cena 25,00 zł w tym 8% VAT nurkowanie freediving pasja
nr 20
2(20)/2022
Wrak Amoco Milford Haven
1. KOMUNIKACJA
6° z lekką poświatą
XML2 (Cree), 10W / 1300lm
Maks. Czas Świecenia: 7h
2. KOMUNIKACJA + VIDEO
6° + 120°
XML2 (Cree), 10W / 1300lm
7 x XPG2 (Cree), 30W / 2600lm
Maks. Czas Świecenia: 1h 50’
3. VIDEO
120°
7 x XPG2 (Cree), 30W / 2600lm
Maks. Czas Świecenia: 2h 30’
ZWOJCIECH ZGOŁA
Redaktor Naczelny
iemia (ląd i woda), wolność i życie to dary, które nie powinny być niszczone. Niestety mamy wojnę w Europie, a dążeniem Narodów, każdego z nas, powinien być pokój. Bezapelacyjnie.
Dużo uwagi, od początku istnienia naszego Magazynu, przywiązujemy do Planety i ekologii. Pokazujemy jej naturalne piękno, a każdy z Was może w tym uczestniczyć. Może sam zaplanować swoją eskapadę lub udać się z nami w e-podróż.
Przed wami 20-ste już wydanie naszej gazety. Dziękuję Autorom tekstów i zdjęć za zaangażowanie i w swoim, i ich imieniu, zapraszam na prawdziwą podwodną ucztę
Otwieramy barwnym i ciekawym tekstem Ani Sołoduchy o Galapagos. W zeszłym numerze wprowadziła nas w klimat Ekwadoru, teraz przechodzi do podwodnych konkretów, a wiadomo, że chyba każdy chciałby zdobyć Galapagos osobiście. Zresztą, bez zaglądania do środka – sama okładka autorstwa Łukasza Metryckiego – rozbudza ciekawość. Smoki naprawdę istnieją, a te z okładki potrafią pływać i nurkować.
Dalej mamy malowniczo opowiedzianą historię safari po Morzu Czerwonym w Egipcie. Jest o kosmosie, morzu i o... Sami sprawdźcie, co napisała Sylwia Kosmalska-Juriewicz tym razem.
Na naszych łamach debiutuje: Krzysztof Brudkowski opisując Dominikanę, Joanna Wyrebek (z koleżankami) w tekście „The Cavettes”, Aleksandra Łysek – ad vocem ostatniego tekstu Wojtka A. Filipa o kobietach.
Jest coś dla amatorów wraków. O największym wraku w wodach Europy, w Arenzano, w Italii opowiada Kurt Storms.
Bardzo dobry, ciekawy i merytoryczny artykuł Jakuba Banasiaka o orkach znajduje się wewnątrz tego wydania. Są też lodówki i żółwie, a na koniec o zaworach, jakich musi używać każdy nurek.
Sprawdźcie reklamy – powiększyła się lista firm, w których przy zakupie uzyskacie 15 % rabatu z kodem: perfectdiver – polecamy!
Wśród nich jest FOFU – a o tym, co to jest, w naszej rozmowie z Markiem Kucharzem. Serdecznie zapraszam!
Galapagos. Republika zwierząt Dalekie południe Czy warto nurkować w Morzu Karaibskim? PODRÓŻE
Zielony i szylkretowy. Zagrożone gatunki Morza Czerwonego Killer whales. Zabójcy, ofiary, motywy i tajemnice Lodówki. Zimnolubni nurkowie
The Cavettes „Rafa” na płótnie O nurkowaniu... z punktu widzenia kobiety
Raport z podróży. Wrak Amoco Milford Haven, Arenzano, Włochy
Nurkowy Festiwal Mocy 2021
Zawory butli nurkowych. Wprowadzenie i wpływ na działania nurka
Wydawca PERFECT DIVER WOJCIECH ZGOŁA ul. Folwarczna 37, 62-081 Przeźmierowo redakcja@perfectdiver.com
ISSN 2545-3319
redaktor naczelny
archeologia podwodna fotograf
marketing i reklama tłumacze języka angielskiego
opieka prawna projekt graficzny i skład
Wojciech Zgoła
Mateusz Popek
Karolina Sztaba
Hubert Reiss
Agnieszka Gumiela-Pająkowska Arleta Kaźmierczak
Reddo Translations Sp. z o.o. Piotr Witek
Adwokat Joanna Wajsnis Brygida Jackowiak-Rydzak
magazyn złożono krojami pisma
Montserrat (Julieta Ulanovsky)
Open Sans (Ascender Fonts) Noto Serif, Noto Sans (Google)
dystrybucja centra nurkowe, sklep internetowy preorder@perfectdiver.com
fotografia na okładce
Łukasz Metrycki
miejsce
Galapagos model Legwan morski (Amblyrhynchus cristatus)
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów lub ich części, kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.
Podoba Ci się ten numer magazynu, wpłać dowolną kwotę! Wpłata jest dobrowolna.
PayPal.Me/perfectdiver
WOJCIECH ZGOŁA
Często powtarza, że podróżuje nurkując i to jest jego motto. W 1985 roku zdobył patent żeglarza jachtowego, a dopiero w 2006 zaczął nurkować. W kolejnych latach doskonalił swoje umiejętności uzyskując stopień Dive Mastera. Zrealizował blisko 650 nurkowań w różnych warunkach klimatycznych. Od 2007 roku fotografuje pod wodą, a od 2008 również filmuje. Jako niezależny dziennikarz opublikował kilkadziesiąt artykułów, głównie w czasopismach poświęconych nurkowaniu, ale nie tylko. Współautor wystaw fotograficznych w kraju i za granicą. Jest pasjonatem i propagatorem nurkowania. Od 2008 roku prowadzi swoją autorską stronę www.dive-adventure.eu. Na bazie szerokich doświadczeń, w sierpniu 2018 stworzył nowy Magazyn Perfect Diver
MATEUSZ POPEK
„Moja pasja, praca i życie znajdują się pod wodą”. Nurkuje od 2009 roku. Od 2008 roku chodzi po jaskiniach. Z wykształcenia archeolog podwodny. Uczestniczył w licznych projektach w Polsce i za granicą. Od 2011 zajmuje się nurkowaniem zawodowym. W 2013 uzyskał uprawnienia nurka II klasy. Ma doświadczenie w pracach podwodnych zarówno na morzu jak i śródlądziu. Od 2013 nurkuje w jaskiniach, zwłaszcza w górskich, a od 2014 jest instruktorem nurkowania CMAS M1. W czerwcu 2020 obronił doktorat z archeologii podwodnej.
Z zawodu informatyk, ale z krwi i kości handlowiec, który żadnej pracy się nie boi. Nurkowanie zawsze było moim wielkim marzeniem. Na początku miało być wyzwaniem, krótkim epizodem, a okazało się pasją do końca świata i jeden dzień dłużej. Pod wodą odreagowuję i odpoczywam. Jako Divemaster, nurek sidemount Razor, a ostatnio również fotograf, realizuję moje marzenia podziwiając i uwieczniając piękno podwodnego świata. „Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakość, a jakość to luksus w życiu. W dzisiejszych czasach szczególnie...”
Karolina Sztaba, a zawodowo Karola Takes Photos, jest fotografem z wykształcenia i pasji. Obecnie pracuje w Trawangan Dive Centre na malutkiej wyspie w Indonezji – Gili Trawangan, gdzie zamieszkała cztery lata temu. Fotografuje nad i pod wodą. Oprócz tego tworzy projekty fotograficzne przeciw zaśmiecaniu oceanów oraz zanieczyszczaniu naszej planety plastikiem („Trapped”, „Trashion”). Współpracuje z organizacjami NGO zajmującymi się ochroną środowiska i bierze aktywny udział w akcjach proekologicznych (ochrona koralowca, sadzenie koralowca, sprzątanie świata, ochrona zagrożonych gatunków). Jest również oficjalnym fotografem Ocean Mimic – marką tworzącą stroje kąpielowe i surfingowe ze śmieci zebranych na plażach Bali. Współpracowała z wieloma markami sprzętu nurkowego, dla których tworzyła kampanie reklamowe. W roku 2019 została ambasadorem polskiej firmy Tecline. Od dwóch lat jest nurkiem technicznym.
HUBERT REISS
KAROLA TAKES PHOTOS
WOJCIECH
A. FILIP
Ma na swoim koncie ponad 8000 nurkowań. Nurkuje od ponad 30 lat, a w tym od ponad 20 lat jako nurek techniczny. Jest profesjonalistą z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną. Jest instruktorem wielu federacji: GUE Instructor Mentor, CMAS**, IANTD nTMX, IDCS PADI, EFR, TMX Gas Blender. Uczestniczył w wielu projektach i konferencjach nurkowych jako lider, eksplorator, pomysłodawca czy wykładowca. Były to między innymi Britannic Expedition 2016, Morpheus Cave Scientific Project on Croatia Caves, GROM Expedition in Narvik, Tuna Mine Deep Dive, Glavas Cave in Croatia, NOA-MARINE. Zawodowo jest Dyrektorem Technicznym w TecLine w Scubatech, a także Dyrektorem Szkolenia w TecLine Academy.
Polski fotograf, zdobywca nagród i wyróżnień w światowych konkursach fotografii podwodnej nurkował już na całym świecie – z rekinami i wielorybami w Południowej Afryce, z orkami za północnym kołem podbiegunowym, na Galapagos z setkami rekinów młotów i z humbakami na wyspach Tonga. Bierze udział w specjalistycznych warsztatach fotograficznych. Nurkuje od 27 lat, zaczął w wieku lat 12 – jak tylko było to formalnie możliwe. Jako pierwszy na świecie użył aparatu Hasselblad X1d-50c do podwodnej fotografii super macro. Niedawno, na odległym archipelagu Chincorro na granicy Meksyku i Belize, zrobił to ponownie, podejmując udaną próbę sfotografowania oka krokodyla obiektywem makro z dodatkową soczewką powiększającą, co jest największym na świecie zdjęciem oka krokodyla żyjącego na wolności (pod względem ilości pixeli, wielkości wydruku, jakości).
ANNA SOŁODUCHA
Absolwentka Geografii na Uniwersytecie Wrocławskim, niepoprawna optymistka… na stałe z uśmiechem na ustach! Do Activtour trafiła chyba z przeznaczenia… i została tu na stałe. Z zamiłowaniem codziennie spełnia ludzkie marzenia przygotowując wyprawy nurkowe na całym świecie, a sama nurkuje już… ponad połowę życia. Każdego roku eksploruje inny „kawałek oceanu” przypinając kolejną pinezkę na swojej nurkowej mapie świata! W zimie zamienia płetwy na ukochane narty i ucieka w Alpy. Przepis na życie? „Tylko martwy pień płynie z prądem – czółno odkrywców, płynie w górę rzeki!” anna@activtour.pl activtour.pl; travel.activtour.pl; 2bieguny.com
„Mokre zdjęcia“ fotografował odkąd pamięta. Po kilku latach doświadczenia jako nurek zapragnął zachowywać wspomnienia z podwodnych zanurzeń. Kupił swój pierwszy aparat kompaktowy z podwodną obudową. Z czasem jednak zaczęło dominować pragnienie posiadania najlepszego zdjęcia, co nie było do końca możliwe w przypadku zastosowanego kompaktu. Dlatego przeszedł na lustrzankę Olympus PEN E-PL 5, która pozwala na użycie nawet kilku różnych obiektywów. Wykorzystuje kombinację połączeń podwodnych błysków i świateł. Koncentruje się na fotografii dzikiej przyrody, a nie na aranżacji. Fotografuje zarówno w słodkich wodach „domowych“, jak i w morzach i oceanach świata.
Zdobywał już liczne nagrody na czeskich i zagranicznych konkursach fotograficznych. Więcej zdjęć można znaleźć na jego stronie internetowej, gdzie można je również kupić nie tylko jako fotografie, ale także jako zdjęcia wydrukowane na płótnie czy na innym nośniku.
www.mokrefotky.cz
www.facebook.com/MichalCernyPhotography
www.instagram.com/michalcerny_photography/
Obecnie pracuje jako PADI Course Director w Trawangan Dive Centre na indonezyjskiej wysepce Gili Trawangan. Założycielka portalu Divemastergilis. www.divemastergilis.com @divemastergilis
Od ponad 7 lat mieszka i odkrywa podwodny świat Indonezji. Jest nie tylko zapalonym nurkiem technicznym, ale także twarzą platformy Planet Heroes oraz ambasadorem marki Ocean Mimic. Aktywnie przyczynia się do promowania ochrony koralowców i naturalnego środowiska ryb i zwierząt morskich, biorąc udział w projektach naukowych, kampaniach przeciw zaśmiecaniu oceanów i współpracując z organizacjami pozarządowymi na terenie Indonezji. @laura_kazi
Od dziecka marzyłam, żeby zostać biologiem morskim i udało mi się spełnić te marzenia. Skończyłam studia na kierunku oceanografia, gdzie od niedawna rozpoczęłam studia doktoranckie. Moja przygoda z nurkowaniem zaczęła się, kiedy miałam 12 lat. Kocham obserwować podwodne życie z bliska i staram się pokazać innym nurkom jak fascynujące są podwodne, bałtyckie stworzenia.
MICHAL ČERNÝ
JAKUB DEGEE
LAURA KAZIMIERSKA
AGATA TUROWICZ-CYBULA
WOJCIECH JAROSZ
Absolwent dwóch poznańskich uczelni – Akademii Wychowania Fizycznego (specjalność trenerska –piłka ręczna) oraz Uniwersytetu im. A. Mickiewicza, Wydziału Biologii (specjalność biologia doświadczalna). Z tą pierwszą uczelnią związał swoje życie zawodowe próbując wpływać na kierunek rozwoju przyszłych fachowców od ruchu z jednej strony, a z drugiej planując i realizując badania, popychając mozolnie w słusznym (oby) kierunku wózek zwany nauką. W chwilach wolnych czas spędza aktywnie – jego główne pasje to żeglarstwo (sternik morski), narciarstwo (instruktor narciarstwa zjazdowego), jazda motocyklem, nurkowanie rekreacyjne i wiele innych form aktywności, a także fotografia, głównie przyrodnicza.
SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ
Podróżniczka i fotograf dzikiej przyrody. Absolwentka dziennikarstwa i miłośniczka dobrej literatury. Żyje w zgodzie z naturą, propaguje zdrowy styl życia... jest yoginką i wegetarianką. Angażuje się w ekologiczne projekty, szczególnie bliskie jej sercu są rekiny i ich ochrona, o których pisze w licznych artykułach oraz na blogu www. divingandtravel.pl Swoją przygodę z nurkowaniem zaczęła piętnaście lat temu przez zupełny przypadek. Dzisiaj jest Divemasterem, odwiedziła ponad 60 państw i nurkowała na 5 kontynentach. Na wspólną podróż zaprasza z biurem podróży www.dive-away.pl, którego jest współzałożycielem.
AGNIESZKA KALSKA
„Nie wyobrażam sobie życia bez wody, gdzie w wolnym ciele doświadczam wolności ducha”.
● założycielka pierwszej w Polsce szkoły freedivingu i pływania – FREEBODY,
● instruktorka freedivingu Apnea Academy International i PADI Master Freediver,
● rekordzistka świata we freedivingu (DYN 253 m),
● rekordzistka i mistrzyni Polski, członkini kadry narodowej we freedivingu 2013–2019,
● finalistka Mistrzostw Świata we freedivingu 2013, 2015, 2016 oraz 2018,
● multimedalistka Mistrzostw Polski oraz członkini kadry narodowej w pływaniu w latach 1998–2003,
● pasjonatka freedivingu i pływania.
BARTOSZ PSZCZÓŁKOWSKI
Tak się nazywam i pochodzę z Poznania. Z wodą związany jestem praktycznie od urodzenia a z nurkowaniem, odkąd nauczyłem się chodzić. Pasję do podwodnego świata zaszczepił mi dziadek, ***instruktor CMAS zabierając mnie w każdej wolnej chwili nad jeziora. Pierwsze uprawnienia zdobyłem w 1996 roku. Rok później pojechałem do Chorwacji i dosłownie zwariowałem na widok błękitnej wody, ośmiornic i kolorowych rybek;) Kupiłem swój pierwszy aparat pod wodę – Olympus 5060 i zacząłem przygodę z podwodną fotografią. Swoje doświadczenie nurkowe nabywałem na Wyspach Kanaryjskich, Sardynii, Norwegii, Malediwach i w polskich jeziorach. Obecnie jestem instruktorem Padi oraz ESA, szkolę w Europie zapaleńców nurkowych i przekazuję swoją pasję innym.
Wszystkich miłośników podwodnego świata i fotografii zapraszam na Beediver (FB) – do zobaczenia.
IRENA KOSOWSKA
Regionalny Manager Divers Alert Network Polska, Instruktor nurkowania i pierwszej pomocy, nurek techniczny i jaskiniowy. Zakochana we wszystkich zalanych, ciemnych, zimnych, ciasnych miejscach oraz niezmiennie od początku drogi nurkowej – w Bałtyku. Realizując misje DAN, prowadzi cykl prelekcji „Nurkuj bezpiecznie” oraz Diving Safety Laboratory, czyli terenowe badania nurków do celów naukowych.
JAKUB BANASIAK
Płetwonurek od 2008 r. Pasjonat M. Czerwonego i pelagicznych oceanicznych drapieżników. Oddany idei ochrony delfinów, rekinów i wielorybów. Nurkuje głównie tam, gdzie można spotkać te zwierzęta i monitorować poziom ich dobrostanu. Członek Dolphinaria-Free Europe Coalition, wolontariusz Tethys Research Institute oraz Cetacean Research & Rescue Unit, współpracownik Marine Connection. Od 10 lat uczestniczy w badaniach nad dziko żyjącymi populacjami delfinów oraz audytuje delfinaria. Razem z zespołem „NIE! Dla Delfinarium” przeciwdziała trzymaniu delfinów w niewoli i popularyzuje wiedzę na temat delfinoterapii przemilczaną bądź ukrywaną przez ośrodki zarabiające na tej formie animaloterapii.
KLAUDYNA BRZOSTOWSKAKURT STORMS
Instruktorka nurkowania PADI oraz wideografka. Większość czasu spędza w wodzie dokumentując fascynujący podwodny świat. Absolwentka ASP na kierunku Projektowania Mody w Łodzi oraz Filmoznawstwa na UAM w Poznaniu, z wykształcenia krawcowa, a z zamiłowania miłośniczka natury oraz sporej dawki adrenaliny. Kocha wszystko co z woda związane. Jej przygoda z nurkowaniem zaczęła się od podroży z plecakiem w 2016 roku. Podczas pobytu w Tajlandii zanurkowała po raz pierwszy i od tamtego momentu straciła głowę i serce dla tego sportu. Spędzając ostatnie lata i większość swoich dni pod woda, ucząc i pokazując piękno podwodnego świata wierzy, że nurkowanie jest jednością – z samym sobą, naturą i niezwykłymi stworzeniami. @waterographyk
Zawodowy żołnierz, odkrywca podwodnych jaskiń i aktywny instruktor nurkowania technicznego/jaskiniowego/rebreatherowego dla IANTD. Karierę nurkową rozpoczął w Egipcie na wakacjach, a pasja trwa nadal. Kurt jest też założycielem i dyrektorem generalnym Descent Technical Diving. Nurkuje na kilku CCR, takich jak AP, SF2, Divesoft Liberty SM. Kurt bierze udział w tworzeniu dokumentu o nowej kopalni soli w Belgii (Laplet). Projekt ten gościł w wiadomościach w Nationale TV.
Prywatnie prawdziwą pasją Kurta są głębokie nurkowania jaskiniowe. Jego żona (Caroline) dzieli pasje męża i również nurkuje w jaskiniach. W wolnym czasie zwiedza belgijskie kopalnie łupków, a kiedy nie eksploruje, zabiera kamerę by dokumentować nurkowania.
JOANNA WYREBEK
Joanna (Jojo) zaczęła nurkować dosyć późno, w 2014 roku, ale bardzo szybko, bez pamięci, się w tym sporcie zakochała i postanowiła dzielić tę pasję z innymi, stając się instruktorem 2 lata później... ...więcej w artykule The Cavettes na stronie 50.
„Siedzenie w domu to największa kara” - oto moje motto.
Jestem podróżnikiem i miłośnikiem wszelkich form aktywności: nurkiem, motocyklistą, rowerzystą, wspinaczem itd. Z akwalungiem nurkuję od 10 lat, jako instruktor nurkowania od 3. Środowisko overhead to od dłuższego czasu moje główne destynacje wyjazdowe. Małe marzenie o byciu reporterem spełniam z aparatem w podwodnej obudowie poszukując emocji i spektakularnych krajobrazów. Czarny suchar świadczy o tym, że jestem bardzo poważnym nurkiem technicznym, ale te butle i kolorowe wstawki z gumy bunggie szybko rozwiewają to złudzenie ;)
KRZYSZTOF BRUDKOWSKI
Z zawodu radca prawny starający się pomagać, a nie wygrywać za wszelką cenę. Wielbiciel ciepłych klimatów i błękitnej wody. Nurkowaniem zajął się w 2018 r. jako rozwinięcie ulubionego snorkeling‘u. Teraz prawie każdy wyjazd planuje tak, aby gdzieś płetwy zamoczyć. W nurkowaniu partneruje mu nastoletni syn Damian. Od niedawna ogląda podwodny świat przez wizjer aparatu, chcąc zachować ulotne wspomnienia. W nurkowaniu dotarł do poziomu Deep Diver i chyba na tym się nie skończy.
Zaczęłam nurkować kiedy skończyłam 11 lat i od razu wiedziałam, że to jest to, co chcę robić w swoim życiu. Udało się połączyć przyjemne z pożytecznym i od pięciu lat pracuję w Centrum Nurkowym Nurkersi i sklepie szpejownia.com, a od niedawna jestem divemasterem. W weekendy zamieniam pracę biurową na pracę podwodną – pływanie z nowymi nurkami, pokazuję im jak wygląda podwodny świat poza kursem. Z ogromną przyjemnością dzielę się z nimi swoim doświadczeniem, spostrzeżeniami i uwagami. Na swoim koncie mam jeszcze uprawnienia serwisanta automatów firmy TECLINE i jestem autoryzowanym doradcą sprzętowym. Na co dzień studiuję na drugim roku zarządzanie.
Instruktor nurkowania, autor bloga o nurkowaniu, społecznik. Nurkuje od prawie dwudziestu lat, głównie w Polsce, szkoli od sześciu lat i jeszcze udziela się w Grupie Eksplorującej Podwarszawskie Nurkowiska – stołecznej grupie promującej nurkowanie i ochronę świata wodnego.
ALEKSANDRA ŁYSEK
JAKUB CIEŚLAK
MICHAŁ ANTONIUK
UMÓW WIZYTĘ ONLINE
Znajdź uraz
Wybierz część ciała, w której odczuwasz dolegliwości bólowe.
Rehasport - medycyna ruchu
Specjalizacja lub nazwisko
Miasto
Szukaj
Galapagos
REPUBLIKA ZWIERZĄT
Tekst ANNA SOŁODUCHA
Zdjęcia z lądu JAROSŁAW GOŁEMBIEWSKI
Zdjęcia podwodne ŁUKASZ METRYCKI
Człowieku! Zanurz się pod wodę. Jeśli piękno, które ujrzysz nie wstrząśnie Tobą – to nic ciekawego Cię już w życiu nie czeka.
Usiądź sobie wygodnie. Zaprzyj rękoma pomiędzy kamieniami lub zajmij miejsce na krawędzi skał, tak jakbyś zamierzał łowić ryby. Naprzemiennie – zimny i ciepły prąd okala Twoją skórę twarzy, stanowiącą jedyny fragment ciała wystawiony na „drogocenne działanie Pacyfiku”. Temperatura wody… nikt nie mówił, że będzie lekko. Wizura – no cóż, bywało lepiej. Siedzisz dalej, kontemplujesz. Rozkoszujesz się ciszą. Zerkasz na zabawnie „poprzyczepianych” do brył skalnych partnerów nurkowych, potem na komputer, manometr. Teoretycznie, wiesz czego się spodziewać. Ale w praktyce jak wiemy (my nurkowie) bywa różnie. I wtedy – dzieje się to, na co czekasz, na co ja czekałam 10 lat. To o czym czytałam, pisałam, opowiadałam organizując wyjazdy nurkowe. Obrazki które znałam na pamięć z różnych stron internetowych. To co było moim marzeniem, jakże odległym i przez wiele lat – nieosiągalnym. To, o czym 20 lat temu kończąc swój pierwszy kurs OWD – nawet nie śniłam.
DYWANY MŁOTÓW. REKINÓW MŁOTÓW. Nie kilka, czy kilkanaście sztuk, które można podziwiać przez kilka minut, zazwyczaj na dużej głębokości. To był „wodny przemarsz” władców tej krainy, republiki zwierząt. Kilkadziesiąt sztuk przepływało nad naszymi głowami przez 20–30 min, a tak naprawdę do momentu kiedy my musieliśmy kontynuować nurkowanie i opuścić to widowisko. To była magia sama w sobie, zjawisko. 2–3 metrowe głowomłoty przepływały przed nami w nieskończoność a ja…? Poczułam się spełniona.
1000 km od ekwadorskiego lądu, 1600 km od Panamy i 960 km od Wyspy Kokosowej leżą Wyspy Zaczarowane. W XVI wieku, uciekający z Peru statek pod dowództwem Diego de Rivadeneiry został zniesiony przez prądy w okolice równika. Marynarze widzieli wyspy, ale ze względu na silny prąd i wiatr – nie mogli do żadnej z nich podpłynąć. Zjawisko to sprawiało, że wysypy zdawały się oddalać, jakby były „zaczarowane”. Tak, to były Wyspy Galapagos.
To, co widzimy, to zaledwie koniuszek gigantycznej tarczy wulkanicznej wnoszącej się na 10 tys. m z dna oceanu, zbudowanej wyłącznie z bazaltu. Ok 5 mln lat temu, seria erupcji wulkanicznych stworzyła łańcuch wysp. Wyspy położone są na tzw. plamach gorąca, z których wypływa magma, tworząc podwodne wulkany, powiększające się z każdą erupcją. Z połączenia ich podnóży powstała podwodna platforma – platforma Galapagos. Niektóre wulkany wynurzyły się z wody, tworząc wyspy i wysepki, a do najważniejszych wysp archipelagu należą: Isabela (która jest wyjątkiem, ponieważ tworzy ją aż 6 wulkanów!),
San Cristobal, Fernandina, Santa Cruz, Floreana, San Salvador, oraz 13 średnich wysp i 215 małych. Proces wypiętrzania trwa cały czas ze względu na wsuwanie się płyty Nazca pod płyty Południowoamerykańską i Kokosową. Archipelag leży właśnie na ich styku – na węźle potrójnego Galapagos. Co ciekawe – na skutek ruchów tektonicznych wyspy przesuwają się w kierunku północno-wschodnim w tempie 7cm na rok! Ostatnie erupcje miała miejsce w 2018 roku – wulkan Sierra Negra na Isabeli (jest to jeden z najszerszych kraterów na Ziemi, 10 km średnicy!), a w 2021 roku – na wyspie Wolf, który jednocześnie jest najwyższym szczytem Galapagos (1707 m n.p.m.). Galapagos to miejsce szczególne. 97% Archipelagu objęte jest statusem Parku Narodowego (od 1959 roku), a w 1978 roku, wyspy zostały wpisane na Listę UNESCO. W roku 2007 Archipelag trafił na listę zagrożonego dziedzictwa ludzkości, jednak ogrom pracy jaka została włożona w programy ochrony przyrody – do dziś przynosi zamierzony skutek. To, co od razu przyciąga naszą uwagę po przylocie na wyspy to fakt, że zwierzęta nie boją się ludzi, mimo że oni podczas względnie krótkiego panowania na
wyspach zdążyli dać im się we znaki. Lwy morskie i kotiki zabijali na futra, gigantyczne żółwie, które mogą miesiącami żyć bez jedzenia i picia trafiały jako pokarm na statki wielorybników i piratów, a łagodne iguany dawały się zatłuc kijami. Czasy zabijania przeszły na szczęście do historii. Rygorystyczne obostrzenia by na wyspy nie trafiło nic, co mogłoby zaburzyć delikatną równowagę, zaczynają się już na lotniskach na wyspie San Cristobal oraz na wyspie Baltra. Aby zatem dotrzeć do tego wyjątkowego miejsca – musimy najpierw dostać się do Ekwadoru, do miasta Quito (stolicy) lub do Guayaquil. Jeśli nie planujemy „zabawić” w Ekwadorze dłużej niż 1 dzień, polecam lot do Guayaquil. Quito znajduje się na wysokości 2800 m n.p.m., co niestety wywołuje u większości podróżnych chorobę wysokościową. Jeśli połączymy to z nurkowaniem – możemy nie czuć się zbyt komfortowo na naszej wyprawie marzeń. Jeśli natomiast planujemy zwiedzić część lądową Ekwadoru – śmiało można wybrać stolicę jako przystanek w podróży, przed wylotem na Galapagos. Przed lotem natomiast, podróżni muszą wypełnić deklarację z informacjami, ile czasu spędzą na Galapagos, czy mają w ba-
gażu rośliny albo zwierzęta oraz sprzęt turystyczny. Zawartość walizek jest bardzo dokładnie sprawdzana – w śpiworze czy w podeszwach butów trekkingowych mogą się przecież znaleźć nasiona roślin inwazyjnych. Obowiązkowe jest uiszczenie opłaty wjazdowej na teren Parku Narodowego Galapagos w wysokości 100 USD/osoba, oraz zakup karty turystycznej. Niezwykłość tego miejsca przejawia się już w momencie przylotu. Lotnisko na wyspie Baltra, która oddzielona jest kanałem Itabaca od wyspy Santa Cruz – jako pierwszy port lotniczy na świecie uzyskał certyfikat zerowej emisji CO2! Jest to pierwszy tego typu obiekt zasilany w pełni energią odnawialną. Lotnisko, położone na niewielkiej, niezamieszkałej wyspie, czerpie energię z fotowoltaicznych paneli słonecznych, które pokrywają 35% zapotrzebowania energetycznego. Pozostałe 65% zapewniają turbiny pozyskujące energię z siły wiatru. Do budowy obiektu wykorzystane zostały materiały z recyclingu, jak stalowe rury z przemysłu paliwowego. Z powodu niskiego poziomu opadów na Baltrze, woda wykorzystywana na lotnisku pochodzi z naturalnego procesu odsalania przeprowadzanego przez rośliny, czym zajmuje się jednostka zwana Ecogal. Na lotnisku wykorzystywane jest również naturalne oświetlenie i podziemne kanały powietrzne, które zapewniają klimatyzację pomieszczeń. Sama wyspa zaś (Baltra) utworzona jest przez wypiętrzenie podmorskich wylewów lawy. Jest sucha, porośnięta przez łobodę, opuncję i słynne drzewa Palo Santo. Ciekawe jest także, że podczas II wojny światowej, powstała na niej amerykańska baza sił powietrznych, mających ochraniać Kanał Panamski. Po zakończeniu II wojny światowej baza została przekazana Ekwadorczykom, którzy zdemontowali dużą część zabudowań choć z powietrza wciąż widoczne są zarysy ich fundamentów.
Dlaczego na Galapagos nikt nie zwraca uwagi na dzikie zwierzęta w centrum
Wyspy znajdują się na przecięciu 7 głównych prądów oceanicznych co sprawia, że morskie organizmy są tu wyjątkowe.
i lewitując w wodzie – oglądać podwodny spektakl. Ponadto, będąc przyczepionym do haka kilka metrów nad dnem – rekiny po prostu do nas nie podpłyną. To nie jest nurkowanie dla osób o zajęczym sercu: woda może być lodowata, rzadko kiedy jest spokojna, a prądy poziome i pionowe – wstępujące lub zstępujące – są na porządku dziennym przy każdym nurkowaniu. Z tego też względu, każdy płetwonurek otrzymuje na czas safari nurkowego lokalizator GPS (Nautilus Marine Rescue GPS), który po procedurze aktywacyjnej, emituje sygnał odbierany z odległości 55 km przez wszystkie łodzie posługujące się systemem automatycznej identyfikacji (AIS). Między latem a zimą występują znaczące zmiany klimatyczne. Najcieplejsze miesiące to te od grudnia do maja, kiedy pogodę można uznać za subtropikalną, czy też nawet tropikalną na północy. Od czerwca do grudnia trwa pora chłodna, podczas której możecie być świadkami niezwykłych anomalii, takich jak olbrzymie kłęby mgły wokół Roca Roddonda. Wszystko to jednak miesza się na skutek globalnych zmian klimatu, nieprzewidywalnych efektów zmiennych prądów morskich oraz faktu, że każda z wysp ma swój mikroklimat. Tym co jednak przyciąga tu nurków z całego świata jest możliwość (a w zasadzie gwarancja!) zobaczenia dużych przedstawicieli gatunków morskich: rekinów młotów, podróże
miast? Odpowiedź jest prosta. W wodzie jest ich… o wiele więcej! Galapagos, to nadal jeden z najaktywniejszych regionów wulkanicznych na świecie, co wraz z odosobnionym położeniem stwarza unikalne otoczenie morskiej fauny. Wyspy znajdują się na przecięciu 7 głównych prądów oceanicznych co sprawia, że morskie organizmy są tu wyjątkowe. Największy wpływ na ekosystem ma Prąd Równikowy (Cromwella), który przynosi chłodne masy wody z zachodu, ciepły Prąd Panamski oblewa archipelag z północnego-wschodu, a chłodny Prąd Peruwiański (Humbolda) wywołuje „garuę” czyli zimne masy powietrza, tworzące czapę chmur nad wyspami. Każdy z nich przyciąga inne gatunki, co tworzy rzadką mieszankę tropikalnych, subtropikalnych oraz żyjących w umiarkowanej strefie organizmów morskich. Nurkowanie na Galapagos – nie jest dla każdego. Woda w tym miejscu bywa mętna, a prądy bardzo silne. Niczym nie przypomina nurkowania w tropikalnych akwenach w różnych najczęściej wybieranych przez płetwonurków. Nurkowanie w dryfcie w toni jest często zakazane. Pomimo tego, iż bezsprzeczne wydaje się przygotowanie sobie haków rafowych – przewodnicy nurkowi już na pierwszej odprawie stanowczo odradzają zabierania ich pod wodę. Tutaj nie znajdziemy krawędzi rafy przy której możemy zawiesić się na haku
żarłaczy galapagoskich, rekinów jedwabistych, barrakud, mant, legwanów czy lwów morskich! Najlepszą porą na największe zwierzęta jest zima – kiedy to przyciągają je chłodniejsze wody. Rekiny wielorybie zaczynają się pojawiać pod koniec maja, kiedy temp. wody spada do ok 15°C. Kiedy temperatura nagrzewa się do 27°C – mamy szansę na spotkanie z mantami. Jednak bez względu na to, w jakiej porze roku przylecimy na Galapagos, termokliny stanowią poważny problem. W jedynym momencie możecie pływać w temperaturze 25°C, a następnej sekundzie spadnie ona do… 12°! Nie żartuję ;) Wpływa to również fatalnie na widoczność, tak więc ciężko przewidzieć – kiedy jest najlepszy moment na wyprawę. Jednak powszechnie uważa się, że najkorzystniejszym okresem jest moment zmian pór roku: listopad–grudzień, oraz kwiecień–czerwiec.
LET’S DIVE! ZACZYNAMY NURKOWANIE! Safari nurkowe daje możliwość eksploracji miejsc nurkowych położonych przy różnych wyspach archipelagu. To przewaga nurkowań nad łodziami daily – podczas pobytów stacjonarnych. Nurkujemy przy wyspie Santa Cruz, w miejscu Punta Carrión. Pierwsze wrażenie – zimno! Jednak po chwili przestaje kompletnie o tym myśleć, ponieważ moim oczom ukazuje się:
mola-mola, co po łacinie oznacza "kamień młyński" i ma opisywać jej kształt. To największa kostnoszkieletowa ryba na świecie! Ta kilkumetrowa ryba, której waga dochodzi nawet do 2 ton zwana jest samogłowem, gdyż jej silnie bocznie spłaszczone ciało przypomina samą głowę. Jej mózg jest wielkości orzeszka. Z głębokości nawet 200 m, gdzie temperatura spada poniżej 12°C , ryby mola-mola, na powierzchnię wody wypływają kilka razy w ciągu dnia. Wynika to z faktu, że samogłowy mają takie zdolności regulacji temperatury ciała, że ocieplają się nawet siedem razy szybciej, niż wychładzają. Opłaca im się więc kilka razy dziennie przemierzać trasę w górę i w dół, przy powierzchni spędzić chwilę, a potem wrócić w głębiny, aby kontynuować o wiele dłuższe polowanie. Drugim powodem przebywania blisko lustra wody – jest możliwość pozbycia się pasożytów. Ciało samogłowów nie jest pokryte łuskami, ale grubą i elastyczną skórą, dlatego tak często atakowane są przez pasożyty, i to aż 40 różnych rodzajów. Zaobserwowano, jak niektóre gatunki ptaków, między innymi albatrosy, wydziobują, a następnie zjadają pasożyty z ich skóry, w ten sposób ją oczyszczając. Proces oczyszczania odbywa się wtedy, kiedy sunfish „kładzie się” na powierzchni wody. Powszechnie mówi się także, że te przedziwne ryby pływają słabo i wolno, jednak to nie prawda
– poruszają się sprawnie ;) Bardzo istotne na Galapagos (i nie tylko) jest to, żeby nie podpływać do zwierząt, a już tym bardziej do mola-mola. Przewodnicy tłumaczą, że jeśli chcemy być blisko nich – nie podpływajmy, nie ruszajmy się – to one do nas przypłyną. I tak się rzeczywiście działo Jakże szybko jednak znaleźliśmy wyjątek od reguły… Lwy morskie (uchatki galapagoskie) to następny gatunek, który mieliśmy okazję zobaczyć w tym wyjątkowym miejscu. Ci niesamowici akrobaci wręcz domagają się zabawy – i tutaj wbrew wszystkiemu co wcześniej ustaliliśmy – musimy być aktywni, bawić się z nimi i wykazywać zainteresowanie ;) Lwy morskie z Galapagos to gatunek endemiczny. Rozkoszują się wykonywaniem różnych akrobatycznych wyczynów, które są niebywałą atrakcją dla nurków. Ich giętkie ciało pozwala na obroty, zwroty i szybkie uniki . Kiedy uchatki kończą swoją zabawę – przestają patrzeć w stronę nurka, jakby czekały na oklaski, lub zaczynają go naśladować, wydmuchując bąbelki. Lubią też bawić się różnymi przedstawicielami flory i fauny morskiej, takimi jak rozgwiazdy morskie lub
red-lipped batfish (o tym później), ale mogą się pokusić nawet o płetwę nurka! Należy jednak zachować ostrożność wobec samców lwów morskich chroniących swoje terytorium i harem. Uchatki, które my spotykaliśmy wielokrotnie na nurkowaniach, oprócz zabawy z nami – bawiły się również ze sobą Były to tak niesamowicie bliskie i urocze spotkania, że na długo zostaną w naszej pamięci.
Isabela, największa wyspa z archipelagu o kształcie konika morskiego, tworzy barierę pomiędzy Oceanem Spokojnym, a pozostałymi wyspami Galapagos. Poprzez swoje umiejscowienie dzieli prądy w taki sposób, że wejście do wody na jej zachodnim brzegu przypomina wejście do wanny z lodem. Zimny Prąd Cromwella opływa ją z zachodu, uderza w wyspy Izabela i Fernandina, a następnie kieruje się na północ do Cape Marshall oraz do Roca Rodonda. W połączeniu z tym, że wulkany w tym regionie są nadal aktywne, tworzy to kolejny mini ekosystem, o czym przekonujemy się nurkując przy obu ww. wyspach. Wciśnięte pomiędzy skały, głazy czy rozpadliny
znajdujemy mureny – w ilościach tak ogromnych, że praktycznie na każdym nurkowaniu spotkamy kilka z nich. To pierwsze takie miejsce, gdzie podczas tygodnia widziałam niebywałą ilość różnych gatunków muren, często w kolorach mieniących się w żółci i złocie, m.in. palenose moray, jawel moray, withmouth moray, yellowedge moray, mosaic moray czy ciemnoskóre gatunki jak panamic green moray, fine spotted moray, hourglass moray. Długie na 2–3 m chowają tylko głowę w skalne rumowiska, a pozostała część ciała pozostaje na widoku. Czy one myślą, że ich nie widzimy? ;)
Galapagos to mekka endemitów. Na jednym nurkowisku można zobaczyć kilka gatunków przedstawicieli morskiej fauny – których nigdy w życiu wcześniej nie widzieliście. Idealnym przykładem jest Galapagos bulhead shark, znany również jako Peruvian Horn shark. Duża głowa, zadarty pysk i ciemne plamy na szarobrązowej skórze nadają tej rybie wygląd dziwacznego, chudego skrzyżowania lamparta ze świnią ;) Stosunkowo duże płetwy piersiowe dodają mu wyrazistego wyglądu i umożliwiają temu rekinowi… czołganie się po dnie oceanu!! Te wszystkie atrybuty mogą sprawiać, że może on się wydawać niebezpieczny, lecz uwaga – maksymalna długość jego ciała wynosi zaledwie 105 cm! Jest mały i całkowicie nieszkodliwy. Galapagos Bullhead Shark ma dwa rodzaje zębów. Małe przednie zęby są zaczepione do chwytania zdobyczy, np. krabów, natomiast zęby boczne są płaskie, idealne do zgniatania i szlifowania muszli. Dwie małe płetwy grzbietowe mają ostry kręgosłup, który pomaga odstraszać drapieżniki. Nie przeszkadza to jednak gatunkowi często być chrupanym przez znacznie większego,
Galapagos to mekka endemitów.
Na jednym nurkowisku można zobaczyć kilka gatunków przedstawicieli morskiej fauny – których nigdy w życiu wcześniej nie widzieliście.
agresywnego rekina tygrysiego. Rekin ten przebywa na piaszczystym dnie, w pobliżu skał – i tam też go spotkaliśmy!
