. Dlatego w 2006 roku zaproponowałem pierwszy wakacyjny obóz dla naszej grupy. To był dla nas kamień milowy. Zrozumieliśmy, że praca na uczelni to dla nas za mało – potrzebujemy więcej czasu, skupienia, a także miejsca, które inspiruje do pracy. Uznaliśmy, że inni tureccy artyści też mogą tego potrzebować. Wyszliśmy więc z inicjatywą. Powiedziałem Erdemowi, że powinniśmy wybudować takie miejsce, a następnego dnia mieliśmy już plan. Znajomy architekt naszkicował dla nas na kartce to, co do tej pory było tylko niejasnym wyobrażeniem. To był jakby moment narodzin. Od tej chwili służyliśmy

żywej idei. Wydawało nam się, że nie ma problemu, którego nie moglibyśmy rozwiązać. NU: Nie mieliśmy żadnego wsparcia finansowego ze strony państwa albo instytucji prywatnej. Pożyczaliśmy pieniądze od przyjaciół, rodziców, krewnych. Wszystko, co zarabialiśmy na naszych występach, wydawaliśmy na prace konstrukcyjne. Zaczęliśmy także kampanię fundraisingową, aby zebrać pieniądze od ludzi, którzy są zainteresowani naszą pracą lub ideą takiego miejsca. Aktorzy i muzycy dawali występy i koncerty, z których dochód przeznaczali na budowę Medrese. Prace konstrukcyjne zajęły osiem lat. Jednak wciąż, każdego roku, dobudowujemy nowe pomieszczenia i przestrzenie do pracy.

A dlaczego na siedzibę wybraliście okolice Şirince? Przecież wszyscy mieszkaliście wtedy w Stambule.

CM: Wspomniany architekt, Sevan Nişanyan, który po kosztach wykonał dla nas projekt, zaprojektował wcześniej sąsiadującą z nami wioskę matematyków.

I to on zasugerował tę lokalizację. Oswajaliśmy to miejsce powoli. Na początku nie było tu dachu, drzwi i okien. Przez kilka lat jeździliśmy więc z Ilke między

Şirince a Stambułem, gdzie wciąż pracowaliśmy. Miewaliśmy kryzysy, ale nigdy nie dopuściliśmy do tego, by budowa Tiyatro Medresesi nas przytłoczyła. Po jakimś czasie zostawaliśmy już tutaj na całe lato, aż w końcu poczuliśmy, że to miejsce nas wzywa. I przenieśliśmy się na stałe.

Organizujecie MonoFest, Constellations Summer Camp, wiele pomniejszych imprez i warsztatów. Cały czas jest intensywnie?

CM: Przez długi czas byliśmy bardzo zajęci rozbudowywaniem i utrzymywaniem Medrese, zapraszaniem gości i organizacją życia w tym miejscu.

Dlatego marzę o tym, aby wreszcie zatrudnić do prac organizacyjnych odpowiedni personel. My tymczasem mielibyśmy więcej czasu na pracę artystyczną i intelektualną.

Poza tym do tej pory to miejsce zapełniało się głównie latem. Być może uda nam się znaleźć sposób, aby zapraszać ludzi także w sezonie zimowym? Jednak nie jest to priorytet. Lubię też ten czas, gdy jesteśmy tu sami – ja, Ilke i dzieci. NU: Po intensywnym lecie zawsze jesteśmy wykończeni. Przyjeżdżają setki ludzi z całego świata, zaprzyjaźniasz się, żegnasz i przygotowujesz na nowych. Czuję się wtedy jak osoba publiczna – w służbie innym. Zima to czas prywatny. Wreszcie można przetrawić to, co się wydarzyło, i nabrać sił na nowe wyzwania. Jesienią, kiedy wszyscy wyjeżdżają, a mury Medrese pustoszeją, ja wciąż słyszę te głosy i pieśni, tych ludzi. Ich energia nie znika. Oni zostają w Medrese.

Celal Mordeniz jest absolwentem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Boğaziçi. Uzyskał tytuł magistra i doktora dramaturgii oraz krytyki teatralnej na uniwersytecie w Stambule. Założyciel i dyrektor artystyczny Tiyatro Medresesi.

Nesrin Uçarlar uzyskała stopień doktora nauk politycznych na uniwersytecie w Lund. Od 2015 roku pełni funkcję koordynatorki festiwalu oraz koordynatorki ds. stosunków międzynarodowych w Tiyatro Medresesi.

This article is from: