14 minute read

Maciek Możański

To nie jest kraj dla starszych ludzi

Pandemia pokazała, że wbrew deklaracjom, kampaniom i próbom zmiany społecznego postrzegania starości seniorzy wciąż są grupą marginalizowaną. Używanie języka technicznego i mówienie o nich w kategoriach ekonomicznych wymazuje doświadczenie seniorek i seniorów.

Advertisement

Maciek Możański Paulina Radoń

Zgodnie z koncepcją „złotego wieku rodziny” socjologa Frédérica Le Playa w społeczeństwach tradycyjnych osoby starsze miały duży, niekiedy wręcz decydujący wpływ na życie społeczne. Autorytet jednostek wzrastał wraz z wiekiem, a sama starość – którą dziś określilibyśmy najwyżej jako wiek średni, bo wynosił on około pięćdziesięciu lat – o ile udało się jej dożyć, była momentem, w którym osiągało się najwyższy dostępny status w ramach danej społeczności. To, jak rozumiemy starość, jest więc zmienne, zależne od takich czynników jak jakość opieki medycznej, długość życia i warunki egzystencji.

W epoce industrialnej zaczęły zachodzić zmiany w podejściu do seniorek i seniorów. Wycofując się z rynku pracy ze względu na podupadające z wiekiem zdrowie, osoby starsze traciły niezależność, a co za tym idzie – społeczny autorytet. Granica starości przesuwała się wraz ze wzrostem średniej długości życia, sama starość zaś zaczęła być postrzegana jako rodzaj społecznej degradacji, pociągającej za sobą utratę statusu. Od tej pory tylko nieliczni, posiadający wystarczający kapitał finansowy i społeczny, mogą się uchronić przed jej społecznymi skutkami i liczyć na zachowanie takiego samego poważania, jakim cieszyli się jeszcze chwilę wcześniej.

Obecnie osoby starsze postrzega się raczej jako nieodłączną część społeczeństwa, której nie poświęca się jednak tyle społecznej uwagi, co innym grupom, na przykład młodzieży czy osobom w wieku produkcyjnym. Jednym z czynników, które przyczyniły się do zmiany postrzegania seniorów i seniorek, są przemiany w strukturze demograficznej. Zjawisko „siwienia populacji”, o którym piszą socjologowie, wynika z nakładających się na siebie procesów spadku dzietności oraz wydłużającej się średniej długości życia. Według raportu Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych jeszcze w 1950 roku seniorki i seniorzy stanowili 8 procent populacji krajów uprzemysłowionych. W 1998 roku odsetek osób mających 65 lub więcej lat wzrósł do 14 procent, a prognozy wskazują, że przy utrzymywaniu się obecnych tendencji do 2050 roku jedna czwarta populacji w tak zwanych państwach rozwiniętych będzie zaliczała się do tego grona.

Opowiadanie starości Starzenie się jest złożonym zjawiskiem, które składa się zarówno z procesów biologicznych, psychologicznych, jak i społecznych. Nie można mówić o starości w oderwaniu od starzejącego się ciała; nie można mówić o starości, pomijając zmiany dotyczące umysłu i zdolności poznawczych. Nie można również mówić o starości, nie wspominając o tym, jak zmienia się sposób funkcjonowania w społeczeństwie osoby starzejącej się. Starość jest więc zjawiskiem, w którym przecina się wiele płaszczyzn i perspektyw. Tymczasem w dyskursie publicznym istnieje tendencja do niezauważania problemu starości, a jeżeli już mówi się o niej, to najczęściej tylko o jej jednym, fizycznym, kontekście. Starość jako cecha nie funkcjonuje w próżni. „Przysługuje ona” osobom – naszym sąsiadom i sąsiadkom, babciom i dziadkom, rodzicom i znajomym. Nie możemy mówić o samej starości w oderwaniu od starszych osób, które zostają odsunięte na margines ze względu na swój wiek.

Wychowywanie małego dziecka nie jest drogą usłaną płatkami róż, wbrew temu, o czym starają się przekonać swoich followersów rodzice wszystkich „bombelków” publikujący wyidealizowane obrazki z życia swoich pociech na platformach społecznościowych. Wyestetyzowane obrazy pomijają tak prozaiczne czynności, jak konieczność zmiany pieluchy czy nieprzespane noce i wrzask niemowlaka. Podobnie rzecz ma się z nastolatkami, doświadczającymi daleko idących zmian w funkcjonowaniu swoich ciał i umysłów, którym towarzyszą takie objawy jak na przykład nieobecny na okładkach magazynów dla młodzieży trądzik. O ile jednak w przypadku rodzin, dzieci czy młodzieży istnieją próby stworzenia innych narracji, uwzględniających te nieidealne i „nieinstagramowe” aspekty wychowania dzieci i nastolatków (na przykład „Sex Education” produkcji Netflixa, „Euphoria” czy „Rodzice” wyprodukowane przez HBO), o tyle brakuje popkulturowej opowieści pokazującej blaski i cienie starości. Próby zmiany tego stanu rzeczy są nieliczne i zazwyczaj dokonywane z gracją słonia w składzie porcelany. Przykładem takich tendencji może być netflixowa produkcja „Grace i Frankie”. Historia zaczyna się w momencie, w którym bohaterki emerytki dowiadują się, że ich mężowie są kochankami, co zmusza je do przewartościowania swoich dotychczasowych wyborów i zmiany planów. Starość ukazana w →serialu nie jest jednak starością codzienną

W neoliberalnej optyce starość jest bardzo niewygodnym przypomnieniem o tym, że w rzeczywistości król był, jest i będzie nagi.

– Grace i Frankie dopiero co przeszły na emeryturę, są niezależne finansowo oraz niedotknięte fizycznymi objawami starości, która jest w serialu estetyzowana. Pochodzą również z wyższej klasy średniej, obce są im zatem problemy związane na przykład z głodową emeryturą. Ukazane doświadczenie bohaterek różni się od tego, które jest udziałem większości polskich seniorek i seniorów. Na próżno szukać w produkcji amerykańskiego giganta ujęć ze starzejącym się ciałem, które przestaje spełniać kulturowe normy estetyczne, objawiającą się demencją czy brakiem samodzielności. Warto docenić poruszanie tematu seksualności osób starszych, ale raczej w myśl zasady: „Na bezrybiu i rak ryba”. Dlaczego starość jest tabuizowana? Czemu wciąż brakuje nam popkulturowej próby opowiedzenia doświadczenia starości w pełniejszy i bliższy życiu sposób?

Odpowiedzi na te pytania upatrywałbym w neoliberalnej opowieści o świecie. Jednymi z jej naczelnych wartości są młodość, niezależność i piękne ciało. Starość stanowi bardzo niewygodne przypomnienie, że w rzeczywistości król był, jest i będzie nagi. Na doświadczenie kruchości ludzkiego ciała nie pomogą kremy i ubrania, co firmy żyjące z napędzania konsumpcji nieustannie chcą podawać w wątpliwość.

W neoliberalnej rzeczywistości o starości „nie ma sensu” opowiadać również ze względów praktycznych. O ile doświadczenia dzieci i nastolatków wpływają na ich późniejsze „dorosłe” funkcjonowanie w społeczeństwie i na rynku pracy, o tyle rynkowa produktywność nie dotyczy już osób starszych. W związku z tym nie warto poświęcać szczególnej uwagi doświadczeniom seniorów i seniorek.

Stary człowiek i Polska Pandemia SARS-CoV-2 oprócz wywołania nowych problemów rzuciła także światło na sprawy, które przez ostatnie lata były spychane na margines debaty publicznej. Problemy takie jak cyfrowe wykluczenie, przeładowany program nauczania w szkołach czy niewydolny system opieki zdrowotnej nagle odezwały się ze zdwojoną siłą. Wśród nich był także nasz, jako społeczeństwa, stosunek do osób starszych.

Pandemia pozwoliła zobaczyć, że wbrew składanym deklaracjom, kampaniom i próbom zmiany społecznego postrzegania starości seniorzy wciąż są grupą marginalizowaną. Jak zauważa w jednym z wpisów na swoim blogu „Antymatrix” Edwin Bendyk, zwolennicy szybkiego odmrażania gospodarki formułują swoje postulaty za pomocą technokratycznego języka, który zamazuje prawdziwą naturę proponowanych przez nich wyborów: „Gdy piszemy: «izolować grupę wysokiego ryzyka», to dajemy dyrektywę techniczną, wolną od oceny etycznej. To samo w języku ludzkim oznacza «trzeba pozamykać staruszków» i już tak miło nie brzmi”.

Używanie języka technicznego oraz mówienie w kategoriach ekonomicznych skutecznie wymazuje doświadczenie seniorek i seniorów, sprowadzając ich do roli elementów, które – oczywiście „niestety” i „bardzo niechętnie” – trzeba poświęcić na ołtarzu gospodarki.

Osoby starsze borykają się z pogorszeniem ogólnego stanu zdrowia. Stopniowa utrata słuchu, zmniejszenie wydolności sercowo-naczyniowej, pogarszający się wzrok, większe ryzyko występowania chorób układu krążenia – te problemy mogą pojawiać się w najprzeróżniejszych konfiguracjach. W związku z tym, to właśnie seniorzy i seniorki stanowią większość grupy osób potrzebujących opieki lekarskiej. W Polsce zaś nawet przed pandemią dane dotyczące ochrony zdrowia i jej „mocy przerobowych” plasowały nas na samym końcu krajów Unii Europejskiej. Na tysiąc mieszkańców przypadało 5,1 pielęgniarki, a ich średnia wieku wynosiła 52 lata. Średnia dla krajów Unii to 8,4 pielęgniarki. Na sto tysięcy osób jest u nas 230 lekarzy, spośród których 20 procent znajduje się w przedziale wiekowym 55–64 lata. Źle wyglądają dane dotyczące geriatrii: w 2018 roku w Polsce było 447 lekarzy z tą specjalizacją. W trakcie szkolenia specjalizacyjnego było wówczas 177 osób w 45 placówkach. Dla porównania, według danych Naczelnej Izby Lekarskiej, na chwilę obecną w Polsce jest 17 088 pediatrów, w tym 15 067 lekarzy wykonujących zawód.

Jak mówi proszący o anonimowość lekarz, który pracuje na jednym z OIOM-ów dla chorych na COVID, sytuacja w ośrodkach pomocowych wyglądała momentami tragicznie. „Na początku pandemii trafił do nas na trzy tygodnie mężczyzna. Pracował jako psycholog w jednym z DPS-ów w czasie, w którym były one największymi ogniskami zakażeń w Polsce. Opowiadał, jak chodzili na dyżur na korytarzu, kiedy braki kadrowe były tak ogromne, że pracowali po 12–14 godzin dziennie”. Mój rozmówca wspomina, że największe wrażenie zrobiły na nim fragmenty dotyczące warunków, jakie panowały wtedy w ośrodku jego pacjenta: „Mieli wspólną maseczkę, którą zakładało się przy wyjściu na korytarz i zawieszało się później na wieszak, żeby następna osoba mogła z niej skorzystać, bo więcej nie było. Ciągle mam przed oczami obraz tej jednej, wspólnej dla wszystkich maseczki, która wisi na kołku”.

O nieprzygotowaniu systemu ochrony zdrowia w kontekście publikacji raportu PolSenior 2 pisze w „Tygodniku Powszechnym” Przemysław Wilczyński: „[raport] pokazuje dobitnie, że polski system nie został przez lata przygotowany do ochrony najstarszych – nawet w normalnych czasach”. Dokument ukazuje fatalną sytuację seniorów i seniorek, wynika z niego bowiem, że ponad połowa Polaków i Polek w wieku 60+ cierpi równocześnie na trzy choroby lub więcej, a →nadciśnienie tętnicze ma aż 75 procent

osób najstarszych, przy czym tylko 33 procent jest skutecznie leczonych [TP 47/2020].

