13 minute read

Jak sprzedawać czekoladę

Jako jedni z pierwszych w Polsce zaczęli sprzedawać czekolady z wyższej półki. W dodatku bardzo nietuzinkowe, bo z bekonem lub serem pleśniowym. Marcin i Emilia Datowie to polscy przedstawiciele firmy Zotter, znanej i cenionej na całym świecie marki austriackiej czekolady bean-to-bar. Jak udało im się przekonać wielbicieli tradycyjnych i stosunkowo tanich czekolad do tak nietypowego produktu?

Marcin i Emilia Datowie prowadzą firmę od 2000 roku, ale segmentem czekoladowym zajmują się od 2015 roku. Zaczynali w trudnym czasie, kiedy rynek czekolad bean-to-bar w Polsce właściwie nie istniał. – Moim zdaniem rynek czekolad premium, w tym kraftowych, nadal jest słabo rozwinięty, chociaż widać starania niektórych polskich czekoladników, aby coś w tym kierunku zmienić. Niestety świadomość społeczna na temat czekolad premium kończy się na „belgijskiej czekoladzie” – ubolewa Emilia Data. zy zatem pierwszym elementem sprzedaży wysokogatunkowych czekolad powinna być edukacja Polscy przedstawiciele Zottera optują za tym, by najpierw samemu się wyedukować. – Na początku nasza wiedza też była niewielka, wszystkiego uczyliśmy się sami, chociaż nie ukrywam z pomocą przychodził Zotter, który udostępnił wiele materiałów dotyczących tajemnic kakao – wyjaśnia nasza rozmówczyni. Zamiast uczyć się technik sprzedażowych i działać marketingowo, Marcin i Emilia rozpoczęli od wejścia w świat czekolady. A następnie zaprosili do niego konsumentów. Zaczęli organizować darmowe degustacje w sklepach swoich klientów, uczestniczyć w festiwalach czekolady i słodyczy, ale też w zupełnie niezwiązanych z branżą imprezach, jak Summer Jazz Days. Poprowadzili nawet wykłady na SG „Tydzień Kobiet Sukcesu”, gdzie mieli sposobność przedstawić fenomen firmy Zotter. Tak niestandardowe działania, choć wynikające głównie z braku budżetu na bardziej tradycyjne formy reklamy, jak pozycjonowanie w internecie czy banner reklamowy, przyniosły nadspodziewanie pozytywny efekt. – Bardzo dużo pomocy otrzymaliśmy od działu handlowego ambasady Austrii, jej przedstawiciele zapraszali nas na wydarzenia, podczas których mogliśmy nawiązać sporo nowych kontaktów – nadmienia Marcin Data. Mając produkt tak szczególny i niszowy, należało też obmyślić kanały sprzedaży. W pierwszej kolejności były nimi internet, sklepiki ze zdrową żywnością czy herbaciarnie lub winiarnie. – Przez te

Advertisement

gie, nie ma ich też wystarczająco dużo na rynku, aby zapewnić ciągłość produkcji na pełen sezon. I jak zawsze u Zottera sporo jest nietuzinkowych połączeń, które czasem wręcz szokują wiśnie i dyniowy marcepan, czekolady owocowe z orzechami, tabliczka z nalewką z igieł sosny i wiele innych. Paradoksalnie w tak bogatej ofercie bestsellerami są klasyczne pozycje, takie jak czekolady 100% czy Nikaragua 50% – najlepsza mleczna czekolada świata od 2012 roku. – Bardzo dobrze sprzedają się czekolady z alkoholem i wszystkie odmiany karmelowych. Jeśli chodzi o hity, to w ofercie mamy wiele pozycji niespotykanych nigdzie indziej, takich jak np. czekolada z karmelizowanym tłuszczykiem bekonowym, wodorostami nr 9 czy cola i popcorn. Oczywiście nie można zapomnieć o czekoladzie nadziewanej czerwonym winem, zrobionym z winogron rosnących na glebie wulkanicznej – ranking winiarski tego wina to 96 100 pkt, śliwowicą z horwacji, koniakiem o wdzięcznej nazwie ognac our oisier czy whisky. Zotter jest aktualnie jedynym czekoladnikiem który ziarno kakao i rum z Belize przywozi do Europy 100-letnim szkunerem, tak jak robiło się to ponad 100 lat temu – opowiada z zaangażowaniem nasza rozmówczyni.

wszystkie lata próbowaliśmy współpracować z marketami, takimi jak Leclerc, czy mniejszymi sieciami sklepów, jak Top Market, lecz w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, iż pozostawiony sam sobie produkt ginie w tak wielkich sklepach. Potrzebne jest zaangażowanie właścicieli, wtedy nie ma najmniejszych problemów ze sprzedażą. Poza tym zależy nam, aby nasz produkt był ciągle premium. Nie jest to czekolada masowa i nie wpisuje się w filozofię dużych sieci handlowych – zaznacza właścicielka firmy. Rzeczywiście filozofia marki mocno odbiega od produktów masowej sprzedaży. Odbiega też od powszechnie przyjętych cen. Konsumenci robiący zakupy w supermarketach są przyzwyczajeni do atrakcyjnych promocji, robią zakupy codzienne, toteż zależy im na stosunkowo niskich cenach. o innego, gdy poszukują produktu na prezent lub szczególną okazję. Wtedy też najczęściej odruchowo kierują się do innych miejsc. zekoladą wysokogatunkową, bean-to-barową zainteresowana jest konkretna grupa konsumentów, która na przestrzeni ostatnich lat stale się powiększa. To ludzie otwarci i świadomi. – ieszy nas, że nie tylko młode pokolenie lubi eksperymenty i nowe doświadczenia. Jesteśmy zadowoleni także z tego, że coraz więcej osób słucha i uczy się nowych rzeczy o czekoladzie, a co za tym idzie – sięgają po czekolady z wyższej półki. o znajdą w ofercie Zottera Ponad 500 produktów Oferta zmienia się raz, czasem dwa razy do roku. o sezon kilkadziesiąt produktów wypada, a na ich miejsce wchodzą nowe czekolady, do tego dochodzą też pozycje sezonowe. W tegorocznym sezonie jesienno-zimowym królują czekolady osadzone w duchu aktualnych trendów, z alternatywami dla zwykłego cukru i wysokoprocentowe złagodzone dodatkiem owoców, tak by trafiały w gusta większej grupy konsumentów. W nadziewanych czekoladach pierwszy raz wprowadzono kuwertury 100% i słodzenie przetartymi owocami. W tym roku niewiele będzie czekolad malinowych, Zotter wycofał wszystkie pozycje z oferty, gdyż maliny BIO są absurdalnie droTaka informacja powinna wzbudzać zainteresowanie i przyciągnąć sporą rzeszę kupujących. A jednak świadomość polskich konsumentów nadal jest dość niska, jak wynika z obserwacji właścicieli firmy. – o piąty Europejczyk regularnie sięga po czekolady kraftowe, w Polsce może co setny konsument. Oczywiście świadomość społeczeństwa wzrasta, lecz wciąż jest dużo do zrobienia w kwestiach edukacji. Moim zdaniem jednak nie ma się co martwić, kilkanaście lat temu, jak ktoś pił kraftowe piwo, to mówiono, że snob lub dziwak, teraz w zasadzie przeciętny człowiek nie sięga po masowe piwo, tylko to z mniejszych wytwórni. Zakup butelki piwa za 10 czy 20 zł nie jest już dziwny. To samo prędzej czy później będzie z bean-to-bar. Miejmy nadzieję, że prędzej – dodaje z optymizmem. Bez tego optymizmu ciężko prowadzić niszowy biznes. Nie jest to sposób na szybkie i łatwe pomnożenie kapitału. Ale z pewnością stanowi szansę na zagospodarowanie mało znanego obszaru, który – jak wiele na to wskazuje – za kilka lat może potężnie się rozwinąć. Póki co firma skupia się na sprzedaży, choć nie wyklucza też produkcji własnych czekolad. Właśnie trwają prace nad nowym projektem o tajemniczej nazwie „gorzka woda”, zapewne już wkrótce o nim usłyszymy. „

karola o er est ed z iewiel os w e ro ie z tak oka kolekc za ytkowych ore do rod kc i czekolady dlatego warto d ać o te ezce e a i tki kt re wskaz ak wa y i l ks sowy rod kte y a w aszy kra czekolada

ocalić OD

ZAPOMNIENIA – a i ci daw e CZEKOLADY

Niedawno pisałem artykuł o tak zwanym szkolnictwie gospodarczym w II RP, które realizowane było na kilku poziomach. Po 1918 roku w miarę reform programowych pojawiały się w nim dania nie tylko na poziomie prowincjonalnej Polski, „ Rafał Nowakowski ale również Berlina czy Paryża, między innymi przepisy na słodkości na bazie egzotycznej czekolady, która stopniowo rozpoczynała drogę w dół w kierunku niższych warstw społeczeństwa. Kobiety, które kończyły te szkoły, a było ich sporo, między wielu innymi umiejętnościami musiały potrafić przygotować dania okolicznościowe, a więc wystawne przystawki, desery mrożone i gorące oraz napoje. zekolada była jednym z istotnych elementów, które trzeba było poznać. Wielu z nas dziwiło się, bo najczęściej babcie pamiętające czasy przedwojenne już nie żyją, skąd te kobiety wiedziały, jak zrobić lody czekoladowe bez lodówki, a ich torty z udziałem czekolady były wzorcowe, znacząco wyprzedzały to, co serwuje się dziś w produkcji masowej. Jestem przekonany, że to właśnie nauka w takich szkołach lub na tego typu kursach była odpowiedzią. Sęk w tym, że nikt o takie szczegóły nie pytał. Przyjmując to, że od reformy edukacji w latach 30. ubiegłego wieku, wiedza gastronomiczna, gospodarcza, cukiernicza trafiała wręcz pod strzechy, najprostszym sposobem odwołania się do niej mogą być zeszyty, które po sobie pozostawiły, i eksponaty w postaci foremek. Zacznijmy od foremek. W tym przypadku po wsparcie udałem się do Karoli Bober z Lipusza, która od lat kolekcjonuje stare formy, książki kulinarne i cukiernicze. Zapytałem ją o to, czy spotkała się z blokiem czekoladowym w dzieciństwie, które przypadło na czasy PRL-u, czy może w jej zbiorach znajdują się eksponaty dowodzące jego wcześniejszego istnienia, które byłyby potwierdzeniem tego, co sam znalazłem, a mianowicie cennika bloków czekoladowych z 1936 roku. Karola nie musiała długo szukać. Szybko pokazała mi stosowną formę. O tym, że była to forma do bloków czekoladowych, dobitnie świadczył napis wykonany w dniu jej wykonania. W toku dyskusji doszliśmy do wniosku, że kobiety z dawnych lat były zaradniejsze i praktyczniejsze, a czasy po wielkiej wojnie, z których pochodzić mogą formy Karoli, skłaniały dodatkowo do oszczędności, więc z pewnością nikt nie pozwalał sobie na marnowanie pokruszonych kawałków czekolady, odpadków ciastek. Sprytnymi, prostymi zabiegami formowano bloki, a tymi zachwycały się dzieci i dorośli. To, co uznaje się za okres, w którym blok powstał, było więc raczej li tylko renesansem powojennych receptur w czasach braków towarów luksusowych w trakcie budowania socjalizmu. Wracając do zeszytów, w moich zbiorach znajduje się ich wiele, a w kilku są przepisy na bloki czekoladowe różniące się nieco detalami technologicznymi. Dziś w dobie powszechnej dostępności czekolady nikt rozsądny nie pochyla się nad nimi, ale jestem pewien, że gdyby to zrobiła osoba pamiętająca tamte czasy, pewnie zjadłaby takie delicje z przyjemnością. Wracając do Karoli, muszę powiedzieć, że foremka do wylewania bloku nie była jedyną, którą mnie zaskoczyła. W jednym z kartonów znajdujących się na wierzchu ogromnego składu eksponatów znajdowały się foremki dowodzące niezwykłego kunsztu formierzy z pierwszej połowy , a nawet końca I wieku. Dokładność, z jaką zostały wykonane, każe podziwiać ich rękę i zmysł przestrzenny, a także cierpliwość, bo trzeba pamiętać, że matryce służące do wyrobu foremek wykonywało się nie z wysokosprawnych materiałów I wieku, a z gliny, gipsu lub piasku formierskiego. zasami wręcz wycinało się wzory w kawałku odpowiednio dobranego materiału, jak to miało z pewnością miejsce w przypadku foremki do wyrobu czekoladek przedstawiających gdańską kogę. Z foremkami, a właściwie całymi zbiorami Karoli wiąże się smutna historia. Okazuje się bowiem, że państwowe instytucje przeznaczają miliony na wspieranie różnych działań, realizują oczekiwania wąskich grup społecznych zbliżonych, jak to się mówi, „do kręgów” bądź idących równolegle do rzeczywistych potrzeb kultury polskiej. Jednym z tych aspektów są prywatne kolekcje. Bywa, że są one wspierane