Najdziwniejszym stworzeniem które spotkałam na Galapagos była ryba o nazwie red-lipped batfish, czyli czerwonousta ryba nietoperz. Stworzenie to żyje na głębokości od kilku do 76 metrów, osiąga maksymalnie około 25 cm długości i można ją spotkać w wodach wokół Wysp Galapagos oraz w Peru. Red-lipped batfish wygląda niczym starsza Pani, dama, arystokratka, lub niespełniona aktorka, która swoje 5 min ma już za sobą, ale mocnym makijażem próbuje wciąż zwrócić na siebie uwagę. Drugie skojarzenie jest takie, jakby dopiero co napiła się krwi swojej ofiary i nie wytarła ust ;) Wszystko dzięki
swoim wydętym, niemal fluorescencyjnym czerwonym ustom i wyłupiastym oczom. Zwierzę to jest wyposażone dodatkowo w specjalny wabik na przynętę umieszczony przed jej oczami. Wyrasta on z płetwy grzbietowej i uwalnia specjalne substancje chemiczne. Ryba ta zamiast pływać, zazwyczaj niezręcznie porusza się po dnie morza za pomocą swoich płetw, które mają specjalne wypustki i wyglądają zupełnie jak kończyny. Mimo iż
ryba ta wygląda wręcz upiornie, nie stanowi żadnego zagrożenia dla ludzi. Ponadto, bardzo powszechne są tutaj różne inne gatunki ryb – różnego koloru frogfishe, pufferfish, scorpionfish czy płaszczki jak np. peruvian torped ray (drętwa, elektryczna ryba). Galapagos potrafi zaskakiwać. Co nurkowanie – których było cztery w ciągu dnia – spotykaliśmy całą rzeszę fantastycznych stworzeń. Takich, o których naprawdę marzyliśmy. Podczas pewnego zanurzenia, zaraz po zabawie z lwami morskimi, zobaczyliśmy wpadający do wody „pocisk”. Tym pociskiem był kormoran. Kormoran nielotny, który całkowicie zatracił umiejętności latania, jest bardzo nieporadny na lądzie, ale za to jest kapitalnym pływakiem! Na świecie odnotowano tylko 800 par, więc jeśli zobaczy się jednego osobnika – jest się prawdziwym szczęściarzem! Ptak wpada jak kamień do wody, goni swoją ofiarę czyli rybę i pędzi z nią na powierzchnię, by zaspokoić swój głód na lądzie. Widok był tak surrealistyczny, że czuliśmy się jak na planie filmowym.
Gady zajmują jedno z najważniejszych miejsc w podwodnym świecie Galapagos. Najbardziej znanym gatunkiem endemicznym jest legwan morski badany przez słynnego Charlsa Darwina. Jest to jedyna jaszczurka na świecie, posiadająca wyjątkową zdolność żerowania w morzu – żywi się pokarmem
pozyskanym z dna morskiego. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć te egzotyczne stworzenia, które zamieszkują wulkaniczne, skaliste wybrzeża, wygrzewając się na słońcu w pobliżu wysp Punta Espinosa czy Fernandina w ciepłe, popołudniowe godziny. Jednak największą frajdę sprawia zobaczenie na własne oczy kiedy nurkują i zjadają algi porastające podwodne skały. Nurkowania z iguanami są bardzo płytkie – promienie słoneczne przecinają tafle wody pięknie oświetlając legwany morskie. Fale powierzchniowe i prądy nie ułatwiają nam obserwacji tych niezwykłych zwierząt, ale całe to zjawisko jest tak hipnotyzujące, że zostajemy z nimi całą godzinę. Co ciekawe, to one (a nie my) mają zdolność spowalniania tętna i pozostawania pod wodą przez ok. 60 min! Gady często porównywane są do smoków, kiedy wyrzucają z nozdrzy kłęby pary, pozbywając się nadmiaru soli, co wygląda naprawdę groźnie… No cóż – iguana, to w końcu Pani tej zjawiskowej krainy…
Dni spędzaliśmy głównie… pod wodą, jak to bywa podczas safari nurkowego. Jednak podczas jednego popołudnia – udaliśmy się na wycieczkę, zdobywając wzgórze Bartolomé. Wulkaniczna wyspa z czarnym piaskiem jest świetnym przystankiem w podróży między centralnymi i zachodnimi wyspami Archipelagu a tym, czego jeszcze nie widać na horyzoncie. Na wyspie przywitały nas wylegujące się na słońcu lwy morskie, zupełnie nie zainteresowane przybywającymi gośćmi. Po przygotowanej pod turystów ścieżce wspinaliśmy się ku górze. Widok, który zobaczyliśmy, jest chyba najbardziej charakterystycznym krajobrazem Galapagos, często przewijającym się w czeluściach Internetu, lub zdobiącym ilustracje przewodników turystycznych. Jednym słowem – zapiera dech w piersiach.
Wyprawa na Galapagos to podróż poza utartym szlakiem, w miejsca, w których najważniejszą rolę odgrywa przyroda. Pod wodą zobaczyliśmy już całą gamę unikatowych na skalę światową stworzeń. Jednak to, na co czekałam najbardziej na świecie żarzyło się gdzieś daleko, tam, gdzie nie sięga wzrok. Gdzieś w oddali, czekały na nas dwie wyspy, bez których nurkowanie na Galapagos nie miałoby sensu – Wolf i Darwin…
c.d.n.
Dalekie południe
Tekst SYLWIA KOSMALSKA-JURIEWICZ Zdjęcia ADRIAN JURIEWICZ
Delikatne, światło przenika przez roletę i wpada prostokątnym oknem z całą swoją mocą do kajuty numer 5. Obserwuję przez zaspane, lekko uchylone powieki jak promienie porannego słońca tańczą na mojej pościeli. Wczoraj późno w nocy dotarliśmy do Portu Ghalib w Marsa Alam w południowo-wschodniej części Egiptu, skąd dzisiaj po śniadaniu wypływamy na tygodniowe safari nurkowe po Morzu Czerwonym. Wybraliśmy TRASĘ ST. JOHNS , która oferuje unikalną różnorodność, przepiękne jaskinie, zjawiskowe kaniony, bogatą w życie rafę koralową. Płyniemy na dalekie południe, które jest idealne pod względem trudności zarówno dla zaawansowanych nurków jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z nurkowaniem. Grand Sea Serpernt jest 45-metrową, nową, bardzo komfortową łodzią, która kilka miesięcy temu wypłynęła w swój dziewiczy rejs.
Słyszę odgłos gongu, który nieśmiało dobiega z górnego pokładu, a po chwili dynamiczne pukanie do drzwi kajuty. Jest to wiadomość od załogi, że pozostało pół godziny do porannego, organizacyjnego breafingu. Pobudka w takiej formie będzie nam towarzyszyć przez cały czas trwania rejsu. Biorę szybki prysznic z widokiem na morze i już po chwili jestem gotowa, aby z radością wejść w ostatni dzień starego roku. Po śniadaniu skręcamy sprzęt nurkowy, dobieramy balast i rozwieszamy pianki oraz suche skafandry na specjalnie do tego przeznaczonych wieszakach. Chwile przed godziną dwunastą cumy zostają odczepione, lekko kołysząc się na boki, Grand Sea Serpent dostojnie wypływa z portu na pełne morze. Pogoda nam sprzyja temperatura powietrza przekracza przyjemne 24°C, a wody 23°C. Delikatny wiatr z południa łagodnie marszczy taflę wody, z której na horyzoncie wyłaniają się płetwy grzbietowe delfinów. Ich pojawienie się zawsze budzi w nas dużo radości. Delfiny są jak obietnica, zapowiedź udanego rejsu.
Każde miejsce, które odwiedzasz staje się w pewnym sensie
częścią Ciebie, ważną częścią Twojej niezwykłej historii. Nie dowiesz się, jak tak naprawdę jest na safari nurkowym, dopóki nie staniesz osobiście na pokładzie
łodzi i nie wyruszysz w podróż po nieznanych wodach...
Pierwsze dwa nurkowania wykonujemy w okolicy Marsa Alam, dokładnie 17 km od brzegu SHAAB MARSA ALAM (tu robimy check dive) i SHAAB SHARM , te dwie lokalizacje tętnią morskim życiem, a piękna rafa koralowa, wyrasta prosto z piaszczystego dna. Po wskoczeniu do wody od razu podziękowałam w duchu mojej przyjaciółce, która doradziła mi, abym zabrała ze sobą suchy skafander. Zarówno podczas całego nurkowania jak i po wyjściu z wody czuję komfort termiczny. W przeciwieństwie do osób, które nurkują w 5 mm piankach i znacznie wychładzają się w wodzie.
Po wyjściu z drugiego nurkowania jadalnia na pokładzie łodzi zmieniła się nie do poznania, z sufitu zwisają kolorowe łańcuchy i pękate balony. Ku naszemu zaskoczeniu pojawiła się również choinka, wystrojona w bombki i światełka. Na ścianie zawisł duży napis zwiastujący nadejście Nowego 2022 Roku. Zabawę Sylwestrową zaczynamy wcześnie uroczystą kolacją, na której pojawiamy się punktualnie o godzinie dwudziestej ubrani w wieczorowe kreacje. Dostajemy czapeczki mikołajowe z mrugającym na czerwono, podświetlonym napisem 2022.
W znakomitym towarzystwie i szampańskich nastrojach świętujemy wspólny, niezapomniany czas na pokładzie łodzi zacumowanej na Morzu Czerwonym pod rozgwieżdżonym niebem. Nowy Rok witamy bąbelkami szampana przy akompaniamencie utworu „I ciebie też” – Podsiadło, składając sobie życzenia. Niektórzy punktualnie o godzinie dwudziestej czwartej zanurzyli się pod powierzchnię wody, aby uczcić w ten sposób nadejście Nowego Roku. Chwilę po północy kapitan zgasił wszystkie światła na łodzi. Kiedy zapanowały iście „Egipskie ciemności” niebo rozbłysło milionem gwiazd ukazując drogę mleczną i liczne gwiazdozbiory. Otrzymaliśmy piękny noworoczny prezent, kosmos ukazał nam swoje piękno w całej swojej doskonałości. Następnego dnia o świcie dopłynęliśmy do miejsca znanego jako HABILI ALI w rejonie St. Johns, po wczorajszym świętowaniu jeszcze tylko jedna osoba oprócz nas obudziła się na poranne nurkowanie. Wskakujemy do morza prosto z łodzi i powoli zanurzamy się pod powierzchnię wody, towarzyszą nam promienie wschodzącego słońca, które niczym gwiezdne miecze przecinają krystalicznie czystą wodę. Różnorodne koralowce, w tym olbrzymie pomarańczowe i różowe gorgonie, porastają opadającą w głąb morza stromą, skalną ścianę. Płyniemy na głębokości około dwudziestu pięciu metrów, a pod nami pojawiają się dwa znacznej wielkości rekiny blacktip. Zmierzamy w tą samą stronę. Wyglada na to, że wspólnie wybraliśmy się na poranne, noworoczne nurkowanie. Spoglądam w dół, patrzę na nie, lubię się im przyglądać, obserwować ich piękne, zwinne, opływowe ciała. Płyniemy wzdłuż owalnej
ściany, miliony czerwono – pomarańczowych rybek anthias otaczają nas z każdej strony, a kiedy próbujemy się do nich zbliży chowają się zwinnie w rafie, aby po chwili ponownie się z niej wyłonić. Nastroszona skrzydlica pozuje do zdjęcia na tle oranżowej gorgoni, a pstrokata murena oddaje się zabiegom higienicznym zapraszając do swojego pyska małe rybki czyścicielki. Życie pod powierzchnią wody płynie według swojego, niczym niezakłóconego rytmu, który może zaburzyć tylko człowiek, kiedy na chwilę zapomni, że jest tu tylko gościem... Tego samego dnia wykonujemy jeszcze trzy nurkowania, jedno w GOTTA KABIRA , miejscu, które słynie z jaskiń, tuneli oraz licznych prześwitów w skałach. Oraz dwa nurkowania w tym nocne w DANGER REEF , jednej z najpiękniejszych raf na naszej trasie, którą szczególnie upodobały sobie anemony.
ABU GALAWA SOGHAYR , znajduje się dwanaście kilometrów od Wadi Lahami w zachodniej części Fury Shoals. Miejsce to charakteryzuje się bardzo dobrą przejrzystością wody, znikomymi prądami oraz płytką głębokością, co czyni je bardzo atrakcyjną lokalizacją dla osób o małym doświadczeniu nurkowym. U podnóża rafy na szesnastu metrach, oparty na prawej burcie spoczywa wrak małego jachtu żaglowego, który natychmiast przykuwa naszą uwagę. Jego nazwa ani data zatonięcia nie są znane. Syntetyczną konstrukcję zaadoptowały morskie stworzenia i zadomowiły się w jej wnętrzu. Na podstawie ich wzrostu morscy badacze datują zatonięcie jachtu na około 1982 rok. Można do niego wpłynąć, ale najlepiej oglądać go z zewnątrz ponieważ w środku jest bardzo mało miejsca,
co grozi uszkodzeniem koralowców. Nie tylko wrak jest wyjątkową atrakcją tej lokalizacji, ale równie przepiękny kanion, którego ściany koralowe dzielą rafę na pół. Na piaszczystym dnie pod koralowcami nieruchomo odpoczywają płaszczki cętkowane. Kiedy się do nich zbliżam, ich ogromne oczy wpatrują się we mnie, nie podpływam zbyt blisko aby ich nie spłoszyć. Przepływamy przez kanion powoli, unosząc się, lewitując nad blokami koralowymi tak, aby w pełni nacieszyć się ich pięknem. Zostaję nieznacznie z tyłu, zawisam bez ruchu, staram się pojąć i objąć umysłem doskonałość tego miejsca, które zachwyca nie
Życie pod powierzchnią wody płynie według swojego, niczym niezakłóconego rytmu, który może zaburzyć tylko człowiek, kiedy na chwilę zapomni, że jest tu tylko gościem...
tylko swoją formą, ale również kolorami i różnorodnością życia. Promienie zachodzącego słońca, otulają rafę koralową swoją ciepłą pomarańczowo – zółtą poświatą. Czuje się tak, jakbym była w podwodnej świątyni, sanktuarium, które tworzą, woda, morskie stworzenia i światło. Zadziwiające jest to, jak szybko po naszym wynurzeniu zachodzi słońce, jak momentalnie rozpływa się w morzu, pozostawiając po sobie przez chwilę różową poświatę na niebie.
Uważności można się nauczyć, podwodny świat jest znakomitym nauczycielem, wystarczy zanurzyć się pod powierzchnię
...pewien mędrzec powiedział mi kiedyś, – „Im większego idiotę z siebie zrobisz, tym bardziej zainteresujesz swoją osobą delfiny”.
wody i pozwolić sobie na bycie obecnym tu i teraz w tej jednej chwili, w której tak wiele się wydarza. Znikamy pod wodą w miejscu o nazwie ST. JOHANS CAVE . Wskakujmy do morza z łodzi, temperatura wody wynosi 24°C, to już drugie nurkowanie, które wykonujemy tego dnia. Zaraz po zanurzeniu dopływamy do rafy w kształcie stożków. Ze względu na silny prąd przez chwilę płyniemy tuż nad dnem wzdłuż pięknych formacji rafowych, aby po chwili wznieść się wyżej gdzie znajduje się szerokie wejście do jednej z dwóch kawernowych jaskiń. Otwór jest szeroki, ale i tak wpływamy do środka pojedynczo. Przejrzystość wody jest znakomita, ściany jaskini porastają zarówno miękkie jak i twarde korale, w których ukryły się małe ławice ryb. Para żółto czarnych chetonikowatyh rybek uważnie się nam przygląda, obserwujemy się przez chwilę. Niektóre stworzenia, jak crocodailfish czy płaszczka, odpoczywają na piasku w bezruchu. Przez pęknięcia i dziury w skałach do wnętrza jaskini przenika jasne światło, wypełnia ją świetlistymi smugami, widok jest wręcz zjawiskowy. Nie używamy latarek, jest bardzo jasno, płyniemy powoli, aby nie zmącić piaszczystego dna. Przepłynięcie całej trasy w podwodnym systemie jaskiń i tuneli zajmuje nam około 30 minut. Po ich opuszczeniu pozostajemy jeszcze pod wodą, nurkujemy nad rafą koralową, gdzie w pośpiechu duża murena szuka schronienia w skalnej szczelinie, a duży napoleon przepływa tuż obok.
Po obiedzie wsiadamy na zodiaka i płyniemy do miejsca znanego jako SATAYA, które nazywane jest również domem delfinów. Snorkeling z nimi to wyjątkowe doświadczenie pełne interakcji i dobrej zabawy. Zawsze myślałam, że jak zachowam
spokój praktycznie przestane się ruszać i oddychać to stanę się dla delfinów niewidzialna i dłużej będę mogła cieszyć się ich towarzystwem. Nic bardziej mylnego, pewien mędrzec powiedział mi kiedyś, – „Im większego idiotę z siebie zrobisz, tym bardziej zainteresujesz swoją osobą delfiny”. Miał racje, delfiny uwielbiają się wygłupiać, bawić się i są bardzo ciekawe ludzi, w piękny sposób potrafią czerpać radość z życia. To właśnie tej radości powinniśmy się od nich uczyć...
Zawsze z ogromną radością wracam do miejsca ABU DABAB, które jest ostatnim w jakim nurkujemy podczas naszego safari. Czuję się tak, jakbym płynęła nad ogromnym, podwodnym, zielonym pastwiskiem, na którym pasą się żółwie. Z jednej strony z piaszczystego dna wyrasta trawa morska, a z drugiej przepiękne formacje skalne porośnięte rafą koralową, którą zamieszkują niezliczone gatunki morskich stworzeń. To tu najczęściej można spotkać spanikowaną remorę, która w pospiechu szuka swojego żywiciela i transportu na gapę. Podnawka, bo tak też jest nazywana, to wyjątkowe stworzenie, które charakteryzuje się opływowym kształtem ciała i nietypowym wyglądem głowy, która jest nieznacznie spłaszczona na czubku. Pomiędzy jej głową, a grzbietem znajduje się charakterystyczna owalna przyssawka, która swym kształtem przypomina podeszwę buta. Za jej pomocą remora przyczepia się do dużych zwierząt takich, jak żółwie, rekiny czy manty. Żywi się resztkami, które pozostawiają. Jej obecność świadczy, że gdzieś w pobliżu znajduje się jakiś duży osobnik, którego na chwilę zgubiła. Podobnie jak remora my również nurkujemy w poszukiwaniu żółwi, a jak będziemy mieli ogromne szczęście to spotkamy również dugonia, zwanego krową morską, którego mieliśmy okazje zobaczyć miesiąc temu w tej lokalizacji... Podczas naszego safari nurkowego wykonaliśmy osiemnaście nurkowań w najpiękniejszych miejscach, które oferuje dalekie południe. Lokalizacje jakie znalazły się na naszej trasie to, Shaab Marsa Alam, Shaab Sharm, Habili Ali, Gota Kebira, DangerbReef, Gota Soraya, Umm Aruk, Claudia, St. Johns Caves, Sataya Sud, Abu Galawa, Elphistone, Abu Dabab 3. Każde z tych miejsc opowiada swoją niezwykłą, odrębną opowieść, którą można poznać tylko w jeden sposób wyruszając osobiście na dalekie południe.
Pozdrawiam najcieplej na świecie Sylwia
Czy warto nurkować
w Morzu Karaibskim?
Tekst i zdjęcia KRZYSZTOF G. BRUDKOWSKI
Spragnieni słońca i ciepła szukaliśmy podczas polskiej styczniowej zimy ciekawej destynacji dla wypoczynku połączonego z nurkowaniem. Chcieliśmy odwiedzić inne miejsce niż tradycyjny cel wyjazdów nurkowych, jakim stał się dla nas ostatnio Egipt. Początkowo wybór padł na Zanzibar, ale ostatecznie, ze względu na stosunek ceny całej wycieczki do długości planowanego pobytu, wybraliśmy Dominikanę, leżącą we wschodniej części wyspy Haiti. Przyjęliśmy tylko założenie, że nurkowanie ma być dodatkiem do wypoczynku, a nie celem głównym wyjazdu.
Dominikana z naszej perspektywy wydawała się rajem z gwarantowaną pogodą, pięknymi plażami z drobnym jasnym piaskiem i oszałamiająco niebieską, a także ciepłą, wodą
Oceanu Atlantyckiego z jednej, a Morza Karaibskiego z drugiej strony wyspy. Cała rodzina była zachwycona znalezionymi w Internecie zdjęciami bajecznych widoków nabrzeżnych zielonych lasów i długich plaż. Tylko czy warto nurkować na Dominikanie?
Z dostępnych informacji wynikało, że życie pod wodą nie jest tak obfite w Morzu Karaibskim, jak w Morzu Czerwonym, ale z drugiej strony filmy z nurkowań, jakie można znaleźć na popularnym serwisie streamingowym pokazywały, że będziemy mieli co oglądać.
Na jednej z grup na Facebooku znalazłem ofertę Polaka mieszkającego od lat w Dominikanie, dotyczącą organizacji nurkowania. Leszek zaproponował, aby zatrzymać się w hotelu wg własnego wyboru w rejonie Bayahibe/Punta Cana, co ułatwi transfer do centrum nurkowego. Zanim wylecieliśmy na Karaiby, mieliśmy już ustalone mniej więcej gdzie będziemy nurkować. W planie były rafy w okolicach wyspy Catalina wraz z możliwością plażowania na wyspie oraz wraki St. George i Atlantic Princess. Ustaliliśmy ceny za 3 dni nurkowe obejmujące cały niezbędny sprzęt, co było wygodne, biorąc pod uwagę ograniczenia wagi bagażu.
Zatrzymaliśmy się w jednym z resortów położonym od strony Oceanu Atlantyckiego w rejonie hoteli Punta Cana.
Dominikana, po przylocie, zachwyciła nas nie tylko piękną słoneczną pogodą i bogatą roślinnością, ale także otwartym usposobieniem, kochających muzykę, mieszkańców.
Dominikana, po przylocie, zachwyciła nas nie tylko piękną słoneczną pogodą i bogatą roślinnością, ale także otwartym usposobieniem, kochających muzykę, mieszkańców. Wypoczynek zapowiadał się rewelacyjnie, a wisienką na torcie miało być nurkowanie.
Dominikana oferuje wiele możliwości spędzenia ciekawie wolnego czasu, nie musi to być tylko plażowanie na dzikich, ale często tylko tak opisanych w folderach reklamowych, plażach, czy rozsławionych z faktu nakręcenia reklamy pewnego znanego rumu. Możemy potwierdzić, że warto odwiedzić półwysep Samana, uważany za najbardziej dziewiczą cześć kraju. W trakcie takiej wycieczki można zakosztować wielu atrakcji. Można odwiedzić las deszczowy, podziwiać linię brzegową, zobaczyć wynurzające się z toni zatoki Samana humbaki, aby „polować” na najlepsze ujęcie wyrzucanego przez nie słupa wody, czy też plażować na tzw. plaży Backardi, popijając zimne mleczko kokosowe albo coś mocniejszego przez papierową słomkę. Po kilku dniach błogiego odpoczynku przyszła pora na nurkowanie. Leszek zabrał nas spod samej bramy naszego resortu do centrum nurkowego ScubaFun w Bayahibe, dawnej wioski rybackiej, skąd mieliśmy wyruszyć motorowym katamaranem na pierwsze tego dnia nurkowanie w Morzu Karaibskim. Szyb-
ko wybraliśmy właściwe rozmiary krótkich pianek, płetw i jacketów, zaś reszta sprzętu miała czekać na nas już na pokładzie. Większość łodzi startuje z małej zatoczki, do której z pobliskiej bazy idzie się pieszo. Wejścia do zatoki „strzeże” działo zdjęte z okrętu Cara Merchant przechwyconego w lagunie wyspy Isla Catalina przez pirata Williama „kapitana” Kidda, uważanego za jednego z najokrutniejszych i najkrwawszych piratów XVII w. W pobliżu Bayahibe znajduje się ponad 10 dostępnych oficjalnie miejsc nurkowych, do których można dotrzeć łodzią w ciągu 20–30 minut. Kolejne są bardziej oddalone, jak Shark Point i wymagają wniesienia dodatkowej opłaty paliwowej i zebrania się grupy ochotników. Swoją przygodę z nurkowaniem rozpoczęliśmy tego dnia od miejsca o nazwie ściana (ang. the wall, hiszp. pared Catalina) w pobliżu Isla Catalina, które obok akwarium (ang. the aquarium, hiszp. acuario) jest uważane za jedno z najlepszych miejsc do nurkowania w tym rejonie, a może i na Dominikanie.
Mieliśmy szczęście odwiedzić to miejsce, gdy niebo nie było zasłonięte przez chmury (przejściowe zachmurzenia były codziennością w czasie naszego pobytu), a woda nie była zmącona przez prądy, przez co rafa ukazała się w najintensywniejszych kolorach i pod wodą panowała całkiem niezła
widoczność. Mamy tu dostęp do niesamowitej rafy pokrytej imponującej różnorodności koralowcami o wielu kolorach, kształtach i rozmiarach oraz zamieszkałej przez różnorodne organizmy morskie. Takich lejkowatych i rurkowatych kształtów masywnych gąbek oraz kolorów organizmów morskich, od żółtego po fioletowy, nie obserwowaliśmy w Morzu Czerwonym. Spotkaliśmy ryby z rodziny rozdymkowatych i Aulostomidae (Caribbean Trumpetfish, hiszp. Corneta), ławice ryb luszczowatych i przepięknego kraba. Notatkę w logbooku można było więc zakończyć wpisem „extra nurkowanie”. Drugim nurkowaniem tego dnia było jeszcze niezbyt głębokie nurkowanie w miejscu zwanym „akwarium”. Również tym razem było to bardzo udane nurkowanie wśród kolorowych raf, w wodzie o fantastycznej widoczności do głębokości nieprzekraczającej 13 m. Po wyjściu z wody nasze wrażenia były identyczne, jak po pierwszym zejściu. Ogrom życia, różnorodność i paleta barw powodowały, że byliśmy w fantastycznych humorach. Podsumowując nurkowania, zgodnie stwierdziliśmy, że pomimo temperatury w wodzie sięgającej (nawet na głębokości 25 m) 27°C nie czuliśmy się komfortowo, nurkując w piankach z krótkim rękawem.
Dzień miał się skończyć plażowaniem na samej wyspie Catalina, reklamowanej jako miejsce słynące z pięknych plaż, pełnych olśniewająco białego, drobnego piasku i palm. Nienurkująca część rodziny udała się tam zodiakiem już na samym początku. Niestety wycieczka reklamowana jako możliwość połączenia relaksu, plażowania w formie all inclusive i snorkeling’u na fantastycznej rafie koralowej okazała się częściowym nieporozumieniem. Ilość ludzi przypływających różnymi łodziami z Bayahibe i La Romana, stłoczona na wąskim brzegu wyspy, odbiera temu miejscu jakąkolwiek magię i możliwość relaksu, a snorkeling na pobliskich wodach nie dostarczył wrażeń zbliżonych choćby do tych znanych nam z Egiptu.
Kolejnego dnia nurkowego zamieniliśmy pianki z krótkim na długi rękaw (mój partner włożył nawet dwie). Niestety zabieg ten, jak się miało później okazać, nie zapobiegł rozwinięciu się drobnej infekcji, która musiała zostać spowodowana wychłodzeniem organizmu w dniu poprzednim i przewianiem na łodzi w trakcie powrotu z nurkowania. Bez wpływu na kondycję zdrowotną nie pozostał także deszcz, który spotkał nas w drodze powrotnej do Bayahibe. Planując nurkowanie na Dominikanie należy się więc liczyć z okresowym zachmurzeniem i przelotnymi, krótkotrwałymi opadami, nawet jeśli mają się one odbywać w porze suchej, jaka panuje na początku roku kalendarzowego. Dwa kolejne nurkowania miały się odbyć na położonych bliżej Bayahibe rafach. Wskoczyliśmy do wody w miejscu zwanym Coco Reef i nie mogliśmy uwierzyć, że to rafa w Morzu Kara-
ibskim. Niestety trafiliśmy na tak mętną wodę i zachmurzony dzień, że nic nie miało dla nas uroku. Nurkowanie „uratowała” przepiękna ośmiornica, która wdzięczyła się do nas, rozpościerając swoje ciało niczym parasolka i dając się podziwiać przez długą chwilę, zanim uciekła w szaroburych zakamarkach korali. Po wyjściu z wody zdecydowaliśmy, że nurkowanie w takich warunkach nie ma sensu. Na szczęście miejsce nurkowe można zmienić, towarzyszący nam cały czas Leszek zaproponował nurkowanie na płytko położonym wraku Atlantic Princess, który jest dostępny nawet dla początkujących nurków.
Nurkowanie na tym wraku nie należy to trudnych. Sam wrak oferuje możliwość oglądania kolorowego życia na płytkich głębokościach. Zatopiony celowo w 2008 r. zdążył już obrosnąć miękkimi i twardymi koralami pokrywającymi elementy łodzi i stać się domem dla ławic ryb z rodziny lucjanowatych, grouperów i wszelkiej podwodnej drobnicy kochającej zakamarki. Dobrze doświetlony stanowi też fantastyczny obiekt dla podwodnych fotografów. Przy odrobinie szczęścia można tu spotkać rekiny rafowe, co niestety nie było nam dane.
Z uwagi na nieżyt nosa mojego partnera musieliśmy zrobić sobie kilkudniową przerwę od nurkowania, którą spędziliśmy
(...) wraki mogą wręcz oszołomić swoim wtopieniem się w część ekosystemu, dając dobry przykład jak natura potrafi zagospodarować to, co jej zostawiliśmy w tym celu.
na wypoczynku w resorcie, spacerach wzdłuż długo ciągnącej się plaży oraz zwiedzaniu pobliskiej części wyspy-wspomniany półwysep Saona. Przełożenie nurkowań nie stanowiło problemu dla naszego opiekuna.
Ostatniego dnia nurkowego zdecydowaliśmy się odwiedzić jeszcze raz wrak Atlantic Princess, ale nurkowanie rozpocząć od wraku Saint Gorge, wymagającego głębszego zejścia w okolice 40 metrów. Polecano nam nurkowanie na tym wraku jako jedno z najlepszych miejsc nurkowych w okolicy. Saint George, podobnie jak Atlantic Princess, także został celowo zatopiony, tylko wcześniej, bo już w 1999 r., na potrzeby uczynienia z tego atrakcji i siedliska dla życia morskiego w pobliżu Bayahibe. Jest to imponujący wrak mierzący 240 metrów, leżący na 44 me-
trach i szczytem sięgającym okolic 15 metrów. Wrak stał się domem dla wielu organizmów, które można łatwo zaobserwować. Zamieszkuje go okazały krab i pewnie nie jest jedynym jakiego zauważyliśmy. Często można spotkać w jego pobliżu barakudy, w zakamarkach chowają się krewetki, a obrastają go gąbki i koralowce. W wielu miejscach nie widać już prawie oryginalnego metalu.
Wrak można łatwo penetrować, wpływać do środka i wydostać się na zewnątrz przez liczne otwory. W otwartych częściach wraku panowała dobra widoczność, ale w zakamarkach unoszące się drobiny nie pozwalały łatwo przebijać się światłu ciągłemu, jakiego używaliśmy do nagrywania i fotografowania. Z uwagi na głębokość uważne pilnowanie zapasu czynnika oddechowego i czasu bezdekompresyjnego podczas nurkowania jest niezbędne. Jedno nurkowanie na tym wraku, to stanowczo za mało, aby go móc dobrze obejrzeć. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na więcej.
Dominikana jest doskonałym miejscem, aby poszukać słońca i ciepłej wody, mieszanki kultur, naturalnego jeszcze piękna, a przy tym doświadczyć nowych nurkowych wrażeń. Trzeba mieć przy tym trochę szczęścia, aby docenić odmienność życia morskiego na karaibskich rafach, ale wraki mogą wręcz oszołomić swoim wtopieniem się w część ekosystemu, dając dobry przykład jak natura potrafi zagospodarować to, co jej zostawiliśmy w tym celu. Niezaprzeczalną wartością dodaną dla nurków będą cudowne krajobrazy, które zachowane na zdjęciach pozwolą wspomnieniom przetrwać do kolejnego wyjazdu.
Najprawdopodobniej każdy, kto zanurkował w wodach Egiptu, jakiegoś żółwia napotkał. Jest szansa, że było to spotkanie długie, a samo zwierze było śmiałe i chętne do interakcji. Zwięrzęta te często żyją na rafach lub żerują wśród traw. Wydawać by się mogło, że populacje żółwi w Egipcie mają się dobrze, jednak nie jest to do końca prawdą…
STATUS
Na całym świecie naukowcy rozpoznają obecnie siedem żyjących gatunków żółwi morskich. Pięć z nich można znaleźć w Morzu Czerwonym. Najczęściej spotykanymi są: żółw zielony (Chelonia mydas) oraz żółw szylkretowy (Eretmochelys imbricate) Natomiast rzadziej widywanymi osobnikami są: żółw skórzasty
(Dermochelys coriacea), żółw karetta (Caretta caretta) oraz żółw oliwkowy (Lepidochelys olivacea). Pierwszy wymieniony gatunek ma status zagrożonego wyginięciem z tendencją do malejącej populacji. Drugi wymieniony gatunek jest krytycznie zagrożony – oba zaś wpisane są na listen IUCN (The International Union for Conservation of Nature – https://www.iucnredlist.org).
Fotoidentyfikacja pozostaje główną metodą pozyskiwania danych o zagrożonych gatunkach. Pozwala ona zidentyfikować każdego żółwia z osobna, poprzez fotografię i charakterystykę jego części ciała. Identyfikując każdego osobnika, możemy poznać jego wzorce przemieszczania się i przede wszystkim, czy mają tendencję do powrotu na ten sam obszar. Wiedząc, dokąd się udają, dowiadujemy się, gdzie chronić te globalnie zagrożone gatunki.
ZIELONY
Nazwa żółw zielony nie pochodzi od koloru karapaksu, który zwykle jest brązowy lub oliwkowy, w zależności od siedliska, ale od zielonkawego koloru skóry. Ważące do 300 kilogramów, zielone żółwie, należą do największych żółwi morskich na świecie. Ich proporcjonalnie mała głowa (której nie mogą schować!) wystaje z pancerza w kształcie serca, który mierzy do 150 centymetrów. Samce są nieco większe niż samice i mają dłuższy ogon. Oba mają płetwy przypominające wiosła, dzięki czemu
są potężnymi pływakami. Dorosłe zielone żółwie są jedynymi roślinożernymi żółwiami morskimi. Jako młode żółwie są mięsożerne, żywią się ślimakami i ctenoforami. Jako dorołe jedzą wodorosty i trawy morskie. Znane miejsce nurkowe w Egipcie –Abu Dabbab – jest domem dla wielu żółwi zielonych. Przebywają one tam, aby żerować na rozległej trawie morskiej i odpocząć w zatoce. Często, podczas jednego nurkowania w Abu Dabbab można spotkać około 10 dużych żółwi zielonych.
SZYLKRETOWY
Żółw szylkretowy (nazywany w języku angielskim hawksbill turtle – żółw jastrząb) ma piękny pancerz, który spowodował, że polowano na tego żółwia prawie do wyginięcia. Hawksbill był ceniony za swoją muszlę, która była używana w grzebieniach, szczotkach, wachlarzach, meblach. Obecnie żółw szylkretowy jest wymieniony wśród zwierząt krytycznie zagrożonych wyginięciem, co oznacza, że handel w celach komercyjnych jest zakazany. Zwierzęta te zostały nazwane ze względu na kształt ich dzioba, który wygląda podobnie do dzioba raptora.
Ciekawe informacje, badania oraz zdjęcia związane z ochroną żółwi morskich w Egipcie znajdziecie na poniższych stronach: https://www.medasset.org/support/ https://www.hepca.org/projects/project/115
Killer whales
ZABÓJCY, OFIARY, MOTYWY I TAJEMNICE
NCzy orki to naprawdę wieloryby – zabójcy? Kto jest winny, a kto jest ofiarą? Czy orki są groźne dla ludzi? Te pytania co pewien czas wracają w mediach, ale też w głowach turystów i nurków, spotykających orki w różnych miejscach na świecie.
a początku warto rozprawić się z mylącym anglojęzycznym określeniem killer whale – wieloryb zabójca. Orki nie są wielorybami. To największe żyjące delfiny. Zresztą słowo „wieloryb” nie jest naukowym terminem, a nawiązuje jedynie do rozmiarów zwierzęcia.
Orki to jedne z najpotężniejszych morskich drapieżników, które zabijają różne gatunki zwierząt, aby przeżyć, a ich dieta różni się w zależności od populacji na całym świecie. Skąd wzięło się jednak słowo „zabójca”? Jeszcze około 60 lat temu orki były powszechnie postrzegane przez ludzi (poza rdzennymi
mieszkańcami Ameryki Północnej) jako ucieleśnienie zła, gotowe niszczyć łodzie i pożerać marynarzy przy każdej okazji. W 1973 r. podręczniki nurkowania marynarki wojennej USA opisywały orkę jako „niezwykle okrutne zwierzę”, ostrzegając, że „atakuje ludzi przy każdej nadarzającej się okazji” (choć nie było absolutnie żadnych dowodów na poparcie tego stwierdzenia).
Orki były za to przez tysiąclecia ważną częścią przybrzeżnych rdzennych kultur. Na północno-zachodnim Pacyfiku rdzenni mieszkańcy zawsze odnosili się do orek z podziwem i szacunkiem, dlatego też ssaki te zajmują ważne
Tekst i zdjęcia JAKUB BANASIAK
Orka w niewoli
miejsce w ich sztuce, mitologii i życiu społecznym.
Na przykład, lud Haida z wysp Haida Gwaii na północnym wybrzeżu Kolumbii Brytyjskiej czcił orkę, czyli Ska'na, jako najpotężniejszego mieszkańca podwodnego świata. Wśród Kwakwaka'wakw na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy Vancouver orka, czyli Max'inux, była jednym z pierwszych przodków, mitycznych istot, od których wywodziła się każda grupa rodzinna. Orkę traktowano jako najwyższego władcę świata pod powierzchnią oceanu. Wiele przybrzeżnych Pierwszych Narodów uważa, że orki mogą ucieleśniać dusze zmarłych wodzów.
Na całym świecie orki występują w wielu różnych siedliskach, zarówno na otwartym oceanie, jak i na wodach przybrzeżnych. Mają najbardziej zróżnicowaną dietę ze wszystkich waleni. Różne populacje zwykle specjalizują się w zdobywaniu charakterystycznego dla nich pokarmu. Często stosują skoordynowaną strategię polowania, pracując jako zespół niczym wataha wilków. Zresztą nazywane są niekiedy „wilkami oceanu”.
Chociaż dieta orek zależy w pewnym stopniu od tego, co jest dostępne w miejscu ich życia, jest ona przede wszystkim zdeterminowana przez kulturę (tj. wyuczoną taktykę polowania) danego ekotypu. Na przykład jeden ekotyp orek w północno-zachodnim Pacyfiku Stanów Zjednoczonych (zwany Residents) żywi się wyłącznie rybami, głównie łososiem, a inny ekotyp na tym samym obszarze (Transients lub Bigg's killer whales) żywi się głównie ssakami morskimi i kałamarnicami.
Orki stosują bardzo różnorodne i złożone metody polowania. Co więcej, dostosowują swoje techniki do rodzaju ofiary. Są niezwykle kreatywne, uczą się, doskonalą techniki polowań i przekazują je z pokolenia na pokolenie.
O populacji norweskich orek, polujących na śledzie i używających strategii „carousel fishing” oraz „lobtailing”,
mogliśmy przeczytać w PERFECT DIVER nr 19, we wspaniałej relacji Klaudyny Brzostowskiej pt. „Ławice śledzi, matriarchat orek i humbaki”.
Z kolei orki zamieszkujące wody u wybrzeży Ameryki Południowej bardzo chętnie polują na uchatkowate, zwłaszcza na niedoświadczone młode przebywające na plaży lub bawiące się na mieliźnie. Żeby schwytać młodego lwa morskiego, orka rozpędza się i z impetem, niejako poślizgiem na fali, wypływa na plażę. Ważne, by jak najprędzej złapać ofiarę i szybko wycofać się na głębsza wodę. Gdyby osiadła na plaży, skończyłoby się to dla niej śmiercią. Niektóre orki wypracowały technikę zabijania rekinów i radzą sobie bez większych problemów z tak groźnymi gatunkami jak ostronos atlantycki, żarłacz błękitny, żarłacz tygrysi czy nawet żarłacz biały. Podczas ataku na rekina orka stara się najpierw wypchnąć przeciwnika w kierunku powierzchni, następnie uderza ofiarę potężną płetwą ogonową, skutecznie ją ogłuszając. Obserwacje z ostatnich lat pokazują, że orki są prawdopodobnie świadome tego, że można
wprowadzić rekina w toniczny bezruch odwracając go brzuchem do góry. Potrafią w ten sposób unieszkodliwić nawet wielkiego żarłacza białego.
Zgoła odmienny sposób stosują wobec dużych waleni, takich jak płetwale karłowate, młode wale szare czy humbaki. Ponieważ ssaki te muszą oddychać powietrzem, orki starają się je po prostu utopić, rzucając się na nie od góry i nie pozwalając wycieńczonemu gonitwą wielorybowi wypłynąć dla zaczerpnięcia oddechu. Najczęściej orki zjadają jedynie język i dolną szczękę upolowanego wala. Szczególnie interesujące są polowania orek na foki na terenach antarktycznych. Najpierw jedna z orek wystawia głowę wysoko ponad wodę (tzw. spy hopping), aby wypatrzeć fokę na krze. Następnie grupa kilku orek rozpoczyna skoordynowane manewry: dwie lub trzy starają się wytworzyć silną falę z jednej strony kry, tak, by spłukać leżącą fokę do morza, a z drugiej strony lodowej tafli pozostałe osobniki czekają już, żeby ją pochwycić. Jeśli ta strategia się nie sprawdza, orki napierają ciałami na krę, aby foka zsunęła się do wody pod własnym ciężarem.
Orki w okolicach Skjervøy
Zarówno takie polowania jak i momenty, gdy samice uczą sztuki łowieckiej swoje młode, co chwila chwytając i wypuszczając np. małego wala, albo podrzucając w powietrze szczenię lwa morskiego, wyglądają niezwykle dramatycznie. Nic dziwnego, że określenie killer whale wciąż jest w użyciu.
CZY CI WYRAFINOWANI DRAPIEŻCY
ATAKUJĄ TEŻ LUDZI?
Do tej pory było bardzo niewiele przypadków ataków dziko żyjących orek na ludzi. Większość biologów morskich uważa, że te odnotowane incydenty wynikały z tego, iż orki początkowo błędnie identyfikowały człowieka jako ofiarę. W takich przypadkach orka, gdy zda sobie sprawę ze swojej pomyłki, błyskawicznie przerywa atak.
Jednym z najbardziej dramatycznych przykładów tego zachowania był incydent w czasie wyprawy Terra Nova z 1910 roku. Podczas gdy ekspedycja przemierzała pak kry lodowej, grupa orek próbowała przewrócić spękane tafle lodu i wrzucić do wody ludzi i psy. Jednak większość biologów morskich uważa, że przyczyną ataku było pomylenie szczekania psów z odgłosami fok i nie był to de facto atak na ludzi.
W zasadzie istnieje obecnie tylko jeden przypadek potwierdzonego ataku dzikiej orki na człowieka. Atak ten miał miejsce w 1972 r. i dotyczył surfera Hansa Kretschmera. Pływając na desce w okolicach Point Sur Kretschmer spotkał w wodzie foki. Za chwilę poczuł jak coś niezwykle silnie chwyciło go za udo. Jakiś wielki drapieżnik złapał go zębami za nogę, po czym za moment wypuścił. Kolejny atak nie nastąpił i pływak zdołał bezpiecznie dopłynąć do brzegu. Ugryzienie było głębokie, ale czyste. Wprawdzie wymagało ponad 100 szwów i mogło łatwo doprowadzić do śmierci, jednak całą sytuacja wyglądała bardziej na pomyłkę orki niż na przemyślany atak na człowieka. W ostatnich latach media donosiły o kolejnych domniemanych atakach
orek na ludzi, ale wnikliwa analiza poszczególnych przypadków każe przyjąć raczej odmienną interpretację zdarzeń. We wrześniu 2017 r. orki pojawiły się podczas półfinału zawodów surfingowych Lofoten Masters w północnej Norwegii, na plaży Unstad. Większość stada pływało w pewnej odległości od ludzi. Nagle jeden osobnik skręcił w stronę surfera, zbliżając się do niego na odległość pół metra, zanim szybko zmienił kurs. Badacze z Norwegian Orca Survey (NOS), obserwujący lokalną populację orek od ponad 20 lat, uważają, że orki szukały w tym miejscu fok. Drapieżniki te używają echolokacji, aby lepiej zbadać swoje siedlisko i zdobycz. Wg zespołu NOS jest bardzo prawdopodobne, że szarżująca orka w ostatniej sekundzie zorientowała się, że surfer nie jest foką, więc skręciła ostro i po prostu się oddaliła. Podobnego zdania jest słynna badaczka waleni – dr Naomi Rose, podkreślając, że każdy drapieżnik może zostać zdezorientowany przez bodźce naśladujące ofiarę, ale orki, dzięki swoim zdolnościom, potrafią bardzo szybko zorientować się w sytuacji i zmienić swój zamiar. Nie są bezmyślnymi zabójcami. W 2020 r. u wybrzeży Portugalii, Hiszpanii i w Cieśninie Gibraltarskiej doszło do jeszcze bardziej zaskakujących interakcji między orkami i ludźmi. W miesiącach letnich marynarze i żeglarze z wielu małych jednostek donosili o konfrontacji orek z ich łodziami. Orki podpływały bardzo blisko, uderzały w kadłub, pchały łodzie, obracały nimi, blokowały i gryzły ster. W niektórych przypadkach uszkodzenia były znaczne, a łodzie nie tylko
...każdy drapieżnik może zostać zdezorientowany przez bodźce naśladujące ofiarę, ale orki, dzięki swoim zdolnościom, potrafią bardzo szybko zorientować się w sytuacji i zmienić swój zamiar. Nie są bezmyślnymi zabójcami.
straciły części sterów, ale i zdolność manewrowania. Przynajmniej jeden członek załogi został ranny w wyniku wstrząsów i nagłych ruchów łodzi. Nie były to spotkania przypadkowe. Podczas jednego incydentu w pobliżu A Coruña, miasta portowego w północno-zachodniej Hiszpanii, jacht został uderzony przez orkę około 15 razy. Uszkodzoną łódź trzeba było odholować do portu. W pobliżu przylądka Trafalgar dziewięć orek ponoć przez ponad godzinę uderzało w łódź i zmusiło załogę do wyłączenia silnika. W większości przypadków te wielkie delfiny interesowały się przede wszystkim sterem, nadgryzając go i niszcząc. Już wcześniej orki często podpływały do żaglówek, ale był to zwykły objaw ciekawości i delfiny nie ocierały się o łodzie. Obecne zachowania zaskoczyły wszystkich i stały się obiektem wnikliwych badań. Jesienią ubiegłego roku niektórzy naukowcy doszli do wniosku, że za opisane incydenty odpowiedzialne są tylko trzy młode osobniki. Nazywali je Czarna Gladis, Szara Gladis oraz Biała Gladis. Dlaczego jednak to robiły?
Jörn Selling, biolog morski jednego z operatorów whale watching z Tarify, sugeruje, że zachowanie to może być konsekwencją pierwszego lockdownu w trakcie pandemii koronawirusa. Od marca 2020 r., w regionie nie było w ogóle jachtów przez prawie trzy miesiące, a potem pojawiły się z powrotem i ich powrót mógł być stresujący dla orek, zwłaszcza że zbiegło się to z sezonem polowania na tuńczyki, które migrują wtedy w tym rejonie.
Innym wyjaśnieniem może być konflikt orek z rybakami. Delfiny te od dziesięcioleci podkradają rybakom tuńczyki, odgryzają wielkie kawały tych cennych ryb, a czasami kradną całe sztuki i uczą tego swoje młode. Istnieje wiele przesłanek wskazujących na to, że rybacy w agresywny sposób próbują bronić się przed orkami. Dokumentacja foto-video orek z tego rejonu zdradza wiele ran na ich ciele, w tym rany kłute, któ-
re musiały być zdane czymś w rodzaju włóczni, bosaka lub harpuna. Być może owe rzekome ataki na żaglówki były reakcją na to, co rybacy zrobili wcześniej tym orkom.
Ruch łodzi i statków w Cieśninie Gibraltarskiej od dawna jest problemem dla morskich zwierząt. Oprócz kontenerowców i promów, nawet statki wycieczkowe i łodzie whale watching nie zawsze utrzymują wymagany minimalny dystans 60 metrów od zwierząt. Wielokrotnie dochodziło do kolizji zwierząt z różnymi jednostkami, do poranienia śrubą, a dla wielu marynarzy i właścicieli łodzi spotkanie z waleniami wcale nie jest tu pożądaną przygodą. Na granicy Europy i Afryki kwitnie handel narkotykami i migrantami. Łodzie przemytników nie stosują się oczywiście do żadnych zaleceń związanych z dobrostanem waleni, nie zwalniają i nie omijają stad
delfinów. W kwietniu 2020 r. w Ceucie na plaży znaleziono dziewięć martwych mniejszych delfinów z odciętymi płetwami i postrzelonymi ciałami.
Po ludzku można by rzec, że orki mają wiele powodów do okazania niezadowolenia z nadmiernego ruchu i liczby jednostek pływających, zwłaszcza w sezonie ich polowań na tuńczyki. Zanieczyszczenie środowiska, hałas zakłócający komunikację w grupie rodzinnej, presja fizyczna, przypadki agresji załóg wobec morskich zwierząt są silnymi stresorami. Naukowcy nie sądzą jednak, aby orki chciały skrzywdzić ludzi znajdujących się na pokładzie statków lub zaatakować łodzie z zemsty. W ocenie niektórych badaczy zachowanie orek jest raczej związane z zabawą. Biolog Renaud de Stephanis twierdzi, że takie incydenty wcale nie przypominają agresywnych zachowań obserwowanych
często w trakcie polowań orek. Planując atak walenie te zawsze podkradają się wtedy do zdobyczy i są bardzo napastliwe. Ich zachowanie podczas polowania jest inne niż zachowania w stosunku do łodzi, które rzekomo atakują. Dlatego Renaud de Stephanis uważa, że te orki po prostu się bawią. W świecie zwierząt zabawa oznacza nie tyle rozrywkę, co eksplorację, eksperymentowanie, naukę przez doświadczenie. Jest przejawem ciekawości i elementem uczenia się nowych zachowań.
Raport zespołu GT Orca Atlantica wskazuje na to, że tym, co najbardziej przyciąga i interesuje orki jest ster łodzi. Zatrzymanie łodzi, zatrzymanie silnika i puszczenie steru powoduje spadek ich zainteresowania i w większości przypadków przerywają interakcję. Tylko 50% łodzi, z którymi wchodziły w interakcję, doznało jakichkolwiek uszkodzeń. Trud-
Morskie szlaki handlowe i szlaki waleni często przecinają się i mogą prowadzić do kolizji
no jest więc mówić o agresji i intencjonalnym ataku.
Są jednak miejsca, gdzie orki atakują, ranią i zabijają ludzi. Dzieje się tak w oceanariach, delfinariach – tam, gdzie te wielkie delfiny trzymane są w niewoli. Czołowi naukowcy zajmujący się orkami zgadzają się, że niewola jest niszczycielska dla tych ssaków morskich, które w naturze nawiązują ze sobą bliskie relacje, podróżują ponad 100 km dziennie i pracują w stadach, aby polować i znaleźć pożywienie odpowiednie dla siebie. Wiele orek zostało schwytanych i zmuszonych do występów w niewoli, do życia w zupełnie nienaturalnych warunkach. Te warunki powodują u nich stres, niepokój i depresję, której nie obserwuje się u dzikich orek.
W niewoli miało miejsce ponad 150 dobrze udokumentowanych niebezpiecznych zachowań orek wobec ludzi, w tym 4 wypadki śmiertelne. Co może być ich źródłem? Sięgnijmy do historii.
18 listopada 1961 pierwsza orka została schwytana w Newport Harbor w Kalifornii. Została umieszczona w owalnym zbiorniku o wymiarach 30x15x6 m. Natychmiast zaczęła wpadać na ściany i niespokojnie pływać w swoim nowym, nienaturalnym środowisku. Niecałe dwa dni po jej schwytaniu została znaleziona martwa w swoim sztucznym basenie. Wielu biologów uważa, że jej śmierć była samobójstwem. Po rozpędzeniu się uderzała swoim ciałem o ściany, aż padła w wyniku obrażeń. Takie akty samookaleczenia nie są naturalnym zachowaniem orek, jednak w niewoli są dość częste. Wiele orek w niewoli zadaje sobie ból, ponieważ są znudzone i sfrustrowane swoim otoczeniem. Jednym z najczęstszych sposobów samookaleczenia jest niszczenie zębów. Orki w niewoli często gryzą i żują osłony i krawędzie basenów, powodując ogromny ból i uszkadzając zęby. Wszystko to świadczy o wielkiej frustracji, nudzie i stresie, który im stale towarzyszy.
Orki trzymane w Loro Parque na Teneryfie uchwycone w momencie, gdy nie chciały brać udziału w pokazie
Są jednak miejsca, gdzie orki atakują, ranią i zabijają ludzi. Dzieje się tak w oceanariach, delfinariach – tam, gdzie te wielkie delfiny trzymane są w niewoli.
Jedyny odnotowany śmiertelny atak jednej orki na drugą miał miejsce właśnie w niewoli. Ponieważ orki w zamknięciu nie mogą wybrać swoich towarzyszy, często widzimy bardziej dominujące walenie zastraszające młodsze orki w zagrodach. Czasem w jednym obiekcie trzymane są osobniki pochodzące z zupełnie różnych populacji, „rozmawiające” w zupełnie różnych dialektach. Brak możliwości komunikacji także przyczy-
nia się do wielu problemów wśród orek w oceanariach i delfinariach.
Agresja okazywana przez orki w niewoli nie ogranicza się tylko do innych orek, ale także do ludzi. Być może najgłośniejszym incydentem była śmierć trenerki Dawn Brancheau z SeaWorld po tym, jak została zaatakowana przez samca orki Tilikum, który już wcześniej zabił dwie inne osoby. Tilikum został odłowiony z morza u wybrzeży Islandii, gdy miał zaledwie 2 lata. Zabrany do zaniedbanego parku morskiego Sealand of the Pacific, Tilikum przez długi okres żył w bardzo trudnych warunkach. Odmawiano mu jedzenia i często znosił ataki ze strony dwóch dominujących samic. Musiał dawać osiem spektakli dziennie, siedem dni w tygodniu. Dla Tilikuma,
będącego tak bardzo inteligentnym, emocjonalnym i społecznie złożonym zwierzęciem, niewola była druzgocąca fizycznie i psychicznie.
Czytelnicy, którzy oglądali dokument „Blackfish”, pamiętają zapewne,
że zabijał nie tylko Tilikum. Domem dla innej orki-zabójcy jest niesławny Loro Parque na Teneryfie, tak chętnie niestety odwiedzany przez polskich turystów. To tutaj 12 lat temu, w wigilię, orka Keto zabiła Alexisa Martineza
Były trener orek z SeaWorld – John Hargrove przedstawia szczegóły śmierci Alexisa Martineza (Whale Fest 2015)
– młodego trenera. Starano się ukryć, że był to ewidentny akt agresji ze strony zwierzęcia, sugerowano, że był to błąd trenera, że zachowanie Keto nie wskazywało na jakiekolwiek zagrożenie. Nie mówiono o tym, że zwierzę było sfrustrowane i zestresowane. Oto, co w tej sprawie miał do powiedzenia właściciel Loro Parque – Wolfgang Kiessling: „To był wypadek. Wypadki się zdarzają...”
Prawdę o faktycznym przebiegu wypadku ukrywano nawet przed matką ofiary. Najważniejsze było wyciszenie sprawy, aby nie stracić klienteli!
Milczało SeaWorld jako prawowity właściciel Keto, milczał Loro Parque. Wiele rzeczy udało się ujawnić dopiero po tym, jak dwa miesiące później w innym parku morskim, należącym do SeaWorld, samiec Tilikum zabił Dawn Brancheau. W Stanach Zjednoczonych trudniej było wyciszyć śmierć pracowni-
Orki z Loro Parque zmuszane do nienaturalnych zachowań
Orki z Loro Parque zostały opisane jako najbardziej dysfunkcyjna grupa orek w niewoli. Wszystkie zostały odsunięte od matek w niewiarygodnie młodym wieku (coś, co byłoby bardzo mało prawdopodobne na wolności).
ka niż na kanaryjskiej wyspie, gdzie Loro Parque ma olbrzymie wpływy. W trakcie śledztwa dziennikarskiego i konsultacji z naukowcami okazało się, że wiele momentów z życia Keto mogło zapowiadać tragiczny finał. Badaczka orek Ingrid Visser zebrała z różnych źródeł informacje o czterech innych wydarzeniach, w których Keto
wykazał agresywne zachowanie wobec swoich trenerów. Nic nie dzieje się bez powodu. Keto od najmłodszych lat był przenoszony do kolejnych obiektów SeaWorld alarmującą liczbę razy. A każdy taki transport to ogromny stres dla zwierzęcia. Na koniec wysłano go ze Stanów do Loro Parque na Teneryfie razem z 3 innymi przypadkowymi orkami. Orki z Loro Parque zostały opisane jako najbardziej dysfunkcyjna grupa orek w niewoli. Wszystkie zostały odsunięte od matek w niewiarygodnie młodym wieku (coś, co byłoby bardzo mało prawdopodobne na wolności). Ponieważ w grupie tej nie było żadnej dominującej dorosłej i doświadczonej przywódczyni stada (jak zawsze dzieje się na wolności), sytuacja społeczna wśród orek w Loro Parque charakteryzowała się stresem, niepewnością i agresją. Keto i pozostałe
osobniki musiały wciąż walczyć o swoją pozycję w basenie.
Jak opisywał dziennikarz Tim Zimmermann, ciągła nuda powodowała u orek zachowania stereotypowe, w tym niebezpieczne dla zdrowia zgryzanie i żucie betonowych krawędzi basenów oraz pasków Metflexu, gumowej mieszanki używanej do hydroizolacji. Te stereotypy spowodowały u Keto znaczne ubytki w uzębieniu grożące infekcjami, podejrzewano też zatrucie Metflexem. Obserwowano u niego także śluz wypływający często z lewego oka, prawdopodobną oznakę podrażnienia spowodowanego chemikaliami wpuszczanymi do basenów. Jak pisał w swoich publikacjach Zimmermann: „Sfrustrowana orka –zmagająca się z niewolą, zaburzoną strukturą społeczną, napięciem seksualnym, złym zdrowiem, czy błędami
Ingrid Visser prezentuje skalę obrażeń, jako skutków agresji międzyosobniczej, u orek w oceanarium (Brighton 2014)
w treningu – jest potencjalnie niebezpiecznym zwierzęciem”.
Na koniec warto wspomnieć o matce Alexisa – pani Mercedes Hernandez. Ta niezwykła, silna kobieta, mimo wielkiej osobistej tragedii stała się, po stracie syna, obrończynią orek, działającą przeciw trzymaniu ich w niewoli. Razem z lokalnymi grupami obrońców zwierząt protestuje przeciw okrutnym warunkom, w jakich trzymane są orki w takich miejscach jako Loro Parque. Od lat marzyła, aby spotkać orki w ich naturalnym środowisku. Dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół udało się jej spełnić to marzenie. Kilka lat temu przeżyła niezwykłe, bardzo emocjonujące spotkanie z wolnymi, dzikimi orkami w Kanadzie, u wybrzeży Wyspy Vancouver. Mogła podziwiać orki ze swojego morskiego kajaka z odległości kilkudziesięciu metrów, obserwować ich grupy rodzinne, naturalne zachowania, słuchać charakterystycznych dźwięków. A wszystko to w warunkach, w których nikt nikomu nie zagraża i nazwa „wieloryb zabójca” przestaje mieć jakikolwiek sens.
Niech ten artykuł będzie hołdem dla Alexisa Martineza i pozostałych ofiar nie tylko zniewolonych orek, ale przede wszystkim chciwego, okrutnego delfinowego biznesu, trzymającego dzikie morskie zwierzęta w warunkach urągających ich naturalnym potrzebom.
Apatia i oczekiwanie na zainteresowanie ze strony trenera
John Hargrove w trakcie prezentacji o ofiarach wypadków z orkami i śmierci Alexisa Martineza oraz Dawn Brancheau
For Ocean From Us
DWÓCH NURKÓW W ROZMOWIE
O EKO OKULARACH. ODPOWIADA
MAREK KUCHARZ, PYTA WOJCIECH ZGOŁA.
Zdjęcia okularów FOFU
Zdjęcia podwodne MAREK KUCHARZ
Wojciech Zgoła: Cześć Marek!
Marek Kucharz: Cześć :)
WZ: Inaczej się rozmawia, jak się człowiek widzi twarzą w twarz i to bez maseczek.
MK: Dokładnie.
WZ: Zanim zaczniemy o okularach… Jak długo już nurkujesz?
MK: Będzie już prawie 18 lat, zacząłem, jak miałem 17. Także trochę już jest. Pierwsze nurkowanie odbyłem w Polsce, ale głównie nurkowałem poza jej granicami. Na wielkiej Rafie w Australii…
WZ: Oj, to tego Ci zazdroszczę, to jedno z moich niespełnionych marzeń, jak na razie ;)
MK: Tam naoglądałem się wiele fajnych rzeczy. W ogóle miałem przez kilkanaście lat taką prace, że nurkowałem prawie na wszystkich kontynentach. Antarktyda mi jeszcze została. Ostatnie lata spędzałem na Wyspach Kanaryjskich i tam miałem możliwość nurkować po kilka razy w tygodniu. No i tam najbardziej było widać zmianę, coraz mniej ryb, a coraz więcej plastiku. Chodzi o nurkowanie w tych samych miejscach.
WZ: A gdzie konkretnie mieszkałeś?
MK: Na Teneryfie, ale nurkowałem wokół wszystkich wysp. Zawsze miałem takie ciągotki do tego, by coś gdzieś spróbować zrobić fajnego. Surfowałem po Internecie… No i pojawiła się
myśl, że przecież z tego pozbieranego plastiku można by coś fajnego zrobić. Ale w inny sposób?
WZ: Jaki, dlaczego w inny?
MK: Wiesz teraz wszyscy są eko, banki i ich eko-karty. Tak na serio to tylko 30% plastiku jest przetwarzane, a to nie zmienia nic z tym, co leży w lasach i w jeziorach. Do tego tzw. tworzywa biodegradowalne… Do dzisiaj mam zakopane w ogródku. Już trzeci rok i nic się z tym nie dzieje. Dlaczego? Ono jest biodegradowalne, ale pod warunkiem, że nie będzie zmieszane z innym tworzywem, będzie odpowiednia temperatura powyżej 60°C i środowisko bardzo bogate w tlen. Wtedy w ciągu około 40 dni się rozłoży. Gdzie w Europie są takie wysypiska śmieci?
WZ: Czyli kolejny chwyt marketingowy…
MK: Dokładnie. Dlatego chciałem zrobić coś, co jest szybko widoczne.
WZ: Szybki efekt.
MK: Tak, zbierasz coś, nie ma tego w środowisku i nie trafi to do oceanu. Pomysł był taki, by robić coś takiego z tych śmieci, co będzie użytkowe. No i czekać, że być może ktoś, za 20, 30 lat, wymyśli taką technologię, że coś z tym plastikiem będzie można robić z pożytkiem dla środowiska…
WZ: I się udało!
MK: (uśmiech) Najłatwiej jest i najtaniej, kupić przetworzony
granulat i z niego coś zrobić. W sumie też będzie to produkt eko. Jednak to jest cały czas te 30%, a ja chciałem pójść dalej. Chciałem zbierać i od razu coś z tego zrobić. No i żeby był to finalnie produkt użytkowy. No i tak właśnie powstało FOFU.
WZ: A skąd nazwa?
MK: For Ocean From Us. Chciałem wokół tego zbudować historię. Od zawsze byłem związany z morzami i oceanami, więc stąd ten skrót, do tego jesteśmy, jakby nie było na Śląsku, jeden z najbardziej zanieczyszczonych regionów Polski. Chciałem ze Śląska zrobić coś dla środowiska. Dlatego na wewnętrznej części oprawki jest napis „From Silesia With Love”.
WZ: I tak powstała nazwa FOFU i tak powstała idea.
MK: Wiadomo, że to są duże nakłady, żeby coś takiego zrobić. W związku z tym, że tuż przed pandemią wróciłem do Polski i miałem więcej czasu, sam stworzyłem te maszyny. To był czas, żeby przełożyć pomysły na konkret i coś z tymi śmieciami zrobić.
WZ: Ale jak to było z tymi maszynami?
MK: Początkowo chciałem je kupić. Jednak ceny, jakie mi oferowano szybko spowodowały, że zrobiłem je sam. Dogadałem się z chłopakami z Barcelony odnośnie formy, bo w Polsce chcieli ode mnie zbyt duże pieniądze.
WZ: W tym momencie podjąłeś decyzję, że będą to okulary.
MK: Tak, produkt uniwersalny, używany praktycznie przez każ-
...(tworzywo biodegradowalne) jest biodegradowalne, ale pod warunkiem, że nie będzie zmieszane z innym tworzywem, będzie odpowiednia temperatura powyżej 60°C i środowisko bardzo bogate w tlen. Wtedy w ciągu około 40 dni się rozłoży. Gdzie w Europie są takie wysypiska śmieci?
dego człowieka na świecie. Do tego moja idea jest taka, żeby do końca roku cała produkcja opierała się o energię słoneczną. Chce by było to w 100% ekologiczne.
WZ: Dlatego trzeba Ciebie popierać i pokazywać światu! Fajnie, że są takie osoby, które wprowadzają marzenia/ idee w życie.
MK: (Uśmiech) Dziękuję. Wielu się ze mnie śmieje. Ale zobaczą, że za parę lat będzie to największa firma recyklingowa w Europie i potem na Świecie. Coś trzeba robić, bo utopimy się w tym plastiku!
WZ: A co z kolorystyką?
MK: Jesteśmy nieograniczeni jeśli chodzi o kolor. Najprościej jest barwić, ale my tego nie robimy. Przyczyna jest prosta, to ma być czysty plastik PP lub HDPE, czyli te najbardziej bezpieczne dla człowieka, wykorzystywane w spożywce. O ile można mówić, że plastik jest bezpieczny, to ten jest najbezpieczniejszy. Są to tacki, sztućce, opakowania itp. Można go w kółko przetwarzać, jeśli jest bez domieszek.
WZ: Widać to po tych np. okularach, że są z plastiku różnokolorowego.
MK: Teściowa nazbierała mi doniczek na plaży. Zmieliłem je razem i już.
WZ: Wyszedł całkiem ciekawy kolor.
MK: No dokładnie. Akurat taki miałem pomysł, ale normalnie segregujemy plastik na kolory i wtedy robimy konkretny. Jest tego tyle, że paleta kolorów jest bardzo szeroka.
WZ: Można powiedzieć, że obaj zajmujemy się śmieciami nurkując. Robimy to od wielu lat. Ja może mniej produktywnie, bo tylko zbieram te śmieci z mórz, jezior i rzek, segreguję i przekazuję je na wysypiska. Ty robisz krok więcej. Wybierasz plastik, segregujesz go i produkujesz z niego okulary. Powiedz nam, czy każdy plastik nadaje się na Twoje okulary FOFU? Np. reklamówki?
MK: Teoretycznie też możemy z nich (reklamówek) zrobić okulary. Jednak jest to plastik LDPE – czyli lekki, ja na to mówię „dmuchany”. Takie okulary będą bardzo, bardzo giętkie. Ale od razu dodam, że mam na to pomysł, żeby z takiego plastiku robić torby typu np. „nerki”, czy np. czapki z daszkiem. Natomiast ze spokojem, wszystko po kolei, bo doby nie rozciągniesz.
WZ: Jasna sprawa. Marek, już teraz zapraszam Cię na Finał
Akcji Sprzątanie Świata 2022, przyjeżdżasz z jedną z takich maszyn, bo przez telefon mówiłeś mi, że masz też takie maszyny lotne/mobilne, z którymi jeździsz edukować.
MK: Tak, mamy takie dwie maszyny, jedną do rozkruszania, a drugą, żeby wtrysnąć.
WZ: I jesteś w czasie akcji, z plastiku, który wyciągniemy z jeziora, zrobić okulary?
MK: Potrzebuję 20 minut :)
WZ: Kwestia posegregowania śmieci, zgadza się?
MK: Tak, segregujemy plastik i działamy.
WZ: Czyli może przyjechać sobie nurek bez okularów, a wrócić z okularami?!
MK: Jak będzie chciał, może je sobie sam zrobić.
WZ: Rewelacja. Nurkowanie to jednak fajna sprawa :) Dobra, myślałeś o tym, myślałeś i ile czasu to trwało od decyzji do finalnego produktu?
MK: 6 miesięcy do pierwszej pary okularów. Były okulary, ale jeszcze bez szkieł. Także od momentu decyzji, po uruchomienie, załatwienie bardzo dobrych szkieł i zawiasów, do stworzenia jakiegoś małego zapasu magazynowego wyszedł w sumie rok. Dlaczego tak długo? Wiesz, szkła można kupić w Chinach za dolara, ja osobiście takich bym nie chciał. Nie wiem czy to nie byłoby gorsze dla oczu niż nie noszenie okularów… Chciałem szkła z filtrami, które są wyrobem medycznym. Chciałem, żeby to był produkt polski i dogadałem się z producentem z Gdyni w Polsce.
WZ: Ja Tobie bardzo gratuluję. Jestem pod dużym wrażeniem.
MK: Dzięki. Dodam, że mamy jeszcze gotowy projekt eko etui. Będzie ono również produkowane z plastikowych śmieci.
WZ: A ile trzeba zebrać plastiku, żeby zrobić te okulary?
MK: 21 gram.
WZ: Był taki film, 21 gram, dotyczył tego ile waży dusza…
MK: Tak, choć to w ogóle przypadek. Są generalnie bardzo lekkie. Początkowo uważałem, że to wada. Jednak użytkownicy trwale mi to wyperswadowali. Do tego przeglądając Internet okazało się, że uczeni obliczyli, że 21 gram plastiku zjada średnio każdy człowiek miesięcznie.
WZ: Tak na serio, to to jest katastrofa z tym mikroplastikiem, który zjadamy chcąc nie chcąc…
MK: Niestety tak, to katastrofa.
WZ: Dystrybucja?
MK: Jestem na etapie dogadywania z firmą, która ma 50 salonów w Polsce. Są Centra Nurkowe, które mają FOFU w ofercie. Do tego media społecznościowe.
WZ: My się jako Perfect Diver dołączamy.
MK: Plany są, mam nadzieję, że będzie się to rozwijać.
WZ: I tego życzymy! Bardzo dziękuję za spotkanie i rozmowę i za 15% zniżki na okulary dla naszych Czytelników.
MK: Dziękuję za zainteresowanie i jesteśmy w kontakcie.
MAREK KUCHARZ nie sądził, że napisanie kilku zdań o sobie może być tak wielkim problemem. "Wieszczem narodowym na pewno nie zostanę. Swoją przygodę z nurkowaniem zacząłem ponad 15 lat temu i do dzisiaj zdecydowanie wolę towarzystwo rekinów od ludzi. Dzięki różnym splotom okoliczności, a następnie dzięki mojej pracy miałem okazję nurkować prawie na wszystkich kontynentach, w najbardziej oddalonych zakątkach świata. Niestety przygodę z fotografią zacząłem trochę później, dlatego w większość z tych miejsc muszę wrócić i to mnie przeraża. Zmiany w ekosystemach są drastyczne, robiąc zdjęcia chcę pokazywać to czego nie widać – piękno podwodnego świata, o który musimy zacząć lepiej dbać. Mam nadzieję, że zdjęcia uświadomią szerokiej publice, że jest o co dbać, a zmiany da się powstrzymać, tak aby kolejne pokolenia mogły cieszyć się podwodnym światem pełnym życia."
Wtej pracy chciałam zwrócić uwagę odbiorcy na turkusową poświatę wody wokół organizmów żyjących w rafie koralowej.
Podczas nurkowania przy tych obiektach ma się wrażenie jakby organizmy żyjące na rafach koralowych wytwarzały dookoła siebie poświatę. Widać to wyraźnie nawet na zdjęciach wykonanych w trakcie zwiedzenia raf.
Opływowe, giętkie i zmienne kształty są dla mnie nieskończonym źródłem inspiracji, patrząc na zdjęcie koralowca wyobrażam sobie jak on się rusza pod wodą, jakimi kolorami świeci i w jakich barwach jest otaczająca go woda. W taki sposób formuję swój język plastycznego wyrazu.
Obraz pod tytułem “RAFA”, Format 81 x 60 cm, Technika akryl na płótnie
Maja Woźniak, ur 16 września 1996 r. w Bydgoszczy. Studentka Malarstwa, obecnie na IV roku studiów, na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (specjalizacja główna: malarstwo w architekturze, Pracownia Witrażu i Szkła Artystycznego). Obecnie stacjonuje i kontynuuje naukę w Toruniu.
W swojej twórczości głównie czerpie inspiracje z motywów morskich, ryb, roślin. W swoich pracach oddaje stan towarzyszący podczas przebywania pod wodą. Najlepiej odnajduje się w abstrakcyjnym malarstwie organicznym.
Kontakt do autorki: majaw580@gmail.com
THE CAVETTES
Weź trzy Instruktorki Nurkowania z jedną wspólną pasją, dodaj trochę wody i boom! Tak właśnie powstały The Cavettes! (Może nie do końca było to takie proste )
W2020 poznałyśmy się przez social media i mimo tego, że żyjemy w różnych miejscach w Europie, zaprzyjaźniłyśmy się przez wspólne posty, zdjęcia, pasję do nurkowania i miłość do przygód. Zaczęłyśmy rozmawiać i bardzo szybko uświadomiłyśmy sobie, że mimo
wieloletniej kariery nurkowej, nigdy nie zrobiłyśmy żadnych eksploracji, nurkowań w jaskiniach/kopalniach albo głębokich wrakach w grupie samych kobiet. Zdecydowałyśmy, że to bardzo szybko musi się zmienić więc postanowiłyśmy się spotkać i zacząć odkrywać piękny, podwodny świat razem. Od tego pierwszego spotkania idea zaczęła się tworzyć – mogłyśmy się zjednoczyć, aby promować nurkowanie dla większej ilości kobiet. Chciałyśmy obalić wszelkie uprzedzenia i bariery związane z nurkowaniem technicznym, jaskiniowym oraz nurkowaniem w kopalniach i zimnych wodach, które zdominowane są męską stroną (nie ukrywajmy, większość sprzętu jest stworzone dla Was ,Mężczyźni’ – weźmy np. Triton, który jest super rebreatherem, ale nie układa się najlepiej na większym biuście!).
Tekst JOANNA WYREBEK
Zdjęcie Jacek Rożycki, Joanna
Zdjęcie Magnus Määttä, Sara
Zdjęcie Hedwig Dieraert, Sanne
KIM JESTEŚMY
Sara (Szwecja)
Królowa Północy! Ona po prostu kocha zimno! Zielona woda, lód i śnieg są jej niestraszne. Ponad dwugodzinne nurkowania w wodzie o temperaturze 1°C? Nie ma problemu! Pragnę tu dodać, że ona nie używa żadnego systemu grzewczego! (nieprawdopodobne co?!)
Bardzo zorganizowana, mądra i najgłośniejsza z grupy. Jej poczucie humoru jest fenomenalne!
Bardzo dużo trenuje i jest bardzo surowa w stosunku do siebie, co czyni ją tak dobrym nurkiem. Jej staż nurkowania jest najdłuższy, bo ponad 15 lat.
Sara nurkuje na CCR JJ od 2019 roku. Uwielbia nurkowanie wrakowe, w kopalniach i jaskiniach!
Sanne (Belgia)
Bardzo często błędnie postrzegana jako Barbie przez miłość do koloru różowego, jednak w momencie, gdy widzisz ją pod wodą jej idealny trym na Kiss Sidewinder CCR jest owocem wielu godzin spędzonych pod wodą (ponad 200).
Można powiedzieć, że ma najwięcej pasji (chociaż wszystkie nią kipimy), ciężko nie zakochać się w nurkowaniu w jej obecności!
Pokaż Sanne najmniejszą restrykcję pod wodą, a ona przeciśnie się przez nią bez żadnego wysiłku, kto nie lubi ciasnych dziur!
Zdjęcie Alexandre Legrix, Sanne
Joanna aka JoJo (Polska/UK)
Jo (Asia) jest najstarsza z grupy i podobno mądrość przychodzi z wiekiem, ale nieeee! Każdy uwielbiał nurkować z Jojo zanim zaczęła nurkowania na CCR, bo to był jedyny czas, kiedy mogła usiedzieć cicho! Niestety wszystko zmieniło się w roku 2018, kiedy ukończyła Mod 1 na JJ (przed zamianą na XCCR). Teraz już nigdy nie jest cicho pod wodą i nie ma ucieczki przed jej głosem!
Jojo zaczęła nurkować dosyć późno (2014), ale bardzo szybko, bez pamięci, się w tym sporcie zakochała i postanowi-
Zdjęcie Jacek Rożycki, Joanna
Zdjęcie Patrik Grönqvist, Sara
Nurkowania w Szwedzkiej Księżniczce były przepiękne i zarazem trudne, awarie sprzętu pokazały, że zimna woda rządzi się innymi prawami i przygotowania sprzętu muszą być bardzo szczegółowe!!! Sara oczywiście nie miała żadnego problemu, bo ona przecież prawie tam mieszka
Podczas tej wyprawy dołączyli też do nas przyjaciele i wspaniali fotografowie. Możesz zobaczyć ich zdjęcia na Social Media. Przez ten tydzień stworzyliśmy prawdziwą nurkową rodzinę, która stała się podstawą The Cavettes. W głowach zapoczątkowało wiele projektów, które mogłyby dać możliwość w przyszłości pracować razem, aby zarazić nurkowaniem więcej kobiet, zachęcić je do odkrywania tego piękna, wspierać i powiększyć nasze środowisko.
ła dzielić tę pasję z innymi, stając się instruktorem 2 lata później.
W przeciwieństwie do Sary, kocha swoje ogrzewanie podczas nurkowań, ale wciąż czuje zimno, nawet nurkując w UK (zdaniem Sary nurkowanie tam nie jest wcale zimne)!
NASZA PIERWSZA WYPRAWA
Byłyśmy pełne obaw, że nie dogadamy się albo, że nie będziemy dobrze się czuły jako team pod wodą gdy w Grudniu 2021 zaczynałyśmy naszą pierwszą przygodę. Postanowiłyśmy odkryć zimne piękno Szwedzkiej kopalni Tuna Hästberg (możesz przeczytać o niej w Perfect Diver 19, Szwedzka Księżniczka, Tomek Ramutkowski, s. 11). Na szczęście wszelkie wątpliwości bardzo szybko się rozwiały i od razu zaczęłyśmy się dogadywać, jakbyśmy znały się wiele lat!
Do Naszej trójki dołączył też pierwszy gość – Maria Bollerup, i na szczęście nie wystraszyłyśmy jej! Tak samo jak my, pokochała każdą minutę tego wyjazdu!
CO DALEJ?
Rozpalone pierwszą udaną wyprawą, chciałyśmy więcej! Chciałyśmy spędzić więcej czasu razem pod wodą i biorąc pod uwagę jak bardzo kochamy kopalnie, zdecydowałyśmy się na wybór europejskiej destynacji. Sanne eksploruje belgijskie kopalnie i jaskinie i zaproponowała organizację wyprawy właśnie w Belgii.
Planujemy spędzić tam tydzień w czerwcu, nurkując w jaskiniach i kopalniach. W planach są też nurkowania w Morzu Północnym (jeśli morze pomoże), co pozwoli na przyłączenie się grupy kobiet, które albo nie mają jeszcze kursu, albo nie są aż takimi fanatykami podziemi.
Podczas tej wyprawy, mamy nadzieję, że będziemy mogły podzielić się naszą wiedzą i doświadczeniem z kobietami, które do nas dołączą osobiście, albo przez social media. Mamy ogromną przyjemność ogłosić, że lista gości już jest całkiem dorodna, ale zawsze znajdzie się miejsce dla wielu więcej!
Zdjęcie Guy Trees, Joanna
Zdjęcie Guy Trees, Joanna
Zdjęcie Hedwig Dieraert, Sanne
Główną ideą Naszej Grupy jest dzielenie się pasją, wiedzą, oferowanie pomocy, inspirowanie innych, ale także, poza organizacją wypraw, chcemy współpracować z innymi kobietami, jak również z grupami.
PRZYSZŁOŚĆ
Wspomniałyśmy na początku, że chcemy zachęcić więcej kobiet do głębszej, ciemniejszej i zimniejszej strony naszego ukochanego sportu… Chcemy zorganizować więcej wypraw, warsztatów, napisać więcej publikacji i udzielać się w social mediach.
Mimo tego, że nasza uwaga jest głównie skupiona na kobietach nurkujących, panowie są bardzo mile widziani i zachęcamy
Was do przyłączenia się.
W planach mamy organizację jednej, wielkiej wyprawy każdego roku, gdzie postaramy się zgromadzić jak najwięcej nurkujących kobiet. Nie wiemy jeszcze kiedy/gdzie nasze płetwy Nas poniosą w 2023, ale wierzymy, że nasza grupa będzie rosła w siłę i liczbę. Mamy oczywiście w głowie milion destynacji, ale zawsze jesteśmy otwarte na wszelkie sugestie.
Główną ideą Naszej Grupy jest dzielenie się pasją, wiedzą, oferowanie pomocy, inspirowanie innych, ale także, poza organizacją wypraw, chcemy współpracować z innymi kobietami, jak również z grupami. Może w przyszłości uda się stworzyć
Grupę Ambasadorek w Europie, chociaż podbój dalszych terenów nie jest wykluczony. Przez organizację spotkań, try–dives
i kursów mamy nadzieję zachęcić i zainspirować więcej kobiet do nurkowania i rozwoju.
Zdajemy sobie sprawę, że nurkowe środowisko może być czasem przytłaczające dla kobiet w dzisiejszych czasach. Techniczne nurkowanie zdominowane jest mężczyznami i czasem dla niektórych kobiet wydaje się ciężko zrobić ten pierwszy krok. Tyle z Was będzie w przyszłości niezwykłymi nurkami, ale czasem potrzeba trochę motywacji, kogoś kto będzie w stanie odpowiedzieć na pytania, które mogłyby się zdawać głupimi (zastanawiałaś się kiedyś jak używać she-pee, albo czy noszenie pieluchy podczas 240 minutowego nurkowania jest komfortowe?!). My chcemy stworzyć otwartą grupę, gdzie możesz pytać o wszytko, nie ma głupich pytań!
Jesteśmy tu żeby pomóc! Nasze ramiona i suche rękawiczki są dla Was otwarte.
Chcemy wierzyć, że my Kobiety musimy się nawzajem inspirować, pomagać sobie i motywować jedna drugą, aby być lepszymi nurkami i ludźmi.
Jeśli teraz to czytasz i myślisz, żeby dołączyć do The Cavettes, nie zastanawiaj się dłużej… Nasze suche skafandry nie schną, nasze płetwy nigdy nie odpoczywają, a nasze upieczone ciasteczka są pyszne i jeśli znajdziesz je na linie to wiesz, że jesteśmy w tej kopalni!
Przyłącz się do Naszego crazy zespołu! Do zobaczenia pod wodą.
Media społecznościowe: Instagram – the.cavettes; Facebook – The Cavettes
Zdjęcie Magnus Määttä Sara Zdjęcie Jacek Rożycki, Joanna
Raport z podróży
WRAK AMOCO MILFORD HAVEN, ARENZANO, WŁOCHY
Tekst i zdjęcia KURT STORMS
Po długim okresie przestoju w podróżowaniu z powodu pandemii
COVID-19, wróciliśmy do Włoch. Ukończyłem kurs instruktorski –CCR-OC Trimix Instructor – pod nadzorem IANTD ITT Paula Lijnena. Po kilku ekscytujących i ciężkich dniach, mogę z dumą nazwać się pełnoprawnym instruktorem IANTD CCR/OC Trimix.
Certyfikat ten zawdzięczam moim dobrym kursantom oraz pomocy i wsparciu dwóch innych instruktorów, którzy również uzyskali ten stopień. Kurs odbywał się na najpiękniejszym wraku Morza Śródziemnego – MT Haven.
MT Haven to tankowiec klasy VLCC (Very Large Crude Carrier) zbudowany w 1973 roku, niegdyś nazywany Amoco Milford Haven. Haven był niewiarygodnie duży, jego wymiary to 334 m długości i 51 m szerokości, a jego wyporność wynosiła 110 000 ton. W 1987 r. w Zatoce Perskiej został trafiony pociskiem podczas wojny irańsko-irackiej. Po gruntownym remoncie w Singapurze został sprzedany brokerom, którzy wydzierżawili go firmie Troodos Shipping.
Około godziny 12:30, 11 kwietnia 1991 r., statek Haven rozładowywał 230 000 ton ładunku ropy naftowej, na pływającej platformie, w odległości 11 km od wybrzeży Genui we Włoszech. Po przetransportowaniu 80 000 ton odłączył się od platformy w celu przeprowadzenia rutynowej operacji wewnętrznego transferu, polegającej na przepompowaniu ropy z dwóch ładowni bocznych do jednej centralnej. Po załadowaniu 144 000 ton ropy naftowej statek eksplodował i zapalił się, zabijając pięciu członków załogi. W miarę postępowania pożaru, płomienie wznosiły się na wysokość sięgającą nawet do 100 m, a po serii kolejnych eksplozji od 30 do 40 tys. ton ropy naftowej wylało się do morza.
Władze włoskie podjęły szybkie działania – setki ludzi walczyły z pożarem, do którego trudno było się dostać i który trud-
no było opanować. Wokół statku, zanurzonego 1 m pod powierzchnią, rozmieszczono ponad 9 km dmuchanych band, aby opanować wyciek.
Drugiego dnia władze włoskie odholowały MT Haven bliżej wybrzeża, aby zmniejszyć obszar dotknięty katastrofą i ułatwić interwencję. Gdy dziób statku opadł pod powierzchnię, ekipa holownicza przeciągnęła stalową linę wokół steru, a holowniki zastosowały nacisk holowniczy. 14 kwietnia 250-metrowy kadłub zatonął 1,5 km od brzegu, między Arenzano a Varazze, wylewając do Morza Śródziemnego 50 000 ton ropy naftowej, co czyni go największym wyciekiem ropy na Morzu Śródziemnym.
Haven jest również największym wrakiem w Morzu Śródziemnym i Europie. Leży na głębokości od 33 m do 83 m u wybrzeży Arenzano (Genua).
Nurkuję na tym pięknym i wyjątkowym wraku od trzech lat i mogę szczerze powiedzieć, że zakochałem się w tym wielkim cudeńku. Pragnę jednak ostrzec każdego czytelnika – może być zabójczy i niebezpieczny dla niewyszkolonych lub nieuważnych nurków.
W zależności od dnia, nurt może zmieniać się od łagodnego do silnego, a widoczność od idealnej – powyżej 30 m, do bardzo słabej – 5 m. Wewnątrz wraku znajduje się gigantyczny labi-
Haven jest
największym wrakiem w Morzu Śródziemnym i Europie. Leży na głębokości od 33 m do 83 m u wybrzeży Arenzano.
rynt, w którym można się łatwo zgubić, podobnie jak w każdym systemie jaskiniowym. Są tam też ostre metalowe krawędzie i ogromne ilości mułu, który może sprawić, że woda stanie się mleczna i uwięzi Cię w pułapce. Wrak jest ogromny i głęboki, można stracić orientację, poczucie czasu i zużycia gazu. Zaplanuj więc nurkowanie i wykonaj je zgodnie z planem.
Tutaj nie ma miejsca dla bohaterów. Musisz być pokorny i cierpliwy, aby odkrywać wrak krok po kroku, kawałek po kawałku, zgodnie z własnym poziomem wyszkolenia i doświadczenia. Główna część Haven o długości 250 m leży spokojnie w pozycji pionowej. Część nadbudówki, która pierwotnie sięga-
Wewnątrz wraku znajduje się gigantyczny
labirynt, w którym można się łatwo zgubić, podobnie jak w każdym systemie jaskiniowym.
ła do 24 m głębokości, zniknęła, a najpłytsza część wraku, komin, znajduje się na głębokości 33 m. (Należy pamiętać, że fragment górnego pokładu został odnaleziony na głębokości 94 m przez Andreę Bada).
Na głębokości 40 m znajduje się pusta sterówka, z której kapitan Petros Gregorakys z Cypru manewrował tankowcem – później zginął w wyniku eksplozji. Wszystkie przyrządy i urządzenia sterujące spłonęły przed zatonięciem. Na górnym pokładzie umieszczono tablicę pamiątkową i figurki Matki Boskiej. Do sterówki można się łatwo dostać, poruszając się po wewnętrznych schodach. Bardzo łatwo jest też poruszać się główną windą, która przechodzi przez wszystkie mostki, lub podążać wzdłuż ścian zewnętrznych. Okna z boku są liczne, ale zbyt małe dla większości nurków, natomiast każde pomieszczenie ma drzwi.
Jest tu sześć różnych mostów o wysokości około 23 m, z sypialniami, kuchnią i pokojami do pracy. Można się tu dostać prawie wszędzie, ale jest to labirynt – traktuj go jak jaskinię i używaj wskazówek. Z mostka nurkowie techniczni mogą zejść na pokład w tylnej części tankowca, obok wciągarek, rur i zaworów, które są proporcjonalne do wielkości statku, a następnie swobodnie opaść w dół, aż do śruby napędowej na głębokości 81 m. Tutaj nadal zaskakuje ogrom – ster ma 20 m wysokości, a śruba napędowa ponad 7 m średnicy.
Mrok staje się coraz ciemniejszy, w miarę jak przesuwamy się pod cień wraku i tracimy światło z powierzchni. Na największej głębokości Haven zapiera dech w piersiach, patrząc z tego miejsca w górę, jest majestatyczny.
Wejście do maszynowni znajduje się tuż pod kominem na głębokości 52 m, skąd można wpłynąć w głąb statku. Znajduje się tu gigantyczny 8-cylindrowy silnik Diesla. Różne stalowe panele i liczniki są nadal w doskonałym stanie i nienaruszone. Na lewej burcie znajduje się ogromny otwór powstały w wyniku jednej z dwóch eksplozji. Dziura jest tak duża, że trudno wyobrazić sobie jej ogrom, a płyty są powykręcane niczym zgnieciona puszka.
Musisz być nurkiem technicznym oraz korzystać z gazów hipoksycznych, aby nurkować w MT Haven. Pod żadnym pozorem nie porywaj się na nurkowanie tego typu bez odpowiedniego przeszkolenia. Istnieją dwa centra nurkowe, które mogą dostarczyć wszystkie materiały potrzebne do nurkowania w Haven. Oba znajdują się w Marinie w Arenzano. Organizacja jest doskonała, a bezpieczeństwo utrzymane na najwyższym poziomie.
Na głębokości 6 m i 3 m znajduje się stacja dekompresyjna i wystarczająca liczba zapasowych zbiorników. Liny zejściowe są zamocowane na stałe i prowadzą w dół do zbiornika na głębokości 33 m.
Miłego nurkowania!
Nurkowie: Kurt Storms, Willem Verrycken
NURKOWY FESTIWAL MOCY 2021
Tekst i zdjęcia JAKUB CIEŚLAK
Widać też, że rósł w ludziach. Głód spotkań, wymiany poglądów, rozmów z innymi nurkami: w kuluarach, na panelach i prelekcjach.
Warto to jasno zaznaczyć, że mocą festiwalu nie jest wcale testowanie sprzętu nurkowego, choć z pewnością jest jego ważnym elementem. Są w Polsce imprezy, które są w stanie zgromadzić większą
NURKOWY FESTIWAL MOCY 2021 ZAKOŃCZYŁ SIĘ 5 GRUDNIA. TO BYŁA SIÓDMA EDYCJA NFM. BYŁABY ÓSMA, GDYBY NIE PANDEMICZNE OGRANICZENIA. NIE SPOTKALIŚMY SIĘ NA KULCE W 2020 R. GŁÓD RÓSŁ WIĘC W NAS PRZEZ DWA LATA. Festiwal to jednak przede wszystkim spotkania. W tym roku postawiliśmy na sprawdzonych gości. Mieliśmy więc najpierw prelekcję Kamila Iwankiewicza, który jest już stałym prelegentem. Kamil jest odpowiedzialny za projekt Korona Jezior Ziemi. Niestety, nie udało mu się zamknąć projektu nurkując we wszystkich położonych najwyżej jeziorach, ale z wypraw przywiózł masę ciekawych
liczbę producentów i importerów, a także przyjąć większą liczbę gości chcących przetestować sprzęt. Oczywiście, NFM to głównie testowanie sprzętu zasilanego, czyli elektrycznie grzane ocieplacze, potężne zestawy oświetleniowe i latarki zapasowe. Pojawiła się jednak też strefa „unplugged”, gdzie krajowy producent prezentował całą linię arktycznych ocieplaczy pod suche skafandry.
opowieści i wiedzy, którą chętnie się dzieli. Tym razem skupił się na pustynnym obszarze Atakama w Chile, gdzie oczywiście… nurkował, bo jakże inaczej. Pamiętajcie, jeżeli kiedykolwiek będziecie mieli okazję posłuchać prelekcji Kamila, idźcie na nią jak w dym. Nieważne, czy będzie o kamieniach, o inwestowaniu, zawsze będzie to genialne spotkanie. Kamil ma niesamowity dar opowiadania.
Drugim prelegentem był Marcin Bramson, który opowiadał o tym momencie w nurkowaniu, kiedy zaczynamy myśleć o przekraczaniu limitów – tych bezdekompresyjnych oczywiście, czyli o tym jak przygotować się do ścieżki nurkowań dekompresyjnych. Marcin zrobił doskonałe zestawienie wątków, które należy rozpatrzyć kiedy chcemy wejść na kolejny poziom nurkowej przygody. Przy okazji zahaczyliśmy o temat, który był wątkiem przewodnim panelu dyskusyjnego następującego po prelekcji Bramsona. Kamil Jakuza Jaczyński poprowadził panel na temat tendencji do przekraczania limitów nurkowych wyznaczanych przez uprawnienia nurkowe. Wywiązała się gorąca dyskusja, w której udział wzięli: Marcin Bramson, skromny autor tego tekstu (Jakub Cieślak – przypis redakcji) i oczywiście publiczność NFM. Myślę, że najlepszym podsumowaniem dyskusji będzie wniosek, że niestety my, Polacy, jako naród, długie lata spędzający pod kontrolą obcej, opresyjnej władzy, wyrobiliśmy w sobie nawyk, by stawiać się wszystkim zasadom i przepisom. Nie jest to dla nas żadnym obciachem ani wstydem, kiedy łamiemy reguły. Kłopot też w tym, że przepisy czy
limity regulowane przez nurkowe federacje nie zastąpią zdrowego rozsądku, a niestety korzystania z rozsądku nie nauczy żaden kurs, ani przepis.
Sobotni wieczór kończyliśmy bardzo pozytywnym akcentem, czyli losowaniem nagród festiwalowych, ale żeby nie była to tylko zwykła loteria, poprosiliśmy uczestników o odpowiedzenie na kilka pytań, między innymi: co najbardziej irytuje nas w zachowaniu naszych partnurów, co najbardziej przeszkadza nam w nurkowym sprzęcie? Oczywisty zabawowy charakter ankiety przyniósł nieoczekiwanie cenną naukę dla nas, nurków. Jeżeli więc zastanawiacie się, co najczęściej denerwuje naszych partnurów w naszym zachowaniu, to jest to brak naszej uwagi pod wodą – płyniemy albo tak, że partner musi się ciągle obracać by nas widzieć, albo tak, że nie
widzimy jego sygnałów. O najbardziej irytujących rzeczach związanych ze sprzętem wspomnę tylko, że najciekawsze odpowiedzi dotyczyły… braku sprzętu, czyli tego momentu, kiedy orientujemy się, że czegoś nie zabraliśmy z brzegu, albo z domu, a jesteśmy już za daleko by wrócić.
Liczę na to, że formuła i spotkań i tego typu zabaw będzie się rozwijać. Znowu wszystkie osoby zaangażowane w organizację czuły, że taka forma ma potencjał i warto iść tą drogą. Znowu wróciły rozmowy o letniej edycji festiwalu tak, by bardziej korzystać z dobrodziejstw pięknej natury otaczającej ośrodek „Nemo w Kulce”, nad cichym i spokojnym jeziorem Łęsk.
A czy ty też chciałabyś, chciałbyś wziąć udział w letniej edycji Nurkowego Festiwalu Mocy?
Lodówki
ZIMNOLUBNI NURKOWIE
Tekst i zdjęcia WOJCIECH JAROSZ
W języku polskim termin „lodówka” zdecydowanie częściej wykorzystywany jest do nazwania urządzenia chłodzącego, zazwyczaj w kolorze białym. Tytułowe lodówki to jednak nie zasilane prądem urządzenia do obniżania temperatury środowiska schładzanego, a wspaniały efekt naturalnej ewolucji organizmów żywych.
Gatunek kaczki ma jednak coś wspólnego z chłodziarką, bo nieźle radzi sobie z chłodem, wszak lodówki (Clangula hyemalis) zgodnie z nazwą, są ptakami wód zimnych. Sezon rozrodczy spędzają w dalekiej tundrze Eurazji i Ameryki
Północnej. Na szczęście nie musimy podróżować aż tak daleko by je zobaczyć. Lodówki przylatują do nas gdy lód skuwa Północ, czyniąc Morze Bałtyckie najważniejszym w Europie (i nie tylko) miejscem swego zimowania – zlatuje tu rokrocznie nawet parę milionów ptaków! Tym samym lodówki są najliczniej reprezentowanym gatunkiem spośród wszystkich kaczek morskich zimujących na Bałtyku.
Podpatrując lodówki warto wiedzieć, że to zupełnie wyjątkowe ptaki. Na łamach Perfect Diver nie można nie zacząć od ich podwodnych wyczynów! Lodówki są jedynymi kaczkami, które podczas nurkowania wykorzystują skrzydła (choć głównym napędem podwodnym pozostają nogi ze stopami uzbrojonymi w błony pławne). Dzięki tej umiejętności mogą nurkować znacznie głębiej niż inne kaczki. Z reguły pokarmu szukają na niewielkiej głębokości, ale potrafią zanurzać się regularnie do 60 m poniżej morskiej tafli (a niektórzy specjaliście twierdzą, że jeszcze głębiej). Nie trzeba szanownemu Czytelnikowi uświadamiać, że na tych głębokościach zazwyczaj za wiele nie widać, a jednak potrafią lodówki dzięki swym zmysłom znaleźć coś do jedzenia. W swym nurkowaniu od innych kaczek różnią się również tym, że pod wodą bywają częściej niż na powierzchni. Na podwod-
nej turystyce kulinarnej spędzają trzykrotnie więcej czasu niż na unoszeniu się na morskich falach. Celem ich częstego nurkowania są najczęściej mięczaki, ale zjadają też skorupiaki i inne niewielkie bezkręgowce, nie gardząc, co jakiś czas, zieleniną. Gdy mają możliwość wyboru, najchętniej „zamawiają” małże w słonowodnej, podwodnej restauracji. Ich dobry gust dotyczy nie tylko spraw gastronomicznych, bo przejawia się również w odniesieniu do ich pierzastej garderoby.
Jak rozpoznać lodówki wśród innych kaczek morskich? Najbardziej charakterystyczne cechy ułatwiające oznaczenie gatunkowe występują u samców. Ptaki już tak mają, że zazwyczaj ciekawsze i okazalsze w swym upierzeniu i ubarwieniu są samce (jak wielokrotnie już miałem przyjemność udowadniać w dotychczasowych ptasich opowieściach, płeć brzydka to w wypadku ptaków nie ta, która oznaczana jest symbolem Marsa). Wśród tych cech na czoło wysuwa się fantazyjny ogon utworzony przez mocno wydłużone sterówki. Nie bez powodu anglojęzyczna nazwa gatunkowa lodówki to Long-tailed Duck. Ubarwienie samca również jest szykowne, bo dystyngowanym czerniom i bielom towarzyszą barwy płowe. Trzeba jednak dodać, że jest ono mocno zmienne i to w dość wyjątkowy spo-
Lodówki są jedynymi kaczkami, które podczas nurkowania wykorzystują skrzydła (choć głównym napędem podwodnym pozostają nogi ze stopami uzbrojonymi w błony pławne). Dzięki tej umiejętności mogą nurkować znacznie głębiej niż inne kaczki.
sób. Skomplikowany charakter pierzenia lodówek prowadzi do trzech różnych szat (nie licząc tak zwanych form przejściowych). Opisana wyżej i widoczna na zdjęciach to szata zimowa. Tak wyglądające lodówki możemy obserwować na Bałtyku. Wyraźnie odmienna jest szata wiosenna, kiedy to samiec ma czarnobrunatny przód ciała z białymi bokami oraz z rudawym wzorem na wierzchu. Tylko kilka tygodni noszą kaczki tzw. szatę jesienną, kiedy to dostrzegalna jest ciemna plama z boku głowy, okolice oka są jasne, a ciemię czarne. W każdej szacie lodówkowi panowie mają stylowy czarno-różowy dziób. Młode ptaki ubarwieniem przypominają samice. Panie lodówkowe również
zmieniają „suknie” w wyniku pierzenia, ale nie są to zmiany tak bardzo rzucające się w oczy, jak w przypadku męskich przedstawicieli gatunku. Różnice w ubarwieniu często można dostrzec bezpośrednio porównując samce i samice, bo lodówki to ptaki
bardzo towarzyskie i często spotyka się je w dużych stadach. Na Polskim wybrzeżu można się na nie napatrzeć do woli w Zatoce Gdańskiej – np. w ujściu Wisły, ale również w zachodniej części wybrzeża nie trudno na nie trafić. Przy odrobinie szczęścia zupełnie z bliska można je obserwować w portach morskich lub np. w okolicach Molo w Sopocie. Gdy uda się dostrzec stado lodówek, najpewniej będzie można również usłyszeć ich ciekawe i niepowtarzalne głosy. Między kolejnymi zanurzeniami nawołują się w bardzo charakterystyczny sposób, co pozwala im na utrzymywanie kontaktu w grupie.
Lodówki nadal są liczne, ale przez specjalistyczne organizacje zajmujące się ochroną przyrody, w tym Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN), zaliczane są do kategorii gatunków narażonych lub gatunków wysokiego ryzyka (tzw. VU, akronim od anglojęzycznego vulnerable). W polskim ustawodawstwie lodówki także objęte są ochroną gatunkową. To co zagraża tym ptakom, to przede wszystkim zaplątanie w rybackie sieci, kontakt z substancjami ropopochodnymi czy myślistwo, bo są kraje na Świecie, gdzie do lodówek się strzela.
Gdy więc będziecie nad morzem, w chłodnych porach roku, wypatrujcie na powierzchni wody niesamowitych nurków –przepięknych lodówek, póki jeszcze o to nietrudno!
Klapki w stylu „japonek”
Calzuro Aqua
Wykonane z materiału bezlateksowego EVARITE®, o doskonałych parametrach technicznych.
Stworzone z pojedynczego bloku, co ogranicza możliwość łamania klapek w krytycznych punktach.
Calzuro Aqua są tak ukształtowane, że powierzchnia sprzyja prawidłowemu ukrwieniu. Antypoślizgowa podeszwa zapewnia trzymanie stóp w takich miejscach jak baseny, spa czy plaże.
Calzuro Aqua to komfort, relaks, lekkość i wodoodporność.
DOSTĘPNE W WIELU KOLORACH
CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ?
Zapytaj o cenę i dostępność: info@tecres.pl
O nurkowaniu...
Z PUNKTU WIDZENIA KOBIETY
Tekst ALEKSANDRA ŁYSEK Zdjęcia REDAKCJA
Od pięciu lat pracuję w centrum nurkowym oraz sklepie ze sprzętem do nurkowania, w którym m.in. doradzam jaki sprzęt powinni wybrać przyszli, czy obecni nurkowie.
mieją się ze mnie, że jak to kobieta? Każdemu klientowi zadaję bardzo dużo pytań, ale zadaję je po to, aby poznać najlepiej, jak to możliwe, jego potrzeby i tak dobrać sprzęt, aby już zawsze tylko u mnie chciał kupować. Zadziwia mnie fakt, że to mężczyźni chętniej udzielają odpowiedzi, niż kobiety, które często mówią: „bo mąż powiedział, że ten będzie dobry”, „bo mój instruktor
mi tak doradził”, nie zwracając uwagi na to, czy w danym sprzęcie czują się dobrze, komfortowo, a zarazem kobieco. Dobrze dobrany sprzęt, odpowiednia wiedza i doświadczenie – wszystkie te trzy kwestie wpływają nie tylko na bezpieczeństwo nurka, ale i na jego dobre samopoczucie i komfort psychiczny. Podstawy wiedzy zdobywamy jeszcze przed nurkowaniami, ale proces nauki
trwa nieprzerwanie przez całe nasze nurkowe życie. Każde kolejne zanurzenie, to dla nas niepowtarzalne i bezcenne doświadczenie, które zbieramy. Należy jednak pamiętać o tym, że zarówno nauka nie będzie wydajna, jak doświadczenia wartościowe, jeśli sprzęt, w którym nurkujemy nie zapewni nam bezpieczeństwa, komfortu i dobrego samopoczucia.
W poprzednim numerze mogliśmy zapoznać się z męskim punktem widzenia odnośnie nurkujących kobiet. Dzisiaj, chciałabym Wam powiedzieć jak to wygląda z punktu widzenia KOBIETY, serwisantki automatów, doradcy sprzętowego oraz divemastera.
DOBRZE DOBRANY SPRZĘT
Wcześniej wspomniałam już o tym, że kobiety przeważnie opierają się na wiedzy/sugestiach mężczyzn. Mam wrażenie, że krępują się zapytać/ dopytać, poprosić, np. o coś ładniejszego czy bardziej kobiecego – często nawet nie wiedzą, że takie warianty w ogóle istnieją. Kiedy kobiety przychodzą z prośbą o dobranie dla nich, np. pianki, okazuje się, że z wielu aspektów nie zdają sobie sprawy. Po zebraniu wymiarów, sprawdzeniu w tabeli jaki rozmiar będzie dobry, zawsze daję kilka propozycji i ewentualnie klika rozmiarów, bo np. ze względu na piękne długie nogi pianka musi być wydłużona lub ze względu na piękny duży biust, czy pięknie rozbudowane biodra należy rozważyć piankę
Należy pamiętać o tym, że zarówno nauka nie będzie wydajna, jak doświadczenia wartościowe, jeśli sprzęt, w którym nurkujemy nie zapewni nam bezpieczeństwa, komfortu i dobrego samopoczucia.
o rozmiar większą. Sukcesem nie jest wciśnięcie się w piankę, tylko swobodne poruszanie się w niej i zadowolenie z wyglądu, o którym nigdy nie powinno się zapominać. Każdy z nas wie, że sprzęt do nurkowania to najseksowniejszy ubiór na świecie ;)
ALE TERAZ TAK NA POWAŻNIE…
Dzisiaj firmy, które zajmują się produkcją sprzętu, nie tylko zapewniają klientowi maksymalną jego funkcjonalność czy możliwość uniwersalnej rozbudowy, ale umożliwiają również jego „personalizację”, rozumianą nie tylko jako możliwość dowolnego napisu na worku czy skafan-
drze, ale jako dopasowanie do płci nurka, czym zapewniają również estetykę wizualną. Skafandry, które są produkowane w dzisiejszych czasach znacząco różnią się od tych sprzed ładnych paru lat. Mamy skafandry specjalnie taliowane – podkreślające kształty kobiet, czy zupełnie inne uprzęże w skrzydłach i jacketach – specjalnie wyprofilowane na biust, aby nic nie uciskało i nie powodowało dyskomfortu. Wszystko to ma na celu zapewnienie, nam kobietom, wygodnego i komfortowego nurkowania.
Drogie Panie, świat nurkowy zmienia się również dla nas! Skoro istnieje możliwość skorzystania z „damskiej“ wersji sprzętu nurkowego, to koniecznie trzeba z niej skorzystać! Nie wstydźcie się pytać o kolory, naszywki, wcięcia, przeszycia, nie unikajcie tematu biustu, pupy, czy bioder. Pamiętajcie, fakt, że mężczyźni nie mają pojęcia o niektórych rzeczach, nie czyni ich nieistotnymi! Zadbajcie o to, aby pod wodą czuć się nie jak nurek, ale jak NURKINIA :)
ODPOWIEDNIA WIEDZA
Nie ma co ukrywać, że kobiety świetnie nurkują! Nie od dzisiaj wiadomo, że zupełnie inaczej, niż mężczyźni, uczymy
W nurkowaniu nie rywalizujemy ze sobą. Nurkowanie, to sport partnerski, więc pomagamy sobie wzajemnie.
się (niby dlaczego w szkole to chłopaki zawsze brali notatki od nas?). Mnie osobiście każdy kurs nurkowy stresuje – może mam trochę mało wiary w siebie – ale przychodzę zawsze przygotowana na 100% i podejrzewam, że większość z Was ma tak samo. Nie boję się zadawać pytań kiedy coś jest dla mnie niejasne, czegoś nie rozumiem, czy nie do końca jestem z przekazu usatysfakcjonowana. Ciekawość, po prostu, jest wpisana w kobiecą naturę… tak jak przekora – przecież nie możemy być gorsze od mężczyzn :) To jest piękne, mądre i odpowiedzialne i nie ma się czego wstydzić. Na wyjazdach jak i podczas szkoleń zauważyłam, że panie są dużo dokładniejsze od panów. Jeśli wszystkie elementy sprzętu mają być zabezpieczone to naprawdę są. Kobietom nic nie „dynda”, niczego nie zostawiają na później, no i oczywiście zdecydowanie rzadziej
poszukują zagubionych elementów sprzętu. Zauważyłam również, że zagadnienia bardziej techniczne musimy rozłożyć na czynniki pierwsze i poskładać „po swojemu”, co nie oznacza, że jesteśmy w czymś gorsze czy potrzebujemy specjalnego traktowania. Świat nurkowy jest bogaty w nurkujące technicznie kobiety, które są świetne w tym, co robią, a często nawet lepsze od facetów :)
ZEBRANE DOŚWIADCZENIE
Doświadczenia w nurkowaniu nabieramy z każdym kolejnym nurkowaniem. Czasami trwa to dłużej niż byśmy sobie wymarzyły, bo: praca, dom, rodzina, dzieci, bo milion innych okoliczności, z powodu których czas nam się nieprzyzwoicie rozciąga... ale uparcie dążymy do celu.
Często towarzyszą nam: stres, nerwy, zdezorientowanie, a nawet uczucie bezsilności, ale wszystko to razem wzięte również buduje nasze doświadczenie, a w szczególności uczy nas radzić sobie w różnych sytuacjach, także w tych, o których w podręcznikach nie ma ani słowa. Pamiętajcie również o tym, że nie jesteście same. Ciężka butla, jacket z balastem – nie krępujcie się poprosić mężczyzn o pomoc. W chwilach gorszej kondycji ja tak robię i oprócz tego, że nigdy nie spotkałam się odmową, to widzę również, że mężczyznom sprawia to dużą frajdę. Nie musimy być Wonder Woman. Tak zostałyśmy skonstruowane, że jesteśmy słabsze fizycznie od panów. Zawziętość i upartość pt. „sama to zrobię”, „nikt nie jest mi potrzeby”, „żeby nie wiem co, dam radę” nie prowadzą do niczego dobrego, a my tylko się denerwujemy, stresujemy i martwimy, że jesteśmy gorsze. I po co? W nurkowaniu nie rywalizujemy ze sobą. Nurkowanie, to sport partnerski, więc pomagamy sobie wzajemnie.
Zbierajmy doświadczenia i dzielmy się nim z innymi nurkami. Jeśli miałyście super instruktora, ze świetnym podejściem – dajcie znać swoim kolegom i koleżankom, na pewno chętnie skorzystają
z polecenia. Byłyście w sklepie, w którym mądrze doradzono Wam wybór sprzętu – niech fama idzie dalej! Jestem pewna, że zarówno panie, jak i panowie chętnie skorzystają.
NURKOWANIE TECHNICZNE TEŻ
JEST DLA KOBIET!
Jeśli chcecie nurkować technicznie, proszę bardzo, drzwi stoją otworem. Pamiętajcie jednak, że droga jest długa i charakteryzuje się ogromną wiedzą, odpowiednim doświadczeniem i niczym nieskrępowanym, dobrze dobranym i bezpiecznym sprzętem. Dobrze dobrana uprząż w skrzydle i odpowiednio spasowany skafander spowodują, że bezpiecznie będziecie mogły oddychać pełną piersią ;) Kolor maski nie ma znaczenia –grunt, żeby silikon dobrze pasował i szkła były hartowane. Dzisiaj nawet
sprawy związane z pełnym pęcherzem moczowym nie są już ograniczeniem. Teraz nie tylko panowie mogą korzystać z zaworu ulgi pod wodą, ale my również.
Kochane Panie, Dziewczyny i Dziewczyneczki! Dzisiaj świat nurkowy stoi przed nami otworem, więc korzystajmy z tego! Musimy być tylko świadome tego, czego chcemy i co robimy, bo świadomy nurek, to bezpieczny nurek!… a jeśli do tego możemy wyglądać i czuć się sexy, to… nie ma na co czekać!
Jeśli będziecie chciały porozmawiać o sprzęcie nurkowym to serdecznie zapraszam. Jestem dla Was dostępna cały czas. Stacjonarnie znajdziecie mnie w Łodzi w Centrum Nurkowym Nurkersi, online w sklepie szpejownia.com.
Zawory butli nurkowych
WPROWADZENIE
Tekst WOJCIECH A. FILIP
Bywa, że dla nurka początkującego zawór butli na długo pozostanie tym, co trzeba odkręcić na początku i zakręcić na końcu nurkowania. Dla nurka poruszającego się na skuterze w jaskini istotniejsze może być, czy ścięcie prawego pokrętła zaworu, w wyniku uderzenia w wystającą skałę, spowoduje jego rozszczelnienie.
Czy zwór butli może mieć wpływ na pozycję nurka pod wodą? …a może ma wpływ na narkozę?
Każda butla posiada jakiś zawór – kojarzymy go zwykle z chwilą, kiedy przygotowujemy się do nurkowania, trzeba odkręcić (otworzyć) zawór, bo konieczna jest
kontrola sprzętu, oraz z zakończeniem nurkowania, kiedy zawór trzeba zamknąć, bo sprzęt chcemy zdemontować. Czy istnieje jakiś powód, dla którego powinniśmy wiedzieć coś więcej o zaworach w butlach do nurkowania?
Ten artykuł podzielimy na 3 krótsze teksty, każdy znajdzie w nich coś dla siebie*.
Na początek spróbujmy wybrać najdogodniejszy dla siebie zestaw informacji: dla uproszczenia będą one oznaczone jako A, B, C.
A. Nie interesują mnie zawory butli – jeżeli muszę coś o nich wiedzieć, niech to będzie absolutnie minimum.
B. Używam kilku zaworów na każdym nurkowaniu – chętnie dowiem się czegoś więcej niż tylko jak je otworzyć i zamknąć.
C. Wiem, że detale mają znaczenie. Lubię sam konfigurować swój sprzęt w sposób, który podnosi komfort i bezpieczeństwo mojego nurkowania.
Zdjęcie Tomasz Płociński
(czas na przeczytanie całego artykułu: ok. 30 sekund)
Czy masz własną butlę nurkową?
Nie, nie mam.
Poproś instruktora aby wyjaśnił ci jak otwierać i zamykać zawór butli.
Tak, mam własną butlę!
Poproś instruktora aby wyjaśnił ci jak otwierać i zamykać zawór butli.
Zawory wymagają serwisowania tak jak automaty – oddaj swoją butlę do serwisu i poproś o pełny serwis zaworów 1 raz w roku oraz zawsze wtedy kiedy masz kłopot z otwarciem lub zamknięciem któregoś zaworu. Jakikolwiek wyciek gazu, bąbelki pojawiające się w okolicach gałki zaworu, połączenia zaworu z butlą – to także sygnał, że zawór wymaga naprawy.
B.
(czas na przeczytanie całego artykułu: ok. 4 minuty)
W wersji dla nurków zaawansowanych (B) proszę przyjąć, że każda butla (również argonówka) wymaga corocznego serwisu zaworu. Zawór otwieramy i zamykamy wielokrotnie: przed, w trakcie i po nurkowaniu, butle nosimy trzymając zwykle za zawór, gałka zaworu bywa uderzana w trakcie transportu na nurkowanie – już to powinno być wystarczającym powodem aby zadbać o stan techniczny zaworu zanim ten odmówi współpracy.
Jeżeli podróżujemy i nawet złożone nurkowania wykonujemy na wypożyczonych butlach warto sprawdzić działanie zaworów – szczegóły na końcu części B.
PRZEŚLEDŹMY WPŁYW ZAWORÓW NA DZIAŁANIA NURKA
Pojedyncza butla lub twin założony na plecach
1. Pozycja
Położenie zaworów za głową nurka wpływa bezpośrednio na jego pozycję pod wodą.
Każdorazowo trymowanie zaczynamy od uzyskania całkowicie swobodnej pozycji, w której możemy swobodnie podnosić głowę do skrajnie odchylonego w tył położenia. Aby tak mogło się stać konieczne jest przesunięcie zaworów w możliwie najniższe położenie.
Szczegóły przygotowania konfiguracji waszego sprzętu znajdziecie w numerach 7, 8, 9 i 10 magazynu Perfect Diver.
2. Ograniczenie wentylacji
Zbyt wysoko ustawione zawory butli mogą wraz z automatami ograniczyć możliwość swobodnego oddychania. Brak możliwości swobodnego wydychania powietrza (opuszczona głowa, a przez to częściowo zamknięte drogi oddechowe), powoduje konsekwentny wzrost CO2 w naszym organizmie, a to prowadzi nie tylko do zwiększonego zużycia gazu, ale także potęguje efekt narkotyczny.
3. Techniki poruszania i manewrowania
Zmęczenie w trakcie nauki poruszania i manewrowania, wypływanie w górę zamiast pływania wstecz to 2 najczęstsze
A.
Zdjęcie Bartek Trzciński
Zdjęcie Mariusz Czajka
sygnały, które powinny zachęcić nas do zrobienia sobie kilku zdjęć albo filmików z nami w roli głównej. Poprośmy kumpla żeby zrobił kilka zbliżeń na położenie zaworów względem głowy – to najprostszy sposób na weryfikację czy przypadkiem zawory nie leżą nam na głowie, albo ustawione są tuż za nią.
UWAGA!
Można odnieść mylne wrażenie, że tylko bardzo nisko położone zawory są właściwym, bezpiecznym rozwiązaniem. Nie jest to prawda. Zawory w pierwszej kolejności nie mogą blokować swobodnego odchylania głowy nurka, która dobrze żeby przez cały czas nurkowania była w pozycji lekko odchylonej w tył, ale także muszą być stale w zasięgu rąk nurka, aby ten mógł je swobodnie otwierać i zamykać w trakcie nurkowania.
Butle boczne
1. Pozycja nurka
Do butli bocznych wybieramy zawory jak najniższe –co prawda wymagają one odpowiedniego przygotowanie automatów stage (niskie zawory wymagają nieco innego ułożenia krótkiego węża HP), ale w zamian ograniczają przeważenie nurka z przodu. Średnio, każdy automat wraz z zaworem waży ok 1 kilograma. Jeżeli zapniemy sobie 2 stage z przodu, to mamy przeważenie skutecznie psujące naszą pozycję. Wysokie zawory w połączeniu z ciężkimi automata-
mi działają jak przesunięcie balastu w górę albo do przodu, patrząc na poziomą sylwetkę nurka. Jeżeli dołożymy do tego zbyt wysoko ustawionego twina, to mamy odpowiedź na pytanie dlaczego przez całe nurkowanie musimy siłowo utrzymywać w miarę poziomą pozycję albo wyglądamy tak, jak część nurków technicznych, pływając „koniem”.
2. Pływanie wstecz z pełnymi butlami bocznymi.
Zbyt wysokie zawory zastosowane na butlach bocznych dają się we znaki szczególnie w czasie delikatnych manewrów (np. w czasie cofania) stale ustawiając nurka nogami w górę. Pewnym rozwiązaniem minimalizującym przy okazji kołysanie się butli bocznych w przód i tył jest ułożenie lewego przedramienia na zaworach i lekkie dociskanie ich w tył.
Koniec części B czyli jak sprawdzić zawór w wypożyczonej butli:
czy jestem w stanie swobodnie wkręcić i wykręcić automat w zawór TAK/NIE
czy mając zmarznięte dłonie jestem w stanie swobodnie odkręcić zawór TAK/NIE
czy mając zmarznięte dłonie jestem w stanie swobodnie zakręcić zawór TAK/NIE
czy włożona do wody, zakręcona argonówka, delikatnie bąbluje na połączeniu zawór butli TAK/NIE
„NIE” z dowolnego punktu powyżej (wyjątkiem jest argonówka) powinno spowodować, że wymieniamy butlę/zestaw na taki, w którym zawory działają sprawnie.
Bąblowanie nie powinno występować w żadnej butli, jednak te do zasilania suchych skafandrów są często pomijane przy szczegółowej kontroli. Tymczasem nawet delikatne „dymienie” zamiast wyraźnych bąbelków może opróżnić naszą argonówkę.
Co to znaczy, swobodnie odkręcić i zakręcić zawór?
Zawór powinien pracować płynnie z jednego skrajnego położenia w drugie, dając się poruszać bez wyczuwalnych zacięć, konieczności „dobijania” aby go zakręcić do końca, albo „walki” przy odkręceniu.
C.
(czas na przeczytanie całego artykułu: ok. 90 sekund)
Jest oczywistym, że dopasowanie zaworów do różnych rodzajów butli nurkowych oraz ich funkcji w czasie nurkowania ma duże znaczenie w rozwiązywaniu sytuacji awaryjnych i utrzymywaniu komfortu nurkowania.
Konfiguracyjnie:
Zawory w twinie.
Zestawy 2x10, 2x12 oraz niektóre 2x7 mają taki sam rozstaw zaworów. Separator w takich zestawach warto ustawić w kierunku przeciwnym do głowy. Pozwala to na swobodne opero-
wanie tym zaworem, w odróżnieniu od ustawienia w kierunku „do głowy”, gdzie separator umieszczony pomiędzy automatami, wymusza na nurku opuszczenie i utrzymywanie głowy opuszczonej (częściowa blokada dróg oddechowych) w czasie operowania zaworem.
Zestawy 2x15, 2x18 i 2x20 mają szerszy rozstaw zaworów i więcej miejsca na rękę w suchej rękawicy z pierścieniami operującej zaworem separatora. Dodatkowo większa średnica butli odsuwa zawory od głowy, a to daje wystarczającą ilość miejsca na podniesioną głowę w czasie operowania separatorem, który w przypadku tych 3 rodzajów zestawów podwójnych lepiej sprawdzi się w położeniu „do głowy”.
Formalnie:
Zawór powinien być zamykany więcej niż 2 pełnymi obrotami –zabezpiecza go to przed szybkim, przypadkowym zakręceniem w kontakcie ze stropem (tzw. roll-off na lewym zaworze).
Technicznie:
Uszczelnienia (o-ringi) w zaworach powinny mieć twardość 90 Sh. Ma to szczególnie duże znaczenie jeżeli wrzeciono zaworu jest uszczelniane doczołowo. „Gumowaty, ciągnący się ruch zaworu może świadczyć o zastosowaniu niewłaściwego uszczelnienia, lub o jego zużyciu.
O-ringi na separatorze uniemożliwiają wyciek przepływającego pomiędzy butlami gazu, pozwalając równocześnie na poruszanie separatorem (ciśnieniowo obciążony jest tylko jeden z 2, a czasem 3 o-ringów zastosowanych w tym miejscu).
Zdjęcie Tomasz Płociński
Zdjęcie Mariusz Czajka
Praktycznie:
Uderzenie pokrętłem separatora w strop zdarza się bardzo rzadko, w wyniku takiej sytuacji, również przy uderzeniu pokrętłem zaworu prawego lub lewego rzadko kończy się awarią ze względu na małą prędkość nurka. Sytuacja zmienia się kiedy do dynamicznego kontaktu dochodzi w czasie poruszania się na skuterze. Jeżeli taki nurek zostanie zaatakowany przez złośliwą jaskinię, pokrętło zaworu prawego lub lewego może się skrzywić (odkształcenie wrzeciona) uniemożliwiając operacje zaworem. W jaskiniach szczególnie agresywnych taki kontakt może zakończyć się ścięciem pokrętła zaworu, zazwyczaj nie powodującym wycieku, ale przy odrobinie pecha i wcześniejszym roll-off'ie, sytuacja może zakończyć się odcięciem zasilania lewego automatu.
ALE DŁUGI ARTYKUŁ O ZAWORACH…
Jego długość zmienia się wraz z perspektywą z jakiej patrzymy na zawory butli
Artykuł może mieć kolejną część, bo przecież nie napisałem niczego o tym, jaki najlepiej wybrać zawór do butli pojedynczej, czy zawór do rozbudowy jest lepszy niż zawór „T”, albo czy warto kupować zawory 300 barowe zamiast 230 barowych. …i co z tymi pokrętłami, bo są plastikowe, gumowe, a nawet fluorescencyjne?
W przypadku nurków technicznych, nie powiedzieliśmy nic o tym, czym jest zawór „Burst disc”, czy nasze zawory lubią
gościa ze sprężarkowni, albo czy tzw. syfon w zaworze uchroni nasz sprzęt przed wodą z butli.
Jeżeli temat wart jest kontynuacji – dajcie znać na kanałach społecznościowych Perfect Diver!
ZAKOŃCZENIE
Wraz ze wzrostem doświadczenia nurkowego rośnie u nas świadomość sprzętowa. Dobrze, żeby wiedza na temat używanego sprzętu miała nie tylko wymiar teoretyczny. Rosnący apetyt na głębsze i coraz bardziej złożone nurkowania powinien się przekładać na zrozumienie, jak sprzęt działa i jak to możemy wykorzystać. Niemniej ważne jest przewidywanie jak sprzęt może działać w skrajnych, niekorzystnych dla nas sytuacjach, np. kiedy sprzęt nie działa poprawnie. Konsekwencją powinien być właściwie przygotowany trening praktyczny.
Różne organizacje szkolące nurków stosują zbliżone, ale mogące różnić się detalami procedury obsługi zaworów – stąd jeżeli coś w tekście nie zgadza się z tym, co powiedział wasz instruktor, skonsultujcie z nim to, co przeczytaliście.
Zdarza się, że napięte programy kursowe połączone z ich weekendową formą, nie pozostawiają czasu na szczegółowe zajęcie się tematami powiązanymi ze sprzętem na poziomie wystarczającym do jego obsługiwania w sposób bezstresowy.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej, serdecznie zapraszam do Akademii Tecline na seminaria i warsztaty uzupełniające posiadane umiejętności i wiedzę związaną ze sprzętem nurkowym. Do zobaczenia, WAF