Artykuł 68 Konstytucji RP stanowi, że „władze publiczne zobowiązane są do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej [...] osobom w podeszłym wieku”. Tymczasem próba, jaką okazała się pandemia COVID-19, pokazała wyraźnie, że zapis ten nie ma przełożenia na rzeczywistość. „Szczególna opieka zdrowotna” w wypadku osób po sześćdziesiątym roku życia okazała się sprowadzać do „godzin dla seniorów” w sklepach i nakazu siedzenia w domach. Zabrakło jakichkolwiek prób ułatwienia seniorom testowania się na obecność wirusa czy przeciwdziałania rozwojowi depresji, na którą choruje ponad jedna czwarta emerytów i emerytek (o czym możemy przeczytać w raporcie PolSenior2), a której rozwojowi wyraźnie sprzyjają przymusowa izolacja i brak kontaktów – zarówno społecznych, jak i tych z naturą. Depresji, której objawy mogą być długo niewidoczne i która wciąż stanowi temat tabu. O ile w młodszych grupach wiekowych kwestia chorób psychicznych powoli ulega odtabuizowaniu, o tyle wśród osób starszych mamy wciąż do czynienia ze stygmatyzacją związaną z zaburzeniami natury psychicznej.

Badania do raportu PolSenior2 były przeprowadzane jeszcze przed pandemią i okresem lockdownu, w związku z czym brakuje nam aktualnych danych, szczególnie istotnych w przypadku depresji. Starsi ludzie zostali pozostawieni sami sobie i swoim rodzinom – pod warunkiem, że je mają. Pod tym względem możemy tylko poprzestać na smutnej konstatacji, że niektórych obszarów naszego życia pandemia nie zmieniła wcale.

Dziesięć miesięcy samotności Do powiedzenia „dzieci i ryby głosu nie mają” dopisać można również osoby starsze, o których życiu decyduje się bez ich udziału. Aby dowiedzieć się, w jaki sposób pandemia wpłynęła na codzienne funkcjonowanie seniorek i seniorów, rozmawiam z panią Bronisławą i panem Edwardem, małżeństwem z dużego miasta. „Przed pandemią mieliśmy dużo systematycznych kontaktów z rodziną i znajomymi. Bardzo brakuje mi przytulenia się do wnuków, bliskiej rozmowy z nimi i z moimi dziećmi. Odeszli niektórzy z naszych bliskich, a my nie mogliśmy być przy ich pożegnaniu, co również jest ogromnie trudne. Gdyby ktoś mnie spytał, pewnie bym się nie zgadzała na obostrzenia, choć widzę, że cała rodzina bardzo przeżywa wzrost zakażeń. Pandemia uświadomiła mi, że wszystkie plany mogą zostać zburzone” – mówi siedemdziesięciopięcioletnia pani Bronisława.

Pan Edward, lat osiemdziesiąt: „Początek był szokiem. Najgorsze było poczucie bycia straszonym przez media, że ci starsi mogą nie być leczeni. Nie sądzę, że byłoby możliwe, by lekarz odmówił leczenia,

Do powiedzenia „dzieci i ryby głosu nie mają” dopisać można również osoby starsze, o których życiu decyduje się bez ich udziału.

bo ktoś jest już po siedemdziesiątce. Ale za często słyszałem w mediach wypowiedzi w rodzaju: «Jeżeli będzie respirator, to tylko dla młodszych, bo mają szansę przeżycia». Było w tym manipulowanie ludźmi, ich strachem”.