kwotami z wybitną ilością zer, ale bywa i tak, że jak w przypadku Karoliny nie mogą uzyskać wsparcia, bo w polityce dystrybucji pieniędzy budżetowych są inne priorytety niż zachowanie dóbr kultury materialnej tak niszowych jak foremki cukiernicze i piekarskie. Jako rolnik Karolina nie może ubiegać się o środki na zabezpieczenie swoich zbiorów, ba nawet na ich składowanie i ekspozycję, nie mówiąc o wsparciu działań konserwatorskich. Dlaczego Dlatego, że nie są to działania innowacyjne. Gdyby złożyła wniosek o środki na realizację projektów, takich jak tatuowanie regionalnych wzorów lub wczasy na hamaku rozwieszonym na dwóch pozostałych po tornadzie drzewach, co miałoby pozwalać na kontemplację siły odradzającej się przyrody, pewnie pieniądze by dostała. Karola dobra jest wtedy, gdy odwiedzają ją europejskie, ba światowe media, o polskich telewizjach nie wspominając, nie jest zaś dobra na etapie wsparcia. Telewizje przyjeżdżają, stawiają warunki, każą przeorganizowywać gospodarstwo i nie przejmują się tym, że w takim dniu ta dzielna kobieta nie wypiecze chlebów, które pozwolą jej zapłacić za prąd lub kupić kolejną partię drożejącej mąki. Tak, Karola jest dobra jako towar eksportowy gminy, powiatu, województwa, a nawet kraju, ale nie idą za tym żadne dowody wsparcia. W związku z tym w trakcie jednej z ostatnich lokalnych dyskusji postawiła się władzy lokalnej, mówiąc, że ma dość traktowania jej jako atrakcji do pokazywania, jeżeli nikt o nią nie dba. Wcale się jej nie dziwię. Nie dziwię się, ale i zastanawiam się nad tym, jak jej pomóc. zy ma to być apel o społeczne wsparcie środowiska, któremu powinno zależeć na posiadaniu minimuzeum, dowodu na to, że nie wzięło się znikąd, czy wystąpienie z trudnymi pytaniami do włodarzy lokalnej, a może i ponadlokalnej kultury, żeby dać jej wsparcie, by wytrwała w zbieraniu

śladów dziedzictwa zawodowego i znajdowała siłę na to, aby je pokazywać ludziom, którzy chcą ją odwiedzać. Jako dziennikarz mam prawo zadawać pytania, mam też prawo dociekać i oczekiwać odpowiedzi. Myślę, że do tematu jeszcze wrócę, bo przecież pisząc o historycznych aspektach działania branży, co jakiś czas powinienem Karolę odwiedzać i korzystać z jej zbiorów. Niestety jeżeli ona nie będzie widzieć w tym sensu, nic z tego nie będzie. „

NIE TAK DAWNO TEMU,

czyli garść ciekawostek Z historii czekolady

„ Rafał Nowakowski

Czekolada z tranem

W czasach II RP opatentowano czekoladę z tranem. Wynalazca twierdził, że można dodać do niej około 25% tranu, który nie zmieni smaku, dzięki czemu taka czekolada będzie dobra szczególnie dla dzieci, które tran w klasycznej postaci omijają szerokim łukiem.

Czekoladowe specjały Gdańskiej Książki Kucharskiej

Danziger Kochbuch welches als dritter Leitfaden für ein junges Frauenzimmer, die ihren Ehestand und Jaushaltung vernünftig und zufrieden führen und ihre Küche ordeentlich besorgen will zu gebrauchen ist, czyli w wolnym tłumaczeniu: Gdańska Książka Kucharska autorstwa Marie Rosnack wydana w Gdańsku w 1806 roku mówiła o daniach z czekolady. Tak pierwsza pomorska książka kulinarna odnotowuje czekoladę na wodzie, a także leguminę czekoladową. Jest w niej również zupa czekoladowa. Są lody czekoladowe. Jest krem blanc-manger z czekoladą. Jest też tort wiedeński, czyli klasyk czekoladowych tortów. A dla chorych proponuje się czekoladę na ciepło.

Największa kolekcja foremek do czekolady

Jedna z największych w Europie kolekcji foremek służących do wyrobu czekoladek znajduje się w Lipuszu. Karolina Bober, bo to ona z wielką pasją zbiera stare formy, ma ich dziesiątki, jak nie setki. Jedną z najciekawszych dla mnie, mieszkańca Gdańska, jest foremka z gdańską kogą.

Ogłoszenie

Ogłoszenie z książki Domowe sposoby badania produktów spożywczychdr. Stanisława Serkowskiego.

Bogactwo asortymentu

Wydawać by się mogło, że produkcja 100 lat temu była na dużo niższym poziomie. Ze spisu czekoladek Fuchsa wynika, że pod tą marką sprzedawano dziesiątki wyrobów czekoladowych pogrupowanych na 8 działów. Pierwszym branżowym podręcznikiem wydanym po II wojnie światowej przez „Społem” Związek Gospodarczy Spółdzielni R. P. Dział Wydawnictw był Wyrób czekolady i kakao z 1948 r.

Czekolada jajeczna

28 września 1928 roku udzielony został patent na wyrób czekolady jajecznej. Uzyskał go Władysław Tomaszkiewicz ze Studzieńca pod Rogoźnem

Kisiel czekoladowy

W okresie przedwojennym każda z wytwórni oferowała leguminę lub (i) budyń czekoladowy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Wszystko było dobrze, aż w latach 30. ubiegłego wieku, w zeszycie z przepisami pt. Wedlowska czekolada – 33 przepisy pojawił się kisiel czekoladowy.

Dzieci i czekolada

Wbrew obecnym tendencjom kiedyś namawiano do podawania dzieciom czekolady, uznając ją za jeden z niezbędnych produktów dla szerokich mas. Na zdjęciu fragment broszurki z przepisami na desery czekoladowe firmy E. Wedel z okresu międzywojennego.

Blok czekoladowy

Mówi się, że blok czekoladowy to wymysł PRL-u, a tymczasem... bloki czekoladowe sprzedawano w przedwojennej Polsce, czego jawnym dowodem są cenniki „Społem” z 10 listopada 1936 roku.

This article is from: