13 minute read

Rozmowa z ks. Davidem Neuhausem SJ Nie ma jednego chrześcijaństwa w Izraelu

Nie ma jednego chrześcijaństwa w Izraelu

Różnice, jakie istnieją pomiędzy różnymi chrześcijańskimi Kościołami – protestantami, grekokatolikami, rzymskimi katolikami, Kościołem ormiańskim i tak dalej – są dużo mniejsze niż te pomiędzy różnymi grupami katolików w Izraelu, których różni kultura, polityka, ekonomia i socjologia.

Advertisement

Z ks. DaviDem neuhausem sJ roZmawia karolina van eDe tZenvirt

Ksiądz David Neuhaus przyjechał do Jerozolimy jako piętnastolatek. Jego rodzice, Żydzi, po ucieczce z nazistowskich Niemiec osiedlili się w Afryce Południowej. Tam otrzymał żydowską edukację i jako nastolatek został wysłany do Izraela na rok dodatkowej nauki. Zauroczony historią carskiej Rosji wybrał się na poszukiwania świadków upadku imperium. Przy tej okazji spotkał osobę, która wpłynęła na całe jego życie. Osiemdziesięciodziewięcioletnia grekokatolicka zakonnica, na wózku inwalidzkim, ale jeszcze pełna energii, zauroczyła przyszłego księdza swoim entuzjazmem i radością życia. Zapytana, skąd w jej wieku i stanie fizycznym ma tyle pogody ducha, odparła, że czerpie te siły z miłości, której doświadcza w relacji z Jezusem. Tak rozpoczęła się droga Neuhausa do chrześcijaństwa. Dziesięć lat później przyjął chrzest.

Kim są chrześcijanie w Izraelu? To świat tajemniczy i nieznany dla Izraelczyków, ale także dla Polaków przyjeżdżających tu na pielgrzymkę czy na plażę w Tel Awiwie…

Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, by nie definiować Kościoła – w tym katolickiego – w Izraelu jako nieżydowskiego czy niearabskiego. Przeważająca większość chrześcijan mieszkających w Izraelu to albo Arabowie, albo osoby żyjące w żydowskim społeczeństwie i określające się pod względem kulturowym – choć nie religijnym – jako Żydzi. Tych drugich jest jednak dużo mniej.

O jakich liczbach w ogóle mówimy?

Chrześcijan mieszka tutaj ponad trzysta tysięcy, a tych mieszkających na stałe – około 160 tysięcy.

Można podzielić ich na cztery główne grupy.

Pierwszą i największą – 140 tysięcy osób – stanowią ci, którzy byli tutaj „od zawsze”, od początku istnienia chrześcijaństwa, czyli Palestyńczycy. Większość z nich to członkowie Kościoła grekokatolickiego. Prawie wszystkie ich instytucje kościelne funkcjonują w języku arabskim – szkoły, szpitale i parafie należą do świata palestyńskiego istniejącego w państwie

Izrael. Ich tożsamość jest więc bardzo skomplikowana – są Arabami, Palestyńczykami, chrześcijanami i zarazem obywatelami Izraela.

Druga grupa – mniejsza, dwudziestotysięczna, ale bardzo ważna – to ludzie, którzy żyją w społeczeństwie hebrajskojęzycznym, żydowskim. Nie są to jednak Żydzi, którzy przyjęli chrześcijaństwo – sam jestem pod tym względem wyjątkiem.

Fot. Łukasz J. Małecki

Kim zatem są?

Większość z nich to wyznawcy Kościoła prawosławnego – głównie Rosjanie, którzy przyjechali do Izraela po rozpadzie Związku Radzieckiego. Są to też ludzie o polskich korzeniach, którzy przybyli tu po wojnie, rodziny mieszane, Sprawiedliwi Wśród Narodów

Świata i wielu innych, którzy wtopili się w izraelskie, żydowskie społeczeństwo. Przyjechali do Izraela jako

Żydzi lub osoby mające Żydów w swoich rodzinach na podstawie tak zwanego prawa powrotu. I choć wielu z nich to chrześcijanie, to nie obnoszą się ze swoją religią, bo przecież przyjechali tu jako Żydzi.