Pan Edward opowiada, że razem z żoną są i tak w komfortowej sytuacji, ponieważ posiadają prywatną opiekę medyczną. Podkreśla również, że mają blisko rodzinę, a dzieci bardzo o nich dbają. Dodaje, że gdyby nie to, życie w obecnym czasie nie byłoby dla nich łatwe. „W drodze do sklepu rozmawiam z osobami, których dzieci są za granicą i nie mogą wrócić ze względu na kwarantannę. Te osoby są tutaj skazane na siebie. Niektórzy starsi ludzie mają kłopoty nawet z kupieniem sobie podstawowych produktów, wykonywaniem podstawowych czynności. Mówią, że jest im źle”. Zdaniem pani Bronisławy, pandemia zabrała im sporo przyjemności związanych z życiem towarzyskim, ale przede wszystkim odebrała poczucie bezpieczeństwa. Zaraz dodaje jednak, że pozostaje im tylko dziękować za to, iż znajdują się z mężem w tak szczęśliwej sytuacji i mają tak wiele.

Jak mówi pan Edward, pandemia zabrała im wiele radości, utrudniając dostęp do rzeczy wcześniej zwyczajnych, które nagle stały się trudne do zdobycia. Wtóruje żonie, mówiąc o fizycznym kontakcie z wnukami, który został mu odebrany przez konieczność dystansowania się podczas spotkań na żywo.

Pani Bronisława, była nauczycielka, żartuje, że nie wiedziała, jak bardzo będzie też tęskniła za korepetycjami i rozwiązywaniem zadań z uczniami. Po chwili dodaje jednak poważnym tonem, że bardzo jej tego brakuje od momentu pierwszego lockdownu, kiedy bardzo długo nie wiedziała, czym ma zająć myśli. Zapytana o to, czego chciałaby w tym momencie najbardziej, odpowiada, że chciałaby uciec, schować się przed tą sytuacją. „Czuję się źle z tym, że oni – dzieci, wnuki, krewni – muszą się o nas martwić. To znaczy nie muszą, ale mam świadomość, że martwią się właśnie przeze mnie. Wiem, że to przez koronawirusa, ale dla mnie to duży dyskomfort, bo rolą rodziców jest ułatwianie życia dzieciom, przynajmniej do pewnego etapu. Teraz czuję się, jak gdybym była dla nich ciężarem”.

Pokój z widokiem na kryzysy Ekonomistka i rektorka SGH w latach 1993–1999, profesor Janina Jóźwiak, powiedziała kiedyś, że „to, co wydarzy się w sytuacji demograficznej Polski w przyszłości, wydarzyło się już teraz”. Jeżeli przyjąć takie założenie, to zamiast modlić się o cud odwrócenia demograficznych trendów, powinniśmy raczej zastanowić się, jak przedefiniować nasze społeczeństwo. Zmiana musi odbyć się w taki sposób, aby mówienie o starości nie wiązało się z wykluczeniem. Do tego konieczne jest przeformułowanie naszego dotychczasowego myślenia o →osobach

Wierzchołek góry lodowej problemów związanych ze starością już widać na horyzoncie w postaci alarmujących wskaźników demograficznych.

starszych. Prędzej czy później zmiany demograficzne dotkną nas wszystkich. Możemy więc spróbować się na nie przygotować.

Psycholog społeczny, profesor Janusz Czapiński, stwierdził, że w Polsce od 1989 roku dominuje molekularny model rozwoju gospodarczego. Oznacza to, że rozwój oparty jest na jednostkach, które ciężko pracują na „swój własny” sukces, działając niejako w oderwaniu od grup społecznych, do których przynależą. Skutkuje to między innymi prywatyzacją opieki nad osobami starszymi i zepchnięciem jej na rodziny seniorów i seniorek. Jak mówi w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” profesor Piotr Błędowski, ekonomista z SGH: „W Polsce mamy pod tym względem przede wszystkim rodzinę, a potem długo, długo nic”. Co w wypadku, kiedy tej jednak, z różnych względów, zabraknie?

Jak mówi mi Marcel Andino Velez – menedżer opieki geriatrycznej w firmie Młodszy Brat – pandemia okazała się tak ogromnym wyzwaniem dla osób starszych między innymi dlatego, że nałożyła się na wiele innych, obecnych już wcześniej kryzysów związanych ze starością: „Trwa kryzys demograficzny, którego najlepiej zbadaną stroną jest pandemia chorób demencyjnych. Ze względu na coraz większą długość życia dotkniętych tą chorobą jest coraz więcej osób, bo ryzyko zachorowania rośnie z wiekiem. To ogromne wyzwanie zarówno ekonomiczne, jak i społeczne”.

Zdaniem Veleza, konwencjonalną odpowiedzią na ten problem mogłoby być zamknięcie wszystkich potrzebujących w instytucjach opiekuńczych. Jednak, jak dodaje, „tych ośrodków musiałoby być drugie tyle, co szpitali, szkół i przedszkoli razem wziętych, ktoś musiałby w nich pracować, a my musielibyśmy znosić konsekwencje psychologiczne umieszczania wszystkich seniorów i seniorek w instytucjach opiekuńczych – na co nie jesteśmy przygotowani”. W związku z tym podkreśla, że potrzebujemy rozwiązań niekonwencjonalnych. Jako przykład podejścia alternatywnego podaje „ekonomię troski”. Mieszczą się w niej różne małe, innowacyjne możliwości i rozwiązania, będące próbą odpowiedzi na problemy, z którymi standardowe propozycje sobie nie radzą. „Jednym z takich pomysłów jest na przykład cohousing, czyli wspólnoty mieszkaniowe dla osób starszych. Problem polega jednak na tym, że cohousing opiera się na idei kooperacji, która w Polsce ma się nie najlepiej – poza rodziną jako społeczeństwo nie ufamy prawie nikomu. To się zmienia, ale bardzo powoli, a przecież rodzina nie może być jedynym źródłem wsparcia dla osób starszych”.

Lodołamacz czy Titanic? Czy można myśleć o osobach starszych w inny niż dotychczas sposób? Nie tylko można, ale wręcz trzeba. Za koniecznością zmiany naszego postrzegania starości przemawiają nie tylko argumenty wskazujące na dobrostan jednostek, lecz także te dotyczące funkcjonowania społecznego i ekonomicznego.

Jeżeli nie zmienimy sposobu myślenia i mówienia o starości, to niedługo nasze społeczeństwo, rynek pracy i stosunki społeczne zderzą się z górą lodową. Jako ludzie nie jesteśmy „gorsi” czy „lepsi” ze względu na numer PESEL, a sama starość nie powinna być powodem społecznego wykluczenia. Społeczeństwa składają się z jednostek, które znajdują się na różnych etapach swojego życia – ta konstatacja znajduje się już w „Polityce” Arystotelesa, który definiował państwo jako „pewną wielość” i różnorodność. Seniorzy nie przestają być wartościowymi członkami społeczeństwa w momencie przekroczenia pewnej bariery wiekowej, wraz z utratą samodzielności czy zdolności poznawczych – wciąż mają swoje doświadczenia, obserwacje, historie, analizy czy skojarzenia.

Podobnie jak w przypadku każdej ogromnej zmiany, ta dotycząca sposobu, w jaki traktujemy osoby starsze, również nie dokona się z dnia na dzień. Możemy jednak zacząć już dzisiaj rozmawiać z naszymi sąsiadkami i sąsiadami, dziadkami, babciami, znajomymi seniorami – nie tylko mówić do nich, nie tylko ich słuchać, ale właśnie rozmawiać. Jeżeli nie przestaniemy myśleć w dotychczasowy sposób o samej starości, to niemożliwe będzie poradzenie sobie z takimi problemami jak wadliwy system emerytalny czy rosnące ubóstwo wśród osób starszych. Wierzchołek góry lodowej problemów związanych ze starością już widać na horyzoncie w postaci alarmujących wskaźników demograficznych: gwałtowne starzenie się społeczeństwa jest realnym wyzwaniem, na które nie możemy po prostu odpowiedzieć za Sędzią Soplicą, że „jakoś to będzie”.

Maciek Możański jest studentem na Wydziałach Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor Magazynu Kontakt.

Paulina Radoń paulinaradon.com

This article is from: