5 minute read
Rolnictwo i żywność���������������������������������������������������������������������������������������������
– zasada bliskości
Rolnictwo ekologiczne jest zarówno sztuką, jak i nauką. Po 40 latach praktykowania takiego uprawiania ziemi mogę ręczyć, że właśnie tak jest. Niestety wielu uznaje, że opisywana kombinacja to utopijna wizja. Ja przekonuję, że jest raczej koniecznością.
Advertisement
Julian Rose
Nie odbiegajmy jednak od realiów
– każdy, kto posiada za swoim domem kawałek ziemi przeznaczony na ogród warzywny, wie, że jego utrzymanie opiera się na czymś dzisiaj bardzo niepopularnym – na ciężkiej pracy. Piękno pracy na ziemi polega na tym, że daje ona ogromną radość i apetyt na jej owoce, ale także utrzymuje człowieka w zdrowiu ciała, umysłu i ducha. Wróćmy zatem do nauki i sztuki. Wytwarzanie pełnowartościowej, smacznej i dobrej dla zdrowia żywności, bez trujących dodatków, takich jak produkowane przez agrochemię pestycydy, fungicydy i herbicydy, oznacza, że zdecydowaliśmy się na głęboko ludzkie podejście do żyjącego bytu, zwanego glebą. obróbce. Ponieważ dzieje się to od wielu dekad, to ponad 50% najlepszych światowych gleb jest niezdolnych do rodzenia jakiejkolwiek żywności bez stosowania coraz większej ilości sztucznych nawozów – azotu i jego pochodnych.
Polepszacze?
Gleba – dom mikroorganizmów
Bez wątpienia jest ona czymś żywym. Łyżeczka urodzajnej gleby zawiera do 10 milionów aktywnych mikroorganizmów, los każdego z nich zależy od rolnika, do którego należy dany kawałek ziemi. Dobra, urodzajna gleba jest nieporównywalnym z niczym skarbem, stanowi podstawę zdrowia i dobrostanu wszystkich stworzeń żyjących na naszej planecie, także ludzi. Porównajmy zatem zadbaną i organicznie odżywianą glebę z taką, która jest karmiona sztucznymi nawozami azotowymi i stale spryskiwana ogromnymi ilościami pestycydów, herbicydów i fungicydów, tak aby uniemożliwić owadom, ptakom, robakom i grzybom znalezienie swego posiłku w rolniczych plonach. Tego nie da się porównać. A jednak 90% wielkoskalowych komercyjnych upraw jest poddawanych takiej właśnie agrochemicznej Azotyn nie jest czymś, co zwiększa płodność i żyzność gleby. To toksyczny produkt uboczny wytwarzania broni, który działa na glebę podobnie jak kostka cukru na ludzki organizm – daje silne i krótkotrwałe uczucie wzmocnienia, ale pozostawia ciało niedożywionym. Aby zapewnić coraz większe zyski korporacyjnemu handlowi opartemu na supermarketach, z branży wypchnięto małe i średnie gospodarstwa rodzinne produkujące na lokalny rynek. Inne połączyły się w większe i zostały poddane „restrukturyzacji” (tak nazywa ten proceder Unia Europejska), stając się coraz większymi i całkowicie podporządkowanymi monokulturowej produkcji opartej na agrochemii. Zwierzęta mające wylądować na półkach supermarketów hodowane są w czymś, co słusznie nosi nazwę „ferm przemysłowych”.
Cierpią tam w konsekwencji tego, że zostały wyrwane z naturalnego środowiska, do którego należą, i stłoczone na wielkich betonowych podłogach ogromnych chlewów czy obór pozbawionych naturalnego światła, nie mogąc się niemal w ogóle poruszać. Odnosi się to przede wszystkim do trzody chlewnej i kurczaków, rutynowo karmionych antybiotykami oraz soją i kukurydzą GMO, a na końcu tego procesu zabijanych po zaledwie kilku miesiącach potwornej egzystencji. Piszę o tym, abyście zrozumieli, dlaczego nie powinno się robić zakupów w „wygodnych”, nastawionych na wyciąganie pieniędzy sklepach typu supermarkety, które zdominowały handel żywnością i kontrolują łańcuch żywnościowy w większości krajów Europy, USA, w Ameryce Północnej i innych częściach świata. Dzieje się to kosztem dziesiątek tysięcy niezależnych, małych sklepów, które kiedyś mogły godnie zarabiać na utrzymanie swoich właścicieli i pracowników, oraz sprawiały, że gdy byłem chłopcem, to kupowanie
żywności było przyjemnością. Wszystko, co wykracza poza pewną skalę i staje się zbyt wielkie, zawsze staje się też destrukcyjne, nawet jeżeli poszczególne produkty zachowują pewną wartość.
W którą stronę powinniśmy pójść?
Jesteśmy w punkcie zwrotnym historii światowego rolnictwa i produkcji żywności. Gigantyczne korporacje, kontrolujące globalny rynek, już dawno przekroczyły linię, poza którą jest tylko destrukcja. Nigdy nie były niczym innym niż organizacjami przestępczymi, w całości opartymi na niewolniczej pracy mieszkańców południowej półkuli, aby zaspokoić swoje dążenie do gromadzenia pieniędzy poprzez dostarczanie „taniego jedzenia”. Przemierza ono ogromne dystanse, aby być sprzedane w niemal każdym zakątku zachodniego świata. To ten model doprowadził do obumierania naszych gleb, śmierci zwierząt i ludzi przez co najmniej 5 ostatnich dekad. To musi się skończyć. W opozycji do nich musimy zbudować zupełnie przeciwstawny model rolnictwa i łańcucha dostaw żywności. Taki, na którego praktykowanie i promocję poświęciłem 40 lat i który opiera się na czymś, co lubię określać jako „zasada bliskości”. W tym systemie gospodarstwa rolne w pierwszym rzędzie będą dostarczać żywność konurbacjom, które znajdują się najbliżej, a wszelkie nadwyżki będą wysyłane do kolejnych ze względu na odległość aglomeracji, mających niedobory żywności. W efekcie końcowym potrzeby żywnościowe kraju będą zaspokajane przez rolników pracujących w danym państwie, a nadwyżki wysyłane do najbliższych krajów mających niedobory. Taki model przywraca opartą na zdrowych podstawach zasadę samowystarczalności w zakresie zapewnienia prawdziwego bezpieczeństwa żywnościowego narodowi. Pozwoli on na ponowne zaangażowanie i włączenie do tego procesu zarówno rolników, jak i konsumentów na szczeblach lokalnym, regionalnym i narodowym, będąc jednocześnie opartym w całości na celach i metodach zgodnych z ekologią. Rezultatem wprowadzenia takiego modelu będzie szybki wzrost bioróżnorodności na terenach rolnych połączony z masową rekolonizacją tych obszarów przez owady, ptaki i pszczoły, które były zagłodzone przez oparte na agrochemii monokultury nastawione na obsługiwanie globalnych rynków.
Prawdziwe jedzenie
Świeże, smakowite i posiadające wysokie wartości odżywcze jedzenie znów będzie stanowić zawartość naszego talerza, a szpitale i przychodnie lekarskie stracą dużą część klientów! To bardzo realistyczna wizja. Osobiście byłem w stanie prowadzić moje ekologiczne gospodarstwo w południowym Oxfordshire w oparciu o zasadę bliskości i byłem świadkiem rozkwitu zarówno przyrody, jak i ludzkiej wspólnoty, która oparła swój byt o ziemię, na której żyła. Do urzeczywistnienia tej transformacji potrzebna jest tylko jedna rzecz. Ty, Czytelniku tego artykułu, musisz stanąć w awangardzie nowego ruchu oświeconych konsumentów. Musimy być zdeterminowani i postępować zgodnie z zasadą bliskości. Zdeterminowani, żeby otrzymywać zdrową żywność bezpośrednio od lokalnych rolników, na lokalnych targach i jarmarkach, w sklepach z lokalną i ekologiczną żywnością czy też od tych, którzy mają nadwyżki na swoich działkach, i oczywiście z własnych ogródków. Odpowiedzialność za przyszłość spoczywa w naszych rękach. To jest ludzka zasada bliskości. Pozwoli ona zawrócić ludzkość znad krawędzi do takiego handlu, jaki utraciliśmy na rzecz korporacyjnych molochów. Utraciliśmy wskutek masowej kapitulacji wobec życia w „wygodzie” i pozbawionej odpowiedzialności bezmyślnej konsumpcji. Zapomnijcie o obietnicach Wielkiego Resetu czy Czwartej Rewolucji Przemysłowej, o wyprodukowanej w laboratoriach, sterylnej żywności i despotycznej agendzie Nowego Zielonego Ładu opartej na haśle tak zwanego zerowego śladu węglowego. Ten koszmar nigdy się nie zmaterializuje, jeżeli zdecydujemy się na zmianę postępowania, zwrócimy nasze oczy i nasze wysiłki ku odrodzeniu wibrującej życiem, opartej na rolnictwie lokalnej wspólnoty. Będzie się z tym wiązać natychmiastowe wyzwanie odzyskania oraz utrzymania fundamentalnej niezależności i bezcennej wolności, które są naszymi niezbywalnymi, przyrodzonymi prawami.