4 minute read
Pamiętne starcie Liverpoolu
pamięTne STarcie
nie tYlko z evertonem, ale również z
Advertisement
„Gdy ja byłem w Liverpoolu, powtarzałem, iż są dwa najlepsze zespoły w Merseyside, Liverpool oraz rezerwy Liverpoolu.”
DAMiAn Święcicki
Słowa legendarnego Billa Shankly'ego stały się dla kibiców The Reds ponadczasowe. Dla wielu z nas rywalizacja z Evertonem jest mniej elektryzująca, aniżeli starcia z Manchesterem United, czy z Manchesterem City. Dla ludzi mieszkających w hrabstwie Merseyside starcia z Evertonem są jednak czymś więcej, aniżeli kolejnym meczem w walce o triumf w Premier League. Często jest to pojedynek między rodzinami, sąsiadami, który czasem urasta do miana wojny, odbywającej się w zaciszu domowym. Gdy byłem na Anfield, oprowadzający nas przewodnik opowiadał, że jego żona oraz cała jej rodzina są kibicami The Toffees, dwóch jego synów sympatyzuję z Liverpoolem, z kolei córka tak jak mama, woli klub z Goodison Park. Niesamowite, prawda? Zeszłoroczne Derby rozgrywane były na stadionie naszego rywala zza miedzy. Przed pierwszym gwizdkiem Michaela Olivera nikt z nas nie spodziewał się, że to spotkanie będzie rzutować na cały nasz sezon, a mecz zakończy się skandalem, który ciężko będzie nam zrozumieć nawet dziś, mimo że od zakończenia tej rywalizacji minął ponad rok. Spotkanie to było wyjątkowe z racji tego, że The Toffees przystępowali do niego, będąc liderem Premier League. Drużyna prowadzona przez Carlo Ancelottiego zachwycała grą w ataku, gdzie świetnie prezentowali się Dominic Calvert-Lewin, James Rodríguez, czy Richarlison. Za dobrą organizację w środku pola odpowiadał przede wszystkim sprowadzony z Napoli - Allan.
Sędzia michael oliver w 90 minucie meczu między evertonem a liverpoolem ukarał richarlisona czerwoną kartką. nie uczynił tego wcześniej wobec pickforda, który brutalnie sfaulował virgila van dijka, wykluczając go z gry do końca sezonu fot.: eurosport.com
Na kibicach The Reds nie robiło to jednak większego wrażenia. Byliśmy przekonani, że ekipa Jürgena Kloppa spokojnie poradzi sobie z sąsiadem, który był przed meczem trochę głośniejszy niż zawsze.
Od początku spotkania byliśmy stroną przeważającą. Już w trzeciej minucie koronkową akcję Alexandra-Ar-
arcie liverpoolu
vertonem, ale również z miChaelem oliverem
nolda, Salaha i Robertsona wykorzystał Sadio Mané. Siedem minut później Jordan Pickford, bezpardonowym wejściem w nogi Virgila Van Dijka, sprawił, że więzadła holenderskiego obrońcy w prawym stawie kolanowym nie wytrzymały. Za to bestialskie wejście angielski bramkarz nie otrzymał żadnej kary. Rzecz działa się w trakcie akcji, w której nasz defensor był na pozycji spalonej. Arbiter stwierdził, że skoro atak The Reds został przerwany, to nie interesuje go, co działo się po użyciu przez niego gwizdka. Po spotkaniu Michael Oliver przyznał w wywiadzie dla Daily Mail, że popełnił błąd. Usprawiedliwiał się jednak tym, że żaden zawodnik… nie prosił o czerwoną kartkę dla Pickforda. W tej sytuacji możemy tylko napisać, że często milczenie jest złotem.
W 19 minucie spotkania stan meczu wyrównał Michael Keane, który strzelił bramkę po podaniu z rzutu rożnego. Kolejny błąd Oliver popełnił w sytuacji, gdy André Gomes kopnął w twarz Sadio Mané. Brak żółtej kartki był niezrozumiały, tym bardziej że w drugiej połowie Portugalczyk otrzymał takowe upomnienie, które spowodowałoby wyrzucenie byłego piłkarza Barcelony z boiska. Rzut wolny wykonany przez Trenta świetnie obronił Pickford, którego przecież od 10 minuty nie powinno być na placu gry. Na początku drugiej połowy Richarlison trafił w słupek bramki strzeżonej przez Adriána, który świetnie skrócił kąt, nie dając Brazylijczykowi zbyt dużo miejsca. W kolejnych minutach mecz się wyrównał, aż do 72 minuty, gdy Liverpool wyszedł na prowadzenie za sprawą niezawodnego Momo Salaha, który bez namysłu uderzył piłkę odbitą od nogi Yerry’ego Miny.
w tym meczu nie brakowało kontrowersji, po prawej wspomniany wcześniej faul picforda, poniżej nieuznany, z powodu spalonego, 3 gol dla liverpoolu fot.: eurosport.com/weszlo.com
Pickford kolejny raz popisał się po strzale głową Joëla Matipa. Ciekawe jak w tej sytuacji zaprezentowałby się rezerwowy bramkarz Robin Olsen, który znany był przede wszystkim z popełniania fatalnych błędów.
Kilka minut później Everton wyrównał stan meczu za sprawą Calverta-Lewina, który wygrał powietrzne starcie z Joe Gomezem. Były obrońca Charltonu pojawił się na boisku w miejsce kontuzjowanego Virgila Van Dijka.
Pod koniec spotkania Richarlison otrzymał czerwoną kartkę za brutalny faul na Thiago. Tylko cud sprawił, że Brazylijczyk nie złamał nogi naszemu pomocnikowi. FA ukarała go zawieszeniem na trzy spotkania. Był piłkarz Bayernu wrócił do gry dopiero 30 grudnia, mimo że udało mu się dokończyć spotkanie z Evertonem.
W ostatnich sekundach spotkania Jordan Henderson, po asyście Mané, wyprowadził The Reds na prowadzenie. Chwila ekscytacji, ściskanie Hendo w rogu boisku, a następnie chwila konsternacji po anulowaniu bramki przez VAR.
Według sędziów siedzących przed monitorem Senegalczyk był na pozycji spalonej w momencie podania piłki przez Thiago.
Konia z rzędem temu, kto widział tam spalonego. VAR wyrysował linię, która sprawiła, że na nieuprawnionej pozycji znajdowała się ręka byłego zawodnika Southampton.
Mecz zakończył się remisem. Van Dijk nie wrócił już w sezonie 2019/2020 na boisko. Thiago pauzował przez 8 tygodni. Nieuznany gol Hendersona odbijał się Oliverowi czkawką jeszcze przez wiele tygodni.
Niezwykle emocjonujące starcie, które okazało się sędziowskim skandalem. Żenujący pokaz nieudolności Michaela Olivera i jego asystentów.
Kontuzja naszego holenderskiego giganta rzutowała na cały nasz sezon. Wobec późniejszej absencji Matipa i Gomeza musieliśmy łatać dziury takimi zawodnikami jak: Fabinho, Henderson. Phillips, Williams, czy Kabak.
Virgila brakowało nie tylko na boisku, ale także w szatni. Z kolei Jordan Pickford radośnie biegał sobie po murawie, w czasie, gdy były zawodnik Celticu walczył w gabinetach fizjoterapeutów o powrót do gry.