Trzecia grupa – około 150 tysięcy osób – to pracownicy migrujący i osoby ubiegające się o azyl: uchodźcy, często nieposiadający żadnego prawnego statusu w Izraelu. Wśród nich są Filipińczycy, mieszkańcy Indii czy Sri Lanki. Często opiekują się starszymi osobami, ale część z nich mieszka na obrzeżach społeczeństwa, w skrajnej biedzie, przede wszystkim dlatego, że Izrael nie udziela im azylu. Czwartą grupą – najbardziej wpływową, choć najmniejszą – są imigranci, którzy przyjechali tu, by mieszkać w Ziemi Świętej i kierować instytucjami kościelnymi. Na przykład nasz arcybiskup, nazywany patriarchą, jest Włochem. To ludzie, którzy kierują Kościołem rzymskokatolickim w Izraelu.

Zatem to Kościół bardzo różnorodny?

I potrzebujący wewnętrznego dialogu. To grupy, które żyją w kompletnym oddzieleniu od siebie. Różnice, jakie istnieją pomiędzy różnymi chrześcijańskimi

Kościołami i życiem ich wspólnot – protestantami, grekokatolikami, rzymskimi katolikami, Kościołem ormiańskim i tak dalej – są dużo mniejsze niż te pomiędzy grupami, które wyróżniłem. To różnice socjologiczne, polityczne, kulturowe…

Dodajmy jeszcze, że kiedy mówię „Izrael”, mam na my→śli tyko terytoria uznane przez międzynarodowe

Brak instytucji, które mogłyby podtrzymywać wiarę, sprawia, że niektóre społeczności chrześcijańskie powoli znikają.

prawo i Kościół katolicki za państwo Izrael. Nie biorę więc pod uwagę tak zwanych terenów okupowanych oraz Wschodniej Jerozolimy. We Wschodniej Jerozolimie żyje w tej chwili około dziesięciu – dwunastu tysięcy chrześcijan, a w całej Autonomii – pięćdziesiąt tysięcy, wliczając tereny okupowane i Zachodni Brzeg.

Gdzie mieszkają chrześcijanie w Izraelu?

Przede wszystkim w Hajfie i w Nazarecie. Tam widoczni są głównie Arabowie. Natomiast chrześcijanie hebrajskojęzyczni porozrzucani są po całym kraju.

Nie mają raczej swoich własnych instytucji kościelnych. Prawie nie ma miejsc kultu, w których mogliby uczestniczyć we mszach. Takich miejsc nie mają również wspólnoty prawosławne, ponieważ najczęściej ich życie religijne koncentruje się wokół klasztorów. Istnieje bardzo mała grupa rzymskich katolików, która takie oficjalne centra posiada. W ich parafiach odbywają się msze, spotkania i nauki.

Brak zorganizowanych instytucji, które mogłyby podtrzymywać wiarę i kulturę chrześcijańską wśród wiernych, sprawia, że niektóre społeczności chrześcijańskie – na przykład te tworzone przez osoby, które przyjechały z terenów byłego Związku Radzieckiego – powoli znikają, asymilując się z izraelskim, sekularnym społeczeństwem. Dziadkowie i rodzice posiadają jeszcze chrześcijańską tożsamość, która w kolejnym pokoleniu topnieje jednak w izraelskich szkołach. Często też sami instruują dzieci, by nie mówiły o ich religii. Żyją jak gdyby w ukryciu.

Z doświadczenia wiem, że w izraelskich szkołach można usłyszeć nieprzychylne, a nawet wrogie opinie o chrześcijaństwie. Szczególnie w szkołach religijnych.

Równocześnie religia – także judaizm – jest traktowana marginalnie w świeckich placówkach. Dodajmy też, że asymilacja nie dokonuje się jedynie mimochodem. Dzieci są w szkołach uczone historii z żydowskiego punktu widzenia, co jest zrozumiałe, ale również powoduje komplikacje. Rozmowa o chrześcijaństwie zaczyna się od pytania: „Wiecie, co oni nam zrobili?”. Wtedy zaczyna się wyliczanka – wojny krzyżowe, święta inkwizycja, pogromy, Chmielnicki – sam byłem w takiej szkole, coś o tym wiem.

Żyjąc tu od lat, czuję u Izraelczyków nie tyle niechęć, ile nawet strach przed chrześcijaństwem. Żydzi boją się też nurtu mesjańskiego w judaizmie. Zdarza się, że w skrzynce na listy znajduję ulotki o tematyce mesjańskiej…

Też ich nie lubię.

Nie jest to najlepszy sposób na ewangelizację, ale to tylko ulotka. A jednak wywołuje silne reakcje, mieszkańcy nieraz dzwonią po policję.

To właśnie owoce żydowskiej historii. Żyjemy w kraju o dużym poziomie etnocentryczności. Strach Izraelczyków, choć koncentruje się wokół Arabów, to właściwie sięga wszystkich gojów.

W izraelskim prawie istnieje nawet przepis zabraniający namawiania do zmiany religii, ale nikt jeszcze nigdy nie został na jego podstawie skazany. To zresztą przepis całkowicie niedemokratyczny. Jako

Fot. Łukasz J. Małecki

katolicy w Izraelu w ogóle nie zajmujemy się nawracaniem. Zdarza się, że chrzcimy zmieniającego wiarę Żyda, ale robimy to bardzo dyskretnie, po upewnieniu się, że ta osoba jest przekonana do swojej decyzji.

Jak więc żyją chrześcijanie w społeczeństwie żydowskim? Jak znajduje się żonę czy męża? Jak obchodzi się święta?

Nie ma jednego sposobu na życie chrześcijanina w Izraelu. Po pierwsze, zależy ono od tego, w której grupie się znajdujemy. Arabowie żyją w społeczności mówiącej po arabsku, w której instytucje chrześcijańskie są rozpowszechnione i łatwo dostępne. Większość arabskich katolików posyła dzieci do katolickich szkół. Dla nich doświadczenie życia w Izraelu to przede wszystkim bycie Arabem, bez względu na wyznawaną religię. I niestety, co za tym idzie, dyskryminacja z tego powodu. Czy znajdą pracę, czy dostaną się do szkoły wyższej, czy mogą iść ulicą i rozmawiać po arabsku? Zdarza się też, że w niektórych dzielnicach

Jerozolimy mogą spotkać ich nieprzyjemności, jeśli mają na szyi zawieszony krzyżyk.

Ze strony muzułmanów?

Nie, ze strony Żydów, szczególnie ultraortodoksyjnych. Palestyńskie społeczeństwo jest przyzwyczajone do tego, że są wśród nich chrześcijanie, wśród palestyńskich polityków na najwyższych szczeblach też można znaleźć chrześcijan. Tak samo jak wśród Arabów izraelskich. Wielu muzułmanów posyła swoje dzieci do chrześcijańskich szkół. Natomiast chrześcijanie mieszkający wśród izraelskich Żydów to zupełnie inny świat. Nie doświadczają dyskryminacji, bo są brani za swoich – mówią po hebrajsku, żyją wśród Izraelczyków. Nikomu nie przyjdzie do głowy, szczególnie w kręgach świeckich, że nie wyznają judaizmu, chyba że głośno to deklarują. I takie deklaracje mogą już prowadzić do mniej przyjemnych konfrontacji – dlatego większość z nich stara się ze swoją wiarą nie obnosić.

A co się dzieje, gdy chcą zawrzeć związek małżeński z Żydem, co w Izraelu jest przecież niemożliwe?

W Izraelu to religia kontroluje osobisty status człowieka. Izraelski rabinat czy poszczególne Kościoły mogą udzielić małżeństwa, które będzie miało moc prawną, ale małżeństwa mieszane nie są uznawane przez państwo. Zostaną zarejestrowane tylko w Kościele, albo tylko pod warunkiem, że zawrze się je poza granicami kraju. Na przykład Kościół katolicki przyzwala na małżeństwa mieszane katolików z Żydami czy muzułmanami. →

Interakcja państwa Izrael z chrześcijanami opiera się na rozróżnieniu – chrześcijanie, którzy są za nami, oraz ci, którzy są przeciwko nam.

Wspomnieliśmy o judaizmie mesjańskim, czyli takim, który przyjmuje Jezusa jako zbawiciela i mesjasza…

Żydzi mesjańscy i chrześcijanie identyfikujący się jako

Żydzi są w podobnej sytuacji. Dziś w Izraelu istnieje około 120 bardzo małych społeczności Żydów mesjańskich i z niektórymi mamy jako katolicy – przede wszystkim hebrajskojęzyczni – stały kontakt.

Wśród nich też są obecne różne nurty i poglądy. Niektóre wspólnoty są ideologicznie i liturgicznie bardzo bliskie ortodoksyjnemu judaizmowi, a inne chcą się od niego zupełnie odłączyć, przypominając w sferze obrządku zgromadzenia baptystów czy zielonoświątkowców. Niektóre wspólnoty tworzą biblijni fundamentaliści, w innych obecne są skłonności nacjonalistyczne i etnocentryczne. Głoszą tezy w rodzaju: „To nasza ziemia, którą dał nam Bóg, i tylko my mamy do niej prawo”. W efekcie są wrogo nastawieni do społeczności muzułmańskiej, a także szerzej – całej arabskiej. Choć oczywiście istnieją też społeczności Żydów mesjańskich bardzo otwarte i nastawione na dialog.

Jak on wygląda?

Jestem zaangażowany w dwa takie przedsięwzięcia. Pierwszym jest wspólnota Yahad Beyeshua (Razem w Jezusie) założona przez mesjańskiego rabina

Marka Kinzera oraz dominikanina Antoine’a Levy’ego. Zadaniem tej wspólnoty, która powstała w 2010 roku, a dziś liczy sobie 44 członków, jest teologiczna dyskusja w gronie żydowskich uczniów Jezusa. Chodzi zarówno o Żydów mesjańskich, jak i o żydowskich wiernych wszystkich Kościołów chrześcijańskich. Drugie przedsięwzięcie, w którym biorę udział, to podjęty w 2000 roku przez Kościół rzymskokatolicki dialog ze społecznościami mesjańskimi – a przynajmniej z tymi, które na taki dialog są otwarte. Przyznajmy zresztą, że chrześcijanie hebrajskojęzyczni są na ogół filosemitami. Nie mam tu na myśli syjonizmu, choć wielu z nas jest bardzo proizraelskich. Jako wspólnota, jako Kościół, kładziemy ogromny nacisk na poznawanie żydowskich korzeni chrześcijaństwa i na szerzenie szacunku do Żydów i judaizmu.

Uczy ksiądz o judaizmie, wykłada na uniwersytecie w Betlejem, na którym studiują katolicy…

Uczę judaizmu nie tyle katolików, ile raczej Arabów.

Uczę po arabsku i większość moich studentów to chrześcijanie. Moim posłannictwem jest odrodzenie obecności judaizmu w arabskim świecie. Przez wieki język arabski był bardzo ważnym językiem Żydów!

Potem jednak przyszedł rok 1948, czyli moment powstania państwa Izrael, który praktycznie zmiótł z powierzchni ziemi judaizm arabskojęzyczny.

Czy to osobisty wkład księdza w starania na rzecz pokoju w tym regionie?

Tego bym nie powiedział. Nie jest moim zamysłem przynieść pokój, którego oczywiście bardzo pragnę.

Chciałbym raczej rozwijać dialog samokrytyczny i oparty na znajomości historii. To by pomogło stworzyć społeczeństwo, w jakim chciałbym żyć. Nauczam judaizmu po arabsku, ale także chrześcijaństwa po hebrajsku. Chciałbym obniżyć w ten sposób poziom naszej ignorancji, staram się, by dyskusja między religiami była bardziej merytoryczna. Dopiero to może doprowadzić do dialogu, który umożliwi zaprowadzenie sprawiedliwości i pokoju. Ale to nie mój cel. Pokój musi przyjść z góry, to zadanie polityków.

Jak Izrael jako państwo traktuje chrześcijan?

Nie wydaje mi się, żeby Izrael miał jako państwo konkretną politykę wobec chrześcijan. Izraelskie prawo gwarantuje wolność wyznania i kultu i chroni chrześcijańskie święte miejsca. Wszystkie chrześcijańskie grupy mają uprawnienia do zarządzania osobistymi sprawami swoich członków zgodnie z prawem kanonicznym każdego Kościoła. Ale jest też druga strona medalu…

Jaka?

Izrael prowadzi inną politykę wobec Arabów – a wśród nich także chrześcijan – a inną wobec

Żydów i wszystkich, którzy chcą się jako Żydzi identyfikować. Interakcja z chrześcijanami opiera się więc na rozróżnieniu – chrześcijanie, którzy są za nami, oraz ci, którzy są przeciwko nam. Istnieje na przykład ogromna niechęć do instytucji kościelnych, które są uznawane za propalestyńskie. W przypadku chrześcijan hebrajskojęzycznych państwo jest natomiast całkiem pewne, że w końcu po prostu się zasymilują – konwersje na judaizm są coraz łatwiejsze, można ich dokonać na przykład w wojsku. W większości przypadków Izrael nie traktuje jednak miejscowych chrześcijan zbyt poważnie, choć nie zapominajmy o romantycznej love story z konserwatywnymi protestantami…

To znaczy?

Kręgi ewangelikalne, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, są w znaczącej mierze wyjątkowo proizraelskie, a nawet syjonistyczne. Głęboka wiara w to, że powstanie państwa Izrael jest początkiem wypełniania się przepowiedni o końcu świata i powrocie

Jezusa, sprezentowało izraelskiej rządzącej prawicy ogromne poparcie. Prezydentura popartego masowo przez konserwatywnych protestantów Donalda

Trumpa umożliwiła premierowi Netanjahu niesłychane sukcesy – uznanie przez USA Jerozolimy jako stolicy Izraela i przeniesienie do niej ambasady czy uznanie izraelskiej suwerenności nad Wzgórzami

Golan i niektórymi osiedlami na Zachodnim Brzegu. Ewangelikalni chrześcijanie tak naprawdę wcale nie są jednak sympatykami judaizmu jako takiego.

Gdzie ksiądz udziela się w tej chwili, jakie jest księdza miejsce w izraelskiej społeczności chrześcijan?

Mój chrzest odbył się w roku 1988 w społeczności katolików hebrajskojęzycznych. Trzy lata później zostałem wysłany do klasztoru jezuitów do Egiptu i dziewięć lat później wróciłem, by uczyć w seminarium arabskojęzycznym w Beit Jala. Przez ten czas →byłem czynnym członkiem naszej społeczności,

a w roku 2008 zostałem jej wikariuszem. Zacząłem udzielać się także w świecie migrujących pracowników i uchodźców – rok później zostałem mianowany odpowiedzialnym również za tę grupę ludzi. Można powiedzieć, że moja kariera akademicka jest związana ze światem arabskojęzycznym, a kościelna droga – ze społecznością hebrajskojęzyczną i światem migrantów. To jest mój świat. Różne społeczności katolików w Izraelu często tworzą małe getta funkcjonujące oddzielnie. A ja jestem po trochu wszędzie. Staram się być zaangażowany we wszystko, co tworzy Kościół katolicki w Izraelu i Palestynie. Choć integrowanie tych baniek jest niełatwe z powodu różnic kulturowych i językowych, a także z powodu okoliczności politycznych.

Jak bardzo wierni angażują się w tworzenie Kościoła w Izraelu?

Istnieje silny rdzeń zaangażowanych świeckich, którzy biorą to bardzo poważnie. Są tacy katolicy, którzy przychodzą codziennie, inni tylko na święta, jeszcze inni na śluby i pogrzeby. Słowem: jesteśmy zwykłym

Kościołem, tak jak wszędzie na świecie, tylko po prostu bardzo małym. Swoją drogą, większość księży służących w naszych parafiach to Polacy.

Jak miejscowi katolicy zapatrują się na tematy praw osób LGBT+ czy prawa dotyczącego aborcji? W Polsce są to obecnie bardzo gorące tematy…

W naszej wspólnocie znaleźć można całe spektrum opinii od najbardziej konserwatywnych po bardzo liberalne. Naszym zadaniem jako Kościoła jest utrzymanie społeczności razem i stwarzanie atmosfery, która stanowi podłoże do dialogu. Kościół to nie elitarny klub, do którego przyjmowani są wyznawcy jednej tylko ideologii. Wszyscy tu powinni czuć się jak u siebie, jak w domu, jak w rodzinie. A w rodzinie każdy jest inny – ktoś może być homoseksualistą, ktoś inny może zmagać się z tożsamością płciową. Najważniejsza jest miłość, która nas łączy. To podstawa tego, co oznacza słowo „Kościół”. Jestem przeciwnikiem aborcji, ale w ludziach fanatycznie z nią walczących przeraża mnie, że interesuje ich tylko i wyłącznie życie nienarodzone. Nie wojny, nie kontrola handlu bronią czy bieda. To jest ideologiczna wojna, niebezpieczna, bardzo antyfeministyczna, mówiąca językiem zupełnie nieewangelicznym i bardzo agresywnym. Prawdziwe pro-life to branie pod uwagę wszystkich czynników. Aborcja oznacza dla mnie zabijanie, ale życie jest skomplikowane.

A jak Kościół w Izraelu widzi problem izraelsko-palestyński?

To zależy oczywiście od tego, z którą społecznością rozmawiamy – arabską czy hebrajskojęzyczną.

A Kościół jako instytucja zabiera w tej sprawie głos?

Jak najbardziej. Kościół powszechny jest przede wszystkim za pokojem. Istnieje całe magisterium dotyczące sytuacji na Bliskim Wschodzie, które wywodzi się z lat obserwacji i dyskusji nad czterema tematami: chrześcijanami, Biblią, relacjami z Żydami i z muzułmanami oraz dążeniem do sprawiedliwości i pokoju.

Na lokalne nauczanie ogromny wpływ miała jednak historia Palestyńczyków, których sytuacja jest bardzo ciężka od 1948 roku. Instytucja Kościoła wśród Arabów jest bardzo związana z populacją palestyńską. Ten wpływ jest szczególnie widoczny od 1987 roku, kiedy arcybiskupem i Łacińskim Patriarchą Jerozolimy został Palestyńczyk – Michel Sabbah, który na tym stanowisku pozostał do roku 2008. Gdy mówimy jednak o poszczególnych katolikach, to prezentują oni pełen przekrój opinii i wyborów dokonywanych przy urnach.

Czy powiedziałby ksiądz, że Jezus był lewicowy?

Nie, ale nie powiedziałbym również, że był prawicowy.

To nie jest terminologia Jego czasów, choć byli tacy, którzy chcieli Go do niej przypasować. Sam zresztą w latach 70., w których popularna stała się teologia wyzwolenia – ruch niewątpliwie bardzo ważny dla Kościoła – również widziałem Jezusa jako rewolucjonistę.

Częściej pojawia się wątpliwość, czy papież Franciszek jest lewicowy…

Jest?

Na pewno przynosi powiew świeżego powietrza, choć według mnie także nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Tak naprawdę stara się dotrzeć do czystego Słowa

Bożego, do jego przesłania i znaczenia. A Słowo sprawia, że wszyscy czują się niekomfortowo – zarówno ci z prawej, jak i ci z lewej strony.

David Neuhaus jest jezuitą, doktorem nauk politycznych i teologiem, wykładowcą i duszpasterzem. W latach 2009–2017 był wikariuszem społeczności chrześcijan hebrajskojęzycznych w Izraelu.

This article is from: